Lokal osadzony na parterze, którego zalane, zasłonięte kratami okno wychodzi na jedną z bocznych ulic dzielnicy. Do wejścia zachęca wiecznie psujący się, czerwony neon, którego jeden ze znaków trzyma się jedynie na słowo honoru.
Drzwi, jak również i framuga, oklejone są różnej maści naklejkami, ulotkami i reklamami, których nikt od wielu lat nawet nie próbował zerwać. Po wejściu do środka, które sygnalizuje charakterystyczny dzwonek, rozciąga się niewielkich rozmiarów sklepik. Nie jest zbyt dobrze rozświetlony, jedynie za sprawą niewielkich światełek i świec, które skrupulatnie, co wieczór, rozpalane są przez właścicielkę. Asortyment dla dorosłych gęsto rozstawiony jest na półkach, półeczkach, na większości płaskich powierzchni. Część strojów i uprzęży rozwieszona jest na starych, wykrzywionych manekinach. Ściany przyozdobione zostały starymi plakatami i kiczowatymi reklamami erotycznej bielizny. Znaleźć tam można wszystko, czego dusza zapragnie, od najprostszych, najbardziej vanilla akcesoriów, po mokre sny fetyszystów. Warto jednak wziąć pod uwagę, że jest to dosyć wiekowy asortyment. Trudno doszukać się tam czegokolwiek, co w kwestii zabawek erotycznych miało swoją premierę w ciągu ostatnich dziesięciu lat.
By nieznacznie ożywić wnętrze, kilka pustych kątów zastawione zostało starymi donicami pełnymi roślin, które w głównej mierze zostały znalezione na śmietniku. Pomimo najszczerszych starań, większość skazana jest na ususzenie.
Schody, znajdujące się na tyłach sklepu, zastawione są przez ruchomą półkę na kółkach, nie pozwalając tym samym na wejście na wyższe piętro zwykłemu klientowi. Piętro to, wbrew przepisom budowalnym, przerobione zostało na niewielkie mieszkanie.
— Mam takie nietypowe hobby, wiesz? — mruknęła tajemniczo, przejeżdżając powoli spojrzeniem po wcześniej zauważonej bliźnie, wracając nim na oczy starszej od siebie kobiety, finalnie się odsuwając i wyciągając ręce z kieszeni, uniosła je w radosnym i otwartym geście, wyszczerzając radośnie zęby. — Ćwiczę węzły, tylko nie mam na kim. — i tu na moment zamilkła, przyglądając się brązowookiej znacząco, po czym parsknęła śmiechem. — Żartuje. Ma ładny kolor i może się do czegoś przydać w restauracji, jak zerwie się się lampion czy inny syf. Takiego sznura byle szczur nie przegryzie. Już jakiś czas temu miałam po taki iść, ale los chciał, że dopiero tutaj mi się o tym przypomniało. To jak, nie będzie problemu? — rzuciła wesoło, puszczając Raji oczko, po czym obeszła ją i bezceremonialnie usiadła na ladzie, wcześniej chwytając solidnie zapakowanego kurczaka i otwierając pudełko tak, by Raja mogła bez problemu zobaczyć to, co zostało do niego spakowane. Buchnęła para, a spomiędzy niej wyłonił się soczysty, chrupiący kurczak o nieco czerwonawej panierce. Gdzieś z boku wiła się sałatka, a zaraz przy niej ułożona została pozornie ostro zakończona, górka bielutkiego ryżu. Przez podróż i rzut nieco się rozwaliła, ale kto by się na tym skupiał? Na pewno nie Furu.
— Zapłaciłaś, czas na degustację.
Nie drgnęła za bardzo, słysząc jej wyjaśnienie. I tak jej nie pasowało, było zbyt proste, a intuicja raczej jej nie zawodziła. Tylko co z tego? Normalnie może i coś by tym zrobiła, ale towarzystwo pewnego typu kobiet robiło jej sieczkę z mózgu. Sprawiało, że jakiekolwiek przeczucie, czy chociażby logiczne myślenie szło w cholerę, zastępując je tylko głuchym podążaniem za tym właśnie kimś. Już kiedyś przez to prawie zginęła i niebezpiecznie zbliża się do sytuacji, w której znów może do tego dojść. Tylko wtedy to już wcale nie musi być prawie.
Serce, o dziwo, nie było jakoś szybko. Mocno, jak najbardziej, pompując krew na tyle szybko, by nie mogła dość do twarzy i kompletnie jej zdemaskować. Ale nie stresowała się, po jej twarzy nie było widać nic podobnego. Po jej twarzy w ogóle... niezbyt wiele było widać. Ani głębszego stresu, napięcia, strachu, zainteresowania. Cóż, tego ostatniego można było się dopatrzeć po ciekawskim spojrzeniu, biegającym od góry do dołu rozsadzonej na blacie kobiety, ale to tyle. Odetchnęła powoli, przez nos, i równie powoli do niej podeszła, stając między jej nogami. Nie jakoś niekomfortowo blisko, ale bliżej, niż powinna, na tyle, by móc oprzeć ręce po jej bokach, na blacie. Przechyliła ciekawsko głowę, wolną ręką delikatnie odsuwając pudełko i biorąc ją za brodę, by móc spojrzeć w jej oczy.
