Lokal osadzony na parterze, którego zalane, zasłonięte kratami okno wychodzi na jedną z bocznych ulic dzielnicy. Do wejścia zachęca wiecznie psujący się, czerwony neon, którego jeden ze znaków trzyma się jedynie na słowo honoru.
Drzwi, jak również i framuga, oklejone są różnej maści naklejkami, ulotkami i reklamami, których nikt od wielu lat nawet nie próbował zerwać. Po wejściu do środka, które sygnalizuje charakterystyczny dzwonek, rozciąga się niewielkich rozmiarów sklepik. Nie jest zbyt dobrze rozświetlony, jedynie za sprawą niewielkich światełek i świec, które skrupulatnie, co wieczór, rozpalane są przez właścicielkę. Asortyment dla dorosłych gęsto rozstawiony jest na półkach, półeczkach, na większości płaskich powierzchni. Część strojów i uprzęży rozwieszona jest na starych, wykrzywionych manekinach. Ściany przyozdobione zostały starymi plakatami i kiczowatymi reklamami erotycznej bielizny. Znaleźć tam można wszystko, czego dusza zapragnie, od najprostszych, najbardziej vanilla akcesoriów, po mokre sny fetyszystów. Warto jednak wziąć pod uwagę, że jest to dosyć wiekowy asortyment. Trudno doszukać się tam czegokolwiek, co w kwestii zabawek erotycznych miało swoją premierę w ciągu ostatnich dziesięciu lat.
By nieznacznie ożywić wnętrze, kilka pustych kątów zastawione zostało starymi donicami pełnymi roślin, które w głównej mierze zostały znalezione na śmietniku. Pomimo najszczerszych starań, większość skazana jest na ususzenie.
Schody, znajdujące się na tyłach sklepu, zastawione są przez ruchomą półkę na kółkach, nie pozwalając tym samym na wejście na wyższe piętro zwykłemu klientowi. Piętro to, wbrew przepisom budowalnym, przerobione zostało na niewielkie mieszkanie.
Przetarła blat, łapiąc się przy okazji za miotłę. Minusem tego, że pracowała tam sama był przede wszystkim fakt, że dosłownie wszystko musi robić sama. Obsługę, sprzedaż, sprzątanie, podlewanie kwiatków, podatki i opłacanie firmy zabierającej odpady. Z drugiej jednak strony, dawało jej to pełen komfort, swobodę działania i pewność, że żaden ewentualny współpracownik nie zastanowi się dłużej kim jest górująca nad wszystkimi półkami osobistość. Dzięki temu nie musiała się również nadmiernie odzywać, a żaden z klientów jeszcze nie odważył się jej zarzucić znudzonego łypania zza kontuaru, gdy Ci nieśmiało przeglądali asortyment.
W tle cicho brzdękało radio, którego repertuar Raja mogłaby już zacytować z pamięci. Oparła się znudzona na miotle, wyglądając za brudne okno. Je też wypadałoby w końcu umyć...
Pogasiła wszędzie światło, zostawiając jedynie malutką lampkę niedaleko schodów i kilka świec. Sięgnęła po schowane za kasą fajki, by wreszcie zamknąć przybytek, przekręcić znak na drzwiach na "closed" i kucnąć na przodzie, tuż pod neonem, z dużym trudem odpalając papierosa. No, może warknęła na kogoś jeszcze, że już zamknięte, gdy był już niebezpiecznie blisko pociągnięcia za klamkę.
______
Aktualny wygląd - czarne bojówki, ciężkie buty i czarna żonobijka.
Następnie jej spojrzenie padło na przycupniętą przy neonie kobietę, palącą słabo żarzącego się papierosa. Postawna i wytatuowana, ubrana cała na czarno - ów stała klientka i właścicielka tego wspaniałego przybytku jak na wyciągnięcie ręki; jaka szkoda, że nie udało się wejść do środka. Jak szarooka pamiętała, wnętrze nie było lepsze niż to co reprezentował sobą sam budynek. — Kurczak na ostro z dodatkowym napojem i ostrym sosem gratis. — rzuciła, ciskając w kobietę szczelnie zapakowanym zamówieniem, po chwili opierając rower o brudne okno i przykucając obok niej, podając jej wcześniej wspomniany "gratisowy" sos.
