kontynuacja
Nie chciał i nie miał zamiaru odmawiać jej tak niewinnej interakcji, jaką było przygarnięcie jej ciała bliżej do siebie. Nie było żadnych ku temu powodów, zważywszy na to, jak szybko udało się Naksu przekonać. Przymknął oko również na to, jak — świadomie lub nie — próbowała sensualnym ruchem bioder skraść jeszcze trochę przyjemności dla siebie, zanim nie zabrał z wolna swojej dłoni spomiędzy jej ud. Wcześniej jednak nie omieszkał naprzeć palcami mocniej, odnajdując obecnie wrażliwą na każdy dotyk łechtaczkę; nadal jedynie przez cienki materiał jej bielizny, na pewno nie na tyle intensywnie, by mogła poczuć realną satysfakcję, ale — znowu — by jego obietnica miała jak najbardziej wiarygodny wydźwięk. Emanowała słodkim ciepłem, całym ciałem, nadal rozgrzana po parogodzinnej zabawie, ale tam tym bardziej. Podniecenie wyniosło na jej policzki wyraźne rumieńce. Gdy odzyskał swobodę obu rąk, przytulił dziewczynę mocno do siebie, gładząc ją po nagiej, aksamitnej w dotyku skórze pleców.
Złożył cień pocałunku tam, gdzie akurat miał dostęp, to jest — jako że w tej pozycji górowała nad nim nieco — w okolicy kusząco wystającego obojczyka. Wkrótce oparł czoło o to samo miejsce, uświadamiając sobie nagle, że… jest zmęczony. Nie niewyspany; fizycznie nadal miał sporo energii, psychicznie jednak czuł wypełzające na przód umysłu wycieńczenie. Choć niemal zawsze uchodził za niezwykle opanowanego, Shizuru też płacił za to jakąś cenę. Ciągle aktywny umysł potrzebował w pewnym momencie przerwy. Z pewnością mógł teraz sobie na nią pozwolić? Skoro i tak szansa na to, że Naksu będzie pamiętała detale wyrazu jego twarzy, była niesamowicie mała…
Czuł, jak mięśnie Naksu rozluźniają się stopniowo, a jej ciężar przez to stawał się bardziej znaczący. Była jednak na tyle drobna, że nawet wtedy mu nie doskwierał. Uspokajała się — albo zupełnie poddawała narkotykom, trudno było stwierdzić. Shizuru w pewnym momencie zaczął szeptać jej do ucha drobne, czułe słowa: grzeczna dziewczynka, moja, piękna, ale poza nimi również, znowu, trochę bezsilnie: czemu brałaś? Mówiłem ci, prosiłem… Ale nie spodziewał się odpowiedzi teraz.
Chyba przypomnienie mu o tym człowieku wyprowadziło go z równowagi bardziej, niż by się tego spodziewał.
Westchnął, bawiąc się jej włosami, zakręcając i rozkręcając kosmyki w małe sprężynki wokół wskazującego palca. Skupił się na jej oddechu, na początku nadal przyspieszonym, potem coraz bardziej miarowym. Resztę drogi spędzili właśnie w takiej kruchej ciszy, zapełnionej tylko przez delikatny szum elektrycznego samochodu.
Odwyk. Powinna iść na odwyk.
— Jesteśmy na miejscu — dotarł do nich głos Kazuhiro. Nadal nie podniósł oddzielających ich przegródek, co… było właściwie mądre, jako że sukienka Naksu nadal była w kompletnym bałaganie. Wkrótce więc pociągnął ją delikatnie za różowe pasmo, co miało zachęcić ją, by się trochę wyprostowała. Wtem poprawił ramiączka sukienki tak, by zakryć jej piersi przed wzrokiem innych, którego w tym momencie sobie zdecydowanie nie życzył. Przesunął dłońmi po jej szczupłym ciele jeszcze raz, przez boki do bioder, materiał sukienki zsuwając również na obnażone uda.
Spojrzał jej w oczy z łagodnością.
— Dasz radę wstać?
Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Amakasu Shey and Yōzei-Genji Naksu szaleją za tym postem.
- Mhmmm - odparła powoli unosząc zaspaną buzię przyklejoną do jego szyi. Nieprzemyślanym ruchem przetarła wierzchem dłoni jedną powiekę nieświadomie rozmazując cześć ciemnych cieni i tusz do rzęs. Przeciągnęła się lekko niczym zaspana kotka i powoli zaczęła staczać z jego kolan. Kiedy otworzył jej drzwi niezgrabnie wyciągnęła pierwszą nogę opierając cholernie wysoką szpilkę na nierówności asfaltu. Po chwili stała już na dwóch nogach przypominając źrebię, które dopiero uczyło się chodzić. I wcale nie chciała wstawać. Zdecydowanie bardziej pasowało jej, żeby ją zaniósł niczym najprawdziwszą jebaną księżniczkę. Nie mogła tego jednak od niego wymagać. Miała na tyle przyzwoitości, żeby go o to nie poprosić, bo jedna noga nie pomagała mu w dźwiganiu czegokolwiek, zresztą chociaż nic nie powiedziała nie umknęło jej jego zmęczenie. Zachrypnięty głos, zaschnięte wargi czy odpięte trzy pierwsze guziki drogiej koszuli. Doskonale zdawała sobie sprawę, że miał za sobą ciężki dzień, a ona wcale nic nie ułatwiała. I nie potrafiło jej być z tego powodu przykro, bo używki znieczulały wszystkie głębsze emocje, pozostawiając ją pustą i niewrażliwą. Grzecznie odsunęła się, żeby i on mógł wysiąść z auta. Czekała aż poda jej dłoń, żeby ruszyć dalej. Nie odzywała się dłuższą chwilę gryząc zaciekle policzek od środka, czekając na jego następne słowa do Kazuhiro. Odprawi go czy karze mu czekać? Tik tok. Sekundy trwały całą wieczność, a Naksu nie była przecież cierpliwa.
