Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
INSTAGRAM
10/02/2038 03:08
Wiadomości wysłane
Był środek nocy, kiedy Hiroshi sięgnął leniwie po telefon pozostawiony na szafce nocnej. Znowu nie mógł spać - a mijała już druga doba odkąd nie zmrużył powiek. Nie chciało mu się jednak wstawać o 3:00 nad ranem, by schodami w dół gnać do pustej i zimnej w o tej porze roku pracowni. Jasny wyświetlacz zaatakował światłem jego przyzwyczajone do mroku oczy, które przetarł dłonią w chwilę potem. Jego palce leniwie przejechały po ekranie, kiedy odblokował smartfona i od niechcenia kliknął na ikonkę instagrama. Sam nie wiedział, po co go zakładał, ale przeglądanie zdjęć i rolek działało na swój sposób uspokajająco. Obserwował niemal wszystkie możliwe konta związane ze sztuką, jej historią lub drewnem. Zaobserwował także konto Alaeshy, na którym wystawiała zdjęcia swoich obrazów. Odwzajemniła się 'followem' choć nie miało to znaczenia. Nie zakładał konta dla obserwujących - niczego nie udostępniał, a sam jego profil był no-name'owym kontem bez zdjęcia z nazwą użytkownika stworzoną z ciągu zupełnie przypadkowych liter i symboli.
Po przejrzeniu kilku aktualności na jego twarz wkradł się wyraz podirytowania. Wystarczył jeden like pozostawiony kiedyś pod jakąś rolką związaną z astrologią, by Instagram, drogą algorytmu zaczął go torpedować podobnymi treściami.
Jego palec z coraz większym zniecierpliwieniem scrollował kolejne rolki, gdy jego kciuk zatrzymał się gwałtownie. Jego oczy zatrzymały się na szczupłym mężczyźnie w przebraniu kobiety - zaraz, zaraz. Gdzieś już kiedyś widział kogoś podobnego.
Kolorowy ptak - w różowej peruce i fioletowych soczewkach, w ubiorze w podobnej tonacji rozwodził się właśnie z pasją na temat jakiejś karty, którą trzymał w szczupłej dłoni. Hiroshi nie skupiał się na samych słowach, jakie wypowiadał zniewieściały mężczyzna, ale nie mógł oprzeć się wrażeniu, że gdzieś już kiedyś słyszał ten nomen omen charakterystyczny głos, polany manierą...
Jego brwi jakby automatycznie poszybowały do góry, a przymknięte w grymasie usta, rozchyliły się bezwiednie.
Momentalnie podniósł się do pozycji półsiedzącej, kiedy właśnie go olśniło. To był zdecydowanie on. Drzazga we własnej osobie. Szybka reakcja, w której kliknął 'obserwuj'.
Zabawnie zrządzenie losu, kiedy uświadomił sobie, że jeszcze kilka dni temu żałował, że nie przeprosił go, kiedy miał ku temu okazję. Demony siedzące w jego głowie osądzały go o każde, najmniejsze przewinienie. Nic więc dziwnego, że wypominały mu wieczór skąpany w odcieniach czerwieni.
Opadł ciężko na materac, zastanawiając się od czego zacząć.
Ciszę nocy zagłuszały tylko jego palce uderzające o ekran telefonu, gdy w skupieniu 'rzeźbił' przeprosiny dla nieznajomego.
Westchnął zrezygnowany, kiedy kolejny raz napisał wiadomość, a potem ją usunął. Jego wzrok utkwił na suficie. Po co się tak spinał, skoro Kolorowy Ptak o intrygującej nazwie użytkownika prawdopodobnie nawet nie odczyta tej wiadomości? Liczba obserwujących ten profil przekonała go, że tak właśnie się stanie.
Postanowił, że mimo wszystko wyśle wiadomość. Tak dla własnej satysfakcji, że chociaż spróbował.
Witaj Pszczółko,
Zapewne mnie nie pamiętasz, ale ja pamiętam Cię doskonale - jestem tym nieprzyjemnym, bezbarwnym nikim, na którego miałeś nieprzyjemność natknąć się kilka miesięcy temu w tym zasyfiałym barze na obrzeżach miasta.
Chciałem Cię przeprosić, miałem fatalny dzień, ale to mnie nie usprawiedliwia. Nie powinienem był wylewać na Ciebie swoich frustracji, nawet jeśli sam mnie zaczepiałeś. (Tak szczerze mówiąc nawet nie pamiętam, kto kogo pierwszy zaczepił, ale to już bez znaczenia.)
Wybacz mi moje prostackie i nieeleganckie zachowanie - nie jestem taki, poważnie. Masz święte prawo ubierać się, mówić, siedzieć, pić i wyrażać się jak tylko Ci pasuje i NIC mi do tego. Nawet jeśli tego nie rozumiem.
Prawdopodobnie nawet tego nie odczytasz, ale chyba sam potrzebowałem napisać bym sam mógł poczuć się ze sobą lepiej. Tak więc PRZEPRASZAM.
PS. Fajny profil.
podpisano
Jebany Palant - zasłużyłem.
Po przejrzeniu kilku aktualności na jego twarz wkradł się wyraz podirytowania. Wystarczył jeden like pozostawiony kiedyś pod jakąś rolką związaną z astrologią, by Instagram, drogą algorytmu zaczął go torpedować podobnymi treściami.
Jego palec z coraz większym zniecierpliwieniem scrollował kolejne rolki, gdy jego kciuk zatrzymał się gwałtownie. Jego oczy zatrzymały się na szczupłym mężczyźnie w przebraniu kobiety - zaraz, zaraz. Gdzieś już kiedyś widział kogoś podobnego.
Kolorowy ptak - w różowej peruce i fioletowych soczewkach, w ubiorze w podobnej tonacji rozwodził się właśnie z pasją na temat jakiejś karty, którą trzymał w szczupłej dłoni. Hiroshi nie skupiał się na samych słowach, jakie wypowiadał zniewieściały mężczyzna, ale nie mógł oprzeć się wrażeniu, że gdzieś już kiedyś słyszał ten nomen omen charakterystyczny głos, polany manierą...
Jego brwi jakby automatycznie poszybowały do góry, a przymknięte w grymasie usta, rozchyliły się bezwiednie.
Momentalnie podniósł się do pozycji półsiedzącej, kiedy właśnie go olśniło. To był zdecydowanie on. Drzazga we własnej osobie. Szybka reakcja, w której kliknął 'obserwuj'.
Zabawnie zrządzenie losu, kiedy uświadomił sobie, że jeszcze kilka dni temu żałował, że nie przeprosił go, kiedy miał ku temu okazję. Demony siedzące w jego głowie osądzały go o każde, najmniejsze przewinienie. Nic więc dziwnego, że wypominały mu wieczór skąpany w odcieniach czerwieni.
Opadł ciężko na materac, zastanawiając się od czego zacząć.
Ciszę nocy zagłuszały tylko jego palce uderzające o ekran telefonu, gdy w skupieniu 'rzeźbił' przeprosiny dla nieznajomego.
Westchnął zrezygnowany, kiedy kolejny raz napisał wiadomość, a potem ją usunął. Jego wzrok utkwił na suficie. Po co się tak spinał, skoro Kolorowy Ptak o intrygującej nazwie użytkownika prawdopodobnie nawet nie odczyta tej wiadomości? Liczba obserwujących ten profil przekonała go, że tak właśnie się stanie.
Postanowił, że mimo wszystko wyśle wiadomość. Tak dla własnej satysfakcji, że chociaż spróbował.
Witaj Pszczółko,
Zapewne mnie nie pamiętasz, ale ja pamiętam Cię doskonale - jestem tym nieprzyjemnym, bezbarwnym nikim, na którego miałeś nieprzyjemność natknąć się kilka miesięcy temu w tym zasyfiałym barze na obrzeżach miasta.
Chciałem Cię przeprosić, miałem fatalny dzień, ale to mnie nie usprawiedliwia. Nie powinienem był wylewać na Ciebie swoich frustracji, nawet jeśli sam mnie zaczepiałeś. (Tak szczerze mówiąc nawet nie pamiętam, kto kogo pierwszy zaczepił, ale to już bez znaczenia.)
Wybacz mi moje prostackie i nieeleganckie zachowanie - nie jestem taki, poważnie. Masz święte prawo ubierać się, mówić, siedzieć, pić i wyrażać się jak tylko Ci pasuje i NIC mi do tego. Nawet jeśli tego nie rozumiem.
Prawdopodobnie nawet tego nie odczytasz, ale chyba sam potrzebowałem napisać bym sam mógł poczuć się ze sobą lepiej. Tak więc PRZEPRASZAM.
PS. Fajny profil.
podpisano
Jebany Palant - zasłużyłem.
Ye Lian, Itou Alaesha, Naiya Kō and Jinnai Hisae szaleją za tym postem.
INSTAGRAM
10/02/2038 03:12
Wiadomości wysłane
Nie spał. Nie miał zwyczaju, by kłaść się o względnie normalnych godzinach. Siedział na kanapie w gąszczu kocy głaszcząc palcem kieliszek cierpkiego, ciemnoczerwonego wina, którym bawił się uderzając delikatnie po gładkiej strukturze paznokciem. Zdążył ledwie przystawić trunek do ust, gdy jego ekran przysłoniło powiadomienie z Instagrama. Eteryczny ruch dłoni, ledwie widocznej w świetle telefonu i kilkunastu świec oświetlających całe pomieszczenie, mozolnie odstawił szkło na drewniany stolik. Tak, jakby upewniał się czy nie spadnie odrobinę zbyt długo, gdy skupiał się już w zupełności na kolorowym ekranie.
Nie dadzą mi żyć. Pomyślał dumnie uśmiechając się do siebie. Drobne narzekanie było tak naprawdę czymś, czego pragnął doświadczać. Każda wiadomość, każda obserwacja na śmiesznej aplikacji dawała mu odrobinę wypełnienia dla postępującej w sercu bezkresnej dziury, w której przechowywał swoją samotność. Wiadomości które otrzymywał masowo potrafiły być dość nahalne, by każdy normalny influencer wolał je zignorować, ale prawda była taka, że nic innego w życiu Kou nie dawało mu tego poczucia, że kogoś naprawdę obchodzi.
Dobrze, zobaczmy czegóż to moje aniołki chcą o tej porze.
Otwarcie wiadomości przyprawiło go o nerwowy impuls.
"Witaj pszczółko... ja pamiętam Cię doskonale - jestem tym nieprzyjemnym, bezbarwnym nikim, na którego miałeś nieprzyjemność natknąć się kilka miesięcy temu..."
Z jakiegoś powodu, ze wszystkich klubów w których był od tamtego czasu, wspomnienia z tego jednego, w którym od tamtej pory więcej się nie pokazał, przyszły mu do głowy niemal w całości. Pszczółko...
Niemal, bo pierwsze co pamiętał, to "JAK BABA".
To "LUBISZ TO, JAK NA CIEBIE PATRZĄ".
To "JESTEŚ STUKNIĘTY".
Żadna dobra rzecz nie zapada w pamięć tak łatwo, jak zapadają te złe.
Zapewne dlatego nastąpiło ekspresowe kliknięcie na ikonkę aparatu.
Jak on go znalazł i czego chciał?! Przecież miał o nim zapomnieć i nigdy więcej nie zobaczyć...
Nie czytał wiadomości dalej, niż ten fragment. Ugh, shut up. Życie jest za krótkie, żeby się tobą przejmować, frajerze.
Pamiętam.
I nacisnął przycisk "zablokuj".
Natychmiastowo zgasił telefon. Przykurczył się wtulając całym ciałem w górę poduszek i aksamitną narzutę, zatapiając w nich twarz.
Ta głęboka miękkość, nawet ona nie mogła sprawić, żeby puls na nowo rozdzierany tymi wszystkimi powracającymi negatywnymi emocjami się uspokoił.
Leżał tak przez nieco dłuższy moment. Moment dłużący się i nużący, z myślą aby się nie przejmować, wrócić do swoich spraw. Ale nie mógł. Coś sprawiało, że nieznajomy jednak mocno zapadł mu w pamięć. Zapewne dlatego, że go wtedy uratował... o cholera, rzeczywiście. Nagłe rozwinięcie całej historii sprzed pół roku sprawiło, ze tym ciężej było mu z myślą, że nie dał mu nawet szansy. Kou zawsze taki był. Krzyczał wszem i wobec, że kogoś skreśla, że nie zasługuje nawet na splunięcie jego wspaniałej uwagi, po czym jednak robiło mu się przykro. I wracał.
Westchnął ciężko. Ułożył się bezsilnie na plecach, unosząc telefon nad sobą. Odblokował go. Wtedy zaczął czytać.
Pierwsze co zobaczył ledwie linijkę dalej - "Chciałem Cię przeprosić... " .... to i kilka kolejnych słów, tak ważnych które ominął, nagle stanęły w gardle i sprawiły że zrobiło mu się blado. Chłodny dreszcz przeszedł mu po karku. Odłożył na sekundę telefon, znowu obracając się na kanapie jakby w tym wszystkim nie mógł utrzymać ciała w spoczynku. Wsparł twarz i całą głowę na dłoni, która przeszła powoli od skroni do ust. Zerknął jeszcze raz na swoją wiadomość, a chwilę później wrócił do słów "PRZEPRASZAM... Jebany Palant — zasłużyłem."
O matko, co teraz. Kou nie był osobą, którą szczególnie bolałby jego własny nietakt. Doprawdy nie o niego chodziło. Za to z pełną samoświadomością przyznał sobie, że w tym momencie to on zachował się niezwykle chujowo. Gdyby tylko wcześniej pomyślał i przeczytał... ale w tym rzecz, że on zazwyczaj NIE MYŚLAŁ, lub właśnie myślał, ale za późno.
To co przeczytał poruszyło go na tyle, że potrzebował jeszcze kilku minut. W sumie nie wiadomo, na co. Na nic. Na walkę z sobą, bo z przemyśleniem chyba i tak nie było mu najwyraźniej po drodze. Rozbicie emocjonalne, współczucie i paranoja mu towarzyszące w tym samym czasie podpowiadały mu raz jedno, raz drugie. Przełknął ślinę. Nie ma co się oszukiwać, dłużej wmawiać że to zwykły skurwysyn jakich nie brakuje. Kimkolwiek był ten facet, ostatecznie pomógł mu wtedy po tym wszystkim a teraz przepraszał. Nie zasłużył na takie traktowanie. Kou jednak nie potrafił w tym momencie się do tego przyznać. Ani do tego, jak bardzo ta cała sytuacja go wtedy ruszyła i ile musiał ją odchorowywać. Nawet jeśli teraz przepraszał, nie chciał mu tego pokazywać, zwłaszcza po tym jak wtedy kazał mu "przestać wyć".
Nie no. Żartuję tylko, nie przejmuj się. ^^"
Nie zbyt oczywiście? A z resztą, nie ważne, niech wierzy w co chce... ważne, że ręce umyte. Nie czekał ani sekundy z pisaniem dalej.
Słuchaj
Może zacznijmy od tego, że jak już to ty mnie zaczepiałeś, skarbie. ;)
Nie pomyliłeś profili? Wyrażasz się tak milusio, zupełnie inaczej, niż ten typ, o którym mówisz.
A tak poza tym, to ja przepraszam...
Byłem... zły. No dobra, wkurwiony. A teraz, woah, jestem w ogromnym szoku, honey.
Nie mam żalu. Też mialem zły dzień. Cholernie zły. (Zapomnij o tym jak wtedy wyglądałem tak btw. )
Wiem że mogę się ubierać jak chcę i nic ci do tego, ale jeżeli mówisz szczerze że nie jesteś taki... to good for you, ja się już przyzwyczaiłem do bycia jebanym w dupę na sucho wszędzie, gdzie tylko się pojawię, więc nie myśl sobie że to dla mnie coś wyjątkowego. I nie bierz tego dosłownie ofc. Ale przepraszam za to co wtedy powiedziałem. Wiesz o czym mówię. Tak naprawdę zupełnie nie obchodzi mnie skąd jesteś, totalnie przesadziłem bo masz rację. To, co powiedziałeś... było prostackie. I nieeleganckie. I chamskie. Ogólnie rzecz ujmując, zjebałeś. Ale przynajmniej wszystko powiedziałeś poprawniej niż niejeden Japończyk.
A tak poza tym... Przepraszam, jeśli też poczułeś się przeze mnie gorzej. Ślicznie mówisz po Japońsku i nie jesteś nikim gorszym, nie ważne skąd pochodzisz. Gdyby nie ty nie wróciłbym do domu. Może nawet w ogóle. Więc niech będzie, że jesteśmy kwita.
Dzięki... A tobie kto ukradł profilowe?
PS. Dzięki jeszcze raz za taksówkę... naprawdę. Wymyśl jak mogę ci się za to odpłacić.
Podpisano,
Jebany Pedał.
Nie dadzą mi żyć. Pomyślał dumnie uśmiechając się do siebie. Drobne narzekanie było tak naprawdę czymś, czego pragnął doświadczać. Każda wiadomość, każda obserwacja na śmiesznej aplikacji dawała mu odrobinę wypełnienia dla postępującej w sercu bezkresnej dziury, w której przechowywał swoją samotność. Wiadomości które otrzymywał masowo potrafiły być dość nahalne, by każdy normalny influencer wolał je zignorować, ale prawda była taka, że nic innego w życiu Kou nie dawało mu tego poczucia, że kogoś naprawdę obchodzi.
Dobrze, zobaczmy czegóż to moje aniołki chcą o tej porze.
Otwarcie wiadomości przyprawiło go o nerwowy impuls.
"Witaj pszczółko... ja pamiętam Cię doskonale - jestem tym nieprzyjemnym, bezbarwnym nikim, na którego miałeś nieprzyjemność natknąć się kilka miesięcy temu..."
Z jakiegoś powodu, ze wszystkich klubów w których był od tamtego czasu, wspomnienia z tego jednego, w którym od tamtej pory więcej się nie pokazał, przyszły mu do głowy niemal w całości. Pszczółko...
Niemal, bo pierwsze co pamiętał, to "JAK BABA".
To "LUBISZ TO, JAK NA CIEBIE PATRZĄ".
To "JESTEŚ STUKNIĘTY".
Żadna dobra rzecz nie zapada w pamięć tak łatwo, jak zapadają te złe.
Zapewne dlatego nastąpiło ekspresowe kliknięcie na ikonkę aparatu.
