Negai no furuki - Page 3
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Czw 14 Wrz - 0:39
First topic message reminder :

Negai no furuki




Nie ma nic gorszego od marzeń, którym nie udało się stabilnie zapuścić korzeni. Podobnie myśli się o niewielkim, zeschłym drzewku niewiadomego gatunku, wciąż sterczącym jak wykrzywiony w reumatycznym bólu starzec bądź niczym czarne ramię z dłonią pełną długich, gałęziowych palców pragnących w ostatniej chwili sięgnąć nieba. Jego rachityczna sylwetka napawa mimowolnym przygnębieniem, zwłaszcza w zestawieniu z przetartymi tanzaku zawieszonymi na cieniutkich, kruchych patykach. Być może były to prośby zapisane przez ówczesnych mieszkańców, choć obecnie okoliczne budynki stoją puste, grożąc w każdej chwili rychłym zawaleniem. Niektórzy wciąż wzdychają na myśl o trzepocie spłowiałych kartek, wspominając ze smutkiem, że tak szeleścić powinny soczyste liście, nie zasupłane linki z dowiązanymi doń niespełnionymi życzeniami.

Nie ma co udawać - mało kto polega na cudownej mocy drzewka, jednak wciąż znajdą się ludzie dający wiarę w jego ponowną boskość. Twierdzą oni, że istnieje sekretna legenda związana z korzeniami Negai no furuki. W opowieści, sięgają one aż do Yomi no kuni, krainy zmarłych, chłonąc tamtejszą grzeszną materię, a spijając ją, uśmiercają serce rośliny. Gdyby jednak odprawić rytuał oczyszczający w godzinie wołu i proces ten powtarzać przez siedem nocy z rzędu, drzewko ożyje i choć nie spełni żadnych życzeń żyjących, stanie się opoką dla umęczonych w Yomi dusz, gdyż czubki jego splątanych korzeni zaczną się mienić ciepłym blaskiem, rozganiając mrok.
Haraedo

Warui Shin'ya

Wto 23 Kwi - 2:36
Kilkumetrowy odcinek wydłużał mu się niemiłosiernie, jakby budynek cały czas przesuwał się po planszy, przestawiany niewidzialnym palcem zawistnego bóstwa. Nie mógłby nawet się na to wkurzać, a przynajmniej nie po to tym, jak każdego kami wyzwał stukrotnie w obrębie głowy - sam na ich miejscu zastosowałby taki rewanż, pławiąc się w złośliwej chwale cudzych utrapień. Może istniała jednak również ich lepsza, bardziej miękka strona, bo w pewnym momencie budynek nareszcie zaczął rosnąć i czas nagle wystrzelił do przodu. Shin również nabrał tempa; brodząc po kostki w wodzie, plaskał nią na prawo i lewo, zmniejszając dystans i docierając do dzieciaków.

- Łap ją!

Na krańcu języka miał odszczeknięcie, aby nie wydawał mu rozkazów, ale zagryzł zęby, wystawiając jedynie ręce. Wydawało mu się, że kątem oka dostrzega jak z dłoni chłopca przytrzymującej dziewczęcy odpowiednik wyślizgują się już drobne palce. Nigdy nie był mistrzem wparowywania w idealnej chwili; wiecznie zawalał własny akt w spektaklu, przybywał za wcześnie albo o wiele za późno - beznadziejna, niepunktualna gwiazda wieczoru, na którą trzeba zwrócić uwagę przez chaotyczne pojawienie się na samym środku imprezy. Tym jednak razem, w akompaniamencie tragicznego szumu ulewy, scenariusz odegrał co do sekundy.

- Ja dam radę!

- Dobra.

Wystawił ramiona, aby pochwycić tą małą, przemoczoną do ostatniej nitki laleczkę. Nie mogła wiele ważyć; nie tylko ze względu na wyrobione na budowie mięśnie, dla których ciężar dziewczynki nie powinien stanowić problemu. Chodziło o jej pochodzenie; o warunki jakie reprezentowało Nanashi.

Pamiętał, gdy sam tutaj mieszkał.

