Wygoda to przywilej nielicznych, jednak to od standardów danych osób zależy jej próg. Dla Jiro kanapa na której leżał była rajem. Stara i ujebana w czterdziestu różnych plamach, ale własna i nic poza nim oraz Karmelkiem się w niej nie zalęgło. Skubaniec własną dziurę wygryzł. Znowu leżałeś w mieszkaniu zupełnie jakby powódź nigdy nie nastała i była jedynie paskudnym snem. Mimo wszystko cokolwiek poprzedniej nocy wypiłeś, musiało być na tyle mocne że położyłeś się w mieszkaniu a nie na dachu czy w piwnicy. Muliło Cię i szczerze to jebnąłbyś się jeszcze na drugi boczek. Wtem nadszedł... Brzuch zasygnalizował głód burczeniem, które zapewne usłyszałby nawet pewien Minamoto bez aparatów słuchowych. Coś Ci z tyłu głowy mówiło że Tosia ogarnęła od znajomego kubełek kurczaczków, a ty w Kaeru zrobiłeś mały podbój. Trzeba żreć póki jest! Jeśli odchyliłeś głowę na bok, widziałeś lodówkę. Ponętną i nęcącą swoją zawartością. Jej drzwiczki były lekko uchylone, a z niej samej wydobywało się delikatne złociste światło. Zupełnie jakby krzyczała "Ach weź mnie, całą, bejba!"
Nie była daleko. Wystarczyło do niej wstać i złapać pierwszą lepszą rzecz do wszamania, bądź... Wszystko jak leci.
O dziwo twojego snu nie zakłóciły dziś żadne koszmary. Można by wręcz rzecz że spałeś jak ululane przez mamuśkę niemowlę. Co innego że obudziłeś się - jak z resztą mogłeś się domyślić detektywie - w środku nocy, ponieważ... Było ciemno. Niepokojący mógł być dla ciebie fakt, że lampka przy której zawsze się kładłeś była zgaszona i pomimo jakichkolwiek prób zapalenia, nie dało się tego faktu zmienić. Telefon również rył rozładowany, więc jedyne światło jakie dochodziło do twojego mieszkania, to te rzucane przez księżyc, który usilnie starał się przebić przez chmury, które delikatnie przysłaniały nocne niebo. Samo miasto wydawało się za oknem nie żyć. Brak świateł i cisza jak makiem zasiał. Mimo wszystko byłeś jednak silnym Senkensha. Zdolnym do wyczucia że coś jest nie tak. Do wyczucia obecności w swoim mieszkaniu. I tym razem zdecydowanie nie była to siostra z Happy Mealem bądź składnikami na śniadanie. Chociaż... Możliwe że była, ale to raczej nie był ten typ aury. Ten był mniej złowrogi.
Tak czy inaczej jego obecność w sypialni była słaba. Smród nieproszonego gościa dobiegał z salonu.
Twój dzień od samego poranka zapowiadał się świetnie i zdecydowanie na nic złego się nie zapowiadało. Piękne czyste niebo, słoneczna pogoda i cudowny widok z okna. Obecnie siedziałaś przed szkicownikiem i przelewałaś ten piękny widok na niego. Każdy szczegół, każdy liść, każdy kwiat... Nawet pszczoły i motylki, które na tych drugich ochoczo przysiadały. Tak detaliczny rysunek zajął ci niemal całe południe, przez co powoli ogarniało cię zmęczenie. Zaczęło się od pojedynczego ziewnięcia. Potem dopiero poczułaś opór na całym ciele. Zupełnie jakby to stało się znacznie słabsze. Czy była to najwyższa pora aby położyć się do spania? Chociaż na dziesięć minut? Zanim jednak cokolwiek zrobiłaś poczułaś dłoń na swoim ramieniu i głos nadchodzący z tego samego kierunku. - Panienko Ejiri. Panienko Ejiri.. - Sam głos był Ci bliski i znajomy. Brzmiał jak nie kto inny, tylko Jiro. Z tą różnicą że brzmiał grzecznie, spokojnie, delikatnie... Jak dobrze wychowany chłopak z dobrego domu. Jednak kiedy spojrzałaś w jego kierunku, nikogo nie dostrzegłaś. W pokoju byłaś sama, a uczucie dłoni na ramieniu nie znikało.
Kac. To pierwsza rzecz jaka uderza cię jeszcze przed otworzeniem oczu. Po ich otworzeniu możesz dostrzec sufit własnego mieszkania oraz wyczuć unoszącą się w powietrzu ostrą woń alkoholu. Nie pamiętasz nic co się wydarzyło poprzedniego dnia, co wskazywało jednogłośnie na to że zabawa musiała być przednia. Kiedy się w łóżku obracasz na boczek drugi, dostrzegasz Yelonka w koronkowej bieliźnie oraz kilka butelek po różnych akloholach na stoliczku. Gdybyś siebie nie znał pomyślałbyś że obrabowaliście monopolowy.
Jeśli skusiło cię wstać i spojrzeć przez okna bądź by chociaż założyć jakiekolwiek ubrania, mogłeś dostrzec że nadal była noc, którą rozświetlał jedynie księżyc. Wszystko też wskazywało na to że nie było prądu w całej dzielnicy, a twój telefon nie działał. Do tego był zbity. Chyba nie naprułeś się do tego stopnia by włączać tryb samolotowy i rzucać nim z dachu krzycząc "Transformacja, dziwko"? Nie, raczej nie. W końcu nie byłeś z Hasegawów.
Sen był przyjemny i zdecydowanie jeden z lepszych. Śniło Ci się że ochoczo lejesz Bakina po ryju za to co zrobił. Prawdopdoobnie by się na tym nie skończyło i sen leciałby dalej w najlepsze gdyby nie twój własny cholerny telefon. Dzwonił przez kilka chwil, a kiedy w końcu nie odebrałeś... Nieznany numer zostawił wiadomość głosową. - Dzień dobry. Sakuya wdał się w jakąś bójkę i szybko kazał mi zadzwonić pod ten numer. - Wiadomość nagrlał jakiś nieznany Ci, ale widocznie zestresowany chłopaczyna mniej więcej w wieku twojego młodszego brata. Głos miał nieco ochrypły i oddychał szybko. Jeśli spojrzałeś na zegarek, mogłeś łatwo dostrzec że jeszcze kilka minut i wybije szesnasta. Wtedy nie było już wielu lekcji, a uczniowie głównie zajmowali się obowiązkami, bądź uczęszczali na spotkania kół zainteresowań. Nie było też wielu nauczycieli na miejscu, więc dla łobuzów była to okazja idealna by dorwać jakiś słaby cel. Daleko do szkoły Sakuyi nie było. Kilka minut metrem bądź autobusem i będziesz na miejscu.