- Odprowadzisz mnie? - Wypaliła nagle nie potrafiąc się dłużej powstrzymać skubiąc długimi paznokciami skrawek króciutkiej sukienki. Specjalnie napomniała, czy chociaż wejdzie z nią do mieszkania. Chciała przedłużyć ich spotkanie chociażby o te kilka mijanych pięter w windzie.
Idąc w stronę klatki drżała lekko, bo rozgrzany organizm zaczynał powoli stygnąć, jednak wciąż nie czuła zimna. Nie miała przy sobie ani kurtki ani torebki. Nie miało to większego znaczenia, bo Shizuru posiadał własne klucze do jej mieszkania. Uświadomiła sobie nagle, że wcale ich ze sobą nie zabrała. Wychodząc zatrzasnęła po prostu drzwi wejściowe w pewności, że Shizuru odprowadzi ją do mieszkania lub w ogóle tutaj dzisiaj nie zawita. Spędzi noc i poranek gdzieś indziej, w jego towarzystwie lub innym. Każdy krok długich szpilek odbijał się echem po okolicy. W pewnym momencie, kiedy nie patrzył, jej broda zadrżała i mogło się wydawać, że będzie płakać nic takiego jednak się nie wydarzyło. Jej oczy pozostały niezmiennie suche i puste jak u porcelanowej lalki, bo już dawno wypłakała wszystkie łzy. Tak przynajmniej jej się wydawało wiedząc, że niszczyła siebie świadomie i z premedytacją, a on cierpiał patrząc na to wszystko. Nie potrafiła jednak przestać, nawet jeśli miałby przez to oślepnąć. Słuchała się go jednak na tyle, żeby podążać za nim na ślepo, bez zbędnych pytań i marudzenia. Jak mówię idź, pytasz jak daleko, kiedy mówię milcz, nie pytasz wcale. Pełna sprzeczności. Kiedy w ciszy stała w windzie jej myśli nieustannie lawirowały wokół jego słów, które szeptał jej po cichu chyba nie zdając sobie sprawy, że jej w pół przytomny umysł wciąż rejestrował każde z nich.
Piękna, dlaczego brałaś, grzeczna dziewczyna, tyle razy cię prosiłem, moja, mówiłem żebyś tak nie robiła, Naksu, kochanie, czemu nie możesz się opanować, Naksune, musisz się poprawić, w pewnym momencie zlewając się z wszystkimi jej myślami: jesteś bezużyteczna, do niczego się nie nadajesz, brzydzę się tobą, lepiej gdybyś zniknęła zlewały się w jedną całość tworząc idealny chaos napierający na zmęczony wszystkim umysł, roznoszący skronie dudniącym bólem głowy. Droga do mieszkania wydała jej się wyjątkowo długa. Zabarwiona ciężarem niewygodnej ciszy. I kiedy w końcu znalazła się za progiem własnego mieszkania wypełnionego zapachem rozmarynu wielu olejków i świec zapachowych poustawianych w różnych miejscach, odwróciła się do niego na pięcie patrząc oskarżycielskim wzrokiem, krzyżując ręce pod biustem. Nie zapomniała jak jego dłoń umyślnie naciskała na wrażliwe części kobiecego ciała, wciąż emanując ciepłem obietnicy roznoszącym się po podbrzuszu. Ignorując całe zmęczenie - swoje jak i jego - wszystkie wypowiedziane i niewypowiedziane słowa; zapach konfliktu wiszącego w powietrzu czy dezaprobaty w jego miodowych tęczówkach. Widziała wszystko jednak nie chciała widzieć już nic.
- Przelecisz mnie jednak dzisiaj czy będziesz wychodził?
@Saga-Genji Shizuru
Ye Lian, Chishiya Yue, Satō Kisara, Morrigan Sherwood and Saga-Genji Shizuru szaleją za tym postem.
Gdy wydostała się na zewnątrz, wyciągnął nogi poza próg samochodu, najpierw tą dobrą, potem wadliwą, ale obie nieco ścierpnięte od siedzenia w jednej pozycji przez dłuższy czas. Auto było skonstruowane tak, by z łatwością mógł do niego wejść i wyjść — na szczęście był kaleką z pieniędzmi, dzięki czemu mógł uczynić swoje życie jak najbardziej komfortowym także pod tym względem.
„Odprowadzisz mnie?”
— Tak — odparł lakonicznie, kiedy sam stanął przed autem i zamknął drzwi z przytłumionym trzaskiem. Zajrzał w jej twarz przelotnie, dostrzegając smugi rozmazanego makijażu, które moment później spróbował zmyć z jej policzka w lekkim muśnięciu kciuka. Przytrzymał dłoń nieco dłużej w tym miejscu, a jego kąciki ust drgnęły nieco ku górze, gdy Naksu prawdopodobnie nawet nieświadomie przycisnęła do niej swoją twarz. Zanim jednak odeszli, nachylił się delikatnie nad oknem od strony kierowcy, które już zaczęło opadać w dół.
— Prawdopodobnie zostanę tu na dłużej. Możesz wracać — rzekł cicho do swojego szofera, gdy już nie dzieliła ich bariera szkła. Jeśli Naksu coś usłyszała, były to tylko strzępki słów. — Jutro— A raczej później dzisiaj zadzwonię po kogoś innego — dodał jeszcze, krótko i prosto do celu. Raczej lepiej, by auta nie musiała prowadzić osoba, która spała zaledwie trzy czy cztery godziny. Chociaż… może zostanie na dłużej.
— Oczywiście — potwierdził mężczyzna, kiwając głową. Po chwili rzekł jeszcze: — Dobranoc… Och — powiedział nagle, gdy już miał szykować się do odjazdu. Shizuru uniósł brew w konsternacji, która ustąpiła dopiero wtedy, gdy Kazuhiro podał mu średniej wielkości pakunek, najwidoczniej znajdujący się do tej pory na przednim siedzeniu pasażera. — Jeszcze to.
