Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
First topic message reminder :
10/02/2038 03:08
INSTAGRAM
Wiadomości wysłane
@Naiya Kō
INSTAGRAM
10/02/2038 03:08
Wiadomości wysłane
Był środek nocy, kiedy Hiroshi sięgnął leniwie po telefon pozostawiony na szafce nocnej. Znowu nie mógł spać - a mijała już druga doba odkąd nie zmrużył powiek. Nie chciało mu się jednak wstawać o 3:00 nad ranem, by schodami w dół gnać do pustej i zimnej w o tej porze roku pracowni. Jasny wyświetlacz zaatakował światłem jego przyzwyczajone do mroku oczy, które przetarł dłonią w chwilę potem. Jego palce leniwie przejechały po ekranie, kiedy odblokował smartfona i od niechcenia kliknął na ikonkę instagrama. Sam nie wiedział, po co go zakładał, ale przeglądanie zdjęć i rolek działało na swój sposób uspokajająco. Obserwował niemal wszystkie możliwe konta związane ze sztuką, jej historią lub drewnem. Zaobserwował także konto Alaeshy, na którym wystawiała zdjęcia swoich obrazów. Odwzajemniła się 'followem' choć nie miało to znaczenia. Nie zakładał konta dla obserwujących - niczego nie udostępniał, a sam jego profil był no-name'owym kontem bez zdjęcia z nazwą użytkownika stworzoną z ciągu zupełnie przypadkowych liter i symboli.
Po przejrzeniu kilku aktualności na jego twarz wkradł się wyraz podirytowania. Wystarczył jeden like pozostawiony kiedyś pod jakąś rolką związaną z astrologią, by Instagram, drogą algorytmu zaczął go torpedować podobnymi treściami.
Jego palec z coraz większym zniecierpliwieniem scrollował kolejne rolki, gdy jego kciuk zatrzymał się gwałtownie. Jego oczy zatrzymały się na szczupłym mężczyźnie w przebraniu kobiety - zaraz, zaraz. Gdzieś już kiedyś widział kogoś podobnego.
Kolorowy ptak - w różowej peruce i fioletowych soczewkach, w ubiorze w podobnej tonacji rozwodził się właśnie z pasją na temat jakiejś karty, którą trzymał w szczupłej dłoni. Hiroshi nie skupiał się na samych słowach, jakie wypowiadał zniewieściały mężczyzna, ale nie mógł oprzeć się wrażeniu, że gdzieś już kiedyś słyszał ten nomen omen charakterystyczny głos, polany manierą...
Jego brwi jakby automatycznie poszybowały do góry, a przymknięte w grymasie usta, rozchyliły się bezwiednie.
Momentalnie podniósł się do pozycji półsiedzącej, kiedy właśnie go olśniło. To był zdecydowanie on. Drzazga we własnej osobie. Szybka reakcja, w której kliknął 'obserwuj'.
Zabawnie zrządzenie losu, kiedy uświadomił sobie, że jeszcze kilka dni temu żałował, że nie przeprosił go, kiedy miał ku temu okazję. Demony siedzące w jego głowie osądzały go o każde, najmniejsze przewinienie. Nic więc dziwnego, że wypominały mu wieczór skąpany w odcieniach czerwieni.
Opadł ciężko na materac, zastanawiając się od czego zacząć.
Ciszę nocy zagłuszały tylko jego palce uderzające o ekran telefonu, gdy w skupieniu 'rzeźbił' przeprosiny dla nieznajomego.
Westchnął zrezygnowany, kiedy kolejny raz napisał wiadomość, a potem ją usunął. Jego wzrok utkwił na suficie. Po co się tak spinał, skoro Kolorowy Ptak o intrygującej nazwie użytkownika prawdopodobnie nawet nie odczyta tej wiadomości? Liczba obserwujących ten profil przekonała go, że tak właśnie się stanie.
Postanowił, że mimo wszystko wyśle wiadomość. Tak dla własnej satysfakcji, że chociaż spróbował.
Witaj Pszczółko,
Zapewne mnie nie pamiętasz, ale ja pamiętam Cię doskonale - jestem tym nieprzyjemnym, bezbarwnym nikim, na którego miałeś nieprzyjemność natknąć się kilka miesięcy temu w tym zasyfiałym barze na obrzeżach miasta.
Chciałem Cię przeprosić, miałem fatalny dzień, ale to mnie nie usprawiedliwia. Nie powinienem był wylewać na Ciebie swoich frustracji, nawet jeśli sam mnie zaczepiałeś. (Tak szczerze mówiąc nawet nie pamiętam, kto kogo pierwszy zaczepił, ale to już bez znaczenia.)
Wybacz mi moje prostackie i nieeleganckie zachowanie - nie jestem taki, poważnie. Masz święte prawo ubierać się, mówić, siedzieć, pić i wyrażać się jak tylko Ci pasuje i NIC mi do tego. Nawet jeśli tego nie rozumiem.
Prawdopodobnie nawet tego nie odczytasz, ale chyba sam potrzebowałem napisać bym sam mógł poczuć się ze sobą lepiej. Tak więc PRZEPRASZAM.
PS. Fajny profil.
podpisano
Jebany Palant - zasłużyłem.
Po przejrzeniu kilku aktualności na jego twarz wkradł się wyraz podirytowania. Wystarczył jeden like pozostawiony kiedyś pod jakąś rolką związaną z astrologią, by Instagram, drogą algorytmu zaczął go torpedować podobnymi treściami.
Jego palec z coraz większym zniecierpliwieniem scrollował kolejne rolki, gdy jego kciuk zatrzymał się gwałtownie. Jego oczy zatrzymały się na szczupłym mężczyźnie w przebraniu kobiety - zaraz, zaraz. Gdzieś już kiedyś widział kogoś podobnego.
Kolorowy ptak - w różowej peruce i fioletowych soczewkach, w ubiorze w podobnej tonacji rozwodził się właśnie z pasją na temat jakiejś karty, którą trzymał w szczupłej dłoni. Hiroshi nie skupiał się na samych słowach, jakie wypowiadał zniewieściały mężczyzna, ale nie mógł oprzeć się wrażeniu, że gdzieś już kiedyś słyszał ten nomen omen charakterystyczny głos, polany manierą...
Jego brwi jakby automatycznie poszybowały do góry, a przymknięte w grymasie usta, rozchyliły się bezwiednie.
Momentalnie podniósł się do pozycji półsiedzącej, kiedy właśnie go olśniło. To był zdecydowanie on. Drzazga we własnej osobie. Szybka reakcja, w której kliknął 'obserwuj'.
Zabawnie zrządzenie losu, kiedy uświadomił sobie, że jeszcze kilka dni temu żałował, że nie przeprosił go, kiedy miał ku temu okazję. Demony siedzące w jego głowie osądzały go o każde, najmniejsze przewinienie. Nic więc dziwnego, że wypominały mu wieczór skąpany w odcieniach czerwieni.
Opadł ciężko na materac, zastanawiając się od czego zacząć.
Ciszę nocy zagłuszały tylko jego palce uderzające o ekran telefonu, gdy w skupieniu 'rzeźbił' przeprosiny dla nieznajomego.
Westchnął zrezygnowany, kiedy kolejny raz napisał wiadomość, a potem ją usunął. Jego wzrok utkwił na suficie. Po co się tak spinał, skoro Kolorowy Ptak o intrygującej nazwie użytkownika prawdopodobnie nawet nie odczyta tej wiadomości? Liczba obserwujących ten profil przekonała go, że tak właśnie się stanie.
Postanowił, że mimo wszystko wyśle wiadomość. Tak dla własnej satysfakcji, że chociaż spróbował.
Witaj Pszczółko,
Zapewne mnie nie pamiętasz, ale ja pamiętam Cię doskonale - jestem tym nieprzyjemnym, bezbarwnym nikim, na którego miałeś nieprzyjemność natknąć się kilka miesięcy temu w tym zasyfiałym barze na obrzeżach miasta.
Chciałem Cię przeprosić, miałem fatalny dzień, ale to mnie nie usprawiedliwia. Nie powinienem był wylewać na Ciebie swoich frustracji, nawet jeśli sam mnie zaczepiałeś. (Tak szczerze mówiąc nawet nie pamiętam, kto kogo pierwszy zaczepił, ale to już bez znaczenia.)
Wybacz mi moje prostackie i nieeleganckie zachowanie - nie jestem taki, poważnie. Masz święte prawo ubierać się, mówić, siedzieć, pić i wyrażać się jak tylko Ci pasuje i NIC mi do tego. Nawet jeśli tego nie rozumiem.
Prawdopodobnie nawet tego nie odczytasz, ale chyba sam potrzebowałem napisać bym sam mógł poczuć się ze sobą lepiej. Tak więc PRZEPRASZAM.
PS. Fajny profil.
podpisano
Jebany Palant - zasłużyłem.
Ye Lian, Itou Alaesha, Naiya Kō and Jinnai Hisae szaleją za tym postem.
INSTAGRAM
10/02/2038 05:38
Wiadomości wysłane
Dobrze się bawisz?
Zapytał zgryźliwie nieco zirytowany kolejnym brakiem odpowiedzi. Cała rozmowa z nieznajomym przypominała sinusoidę, w której wznosiły się i równie szybko opadały emocje towarzyszące wymianom tych wiadomości. W jednej chwili był zaintrygowany, by w chwilę potem szczypało go uczucie zirytowania, aż po momenty uśmiechów, a nawet niewinnych parsknięć, z którymi nie potrafił już walczyć, gdy Pszczółka - umyślnie czy też nie, czymś go rozbawiła.
A jednak się bawisz.
Odpisał w odpowiedzi na kolejną wiadomość, której nie spodziewał się otrzymać. Znowu ta sama zagrywka. Odbicie piłeczki, która irytowała, zamiast dostarczyć informacji.
A jednak zwątpiłeś. ;)
Zarówno wiara, jak i zwątpienie zwalniają z myślenia, wiedziałeś?
Pozwolił sobie na tę drobną uszczypliwość wiedząc, że sam uczucie zwątpienia znał niemal na wylot. Bo towarzyszyło mu prawie nieustannie, gdy wszyscy wokół, tak bardzo przekonywali go, by uwierzył, w te niestworzone historie. Nauczony doświadczeniem, ciekawością, chęcią sprawdzenia, wątpił o wiele częściej niź ktokolwiek inny.
Nie boisz się? A może właśnie powinieneś?
Gdybyś tylko wiedział, szybko uciąłbyś tę dyskusję.
Ta sinusoida właśnie przechyliła się w stronę przygnębienia, które na dłużej zawitało na jego twarzy - nauczonej nosić je niemal nieustannie, powodując grymas, który już tak łatwo nie pozwoli się zmazać.
Być może? Wiesz, myślę że na pewno.
Długie palce uderzały delikatnie o nagi tors, gdy wpatrywał się w tę nieszczęsną kropkę pozostawioną przez nieznajomego. Lekkie i równie ulotne uniesienie kącika ust, które nie wygrało z grymasem wymalowanym na jego twarzy, gdy postanowił zagrać w tę jego niejasną grę, wykorzystując przy tym broń przeciwnika.