Gdy wielokrotnie, jak te nieznajome szczeniaki, znajdował się na krawędzi. Tylko jedna decyzja dzieliła go wtedy przed runięciem w otchłań; i być może również jedynie by się potłukł. Może tylko coś złamał i to złamanie by się zrosło. Ale może usłyszałby głuche łupnięcie i zmysły zalałaby czerń. Podobna ewentualność teraz go krzywiła; niemal napawała upartą irytacją, ale wtedy był słabszy.

Kruchy i łatwy do potłuczenia.

- Mam cię. - Przejął małą, przygarniając do piersi i postępując pół chwiejnego kroku w lodowatym potopie. Wzrok od razu uniósł się, aby wyłowić chłopca i sprawdzić jak sobie radzi. Nieznajomy nieoczekiwanie stał się dla niego synonimem własnej, przeszłościowej walki, stoczonej w rzeczywistości, w której zasady dyktowała niesprawiedliwość slumsów.

Tu wszystkim walił się grunt pod nogami.

Wiedząc o tym był gotów, aby odstawić dziewczynkę i złapać jej towarzysza, gdyby konstrukcja nagle straciła jakąkolwiek wolę walki przeciwko grawitacji.

@Nakashima Yosuke

rzut na zręczność (68) - sukces;
Warui Shin'ya

Seiwa-Genji Enma and Ye Lian szaleją za tym postem.

Mistrz Gry

Wto 23 Kwi - 21:59
 Drobna dziewczynka wylądowała dość miękko w objęciach swojego rycerza, który na całe szczęście tym razem dotarł na odpowiednie miejsce o równie odpowiednim czasie. Była na tyle chuda, że dało się odnieść wrażenie, jakby większość jej ciężaru stanowiły przemoczone ubrania, w tym gruba kurtka – zdecydowanie na nią za duża, spod której wystawała spódniczka wyglądająca jakby została zszyta z losowych kawałków przeróżnych materiałów. Gdyby nie ogólna szarość tego miejsca oraz brud pokrywający jej odzienie, wielobarwne skrawki mogłyby nadawać trochę radosnego koloru okolicy.
 – Dziękuję – odezwała się cicho, niemal zagłuszana przez chlupot wody i szum deszczu. Przytuliła się lekko do wybawcy, jakby przy okazji chciała też złapać choć odrobinę ciepła. Drżała nieznacznie z zimna, ale wreszcie odsunęła twarz od klatki piersiowej Shina, nie zamierzając nadwyrężać gościnności jego ramion. Była w stanie stać samodzielnie. Zerkała tylko z lękiem na wodę zalegającą na ziemi. Być może to jedynie wciąż trzymające się jej emocje związane z nagłym zawiśnięciem kilka metrów nad równym podłożem. Podłogę oprócz „morza nanashiańskiego” wyściełały również nierówne kamienie, wystające tu i ówdzie pręty zbrojeniowe oraz połamane deski. Upadek na pewno nie należałby do przyjemnych, zwłaszcza w przypadku trafienia w miejsce, w którym kawałek żelastwa tylko czekał na wbicie się w ciało.
 Chłopak na początku wydawał się sobie radzić. Stanął na równiejszej powierzchni, ostrożnie przeszedł kawałek, odbił się z zamiarem przeskoczenia na wyglądający dość stabilnie mur… ale w tym samym momencie mokre dachówki poluzowały się bardziej, pośliznął się i niespodziewanie rącze przeskakiwanie zmieniło się na swobodny lot tyłkiem w dół. Dziewczynka krzyknęła w reakcji na zaistniałą sytuację, wyrywając się w próbie złapania lub raczej zamortyzowania upadku towarzysza. Ten z kolei również wydał z siebie werbalny komentarz, aczkolwiek dość niecenzuralny. Jego godność właśnie gnała w dół razem z nim.

@Warui Shin'ya
Termin: 26.04
Kolejka: 4
Spóźnienia:
— MG - 0
— Uczestnik - 0

Rzut na parkour chłopaka: 11

Jeśli chcesz go łapać, rzuć na zręczność. Za pomoc dziewczynki możesz sobie doliczyć +10.
● Yosu
Mistrz Gry

Warui Shin'ya, Ye Lian and Chishiya Yue szaleją za tym postem.