— Zasłużona przerwa, hm? — zagadnęła po chwili, czujnie śledząc wzrokiem przemykających ulicą ludzi. — Ile zawstydzonych prawiczków dzisiaj obsłużyłaś?
Chociaż chyba najbardziej gulity w tym wszystkim było wypatrywanie zaopatrzonej w rower dostawczyni. Gdyby nie to, pewnie sama by się pofatygowała, ba, może nawet byłoby to zdrowsze, aniżeli wyczekiwanie pod sklepem i zaczernianie płuc ciężkim, papierosowym dymem. Strach rentgen zrobić...
Podniosła się, prostując w końcu nogi, aż coś jej strzyknęło w kolanie. Oparła się plecami o okratowane okno, zerkając po (prawie że) równie wysokiej kobiecie - Powiedzmy - mruknęła, sięgając do kieszeni, żeby zaproponować jej fajkę. Zmierzyła ją przy okazji spojrzeniem, gdy ta z pewnością skupiła się choć na sekundkę na paczce. Szare włosy, od których w ciekawy sposób obijał się neon, brudne okulary, oblepione w samych kącikach śladami palców, wyciągnięta bluza. Wiele się nie zmieniła od ostatniego razu, ale Raja miała jakąś głupią potrzebę upewnienia się, że faktycznie tak jest.
Sama pewnie zapali jeszcze jedną, jeśli i ta zdecyduje się poczęstować - Więcej, niż chciałabym przyznać, chociaż starzy zboczeńcy i tak są na prowadzeniu. Nie wiem skąd się tego nauczyli - westchnęła, odgarniając sobie włosy.
— Hm, o nich też miałam pytać. — przyznała z nieco cynicznym uśmieszkiem, charakterystycznie uderzając papierosem w celu pozbycia się nadmiarów osadzającego się pyłu, co skwitowała cichym mruknięciem, gdy popiół spadł na czubki jej własnych, ciężkich butów. — Najdziwniejszy klient z dzisiejszego dnia? — mruknęła, unosząc nieznacznie brew, kątem oka zerkając na twarz swojej rozmówczyni. Dzieliło je raptem pare centymetrów różnicy, więc rozmowa odbywała się bez zbędnego łamania karku. Gdy codziennie obcowało się ze staruszkami czy młodzieżą ledwo odrastającą od ziemi, towarzystwo osoby równego wzrostu bądź nawet i wyższej, było całkiem przyjemne i Furu musiała to przyznać. Niestety, często wyróżniała się wzrostem pośród swoich koleżanek. Chociażby Nakano, ona była naprawdę niska w porównaniu do członkini Minamoto. Kolejne długie zaciągniecie, kolejna chmura dymu. Spojrzenie ciemnowłosej znów padło na ulicę, gdzie kręcił się nieco zawstydzony i dziwny mężczyzna. Kręcił się w te i z powrotem, nerwowo bawiąc się kawałkiem papieru w swoich rękach. Chyba próbował przeczytać tabliczkę na drzwiach sklepu, ale speszyła go obecność dwójki kobiet. Furuko uniosła brew, podniosła się i bezpardonowo oparła plecami o brudną ścianę budynku, machając lekko ręką. — Tamten typ sprawia wrażenie niezłego pojeba. Stały bywalec? — szepnęła, trzymając w zębach papierosa. — Założę się, że ma nielegalne porno.
Gdyby mogła, paliłaby pewnie i w środku, ale starała się ograniczać do własnego pięterka. Tam przynajmniej dało się otworzyć okno, a wbrew pozorom, szanowała swoich klientów na tyle, by na wdychanie tego cholerstwa już ich nie narażać. Wystarczą im ich własne problemy.
Rozejrzała się po stosunkowo ruchliwej ulicy. Zagubiony przechodzień również zwrócił jej uwagę, nie powstydziła się więc wbić w niego spojrzenia, dokładnie obserwując co robi. Nie przeszkadzało jej to zresztą w prowadzeniu rozmowy - Około siedemdziesięciu lat, o lasce. Poszukiwał uprzęży w swoim rozmiarze - uniosła delikatnie brodę, zgrabnie przy tym prezentując tatuaż. Cały czas miała w głowie widok staruszka, przymierzającego skórzane akcesoria. Zaciągnęła się znowu, głęboko, do samych płuc, po chwili wypuszczając dym tuż nad ich głowami. Odbił się od okna, kratki i zniknął gdzieś na ciemnym niebie. Przechyliła głowę w stronę dziewczyny, spojrzeniem cały czas wodząc za obcym - Nie znam go - zacisnęła delikatnie szczękę. Wyprostowała się, obijając tym samym od ściany. Nie lubiła takich sytuacji, trudno się zresztą dziwić, gdy paranoja wmawiała jej, że non stop ktoś na nią patrzy - Zamknięte już jest - warknęła, głośniej, na tyle, by usłyszał, jednocześnie krzyżując ręce na piersi. Naprawdę, zależało jej jednak na tym, żeby dopalić fajkę, zapłacić i schować się w mieszkaniu, bez umilania wieczoru niezapowiedzianymi atrakcjami.