Powiem Ci, jeśli zgadniesz.
Pozostawiona emotka bez koloru i wyrazu dała mu sugestię, że Pszczółka nie lubiła pomijanych pytań, choć sama je omijała wedle uznania. Czy była wyrazem irytacji?
Zaczyna Cię nudzić Twoja własna gra?
I tu brak odpowiedzi.
Doprawdy? Nie masz na podorędziu żadnej kontry, Skarbie?
...Skarbie?
Parsknął śmiechem jakby w odpowiedzi na własne myśli. Dlaczego to słowo tak uparcie cisnęło mu się na usta, chciało wypłynąć spod palców, albo samo wybrzmiewało w jego umyśle, ilekroć... ah, zresztą.
Ta Pszczółka. Było w nim coś, co sprawiało, że wkradał się w myśli, nie pozwalał o sobie zapomnieć. Robiąc to nieuprzejmie, bez pytania, bez uprzedzenia. Dobitnie.
Mi bardziej :C
Bo nadal nie odpowiedziałeś.
Tak bardzo boisz się prawdy?
Za młody?
To krótkie zdanie wybiło się ponad wszystko, gdy przeczytał kolejną wiadomość. Dlaczego wypominał mu wiek? Czyżby robił coś niestosownego, choć wcale nie miał takiej intencji?
Pisanie to zbrodnia? A może to ja jestem dla Ciebie za stary, Dzieciaku?
Możemy się pożegnać w każdej chwili. Przeprosiłem. Jesteśmy kwita.
Z pewną niechęcią napisał ostatnie zdanie. Teraz to on zwątpił. Ponownie.
Co, jeśli Drzazga faktycznie odpisywał z grzeczności? Choć sam miał teraz mętlik w głowie, bo rozmowa nie wyglądała na wymuszoną, a pomijane przez Zielonowłosego odpowiedzi na pewno nie były wyrazem grzeczności. A już tym bardziej nie w kraju kwitnącej wiśni, słynącej z wymuszonej konwenansem uprzejmości, skropionej pewnego rodzaju obłudą, gdyby zapragnęło się choćby dotknąć opuszką palca szczerości, mającej z tym wszystkim niewiele wspólnego. Postanowił brnąć w to dalej, wiedziony prymitywną ciekawością, jaki cel krył się za zachowaniem Pszczółki.
Matematyka ma to do siebie, że jest logiczna.
Ale właśnie sprawiłeś, że jeszcze bardziej chcę go rozwiązać.
"Tylko starałem się dopasować do swojego rozmówcy, wróbelku"
Musiał zakryć usta dłonią, by zaśmiać się w głos. Choć nie miało to znaczenia - mieszkał tu sam, ludzie mieszkający w sąsiedztwie nie mieli prawa go usłyszeć.
Jesteś niemożliwy.
Bardzo jaki? Bardzo. Po prostu.
Nie potrafił zdefiniować skąd wzięło mu się słowo "bardzo", ale samo w sobie stanowiło dla niego pewną definicję mężczyzny, z którym pisał. W końcu Drzazga był skrajny, w każdym możliwym znaczeniu tego słowa.
Bardzo irytujący.
Bardzo intrygujący.
Po prostu BARDZO.
"No zobacz. To tak jak ja."
No kto by pomyślał?
Jakie najbardziej? Lubię Pustułki. Ludzie (całkiem niesłusznie) nadali im łatkę najgłupszych ptaków drapieżnych, tylko dlatego, że jako jedyne spośród sokołowatych nie dały się oswoić i wytresować. Dla mnie to jedynie wyraz ich uporu i niezależności. I chyba właśnie dlatego tak bardzo je cenie. Są wolne.
A Ty? Jakie ptaki lubisz najbardziej?
Nie przypuszczał, że temat ich rozmowy zejdzie nagle na tak zwyczajny tor. Rozmowa o ptakach stanowiła pewnego rodzaju rozrywkę - Hiroshi lubił te zwierzęta. Nie był wprawdzie żadnym ornitologiem, by mieć na ich temat rozległą wiedzę, ale od dziecka był nimi na swój sposób zafascynowany. Być może także dlatego, że kojarzyły mu się z wolnością. Być może też dlatego, że jego matka ich nie znosiła. Do tej pory pamiętał ton jej głosu, kiedy powtarzała "wstrętne ptaszyska" - choć nie do końca było dla niego jasne, czy reakcja ta była spowodowana jego rysunkami (gdy często je rysował) czy może na same te stworzenia, które budziły w nim zupełnie odmienne emocje. Kiedy był kilkulatkiem niejednokrotnie marzył, by zmienić się w jednego z przedstawicieli tego gatunku, tylko po to, by móc wnieść się powietrze, odlecieć, poczuć wiatr w skrzydłach i być wolnym.
Zabawne jak wiele łączyło ludzi z ptakami.
Zmarszczył brwii widząc pytanie swojego rozmówcy. Zabawne, że zapytał o to, akurat w chwili kiedy Hiroshi o tym pomyślał.
To chyba Ty jesteś jasnowidzem. Mój jest pustułką. Niezaprzeczalnie, więc tak. Jest też drapieżny. A Twój?
Nie brakowało także poważnych momentów, w których Hiroshi w zgodzie z własnym "ja" poszukiwał głębszych tematów, lecz te uparcie spotykały się ze ścianą - niejasnej gry prowadzonej przez Drzazgę, czy też całkowitym zignorowaniem, niepozwalającym zatracić się w tym, co ważne.
Ami? Co się z nim stało?
Sinusoida znowu wzniosła na swe wyżyny zaciekawienie. Akurat los tych istot był mu bardzo bliski. Jego podejście nie mogło być inne, wówczas gdy sam, przez większość życia czuł się jak ptak ze złamanym skrzydłem. Nielot. Brutalnie zniewolony.
Oferta Zielonowłosego niemal go poraziła.
I vice versa.
Odpisał z całkowitą powagą. Już raz mu pomógł, choć sytuacja i sposób, w jaki wówczas się poznali, nie wskazywał na możliwość troski. Sam nie rozumiał, dlaczego tak bardzo dbał o los zupełnie mu obcych ludzi, ba, nawet tych, którzy zdali się zaleźć za jego skórę, wypominając jej tę obcą dla Japonii nutę ochry. Wypominając mu jego pochodzenie, którego nie mieli prawa znać i o które nie mieli prawa pytać. A przynajmniej w jego postrzeganiu.
Dopadniesz mnie? Grozisz mi? ;)
Na jego twarzy znowu zakradł się nic niezdradzający, niewinny uśmiech będący wyrazem reakcji na ostatnią wiadomość. Nie przypuszczał, że będzie w stanie z kimś żartować, choć lubił humor, bezustannie towarzyszyły mu kompleksy, jakoby sam nie miał poczucia humoru. Postrzeganego jakby z boku, niegdyś chłopca, a teraz dorosłego mężczyzny, któremu od zawsze wmawiano, by przestał być infantylny.
Nie byłem ubrany jak baba, a jednak się mną przejąłeś. To nas różni, bo ja bym się sobą nie przejął.
Gdybym tylko wiedział na Twoim miejscu, z kim masz do czynienia.
Ta jedna myśl, która właśnie zakręciła się w jego głowie skutecznie zdjęła z jego twarzy uśmiech, którego tak bardzo nie dostrzegał, zajęty pisaniem kolejnych wiadomości. Czy nie lepiej byłoby zakończyć (nie)znajomości już teraz? Nie stając się tym samym dla kogoś kolejnym rozczarowaniem albo urzeczywistnieniem najgorszego koszmaru? Przecież i tak nie chciał nikogo do siebie dopuszczać. Nie widział w tym celu, a tym bardziej nie mógłby dostrzec czyjejś chęci. Bo i po co?
Po wysłaniu swojej ostatniej i jedynej wiadomości głosowej niemal natychmiast zgasił ekran swojego smartfonu i bez czucia odstawił go na szafkę nocną. Opadł na miękkie poduszki, zupełnie zdziwiony późną - a właściwie to bardzo wczesną godziną, która jeszcze ułamek sekundy temu mignęła mu na wyświetlaczu. Nie potrafił powiedzieć, kiedy minęło tyle czasu. Był natomiast pewny jednego - wymiana wiadomości dobiegła końca, powodując w nim jakieś bliżej niewyjaśnione rozgoryczenie.
Przewrócił się na bok, układając swoje ciało w pozycji embrionalnej i mozolnie naciągnął na siebie jasną kołdrę, aż po sam nos, otulając nią przemarznięte pustką i chłodem ścian sypialni ramiona i szyję. Zacisnął powieki jakby sam fakt wykonania tej czynności miał sprawić, że uda mu się zasnąć, że przyniesie mu kojący sen, który przecież od początku nie chciał nadejść. A jednak trwał w tej pozycji, z zabawnie, usilnie przymkniętymi oczami, jakby na złość wszystkiemu chciał udowodnić światu, że przecież śpi. Każdy najmniejszy odgłos zdawał się irytujący, przeszkadzał mu, choć paradoksalnie wiedział, że sen nie nadszedłby, nawet jeśli byłoby zupełnie cicho. Za oknem mógł słyszeć mroźne podmuchy zimowego, szczypiącego wiatru i trzask pojedynczych gałęzi okolicznych drzew, które najwyraźniej nie zdzierżyły ciężaru śniegu, jaki przyszło im dźwigać.
Dźwięk tak niepodobny do poprzednich przerwał jego bezruch, gdy ponownie, jak kilka godzin temu sięgnął po telefon, leżący na szafce nocnej. Z niekrytym zdziwieniem spostrzegł odebraną wiadomość na Instagramie i z jeszcze większym zaskoczeniem dostrzegł, że jest ona głosowa. Dlaczego, skoro minęło aż tyle czasu?
Nie czekając chwili dłużej, odtworzył nagranie, wsłuchując się w każde najmniejsze słowo, każde zaczerpnięcie powietrza i wplatany gdzieniegdzie dosyć wysoki jak na mężczyznę śmiech. Te dźwięki wypływające z aparatu, w tonie głosu tak zupełnie inaczej brzmiącego niż tamtego wieczoru. Uzmysłowił sobie, że chciałby go posłuchać w rzeczywistości, tu i teraz, gdzie nie zniekształciłyby go żadne elektroniczne sprzęty, które jak na ironię, pozwalały mu tę wiadomość odsłuchać. Ponownie, a potem raz jeszcze. Zielonowłosy nie szczędził słów w tej odpowiedzi, więc on sam musiał ją odsłuchać kilkukrotnie. Prawda?
Przyjmuję wyzwanie. Jeśli cokolwiek z tych Twoich kart będzie miało miejsce, sam przyniosę Ci te 100 jenów w zębach.
Jego policzki uniosły się w lekkim uśmiechu, który zgasł równie szybko, jak jego głos, który momentalnie spoważniał.
