Apartament 77 - Page 4
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Yōzei-Genji Naksu

Nie 4 Cze - 17:24
First topic message reminder :

Apartament 77


Duży apartament, opis dodam później

Yōzei-Genji Naksu

Yōzei-Genji Naksu

Nie 10 Wrz - 14:38
Siedziała nieruchomo wpatrując się w nieokreśloną przestrzeń między nimi. Jej puste spojrzenie przez chwilę nie wyrażało zupełnie nic. Skinęła głową próbując przypomnieć sobie cokolwiek. Jej ton był nijaki, kiedy odpowiadała na każde jego pytanie.

- Byłam sama - powiedziała jedynie, ale nie musiała nic więcej dodawać przekaz był przecież oczywisty. Przygryzła dolną wargę. - To ten - westchnęła - natłok myśli. Myślę, że to przez niego. Zaczął miauczeć jest pewnie głodny. Przypomniałam sobie o nim. Obiecałam mu dziś surową wołowinę. Mógłbyś go proszę potem nakarmić? Tak. Tak było - zaczerpnęła powietrza przerywając na chwilę chaotyczny monolog. - Nie mogłam odejść - dodała z mocą.

- Zrobię wszystko co mi powiesz - odparła dzielnie, chociaż bez problemu mógł zauważyć jak bardzo było jej niewygodnie samej ze sobą. Nieustannie wierciła się na fotelu nie potrafiąc znaleźć dla siebie miejsca. Namiętnie gryzła policzek od środka cały czas spoglądając na boki. Spoglądając na przymknięte drzwi, za którymi wisiało obce martwe ciało. Wyglądała jak gdyby w następnych sekundach ponownie miała zacząć wyć i rozpaść się na miliony kawałków. Wtedy właśnie Puszek wskoczył na kolana Shizuru. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w niewielkie zwierzątko łaszące się do niego. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Broda zatrzęsła się niebezpiecznie, kiedy zakryła sobie dłonią usta tłumiąc głuchy jęk przerażenia. Była zazdrosna. Tak bardzo smutna. Zsunęła się z fotela na panele, na kolanach podchodząc do Shizuru. Z początku nie odważyła się podnieść na niego wzroku. Ulokowała się przy kolanie jego zdrowiej nogi, kuląc się przy nim. W końcu uniosła lekko spojrzenie, a jej wielkie orzechowe tęczówki wyrażały istny chaos emocji. Kłębiących się myśli, które niemal rozszarpywały jej umysł na strzępy. Nie było miejsca na spokój czy skupienie. Każda pojedyncza myśl podsycała pożar strachu, niepokoju, zagubienia i czystego cierpienia.

- Przepraszam, że cię zostawiłam - zaczęła piskliwym głosem, trochę histerycznym walcząc z łzami, które i tak już swobodnie płynęły po jej trupiobladych policzkach. Jej słowa były szczere w z wyczuwalną kruchą. Nie było jednak między nimi wątpliwości, że jeśli mogłaby cofnąć czas i ponownie stanąć na krawędzi krzesła ze sznurem otulającym szczelnie jej szczupłą szyję - zrobiłaby ten sam krok ponownie.  - Wiem, że byłoby ci beze mnie lepiej. Łatwiej. Wiem, ale proszę. Błagam pozwól mi zostać jeszcze na chwilę. Na pewno byś się nim dobrze zajął ale ale on mnie potrzebuje - skomlała cicho zanosząc się szlochem. Łzy cisnęły się jej do oczu spływając w dół i skraplając się na brodzie. - Nie będę o tym mówić. Proszę, kochanie - szeptała gorączkowo, pociągając nosem.

Ucichła nagle biorąc głębszy wdech. Jej spojrzenie jak by na moment się wyostrzyło. Na dosłownie chwilę przypominała bardziej dawną siebie.
- Nie będziesz w stanie zerwać kontaktu. Nie uwolnisz się dopóki nie odejdę - wypaliła nagle jak by chciała mu o tym przypomnieć. Jak by chciała, żeby podjął tę decyzję świadomie. Oczywiście, że Shizuru był najbardziej odpowiedzialną osobą na świecie, a jednak wciąż czuła potrzebę mu o tym przypomnieć. Podświadomie pragnęła, żeby zrobił to dla siebie, a nie dla niej.