No tak. Prezent. Prawie o nim… zapomniał. Nie zdarzało się to często, że Shizuru zapominał o czymkolwiek.
— Dziękuję, Kazuhiro — odparł po chwili, wzdychając lekko. — Dobranoc.
Zdawało się, że po tym incydencie mógł już skupić się z powrotem na Naksu. Już przy pierwszym spojrzeniu odniósł wrażenie, że wygląda przede wszystkim na zagubioną; przez chwilę jakby w ogóle nie zdawała sobie sprawy, gdzie jest, a potem, już sobie to uświadomiwszy, tak jakby nie chciała tu być. Cóż — ostatecznie w istotcie nie zabrał jej tam, gdzie sobie życzyła. „Hotel albo twoje mieszkanie” — tak przecież powiedziała. Może faktycznie powinien po prostu pojechać z nią do siebie? Nie zrobiłoby to tak wielkiej różnicy dla niego, skoro i tak zdecydował się nią zająć, a chociaż raz stałoby się według jej gestii, nie jego. Musiał jednak postawić na swoim, czyż nie?
Czasem myślał nad tym. Zastanawiał się, gdy zmęczenie doskwierało mu bardziej niż zwykle: musiał taki być? Za obsesyjnym pragnieniem sprawowania kontroli stał powód, o którym co prawda wiedział, a i tak nigdy nie czuł się zdeterminowany na tyle, by zmienić w sobie tę cechę; ten defekt. Przecież to właśnie to musiało być barierą, przez którą tak trudno było im zbudować ze sobą coś bardziej szczerego, autentycznego. Coś mniej zagmatwanego niż to, z czym oboje się zmagali nawet w tej chwili.
Ujął ją za dłoń, a potem nawet za talię, pogrążony w myślach i jednocześnie nieświadomy, jaka burza w tym samym czasie rozszalała się w umyśle Naksune. Po wejściu do środka — nawet nie fatygował się pytać o jej klucze, wyciągając własny komplet — chciał wręczyć jej torebkę z prezentem, lecz, słysząc jej słowa, zmienił zdanie i zwyczajnie odłożył go na najbliższą szafkę. Naksu najwidoczniej tylko jedno teraz chodziło po głowie, a doskonale wiedział, jak trudno było czasami odwieść ją od jakiegoś pomysłu.
Był rozdarty. Nie mógł powiedzieć, że ich interakcja z samochodu wcale nie zrobiła na nim wrażenia. To z pewnością. Już nieraz zresztą dał się jej namówić na seks, gdy była w takim stanie, i niejednokrotnie kończyło się to gorzkim posmakiem wrażenia, że popełnił błąd. Szczególnie że zdarzało jej się mylić imiona — choć to i tak nie było najgorsze, wbrew pozorom. Najbardziej niepokojący był jej wzrok pusty jak bezdenna otchłań, gdy odnosiło się wrażenie, jakby nie była wcale obecna w swoim ciele.
Może po prostu sam powinien się upić?
Zignorował jej pytanie; przynajmniej w pewnym sensie, jako że nie dał jej od razu werbalnej odpowiedzi. Zamiast niej podszedł do Naksu wyważonym krokiem. Z każdym kolejnym czuł się, jakby tracił swoją stanowczość. Będąc blisko, wsunął dłoń we włosy na jej karku i zacisnął mocno, układając sobie jej twarz tak, by wygodnie było mu ją pocałować. Naparł na jej język od razu z intensywnością, pogłębiając pocałunek, zatracając się w jej wargach. W pięści zacisnął błyskotliwy materiał na wysokości jej talii, ponownie unosząc (biedną; zbędną teraz?) sukienkę.
Zanim zrobił więcej, oderwał się na moment, ale nie bez przygryzienia zębami jej dolnej wargi na sekundę, po czym zapytał cicho:
— Może poczęstujesz mnie winem, kochanie, hmmm?
Seiwa-Genji Enma, Ye Lian and Yōzei-Genji Naksu szaleją za tym postem.
Nie podważała decyzji Shizuru, chociaż sporadycznie jej myśli krążyły nad powodem. Dlaczego nie zabrał jej do siebie? Istniało wiele możliwości jednak fakt, że spała tam obecnie inna kobieta wydawał się nad wyraz prawdopodobny. Nie, żeby jej to w jakikolwiek sposób przeszkadzało. Ich relacja była elastyczna. Pozbawiona zasad i reguł, co niby miało pomóc im ją zachować - przynajmniej z pozoru - a jednak wszystko utrudniało; psując niedopowiedzeniami cokolwiek udało im się zbudować. Nie łudziła się myśląc, że była tą jedyną, chociaż czasami pod wpływem lubiła udawać inaczej. Okłamywała samą siebie na wielu płaszczyznach, bo czemu nie? I nie miała mu tego za zła, bo przecież nie była w żaden sposób od niego lepsza, a wręcz przeciwnie. Nie był jej winny ani szczerości ani uwagi. Jej kontakty z innymi nie miały żadnego głębszego celu, żadnego sensu, w przeciwieństwie to, z kim widywał się Shizuru zawsze miało jakieś drugie dno. Przecież on nie robił niczego bezcelowo. Wszystko miało przynieść mu jakąś korzyść, musiało się opłacać. Istniała także możliwość, że po prostu jej tam nie chciał. Pewnie się jej wstydził, czy mogła mu się dziwić?