Przez piekło?
Ale skąd... skąd wiedziałeś?
Nie mam pojęcia czy czeka mnie cokolwiek dobrego. Nie chcę brzmieć zupełnie pesymistycznie, ale moje życie znacznie różniło się od tego, które można znać tutaj. Nie umniejszając Twoim przeżyciom...
Jakby nagle się poprawił, wspominając te dobitne i czerwone w swej szczerości słowa, wypowiedziane gorzko tamtego wieczoru, pośród słonych łez, wyprowadzonej z równowagi Pszczółki.
Wiesz, fakt że znalazłem się w Japonii był losem wygranym loterii. Dobrą wolą losu, łutem szczęścia, na które nie zasłużyłem. Nawet na początku nie czułem tej kontroli, gdy trochę bez celu krążyłem po tym kraju, szukając dla siebie miejsca. Na długo, zanim osiadłem w Fukkatsu. Nawet teraz mam wrażenie, że los wciąż podsyła mi kłody pod nogi, a ja za bardzo nie mam na to wpływu...
W końcu, jaki mógł mieć wpływ na przyznanie azylu, w kraju, w którym tak ciężko otrzymać pozwolenie na pobyt stały.
Nie wiem, czy chcę czemukolwiek oddawać władzę nad moim losem, choć paradoksalnie sam nie mam nad nim władzy.
Pewnie tego nie zrozumiesz, ale przez zbyt długi czas ktoś uzurpował sobie do tego prawo, z konsekwencjami czego zostałem sam. Po prostu nie jestem przekonany, czy da się to zmienić.
Przyznał zupełnie szczerze, starając się jednak nie brzmieć zbyt pesymistycznie, co znalazło swój wyraz w lekkim rozbawieniu w słowach, które wybrzmiały chwilę później:
Pan? Nie musisz mnie tak nazywać. Palant wystarczy. ;)
A jak ja mam się do Ciebie zwracać, Pszczółko?
Wybacz, ale na część od roweru się nie zgodzę. Ciężko nie powiedzieć tego pogardliwie, nawet jeśli nie ma się takich intencji...
Zapytał zgryźliwie nieco zirytowany kolejnym brakiem odpowiedzi. Cała rozmowa z nieznajomym przypominała sinusoidę, w której wznosiły się i równie szybko opadały emocje towarzyszące wymianom tych wiadomości. W jednej chwili był zaintrygowany, by w chwilę potem szczypało go uczucie zirytowania, aż po momenty uśmiechów, a nawet niewinnych parsknięć, z którymi nie potrafił już walczyć, gdy Pszczółka - umyślnie czy też nie, czymś go rozbawiła.
A jednak się bawisz.
Odpisał w odpowiedzi na kolejną wiadomość, której nie spodziewał się otrzymać. Znowu ta sama zagrywka. Odbicie piłeczki, która irytowała, zamiast dostarczyć informacji.
A jednak zwątpiłeś. ;)
Zarówno wiara, jak i zwątpienie zwalniają z myślenia, wiedziałeś?
Pozwolił sobie na tę drobną uszczypliwość wiedząc, że sam uczucie zwątpienia znał niemal na wylot. Bo towarzyszyło mu prawie nieustannie, gdy wszyscy wokół, tak bardzo przekonywali go, by uwierzył, w te niestworzone historie. Nauczony doświadczeniem, ciekawością, chęcią sprawdzenia, wątpił o wiele częściej niź ktokolwiek inny.
Nie boisz się? A może właśnie powinieneś?
Gdybyś tylko wiedział, szybko uciąłbyś tę dyskusję.
Ta sinusoida właśnie przechyliła się w stronę przygnębienia, które na dłużej zawitało na jego twarzy - nauczonej nosić je niemal nieustannie, powodując grymas, który już tak łatwo nie pozwoli się zmazać.
Być może? Wiesz, myślę że na pewno.
Długie palce uderzały delikatnie o nagi tors, gdy wpatrywał się w tę nieszczęsną kropkę pozostawioną przez nieznajomego. Lekkie i równie ulotne uniesienie kącika ust, które nie wygrało z grymasem wymalowanym na jego twarzy, gdy postanowił zagrać w tę jego niejasną grę, wykorzystując przy tym broń przeciwnika.
Powiem Ci, jeśli zgadniesz.
Pozostawiona emotka bez koloru i wyrazu dała mu sugestię, że Pszczółka nie lubiła pomijanych pytań, choć sama je omijała wedle uznania. Czy była wyrazem irytacji?
Zaczyna Cię nudzić Twoja własna gra?
I tu brak odpowiedzi.
Doprawdy? Nie masz na podorędziu żadnej kontry, Skarbie?
...Skarbie?
Parsknął śmiechem jakby w odpowiedzi na własne myśli. Dlaczego to słowo tak uparcie cisnęło mu się na usta, chciało wypłynąć spod palców, albo samo wybrzmiewało w jego umyśle, ilekroć... ah, zresztą.
Ta Pszczółka. Było w nim coś, co sprawiało, że wkradał się w myśli, nie pozwalał o sobie zapomnieć. Robiąc to nieuprzejmie, bez pytania, bez uprzedzenia. Dobitnie.
Mi bardziej :C
Bo nadal nie odpowiedziałeś.
Tak bardzo boisz się prawdy?
Za młody?
To krótkie zdanie wybiło się ponad wszystko, gdy przeczytał kolejną wiadomość. Dlaczego wypominał mu wiek? Czyżby robił coś niestosownego, choć wcale nie miał takiej intencji?
Pisanie to zbrodnia? A może to ja jestem dla Ciebie za stary, Dzieciaku?
Możemy się pożegnać w każdej chwili. Przeprosiłem. Jesteśmy kwita.
Z pewną niechęcią napisał ostatnie zdanie. Teraz to on zwątpił. Ponownie.
Co, jeśli Drzazga faktycznie odpisywał z grzeczności? Choć sam miał teraz mętlik w głowie, bo rozmowa nie wyglądała na wymuszoną, a pomijane przez Zielonowłosego odpowiedzi na pewno nie były wyrazem grzeczności. A już tym bardziej nie w kraju kwitnącej wiśni, słynącej z wymuszonej konwenansem uprzejmości, skropionej pewnego rodzaju obłudą, gdyby zapragnęło się choćby dotknąć opuszką palca szczerości, mającej z tym wszystkim niewiele wspólnego. Postanowił brnąć w to dalej, wiedziony prymitywną ciekawością, jaki cel krył się za zachowaniem Pszczółki.
Matematyka ma to do siebie, że jest logiczna.
Ale właśnie sprawiłeś, że jeszcze bardziej chcę go rozwiązać.
"Tylko starałem się dopasować do swojego rozmówcy, wróbelku"
Musiał zakryć usta dłonią, by zaśmiać się w głos. Choć nie miało to znaczenia - mieszkał tu sam, ludzie mieszkający w sąsiedztwie nie mieli prawa go usłyszeć.
Jesteś niemożliwy.
Bardzo jaki? Bardzo. Po prostu.
Nie potrafił zdefiniować skąd wzięło mu się słowo "bardzo", ale samo w sobie stanowiło dla niego pewną definicję mężczyzny, z którym pisał. W końcu Drzazga był skrajny, w każdym możliwym znaczeniu tego słowa.
Bardzo irytujący.
Bardzo intrygujący.
Po prostu BARDZO.
"No zobacz. To tak jak ja."
No kto by pomyślał?
Jakie najbardziej? Lubię Pustułki. Ludzie (całkiem niesłusznie) nadali im łatkę najgłupszych ptaków drapieżnych, tylko dlatego, że jako jedyne spośród sokołowatych nie dały się oswoić i wytresować. Dla mnie to jedynie wyraz ich uporu i niezależności. I chyba właśnie dlatego tak bardzo je cenie. Są wolne.
A Ty? Jakie ptaki lubisz najbardziej?
Nie przypuszczał, że temat ich rozmowy zejdzie nagle na tak zwyczajny tor. Rozmowa o ptakach stanowiła pewnego rodzaju rozrywkę - Hiroshi lubił te zwierzęta. Nie był wprawdzie żadnym ornitologiem, by mieć na ich temat rozległą wiedzę, ale od dziecka był nimi na swój sposób zafascynowany. Być może także dlatego, że kojarzyły mu się z wolnością. Być może też dlatego, że jego matka ich nie znosiła. Do tej pory pamiętał ton jej głosu, kiedy powtarzała "wstrętne ptaszyska" - choć nie do końca było dla niego jasne, czy reakcja ta była spowodowana jego rysunkami (gdy często je rysował) czy może na same te stworzenia, które budziły w nim zupełnie odmienne emocje. Kiedy był kilkulatkiem niejednokrotnie marzył, by zmienić się w jednego z przedstawicieli tego gatunku, tylko po to, by móc wnieść się powietrze, odlecieć, poczuć wiatr w skrzydłach i być wolnym.
Zabawne jak wiele łączyło ludzi z ptakami.
Zmarszczył brwii widząc pytanie swojego rozmówcy. Zabawne, że zapytał o to, akurat w chwili kiedy Hiroshi o tym pomyślał.
To chyba Ty jesteś jasnowidzem. Mój jest pustułką. Niezaprzeczalnie, więc tak. Jest też drapieżny. A Twój?
Nie brakowało także poważnych momentów, w których Hiroshi w zgodzie z własnym "ja" poszukiwał głębszych tematów, lecz te uparcie spotykały się ze ścianą - niejasnej gry prowadzonej przez Drzazgę, czy też całkowitym zignorowaniem, niepozwalającym zatracić się w tym, co ważne.
Ami? Co się z nim stało?
Sinusoida znowu wzniosła na swe wyżyny zaciekawienie. Akurat los tych istot był mu bardzo bliski. Jego podejście nie mogło być inne, wówczas gdy sam, przez większość życia czuł się jak ptak ze złamanym skrzydłem. Nielot. Brutalnie zniewolony.
Oferta Zielonowłosego niemal go poraziła.
I vice versa.
Odpisał z całkowitą powagą. Już raz mu pomógł, choć sytuacja i sposób, w jaki wówczas się poznali, nie wskazywał na możliwość troski. Sam nie rozumiał, dlaczego tak bardzo dbał o los zupełnie mu obcych ludzi, ba, nawet tych, którzy zdali się zaleźć za jego skórę, wypominając jej tę obcą dla Japonii nutę ochry. Wypominając mu jego pochodzenie, którego nie mieli prawa znać i o które nie mieli prawa pytać. A przynajmniej w jego postrzeganiu.
Dopadniesz mnie? Grozisz mi? ;)
Na jego twarzy znowu zakradł się nic niezdradzający, niewinny uśmiech będący wyrazem reakcji na ostatnią wiadomość. Nie przypuszczał, że będzie w stanie z kimś żartować, choć lubił humor, bezustannie towarzyszyły mu kompleksy, jakoby sam nie miał poczucia humoru. Postrzeganego jakby z boku, niegdyś chłopca, a teraz dorosłego mężczyzny, któremu od zawsze wmawiano, by przestał być infantylny.