Warui Shin'ya

Sob 27 Kwi - 20:00
Przy byle jakim przesunięciu ręki czuł pod palcami każdą kostkę; podobne wrażenie miał podczas podnoszenia młodych kociąt, kiedy przekładał zwierzątka w jakiejś kryjówce pod molo w Haiiro Chiku. Składały się tylko z bardzo kruchego szkieletu i wyjątkowo cienkiej skóry. Przy dziewczynce wydawało się, że jest identycznie, kiedy łapiąc ją, przede wszystkim doświadczył kanciastości sylwetki. Ramiona od razu napięły się, gotowe przyjąć bardziej wymagającą wagę, ale najwidoczniej na próżno - pochwycił stos starych szmat i coś tylko odrobinę od nich cięższego, zaplątanego w materiały.

- Dziękuję.

- Do usług, księżniczko.

Nawet się nie zająknął, jakby brakowało mu czasu, aby podjąć się prób wyplenienia haseł tego kalibru. Budynek mógł zawalić się w każdej chwili, podmyty jakąś felerną falą, której uderzenie poluzowałoby akurat ten jeden konkretny fragment. Jak domek z kart wszystko zwaliłoby się na glebę, a to mało zachęcająca perspektywa. Shin'ya wycofał się więc kilka kroków, operując niezgrabnie w chlupoczącej tafli. Chciał odstawić akurat dziewczynkę na jeden z wyżej postawionych punktów, kiedy rozległ się ten jeden dziwny dźwięk, który jak pięść uderzył w przycisk alarmu, zalewając czaszkę migotliwym, czerwonym światłem.

Jak do tego, do licha, doszło? Jeszcze przed sekundą nawet nie chciał się wtrącać w losy dzieciaków, gotowy obrócić się na pięcie i pomknąć drogą, którą tu przybiegł, w myśl założenia, że czego oczy nie widzą...

A tymczasem wyrywała mu się z rąk mała, skoczna istotka, pewnie ledwo sięgająca biodra przy postawieniu na tej samej linii; i on sam jakby kompletnie zapomniał, że sprawa nic go przecież nie obchodziła. Bo widząc jak but chłopca ślizga się po obluzowanej dachówce, jak równowagę trafia szlag, jak dziewczynka wypruwa naprzód, aby najwyraźniej pomóc przyjacielowi, głośno wciągnął powietrze i na jej podobieństwo wyrwał się do pechowca.

Tyle, że tym razem nie zdążył zrobić nic poza paroma ruchami i wyrzuceniem z siebie przekleństwa. "Kurwa" dzwoniła jeszcze u dna ucha, kiedy wyciągał palce do nieznajomego. Nie miał nawet co pytać czy wszystko w porządku, bo z góry wiadomo było, że niezbyt i jedyne co pewnie zostało to rozeznanie się w wielkości tych szkód.

Musieli się zresztą przede wszystkim stąd wynosić - taki był też zamiar, choćby miał dzieciaki stąd wynieść.

@Nakashima Yosuke

zręczność (-8) - porażka;
Warui Shin'ya

Ye Lian and Chishiya Yue szaleją za tym postem.

Mistrz Gry

Sro 1 Maj - 23:56
 Ciemne ślepka dziewczynki zalśniły lekko jak od chwilowego zachwytu, że ktoś nazwał ją księżniczką. Zupełnie jakby spełniło się jej marzenie, w którego realizację nie wierzyła. I być może to zaważyło na jej spostrzegawczości, gdy o sekundę za długo wpatrywała się w twarz swojego wybawcy, nie dostrzegając w porę pośliźnięcia się swojego kolegi.
 – Kenji! – krzyknęła, wyrywając się do przodu, łudząc się, że jej próba złapania go cokolwiek da. Nawet, jakby zdążyła dobiec do ściany, była zbyt drobna żeby móc go utrzymać. Co najwyżej zamortyzowałaby upadek, samej narażając się na połamanie. Ostatecznie i tak potknęła się o coś ukrytego pod wodą, lecąc do przodu i lądując na kolanie, tym samym kończąc znacznie lepiej niż jej towarzysz.
 Chlupnęło i chrupnęło, kiedy chłopak runął na podłoże. Deszczówka rozbryznęła się tworząc małą falę, która szybko dotarła do podnoszącej się dziewczynki. Kenji wydał z siebie jedno krótkie i wyjątkowo nieprzyjemne przekleństwo, wysyczane z wyraźnym bólem. Księżniczka niczym sarenka przedzierająca się przez bagnisko, dotarła do niego, wyraźnie zaniepokojona.
 – Musimy stąd iść. Musimy. To znowu tu przyjdzie. Kenji, proszę. Możesz wstać? – Wyciągnęła do niego rękę, chcąc pomóc w podniesieniu się, ale dopiero w tym momencie zobaczyła, że jego dłoń przebił pręt zbrojeniowy, a nogę miał nienaturalnie wykrzywioną. Wyglądało to na dość bolesne obrażenia, ale nastolatek zaciskając zęby nie wydawał z siebie żadnych odgłosów, które by na to wskazywały.
 – Zostaw mnie – rzucił słabo, próbując się nie ruszać. – Leć do sierocińca, Jona po mnie wróci. – Bardziej przejmował się tym, żeby jego towarzyszka znalazła się we względnie bezpiecznym miejscu niż swoim stanem czy owym czymś, o czym mówiła. Zamiast jednak wypełnić jego prośbę, uczepiła się go i kręciła głową. Nie mogła zostawić własnej rodziny, nawet takiej, z którą nie łączyły ją żadne więzy krwi.