Twoja pobudka zdecydowanie nie należała do przyjemnych. Jeszcze zanim otworzyłaś oczy mogłaś z łatwością stwierdzić kilka faktów. Po pierwsze do twoich nozdrzy docierał nieprzyjemny, metaliczny zapach krwi. Po drugie, leżałaś w nienaturalnej pozycji i coś mocno uwierało twoje kostki i nadgarstek prawej ręki. Po trzecie i najgorze, wszędzie poniżej twojej szyi czułaś wilgoć. W twojej podświadomości więc zrodziło się pytanie. Czy na pewno chcę otwierać oczy? Jeśli w końcu się na to zdecydowałaś, mogłaś dostrzec że leżałaś w wannie. Wannie pełnej krwi. Przykuta do rur kajdanami na łańcuchach. Ruszając nogami i wolną ręką mogłaś stwierdzić że na jej dnie z pewnością znajdują się jakieś bliżej niezidentyfikowane przedmioty. Jeśli zaś rozejrzałaś się po pomieszczeniu w którym Cię zamknięto, to mogłaś stwierdzić że przypominało ono piwnicę bądź kotłownię. Nie było wielkie. Mniej więcej pięć na pięć metrów. Drzwi do niego zdecydowanie były zakluczone i wykonane z grubej stali. Ściany za to już nieco mniej mogły się pochwalić. W wielu miejscach powstały zacieki i rozwijał się grzyb. Masz zdecydowane szczęście że nie jesteś ranna, bo zarazki czaiły się tu na każdym kroku. W prawej części pomieszczenia znajdował się stół a nad nim szyb wentylacyjny, jednak nie byłaś obecnie w stanie przyjrzeć się co się na nim znajduje.
Niezbyt kojarzysz czyje to auto ani co w ogóle w nim robisz. Twoja siędząca na siedzeniu obok przyjaciółka cytrynówka za to może wiedzieć na ten temat nieco więcej. Rozglądając się po aucie dostrzegasz kilka drobiazgów. Jak na przykład rozwalone miejsce na kluczyk z którego dyndały kable oraz otwarty schowek w którym było kilka klamotów. Zapalniczka, fajki, dezodorant... Bibeloty. A skoro o nich mowa, to pod lusterkiem zwisały dwie pluszowe różowe kostki. Kac był odczuwalny i nieco bolał cię łeb. Nie pomagał też zbytnio ten dziwny, oddalony szum, którego głośność powoli narastała.
Łóżko na którym spałaś wydawało się być wyjątkowo twarde, a wręcz wykonane z drewna. Poduszka zaś była jak worek wypchany słomą. Kiedy otworzyłaś piękne oczęta spostrzegłaś że chyba nie jesteś już w Kinigami. Byłaś zamknięta w celi, a leżałaś na drewnianej pryczce. Poduszką faktycznie zaś był worek siana. Jednak cela do współczesności miała jeszcze dalej niż Nanashi do statusu porządnej dzielnicy. Kraty były stalowe, ale domek sam w sobie drewniany i zdecydowanie staroświecki. Po elektryczności nie było nawet śladu. Kinkiety zamiast elektrycznych lamp oraz gdzie nie gdzie rozpalone świece. Nie miałaś na sobie swoich standardowych ciuchów, a więzienne łachmany będące tak naprawdę niczym więcej jak zbiorem pozszywanych ze sobą zużytych szmat.
Przy twojej pryczce rodem z siedemnastego wieku stał czysty nocnik i talerz z gotowanym pasternakiem oraz czerstwym chlebem. Jeśli zechciałaś, mogłaś się na spokojnie rozejrzeć co jest poza celą i jeśli się na to zdecydowałaś to poza stolikiem na którym leżały jakieś papiery i książka. Zdecydowanie ciekawszy był obiekt ulokowany przy drzwiach wyjściowych. Malutki piesek, a na jego szyi wisiał klucz. Drzemał sobie słodko ignorując krzyki podjudzonych ludzi jakie rozlegały się na zewnątrz.
Budzący się w nietypowym miejscu Hasegawa. Ktoś zaskoczony? Jeszcze zanim otworzyłeś oczy do twoich uszu docierają niezliczone rozmowy wielu ludzi. O pierdołach takich jak sytuacja w pracy bądź film który chciałeś obejrzeć, a ktoś ochoczo go opowiada nie pomijając spoilerów i szczegółów. Kiedy już oczęta misiaczku otworzyłeś, to spostrzegłeś że jesteś w metrze zajmując miejsce obok jakiejś staruchy która spała oparta o ciebie śliniąc się potwornie. Na domiar złego cały wagon był wypełniony okropnym zapachem zgniłego sera i gotowanych skarpet. Co tu robiłeś? Prawdopodobnie łyknąłeś nie tę tabletkę zanim jeszcze wsiadłeś do metra i cię ścięło. Teraz metro zatrzymało się na kolejnym przystanku i drzwi do wolności przed metrowymi świrami stały otworem. Zwłaszcza że zaczynała cię boleć głowa oraz poznasz całą fabułę kolejnego już filmu. Twoja podświadomość - bądź piguła - praktycznie sama cię nosiła skłaniając do wstania i ruszenia w stronę wyjścia z pojazdu.
Ding dong. To zegar z kukułką - prezent od jednego z pacjentów - wybił kolejną godzinę w twoim gabinecie. Tym razem skutecznie cię obudził. Obyła równo druga w nocy. Trochę późno gołąbeczku zważywszy na to że nadal siedzisz w swoim miejscu pracy. W szpitalu. Odziany w kitel. Kiedy podniosłeś głowę z biurka, początkowo nic nie widziałeś. Ale to tylko dlatego że jakaś kartka przykleiła Ci się do czoła. Po jej odgarnięciu z czoła i okazjonalnemu wyjrzeniu przez okno mogłeś dostrzec że prawdopodobnie w mieście nie ma prądu. Poza szpitalem który pracował na zapasowych generatorach właśnie na takie wypadki. Praktycznie nic cię nie trzymało w tym miejscu o tej porze. Wystarczyło zabrać rzeczy, wyjść, zamknąć gabinet i ruszyć do domu.