- Mogę spróbować, w takim razie? - spytała, oddychając powoli. Wiadomo, że nie chodziło jej tu o zjedzenie tego, co miała zapakowane. Tym zajmie się później.
— Czemu nie? — szepnęła, a ledwo uderzenie serca po tym zmniejszyła odległość między nimi do minimum i bezczelnie złączyła ich usta w pocałunku. Nie taką degustację planowała, ale ta jest chyba lepsza.
Nikt chyba tego nie planował, a choć Raja nie lubi spontaniczności, to w tym przypadku przywitała ją z otwartymi ramionami. Mogła się też i dzięki temu wykazać, niezmuszona już do rozmowy, mogąc wyłącznie działać. Łapiąc Furuko za biodra i przyciągając ją do siebie po blacie, by mogła ją objąć nogami. Przesuwając potem dłoń na bok szyi, by przytrzymać ją lekko przy sobie, gdy pocałunek nabrał tempa. Choć na co dzień Raja należała do spokojnych, może nawet i flegmatycznych obserwatorów, kochać zawsze lubiła się szybko, mocno. Na tyle, by skóra pod palcami mogła parzyć. Dawała tym upust wszystkim nazbieranym emocjom, negatywnym i pozytywnym, tracąc się w pocałunkach do tego stopnia, że traciła w nich też oddech.
Zsunęła w końcu usta na jej szyję, bo dać im moment na złapanie powietrza, na uspokojenie się z chwilowego uniesienia. Na zdecydowanie co zrobić dalej, czy to tyle, czy jednak wolą kontynuować. Na piętro sklepu nie jest przecież daleko, ale z drugiej strony, znają się zaledwie z imienia. Choć dla niektórych to wcale nie jest żaden problem, może nawet wręcz przeciwnie.
— To ta nowa przyprawa. — mruknęła, jakby wcale przed momentem nie pożerały się nawzajem, a dalej rozmawiały o... kurczaku.
Nie musiały rozmawiać, choć powinny. Przecież to sytuacja wręcz przypadkowa, żadna nie miała pewności, że druga zrozumie, co wisiało w powietrzu. A jednak jakoś się udało, doskonale wiedziały czego od siebie w tym momencie chciały. Mocniej zacisnęła palce na jej biodrze, może nawet i za mocno, jakby próbując tym samym złapać się ziemi i nie dać sobie odlecieć. Nie żeby coś to w tej sytuacji dało.
Zawsze było tak samo. Poddawała się impulsowi, choć na co dzień tak spokojna, ułożona, metodyczna. Ale tak się nie da całe życie, gdzieś trzeba sobie dać upust. Przesadzić, oddać się potrzebie i potem żałować, gdy przekroczy się gdzieś narysowaną granicę. Teraz jeszcze do tego nie doszło, tego była pewna, przecież to zaledwie jeden, dwa pocałunki w takich, a nie innych okolicznościach. Widziała to odbiciu szarych oczy, gdy i jej własne spojrzenie się z nim przecięło, na ułamek sekundy, gdy każda kalkulowała, czy mogą sobie jeszcze na to wszystko pozwolić. Mogą, kto im broni?
Ale nie teraz. Odsunęła się w końcu od drugiego pocałunku, odrobinę ciężej łapiąc oddech. Czuła, jak nagle zrobiło się jej gorąco, ciesząc się w duchu, że nie zapaliła więcej światła. Przynajmniej nie było widać po jej twarzy, jak zaczerwieniły się policzki. Nie ze wstydu, nie z jakiegokolwiek zakłopotania, a z czystej ekscytacji.
Na jej ustach zagościł delikatny uśmiech, ot, rozbawiony komentarzem. Wreszcie coś więcej niż ta pełna zastanowienia mina, gdy analizowała każdy kolejny ruch Furuko. Chociaż już chyba zapomniała o sznurze. Te przemyślenia zostały zepchnięte gdzieś w kąt. Sięgnęła, całkiem delikatnie, by założyć jej włosy za ucho, samej odrobinę przechylając głowę.
- Dasz mi w końcu swój prywatny numer, czy będziemy z dostaw jedzenia robić wymówkę? - znów się uśmiechnęła. Klękajcie narody!
— Skoro tak ładnie prosisz, jakbym mogła odmówić? — mruknęła, nieznacznie unosząc kąciki ust. A co jej szkodzi? I tak czy siak przyjeżdżała tu raz na jakiś czas, nagłe wymienianie wiadomości nie sprawi, że niebo spadnie jej na głowę. Powoli się podniosła, rozplatając nogi za jej placami. Nieznacznie ją odsunęła i bez większego problemu ustała na własnych nogach, odsuwając się kawałeczek by szybkim ruchem rąk wygładzić nieco zmierzwioną bluzę. Gdy to zrobiła, sięgnęła do kieszeni w spodniach wyjmując z niej wymemłany kawałek papieru będący kiedyś listą zakupów, ukradła jakiś zawieruszony długopis leżący niedaleko sznura i po chwili położyła ów kawałek papieru na stole z głuchym plaśnięciem. — Pisz kiedy tylko najdzie cię na to ochota. Byleby o racjonalnych porach, jasne?