@Warui Shin'ya
Termin: 04.05
Kolejka: 5
Spóźnienia:
— MG - 0
— Uczestnik - 0

Rzut na powagę obrażeń chłopaka: 91 12f6accc21f3cad0047f

● Yosu
Mistrz Gry

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma and Ye Lian szaleją za tym postem.

Warui Shin'ya

Czw 2 Maj - 2:52
Czymkolwiek miałoby się okazać wspomniane "to" wywołało u Shina oczywiste skrzywienie ust. Nie potrzeba było nawet komentarza; zmarszczenie brwi, przymrużenie oczu i zagryzienie warg od wewnątrz stanowiło idealną odpowiedź na to, jak zapatrywał się na tajemniczy byt bądź zjawisko. Tutaj zresztą jego rola powinna się skończyć. Zrobił co mógł po tym jak poproszono go o pomoc i choć efekt był w najlepszym razie mierny to przecież sami zainteresowani nawet nie zwracali na niego uwagi. Dałby radę w równie spektakularny sposób się stąd ulotnić; wiedział o tym. Świadomość nie miała jednak najwidoczniej nic do rzeczy, bo stał dalej w miejscu, przyglądając się paskudnym obrażeniom Kenjiego, jakby cokolwiek był w stanie wywnioskować po oględzinach. Jedynym pewnikiem, który osiadał na krańcu języka, było stwierdzenie, że jego stan wygląda tragicznie i nie chodziło nawet o samą ranę. Przebicie na wylot rzecz jasna zaliczało się do argumentów wobec tego, że jest raczej słabo niż dobrze, ale na cały wyrok wpływało też mnóstwo innych czynników. Jak ta przeklęta, brudna woda. Jak fakt, że znajdowali się w Nanashi - pozbawieni profesjonalnej opieki medycznej. Wszędzie szumiało aż do szaleństwa i Shin'ya wątpił, że wykręcając numer

(kiedy w ogóle wyciągnął telefon z kieszeni?)

usłyszy wyraźnie wytyczne.

O ile połączenie w ogóle zostanie nawiązane.

I o ile wypłaci się z kolejnej złożonej obietnicy.

- Zostanę z nim. - Po co? Nic im nie był winien. Nie powinien przykładać urządzenia do ucha, czekając w napięciu na reakcje ze strony kogoś, kto dawniej, w tych samych zaszczanych, zapomnianych przez dobrodziejstwo uliczkach, uratował go przed śmiercią (tu z kolei było odwrotnie: ten samarytański lekarz nie był winny nic jemu, więc równie dobrze mógł nie odebrać i nikt nigdy nie miałby prawa mu tego wytknąć). Być może zresztą dzieciaki, które dwa lata temu zostawiły Shinowi rozległą pamiątkę na brzuchu, były najlepszymi przyjaciółmi dwójki, której się teraz przyglądał. Świat mógł być tak ironiczny?

- Biegnij po pomoc, spróbuję coś tu wykombinować. - Odetchnął rozdrażniony. - Przecież was nie zostawię w takiej sytuacji.

Warui Shin'ya

Seiwa-Genji Enma and Ye Lian szaleją za tym postem.