Nie byłem ubrany jak baba, a jednak się mną przejąłeś. To nas różni, bo ja bym się sobą nie przejął.
Gdybym tylko wiedział na Twoim miejscu, z kim masz do czynienia.
Ta jedna myśl, która właśnie zakręciła się w jego głowie skutecznie zdjęła z jego twarzy uśmiech, którego tak bardzo nie dostrzegał, zajęty pisaniem kolejnych wiadomości. Czy nie lepiej byłoby zakończyć (nie)znajomości już teraz? Nie stając się tym samym dla kogoś kolejnym rozczarowaniem albo urzeczywistnieniem najgorszego koszmaru? Przecież i tak nie chciał nikogo do siebie dopuszczać. Nie widział w tym celu, a tym bardziej nie mógłby dostrzec czyjejś chęci. Bo i po co?
Po wysłaniu swojej ostatniej i jedynej wiadomości głosowej niemal natychmiast zgasił ekran swojego smartfonu i bez czucia odstawił go na szafkę nocną. Opadł na miękkie poduszki, zupełnie zdziwiony późną - a właściwie to bardzo wczesną godziną, która jeszcze ułamek sekundy temu mignęła mu na wyświetlaczu. Nie potrafił powiedzieć, kiedy minęło tyle czasu. Był natomiast pewny jednego - wymiana wiadomości dobiegła końca, powodując w nim jakieś bliżej niewyjaśnione rozgoryczenie.
Przewrócił się na bok, układając swoje ciało w pozycji embrionalnej i mozolnie naciągnął na siebie jasną kołdrę, aż po sam nos, otulając nią przemarznięte pustką i chłodem ścian sypialni ramiona i szyję. Zacisnął powieki jakby sam fakt wykonania tej czynności miał sprawić, że uda mu się zasnąć, że przyniesie mu kojący sen, który przecież od początku nie chciał nadejść. A jednak trwał w tej pozycji, z zabawnie, usilnie przymkniętymi oczami, jakby na złość wszystkiemu chciał udowodnić światu, że przecież śpi. Każdy najmniejszy odgłos zdawał się irytujący, przeszkadzał mu, choć paradoksalnie wiedział, że sen nie nadszedłby, nawet jeśli byłoby zupełnie cicho. Za oknem mógł słyszeć mroźne podmuchy zimowego, szczypiącego wiatru i trzask pojedynczych gałęzi okolicznych drzew, które najwyraźniej nie zdzierżyły ciężaru śniegu, jaki przyszło im dźwigać.
Dźwięk tak niepodobny do poprzednich przerwał jego bezruch, gdy ponownie, jak kilka godzin temu sięgnął po telefon, leżący na szafce nocnej. Z niekrytym zdziwieniem spostrzegł odebraną wiadomość na Instagramie i z jeszcze większym zaskoczeniem dostrzegł, że jest ona głosowa. Dlaczego, skoro minęło aż tyle czasu?
Nie czekając chwili dłużej, odtworzył nagranie, wsłuchując się w każde najmniejsze słowo, każde zaczerpnięcie powietrza i wplatany gdzieniegdzie dosyć wysoki jak na mężczyznę śmiech. Te dźwięki wypływające z aparatu, w tonie głosu tak zupełnie inaczej brzmiącego niż tamtego wieczoru. Uzmysłowił sobie, że chciałby go posłuchać w rzeczywistości, tu i teraz, gdzie nie zniekształciłyby go żadne elektroniczne sprzęty, które jak na ironię, pozwalały mu tę wiadomość odsłuchać. Ponownie, a potem raz jeszcze. Zielonowłosy nie szczędził słów w tej odpowiedzi, więc on sam musiał ją odsłuchać kilkukrotnie. Prawda?
Przyjmuję wyzwanie. Jeśli cokolwiek z tych Twoich kart będzie miało miejsce, sam przyniosę Ci te 100 jenów w zębach.
Jego policzki uniosły się w lekkim uśmiechu, który zgasł równie szybko, jak jego głos, który momentalnie spoważniał.
Przez piekło?
Ale skąd... skąd wiedziałeś?
Nie mam pojęcia czy czeka mnie cokolwiek dobrego. Nie chcę brzmieć zupełnie pesymistycznie, ale moje życie znacznie różniło się od tego, które można znać tutaj. Nie umniejszając Twoim przeżyciom...
Jakby nagle się poprawił, wspominając te dobitne i czerwone w swej szczerości słowa, wypowiedziane gorzko tamtego wieczoru, pośród słonych łez, wyprowadzonej z równowagi Pszczółki.
Wiesz, fakt że znalazłem się w Japonii był losem wygranym loterii. Dobrą wolą losu, łutem szczęścia, na które nie zasłużyłem. Nawet na początku nie czułem tej kontroli, gdy trochę bez celu krążyłem po tym kraju, szukając dla siebie miejsca. Na długo, zanim osiadłem w Fukkatsu. Nawet teraz mam wrażenie, że los wciąż podsyła mi kłody pod nogi, a ja za bardzo nie mam na to wpływu...
W końcu, jaki mógł mieć wpływ na przyznanie azylu, w kraju, w którym tak ciężko otrzymać pozwolenie na pobyt stały.
Nie wiem, czy chcę czemukolwiek oddawać władzę nad moim losem, choć paradoksalnie sam nie mam nad nim władzy.
Pewnie tego nie zrozumiesz, ale przez zbyt długi czas ktoś uzurpował sobie do tego prawo, z konsekwencjami czego zostałem sam. Po prostu nie jestem przekonany, czy da się to zmienić.
Przyznał zupełnie szczerze, starając się jednak nie brzmieć zbyt pesymistycznie, co znalazło swój wyraz w lekkim rozbawieniu w słowach, które wybrzmiały chwilę później:
Pan? Nie musisz mnie tak nazywać. Palant wystarczy. ;)
A jak ja mam się do Ciebie zwracać, Pszczółko?
Wybacz, ale na część od roweru się nie zgodzę. Ciężko nie powiedzieć tego pogardliwie, nawet jeśli nie ma się takich intencji...
Itou Alaesha and Naiya Kō szaleją za tym postem.
Naiya Kō napisał:Naiya Kō napisał:
10/02/2038 05:47
Wiadomości wysłane
Najlepiej. ^^
Sugerujesz, że "zwalniam się z myślenia"? No dzięki, hahah.
Z wiarą się zgodzę. Ale zwątpienie? Zwątpienie to najsilniejsza karta rozumu, kochanie.
Jeżeli nigdy nie wątpisz i patrzysz tylko w jedną stronę, to tak, jakbyś był ślepy.
Możesz żyć i być ślepy, jasne. Ale co to za życie?
Ale mów mi tak dalej, masz rację, że przydałby mi się urlop od myślenia.
Nie żeby nie brał go już i tak zbyt często, ale zapewne rzeczywiście chciałby więcej. Zatapianie w durnej rzece ucieczki od wszelakiej logicznej myśli, w procentach czy substancji, której nie powinien dostawać na wyciągnięcie ręki ilekroć nie zmanipulował swojego psychiatry wystarczająco dobrze, że na nią zasługuje. Że nie potrzebuje żadnej pomocy, radzi sobie dostatecznie, by wystarczyło mu od czasu do czasu uciszyć przyspieszone serce. W rzeczywistości to ono bezwiednie niszczało, wypruwając z siebie ostatnie tchnienie błagania o pomoc, która nigdy dotąd doń nie przyszła. Jego durny właściciel nie umiał nikogo wpuścić przez te drzwi, zatrzaskując je w swej twierdzy na ostatnie cztery spusty. Tak, by nikt nie mógł nawet usłyszeć tego wewnętrznego krzyku.
A powinienem?
Hiroshi wyraźnie nie znał wciąż wystarczająco dwumetrowej drzazgi. Nie mógł, co prawda. Strach, a i owszem towarzyszył mu na tyle często i na tyle długo, że był dla niego niczym więcej niż chłodnym powiewem powietrza gdy nadeszła jesień. Dyskomfort sprawiał mu jak najbardziej, istniał równie mocno i uparcie nie opuszczał ciała, a jednak wciąż musiał brnąć przez to bagno zwane istnieniem.
Oho, daję ci słowo że nie chcesz, bym to ja zgadywał.
Nie bo mi. :CCC
Odegrał się tak, jakby to ilość i wielkość symboli w smutnej mince wygrawała na polu wyrażania uczuć, które zdawały się im bardziej przerysowane, tym bardziej wyrażające kryjącą się za ich plecami ironię.
Prawdy?
Cóż to? Prychnął zuchwale wpatrując się w ekran telefonu, zaciskając wargi i unosząc roztrzepaną czuprynę odruchowo lekko do góry. Cokolwiek czuł czytając kolejną wiadomość wnikającą zbyt głęboko, by było to łatwe do zniesienia, prawda kryjąca się za tym wszystkim była jedna. Udało mu się. Mężczyzna uderzył prosto w czuły punkt seryjnego kłamcy.
O co ci chodzi? Wyskoczyłeś jak filip z konopii, chyba nie rozumiem...
Zgrał głupa, nie mając w głowie na ten moment nic innego, niż krzywe, równie nieszczere zagranie jakim było zasugerowanie mu że gada od rzeczy. Nie był to zbyt dobry ruch, był świadomy że może zdradzić sam siebie w ten sposób, że jego poczucie osaczenia wypływa nawet spoza krawędzi pikselowej ściany. Nie miał już jednak na to rady. Wszystko dlatego, że jego rozumem rzeczywiście zawładnęła ta wiadomość, aż sam zaczął się nad tym zastanawiać i poczuł się niepocieszony faktem, że palant osiągnął swój cel; zdobył nad jego fortecą częściową kontrolę, zostawiając w niej inpostora - myśl, której Kou nie umiał z siebie tak po prostu wyrzucić.
Czy bał się prawdy? Miał wręcz odwrotne wrażenie. Jakby to PRAWDA bała się JEGO, odrzucając za każdym razem, gdy zbyt długo i zbyt mocno zwracał się ku niej. Jakby w jej progach nie było dla niego miejsca, jakby spoglądała na niego wielkimi oczyma jak sowa schowana w mroku, wypatrując swej zwierzyny. Był jak ta przestraszona mysz. Tylko jeden krok do przodu za dużo, by na zawsze pożegnać się z kuszącym zapachem kolorowych kwiatów, rosnących na baśniowym polu nazywanym kłamstwem.
Zbyt smutnym był dla niego fakt, że w prawdziwym świecie nigdy nie doznał tego samego rodzaju bezpieczeństwa. Dlatego między innymi nigdy go nie uwzględniał. Nie był w stanie uwierzyć w coś, czego nigdy nie widział na oczy.
Możemy. Ale nie musimy.
Hah. Więc może być biologia. Lepiej?
