Negai no furuki
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Czw 14 Wrz - 0:39
Negai no furuki




Nie ma nic gorszego od marzeń, którym nie udało się stabilnie zapuścić korzeni. Podobnie myśli się o niewielkim, zeschłym drzewku niewiadomego gatunku, wciąż sterczącym jak wykrzywiony w reumatycznym bólu starzec bądź niczym czarne ramię z dłonią pełną długich, gałęziowych palców pragnących w ostatniej chwili sięgnąć nieba. Jego rachityczna sylwetka napawa mimowolnym przygnębieniem, zwłaszcza w zestawieniu z przetartymi tanzaku zawieszonymi na cieniutkich, kruchych patykach. Być może były to prośby zapisane przez ówczesnych mieszkańców, choć obecnie okoliczne budynki stoją puste, grożąc w każdej chwili rychłym zawaleniem. Niektórzy wciąż wzdychają na myśl o trzepocie spłowiałych kartek, wspominając ze smutkiem, że tak szeleścić powinny soczyste liście, nie zasupłane linki z dowiązanymi doń niespełnionymi życzeniami.

Nie ma co udawać - mało kto polega na cudownej mocy drzewka, jednak wciąż znajdą się ludzie dający wiarę w jego ponowną boskość. Twierdzą oni, że istnieje sekretna legenda związana z korzeniami Negai no furuki. W opowieści, sięgają one aż do Yomi no kuni, krainy zmarłych, chłonąc tamtejszą grzeszną materię, a spijając ją, uśmiercają serce rośliny. Gdyby jednak odprawić rytuał oczyszczający w godzinie wołu i proces ten powtarzać przez siedem nocy z rzędu, drzewko ożyje i choć nie spełni żadnych życzeń żyjących, stanie się opoką dla umęczonych w Yomi dusz, gdyż czubki jego splątanych korzeni zaczną się mienić ciepłym blaskiem, rozganiając mrok.
Haraedo
Yakushimaru Sakuya

Pon 18 Wrz - 22:31
5 września 2037

Wrzesień z pewnością kojarzył mu się negatywnie. Zielonowłosy najchętniej minąłby przynajmniej z połowę tego miesiąca, jednak nie wchodziło to raczej w grę. Powrót do szkoły zdawał się nader problematyczny dla nastolatka. Wakacyjna przerwa mogłaby z pewnością trwać, jednak wszystko co dobre, szybko się kończy. Tym też sposobem Sakuya wrócił do książkowej codzienności, która zdawała się jedynie nieznacznie lepszą alternatywą od zderzenia rozpędzonej twarzy ze ścianą lub drzewem. Czemu jednak zawitał w te strony? Sam do końca tego nie wiedział. Z jednej strony zarzekał się, jak to nie wierzy w wszelkiego rodzaju zabobony, jednak... zważywszy na jego wyniki w poprzednim semestrze, wsparcie magicznymi mocami cudownego drzewa nie wydawało się aż tak głupie. Być może nie znał wszelkich przesądów powiązanych z drzewkiem, jednak w ciągu jego nanasinej egzystencji podłapał ze zdanie czy dwa. Z tego też powodu przystanął w okolicy niemalże martwej rośliny, przyglądając się jej tak, jakby właściwie nie wiedział, co takiego powinien zrobić. Jedynie kojarzył tyle, że powinien to powtórzyć przez najbliższe siedem dni. A może zwyczajnie mieszało mu się to z jakimś horrorem?

@HASEGAWA IZAYA
Yakushimaru Sakuya

Hasegawa Izaya ubóstwia ten post.

Hasegawa Izaya

Pią 22 Wrz - 1:05
Co tutaj robił niewinny dziennikarz? No, a co mógł? Jak zwykle szukał ciekawych rzeczy, aby je umieścić w gazecie, czy też w artykule na stronce. Jakimś cudem nogi poprowadziły go tutaj. Czy narzekał? Skąd. Żył w końcu w przeświadczeniu, że o, tuż tam za rogiem może znaleźć coś interesującego. Nieważne gdzie, nieważne kiedy. Zawsze jest szansa napotkać się na coś intrygującego, coś co mogłoby zaszokować całe miasto, jak nie cały świat.
  Przystanął obok jakiegoś zielonowłosego dzieciaka, zachowując bezpieczny dystans. Wydał mu się dziwny, przez jego kolor włosów, ale nie skomentował tego w żaden sposób. Raz tylko zerknął na niego bez żadnej większej emocji. Sam nieszczególnie przepadał za młodszymi, tak więc nie widział większego sensu zaczynania rozmowy, czy też zagadywania go, co mogłoby wyglądać dość dziwnie. Z resztą, taki staruch jak on i rozmawia z młodzikiem? O czym? Raczej to nie jest ta osoba z którą miałby milion tematów do rozmów.
  Wpatrywał się w drzewko z zainteresowaniem. Jako agnostyk poddawał wątpliwości istnienie bytów wyższych wszelakich maści oraz wszystkich magicznych mocy, czy temu też podobne. Najpewniej sam musiałby do czegoś dojść, aby uwierzyć w boga, czy dwóch. Sam przekonać by się nie dał. Zwykły upór.
  Podniósł aparat do góry, wycelował w drzewko obiektyw i cyknął fotkę. Od razu spojrzał na wyświetlacz, aby sprawdzić zdjęcie, czy jest ono dobrze wykonane, czy wszystkie ustawienia są poprawne. Nie pasowało mu parę rzeczy, tak więc stał przez moment w bezruchu gmerając w ustawieniach. Kontrast, focus i te sprawy.
  - Kurwa. - Burknął sam do siebie. Schrzanił jedne ustawienia, aparat mu się zaciął... I trzeba czekać, aż się zrestartuje. Teraz był tylko i wyłącznie wkurzony, co było widać po jego naburmuszonej buźce. A zrobił prawie idealne zdjęcie! Zanim wszystko się odpali elegancko, to jeszcze słońce się poruszy, cała sceneria ulegnie zmianie i już nie będzie mu odpowiadało. Świat to jednak lubi robić na złość.

