Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
First topic message reminder :
Bar Lavender Lounge
Nazwa oczywiście nie wzięła się znikąd. To właśnie neony w tym kolorze zalewają gości baru, kiedy ci zejdą do lokalu po schodach w obsydianowym kolorze. Chociaż innych kolorów również nie brakuje w okolicach lady, która poza sceną najbardziej rzuca się w oczy. Zarówno goście, jak i obsługa baru, to w zdecydowanej większości mężczyźni, z czego ci drudzy są z lekka skąpo ubrani. Znaleźć tu można wszystko czego potrzeba do dobrej zabawy. Na parkiecie zawsze ktoś tańczy, a w tle gra energiczna muzyka.
Nie da się też przeoczyć gdzieniegdzie rozstawionych donic z kwiatami lawendy. Bar zazwyczaj czynny jest całą dobę, jednak najbardziej zaludniony jest w środku nocy.
Zarówno poczucie bezpieczeństwa jak i zagrożenia nigdy nie były czymś, co można by w towarzystwie Nai uznać za pewnik. Zwłaszcza, gdy nie zdążyło się go bliżej poznać, znaleźć jakiś drobny schemat w jego chaotycznie zawoalowanym zachowaniu. Nie tylko był jak pogoda, która wydawała się wiecznie ustalana przez prognozę tylko po to, by siły niemożliwe do przewidzenia jednym, gwałtownym wyładowaniem elektrycznym spaliły naiwne wizje wszystkich ludzi wokół. Z wielkim uwielbieniem bawił się tym - jak Zeus znużony spokojem swoich ziem, gdy te już zbyt długo nie złożyły dlań stosownej ofiary. Ze spokojem obserwował to co działo zza swego Olimpu wzniesionego w głowie, przynajmniej do czasu, w którym nie musiał schodzić na ziemię, zwiedziony igrzyskami do których jego zaproszenie zdało się zostać przyjęte.
Prognoza na dziś przewidywała burzę. Zamknijcie okna, nim zmiecie wasze wszelkie oczekiwania z powierzchni ziemi.
— Nie bardziej od ciebie. -
- Kochana, to chyba oczywiste. - Machnął sugestywnie ręką, przewracając oczami tak ostro, że również jego głowa poruszyła się, niby przypadkowo. - Nie bierz sobie tego za bardzo do serca. -
- Trudno nie dogonić królowej, która przy takim tempie za chwilę będzie leżeć w rowie. -
- Oh? - Mimo słów dziewczyny a nawet pewnej odrazy wobec towarzystwa wyciągającego ku nim swoje szpony, z dużą satysfakcją obserwował uciechę i uwagę którą skupiały na nich pełne fałszywości oczy tych kilku gości. Można by pomyśleć, że nic nie dawało mu w życiu tyle energii, nie ważne jakimi torami toczyła się akcja. Ważne, że czuł na sobie wzrok, otulający niby światła reflektorów. Dający zapomnieć o samotności, zapomnieć o troskach, o obawach że ktoś lub coś robi mu na złość. Jego myśl przeradzała się w coraz to bardziej postępującą radość z zaistniałej sytuacji, nawet jeśli teraz to ona przejmowała pałeczkę.
- …ale jak spadać, to z dobrego konia. -
- Najpierw trzeba go mieć, skarbie. - Rzucił jakże prostacką dygresją, nie do końca rozumiejąc co Hime rzeczywiście miała na myśli z tym koniem. Jego głowa była doprawdy nieco za blisko wspomnianego przez nią rowu, by mógł się dłużej zastanawiać nad odpowiedzią. Ich małemu tłumowi gapiów także zajęło widocznie sekundę by zrozumieć o co mu chodzi, jednak gdy znów zeskanował ją swym przewiercającym wzrokiem z góry do dołu, śmiech nagle rozbujał się wśród realizującego tą sugestię towarzystwa. Zapewne i tak zrozumieli to po swojemu, bez żadnych większych podejrzeń, ze świadomością że Nai mógłby równie dobrze powiedzieć dokładnie to samo do każdego, niezależnie od poziomu męskości. Ale sens i efekt, który uparcie próbował na niej wywrzeć, pozostawał ten sam.
Dziewczyna miała szczęście. Przez materiał lateksu prawdopodobnie nie był tak bardzo wyczuwalny każdy najmniejszy dotyk. Trochę jej zazdrościł i żałował, że nie miał czegoś podobnego w tej chwili na sobie. Z kwaśnym uśmiechem spoglądał, jak mężczyzna tuż obok kończy kolejnego drinka i w przypływie niesamowitej odwagi ściska go mocniej. Zwiesił wzrok przez chwilę, by sztuczne rzęsy przykryły odrazę, którą musiał w tej chwili kipieć. Nie jestem twoją dziwką, do cholery.
- Nie tak mocno aniołku, you'll break me. - Fałszywy uśmiech i delikatny, ale pewny siebie ton wydawały się wręcz przyspawane do wymalowanej przez niego postaci.