Niesamowitym jest, ile można wyczytać z drugiego człowieka po samej wiedzy jakie zwierzęta lubi i dlaczego. Analogicznie, ktoś kto nie lubił żadnych, był dla Kou z góry skreślony, dlatego dobrze dowiedzieć się że nieznajomy ma swoje preferencje wśród ptactwa - mało tego, zdawał się musieć myśleć nad tym już wcześniej. Ta drobiazgowość i rozmyślanie nad otaczającym światem były dla Kou czymś czego z dużą aprobatą dopatrywał się w ludziach. Wbrew pozorom, nie każdy taki był. Dużo osób, w tym on sam, ignorowało wszystko naokoło, było ingorantami.
Lubię sowy.
Są bardzo niepozorne. Kojarzą się z inteligencją, wyglądają jak puchate kulki, a w rzeczywistości są bardzo groźnymi drapieżnikami. Jako jedyne ptaki tak doskonale widzą w ciemności. Widzą to, czego inni nie widzą i żadna ofiara nie spodziewa się, że za pomocą swojej intuicji i ostrych pazurów są w stanie się do niej dobrać.
Chyba to oczywiste, że dzięciołem. Dlatego jestem taki stuknięty.
A tak to może byłbym nie wiem, papugą? Zdarza mi się za dużo skrzeczeć.
Poza tym czuję dużo wspólnego z jaskółkami.
Tego jednak nie wyjaśnię. Wyjaśnienie to za blisko mnie. Mówiło za wiele.
Nie są to duże ptaki, szkoda.
Choć tak naprawdę mówiłem ci o sowie, bo chyba jednak najbliżej mi do niej.
Trafił w dobre ręce. Wiem, że wyzdrowiał.
Ja nie mogłem się nim zająć. Nie byłby bezpieczny.
Urocze
Bardzo urocze.
Szkoda marnować tego uroku, bo nie pozwolę sobie z tego skorzystać. No cóż.
Dokładnie tak, skarbie.
A może dla mnie byłeś, a nawet nie wiesz?
Może to czas zmienić outfit? Gwarantuję, ci że wtedy nikt ci uwagi nie oszczędzi.
Odsłuchał kolejną wiadomość głosową, po czym znowu wyszczerzył zęby do ekranu, wyraźnie rozbawiony determinacją w tonie, który wybrzmiał w głośniku niepozornego urządzenia. Rozpływał się nad kolejnymi warstwami emocji, które pokazywał, choć nie mógł ich dobrze skojarzyć z kamienną twarzą tamtego felernego dnia. Ciekawe, jak wyglądał teraz? Czy jego ciemne, pochłaniające oczy miały inny wyraz gdy był trzeźwy i żartował z tak wyraźną lekkością? Pomyślał, że chciałby to kiedyś sprawdzić. Zbliżyć się chociaż na krok, nawet jeśli jest ryzyko, że zostanie odepchnięty o kolejne dziesięć. Wszystko dla tej alei pozbawionej lamp oświetlających drogę, nocy zaklętej w nieodgadnionych, czarnych tęczówkach, w której księżyc i rześki wiatr zdawały się jedynym drogowskazem. Ku czemu prowadziły? Czy ten wiatr potrafiłby rozpędzić jego żagle w bardziej pozytywnym kontekście niż tamtego wieczoru, gdy wzniecił prawdziwie niszczący pożar?
Te i inne pytania nieznośnie kręciły się z tyłu głowy, nie doczekując odpowiedzi. Poczuł wzbierającą w nim determinację.
Odpalił mikrofon.
Podoba mi się. Tylko ich nie przegryź, honey.
Ojoooj, każdego czeka coś dobrego na tym świecie. Bez jaj, nikt nie jest dla świata tak wyjątkowy, żeby chciało mu się odbierać tę możliwość. Daj sobie czas.
Pojawienie w Japonii łutem szczęścia? Więc jak do tego doszło, wygrałeś lot w chipsach? Nie wierzę.
Chyba nikt nie ma wpływu na to że los mu rzuca kłody pod nogi. Co wcale nie znaczy, że nie masz wyboru co z tym zrobić
Kto je uzurpował, hm?
Rzeczywiście nie brzmi to łatwo, ale jeżeli nie chcesz oddawać tej władzy, to cholera go for it. Albo ty ją weźmiesz, albo los sam to zrobi, nie ma wyjścia, no taka prawda.
Naprawdę z ciebie pesymista. Aż przykro się tego słucha, a tak pięknie mówisz. Szkoda twojego głosu na takie smutne słowa.
Wszystko można zmienić. W s z y s t k o .
Tylko się nie bój że wyjdzie źle. Najgorzej wyjdzie jak nie spróbujesz i nie mów mi nawet, że jest inaczej.
Sam sądził, że wie to najlepiej, choć jego zmiana także nie była w procentach pozytywna. Ale była jego, tylko jego i to bylo najważniejsze.
W jakiś sposób zrobiło mu się cieplej na sercu, gdy odsłuchał ostatnią wiadomość. Nie chciał nazwać go pedałem? Chyba obudził się w jakiejś innej rzeczywistości tej nocy, albo w piżamie w konstelacje w której i tak nie był przez czarnowłosego widziany wyglądał za mało pedalsko? A to dobre. Dziwne. A jednocześnie dziwnie wyjątkowo miłe.
Hahah...
Żartowałem, nie będę cię tak nazywać. Ciężko tego nie powiedzieć pogardliwie, jak to ładnie ująłeś.
I tak ochrzciłeś mnie już Pszczółką. Może być.
Jego głos wydawał się coraz bardziej zmęczony, wręcz płynąc po swoich najbardziej delikatnych nutach. Może dlatego nawet nie pomyślał, by się przedstawić, ale nie miał na to szczególnie głowy. Ta rozmywała się w toni miękkich poduszek, głaskana przez aksamit futropodobnego koca. Czuł, jak jego powieki ciężeją; momentami balansując między tym co realne, a wciągającym go coraz silniej objęciem Morfeusza.
Jak zawsze to uczucie naszło go zupełnie nagle i ze zdwojoną mocą. Nie zostało mu dużo snu, ale czuł, że jeśli nie zmruży oka choćby na godzinę, to jego organizm zmruży go sam, choćby miał spać na stojąco.
Z ledwością kliknął przycisk mikrofonu.
Wiesz... muszę się przespać przed pracą, kotek. Ziewnął przeciągle. Dobranoooc. Have a good day.
Chwila ciszy nie przerwała nagrania, w którym ledwie zatrzeszczał dźwięk związany ze zmianą pozycji.
Wyślij mi jutro coś ładnego.
W głośniku nastąpiła głucha cisza.
Chwilę zawahał się, czy zasypiając nie odtworzyć jeszcze raz jednego z nadesłanych mu nagrań.
Jednak pomyślał, że może byłoby to zbyt dziwne nawet, jak na niego?
Za to dźwięk słowiczego głosu towarzyszył wyobraźni Kou aż do momentu, gdy umysł spowiła całkowita cisza.
Tego ranka nie miał już koszmarów.
@Matsumoto Hiroshi
Oh my, just look at those eyes - Pretty like a girl, oh boy
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite
Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite
Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
Matsumoto Hiroshi and Fenrys Umbra szaleją za tym postem.
INSTAGRAM
10/02/2038 06:05
Wiadomości wysłane
Aż tak Cię bawię?
zapytał świadomy, że nie otrzyma na to odpowiedzi, a na pewno niesatysfakcjonującej.
To tylko drobna uszczypliwość, byłem ciekawy jak zareagujesz. To wszystko.
Co do zwątpienia zgadzam się.
Urlop od myślenia? Sam o nim marzył. Choćby o jednym dniu świętego spokoju bez osądzających szeptów w jego głowie.
Nie wiedział, czym taki urlop byłby dla Pszczółki, choć jeśli gdyby bardziej się nad tym zastanowił to być może sam wpadłby na to, po samych wspomnieniach - jak za mgłą, kiedy bez ceregieli posądził go o bycie wariatem. Nie oceniał go przez pryzmat ledwie pamiętanych wydarzeń, które w dużej mierze błędnym wnioskiem przypisywał własnej nietrzeźwości.
Teraz, widząc go na niezliczonych rolkach i fotek wstawianych niemal nałogowo na Instagrama, nie dostrzegał w tym niezrównoważenia, a jedynie kogoś bardzo pochłoniętego swoimi pasjami, kogoś komu sprawia to wielką radość. Na razie nie potrafił zobaczyć, co się za tym kryło. Nie znał go przecież. Jeden nietrzeźwy wieczór i wymiana kilku wiadomości to stanowczo za mało, by kogoś ZNAĆ. Tak naprawdę.
Wciąż jednak uwielbiał ludzi z pasjami, jakimi by nie były. Z tego samego powodu tak bardzo cenił Alaeshę.
Czy powinieneś? Być może, bo ja na pewno nie jestem słodziakiem.
Z jednej strony prawda, nie był. Ale czy można było się go obawiać? Choć jego spojrzenie, jak i przeszłość skrzętnie skrywana przed innymi mogłaby sugerować coś niepokojącego, to wciąż jego dobro nie umarło, a jedynie kryło się za murem wzniesionym z dystansu i nieufności.
A co jeśli bym jednak chciał?
Zapytał pewien, że przecież to krótkie pytanie nie zmieni niczego poza daniem mu czystej satysfakcji pozostawionej niejasnej odpowiedzi. Wysłał ją nieco bezmyślnie, nie przypuszczając, że stanie się obietnicą złożoną na przyszłość. Gdyby tylko mógł pamiętać coś więcej z tamtego felernego wieczoru, poza szumem i zlepkiem kilku epizodów wiedziałby, że jego rozmówca nie cofnie się przed niczym, by choćby sprawdzić. Groźba otrzymania ciosu w zęby wówczas nie podziałała, dlaczego więc miałaby zadziałać i przyszłości? Teraz jednak czuł się bezpiecznie, schowany za niewzruszoną ścianą stworzoną z pikseli, która podobnie jak papier, przyjmie wszystko.
Widząc ostatnią wiadomość, prychnął pod nosem. Więcej symboli miało wygrać tę bezsensowną grę na postawienie na swoim? Dobre sobie. Teraz to on się odegrał, pozostawiając delikatny pstryczek w nos wypominając mu wiek, dokładnie tak samo, jak Pszczółka poczyniła już wcześniej.
Widać, że jesteś jeszcze bardzo młody.
I głupiutki.
Choć ta myśli absolutnie nie miała w jego głowie negatywnego wydźwięku. Było to dla niego na swój sposób całkiem urocze. Dziwnie.
Prawdy?
Zmarszczył brwi, kiedy odczytał następne słowa. Potrzebował chwili, by sprawdzić wcześniejsze wiadomości. Tak na wszelki wypadek, w obawie że znajdzie tam coś, co mogłoby sugerować fakt, że może faktycznie czegoś nie zrozumiał. Był w końcu obcokrajowcem, posługującym się obcym językiem. I choć jego znajomość japońskiego była bliska perfekcji, nie uważał się za kogoś, kto nie popełnia błędów. Po prześledzeniu wybranych fragmentów wiedział już, że wcale się nie pomylił.
