If I bring the fire, can you keep up with the tempo? ✦ Kisara x Ye Lian - Page 2
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Satō Kisara

Pon 15 Maj - 2:26
First topic message reminder :

23:53
11.12.2035 r.
Bar Lizzy's.



 Muzyka, która rozbrzmiewała tego dnia w zatłoczonym barze, echem odbijała się wewnątrz jej klatki piersiowej, prawie jak drugie, dużo potężniejsze serce. Drgania fali dźwiękowej rozprzestrzeniały się także po jej kończynach, kończąc swoją rytmiczną wędrówkę w pulsujących teraz opuszkach palców. Na wargach wciąż czuła cytrusowo-gorzki smak swojego drinka — klasycznej kombinacji ginu z tonikiem, wzbogaconym jednak dodatkowym shotem soku z cytryny. Samego alkoholu było w nim także na tyle mało, że był ledwo wyczuwalny, prawdopodobnie bardziej w samym zapachu aniżeli smaku, o co zresztą jej przecież chodziło. „Abominacja” — tak nazwany został jej trunek przez zaprzyjaźnionego przez nią barmana, Haruto, który zresztą właśnie żonglował swoją uwagą pomiędzy nią a innymi osobami dopiero co przybyłymi do baru i oczekującymi na swoje zamówienie.
 Chociaż był tutaj stałym bywalcem, od pewnego czasu pojawiał się w barze raczej sporadycznie, czy może lepiej można by było użyć określenia, że niewiele ostatnio w ogóle wychodził gdziekolwiek, gdzie sytuacja wymagała od niego większych kontaktów międzyludzkich. Chociaż od śmierci Haneula minęło już kilka długich, dłużących się miesięcy, zadra, którą mężczyzna wywołał na jego sercu — nie tylko swoim gwałtownym zniknięciem, w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale także wydarzeniami sprzed niego — skutecznie powstrzymywała go przed wytworzeniem z kimkolwiek głębszego połączenia. Jego pobyt tutaj dzisiaj był próbą jedną z wielu: by zrelaksować się tak, jak kiedyś umiał; zatracić się w zabawie, która przecież nadal sprawiała mu przyjemność; odpuścić sobie trochę cierpienia, którego nadal kurczowo się trzymał. Ich związek nie trwał nawet tak długo, ale, bogowie, jaki był intensywny.
 — Wyglądasz na smutną, Kisara — powiedział Haruto, przyglądając się jej. Wzdrygnęła się lekko, bo nawet nie zauważyła, kiedy zdążył do niej wrócić, najwidoczniej obsłużywszy już swoich klientów. Skoro zwrócić się do niej akurat w taki sposób, z troską ukrytą pod żartobliwym tonem zdania, musiała zatem nieświadomie opuścić maskę z bardziej pozytywnych uczuć, których w rzeczywistości nie do końca odczuwała. A w każdym razie nie w pełni.
 Cóż, nie widziała sensu w tym, by ponownie ją przywdziewać, skoro jej mały pokaz szalbierstwa został prędko ukrócony. Skrzyżowała z nim spojrzenie, uśmiechając się lekko, choć istotnie raczej smutno. Jej jasne oczy, których kolor podbijały dodatkowo jaskrawe turkusowe neony ozdabiające barowy blat, świeciły w charakterystycznej poświacie tutejszego oświetlenia.
 — Trochę jestem — odparł ostatecznie, wzdychając. Był dzisiaj piątek, a ten dzień tygodnia oznaczał, że przybytek, w jakim się znalazł, praktycznie pękał w szwach, szczególnie od młodych studentów. Choć ludzie sami w sobie nie przeszkadzali mu za bardzo — przyszedł też w końcu po to, by z jakimś nawiązać jakiś kontakt — z takim skomplikowanym humorem ciężko było mu znosić męczący go na ogół huk muzyki, gwar rozmów pijanych ludzi i, oczywiście, zapach alkoholu i… cóż, ciał. Jak to w tłocznych miejscach. — Ale nie martw się. Pokręcę się tu jeszcze chwilę i najwyżej wrócę do domu trochę wcześniej.
 — Znowu? — spytał chłopak. Choć bezpośredniość tego pozornie ostrego pytania mogła wydawać się skrajnie nieuprzejma, Kisara doskonale wiedział, że zamiary mężczyzny były dalekie od sprawienia mu przykrości. Od razu zatem dostrzegł w nim prawowite znaczenie: Martwię się, że znowu będziesz czuć się samotny. Było to… ujmujące i zdecydowanie doceniał jego zainteresowanie, lecz wiedział, że nie wystarczały one, by przywrócić mu dawniejszy entuzjazm imprezowania. Ciekawiło go to w sumie: jak Haruto go teraz postrzegał, gdy kiedyś Kisara zdawał się bawić bez cienia zmartwienia w oczach, a jak w pewnych momentach, tak jak ten, jedyne, co było w nich widać, to zmęczenie i smutek.
 — Mhmmm — mruknął jedynie, kładąc głowę na przedramieniu spoczywającym na blacie. Ciemne włosy, gdzieniegdzie poprzeplatane pasemkami w różnych kolorach tęczy, opadły mu na oczy wraz z tą czynnością. Momentalnie odgarnął je z czoła, zakładając niesforny kosmyk za ucho. Sukienka, którą miał na sobie, wydała łagodny brzęk przy podnoszeniu ręki, kiedy poruszone zostały przyszyte na niej metalowe elementy.
 — O, patrz — rzekł nagle Haruto, podejrzanie cicho, prawie szeptem, który ledwo przebił się przez kakofonię dźwięków. Złapał także Kisarę za nadgarstek i nawet pochylił się konspiracyjnie. — Świeżaczek.
 Podniósł się z zainteresowaniem na to słowo. Od lat grali z mężczyzną w pewnego rodzaju grę, w której to bezczelnie obserwowali ludzi — starając się (i było to słowo kluczowe) pozostać niezauważonym — i oceniali ich na różnych płaszczyznach; również na tej, jak często, według nich, ktoś uczęszczał do klubów, jak często z kimś sypiał i czy robił to przygodowo, czy wręcz przeciwnie. Blondyn, który właśnie pojawił się w promieniu jego spojrzenia, zdecydowanie pasował do określenia, jakie użył na nim barman. Świeżak, a jak. Pasował tutaj jak oliwa do wody. Ale jaki był ładny!
 I w dodatku usiadł całkiem blisko. Kisara wyprostowała się nieco, podczas gdy Haruto podszedł trochę do młodego mężczyzny.
 — Co dla ciebie? — spytał. Kisara natomiast obserwowała z nowym zaciekawieniem.