Jeśli tak uczyniłeś, mogłeś zauważyć nienaturalną pustkę na korytarzach i jeszcze dziwniejszą ciszę. Poza tym światło na korytarzach szwankuje, a w powietrzu unosiła się nietypowa dla tego miejsca woń słodkiej wanilii, ostrego chili i... rozkładu?
Budzisz się... W sumie to sam nie masz pojęcia gdzie. Tupiąc nóżkami po ziemi z całą pewnością możesz stwierdzić że podłoże jest z kostki, a ty siedzisz na ławce do której najwyraźniej jesteś przykuty łancuchem. Niestety w poszukiwaniu patyczka który Ci służył za przewodnika na pełen etat od czasu pamiętnej rozłąki z pieskiem, nie trafiłeś na nic. Patyczka albo nie było, albo znajdował się poza twoim zasięgiem. Całkiem niedaleko słyszałeś szum płynącej wody, a w twojej kieszeni wściekle zawibrował telefon. - Masz nieodsłuchaną wiadomość od: Vance - I jak na zawołanie twój telefon zaczął ją odtwarzać. -Myślałem o tym i to nie wyjdzie. Jednak jestem Hetero. - To to tyle. Można by powiedzieć że to koniec, ale kiedy tylko odtwarzanie dobiegło końca, telefon kontynuował. -Masz nowe powiadomienia od: Bank Współdzielczy i Zakład Ubezpieczeń Społecznych. - Już wiesz... Że twój koszmar się zaczął.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuję wszystkim za wzięcie udziału w wydarzeniu. Każdy z was zaczyna osobno i w miarę postępów zaczniecie się łączyć w coraz większe grupki.
Liczę że każdy będzie się dobrze bawić
Czas na odpis 26.09.2023, 22:00
● Shibi[/size]
@Hasegawa Jirō @Seiwa-Genji Enma @Ejiri Carei @Warui Shin'ya @Yakushimaru Seiya @Itou Alaesha @Amakasu Shey @Hecate Shirshu Black @Hasegawa Izaya @Satō Kisara @Yakushimaru Sakuya @Munehira Aoi
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Hecate Black, Hasegawa Jirō, Munehira Aoi, Ejiri Carei, Satō Kisara and szaleją za tym postem.
Biegnąc w kierunku Enmy to właśnie na niego patrzyła w największej mierze, lecz kątem oka dostrzegła stromość krawędzi tuż pod łapami psiego towarzysza. Już miała paść na kolana i łapać go za skórę za skórę, już nawet wyciągała ku niemu rękę, a jednak znów ją zaskoczył, jakimś cudem nie upadając w ciemną przepaści. Odetchnęła mentalnie z ulgą, puszczając go tym razem przodem, by tym razem zapobiec ewentualnemu wypadkowi.
Dotarła do Seiwy na moment przed tym, jak nieznajoma postać... czego w zasadzie? Kobiety? Yokai? Czymkolwiek by nie była, zjawiła się znikąd tuż obok, samą wiedźmę ignorując jednak całkowicie. Skupiła się natomiast na ogniku, pod którego Black wsunęła dłoń, czym prędzej zabierając go bliżej siebie. Nie minęła zresztą dłuższa chwila, jak widmo objęło medium długimi rękoma, trzymając go przy sobie jak największy skarb. Brew na licu Black zadrgało.
— Łapy przy sobie, dziwko — Z ust znów wymsknęła się płynna angielszczyzna. Wzrok opadł znów na psa, przy którym przyklęknęła na jedno kolano. Dłoń samoistnie zniknęła w miękkiej jak aksamit sierści, tarmosząc miejsce tuż za uszami czworonoga. Wolną rękę wciąż oferowała ognikowi, tym razem o nic go już nie prosząc, wystarczająco już pomógł. Jedyne na co mogła mieć teraz nadzieję, to wyrwanie dwójki nowych towarzyszy z całego tego wielkiego absurdu.
| siła woli - 6, porażka
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei, Satō Kisara, Yakushimaru Seiya and Hasegawa Izaya szaleją za tym postem.
Wbrew wszelkim okolicznościom, Kisara zaśmiał się lekko na słowa Alaeshy. Gdy faktycznie od czasu szpitala okazało się ostatecznie, że ich dziwne przebłyski dziwnych istot nie były tylko majakami, dziewczyna była naturalnie jedną z pierwszym osób, z którą musiał o tym porozmawiać. Ślady entuzjazmu w jej głosie pomimo ich całkiem kiepskiego stanu były rozczulające - Kisara w momencie poczuł przypływ czułości w jej kierunku.
- Tak… chociaż wiesz, mogło być trochę mniej krwi - odparł, uśmiechając się kątem ust. Wnet, po wszelkich garderobianych zmianach, podnieśli się o wspólnych siłach i przez chwilę wydawało się mężczyźnie, że atak na Alę był ostatnim, co ich tu spotka - szybko jednak te przypuszczenia zostały zweryfikowane pojawieniem się kitsune o pięknych, lecz złowrogich liliowych oczach. Fakt, że rzeczywistość okazała się senną marą, był pocieszający - Kisara wiedział jednak dobrze, jak sen może wpłynąć na jawę. I chociaż widział, jak lisia demonica przechodzi od jednej osoby do drugiej, tak gdy znalazła się przy nim, strach ścisnął mu trzewia i spowodował, że przez moment nie mógł się ruszyć. Kiedy kitsune pocałowała go nagle, w jego głowie zaszumiało intensywnie - bezpośredni kontakt z taką istotą był oszałamiający i to niekoniecznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nic jednak poza tym mu się nie stało… chyba. Wkrótce usłyszał tylko „wypierdalaj, suko”, a potem miał ramiona pełne Itou.
- Wszystko w porządku! - zapewnił ją, choć niemniej jej drobna dłoń na policzku Satou zadziałała odpowiednio kojąco. Machinalnie przetarł usta wierzchem dłoni, spodziewając się zetrzeć z nich coś w rodzaju czerwonej szminki - jednakże nic poza uczuciem niepokoju, jak i osobliwej mieszanki obrzydzenia z podnieceniem nie pozostało po obecności lisicy.
