Nieopodal skraju lasu można się natknąć na drewnianą konstrukcję wybudowaną w tradycyjnym, japońskim stylu. Według legendy stoi na tych terenach od okresu Heian, a swój perfekcyjny stan zawdzięcza opiece wszelkich kami, yūrei i yokai, które postanowią wypocząć w naturalnych, gorących wodach, nawet jeśli tymczasowo będą zmuszone zakopać topór wojenny z nieprzyjaciółmi tak długo jak tu przebywają. Albowiem zniszczenie budynku, tak jak i większe zakłócanie spokoju, może ściągnąć gniew wszystkich obecnych tu chcących odpocząć duchowych istot. W środku poza samymi gorącymi źródłami znajduje się również sauna oraz pokój wypoczynkowy. Dzięki niektórym stałym, niematerialnym bywalcom, latarnie w tym miejscu zawsze płoną, pozwalając dostrzec onsen tym, którzy zagubią się w lesie, by mogli się schronić i wypocząć. W końcu wbrew pozorom ludzie również są tu mile widziani - jednak stale mają przeczucie, że każdy ich ruch jest bacznie obserwowany. Prawdziwy koszmar dla żywych zaczyna się dopiero w godzinę duchów, gdy w odbiciach wody i okien mogą dostrzec ledwo widoczne postaci dusz, demonów i bożków, a za parą wodną dostrzegać ich sylwetki. Wielu przez to uciekło z krzykiem stając się równocześnie pośmiewiskiem.
Black rozchyliła niespiesznie powieki, konfrontując wzrok dwubarwnych oczu z rozgorączkowanymi tęczówkami w kolorze błota. Bogowie świadkiem, że gdyby zamordowała go tu i teraz, to duchy lasu przypadkiem odwróciłyby wzrok akurat w tamtym momencie.
– Cóż za zbieg okoliczności – zaczęła niespodziewanie spokojnym tonem, pozwalając mięśniom na delikatne uniesienie kącików ust w subtelnym uśmiechu. – Tak się składa, że akurat jestem w potrzebie – krótki pomruk mógł brzmieć w głowie obcego mężczyzny niemal jak syrenia pieśń wabiąca marynarzu ku pewnej śmierci. Wiedźma uniosła jedną z dłoni, zaraz zaciskając palce na jasnych kosmykach chwilowego rozmówcy. – Nic nie sprawdza się w rytuałach tak dobrze jak świeże kości.
Echo jej słów odbiło się od ścian pomieszczenia wraz z odgłosem powietrza wyciskanego z płuc siłą zaskoczenia; do rozmowy dołączył się trzeci, dość znajomy głos.
– Albo kilka świeżo wybitych zębów – dodała po chwili, patrząc jak mężczyzna ląduje na ziemi. Rozpłaszczony na betonie nie wydawał się już taki skory do zaczepek. – Ale to też się nada – Cwany uśmiech ani na moment nie znikał z oblicza Black, gdy ta podnosiła kilka jasnych kosmyków do poziomu oczu; blond pasmo zostało jej między palcami w momencie, w którym spotkany niegdyś czarujący yurei przedstawił nachalnemu panu podłogę. Cóż, nie mogła być bardziej zadowolona, wszak od dziecka lubiła robić przeklęte woreczki. Odkładając zdobycz gdzieś przy ciemnym ręczniku podniosła się z gracją w górę, zaplatając dłonie za plecami, gdy podchodziła do Shogo.
– Jakże się odwiedzę swojemu wybawcy?
Wspomnienie ręki jeszcze przed momentem trzymającej talię swędziało w ten najbardziej irytujący sposób, więc chciała czym prędzej wrócić do wody i pozbyć się niewidocznych śladów po tym insekcie, który akurat zbierał się z podłogi.