Była perfidna i nachalna i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Jej ruchy zacierały o desperację. I to nie tak, że chodziło tylko i wyłącznie o seks, o zaspokojenie własnej potrzeby i przyjemność. Pragnęła jego bliskości jak by w obawie, że jej odmówi. Oferowała mu siebie, bo nie posiadała nic więcej. Chciała, żeby jej pragnął, żeby jej pożądał pomimo tego wszystkiego, czym go dzisiaj uraczyła. Starała się znaleźć ten absolutny dowód na to, że wybaczył jej wszystkie błędy, tak naprawdę wiedząc, że seks nim wcale nie był. Mimo wszystko zadrżała, kiedy do niej podszedł. Stanowczość jego ruchów ponownie rozbudziła chwilowo wystudzone pragnienie, bo jej ciało odruchowo reagowało na każdy jego gest, jak gdyby było do niego dostrojone. Jęknęła prosto w jego usta odwzajemniając zachłanny pocałunek, który ponownie rozwiał wszystkie negatywne myśli. Dłońmi zaczepionymi o materiał jego koszuli przyciągnęła go bliżej. Pomięta, zbędna i biedna sukienka trzymała się ledwością dwóch cienkich ramiączek. Nagrodziła go dziewczęcym chichotem, kiedy nabrzmiała przygryziona warga w końcu uwolniła się spod jego zębów. Naksu, stworzona dla jego potrzeb i zachcianek, chociaż to on teraz robił na co niekoniecznie miał ochotę, robił to dla niej. Zdawała sobie z tego sprawę i mimo, że wciąż go fizycznie pragnęła, traciła powoli ten zapał, tę iskierkę. Może wytrzeźwiała na tyle, żeby zrozumieć jego niechęć. Brzydził się? Powinien. Wielokrotnie znalazła się w sytuacji, kiedy nie i przestań wyryło się na jej podniebieniu, jednak nigdy nie zostało wypowiedziane na głos; bo przecież uwielbiała kokietować, a potem nie potrafiła poradzić sobie z konsekwencjami, nie potrafiła odmówić. Z Shizuru było jednak inaczej. To on był odpowiedzialny, to on jej odmawiał. Wiedział lepiej, on zawsze wiedział lepiej.
- No okey - odpowiedziała cicho, bo alkoholu nie potrafiła sobie ani jemu odmówić. Czy była w stanie nie ulec mu w jakiejkolwiek kwestii? Ponownie owiana chłodem dystansu. Był dla niej zimny, a zarazem gorący. Sposób w jaki z nią pogrywał zdecydowanie ją nakręcał, ale tym samym zaledwie potwierdzał przekonanie, że wcale tego nie chciał. Posłusznie się odsunęła, jednym ruchem ściągnęła z obolałych stóp wysokie szpilki pozostawiając je na środku przedpokoju. Nagle stała się malutka, boso idąc w stronę kuchni. Przeciągłe miaaauu rozległo się po pomieszczeniu, kiedy prawie sześciokilogramowy kocur kroczył dumnie przez swoje własne królestwo idąc w ich stronę.
- Puszuś - przywitała go od razu z nowo nabytym entuzjazmem i tym specjalnym słodko wysokim tonem, który był zarezerwowany tylko dla niego. Ku kociemu niezadowoleniu od razu wzięła spore cielsko na ręce. Nie zniechęciła się nawet, kiedy otworzył pyszczek w grymasie zgrozy i rozpaczy, tylko kilkakrotnie ucałowała puchaty koci policzek. Wyglądał na nieszczęśliwego, jednak z wyuczoną akceptacją dawał jej się chwilę tarmosić, jak by nie było innego wyjścia. Potem umiejętnie przerzuciła go pod pachę, kładąc większość jego ciężaru na swoim wystającym biodrze, wkładając przedramię pod mięciutki brzuszek, a dłonią trzymając jego przednie łapki. Traktowała go jak własne dziecko albo i lepiej, a on w końcu wyglądał na względnie zadowolonego. W końcu zawsze tak chodzili po domu. Ruszyła w stronę kuchni w lepszym humorze, spoglądając przelotnie na prezent odstawiony nieopodal.
- Co jest w środku? - Zagadnęła zaciekawiona, podchodząc do lodówki i przeglądając się w wyłączonym ekranie dotykowym. Patrzyła na osobę popsutą. O rozmazanym makijażu i potarganych włosach. Spróbowała odrobinę poprawić rozmazany tusz, jednak na niewiele się to zdało. Jej oczy wciąż przypominały dwa czarne tunele, a przecież wydawało jej się, że narkotyki w większości już się wyprały. Wolną dłonią otworzyła wahadłowe drzwi, przeglądając schłodzoną zawartość. Jej orzechowe tęczówki zatrzymały się o sekundę za długo na obrzydliwie drogim szampanie. Urodzinowym trunku przygotowanym na tę specjalną okazję. Miała wypić go jednak sama - jutro, a raczej dzisiaj później. Jej serce zabiło o raz za szybko z narastającej ekscytacji pomieszanej z grobowym strachem wywracającym flaki do góry nogami. Miała jeszcze trochę czasu. Jeszcze odrobinę. Biorąc w drżącą dłoń butelkę białego wina skupiła się na jej chłodzie. Podchodząc do blatu odstawiła Puszka na samym szczycie razem z butelką wina. Ten od razu poszedł szukać uwagi u Shizuru. - Wolisz dzisiaj czerwone? - uświadomiła sobie nagle, że istniała przecież taka możliwość, więc wyciągnęła także czerwone. W końcu w jej mieszkaniu mogło brakować wielu rzeczy, na pewno nie alkoholu. Wzięła w dłonie dwie szklanki do wina kładąc je obok butelek, bo przecież Shizuru nie mógł pić sam, prawda? Była to świetna wymówka pomijając fakt, że świat wciąż lekko wirował co z łatwością można było wypatrzeć w jej dziwnie miękkich kolanach i odrobine za płynnych ruchach. Podała mu otwieracz, żeby czynił honory. - Zostaniesz ze mną do rana? Pewnie masz pierwsze spotkanie zanim zdążę się obudzić.
Nieświadomie zalewała go tysiącami nic nie znaczących pytań.
@Saga-Genji Shizuru
Ye Lian and Saga-Genji Shizuru szaleją za tym postem.