— Rozrywkowy staruszek. — skwitowała, spojrzeniem przejeżdżając po wyeksponowanym przez kobietę tatuażu. Rzucał się w oczy, nie ma co. Gdy papieros zaczął się kończyć, beztroskim ruchem rzuciła go na ziemię i przygniotła butem, tym samym dogaszając licho wyglądającą resztkę. Na moment wbiła wzrok w ziemię, by następnie wrócić nim na ulicę i podejrzanego mężczyznę. Nie robił na niej większego wrażenia; ot co, kolejny dziwa jakich było wielu. Krępa, zgarbiona sylwetka, to samo rozbiegane spojrzenie jak u obłąkanego zwierzęcia, głód na wykrzywionej w zmieszaniu mordzie, brud pod paznokciami, duży płaszcz i aparycja życiowego przegrywa. Takich to jadła na śniadanie. Z drugiej jednak strony, mężczyzna mógł mieć swoje problemy. Psychiczne czy też materialne; oczywistym było, że powierzchowna ocena była z jej strony okropna, ale ostra jak brzytwa intuicja nigdy się co do takich nie myliła. Niektórzy mężczyźni byli jak zwierzęta, a ten tutaj... Cóż, nawet jak do nich nie należał, miał na takowego zadatki. Furu nonszalancko zdmuchnęła kosmyk włosów z nosa i wepchnęła ręce do dużych kieszeni, zauważając, że u jej rozmówczyni, pojawienie się tego dziwaka wywołało znacznie więcej emocji niż u niej. Gdy ta warknęła głośno w jego stronę, ten spłoszył się jak zagłodzony pies, odwrócił głowę i zaczął szybko odchodzić, znikając za najbliższym zakrętem. I tyle było z jego nikłych prób podejścia.
— Tacy to raczej mocni tylko we własnej głowie. — mruknęła, delikatnie szturchając Raje w bark. — Spróbuj kurczaka póki jeszcze ciepły. Ostatnio wprowadziłam nową przyprawę do pikantnej tempury jako mały eksperyment. Jak i tak się tu zatrzymałam, to może dasz mi szybką recenzję? — uniosła brew spoglądając prosto w oczy swojej rozmówczyni, unosząc przy tym brew. Na razie jej komórka nie dzwoniła i nie było z niej słychać spanikowanego krzyku o pomoc w budce z kurczakiem czy nowego zlecenia, więc Furu mogła sobie pozwolić na dłuższą pogawędkę. Zresztą, jak na razie nie mogła narzekać na towarzystwo sprzedawczyni sexzabawek.
Jak to się robiło? Za długo siedziała na tym swoim wypizdowie sama. Przełknęła ślinę, spojrzeniem błądząc od jej twarzy, po dłonie i z powrotem. Zatrzymała się na chwilę na ustach, potem na bliźnie - Tak w ogóle to... nazywam się Raja. Jak już i tak jesteśmy na ty -.
— Chyba znalazłam ulubiony dział tego staruszka o którym wspomniałaś wcześniej. — parsknęła, dłonią przejeżdżając po jednym z mocniejszych sznurów. Hm, a gdyby sobie taki sprawić? Upozorowanie samobójstwa przez powieszenie brzmiało jak kuszące urozmaicenie zleceń. Szybkie ścięcie kataną czy poderżnięcie gardła sztyletem zaczynało ją nudzić, a tak? Będzie mniej śladów. Wystarczy tylko dobrze to ugrać... Musiała dopytać kogoś o dłuższym stażu o opinię. Gdy Raja wyciągnęła w jej stronę banknoty z napiwkiem, Furu odwróciła się, podrzucając w dłoni subtelnie związany, gruby sznur w bordowym kolorze. Jak popełniać samobójstwo, to chociaż z klasą, nie? Jej ofiara jej jeszcze za to podziękuje. — Furu. Miło w końcu poznać imię najlepszego klienta. — rzuciła, biorąc wystawione pieniądze, wciskając je szybko do kieszeni, a wciąż wystawioną dłoń kobiety, uścisnęła przyjaźnie, delikatnie przyciągając ją do siebie, by spojrzeć jej głęboko w oczy, a wolną ręką rzuciła sznurem na ladę.
