Znajdująca się na ostatnim piętrze, właśnie trzydziestym siódmym, jednego z wieżowców w samym sercu miasta, restauracja jest silnie stylizowana na styl europejski i właśnie takie dania są tutaj podawane. W zależności od miesiąca, lokal może pochwalić się różnorodną i zagraniczną ofertą od kuchni śródziemnomorskich po francuskie. Wielokrotnie zapraszani do Japonii mistrzowie świata w swoim fachu, serwują w tym miejscu dania najwyższej klasy.
Restauracja wymaga rezerwacji z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, a nawet kiedy już uda zdobyć się miejsce, ceny niejednego przeciętnego mieszkańca Fukkatsu mogłyby przyprawić o silne migreny i utratę całego apetytu. A jednak miejsce zdaje się cieszyć popularnością wśród wysoko postawionej kadry profesorskiej, lekarzy, prawników czy wojskowych, którzy mieszkają w samym Fukkatsu bądź i jego okolicach, a którzy zarabiają wystarczająco dużo, aby cieszyć się elegancką atmosferą restauracji.
Nagle jednak odgłos stawianych kroków wyrwał ją z drobnego transu, zmuszając do zmiażdżenia tlącej się końcówki o specjalnie przygotowaną w koszu obok sekcję na niedopałki.
– Pewnie masz rację, ale ciężko wyplenić rodzinne nawyki – odparła, wykrzywiając usta w delikatny uśmiech. Nie był pierwszą osobą która wytykała jej nadmierne palenie i nie był prawdopodobnie ostatnią osobą która to zrobi. Nawyk jednak jak to nawyk nie był tak łatwy do rzucenia a i sama Hecate nie była zbyt przekonana co do przedstawionych argumentów.
– A wiec uważasz, że jestem ładna? – zaśmiała się krótko, podnosząc niespiesznie z ławeczki. Podchodząc na krok bliżej Enmy wyciągnęła dłonie w górę, łapiąc między palce kołnierz jego koszulki i poprawiając jego ułożenie. – Rzadko słyszę takie komplementy, a temu dzisiejszemu wagi nadaje to, że słyszę go od przyjaciela. To bardzo miłe – Opuszki zsunęły się z barków sunąc w tył, pozwalając szczupłym ramionom opleść sylwetkę chłopaka; rozgrzane czoło Black wylądowało w zgięciu szyi Seiwy, a miarowy oddech padł na odsłonięty skrawek skóry. – Dobrze cię widzieć, Enma.
Odsunęła się zaraz, gdy zadał kolejne pytanie. Wzrok opadł wówczas w dół, oceniając outfit który na dziś wybrała. Sukienka była raczej z cienkiego materiału, dość zwiewna. Okłamana przez prognozę pogody nie sądziła, że wiatr zacznie podgryzać odsłonięte ramiona i uda. Może rzeczywiście czekało ją zmarznięcie? Z drugiej strony nie planowali przecież spędzać wieczoru na zewnątrz. I gdy już miała otworzyć usta i zaprzeczyć, poprzedzając wypowiedź pokręceniem głowy, ciepły materiał opadł na plecy, rysując wyraz zaskoczenia na urodziwym licu Black. Skrawek ciemnego materiału wylądował zaraz między opuszkami; potarła rąbek bluzy w palcach, nie będąc w stanie powstrzymać rozczulonego uśmiechu, jaki cisnął jej się na usta.
– Ostatnio chodzi za mną włoska kuchnia, co ty na to? Zabiłabym za dobre ravioli – Krótkie parsknięcie śmiechem zwieńczyło wypowiedź dziewczyny. Z zaciekawieniem natomiast obserwowała jak rozszyfrowywał wydrukowany na bileciku tytuł filmu. Niebezpieczny błysk znalazł wygodne miejsce w kąciku kolorowych ślepi Black, wszak swój plan uknuła już dużo wcześniej, jeszcze gdy umawiali się na to spotkanie.
– Żadne romansidło, wiesz, że za nimi nie przepadam. Niech to będzie niespodzianka – Puściła mu oczko, wyciągając przechwycony przed chwilą bilet spomiędzy palców i chowając go wraz z drugim egzemplarzem w kieszeń podarowanej bluzy. Zaraz złapała Seiwę pod rękę.