Oczywiście do momentu pojawienia się kolejnego widma. Kisarę zaskoczyło z jaką… obojętnością tym razem zareagował na istotę. Czy to kontakt z kitsune tak na niego wpłynął, czy już całkiem był przeładowany wrażeniami - trudno było stwierdzić. Próbował wysilić swój umysł, by jakoś zaradzić sytuacji, lecz… cóż, Satou nie był stworzony do walki, a do łatania po niej. Zerknął na skupioną Ejiri - czyżby w jej głowie tworzył się jakiś plan? Odczuł także, że Alaesha gwałtownie odskoczyła od nich w chwili paniki - więc Kisara momentalnie rzucił jej się do pomocy, znowu, pomimo własnych niezliczonych igiełek bólu. Zdołał złapać ją za rękę, ale odrobinę za późno, przez co huknęła o ziemię i tak. Skrzywił się mocno, ale nadal zdecydował się na okruch humoru, kiedy kucał ku niej i delikatnie zbierał ją do pozycji siedzącej:
- Może wolisz już zostać na ziemi, co?
Poniekąd zostawiał sprawę uporania się z widmem reszcie grupy, ale, szczerze mówiąc, nie widział opcji, w jaki sposób mógł przydać się w tej konkretnej chwili. On, tak samo jak Alaesha, miał znikome kontakty ze światem yokai, przez co nie wiedział nawet, jak bardzo same jego myśli mogły wpłynąć na dalsze wydarzenia.
WAS IT JUST A DREAM?
AM I IN TOO DEEP?
Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei, Yakushimaru Seiya, Itou Alaesha and Hasegawa Izaya szaleją za tym postem.
Wpadła do budynku z mieczem w dłoni. Cayenne próbował ją nauczyć jak posługiwać się bronią białą, ale nigdy nie była posłuszną uczennicą. Zazwyczaj wkruwiona rzucała broń o ziemię i posługiwała się w bójce pięściami. Tym razem coś podpowiadało jej, że miecz był ważny; że był jej jedyną nadzieją. Przecięła formującą się ciemność z satysfakcją słysząc krzyk potwora. Sapnęła zanosząc się suchym śmiechem. Była szalona. Od zawsze była po prostu szalona.
- Pokaż się kurwo! - Ryknęła wciąż się śmiejąc, niecierpliwym ruchem dłoni odgarnęła splątane, białe włosy poprzyklejane do bladych policzków. Cienie uformowały się pod jej oczami Była zmęczona, a jednak wciąż nic nie czuła. Tylko gniew. Gniew zakrywający krajobraz czystą czerwienią. Widziała tylko swój cel. - Może dla odmiany ciebie ktoś kurwa pogryzie! - Wkurwiała się kopiąc w jakiś kamień na ziemi. Wciąż czuła gorący oddech na swoim karku i ostrość zębów na skórze. Znów była jedynie małą dziewczynką żyjącą właśnie w koszmarze. Tylko wtedy koszmar był rzeczywistością. Teraz potrafiła walczyć i zamierzała się bronić. Zamierzała bronić ich wszystkich. Zadarła głowę ku górze widząc kotłujące się zło.
! Czekała. Nie była jednak cierpliwa. Ścisnęła mocniej rękojeść białej katany gotowa do ataku. Zrobiła trzy kroki w tył tylko po to ,żeby odbić się z miejsca, biec ile sił w nogach i spróbować skoczyć; jednocześnie tnąc kotłującą się ciemność nad ich głowami.
Mistrz Gry, Satō Kisara, Yakushimaru Seiya, Itou Alaesha and Hasegawa Izaya szaleją za tym postem.
Monstrum stanowiło zlepek wszelkich strachów i koszmarów jakie dręczyły wszystkich zamkniętych w tym miejscu ludzi. Rzucało się na prawo i lewo nie będąc pewnym kogo właściwie zaatakować. Błyskawica którą oberwał wcześniej nie wywołała na nim większego wrażenia, a dymiący na ciele punkt lekko się tlił, tylko po to by po dwóch sekundach rana zniknęła. Monstrum miało rzucić się w odwecie na Seiwy, ale silna wola Ejiri była zdolna wykreować barierę, która stłamsiła mordercze zapędy bestii. Tłukła w barierę niestrudzenie.
Cięcie Shey w ciemność nie zadało niczemu rany, a jedynie rozpostarło gęstą mgłę naokoło. Monstrum, ale także Warui, ognik, tuszkot i Jiro poszuli napływający spokój i naratające otępienie. Zupełnie jakby wciągnęli nie te proszki co trzeba. Stan ten jednak nie trwał długo, ponieważ wysoko nad wami, bezkresna czerń została rozbita niczym szkło. Zaa szczeliny wydobyła się wielka, gigantyczna, włochata... tapira trąba? Zaczęła ona ssać niczym odkurzacz wysysając otaczającą was czerń, a także monstrum. Kwintesencję waszych koszmarów. Dla Enmy wszystko jakby stało się jasne. Dlaczego kitsune złapała ich w sen wypełnionymi najgorszymi strachami? By sprawić komuś ucztę? Dlaczego robiła coś takiego dla baku? Tu pozostały mu jedynie domysły. W końcu pozostali sami a sen zaczął się rozpadać. Nastąpiła pobudka.
Tym razem nie obudził cię budzik ani telefon. Nie czekała na ciebie żadna paskudna wiadomość. No i przede wszystkim nie było późnego popołudnia. Udało ci się otworzyć oczy mniej więcej o dziewiątej rano, co chyba nie było czymś aż tak dramatycznym. Dziwne przeczucie pomimo tego że wszystko było w jak najlepszym porządku, nie odstępowało cię ani na krok. Pamięć o szczegółach snu zaczynała powolutku się zamazywać. Na stoliku nocnym znalazłeś jednak coś czego zdecydowanie być tam nie powinno. Jakiś dziwny kupon spisany w antycznym japońskim oraz... słomiany sandał? Nie był Yokai, ale zdecydowanie aura jaką wokół siebie roztaczał nie należała do normalnych. Kimkolwiek był kopciuszek który go pozostawił, nie było go w twoim domu, a nikt kogo pytałeś nie miał pojęcia skąd się mogło to wziąć.
Po skontaktowaniu się z rodziną - jeśli się na to zdecydowałeś - dowiedziałeś się że szkołę ewakuowano. W sali chemicznej wybuchnął pożar, a lekcje zostały odwołane. Nikt nie ucierpiał.