@Shogo Tomomi
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Trzymał na uwięzi szarpniecie w trzewiach, kuszące, by użył więcej siły, by skręcić kark, przebić się przez powieki palcami, wbić je głębiej. Amok walki zgasił jednak, tracąc zainteresowanie, gdy poczuł na wilgotniejącej skórze nieznajomego - strach. Nawet jeśli wściekłość rozlała się pierwsza, zapewne, oburzony słowami wiedźmy, Shogo nie widział w nim przeciwnika, z którym chciałby się mierzyć - Pożałujesz... - wysyczał, w ich stronę, nie wskazując jednak, kogo dokładnie miał na myśli. Zakaszlał odsuwając się w stronę wyjścia, zrywając się w końcu z miejsca, i chwytając dłonią miejsce przy skroni, gdzie jasność pasm znaczyła się kilkoma kroplami czerwieni, ale yurei nie patrzył na znikającą postać, mając do dyspozycji zdecydowanie przyjemniejszy widok do śledzenia.
- Cóż to za potrzeba? Robisz biżuterię z kości...albo zębów? - zapytał, jeszcze zanim rudowłosą zbliżyła się do niego, lokując jednak czujne spojrzenie na tych dwubarwnych, - Nie wyrywaj mi włosów - przelotnie uchwycił kosmyk leżący obok ręcznika i chociaż brakło uśmiechu na wargach, rozbawienie przemknęło iskrą przez ciemność zieleni tęczówek - i zamierzam skorzystać z tego basenu - dodał, wskazując uprzejmie, żeby poszła pierwsza. Wcale nie przez moment i wcale nie ukradkiem, pozwalając sobie na uwieszenie wzroku przez kształtność kobiecej sylwetki. Dopiero wtedy, bez skrępowania zsunął ręcznik z bioder, by przechodząc obok wiedźmy, usadowić się przy jednej z wibrujących ciepłem, granic źródła. Dokładnie tak, by mieć najlepszy widok na towarzyszkę.
@Hecate Shirshu Black
but you do decide who owns who.
– To tylko takie drobne hobby – przekrzywiła odrobinę głowę, przyglądając mu się z figlarnym błyskiem w oku. – Tam skąd pochodzę takie rzeczy mają znacznie więcej zastosowań niż myślisz – Niespiesznie zgarnęła wszystkie zbłąkane kosmyki czerwonych włosów, by zaraz rozczesać je palcami, tym samym doprowadzając do porządku; zebrane pasma przełożyła przez prawe ramię, pozwalając im tam luźno leżeć.
– Dopóki nie zajdziesz mi za skórę, to niczego ci nie wyrwę – Uśmiechnęła się szeroko, idąc naprzód, gdy ją przepuścił. Niby to przypadkiem wsunęła palec pod jeden z pasków stroju kąpielowego, poprawiając jego ułożenie na biodrze.
Bez większego pośpiechu weszła do ciepłej wody, póki ta nie sięgnęła wąskiej talii. Wówczas zatrzymała się niedaleko krawędzi, obserwując jak niespodziewany wybawca znajduje dla siebie miejsce. Odczekała aż usiądzie, by podejść bliżej i wesprzeć przedramiona na rozgrzanych kamieniach tuż obok niego.
– Co więc taki duch jak ty robi w takim opuszczonym miejscu jak to? – zagaiła po chwili, wspierając policzek na jednej z dłoni. Obróciwszy się delikatnie ku niemu spoglądała w blade lico z delikatnym zaciekawieniem. Woda już częściowo zmoczyła ciemnoczerwone włosy, coraz bardziej wsiąkając również w materiał stroju kąpielowego. – Oprócz ratowania dam w potrzebie, rzecz jasna.
@Shogo Tomomi
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Ejiri Carei ubóstwia ten post.
- Skąd wiesz, o jakich zastosowaniach myślę? - mówiąc to, niemal jak łowczy, rejestrował ruch dłoni i gest, który przesunął się przez pasmo płomieni, finalnie opartych luźno na ramieniu. Być może mógłby zignorować jego znaczenie, ale jeśli przypomniał sobie ich pierwsze spotkanie, powinien być gotowy, na równie ujmującą sugestywność. Jeśli chciała go sprowokować, robiło to zmyślnie, ale naturalnie, jakby kusicielstwo płynęło ogniem równie intensywnym, co płomień opadających grubymi splotami włosów. Znał tę grę. Lubił ją. I zdecydowanie, próbowała go wciągnąć w swoją. Niekoniecznie bez jego woli.
