Lokal osadzony na parterze, którego zalane, zasłonięte kratami okno wychodzi na jedną z bocznych ulic dzielnicy. Do wejścia zachęca wiecznie psujący się, czerwony neon, którego jeden ze znaków trzyma się jedynie na słowo honoru.
Drzwi, jak również i framuga, oklejone są różnej maści naklejkami, ulotkami i reklamami, których nikt od wielu lat nawet nie próbował zerwać. Po wejściu do środka, które sygnalizuje charakterystyczny dzwonek, rozciąga się niewielkich rozmiarów sklepik. Nie jest zbyt dobrze rozświetlony, jedynie za sprawą niewielkich światełek i świec, które skrupulatnie, co wieczór, rozpalane są przez właścicielkę. Asortyment dla dorosłych gęsto rozstawiony jest na półkach, półeczkach, na większości płaskich powierzchni. Część strojów i uprzęży rozwieszona jest na starych, wykrzywionych manekinach. Ściany przyozdobione zostały starymi plakatami i kiczowatymi reklamami erotycznej bielizny. Znaleźć tam można wszystko, czego dusza zapragnie, od najprostszych, najbardziej vanilla akcesoriów, po mokre sny fetyszystów. Warto jednak wziąć pod uwagę, że jest to dosyć wiekowy asortyment. Trudno doszukać się tam czegokolwiek, co w kwestii zabawek erotycznych miało swoją premierę w ciągu ostatnich dziesięciu lat.
By nieznacznie ożywić wnętrze, kilka pustych kątów zastawione zostało starymi donicami pełnymi roślin, które w głównej mierze zostały znalezione na śmietniku. Pomimo najszczerszych starań, większość skazana jest na ususzenie.
Schody, znajdujące się na tyłach sklepu, zastawione są przez ruchomą półkę na kółkach, nie pozwalając tym samym na wejście na wyższe piętro zwykłemu klientowi. Piętro to, wbrew przepisom budowalnym, przerobione zostało na niewielkie mieszkanie.
Nie musiały rozmawiać, choć powinny. Przecież to sytuacja wręcz przypadkowa, żadna nie miała pewności, że druga zrozumie, co wisiało w powietrzu. A jednak jakoś się udało, doskonale wiedziały czego od siebie w tym momencie chciały. Mocniej zacisnęła palce na jej biodrze, może nawet i za mocno, jakby próbując tym samym złapać się ziemi i nie dać sobie odlecieć. Nie żeby coś to w tej sytuacji dało.
Zawsze było tak samo. Poddawała się impulsowi, choć na co dzień tak spokojna, ułożona, metodyczna. Ale tak się nie da całe życie, gdzieś trzeba sobie dać upust. Przesadzić, oddać się potrzebie i potem żałować, gdy przekroczy się gdzieś narysowaną granicę. Teraz jeszcze do tego nie doszło, tego była pewna, przecież to zaledwie jeden, dwa pocałunki w takich, a nie innych okolicznościach. Widziała to odbiciu szarych oczy, gdy i jej własne spojrzenie się z nim przecięło, na ułamek sekundy, gdy każda kalkulowała, czy mogą sobie jeszcze na to wszystko pozwolić. Mogą, kto im broni?
Ale nie teraz. Odsunęła się w końcu od drugiego pocałunku, odrobinę ciężej łapiąc oddech. Czuła, jak nagle zrobiło się jej gorąco, ciesząc się w duchu, że nie zapaliła więcej światła. Przynajmniej nie było widać po jej twarzy, jak zaczerwieniły się policzki. Nie ze wstydu, nie z jakiegokolwiek zakłopotania, a z czystej ekscytacji.
Na jej ustach zagościł delikatny uśmiech, ot, rozbawiony komentarzem. Wreszcie coś więcej niż ta pełna zastanowienia mina, gdy analizowała każdy kolejny ruch Furuko. Chociaż już chyba zapomniała o sznurze. Te przemyślenia zostały zepchnięte gdzieś w kąt. Sięgnęła, całkiem delikatnie, by założyć jej włosy za ucho, samej odrobinę przechylając głowę.