Mistrz Gry

Nie 5 Maj - 22:19
 Przestraszone, sarnie oczy dziewczynki zaczęły wpatrywać się w zamaskowanego wybawiciela, jakby nie dowierzając w jego ofertę. Nie wiedziała czy powinna mu ufać, czy nie zostawi Kenjiego jak tylko zniknie za najbliższym rogiem. Nie miała ochoty ani przebywać tu chwili dłużej, ani tym bardziej zostawiać w okolicy swojego towarzysza. Był dla niej jak starszy brat, a rodziny w potrzebie nie powinno się zostawiać.
 – Nie podchodźcie do drzewa. Proszę. To coś przy nim mieszka. – Drobna postać nerwowo zaczęła skubać rękawy, nawet odrobinę nie uspokajając się, kiedy chłopak obiecał trzymać się od niego z daleka. Ponaglił ją, żeby uciekała po pomoc. Ociągając się jeszcze chwilę, wreszcie odwróciła się na pięcie i przedzierając przez dość głęboką jak na jej wzrost wodę, ruszyła w kierunku ulicy.
 – Chiyo ma trochę zbyt bujną wyobraźnię – stwierdził Kenji po chwili, kiedy uznał, że dziewczynka znalazła się już daleko poza zasięgiem słuchu. Spróbował się nieco poprawić, ale obecny stan dwóch kończyn niezbyt na to pozwalał. Kusiło uwolnić chociaż rękę, zaciskając wcześniej mocno zęby i przygotowując się, że będzie niemożliwie bolało, ale wolał poczekać na pomoc. Pewnie wykrwawiłby się zanim Jona dotarłby na miejsce. Znał swoją towarzyszkę, najpierw powie wszystko ze szczegółami, potem znowu będzie panikować o potworze w wodzie i dopiero na końcu przekaże informacje niezbędne do wysłania ekipy ratunkowej.
 – Twierdzi, że – bolesne jęknięcie, chwila przerwy przed kontynuowaniem wypowiedzi – pływa tu jakaś wielka ryba z zębiskami. – Prychnął lekko. W tej chwili nawet szczury nie chciały tu pływać, a w tym gigantycznym śmietnisku, jakim było Nanashi, w ciągu kilku miesięcy raczej nie zalęgłyby się żadne wodne zwierzęta. – Pewnie szczupaka zobaczyła – chciał się zaśmiać, ale zamiast tego na jego twarzy powstał wyłącznie grymas bólu. Nie wierzył w żadną demoniczną rybę, ale nie miał ochoty leżeć w zimnej, brudnej wodzie, powyginany jak w samym środku dzikiej rozgrywki w Twistera, w budynku, który mógł w każdej chwili stwierdzić, że on też chętnie się położy, jak jego jedna ściana już uczyniła. – Albo to jakiś bóbr, kurwa.
 Coś cicho plusnęło, nieco inaczej niż lejąca się z nieba woda. Był to dźwięk jednorazowy, dość odległy. Przypominał wrzucenie kamienia do głębokiej kałuży. Może studzienka kanalizacyjna na chwilę się odetkała, wysyłając w stronę niespokojnej tafli bańkę powietrza uwięzioną od kilku dni. A może Chiyo naprawdę dostrzegła coś czającego się w uliczkach, mieszkającego w cieniu nagich gałęzi negai no furuki.

@Warui Shin'ya
Termin: 08.05
Kolejka: 6
Spóźnienia:
— MG - 0
— Uczestnik - 0

Możesz swobodnie rozmawiać przez telefon, choć czasem pojawiają się niewielkie zakłócenia.
● Yosu
Mistrz Gry

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma and Ye Lian szaleją za tym postem.

Warui Shin'ya

Sro 8 Maj - 23:37
Odetchnął głęboko.

- Odebrałeś.

Ulga wydawała się nieproporcjonalna do tego, co miało miejsce. Jak wcześniej już sobie podkreślił: nie znał dwójki dzieciaków. Widok śmierci, również tych, którzy na nią nie zasłużyli, nie był zresztą obcy. Nie przyzwyczaił się do tego, ale jedno cudze istnienie na karku nie obciążyłoby go aż tak; nie po ostatnich razach, ciągłym wyszarpywaniu się ze szczęk śmierci, zwykle cudzym kosztem. A może właśnie o to chodziło. W Kenjim dostrzegł małą szansę na to, aby zadośćuczynić poprzednie krzywdy i dlatego torpedował lekarza po drugiej stronie marnego połączenia wiązanką bełkotliwych zapewnień, że jakoś mu się odpłaci.