Ubiór: Sukienka do połowy uda + buty.

@Ye Lian



   
   

     WAS IT JUST A DREAM?
   

   

     AM I IN TOO DEEP?
   

Satō Kisara

Warui Shin'ya, Ye Lian and Ejiri Carei szaleją za tym postem.


Satō Kisara

Sob 17 Lut - 15:53
 Przez początkowych kilka chwil ciszy tylko przyglądał się ostro zwisającym z dachu soplom. Wydawało się, że będą przytwierdzone tam już na zawsze, takie były masywne i solidne. Niedawno jeszcze temperatura była dodatnia, a słońce ogrzewało tak, jakby lada chwila miała nastać wiosna. Oczywistym jednak było, że to jeszcze nie nastąpi - w końcu to grudzień, a zatem dopiero sam początek mroźnej pogody, a co z nią szło w pakiecie: lodu, szronu i gołoledzi. Kisara nieraz, patrząc na te smukłe lodowe rzeźby, wymyślał najgorsze i najbardziej makabryczne scenariusze. Może spadnie komuś na głowę, dzięki pędowi przebije się przez czaszkę, wywierci dziurę w mózgu? Może oderwie się kilka naraz, a ktoś w przypływie paniki przewróci się na śliskiej drodze i po chwili kolce mrozu przyszpilą go do ziemi? Choć podobne wypadki miały - chociaż rzadko - miejsce, raczej nie były aż tak… dramatyczne i widowiskowe, pomimo tego Kisara nie umiał wyłączyć swoich intruzywnych myśli. Tym razem, na szczęście, nie pochłonęły go na tyle, by zacząć realnie się nimi przejmować. Zamiast tego zaciągnął się obrzydliwym dymem papierosowym, odgarniając niefrasobliwe kosmyki włosów za ucho, by nie weszły w kontakt z żarem na końcówce używki.
 Przyglądał się, jak smukłe dłonie chowają zapalniczkę z powrotem do kieszeni. - Śmiem twierdzić, że ktokolwiek twierdzi, że dostarczają przyjemność, jest już po prostu uzależniony. Nie wiem co może być przyjemnego w tym okropnym smaku i zapachu. - Co najwyżej sama czynność mogła być w porządku. O wiele bardziej przystępne dla niego były elektryczne papierosy, szczególnie ze wszelkimi owocowymi olejkami. Mógł przysiąc, że przez ułamek sekundy mógł realnie wyczuć przywołany z pamięci truskawkowy dym unoszący się nad niewysoką postacią o różowych włosach. Zaśmiał się lekko i przekrzywił głowę na bok. - „Nie lubię takich miejsc”? To chyba niedomówienie. - Zdecydował się jednak nie kpić z niego więcej. Nie sądził, że pomogłoby to z podwyższeniem komfortu blond mężczyzny. Spróbował jeszcze raz wziąć dawkę dymu do płuc, ale szybko uznał, że będzie to jego ostatnia na ten wieczór; nie było potrzeby się bezsensownie torturować, nawet jeśli czasami lubił przekonać się ponownie, że czegoś nie lubi, próbując raz za razem, tak jak teraz. Wkrótce zgasił wypalonego jedynie w jednej trzeciej papierosa o kupkę śniegu pokrywającą kosz na śmieci, do którego go następnie wrzucił.
 Milczała trochę, zanim ponownie się odezwała. Coś w obecności mężczyzny sprawiało, że chciała bardziej przemyśleć następne wypowiadane przez siebie słowa, być może dlatego, że przez jego statyczne usposobienie miało się wrażenie, że sam wpierw ocena, czy dane zdanie powinno wyjść z jego ust. Kisara nie wypiła wcale dużo, więc pozostawała trzeźwa umysłem, który teraz pracował intensywnie. Czasami udawała, że się upiła, tylko po to, by móc usprawiedliwić swoje głupie zachowanie; by inni nie brali jej na poważnie. Gdyby tak zrobiła teraz, pewnie rzuciłaby jakimś sztampowym „Jeśli nie lubisz rozmów, wcale nie musimy rozmawiać” z dwuznacznym uśmiechem. Westchnęła, żegnając się oficjalnie z tamtą Kisarą, po czym zwróciła się do swojego towarzysza.