Myślę, że rozumiesz, ale nie chcesz tego przyznać.
Odbił sprytnie piłeczkę, a jego usta na moment zmieniły się w cienką kreseczkę, dając wyraz pewnego zirytowania. Tocząc taką grę, na pewno go nie pozna, a coś, czego wyjaśnić nie potrafił, uparcie pchało go w tę znajomość. To zaintrygowanie, niezrozumiałe dla Koreańczyka zdawało się przejmować pewną kontrolę, uciszając każdą wątpliwość i każdy znak zapytania, który stawał na jego drodze. Co się za tym wszystkim kryło?
"Możemy. Ale nie musimy."
Nie wiedział, co mu odpowiedzieć, powodując w nim pewne rozdarcie. Wciąż nie dostrzegał chęci po drugiej stronie, choć dziwnie miał wrażenie, że żaden z nich nie chce kończyć tej wymiany słów, tej gry, czymkolwiek można było to nazwać.
Biologia?
Zabawny jesteś.
Tymczasem rozmowa o ptakach trwała w najlepsze. Był ciekawy, czym jeszcze ta Pszczółka go zaskoczy. Ale dobrze było mieć kompana, który podobnie jak on lubił zwierzęta.
Choć poczuł pewien niedosyt, gdy jego rozmówca wspomniał o sowach. Mnogość gatunków, jakie kryły nie pozwalały bezpośrednio przypasować cechy, bo sowy się od siebie zwyczajnie różniły.
To prawda, sowy doskonale widzą w ciemności, ale nie jest to regułą. Kilka gatunków poluje wyłącznie za dnia ;) Niektóre z kolei bardziej sugerują się słuchem. Doskonałym zresztą.
Dlatego szkoda, że nie napisałeś o konkretnym gatunku, a podałeś jedynie rząd.
Co, jeśli niekonkretna odpowiedź także była formą gry? Zaczął zastanawiać się, jakie cechy je łączą i dlaczego to właśnie one zostały przez Drzazgę wybrane. Fakt, że potrafią upolować zwierzynę dorównującą im wielkością? Fakt, że większość z nich nie buduje gniazd na stałe? A może fakt, że opuszczają swe nieliczne gniazda, zanim nauczą się latać? Zupełnie jakby pchał je w tym kierunku zwyczajny upór.
Widząc wzmiankę o dzięciołach, zaśmiał się w głos, jakby kompletnie ignorując wczesną porę.
Stuknięty.
To akurat pamiętał doskonale, jak również fakt, że wybrzmiało to wówczas w jego ustach bardzo negatywnie. Próbował zdusić narastające poczucie winy, dlatego szybko odwrócił wszystko w żart.
STUKNIĘTY, powiadasz ;))
Napisał, by wybrzmiało sugestywnie.
Dobrze wiedzieć, że masz do siebie dystans.
Chociaż tego akurat nie mógł być do końca pewny.
Faktycznie, ale powiedziałbym bardziej, że po prostu wyglądasz jak papuga.
W końcu kolorowy ptak, czyż nie?
Jaskółki?
A to ciekawe. Tym razem podał mu coś więcej. Może nie konkretny gatunek, ale jednak coś, co znacznie ograniczało krąg cech danych ptaków.
A co oceniasz potencjalnych partnerów po długości ich ogonów...?
Zaśmiał się ponownie, gdy przeczytał wysłaną przez siebie wiadomość. Była sugestywna, ale nawet po tak krótkim czasie, w którym pisali dostrzegł, że ten rodzaj humoru najwyraźniej pasuje jego rozmówcy.
Nie myślał o konsekwencjach swoich działań, teraz to on zamknął się w bezmyślności, gdy pisał kolejne wiadomości, które najwyraźniej niewiele miały wspólnego z jego (jak mu się wydawało) wybrakowaną rzeczywistością.
To, co szczególnie wybiło mu w świadomości, jeśli chodziło o wskazanie Jaskółki to fakt, że samice i samce tych ptaków są niemal identyczne, co jest nietuzinkowe jak na świat ptaków, gdzie role płci odróżnia, chociażby kolor upierzenia czy wielkość.
Zabawne ile wspólnego mają ptaki z ludźmi. Po raz kolejny.
Tak czy inaczej, ta cecha jakoś wyraźnie pozostała mu w świadomości. Drzazga był taką właśnie Jaskółką - kimś, kogo nie dało się zamknąć w określonych schematach. Choć nie mógł tak naprawdę wiedzieć, dlaczego była mowa właśnie o nich.
Nieduże, fakt. Pustułka to najmniejszy ptak drapieżny, ale uwierz mi, nie ma z tego powodu kompleksów ;)
Znów to zrobił. Napisał, pozostawiając otwarte drzwi ku domysłom.
To dobrze.
Skomentował krótko wieść o tym, że wróbel Ami trafił w dobre ręce. Nie myślał nad tym, czy kryło się za tym coś jeszcze. Wciąż zbyt mało wiedział o Pszczółce, ponadto czytanie między wierszami i dostrzeganie poszczególnych znaków nie było możliwie, gdy dzieliła ich pikselowa, internetowa ściana.
Czekam.
Na te Twoje groźby.
Zmiana outfitu? Co to, to nie. Zapomnij.
Kusząca propozycja, ale tak się składa, że ja nie szukam uwagi ;*
Jeszcze tego nie zauważyłeś?
Pozostawiona na końcu emotka mogła coś sugerować. Zagrał jego grą. Dodał emotkę po tym jak sprawdził w końcu jej znaczenie.
Litości, to tylko internetowy buziak.
Na jego twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech, gdy odtworzył pozostawione przez Drzazgę wiadomości głosowe. Sam zaczął się zastanawiać, jak wygląda teraz właściciel tego nieoczywistego głosu i czy jego zielonkawe tęczówki, są równie (paradoksalnie) żółte, jak tamtego wieczoru, gdy widział go w tym zasyfiałym barze, a z jego ust wypływały słowa pełne jadu. Jadu, którego nie sposób było znaleźć w tych nagraniach.
Nacisnął ikonkę mikrofonu, by również odpowiedzieć, choć zwyczajowo nie mówił aż tak wiele. Choć dużo więcej jak na niego.
Nie przegryzę, szkoda mi moich zębów ;)
Haha nie, wizy do Japonii nie znalazłem w słonych przekąskach, ale komuś mojego pokroju bardzo ciężko jest ot, tak 'wjechać' do Twojego kraju. Bardzo długo walczyłem o to, by dostać to pozwolenie, a fakt, że w końcu się udało, to nic innego jak zwyczajne szczęście.
Albo mój własny upór?
Fakt jego niejasnej przeszłości był jednym z "ale" stojącym na drodze, by znaleźć się w kraju kwitnącej wiśni. Samego Koreańczykowi z Południa z pewnością byłoby łatwiej, czego nie można było powiedzieć o obywatelu z Północy. Z wrogiego kraju, z którego każdy uciekinier był skrupulatnie sprawdzany pod kątem szpiegowania, nawet jeśli w Seulu z miejsca otrzymał obywatelstwo. Sam fakt jego "wysokiego" urodzenia mógł nasuwać pewne - niezgodne w prawdą wnioski. Z czym sam niejednokrotnie się spotykał.
Tak czy inaczej, możesz być wdzięczny za to, gdzie się urodziłeś. Nawet jeśli czasem wydaje Ci się to nie najlepszym miejscem, to wciąż uważam, że Japonia jest świetnym państwem. I cieszę się, że się tutaj znalazłem.
Zignorował pytanie o uzurpację jego praw. Tego byłoby za wiele. Zbyt wiele oczywistości i wskazówek, które mógłby naprowadzić zniewieściałego mężczyznę na prawidłową odpowiedź. A do tego dopuścić nie mógł.
Masz rację, chyba po prostu muszę próbować dalej.
Okey Pszczółko, teraz w takim razie możesz też ochrzcić mnie, choć szczerze mówiąc nie mam na to pomysłu.
Nazywaj mnie, jak chcesz.
Ale imienia Ci nie podam, bo Ty też nie podałeś swojego.
Usłyszał tę subtelną zmianę w głosie, te wzmagającą się senność, choć większość ludzi o tej porze zwykła się budzić. Kiedy usłyszał przeciągłe ziewnięcie, nie miał już wątpliwości.
Bardziej dzień dobry. Tobie też życzę dobrego dnia.
"Wyślij mi jutro coś ładnego?"
Nie omieszkam, choć jeszcze nie wiem, co to będzie.
Śpij dobrze.
Dodał po chwili półgłosem, nie mając pewności, czy Zielonowłosy odsłucha tę wiadomość, zanim nie zaśnie, ale chciał mu to powiedzieć. Z czystej troski, która sama wybrzmiewała w takich momentach w jego głosie.
Odłożył telefon po raz kolejny na szafkę nocną. Za oknem wciąż panował mrok, mimo wczesnej pory. Hiroshi w przeciwieństwie do swojego rozmówcy nie czuł zmęczenia, mimo że i jego potrafiło ono zaskoczyć w najmniej odpowiednim momencie. Czuł jednak pewne, niezrozumiałe dla siebie ożywienie. Większą chęć i determinację na to, by wstać z łóżka. Nie należał do osób, które spędzałyby w nim całe dnie, bo często uciekał w pracę.
I choć noc przeminęła mu pod znakiem bezsenności, po raz pierwszy miał przeczucie, że nie była ona zmarnowana. Zupełnie inna od tych wszystkich, nieprzespanych w przeszłości nocy. Wczesna pora była wystarczająco dobrym czasem, by wstać i wziąć się do pracy.
Kilka godzin później wysłał Pszczółce coś ładnego.
Zdjęcie Puchacza śnieżnego, którego dostrzegł przypadkiem na dachu pobliskiego budynku. Sowy, jednej z tych, która aktywna pozostaje wyłącznie w ciągu dnia.
zapytał świadomy, że nie otrzyma na to odpowiedzi, a na pewno niesatysfakcjonującej.
To tylko drobna uszczypliwość, byłem ciekawy jak zareagujesz. To wszystko.
Co do zwątpienia zgadzam się.
Urlop od myślenia? Sam o nim marzył. Choćby o jednym dniu świętego spokoju bez osądzających szeptów w jego głowie.
Nie wiedział, czym taki urlop byłby dla Pszczółki, choć jeśli gdyby bardziej się nad tym zastanowił to być może sam wpadłby na to, po samych wspomnieniach - jak za mgłą, kiedy bez ceregieli posądził go o bycie wariatem. Nie oceniał go przez pryzmat ledwie pamiętanych wydarzeń, które w dużej mierze błędnym wnioskiem przypisywał własnej nietrzeźwości.
Teraz, widząc go na niezliczonych rolkach i fotek wstawianych niemal nałogowo na Instagrama, nie dostrzegał w tym niezrównoważenia, a jedynie kogoś bardzo pochłoniętego swoimi pasjami, kogoś komu sprawia to wielką radość. Na razie nie potrafił zobaczyć, co się za tym kryło. Nie znał go przecież. Jeden nietrzeźwy wieczór i wymiana kilku wiadomości to stanowczo za mało, by kogoś ZNAĆ. Tak naprawdę.