I na tym też powinny pozostać. Żeby utrzymać rosnące między nimi napięcie, jakąś serie niedomówień, źródło ekscytacji. Gdyby się teraz ze sobą przespały, wszystko by opadło i nie miałoby większego sensu ciągnięcie tego. A tak? Mogą się poznać, jeszcze bardziej sobą zafascynować, aż obydwie nie będą mogły wytrzymać. Przynajmniej Raja miała taki plan. Przyciągać i odpychać, przyciągać i odpychać...
Ona też miała swoje obowiązki. Złożyć zamówienia, popakować, poprzestawiać, a potem się należycie rozłożyć na łóżku i wegetować aż do otwarcia sklepu, bo na faktyczny sen nie miała co liczyć. Któryś już dzień z rzędu miał problem z tym, żeby do niej przyjść, dać trochę ukojenia, zniwelować te rosnące pod oczami cienie. Nie chciała sięgać do leków, ale insomnia nie dawała jej już za bardzo wyjścia. Wolała nie narażać się wydłużony czas reakcji, bo zależnie od sytuacji, w której się znajdzie, może się to źle skończyć.
Zostawiła ostatni pocałunek na jej ramieniu, gdy ta zeskoczyła z blatu, by zapisać jej swój numer. Oparła się o niego biodra, ręce krzyżując na piersi. Przechyliła nieznacznie głowę, spoglądając na zapisywany numer. Zgarnęła zaraz karteczkę i nachyliła się, by ucałować ją koło ucha - Dziękuję. Sznur na mój koszt - mruknęła, dosyć nisko, zaraz się prostując i nieznacznie uśmiechając - Może nam się przyda następnym razem?
— Na twój koszt, mówisz? Chyba faktycznie zacznę wpadać częściej. — mruknęła ze szczwanym uśmieszkiem, poprawiając zmierzwione włosy za ucho, a gdy kobieta rzuciła jednoznaczną propozycją, Furu uniosła powoli brew i prychnęła zadziornie. — Nie odmówię tak sprzyjającej okazji do pochwalenia się swoim hobby. Tym bardziej... — i tu najpierw delikatnie przesunęła palcami po brodzie kobiety, po czym energicznie ją chwyciła i przyciągnęła bliżej swojej twarzy, patrząc Raji głęboko w oczy. — Na takim ciele. Kolor tego sznura będzie ci pasować. — szepnęła nisko, po czym puściła jej twarz, odsunęła się i wcisnęła ręcę do kieszeni, szukając w nich telefonu, a gdy go wyciągnęła i upewniła się, że nie dostała żadnych spanikowanych smsów od swoich pracowników, uśmiechnęła się i wróciła spojrzeniem do obecnej rozmówczyni.
— To co, teraz powiesz mi co sądzisz o kurczaku i widzimy się na następnej degustacji?
- Mam nadzieję.
Przesunęła bezwiednie po jej ramieniu, ot, ledwo miźnięcie. Szkoda, że nie pomogła jej z pozbyciem się tej bluzy, żeby mieć więcej pola do popisu w kwestii zostawiania pocałunków w różnych, ciekawych miejscach. Na ramieniu, w zagłębieniu szyi, obojczyku. Nie przeszkadzałoby jej nawet tak mocne schylanie głowy. Zerknęła na kartkę z numerem, chowając za zaraz do kieszeni dresów, żeby była bezpieczna. Po chwili spojrzała również na drugą kobietę, sama odrobinkę się cofając, by oprzeć się jeszcze o blat, prawie na nim przysiadając. Odchyliła nieznacznie głowę, gdy ta złapała ją za twarz. Uśmiechnęła się też, powoli, spoglądając na nią spod rzęs. Podobał się jej kolor oczu Furuko. Były pięknie jasne w kontraście z jej własnymi.
Kącik ust drgnął tylko nieznacznie w reakcji na sugestię wykorzystania sznura na niej samej. Nie mogłaby powiedzieć, że ta wizja jakoś wyjątkowo jej przeszkadzała. Może tego właśnie potrzebowała? Oddać komuś kontrolę, chociażby i na moment. Żeby zapomnieć o wszystkim, co siedziało z tyłu głowy i powtarzało jej to samo.
Głupia, naiwna, ugryzie cię to wszystko w dupę.
- Napiszę ci, co sądzę. Będę mieć pewność, że to faktycznie twój numer - mruknęła, zanim ostatni raz nie złapała jej za brodę, by ukraść finalny pocałunek tego wieczoru.
Co za dużo, to niezdrowo.
ztx2