– Prowadź – zachęciła. – Swoją drogą, chciałam się z tobą skonsultować w pewnej kwestii. Słyszałeś o klątwie ciążącej na Kinigami?
@Seiwa-Genji Enma
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.
Kawałki popularnego, włoskiego fast fooda znikały z jego talerza dość szybko. I raczej nie była to kwestia głodu, bo kto jak kto, ale Enma prawie zawsze miał pod ręką jakąś przekąskę. Nawet jeżeli był to z pozoru głupi lizak. Ale zdając sobie sprawę jak dawno temu sięgał po pizzę, nie mógł się oprzeć wrażeniu, że dzisiejszego wieczoru smakuje mu wyjątkowo dobrze.
- Hm? - uniósł głowę znad talerza, kiedy padło pytanie w kwestii Kinigami. Nie odpowiedział jej od razu. Myślami sięgnął w najgłębsze odmęty pamięci, próbując wygrzebać informacje, które tam upchał, a które zdawały mu się na tyle mało istotne, że wolał o nim zapomnieć. Przełknął spory fragment jedzenia, który zapił dwoma łykami zimnej, gazującej coli, wreszcie odpowiadając na zadane pytanie.
- Mniej więcej. Coś mi się tam obiło o uszy. Szczegółów nie znam, bo też zbytnio mnie to nie interesowało. - wzruszył lekko ramionami, biorąc w palce kolejny kawałek jedzenia. - Wiem tylko, że wpływa to jakoś na ludzi? - złote tęczówki objęły krótkim spojrzeniem jasną twarz kobiety.
- Brzmi jak robota jakiegoś yokai, chociaż z drugiej strony gdyby tak było, to najpewniej Tsunami już dawno zainteresowałoby się tym miejscem i zamknęło je dla zwykłych mieszkańców miasta. Dlatego stawiam na jakiś przedmiot. Wiadomo, to też nie jest jakaś tam reguła, ale zazwyczaj jest tak, że coś albo ktoś, może pies, dzieciak albo jakiś spacerowicz, przypadkiem natrafiają w miejsce, gdzie nie powinni. I odkopują ukryty przedmiot, który jest zaznaczony klątwą. Zrywają, zmazują, niszcząc barierę i gotowe. Klątwa rozlewa się po okolicy. - ugryzł pizzę, machinalnie drapiąc się palcem drugiej dłoni po policzku w zamyśleniu. Ciężko było cokolwiek powiedzieć nie mając jako takich konkretów. Nikt też nie zgłosił się bezpośrednio ani do niego, ani do jego rodziny o pomoc. Zazwyczaj ludzie proszą o rytuały oczyszczenia albo o chroniące amulety. Ponadto rzekoma klątwa Kinigami nie miała też bezpośrednio wpływu na nich, dlatego też nikt z jego grona nie był jakoś szczególny zainteresowany tą sprawą.
- Ale to tylko moje domysły. Równie dobrze mogę się mylić, i pewnie tak jest. A co? Wiesz coś więcej?
@Hecate Shirshu Black
Rzut na egzorcyzmy: 22 + 45 = 67, sukces
Podniosła spojrzenie znad talerza dopiero gdy Enma wyraził swoją opinię na temat klątwy. Wysłuchała go w spokoju, co jakiś czas racząc usta kolejną porcją niespiesznie znikającego z talerza dania. Zawsze lubiła posłuchać jego fachowej opinii, w końcu znał się na tym wszystkim znacznie lepiej niż ona, co do tego nie było żadnych wątpliwości. W końcu podczas gdy ona ganiała Wendigo po okolicznych lasach Salem i szukała wszystkich innych stworzeń Amerykańskiego folkloru, on studiował stwory wyjęte z Japonii. Z drugiej strony o czymkolwiek by nie opowiadał, zawsze miło się go słuchało; miał kojący ton głosu który sprawiał, że mięśnie Black mimowolnie się rozluźniały.