Gdy mu odpowiedziała i odsunęła się, by odejść, momentalnie zrozumiał, że odebrała jego zachowanie w nieodpowiedni sposób. Nic jednak dziwnego — tyle razy już jej dzisiaj odmawiał, że musiała zaczynać stawać się wyczulona na wszelkie gesty i słowa, które mogłyby sugerować, że ponownie chce ją od siebie odepchnąć. Tym razem nie to miał na myśli, a bardziej chęć, by to swój hiperaktywny umysł na jakiś czas nieco wyciszyć. Zatem, gdy również pozbył się butów, ruszył w ślad za dziewczyną.
Uśmiechnął się na widok zwierzęcia, które oczywiście musiało o sobie dać wkrótce znać — Puszek był jednym z tych kotów, które jasno zaznaczały swoją obecność, w poszukiwaniu albo pieszczoch, albo, najczęściej, jedzenia. Z czasem zdał sobie sprawę, że szczególnie upodobał sobie właśnie interakcje Naksu i jej kremowo-białego kota, które napełniały go osobliwym odczuciem czułości — rzadkość, z którą nawet nie do końca wiedział, co uczynić. Tym razem nie było inaczej; nieskomplikowana miłość, jaką obdarowywała to stworzenie, była ujmująca i była w stanie poruszyć nawet jego skrzywione pod tym względem serce. Gdyby tylko inne relacje mogły przedstawiać się dla niego tak prostolinijnie; być może wtedy noc urodzin Naksu pobiegłaby zupełnie innym torem.
„Co jest w środku?”
— Zobaczysz sama. Mogę ci tylko powiedzieć, że i coś dla Puszka, i coś dla ciebie — odparł, w tym samym momencie głaszcząc wspomnianego kota, który dosłownie wszedł mu pod dłoń i łbem napierał na jej wewnętrzną stronę. Dla Shizuru podarowanie mu swojej uwagi nie stanowiło żadnego wysiłku ani wyrzeczenia — czuł do niego niemałą sympatię, niemal równą tej, którą darzył Jīnsè, swoją kotkę.
Oparł się o kuchenny blat. Bezwiednie sunąc palcami wzdłuż miękkiego futra, nie spuszczał Naksu z oczu. Odnotował wkrótce oznaki jej nerwowości, wybijające się w nieco maniakalnym zachowaniu: zdawało się, jakby ciągle miała potrzebę ruszania się, przemieszczania, mówienia, pytania, wywoływania reakcji… I choć nie męczyło go wcale słuchanie jej głosu, chciałby, żeby poczuła na tyle spokoju, by komfortowo pobyć w ciszy ze swoim umysłem. Choć z pewnością nie mógł wpłynąć na każdy aspekt tego dotyczący, mógł przynajmniej zapewnić ją o jednej rzeczy.
— Mała — powiedział miękko, zbliżając się i od tyłu biorąc ją w ramiona — klatka piersiowa przy delikatnie zaznaczającym się wygięciu jej pleców. Była taka drobna. Bez dodających jej centymetrów szpilek musiał pochylić się bardziej, by móc naznaczyć pocałunkami jej obnażoną szyję. Odgarnął różowe włosy dziewczyny na jedną stronę dla ułatwienia sobie dostępu. — Przecież mówiłem, że w domu czeka cię nagroda, prawda? Jasne, że zostanę.
Zarejestrował, że wyciągnęła dwa kieliszki zamiast jednego, więc zdecydował się działać szybko i sprytnie, by odwieść ją od idei z kontynuowaniem picia. Musnął wargami zaraz za jej uchem, a potem zszedł nieco w dół, wzdłuż łączenia szyi z ramieniem, gdzie zębami złapał zaczepnie za skórę. Dłonie także nie były bierne — uniósłszy je znów na piersi kobiety, ścisnął lekko, śledził wypukłość. Grał na czas jeszcze w klubie, odciągając tę chwilę aż do teraz. Chciał ją świadomą, chociaż trochę. Podczas gdy miłość sama w sobie była dla niego odczuciem nie tyle obcym, co kompletnie zniekształconym, tak nienawiść wpojoną miał w umysł z perfekcją, a tą rzeczą, której nienawidził, okazało się patrzenie na Naksu, gdy przypominała jedynie cienką, kruchą powłokę dawnej siebie. Otumanioną, głową znajdującą się lata świetlne stąd.
Niestety tylko czas mógł przywrócić jej trzeźwość. Ach, no i wyperswadowanie jej przerwy od alkoholu.
— To — zaczął, w tym samym momencie chwytając za szyjkę butelki z czerwonym winem — tylko dla mnie. — Jako że mogło wyjść mu to nieco zbyt szorstko, pocałował ją znów, tym razem w policzek. — Nie pij już dzisiaj, hm? Dla mnie. Proszę — wyszeptał do jej ucha, otulając je ciepłym oddechem. Rozważał wzięcie kieliszka, lecz wtedy musiałby zerwać kontakt fizyczny z Naksune, a czuł, że nie powinien teraz do tego dopuścił.
— Jak się czujesz? — spytał, spoglądając w jej oczy z ukosa. — Chciałabyś wziąć najpierw prysznic albo chociaż zmyć makijaż? — Wlał troskę w swój głos. Nie musiał jej nawet specjalnie wymuszać — chciał, by było jej komfortowo. Po przejściu przez próg zatrzymał ich na chwilę i, łapiąc z nią kontakt wzrokowy, powiedział stanowczo, choć wciąż delikatnie, jak do łani, którą łatwo spłoszyć nawet nadepnięciem na suchą gałązkę. — Naksu. Nie spieszy się nam. Mi. Nigdzie się nie wybieram, jasne? Jeśli pójdziesz, to będę tu na ciebie czekać, gdy wrócisz. I porobimy, co będziesz chciała. — Naparł kciukiem na jej dolną wargę i przesunął lekko w dół. — Cokolwiek — dodał jako echo jego życzeń wypowiedzianych w klubie. Uśmiechnął się kątem ust. — Tylko bez alkoholu dla ciebie.