Chociaż obudziłaś się zlana potem, ale na szczęście w swoim własnym łóżku a nie w krwawej wannie niczym w horrorze o niskim budżecie. Piżamka prawilnie suszyła się na balkonie tak jak powinna. Poza uczuciem lekkiego niepokoju tego poranka już nic cię nie prześladowało. Wspomnienia o koszmarze minionym powoli zanikały przywalane trudami życia codziennego, jednak widok kotłowni i Oniego nadal pozostawał.
Przechodząc się po własnym mieszkaniu coś jednak wpadło ci w oko. Stary, pokruszony talon zapisany w antycznym japońskim oraz drewniany, zdobiony grzebień którym został przyciśnięty. Znałaś się na sztuce i zdecydowanie mogłaś stwierdzić że ten grzebień można było do dzieł takowych zaliczyć. Nawet jeśli wyglądał na nieco stary, nie nosił na sobie uszkodzeń lub śladów długotrwałego używania.
Jeśli postanowiłaś wyjść na miasto w okolice zapamiętanego miejsca porwania, natrafiłaś na znajomy korytarz. Tunel, który sen wcześniej przekształcił na ściek. Natrafiłaś na zamknięte, masywne drzwi. Identyczne za którymi byłaś zamknięta. Zza nich dobiegało stłumione szlochanie. Kobiece. Nie ważne czy wezwałaś policję, czy też sama poradziłaś sobie z zamkiem. Za drzwiami do rury była przykuta dziewczyna. Młoda, nastolatka. W samym pomieszczeniu brakowało krwistej wanny, kości i zwłok. Nie było też nigdzie ogra. Tylko biedna, porwana dziewczyna
@Orville Lacenaire - jedna z twoich ofiar bez śladu zniknęła z miejsca zamknięcia
Obudzenie się było nagłe i przypominało uderzenie młotem w pierś. Każde ze wspomnień ze snu było tak samo żywe, jakby było realne. Jednak pierwszym co dostrzegłaś po przebudzeniu się to zmartwiony kruk, oraz znajomy ognik tańczący nad tobą. Widocznie faktycznie włamał się do środka snu stworzonego przez lisicę. Ostatecznie wszystko wychodziło na to, że sen faktycznie dobiegł końca, a jednak ognik nadal podskakiwał w powietrzu i podlatywał do drzwi. Wyśnionego wilkopsiaka nigdzie nie widziałaś, a płomyk zdecydowanie chciał cię gdzieś poprowadzić. Zanim jednak wyszłaś dostrzegłaś coś na najbliższym stoliku, szafce, czy komodzie. List i obok niego stary talon spisany w antycznym japońskim. Sam liścik ograniczał się do jednego zdania spisanego kobiecą ręką. Autora mogłaś się domyślać przypominając sobie kto was pożegnał na samym końcu koszmaru. "Rodzina jest bliżej niż myślisz." I chociaż tak proste zdanie mogło odnosić się do kilku rzeczy, tak ognik nie pozwalał Ci o tym myśleć i usilnie próbował wyciągnąć Cię na zewnątrz. Kiedy już w końcu mu się udało zaczął cię prowadzić pomiędzy drzewami nad którymi dopiero co unosiło się słońce, a chmury zbierały. W końcu dotarłaś do znajomej ze snu polany na której wtedy stały drzwi, a wkrótce potem do zagajnika w którym powinno stać "fałszywe Salem". W miejscu w którym było twoje więzienie coś skomlało. Głośno. Niewielki szczeniak, którego łapka była przytrzaśnięta w pułapce. Wył wyczerpany i niezdolny do ruchu, ale żył. Sama pułapka nie uszkodziła mu na szczęście łapy, ale nie zmieniało to faktu że trzeba było się nim zająć. Podczas powrotu ze psiakiem na rękach, rośliny zdawały się nieznacznie odsuwać sprzed twoich stóp, by zminimalizować szansę na to że się przewrócisz. Uratowałaś zwierzę skazanę przez kłusownika na mękę, a las to doceniał.
@Ye Lian - Po przebudzeniu się o poranku zauważyłeś brak nieśmiertelnika.
To była ciężka noc. Zasłużyłaś na ciasteczko.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Czas na odpis do 12.02.2024 | wtedy zamykam event.
Poza zdobytymi już nagrodami, możecie nadal napisać post w epilogu żeby zdobyć ciut PF więcej oraz zareagować na przedstawione w nim wydarzenia. ; Jeśli dacie odpis w epilogu, dodajcie sobie +25PF. Zaznaczcie mi też czy użyliście darmowego przerzutu (za nie użycie go też było PF)
Jeśli ktoś z rzutów ma zaliczoną fabułę, proszę mnie szturchnąć to tu dopiszę bo mogło mi umknąć.
WYNAGRODZENIE:
Yakushimaru Seiya:
-275PF
-Talon na -1 fabułę do umiejętności
-Sandał Kitsune - Rzucony w Yokai ogłusza go na czas jednej tury. Możliwy do użycia 2 razy na wątek. (o ile go potem podniesiesz)
Itou Alaesha:
-275PF
-Talon na -1 fabułę do umiejętności
-Grzebień Kitsune - Przeczesanie nim włosów pozwala zmienić ich kolor na dowolny inny oraz poprawić ich stan i czystość. Po użyciu w wątku daje +10 do rzutów na Urok na czas trzech postów. Do użycia raz na wątek.
Hecate Shirshu Black:
-275PF
-Talon na -1 fabułę do umiejętności
-Shikigami: Chōchinbi
-Czysto fabularnie; Wilkopsiaczek szczeniaczek.
Seiwa-Genji Enma:
-275PF
-Talon na -1 fabułę do umiejętności
-Kiszony Wonsz - Zamknięty w słoiku ukiszony wąż. Zjedzony przez Yokai bądź Yurei leczy ich rany i pozwala na natychmiastowe zregenerowanie sił oraz całkowicie regeneruje moc yurei. Zjedzony przez człowieka oczyszcza jego ciało z trucizn, chorób (nabytych w trakcie eventów itd.) i nieczystych mocy. Słoik zawiera 4 kawałki mięsa.
Warui Shin'ya:
-300PF
-Talon na -1 fabułę do umiejętności
-3 kuleczki z zamkniętym w środku włosem Kitsune - rozbicie jednej, odegna każdy rodzaj ciemności i rozświetli obszar w promieniu 10 metrów oczyszczając go z efektów wywołanych przez Yokai.