@Yakushimaru Sakuya
Hasegawa Izaya
Yakushimaru Sakuya

Sob 23 Wrz - 0:28
Gorące dni z pewnością mogły dobiec końca. Szkoła nijak współgrała z nazbyt dodatnimi temperaturami. Do tego spora wilgoć powietrza z pewnością doskwierała większej grupie osób, aniżeli samemu Sakuyi. Z drugiej strony, cieplejsze dni mogły utrzymać się chociaż do księżycowego wieczoru. Przynajmniej nie musiałby się przejmować czymś takim, jak wyciągnięcie cieplejszej bluzy z szafy. Wystarczyło mu to, że szkolne zmartwienia powróciły jak bumerang, a w okolicznościowych zakupach raczej nie miał co liczyć na matkę. Nie sądził też, że którekolwiek z jego rodzeństwa w ogóle pamiętało o corocznym pretekście do familijnego spotkania i wymienienia się uprzejmościami... lub bluzgami. Z tego też powodu zaczął sobie układać prowizoryczną listę zakupów, odganiając na dalsze tory gimnazjalne niedogodności?
- Huh? - wzdrygnął się prawie jak oparzony, odsuwając się nieco od nagłego źródła dźwięku w jego otoczeniu. Otworzył powieki, spoglądając w stronę - raczej - niezadowolonej osoby, jednak jego główną uwagę przykuło coś innego, aniżeli twarz, czy irytacja jego niedoszłego, przyszłego rozmówcy. - Nowy model? - rzucił tylko krótkie pytanie, zanim to ugryzł się w język. Sam nie znał się na tego typu rzeczach, co z pewnością miałoby się inaczej, gdyby był tu Seiga, czy nawet Seiya. Nie widział też potrzeby do posiadania oddzielnego aparatu, kiedy to nowsze telefony potrafiły robić zdjęcia w lepszym HD, aniżeli wzrok przeciętnego mieszkańca Nanashi.

@HASEGAWA IZAYA
Yakushimaru Sakuya

Hasegawa Izaya ubóstwia ten post.

Hasegawa Izaya

Nie 24 Wrz - 12:53
  - Ta, nowy Canon, a już wariuje. - Mruknął odruchowo odpowiedź, nieszczególnie zwracając uwagi na to, komu właściwie odpowiada. Dość szybko wypadło mu z głowy, że obok jest zielonowłosy młodzieniaszek z którym tematów do rozmowy nie widzi. Sam się łapał, że ostatnio praktycznie o wszystkim zapomina dość prędko. Może nie wypadają mu rzeczy istotne, jak co musi ogarnąć do pracy, ale to co się dzieje dookoła niego? To kompletnie inna bajka, szczególnie jak się przejmie losowo czymś innym. Sam przez pewien moment zastanawiał się, czy to nie jest wina jego wiecznego niewyspania, czy leków. Najprawdopodobniej jedno i drugie. Okularnik miał świadomość, że powinien udać się do specjalisty i szczerze o wszystkim porozmawiać, ale zapewne trafiłby do psychiatryka, bądź do jakiejś placówki odwykowej. Nie byłoby mu to na rękę.
  Westchnął pod nosem, opuścił aparat i spojrzał na młodszego z bezsilnością. Myśl, że nic, a nic działać nie będzie przez moment tylko bardziej wprowadzała go w zirytowanie.
  - Ogarniasz temat może? - Izaya podniósł jedną brew do góry. Może jakimś cudem napotkał kogoś, kto siedzi w temacie technologii i potrafi ogarnąć co nieco? To byłoby zaskakujące, głównie dlatego, że powoli aparaty odchodzą w zapomnienie, zastępowane telefonami. Fakt, czasem zdjęcia wykonane telefonem mają równie dobrą jakość, ale nie są one w formacie RAW, a to komplikuje całą sprawę i pracę fotografa.
  Wkleił oczy w gimnazjalistę patrząc z ukosa. Wyczekiwał odpowiedzi zwięzłej i na temat. Zadecyduje o tym, czy Hasegawa zmieni swoje nastawienie, czy też nie. Na ten moment oczywistym było, że nieszczególnie jest skory do rozmowy z dzieckiem. Zwyczajnie nie przepadał za nimi, choć, niektóre młode jednostki ładne są. Wygląd to jedno, a mentalność to drugie. Z resztą, dla społeczności byłoby to z lekka dziwne, gdyby lgnął do namiętnych rozmów z ślicznymi nieletnimi. Na to pozwolić sobie nie może. Wszak dobre mienie i reputacja to podstawa! Psychicznie by nie zdzierżył oceniających spojrzeń, gdyby poleciały dziwne plotki na jego temat. Bycie szarą jednostką na tym świecie najbardziej mu odpowiadała.