Jak on go znalazł i czego chciał?! Przecież miał o nim zapomnieć i nigdy więcej nie zobaczyć...
Nie czytał wiadomości dalej, niż ten fragment. Ugh, shut up. Życie jest za krótkie, żeby się tobą przejmować, frajerze.
Pamiętam.
I nacisnął przycisk "zablokuj".
Natychmiastowo zgasił telefon. Przykurczył się wtulając całym ciałem w górę poduszek i aksamitną narzutę, zatapiając w nich twarz.
Ta głęboka miękkość, nawet ona nie mogła sprawić, żeby puls na nowo rozdzierany tymi wszystkimi powracającymi negatywnymi emocjami się uspokoił.
Leżał tak przez nieco dłuższy moment. Moment dłużący się i nużący, z myślą aby się nie przejmować, wrócić do swoich spraw. Ale nie mógł. Coś sprawiało, że nieznajomy jednak mocno zapadł mu w pamięć. Zapewne dlatego, że go wtedy uratował... o cholera, rzeczywiście. Nagłe rozwinięcie całej historii sprzed pół roku sprawiło, ze tym ciężej było mu z myślą, że nie dał mu nawet szansy. Kou zawsze taki był. Krzyczał wszem i wobec, że kogoś skreśla, że nie zasługuje nawet na splunięcie jego wspaniałej uwagi, po czym jednak robiło mu się przykro. I wracał.
Westchnął ciężko. Ułożył się bezsilnie na plecach, unosząc telefon nad sobą. Odblokował go. Wtedy zaczął czytać.
Pierwsze co zobaczył ledwie linijkę dalej - "Chciałem Cię przeprosić... " .... to i kilka kolejnych słów, tak ważnych które ominął, nagle stanęły w gardle i sprawiły że zrobiło mu się blado. Chłodny dreszcz przeszedł mu po karku. Odłożył na sekundę telefon, znowu obracając się na kanapie jakby w tym wszystkim nie mógł utrzymać ciała w spoczynku. Wsparł twarz i całą głowę na dłoni, która przeszła powoli od skroni do ust. Zerknął jeszcze raz na swoją wiadomość, a chwilę później wrócił do słów "PRZEPRASZAM... Jebany Palant — zasłużyłem."
O matko, co teraz. Kou nie był osobą, którą szczególnie bolałby jego własny nietakt. Doprawdy nie o niego chodziło. Za to z pełną samoświadomością przyznał sobie, że w tym momencie to on zachował się niezwykle chujowo. Gdyby tylko wcześniej pomyślał i przeczytał... ale w tym rzecz, że on zazwyczaj NIE MYŚLAŁ, lub właśnie myślał, ale za późno.
To co przeczytał poruszyło go na tyle, że potrzebował jeszcze kilku minut. W sumie nie wiadomo, na co. Na nic. Na walkę z sobą, bo z przemyśleniem chyba i tak nie było mu najwyraźniej po drodze. Rozbicie emocjonalne, współczucie i paranoja mu towarzyszące w tym samym czasie podpowiadały mu raz jedno, raz drugie. Przełknął ślinę. Nie ma co się oszukiwać, dłużej wmawiać że to zwykły skurwysyn jakich nie brakuje. Kimkolwiek był ten facet, ostatecznie pomógł mu wtedy po tym wszystkim a teraz przepraszał. Nie zasłużył na takie traktowanie. Kou jednak nie potrafił w tym momencie się do tego przyznać. Ani do tego, jak bardzo ta cała sytuacja go wtedy ruszyła i ile musiał ją odchorowywać. Nawet jeśli teraz przepraszał, nie chciał mu tego pokazywać, zwłaszcza po tym jak wtedy kazał mu "przestać wyć".
Nie no. Żartuję tylko, nie przejmuj się. ^^"
Nie zbyt oczywiście? A z resztą, nie ważne, niech wierzy w co chce... ważne, że ręce umyte. Nie czekał ani sekundy z pisaniem dalej.
Słuchaj
Może zacznijmy od tego, że jak już to ty mnie zaczepiałeś, skarbie. ;)
Nie pomyliłeś profili? Wyrażasz się tak milusio, zupełnie inaczej, niż ten typ, o którym mówisz.
A tak poza tym, to ja przepraszam...
Byłem... zły. No dobra, wkurwiony. A teraz, woah, jestem w ogromnym szoku, honey.
Nie mam żalu. Też mialem zły dzień. Cholernie zły. (Zapomnij o tym jak wtedy wyglądałem tak btw. )
Wiem że mogę się ubierać jak chcę i nic ci do tego, ale jeżeli mówisz szczerze że nie jesteś taki... to good for you, ja się już przyzwyczaiłem do bycia jebanym w dupę na sucho wszędzie, gdzie tylko się pojawię, więc nie myśl sobie że to dla mnie coś wyjątkowego. I nie bierz tego dosłownie ofc. Ale przepraszam za to co wtedy powiedziałem. Wiesz o czym mówię. Tak naprawdę zupełnie nie obchodzi mnie skąd jesteś, totalnie przesadziłem bo masz rację. To, co powiedziałeś... było prostackie. I nieeleganckie. I chamskie. Ogólnie rzecz ujmując, zjebałeś. Ale przynajmniej wszystko powiedziałeś poprawniej niż niejeden Japończyk.
A tak poza tym... Przepraszam, jeśli też poczułeś się przeze mnie gorzej. Ślicznie mówisz po Japońsku i nie jesteś nikim gorszym, nie ważne skąd pochodzisz. Gdyby nie ty nie wróciłbym do domu. Może nawet w ogóle. Więc niech będzie, że jesteśmy kwita.
Dzięki... A tobie kto ukradł profilowe?
PS. Dzięki jeszcze raz za taksówkę... naprawdę. Wymyśl jak mogę ci się za to odpłacić.
Podpisano,
Jebany Pedał.
Oh my, just look at those eyes - Pretty like a girl, oh boy
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite
Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite
Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
Matsumoto Hiroshi, Isei Yoshiro, Fenrys Umbra and Jinnai Hisae szaleją za tym postem.
INSTAGRAM
10/02/2038 03:18
Wiadomości wysłane
Jeszcze przez chwilę pozostał w zupełnym bezruchu i obserwował, jak wiadomość którą napisał, poszła w świat. Chciał ją wysłać, choć wydawało mu się, że jego kciuk zdecydował za niego, kiedy zbyt szybko kliknął "wyślij".
Wciąż patrzył w ekran, na symbole składające się w słowa, a potem całe zdania. Zatrzymywały go niemal w bezruchu. Wyglądał, jakby na coś czekał, ale tym czymś wbrew pozorom nie była odpowiedź, której nie spodziewał się otrzymać, a ulga, która uparcie nadejść nie chciała. Naiwnie wierzył, że sam fakt wysłania przeprosin zmieni cokolwiek w jego życiu i da jakieś choćby minimalne ukojenie w kłującym bezlitośnie poczuciu winy, które narastało za każdym razem, kiedy o tym myślał. Wprawdzie miał na sumieniu znacznie gorsze grzechy, ale chyba instynktownie starał się naprawiać te mniejsze, by te - których odkupić nie mógł, nie ciążyły mu jeszcze bardziej.
Z wyraźnym zdziwieniem spostrzegł, że jego wiadomość została odczytana, a już w chwilę potem jego sypialnię zakłócił krótki dźwięk, z którym nadeszło krótkie:
"Pamiętam."
Z tą wymowną i ciężką kropką na samym końcu.
Jego ciemnym oczom nagle ukazała się skąpana w fiolecie fotka, która nie pozostawiała wiele do życzenia. Cień szczupłej, niemal kobiecej dłoni, której środkowy palec wkomponował się w sam środek zdjęcia. Zdjęcia, które samo w sobie stanowiło równie wymowną, co wcześniejsza kropka odpowiedź.
Kącik jego ust ledwie drgnął w nieprzyjemnym uścisku, który opanował na moment jego trzewia. Zgasił ekran i niedbale odrzucił telefon na bok, na miękkie posłanie. Reakcja mogła wyglądać tak, jakby zupełnie się tym nie przejął, ale wzrok, który utkwił nagle na suficie, ukazywał mnożące się w głowie pytania.
Zastanawiał się, czy mógł zrobić coś lepiej?
Napisać coś więcej?
Inaczej ubrać to w słowa?
Kotłujące się bez końca myśli przerwało rozproszenie, gdy ekran jego smartfona nieoczekiwanie się włączył, atakując pomieszczenie niewielkim światłem. Chwycił telefon.
Zmarszczył brwi w zdziwieniu, gdy dostrzegł tak nagłą zmianę i chęć obrócenia całej sytuacji w żart. Uniósł spojrzenie w górę wiadomości. Zdjęcie ani wcześniejszy ton nie sugerowały żartu, ale może po prostu mu się wydawało.
"Słuchaj
Może zacznijmy od tego, że jak już to ty mnie zaczepiałeś, skarbie. ;)"
Doprawdy?
Nie mógł zliczyć, ile razy wracał myślami do tamtego wieczoru, ale zaciemniony wówczas alkoholem umysł nie przyswoił wszystkich informacji. Części wydarzeń nie pamiętał w ogóle, inne umykały mu z biegiem czasu i zacierały się bezpowrotnie, jeszcze inne paradoksalnie były tak wyraźne, jakby wszystko wydarzyło się wczoraj.
"Przepraszam"?
Znieruchomiał. Sam fakt otrzymania odpowiedzi był dla niego szokujący, ale przeprosin skierowanych w jego stronę na pewno się nie spodziewał. Nie czuł nawet, by Pszczółka była mu cokolwiek winna.
Niemal natychmiast zaczął odpisywać:
Ten typ, o którym mówię po prostu wytrzeźwiał. I wszystko przemyślał.
Akurat to jak wyglądał, pamiętał doskonale.
I czemu mam zapominać jak wyglądałeś? Niewiele osób może się pochwalić tak ładnymi proporcjami twarzy.
Napisał nieco bezmyślnie, informacyjnie, w ogóle nie zastanawiając się nad tym, jak ta treść może zostać odebrana po drugiej stronie.
Niczego nie zapamiętał też z 'wykładu' nieznajomego. Jego toczony traumą umysł wyparł także moment, w którym jego plecy wylądowały na ceglanej ścianie, a zgrabna dłoń Pszczółki trzymała jego szczękę.
Pamiętał, że rozmawiali. A potem to, że chyba siłą usadził go w tej taksówce.
Przykro mi, że Cię to spotyka.
rzucił w odpowiedzi wspominając awanturującego się Japończyka po barem.
Nic wyjątkowego? Wybacz, ale nie wyglądało, byś się tym nie przejął...
"Ale przepraszam za to co wtedy powiedziałem. Wiesz o czym mówię."
Wiedział. Echa słów Gaikokujin, Obcy dzwoniły w jego uszach po dziś dzień. Wciąż jednak były prawdą, mimo że powiedzianą w gniewie.
Nie musisz mnie za nic przepraszać. To ja schrzaniłem.
I dziękuję za ten japoński. Staram się :)
Gorzej poczułem się przede wszystkim przez samego siebie. Przez to, jak Cię potraktowałem. Powinienem był dać Ci wtedy spokój.
"Gdyby nie ty nie wróciłbym do domu."
Cieszę się, że jednak do niego wróciłeś. Plułbym sobie w brodę, gdyby coś Ci się stało.
Słowa, być może nazbyt osobiste nie stanowiły konkretnego kontekstu. Liczyło się każde istnienie, szczególnie że miał ich wiele na sumieniu...
Nikt nie ukradł mojego profilowego. Nie wstawiałem, bo nie ma na co patrzeć, nie pamiętasz już?
On pamiętał doskonale. Tę eteryczną dłoń, która tamtego wieczoru wskazała wprost na niego. Osądzająco, dobitnie. Nie pamiętał natomiast 'pięknej buźki', potwierdzając regułę, że złe rzeczy zapadają w pamięć znacznie łatwiej niż te dobre.
Nie dziękuj za taksówkę. Było z Tobą źle. To wszystko.
I nie musisz mi niczego odpłacać - sam napisałeś wcześniej, że jesteśmy kwita. Niech tak pozostanie :)
I dziękuję za tę wiadomość. To wiele dla mnie znaczy.
Kącik jego ust uniósł się w rozbawieniu, gdy dostrzegł podpis Drzazgi. Nie pomyślał jednak, by sprawdzić znaczenia, mimo że tamtego wieczoru bardzo chciał je poznać.
Powinien był zakończyć tę konwersację już w tym momencie.
Obaj przeprosili,
obaj sobie podziękowali,
mogli się rozejść każdy w swoją stronę.
Coś jednak sprawiało, że nie chciał tego kończyć. Zwyczajna ciekawość, co było za zakrętem, przyćmiła zdrowy rozsądek i nakazała iść dalej.
PS. Miło widzieć Cię w swoim żywiole. Wprawdzie zielonego pojęcia nie mam, o co chodzi z tymi kartami, ale widać jak wielką radość Ci to przynosi. I sądząc po liczbie obserwujących, wychodzi Ci to świetnie. :)
Wciąż patrzył w ekran, na symbole składające się w słowa, a potem całe zdania. Zatrzymywały go niemal w bezruchu. Wyglądał, jakby na coś czekał, ale tym czymś wbrew pozorom nie była odpowiedź, której nie spodziewał się otrzymać, a ulga, która uparcie nadejść nie chciała. Naiwnie wierzył, że sam fakt wysłania przeprosin zmieni cokolwiek w jego życiu i da jakieś choćby minimalne ukojenie w kłującym bezlitośnie poczuciu winy, które narastało za każdym razem, kiedy o tym myślał. Wprawdzie miał na sumieniu znacznie gorsze grzechy, ale chyba instynktownie starał się naprawiać te mniejsze, by te - których odkupić nie mógł, nie ciążyły mu jeszcze bardziej.
Z wyraźnym zdziwieniem spostrzegł, że jego wiadomość została odczytana, a już w chwilę potem jego sypialnię zakłócił krótki dźwięk, z którym nadeszło krótkie:
"Pamiętam."
Z tą wymowną i ciężką kropką na samym końcu.
Jego ciemnym oczom nagle ukazała się skąpana w fiolecie fotka, która nie pozostawiała wiele do życzenia. Cień szczupłej, niemal kobiecej dłoni, której środkowy palec wkomponował się w sam środek zdjęcia. Zdjęcia, które samo w sobie stanowiło równie wymowną, co wcześniejsza kropka odpowiedź.
Kącik jego ust ledwie drgnął w nieprzyjemnym uścisku, który opanował na moment jego trzewia. Zgasił ekran i niedbale odrzucił telefon na bok, na miękkie posłanie. Reakcja mogła wyglądać tak, jakby zupełnie się tym nie przejął, ale wzrok, który utkwił nagle na suficie, ukazywał mnożące się w głowie pytania.
Zastanawiał się, czy mógł zrobić coś lepiej?
Napisać coś więcej?
Inaczej ubrać to w słowa?
Kotłujące się bez końca myśli przerwało rozproszenie, gdy ekran jego smartfona nieoczekiwanie się włączył, atakując pomieszczenie niewielkim światłem. Chwycił telefon.
Zmarszczył brwi w zdziwieniu, gdy dostrzegł tak nagłą zmianę i chęć obrócenia całej sytuacji w żart. Uniósł spojrzenie w górę wiadomości. Zdjęcie ani wcześniejszy ton nie sugerowały żartu, ale może po prostu mu się wydawało.
"Słuchaj
Może zacznijmy od tego, że jak już to ty mnie zaczepiałeś, skarbie. ;)"
Doprawdy?
Nie mógł zliczyć, ile razy wracał myślami do tamtego wieczoru, ale zaciemniony wówczas alkoholem umysł nie przyswoił wszystkich informacji. Części wydarzeń nie pamiętał w ogóle, inne umykały mu z biegiem czasu i zacierały się bezpowrotnie, jeszcze inne paradoksalnie były tak wyraźne, jakby wszystko wydarzyło się wczoraj.
"Przepraszam"?
Znieruchomiał. Sam fakt otrzymania odpowiedzi był dla niego szokujący, ale przeprosin skierowanych w jego stronę na pewno się nie spodziewał. Nie czuł nawet, by Pszczółka była mu cokolwiek winna.
Niemal natychmiast zaczął odpisywać:
Ten typ, o którym mówię po prostu wytrzeźwiał. I wszystko przemyślał.
Akurat to jak wyglądał, pamiętał doskonale.
I czemu mam zapominać jak wyglądałeś? Niewiele osób może się pochwalić tak ładnymi proporcjami twarzy.
Napisał nieco bezmyślnie, informacyjnie, w ogóle nie zastanawiając się nad tym, jak ta treść może zostać odebrana po drugiej stronie.
Niczego nie zapamiętał też z 'wykładu' nieznajomego. Jego toczony traumą umysł wyparł także moment, w którym jego plecy wylądowały na ceglanej ścianie, a zgrabna dłoń Pszczółki trzymała jego szczękę.
Pamiętał, że rozmawiali. A potem to, że chyba siłą usadził go w tej taksówce.
Przykro mi, że Cię to spotyka.
rzucił w odpowiedzi wspominając awanturującego się Japończyka po barem.
Nic wyjątkowego? Wybacz, ale nie wyglądało, byś się tym nie przejął...
"Ale przepraszam za to co wtedy powiedziałem. Wiesz o czym mówię."
Wiedział. Echa słów Gaikokujin, Obcy dzwoniły w jego uszach po dziś dzień. Wciąż jednak były prawdą, mimo że powiedzianą w gniewie.
Nie musisz mnie za nic przepraszać. To ja schrzaniłem.
I dziękuję za ten japoński. Staram się :)
Gorzej poczułem się przede wszystkim przez samego siebie. Przez to, jak Cię potraktowałem. Powinienem był dać Ci wtedy spokój.
"Gdyby nie ty nie wróciłbym do domu."
Cieszę się, że jednak do niego wróciłeś. Plułbym sobie w brodę, gdyby coś Ci się stało.
Słowa, być może nazbyt osobiste nie stanowiły konkretnego kontekstu. Liczyło się każde istnienie, szczególnie że miał ich wiele na sumieniu...
Nikt nie ukradł mojego profilowego. Nie wstawiałem, bo nie ma na co patrzeć, nie pamiętasz już?
On pamiętał doskonale. Tę eteryczną dłoń, która tamtego wieczoru wskazała wprost na niego. Osądzająco, dobitnie. Nie pamiętał natomiast 'pięknej buźki', potwierdzając regułę, że złe rzeczy zapadają w pamięć znacznie łatwiej niż te dobre.