- Dasz mi w końcu swój prywatny numer, czy będziemy z dostaw jedzenia robić wymówkę? - znów się uśmiechnęła. Klękajcie narody!
— Skoro tak ładnie prosisz, jakbym mogła odmówić? — mruknęła, nieznacznie unosząc kąciki ust. A co jej szkodzi? I tak czy siak przyjeżdżała tu raz na jakiś czas, nagłe wymienianie wiadomości nie sprawi, że niebo spadnie jej na głowę. Powoli się podniosła, rozplatając nogi za jej placami. Nieznacznie ją odsunęła i bez większego problemu ustała na własnych nogach, odsuwając się kawałeczek by szybkim ruchem rąk wygładzić nieco zmierzwioną bluzę. Gdy to zrobiła, sięgnęła do kieszeni w spodniach wyjmując z niej wymemłany kawałek papieru będący kiedyś listą zakupów, ukradła jakiś zawieruszony długopis leżący niedaleko sznura i po chwili położyła ów kawałek papieru na stole z głuchym plaśnięciem. — Pisz kiedy tylko najdzie cię na to ochota. Byleby o racjonalnych porach, jasne?
I na tym też powinny pozostać. Żeby utrzymać rosnące między nimi napięcie, jakąś serie niedomówień, źródło ekscytacji. Gdyby się teraz ze sobą przespały, wszystko by opadło i nie miałoby większego sensu ciągnięcie tego. A tak? Mogą się poznać, jeszcze bardziej sobą zafascynować, aż obydwie nie będą mogły wytrzymać. Przynajmniej Raja miała taki plan. Przyciągać i odpychać, przyciągać i odpychać...
Ona też miała swoje obowiązki. Złożyć zamówienia, popakować, poprzestawiać, a potem się należycie rozłożyć na łóżku i wegetować aż do otwarcia sklepu, bo na faktyczny sen nie miała co liczyć. Któryś już dzień z rzędu miał problem z tym, żeby do niej przyjść, dać trochę ukojenia, zniwelować te rosnące pod oczami cienie. Nie chciała sięgać do leków, ale insomnia nie dawała jej już za bardzo wyjścia. Wolała nie narażać się wydłużony czas reakcji, bo zależnie od sytuacji, w której się znajdzie, może się to źle skończyć.
Zostawiła ostatni pocałunek na jej ramieniu, gdy ta zeskoczyła z blatu, by zapisać jej swój numer. Oparła się o niego biodra, ręce krzyżując na piersi. Przechyliła nieznacznie głowę, spoglądając na zapisywany numer. Zgarnęła zaraz karteczkę i nachyliła się, by ucałować ją koło ucha - Dziękuję. Sznur na mój koszt - mruknęła, dosyć nisko, zaraz się prostując i nieznacznie uśmiechając - Może nam się przyda następnym razem?
— Na twój koszt, mówisz? Chyba faktycznie zacznę wpadać częściej. — mruknęła ze szczwanym uśmieszkiem, poprawiając zmierzwione włosy za ucho, a gdy kobieta rzuciła jednoznaczną propozycją, Furu uniosła powoli brew i prychnęła zadziornie. — Nie odmówię tak sprzyjającej okazji do pochwalenia się swoim hobby. Tym bardziej... — i tu najpierw delikatnie przesunęła palcami po brodzie kobiety, po czym energicznie ją chwyciła i przyciągnęła bliżej swojej twarzy, patrząc Raji głęboko w oczy. — Na takim ciele. Kolor tego sznura będzie ci pasować. — szepnęła nisko, po czym puściła jej twarz, odsunęła się i wcisnęła ręcę do kieszeni, szukając w nich telefonu, a gdy go wyciągnęła i upewniła się, że nie dostała żadnych spanikowanych smsów od swoich pracowników, uśmiechnęła się i wróciła spojrzeniem do obecnej rozmówczyni.