@Yakushimaru Sakuya
Hasegawa Izaya
Yakushimaru Sakuya

Nie 24 Wrz - 21:42
Spojrzał w kierunku urządzenia, dumając nad tym przez dłuższą chwilę. Wszystko po to, aby wzruszyć lekko ramionami. Nowinki technologiczne zwykle nie współgrały z krajobrazem zapomnianej dzielnicy. Porzucona część miasta posiadała może takie miejsca, jak opuszczone place budowy, czy różne cudowne próby restrukturyzacji i poprawy warunków życia jej mieszkańców, ale oznaczało to tyle, co nic. Ostatnia powódź z pewnością cofnęła jakiekolwiek zamiary rozwoju o dobrych kilka lub kilkanaście lat.
- Nie sądzę, że ktokolwiek tutaj się na tym zna - rzucił z początku, a jedyna osoba która przyszła mu do głowy to ewentualnie uzdolniony technologicznie starszy brat. Mimo to, nie sądził żeby Seiga miał czas, zwłaszcza w tej jednej dokładnej godzinie, minucie i sekundzie. Pomijając fakt, że sam chyba nie mieszkał już w Nanashi, a w akademiku swojego uniwersytetu. O ile akademik dało nazwać się w ogóle mieszkaniem. Z drugiej strony, jeśli aparat został kupiony w jednym z 'lokalnych sklepów', istniały spore szanse, że był zwyczajnie towarem z odzysku z nalepioną nową metką. - Może w jakimś sklepie, ale to też pewnie niekoniecznie. To coś ważnego? - dodał tylko po chwili, aby odejść nieco na bok pod nader uporczywym spojrzeniem swojego rozmówcy. Jeśli potrzebował tego do pracy, czy czegoś innego to mógłby pomóc mu znaleźć jakąś budkę prowadzoną przez jakiegoś podejrzanego typa udającego przyjaznego wujaszka, ale jeśli to tylko turystyczne wspomnienia najlepiej byłoby odesłać go w inną część miasta. Turyści raczej nie mieli co tu oglądać, nawet jeśli wśród ubóstwa kryło się parę perełek pokroju martwego, acz dalej żywego drzewa.


@HASEGAWA IZAYA
Yakushimaru Sakuya
Hasegawa Izaya

Sro 27 Wrz - 1:37
No tak. Nie mógł wiele oczekiwać po dzieciaku, że będzie znał budowę i funkcje aparatów. Jednak życie nie jest takie wspaniałe i nie obdaruje Izayę czymś tak wspaniałym raz do roku, gdy zachodzi taka potrzeba. Na święta nic nie dostaje, bo sobie tego nie życzy. A urodziny? Ostatnio to tylko pieniądze od rodziców dostał i za nie leki kupił oraz karmę dla kota.
  Paskudna sytuacja. Jeszcze przez chwilę Izaya czekał, aż aparat zacznie reagować i włączy się poprawnie. Z sekundy na sekundę tracił nadzieję, że cokolwiek zadziała poprawnie. Z frustracji miał ochotę cisnąć urządzenie w ścianę, ale tego żałowałby jeszcze bardziej. Najprawdopodobniej może być problem z baterią, a wcześniej już miał szansę doświadczyć takich nieprzyjemności.
  Zerknął na zielonowłosego. Młody głupio nie mówi, w sklepie może znaleźć jakiegoś specjalistę, który może zlokalizować problem i na miejscu go naprawić, o ile nie jest to jakaś wielka szkoda. Hasegawie nie chciałoby się czekać tydzień, czy dwa na odebranie aparatu z naprawy. W ten sposób musiałby chodzić za szefem i prosić go dzień w dzień o pozwolenie na zabranie aparatu. To byłoby dość irytujące. Praca z własnym wyposażeniem jest o wiele bardziej wygodne.
  - Orientujesz się, gdzie jest najbliższy sklep? - Choć w tym może mu się ten dzieciak przydać. Jak nie ogarnianie sprzętu, to może orientuje się jako-tako w terenie. Zmrużył oczy. - Zaraz. A Ty przypadkiem nie powinieneś siedzieć w domu i się uczyć do szkoły? - Zaczął się w końcu rok szkolny, prawda? Wrzesień się dopiero co zaczął. Izaya pamiętał, że od samego początku roku szkolnego zakuwał jak szalony i wydawało mu się to całkiem normalne.
  Czasy się zmieniają, najwidoczniej.

