14 Nawiedzonych Nocy - Page 17
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Mistrz Gry

Czw 2 Maj - 0:27
First topic message reminder :

14 Nawiedzonych Nocy - Page 17 Conjuringhouse

Była godzina dziewiąta rano w poniedziałek. Dwa czarne wany podjechały pod dom Howensów przywożąc na miejsce siedmioro uczestników programu. Dom otaczał prawie trzymetrowy, kamienny mur, przez który nie byliście w stanie niczego dostrzec.
- Postawiliśmy ten mur specjalnie na potrzeby programu! - powiedział z uśmiechem Charlie Benett, niemal dumnie, jakby dokonał czegoś niesamowitego, producent stacji telewizyjnej TTV. Był to dość niski mężczyzna, nieco przysadzisty o grubym wąsie, którego moda przeminęła chyba z dziesięć lat temu. Był lipiec, temperatura pomimo porannej pory zaczynała doskwierać. Było chyba z trzydzieści stopni w cieniu, a przecież nie było nawet południa.
- Przez czternaście dni będziecie odcięci zupełnie od świata. Zero kontaktu z rodzinami, przyjaciółmi, z nami. W zamrażalce i lodówce macie zapasy jedzenia na czternaście dni, a woda w kranie jest zdatna do picia. To co? - klasnął w dłonie, uśmiechając się promiennie spoglądając na każdego z was po kolei.
- To do zobaczenia! - pomachał wam, kiedy przekraczaliście metalowe drzwi, które bardziej przypominały zabezpieczenie, jakie stosuje się przy różnego rodzaju sejfach, aniżeli domach. Z drugiej strony ich grubość i ciche skrzypnięcie, gdy zamykały się za wami dodawały jedynie klimatu. Po chwili mogliście usłyszeć metalowy odgłos łańcucha, a na koniec pstryknięcie kłódki.
Staliście w siódemkę przed staro wyglądającym domem, w którym już na pierwszy rzut oka nikt nie mieszkał od paru dobrych lat. Trawa dookoła sięgała niemalże łydek i jeżeli kiedykolwiek była tutaj jakaś ścieżka - już dawno zniknęła pod naporem chwastów i gąszczy. Ciemna cegła domu straszyła wyblakłym kolorem, a w wielu miejscach odpadał tynk, z kolei na dachu mogliście dostrzec brak paru dachówek. Do starych, odrapanych i drewnianych drzwi prowadziły trzy schodki zbudowane z drewna, a każdy stawiany krok na nich niósł ze sobą dziwnie brzmiące skrzypienia, jakby w każdej chwili miały się zarwać.
Po wejściu do domu od razu w wasze nozdrza uderzył zapach stęchlizny oraz gęsty zaduch. Brudne i zakurzone podłogi od lat nie widziały szczotki i mydła, tak samo ściany, w których rogach znajdowały się grube pajęczyny. Tapety w blade kwiaty w wielu miejscach odpadały grubymi warstwami, a wszystko dookoła, zaiste, wyglądało gorzej od przysłowiowych "spartańskich warunków". A wy mieliście tu spędzić czternaście długich dni i nocy.

-------

Mapy:
Spoiler:

- Termin na odpisy: 04.05 23:59
Nie obowiązują kolejki. Możecie pisać ile potrzebujecie. Jeżeli będziecie potrzebowali interwencji MG przed upływem terminu - oznaczcie mnie.

Z niektórymi z was mogę czasami prowadzić mini fabułę na pw, by nie psuć rozrywki innym.


@Ejiri Carei @Hasegawa Izaya @Yakushimaru Seiya @Shiba Ookami @Warui Shin'ya @Isei Yoshiro @Saga-Genji Momoka
Mistrz Gry

Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Shiba Ookami, Itou Alaesha, Matsumoto Hiroshi and Saga-Genji Momoka szaleją za tym postem.