-Nieśmiertelnik Yelonka - lepiej mu go oddaj
Hasegawa Izaya:
-250PF
-Talon na -1 fabułę do umiejętności
-Projektor D.O.T.S - Elektroniczne urządzenie, które po rozstawieniu wyświetla wokół ogromną ilość zielonych kropek. Kropki zatrzymują się na Yokai i Yurei, nawet jeśli są niematerialne ujawniając tym samym ich sylwetki. Projektor może być aktywny przez 3 tury, zanim ulegnie rozładowaniu. Następnie trzeba go naładować.
Ejiri Carei:
-275PF
-Talon na -1 fabułę do umiejętności
-Eteryczny szkicownik[5] - niewielki notes z 5 kartkami. Cokolwiek zostało narysowane na kartce, ożywa bądź materializuje się po jej spaleniu. Może to być stworzenie, przedmiot, a nawet osoba. Twór jednak rozpada się po upływie 2 tur. Do tej pory jednak jest na rozkaz/do użytku przez użytkowniczkę.
-Fabuła do medycyny
Amakasu Shey:
-275PF
-Talon na -1 fabułę do umiejętności
-Ostrze mgły - Breloczek w postaci białej katany o nietypowej właściwości. Raz na wątek, breloczek może stworzyć gęstą mgłę na obszarze w promieniu 20 metrów. Wszelkie Yurei i Yokai we mgle otrzymują karę -10 do każdego rzutu. Każdy poruszając się we mgle musi rzucić na orient. przestrzenny. Obłok trwa przez 2 tury.
Sato Kisara:
-275PF
-Talon na -1 fabułę do umiejętności
-Talizman Zdrowia - Raz na wątek pozwala przyznać dowolnemu celowi +10 do rzutu na medycynę bądź załagodzić jego rany.
Hasegawa Jiro:
-225PF
Yakushimaru Sakuya:
-200PF
Munehira Aoi:
-125PF
@Amakasu Shey @Ejiri Carei @Itou Alaesha @Warui Shin'ya @Hecate Shirshu Black @Seiwa-Genji Enma @Yakushimaru Seiya @Satō Kisara @Hasegawa Izaya @Yakushimaru Sakuya @Hasegawa Jirō @Munehira Aoi
*Shibi
Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Hecate Black, Ejiri Carei, Vance Whitelaw, Itou Alaesha, Hasegawa Izaya and Yakushimaru Sanari szaleją za tym postem.
Przytknęła dłoń do szaleńczo dudniącego serca, zdając sobie sprawę z tego, że jest zlana potem. Wyszła z łóżka i wyjrzała przez okno. Piżama w kaczuszki suszyła się na balkonie, tak jak ją powiesiła zaledwie wczoraj, niemniej na jej widok natychmiast ją zemdliło. Kolana się pod nią ugięły i zaczęła spazmatycznie szlochać na myśl o poćwiartowanych ciałach, po których jeszcze musiała przejść. Ten koszmar był tak prawdziwy, tak realistyczny... Miała wrażenie, że trwał całą wieczność. W tym momencie to było nieważne, że był nieprawdziwy i pozwoliła sobie na zrzucenie z siebie emocji.
Dostrzegła swój telefon na dywanie — zawsze trzymała go pod poduszką, więc pewnie zsunął się z łóżka razem z nią. Miała ochotę wystukać smsa do Kisary, zapytać go, czy to było prawdą... W końcu stał tuż koło niej, dopiero co pochylał się nad nią, uśmiechał i pomagał wstać. Nie, to chyba jednak nie był najlepszy pomysł, może zrobi to później. Jeszcze pomyśli, że zwariowała. Chociaż, czy już kiedyś też oboje nie myśleli, że zwariowali?
Zeszła po schodach na parter domu, kierując się do kuchni. Już z daleka dostrzegła coś, co nie powinno leżeć na kuchennym stole. Serce Alaeshy ponownie zakołatało w klatce, a ona przyspieszyła kroku. Kawałek niemal antycznego papieru oraz grzebień. Cholera, coś było nie tak. Zostawiła wszystko, wbiegając po dwa schody z powrotem na piętro. Zrzuciła z siebie przepoconą piżamę, wrzuciła na siebie dres i spięła część włosów w koczek. Telefon wetknęła do kieszeni, założyła adidasy i jak najszybciej wyszła z domu.
Ciężko łapała powietrze, a mimo to nie była w stanie iść spokojnie. Zaczęła biec i wiedziała, gdzie chce dotrzeć. Trochę jej to zajęło, ale w końcu znalazła się przed wlotem do tunelu, z którego uciekła w śnie. Nie wyglądał tak jak wtedy — zdecydowanie nie był ściekiem, niemniej do tunelu można było wejść. Włączyła latarkę w telefonie i zaczęła iść tunelem, trzęsąc się jak osika. Miała złe przeczucie, choć wątpiła, aby mógł na nią wyskoczyć morderczy oni. Korytarz wyglądał na nieodwiedzany i śmierdział stęchlizną.
Pod jedną ze ścian coś błysnęło — zwróciła blask flesza w tym kierunku i znalazła... swój łom. Ten sam, co z koszmaru. Wzięła go do ręki, ściskając tak mocno, jak wtedy, nim spotkała w korytarzu mężczyznę o imieniu Seiya. Ruszyła do przodu, szukając drzwi i ku jej przerażeniu, znalazła je. Choć wcześniej „widziała” je z drugiej strony, to nie ulegało wątpliwości, że to te same drzwi. Z wściekłości, bezradności i tego wszystkiego, co się w niej kłębiło, uderzyła otwartą dłonią o metal. Wtem usłyszała stłumiony krzyk i nagłe zawodzenie — jakby ktoś miał zakneblowane usta.
— KTOŚ TU JEST?! ODEZWIJ SIĘ JESZCZE RAZ! — Wrzasnęła i od razu usłyszała głos za drzwiami. — Kurwa, co robić, co robić? Czy ja oszalałam? — Myśli Itou biegały po neuronach, ale pod palcami czuła chropowaty metal. Łom towarzyszył jej przez cały koszmar, jednak ani razu się nie przydał. W życiu nie korzystała z takiego narzędzia, jednak przed sobą miała kłódkę do wyważenia, szczęśliwie nie tak masywną, jak we śnie. Wetknęła łom między kłódkę a jej zapięcie i mocno szarpnęła, wkładając w to jakieś nadludzkie pokłady siły.