- Aha, dobra... - przytaknął, jednocześnie zerkając na rannego i nagle rzucając do niego cichsze: staraj się nie ruszać! Próbował w tym samym czasie słuchać zaleceń i wyłapywać teksty wypowiadane obolałym tonem Kenjiego.

Coś tu pływało.

Może szczupak. Bóbr.

Shin'ya zagryzł policzek od wewnątrz, odwracając uwagę od chłopca i poszukując na prawo i lewo czegoś, co mogłoby posłużyć za prowizoryczne usztywnienie.

- Przywiązać do czegoś twardego... - powtórzył, rozchlapując wodę nerwowymi krokami. - Deska się nada, tak? - To było pytanie retoryczne, ale chyba potrzebował zająć czymś myśli. Zdecydowanie nie był medykiem, nie miał wprawy, a idąc po jeden z poluzowanych kawałków drewna cały czas trzymało się go wrażenie, że palce posiadał zgrabiałe i nieprzystosowane do manewrów, które lada moment przyjdzie mu wykonać.

- Dzieciak... - zaczął, sięgając po wystający element, próbując szarpnięciem wyciągnąć go spomiędzy stert gruzu i syfu. - Jest uziemiony tym prętem, a nie wiem, czy nie będzie się trzeba szybko ewakuować. - Oby nie. Oby Jona, kimkolwiek była, miała naprawdę zgrabne i skoczne nogi, pokonujące trasę od tajemnej siedziby aż po leże rzekomego szczupaka w zawrotnej prędkości. - Co wtedy? Cholera... przerywa cię. Możesz powtórzyć?

Jeżeli udało mu się wyciągnąć/ułamać jedną z upatrzonych desek to przycisnął telefon pomiędzy ramieniem a uchem, przedtem zrzucając z barku plecak. W środku znajdowały się między innymi jego ubrania na zmianę, ale też kilka przedmiotów, które najwidoczniej mogły się przydać. W tym scyzoryk - za jego funkcją łatwiej będzie rozedrzeć koszulkę, której pas posłuży do unieruchomienia rannej nogi.

Warui Shin'ya

Ye Lian ubóstwia ten post.

Mistrz Gry

Nie 12 Maj - 0:59
 Kenji przysłuchiwał się rozmowie mimowolnie, bardziej z konieczności niż potrzeby dowiedzenia się, o czym i z kim konwersuje nieznajomy. Z jednej strony kyōkeński instynkt nakazywał wsadzać nos w nieswoje sprawy, póki sprawy te rozgrywały się na terenie Nanashi, z drugiej nawet jakby chciał podsłuchiwać jakoś drugą stronę, to chlupanie deszczu uniemożliwiało wyłapywanie mu całości. Po tym, że ani nieznajomy go nie zostawił, ani tym bardziej właśnie nie dobijał, a zalecał bezruch, mógł chociaż wnioskować, że odbywała się tu jakaś konsultacja względem jego przypadku.
 Zastosował się, przynajmniej na ile mógł. Przemoczony i wychłodzony drżał nieznacznie z zimna, ale starał się ograniczać jakiekolwiek ruchy do minimum. To też nie tak, że zamierzał zaraz zrywać się na nogi (cóż – jedną nogę), uwalniać rękę od kawału sterczącego z niej żelastwa i rączo skakać w kierunku zachodzącego słońca. Gdyby tu chodziło wyłącznie o dłoń, może jeszcze pokusiłby się o spróbowanie szczęścia z dobiegnięciem do sierocińca. Było tam kilka osób, które choć minimalnie potrafiły poskładać człowieka w całość, ewentualnie ktoś podwiózłby go do bardziej ogarniętego lekarza. W obecnej sytuacji ciężko byłoby mu się nawet czołgać do celu, o wstawaniu nie było więc mowy.
 Woda w pobliżu wbitego pręta zabarwiała się powoli na czerwono. Póki dawny element budynku tkwił w ranie, upływ krwi był ograniczony do minimum, chłopakowi bardziej od wykrwawienia groziła hipotermia lub dalsze osuwanie się gruntu. Dom jednak wydawał się chwilowo stabilny, nawet po uszczupleniu go o deskę, która lekko przegnita nie stawiała większego oporu przy łamaniu.
 – Weź moją chustę – rzucił, wyciągając z kieszeni kawałek czarnego materiału złożonego kilka razy w trójkąt. Wystawił rękę w stronę Shina. Jeśli miał coś wiązać, to chociaż tak Kenji mógł pomóc zamiast biernego przyglądania się wszystkiemu. A na pewno było to rozwiązanie lepsze od niszczenia całkiem dobrych ubrań.
 Coś znowu cicho chlupnęło, tym razem trochę bliżej. Warui mógł odnieść wrażenie, jakby coś otarło mu się o kostkę, ale równie dobrze mógł to być jakiś dryfujący śmieć, zawirowanie w wodzie wywołane chodzeniem, nic, czym warto byłoby się przejmować.