Warui Shin'ya, Ye Lian and Yōzei-Genji Naksu szaleją za tym postem.
Nie zarejestrowała kiedy do niej podszedł. Zbyt zajęta, zbyt aktywna, jak sam zdążył zauważyć, końcówką działania narkotyków. Były to te ostatnie chwile przed zjazdem równią pochyłą w dół. Kiedy umysł już trzeźwiał, żeby w pełni cieszyć się sobą, jednak równocześnie kulił w obawie przed tym co miało nadejść. W jego ramionach wszystko ucichło. Wszystkie głosy jej umysłu szepczące cichutko i te wrzeszczące na całe gardło. Odruchowo oparła się o niego plecami, niby niespecjalnie dociskając zgrabne pośladki do jego ciała. Odchyliła lekko głowę w bok, żeby w pełni rozkoszować się dotykiem jego warg na rozgrzanej skórze szyi. Kiedy jego dłonie zaczęły błądzić po jej ciele ponownie budując napięcie, uchyliła lekko usta opierając tył głowy o jego ramię, nieświadomie zaciskając palce na krawędzi blatu przed sobą. W jego ramionach wszystko inne było jej obojętne. Zbędne.
- Tylko dla ciebie - powtórzyła za nim z lekko przymkniętymi powiekami, bo nagle alkohol stracił cały smak, kiedy mogła cieszyć się jego bliskością. Nie zawsze się go słuchała, przykładem jej chwilowych buntów była dzisiejsza noc i jej konsekwencje, jednak rzadko robiła to otwarcie. Zazwyczaj kryła się i chowała aż do momentu, w którym było za późno i pozostawało tylko zmierzenie się z jego dezaprobatą. Tylko lub aż. Z początku chciała się napić nie dlatego, że wciąż miała ochotę chlać. Potrafiła jednak ocenić swój stan, była aktywna i pełna energii pragnęła go gryźć, drapać, całować. Wiedziała, że z każdą minutą działanie wybuchowej mieszkanki alkoholu i narkotyków powoli słabło, a ją dopadało zmęczenie i wszech ogarniająca senność. A przecież nie mogła zasnąć. Chciała rozkoszować się jego bliskością jak najdłużej, jak gdyby miał być to ich ostatni raz. Mimo wszystko westchnęła posłusznie kiwając głową na znak zgody, bo przecież zgodziłaby się nawet gdyby zaserwował jej suche nie albo odejdź. Widziała, że się starał. Nie codziennym było oglądanie go w tak łagodnym wydaniu. Sposób w jaki ją trzymał przy sobie, jego idealnie dobrane do sytuacji słowa, brak złości czy czegokolwiek co mogłoby ją spłoszyć. Doceniała jego starania wiedząc, że robił to tylko i wyłącznie dla niej. Chciał, żeby była zadowolona, a przecież tak się czuła. Obojętnie czy był dla niej miły czy zimny i chamski. Dawał jej szczęście, przynajmniej jego patologiczną wersję. Jedyną, która znała, nawet jeśli nie zdawał sobie z tego sprawy, a ona nigdy nie pokwapiła się, żeby go o tym poinformować. Znali się od wielu lat. Pod pewnymi względami znali się doskonale, a jednak nigdy nic sobie nie wyjaśniali, nie obiecywali. Czasami byli sobie obcy.
Szła z nim posłusznie długim korytarzem prowadzącym w głębsze części sporego mieszkania. Nie wiedziała czy wciąż płacili za nie rodzice czy Shizuru. Było wiele kwestii, którymi nie zaprzątała sobie głowy. Zbyt roztargniona i beztroska zdając się na innych. Wymagała opieki, bo nie potrafiła zadbać o siebie. Może zwyczajnie nie chciała?
Zatrzymała się ufając jego zapewnieniom. Chociaż nie zawsze wierzyła w jego słowa i tak traktowała je jak prawdę. - Tak, chodź - zdecydowała nagle wbrew wszystkiemu co wcześniej próbowała na nim natychmiastowo wymusić. Ułożyła małą dłoń w jego większej ciągnąc go za sobą do betonowej łazienki w odcieniach szarości i czerni. Podeszła razem z nim w stronę wanny, oparła dłonie na obydwu jego ramionach usadzając go na krawędzi. - Wezmę prysznic, a ty będziesz tylko patrzył, Shizuru. - wyjaśniła oddalając się od niego o dwa kroki w tył; zastanawiając, czy zamierzał jej posłuchać i być biernym czy nie. Może chciała go ukarać za te wszystkie dzisiejsze odmowy? Włosy na ramieniu pozostały tak, jak je ułożył. Wciąż blokując z nim wygłodniałe spojrzenie powiodła dłońmi po swoim ciele okrytym zaledwie cieniutkim materiałem; w końcu zatrzymując je na swoich ramionach. Jednym ruchem zsunęła cieniutkie ramiączka po swojej skórze pozwalając im, razem z całą kreacją, opaść na kafelkową podłogę. 1, 2, 3 oddechy nie ruszyła się z miejsca patrząc na niego z góry, specjalnie pozwalając mu podziwiać. Nie wstydziła się swojego ciała, swojego piękna. Drobna i szczupła o idealnych proporcjach wazy. Odwróciła się w końcu ruszając w stronę prysznica usytuowanego dokładnie na przeciwko. Stała do niego tyłem, tym samym odsłaniając krzywiznę pleców i obłość jędrnych pośladków, kiedy ciepła woda z deszczownicy zaczęła obmywać jej strudzone ciało. Biorąc buteleczkę z płynem do ręki wylała jego zawartość na otwartą dłoń.
@Saga-Genji Shizuru
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Bakin Ryoma and Saga-Genji Shizuru szaleją za tym postem.