Nie dziękuj za taksówkę. Było z Tobą źle. To wszystko.
I nie musisz mi niczego odpłacać - sam napisałeś wcześniej, że jesteśmy kwita. Niech tak pozostanie :)
I dziękuję za tę wiadomość. To wiele dla mnie znaczy.
Kącik jego ust uniósł się w rozbawieniu, gdy dostrzegł podpis Drzazgi. Nie pomyślał jednak, by sprawdzić znaczenia, mimo że tamtego wieczoru bardzo chciał je poznać.
Powinien był zakończyć tę konwersację już w tym momencie.
Obaj przeprosili,
obaj sobie podziękowali,
mogli się rozejść każdy w swoją stronę.
Coś jednak sprawiało, że nie chciał tego kończyć. Zwyczajna ciekawość, co było za zakrętem, przyćmiła zdrowy rozsądek i nakazała iść dalej.
PS. Miło widzieć Cię w swoim żywiole. Wprawdzie zielonego pojęcia nie mam, o co chodzi z tymi kartami, ale widać jak wielką radość Ci to przynosi. I sądząc po liczbie obserwujących, wychodzi Ci to świetnie. :)
Ye Lian, Itou Alaesha and Naiya Kō szaleją za tym postem.
INSTAGRAM
10/02/2038 03:23
Wiadomości wysłane
Trochę długo trzeźwiał, nie sądzisz?
Od razu włączył opcję pisania, nie czekając aż przeczyta całą wiadomość. A wtedy, zamarł.
Tak ładnymi...?
Długi paznokieć pragnący pisać dalej znieruchomiał bezwiednie. Tak jak i jego właściciel, rozłożony na brzuchu, wymachując powoli w pół zgiętymi, długimi nogami, które również nagle stanęły.
Zobaczył szok wymalowany we własnych oczach, odbity od wygaszającego się automatycznie pod wpływem tego bezruchu ekranu.
Tak ładnymi... Huh.
Z drugiej strony, nie chcąc się chwalić, nie dziwił się mu, nie wątplił w...
A jednak przeczytać to tak bezpośrednio, wpaść coraz bardziej postępujący samogłask to jedno, ale trzeba wrócić na ten moment do rzeczywistości.
Odwróć jakoś uwagę. Odwróć odwróć odwróć.
...
A co, lubisz rozmazany makijaż jak w BDSM? Rawr.
No już bez przesady. Mi Ciebie przykro, że tylko marnujesz czas. To nie jest żaden wielki deal, skarbie.
"Nie wyglądało, jakbyś się tym nie przejął"
Szlag...
Jak śmiałeś mi to wytknąć?!
Sam wahał się, czy to niewinne w rękach Jebanego Palanta stwierdzenie jest uszczypliwością, czy też nie. Niezależnie jednak, jaka była prawda, było dla niego niezwykle kłujące. Nie wiedział, ile mężczyzna po takim czasie z całego zdarzenia pamiętał; tym bardziej ciężkim ciosem była dla niego informacja, że pamiętał go właśnie w ten sposób. A było to z drugiej strony bardzo logiczne, bo przez praktycznie całe spotkanie puszczały mu emocje. Nie miał na to argumentu. Powiedzieć, że wcale tak nie było? Żałosne zagranie, kto by w to uwierzył. Żalić się ze swoich problemów psychicznych i nimi tłumaczyć nie zamierzał także. To było zbyt osobiste, zbyt ciężkie do przełknięcia. Nie miał zamiaru się też przyznawać.
Poczuł się postawiony w kropce. Tekst ten, niczym fale oceanu pełnego tajemnic, wypychał na wierzch sprzeczność między tym co Kou mówił a tym, co było wtedy po nim widać. Hiroshi znów postawił go na planszy.
A on nie miał zamiaru przegrać. Dlatego postanowił tą wiadomość po prostu... zignorować. Rozmyć granicę między czarnym a białym, pozostawić pole do wątpliwości i domysłów, czy może zwyczajnie tej części wiadomości nie zauważył. Nie było to panaceum na całą tą nielekką sytuację, ale naprawdę nie widział w tej chwili lepszego wyjścia. To przynajmniej pomóc mu w od odbudowaniu maski nierozerwalnej, spójnej pewności siebie.
Dlaczego tak bardzo chciał ją odbudować...? Sam nie wiedział. Odruchowo podążał za tą chęcią, zwłaszcza jeśli zauważył że ktoś mógł być blisko przejrzenia go. Świadomość, że ktoś taki kroczy po świecie, nie należała do przyjemnych.
Jakbyś tylko ty coś schrzanił to bym cię nie przepraszał ;*
I świetnie ci to wychodzi. Skąd jesteś tak w ogóle?
Odrobinę zignorował większość dalszego tekstu, znowu czując jak zatrzymuje go wzbierająca w nim głęboka konsternacja i brak dostępnych możliwości w katalogu odpowiednich reakcji, jakie mógłby w tym momencie dodać.
Lubisz się bawić w rycerzyka, co?
Nie zabolało by cię coś, czego byś nie wiedział. ^^
Kusiło. Kusiło napisać "Nie musisz kłamać. Nikt by się o to nie martwił". Brzmiałoby jak coś zupełnie odwrotnego od tego, z czego znany był Naiya Kō... chociaż ten raz byłby szczery, ale co z tego, jeżeli tylko zwróciłby uwagę na nie tą część siebie, którą by chciał.
Myśl źe potencjalnie mógl wywrzeć na nim taki wpływ nieco go poruszyla. Sam wbrew pozorom, które wszędzie ze sobą nosił, nie zawsze czuł się ze sobą dobrze. Za to świetnie wmawiał to sobie i innym. Całe szczęście, to czarnooki dał mu idealną ku temu okazję, by się z tego wykręcić.
Czekaj, chcesz powiedzieć, że to ja coś takiego palnąłem? Jezu aniołku, naprawdę przepraszam jeśli tak się stało, ale nie przypominam sobie tego...
Jak dobrze, że kłamanie w formie pisemnej nie kosztowało go nawet w połowie tyle samo energii, co na żywo.
Gdyby naprawdę nie pamiętał, zapewne zaparłby się rękami i nogami, że tak nie było.
Chcę, żebyś wiedział że to nie prawda. Głowa do góry i chcę widzieć twoje profilowe, albo nie pisz do mnie więcej. ;)
I tym razem nie kłamał. On za to pamiętał, z jak bliska go widział i choć wtedy był zupełnie zirytowany, to zapewne w każdej innej sytuacji zawiesiłby na nim oko. Silne ręce podtrzymujące go tego wieczoru, surowy wzrok i ciepły ton które przebijały spod tej pijanej maskarady... zupełnie jakby pamiętał dwie różne osoby. A jednak to, co wtedy próbował wyprzeć, odrzucić myśli przez które wątpił w swoją normalność, tego wszystkiego nie wykasował ani stres ani ten jeden nieszczęsny, czerwony drink.
Udam, że tego nie widziałem.
Może jeszcze mam uwierzyć, że taksówki w Fukkatsu są darmowe. Ale jak nie chcesz wybierać, to cóź, to twoja strata kochanie. Kiedyś postawię ci drinka.
Wysłał to co do tej pory napisał, po czym spojrzał na kontynuację wiadomości z miną, jakby właśnie bardzo powinien coś zrobić, ale bardzo nie wiedział, jak. Tak właśnie było.
Ja też Napisał zupełnie bezmyślnie... po czym chcąc skasować, nieszczęsny przycisk wyślij występujący zaraz pod "usuń" wybrał się mimowolnie, gdy utrudniająca pisanie brokatowa hybryda przejechała po ekranie. Mało nie wpadł z sykiem do środka telefonu.
Jak wiele? Hm?
Spróbował odwrócić uwagę wysyłając wiadomość niemal od razu, jedna po drugiej. W środku jednak czuł już głębokie zażenowanie poprzedzane stresem i tysiącem myśli.
Radość?
Przełknął ślinę w konsternacji. Cóż, mógł być z siebie dumny, skoro na każdym nagraniu rzeczywiście wyglądał tak szczęśliwie.
Fakt, że czytając i obracając się w tych klimatach, znajdował się w swoim świecie. Jednak chyba rzeczywiście najlepiej wychodziło mu udawanie radości właśnie wtedy, kiedy miał jej najmniej i połowa jego zdjęć właśnie na tym gruncie wyrosła.
OMG, dziękuję ślicznie słońce. Robię co mogę, żeby moje aniołki były zadowolone.
Nie ściemniaj mi, na pewno słyszałeś o kartach Tarota
Choć to prawda, że nie każdy umie się nimi posłużyć...
Ale to piękne narzędzie, bardzo potężne
Jeśli chciałbyś się czegoś dowiedzieć, zapraszam
Sam fakt, że mężczyzna wykazywał nagle tyle troski wobec niego, która dlań mogłaby być nawet czymś błachym, codziennym, to pierwsze co rysowało się w jego głowie to wrażenie, źe w jakiś sposób do niego podbija. Kou nie znał tego typu zachowań, które nie miałyby czegoś konkretnego na celu. Dlatego właśnie stronił od nich, bo wiedział również, w jak bardzo dziecinny i niepowstrzymany sposób ich łaknie. Chłonie jak gąbka, wplata w swoje jestestwo, żeby później zrozumieć, źe komuś takiemu od samego początku chodziło tylko o jedno. Ból uświadamiania sobie tego kłamstwa był nieporównywalny do wszelkich skali, jakich doznał.
Co nie znaczy, żeby ucinał od razu lub usuwał kontakt przez takie domysły. Był uparty niesamowicie, ale nie ulegał nikomu innemu tak, jak swoim własnym słabościom. Dawał sobie to minimum przyzwolenia, by też kosztem tego poczuć się przez malutką chwilę lepiej, jednocześnie zachowując największy możliwy emocjonalny dystans. Wystarczyło się nie otwierać, nie oczekiwać i nie dawać niczego prawdziwego, tak samo jak robił to pracując w barze. Chwilami rzeczywiście mógł poczuć się bardzo adorowany. Choć nie da się odmówić, że bardzo często był. Ta jedna, niezaspokojona potrzeba, objawiająca się w najróżniejszych formach jednak, wciąż wracała. Nie dała się wyciąć, nie dała się uspokoić. Płynęła jak rzeka z góry, która nagromadziła się przez te wszystkie lata samotnego kroczenia po swoim osobistym potrzasku.
Z drugiej zaś strony zupełnie go nie rozumiał. Nie mógł wiedzieć, po co pisze do niego w ten sposób, po takim czasie i czego chce. Nie mógł tego znieść, tej niewiedzy. Myśl, że naprawdę dręczyło go zwykle, ludzkie sumienie nie przekonywała Kou. Przeprosiny, okej. Ale tak szybkie przejście z "jesteś totalnie stuknięty" do "taka ładna twarz, plułbym sobie w brodę gdyby coś ci się stało"? Nie znał takich ludzi, bądź w nich tego nie umiał dostrzec. Choć sam zapewne nie byłby od niego wiele inny; w stosunku do samego siebie czuł, jakby każde, choćby minimalne zatroszczenie było przejawem jakiegoś interesu, który się za tym krył. Z tą myślą normalna osoba być może powinna odciąć się, nie bawić w gierki które mogą ją pokaleczyć. Ale nie Kou. Ciekawość, co tu się dzieje była mocniejsza, tak jak już odgórnie zastawiona mała zemsta, kiedy okaże się że jego paranoiczne przeczucia były prawdziwe.
A jeśli nie... mógł, choć przez chwilę, nakarmić się złudzeniami, że wbrew wszystkiemu przykuł jego uwagę, nie ważne jeśli wyglądem czy możliwością, że by mu się coś stało. Nie mógł sobie odjąć faktu, że nawet to płytkie wrażenie było dla niego czymś całkiem miłym, bo zapewne w innym świecie, w którym każdy, nawet pan samiec alfa byłby gejem, a żadne problemy z przywiązaniem i kruchą psychiką nie istniały, chciałby usłyszeć ten ciepły ton gdzieś blisko siebie raz jeszcze.
Można to pociągnąć w żartach, nie przywiązując większej wagi, tylko trochę dając sobie możliwość pomyślenia, że to zwykła ambiwalencja jego osobowości popchnęła go w tym kierunku, prawda? Prawda...?
Agh, cholera. Zatrzymaj się ty tęczowy dzbanie, to co sobie myślisz jest odrażające. Nikt nigdy by tak na Ciebie nie spojrzał, a już na pewno ten człowiek, czego by sobie nie przemyślał takie poglądy nie biorą się z nikąd, pogódź się z tym. Już zapomniałeś, jak na Ciebie patrzył?
Tak. Po części zapomniał. Bo pamiętał, jak patrzył, gdy podał mu rękę, którą w zgodzie z własną przekorą, chciałby mieć okazję odrzucić raz jeszcze...
Może w innym świecie byłoby inaczej.
Wysłał wiadomość, ukrywając twarz w miękkim materiale poduszki. Nikt go nie widział, jednak przed samym sobą potrzebował chwili, by wylać w nią delikatne, niekontrolowane zakrzywienie warg ku górze.
"Plułbym sobie w brodę, gdyby coś Ci się stało..."
"I dziękuję za tę wiadomość. To wiele dla mnie znaczy..."
Ta, jasne.
Ale czasem miło jest pomarzyć...
Oh my, just look at those eyes - Pretty like a girl, oh boy
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite
Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite
Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
Ye Lian, Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
INSTAGRAM
10/02/2038 03:37
Wiadomości wysłane
"Trochę długo trzeźwiał"
Ciszę panującą w jego sypialni zniekształciło jego parsknięcie, które w chwilę potem zdusił siłą woli. Przyparty do muru, przez własne demony.
Z czego się śmiejesz palancie? To żałosne.
Mimowolny śmiech zamilkł w jednej chwili, gdy znów jego twarz przybrała ten sam poważny charakter.
No prawie.
...a tak przynajmniej mu się wydawało, bo chyba nawet nie zauważył, że kącik jego ust knąbrno uniósł się jakby wbrew niemu i wbrew demonom siedzącym w jego głowie.
Sam tego nie dostrzegał? A może tak bardzo sam nie chciał tego przed sobą przyznać?
Długo, bardzo długo.
Przyznał zupełnie szczerze, mając jednak na myśli moralnego kaca. Nie przestawał pisać:
Tak naprawdę chciałem przeprosić Cię dużo wcześniej, ale nie miałem takiej możliwości. Zupełnym przypadkiem wyświetliłeś mi się dzisiaj na Instagramie. Dlatego napisałem. Nie przypuszczałem, że w ogóle odczytasz tę wiadomość, ale cieszy mnie to, że już się nie gniewasz.
Jeśli mam zapomnieć jak wyglądałeś, to Ty zapomnij jakim palantem byłem. :)
Pisał zdaje się w żartach, a jednak wydawałoby się, że oszczędnie.
Tak naprawdę się nie znali, dostrzegał tylko, że obaj byli tak skrajnie różni. Chyba w każdym możliwym aspekcie.
Te niezaprzeczalne różnice można było dostrzec nawet w wiadomościach, które wymieniali. Wiadomości Pszczółki były równie kolorowe, co sam mężczyzna, który je pisał. Obfitujące w emotikony, kontrastujące z tym czarnym tłem aplikacji.
Natomiast wiadomości Hiroshiego były stonowane, zachowawcze, a pojedyncze znaki składające się na 'bezbarwny' uśmiech były chyba szczytem szaleństwa, na jakie mógł sobie pozwolić jego równie zachowawczy umysł. Nie do końca rozumiał idei wyrażania emocji w ten sposób. Niektórych z nich nie mógł nawet zrozumieć. Tych oczywistości, zrozumiałych dla każdego innego człowieka, funkcjonującego w normalnym społeczeństwie.
Nie o to mi chodziło.
Odpisał krótko, chyba delikatnie zły, czując że Pszczółka ponownie zaczyna z nim pogrywać. Zupełnie jak tamtego feralnego wieczoru w barze. Małe zirytowanie spowodowało zignorowanie kolejnej wiadomości, którą jego umysł mimowolnie pominął.
"Jakbyś tylko ty coś schrzanił to bym cię nie przepraszał ;*"
;*?
A to, co za dziwna emotka?
Chciał już sprawdzić, ale w efekcie nie poświęcił jej już więcej uwagi, gdy tylko dostrzegł to, co było ledwie linijkę dalej, wzniecając postępujący paraliż, który w końcu zatrzymał jego ciało w zupełnym bezruchu.
"Skąd jesteś tak w ogóle?"
Po co Ci ta wiedza?
Krew odpłynęła mu z twarzy i właśnie przypomniał sobie, dlaczego tak bardzo trzymał ludzi na dystans. Wystarczały pytające spojrzenia i te nazbyt osądzające, przed którymi tak bardzo pragnął się schować. Przyznanie prawdy nie wchodziło w grę, ale kłamstwo też nie miało sensu. Nie chciał o tym rozmawiać, pisać ani nawet myśleć. Najchętniej odciąłby się od tego bezpowrotnie, nie musząc się tłumaczyć nikomu. Bo jak niby miałby to wyjaśnić?
W jednej chwili wróciły do niego wspomnienia z zasyfiałego baru, gdzie łamiący się, a jednocześnie tak agresywny ton Pszczółki tylko pogrążał go jeszcze bardziej.
- Przyjechałeś z chuj wie kąd.
- Z samego dna piekła, skarbie
Czy istniał lepszy synonim do miejsca, w którym przyszedł na świat?
Czy to ważne? :)
Skwitował w końcu, po dłuższej, zdaje się niemal niekończącej się chwili, chcąc wszystko obrócić w żart. Pytanie zadane przez Kolorowego ptaka było zupełnie normalne, a takim byłoby dla każdego człowieka, który mieszkał na obczyźnie. Pod warunkiem, że pochodził ze zwyczajnego kraju. Korea Północna zwyczajna nie była. Zwyczajne nie były też reakcje ludzi na taką informację. On sam jeden wiedział aż za dobrze, jak to się skończyło w Seulu.
W rycerzyka?
Skrzywił się.
To nie zabawa. To moje idiotyczne "ja", które nie pozwala mi przejść obojętnie.
Sam nie wiedział, dlaczego to napisał. Dlaczego ujawniał przed kimś tę w swoich oczach słabość, która nie pozwalała mu zobojętnieć. Ostatecznie nie przejął się wysłaniem tej wiadomości. W końcu trochę ze sobą popiszą, a następnie ich drogi się rozejdą. Bezpowrotnie.