— To co, teraz powiesz mi co sądzisz o kurczaku i widzimy się na następnej degustacji?
- Mam nadzieję.
Przesunęła bezwiednie po jej ramieniu, ot, ledwo miźnięcie. Szkoda, że nie pomogła jej z pozbyciem się tej bluzy, żeby mieć więcej pola do popisu w kwestii zostawiania pocałunków w różnych, ciekawych miejscach. Na ramieniu, w zagłębieniu szyi, obojczyku. Nie przeszkadzałoby jej nawet tak mocne schylanie głowy. Zerknęła na kartkę z numerem, chowając za zaraz do kieszeni dresów, żeby była bezpieczna. Po chwili spojrzała również na drugą kobietę, sama odrobinkę się cofając, by oprzeć się jeszcze o blat, prawie na nim przysiadając. Odchyliła nieznacznie głowę, gdy ta złapała ją za twarz. Uśmiechnęła się też, powoli, spoglądając na nią spod rzęs. Podobał się jej kolor oczu Furuko. Były pięknie jasne w kontraście z jej własnymi.
Kącik ust drgnął tylko nieznacznie w reakcji na sugestię wykorzystania sznura na niej samej. Nie mogłaby powiedzieć, że ta wizja jakoś wyjątkowo jej przeszkadzała. Może tego właśnie potrzebowała? Oddać komuś kontrolę, chociażby i na moment. Żeby zapomnieć o wszystkim, co siedziało z tyłu głowy i powtarzało jej to samo.
Głupia, naiwna, ugryzie cię to wszystko w dupę.
- Napiszę ci, co sądzę. Będę mieć pewność, że to faktycznie twój numer - mruknęła, zanim ostatni raz nie złapała jej za brodę, by ukraść finalny pocałunek tego wieczoru.
Co za dużo, to niezdrowo.
ztx2
Możebyłem dzisiaj bardziej drażliwy, bo miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, ale nie było to duchy czy Yokai. Niezrozumiałe uczucie, aż końcu zobaczyłem członka grupy Tsunami, Kitamura Eri. To ona mnie przesłuchiwała między torturami, które mi serwowali. Nigdy mnie nawet nie dotknęła, ale wiedziała, jak zadać pytanie, żeby odbiło się jak największym echem w głowie. Tylko czego oni znowu chcieli ode mnie? Przecież nie wadziłem nikomu i nie robiłem niczego podejrzanego, czy to możliwe, że obserwują mnie od tamtego incydentu, ale dopiero dzisiaj bym ją zauważył? Nie wyglądała jakby przyszła to służbowo, przypominała normalnego klient baru, jak długo się nie zbliżała, nie zamierzałem w żaden sposób reagować i skupić się na swojej pracy.
Czas płynął dalej, aż w końcu dotarłem do końca swojej zmiany, ubrałem się i wyszedłem z baru, myślałem, że to był koniec moich zmartwień, wrócę do domu, położę się spać i rano zacznę lepszy dzień. Jednak jak się okazało, noc nie miała zakończyć się tak szybko. Szedłem spokojnym krokiem, gdy spostrzegłem podczas zakrętu Kitamure, która najwidoczniej szła za mną. Tylko w jakim celu? W głowie zrodziły się różne myśli te lepsze i gorsze, ale najlepszym rozwiązanie było zniknięcie z ulicy.
Dlatego szybkim krokiem wszedłem do dziwnego sklepu z kratami w oknach, bardzo szybko zdałem sobie sprawę, w jakim miejscu się znalazłem, ale teraz nie bardzo mogłem stąd wyjść. Bo wpadnę prosto na kobietę, której bardzo nie chciałem spotkać, poza tym pewnie jej koledzy gdzieś kręcili się w okolicy. Stanąłem w rogu i zacząłem udawać, że przeglądam jakieś rzeczy, aby wyglądać jak zwykły klient. Czekałem, żeby nie mogła mnie dostrzec, zewnątrz i liczyłem, że po prostu przejdzie dalej, ale niestety w sklepie rozległ się dźwięk dzwonka, który sygnalizował wejście kogoś do sklepu. Nie sposób było usłyszeć jej kroki, ale cień padł wyraźnie, gdy stanęła za mną.