— Dasz radę opchnąć mi ten sznur po godzinach? Wpadł mi w oko. — rzuciła, a jej blizna ponownie drgnęła. Puściła wtedy jej dłoń i delikatnie się odsunęła, a jej spojrzenie przejechało dyskretnie najpierw po twarzy Raji, a następnie spadło na bliznę przecinającą oko. Hm, wcześniej nie zwróciła na nią uwagi.
A może to spojrzenia dusz, ciągnących się za tym niewinnym staruszkiem, najczęstszym bywalca tej części sklepu. Gdy wybierał nowy asortyment, to grubsze sznury i cięższe łańcuchy, Raja miała wrażenie, że te zaciskają się na jej szyi, odcinając dostęp do powietrza. Podobnie jak dla tych dusz, jeszcze w swoich żywych ciałach, z początku było to przyjemne, otulające - dopiero potem za serce łapała panika, gdy ucisk nie chciał zelżeć, pomimo namiętnych próśb i prób ucieczki. Nienawidziła, gdy ten pojawiał się w sklepie. Nie interesowało ją zbytnio co robi w wolnym czasie, najbardziej przeszkadzało jej to, że wbrew jej własnej chęci, w pewnym sensie jest tego wszystkiego świadkiem. Tych żałosnych próśb o pomoc, nie wiadomo czy odbijających się jeszcze echem, czy skierowanych już do niej.
Głos Furu wyrwał ją z nagłego zamyślenia. Uścisnęła jej dłoń, nie spodziewając się też tego nagłego przyciągnięcia. Spojrzała w jej oczy, unosząc delikatnie brodę. Swoim jednym, raczej, drugim będąc w stanie zobaczyć tylko różnice między zapaloną w kącie pomieszczenia lampką, a ciemnością naprzeciw niej. Miała wrażenie, że w kilka sekund niepokój ogarnął ją na sposób ciepłych ramion kogoś bliskiego. Przełknęła ślinę, zerknęła kątem oka na sznur leżący na blacie. A potem znów, na jej twarz, nie tak dyskretnie, jakby chciała.
To jest ta właśnie cienka granica między strachem, a fascynacją. Między bólem, a przyjemnością. Zawsze jej coś w tej, ot, z pozoru niewinnej dostawczyni nie pasowało, za każdym razem, gdy przyjeżdżała na tym swoim rowerku, brała od niej jedną fajkę i jechała dalej. Ale teraz są same, wewnątrz sklepu, jest cicho i nikt na nie patrzy. Znów poczuła na karku nieprzyjemnie znajomy dreszcz. Odetchnęła przez nos, nadal na nią patrząc - Po co ci? - spytała w końcu, nie ruszając się z miejsca. Raja raczej nigdy nie dostanie orderu najbardziej wygadanej sprzedawczyni w tej części miasta, ale to pytanie wyrwało się jej... cóż. Samo z siebie.
— Mam takie nietypowe hobby, wiesz? — mruknęła tajemniczo, przejeżdżając powoli spojrzeniem po wcześniej zauważonej bliźnie, wracając nim na oczy starszej od siebie kobiety, finalnie się odsuwając i wyciągając ręce z kieszeni, uniosła je w radosnym i otwartym geście, wyszczerzając radośnie zęby. — Ćwiczę węzły, tylko nie mam na kim. — i tu na moment zamilkła, przyglądając się brązowookiej znacząco, po czym parsknęła śmiechem. — Żartuje. Ma ładny kolor i może się do czegoś przydać w restauracji, jak zerwie się się lampion czy inny syf. Takiego sznura byle szczur nie przegryzie. Już jakiś czas temu miałam po taki iść, ale los chciał, że dopiero tutaj mi się o tym przypomniało. To jak, nie będzie problemu? — rzuciła wesoło, puszczając Raji oczko, po czym obeszła ją i bezceremonialnie usiadła na ladzie, wcześniej chwytając solidnie zapakowanego kurczaka i otwierając pudełko tak, by Raja mogła bez problemu zobaczyć to, co zostało do niego spakowane. Buchnęła para, a spomiędzy niej wyłonił się soczysty, chrupiący kurczak o nieco czerwonawej panierce. Gdzieś z boku wiła się sałatka, a zaraz przy niej ułożona została pozornie ostro zakończona, górka bielutkiego ryżu. Przez podróż i rzut nieco się rozwaliła, ale kto by się na tym skupiał? Na pewno nie Furu.