- No ładnie, podziękowanie oparta na warunkach? - pokręcił głową z cichym cmoknięciem teatralnej dezaprobaty, chociaż przekora bardziej go bawiła - To może być jednak kłopot - ruszył za kobietą, łapiąc i smukłość palców, na moment opartą przy biodrze. Przechodząc obok przechylił głowę, nachylając się odrobinę tylko po to by niemal konspiracyjnie dokończyć wypowiedziane zdanie - mam do tego tendencję - wyminął wiedźmę, w końcu pozwalając sobie na minimalne opuszczenie gardy. Gorąc wody rozlał się narastającym dreszczem, gdy zanurzał się głębiej. Usiadł finalnie na wolnym miejscu, pozostając w wodzie aż za pas. Rozłożył ręce na boki, dając mięśniom rozprostować się i ulżyć spięciu, które zapiekło nieznośnie, zbudzone drganiem wodnego ciepła.
Nie poruszył się, gdy rudowłosa znalazła się w pobliżu, nie odsunął nawet ramienia, gdy wsparła się na nagrzanym kamieniu obok. I gdyby poruszył ciałem, byłby w odległości, by przygarnąć ją bliżej. Nie zrobił tego, ale oblicze skierował wprost ku kobiecej twarzy - Duch? - uniósł brew - śmiałe przypuszczenie - kącik ust zakołysał się - na czym oparte? - odetchnął, ze śmiałym zainteresowaniem, krzyżując spojrzeniem z tym dwubarwnym. Bezczelnie czy nie, nie odwracał wzroku, bawiąc się niemal świadomością, że dla wielu było to zachowanie peszące. jego towarzyszka, zdawała się być równie uparta w podobnej tendencji.
- Być może opuszczone miejsca przyciągają damy w potrzebie i kłopoty. Z jednym i drugim lubię się mierzyć - dopiero wtedy urwał kontakt, by mimowolnie przetoczyć uwagą przez okolicę. Nie był u siebie. Miejsce było obce, chociaż pełne duchów i istot, które nie należały do świata ludzi. Wojskowa maniera, kazała mi mimo wszystko pozostawać czujnym. Człowiek w końcu, najbardziej był bezbronny, kiedy odpoczywał, jadł, lub spędzał czas z relacją.
@Hecate Shirshu Black
but you do decide who owns who.
Seiwa-Genji Enma and Hecate Black szaleją za tym postem.
Wsparta cały czas na rozgrzanym kamieniu nie ruszała się zbyt wiele, korzystając z ochłodzenia jakie oferowała woda w Onsenie oraz przyjemnie grzejącego skórę słońca. Nie było już tak niebotycznie duszno jak podczas drogi do źródeł, mogła się więc cieszyć nie tylko samym relaksem, ale i intrygującym towarzystwem.
– Wyglądasz na takiego – Krótki pomruk wybrzmiał z ust wiedźmy. Gdyby była choć trochę bliżej, mężczyzna zapewne mógłby odczuć oddech towarzyszący słowom na własnej, teraz już nieco zwilgotniałej od ciężkiego powietrza skórze. – Co lubi wpadać w kłopoty, niezależnie od tego, jakiej formy by nie przybrały – Wypowiedzi towarzyszyło nieskrywane rozbawienie, którego nawet nie próbowała ukrywać. Nawet nie próbowała kryć się z tym, że yurei był interesujący. Swoją śmiałością sporo odbiegał od tych, w których towarzystwie zwykła się obracać.
Pokryta tatuażami ręka wiedźmy uniosła się niespodziewanie ponad taflę wody; sunęła niespiesznie naprzód, aż między opuszki palców nie trafił kosmyk ciemnych włosów ducha.
– To nie przypuszczenie, mój drogi – Dopiero po dłuższej chwili uniosła wzrok, zaglądając wprost w lśniące kryształową zielenią tęczówki rozmówcy. – Gdy raz już przekroczysz granicę oddzielająca życie od śmierci zaczynasz dostrzegać znacznie więcej – Czarne pasmo wcale nie przypadkiem wyślizgnęło się z uchwytu; Black nie cofnęła ręki, zamiast tego bez cienia zawahania wplątując palce w zbłądzone pozostałości grzywki, by leniwym ruchem zaczesać je w tył. – Poza tym co byłaby ze mnie za wiedźma, gdybym nie wiedziała takich rzeczy? – Znów krótko się zaśmiała, najwyraźniej nie mając absolutnie nic przeciwko temu określeniu, którego brzmienie niezbyt szło w parze z pozytywną naturą.
