Prawdopodobnie najcichsze miejsce na uniwersytecie. Nie można powiedzieć, żeby tętniło życiem, gdyż jedyne osoby, jakie można tutaj spotkać, to ambitni studenci wpatrzeni w podręczniki niczym twarze ukochanych. Panująca tutaj cisza potrafi sprawić, że każdy kto przestąpi próg biblioteki zacznie kwestionować swoją własną egzystencję, a widok tak ogromnej liczny ksiąg i podręczników pogrąży każdego ambitnego studenta w rozpaczy, że nie będzie on w stanie przeczytać ich wszystkich. Pomimo tego, że biblioteka jest miejscem spokojnym i dość przyjaznym, to nie jest odwiedzana przez rzeszę młodych ludzi. Krąży bowiem legenda, o istniejącym przejściu do innego wymiaru, które znajduje się między 28 a 29 regałem i jeśli ktoś zdecyduje się na spacer pomiędzy nimi, to przepadnie na zawsze. Pomimo tego, że wielu wierzy iż jest to jedynie śmieszna opowieść, to niewielu śmiałków ma ochotę to sprawdzić. Być może przeraża ich wizja spotkania z najgorszymi potworami… albo widok podręczników do mechaniki kwantowej, które to właśnie tam się znajdują.
Słyszała stłumione głosy znudzonych uczniów. Bezpodstawnie ociekający entuzjazmem ton przewodnika. Gdzieś w oddali oglądali resztę biblioteki pewnie podążając w stronę wielkich drzwi o wyżłobionej fakturze, które zdążyła dotknąć gdy tutaj przyszli. Kilkanaście chwil dłużej i zostaną tutaj całkiem sami.
Wtem ponownie odzyskał jej pełną uwagę. Krótki dźwięczny śmiech sprawił, że wstrzymała na moment oddech. Pięknie się śmiał. Całkiem niewinnie jak na kogoś, kto chyba próbował nastraszyć nowe koleżanki. Coś zacisnęło się na dnie jej żołądka odbijając ciężarem na ramionach, gdy tak swobodnie uświadamiał jej jak wiele o niej wiedział. Jak często musiał widywać ją na zajęciach. Może na nią wpadać, może obok przechodzić. Musiała stanowić dla niego zwykły pospolity widok, kiedy ona właśnie dostrzegła go po raz pierwszy. Przed tem nigdy nie istniał. To chore, że jego wyzwanie napełniło ją niepokojem w takim samym stopniu jak sprawiło jej przyjemność. Dłoń ponownie zacisnęła się na chwilę na jego palcach, żeby potem spróbować w k o n c u wyswobodzić się z jego delikatnego, a jednak stanowczego uścisku.
- Amaya Tsuru - powtórzyła smakując nowo poznanego imienia na języku. Przypisując mu jakieś cechy. Tsuru kojarzyło jej się jedynie z szczupłym ptakiem o białych piórach i czerwonej plamie na głowie. Nieświadomie przygryzła policzek hamując cisnący się na usta uśmiech. Znała czaplę tylko z książek dla dzieci, które kiedyś oglądała razem z Nozarą. Jej wolna dłoń odruchowo powędrowała ku górze, jak zawsze gdy próbowała kogoś poznać. Chciała zaledwie dotknąć skrawka jego twarzy, nie myśląc za wiele, w pierwotnym odruchu. Jej dłoń jednak minęła się z rozmówcą o kilka dobrych centymetrów wisząc gdzieś ponad jego ramieniem. Zdała sobie sprawę, że brała dotychczas pustkę za jego twarz. Nic poważnego, typowy błąd, który z czasem miał się poprawić. Z czasem, jeśli będą się często widywać. Chociaż przypadkowo, skrzyżowała ich spojrzenia wpatrując się prosto w okalane bielą tęczówki. On ją widział. Ona jego nie. Jeśli jej nie powstrzymał dłoń przesunęła się w powietrzu w końcu spotykając wierzchem z jego chłodnym, miękkim policzkiem. Przypominał dotykiem śnieg. Spadające frywolnie płatki śniegu. Tak jak ten jego śmiech. Przyjemny, a jednak podstępnie zimny. Cofnęła dłoń, pozwalając jej opaść wzdłuż ciała. Przełknęła ślinę czując jak policzki piekły gorącem.
- Aż tak bardzo śmieszy cię wizja wyższego wykształcenia? - Zadrwiła zanim zdążyła ugryźć się w język. Brwi powędrowały ku górze, jak by w rozbawieniu, jednak nerwowo przystąpiła z nogi na nogę. Mogła po prostu nic nie powiedzieć. A jednak chciała podtrzymać tę rozmowę. Jego nastawienie powinno było ją odpychać, a jedynie napawało niewinną ochotą konfrontacji. Czy się zdziwił? Czy w jego policzkach pojawiły się małe dołeczki, a może zmarszczył brwi w zaskoczeniu? Smukłe palce mrowiły, w przypływie chęci dotknięcia jego twarzy. Namacania dowodu jego reakcji.
Odmów.
Odmówię - zapewniła samą siebie sięgając dłonią rękawa jego marynarki. Wysokiej jakości materiał dodawał jej otuchy, gdy nieświadomie drżącą dłoń chwyciła się jego przedramienia. Chociaż paluszki mogły wydawać się nad wyraz kruche uchwyt okazał się pewny.
- Jeśli mnie uprowadzisz będę krzyczeć - zapewniła konspirscyjnie, chociaż obydwoje wiedzieli, że nie zauważyłaby, gdyby rzeczywiście zamierzał ją gdzieś wynieść. Jeśli mieli zniknąć, musiała mu też zaufać.
Nie ufała mu jednak za grosz.
Wciąż chcąc z nim pójść.
Głupiutka naiwna idiotka.
Amaya Tsuru ubóstwia ten post.