- Powiedz co mam zrobić - dodała ciszej czekając na jego instrukcje. Była gotowa chociaż wciąż cała drżała.

@Saga-Genji Shizuru
Yōzei-Genji Naksu

Saga-Genji Shizuru ubóstwia ten post.

Saga-Genji Shizuru

Pon 11 Wrz - 1:33
 „Byłam sama.”
 Jeżeli sprawcą był wprawiony morderca, mogła uważać, że jest sama aż do samego końca. Choć był tego świadomy — uwierzył jej. Wiedział w końcu, prawda? Że źle się z nią dzieje; że zatraca się w swoim ryzykownym stylu życia; że mógł włożyć więcej wysiłku w pomoc dla niej. Pozwolił sobie na jeszcze parę sekund użalania się nad sobą, po czym odciął się od tego aspektu jak najlepiej umiał. Stało się. Dotychczasowa rzeczywistość została znacząco naruszona, ale jej pozostanie przy duchowym życiu sprawiało, że nie zawaliła się całkowicie.
 Słuchał jej uważnie pomimo poplątanych słów kobiety. Chciał zapewnić jej trochę komfortu, podarować trochę spokoju, lecz Naksu zawsze lepiej reagowała na dotyk i kiedy bliskość mogła być namacalna, nie tylko pod postacią słów — a tego nie mógł jej póki co dać; nie, dopóki nie przywdzieje ponownie cielesnej powłoki. Szczególnie ciężki był moment, w którym czysta panika przemknęła przez twarz Naksu, i jeszcze cięższy ten, kiedy znalazła się na kolanach przed Shizuru, w przygnębiającej parodii sytuacji z nocy o zupełnie innym wydźwięku. Pochylił się pomimo kilku wątłych protestach kota, aby znaleźć się twarzą bliżej przygnębionej dziewczyny. Wydawało się, że sam Puszek stawał się świadomy jeszcze jednej istoty przebywającej w pokoju, jako że zaczął węszyć i wiercić się niespokojnie w jego objęciach. Zwierzęta często objawiały zmysł do takich spraw, nawet jeżeli nie widziały ducha bezpośrednio swoimi oczami.
 „Przepraszam, że cię zostawiłam.”
 Shizuru zdecydowanie nie brakowało opanowania — te słowa jednak, tak bardzo rezonujące z jego osobistymi myślami, sprawiły, że łzy ponownie wezbrały w jego oczach, przepełniły się i sekundę później spłynęły po policzkach. Odwrócił od niej wzrok na chwilę, obserwując bezwiednie ruch swojej dłoni na jasnym futrze Puszka, czując, jakby kończyna nawet nie należała do niego.
 — To nie jest prawda — przerwał jej nagle, natarczywie, żeby przekaz do niej dotarł. — Nie byłoby mi bez ciebie lepiej. Nie będzie. Zawsze tak myślisz, prawda? Nieważne, co powiem i co robię, nie sposób cię przekonać, że jest inaczej. Kurwa mać. — Przekleństwo wymknęło mu się cicho i brzmiało obco z jego ust, jako że na ogół stronił od takich słów. Nie pomogło również — wcale nie rozładowało frustracji, która w nim niespodziewanie urosła. — Nie musisz mnie błagać. Naksu. Naksune. Nigdy nie chciałem, żebyś odeszła, a już na pewno nie w taki sposób. Mówiłem ci nawet wczoraj, zawsze o tobie myślę. Chcę, byś ze mną była. Naprawdę uważasz, że musisz mnie przekonywać do kontraktu, którego sam pragnę? — Chociaż nie podniósł głosu, uważny wciąż, by jej nie spłoszyć, gdy była tak roztrzęsiona, mówił wciąż z mocą i ze spojrzeniem utkwionym z powrotem w jej błyszczących źrenicach. Zagryzł wargę. — Myślałaś, że mi ulży? Że się ucieszę, bo się zabiłaś?
 Westchnął ciężko. Gardło znów mu się zacisnęło.
 — Nie — powiedział cicho. — Zostań ze mną.
 Chwila ciszy. Otarł łzy. Kontynuował.
 — Widzę cię, więc w naszym przypadku zawarcie kontraktu sprowadza się tylko do imion — rzekł, nadal przytłumionym głosem. Uniósł dłoń i przesunął nią w powietrzu tak, jakby głaskał Naksu po policzku, mimo że jeszcze nie mógł. — Musimy nawzajem napisać swoje prawdziwe imiona. Swoją krwią. Po tym odzyskasz ciało, ale też… będziesz pod moją władzą, czasem.Bardziej niż zwykle.Ja jestem gotowy. Tylko… powiedz mi, gdzie znajdę coś ostrego.