Mistrz Gry

Wczoraj o 18:48
Cisza, która panowała dookoła, była tak samo dusząca jak temperatura. Kroki zdawały się nie spieszyć, niemal sunąć po po deskach podłogi tuż nas waszymi głowami. Napięcie rosło, jak tykająca bomba odliczająca nieuniknione.
Pierwszy zareagował Seiya, dając upust nagromadzonej wściekłości. Jego krzyk nawołujący.... nawet nie wiadomo dokładnie kogo, rozdarł się po domu w akompaniamencie odgłosów dochodzących z góry. Młody chłopak zamachnął się ciskając krzesłem prosto w okno, i choć szanse na powodzenie zdawały się znikome, to jednak cel został osiągnięty. Szyba pękła w kilku miejscach, a sporej wielkości odłamki posypały się na ziemię, wpuszczając do zatęchłego pomieszczenia nieco powietrza. Yakushimaru stanął pod schodami, trzymając mocno w dłoniach kolejne krzesło, przygotowany do konfrontacji z niewidzialnym przeciwnikiem, gdyż kroki nagle ucichły.
Carei jakby natchniona nową dawką niepohamowanej odwagi, dobiegła do rozbitego okna i podjęła desperacką próbę oczyszczenia ewentualnej drogi ucieczki, co było dość utrudnione z powodu sporej ilości walającego się dookoła szkła. Musiała uważać nie tylko pod nogi, ale również by nie zranić ręki, której materiał nie był w stanie w stu procentach ochronić. Na dodatek poczuła kolejny, przeszywający ból w ramieniu, gdy pękł następny kokon, a z jego dziury wyłonił się czarny, kosmaty odwłok małego pajęczaka.
Natomiast Shin'ya dopadł do drzwi, na które naparł barkiem. Drzwi zadrżały boleśnie w zawiasach, i wystarczyło jeszcze raz je uderzyć, by rozsypały się, jednakże został zmuszony zaprzestać czynności gdy usłyszał za sobą dźwięk przypominający szarżującego nosorożca. Niemal w ostatniej chwili odskoczył na bok, gdy Shiba staranował drzwi. Stare drewno pękło, zawiasy puściły, a przed wami pojawiło się zbawienne wyjście na zewnątrz. Olbrzymi mężczyzna zachwiał się i opadł ciężko na kolano, czując, jak w jego głowie panuje istny chaos, do tego piekące plecy zdawały się boleśnie nasilać.
I gdy już perspektywa ucieczki mogła napełnić ich serca nadzieją, na schodach rozbrzmiał dźwięk rumoru, przypominający szybkie zbieganie, wprost w Seiye, który wciąż stał u ich podnóży, gotowy do ataku w asyście Isei'a znajdującego się kawałek obok.
Kroki były coraz bliżej, choć przeciwnika nie było widać.
A potem ponownie ucichły. Na sekundę, zaledwie jeden oddech, gdy żyrandol nad głową Seiyi zatrzeszczał niebezpiecznie, by ostatecznie runąć w dół, wprost na mężczyznę. Ten jednak w ostatniej chwili odskoczył w bok, unikając przygniecenia, który zapewne skończyłby się śmiercią, łapiąc za ramię Isei'a, co uchroniło go przed upadkiem z powodu utraty równowagi.


-------


Shin'ya - rzut na siłę (sukces)
Seiya - rzut na zręczność (sukces)
Shiba - rzut na wytrzymałość i siłę (sukces)
Rzuty

- Termin na odpisy: 20.09. 23:59


@Ejiri Carei  @Yakushimaru Seiya  @Shiba Ookami  @Warui Shin'ya  @Isei Yoshiro
Mistrz Gry

Warui Shin'ya, Ejiri Carei and Yakushimaru Seiya szaleją za tym postem.

Mistrz Gry

Wczoraj o 20:25
Z racji mojego niedopatrzenia (źle spojrzałam na wartości przy sile u @Warui Shin'ya i okazuje się, że ma sukces, ZA CO PRZEPRASZAM) zmieniłam nieco fragment Waruia w poście.

JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM .-.
Mistrz Gry

Warui Shin'ya and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.

Isei Yoshiro

Wczoraj o 20:35
Wydarzyło się wiele rzeczy jednocześnie, które Isei obserwował, stojąc pod kawałkiem rozwalonej niegdyś przez Seiya ścianie. Yakushimaru rozwalił okno, na co Ejiri zaczęła intensywnie pozbywać się resztek szkła. Jeśli wydała z siebie jakiś okrzyk i pająk uciekł do wewnątrz pomieszczenia, to przygotowany na sytuację Isei, zgniótł robaka butem.
Warui i Shiba przyczynili się do wywalenia drzwi. Mieli już dwie drogi ewentualnej ucieczki, a to rokowało dla nich dużo lepiej. Dom był iście nawiedzony, skoro wszystkie drzwi i okna były w stanie zamknąć się jednocześnie. Może cieniem nadziei Yoshiro łudził się, że to automatyczne przełączniki sterowane przez zapomnianych już przez nich twórców programu, choć raczej sam w to nie wierzył. Być może, jeśli teraz uda im się zbiec, to tuż za murem wysypie się na nich konfetti, albo ekipa w terenowych namiotach i budkach do nagrywania zacznie śmiać się z nich do rozpuku, bo po prostu wszystko, co tutaj zobaczyli przywidziało im się, a on zostali naćpani jakimiś narkotykami — na co pewnie mimo wszystko nawet zgodzili się podczas podpisywania mglistej umowy. Isei miał to jednak całkowicie gdzieś i chciał stąd jak najszybciej zwiać. Zabrać ze sobą wszystkich i sprawić, aby byli bezpieczni. Nie chciał już widzieć żadnych więcej straszydeł ani trupów — niezależnie czy były prawdziwe, czy nie. Na razie czekał w pogotowiu. Kroki Kogoś to rozbrzmiewały, to cichły, jednak w powietrzu cały czas odczuwał wyraźną obecność. Nie wiedział skąd do końca może zostać przypuszczony atak. Dźwięki docierały z okolic schodów, ale może zaraz coś wyskoczy na nich z dziury w ścianie, a może zupełnie z nikąd objawi się przed ich oczami. Był bardzo czujny i rzeczywiście — jego stanie jak kołek na coś się przydało. Zauważył, a może nawet bardziej usłyszał, drganie żyrandola tuż nad głową Yakushimaru. Zdążył wyciągnąć w jego kierunku ramię, którego się chwycił.
Kurwa, żyjesz? — No przecież, że żył. Natomiast huk żyrandola, od którego aż zabolały uszy i zazgrzytały zęby sprawił, że wolał dopytać.
Mieli otwarte drogi ucieczki — przynajmniej na ten moment wywalone drzwi zdawały się pewniejszą opcją.
Uciekajcie! — Isei staną u podnóża schodów, tuż obok ciała Hasegawy. Ściągnął ich prowizoryczną linę z ramienia i rzucił ją do Waruia. Potem wyciągnął z pochwy maczetę i czekał na atak.
Isei Yoshiro