W końcu czemu Drzazgę miałoby cokolwiek interesować na jego temat? Odpisywał mu z grzeczności, bo tak należało. Najwyraźniej pytał także z grzeczności.
Hiroshi nie dopuszczał do siebie myśli, że ktoś mógłby się nim zainteresować. W tym pozytywnym znaczeniu. Bo niby dlaczego?
Nie było na co patrzeć.
I nie było czym się zainteresować.
"Nie zabolało by cię coś, czego byś nie wiedział."
Jesteś pewien?
Niewiedza kłuje bardziej niż najgorsza prawda.
"Czekaj, chcesz powiedzieć, że to ja coś takiego palnąłem? Jezu aniołku, naprawdę przepraszam (...)"
Nie przejmuj się.
Napisał szybko, po czym dodał "Wiem, jak wyglądam", które zaraz usunął. Nie chciał czytać zapewnień, że jest inaczej. I w sumie mało obchodziły go standardy urody. Nie łaknął uwagi i sam nie potrafił spojrzeć na siebie łaskawszym okiem. Nie, kiedy w lustrze uparcie dało się dostrzec rysy jego ojca, które tak bardzo starał się zatuszować, inną fryzurą i zarostem, którego dla zasady nie nosi się w jego ojczystym kraju.
Nawet jeśli znalazłby się ktoś, kto dostrzegłby w tej twarzy - tak podobnej do jego ojca, cokolwiek interesującego, on sam nigdy nie potrafiłby tego dostrzec. Nie, kiedy jego ojciec był tak wstrętnym, zepsutym w środku człowiekiem, że ta wewnętrzna brzydota zdawała się Hiroshiemu wylewać na zewnątrz.
"Chcę, żebyś wiedział że to nie prawda."
O masz ci los...
"chcę widzieć twoje profilowe, albo nie pisz do mnie więcej. ;)"
No to chyba będziemy się musieli pożegnać. Nie jestem tak fotogeniczny jak Ty.
Znowu nieco nieprzemyślany komplement, który sam wyszedł spod jego palców. Zupełnie naturalnie, swobodnie i szczerze.
Co miałby niby wybierać?
Moja strata? Ah tak, straciłem kilkaset jenów. Straszne.
Spacer do domu był niezapomniany ;)
Ta... szczególnie że nawet nie pamiętał, jak do niego wrócił. Ale nieznajomy nie musiał o tym wiedzieć.
Drinka? Byle nie sangrię ;)
Nie był jakąś babą, by pić coś takiego. No i ten kolor...
Ja też?
Co Ty też?
Dostrzegł tę dziwną odpowiedź, której nie mógł dopasować do żadnej ze swoich wiadomości. Ale w rezultacie nie zapytał.
Zignorował też kolejną wiadomość, bo i na nią nie odnalazł odpowiedniej odpowiedzi.
"moje aniołki" Uśmiechnął się pod nosem, czytając to sformułowanie. Było w tym coś bardzo miłego. Znajomego. Zupełnie jakby mężczyznę po drugiej stronie też obchodziły rzeczy, które obchodzić go nie powinny. Robienie czegoś z myślą o kimś innym.
Tak, być może nie było to bezinteresowne. Być może robił to dla followów, chęci zaistnienia lub czegokolwiek, czego Hiroshi nie potrafił zrozumieć. Wciąż jednak z tych słów, mimo że pisanych wybrzmiewało coś bardzo ciepłego i troskliwego.
Szybkie sprawdzenie w wyszukiwarce czym były karty Tarota załatwiło sprawę. Może lepiej nie robić z siebie kosmity. Z reguły nie przejmował się reakcjami ludzi na jego niewiedzę, ale tym razem coś powodowało, że nie chciał być tak odebrany.
Słyszałem, ale ich nie rozumiem.
Ty chyba potrafisz z tego co widzę. :)
Potężne? Jak bardzo?
Skąd wzięła się ta ciekawość? Czy interesowałoby go to równie bardzo, gdyby nie ujrzał na rolce znajomej twarzy? Znajomej, choć zupełnie innej. Nie takiej, jaką zapamiętał. Ale wciąż z tymi tak bardzo estetycznymi proporcjami. Zmieniającą się. Na swój sposób intrygującą.
Dowiedzieć?
Dziękował w duchu, że pisząc wiadomości, nie musiał martwić się niewzruszoną maską, którą ściągał w samotności, nie potrafiąc dłużej udawać. Nieznajomy nie mógł zobaczyć tej trwogi, która mimowolnie wkradła się na jego twarz, by spłynąć mozolnie wzdłuż ramienia, aż znalazła się w jego dłoni, by wypłynąć spod palców w nieznośnym uczuciu, które nakazało mu zadać to pytanie.
Przeszłość też potrafią odczytać?
Ciszę panującą w jego sypialni zniekształciło jego parsknięcie, które w chwilę potem zdusił siłą woli. Przyparty do muru, przez własne demony.
Z czego się śmiejesz palancie? To żałosne.
Mimowolny śmiech zamilkł w jednej chwili, gdy znów jego twarz przybrała ten sam poważny charakter.
No prawie.
...a tak przynajmniej mu się wydawało, bo chyba nawet nie zauważył, że kącik jego ust knąbrno uniósł się jakby wbrew niemu i wbrew demonom siedzącym w jego głowie.
Sam tego nie dostrzegał? A może tak bardzo sam nie chciał tego przed sobą przyznać?
Długo, bardzo długo.
Przyznał zupełnie szczerze, mając jednak na myśli moralnego kaca. Nie przestawał pisać:
Tak naprawdę chciałem przeprosić Cię dużo wcześniej, ale nie miałem takiej możliwości. Zupełnym przypadkiem wyświetliłeś mi się dzisiaj na Instagramie. Dlatego napisałem. Nie przypuszczałem, że w ogóle odczytasz tę wiadomość, ale cieszy mnie to, że już się nie gniewasz.
Jeśli mam zapomnieć jak wyglądałeś, to Ty zapomnij jakim palantem byłem. :)
Pisał zdaje się w żartach, a jednak wydawałoby się, że oszczędnie.
Tak naprawdę się nie znali, dostrzegał tylko, że obaj byli tak skrajnie różni. Chyba w każdym możliwym aspekcie.
Te niezaprzeczalne różnice można było dostrzec nawet w wiadomościach, które wymieniali. Wiadomości Pszczółki były równie kolorowe, co sam mężczyzna, który je pisał. Obfitujące w emotikony, kontrastujące z tym czarnym tłem aplikacji.
Natomiast wiadomości Hiroshiego były stonowane, zachowawcze, a pojedyncze znaki składające się na 'bezbarwny' uśmiech były chyba szczytem szaleństwa, na jakie mógł sobie pozwolić jego równie zachowawczy umysł. Nie do końca rozumiał idei wyrażania emocji w ten sposób. Niektórych z nich nie mógł nawet zrozumieć. Tych oczywistości, zrozumiałych dla każdego innego człowieka, funkcjonującego w normalnym społeczeństwie.
Nie o to mi chodziło.
Odpisał krótko, chyba delikatnie zły, czując że Pszczółka ponownie zaczyna z nim pogrywać. Zupełnie jak tamtego feralnego wieczoru w barze. Małe zirytowanie spowodowało zignorowanie kolejnej wiadomości, którą jego umysł mimowolnie pominął.
"Jakbyś tylko ty coś schrzanił to bym cię nie przepraszał ;*"
;*?
A to, co za dziwna emotka?
Chciał już sprawdzić, ale w efekcie nie poświęcił jej już więcej uwagi, gdy tylko dostrzegł to, co było ledwie linijkę dalej, wzniecając postępujący paraliż, który w końcu zatrzymał jego ciało w zupełnym bezruchu.
"Skąd jesteś tak w ogóle?"
Po co Ci ta wiedza?
Krew odpłynęła mu z twarzy i właśnie przypomniał sobie, dlaczego tak bardzo trzymał ludzi na dystans. Wystarczały pytające spojrzenia i te nazbyt osądzające, przed którymi tak bardzo pragnął się schować. Przyznanie prawdy nie wchodziło w grę, ale kłamstwo też nie miało sensu. Nie chciał o tym rozmawiać, pisać ani nawet myśleć. Najchętniej odciąłby się od tego bezpowrotnie, nie musząc się tłumaczyć nikomu. Bo jak niby miałby to wyjaśnić?
W jednej chwili wróciły do niego wspomnienia z zasyfiałego baru, gdzie łamiący się, a jednocześnie tak agresywny ton Pszczółki tylko pogrążał go jeszcze bardziej.
- Przyjechałeś z chuj wie kąd.
- Z samego dna piekła, skarbie
Czy istniał lepszy synonim do miejsca, w którym przyszedł na świat?
Czy to ważne? :)
Skwitował w końcu, po dłuższej, zdaje się niemal niekończącej się chwili, chcąc wszystko obrócić w żart. Pytanie zadane przez Kolorowego ptaka było zupełnie normalne, a takim byłoby dla każdego człowieka, który mieszkał na obczyźnie. Pod warunkiem, że pochodził ze zwyczajnego kraju. Korea Północna zwyczajna nie była. Zwyczajne nie były też reakcje ludzi na taką informację. On sam jeden wiedział aż za dobrze, jak to się skończyło w Seulu.
W rycerzyka?
Skrzywił się.
To nie zabawa. To moje idiotyczne "ja", które nie pozwala mi przejść obojętnie.
Sam nie wiedział, dlaczego to napisał. Dlaczego ujawniał przed kimś tę w swoich oczach słabość, która nie pozwalała mu zobojętnieć. Ostatecznie nie przejął się wysłaniem tej wiadomości. W końcu trochę ze sobą popiszą, a następnie ich drogi się rozejdą. Bezpowrotnie.
W końcu czemu Drzazgę miałoby cokolwiek interesować na jego temat? Odpisywał mu z grzeczności, bo tak należało. Najwyraźniej pytał także z grzeczności.
Hiroshi nie dopuszczał do siebie myśli, że ktoś mógłby się nim zainteresować. W tym pozytywnym znaczeniu. Bo niby dlaczego?
Nie było na co patrzeć.
I nie było czym się zainteresować.
"Nie zabolało by cię coś, czego byś nie wiedział."
Jesteś pewien?
Niewiedza kłuje bardziej niż najgorsza prawda.
"Czekaj, chcesz powiedzieć, że to ja coś takiego palnąłem? Jezu aniołku, naprawdę przepraszam (...)"
Nie przejmuj się.
Napisał szybko, po czym dodał "Wiem, jak wyglądam", które zaraz usunął. Nie chciał czytać zapewnień, że jest inaczej. I w sumie mało obchodziły go standardy urody. Nie łaknął uwagi i sam nie potrafił spojrzeć na siebie łaskawszym okiem. Nie, kiedy w lustrze uparcie dało się dostrzec rysy jego ojca, które tak bardzo starał się zatuszować, inną fryzurą i zarostem, którego dla zasady nie nosi się w jego ojczystym kraju.
Nawet jeśli znalazłby się ktoś, kto dostrzegłby w tej twarzy - tak podobnej do jego ojca, cokolwiek interesującego, on sam nigdy nie potrafiłby tego dostrzec. Nie, kiedy jego ojciec był tak wstrętnym, zepsutym w środku człowiekiem, że ta wewnętrzna brzydota zdawała się Hiroshiemu wylewać na zewnątrz.
"Chcę, żebyś wiedział że to nie prawda."
O masz ci los...
"chcę widzieć twoje profilowe, albo nie pisz do mnie więcej. ;)"
No to chyba będziemy się musieli pożegnać. Nie jestem tak fotogeniczny jak Ty.
Znowu nieco nieprzemyślany komplement, który sam wyszedł spod jego palców. Zupełnie naturalnie, swobodnie i szczerze.
Co miałby niby wybierać?
Moja strata? Ah tak, straciłem kilkaset jenów. Straszne.
Spacer do domu był niezapomniany ;)
Ta... szczególnie że nawet nie pamiętał, jak do niego wrócił. Ale nieznajomy nie musiał o tym wiedzieć.
Drinka? Byle nie sangrię ;)
Nie był jakąś babą, by pić coś takiego. No i ten kolor...
Ja też?
Co Ty też?
Dostrzegł tę dziwną odpowiedź, której nie mógł dopasować do żadnej ze swoich wiadomości. Ale w rezultacie nie zapytał.
Zignorował też kolejną wiadomość, bo i na nią nie odnalazł odpowiedniej odpowiedzi.
"moje aniołki" Uśmiechnął się pod nosem, czytając to sformułowanie. Było w tym coś bardzo miłego. Znajomego. Zupełnie jakby mężczyznę po drugiej stronie też obchodziły rzeczy, które obchodzić go nie powinny. Robienie czegoś z myślą o kimś innym.
Tak, być może nie było to bezinteresowne. Być może robił to dla followów, chęci zaistnienia lub czegokolwiek, czego Hiroshi nie potrafił zrozumieć. Wciąż jednak z tych słów, mimo że pisanych wybrzmiewało coś bardzo ciepłego i troskliwego.
Szybkie sprawdzenie w wyszukiwarce czym były karty Tarota załatwiło sprawę. Może lepiej nie robić z siebie kosmity. Z reguły nie przejmował się reakcjami ludzi na jego niewiedzę, ale tym razem coś powodowało, że nie chciał być tak odebrany.
Słyszałem, ale ich nie rozumiem.
Ty chyba potrafisz z tego co widzę. :)
Potężne? Jak bardzo?
Skąd wzięła się ta ciekawość? Czy interesowałoby go to równie bardzo, gdyby nie ujrzał na rolce znajomej twarzy? Znajomej, choć zupełnie innej. Nie takiej, jaką zapamiętał. Ale wciąż z tymi tak bardzo estetycznymi proporcjami. Zmieniającą się. Na swój sposób intrygującą.
Dowiedzieć?
Dziękował w duchu, że pisząc wiadomości, nie musiał martwić się niewzruszoną maską, którą ściągał w samotności, nie potrafiąc dłużej udawać. Nieznajomy nie mógł zobaczyć tej trwogi, która mimowolnie wkradła się na jego twarz, by spłynąć mozolnie wzdłuż ramienia, aż znalazła się w jego dłoni, by wypłynąć spod palców w nieznośnym uczuciu, które nakazało mu zadać to pytanie.
Przeszłość też potrafią odczytać?
Ye Lian, Itou Alaesha and Naiya Kō szaleją za tym postem.
INSTAGRAM
10/02/2038 03:45
Wiadomości wysłane
I jak? Nie myślisz, że za długo?
A-h-a. Jednak możesz zapomnieć. Czyli chyba jednak nie są takie ładne. ;)
Może zapomnę, a może nie.
Taaaak. Na pewno. Każdy tak mówi aniołku.
Pytanie było zupełnie normalne, wręcz bezmyślnie zadane w geście doprawdy minimalnej ciekawości. Odpowiedź jednak była już zastanawiająca. Wymijający tekst, tak niepozorny, mający odwrócić uwagę - tylko od czego? Nie rozumiał. Nie przychodziło mu do głowy, co ten człowiek mógłby chcieć w ten sposób ukryć, ale zdecydowanie słowa Hiroshiego przyniosły efekt odwrotny od zamierzonego. Kou był mistrzem doszukiwania się ukrytego przekazu; sam wprawdzie regularnie z niego korzystał. Nie był już za to tak dobry w odgadywaniu prawdziwego celu. Tam, gdzie pojawiały się domysły, tam jego własna paranoja sprawiała że był na granicy nie wierzenia samemu sobie a stworzenia burzy z powodów, które nigdy nie istniały. Za to dobrze wiedział, gdzie może tej prawdy szukać i z wielką chęcią to robił. Nawet, gdy nie musiał. Człowiek im większe skrywał tajemnice, tym szybciej trafiał na jego wewnętrzne radary i nim się spodziewał znajdował się na celowniku. Celowniku, któremu przewodziła jedna z najbardziej silnych i naturalnych ludzkich cech, cech która popchnęła ten gatunek na sam szczyt drabiny ewolucyjnej - ciekawość. Ta, która u Kou rosła do rangi niemal patologicznej. Jeżeli coś się przed nim ukrywało, to tylko dlatego, że to ON pozwalał innym te tajemnice zachować, nie chcąc tą swoją wadą przestraszyć innych. Choć czasami i to było tego warte.
Dlatego chwilę się zastanowił nad odpowiedzią.
Tak.
Zagrał w jego grę, odpowiadając równie zdawałoby się zdawkowo i niewinnie. Tak, żeby nie brzmieć jakoś ofensywnie, ale dać do zrozumienia, że czeka na odpowiedź. Tak coś czuł, że jej nie otrzyma. Jednak każda odpowiedź mogła być potencjalną wskazówką, o co tutaj się w ogóle rozchodzi.
Zauważyłem. Koło faceta ubierającego się jak baba też nie umiesz przejść obojętnie. Może to twoje "idiotyczne ja" jest gejem?
I tyle z niestraszenia swoimi tekstami. Teraz jednak nabierało to wszystko zupełnie innego wydźwięku...
A było nim No dalej. Zdenerwuj się na mnie. Powiedz coś więcej. Pokaż czy naprawdę jesteś inny.
Czasem jednak kierowały nim te domysły. Tak jak teraz, na kolejną wiadomość poczuł się wręcz nieco zirytowany. Na tyle, by subtelnie się za to odgryźć.
Eeeeh? Nie wiedziałem, że piszę z obrazkiem motywacyjnym z poprzedniej epoki. XD
"Niewiedza boli najbardziej niż najgorsza prawda... zdradził mnie tyle razy mówił że to ostatni już więcej nie dam się nabrać."
To miłe że próbujesz, ale czego oczy nie widzą tego sercu nie żal, mój drogi.
Z tą niewiedzą mógłbyś spokojnie spać. Nie wysilaj swojej słodkiej buźki na takie słodkie kłamstewka, nie potrzebuję tego.
Ile masz lat, hm?