@Warui Shin'ya
Termin: 15.05
Kolejka: 7
Spóźnienia:
— MG - 0
— Uczestnik - 0

● Yosu
Mistrz Gry

Warui Shin'ya and Ye Lian szaleją za tym postem.

Warui Shin'ya

Sro 15 Maj - 22:42
To zapewne niemożliwe, aby coś tak chropowatego jak drewniana deska, było jednocześnie tak śliskie jak się wydawało, ale w obecnej sytuacji już wszystko leciało mu z rąk. Rozchlapując dookoła brudną, brązowawą taflę, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że nie dotarga prowizorycznego usztywnienia, chociaż od poszkodowanego dzieliło go raptem kilka metrów. Dwa? Trzy?

- Przerywa cię - powtórzył do telefonu, który mókł w zastraszającym tempie; Shin'ya nie był pewien, czy lada moment nie siądzie mu urządzenie. Wprawdzie niezgrabnie idąc do dzieciaka, częściowo chował się pod krzywiznami zrujnowanego budynku, bo osunięta nawierzchnia stanowiła zadaszenie, ale nie zmieniało to faktu, że co rusz się przemieszczał, niekiedy wystawiając i siebie, i komórkę, na mało urokliwy odzew pogody. A pogoda była wściekła. Szum praktycznie wlewał się do uszu, dominował wszystkie inne dźwięki. Z ledwością dało się zarejestrować choćby to pomocne weź moją chustę. Kenji brzmiał dla niego bardziej jak mamrot... ale jak urywane połączenie, gdzie połowy treści nawet nie da się zrozumieć przy zakłóceniach na linii. Jedynie wyciągnięta z tkaniną dłoń poukładała w głowie yurei cały kontekst.

- Dobra - zgodził się bezpretensjonalnie, zaprzestając walki z plecakiem. Ten opadł z powrotem na jego plecy całym swoim ciężarem; Shin z kolei rozdrażniony natłokiem czynności, które miał wykonać, podał chłopakowi telefon. - Trzymaj, mów co gada. Niech instruuje dalej. - Wątpił, że włączenie funkcji głośnomówiącej zdałoby egzamin przy tym uporczywym deszczu, skoro już przyciskając aparat do ucha, niemal przebijając się nim aż do czaszki, z trudnością cokolwiek z wytycznych słyszał. Musiał więc zawierzyć, że Kenji okaże się lepszy w takich sprawach, że z bólu urządzenie nie wypadnie mu z rąk, przede wszystkim jednak - że podyktuje mu wszystko skrupulatnie, choć nawet z instruktażem krok-po-kroku Warui powątpiewał, aby ogarnął stan młodego.

- Teraz zaciśnij zęby, pewnie zaboli.

Nie znał się na tym; próg bólu mógł być zresztą różny, a noga nie wydawała się szczególnie dobrym elementem do ruszenia. Nie było jednak możliwości, aby została pozbawiona amortyzacji, bo Kenji mógłby nie znieść przetransportowania do miejsca zamieszkania, jeżeli kości stale ocierałyby się o siebie w cierpiętniczych impulsach.

Warui pochylił się więc, nieomal klęknął, przystawiając deskę do rannej nogi. W ręce trzymał chustę i to ją postarał się - w miarę delikatnie - wsunąć pod udo rannego, aby móc związać materiałem kończynę ze stabilizatorem.