 - Problem polega na tym, że nie wszystko, co wydedukujesz na czyjś temat, nie jest prawdą absolutną. Dopóki nie uzyskasz potwierdzenia, jest tylko domysłem. Gdy formułujesz zdania tak, jakby taką prawdą były, ludzie stają się defensywni z powodu, cóż, niesłusznych oskarżeń. - Spoglądał na niego z przymrużonymi oczami. Zupełnie inaczej patrzyło się na niego na zewnątrz - bardziej wpasowywał się w zimowy krajobraz niż klubowy. - Chociażby jak ja wcześniej. Gdy się nie wie tego - tego, że… rozmawiasz w taki sposób, łatwo o nieporozumienie. Ogólnie myślę, że nie ma nic złego w oszczędności… wyrażania. Nieowijaniu w bawełnę. Bezpośredniości. Ale to, że o tym teraz mówisz, całkiem dużo zmienia. I to właśnie początek wyjścia z sytuacji.
 Musiała ponownie zaczesać włosy za uszy. Wiatr nie był łaskawy, szczególnie że kąsał odkryte nogi i nieowiniętą niczym szyję Kisary. Miała nadzieję, że nie będą długo przebywać akurat tutaj, choć trochę niechętnie musiała przyznać, że nie chciała się jeszcze z nim żegnać. Jednak sekundy później zapomniała o chłodzie, kiedy blondyn przycisnął ją do ściany niespodziewanie. Gorąco zbiegło się do jej policzków; nie sądziła, że go na to stać, ale przede wszystkim zdążyła się przekonać, że ten już odpuścił sobie dalszy dyskomfort. Bo mimo wszystko był on odczuwalny - niemożliwa do zignorowania nuta niepokoju pod chwilową brawurą. Jakby siłą próbował przebić się przez swój lęk, uderzając pięściami w twardą ścianę aż do pojawienia się krwi.
 Kisara patrzyła uważnie w srebrne ślepia, początkowo zdziwiona, ale ostatecznie chętna. Zrelaksowała się stopniowo, jemu też dając chwilę, w tym samym czasie - skoro już miała do tego sposobność - badając inne szczegóły jego twarzy. Gładka, lekko zaróżowiona skóra, wyjątkowo ciemna oprawa oczu pomimo tak jasnych włosów, powodująca, że wszystkie te atuty stawały się jeszcze bardziej wyraziste. I w końcu usta - teraz najbardziej objawiające wahanie właściciela, aczkolwiek nadal kuszące - a pod nimi pieprzyk, którego w półmroku klubu nie była w stanie dostrzec. W momencie, w którym zaczynała odczuwać, że ten jednak odpuszcza, łagodnie, ale nadal zwinnie położyła dłonie po obu stronach jego szyi. Miała nadzieję, że gest ten zatrzyma go w miejscu chociaż chwilę dłużej. Od razu mogła zauważyć, jak spięty był dzięki mięśniom ramion zbitym w kamień.
 - Jesteś w stanie mi powiedzieć, czym się denerwujesz? - zapytał zniżonym głosem, nie spuszczając z niego wzroku. - Nie musimy już tam wracać. Jeśli się martwisz, że ktoś nas zobaczy, to uwierz, to nic dziwnego, że para całuje się przed klubem. - Zagryzł wargę i skubnął palcami kołnierz beżowego płaszcza. Był jeszcze jeden powód jego stresu, który przychodził mu do głowy, ale zawahał się, nim słowa wydostały się z jego gardła. Nie chciał, by mężczyzna poczuł się… przyłapany czy nakryty. Sam teraz stworzył domysł w swojej głowie, czyli dokładnie to, za co poniekąd zganił swojego rozmówcę. ...ale ostatecznie zaryzykował. Sam jednak poczuł się nieco niezręcznie, przez co też zająknął się nieelegancko. - Jeśli... jeśli przejmujesz się, że zobaczą cię z… cóż, wyglądam jak kobieta. Może to coś zmienia. Że nie zobaczą.