Zapytał w sumie z ciekawości, choć nie da się ukryć, że nie było to w sumie bezcelowe. Wtedy w barze niezbyt był w stanie określić jego wiek, choć wydawał mu się trochę starszy. Tu jednak nasunęło mu się skojarzenie, że starsze od niego osoby, które z różnym skutkiem poruszały się w internecie, trafiały na tego typu pseudomądre teksty i cytaty, a potem rozgłaszały ich treść na prawo i lewo. Choć ze strony Hiroshiego mogło to wychodzić zupełnie od serca, Kou nie widział w tym żadnego sensu - kto i po co, a szczególnie czemu czarnooki miałby się przejmować faktem, że nie wie, co mogło się stać z Kou bardziej, niż gdyby prawda była bardziej drastyczna? Jego własna matka by się tym nie przejęła, więc on też nie. Nie, nie ma opcji. Z każdą chwilą wbijał sobie sam tą szpilę coraz bardziej, racjonalizując sobie słowa mężczyzny do zwykłego - on ma coś na celu. Nie ma co się do tych pięknych słów przywiązywać... zanim zaboli, prawda?
Kou nie miał zielonego pojęcia o tym, jak i czemu widzi się koreańczyk. Nie miał domysłów sugerujących, by rzeczywiście patrzył na siebie źle; co do zasady większość facetów z jakiegoś powodu widziała siebie lepiej, niż jest naprawdę, a szkoda. Mogliby coś z tym zrobić, zanim przysmizgiwali się dokładnie tak samo do niego w barze, jak do wszelkich jego koleżanek gdziekolwiek kiedykolwiek.
Dla niego Hiroshi był inny. W zasadzie wydawał się wygrać na loterii losu, dzięki czemu nie musiałby niczego zmieniać, by być przystojny w jego oczach. Może dlatego tym bardziej go wtedy zirytował? Dopiero teraz dotarła do Kou ta świadomość, która wcześniej zatarła się echem gdzieś z tyłu głowy. Zdawał mu się jakimś zarozumialcem, gaikokujin z podbitym przez prawdę o jego urodzie ego, przez co nie mogło mu być go nawet szkoda. Nie wyglądał mu jak ktoś kto atakuje, bo życiowo jest przegrany. Głęboka czerń rzęs pasująca z równie silnym onyksem poważnych oczu, zmrużona, podniesiona dominująco w trakcie walki nie zdradzała z jego odczuć nic. Przyciągała, choć mówiła jednocześnie "odejdź ode mnie, poddaj się, bo się pokaleczysz, pszczółko", co działało na zranione ego Kou niczym płachta na byka.
Dla niego był więc po prostu ładny nawet jeśli obraz ten był burzony przez pryzmat pamiętanych nieładnych wydarzeń. Nie miał jednak w planach dalej się nad tym rozwodzić, nie zdając sobie sprawy z wielu rzeczy które teraz chodziły Hiroshiemu po głowie.
Co do ojca mógłby zapewne przybić sobie z nim piątkę, jednak cóż... Kou miał w przeciwieństwie do Hiroshiego to szczęście, że gdy tylko założył jasnobrązowe soczewki, z twarzy wyglądał dosłownie jak nieco bardziej męska wersja jego matki na szczudłach. Nawet uzależnienie po niej odziedziczył, jak uroczo.
Oh? Czekaj, WRACAJ, to był żart.
Bez przesady... to że ja jestem niczego ci nie odejmuje.
Zachowałeś się chujowo ale przecież nie proszę cię o dickpicka, jesus.
Chyba, że chcesz. Ale tej pszczółki nie łatwo zaskoczyć, trust me.
SPACER...?!
CHCESZ MI POWIEDZIEĆ, ŻE WRACAŁEŚ NA PIECHOTĘ? PIJANY? SAM? Przeze mnie...
O SKARBIE... NIC CI SIĘ NIE STAŁO WTEDY? TYLKO SZCZERZE
Odpłacę ci się jakoś za to wszystko. Kami, ten deszcz... mogłeś się pochorować.
Nagłe przejęcie było z jego strony zupełnie szczere. Jego ówczesny bohater nie mógł mieć pojęcia o tym, jednak nagły szok wymalowany nad serią wytuszowanych rzęs podniósł nagle ich objętość, jak zakłucie zmartwienia i poczucia winy zakłuło zmuszając do zakrycia ust drobną dłonią...
Choć następna wiadomość zatrzęsła tym wszystkim. Jak mógł sobie żartować chwilę po tym, jak dał mu taką informację?!
Mimo wszystko... zaśmiał się gorzko pod nosem.
Czemu nie? Nie masz ochoty na powtórkę z rozrywki? Haha...
Swoją drogą jest świetna. Musisz spróbować.
Bardzo potężne.
Mogę za ich pomocą dowiedzieć się na przykład, skąd jesteś.
Żartuję. Ale tak, jak najbardziej. Najłatwiej odczytać przeszłość. Można także i przyszłość, ale ona nigdy nie jest tak jednoznaczna.
Parę miesięcy temu rzucałem karty mojemu dobremu koledze na imprezie Hallowenowej. Żebyś widział, jaką miał minę gdy mówiłem o jego przeszłości. Uwielbiam ten moment.
A co, chcesz sprawdzić co potrafią?
Albo nie odpowiadaj. W zamian za tamto nic nie musisz płacić
Po prostu wymyśl pytanie
Idę po karty
Oh my, just look at those eyes - Pretty like a girl, oh boy
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite
Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite
Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
Ye Lian, Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
INSTAGRAM
10/02/2038 04:18
Wiadomości wysłane
Za długo? Czyżby moje przeprosiny straciły nagle ważność?
Gdzie ta Twoja pewność siebie, Pszczółko?
Zwątpiłeś?
Odpisał w odpowiedzi na jego, zdaje się ciche pragnienie potwierdzenia "ładnych proporcji" - a tak przynajmniej odczytał to brunet z wiadomości, która wybrzmiała przez moment, jakby nieznajomy miał zaraz strzelić focha. Jak baba. I chyba równie jak baba łaknął tych komplementów.
Tak naprawdę tę pomazaną rękawem twarz pamiętał doskonale. Była podłużna i estetyczna. O dziwo utkwiła mu w pamięci bardziej niż wówczas, kiedy jej właściciel marszczył w zirytowaniu ten mały nosek, popijając czerwoną sangrię. Hiroshi miał dziwne wrażenie, że w zaułku widział ją znacznie bliżej, ale za nic nie mógł przypomnieć sobie dlaczego. Gdzieś po drodze czegoś brakowało - była wyraźna wyrwa w jego wspomnieniach, która nie chciała mu dać spokoju.
A jednak. Ta twarz pozostała tak samo wyraźna, jak tamtego wieczoru, kiedy widział ją po raz ostatni. Pośród zapachu deszczu i czerwieni ceglanej ściany, która wciąż prześladowała jego myśli.
Proporcje twarzy zniewieściałego mężczyzny były zbyt idealne, by można było je podciągnąć jakimkolwiek makijażem. Wysokie kości policzkowe, które zdobiły finezyjnie posklejane zielone kosmyki włosów. Subtelnie zarysowana szczęka, niekobieca, ale męska też nie. Ta twarz tak bardzo eteryczna w swojej nie oczywistości.
I te oczy drapieżnika. Nie mógł wymazać czegoś takiego z pamięci.
I nie chciał.
Może zapomnę, a może nie...
Odbił piłeczkę z lekkim uśmiechem, który podniósł jego kąciki mimowolnie.
Każdy? Nic o mnie nie wiesz.
Jego twarz momentalnie spoważniała, kiedy jego ciemne oczy przysłoniła kotara jego ciemnych rzęs. Wypuścił głośno powietrze z płuc. Ledwie sekundę temu dostrzegł odpowiedź, jakiej nie chciał zobaczyć.
"Tak"
Dlaczego aż tak bardzo Cię to ciekawi?
Przez moment zawahał się, czy nie zignorować wszystkiego i przestać odpowiadać.
Ale nie mógł. Coś uparcie pchało go dalej w tę wymianę wiadomości, której nie spodziewał się doświadczyć. A przecież miał tylko przeprosić, napisać, wysłać i zapomnieć.
Zapomnieć? Czego? Tej twarzy?
Nie chcę o tym rozmawiać. Mam nadzieję, że to zrozumiesz...
Odpisał szczerze przyparty do muru bez możliwości manewru. Jak czarny król przegnany przez białą królową na skraj szachownicy, skąd nie miał gdzie się wycofać. Hiroshi nie pochodził z normalnego kraju, kiedy przyznanie prawdy dałoby im - być może kolejny temat do rozmowy, o różnicach kulturowych czy innych bzdurach, których on wspominać nie chciał. Mógłby mu napisać, że pochodzi z Korei, nie uwzględniając tego znaczącego szczegółu, o jakiej części była mowa. Ale nie chciał. Zwyczajnie nie chciał wspominać żadnej jej części. Nie po to przyłożył się do nauki języka i nie po to co dzień starał się odnaleźć w nowej rzeczywistości, by tkwić mentalnie w przeszłości, o której tak bardzo nie chciał pamiętać.
Proszę, nie pytaj mnie o to.
Gejem?
Rozmowa na Instagramie miała tę zaletę, że nie musiał martwić się słowami, których nie rozumiał. Wystarczyło szybkie wygooglowanie, by uratować się z opresji i uniknąć wyjścia na kosmitę, a właśnie tak często się czuł.
Czy specjalnie uderzyło go to, co przeczytał? Niekoniecznie. Co za różnica? Przywykł, że zjawiska, z którymi nie miał do czynienia w ojczystym kraju, tutaj były normą. Choć jak przypomniał sobie słowa "jebany pedał" chyba najwyraźniej nie każdemu było po drodze z tolerancją.
Niech każdy żyje, jak chce, póki nie krzywdzi drugiej osoby. - było pierwszym zdaniem, jakie ułożyło się w jego umyśle.
W Korei Północnej podział na role społeczne był ściśle określony. Prawa osób LGBT, o których właśnie pokrótce przeczytał, nie istniały. Nikt o nie nie walczył. Bo w zasadzie nikt o nic nie walczył, bo w miejscu takim jak jego kraj, wszelka walka była bezcelowa.
Dlaczego pomyślałeś, że nim jestem?
Sam zadał sobie w myślach to pytanie, gdy znów nieoczekiwanie jego policzki uniosły się w nieodgadnionym uśmiechu, kiedy napisał tę odpowiedź:
CHCIAŁBYŚ.
Jeśli Drzazga może z nim igrać, to dlaczego on, nie może igrać z nim? Zagrał w jego grę.
W takim razie wyłącz ten obrazek motywacyjny i nie trać na niego więcej czasu.
A Ty mógłbyś spokojnie spać...?
Zapytał niemal od razu, jakby chciał mieć pewność, że tę odpowiedź jednak dostanie.
28, a Ty?
Nie miał pojęcia, ile nieznajomy mógł mieć lat, ale był pewny, że jest od niego młodszy. Na jego proporcjonalnej twarzy nie dostrzegł wówczas żadnych zmarszczek mimicznych, ale mógł się mylić, nie mogąc ufać w stu procentach ocenie pamięci otumanionej wtedy sporą dawką alkoholu.
Kiedy jego wzrok przejechał w dół wiadomości, na wierzch wybiło automatycznie, najbardziej dobitne, napisane wielkimi literami słowo.
"WRACAJ."
Nigdzie nie szedł, ale dlaczego?
Dlaczego zależy Ci, abym został?
Zaryzykował pytaniem, bo całe zdanie wbrew wcześniejszym przeczuciom wydało mu się dziwnie poważne.
Do czasu.
Do czasu, kiedy nie ujrzał dalszej części wiadomości.
Dickpick...
Akurat tego nie musiał wpisywać w przeglądarkę (i dobrze, że tego odruchowo nie zrobił), gdyż zlepek dwóch słów był wystarczająco jednoznaczny, by bez problemu móc, przetłumaczyć je z powodzeniem na dowolny język świata. I chyba w dowolnym miejscu na Ziemi znaczenie tych słów pozostałoby takie samo. Jasne i klarowne.
I dalej się bawisz.
Fuknął we własnej głowie, wyraźnie zirytowany. Nie rozumiał, o co chodzi nieznajomemu. Dlaczego jego wiadomości nosiły tak wiele sprzeczności? Dlaczego w jednej chwili żartował, testował, by potem napisać coś, co brzmi tak bardzo poważnie, a potem zaraz znowu odwracać uwagę kolejnymi prowokacjami. Nie mógł odnaleźć w głowie żadnego logicznego wytłumaczenia dla takiego zachowania.
Dlaczego to robisz?
Zmarszczył brwii, zastanawiając się nad odpowiedzią.
"pszczółki nie łatwo zaskoczyć, trust me."
Ta PSZCZÓŁKA niech lepiej zajmie się własnym ŻĄDŁEM.
Wysłał ripostę zastanawiając się, jaki będzie ruch białej Królowej, która w kolejnej wiadomości zbiła czarnego pionka z tropu.
Skąd ta nagła troska?
A może to znowu jakaś gra, której zasad nikt mu nigdy nie przedstawił. Jeszcze przez chwilę spoglądał na te słowa jak na równanie, którego wyniki się nie zgadzają.
Nie rozumiem, co miałoby mi się stać?
Co znowu chcesz mi odpłacać?
Przejęcie skierowane w jego stronę kompletnie go zmroziło. Po pierwsze, nikt nigdy o niego nie dbał. Po drugie, co najbardziej uderzało do jego świadomości, to nie Hiroshi paradował w damskich fatałaszkach. To nie jego wyzywano od "jebanych pedałów".
"Czemu nie? Nie masz ochoty na powtórkę z rozrywki? Haha..." - aż sam zaśmiał się gorzko na wspomnienie tamtego wieczoru.
Sangria? Może kiedyś spróbuję. ;)
Uczucie, jakie towarzyszyło mu, gdy przeczytał kolejne zdanie, było czymś, czego doświadczyć nie chciał. Jeśli wcześniej wystraszył się pytania o jego pochodzenie, tak teraz nie potrafił nawet wielkości tego strachu określić.
Wcale nie ulżyło mu, gdy przeczytał, że to żart. Nie dało się całkowicie wyplewić trwogi, która wsiąknęła swoimi korzeniami aż do kości. Niczego innego tak się nie bał, jak tego, że ktoś się kiedyś dowie.
W akcie desperacji zgodził się na tarota. Chyba dla samego odwrócenia uwagi od przeszłości. Może jeśli zapyta o przyszłość, to nieznajomy nie będzie chciał wówczas sprawdzać tego, czego dowiedzieć by się nie chciał.
Czarnowłosy poleciał banałem, nie mogąc znaleźć lepszego pytania.
No ok. To co mnie czeka?
Gdzie ta Twoja pewność siebie, Pszczółko?
Zwątpiłeś?
Odpisał w odpowiedzi na jego, zdaje się ciche pragnienie potwierdzenia "ładnych proporcji" - a tak przynajmniej odczytał to brunet z wiadomości, która wybrzmiała przez moment, jakby nieznajomy miał zaraz strzelić focha. Jak baba. I chyba równie jak baba łaknął tych komplementów.
Tak naprawdę tę pomazaną rękawem twarz pamiętał doskonale. Była podłużna i estetyczna. O dziwo utkwiła mu w pamięci bardziej niż wówczas, kiedy jej właściciel marszczył w zirytowaniu ten mały nosek, popijając czerwoną sangrię. Hiroshi miał dziwne wrażenie, że w zaułku widział ją znacznie bliżej, ale za nic nie mógł przypomnieć sobie dlaczego. Gdzieś po drodze czegoś brakowało - była wyraźna wyrwa w jego wspomnieniach, która nie chciała mu dać spokoju.
A jednak. Ta twarz pozostała tak samo wyraźna, jak tamtego wieczoru, kiedy widział ją po raz ostatni. Pośród zapachu deszczu i czerwieni ceglanej ściany, która wciąż prześladowała jego myśli.
Proporcje twarzy zniewieściałego mężczyzny były zbyt idealne, by można było je podciągnąć jakimkolwiek makijażem. Wysokie kości policzkowe, które zdobiły finezyjnie posklejane zielone kosmyki włosów. Subtelnie zarysowana szczęka, niekobieca, ale męska też nie. Ta twarz tak bardzo eteryczna w swojej nie oczywistości.
I te oczy drapieżnika. Nie mógł wymazać czegoś takiego z pamięci.
I nie chciał.
Może zapomnę, a może nie...
Odbił piłeczkę z lekkim uśmiechem, który podniósł jego kąciki mimowolnie.
Każdy? Nic o mnie nie wiesz.
Jego twarz momentalnie spoważniała, kiedy jego ciemne oczy przysłoniła kotara jego ciemnych rzęs. Wypuścił głośno powietrze z płuc. Ledwie sekundę temu dostrzegł odpowiedź, jakiej nie chciał zobaczyć.
"Tak"
Dlaczego aż tak bardzo Cię to ciekawi?
Przez moment zawahał się, czy nie zignorować wszystkiego i przestać odpowiadać.
Ale nie mógł. Coś uparcie pchało go dalej w tę wymianę wiadomości, której nie spodziewał się doświadczyć. A przecież miał tylko przeprosić, napisać, wysłać i zapomnieć.
Zapomnieć? Czego? Tej twarzy?
Nie chcę o tym rozmawiać. Mam nadzieję, że to zrozumiesz...
Odpisał szczerze przyparty do muru bez możliwości manewru. Jak czarny król przegnany przez białą królową na skraj szachownicy, skąd nie miał gdzie się wycofać. Hiroshi nie pochodził z normalnego kraju, kiedy przyznanie prawdy dałoby im - być może kolejny temat do rozmowy, o różnicach kulturowych czy innych bzdurach, których on wspominać nie chciał. Mógłby mu napisać, że pochodzi z Korei, nie uwzględniając tego znaczącego szczegółu, o jakiej części była mowa. Ale nie chciał. Zwyczajnie nie chciał wspominać żadnej jej części. Nie po to przyłożył się do nauki języka i nie po to co dzień starał się odnaleźć w nowej rzeczywistości, by tkwić mentalnie w przeszłości, o której tak bardzo nie chciał pamiętać.
Proszę, nie pytaj mnie o to.
Gejem?
Rozmowa na Instagramie miała tę zaletę, że nie musiał martwić się słowami, których nie rozumiał. Wystarczyło szybkie wygooglowanie, by uratować się z opresji i uniknąć wyjścia na kosmitę, a właśnie tak często się czuł.
Czy specjalnie uderzyło go to, co przeczytał? Niekoniecznie. Co za różnica? Przywykł, że zjawiska, z którymi nie miał do czynienia w ojczystym kraju, tutaj były normą. Choć jak przypomniał sobie słowa "jebany pedał" chyba najwyraźniej nie każdemu było po drodze z tolerancją.