Tylko to ciągłe... dziwne wrażenie...

Kątem oka zerknął ku wodzie, doszukując się w niej oznak jakichkolwiek potwierdzeń, że dziewczynka jednak nie wydziwiała.

percepcja - wzrok (123) - sukces;

Rzut na dostrzeżenie czy coś jest w wodzie; o ile jest możliwe do dostrzeżenia.
Warui Shin'ya

Seiwa-Genji Enma, Ye Lian and Jinnai Hisae szaleją za tym postem.

Mistrz Gry

Sob 18 Maj - 23:20
 Kenji złapał telefon, odruchowo zerkając na wyświetlacz, który teraz, odsunięty od ucha Shina, podświetlił się ujawniając kontakt, z którym komunikował się yurei. Nic mu to nie mówiło, wobec czego przysunął urządzenie do własnego policzka, chcąc w miarę możliwości wyłapać każdy szczegół instruktażu – tu w końcu chodziło o jego zdrowie, a może nawet i życie. Choć wolałby raczej, żeby obyło się bez walki o to ostatnie.
 Nie dało się chyba przygotować na kolejny krok, a przynajmniej chłopak tego nie potrafił. W chwili, w której jego noga została poruszona, jakkolwiek delikatnie się to nie zadziało, zawył z bólu, odchylając głowę i zaciskając zęby. Tyle dobrego, że jednocześnie rękę z telefonem odsunął od twarzy, dzięki czemu znajdujący się po drugiej stronie rozmowy medyk nie został narażony na utratę słuchu w jednym z uszu. Spięcie mięśni wywołało kolejne fale bólu promieniujące zarówno od złamania, jak i przebitej dłoni, której palce nieznacznie zacisnął. Po paru sekundach rozluźnił się odrobinę, próbując oddychać głęboko dla uspokojenia. Jeśli unieruchamianie przetrąconej kończyny tak go bolało, to nie chciał wiedzieć, co czeka go przy okazji wyciągania pręta z ręki. Na znieczulenie nie miał co liczyć, chyba, że zaraz wybawca rąbnie go kamieniem w łeb niczym w średniowieczu.
 W wodzie z kolei istotnie coś było. Pierwsze rzuciły się w oczy jakieś witki, z początku przypominające parzydełka meduzy. Jedna taka otarła się o kostkę rudowłosego i powoli zdawała się wycofywać w kierunku ulicy, gdzie woda była głębsza. Zaraz jednak znalazł się też właściciel nietypowego narządu, skryty częściowo w gigantycznej kałuży. Para wyłupiastych, rybich ślepi wpatrywała się w Shin’yę, jakby z lekkim zaskoczeniem, że ten patrzy wprost w ich kierunku. Stworzenie pokrywały łuski, wydawały się twarda – krople deszczu rozbryzgiwały się nieznacznie po uderzeniu w nie. Pysk miało to lekko rozchylony, rybi i najeżony szpiczastymi zębami, przez grzbiet przebiegały przypominające płetwy wypustki. Masywne cielsko wyglądało na dziwne połączenie karpia z waranem, cokolwiek wyposażyło tę istotę w cztery łapska, na których aktualnie leżała, musiało mieć wybitnie wybujałą wyobraźnię. Witki, które omiotły wcześniej nieszczęsną kostkę ducha, były wąsami rybowatego dziwadła – wyjątkowo długimi, sunącymi pod wodą niczym zwiadowcy.
 Istota skrzeknęła niskim pomrukiem, strosząc grzebień na grzbiecie i rozwierając bardziej zębatą paszczę. Próbowała być jeszcze groźniejsza, jakby powątpiewała w to, że już jest w stanie zasiać niepewność w potencjalnym przeciwniku. Chlupnęła zadnią częścią wyglądającą jak rybi ogon, wzburzając wodę. Ciężko było wyczuć intencje stworzenia, choć pewne było to, że jeszcze nie zaatakowała.

@Warui Shin'ya
Termin: 21.05
Kolejka: 8
Spóźnienia:
— MG - 0
— Uczestnik - 0

Kenji, wysoki próg bólu - porażka (42)

● Yosu
Mistrz Gry

Warui Shin'ya and Seiwa-Genji Enma szaleją za tym postem.

Sponsored content
maj 2038 roku