   
   

     WAS IT JUST A DREAM?
   

   

     AM I IN TOO DEEP?
   

Satō Kisara

Ye Lian and Yōzei-Genji Setsurō szaleją za tym postem.

Ye Lian

Nie 3 Mar - 17:01
Już nie czuł chłodu. Buchające ciepło sprawiało, że obwiązany wokół szyi szalik zaczął przeszkadzać – skrywał bowiem wstępującą pod materiał kłopotliwą wilgotność. Nie mógł na nią nic zaradzić. Alkoholowy przedsmak omiatał rozchylone wargi; obłoki mieszały się ze sobą jak w zuchwałym starciu o bliskość. Sięgające mężczyznę dłonie zatrzymały pisarza na granicy całkowitej rezygnacji. Pod przemykającymi zimnymi opuszkami rozciągały się ścięgna, napięte w gotowości mięśnie i dudniące pod skórą żyły. Przyspieszone tętno. To zderzenie dwóch temperatur zdawało się wręcz obezwładniające. Dotyk Kisary był jak chłodny okład na rozgorączkowane czoło — jednocześnie zbyt mroźny, aby przyjąć go z pokorą, ale w jakimś pierwiastku na tyle kojący, aby powstrzymać się przed dosięgnięciem tych szczupłych nadgarstków, przed zakleszczeniem swoich zadbanych palców i oderwaniem się od całego tego bałaganu, w którym nie znajdował ucieczki. Wypowiadana przez Satō prawda, była jak umiejętnie wymierzana szpilka. Dźgała każdy fragment odsłoniętej skóry.