Zabierając dłoń z włosów yurei niby to przypadkiem tknęła policzka kilkoma opuszkami; niczego nie powiedziała, zamiast słów kierując ku niemu uniesione figlarnie kąciki ust. Zaraz w wyraz twarzy wkradła się nuta rozbawionego powątpiewania, gdy na nowo wspierała własny policzek na dłoni.
– Opuszczone miejsca przyciągają szaleńców oraz ludzi rządnych adrenaliny, mam natomiast wątpliwości co do dam w potrzebie, ale jeśli jakąś znajdę, to z pewnością cię powiadomię – Oderwała się w końcu od swojego wygodnego miejsca, kierując ku głębszej części zbiornika. Podczas gwałtowniejszego ruchu woda wcale nie przypadkiem chlusnęła w pierś mężczyzny, zaś sama Black nie bez powodu obejrzała się wtedy przez ramię na czas krótszy niż ulotny moment.
@Shogo Tomomi
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Seiwa-Genji Enma and Ejiri Carei szaleją za tym postem.
- Wyglądam? I co o tym świadczy? - uniósł brwi, ale nie odwrócił twarzy, tym bardziej czując ciepło oddechu wystarczająco blisko, by skóra odebrała towarzyszący mu dreszcz - Może to stereotyp - dodał, przechylając ciało w stronę wiedźmy, mocniej wspierając ciężar na ramieniu, które niemal oplatało plecy kobiety. Nie śpieszył się - W gruncie rzeczy nie szukam kłopotów. Ale lubię, jak już spotykam - ton zmienił się na bardziej leniwy, chwytając drobiny rozbawienia, które oplotły się wokół wypowiedzi. Umilkł, bo w zasięgu spojrzenia pojawił się ruch. Zieleń tęczówek czujnie opadła na uniesioną dłoń, śledząc gest, który finalnie wsunął między opuszka wysunięte z wiązania, nici włosów. Nie poruszył się, chociaż wzrok, niemal ten wilczy, dziwnie błyszczący, co upatrzył sobie cel do polowania, osiadł na filigranowej dłoni - Druga strona śmierci, jest zazwyczaj... dość niematerialna, jeśli się nie mylę - zaczął, jak gdyby kobiece palce wcale nie przesunęły się po jego włosach - Potrzebujesz sprawdzić moją cielesność? - krzyżowanie spojrzeń przychodziło mu łatwo, przynajmniej z kimś, kto z taką śmiałością sięgał ku niemu. Naturalnym było, że większość japonek wykazywało się nieśmiałością - czy to kulturowo wymuszoną, czy powodowane brakiem doświadczenia. Gra z kimś, kto wyłamywał się ramom schematów, nadawała spotkaniu orzeźwiającej fali zainteresowania. Nie przeczył, że doza zawstydzenia, byłaby kuszącym dodatkiem, ale kobiece sztuczki - jeśli chciały -wciągały tak szeroką gamę zagrywek, ze nawet on, chociaż zdawał się mieć spore doświadczenie, łapał się na plecione misterną zmysłowością - pajęczyny.
Odchylił się, by uwolnić ramię spod własnego ciężaru wsparcia. Jego własna ręka podążyła w górę, by palce z namysłem wsunąć pod burzę rozsypanego ognia, którego końcówki owijały się wokół smukłego ciała wiedźmy. Ślad dotyku przesunął się wyraźnie od linii kręgosłupa, przeskakując między cienkimi paskami stroju, zatrzymując się finalnie u podstawy karku, niby wsparciu - Do której grupy ty należysz w takim razie? I gdzie sięga granica między szukaniem adrenaliny a szaleństwem? - zdążył zadać pytanie, nim kobieta wysunęła się z miejsca, pozostawiając jego dłoń pustą, wciąż uwieszoną wyżej, jakby zatrzymał tam jej fantomowy kształt. Drażniła się z nim. Prowokowała. I umykała, jak dzika kotka, zmuszając go, by znowu udał się na łowy. Kusiła. Potrafiła to. Wprawnie - być może jak na wiedźmę przystało - oplatając wokół zmyślny czar, chwytając w pułapkę uroku. A wrażliwa na to, męska natura, instynkt, pchał go ku niej, ciągnąc jak magnes. Mimo to, wsparł plecy o brzeg, pozostając wpatrzony w oddalającą się sylwetkę.