Apartament 77 - Page 4 ZOI1pU1
Saga-Genji Shizuru

Yōzei-Genji Naksu ubóstwia ten post.

Yōzei-Genji Naksu

Pon 11 Wrz - 13:33
Niektóre słowa po prostu do niej nie docierały. Jak by była zbyt ślepa, żeby je zauważyć. Zbyt głucha, żeby usłyszeć. Rozumiała co do niej mówił, a jednak ich sens odbijał się od niej jak od powłoki nie będąc w stanie dosłownie przedrzeć się do jej umysłu.

Siedząc koło jego nóg czuła się nieswojo. Nie chodziło o pozycję, bo fakt że nad nią górował, że miał nad nią jakąś kontrolę wydawał się jej oczywisty. Z przyjemnością i przyzwyczajeniem oddawała w jego ręce władze, bo dzięki temu nie musiała mierzyć się z konsekwencjami własnych wyborów. Dzięki temu nie musiała wybierać wcale. Od lat robiła tak jak jej mówił, bo przecież wiedział lepiej. Oczywiście nie raz znajdowała jakieś wyjątki. Jego władza była bezgraniczna dopóki znajdował się tuż obok niej. Kiedy ją zostawiał cóż bardzo często robiła dokładnie odwrotnie niż by sobie tego zażyczył. Trochę specjalnie próbując udowodnić mu i przede wszystkim sobie, że wciąż była odrębnym bytem. Żałosnym, ale jednak własnym. Sama jednak podświadomie w to nie wierzyła. Teraz, kiedy siedziała tuż obok niego zagryzając dolną wargę wiedziała, że nie potrafiła nawet własnoręcznie tego skończyć. Musiała spierdolić coś po drodze, a Shizuru musiał jak zawsze wszystko naprawiać. Była jednak zbyt autodestrukcyjna, żeby widzieć w tym lekcję na przyszłość. Wręcz przeciwnie miała w tym momencie tak cholerną ochotę stępić swój umysł używkami, żeby nie musieć więcej myśleć. Bo myśli, jak się sama przekonała, mogły być zabójcze. Mogły także przywrócić kogoś do życia. Szkoda tylko, że ona nie chciała żyć. A jednak z własnej woli musiała.

Skuliła się mocniej kolo jego nóg słysząc pojedyncze przekleństwo. Niosło ze sobą ogromną moc, bo przecież wypowiadał je tak rzadko. Nie musiał podnosić głosu, żeby krzyczeć. Wyglądała przy nim niczym karcone dziecko. Ponownie, tak jak zawsze czuła skruchę, że została przyłapana. Nie dlatego co zrobiła.
- Tak - wyszeptała niemal bezgłośnie, bo każde jego słowo było prawdą. Nie potrafiła sobie tego wytłumaczyć. Nie potrafiła zrozumieć.