Niech każdy żyje, jak chce, póki nie krzywdzi drugiej osoby. - było pierwszym zdaniem, jakie ułożyło się w jego umyśle.
W Korei Północnej podział na role społeczne był ściśle określony. Prawa osób LGBT, o których właśnie pokrótce przeczytał, nie istniały. Nikt o nie nie walczył. Bo w zasadzie nikt o nic nie walczył, bo w miejscu takim jak jego kraj, wszelka walka była bezcelowa.
Dlaczego pomyślałeś, że nim jestem?
Sam zadał sobie w myślach to pytanie, gdy znów nieoczekiwanie jego policzki uniosły się w nieodgadnionym uśmiechu, kiedy napisał tę odpowiedź:
CHCIAŁBYŚ.
Jeśli Drzazga może z nim igrać, to dlaczego on, nie może igrać z nim? Zagrał w jego grę.
W takim razie wyłącz ten obrazek motywacyjny i nie trać na niego więcej czasu.
A Ty mógłbyś spokojnie spać...?
Zapytał niemal od razu, jakby chciał mieć pewność, że tę odpowiedź jednak dostanie.
28, a Ty?
Nie miał pojęcia, ile nieznajomy mógł mieć lat, ale był pewny, że jest od niego młodszy. Na jego proporcjonalnej twarzy nie dostrzegł wówczas żadnych zmarszczek mimicznych, ale mógł się mylić, nie mogąc ufać w stu procentach ocenie pamięci otumanionej wtedy sporą dawką alkoholu.
Kiedy jego wzrok przejechał w dół wiadomości, na wierzch wybiło automatycznie, najbardziej dobitne, napisane wielkimi literami słowo.
"WRACAJ."
Nigdzie nie szedł, ale dlaczego?
Dlaczego zależy Ci, abym został?
Zaryzykował pytaniem, bo całe zdanie wbrew wcześniejszym przeczuciom wydało mu się dziwnie poważne.
Do czasu.
Do czasu, kiedy nie ujrzał dalszej części wiadomości.
Dickpick...
Akurat tego nie musiał wpisywać w przeglądarkę (i dobrze, że tego odruchowo nie zrobił), gdyż zlepek dwóch słów był wystarczająco jednoznaczny, by bez problemu móc, przetłumaczyć je z powodzeniem na dowolny język świata. I chyba w dowolnym miejscu na Ziemi znaczenie tych słów pozostałoby takie samo. Jasne i klarowne.
I dalej się bawisz.
Fuknął we własnej głowie, wyraźnie zirytowany. Nie rozumiał, o co chodzi nieznajomemu. Dlaczego jego wiadomości nosiły tak wiele sprzeczności? Dlaczego w jednej chwili żartował, testował, by potem napisać coś, co brzmi tak bardzo poważnie, a potem zaraz znowu odwracać uwagę kolejnymi prowokacjami. Nie mógł odnaleźć w głowie żadnego logicznego wytłumaczenia dla takiego zachowania.
Dlaczego to robisz?
Zmarszczył brwii, zastanawiając się nad odpowiedzią.
"pszczółki nie łatwo zaskoczyć, trust me."
Ta PSZCZÓŁKA niech lepiej zajmie się własnym ŻĄDŁEM.
Wysłał ripostę zastanawiając się, jaki będzie ruch białej Królowej, która w kolejnej wiadomości zbiła czarnego pionka z tropu.
Skąd ta nagła troska?
A może to znowu jakaś gra, której zasad nikt mu nigdy nie przedstawił. Jeszcze przez chwilę spoglądał na te słowa jak na równanie, którego wyniki się nie zgadzają.
Nie rozumiem, co miałoby mi się stać?
Co znowu chcesz mi odpłacać?
Przejęcie skierowane w jego stronę kompletnie go zmroziło. Po pierwsze, nikt nigdy o niego nie dbał. Po drugie, co najbardziej uderzało do jego świadomości, to nie Hiroshi paradował w damskich fatałaszkach. To nie jego wyzywano od "jebanych pedałów".
"Czemu nie? Nie masz ochoty na powtórkę z rozrywki? Haha..." - aż sam zaśmiał się gorzko na wspomnienie tamtego wieczoru.
Sangria? Może kiedyś spróbuję. ;)
Uczucie, jakie towarzyszyło mu, gdy przeczytał kolejne zdanie, było czymś, czego doświadczyć nie chciał. Jeśli wcześniej wystraszył się pytania o jego pochodzenie, tak teraz nie potrafił nawet wielkości tego strachu określić.
Wcale nie ulżyło mu, gdy przeczytał, że to żart. Nie dało się całkowicie wyplewić trwogi, która wsiąknęła swoimi korzeniami aż do kości. Niczego innego tak się nie bał, jak tego, że ktoś się kiedyś dowie.
W akcie desperacji zgodził się na tarota. Chyba dla samego odwrócenia uwagi od przeszłości. Może jeśli zapyta o przyszłość, to nieznajomy nie będzie chciał wówczas sprawdzać tego, czego dowiedzieć by się nie chciał.
Czarnowłosy poleciał banałem, nie mogąc znaleźć lepszego pytania.
No ok. To co mnie czeka?
Ye Lian, Itou Alaesha and Naiya Kō szaleją za tym postem.
INSTAGRAM
10/02/2038 04:32
Wiadomości wysłane
A straciły?
Tylko pytam.
Oho. Tu go miał.
Zaskoczenie wypełzło w umyśle Kou w reakcji na odpowiedź, której potencjalnie mógłby się spodziewać - innej niż oczekiwał. Ani pozytywna ani negatywna, zwodząca w swojej prostocie, swobodnie unikająca jego zagrywek. Wydął nieco usta nadąsany na taki rozwój sytuacji, jednak w swej przekorze poczuł, jak pewne zaintrygowanie samo wręcz ciśnie mu się na myśl. Wybrnął. Po prostu zauważył to, co nie było opisane w żadnym ze znanych mu podręczników, do czego by dotrzeć, trzeba było umieć pewne rzeczy odczytać.
Sam nie wiedział, czy to dobrze, czy źle. Z jednej strony poczuł się odrobinę zbity z tropu, odrobinę osaczony. Z drugiej tym bardziej zachęciło go to do podjęcia dalszej konwersacji, sprawdzenia ile ten człowiek jest w stanie rzeczywiście dojrzeć.
Ja? Nigdy. Nie ma tu w co wątpić, aniołku.
Oh, doprawdy? Jeszcze mogę się dowiedzieć.
Bingo. W tym momencie już wiedział, że coś ukrywa.
Tylko co? Kto aż tak wstydzi się swojego pochodzenia, żeby o tym nie mówić? Myśl ta nie dawała mu spokoju.
Jasne. Rozumiem, skarbie.
To byłoby zbyt proste, czyż nie?
Oczywiście, że tak. W głowie plasowała się zaledwie jedna, nikczemna myśl. - Może dowiem się innym razem, przy okazji.
Z pewnym bólem przyjął do siebie przeczucie, że sam też powinien się wycofać i zebrać na cierpliwość. Cokolwiek pan Palant miał w głowie, jego słowa zabrzmiały poważnie, więc dalsze próby naciskania go mogły zadziałać z odwrotnym skutkiem od zamierzonego. Przez internet, gdzie Kou nie mógł zburzyć żadnych innych barier a każdy czuł się anonimową ikonką, ciężko było kogoś przekonać do mówienia prawdy. Zawsze rozmowa mogła się skończyć na głupim "wyświetlono" z brakiem jakiejkolwiek kolejnej odpowiedzi, czego Kou, z nie do końca zrozumiałych dla siebie przyczyn, już w tym momencie bardzo nie chciał.
Nie pytam. Póki co. Każdy ma swoje tajemnice, prawda?
Dodał z ciekawością, czy pewna uszczypliwość również zostanie odkryta spomiędzy kart tej fałszywej życzliwości, na którą właśnie się zdobył.
Hahah, a co jeśli bym chciał?
Ooh, co tak ofensywnie? Może ja lubię patrzeć na takie obrazki. Nic o mnie nie wiesz, kotek.
Tak samo jak Hiroshi wcześniej odbił piłeczkę, jednak następne pytanie sprawiło że znów musiał zatrzymać się na moment. Fuknął zuchwale, czując jak nieznajomy znowu zaczyna wchodzić na zbyt głęboki grunt, zadając takie a nie inne pytanie. Jak każde jego słowa w tym momencie mogą zostać osądzone, przyszyte do niego niczym metka. Tylko on mógł wybrać czy się uzewnętrznić czy skłamać, jak to miał w zwyczaju gdy zacierał ślady swojej własnej wrażliwości, aby nikt nie miał na nie szansy nadepnąć.
Czy mógłbyś spać spokojnie...?
Zastanowienie nad tym tematem było dlań jak pranie brudów. Myśl, że myśli o sobie jedno, a o innych drugie, była dlań prosta ale wymijająca z daleka świadomość. Nie miał zamiaru o tym mówić żeby usłyszeć, że powinien podchodzić do samego siebie lepiej. Dużo lepiej było całkowicie odwrócić kota ogonem, nim ten pokaże pazury.
Gdyby chodziło o mnie, to zapewne spałbym już snem wiecznym, więc tak, pewnie tak.
Z pewnym zaciekawieniem zauważył, że choć mężczyzna nie miał zamiaru zdradzać po sobie wiele, to nie ukrywał czysto fizycznych informacji. Ciekawe.
Tak jak myślał. Starszy.
23. Prawie.
Dlaczego napisał wracaj...?
Może bardzo nie lubił, gdy ktoś odchodził.
Ale zdecydowanie nie był to świadomy zabieg. Dopiero pytanie zbiajające z tropu mu to uświadomiło. Nie miał pojęcia, co odpowiedzieć, zupełnie jakby z tą wiedzą obudził się w nowej rzeczywistości. W ciągu ułamku sekundy na przeczytanie jednej irytująco prostej, a wsiąkającej tak głęboko wiadomości.
Poczuł kolejne uczucie irytacji. Przecież każdemu mógłby napisać wracaj i nikt normalnie nie zwróciłby na to uwagi. Dlaczego on tak bardzo łapał się szczegółów, zmuszając zieloną łepetynę do pracy i myśli nad tym, o czym myśleć, a co dopiero mówić nie umiał?
Informacja o pisaniu trwała w najlepsze gdy w kółko na nowo pisał i usuwał kolejne wiadomości, czując że nic nie pasuje, po czym wyszła z niej tylko ta jedna emotka. Tylko tyle z siebie wykrzesał, starając się sprawić wrażenie, że znów wciąga go w jakąś swoją grę.
Powiem ci jeśli zgdniesz.
Widząc kolejną wiadomość jednak znowu musiał przystopować. Zaśmiał się na głos, po czym pokręcił głową na boki demonstrując zęby do ekranu. No nie wierzę.
Już, teraz? Że tak bez gry wstępnej?
Hentaaaaiiiii o//w//o może najpierw zaproś mnie na kawę, to przemyślę propozycję. ;)
Albo wiesz co
Przemyślałem sprawę...
Powiedz mi, czy ci się podoba
LINK
JAK TO NIE ROZUMIESZ
Mogłeś się pochorować.
Mógł cię ktoś zaatakować. Nigdy nie wiesz.
Nie uwierzę że myślisz, że wszędzie można być bezpiecznym jak wracasz z jakiegoś obszczymurskiego baru pijany w środku nocy.
Po prostu nigdy więcej tak nie rób.
Dlaczego Kou był nieprzewidywalny? Cóż, zapewne powodów było kilka. De facto jego charakter sam z sienie był już jak huragan - nadprogramowa energia łapała się wszystkiego na swojej drodze, rzucając tym później na prawo i lewo. Z drugiej zaś strony w swoim niezbyt długim życiu jedną z najbardziej przydatnych umiejętności jakie nabył, to wykorzystywanie swoich własnych zasobów by przetrwać. Dawniej to słowo, przetrwać, było dla niego chlebem powszednim, ale do dziś zdawałoby się że to jedyna rzecz, z której nie udało mu się skutecznie wyrosnąć. Wciąż żył tym wrażeniem, że zawsze i wszędzie musi być wobec ludzi czujny. Ci za to mieli tendencję by zdradzać swoje najbardziej ukryte zachowania wtedy, gdy mieli do czynienia z czymś nowym, dziwnym. Zdawałoby się że już długie lata temu odkrył ten mechanizm; człowieka poznasz tak naprawdę wtedy, gdy nowa sytuacja zmusza go do działania na autopilocie. W bezpiecznych i znanych sytuacjach każdy podążał już swoimi wytyczonymi ścieżkami, odgrywając jedynie znane role z pamięci.
Ooooo skarbie, same buławy, no no.
[wysłano wiadomość głosową]
- Ohayō. Nie określiłeś o jaki okres czasu chodzi kotek, a to ważne, ale nie szkodzi. Zapytałem o najbliższe miesiące. - Przyjaźnie zabarwiony, choć nieco zmęczony głos wybrzmiał w tonie nieco innym niż zwykle, a zapewne zupełnie innym niż w barze tych kilka miesięcy temu. Zdaje się że wyrażał się nieco inaczej, dużo profesjonalniej, choć maniera wyczuwalna w głosie pozostała taka sama.
- Za Tobą jest już czas trudnych decyzji i zmian. Karty mówią, że jakaś kreatywna, towarzyska, ale być może, hmm... chaotyczna osoba, może wkraść się do twojego życia i przyspieszyć rozwój sytuacji w której się obecnie znajdujesz. Mogą pozmieniać się nie tylko twoje plany ale i podejście do życia. To, co cię czeka może być jednak niejasne i momentami wymykać się troszkę spod twojej kontroli.
Owww. Będzie się wydawało, że nie tego oczekiwałeś. Jesteś ostrożny, potrzebujesz odpoczynku przez ciągłe poczucie konieczności walczenia o swoje i słusznie, ale wszechświat będzie chciał byś podjął się czegoś nowego. Może się zdarzyć coś, przez co będzie ci się wydawało, że stoi przed tobą bariera nie do pokonania, możesz mieć potrzebę się poddać. Ale nie martw się, dobrze? Tylko od ciebie zależy twoje zwycięstwo. Jeżeli się odważysz po nie sięgnąć, wygrasz wszystko. Osiągniesz swoje cele, pomożesz innym, a nawet zyskasz ich podziw.
Pewne lęki z dzieciństwa będą próbowały cię hamować, ale to będzie pierwszy krok do ich zrozumienia.
Chyba że ich posłuchasz i zrezygnujesz... wtedy cóż, wszystko przegrasz. - cmoknął - No tak bywa, skarbie. -
Krótkie trzeszczenie palca przesuwającego po ekranie zakończyło nagranie.
I jak? Co na to powiesz, hm?
Oh my, just look at those eyes - Pretty like a girl, oh boy
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite
Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite
Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
Matsumoto Hiroshi, Isei Yoshiro and Fenrys Umbra szaleją za tym postem.
INSTAGRAM
10/02/2038 04:58
Wiadomości wysłane
To ja zadałem to pytanie.
Nie odpowiedziałeś.
Znowu to samo. Odpowiedź na wiadomość okazała się wymierzonym w jego stronę pytaniem. Odbiciem piłeczki. Hiroshi nie rozumiał, dlaczego Pszczółka, zamiast udzielić mu prostych odpowiedzi wciąż sam odbijał pytania, zupełnie jakby go sprawdzał. Tylko po co?
W co Ty grasz?
Zapytał, ale nie łudził się nawet, że otrzyma odpowiedź.
O, proszę.
Teraz doczekał się odpowiedzi, która zdaje się mijała się z prawdą. NIGDY nie mów NIGDY. Niemal zawsze, kiedy ktoś używa tego słowa - kłamie.
Zwątpiłeś. Inaczej darowałbyś sobie tę zaczepkę. Czyż nie?
Zapytał, choć ponownie w przekonaniu, że nie dostanie odpowiedzi. Gdyż ta była zbyt oczywista.
Spróbuj.
Dość ofensywna odpowiedź na jego dalszą grę.
Bez jaj, ile można wyczytać z jakich głupich kart?
Chyba jednak w to nie wierzył. Nie mógł, nauczony doświadczeniem, gdzie w jego ojczystym kraju od dziecka wmawiano mu niestworzone bajeczki bez żadnego pokrycia.
To, co pamiętał to własne przerażenie, kiedy miał niespełna kilka lat, a wmówiono mu, że wielki wódz potrafi czytać w myślach. I że nie wolno niczego kwestionować.
Żeby zrobiło się jeszcze poważniej, postanowił go nieco wystraszyć.
Ale żeby nie było. Ostrzegałem.
Zbyt ofensywnie? Może, ale musiał go zniechęcić. Zmusić do tego by odpuścił. Nie miał już sił na grę, w której stawką było jego życie. Znacząco zmieniając jej charakter. Jak rosyjska ruletka, w której każdy kolejny ruch mógł być końcem wszystkiego. Odstraszenie Drzazgi wydawało mu się zatem najlepszą opcją, nawet jeśli ten miałby nagle zamilknąć.
Zrobił to jednak z wyraźną goryczą. Z niewiadomych przyczyn nie chciał tego kończyć, ale ujawnienie prawdy byłoby jednak czymś znacznie gorszym. Zakończyłoby wszystko, na co tak ciężko pracował.
Zmarszczył brwi, czytając kolejną wiadomość, która przeczyła poprzedniej. Ta Pszczółka, pełna sprzeczności najwyraźniej bawiła się w najlepsze.
Najpierw chce się dowiadywać, a teraz pisze, że rozumie?
To nie ma sensu.
Każdy ma swoje tajemnice?
Ty także.
Odpisał szybko bez namysłu.
Przecież sam też coś ukrywasz.
"A co jeśli bym chciał?"
-A co jeśli nim nie jestem? - zaczął pisać, gdy nagle palce na ekranie telefonu zawahały się, kiedy stwierdził, że najzwyczajniej w świecie zignoruje tę wiadomość.
Niech sam się teraz po domyśla, co mi chodzi po głowie.
"Lubię patrzeć na takie obrazki"
Na jakie?
Ale może ja nie lubię, kiedy to robisz. Drwisz, a potem odwracasz kota ogonem, Kotku.
Spałbym snem wiecznym?
Coś zagotowało się w nim pod wpływem tej wiadomości i ścisnęło nieznośnie w środku. Znowu podniósł się do pozycji półsiedzącej, jakby nagle nie mógł znaleźć sobie miejsca.
Te słowa. Tak szczere, dobitne i tak cholernie niepokojąco znajome.