@Yakushimaru Sakuya

Negai no furuki OFYT8mg
Hasegawa Izaya
Yakushimaru Sakuya

Sob 30 Wrz - 0:08
Istniało przekonanie o tym, że nie istniały głupie pytania. Osoba, która stałą za owym stwierdzeniem z pewnością nie była nigdy w skromnych progach najgorszej części miasta. Zielonowłosy zadumał się przez dłuższy moment, spoglądając gdzieś przed siebie. Zupełnie tak, jakby odpowiedź na postawione przed nim pytanie miała znajdywać się na pobliskiej ścianie lub w brudnej szybie okolicznej kamienicy.
- W centrum - odpowiedział po dłuższej chwili, nie kryjąc przy tym nietęgiego wyrazu twarzy. Wszelka elektronika w ich domu - jeśli w ogóle działała - była zwykle przyniesiona do domu spoza nieszczęsnej dzielnicy. Sam zaś niekoniecznie miał okazje, aby zapuszczać się w dalsze części miasta ot tak. Mimo to, raczej wszystko dałoby radę znaleźć w centrum. Zwłaszcza, jeśli człowiek udałby się do jednego z większych, supermarketowych molochów. - Ewentualnie jakiś specjalysta na własną rękę, jeśli taki w ogóle jest w pobliżu - dodał tylko po chwili, wtórując odpowiedzi poprzez wzruszenie ramionami. W końcu nie miał kompletnie pojęcia, czy ktoś babrał się z czymś takim. Tym bardziej nie był w stanie zagwarantować jakości takiej usługi. Kiedy jednak do jego uszu dotarły kolejne słowa człowieka w starszym wieku, Sakuya spojrzał na niego jakby miał do czynienia z osobą specjalnej troski.
- Z chęcią, jeśli zakupy zrobią się same i dostarczą do domu - odparł, próbując uniknąć jakiegoś sarkastycznego tonu, aby nie zabrzmieć niczym niezadowolona z obrotu spraw Karyna. Gdyby mógł, najchętniej posłałby nawet i ów nieznajomego, jednak niekoniecznie można było tu ufać komuś w kwestii pieniędzy. I wyboru odpowiednich, czy zjadliwych jeszcze produktów.
Yakushimaru Sakuya

Hasegawa Izaya ubóstwia ten post.

Hasegawa Izaya

Nie 1 Paź - 3:30
  No tak, oczywiście, że wszystkie sklepy z aparatami i specjalistami w tej dziedzinie będą w centrum. Chyba jakiś szaleniec musiałby być, który postawiłby sobie taki punkt po środku niczego. Może znów nie takie "nic". Po prostu tak tą dzielnicę postrzegał i równie bez wielkiego zapału zwiedzał ten teren. Niezbyt ciekawe rzeczy tutaj się dzieją, a przynajmniej sam nic tutaj wyjątkowego nie wyłapał. Gdyby zdarzyło się jakieś morderstwo lub coś w tym stylu, to byłoby wręcz idealnie! To by był temat do rozpisania. Szkoda tylko, że nic nie przychodzi z taką łatwością. Choć z drugiej strony to dobrze, wszak dużo okropnych rzeczy dzieje się na świecie, a takie tematy to mogłyby tylko i bardziej zdołować ludzi czytających gazety czy zaglądających na stronki z krótkimi informacjami co się dzieje dookoła.
  Zmierzył chłopaka wzrokiem od góry do dołu oceniająco. Trochę zazdrościł mu tej beztroski. Sam chciałby wrócić do tamtych lat, gdy mało co go interesowało poza nauką. Zdecydowanie wolałby, aby wszystko spływało po nim jak po kaczce, gdy nie chodzi o pracę.
  Nieszczególnie interesowały go zakupy gimnazjalisty. Bardziej go interesował fakt, że zamiast ruszyć grzecznie do sklepu siedzi w tym miejscu, wgapiając się w drzewko bez celu. Co niby w tej martwej roślinie było takiego fascynującego? Hasegawa tego miejsca nie odbierał za jakieś magiczne. Jest ładne, owszem, ale nic poza tym. Co za hipokryzja, Hasegawa sam właśnie marnuje czas na bezsensowną rozmowę z dzieciakiem, zamiast lecieć do sklepu, aby ogarnąć sprawę z aparatem. To miało być szybkie zdjęcie i powrót do obowiązków.
  - Na Twoim miejscu bym się już dawno zebrał i poszedł do sklepu. - Rzucił bez jakiś większych emocji, aby nie brzmieć opryskliwie. Z resztą, nawet jeśli młody tak to odebrał - trudno. Nieszczególnie go to by przejęło.
  Odwrócił się na pięcie i monotonnym krokiem odszedł od gimnazjalisty. Przecież nie mógł tutaj spędzić całego dnia, rozmawiając z nim o wszystkim i o niczym. Z resztą, nie odczuł jakoś specjalnie, aby ten tutaj miał jakieś zamiary rozmowy na głębsze tematy. To było zwyczajne natknięcie się dwóch osób, w losowym miejscu.
zt?