- Przecież nic nie zrobiłem... Mówiłem, że zadzwonię, jak sobie coś istotnego przypomnę o tamtej sprawie... Chociaż raczej wszystko, co wiedziałem, zostało już ze mnie wyduszone. - Rzuciłem przed siebie, nie odrywając głowy od sklepowych regałów. Głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji, suchy i chłodny. Nie lubiłem ich, dlatego nawet nie musiałem udawać miłego. Nie uśmiechała mi się rozmowa z nią, miałem nadzieje, że będzie to jedno z krótszych spotkań.
- Nie uważacie, że to marnowanie środków?... Po co obserwować kogoś, kto nawet nie chce być częścią drugiej strony? -
@Kitamuro Eri
Chociaż dzisiejsza noc zapowiadała się... spokojnie. Zaskakująco.
Rozmawiając się i śmiejąc z towarzyszami, nie myślała o mijającym czasie - nie przejmowała się barmanem, który ostatecznie z łap Tsunami został wypuszczony. Miała swoje priorytety, mogła odpocząć nawet jeśli pod narzuconą kurtką za paskiem, wciąż spoczywała jej broń. Kiedy ostatni raz odpoczęła, tak prawdziwie? Przed przyjęciem zaręczyn, przed wypadkiem który pozbawił jej ręki?
W końcu jednak jej telefon się zaświecił. Nigdy go nie wyciszała, nie mogła. Była jak pies w wiecznym stanie czuwania. Nie mogła pozwolić sobie na nieuwagę, nie mogła pozwolić sobie na niezjawienie na posterunku, kiedy sytuacja tego wymagała. Przeprosiła swoje towarzystwo, oddalając się od stolika.
Może to również był powód, dla którego wolała mieszkać tutaj w Fukkatsu, w Karafurunie? Była w stanie w kilka chwil znaleźć się we własnym mieszkaniu, zebrać torbę z rzeczami jej potrzebnymi i iść tam, gdzie była potrzebna - chociaż dzisiaj jej rozkazem było tylko czekanie i bycie w pogotowiu.
Przystanęła z papierosem, już w swoim mundurze z czerwonymi elementami. Ludzie nie zwracali na nią uwagi, zbyt zajęci sobą i pijaństwem. Godzina była późna, nie mogłaby się spodziewać niczego innego po nich. Sama chętnie oddałaby się podobnej formie relaksu i odpoczynku, ale nie mogła. Musiała się skupić, szczęśliwa wyłącznie z faktu, że nie wypiła aż tak dużo...
Zawsze była przeciwna marnowaniu energii i środków, ale wiedziała że niektórzy mogli być nieco bardziej... uporczywi. Może dlatego czekała w miejscu, w którym wiedziała, że on się zjawi?
Zerknęła na telefon, na mapę, o którym regionie wspominała wiadomość. To było zbyt blisko, aby mogło być przypadkiem...
Spojrzała na bar, w którym jeszcze pewien czas temu sama siedziała. Mieszkała za jego rogiem, nie miała od niego dalekiej drogi - ale kiedy zobaczyła chłopaka, ruszyła po prostu za nim. Ciężkie, oficerskie buty nie wydawały takiego dźwięku jak obcasy, które preferowała. Mniej ciążyły, nadawały jej gracji - w przeciwieństwie do buciorów, które miały dawać jej stabilność, będąc odpowiednio obciążonymi, tym bardziej kiedy nie mogła polegać w pełni na swoim ciele do odzyskiwania równowagi.