– W wielkim skrócie las nie pozwala na swobodę. Gdy już się do niego wejdzie, z każdym kolejnym krokiem coraz ciężej się poruszać, całkiem jakbyś stąpał po rozlanym cemencie, który zastyga gdy próbujesz przez niego przebrnąć – odłożyła srebrne sztućce na bok talerza. Po wsparciu łokcia na blacie stołu ułożyła policzek na otwartej dłoni; odnajdując najwygodniejszą dla karku pozycję spojrzała ponownie na ciemnowłosego chłopaka. Parsknęła zaraz cichym śmiechem, przymykając w moment później oczy.
– Z tego co zdążyłam zasłyszeć będąc w mieście ludzie obwiniają o to mnie, ale takie rzeczy dawno przestały mnie zaskakiwać, więc to akurat nieistotne. Poszłam któregoś dnia sprawdzić w czym rzecz. Spotkałam wpierw zmiennokształtną. Z jej słów wyniknęło, że las i jego mieszkańcy toczą wojnę o przetrwanie. Plądrowane przez ludzi Kinigami postanowiło się w końcu bronić przed wycinką drzew, niszczeniem domów zwierząt, masakrowaniem różnorodnej roślinności... Nie byłam tam sama i to co działo się później nie jest aż tak istotne. Niemniej padła obietnica nadania Kinigami miana rezerwatu by przestał być niszczony, jeśli się uda, klątwa zniknie.
Nie skończyła swojej opowieści, widać to było po oczach, które po chwili wychynęły zza rozchylonych powiek.
– Dostałam propozycję zaangażowania się w sprawę lasu – dodała po chwili. – I zgodziłam się. Chciałam więc spytać czy nie masz dla mnie jakiejś rady jako mój przyjaciel i doświadczony senkesha.
@Seiwa-Genji Enma
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.
Jednak tym razem było inaczej. Poproszono go o zdanie, co niewątpliwie połechtało ego chłopaka, choć twarz nadal pozostawała ułożona w naturalnym grymasie. Enma raczej nie obnosił się ze swoją wiedzą, jeżeli sytuacja tego nie wymagała, ale też nie krył się z faktem, że miał dostęp do źródeł, o których przeciętny senkensha mógłby tylko pomarzyć. Należał do Minamoto mimo wszystko. Jego przeznaczeniem było dbanie o balans pomiędzy światem żywych, a duchów. Ścieżka, którą miał podążać została mu z góry narzucona, i wszelakie skróty nie wchodziły w grę. Miał obowiązki, które niczym stalowe kajdany otulały swą ciężkością drobne nadgarstki, i powoli acz sukcesywnie ciągnęły go w dół.
- Wiesz... - zaczął niespiesznie, sięgając po szklankę z colą, w połowie opróżnioną - Podjęłaś już decyzję. Jeżeli chcesz walczyć o las, zrób to. Ale radzę się pospieszyć. - przerwał, zdawać się mogło w kluczowym momencie, aby zmoczyć gardło płynnym, niezdrowym cukrem.
- Takie rzeczy nie przejdą cicho w Fukkatsu. Nie zapominaj, że mamy tutaj Tsunami, a i Minamoto może zacząć się tym interesować. Klątwy od zawsze stanowią realne zagrożenie dla otoczenia i ludzi. I bez względy na okoliczności - zawsze powinny zostać zdjęte. - chciał dodać coś więcej, ale miał wrażenie, że Hecate nie byłaby zadowolona z jego sugestii, dlatego też ostatecznie przełknął ją, na zawsze pozostawiając w odmętach swojego umysłu.
- Z drugiej strony... jak to widzisz? Nadanie Kinigami rezerwatu nie będzie proste. I mówię tu już od strony prawnej. Wpierw musicie przekonać zarząd miasta do tego, a potem oni muszą skierować sprawę do rządu państwa. Nie możecie jako powód podać klątwy, musicie znaleźć bardziej, hm, ludzki czynnik, rozumiesz? Nawet jeżeli chciałbym ci pomóc jako Minamoto, nie mamy aż takiej władzy w mieście. Jesteśmy jak kropla w morzu, a już tym bardziej na szczeblu państwowym. Nawet jeżeli cesarz wywodzi się z mojej rodziny. Jak dla mnie zdecydowanie prościej byłoby odprawić rytuał oczyszczenia i zapieczętowania źródła klątwy.
@Hecate Shirshu Black
Westchnęła zaraz słysząc pierwsze słowa wypowiadanie przez chłopaka.