Ejiri Carei and Yakushimaru Seiya szaleją za tym postem.

Warui Shin'ya

Dzisiaj o 23:04
Ramię, którym uderzył w drzwi, zapiekło gorącym bólem. Konstrukcja mogła nie być zbyt stabilna, ale to wciąż kupa ściśniętego drewna, a on wciąż był niewyspanym, poturbowanym, przeciągniętym przez pół piętra chłopakiem, który stracił jednego towarzysza, a z drugim nieomal się wpierw zadźgał (żeby teraz non stop na niego zerkać; tak profilaktycznie). Trzask łamiących się desek wypuścił z jego płuc zgromadzone powietrze. Chciał naprzeć ostatni raz, bo był pewien, że wtedy już uda mu się wyważyć resztki i utorować im prostszą drogę - ale usłyszał za sobą ciężkie kroki i w porę odskoczył przed szarżą Shiby.

- To nie było potrzebne! - sarknięciu towarzyszyło gwałtowne okręcenie się. Choć słowa skierował do Ookamiego, wzrokiem szukał już pozostałych. Chciał skontrolować, czy wszyscy rzeczywiście są w stanie przemknąć przez próg, wzrokiem krążył przede wszystkim za Ejiri. Przez chaos otoczenia ledwo dobiła się do niego uwaga, że z jej obrażeń wykluwają się pająki. Jeżeli odczuł zaskoczenie, nie dał tego po sobie poznać. W dwóch susach dopadł do niej i dotknął ostrożnie jej ramienia. Dłoń przemknęła dalej, na jej plecy i lekko pchnęła w kierunku drzwi.

- Szybko, szybko, szybko.

Żyrandol trząsł się i kiedy huknął o ziemię, Warui stracił pół kroku. Działo się tak dużo, że nie potrafił objąć wszystkich wydarzeń jednocześnie. Kątem oka wychwycił klęczącego na zewnątrz Shibę, omsknął się jeszcze o krwawiące rany Carei i dopiero wtedy dotarło do niego, że Yakushimaru wraz z Iseiem tylko cudem uniknęli zmiażdżenia. Na końcu języka miał jakiś głupi tekst, ale nie zdążył go wypowiedzieć, bo przez pomieszczenie leciała lina, a on nie przepuści żadnej okazji, bo fajnie, kiedy cokolwiek postanowi wreszcie na ciebie polecieć.

Wychodząc już z domu, złapał więc zwój, nie do końca wiedząc, co z tym poczynić, choć w miarę upływających sekund zaczynało do niego docierać, że naprawdę zamierzają przejść przez mur; że w czasie, gdy on szarpał się z Seiyą na górze, robili coś pożytecznego - pletli z prześcieradeł sznur.

O co zamierzali go jednak zawiązać?

Nie było tu drzew.

- Shiba, trzymasz się? - Za pytaniem kryło się jednak coś innego; gorszego i bardziej wycieńczającego. Chodziło o to, aby ich podsadził.

Kto jednak podsadziłby jego?

Plan najwidoczniej kreowany był na bieżąco i Shin zdał sobie sprawę, że on albo Seiya będą tu dość kluczowi. Jeden z nich będzie musiał wejść pierwszy, aby asekurować resztę. Drugi zostać na dole, jako jeden z pary najmniej poszkodowanych - wszystko w razie, gdyby trzeba było jednak kogoś kontuzjowanego wspomóc.

- Yakushimaru. - Kiwnął na niego, oglądając się przez ramię.


従順な
Warui Shin'ya
Sponsored content
maj 2038 roku