Ruszyła za nim w ciszy. Nie zataczała się, chociaż stanowczo czuła wciąż to delikatnie upojenie alkoholowe. Nie była pijana, mogłaby być co najwyżej bardziej trzeźwa - ale nie mogła. Musiała liczyć na to, że jej ciało jej nie zawiedzie. Nie mogło. Miała jedynie nadzieję, że dowództwo nie zjawi się tuż przed nią, oczekując bezpośredniego wsparcia. Nie mogła odmówić rozkazu, nie od Tsunami.
Weszła za chłopakiem do sklepu, który dobrze znała. Były tutaj kamery? Nie była przekonana. Tym bardziej w pierwszej chwili nie dostrzegła nigdzie sprzedawczyni.
Nie odezwała się, nie musiała. Tak bardzo się bał? Nie chciał mieć z nimi do czynienia? Z drugiej strony, kto chciał? Byli szaleńcami, podobno. Chociaż niektórzy na pewno zasługiwali na ten tytuł.
- Szukasz rekomendacji? Na tamtym regale może być coś, co będzie ci odpowiadało bardziej - powiedziała zachrypłym głosem, wskazując podbródkiem w stronę o której wspomniała, zupełnie jakby nie słyszała jego pretensji i żali, tego ujadania jak zbity szczeniak, który coś zrobił. Od razu zaczynał się tłumaczyć, od razu wyjaśniał...
- Nie przeszkadzaj sobie - dodała, sięgając znów po telefon, żeby spojrzeć czy kierunek się nie zmienił; czy nie była potrzebna. Cisza. Na razie mieli wszystko pod kontrolą, ale jeśli zawiadomili ich o możliwe wsparcie, musiała być gotowa. - Mieszkasz niedaleko? - zapytała, wciąż nie odrywając wzroku od ekranu telefonu. - Akademik czy..? Studiowałeś, prawda? - dopytała, marszcząc brwi jakby próbowała sobie przypomnieć. Nie były to najważniejsze informacje, które z niego starali się wyciągnąć.
@Aomine Toshiro
A teraz, jeszcze byłem w sklepie, do którego nie jeden zwyrol musiał przychodzić, w sumie niewiele się pomyliłem, w końcu ci z Tsunami dość dźwięcznie zgrywali się z tym słowem i nie chodziło mi tutaj o prezencje Eri, nie oceniałem książki po okładce, ale kilka rozdziałów z tej grupy przyswoiłem bardzo dobrze. Moje słowa zostały całkowicie zignorowane, ale w sumie czy to było coś nowego? W końcu podczas przesłuchania też nikt nie chciał słuchać mojej wersji. Może po prostu bardzo niewyraźnie mówię albo oni mają problem ze słuchem, tak czy siak to nie pomaga w pozyskiwaniu informacji.
- Nie, spasuje jednak... Miłość męsko męska nie bardzo mnie interesuje, ale ty się nie krępuj. - Spojrzałem w kierunku, który poleciła, ale jakieś gejowskie filmy i akcesoria nie były dla mnie. Wolałem kobiety i to najlepiej te, które nie przypomniały mężczyzn zbytnio, zbyt krótkie włosy były średnie. Momentalnie poczułem się, jakbym miał niańkę, miałem coraz większe przeczucie, że właśnie w takim celu dzisiaj zjawiała się w barze, którym niedawno zacząłem pracę.
- Jasne, że nie... Przecież nigdzie mi się nie śpieszy, może znajdę coś ciekawego na prezent dla kogoś. - Wertowałem wystawę, tak jakbym autentyczni czegoś szukał, a tak po prostu grałem na czas, liczyłem, że się znudzi i po prostu sobie pójdzie, po tym, jak zobaczy, że przeglądam jakieś porno. Niestety tak się nie stało i ktoś usilnie próbował mnie uszczęśliwić konwersacją, oczywiście przy okazji przeglądał wiadomości w telefonie, gdyby na wypadek padło jakieś wezwanie, byleby znowu mnie nie ciągnęli do swojej siedziby.