@Yakushimaru Sakuya
Hasegawa Izaya
Yakushimaru Sakuya

Sro 11 Paź - 0:12
Krótka wymiana zdań dobiegła końca. Zielonowłosy początkowo przyglądał się odchodzącemu mężczyźnie, aby następnie przenieść swój wzrok na stojące przed nim martwe drzewo. Stał tak przez dłuższą chwilę, chociaż z pewnością słowa jego niedawnego rozmówcy wyleciały gdzieś drugim uchem. Nie będzie go w końcu jakiś losowy nieznajomy pouczał, jak to powinien żyć. Po pewnym czasie poświęconym na bardziej bezcelową zadumę, przypomniało mu się o jego głównym celu toteż ruszył swoim tempem w kierunku sklepu. W końcu zakupy same się nie zrobią, a zawracanie głowy rodzeństwu niekoniecznie byłoby mu na rękę.

zt
Yakushimaru Sakuya

Hasegawa Izaya ubóstwia ten post.

Mistrz Gry

Sro 10 Kwi - 22:10
 W Nanashi cały czas z nieba lała się woda. Piwnice były zalane po sufity, część budynków zawaliła się za sprawą rozmiękczonego gruntu i niestabilnych ścian. Miejsca, w których powinny rosnąć kwiaty oraz krzewy były puste – nic nie było w stanie utrzymać się w błocie i przy takim poziomie wilgotności. Zbyt duża ilość deszczu nie odpowiadałaby nawet ryżowi, który nie był tak wybredny, jeśli chodzi o środowisko swojego życia. Przepływ siąpiącej z góry cieczy wypłukiwał nasiona z gleby. W biednej dzielnicy nawet drzewa nie chciały już rosnąć. Zaczynały gnić żywcem jak mieszkańcy tego miejsca, ich korzenie odsłaniały się za sprawą pogodowej klęski, wystając upiornie ponad poziom ziemi.
 Pierwotnie dzieciaki miały z tego ubaw. Wskakiwały w ogromne kałuże i chlapały na przechodniów, a im bardziej ulice zmieniały się w wartkie potoki, tym bardziej ewoluowały ich zabawy. Wreszcie nawet im znudziły się spływy prowizorycznymi tratwami, zwłaszcza, kiedy anomalia utrzymywała się przez tak długi czas. Nanashi zmieniło się w bardzo biedną wersję Wenecji. Ale takiej z ponurej przyszłości, kiedy połowa lodowców już się roztopi. Na ulicach – czy też kanałach – trudno było kogoś spotkać. Woda miejscami potrafiła sięgnąć pasa, ale nawet tam, gdzie zalegała po kolana, mało komu chciało się spacerować, snuć czy pełzać. Ci sprawniejsi i tak wybierali przemykanie dachami, choć te nie były wiele bezpieczniejsze od brodzenia w deszczówce oraz lawinach błota. Bo budynki z podmytymi fundamentami przypominały bardziej domki z kart.
 Pomiędzy spadającymi kroplami deszczu przedarł się gwałtowny rumor i głośny krzyk. Huk, zakończony licznymi pluśnięciami, nie zwiastował niczego dobrego, a na pierwszy rzut ucha miał źródło nie tak daleko od miejsca, w którym znajdował się Shin’ya. Wystarczyło pokonać może dwie ulice, gdzie woda sięgała nieco ponad kostki. Czy warto było się moczyć, przejmować tym, co rozgrywało się te kilkadziesiąt metrów dalej? Może to po prostu znudzone dzieciaki znowu urządzały dzikie harce, wymyślając kolejny sposób na zabicie czasu.
 Krzyk powtórzył się. I chyba było to nawoływanie o pomoc.

@Warui Shin'ya
Termin: 13.04
Kolejka: 1
Spóźnienia:
— MG - 0
— Uczestnik - 0
● Yosu
Mistrz Gry

Warui Shin'ya, Ye Lian, Ejiri Carei, Chishiya Yue and Hasegawa Izaya szaleją za tym postem.

Warui Shin'ya

Sob 13 Kwi - 2:04
Znów to zrobił.

Cholera.

Wyleczył się już, był tego pewien. Panował nad sytuacją. Budził się, szedł do pracy, odhaczał powinności, nadzorował "proces". Nie uciekały mu dni, ani nawet godziny. Nie było opcji, że się zamyślał i nagle wybudzał z letargu, oszołomiony widokiem otoczenia i dźwiękiem nieskalibrowanym z poprzednim zakodowanym w pamięci muzycznym podkładem.

Po czym dziś znów to się stało.