Nie podejrzewał, że go rozgryzie. Nie przypuszczał, że naprawdę prezentuje sobą tak jasne komunikaty, że jest tak żałosny; że musiał wypić kilka kolejek, wyrzucić z siebie stos chamskich, oceniających komentarzy, wyjść na ten cały mróz, by przełamać granice. A mimo to wciąż się wahał, jak gdyby racjonalność waliła pięściami w to otumanienie i krzyczała, że to największa głupota. A więc patrzał z uwagą w te niebieskie oczy, w te zaróżowione policzki podszczypywane przez wirujący wokół ziąb, na który sam już nawet nie zwracał uwagi. Nie miał pojęcia, że jego skóra sama przypudrowała się zmieszaniem, że końcówka nosa zmarzła do czerwoności, a skóra ust szybko przeschła pomimo warującej wokół nich wilgoci. Nie wiedział też, że grdyka poruszała się z takim lękiem, że kiedy kompletnie otępiały, zamiast cokolwiek odpowiedzieć, zamiast wytłumaczyć się, zamknął rozchylone dotąd wargi w cienką linię i przymknął oczy. Kisara mógł dostrzec, jak w tej wewnętrznej walce drga na policzku mięsień, jak ciepły staje się pod dotykiem, jak przepływa przez jego mięśnie drżący prąd.

Nie mógł przewidzieć, że to alkoholowe otępienie popchnie ciało w przód, że palce mężczyzny wespną się na ramiona i zacisną kawałek tej ciemnej tkaniny, zgarną przypadkowo samotne pasmo kolorowego włosa, niefortunnie wplątując je w ten chaotyczny uścisk. Przede wszystkim nie mógł przewidzieć, że te niepewnie, porządne zaciśnięte wargi sięgną gorących, obcych odpowiedników — tych bez przerwy nakłaniających do zbliżenia setką niefortunnie wypowiedzianych słów. Muśnięcie było gwałtowne, lecz kompletnie niewprawne — jak gdyby brakowało mężczyźnie  wyczucia i doświadczenia. Ale poza włożonym w to niemądrym zdecydowaniem, Kisara mógł wyczuć kryjącą się w nim miękkość, jakąś protekcję, wytworność i skromność; nie działał nachalnie, nie naruszał żadnych wyznaczonych granic, jak gdyby nie tylko je szanował, ale sam nie reprezentował sobą śmiałości. Cała trema spłynęła z twarzy — wraz z zimnym potem. Wtargnęła pod ciasno przewiązany elegancki płaszcz, pomknęła w dół spodni i wpadła do wypolerowanych butów. Gdzieś w tym szaleństwie — ogarniającym go natłoku myśli — słyszał trzask drzwi. Dudnienie przytłumionej muzyki. Zarejestrował głośne rozmowy, które raptownie umilkły, gdy tylko dobiegające z wnętrza tony zniknęły i skrzypnął śnieg. Ye Lian rozchylił usta i oderwał się delikatnie od tej dzielącej oddech subtelności. Oddał w skórę zdenerwowany i drżący oddech. Świst zmieszał się z hałasem przejeżdżającego samochodu, oślepiającego reflektorami jezdnie. Wszystkie bodźce były tak wyraźne, kiedy oczy spowijał mrok przymkniętych powiek, kiedy umysł nieświadomie podsuwał myśl, tę krótką fantazję, w której mógł pomyśleć o nim; że równie dobrze to mógł być jego oddech, że to z nim dzielił przestrzeń; że czuje bliskość bez myślenia o otaczającym go świecie.