- Zdecydowałam, że tak będzie lepiej! - krzyknęła nagle zaskakując samą siebie swoim wybuchem. Chociaż w obecnym stanie jej wrzaski przypominały bardziej skomlenie nieszczęśliwego szczeniaka niż cokolwiek innego. Nie przypominała partnerki do kłótni. W końcu zdecydowała o czymś sama. - Po prostu. Po prostu poszłam na łatwiznę! Tak było łatwiej. Nie musiałam więcej ze sobą żyć, rozumiesz?! Myślałam, że to się skończy. Teraz jednak nie mogę odejść. Nie chcę - piszczała jeszcze chwilę niczym naburmuszona dziewczynka opadając nagle z sił. Jej splątane włosy otaczały bladą szczupłą twarz, kiedy ponownie spuściła wzrok na ulubioną ołówkową spódnicę. Włosy w końcu zakryły odrobinę czarnofioletowe siniaki na jej szyi po odciśniętym sznurze. Przymknęła przekrwione białka licząc do trzech. Unosząc ponownie na niego spojrzenie mógł dostrzec w nich rezygnacje.

- Zostanę z tobą - powtórzyła cicho ponownie się uspokajając. Patrząc na pojedyńczą łzę spływającą po jego policzku. Zadrżała kiedy wyciągnął w jej stronę dłoń przełykając głośno ślinę. Fakt, że nie mógł jej dotknąć był tak cholernie bolesny. Skinęła głową z desperacją spoglądając na Puszka ostatni raz. Robiła to przecież dla niego.

Wstała powoli na nogi, które trzęsły się niemiłosiernie. Miała wrażenie, że skostniałe ciało nie chciało jej słuchać, a przecież nie było nawet materialne. Wydawała się pewniejsza. Bardziej oschła, ale przez to i mniej histeryczna. Jak by mania powoli ustępowała.

- W biurku są nożyczki - poinstruowała go spoglądając na zakrwawione palce swoich dłoni. Poczekała chwilę aż je znajdzie. Podchodząc do niego o krok zblokowała z nim spojrzenie. Sam orzech i miód. - Ściągnij koszulkę - poleciła, bo chociaż mogła podpisać się na każdym innym skrawku jego ciała, ale chciała żeby było intymne. Ukryte przed światem. Tylko jej własne. Pragnęła podpisać się na tym ulubionym. Jeśli jej posłuchał wzięła głębszy uspokajający oddech skupiając się na zadaniu. Jej dłoń zawisła dosłownie centymetry od jego skóry, kiedy ponownie na niego zerknęła.

- Wiesz, że od zawsze jestem pod twoją władzą Shizuru. To się nigdy nie zmieni. Nie chcę, żeby się zmieniło - mruknęła cicho przykładając zakrwawione palce do zagłębienia pod jego obojczykiem. Prawie nie dostała zawału jak z każdym przeciągnięciem po jego skórze powoli zaczynała ją czuć. Oddychała szybko, nierówno, kiedy krwawe


Yozei-Genji Naksune przyozdobioło jego ciało.

@Saga-Genji Shizuru
Yōzei-Genji Naksu

Saga-Genji Shizuru ubóstwia ten post.