– Tak właśnie myślałam – Krótka przerwa na wzięcie łyka kawy. – O sprawie już teraz nie jest cicho, a z każdym kolejnym dniem dobiega do kolejnych uszu. To kwestia czasu, aż będą o niej mówili wszyscy, a wolę uniknąć scenariusza w którym pod granicami Kinigami wybucha wojna. A wybuchnie na pewno, bo nie wątpię w zapał ludzi, gdy przychodzi im do pozbycia się czegoś niewygodnego. Wiem również, że duchy z lasu nie odpuszczą dopóki nie osiągną celu lub nie sprowadzą zemsty na tych, którzy staną im na drodze – Zastukała palcami w blat stołu, wyraźnie zastanawiając się nad całą to sprawą. Filiżanka wylądowała zaraz odstawiona na talerzyk, gdy Black zakładała jedną nogę na drugą, zaraz splatając dłonie na częściowo skrytym pod materiałem sukienki udzie. Z delikatnie przechyloną na bok głowa przyglądała się Enmie w zainteresowaniu słuchając tego, co mówił. I mimo iż miał rację, to oboje doskonale wiedzieli, że były kwestie, w którym nie potrafili się zgodzić za żadne skarby.
– Kwestią prawną zajmuje się pan Nakashima, który również był w lesie tego dnia. To on wyszedł do mnie z pytaniem o klątwę i prośba o pomoc w sprawie. Natrafiliśmy na Byakko i to właśnie on złożył jej propozycję nadania Kinigami miana rezerwatu. Nie dzielił się ze mną jeszcze żadnymi szczegółami, ale podejrzewam, że i mój głos w sprawie nie będzie miał zbyt wielkiego znaczenia. Mogę oczywiście poświadczyć jako mieszkanka tamtych terenów, że na obszarze nie tylko bagiennym ale i całego lasu znajdują się gatunki roślin wymagające ochrony przed ingerencją człowieka, nie jestem tylko pewna czy będzie to wystarczający argument. Oczywiście spróbuję niezależnie od tego, już zaznaczyłam, że zamierzam walczyć o to miejsce.
Skrawek rękawa bluzy, która zarzucił na nią Enma wylądował między palcami. Black roztarła materiał w opuszkach, próbując przypomnieć sobie jeszcze jakieś szczegóły, którymi mogłaby się podzielić z drugim, bardziej doświadczonym medium. Niestety jedyne o czym sobie przypomniała to potrzeba wypalenia kolejnego papierosa. Może właśnie dlatego przemknęła dłonią twarz z kolejnym westchnieniem rozpychającym wargi.
– Chciała żebym pojawiła przy jednej ze świątyń jeśli podejmę decyzję o zaangażowaniu się w sprawę – mruknęła w końcu. – Nie wiem jeszcze o co dokładnie może chodzić, ale chciałabym wiedzieć czy masz jakiś pomysł na co lub kogo mogę tam trafić. Wolałabym nie iść tam z pustką w głowie – Podniosła się w końcu z miejsca, kontrolnie zerkając na godzinę w telefonie. Mieli jeszcze trochę czasu do filmu, idealnie, by dokończyć rozmowę podczas spokojnego spaceru pod kino. Obchodząc stolik wyciągnęła do Enmy rękę.
@Seiwa-Genji Enma
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.
- Nie można zapomnieć o tym, kto stoi po przeciwnej stronie, Hecate. Szef Tsunami ma wieloletnie doświadczenie w walce z yokai i yurei. Mówi się, że jest najlepszy ze wszystkich, którzy do tej pory obejmowali to stanowisko. Do tego jest mój dziadek, który jako jedyny człowiek ma prawo brać udział w corocznej paradzie Nurarihyona. Dlatego też żadne szantaże nie powinny mieć miejsca. - westchnął ciężko, wsuwając palce w ciemne kosmyki, pozwalając myślom płynąć własnym torem, doskonale zdając sobie sprawę z metod, jakimi posługiwało się Tsunami oraz Minamoto. Choć z pozoru były różne, to wynik niemal identyczny.
Zarówno obecność pierwszej, jak i drugiej mogło stanowić poważny problem i utrudnienie w planach Hecate.