Spojrzał na nią znowu. Gdyby nie Hime, prawdopodobnie by się stąd już dawno zwijał, gdy poziom nietrzeźwości tych tutaj bił stanowczo na alarm. Bawił się, to prawda, jednak nie było to wszystko na czym mu tutaj zależało. Sam z siebie nie mógłby się wykręcić i za pomocą sprytu stąd uciec z pełną świadomością, że zostawił by ją w tym wszystkim samą. Zwłaszcza nie wiedząc, co tu właściwie robi. Niby mógłby też ich obu stąd jakoś wyciągnąć i się zapytać, ale po co? Widział zdecydowanie więcej korzyści w pociągnięciu tego tak, jak teraz.
Dziewczyna była zdecydowanie bardziej nieprzewidywalna, niż się spodziewał. Odwrócił twarz w jej stronę z niezadowolonym wyrazem twarzy i zamachał ręką, jakby próbował pospieszyć Hime, mimo że wyczuwał celowość w jej zatrzymaniu się z podaniem ostatniego drinka.
Szybki ruch. Dłoń wystrzeliła w jego stronę niby pocisk. Otworzył oczy szerzej patrząc w dumne oczy stojące nad nim, jakby szukał w nich odpowiedzi na niezadane pytania, wyraźnie wtedy jeszcze nie rozumiejąc o co chodzi. Czując dotyk na swojej twarzy przechodzący do szyi, o mało się nie wzdrygnął. Chyba tylko rola którą przyjmował w tych ubraniach pozwalała mu tego uniknąć, dając przeczucie że nie może z niej wypaść. Nie może być widać wszystkich jego odczuć, bo to tak, jakby z jego przebrania uciekła metka. Dlatego w skonfundowaniu nie poruszył się nawet o milimetr, gdy delikatny palec sunął po jego szyi, zostawiając za sobą pewien dreszcz, którego sam nie mogł za bardzo zrozumieć. A to dlatego, że nie budził tego samego rodzaju dyskomfortu co każdy inny tego wieczoru. Był drobniejszy, bardziej skupiony, a trudniejszy do zniesienia ze względu na zupełnie inny powód czemu mógł zostać wykonany. Dziewczyna korzystała z niego tnąc jego zuchwałość jak skrawek starej szmaty.
Poczuł pewne ukłucie w brzuchu. Chwilę później ostry błysk pojawił się w jego spojrzeniu. Zrozumiał, że bawiła się nim w jeden z najprostszych a zarazem skutecznych sposobów - używając dotyku zdołała zatrząść jego figurą na planszy, przez co nawet nie zorientował się, kiedy jeden z jego pionków upadł. Dał się zaskoczyć, zmieszać, chwilowo stracić kontrolę we własnej grze, a to tak jakby prawie przegrał ten set. Był zbyt nieostrożny i nie docenił przeciwnika, cokolwiek to w tej sytuacji znaczyło. Gdzieś w jego głowie pojawił się jedynie żal do siebie, że nie umiał być wystarczająco zobojętniały, by ten ruch z zaskoczenia mógł się nie udać. Pomyślał, że przynajmniej drugi raz nim tak nie wstrząśnie. W końcu był wbrew sobie dotykany cały czas - z tą różnicą, że po klientach baru i innych drag queens mógł się tego wcześniej spodziewać.
Koniec końców był mężczyzną pod tym całym brokatem. Czy naprawdę nie czuła żadnego zmieszania? Czy udawała równie dobrze co on? Kim jest ta dziewczyna? Czy jeżeli postara się bardziej wróci na pozycję którą sobie ubzdurał, czy może nie było sensu dalej w to brnąć, bo figura różowowłosej była zbyt mocno przytwierdzona do ziemi? Te i inne wątpliwości zgasił równie szybko co się pojawiły. Już zaczął i musiał doprowadzić sytuację do końca, a nawet jeśli to on wyjdzie na tym całym przedstawieniu gorzej. Aby wyjść z twarzą jedyne co może zrobić to zaakceptować ten los. Niemal zawsze podchodził do życia w ten sposób. Godził się ze sobą nawet jako przegrany, nie walczył ze światem desperacko próbując utrzymać pozycję zwycięstwa. Liczyło się tylko to, czy do takiego momentu ponad wszystko parł przed siebie, zgodnie z sobą. Sam widział w takiej postawie głupca, który podąża patrząc w górę a sromotny upadek czeka na niego tuż za rogiem. Trzeba jednak przyznać, że miał z tym nawet więcej wspólnego. Wciąż i wciąż potykał się o badyle które sam sobie stawiał na drodze, tworząc utrudnienia sobie i innym, ale zwykle nawet nie potrafił się przed tym schematem powstrzymać. Odpowiedź czemu tak było, była zasadniczo bardzo prosta, aż za prosta - taki już był. Nic mniej i nic więcej. W to przynajmniej chciał wierzyć. Nie chciał się temu przyglądać głębiej, bo może odkryłby coś, czego nie chciał o sobie wiedzieć.