Chociaż dłonie położone na jego ramionach nie niosły za sobą prawie żadnej siły, poszedł za ich przewodnictwem i usiadł na krawędzi wanny. Przekrzywił głowę w bok i uniósł brew, wysłuchując planu na przyszłe kilkanaście minut. Zanim zdążyła się odsunąć, uniósł jej drobną dłoń do swoich ust i złożył na jej wierzchu krótki pocałunek, jak dla księżniczki; tak, jak nauczył się, że lubiła być przez niego traktowana.
A potem: patrzył. Trudno byłoby mu teraz odwrócić wzrok, nawet jeśli by mu tego zakazała. Na szczęście mowa jej ciała jednoznacznie przekazywała mu wiadomość: podziwiaj i pożądaj. Westchnął cicho, liżąc spojrzeniem miodowych oczu wpierw te części sylwetki, które odsłaniały się stopniowo w kolejności, jaką wyznaczyła opadająca sukienka; piękne piersi, które już miał okazję dziś ujrzeć, lecz teraz w zdecydowanie lepszej scenerii i oświetleniu; drobna talia, wokół której był niemal w stanie złączyć rozpostarte palce, szczególnie kiedy wspomagał ją w utrzymaniu równowagi, gdy poruszała się na nim; płaski, delikatny brzuch, pod skórą którego widocznie pracowały mięśnie; następnie jej kobiecość, gdzie drażnił ją już dzisiaj i chciał zresztą znowu, tym razem jednak posunąć się być może dalej, zanurzyć w niej palce—
Była na wyciągnięcie ręki i mógł to zrobić, powiedziała jednak „będziesz tylko patrzył” i tym razem się jej posłuchał. Te same trzy spokojne oddechy, które wyliczała w głowie, poświęcił na wejrzenie w jej duszę, której bramą były jej szmaragdowo-brunatne oczy. Sięgnął do swojej częściowo rozpiętej czarnej koszuli, by niespiesznie uwolnić kolejne oczka, guzik po guziku, aż rozpołowiony materiał obnażył część jego klatki piersiowej i brzuch. Po tej czynności oparł się dłońmi o krawędź wanny, nie dotykając Naksu wcale. Był bardzo ciekawy… Czy Naksu wytrzyma do końca sceny według wymyślonego przez siebie samą scenariusza, czy jednak po pewnym czasie rozkaże Shizuru wejść pod prysznic za nią?
Sam prysznic był praktycznie stworzony do tego, by ktoś obok mógł obserwować całe przedstawienie. Przezroczyste szkło nie dawało ani trochę prywatności, lecz nie tego, na szczęście, pragnęła teraz Naksu. Poza tym obłożona ciemnymi kafelkami kabina była ogromna, praktycznie połączona z podłogą. Idealna dla Shizuru, który większość pryszniców musiał brać z krzesłem na siedząco przez swoją wadliwą nogę, aczkolwiek, dzięki takiej przestrzeni, także… idealna do pieprzenia.
Sięgnął po butelkę wina, odłożoną wcześniej na podłogę, i odkręcił ją wprawnym ruchem. Wziął niebawem pierwszego łyka półsłodkiego, bogatego w smaku trunku prosto z butelki, wpatrując się w kobietę i dając się jej bezwstydnie kusić. Rozsunął nieco nogi, czując, że męskość napiera mu na materiał spodni; nieobojętny na jej poczynania. Oblizał wargi z resztek wina, po czym pochylił się i oparł przedramiona na udach, wciąż ściskając w dłoni szyjkę butelki.
— Naksu — rzekł, nieco głośniej, aby przebić się przez łagodny szum wody z deszczownicy. Powinna zauważyć zmianę po samym tonie głosu Shizuru, że mówił teraz z intencją, by rozbudzić w niej podniecenie. — Myślisz, że wystarczy, że rozbierzesz się przede mną jak pierwsza lepsza dziwka i tyle? — Słowa były chłodne, ale kontrolowane; wiedział dobrze, co na nią podziała. — Musisz postarać się bardziej, żeby to było warte mojego czasu. — Kolejny łyk, spokojny i wyrachowany. Przywdział na siebie maskę znudzenia, w rzeczywistości nastrojony na jej reakcję — gotowy przestać. — Rozłóż nogi i przygotuj się trochę dla mnie. — Prychnął lekko, jakby sobie coś przypominając. — Chyba że już ktoś inny dzisiaj zdążył użyć moją zabawkę?
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Amakasu Shey, Bakin Ryoma, Yōzei-Genji Setsurō and Yōzei-Genji Naksu szaleją za tym postem.
W międzyczasie zdążyła natrzeć wilgotne od wody ciało płynem, umyć szamponem różowawe włosy i pozwolić wodzie bezkarnie zmazać wszystkie brudy i grzechy dzisiejszej nocy, jak gdyby w ogóle się nie wydarzyły. Nie myśląc o tym co było, ani o tym co miało nadejść. W końcu wszechogarniające, tępe uczucie obrzydzenia i bezsilności ustępowało świeżości kwiatowego zapachu płynu. Stojąc do niego tyłem usłyszała pierwsze słowa. Dłoń jak by odruchowo powędrowała do kurka zakręcając lecąca strumieniami wodę. Oparła ją na powrót o kafle przed sobą nieruchomiejąc na jedną dłuższą chwilę. Jego słowa przebiegły dreszczem wzdłuż jej kręgosłupa ponownie rozbudzając rozszalały płomień; niezaspokojony, tlący się w wnętrzu. Kiedy ponownie odwróciła się do niego przodem zniknął cały niepokój, odbijający się w orzechowych tęczówkach, w których chaos wszystkich emocji błyszczał kalejdoskopem. Oparła się plecami o ścianę za sobą, kiedy jej dłoń niby przypadkiem zahaczyła o sterczącą od chłodu wypukłość sutka. Nagie ciało wygięte lekko w łuk pokryło się gęsia skórka przez nagły brak gorącej wody. Nie było jej jednak zimno. Wciąż blokując z nim spojrzenie zaczęła sunąć drugą dłonią po swoim mokrym ciele, od krągłości piersi po zarysowany brzuch aż do wystających bioder. Nie spieszyła się, chociaż iskra w jej spojrzeniu mówiła coś innego, ślizgając spojrzeniem po idealnie wyrzeźbionych mięśniach jego brzucha. Dotykając się tam, patrzyła mu prosto w oczy. Powoli i prawie boleśnie wprawiając własne ciało w lekkie drżenie. Stanie o własnych siłach stało się nagle uciążliwe, a miodowe tęczówki sfiksowane na jej ciele były jedynym o czym mogla myśleć.