Obie grupy działały i pilnowały porządku na swoich własnych terenach, starając się nie wchodzić sobie w drogę. Wychodzono bowiem z założenie, że każdy powinien interesować się swoimi problemami, i reagować na cudze tylko i wyłącznie w przypadku poważnego zagrożenia dla całego miasta. Ale w przeszłości zdarzały się incydenty, kiedy Tsunami i Minamoto łączyli siły, by stawić czoła wspólnemu przeciwnikowi. A wtedy żadne yokai nie miało szans w bezpośrednim starciu z nimi. Enma miał nadzieję, że jego towarzyszka zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i chaosu, w którego środku znalazła się jej osoba. Domyślał się, że kieruje się przekonaniami i sercem, ale czasami uczucia i empatia były wrogami logiki i zdrowego rozsądku. A teraz, jak nigdy, naprawdę chciał się mylić.
- Nie wiem. - pokręcił głową, przyznając się do niewiedzy, kiedy dziewczyna zapytała go o rodzaj yokai. - Za mało szczegółów. Niektóre yokai z pozoru są bardzo podobne do siebie, na tyle, że niejednokrotnie ludzie mylą je ze sobą, choć w rzeczywistości działają zupełnie inaczej. Zauważ, że w wielu książkach dostępnych dla innych, często nazwy są nieadekwatne do prawdy. Musiałabyś mi powiedzieć więcej o niej. Wiesz coś jeszcze? Zresztą... Zaoferowałbym ci moje towarzystwo, chociaż nie sądzę, aby był to dobry pomysł. Ciężko powiedzieć jak ów yokai zachowałoby się w stosunku do mojej obecności. - dodał cicho. Nie chciał zostawiać jej samej w towarzystwie yokai, o którym nic nie wiedział, ale wiele bytów potrafiło wyczuć jego pochodzenie, co niejednokrotnie stanowiło dla Enmy spory problem, zwłaszcza w chwilach, kiedy próbował załatwić sprawę na spokojnie, bez użycia siły i egzorcyzmów. Ewentualnie kiedy działał incognito lub z ukrycia.
- Ale będę pod telefonem. Ewentualnie będę kręcił się w okolicach lasu i wkroczę do środka w momencie, kiedy znajdziesz się w niebezpieczeństwie. Przybiegnę ci pomóc, Hecate. Nie chcę zostawić cię samej z tym wszystkim, dobrze? - dodał po krótszej chwili zastanowienia, jednocześnie pozwalając sobie na ledwo widoczny uśmiech. Spojrzał na wyciągniętą w jego stronę dłoń, i ciężko westchnął. Podniósł się z krzesła bez jej pomocy, przenosząc wzrok na jej twarz i sięgnął dłonią do jej głowy. Ręka opadła lekko na rude kosmyki, by poczochrać ją w niemal czułym geście.
- Nie traktuj mnie tak, jakbym był dzieckiem, Shirshu. - prychnął z zadziornym uśmiechem, zabierając wreszcie dłoń i wsunął ją do kieszeni spodni. - Panie przodem.
@Hecate Shirshu Black
Hecate Black ubóstwia ten post.
Nie zgadzała się z nim, a w każdym razie nie w stu procentach; wiele z tego co mówił miało w sobie wiele prawdy i było fundamentowane nie bez powodu. Wiedziała jednak jaką mocą władają duchy, szczególnie te nastawione na zemstę. Była więc pewna, że bez walki na pewno by się nie obeszło, a straty w ludziach mogłyby być większe, niż cała wojna tego warta. Skoro już mieli okazję do pokojowego rozwiązania sporu, to zamierzała dokonać wszelkich starań, by tak właśnie cały ten spór zakończyć.
Wysłuchała go jednak od początku do końca, chłonąc każdy z argumentów który jej serwował. Nie wyglądała przy tym na złą, w zasadzie to twarz dziewczyny przedstawiała jedynie zadumanie. Widać było, że rozważała wszelkie możliwe scenariusze, w tym również te, które żadną miarą nie szły po jej myśli. Wzrok gdzieś w trakcie rozmowy utkwiła w blacie stołu, nie doszukując się w aksamitnym okryciu niczego szczególnego, ot potrzebowała zaczepienia, przy którym refleksje mogły pognać we własnym kierunku. Niezależnie od tego, czy Enma próbował ją zniechęcić (w co szczerze wątpiła, w końcu ją znał i wiedział, że Hecate nie odpuszczała, gdy już znalazła cel) czy ochronić, decyzje podjęła już dawno temu i na żadną zmianę się nie zapowiadało.