Jemu chwilę w życiu zajęło wcielanie się w rolę, która na stałę jednak przywarła do niego, skrywając wszelkie tajemnice. Nieprzypadkowo zostało mu mówienie czasem o sobie w trzeciej osobie. Choć mogło to wyglądać na celowy zabieg, dawniej tak bywało po prostu łatwiej.
Ah, taka jesteś? Dobrze.
- Prawie ci się udało. Nai-Nee nigdy nie ma dość, kochana. - Słowa były tylko zasłoną dymną, spod której długa ręka, odrobinę silniejsza niż wydawała się w swojej anemiczności, wystrzeliła wnet jak z procy. Przekroczono jego barierę - tak więc i on nie miał zamiaru się hamować w imię jakiegoś zbędnego honoru. Popchnięto go o krok w tył, więc on zamierzał zrobić dwa w przód. Złapał odsuwającą się w powietrzu dłoń, ściskając nadgarstek nieco mocniej by uwięzić go w swojej własnej, ale w pewien sposób wciąż delikatnie; nie chcąc zrobić jej nic złego a jednocześnie złośliwie odebrać jej nad nim władzę. Złapał ją w locie jak motyla, którego życie oszczędzał, by popatrzeć z bliska na mieniące się w jaskrawości skrzydeł kolory. Kolory zmieszania, na które liczył, dziś były jego ulubionymi. W końcu nic nie mieni się piękniej niż zemsta.
Poprowadził ją spowrotem do swojego policzka, uśmiechając się dziwnie niewinnie jak na to, co przed chwilą zrobił. Taka prawda, że w głowie nomen omen - chłopaka, nie roiło się nic krzywego. To wszystko dalej była tylko część występu, która wywoływała na przemian fale drobnej satysfakcji i zirytowania. Cała gama emocji skrywana pod maską niewzruszonej twarzy, której podły uśmiech przewiercał się przez wszystko, co mógł na swej drodze zobaczyć.
W tym celu zrobił drugi krok. Tak, jakby pierwszy nie był już przegięciem. Korzystając z dostępnej sekundy, w której liczył na jej dezorientację. Z resztą, w drugiej dłoni dzierżyła tacę z ostatnim trunkiem. Zastanawiał się, czy zaryzykowałaby jego zniszczeniem, jeżeli zrobi to, co planował?
Zrobił to.
Dalej trzymał mocno jej dłoń. Za to miał zamiar z pełną premedytacją wykorzystać pomoc drugiej, którą w przeciwieństwie do dziewczyny miał wolną. Poszybowała niby strzała równie szybko co poprzednia, przez co musiał przychylić się w jej kierunku jeszcze bardziej, chwytając tym razem... za jej policzek. Ścisnął go między palcami.
Uśmiech zszedł z wymalowanej jak pisanka twarzy choć jego usta pozostały delikatnie otwarte gdy unosił brodę tak, by obserwować ją z oceniająco półprzymkniętych rzęs. Ustąpił pewnemu dziwnemu, nieco złośliwemu wyrazowi drobnej, wymuszonej na zewnątrz pogardy. Wymuszonej, gdyż nie była żadnym prawdziwym przejawem złości, a zaledwie częścią gry. Tak doskonale ukrywała jego własną niepewność, którą dziewczyna obudziła chwilę temu. Chciał się tylko niewinnie odgryźć, tak, jakby tylko to mogło wskrzesić jego niczym niezachwiany pion.
- Jesteś naprawdę URRROCZA. - Zabrzmiał nieco agresywnie, jak ta jedna stara ciotka której nawet nie znasz, ale ostatni raz widziała cię zanim nauczyłeś się chodzić. Ton głosu zainscenizował ostro i z przejęciem, zupełnie tak, jakby za chwilę miał dodać Takie to małe było, ledwie odrosło od ziemii a zobaczcie jak się teraz rzuca.
Spojrzał w dół, na jej rękę.
- Brak ci tylko wdzięku, maleństwo. - Skoro już był przy jej twarzy, usiłował sprzedać jej pstryczka w nos.
- Nie sądzicie? - Dodał po czym cofnął rękę i sięgnął wreszcie czym prędzej po swoją szklankę, niby to przypadkiem i niepostrzeżenie uderzając w tacę własnym nadgarstkiem, wprawiając ją w ruch. Ot, zwykły przypadek, gest drobnej niezdarności. A może i nie? Nawet tego nie ukrywał; ciemna szminka uniosła się z pozorowaną wdzięcznością w kącikach ust, gdy podniósł szkło jak do toastu. Dziewczyna, o ile była do tej pory czujna, mogła dopatrzeć się w jego tęczówkach błysk niemałej dumy.
Co powiesz na to?
Oh my, just look at those eyes - Pretty like a girl, oh boy
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite
Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite
Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
Ōgimachi-Genji Nozara and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
ZAKOŃCZENIE WĄTKU
W wyniku długiej stagnacji jednego z graczy wątek zostaje odgórnie zakończony, a lokacja zwolniona do użytku nowych fabuł. W razie chęci kontynuowania gry, zapraszamy do rozegrania dalszej akcji w retrospekcjach.
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
maj 2038 roku