Usłyszał gwałtowne chlupnięcie i ten odgłos zadziałał naprawdę jak wylanie mu kubła arktycznego wodospadu na łeb. Od razu się zatrzymał, roztaczając wokół nóg pęczniejące fałdki bagnistej wody. Poczuł się prawie jakby spoglądał na stopklatki; masa postępujących po sobie kadrów, chronologicznie poprawnych, ale pomiędzy którymi brakowało jednak mnóstwa płynnych przejść. Zamrugał oszołomiony, podrywając nadgarstek ku górze, palce zwijając w pięść i knykciem przecierając powieki. Dopiero dzięki temu zdał sobie sprawę jak zmęczony był; nawet oczy go bolały. Znów niewiele spał, ten sen był szczególnie zresztą nieprzyjemny. Pełen strzyknięć trawionego ogniem drewna i gulgotu duszonego pod wodą gardła. Drętwiały mu kostki i to nie przez nieprzyjemny poziom temperatury i tej mało apetycznej wilgoci wsiąkającej w nogawki sportowych spodni, wlewającej się do butów i moczącej materiał skarpet. Chodziło wyłącznie o ponad dziesięciogodzinną harówkę na budowie; znów pół doby wypełniało mu postukiwanie maszyn i szuranie ciężkich podeszew po nieubitej glebie.

Może dlatego w pewnym momencie się wyłączył? Powinien skręcić na poprzednim skrzyżowaniu, a zamiast tego polazł prosto, przyciągany do Nanashi magnetyczną siłą. Jak wiele razy wcześniej po prostu tutaj odzyskiwał świadomość, jakby jego umysł próbował go uchronić przed tym, co i tak zrobiłoby ciało.

A ono lgnęło do tych śmieci topionych pod siekającą w twarz i ramiona ulewą, do szarości budynków i rozpadających się starych drzew. Shin'ya skrzywił się pod maseczką. Nawet jej tkanina wydawała się o wiele cięższa przez deszcz. Włosy przylegały mu już do skroni, podkręcały się na krańcach. Odetchnął ciul wie z jakiego powodu - czy przez zepsutą fryzurę, z powodu paskudnej pogody, czy jednak z faktu, że ocknął się gdzieś w slumsach.

Jakby przeszłość go wiecznie doganiała. Jakby nie mógł jej zostawić za sobą, spalić mostów, odwrócić wzroku. Próbował wielokrotnie; nawet teraz. Obracał się już, przeciągał butem po rozmiękłym gruncie, rozbił taflę wody... i znów zamarł, bo dotarł do niego ten przecinający szum otoczenia krzyk. Przez sekundę się jeszcze wahał. Po pierwsze - to nie jego sprawa. Po drugie - nie miał na to czasu. Był zmęczony - to po trzecie. Ponowny wrzask opuścił jednak jego ramiona tak gwałtownie, jak u kogoś, kto przyjął na barki przepotężny ciężar.

Nie był typem bohatera, empatycznej jednostki pędzącej w gardło lwa tylko po to, aby uchronić jakieś biedne jagnię. Domyślał się, że może stracić masę energii tylko po to, aby dostrzec bawiące się ze sobą sieroty albo parę starszaków dręczących jakiegoś zasmarkanego małolata. Miał też świadomość, że może przybiec i być świadkiem znacznie gorszych obrazów, ściągając na siebie gniew ludzi, którym nie byłby w stanie podołać w pojedynkę.

Nadal pamiętał jak w jednej z ciemnych uliczek grupka gówniarzy dźgnęła go nożem. Ślad po tym nosił do dzisiaj; szkaradną bliznę zakrywała akurat bluza, ale wystarczyłoby podciągnięcie materiału, by zademonstrować krzywo zrośniętą szramę. Symbol jego umowy z medykiem, w którego wzroku dostrzegał coś groźnego.

Ciekawe czy ten wzrok będzie groźniejszy niż to, co zastanie na miejscu, bo - wbrew sobie, dalej próbując przekonać swoje nagle wybudzone z letargu, wielce empatyczne Alter ego - ruszył w stronę, z której dobiegało to żałosne skomlenie. Każdy wykonany krok wydawał się dwukrotnie trudniejszy, bo przemoczone obuwie nabrało kilogramów. To też byłby dobry powód, aby odpuścić, nie?

Shin zagryzł wargę od wewnętrznej strony, marszcząc brwi i przyspieszając; przecież niepowiedziane, że w ogóle będzie interweniował. Może jedynie się rozejrzy i wybada teren.

@Nakashima Yosuke
ubiór; sportowe obuwie;
maseczka na twarzy; na lewej dłoni bandaż;



ekwipunek: sportowy plecak (w środku robocze ciuchy, telefon komórkowy, klucze, scyzoryk; śrubokręt, klucz nastawny, zapakowany zestaw gwoździ;)


従順な


Warui Shin'ya

Seiwa-Genji Enma, Ye Lian and Ejiri Carei szaleją za tym postem.