Saga-Genji Shizuru

Wto 12 Wrz - 22:06
 Drgnął, słysząc jej krzyk, mimo że mógł się go spodziewać. Tylko jego zdenerwowanie sprawiło, że i Puszek poruszył się niespokojnie, bo choć w normalnych warunkach pewnie wyczułby niepokój swojej pani i usłyszał jej krzyki, w tych pozostał jednak na nie obojętny. Zdecydował się jej nie przerywać; słuchał w ciszy, wpatrując się w nią z uczuciami wyjątkowo dobrze widocznymi w oczach, podanymi jak na dłoni. W ich mieszance można było dostrzec i beznadzieję; chciała zostać, owszem, ale to wszystko przez rozpaczliwe życzenie jej umierającej duszy, a nie… a nie tak naprawdę. W jej spojrzeniu odzwierciedlał się obraz osoby, która już się poddała i tylko łapała się takiej opcji, bo nie widziała żadnej innej. Zanim znów się odezwał, musiał wpierw przełknąć ślinę parę razy.
 — Proszę — mruknął cicho, spokojnie, ale jednocześnie przekładając całą swoją przekonującą aurę w każde wypowiedziane słowo — zrozum, że jesteś dla mnie o wiele cenniejsza niż uważasz. Wiem, że— że mówię różne rzeczy, a potem zachowuję się inaczej, ale nie tym razem. Szczerze chcę — kochać — żebyś ze mną była. Rozumiem, że to Puszek przytrzymał cię jeszcze przy życiu. — Zacisnął łagodnie dłoń w kocim futrze. — Mam nadzieję, że z czasem ta grupa się trochę poszerzy. Jeśli powiem, że liczę, że chciałbym w niej być, wyjdzie mi bardzo samolubnie, ale taka jest prawda. — Zmrużył na chwilę oczy. — Najbardziej chciałbym jednak, żebyś została dla siebie.
 Wstał za nią równie wolno, pokonując chęć podania jej ręki, która i tak by nie doszła do skutku. Uprzednio uniósł kota ze swoich kolan i położył go delikatnie na podłodze; nie widział sensu w dokładaniu do czary stresu zwierzęcia, zrzucając go bezmyślnie.
 Nożyczki z pewnością nie były najlepszym narzędziem, by nacinać sobie skórę, lecz ani myślał wychodzić teraz z pokoju i zostawiać Naksu samą. Powietrze zdawało się być naelektryzowane, jakby świat doskonale wiedział, co zaraz się wydarzy między nimi, choć dla niego nie miało to tak wielkiej wagi, jak dla samych Naksu i Shizuru. Zanim zdążył wygrzebać nożyczki z biurkowej szuflady, dziewczyna już przy nim była. Bez zbędnych pytań rozpiął wprawionym ruchem jasną elegancką koszulę — mieli iść na kolację; to miał być przyjemny wieczór — i z wstrzymanym oddechem obserwował jej palce do aż do momentu, w którym skończyła.
 Zapomniał się na chwilę, a sam przecież powinien już działać. Chociaż stawała się bardziej materialna, proces nie wypełni się, dopóki Shizuru nie wypełni swojej części. Przyłożył jedno ze skrzyżowanych ostrzy do zgięcia lewej dłoni i, krzywiąc się lekko, ciął na tyle głęboko, by krew wezbrała szybko wzdłuż długiej rany. Odłożył nożyczki, po czym zatopił palce w rozcięciu. Ból rozbłysł z tyłu jego głowy, ale zignorował go prędko, odsunął zupełnie poza granicę jego percepcji.
 Na wpół spodziewał się, że dłoń ponownie przejdzie przez ciało Naksu, ta jednak, zakrwawiona, zatrzymała się dzięki przeszkodzie ze skóry, mięsa i kości. Zatrzymał się na sekundę, chcąc z przyzwyczajenia napisać Saga, ale czy kiedy już miał świadomość niezupełnej słuszności tego nazwiska, to zadziałałoby? Nie wahał się jednak długo i wkrótce zaraz na mostku kobiety, blisko serca, nakreślił starannie Wen Shizuru.





Apartament 77 - Page 4 ZOI1pU1
Saga-Genji Shizuru
Yōzei-Genji Naksu

Wto 19 Wrz - 9:14
Krzyki odbijały się głucho po wysokich sufitach apartamentu. Zaraz po nich jednak nastała długa i ciążąca cisza. Wsłuchiwała się tylko w miarujący się oddech Shizuru. Wpatrywała w jego nogawki nie potrafiąc nawet na niego spojrzeć. Do czego to doszło? Kiedyś nie odważyłaby się mu przeciwstawić. Nie jawnie przynajmniej. W końcu jednak po raz pierwszy udało jej się zadecydować o własnym życiu, o własnej przyszłości i tak właśnie się to skończyło. Końcem. Wystarczyło jedno ciche proszę, żeby przymknęła powieki drżącą dłonią rozprostowując idealnie prosty materiał ołówkowej spódnicy. Mogła znieść jego rozczarowanie, tak naprawdę była do niego przyzwyczajona. Jednak jego smutek wydawał jej się nie do zniesienia. Ciążył i kłuł w obolałe płuca z każdym kolejnym płytkim oddechem. Tak bardzo pragnęła po prostu przestać oddychać. Słuchając go mrugała kilkakrotnie próbując odgonić zbierające się w kącikach oczu łzy. Na próżno, bo nawet nie zdała sobie sprawy, w którym momencie zaczęły strumieniami spływać po jej zaczerwienionych policzkach.