Woda chlusnęła, krople osiadły i wyżej, na policzki, ale te ledwie przetarł wierzchem dłoni, łapiąc krótkie zerknięcie, niby ulotne syrenie wołanie, przypomnienie obecności
- Jeśli chcesz, żebym za tobą podążył. Powiedz to.
@Hecate Shirshu Black
but you do decide who owns who.
– To bardzo dobra opowieść – krótki pomruk nadał jej głosowi niższych tonów, bardziej przebiegłych. – To o czym mówisz, nie tylko w Europie, ale i innych częściach świata, jest bardzo dobrze znane jako magiczne sztuczki czarownic. Nie jestem pewna jak to w pełni wygląda tutaj w Japonii, ale tam gdzie się wychowałam prywatne przedmioty maja wielką moc. Ulubiona książka, kieszonkowy zegarek, kawałek ubrania, pukiel włosów, czy te bardziej ekstremalne elementy... Im większe połączenie między przedmiotem a osobą, tym większą moc gwarantuje urokowi czy zaklęciu, zależnie od tego jaki jest twój cel – przerwała na ulotną chwilę, przyglądając się kosmykowi ciemnych pasm, które akurat mierzwiła między palcami. W Salem niejednokrotnie powtarzano dzieciom spoza wielkich rodów, by uważały na wszystkie te niewinnie wyglądające kobiety, starsze czy młodsze, by pilnowały się na każdym kroku i pod żadnym pozorem nie zostawiały swojej własności, niezależnie czym by nie była. Ów przestrogi – nawet jeśli z biegiem lat nieco ustały – co jakiś czas wciąż przemykały przez usta zgorzkniałych mężczyzn, czy idących ślepo za jednym bogiem kobiet. – Ochrona, zemsta, utrudnienie życia, morderstwo... Nic cię tak naprawdę nie ogranicza, jeśli znajdziesz się w posiadaniu odpowiednich narzędzi – Szeroki uśmiech zwieńczył wypowiedź Black, a wzrok dwubarwnych tęczówek na krótki moment odbił w kierunku porwanego wcześniej kosmyka jasnych włosów, które wciąż leżały ze spokojem tam, gdzie je zostawiła.
– Kto wie? – zaśmiała się. – Nie tylko w twojej kulturze demony opętują ludzkie ciała, czy to żywe, czy już nie. Może chcę wiedzieć z kim lub z czym mam do czynienia? Byłoby szkoda gdyby przypałętało się tu coś, z czym Japonia nie do końca wie jak sobie poradzić.
Gdy tylko dłoń mężczyzny spoczęła na okrytych jedynie kilkoma paskami stroju plecach, usta Black rozciągnął szeroki uśmiech – wystarczyło krótkie acz uważne spojrzenie, by dostrzec w barwnych ślepiach, że wyglądała na dumną. Czyżby od początku dążyła do tego właśnie momentu, z każdym krokiem, gestem i słowem uwijając coraz to gęstszą nić pajęczych sieci, w których yurei zaczynał się coraz bardziej plątać? Niewykluczone.