Wydawało się, że jazgot odpalonego silnika samochodu, przemykającego tuż za beżowymi plecami, wyrwał pisarza z odrętwienia. Uchylił oczy — w nich znajdowało się wszystko. Począwszy od alkoholowego zaćmienia, strachu aż po prymitywny, ludzki wstyd.

Jesteś w stanie mi powiedzieć, czym się denerwujesz?


Nawet teraz nie był w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Potrafił jedynie przysłonić usta dłonią, pozwolić, aby pod bladymi paliczkami wyrosły karmazynowe plamy, aby groteskowo wyróżniły się na tle szalejącej wokół nich zimy.

Przepraszam, powinienem już iść. Wejdź do środka, bo zmarzniesz.

Pustka wypełniająca uszy sprawiała, że wycofujący się krok był tak niepewny, iż mężczyzna prawie potknął się o swoją kostkę, łapiąc równowagę w ostatniej chwili. Chciał powiedzieć, że miał rację, że gdyby postanowił się przed nim odsłonić, żadna z osób, nie byłaby pewna jego płci. Chciał powiedzieć, że to uczucie obezwładniło go po czubki palców, że wcześniej się na to nie zdobył. Chciał powiedzieć, że nie spodziewał się, iż obce usta mogą być tak miękkie, że mogą przypominać słodkawą toń. Co najważniejsze chciał powiedzieć mu, że nie zrobił tego z rozpaczy i desperacji, bo czym było zalanie świadomości ciężkim trunkiem, jak nie ucieczką od wszystkich niepowodzeń, które niegdyś dokonał?


W tej gorączkowej gęstwinie myśli odzyskał świadomość, dopiero gdy oślepił go blask sygnalizacji świetlnej. Jakby urwał mu się film. Złapał niezbyt elegancko za znajdujący się w pobliżu znak drogowy, przyciskając czoło do zimnej i zmrożonej stali.

… to nic dziwnego, że para całuje się przed klubem...

ㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤ... cóż, wyglądam jak kobieta...

... myślę, że nie ma nic złego w oszczędności…

ㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤ... ale to, że o tym teraz mówisz, całkiem dużo zmienia.


Nie zauważył, kiedy światła zmieniły kolor; obraz rozjeżdżał się pokracznie, pozwalając myślom szaleć w dotychczas uporządkowanej głowie. Doprowadzały go do zamętu, do istnego szaleństwa. W ostatniej chwili, nie wytrzymując napięcia, zszedł w ciemną uliczkę i zwymiotował cały leżący na dnie żołądka stres. Żałował tylko, że nawet w tym stanie nie potrafił uwierzyć, że ktoś taki jak Kisara naprawdę to powiedział, że musiał być podpity, aby dowiedzieć się, że ktoś mógłby go po prostu zaakceptować.


Ye Lian

Satō Kisara and Yōzei-Genji Setsurō szaleją za tym postem.