— Sama chciałaby posiadać więcej szczegółów — zaśmiała się w końcu, kiwając głową na boki. — Towarzyszyły jej lisy. Nie odstępowały jej na krok, całkiem jak dwójka bodyguardów. Miały też liczne ogony, ale nie było sposobności, by określić dokładną ilość. Nie jestem pewna, czy ta informacja cokolwiek zmienia. Byłam zbyt zajęta słuchaniem o możliwości wkroczenia do świata zmarłych, by doszukiwać się innych drobnostek — przyznała z przekornym uśmiechem. Wszystko co działo się wtedy w lesie było bardzo szybkie i bardzo gwałtowne. Żałowała, że nie poświęciła tamtego dnia więcej uwagi otoczeniu, lecz ciąg niefortunnych wydarzeń skutecznie utrudniał skupienie.
Doceniała chęć pomocy, niemniej tak samo jak on uważała dodatkowe towarzystwo za zły pomysł. Już ostatnim razem nie wyszło z tego nic dobrego, została wszak posądzona o zdradę, a znając nieufną naturę duchów wolała oszczędzić sobie kolejnych przeszkód na już i tak usłanej wielkimi głazami drodze.
— Obawiam się, że tam gdzie trafię nie będzie zasięgu, żebym mogła wysłać ci nawet głupiego smsa. Ale dziękuję, to wiele dla mnie znaczy. Po wszystkim na pewno będziesz pierwszym, który wszystkiego się dowie. Od razu po załatwieniu sprawy przyjdę ci pod dom, więc czekaj z kubkiem kawy — Łagodny uśmiech naznaczył lico Black, gdy ręka Seiwy zmierzwiła rude kosmyki. Nigdy nie mówiła tego na głos, ale bardzo lubiła podobne gesty, nic więc dziwnego, że wargi samoistnie układał się w zadowolony wyraz. Zamiast jednak iść naprzód, tak jak polecił, złapała go pod ramię, zrównując się z nim krokiem.
— Nie traktuję. Po prostu chciałam potrzymać cię za rękę — Wypowiedź zwieńczyło porozumiewawcze oczko posłane w kierunku chłopaka podczas przekraczania progu restauracji. Przez moment rozważała zapalenie kolejnego papierosa ale ostatecznie zrezygnowała, nie chcąc dawać Enmie więcej powodów do zmartwień, wszak prawdą było, że ostatnimi czasy paliła więcej niż zwykle.
— Mogliśmy zabrać koc. Zarezerwowałam nam kanapę na samym końcu kina, a słyszałam, że akurat do tę tematykę filmów na dużym ekranie ogląda się najlepiej właśnie pod kocem — rzuciła nagle, niby to przypadkiem nawiązując do pozycji, jaką dla nich wybrała, a jednocześnie nie zdradzając zbyt wielu szczegółów na jej temat. Zamierzała trzymać gatunek jako tajemnicę do ostatniej chwili.
Na zewnątrz rzeczywiście robiło się coraz chłodniej. Black nie wyglądała jednak na szczególnie wzruszoną, głównie dzięki utrzymującej ciepło bluzie, której nie ściągnęła ani na moment. Ukradkiem tylko zerknęła na Enmę chcąc skontrolować, czy sam nie cierpiał teraz przez ten drobny ubytek w ubiorze.
@Seiwa-Genji Enma
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.
- Lisy od razu kojarzą się z Kitsune, ale nie sądzę, abyś miała do czynienia właśnie z tym yokai. Tak naprawdę istnieje cała gama przeróżnych yokai, które są pochodnymi lisów. Nogitsune, są z rodziny Kitsune. Ale jest też Kiko, święty duch, Tenko, niebiański lis, Chiko, Zenko. Albo nawet Kuko. - pokręcił głową w zamyśleniu, próbując odnaleźć w pamięci fragment wiedzy, który najlepiej odpowiadałby opisowi podanemu przez Hecate.