Mistrz Gry

Wto 16 Kwi - 1:11
 Ciężkie krople opadające z góry nie przejmowały się niczyim losem tam na dole. Przeklęty – w każdym znaczeniu tego słowa – deszcz nie miał litości dla tych, którzy i tak życie mieli ciężkie, pozbawione wygód czy godności. Gdzieś obok rudowłosego przepłynęła pusta puszka, której kurczowo uczepił się popiskujący, mały szczur. Część gryzoni dała nogę z Nanashi do sąsiadujących dzielnic, uciekając jak z tonącego okrętu. Ten z jakiegoś powodu został, jak i mieszkańcy, którzy próbowali jakoś zaadaptować się do okoliczności.
 Woda chlupnęła parę razy, opływając stopy Shina. Dotarło do niego kilka większych fal spowodowanych wzburzeniem brudnej tafli kilkanaście metrów dalej. Kiedy yurei wyłonił się zza zakrętu, jego oczom ukazał się widok, który wcale nie powinien zaskakiwać – kawałek starego domu poległ w starciu z żywiołem. Cały bok dwupiętrowego budynku osunął się, odsłaniając wnętrze, na szczęście wyglądające na opuszczone. Zniszczenie muru jednocześnie zdestabilizowało dach, na którym płasko leżał dzieciak w żółtej bluzie, która choć brudna i czasy świetności mająca za sobą, tworzyła trochę kontrastu z szarością domostwa. Jedną ręką trzymał się krawędzi, drugą, z trudem, utrzymywał kolejną postać, wiszącą nad dziurą w podłodze.
 – Trzymaj się! – zawołał rozpaczliwie do drobnej dziewczynki, która tak samo przemoczona jak on, wyślizgiwała się powoli z uścisku. Próbował ją wciągnąć, jednak nie miał na to wystarczająco siły. Każdy gwałtowny ruch mógł też spowodować kolejne uszkodzenia konstrukcji i spadłby razem z nią. Wysokość nie groziła może od razu śmiercią, ale złamaniami już jak najbardziej.
 – Hej! Hej ty! – Chłopak z dachu spojrzał w stronę ulicy, a dokładniej zbliżającej się powoli postaci w maseczce. To było pewne, że musi przełknąć dumę i szukać pomocy, jeśli chciał wyjść cało z opresji i nie dopuścić do uszkodzenia swojej towarzyszki. – Pomóż! – Choć proszę byłoby na pewno mile widzianym dodatkiem, nie wybrzmiało. W tej chwili bardziej niż wymienianie uprzejmości liczył się czas.

@Warui Shin'ya
Termin: 19.04
Kolejka: 2
Spóźnienia:
— MG - 0
— Uczestnik - 0
● Yosu
Mistrz Gry

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ye Lian and Ejiri Carei szaleją za tym postem.

Warui Shin'ya

Pią 19 Kwi - 20:45
Miał wrażenie, że musi walczyć z własnymi stopami. Nie kleiły się do podłoża w dosłownym słowa znaczeniu, ale ich nasączona wodą waga sprawiała, że ciężej odrywały się od ziemi, jakby cały czas wpadał w grzęznące bagnisko albo jakby co pół metra następował na wyjątkowo uciążliwą gumę do żucia, pewnie wyplutą przez jakąś rozkapryszoną nastolatkę. Zdążył przekląć już absolutnie wszystko - od pogody, która wyzerowała jego suchość, przez całe to cholerne miejsce, do którego przecież nie chciał wracać, a mimo tego właśnie tu był, na każdym przywołanym z pamięci kami kończąc. Utyskiwał akurat na Susanoo. bo to jasne, że musiał mieć coś wspólnego z podłą ulewą, a poza tym kto normalny jest miły dla gościa, który powstał z nosa innego typa?

- Stary miał cię w nosie - warczał, wyciągając nogę z chlupoczącej tafli - i dalej będzie miał, bez względu na to jak gówniarską burzę mu zrobisz! Sądzisz, że komukolwiek imponujesz?

Popiskujący, pociągnięty nurtem szczur na moment go uciszył. Choć Shin'ya dalej brnął przed siebie, kątem oka przyjrzał się zwierzęciu. Odruchowo chciał po nie sięgnąć, jakby bardziej zależało mu na ratunku tego niewielkiego, dzikiego stworzenia, niż ewentualnych ludzkich ofiar, ale ostatecznie dał sobie siana. Raz - te małe gnojki były wyjątkowo uparte, potrafiły pływać i unosić się na wodzie jak boje. Dwa - niemal był pewien, ze gdyby tylko sięgnął po gryzonia, ten zacząłby się rzucać i koniec końców przerobiłby jego dłoń na rozszarpaną papkę mięsa.

Nagła fala zresztą poniosła go dalej, więc już pal licho. Warui zwrócił spojrzenie przed siebie i przyspieszył na tyle, na ile było to możliwe. Gdzieś w połowie odklejania mokrych włosów z czoła wyłonił się zza rogu...

... i przystanął raptownie, centralizując całą uwagę na rozgrywanej scenie. Nie domyśliłby się, że wcześniejsze wzburzenie warstwy potopu było efektem zawalenia się budynku; oczywiście rozległ się charakterystyczny dźwięk upadających w toń kamieni (a przynajmniej czegoś ciężkiego), ale był zbyt zaaferowany naprzemiennym obserwowaniem walki szczura i wyzywaniem następnego boga, którego imię sobie przypomniał.