— Zapłaciłaś, czas na degustację.
Nie drgnęła za bardzo, słysząc jej wyjaśnienie. I tak jej nie pasowało, było zbyt proste, a intuicja raczej jej nie zawodziła. Tylko co z tego? Normalnie może i coś by tym zrobiła, ale towarzystwo pewnego typu kobiet robiło jej sieczkę z mózgu. Sprawiało, że jakiekolwiek przeczucie, czy chociażby logiczne myślenie szło w cholerę, zastępując je tylko głuchym podążaniem za tym właśnie kimś. Już kiedyś przez to prawie zginęła i niebezpiecznie zbliża się do sytuacji, w której znów może do tego dojść. Tylko wtedy to już wcale nie musi być prawie.
Serce, o dziwo, nie było jakoś szybko. Mocno, jak najbardziej, pompując krew na tyle szybko, by nie mogła dość do twarzy i kompletnie jej zdemaskować. Ale nie stresowała się, po jej twarzy nie było widać nic podobnego. Po jej twarzy w ogóle... niezbyt wiele było widać. Ani głębszego stresu, napięcia, strachu, zainteresowania. Cóż, tego ostatniego można było się dopatrzeć po ciekawskim spojrzeniu, biegającym od góry do dołu rozsadzonej na blacie kobiety, ale to tyle. Odetchnęła powoli, przez nos, i równie powoli do niej podeszła, stając między jej nogami. Nie jakoś niekomfortowo blisko, ale bliżej, niż powinna, na tyle, by móc oprzeć ręce po jej bokach, na blacie. Przechyliła ciekawsko głowę, wolną ręką delikatnie odsuwając pudełko i biorąc ją za brodę, by móc spojrzeć w jej oczy.
- Mogę spróbować, w takim razie? - spytała, oddychając powoli. Wiadomo, że nie chodziło jej tu o zjedzenie tego, co miała zapakowane. Tym zajmie się później.
— Czemu nie? — szepnęła, a ledwo uderzenie serca po tym zmniejszyła odległość między nimi do minimum i bezczelnie złączyła ich usta w pocałunku. Nie taką degustację planowała, ale ta jest chyba lepsza.
Nikt chyba tego nie planował, a choć Raja nie lubi spontaniczności, to w tym przypadku przywitała ją z otwartymi ramionami. Mogła się też i dzięki temu wykazać, niezmuszona już do rozmowy, mogąc wyłącznie działać. Łapiąc Furuko za biodra i przyciągając ją do siebie po blacie, by mogła ją objąć nogami. Przesuwając potem dłoń na bok szyi, by przytrzymać ją lekko przy sobie, gdy pocałunek nabrał tempa. Choć na co dzień Raja należała do spokojnych, może nawet i flegmatycznych obserwatorów, kochać zawsze lubiła się szybko, mocno. Na tyle, by skóra pod palcami mogła parzyć. Dawała tym upust wszystkim nazbieranym emocjom, negatywnym i pozytywnym, tracąc się w pocałunkach do tego stopnia, że traciła w nich też oddech.
Zsunęła w końcu usta na jej szyję, bo dać im moment na złapanie powietrza, na uspokojenie się z chwilowego uniesienia. Na zdecydowanie co zrobić dalej, czy to tyle, czy jednak wolą kontynuować. Na piętro sklepu nie jest przecież daleko, ale z drugiej strony, znają się zaledwie z imienia. Choć dla niektórych to wcale nie jest żaden problem, może nawet wręcz przeciwnie.
— To ta nowa przyprawa. — mruknęła, jakby wcale przed momentem nie pożerały się nawzajem, a dalej rozmawiały o... kurczaku.
|
|