Zapięcie puściło, a Alaesha popchnęła wielkie metalowe drzwi. Otwierały się do środka tak samo, jak wtedy, gdy wpadł do piwnicy rozwścieczony oni.
— Ja pierdole... — To jedyne, co udało jej się początkowo wydusić. Miała przed sobą kobietę przypiętą łańcuchem do ściany. Nie było wanny, ciał, ani krwi. Jednakże przed oczami miała żywą osobę, ewidentnie przetrzymywaną wbrew woli. Spojrzała na ekran komórki, na której widniała jedna kreska zasięgu. Jeżeli teraz nie zadzwoni, nie wie, czy uda im obu się stąd wykaraskać; ktoś może tu zaraz przyjść. Roztrzęsionymi palcami wystukała numer 997 i usłyszała sygnał.
— Halo! Proszę natychmiast przysłać policję! Znalazłam przetrzymywaną osobę! — Mówiła do dyspozytora i podała mu namiary na tunel. Zostawiła włączony na głośniku telefon i zaczęła pomagać dziewczynie. Szczęśliwie i w tym przypadku jej łom zadziałał — łańcuch były przerdzewiały i dosyć szybko puścił. Dziewczyna była niezwykle słaba, a jej nogi całkowicie ścierpnięte, dlatego wzięła ją pod ramię, niemal niosąc. Wystarczyło, by robiła lekkie kroki i mogły razem iść. Wciąż będąc na linii z dyspozytorem, dała znać, że wychodzą z piwnicy i wsunęła włączony telefon do kieszeni. Przechodząc przez próg, spojrzała przez ramię do pomieszczenia. Było zmienione, z pewnością nie tak makabryczne, jak w koszmarze. Niemniej, z pewnością było to to samo miejsce.
Splunęła i wyszły. Będąc w połowie drogi, Itou dostrzegła światła latarek, po czym dobiegli do nich uzbrojeni policjanci. Szybko przejęli od niej kobietę, ściągając ciężar, którego do tej pory nawet nie czuła. Gdy tylko opuściła tunel, natychmiast zwymiotowała.
Przy wyjściu z tunelu czekały dwa radiowozy i karetka pogotowia. Chwilę zajęło Alaeshy złożenie zeznań. O dziwo policja uznała za wystarczające uzasadnienie, że miała złe przeczucie, przechodząc koło tego tunelu. Policjanci potraktowali ją z wyjątkową uprzejmością, a po wszystkim jednym z radiowozów odwieziono ją do domu.
Wcale nie chciała w nim przebywać. Usiadła na schodku i zaczęła rozmyślać. Kitsune sprowadziła na nią okropny koszmar, lecz zostawiła jej wskazówkę, aby mogła dzisiaj kogoś uratować. Choć był to jeden z najgorszych dni, i nocy, w jej życiu, teraz czuła się dużo lepiej. Jej emocje zostały zszargane przynajmniej nie bez powodu. Spojrzała w czyste niebo i blado się uśmiechnęła, po czym wzięła do ręki telefon, żeby w końcu się do kogoś odezwać. Nie chciała być dzisiaj sama.
__
Dziękuję wszystkim za świetną wspólną zabawę.
Shibi, dzięki za ogrom pracy włożony w ten event; bardzo mi się podobała moja historia.
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Satō Kisara, Yakushimaru Seiya and Yakushimaru Sanari szaleją za tym postem.
— Ja pierdolę — wymruczał pod nosem tonem ubranym wyłącznie w zmęczenie, gdy pozwolił własnej ręce opaść bezwiednie na twarz. Rozmasował powieki opuszkami palców, jeszcze bardziej niż wcześniej zdając sobie sprawę z tego, że nie był wypoczęty w ogóle. Na oślep sięgnął do blatu szafki nocnej, by znaleźć leżący na niej telefon. Zamiast tego palce natrafiły na coś większego i bardziej szorstkiego niż gładka powierzchnia urządzenia. Seiya ściągnął brwi, przekręcając zwracając twarz w tamtą stronę. Trzymając sandał, przyglądał mu się tak, jakby miał do czynienia z czymś, co jeszcze nie zostało nazwane. — To chyba kurwa jakiś żart.
No bo co innego?
Przekonany o tym, że ktoś dla frajdy postanowił podrzucić mu tą dziwaczną niespodziankę, cisnął słomianym klapkiem w głąb pokoju. Nie mógł jednak pozbyć się dziwnego wrażenia, że coś tu ewidentnie nie grało. Widywał duchy, owszem, ale wyczarowanie przedmiotu ze snu i przeniesienie go do rzeczywistości wykraczało poza granice jego rozumowania. Yakushimaru, uznając, że jeszcze dobrze się nie obudził, zrezygnował ze sprawdzenia godziny i przewrócił się na drugi bok, by dać sobie jeszcze co najmniej pół godziny na odpoczynek. Sandał stał się częścią plątaniny porozrzucanych na podłodze ubrań, a jego obecność na długo miała pójść w niepamięć (do czasu corocznego sprzątania). Nie kontaktował się z rodziną i nie miał szansy dowiedzieć się o niegroźnym wypadku w szkole.
Sen pozostał tylko snem.
KONIEC WĄTKU
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Satō Kisara and Itou Alaesha szaleją za tym postem.
Nic. Może jedynie lekkie pulsowanie w głowie. Nie powinno go to dziwić - w końcu to był tylko sen, a przynajmniej tym razem. W końcu po innej takiej nieprawdopodobnej marze obudził się z poranioną dłonią i pieczęcią kontraktu na piersi. Całe szczęście teraz nie wydawało mu się, że coś takiego miało miejsce. Dostrzegł ciasto i herbatę wraz z karteczką od jego przyjaciółki z pracy, na które nie mógł się nie uśmiechnąć.
Zerknąwszy wreszcie dookoła, o mało co nie spadł z krzesła. Czarna kita, dokładnie taka jak należąca do kitsune ze snu, mignęła na skraju jego percepcji. Zimno rozlało się po jego ciele, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że w realnym świecie nie miał szans równać się z taką istotą. Ta jednak zniknęła równie szybko co się pojawiła. Zostawiła natomiast… swoje rzeczy?