– Zdecydowanie wolę miano szaleństwa. W niczym nie ogranicza – Przymrużenie ślepi poprzedziło krótki ruch dłonią, podczas którego zaczesała kilka niesfornych kosmyków pełnych czarni z twarzy mężczyzny. Palce czystym przypadkiem a może pełnym umyślnych intencji gestem tknęły kość policzka. I choć kontakt trwał ledwie krótką sekundę, nawet wtedy dało się odczuć niemal nieludzki chłód bijący od wiedźmy. – Od szaleńców nie oczekuje się logiki ani utartych schematów, tak naprawdę nigdy nie wiadomo co zrobią ani co siedzi im w głowie. Czy to nie znacznie ciekawsze? – W zaczepnym geście tknęła policzek yurei, lecz nim zdążył jakkolwiek zareagować, była już na środku zbiornika. Wpierw uniosła obie ręce ku górze, niespiesznie rozciągając zastałe kości, by zaraz wpleść smukłe palce w rude kosmyki i rozczesać je, coby zapobiec ewentualnemu splątaniu. Całą falę włosów, które chwilowo opadały kaskadą po plecach złapała w rękę, decydując się w końcu na związanie ich w luźny warkocz. Połowa włosów już i tak była mokra od wody, nie chciała więc by błąkały się w każdym możliwym kierunku przy najmniejszym ruchu. W trakcie obejrzała się przez ramię, posyłając mężczyźnie pełne wyzwania spojrzenie.
– Jeśli chcesz za mną podążyć, to nikt cię nie powstrzymuje. Nie obiecuję, że tak łatwo dam się dogonić, ale zawsze możesz próbować. To nie takie proste i aż tak proste zarazem.
Oczko które mu puściła nie miało prawa być żadną halucynacją.
@Shogo Tomomi
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
- Nie śmiem wątpić, że tu masz rację - nie próbował i tym razem wnikać w szczegóły. Nie dlatego, ze nie chciał, ale czując, że wracanie do tematu, nadziałaby się na kolejne wspomnieniowe skojarzenia. I jaką moc potrafiły mieć kobity, gdy z własnej woli oddawało się fragment siebie. Wargi rozchyliły się, niosąc kącikiem grymas uśmiechu. Podobna natura płynęła w jego krwi, przesycona żarem, popychała go do rzeczy, których większość Japończyków uznawała za niestosowne - ...ale nie zgodzę się, że nie ma ograniczeń - zmrużył powieki, z cichym westchnieniem przechylając głowę, gdy kobiece palce umknęły z zasięgu jego ślepi. I zamiast w kierunku leżącego przy brzegu jasnego pukla, spojrzał na profil okolony kaskadą ognia - wszystko do ciebie potem wraca - w cieniu zieleni tęczówek zajarzyło się coś niebezpiecznego, głodnego wręcz, niby dzika bestia czekająca, aż uda się rozszarpać trzymane ją w okowach więzy.
- Nie przywłaszczam podobnej natury. To nie moja domena - ściszył głos, bardziej skupiając się na dotyku, który znaczył wyraźna linię na kobiecej skórze, urywając jednak, gdy zdecydował się o kontynuacji myśli - Japonia cały czas mierzy się z problemami, z którymi do końca nie wie, jak sobie poradzić. Przykładowo, z wiedźmami - czy dał się opleść misternej sieci, jaką nićmi uroku owijała wokół niego? Możliwe. Ale robił to z czystą świadomością. I przyjemnością. Oddawał jej tyle kontroli, ile uznał za słuszne, przeciągając niebezpiecznie granicę, której napięcie, podsycało kiełkujący w podbrzuszu ogień. Równie dobrze wiedział, że tego usłuchać dziś nie pozwoli.
- Ile w takim razie w nich szaleństwa, a ile pozorów? - igrała z tym ogniem. Tknięciem zaczepnym, muskając linię policzka, uśmiechem gładkim i spojrzeniem, co jaśniało w dwóch barwach, nadając obliczu zamkniętej za zwierciadłami tajemnicy. I musiał przyznać, że chciał zajrzeć za ich zasłonę, dotrzeć do źródeł, sycąc się ich blaskiem. Dopiero chłód, który owinął skórę w zetknięciu z bliskością kazał mu wzmóc czujność w pulsującym rozdrażnieniu, że kształt bioder, na których oprzeć chciał dłonie, zniknęły. Pozostawiła go z fantomowy rysem i szelest falującej wody, gdy oddalała się gdzieś na środek basenu.