Szczerze chce, żebyś ze mną była.
Ona też przecież chciała z nim być.

- Wiem - odparła słabo pociągając nosem. Chociaż jego uczucia pozostawały dla niej zagadką wiedziała, jaki miał do niej stosunek. Ale nawet on jej nie powstrzymał, kiedy mozolnie przez ponad czterdzieści pięć minut usiłowała zawiązać sznur. - Gdybyś mnie nie chciał po prostu byś odszedł - zgodziła się wierząc w jego słowa. Po co miałby kłamać? Przysparzała mu jedynie problemów. Mógł odejść ale tego nie zrobił. Nie rozumiała jego wyboru, a i tak była mu wdzięczna. Czy potrafiła zostać dla samej siebie? To miało się okazać.

Wszystko działo się szybko. Nie było miejsca na wątpliwości, nie było czasu na zawahanie. Każde z nich zdecydowało i nie było już odwrotu. Czując w końcu jego dotyk na skórze dreszcz przeszedł wzdłuż każdej jej kończyny. Chwila, pomimo swojej tragiczności, była zadziwiająco magiczna. Jak by cały rytuał wpływał na otaczający ich świat. Za pewne jedynie jej się wydawało, a i tak czuła się wyjątkowa. Ta jedyna. Nawet krótkie W e n nie zrobiło na niej wrażenia, nie w tym momencie, chociaż zostało zarejestrowane gdzieś w podświadomości. Odłożone na później.

Nieświadomie schyliła się, drżącymi dłońmi dotknęła kotka, który zaczął ocierać się o jej łydki. Wróciła właśnie do niego. Z cichym jękiem radości podniosła jego cielsko tuląc go do siebie. Puszek miauknął niezadowolony i nieudolnie próbował się od niej odepchnąć, wbijając łapki w jej klatkę piersiową. Bezskutecznie. Nie czekając wpadła w ramiona Shizuru wciąż trzymając zwierzątko. W końcu to dzięki niemu mogła ponownie go dotknąć. Zrobił to dla niej. Tylko dla niej. I nie było w tym drugiego dna, prawda? Nie nazywałaby się Naksu, gdyby nie zalały ją chociaż zalążki wątpliwości.

- To miłe, że nie chcesz nawet wychodzić z pokoju - bąknęła głupio z nosem w jego rozpiętej koszuli. Totalnie nie zdając sobie sprawę, że pewnie nie powinna była tego wiedzieć. Ta pojedyncza myśl, którą udało jej się przypadkiem usłyszeć, nie należała przecież do niej.

Moc yurei 1 post

@Saga-Genji Shizuru
Yōzei-Genji Naksu

Satō Kisara, Morrigan Sherwood and Saga-Genji Shizuru szaleją za tym postem.