- Pozwól, że nie odpowiem na to pytanie... Chyba że chcecie mi kolejne zarzuty postawić. - Nie zamierzałem wyjawiać adresu mieszkania, do którego się przeprowadziłem po tamtym incydencie, wystarczył mi burdel i zniszczenia, jakie pozostawili po przeszukaniu. Nie chciałem mieć regularnych wizytacji perfekcyjnej pani domu i testów białej rękawiczki.
- Tak studiuje, a w wolnym czasie zarabiam na życie, jako nalewaka do alkoholu. Przyszłaś uzupełnić raport, czy może mnie podręczyć?.. Jeżeli to drugie to odradzam, nie mam dzisiaj na stroju. - Nie cieszyła mnie rozmowa z nią, ale nie byłem chamem, który będzie udawał, że ktoś czegoś nie powiedział. Im dłużej nasza rozmowa trwała, tym więcej niepewności rodziła, a przyczyna naszego spotkania dalej pozostawała nieznana.
@Kitamuro Eri
Nie ruszyła się jednak, nie zdawała się zainteresowana odpuszczeniem lokalu, ani przeglądaniem jego asortymentu. Przez moment wydawało się, że chciała schować telefon, kiedy zatrzymała się przed tym ruchem. Zmarszczyła brwi, zaraz znajdując się po lewej stronie chłopaka. Przerzuciła przez jego kark swoje wybrakowane ramię, przygarniając do uścisku. Nie był wiele wyższy od niej, a oficerskie buty na grubej podeszwie, dodawały jej kilku centymetrów wzrostu. Uśmiechnęła się szeroko do obiektywu.
- Nie bucz się, bo brzydko wyjdziesz - powiedziała, a po tym szybko zrobiła zdjęcie, puszczając go po tym. - Aomine Toshiro, naprawdę myślisz, że gdybym potrzebowała ja lub ktokolwiek innych z Tsunami informacji o tobie, próbowalibyśmy je z ciebie wydusić w taki sposób? - zapytała, nie unosząc głosu, wręcz go zniżając. Nie był piękny, wyraźnie ochrypły i zdarty. Zarówno przez wypadek, jak i przez ilość papierosów wypalanych przez Kitamuro. Zmierzyła go wzrokiem, odwracając telefon w jego stronę. - To zdjęcie, nawet samo nazwisko twoje, wystarczy dla naszych informatorów. Wiemy, gdzie chodzisz na uczelnię, gdzie pracujesz. Łatwo jest znaleźć informacje o tobie, nie musimy szukać u źródła. O tobie, o twoich bliskich, o kimkolwiek innym, z kim się zadajesz... - powiedziała chłodno, a uśmiech z jej twarzy zwyczajnie zniknął. Była poważna, może nieco znużona. Nie chciała mieć znów więcej roboty, nie miała ochoty przesłuchiwać kolejnego przestraszonego i zagubionego dzieciaka. Mógł widzieć więcej, ale nie tak dużo naprawdę.
Starała się zrobić mu przysługę. Nawet jeśli niechcianą, ona również nie lubiła marnować sił na przypadkowe osoby. Chłopak miał na sobie ich wzrok, przykuwał spojrzenie będąc w nieodpowiednim miejscu i czasie, ale na koniec dnia był czysty.
- Powiedzmy, że przypilnować. Jak zagubionego pieska, który czasem znajduje się w złym miejscu i czasie - powiedziała, chociaż jej mimika nie wyrażała zbyt wiele poza znudzeniem. Musiała czekać, musiała być na posterunku, a łatwiej było dla wszystkich, jeśli chłopak by wrócił po prostu do swojego mieszkania. - Nie musisz nas lubić, ani naszych metod. Dbamy tylko o bezpieczeństwo publiczne. Zresztą, jakbym chciała podręczyć chłopca dla zabawy to bym komuś zapłaciła.