Wciąż jednak uwielbiał ludzi z pasjami, jakimi by nie były. Z tego samego powodu tak bardzo cenił Alaeshę.
Czy powinieneś? Być może, bo ja na pewno nie jestem słodziakiem.
Z jednej strony prawda, nie był. Ale czy można było się go obawiać? Choć jego spojrzenie, jak i przeszłość skrzętnie skrywana przed innymi mogłaby sugerować coś niepokojącego, to wciąż jego dobro nie umarło, a jedynie kryło się za murem wzniesionym z dystansu i nieufności.
A co jeśli bym jednak chciał?
Zapytał pewien, że przecież to krótkie pytanie nie zmieni niczego poza daniem mu czystej satysfakcji pozostawionej niejasnej odpowiedzi. Wysłał ją nieco bezmyślnie, nie przypuszczając, że stanie się obietnicą złożoną na przyszłość. Gdyby tylko mógł pamiętać coś więcej z tamtego felernego wieczoru, poza szumem i zlepkiem kilku epizodów wiedziałby, że jego rozmówca nie cofnie się przed niczym, by choćby sprawdzić. Groźba otrzymania ciosu w zęby wówczas nie podziałała, dlaczego więc miałaby zadziałać i przyszłości? Teraz jednak czuł się bezpiecznie, schowany za niewzruszoną ścianą stworzoną z pikseli, która podobnie jak papier, przyjmie wszystko.
Widząc ostatnią wiadomość, prychnął pod nosem. Więcej symboli miało wygrać tę bezsensowną grę na postawienie na swoim? Dobre sobie. Teraz to on się odegrał, pozostawiając delikatny pstryczek w nos wypominając mu wiek, dokładnie tak samo, jak Pszczółka poczyniła już wcześniej.
Widać, że jesteś jeszcze bardzo młody.
I głupiutki.
Choć ta myśli absolutnie nie miała w jego głowie negatywnego wydźwięku. Było to dla niego na swój sposób całkiem urocze. Dziwnie.
Prawdy?
Zmarszczył brwi, kiedy odczytał następne słowa. Potrzebował chwili, by sprawdzić wcześniejsze wiadomości. Tak na wszelki wypadek, w obawie że znajdzie tam coś, co mogłoby sugerować fakt, że może faktycznie czegoś nie zrozumiał. Był w końcu obcokrajowcem, posługującym się obcym językiem. I choć jego znajomość japońskiego była bliska perfekcji, nie uważał się za kogoś, kto nie popełnia błędów. Po prześledzeniu wybranych fragmentów wiedział już, że wcale się nie pomylił.
Myślę, że rozumiesz, ale nie chcesz tego przyznać.
Odbił sprytnie piłeczkę, a jego usta na moment zmieniły się w cienką kreseczkę, dając wyraz pewnego zirytowania. Tocząc taką grę, na pewno go nie pozna, a coś, czego wyjaśnić nie potrafił, uparcie pchało go w tę znajomość. To zaintrygowanie, niezrozumiałe dla Koreańczyka zdawało się przejmować pewną kontrolę, uciszając każdą wątpliwość i każdy znak zapytania, który stawał na jego drodze. Co się za tym wszystkim kryło?
"Możemy. Ale nie musimy."
Nie wiedział, co mu odpowiedzieć, powodując w nim pewne rozdarcie. Wciąż nie dostrzegał chęci po drugiej stronie, choć dziwnie miał wrażenie, że żaden z nich nie chce kończyć tej wymiany słów, tej gry, czymkolwiek można było to nazwać.
Biologia?
Zabawny jesteś.
Tymczasem rozmowa o ptakach trwała w najlepsze. Był ciekawy, czym jeszcze ta Pszczółka go zaskoczy. Ale dobrze było mieć kompana, który podobnie jak on lubił zwierzęta.
Choć poczuł pewien niedosyt, gdy jego rozmówca wspomniał o sowach. Mnogość gatunków, jakie kryły nie pozwalały bezpośrednio przypasować cechy, bo sowy się od siebie zwyczajnie różniły.
To prawda, sowy doskonale widzą w ciemności, ale nie jest to regułą. Kilka gatunków poluje wyłącznie za dnia ;) Niektóre z kolei bardziej sugerują się słuchem. Doskonałym zresztą.
Dlatego szkoda, że nie napisałeś o konkretnym gatunku, a podałeś jedynie rząd.
Co, jeśli niekonkretna odpowiedź także była formą gry? Zaczął zastanawiać się, jakie cechy je łączą i dlaczego to właśnie one zostały przez Drzazgę wybrane. Fakt, że potrafią upolować zwierzynę dorównującą im wielkością? Fakt, że większość z nich nie buduje gniazd na stałe? A może fakt, że opuszczają swe nieliczne gniazda, zanim nauczą się latać? Zupełnie jakby pchał je w tym kierunku zwyczajny upór.
Widząc wzmiankę o dzięciołach, zaśmiał się w głos, jakby kompletnie ignorując wczesną porę.
Stuknięty.
To akurat pamiętał doskonale, jak również fakt, że wybrzmiało to wówczas w jego ustach bardzo negatywnie. Próbował zdusić narastające poczucie winy, dlatego szybko odwrócił wszystko w żart.
STUKNIĘTY, powiadasz ;))
Napisał, by wybrzmiało sugestywnie.
Dobrze wiedzieć, że masz do siebie dystans.
Chociaż tego akurat nie mógł być do końca pewny.
Faktycznie, ale powiedziałbym bardziej, że po prostu wyglądasz jak papuga.
W końcu kolorowy ptak, czyż nie?
Jaskółki?
A to ciekawe. Tym razem podał mu coś więcej. Może nie konkretny gatunek, ale jednak coś, co znacznie ograniczało krąg cech danych ptaków.
A co oceniasz potencjalnych partnerów po długości ich ogonów...?
Zaśmiał się ponownie, gdy przeczytał wysłaną przez siebie wiadomość. Była sugestywna, ale nawet po tak krótkim czasie, w którym pisali dostrzegł, że ten rodzaj humoru najwyraźniej pasuje jego rozmówcy.
Nie myślał o konsekwencjach swoich działań, teraz to on zamknął się w bezmyślności, gdy pisał kolejne wiadomości, które najwyraźniej niewiele miały wspólnego z jego (jak mu się wydawało) wybrakowaną rzeczywistością.
To, co szczególnie wybiło mu w świadomości, jeśli chodziło o wskazanie Jaskółki to fakt, że samice i samce tych ptaków są niemal identyczne, co jest nietuzinkowe jak na świat ptaków, gdzie role płci odróżnia, chociażby kolor upierzenia czy wielkość.
Zabawne ile wspólnego mają ptaki z ludźmi. Po raz kolejny.
Tak czy inaczej, ta cecha jakoś wyraźnie pozostała mu w świadomości. Drzazga był taką właśnie Jaskółką - kimś, kogo nie dało się zamknąć w określonych schematach. Choć nie mógł tak naprawdę wiedzieć, dlaczego była mowa właśnie o nich.
Nieduże, fakt. Pustułka to najmniejszy ptak drapieżny, ale uwierz mi, nie ma z tego powodu kompleksów ;)
Znów to zrobił. Napisał, pozostawiając otwarte drzwi ku domysłom.
To dobrze.
Skomentował krótko wieść o tym, że wróbel Ami trafił w dobre ręce. Nie myślał nad tym, czy kryło się za tym coś jeszcze. Wciąż zbyt mało wiedział o Pszczółce, ponadto czytanie między wierszami i dostrzeganie poszczególnych znaków nie było możliwie, gdy dzieliła ich pikselowa, internetowa ściana.
Czekam.
Na te Twoje groźby.
Zmiana outfitu? Co to, to nie. Zapomnij.
Kusząca propozycja, ale tak się składa, że ja nie szukam uwagi ;*
Jeszcze tego nie zauważyłeś?
Pozostawiona na końcu emotka mogła coś sugerować. Zagrał jego grą. Dodał emotkę po tym jak sprawdził w końcu jej znaczenie.
Litości, to tylko internetowy buziak.
Na jego twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech, gdy odtworzył pozostawione przez Drzazgę wiadomości głosowe. Sam zaczął się zastanawiać, jak wygląda teraz właściciel tego nieoczywistego głosu i czy jego zielonkawe tęczówki, są równie (paradoksalnie) żółte, jak tamtego wieczoru, gdy widział go w tym zasyfiałym barze, a z jego ust wypływały słowa pełne jadu. Jadu, którego nie sposób było znaleźć w tych nagraniach.
Nacisnął ikonkę mikrofonu, by również odpowiedzieć, choć zwyczajowo nie mówił aż tak wiele. Choć dużo więcej jak na niego.
Nie przegryzę, szkoda mi moich zębów ;)
Haha nie, wizy do Japonii nie znalazłem w słonych przekąskach, ale komuś mojego pokroju bardzo ciężko jest ot, tak 'wjechać' do Twojego kraju. Bardzo długo walczyłem o to, by dostać to pozwolenie, a fakt, że w końcu się udało, to nic innego jak zwyczajne szczęście.
Albo mój własny upór?
Fakt jego niejasnej przeszłości był jednym z "ale" stojącym na drodze, by znaleźć się w kraju kwitnącej wiśni. Samego Koreańczykowi z Południa z pewnością byłoby łatwiej, czego nie można było powiedzieć o obywatelu z Północy. Z wrogiego kraju, z którego każdy uciekinier był skrupulatnie sprawdzany pod kątem szpiegowania, nawet jeśli w Seulu z miejsca otrzymał obywatelstwo. Sam fakt jego "wysokiego" urodzenia mógł nasuwać pewne - niezgodne w prawdą wnioski. Z czym sam niejednokrotnie się spotykał.
Tak czy inaczej, możesz być wdzięczny za to, gdzie się urodziłeś. Nawet jeśli czasem wydaje Ci się to nie najlepszym miejscem, to wciąż uważam, że Japonia jest świetnym państwem. I cieszę się, że się tutaj znalazłem.
Zignorował pytanie o uzurpację jego praw. Tego byłoby za wiele. Zbyt wiele oczywistości i wskazówek, które mógłby naprowadzić zniewieściałego mężczyznę na prawidłową odpowiedź. A do tego dopuścić nie mógł.
Masz rację, chyba po prostu muszę próbować dalej.
Okey Pszczółko, teraz w takim razie możesz też ochrzcić mnie, choć szczerze mówiąc nie mam na to pomysłu.
Nazywaj mnie, jak chcesz.
Ale imienia Ci nie podam, bo Ty też nie podałeś swojego.
Usłyszał tę subtelną zmianę w głosie, te wzmagającą się senność, choć większość ludzi o tej porze zwykła się budzić. Kiedy usłyszał przeciągłe ziewnięcie, nie miał już wątpliwości.