Rozluźnił ciało, na nowo wspierając plecy o brzeg. Ramiona wsparł obok, na ułożonych kamieniach, niby fotelu. Odchylił lekko głowę, by z bezczelną sobie pewnością, utkwić wzrok na dziewczynie, która zatrzymała się w końcu, zgarniając włosy na ramię, dając mu też pełniejszy obraz smukłego piękna, jaki prezentowała. Przyjął i na siebie wyzwanie, które mu rzuciła słowem i spojrzeniem - Nie odpowiedziałaś - odezwał się nisko, jakby w gardle miało za chwilę nastąpić zawadiackie mruczenie - Tak trudno ci powiedzieć, czego chcesz? - to mówiąc podniósł się do pionu, dłońmi przecierając twarz i spięte włosy - Nie mam zamiaru ukrywać, że mi się podobasz - ruszył w stronę wiedźmy, ale jeśli tylko sama spróbowała się oddalić, zatrzymał się - ale to nie znaczy, że pobiegnę za tobą, gdy zawołasz. Nie jestem psem - zanurzył się głębiej, w końcu pokonując dzielący ich dystans. Jeśli tylko - znowu nie umknęła - To decyzja zawsze na dwoje - zakończył zatrzymując się przed wiedźmą, krzyżując spojrzenia, ale nie dotykając jej, pozostawiając jej przestrzeń do ucieczki.
@"Hecate Shirshu Black"
but you do decide who owns who.
Zamilknęła na dłuższą chwilę, nagle odczuwając nieodpartą ochotę na zapalenie papierosa. Zerknęła nawet w miejscu, w którym wciąż leżały ręcznik oraz kosmyk włosów, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że pod ciemnym materiałem leży ciemna papierowa paczuszka oraz metalowe zippo z wizerunkiem kruka. Przez chwilę rozważała nawet podejście do krawędzi i sięgnięcie po swoje drobne uzależnienie, lecz końcowo zrezygnowała, pozostając w miejscu.
Pokręciła w końcu głową, nie będąc w stanie powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu; kąciki ust podeszły ku górze w tempie równym temu, z którym mrużyły się ślepia.
– Co to za życie jeśli nie brać z niego pełnymi garściami? – Przechyliła delikatnie głowę, przyglądając się mężczyźnie. Nie czekała na odpowiedź, samej kontynuując. – Wraca czy nie wraca, za krótko żyjemy żeby się tym martwić. Jeśli na koniec mają uderzyć we mnie konsekwencje za spalenie połowy świata tylko po to, żebym odczuła satysfakcję, to będę na nie czekać z otwartymi ramionami – Po zapleceniu rąk na piersi przeniosła ciężar ciała z jednej nogi na drugą; biodro delikatnie wypchnęło się w bok.
Zapleciony warkocz zsunął się powoli z ramienia, lądując z powrotem na plecach. Black stała cały czas nieruchomo, wbijała wzrok w ciemnowłosego mężczyznę naprzeciwko. Dwubarwność jej oczu ani na moment nie przerywała czujnej warty podczas której śledziła zieleń jego tęczówek. Była ciekawa, zaintrygowana jego dalszym ruchem.
– Nie lubię dawać prostych odpowiedzi – odparła tylko, czekając na nią cierpliwie. Każdy ruch mężczyzny powodował powstanie delikatnych fali, które co rusz uderzały w odsłoniętą skórę wiedźmy. Rozplotła ręce, mocząc je w ciepłej wodzie dookoła siebie. Patrzyła też jak się zbliżał, tym razem samej nie robiąc żadnego kroku – ani w tył, ani w przód. W końcu, gdy znalazł się odpowiednio blisko, jednocześnie rzucając kolejnymi słowami, uniosła jedną z rak. Smukły palec tknął podbródek bruneta, zadzierając go delikatnie ku górze; grube krople wody spływały wzdłuż pokrytej tatuażami ręki wiedźmy, znikając albo w konfrontacji z materiałem stroju, ale popełniając samobójczy skok do basenu. Opuszki szybko przesunęły się jednak dalej – sięgnęły policzka, naznaczając skórę wilgotnym śladem motylego dotyku. Nie zatrzymały się dopóki nie wylądowały z powrotem między czarnymi jak noc pasmami, wplątując się w nie bez żadnej przeszkody.