@Aomine Toshiro
- Bardziej myślałem o samotnym dziadku, ale pewnie i coś dla dziewczyny by się tu znalazło. - Odpowiedziałem odrobinę zrezygnowany, taaaa dla dziewczyny. Najpierw, musiałaby się znaleźć taka co by dłużej ze mną wytrzymała, bo prędzej czy później duchy stają się strasznie natarczywe, ale ja nie zamierzam podpisywać z nimi paktu, żeby jeszcze dla nich robić jakieś prace. Nie chciałem być częścią tego świata, do którego niestety przynależałem od dnia urodzenia, ale jest, jak jest. Nie zawsze może być kolorowo, może w końcu się znudzą albo przestaną mnie nękać, bo stwierdzą, że to marnowanie wieczności.
Nie zwracałem uwagi na nią i na to, gdzie dokładnie stała, ale nie spodziewałem się, że chce, uwiecznić te chwile, wystawiłem język do zdjęcia, może było to dziecinne, ale jeden z lepszych sposobów, żeby popsuć dobre ujęcie. Chyba faktycznie była pijana albo po jakiś pigułkach, kto tam wie, czym handlowali teraz goście na rynku, może jakiś trefny towar był. Nie byłem zawstydzony tym faktem, już niejedna pijana klientka robiła podobne numery, chyba odcień skóry je przyciągał i dodatkowo ta cynamonowa woń. Blizny i kikut kobiety, nie robiły na mnie wrażenia, bo A już je widziałem i B miałem praktyki w szpitalu raz na jakiś czas. Znieczulica zawodowa czy może lekko mówiąc, zawsze byłem dziwny.
- Nie wiem Kitamuro Eri, nie dało się groźbą, to może liczycie, że prośbą i uwodzeniem coś wskóracie... Możecie nawet na głowie stanąć, a i tak więcej niż rysopisu tamtej kobiety wam nie podam. - Czy my graliśmy w jakieś zgadywanki? Czułem się, jakby ktoś do mnie dzwonił i jednocześnie mówił, że nie może rozmawiać. To ona za mną przyszła, ja nie wiem, po co to robiła, na pewno byłoby łatwiej, gdyby sama powiedziała, co ją sprowadza, ale jak widać, pani żandarm miała problemy z dochodzeniem do sedna.
- Informatorzy są guzik warci, gdy nie wiadomo, kogo trzeba znaleźć... Tamtej kobiety dalej nie macie i nie wiecie, kim była... Poza tym jakoś przez 24 lata nie wiedzieliście, że jestem medium. Także nie przeceniaj tego swojego wywiadu środowiskowego i kretów... Łatwo jest grozić komuś, kogo już prześwietliliście, na wasze nieszczęście nie mam zbyt dużo krewnych czy znajomych, którymi możecie mnie szantażować. - Czy ona myślała, że ja nie wiem, jak działa zbieranie informacji? Może nie byłem policjantem i nigdy nie aspirowałem do takiej funkcji, to jednak nie byłem zamknięty na seriale i filmy kryminalne, które swoją drogą bardzo przypadły mi do gustu. Kret nie wie, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami albo w czyjeś głowie. Gdyby nie ten incydent dalej mógłbym błogo udawać, że jestem zwykłym szarakiem, ale jak już raz trafisz na świecznik to ciężko z niego zejść.
- Dzięki, ale mleko to już się rozlało... Jak widać, sam muszę je wytrzeć, żeby mieć spokój. Obym tylko znowu gdzieś nie zbłądził, bo wtedy to już nie będzie przypadek.... Nie neguje wasze użyteczności, ale mi wasza obrona przed duchami nie jest potrzebna, najwyżej zacznę rzucać soją albo jakimś modlitwy... Myślę, że by się chętni nie znaleźli za żadne pieniądze, ale to tylko moje skromne zdanie. - Słowa o egzorcyzmach miały zabrzmieć żartobliwie, znałem podstawy, ale nie praktykowałem zbyt często.
@Kitamuro Eri