Bardziej dzień dobry. Tobie też życzę dobrego dnia.
"Wyślij mi jutro coś ładnego?"
Nie omieszkam, choć jeszcze nie wiem, co to będzie.
Śpij dobrze.
Dodał po chwili półgłosem, nie mając pewności, czy Zielonowłosy odsłucha tę wiadomość, zanim nie zaśnie, ale chciał mu to powiedzieć. Z czystej troski, która sama wybrzmiewała w takich momentach w jego głosie.
Odłożył telefon po raz kolejny na szafkę nocną. Za oknem wciąż panował mrok, mimo wczesnej pory. Hiroshi w przeciwieństwie do swojego rozmówcy nie czuł zmęczenia, mimo że i jego potrafiło ono zaskoczyć w najmniej odpowiednim momencie. Czuł jednak pewne, niezrozumiałe dla siebie ożywienie. Większą chęć i determinację na to, by wstać z łóżka. Nie należał do osób, które spędzałyby w nim całe dnie, bo często uciekał w pracę.
I choć noc przeminęła mu pod znakiem bezsenności, po raz pierwszy miał przeczucie, że nie była ona zmarnowana. Zupełnie inna od tych wszystkich, nieprzespanych w przeszłości nocy. Wczesna pora była wystarczająco dobrym czasem, by wstać i wziąć się do pracy.
Kilka godzin później wysłał Pszczółce coś ładnego.
Zdjęcie Puchacza śnieżnego, którego dostrzegł przypadkiem na dachu pobliskiego budynku. Sowy, jednej z tych, która aktywna pozostaje wyłącznie w ciągu dnia.
***
Naiya Kō and Fenrys Umbra szaleją za tym postem.
Nieznany numer
10/02/2038 13:26
Witaj Pszczółko,
Zgodnie z obietnicą wysyłam Ci coś ładnego.
Takiego Jegomościa zobaczyłem przed chwilą.
PS. Jak mija Twój dzień?
Zgodnie z obietnicą wysyłam Ci coś ładnego.
Takiego Jegomościa zobaczyłem przed chwilą.
PS. Jak mija Twój dzień?
Ye Lian, Itou Alaesha and Naiya Kō szaleją za tym postem.
Pszczółka
10/02/2038 15:46
Pustułka-san. *ukłon*
Zawsze jesteś taki oficjalny?
Sówka... o bogowie, piękna.
Oooooh boi, nie pytaj. Dopiero wyszedłem ze zmiany. Już nie wiem jak się nazywam. Tak, jak Ty
Nevermind, zapisuję cię jako Pustułka
A Tobie jak tam mija? Pracujesz gdzieś, czy bujasz się na statusie uchodźcy?
... btw
Wiesz, że ze zdjęcia widoku za oknem można dowiedzieć się, gdzie ktoś mieszka?
Ale nie martw się, nie znajdę cię kotek. Tylko mądrzy ludzie to potrafią.
Oh my, just look at those eyes - Pretty like a girl, oh boy
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite
Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite
Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
Ye Lian, Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
Pustułka
10/02/2038 16:00
*odwzajemnia ukłon*
Zawsze :)
To prawda.
Dobrze, będę Pustułką :)
Ze zmiany? Myślałem, że zajmujesz się tylko tym, co robisz na Instagramie. Czym się jeszcze zajmujesz?
Dobrze. Pracuję oczywiście.
Na statusie uchodźcy? Nie, jestem tutaj legalnie. :) Mam wizę tymczasową, przedłużaną co pół roku.
Ciężko tu u Was "zostać".
Poważnie?
A co, chcesz podpalić mi chatę? ;)
Oh, już nie bądz dla siebie taki surowy :)
Z resztą po co miałbyś mnie szukać? Chyba, że nadal planujesz mi grozić.
Nie boję się Ciebie :>
Zawsze :)
To prawda.
Dobrze, będę Pustułką :)
Ze zmiany? Myślałem, że zajmujesz się tylko tym, co robisz na Instagramie. Czym się jeszcze zajmujesz?
Dobrze. Pracuję oczywiście.
Na statusie uchodźcy? Nie, jestem tutaj legalnie. :) Mam wizę tymczasową, przedłużaną co pół roku.
Ciężko tu u Was "zostać".
Poważnie?
A co, chcesz podpalić mi chatę? ;)
Oh, już nie bądz dla siebie taki surowy :)
Z resztą po co miałbyś mnie szukać? Chyba, że nadal planujesz mi grozić.
Nie boję się Ciebie :>
Ye Lian and Itou Alaesha szaleją za tym postem.
Pszczółka
10/02/2038 16:07
To musisz się do mnie przyzwyczaić, bo ja nie lubię formalności
Hahah. Wiem, że to zaskakujące ale nie jestem tylko zdjęciem z Instagrama, słońce.
Robię wiele fajnych rzeczy.
Niefajnych też, dlatego pracuję jak każdy. Jedzenie energii z gwiazd mi staje na żołądku.
Ten instagram to tak bardziej... Hobby. Ciężko byłoby z tego żyć.
Pracuję w Fukkatsu skarbie. Możesz spróbować mnie znaleźć. Nie jest tak trudno, o ile czasem wychodzisz do ludzi.
Kotek mówi że ciężko zostać... Więc czemu wybrał Japonię?
Gdzie pracujesz?
Miło że widzisz we mnie tak bardzo hot bitch, przemyślę to.
Może powinieneś. Rawr.
Więc jednak umiesz używać emotek, takich z poprzedniej epoki.
Oh my, just look at those eyes - Pretty like a girl, oh boy
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite
Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite
Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
Itou Alaesha, Matsumoto Hiroshi and Fenrys Umbra szaleją za tym postem.
Pustułka
10/02/2038 16:17
A może to Ty przyzwyczaisz się do mnie?
Doskonale wiem, że nie jesteś tylko zdjęciem z Instagrama. Miałem tę przyjemność spotkać Cię osobiście, choć przyznaję, że nie zaczęliśmy zbyt dobrze.
Fajnych rzeczy? Jakich...? xD
No widzisz, ja też pracuję jak każdy.
Nie żywisz się energią z gwiazd? To dziwne, bo wyglądasz - a przynajmniej tak wyglądałeś, kiedy widziałem Cię po raz ostatni. Jakbyś żywił się właśnie tylko tym. No i alkoholem ;)
Kiedy ostatnio jadłeś coś normalnego?
Ach hobby, rozumiem. Myślałem, że jesteś po prostu Influencerem, bo jesteś na Insta bardzo aktywny.
Mam to szczęście, że moja praca jest moim hobby. I nie wyobrażam sobie bym mógł robić coś innego.
Ale Fukkatsu jest ogromne :<
No to będzie trudno, bo nie wychodzę do ludzi, o ile nie jest to absolutnie koniecznie. Jak na razie poznałem niewiele osób, które nie potraktowały mnie z góry.
I tu podziwiam Cię Pszczółko. Widać, że masz gdzieś, co o Tobie myślą.
Dlaczego Japonia?
Bo tutaj mam pewność, że moja rodzinka mnie nie odwiedzi. ;)
Pracuję w Fukkatsu. Tak jak Ty. Też możesz spróbować mnie znaleźć, ale będzie to trudne, bo branża, w jakiej robię jest niszowa. ;)
Przemyśl to, Feniksie.
Powinienem? A co, ostrzyż na mnie pazurki?
I znowu mi dokuczasz.
Taki już jestem, dzieciaku. Staroświecki.
Naiya Kō, Isei Yoshiro and Fenrys Umbra szaleją za tym postem.
Pszczółka
10/02/2038 16:32
Jak pawi ogon, skarbie. :>
L E P I E J T A K
AHA, I JESZCZE DO TEGO NIE DBAM O SIEBIE?
Jesteś okrutny
Hahah. xD
A co, chcesz wejść do środka i sprawdzić, co jest prawdą?
Przykro mi ale to nie takie proste. Skarbie.
O widzisz. Wydaje mi się że znalazłoby się więcej ludzi, którym by się spodobały twoje preferencje, niż takich jak t-
XDDDDDDDDD
Już spieszę z wyjaśnieniem. Dobrze znaczy dobrze. Mam nadzieję, że pomogłem. C:
Ale serio, to nic osobistego, ale niezła z ciebie sztuka. W moich kręgach pewnie byłbyś całkiem popularny.
Czemu spokojny?
No to pięknie, bo ja też. To znaczy, prawie. Ale to sam już raczej wiesz z insta. Nie wierzę w nic, co tworzy te urocze, szemrane organizacje ludzi podlizujących się do kąpiących się w hajsie sugar leaders. Dobrze wiedzą, jak wykorzystać te bajeczki dla swoich celów. Nikt na tym świecie nie zostaje przywódcą żeby innym żyło się lepiej, change my mind sweety.
A ezoteryka... sam nie wiem, z jakiego powodu, ale mnie nie zawodzi.
Od dawna nie wierzysz w nic?
Oooh. Skończ z tym gaikokujin...
XD
Ptaki mogą się schować, aniołku.
Przyjmuję wyzwanie.
Bez przesady. Czasami nawet na zdjęciach nie jest najlepiej...
A żebyś wiedział, że spróbuję.
No już nie taki mały.
Oh my, just look at those eyes - Pretty like a girl, oh boy
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite
Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite
Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
Matsumoto Hiroshi ubóstwia ten post.
Pustułka
10/02/2038 16:27
Spróbuję.
Oho, widzę, że temat z baru będzie się za nami ciągnął :>
L e p i e j
n i e :*
Nie powiedziałem, że źle. Zresztą wiesz, co pisałem wcześniej.
Chyba że znowu zwątpiłeś ;)
Po prostu powinieneś o siebie zadbać.
Lekkostrawna? A co dopiero pisałeś, że staje Ci na żołądku... Gubisz się w zeznaniach,
Skarbie.
Nie lubię gotować dla siebie, zdecydowanie wolę gotować dla kogoś :) Choć pewnie niewielu osobom by odpowiadała moja kuchnia, bo lubię NA OSTRO...
xD
Ale tak, gotuję dla siebie, bo do mojej pracy muszę mieć siły.
Co znaczy dobrze?
Rozumiem. Może rynek niepewny, ale na Twoim miejscu byłbym spokojny.
Nie jestem religijny.
Nie wierzę w nic, jeśli mam być zupełnie szczery. Za dużo kłamstw słyszałem w swoim życiu, by uwierzyć w pierwszą lepszą bajeczkę.
Kim jestem? Gaikokujin trudzącym się w niszowym zawodzie. Po prostu.
W to nie wątpię, Pszczółko.
Zabawny jesteś. ;)
W Twoich butach to już w ogóle patrzysz na wszystkich z lotu ptaka.
xD
To dobrze, musisz mnie kiedyś tego nauczyć :)
Z rodziną najlepiej na zdjęciach...
No to spróbuj mnie znaleźć, założę się, że Ci się to nie uda. :))
Nie mogę się doczekać.
Ty mały złośniku.
Naiya Kō ubóstwia ten post.
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
maj 2038 roku