Przyglądał się podejrzliwie listowi oraz czemuś, co wyglądało jak talizman z japońskiej mitologii. Wahał się, czy powinien w ogóle tego dotykać; jeżeli zostawiła je faktycznie lisica, kto wie, jaką magią zareagują po ich dotknięciu. Czuł jednak niesamowity pociąg do nich, pragnienie przywłaszczenia ich sobie. Po parunastu sekundach rozterek, sięgnął po nie ostrożnie… i odetchnął z ulgą. Nic na niego nie wyskoczyło, ani natychmiastowo nie zabiło. Słowa listu były co najmniej dziwne, lecz nie spodziewał się niczego bardziej sensownego od tajemniczego bytu o niezbyt dobrych zamiarach.
Widmo śmierci było jednak bardzo obecne w trakcie snu. Martwił się o swoje życie, ale też o życie swoich bliskich. Wiedział już, że przecież nawet takie przypadkowe senne wydarzenia mogły mieć znaczenia, więc nie ucierpi, jeśli się upewni, czy inni, którzy mu towarzyszyli, przeżyli coś podobnego i czy wszystko z nimi w porządku.
Wziął do ręki telefon pomimo późnej pory. Wiadomość zawsze można było odczytać rano, a nie był pewien, jak długo pamięć o śnie pozostanie w jego głowie.
Jakby co, nie wykorzystywałam przerzutu. Dzięki wszystkim za event!
WAS IT JUST A DREAM?
AM I IN TOO DEEP?
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Yakushimaru Seiya and Itou Alaesha szaleją za tym postem.
— Co do chuja — padło jedynie. Kraknie odbijane echem od ścian odwróciło po chwili jej uwagę. Z westchnieniem wymalowanym na ustach wyciągnęła przedramię przed siebie tylko po to, by w przeciągu ledwie sekundy ptasie pazury wbiły się z lekkością w miękką skórę. Widziała, że ognik chciał ją gdzieś zaprowadzić i naprawdę miała już dość łażenia jak na jedną noc niemniej do tej pory ani raz jej nie zawiódł, więc postanowił i tym razem mu zaufać. Nim jednak zdążyła zrobić choć jeden krok naprzód, liścik zwrócił uwagę kolorowych ślepi. Te prześledziły krótką linijkę tekstu tylko po to, by kartka w moment później została zgnieciona w dłoniach i podrzucona do płomieni yokai w których zniknęła bezpowrotnie. Cmoknięcie pełne uznania wybrzmiało z ust Black moment później.
Wyszła na zewnątrz, odpalając papierosa tuż po przekroczeniu progu. Dłuższą chwilę przewracała metalowe zippo między palcami — coś wyraźnie chodziło jej po głowie lecz postanowiła zachować milczenie. Drgnęła dopiero gdy zimny psi nos tknął odsłoniętego uda. Odwróciła wówczas wzrok, kontrolując sylwetkę wielkiego wilczaka; uśmiech samoistnie rozciągnął dziewczęce usta.
Im bliżej miejsca do którego prowadził ją ognik, tym wyraźniejszy stawał się odgłos skomlenia. O ile ognik jako yokai nie zaskoczył jej ż tak bardzo swoim wyjściem poza ramy snu, tak wiernego psiak którego zdecydowanie znała już się nie spodziewała. Mimo tego przyklęknęła tuż obok, powoli wyciągając do niego ręce. Gdy tylko oswoił się z jej zapachem, zajęła się wyjęciem drobnej łapki z zębów pułapki.
— Chyba jednak jesteśmy na siebie zdani, hm? — mruknęła, przytulając szczenię do piersi.
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Satō Kisara, Yakushimaru Seiya and Itou Alaesha szaleją za tym postem.
Wynurzył się z oceanicznych czerni snu, raptownie podrywając do siadu. Z piersi opadła cienka narzuta, odznaczyła się jasnoszarym akcentem na czarnych, dresowych spodniach. Senność kłuła pod powiekami drobinkami piasku, które nie chciały umknąć poza ich obręb. Nie kontaktując jeszcze zbyt dobrze odrzucił koc jedną ręką, pięścią drugiej sięgając do obolałych ślepi. Knykieć ledwo jednak musnął ich kącik w strasznie dziecięcym potarciu; bo gdzieś w trakcie, łapiąc refleksy pierwszych promieni słońca, od srebrnych ogniw odbił się porażający blask i to już drugi raz jak coś go oślepiło.
Odetchnął rozdrażniony, zamykając mocniej dłoń, czując pod nią ciepło blaszki. W opuszkę wżynał się grawer. Jednocześnie wiedział i nie wiedział co posiadał. Ciało reagowało nawykowo, kilka razy udało mu się wybadać już ten przedmiot, choć miał wrażenie, że odgrywało się to wieki temu - całe millenia wstecz. Umysł był jednak otępiony, jeszcze zdominowany przez koszmar, jakby to samo słońce, które pozbawiło go wzroku, szkląc jasność okalającą źrenice, dopiero przerzedzało kłęby ciemności z wymęczonej psychiki.
Bose stopy z łoskotem opadły na podłogę. Deski przyjęły jego ciężar ze bolesnym skrzypnięciem, które zbudziło ze snu leżącego przy kanapie owczarka. Łeb zwierzęcia zadarł się gwałtownie, mleczne ślepia wbiły w blade oblicze właściciela, sterczące uszy zatrzepotały finalnie kierując się ku rudowłosemu. Ale skąd Mittsu miałaby wiedzieć o co chodzi? Jak rozpoznać, że obiekt, który z taką uwagą i niedowierzaniem oglądał jej pan ma znaczenie większe niż cokolwiek?
W głowie Shina krystalizował się już jednak plan, bo choć całość wydawała się surrealna, a wszystkie detale, przed sekundą ostre jak brzytwa i raniące umysł przy byle poruszeniu, zatracały się w swojej formie ulatując podobnie jak ciemna mgła strachu, bez przeszkód znalazł zastosowanie dla tej cennej przecież pamiątki.
O ile...
Uniósł wzrok na blat zasyfionego gazetami i notatkami stolika.
... to oryginał.
Dowie się jednak tego bez problemów, bo nieśmiertelnik Ichiru to jedyna niefałszywa rzecz w świecie Ye Liana. I jeżeli w tym momencie to on ściskał tę prawdę w pięści wszystko będzie widział w srebrze cudzego spojrzenia.
- zt
Ye Lian and Dango Kyōjurō szaleją za tym postem.