Za mało. Informacji było wciąż za mało.
- Najlepiej będzie, jak przed spotkaniem poczytasz o nich wszystkich i przygotujesz się pod wszystkie warianty. Nie widzę innej możliwości. Zaopatrz się też w omamori i ofudy. Tak na wszelki wypadek. Jeżeli chcesz, pomogę ci w ich organizacji, chociaż może to trochę potrwać. - ponownie zamilkł, rozważając wszystkie możliwości, jakie mogli mieć. Jakie ona mogła mieć.
Kroczył tuż obok niej, ramię w ramię. I choć dziewczyna górowała nad nim, były to wręcz znikome centymetry, a różnica między nimi wyraźnie zmalała na przestrzeni lat. Enma porzucił nadzieję, że kiedykolwiek uda mu się podrosnąć kilka centymetrów więcej, a w przypadku Hecate tłumaczył sobie różnicą w genach.
- Nie masz wyboru. Musisz mnie poinformować od razu, jak tylko opuścisz las, Shirshu. - zdawało się, że żartował, ale ton pozostawał poważny i upewniający, że akurat w tej kwestii nie było mu do śmiechu. Zależało mu na jej bezpieczeństwie. I na niej samej.
W oddali majaczył budynek kina, gdy otuliła ich na moment cisza. Nocne powietrze było szorstkie i chłodne, i choć Enma nie tolerował zimna, to starał się za wszelką cenę nie pokazywać przed kobietą swoich słabości. Nie było opcji, aby przyjął na powrót bluzę, skoro już się zaoferował. O tej porze miasto zdawało się żyć na nowo. Mnóstwo ludzi, głównie młodzieży, wybierała się na zabawy czy towarzyskie spotkania, jakby świat miał skończyć się nazajutrz.
Kiedyś usłyszał pytanie: Co byś zrobił, gdyby jutro miał nastąpić koniec świata?
Wielokrotnie wracał myślami do tego. Chciałby spędzić ostatnie chwile w otoczeniu najbliższych? Rodziny?
Nie.
Zdecydowanie wolałby spędzić ten czas w samotności. Gdzieś daleko, w lesie albo w górach. Skryty na krańcu świata. Bo swój prywatny koniec świata Enma przeżywał każdej nocy, kiedy kładł się do łóżka i zamykał powieki, a lepkie palce koszmarów oplatały jego umysł.
- Koców? Kanapę? Na bogów, Shirshu, na co ty mnie zabierasz, że najlepiej oglądać to... pod kocami? - jęknął, mając coraz bardziej złe przeczucia czy aby na pewno dobrze postąpił zawierzając jej w doborze filmu.
@Hecate Shirshu Black
Hecate Black ubóstwia ten post.
Gdy w końcu znaleźli się tuż przy wejściu do kina, nareszcie wyciągnęła dwa papierowe bilety z kieszonki w sukience, niespiesznie podsuwając je w ręce Enmy.
— Cóż, spotkałam się z dużą ilością osób która twierdziła, że Japonia ma jedne z lepszych horrorów — zaczęła, bardzo subtelnie wzmacniając uścisk na przedramieniu chłopaka na wypadek gdyby nagle postanowił zmienić zdanie i rzucić w eter, że kurde, zostawił czajnik n gazie, nie wyprowadził dziś kota na spacer, zapomniał wytrzepać dywany. — Chciałam więc osobiście sprawdzić czy mieli rację, chodźmy.
@Seiwa-Genji Enma
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.