Coś o tym wiem.
To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
Napisał, żałując że nie było żadnej mu znanej emotki, która mogłaby naznaczyć to zdanie. Sprawić, by wybrzmiała oschle, upominająco.
Westchnął ciężko, kiedy wróciły do niego epizody tamtego wieczoru i własne słowa wypowiedziane w irytacji "Instynkt samozachowawczy straciłeś przychodząc do tego baru." Ubrany jak baba. I własne myśli odbijające się wówczas w zaciemnionym alkoholem umyśle.
Tak myślałem.
Odpowiedział krótko na informację o jego wieku.
Na jego twarz wkradło się subtelne zirytowanie. Kto odpowiada na wiadomości samą emotką?
Trzy poruszające się kropki, sugerowały, że to chyba jednak nie koniec. Choć miał wrażenie jakby ta druga strona pisała tyradę. Zdziwił się, gdy zobaczył znacznie krótszą odpowiedź niż się spodziewał.
Nie siedzę w Twojej głowie, więc zgadywać nie będę.
Ale zwrócę uwagę na każde słowo, kropkę lub przecinek, byleby się czegoś dowiedzieć.
Cała ta konwersacja zdawała mu się grą, w której Drzazga sam narzucał zasady, nie informując o tym drugiej strony. Skoro tak, Hiroshi ustanowi swoje własne.
Zobaczmy dokąd nas to zaprowadzi, Pszczółko.
Kiedy przeczytał kolejną wiadomość, jego usta rozchyliły się bezwiednie, jakby nie mógł uwierzyć w to, co czyta.
Nie zrobiłeś tego...
Nie no. Nawet on nie był do tego zdolny, ...prawda?
Szybka decycja, w której sam sobie powiedział 'sprawdzam', klikając w podany link.
Kącik jego ust uniósł się w rozbawieniu. A jednak i tym razem miał rację.
Dobrze, Ptaszyno. Ja też się umiem śmiać.
Urocze.
Napisał w krótkiej wiadomości, dla niepoznaki. Specjalnie poczekał, aż druga strona wyświetli wiadomość, a wtedy potrzymał go jeszcze przez chwilę w niepewności. Po czym zaczął pisać, z nic niezdradzającym uśmiechem, który sugerować mógł właściwie wszystko.
Powiem tak. Rozmiar mnie nie zaskoczył ;)
Ale wiesz co? Spodziewałem się po Tobie czegoś mniej pospolitego. Czegoś bardziej barwnego, czegoś bardziej w Twoim stylu - zimorodka, chociażby.
Bo sam jesteś tak bardzo, że bardziej się nie da. Ale nie powiem o co mi chodzi.
Czy mi się podoba?
Uroczy ten wróbelek, ale ja wolę drapieżne ptaki.
Celowa dłuższa przerwa.
Są większe.
Parsknął śmiechem w poduszkę, gdy przeczytał ostatnią napisaną przez siebie wiadomość.
Nie za bardzo gejowo?
Pff, niech sobie myśli, co chce!
W końcu to i tak bez znaczenia. Kres wymiany wiadomości wkrótce nadejdzie i nikt już nie będzie o tym myślał ani o nic pytał. Prawda?
Jeszcze raz otworzył zdjęcie.
A tak poważnie, uratowałeś go?
Delikatne rozbawienie rozjaśniające mu twarz przyćmiły ciemnie chmury powagi, kiedy przeczytał kolejną wiadomość.
"Mogłeś się pochorować."
I co z tego?
"Mógł cię ktoś zaatakować.
I co z tego?
Rzecz w tym, że kiedy jestem pijany, to o tym nie myślę. Właściwie nie myślę o tym, nawet kiedy jestem trzeźwy. Bo "jeśli o mnie chodzi" to nie ma żadnego znaczenia.
Czemu mam tak nie robić?
A jeśli nie posłucham, to co? Przecież jeśli zasnę snem wiecznym, to będzie mi wszystko jedno, nieprawdaż?
Zadał mu to pytanie retoryczne, z tak wielką pewnością co do słów, które napisał, pomimo ich ciężaru - równie wielkiego, które wychodziło z niedawnej wiadomości samej Drzazgi.
Jeszcze przez chwilę próbował to sobie wytłumaczyć.
W końcu, kto i po co miałby się nagle przejmować losem jakiegoś gaikokujin? A jednak wiadomość wybrzmiała bardzo poważnie. I chyba zrozumiał właśnie dlaczego.
Zdaje się, że cierpimy na tę samą przypadłość, Pszczółko. Dbamy o los innych bardziej niż o swój własny.
Buławy? Cokolwiek to znaczy...
Przez chwilę wydawało mu się, że Zielonowłosy pisze wiadomość, kiedy po dłuższej chwili zamiast słów przyszła wiadomość głosowa. Najwyraźniej informacji było zbyt wiele, by chciało mu się je pisać.
Z lekkim wahaniem kliknął, by je odtworzyć.
Znieruchomiał, słysząc ten głos. Tym razem bez krztyny irytacji, która towarzyszyła zniewieściałemu mężczyźnie niemal nieustannie przez cały tamten wieczór.
Ten głos. Za wysoki jak na mężczyznę i jednocześnie zbyt niski by brzmiał kobieco. Tak bardzo nieoczywisty, jak i osoba, która się nim posługiwała.
Ciemny wzrok Hiroshiego wędrował po suficie gdy wsłuchiwał się w słowa swojego rozmówcy. Maniera, którą pamiętał tak doskonale zdawała się go nie drażnić, jak wtedy, kiedy słyszał go po raz ostatni.
Odsłuchał jego wiadomość jeszcze dwa razy. Sam nie wiedział dlaczego. Może chciał przyswoić sobie jego słowa, a może po prostu posłuchać jego głosu? Głosu, który echem odbił się od ścian opustoszałej sypialni. Całe mieszkanie odkąd się tutaj wprowadził, zdawało się zimne i puste. Za nic nie mógł pozbyć się tej charakterystycznej akustyki towarzyszącej pustym pomieszczeniom. Drażniła. Wypełnienie jej czyimś przyjaznym głosem choćby przez chwilę działało na swój sposób pokrzepiająco. Mimo samych słów przepowiedni kart Tarota.
Postanowił odpowiedzieć mu tak samo. Używając do tego strun głosowych.
Przepraszam, nie wiedziałem, że muszę podać okres czasu. Nikt nigdy nie czytał dla mnie przyszłości.
Przyjemny, nieco niższy, ale wciąż delikatny i ciepły głos wydobył się z jego ust, kiedy przystawił je bliżej aparatu. Jego japoński mógł zadziwiać, bo każde, najmniejsze słowo nosiło niemal idealną wymowę. Brzmiał niemal radiowo, kiedy miał pod kontrolą wymowę, dykcję, artykulację czy sposób, w jakim modulował własnym głosem.
A jednak. Pomimo, że starał się nawet naśladować akcent, coś sprawiało, że nie brzmiał jak tutejszy. Brakowało mu pewnej swobody i pewności, takiej jaką mógł posiadać tylko ktoś, kto posługiwał się tym językiem od zawsze.
Jeśli mam być szczery, nie jestem pewien czy w ogóle wierzę w takie rzeczy... Tobie zawsze się to sprawdza?
Nie wiem za bardzo co mam począć z tą przepowiednią, bo brzmi to jakbym to ja miał nad wszystkim kontrolę.
Nie zrozum mnie źle, ale moje życie od zawsze udowadnia mi, że tak naprawdę nie mam wpływu na nic, że wszystko, co mnie spotyka, dzieje się poza moją kontrolą.
Nie mniej, dziękuję za to. - krótka chwila przerwy, kiedy słychać było tylko jego oddech -
Wierzysz w przeznaczenie?
Nie odpowiedziałeś.
Znowu to samo. Odpowiedź na wiadomość okazała się wymierzonym w jego stronę pytaniem. Odbiciem piłeczki. Hiroshi nie rozumiał, dlaczego Pszczółka, zamiast udzielić mu prostych odpowiedzi wciąż sam odbijał pytania, zupełnie jakby go sprawdzał. Tylko po co?
W co Ty grasz?
Zapytał, ale nie łudził się nawet, że otrzyma odpowiedź.
O, proszę.
Teraz doczekał się odpowiedzi, która zdaje się mijała się z prawdą. NIGDY nie mów NIGDY. Niemal zawsze, kiedy ktoś używa tego słowa - kłamie.
Zwątpiłeś. Inaczej darowałbyś sobie tę zaczepkę. Czyż nie?
Zapytał, choć ponownie w przekonaniu, że nie dostanie odpowiedzi. Gdyż ta była zbyt oczywista.
Spróbuj.
Dość ofensywna odpowiedź na jego dalszą grę.
Bez jaj, ile można wyczytać z jakich głupich kart?
Chyba jednak w to nie wierzył. Nie mógł, nauczony doświadczeniem, gdzie w jego ojczystym kraju od dziecka wmawiano mu niestworzone bajeczki bez żadnego pokrycia.
To, co pamiętał to własne przerażenie, kiedy miał niespełna kilka lat, a wmówiono mu, że wielki wódz potrafi czytać w myślach. I że nie wolno niczego kwestionować.
Żeby zrobiło się jeszcze poważniej, postanowił go nieco wystraszyć.
Ale żeby nie było. Ostrzegałem.
Zbyt ofensywnie? Może, ale musiał go zniechęcić. Zmusić do tego by odpuścił. Nie miał już sił na grę, w której stawką było jego życie. Znacząco zmieniając jej charakter. Jak rosyjska ruletka, w której każdy kolejny ruch mógł być końcem wszystkiego. Odstraszenie Drzazgi wydawało mu się zatem najlepszą opcją, nawet jeśli ten miałby nagle zamilknąć.
Zrobił to jednak z wyraźną goryczą. Z niewiadomych przyczyn nie chciał tego kończyć, ale ujawnienie prawdy byłoby jednak czymś znacznie gorszym. Zakończyłoby wszystko, na co tak ciężko pracował.
Zmarszczył brwi, czytając kolejną wiadomość, która przeczyła poprzedniej. Ta Pszczółka, pełna sprzeczności najwyraźniej bawiła się w najlepsze.
Najpierw chce się dowiadywać, a teraz pisze, że rozumie?
To nie ma sensu.
Każdy ma swoje tajemnice?
Ty także.
Odpisał szybko bez namysłu.
Przecież sam też coś ukrywasz.
"A co jeśli bym chciał?"
-A co jeśli nim nie jestem? - zaczął pisać, gdy nagle palce na ekranie telefonu zawahały się, kiedy stwierdził, że najzwyczajniej w świecie zignoruje tę wiadomość.
Niech sam się teraz po domyśla, co mi chodzi po głowie.
"Lubię patrzeć na takie obrazki"
Na jakie?
Ale może ja nie lubię, kiedy to robisz. Drwisz, a potem odwracasz kota ogonem, Kotku.
Spałbym snem wiecznym?
Coś zagotowało się w nim pod wpływem tej wiadomości i ścisnęło nieznośnie w środku. Znowu podniósł się do pozycji półsiedzącej, jakby nagle nie mógł znaleźć sobie miejsca.
Te słowa. Tak szczere, dobitne i tak cholernie niepokojąco znajome.
Coś o tym wiem.
To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
Napisał, żałując że nie było żadnej mu znanej emotki, która mogłaby naznaczyć to zdanie. Sprawić, by wybrzmiała oschle, upominająco.
Westchnął ciężko, kiedy wróciły do niego epizody tamtego wieczoru i własne słowa wypowiedziane w irytacji "Instynkt samozachowawczy straciłeś przychodząc do tego baru." Ubrany jak baba. I własne myśli odbijające się wówczas w zaciemnionym alkoholem umyśle.
Tak myślałem.
Odpowiedział krótko na informację o jego wieku.
Na jego twarz wkradło się subtelne zirytowanie. Kto odpowiada na wiadomości samą emotką?
Trzy poruszające się kropki, sugerowały, że to chyba jednak nie koniec. Choć miał wrażenie jakby ta druga strona pisała tyradę. Zdziwił się, gdy zobaczył znacznie krótszą odpowiedź niż się spodziewał.
Nie siedzę w Twojej głowie, więc zgadywać nie będę.
Ale zwrócę uwagę na każde słowo, kropkę lub przecinek, byleby się czegoś dowiedzieć.
Cała ta konwersacja zdawała mu się grą, w której Drzazga sam narzucał zasady, nie informując o tym drugiej strony. Skoro tak, Hiroshi ustanowi swoje własne.
Zobaczmy dokąd nas to zaprowadzi, Pszczółko.
Kiedy przeczytał kolejną wiadomość, jego usta rozchyliły się bezwiednie, jakby nie mógł uwierzyć w to, co czyta.
Nie zrobiłeś tego...
Nie no. Nawet on nie był do tego zdolny, ...prawda?
Szybka decycja, w której sam sobie powiedział 'sprawdzam', klikając w podany link.
Kącik jego ust uniósł się w rozbawieniu. A jednak i tym razem miał rację.
Dobrze, Ptaszyno. Ja też się umiem śmiać.
Urocze.
Napisał w krótkiej wiadomości, dla niepoznaki. Specjalnie poczekał, aż druga strona wyświetli wiadomość, a wtedy potrzymał go jeszcze przez chwilę w niepewności. Po czym zaczął pisać, z nic niezdradzającym uśmiechem, który sugerować mógł właściwie wszystko.
Powiem tak. Rozmiar mnie nie zaskoczył ;)
Ale wiesz co? Spodziewałem się po Tobie czegoś mniej pospolitego. Czegoś bardziej barwnego, czegoś bardziej w Twoim stylu - zimorodka, chociażby.
Bo sam jesteś tak bardzo, że bardziej się nie da. Ale nie powiem o co mi chodzi.
Czy mi się podoba?
Uroczy ten wróbelek, ale ja wolę drapieżne ptaki.
Celowa dłuższa przerwa.
Są większe.
Parsknął śmiechem w poduszkę, gdy przeczytał ostatnią napisaną przez siebie wiadomość.
Nie za bardzo gejowo?
Pff, niech sobie myśli, co chce!
W końcu to i tak bez znaczenia. Kres wymiany wiadomości wkrótce nadejdzie i nikt już nie będzie o tym myślał ani o nic pytał. Prawda?
Jeszcze raz otworzył zdjęcie.
A tak poważnie, uratowałeś go?
Delikatne rozbawienie rozjaśniające mu twarz przyćmiły ciemnie chmury powagi, kiedy przeczytał kolejną wiadomość.
"Mogłeś się pochorować."
I co z tego?
"Mógł cię ktoś zaatakować.
I co z tego?
Rzecz w tym, że kiedy jestem pijany, to o tym nie myślę. Właściwie nie myślę o tym, nawet kiedy jestem trzeźwy. Bo "jeśli o mnie chodzi" to nie ma żadnego znaczenia.
Czemu mam tak nie robić?
A jeśli nie posłucham, to co? Przecież jeśli zasnę snem wiecznym, to będzie mi wszystko jedno, nieprawdaż?
Zadał mu to pytanie retoryczne, z tak wielką pewnością co do słów, które napisał, pomimo ich ciężaru - równie wielkiego, które wychodziło z niedawnej wiadomości samej Drzazgi.
Jeszcze przez chwilę próbował to sobie wytłumaczyć.
W końcu, kto i po co miałby się nagle przejmować losem jakiegoś gaikokujin? A jednak wiadomość wybrzmiała bardzo poważnie. I chyba zrozumiał właśnie dlaczego.
Zdaje się, że cierpimy na tę samą przypadłość, Pszczółko. Dbamy o los innych bardziej niż o swój własny.
Buławy? Cokolwiek to znaczy...
Przez chwilę wydawało mu się, że Zielonowłosy pisze wiadomość, kiedy po dłuższej chwili zamiast słów przyszła wiadomość głosowa. Najwyraźniej informacji było zbyt wiele, by chciało mu się je pisać.
Z lekkim wahaniem kliknął, by je odtworzyć.
Znieruchomiał, słysząc ten głos. Tym razem bez krztyny irytacji, która towarzyszyła zniewieściałemu mężczyźnie niemal nieustannie przez cały tamten wieczór.
Ten głos. Za wysoki jak na mężczyznę i jednocześnie zbyt niski by brzmiał kobieco. Tak bardzo nieoczywisty, jak i osoba, która się nim posługiwała.
Ciemny wzrok Hiroshiego wędrował po suficie gdy wsłuchiwał się w słowa swojego rozmówcy. Maniera, którą pamiętał tak doskonale zdawała się go nie drażnić, jak wtedy, kiedy słyszał go po raz ostatni.
Odsłuchał jego wiadomość jeszcze dwa razy. Sam nie wiedział dlaczego. Może chciał przyswoić sobie jego słowa, a może po prostu posłuchać jego głosu? Głosu, który echem odbił się od ścian opustoszałej sypialni. Całe mieszkanie odkąd się tutaj wprowadził, zdawało się zimne i puste. Za nic nie mógł pozbyć się tej charakterystycznej akustyki towarzyszącej pustym pomieszczeniom. Drażniła. Wypełnienie jej czyimś przyjaznym głosem choćby przez chwilę działało na swój sposób pokrzepiająco. Mimo samych słów przepowiedni kart Tarota.
Postanowił odpowiedzieć mu tak samo. Używając do tego strun głosowych.
Przepraszam, nie wiedziałem, że muszę podać okres czasu. Nikt nigdy nie czytał dla mnie przyszłości.
Przyjemny, nieco niższy, ale wciąż delikatny i ciepły głos wydobył się z jego ust, kiedy przystawił je bliżej aparatu. Jego japoński mógł zadziwiać, bo każde, najmniejsze słowo nosiło niemal idealną wymowę. Brzmiał niemal radiowo, kiedy miał pod kontrolą wymowę, dykcję, artykulację czy sposób, w jakim modulował własnym głosem.
A jednak. Pomimo, że starał się nawet naśladować akcent, coś sprawiało, że nie brzmiał jak tutejszy. Brakowało mu pewnej swobody i pewności, takiej jaką mógł posiadać tylko ktoś, kto posługiwał się tym językiem od zawsze.
Jeśli mam być szczery, nie jestem pewien czy w ogóle wierzę w takie rzeczy... Tobie zawsze się to sprawdza?
Nie wiem za bardzo co mam począć z tą przepowiednią, bo brzmi to jakbym to ja miał nad wszystkim kontrolę.