Saga-Genji Shizuru

Nie 5 Lis - 2:12
 Poczuł delikatny jak piórko dotyk ulgi na umyśle, gdy zdawało się, że zrozumiała, co chciał jej przekazać, a nie, tak jak często miała w zwyczaju, odrzuciła jego słowa, od razu zakładając, że są nieprawdziwe. To była… miła odmiana, szczególnie pomiędzy wszechogarniającą ich obecnie rozpaczą.
 Chociaż był już kiedyś świadkiem tworzenia przez dwie osoby między sobą tak szczególną więź jak kontrakt, nigdy samemu tego nie doświadczył. Mimo wszystko jego korzenie wywodziły się z tego odłamu rodziny Minamoto, która zajmowała się nieco bardziej przyziemnymi, podstawowymi kwestiami rodu i otoczenia, stawiając na polityczne wpływy. Nie zakładał nigdy, że na pewno nie podpisze z nikim keiyaku suru, lecz też aktywnie go nie poszukiwał, ani nie wyczekiwał. Z pewnością nie śmiał zgadywać, że tym wybranym duchem będzie akurat Naksu… i to tak absurdalnie szybko. Gardło znów zacisnęło mu się w supeł w przypływie emocji; dziewczyna miała tylko dwadzieścia trzy lata— nie, w zasadzie to dwadzieścia cztery, w końcu ledwo co ukończone podczas tej makabrycznej celebracji. Lecz co to zmieniało? To wciąż tyle lat do przeżycia — już niemożliwe. Różnica wieku na poziomie fizycznym nie pozostanie między nimi taka sama; od tej pory zacznie jedynie się powiększać, skoro stan ciała Naksune zastygnie w tej powłoce, a Shizuru nadal poddawać się będzie nieubłaganemu upływowi czasu.
 Jej skóra, którą wreszcie mógł z powrotem dotknąć, była w odczuciu jednocześnie taka sama, znajoma i całkiem inna. Czy może po prostu tylko sobie dopowiadał znaczeń tam, gdzie ich nie było? Zapragnął momentalnie poczuć jej więcej, objąć w pełni, ale Naksu… już miała inne plany.
 Powędrował za nią spojrzeniem w dół na podłogę, a potem z wolna z powrotem ku górze, gdy kobieta się wyprostowała z kotem w rękach. Musiał odwrócić wzrok, bo— bo bolało. Stworzenie, które tymczasowo wróciło z zaświatów, stało się przede wszystkim niewolnikiem swojego przedśmiertnego pragnienia, i teraz tak wyraźnie to się objawiało, kiedy pierwszą istotą, po którą Naksu sięgała po swoim powrocie, był Puszek, a nie Shizuru. Mężczyzna, choć przecież przyzwyczajony już do samotności, poczuł się osamotniony bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Chciał znów rozpłakać się jak rozhisteryzowane dziecko. Chciał jej to wytknąć. Wyrzucić swoje żale. Krzyczeć.
 Jakby to miało jakieś znaczenie… Aczkolwiek nie miało, więc cierpiał w ciszy.
 Nawet gdy chwilę później rzuciła się w jego ramiona, gest ten nie zdołał wymazać skutecznie poprzedniego uczucia. Chęć objęcia jej pozostała jednak silna, jako że nie zawahał się jej objąć w nadchodzących sekundach. Prawie puścił jej komentarz mimo uszu, lecz gdy dotarły do niego implikacje, jakie nasuwały się po jego usłyszeniu… Wiedział, że po pielęgnacji więzi między yuurei a medium dochodziło w końcu do tego, że możliwe stawały się dla nich wyczuwanie się wzajemnie, odczytywanie swoich nastrojów, lecz to zdecydowanie za wcześnie na takie umiejętności w ich przypadku. Nie zmieniało to faktu, że istotnie pomyślał o tym, że nie chce stąd wychodzić — coś zatem musiało być na rzeczy. Z drugiej zaś strony on nie odbierał żadnych słów od Naksune, oprócz tych, które faktycznie wypowiedziała, a i jej uczucia pozostawały dla niego zagadką.
 Na ten moment jednak było to za dużo nawet dla jego umysłu. Czy to przypadek? Zbieg okoliczności? Może powiedział coś takiego, ale tyle się wydarzyło, że nie jest teraz pewien? …może to była jej moc? Odpowiedzi na te pytania musiały poczekać.
 — Nigdy cię nie zostawię, kochanie — odparł słowami większymi niż to było wymagane na tego typu spostrzeżenie. Odznaczało się jednak prawdziwością i w przypadku zwykłego opuszczenia pokoju, jak i… czegoś większego.
 Wraz z ponownymi narodzinami Naksune,
 rodziła się nowa obsesja.

@Yōzei-Genji Naksu

Wątek zakończony. ♥


Apartament 77 - Page 4 ZOI1pU1
Saga-Genji Shizuru
Sponsored content
maj 2038 roku