- Shi-zu - zaczęła zachrypniętym od pożądania głosem, przedzierającym się bezkarnie przez panującą w zaparowanej łazience ciszę, zakłóconą jedynie jej ciężkim oddechem. - ru - dokończyła przeciągając lepkość wilgotnych palców aż po odsłoniętą skórę podbrzusza. Odbiła się lekko od ściany ruszając pewnie w jego stronę. Trzy, cztery, pięć kroków później nie zatrzymywała się, i jeśli przedtem wątpiła w jego chęci, teraz całkowicie o tym zapomniała. Jej ciało reagowało na jego chamskie słowa, władczy ton i ten pozornie obojętny wzrok. Stając tuż przed nim zwolniła nagle, przytrzymując się jedną dłonią jego ramienia. Teraz to ona wykonywała wykreowany w głowie plan i nie zamierzała się powstrzymywać, nie dobrowolnie przynajmniej. Jej tęczówki jak by odruchowo pytały o przyzwolenie, bo przecież nic tak naprawdę w tej relacji nie działo się bez jego zgody. Przełożyła jedną łydkę po zewnętrznej stronie jego rozsuniętej nogi, potem drugą w taki sam sposób, siadając na jego udach okrakiem. Bose stopy owinęła wokół jego kostek pozwalając pewniej utrzymać równowagę. Puściła jego ramię odchylając się do tyłu. Eksponując idealną kobiecą figurę, którą dotychczas mógł zaledwie oglądać z daleka. Nie była przy tym wstydliwa. Jedną dłonią chwyciła się jego uda za sobą mocno wbijając w nie paznokcie. Drugą powróciła do miejsca, które wcześniej kazał jej pieścić. Oddychała ciężko ponownie budując własne napięcie, odrzuciła głowę w tył po raz pierwszy przerywając kontakt wzrokowy.
Jego zabawka.
Uchylając pełne usta - Baw się mną - zażądała.
@Saga-Genji Shizuru
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Bakin Ryoma, Saga-Genji Shizuru and Yōzei-Genji Setsurō szaleją za tym postem.
Plusem z zaistniałej sytuacji było wysokie prawdopodobieństwo, że jeśli obudzi się rano obok niego, to chociaż uświadomi sobie od razu, z kim spędziła noc — jeśli jednak nie uda się jej zapamiętać.
Uśmiechnął się kątem ust do siebie, gdy jeszcze wciąż była do niego ustawiona tyłem, zadowolony z jej reakcji. W chwili, w której się obróciła, ponownie przywdział na siebie zobojętnienie, nawet gdy dotykała się, wygłodniała przyjemności, tak jak jej zasugerował; mimo że sam czuł narastające podniecenie, objawiające się przyjemnymi dreszczami wzdłuż kręgosłupa. Utrzymał jej spojrzenie do samego końca, biorąc jeszcze jeden, solidny łyk alkoholu. Po tym odstawił butelkę na kafelkowaną podłogę, gdy tylko spostrzegł, że Naksu dumnym krokiem zbliża się ku niemu. W tym wydaniu prawdopodobnie była dla niego najatrakcyjniejsza: zdecydowana; gdy wiedziała, czego chce; nie do zatrzymania. On też jej teraz nie powstrzymywał — w jego spojrzeniu mogła dostrzec aprobatę i przyzwolenie, którego wciąż najwidoczniej szukała, świadomie czy nie.
Ułożył się tak, by zła noga nie była w stanie nagle wywinąć się spod ciała Naksune. Choć jej niesamowite kształty wolały wręcz, by ją dotknąć, dłonie Shizuru znalazły się z powrotem na krawędzi wanny, po jego bokach. Patrzył jednak łakomie — ekspercko przedstawiała swój akt w tej sztuce. Nie musiała jednak o tym jeszcze wiedzieć.
— Lepiej — mruknął, wodząc spojrzeniem po jej wygiętej do tyłu szyi; myśląc, jak zanurzy w niej zęby później. — Chociaż dalej nie idealnie. — Westchnął, niby to z rozczarowaniem. — A wydawać by się mogło, że tak duże doświadczenie w rozkładaniu nóg przed innymi przyniesie jakieś efekty. — Czuł każdy delikatny spazm jej ciała, kiedy była tak blisko. Mógł żałować tylko tyle, że nadal dzielił ich materiał jego spodni, z każdą chwilą stający się coraz bardziej wilgotny, jako że Naksu miała w głębokim poważaniu to, że po wyjściu spod prysznica najpierw powinna się wytrzeć. Nie był jednak o to zły. I tak, prawdopodobnie, zaraz pozbędzie się swojego odzienia, a poza tym jej pośpiech był ujmujący. Swoją drogą… — Już zdesperowana, żeby dojść? — spytał, gdy z jej gardła wydostało się wyjątkowo głośne, naglące jęknięcie. Mając nadzieję, że była blisko spełnienia, pstryknął ją boleśnie w stwardniały sutek i rzekł: — Stop, Naksu. — A następnie, władczo: — Na kolana.
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Amakasu Shey and Yōzei-Genji Naksu szaleją za tym postem.