– Skoro tak, to czemu nie zaprosisz mnie na kolację? Lubię dobre wino – Druga z rąk poszła w ślad za pierwszą, niespiesznie lądując na boku szyi Shogo, kciuk musnął zaczepnie linię szczęki. – Szczególnie w dobrym towarzystwie.
@Shogo Tomomi
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Ye Lian and Shogo Tomomi szaleją za tym postem.
...brać pełnymi garściami...
Zęby odsłoniły się w pełni wilczego uśmiechu. Potem zaśmiał się, nie szczędząc echa, które zafalowało na powierzchni toni. burząc drobne fole, zrywając być może obserwujące ich w oddali, niematerialne oczęta. Powtórzyła coś, co przez wiele lat przyświecało jemu samemu. Nie martwił się przyszłością, ani konsekwencjami, dopóki te, nie wdarły się jak wojna, torturą wyrywając mu serca, nie tylko symbolicznie. Podobnych tajemnic było wiele i naznaczały każdego, w mniejszym lub mniejszym stopniu. Jedynych wgniatając w ziemię, pozostawiając umarłymi nawet za życia, innych, rażąc niewolniczym w przeprawie poczuciem winy i trucizną goryczy, co toczyła serce. Jeśli jeszcze chybotało się w piersi. Byli i zwycięzcy, ci, co zagrali w kości ze śmiercią (o ironio) i wciąż chcieli więcej.
- Nie lubisz granic? Przekraczasz je? Swoje i cudze - zdawało się, że jego pytanie nie ma wiele wspólnego z odpowiedzią, jaką mu udzieliła. Wciąż jeszcze daleko, z parą zielonych ślepi chwytających cień wody, kołyszący się wokół bioder, znacząc odbiciem skórę, jak dodatkowym tatuażem. Na własne życzenie podniósł się, burząc wodną toń wokół siebie, rozcinając jej wnętrze, gdy pokonywał odległość dzielącą go od dziewczyny. Satysfakcja z jej zwycięstwa, była równie urokliwa, co jego niezachwiana pewność, gdy zatrzymał się naprzeciw rudowłosej wiedźmy.
- ...albo się wahasz, albo nie wiesz czego chcesz, albo zwodzisz - ramiona wyprostował, ale dłonie opuścił luźno. Pochylił się, by uchwycić bliskość i tylko po to, by nieznacznie pozwolić jej unieść jego podbródek. Moment trwał krótko, bo głowa opadła niżej, równając się gestem z sunącym dotykiem przez policzek i kończąc wędrówkę przy skroni i dalej, wsuwając paliczki w czerni spiętych włosów. Nie poruszył się, pozostawiając spojrzenie utkwione na dwubarwnych tęczówkach. I tak, jak bezruch zdawał się osiąść na sylwetce, uspokajając rozchodzące się od nich fale, tak nagle pochylił ciało, a palce jednej ręki opadły najpierw na wysunięte biodro, by druga dłoń dołączyła do bliźniaczego fragmentu ciała, płynnie zsuwając się niżej, na uda, niemal pod kolana, by finalnie wzmocnić dotyk. Łapiąc równowagę zaparł się na stopach i uniósł kobietę do góry wystarczająco płynnie, by zdążyła opleść go nogami w pasie, chwycić ramienia i wygodniej na nim ułożyć. Uniósł twarz wyżej, spoglądając - jeśli tylko pozwoliła - z zupełnie nowej, bliższej perspektywy. Chłód toczącej się grubymi kroplami wody balansował na granicy drażnionego ciepła, które biło w zetknięciu tego drugiego.
- Zapraszam cię na kolację - odezwał się w końcu, bardziej gardłowo, nisko, ze słowami, które równie dobrze, mógł złożyć bezpośrednio na jej ustach - tylko nie wyrywaj mi włosów - zakpił cicho, być może drocząc się tylko, bo wargi zadrgały głodnym dreszczem - bo mogę pogryźć.
@Hecate Shirshu Black
but you do decide who owns who.
Ye Lian and Hecate Black szaleją za tym postem.