Nie zrozum mnie źle, ale moje życie od zawsze udowadnia mi, że tak naprawdę nie mam wpływu na nic, że wszystko, co mnie spotyka, dzieje się poza moją kontrolą.
Nie mniej, dziękuję za to. - krótka chwila przerwy, kiedy słychać było tylko jego oddech -
Wierzysz w przeznaczenie?
Itou Alaesha and Naiya Kō szaleją za tym postem.
Naiya Kō napisał:
10/02/2038 05:13
Wiadomości wysłane
Oh, naprawdę?
Nie zauważyłem.
Teraz powinno nastąpić udzielenie jakiejś sensownej odpowiedzi, prawda? Prawda...?
W życiu.
Kou nie miał zamiaru odpowiadać, ba, nie zdobył się nawet na odrobinę taktu, by to ukryć. Wiadomość mówiła jak wiele innych jego przekazów - sama za siebie, stanowiła swego rodzaju pstryczek w nos w kierunku mężczyzny, który zdaje się, że coraz bardziej stanowczo próbował wycisnąć z zielonowłosego odpowiedź. A a a. ~ Nie ma tak dobrze, kotek. Nie złapiesz mnie tak łatwo.
W co ja gram? Ty mi powiedz. Chyba wiesz najlepiej, skoro to wymyśliłeś
I znowu to zrobił.
"Zwątpiłeś. Inaczej darowałbyś sobie tę zaczepkę. Czyż nie?"
Oblał go zimny pot.
Wargi zacisnęły się instynktownie, gdy poczuł jak łaskoczące uczucie stresu w okolicach brzucha przybiera na sile.
Mężczyzna uparcie zdejmował jego maskę. Nie chciał jej wierzyć. Dlaczego? Czemu aż tak go to wszystko obchodziło? Czyżby on też zwyczajnie się bawił?
Bawił czy nie, nie ważne, jaka jest prawda. Kou nie miał zamiaru mu pozwolić, aby wygrał.
- Not today, pretty bitch. - Niemęski głos wybrzmiał w swym najbardziej kobiecym tonie w pomieszczeniu, przecinając swą ostrą gestykulacją ciągłość światła świec, trzęsących się w rytm tej samorozkręcającej się energii. Zakręcił zielony kosmyk wokół palca, przystawiając go do ust i bawiąc się, zbijając swoje napięcie w kulę gęstych słów na ekranie telefonu.
"Zwątpienie ma lepsze mniemanie o sobie niż wiara", skarbie.
Tak jak i ja. Jestem pewnością siebie. Jestem wątpliwością. Jestem mniemaniem o sobie. Proszę, nie wątp w to bardziej niż ja.
Ostrzegaj ile chcesz słońce. Nie boję się takich słodziaków, jak ty.
Rzeczywiście trochę się bał. Ciężko powiedzieć, czego konkretnie.
Ale nie miał zamiaru odpuścić. Lęk nie był wymówką do czasu, w którym odbierał mu dech. Był codziennością, był czymś do czego albo się przyzwyczaisz, albo giniesz w tłumie.
Mógł rezygnować z czegoś na chwilę, to prawda. Ale był ostatnią osobą, która odpuściłaby temu, na co już zdążyła się uwziąć. Nie znosił tego, nie znosił uczucia porażki wywołanej własną rezygnacją. Nie mógł z nim żyć, nie mógł z nim spać, nie mógł z nim jeść ani wypić porannej herbaty bez stłuczenia filiżanki w gniewie. Przyjść na test i nie zaznaczyć odpowiedzi, chociaż nie strzelić, ryzykując zrobienie z siebie błazna? Nigdy w życiu. Wolał być klaunem do końca życia.
Hiroshi nie mógł tego wiedzieć, ale jego próby zachowania bezpiecznego gniazda dla swoich tajemnic przynosiły wciąż skutek odwrotny od zamierzonego. Tego w internetowym półświatku co prawda nie było widać - jednak Kou, myślący o setce rzeczy jednocześnie, coraz bardziej czuł, jak jego wewnętrzny instynkt wyczuwa w tajemniczym mężczyźnie swoją ofiarę. Nie, żeby wydawał się słaby; nie. Właśnie dlatego, że bezpośrednio próbował nakreślić między nimi pewną niezrozumiałą granicę, Nai ponad wszystko coraz bardziej pragnął dowiedzieć się, co czai się po jej drugiej stronie.
W końcu stracił resztki instynktu samozachowawczego przychodząc do tamtego baru, prawda?
Nie miał go tak samo wtedy, jak i dziś.
Być może, ja także.
Nawet jeśli, to co z tego?
Zauważył, że również nie odpisał na jego pytanie. Nie dostarczył odpowiedzi, a zwyczajnie ją zignorował? Aha?
Nie żeby chwilę temu nie zrobił tego samego.
Ale tego już nie liczył.
"A co jeśli bym chciał?"
.
;)
Zwyczajnie zacytował swoją wiadomość, stawiając tylko kropkę, po czym... również zupełnie zignorował następną wiadomość Hiroshiego, jakby cytowanie samego siebie nie było wystarczająco mocną sugestią. A może to mała zemsta, czy kolejna mała, niegroźna zaczepka? Kto wie.
Przykro mi. ;c
Być może to brak stosownej emotki, a być może to upór sam w sobie podziałał sprawiając, że zgrał głupiego dodając swojej reakcji niezbyt przyjemnego wydźwięku.
Jednak jeżeli Hiroshi naruszał tą jedną strefę, w której Kou nie czuł się wystarczająco swobodnie, musiał liczyć się z faktem że królowa czym prędzej obuduje się wysokim murem byle tylko nie dać mu bezpośredniej informacji na temat tego, co czuł.
Czarny król za wiele już widział na polu bitwy tamtego felernego dnia, gdy kamień zdobiący miękkie serce pękł, wymykając wszystko spod kontroli.
Teraz to Kou chciał go odwieść od przekraczania go. Odstraszyć, zmylić wrażeniem, że jest pusty i nieprzyjemny, choć w rzeczywistości tak samo jak i u niego... było inaczej. Z jakiegoś dziwnego powodu nie chciał ani przerywać tej rozmowy, choć coś niezrównanie ciążącego na żebrach kazało się przed nim bronić.
To ciekawe, bo nie wyglądałeś mi na jasnowidza.
Ale skoro dalej do mnie piszesz to chyba nie jestem dla Ciebie za młody.
Chociaż w sumie... z jakiegoś powodu znalazł się wtedy w zaułku za barem. Zbieg okoliczności, czy jednak mężczyzna aspirował do tych szatańskich praktyk?
Czytanie w myślach Kou było rzeczywiście trudne. Bardzo dobrze o tym wiedział, gdyż ciągle próbował zacierać za sobą ślady.
Ah, doprawdy? A sprawiasz wrażenie jakbyś wszystko próbował zgadnąć. Serio, poczułem się jak twój test z matematyki. Przykro mi to mówić ale najpewniej oblany. Od razu ci mówię, że go nie rozwiążesz. ;*
Zaprawdę żałował, że nie miał w tym momencie wbudowanego jakiegoś wirusa, który zbierałby informacje na temat min ludzi z którymi pisał. Szczególnie teraz, widząc tylko prostą, krótką informację - "urocze", uśmiechnął się szeroko i nikczemnie, myśląc co może się kryć za ścianą stworzoną z pikseli. Żadnych emotek, żadnej reakcji zdradzających czy jego żart spotkał się z szokiem, rozbawieniem czy obrzydzeniem. Ale jednak, gdzieś wewnętrz siebie wyobrażał sobie, że to pierwsze mogło być szczególne - mało kto zareagowałby na taki bait ze stuprocentowo stoickim spokojem. Uwielbiał tą myśl.
Wtedy przeczytał następną wiadomość i realnie zaśmiał się na głos.
"Powiem tak. Rozmiar mnie nie zaskoczył ;)"
Tylko starałem się dopasować do swojego rozmówcy, wróbelku.
Ale dziękuję, zimorodki są prześliczne.
Bardzo jaki hm?
"Uroczy ten wróbelek, ale ja wolę drapieżne ptaki."
Jedna brew uniosła się widząc tą informację. Oho, tu cię mam - myśl przemknęła jak strzała przez głowę bezbożnika z zieloną czupryną. Na ekranie zaczęła się niemal natychmiastowo pojawiać odpowiedź "bo są większe?", jednak mężczyzna chyba rzeczywiście był jasnowidzem, gdyż po dłuższej chwili dostarczył odpowiedź jeszcze zanim otrzymał pytanie.
"Są większe."
JAK? SKĄD WIEDZIAŁ?
Kou zgasił na moment telefon, znów chowając śmiech w poduszkę. No nieee.
XD
No zobacz. To tak jak ja.
Jakie najbardziej?
Z tej głupiej dyskusji na temat stworzeń latających przyfrunęło mu go głowy pewne dziwne wrażenie, że ich rozmowa schodzi na coraz bardziej przyziemne tory i to o dziwo nie on jeden był tego prowokatorem. A co jeśli... Co jeśli mężczyzna mówiąc, że coś sobie przemyślał miał na myśli nieco więcej, niż chciałby powiedzieć wprost? W sumie dziwne, niby czemu inaczej miałby go komplementować, przejmować się jego losem jak i teraz rozmawiać z nim w takim a nie innym tonie. To wszystko razem mogło być tylko zbiegiem okoliczności, rzeczywiście pozbawionym szerszego kontekstu, jednak Kou zaczął już nadprogramowo łączyć ze sobą te wszystkie fakty i wszystko zdawało mu się dziwnie ze sobą zgadzać. Krótko mówiąc czuł się wobec tych wszystkich pochwał, tekstów, zagrywek jakby potajemnie budował się między nimi pewien flirt, okazanie sympatii niewyrażonej w słowach. Dziwnie. Nie, żeby nie dostawał w życiu komplementów. Prawdą było, że rodzaj jego urody, charyzma i doskonale odegrana pewność siebie rzucały się w oko w wielu miejscach, w których się pojawiał, jednak... Zdawałoby się, że nie tak odnosił się standardowy hetero facet do faceta, po którym z daleka widać, że raczej jest, cóż, ciepły. A może to po prostu Kou nie miał takich doświadczeń, skoro jego wszelkie relacje do tej pory były dość skrajne?
Głęboko idąca nadinterpretacja była czymś, co Nai wychodziło zawsze równie dobrze. Nie zawsze umiał dokładnie rozdzielić to, co mu się wydawało od faktów, zwłaszcza gdy chodziło o niego samego. A już szczególnie w sytuacji, gdy nie widział żadnego innego sensownego wytłumaczenia dla jego zachowania, które wychodziło zwyczajnie poza jego spaczony światopogląd.
Z drugiej zaś strony Kou przechodził teraz pewien dysonans poznawczy, bo jego gejradar widząc tego mężczyznę na żywo nie odpalił się ani razu. Ciekawe.
Zakładając taki obrót sytuacji, co miałby zamiar z tym wszystkim co sobie dopowiedział zrobić? Po prawdzie, nie musiał nic. Ale nie byłby sobą, gdyby nie pociągnął takiej narracji, żeby to sprawdzić. W końcu kto mu zabroni?
Jeżeli był czyimś obiektem zainteresowania to jakże mógłby to ominąć, stracić okazję na samodowartościowanie, prawda?
A już tymbardziej chciał w to brnąć, jeśli okazałoby się, że mężczyzna z baru teraz zwyczajnie się bawił jego kosztem.
Jeśli to wszystko to tylko jakaś zagrywka której Kou jeszcze nie poznał, a którą również uparcie podpowiadała mu jego paranoja, dowie się tego przy okazji. I z bardzo wielką chęcią pokaże mu, że nie było warto robić sobie żartów z kogoś takiego jak on.
A twój wewnętrzny ptak jest drapieżnikiem?
To było parę lat temu.
Nie pozostawiał więcej informacji. Najchętniej ominąłby ten temat, choć nie było po co. Po prostu jakoś nie chciał się chwalić swoją dobrocią z czasów, które były dlań dość trudne do przypomnienia.
Nazwałem go Ami.
Przestań tak mówić.
Proszę.
To ma znaczenie.
Uratowałeś mnie. Nie chciałbym, żeby ci się coś stało przeze mnie.
Jeżeli ciężko ci pomyśleć o sobie, to pomyśl o mnie.
Jeżeli będziesz kiedyś potrzebować jakiejś pomocy, pijany czy trzeźwy, jestem tutaj.
W sumie w moim życiu i tak nie ma nikogo ważnego. Nikogo, kto by mnie kiedykolwiek obronił, poza tobą, bitch. Może chociaż tak ci się kiedyś odwdzięczę.
Nawet jeśli brzmi to jak puste słowa i póki co w praktyce nimi było, Naiya nie miał zamiaru rzucać nimi na wiatr. Nie miał nikogo, dlatego był gotów poświęcić część siebie czy swojego czasu nawet mało znanym sobie ludziom.
Zwłaszcza gdy okazali mu chociaż minimum swojej dobroci.
Co jeśli nie posłuchasz? Dopadnę cię. Wtedy nawet najbardziej drapieżny ptak ani żaden sen wieczny ci nie pomoże.
Mhm. Specjalnie o los facetów ubierających się jak baba, no zobacz ile nas łączy.
Oh? I wtedy zobaczył odpowiedź w formie nagrania. Nieco zdziwiony z zainteresowaniem spojrzał na przycisk "odtwórz", przystawiając dłoń do ust. Głos równie ciepły jak światło świec zastawionych na jego stoliku dotarł do jego głowy robiąc tam niemałe zamieszanie, w wyniku czego musiał na chwilę zastopować, zanim zaczął słuchać dalej.
Czemu...
Czemu brzmiał w ten sposób?
Teraz, gdy z pełną gracją układał zdania, brzmiał jakby cały świat legnął u jego nóg. Niczym niezmącona melodia, której sam dźwięk koił i oswajał duszę. Której z niewyjaśnionych, pozazmysłowych przyczyn człowiek pragnął bezgranicznie zaufać, nawet jeżeli kazałaby rozbić jego statek o skały. Spojrzał w dół. Nie chciał dać się temu zwieść, zablokować wszelkich wątpliwości na korzyść tego szatańskiego uroku, ale czy było to jeszcze w tym momencie możliwe?
Fakt że tutejszy rozpoznawał w nim wciąż drobne zawiłości mówiące o obcym pochodzeniu, nie obchodziły go już teraz. Słuchał dalej.
Przewinął od początku moment, w którym słyszeć dało się jedynie oddech i przystawił telefon bliżej ucha.
Drobne uniesienie kącików warg jak i intensywne pocieranie palca wskazującego o kciuk zdradzało pewną wzbierającą w nim energię, którą wywołał.
Naiya, jesteś okropny.
Ale myślozbrodnia nie istnieje, prawda...?
I tak nigdy się nie dowie. Odpalił nagranie od nowa, zdając się już nie zważać nawet na ulotne znaczenie słów, które wypowiadał. Nie tak, jak jak na zatapianiu się w niezwykłej symfonii, którą tworzyły. I jeszcze raz.
I jeszcze.
Wtedy usłyszał coś w pomieszczeniu.
Zdaje się, że jakiś sąsiad przynajmniej spadł z łóżka, czy też może spadł z całym łóżkiem, gdyż powstały intensywny hałas wyciągnął Kou z transu w który popadł przez te kilka niezdarnie długich minut.
Zdał sobie wówczas sprawę z ciszy, która zapanowała w mieszkaniu, z chłodu wpadającego przez nieszczelne okno, którego żadna ze świec nie ocieplała tak jak ten głos, po którym wraz z końcem każdego odsłuchania tego samego nagrania zostawała jedynie nieznośna pustka. Przykrył się aksamitnie miękkim kocem.
Zrozumiał jak bardzo ta cisza i chłód były irytujące wcześniej... I jak bardzo brakowało w tym tej specyficznej, głębokiej intonacji, której jak na złość nie mógł posiadać w swej własności. Postawić na stoliku, mieć na wyłączność.
Nie brzmiał, jakby się bawił... Choć zastanawianie nad tym, jaki był jego ukryty cel w tym wszystkim przybierało momentami na sile, to te krótkie nagranie nadało mu jedynie więcej pozytywnych wibracji. Z samego faktu życia w Japonii był przyzwyczajony do fałszywej uprzejmości, by rozumieć co się tak naprawdę dookoła dzieje musiał być wyczulony na każde nawet najmilsze słowo. Jednak mężczyzna wypowiadał się tak lekko, tak że z coraz większym trudem przychodziło Kou balansowanie na granicy między wiarą w te tak kulturalnie ustawione słowa a jej brakiem.
Postanowił pociągnąć to dalej, wymusić dostanie kolejnej fonicznej odpowiedzi, naciskając na ikonkę mikrofonu.
Nie wybaczam, hahah. Spokojnie kotku. Chciałbym dostawać 100 jenów za każdym razem kiedy słyszę "wiesz, chyba nie wierzę w takie rzeczy". Wspominałem, że kocham mówić "A nie mówiłem?"? Nie? No to już wiesz, reszty historii można się domyśleć. Nie ma za co skarbie.
Raczej zawsze. Ale nie zawsze wszystko dzieje się tak, jak bym się spodziewał.
Może właśnie to ma się zmienić? Wiesz, każdy dorosły w pewnym momencie życia ma kontrolę nad nim. Może się tylko wydawać, że jej nie masz, jeżeli ją komuś lub czemuś oddajesz, złotko.
Głowa do góry, wyglądasz mi na kogoś kto potrafiłby wziąć życie we własne ręce. W końcu jakoś znalazłeś się w Japonii, nad tym też nie miałeś kontroli?
Wierzę że nic nie dzieje się bez powodu. Że czasami wszechświat każe nam przejść drogą przez piekło, żeby móc dotrzeć do tego co dobre. Czasem nie ma innej drogi.
Nie wierzę w takie przeznaczenie jak w Królu Edypie. Jeżeli człowiek upiera się żeby zmienić los, to mu się uda. Ale jeśli oddaje wszechświatowi władzę nad nim, to jak najbardziej zdarzy się to co miało się zdarzyć. Losowi zawsze trzeba dopomóc.
A czy Pan Palant wierzy w przeznaczenie? Mam tak do ciebie mówić? Hahah
Uśmiechnął się dalej bawiąc kosmykiem włosów. Domyślał się, jaka będzie odpowiedź, jednak zadał takie pytanie z pełną premedytacją.
@Matsumoto Hiroshi
Oh my, just look at those eyes - Pretty like a girl, oh boy
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite
Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite
Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
maj 2038 roku