Satō Kisara

Wto 12 Mar - 16:37
 Obserwował zmieniające się oblicze Ye Liana, pod skórą wyczuwając zarówno swoją ekscytację w oczekiwaniu na jego ruch, jak i niepokój spowodowany napiętą chwilą. Kisara nie mógł zrobić tego kroku za niego - choć tak prosto było teraz wyciągnąć szyję o kilka centymetrów, pokonać pozostałą między nimi odległość i zmazać jego wahanie w pocałunku. Jednakże dobrze wiedział, że byłby on wymuszony, a Jin z pewnością nie miał zamiaru dać mu kolejnego powodu do tego, by bać się kontaktu z mężczyzną. Czuł serce pulsujące aż w opuszkach palców u dłoni splecionych na karku blondyna. Odczuwał emanujące od niego ciepło nerwów, które pochłaniało także jego ciało, tym bardziej, że samo było dość zmarznięte. Wiedział, że ta chwila będzie musiała zaraz minąć; jeżeli mężczyzna nie zdecyduje się na następny krok, Kisara musiała odejść.
 W myślach już się praktycznie z nim żegnała, dlatego też jego nagła zmiana zdania wyrwała z jej gardła głośne westchnienie zdziwienia. W jednej sekundzie stali niemal w bezruchu, a w następnej mężczyzna był już na niej - i jego dłonie, i jego usta. Nie miał jednak czasu na szok, by ten nie pomyślał, że Kisara jakkolwiek zmieniła zdanie. Odpowiedziała na chaotyczny pocałunek, czując że każde uczucie mącące teraz umysł blondyna musiało wydostać się na zewnątrz właśnie w momencie zetknięcia się ich warg. Zmrużyła oczy, widząc za powiekami nadal srebro jego źrenic, pieprzyk pod ustami. Palcami musnęła jasne włosy z tyłu głowy w czułym geście, a ustami - jego usta, miękkie i wyraźnie niewprawione, próbując naprowadzić go na właściwy tor, uspokoić, sprawić, by tego nie żałował później, gdy będzie już po wszystkim. Uskrzydlona przyjemność zatrzepotała również w brzuchu Kisary. W jakiś sposób była z niego dumna, mimo że przecież nie znała go prawie wcale. Mimo to faktem - poznanym przez własną percepcję i dedukcję - było, że sytuacja powodowała w nim strach i dyskomfort, a mimo to postanowił się przełamać, choć na chwilę.
 Pocałunek trwał zdecydowanie za krótko. Gdy blondyn się od niego oderwał, wargi - zaczerwienione - nadal go przyjemnie mrowiły. Sam był lekko oszołomiony, lecz w dobry sposób. Błyszczącymi oczami próbował pochwycić jego wzrok, a kąciki ust unosiły się w początku promiennego uśmiechu. Zmyła go dopiero diametralna zmiana w zachowaniu mężczyzny - przygotowanie do dezercji.
 „Przepraszam, powinien już iść. (...)” I stało się.
 Nie chciał mu na to pozwolić. W pierwszym odruchu ruszył za nim - jeden, drugi, trzeci krok. Po chwili jednak, im bardziej postać się od niego oddalał, nabierał wątpliwości. Ile można się komuś narzucać? Była granica nawet dla Kisary; taka, której wiedział, że nie powinna przekroczyć, mimo że często takie granice u ludzi testował. Mógł wyczuć, że blondynem targał ogromny stres i nie było powodu wymuszać swojej obecności jeszcze bardziej - tym razem przecież nie zaprosił go, by do niego dołączył, jak wcześniej w klubie. Ostatecznie więc - chociaż żałował, że rozstali się w taki sposób - Kisara odpuścił. Spuścił głowę, odczekał dwie minuty, aż uspokoiło się jego serce, po czym wrócił do dusznego klubu.
 Podszedłszy do Haruto, widać było, że barman już od pewnego czasu musiał szukać go oczami, bo gdy tylko zauważył Kisarę, rozpromienił się.
 - Jesteś! No i jak było? - spytał, spoglądając wyczekująco.
 Kobieta natomiast nie wiedziała, jak odpowiedzieć. Miała mieszane uczucia - nie żałowała spotkania go, ani nawet pocałunku, ale… było jej też po prostu smutno. W ostatecznym rozrachunku - została odrzucona.
 - ...wybuchowo - odparła w końcu enigmatycznie. Nadal była też, prawdę mówiąc, trochę w szoku.
 - Zobaczycie się jeszcze raz?
 Kisara pokręciła głową wolno. - Raczej nie. Wątpię.
 Barman wydał z siebie krótkie huh. - A w końcu poznałeś jego imię?
 I wtedy, z jeszcze większym żalem, Jin uświadomiła sobie, że nie.

@Ye Lian

Wątek zakończony. ♥



   
   

     WAS IT JUST A DREAM?
   

   

     AM I IN TOO DEEP?
   

Satō Kisara

Ye Lian ubóstwia ten post.

Sponsored content
maj 2038 roku