- Kurwa. Nie wrócę tam - trzask drzwi zabolał, ale Shogo nie skomentował gwałtownego wejścia swojego klienta nawet słowem. Miał zaczekać dokładnie piętnaście minut, nim chłopak, zdecydowanie z bogatego domu, wrócił pod wejście do restauracji, w której - jak zdążył usłyszeć, miał ustawioną przez rodziców - randkę w ciemno. Yurei nawet nie próbował zgadywać, kim byli organizatorzy, skoro trzymali się dawnych, konserwatywnych pomysłów na planowanie małżeństw - Odwieźć gdzieś? - zapytał uprzejmie, z wypracowanym dystansem spoglądając na zaczerwienioną od emocji twarz chłopaka, bo - wciąż musiał byc bardzo młody - przecież wszyscy by mnie wyśmiali, jakby się dowiedzieli, że umawiam się z inwalidką - kontynuował, zupełnie niezrażony pytaniem kierowcy, anim zapewne samą jego obecnością. I dopiero moment, w którym ciemne, rozbiegane ślepia młodego arystokraty, zetknęły się ze wzrokiem Shogo, umilkł mrugając spiesznie, jakby dostał olśnienia - TY - wyciągnął rękę, wskazując pierś yurei - TY idź za mnie. Posiedzisz pół godziny i się zmyjesz, a ja będę miał z głowy - wyciągnięty palec, w przepełnionym pychą entuzjazmie, spróbował dźgnąć cel, ale były wojskowy, wolno zbił nadgarstkiem sięgająca ku niemu natarczywość. Na wargi wspiął się uśmiech, któremu brakowało wesołości - Jestem kierowcą, od czasu do czasu ochraniarzem. Nie swatką, czy wynajętym bawidamkiem - rzeczowość, wyjęta z lakonicznych meldunków, które odstawiało się nadgorliwym wizytatorom. Męczyła go obecność gówniarza, który powoli, działał mu na nerwy - Weź, nie zawali ci się świat. A mi tak. W dodatku na zdjęciu wyglądała naprawdę ładnie - pod nos niemal podsunął mu rozświetlony ekran telefonu - I ZAPŁĄCĘ - wzrok zawieszony na wyświetlaczu pozostał nieruchomy, bo zdecydowanie znajoma, jasnowłosa postać ze zdjęcia pociągnęła za sobą szereg kilku wspomnień, wahających się sinusoidą wrażeń. Westchnął, marszcząc czarne brwi i szczerząc się - tym razem w całkowitym, wilczym rozbawieniu - Zapłać, ale za taksówkę, w drodze powrotnej. Wysiadaj - wskazał drzwi od strony pasażera - dla ciebie kurs skończony.
Zobaczył ją od razu. Czekała zapewne od kilkunastu minut na kogoś, kto zwiał na widok... kół. Była w tym jakaś przewrotna ironia - na wielu poziomach. W końcu - lubił koła, co prawda cztery, ale idea wciąż wydawał mu się kusząca. W pokrętny sposób, bawiła go nieoczekiwaność losu, i rezolutność kart, jakie przeciw nim i dla nich rzucał oraz ze sobą stykał. Nie miał nawet pojęcia, co finalnie skłoniło go, by pojawił się w miejsce niedoszłego, randkowego partnera. I czy przypadkiem Panienka - jak zdążył określić w myślach, przy pierwszy spotkaniu, nie ciśnie mu w twarz filiżanką z gorącą herbatą. Odwrotnie jednak do pozostawionego sobie samemu chłopaka, nie widział ujmy w spotykaniu się z kimś pokroju jasnowłosej. Niepełnosprawności, brzydził się tylko w postaci tej nagminnej dla społeczeństwa - mieszanej w brzydkiej trójcy - głupoty, ignorancji i pychy.
Kelner wskazał miejsce, które zajął w ciszy, nie dając czasu, by przypadkiem - to sama Yue zdecydowała się zwiać na jego widok - Dziś to ja będę Twoją randką randką w ciemno - powitał ją z nonszalancją, obdarzając ją i uśmiechem i mimowolnie szelmowskim błyskiem, jarzących się jadeitów - Niestety żadne inne opcje, nie były warte Twojej uwagi - dodał poważniej, zsuwając płaszcz z ramion, który odwiesił na znajdujący się obok wieszak - Czego się napijesz? Może coś polecasz - kontynuował swobodnie, absolutnie niewzruszony ewentualnym sprzeciwem dziewczęcia - Musisz ze mną wytrzymać, co najmniej pół godziny - odezwał się ciszej, konspiracyjnie pochylając nad stolikiem, jeszcze zanim obsługa zdecydowała się podsunąć im karty z menu i cokolwiek polecić.
| Ubiór w czerni - półgolf, spodnie, wojskowe buty, płaszcz, włosy spięte, jak na avku.
@Chishiya Yue
but you do decide who owns who.
Chishiya Yue and Itou Alaesha szaleją za tym postem.