Raijin wyparował mu jednak z głowy, zastąpiony obrazem żółtej bluzy. Kiedyś oglądał z Black film, w którym jeden z chłopców miał całkiem podobne okrycie, ale ten chłopiec zginął wciągnięty przez studzienkę kanalizacyjną i Shin'ya nagle zdał sobie sprawę, że realny przedstawiciel mógł skończyć bardzo podobnie.

- Hej ty!

Obracał się już na pięcie, kiedy usłyszał wołanie. Planował zawrócić i nigdy więcej tutaj nie wracać. Zdał sobie jednak sprawę z dwóch rzeczy naraz. Pierwsza - że zachowywał się właśnie jak dzieciak, który zakłada, że to, czego nie widzi, nie istnieje. Druga - że zignorował pierwotny odruch odseparowania się od cudzych problemów i przedzierał się już przez lodowatą deszczówkę, zmierzając w kierunku nieznajomych.

Ramiona mu drętwiały od plecaka i jego nagle dwukrotnego ciężaru. Przypatrywał się przy okazji mało stabilnej konstrukcji budynku, ale na dobrą sprawę jakie było wyjście inne niż podjęcie najprostszego ryzyka?

Jeżeli budynek miał się zawalić, zrobi to tak czy inaczej.

Nie było potrzeby udawania, że może wykalkulować jego stabilność w obecnej sytuacji. Tutaj działał zastrzyk adrenaliny, to on popchnął go na wysokości pleców, zmuszając do biegu. Plan? W głowie odbił się od czaszki pusty śmiech. Jaki plan? Jego jedynym wariantem było to, aby znaleźć się pod dyndającymi nad przepaścią nogami dziewczynki, wystawiając ręce i komenderując krótkie: ZŁAPIĘ WAS, jednocześnie przepraszając wszystkich wcześniej wybluzganych bogów, aby zwiększyć szanse na to, by zamiast dzieciaków nie musieć chwytać także tonowych gruzów. Z młodziakami jeszcze powinien sobie poradzić, ale z całym sufitem i zapewne dodatkową częścią ściany niekoniecznie.



従順な


Warui Shin'ya

Seiwa-Genji Enma, Ye Lian and Ejiri Carei szaleją za tym postem.

Mistrz Gry

Pon 22 Kwi - 21:14
Bogowie rzadko kiedy słuchali, co mogło niewątpliwie w pozytywny sposób rozwiązać sprawę wyklinania ich na wszelkie dostępne sposoby. Gdyby było inaczej, Nanashi najpewniej zrównałoby się z ziemią już lata temu, przeciążone ilością ludzkich utyskiwań. Mieszkańcy dzielnicy raczej nie mieli wielu okazji do wychwalania potężnych istot ignorujących ich paskudny los. Rzadko który człowiek egzystując w takich warunkach pozostawałby pełen wiary, chwaląc kami czy składając im ofiary, dzieląc tym, co jeszcze mieli.
 Z innej strony – co, jeśli właśnie przez te narzekania los odwracał się zadnią częścią do nieszczęśników, którzy tu mieszkali? Nawarstwiające się przekleństwa mogły wreszcie przelać jakąś boską czarę goryczy i aktualna ulewa miała za zadanie wyczyścić dzielnicę. Prawdopodobnie z tych, którzy klęli bogów najwięcej, bo raczej nie chodziło o wyszorowanie chodników, obdrapanych fasad budynków i dusz śmiertelników jakąś boską myjką ciśnieniową. Albo to po prostu błąd w Matrixie. Ewentualnie cały świat był po prostu jakimś szkolnym projektem osobliwego kosmity i kulka, którą nazwał Ziemią, leżała u niego na biurku pod przeciekającą rurą, z której woda lała się akurat na ten jeden konkretny punkt.
 Tak czy inaczej, rozpłaszczony na dachu dzieciak wlepiając spojrzenie w nieznajomego bez wątpienia poczuł ulgę, że ten nie postanowił jednak odejść, ignorując ich oboje. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie wciągnie sam towarzyszki na górę, a jeśli będzie tak wisieć, to w końcu i on spadnie. Czy to przez postępujące zawalanie się budynku, czy z braku siły do utrzymywania koleżanki i wczepiania się jednocześnie w krawędź dachu. A nie zamierzał ratować się poprzez narażenie dziewczynki na jakiekolwiek uszkodzenia.
 – Łap ją! Ja dam radę! – odezwał się chłopak, przenosząc po chwili spojrzenie na trzymającą się kurczowo jego ręki towarzyszkę. Kiwnął lekko głową, na co obejrzała się w dół z lekką paniką w oczach. Kiedy Shin był odpowiednio blisko, puściła się, mimowolnie wydając z siebie pisk, gdy znów zaczęła spadać. Chłopak natomiast wycofał się z dachu, szukając w miarę bezpiecznej drogi na dół.


@Warui Shin'ya
Termin: 25.04
Kolejka: 3
Spóźnienia:
— MG - 0
— Uczestnik - 0
● Yosu
Mistrz Gry

Warui Shin'ya, Ye Lian and Mamoritai Akari szaleją za tym postem.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku