Lokal osadzony na parterze, którego zalane, zasłonięte kratami okno wychodzi na jedną z bocznych ulic dzielnicy. Do wejścia zachęca wiecznie psujący się, czerwony neon, którego jeden ze znaków trzyma się jedynie na słowo honoru.
Drzwi, jak również i framuga, oklejone są różnej maści naklejkami, ulotkami i reklamami, których nikt od wielu lat nawet nie próbował zerwać. Po wejściu do środka, które sygnalizuje charakterystyczny dzwonek, rozciąga się niewielkich rozmiarów sklepik. Nie jest zbyt dobrze rozświetlony, jedynie za sprawą niewielkich światełek i świec, które skrupulatnie, co wieczór, rozpalane są przez właścicielkę. Asortyment dla dorosłych gęsto rozstawiony jest na półkach, półeczkach, na większości płaskich powierzchni. Część strojów i uprzęży rozwieszona jest na starych, wykrzywionych manekinach. Ściany przyozdobione zostały starymi plakatami i kiczowatymi reklamami erotycznej bielizny. Znaleźć tam można wszystko, czego dusza zapragnie, od najprostszych, najbardziej vanilla akcesoriów, po mokre sny fetyszystów. Warto jednak wziąć pod uwagę, że jest to dosyć wiekowy asortyment. Trudno doszukać się tam czegokolwiek, co w kwestii zabawek erotycznych miało swoją premierę w ciągu ostatnich dziesięciu lat.
By nieznacznie ożywić wnętrze, kilka pustych kątów zastawione zostało starymi donicami pełnymi roślin, które w głównej mierze zostały znalezione na śmietniku. Pomimo najszczerszych starań, większość skazana jest na ususzenie.
Schody, znajdujące się na tyłach sklepu, zastawione są przez ruchomą półkę na kółkach, nie pozwalając tym samym na wejście na wyższe piętro zwykłemu klientowi. Piętro to, wbrew przepisom budowalnym, przerobione zostało na niewielkie mieszkanie.
Możebyłem dzisiaj bardziej drażliwy, bo miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, ale nie było to duchy czy Yokai. Niezrozumiałe uczucie, aż końcu zobaczyłem członka grupy Tsunami, Kitamura Eri. To ona mnie przesłuchiwała między torturami, które mi serwowali. Nigdy mnie nawet nie dotknęła, ale wiedziała, jak zadać pytanie, żeby odbiło się jak największym echem w głowie. Tylko czego oni znowu chcieli ode mnie? Przecież nie wadziłem nikomu i nie robiłem niczego podejrzanego, czy to możliwe, że obserwują mnie od tamtego incydentu, ale dopiero dzisiaj bym ją zauważył? Nie wyglądała jakby przyszła to służbowo, przypominała normalnego klient baru, jak długo się nie zbliżała, nie zamierzałem w żaden sposób reagować i skupić się na swojej pracy.
Czas płynął dalej, aż w końcu dotarłem do końca swojej zmiany, ubrałem się i wyszedłem z baru, myślałem, że to był koniec moich zmartwień, wrócę do domu, położę się spać i rano zacznę lepszy dzień. Jednak jak się okazało, noc nie miała zakończyć się tak szybko. Szedłem spokojnym krokiem, gdy spostrzegłem podczas zakrętu Kitamure, która najwidoczniej szła za mną. Tylko w jakim celu? W głowie zrodziły się różne myśli te lepsze i gorsze, ale najlepszym rozwiązanie było zniknięcie z ulicy.
Dlatego szybkim krokiem wszedłem do dziwnego sklepu z kratami w oknach, bardzo szybko zdałem sobie sprawę, w jakim miejscu się znalazłem, ale teraz nie bardzo mogłem stąd wyjść. Bo wpadnę prosto na kobietę, której bardzo nie chciałem spotkać, poza tym pewnie jej koledzy gdzieś kręcili się w okolicy. Stanąłem w rogu i zacząłem udawać, że przeglądam jakieś rzeczy, aby wyglądać jak zwykły klient. Czekałem, żeby nie mogła mnie dostrzec, zewnątrz i liczyłem, że po prostu przejdzie dalej, ale niestety w sklepie rozległ się dźwięk dzwonka, który sygnalizował wejście kogoś do sklepu. Nie sposób było usłyszeć jej kroki, ale cień padł wyraźnie, gdy stanęła za mną.
- Przecież nic nie zrobiłem... Mówiłem, że zadzwonię, jak sobie coś istotnego przypomnę o tamtej sprawie... Chociaż raczej wszystko, co wiedziałem, zostało już ze mnie wyduszone. - Rzuciłem przed siebie, nie odrywając głowy od sklepowych regałów. Głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji, suchy i chłodny. Nie lubiłem ich, dlatego nawet nie musiałem udawać miłego. Nie uśmiechała mi się rozmowa z nią, miałem nadzieje, że będzie to jedno z krótszych spotkań.
- Nie uważacie, że to marnowanie środków?... Po co obserwować kogoś, kto nawet nie chce być częścią drugiej strony? -
@Kitamuro Eri
Chociaż dzisiejsza noc zapowiadała się... spokojnie. Zaskakująco.
Rozmawiając się i śmiejąc z towarzyszami, nie myślała o mijającym czasie - nie przejmowała się barmanem, który ostatecznie z łap Tsunami został wypuszczony. Miała swoje priorytety, mogła odpocząć nawet jeśli pod narzuconą kurtką za paskiem, wciąż spoczywała jej broń. Kiedy ostatni raz odpoczęła, tak prawdziwie? Przed przyjęciem zaręczyn, przed wypadkiem który pozbawił jej ręki?
W końcu jednak jej telefon się zaświecił. Nigdy go nie wyciszała, nie mogła. Była jak pies w wiecznym stanie czuwania. Nie mogła pozwolić sobie na nieuwagę, nie mogła pozwolić sobie na niezjawienie na posterunku, kiedy sytuacja tego wymagała. Przeprosiła swoje towarzystwo, oddalając się od stolika.
Może to również był powód, dla którego wolała mieszkać tutaj w Fukkatsu, w Karafurunie? Była w stanie w kilka chwil znaleźć się we własnym mieszkaniu, zebrać torbę z rzeczami jej potrzebnymi i iść tam, gdzie była potrzebna - chociaż dzisiaj jej rozkazem było tylko czekanie i bycie w pogotowiu.
Przystanęła z papierosem, już w swoim mundurze z czerwonymi elementami. Ludzie nie zwracali na nią uwagi, zbyt zajęci sobą i pijaństwem. Godzina była późna, nie mogłaby się spodziewać niczego innego po nich. Sama chętnie oddałaby się podobnej formie relaksu i odpoczynku, ale nie mogła. Musiała się skupić, szczęśliwa wyłącznie z faktu, że nie wypiła aż tak dużo...
Zawsze była przeciwna marnowaniu energii i środków, ale wiedziała że niektórzy mogli być nieco bardziej... uporczywi. Może dlatego czekała w miejscu, w którym wiedziała, że on się zjawi?
Zerknęła na telefon, na mapę, o którym regionie wspominała wiadomość. To było zbyt blisko, aby mogło być przypadkiem...
Spojrzała na bar, w którym jeszcze pewien czas temu sama siedziała. Mieszkała za jego rogiem, nie miała od niego dalekiej drogi - ale kiedy zobaczyła chłopaka, ruszyła po prostu za nim. Ciężkie, oficerskie buty nie wydawały takiego dźwięku jak obcasy, które preferowała. Mniej ciążyły, nadawały jej gracji - w przeciwieństwie do buciorów, które miały dawać jej stabilność, będąc odpowiednio obciążonymi, tym bardziej kiedy nie mogła polegać w pełni na swoim ciele do odzyskiwania równowagi.
Ruszyła za nim w ciszy. Nie zataczała się, chociaż stanowczo czuła wciąż to delikatnie upojenie alkoholowe. Nie była pijana, mogłaby być co najwyżej bardziej trzeźwa - ale nie mogła. Musiała liczyć na to, że jej ciało jej nie zawiedzie. Nie mogło. Miała jedynie nadzieję, że dowództwo nie zjawi się tuż przed nią, oczekując bezpośredniego wsparcia. Nie mogła odmówić rozkazu, nie od Tsunami.
Weszła za chłopakiem do sklepu, który dobrze znała. Były tutaj kamery? Nie była przekonana. Tym bardziej w pierwszej chwili nie dostrzegła nigdzie sprzedawczyni.
Nie odezwała się, nie musiała. Tak bardzo się bał? Nie chciał mieć z nimi do czynienia? Z drugiej strony, kto chciał? Byli szaleńcami, podobno. Chociaż niektórzy na pewno zasługiwali na ten tytuł.
- Szukasz rekomendacji? Na tamtym regale może być coś, co będzie ci odpowiadało bardziej - powiedziała zachrypłym głosem, wskazując podbródkiem w stronę o której wspomniała, zupełnie jakby nie słyszała jego pretensji i żali, tego ujadania jak zbity szczeniak, który coś zrobił. Od razu zaczynał się tłumaczyć, od razu wyjaśniał...
- Nie przeszkadzaj sobie - dodała, sięgając znów po telefon, żeby spojrzeć czy kierunek się nie zmienił; czy nie była potrzebna. Cisza. Na razie mieli wszystko pod kontrolą, ale jeśli zawiadomili ich o możliwe wsparcie, musiała być gotowa. - Mieszkasz niedaleko? - zapytała, wciąż nie odrywając wzroku od ekranu telefonu. - Akademik czy..? Studiowałeś, prawda? - dopytała, marszcząc brwi jakby próbowała sobie przypomnieć. Nie były to najważniejsze informacje, które z niego starali się wyciągnąć.
@Aomine Toshiro
A teraz, jeszcze byłem w sklepie, do którego nie jeden zwyrol musiał przychodzić, w sumie niewiele się pomyliłem, w końcu ci z Tsunami dość dźwięcznie zgrywali się z tym słowem i nie chodziło mi tutaj o prezencje Eri, nie oceniałem książki po okładce, ale kilka rozdziałów z tej grupy przyswoiłem bardzo dobrze. Moje słowa zostały całkowicie zignorowane, ale w sumie czy to było coś nowego? W końcu podczas przesłuchania też nikt nie chciał słuchać mojej wersji. Może po prostu bardzo niewyraźnie mówię albo oni mają problem ze słuchem, tak czy siak to nie pomaga w pozyskiwaniu informacji.
- Nie, spasuje jednak... Miłość męsko męska nie bardzo mnie interesuje, ale ty się nie krępuj. - Spojrzałem w kierunku, który poleciła, ale jakieś gejowskie filmy i akcesoria nie były dla mnie. Wolałem kobiety i to najlepiej te, które nie przypomniały mężczyzn zbytnio, zbyt krótkie włosy były średnie. Momentalnie poczułem się, jakbym miał niańkę, miałem coraz większe przeczucie, że właśnie w takim celu dzisiaj zjawiała się w barze, którym niedawno zacząłem pracę.
- Jasne, że nie... Przecież nigdzie mi się nie śpieszy, może znajdę coś ciekawego na prezent dla kogoś. - Wertowałem wystawę, tak jakbym autentyczni czegoś szukał, a tak po prostu grałem na czas, liczyłem, że się znudzi i po prostu sobie pójdzie, po tym, jak zobaczy, że przeglądam jakieś porno. Niestety tak się nie stało i ktoś usilnie próbował mnie uszczęśliwić konwersacją, oczywiście przy okazji przeglądał wiadomości w telefonie, gdyby na wypadek padło jakieś wezwanie, byleby znowu mnie nie ciągnęli do swojej siedziby.
- Pozwól, że nie odpowiem na to pytanie... Chyba że chcecie mi kolejne zarzuty postawić. - Nie zamierzałem wyjawiać adresu mieszkania, do którego się przeprowadziłem po tamtym incydencie, wystarczył mi burdel i zniszczenia, jakie pozostawili po przeszukaniu. Nie chciałem mieć regularnych wizytacji perfekcyjnej pani domu i testów białej rękawiczki.
- Tak studiuje, a w wolnym czasie zarabiam na życie, jako nalewaka do alkoholu. Przyszłaś uzupełnić raport, czy może mnie podręczyć?.. Jeżeli to drugie to odradzam, nie mam dzisiaj na stroju. - Nie cieszyła mnie rozmowa z nią, ale nie byłem chamem, który będzie udawał, że ktoś czegoś nie powiedział. Im dłużej nasza rozmowa trwała, tym więcej niepewności rodziła, a przyczyna naszego spotkania dalej pozostawała nieznana.
@Kitamuro Eri
Nie ruszyła się jednak, nie zdawała się zainteresowana odpuszczeniem lokalu, ani przeglądaniem jego asortymentu. Przez moment wydawało się, że chciała schować telefon, kiedy zatrzymała się przed tym ruchem. Zmarszczyła brwi, zaraz znajdując się po lewej stronie chłopaka. Przerzuciła przez jego kark swoje wybrakowane ramię, przygarniając do uścisku. Nie był wiele wyższy od niej, a oficerskie buty na grubej podeszwie, dodawały jej kilku centymetrów wzrostu. Uśmiechnęła się szeroko do obiektywu.
- Nie bucz się, bo brzydko wyjdziesz - powiedziała, a po tym szybko zrobiła zdjęcie, puszczając go po tym. - Aomine Toshiro, naprawdę myślisz, że gdybym potrzebowała ja lub ktokolwiek innych z Tsunami informacji o tobie, próbowalibyśmy je z ciebie wydusić w taki sposób? - zapytała, nie unosząc głosu, wręcz go zniżając. Nie był piękny, wyraźnie ochrypły i zdarty. Zarówno przez wypadek, jak i przez ilość papierosów wypalanych przez Kitamuro. Zmierzyła go wzrokiem, odwracając telefon w jego stronę. - To zdjęcie, nawet samo nazwisko twoje, wystarczy dla naszych informatorów. Wiemy, gdzie chodzisz na uczelnię, gdzie pracujesz. Łatwo jest znaleźć informacje o tobie, nie musimy szukać u źródła. O tobie, o twoich bliskich, o kimkolwiek innym, z kim się zadajesz... - powiedziała chłodno, a uśmiech z jej twarzy zwyczajnie zniknął. Była poważna, może nieco znużona. Nie chciała mieć znów więcej roboty, nie miała ochoty przesłuchiwać kolejnego przestraszonego i zagubionego dzieciaka. Mógł widzieć więcej, ale nie tak dużo naprawdę.
Starała się zrobić mu przysługę. Nawet jeśli niechcianą, ona również nie lubiła marnować sił na przypadkowe osoby. Chłopak miał na sobie ich wzrok, przykuwał spojrzenie będąc w nieodpowiednim miejscu i czasie, ale na koniec dnia był czysty.
- Powiedzmy, że przypilnować. Jak zagubionego pieska, który czasem znajduje się w złym miejscu i czasie - powiedziała, chociaż jej mimika nie wyrażała zbyt wiele poza znudzeniem. Musiała czekać, musiała być na posterunku, a łatwiej było dla wszystkich, jeśli chłopak by wrócił po prostu do swojego mieszkania. - Nie musisz nas lubić, ani naszych metod. Dbamy tylko o bezpieczeństwo publiczne. Zresztą, jakbym chciała podręczyć chłopca dla zabawy to bym komuś zapłaciła.
@Aomine Toshiro
- Bardziej myślałem o samotnym dziadku, ale pewnie i coś dla dziewczyny by się tu znalazło. - Odpowiedziałem odrobinę zrezygnowany, taaaa dla dziewczyny. Najpierw, musiałaby się znaleźć taka co by dłużej ze mną wytrzymała, bo prędzej czy później duchy stają się strasznie natarczywe, ale ja nie zamierzam podpisywać z nimi paktu, żeby jeszcze dla nich robić jakieś prace. Nie chciałem być częścią tego świata, do którego niestety przynależałem od dnia urodzenia, ale jest, jak jest. Nie zawsze może być kolorowo, może w końcu się znudzą albo przestaną mnie nękać, bo stwierdzą, że to marnowanie wieczności.
Nie zwracałem uwagi na nią i na to, gdzie dokładnie stała, ale nie spodziewałem się, że chce, uwiecznić te chwile, wystawiłem język do zdjęcia, może było to dziecinne, ale jeden z lepszych sposobów, żeby popsuć dobre ujęcie. Chyba faktycznie była pijana albo po jakiś pigułkach, kto tam wie, czym handlowali teraz goście na rynku, może jakiś trefny towar był. Nie byłem zawstydzony tym faktem, już niejedna pijana klientka robiła podobne numery, chyba odcień skóry je przyciągał i dodatkowo ta cynamonowa woń. Blizny i kikut kobiety, nie robiły na mnie wrażenia, bo A już je widziałem i B miałem praktyki w szpitalu raz na jakiś czas. Znieczulica zawodowa czy może lekko mówiąc, zawsze byłem dziwny.
- Nie wiem Kitamuro Eri, nie dało się groźbą, to może liczycie, że prośbą i uwodzeniem coś wskóracie... Możecie nawet na głowie stanąć, a i tak więcej niż rysopisu tamtej kobiety wam nie podam. - Czy my graliśmy w jakieś zgadywanki? Czułem się, jakby ktoś do mnie dzwonił i jednocześnie mówił, że nie może rozmawiać. To ona za mną przyszła, ja nie wiem, po co to robiła, na pewno byłoby łatwiej, gdyby sama powiedziała, co ją sprowadza, ale jak widać, pani żandarm miała problemy z dochodzeniem do sedna.
- Informatorzy są guzik warci, gdy nie wiadomo, kogo trzeba znaleźć... Tamtej kobiety dalej nie macie i nie wiecie, kim była... Poza tym jakoś przez 24 lata nie wiedzieliście, że jestem medium. Także nie przeceniaj tego swojego wywiadu środowiskowego i kretów... Łatwo jest grozić komuś, kogo już prześwietliliście, na wasze nieszczęście nie mam zbyt dużo krewnych czy znajomych, którymi możecie mnie szantażować. - Czy ona myślała, że ja nie wiem, jak działa zbieranie informacji? Może nie byłem policjantem i nigdy nie aspirowałem do takiej funkcji, to jednak nie byłem zamknięty na seriale i filmy kryminalne, które swoją drogą bardzo przypadły mi do gustu. Kret nie wie, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami albo w czyjeś głowie. Gdyby nie ten incydent dalej mógłbym błogo udawać, że jestem zwykłym szarakiem, ale jak już raz trafisz na świecznik to ciężko z niego zejść.
- Dzięki, ale mleko to już się rozlało... Jak widać, sam muszę je wytrzeć, żeby mieć spokój. Obym tylko znowu gdzieś nie zbłądził, bo wtedy to już nie będzie przypadek.... Nie neguje wasze użyteczności, ale mi wasza obrona przed duchami nie jest potrzebna, najwyżej zacznę rzucać soją albo jakimś modlitwy... Myślę, że by się chętni nie znaleźli za żadne pieniądze, ale to tylko moje skromne zdanie. - Słowa o egzorcyzmach miały zabrzmieć żartobliwie, znałem podstawy, ale nie praktykowałem zbyt często.
@Kitamuro Eri
- Uwodzeniem? - zapytała, zaraz śmiejąc się krótko. - Myślisz, że wysłaliby do tego zadania czterdziestoletnią kobietę? - zapytała, widząc jak chłopiec był daleko od prawdy. Mleko mamusi pod nosem. - Niektórzy lubią starsze, ale ja do piękności nie należę. Widzę, że masz bardzo błędne postrzeganie jak dlaczego działamy - odpowiedziała spokojnie, a jej uśmiech powoli zastępował chłód. Powinna być profesjonalna w pracy - chociaż czy wszyscy egzorcyści nie byli przypadkową bandą tak różną i barwną, że przyprawiali japońskie społeczeństwo o ból głowy? Ale gdzieś trzeba było ich upchnąć, a wysłużenie się nimi jak psami, było łatwiejsze niż znoszenie ich gdzieś pomiędzy ludźmi.
- Niektórzy na pewno - odpowiedziała chłodno i chrapliwie. Miała swoje zaufane źródła, nawet jeśli nie zgadzała się w pełni z klanem Minamoto czy ich postrzeganiem duchów - wolała skuteczność. - Myślisz, że mamy spis każdego chodzącego medium? - zapytała, marszcząc brwi. Nie widziała nawet sensu w prowadzeniu podobnej statystyki. Nie potrzebowali jej, nie musieli wiedzieć o tym, żeby móc chronić ludzi.
Właśnie, ludzi. Czy ktoś był medium, czy człowiekiem - yokai grozili mu tak samo. Może niektórzy uznawali duchy za bardziej groźne, jak jeden z jej współegzorcystów, ale to też nie stanowiło problemu. W końcu oni mieli je eksterminować, egzorcyzmować i pomagać w przejściu na drugą stronę, a nie skupianiu się na tym, co ich trzymało tutaj w miejscu.
- Cieszę się, że tak doskonale znasz nasze akta - zadrwiła z niego, choć jej mimika nie ruszyła się ani o milimetr. Nie uśmiechnęła się, nie zaśmiała - nie musiała wyprowadzać go z błędów. Był jak zagubiony szczeniak, a ona choć była psem na usługach rządu, wcale nie musiała każdą znajdą się zajmować. Nie potrzebowała stawiać się w pozycji nad chłopcem, choć mogłaby spróbować skruszyć jego ego. Tylko, że takimi kwestiami mogłaby się zająć prywatnie, a nie kiedy oficjalnie miała być w stanie gotowości. Czasem warto było znaleźć nowe zabawki do zaspokojenia chęci wprowadzania zamętu - chociaż Randolph zdawał się doskonale sprawdzać w tej kwestii. Coś za coś, on potrzebował od niej informacji i pomocy, a ona w zamian w najlepsze wodziła go za nos i burzyła jego światopogląd, a na pewno próbowała podburzyć. Choć głównie dla jego własnego dobra. Nie potrafił wstać po tym, co dostrzegł - a skoro była obok, nie miała ochoty mu w tym przeszkadzać i kopać leżącego. Nawet jeśli na swój specyficzny sposób, próbowała mu w końcu pomóc...
- Negujesz - odpowiedziała zupełnie spokojnie, nie żeby jej to przeszkadzało. - Zresztą, nie ty jeden. Jeśli chcesz mieć spokój, to grzecznie pozwolisz się eskortować do domu - powiedziała, a po tym znów wyjęła na moment telefon, słysząc charakterystyczne powiadomienie. Zmiana lokalizacji, przemieszczali się w ich kierunku, choć nie tak prędko. - Nie musisz mi dziękować później. Nie widzę sensu w zawracaniu sobie tobą niepotrzebnie głowy, tylko dlatego że zdecydowałeś się na późnowieczorne zakupy wibratorów dla dziadka, a będziesz to robił, jeśli tutaj zostaniesz dłużej. - Spojrzała w kierunku okna, przez które jednak nie można było zbyt wiele dostrzec. Jeśli sytuacja będzie się pogarszać, będzie musiała ruszyć na pomoc.
Odłożyła telefon do kieszeni znów, a w dłoni zaraz znalazła się jej broń. Pistolet, który towarzyszył jej od momentu wstąpienia - wiedziała doskonale, jakiej potrzebowała broni. Wybrali ją wtedy wspólnie z mężem. Spersonalizowana, piękna - źródło zazdrości wśród niektórych wojskowych.
Nie celowała nią jednak w chłopaka, raczej trzymała ją w gotowości. Nie chciała też niepokoić właścicielki sklepu - nie przyszła w końcu urządzać strzelaniny tutaj w środku. Ale życie nauczyło ją dostatecznie mocno, że lepiej było być przygotowanym niż później żałować.
Skinęła głową na drzwi.
- Może się zrobić brzydko, ale zapraszam na zewnątrz.
@Aomine Toshiro
- Kto wie. Nie znam zbyt wielu członków z twojej grupy, ale gdybym miał stawiać to pewnie pełno tam mięśniaków z krótkim zapłonem i deficytem szarych komórek. Być może jesteś jedyną kobietą tam.... - Urwałem swój wywód, nim powiedziałbym coś nieprzyjemnego. Czasami w rozmowie, potrafiłem się zagalopować i wypowiadać rzeczy, których nie powinno się mówić, nawet jeżeli była to prawda. - Możliwe, ale dziwisz mi się, oceniam was przez pryzmat zachowania, jakiego byłem świadkiem. - Nie wiem, czego ona się spodziewała, że będę żył, tak jak oni mi każą? Że może jeszcze powinienem się meldować i prosić o pozwolenie na oddychanie. Chyba ego Tsunami było zbyt wielkie, żeby zrozumieć, że niektórym było dobrze w odcieniach szarości.
- Nie wiem, czy powinnaś to mówić w po prostu, to raczej nie powód do chełpienia się... Nic dziwnego, że ktoś kompletnie nie znany coś wam ukradł. - Czułem straszną niekonsekwencję w jej słowach, byli tak jakby policją i nie prowadzili rejestru osób, które mogły być potencjalnie niebezpiecznie? Ale chwilę wcześniej mówiła o informatora i kretach. Naprawdę miałem ogromny nie fart, jeżeli taka była prawda, czyli tym bardziej niewiele o mnie wiedzą, tylko tyle, co sam i powiedziałem o sobie. Bo nie miałem mediumowych kumpli, z którymi dzieliłem się sekretami, a duchy ignorowałem tak długo, aż nie odpuściły moje osoby. Sięgnąłem po jeden z magazynów i gdy zacząłem przewracać strony, zaciąłem się papierem, całkiem mocno spojrzałem na rosnącą kroplę krwi i włożyłem palec do ust.
- Możliwe, ale jakoś jeszcze żyje... A moi rodzice nie, bo ktoś sknocił swoją pracę. - Starałem się mówić zrozumiale pomimo palca w ustach. Na pewno nie będę, wykonywał jej poleceń, żeby mogła poczuć się lepiej po tym, co mi urządzili. Sam sobie dawałem radę i dalej miałem zamiar być niezależny od nikogo.
-To po prostu uznajmy, że się nie widzieliśmy i każdy pójdzie w swoją stronę. Nie musisz się, o mnie martwić nie jesteśmy spokrewnieni, przyjaciółmi również nie będziemy i na pewno nie jesteś mi nic winna, a ja nie zamierzam zaciągać długu.- Nie prosiłem ją o wsparcie czy ratunek, jeżeli chciała być pomocna, niech idzie pilnować, żeby Yokai i duchy nie rozrabiały na mieście. Nie zamierzałem akceptować jej pomocy ani tym bardziej dostosowywać się do tego polecenia. Odłożyłem czasopismo, które trzymałem w drugim ręku, widziałem, że dobyła swojej broni. Na pewno był to gustowny kawałek metalu, ale oni wszyscy mieli jakieś eleganckie narzędzia śmierci.
Nie miałem z tym negatywnych myśli, w końcu, gdyby chciała się mnie pozbyć, zrobiłaby to już na początku, po co byłaby ta zbędna szopka. No nic nie zostało mi tutaj do roboty, nie zamierzałem kupować czegokolwiek w takim sklepie, a skoro już odbyliśmy te wątpliwie przyjemną rozmowę, mogłem już sobie pójść. Chyba nie do końca wiedziała, z kim miała do czynienia, to, że byłem młody, wcale nie oznaczało, że nie doświadczyłem trudów życia, ale nie zamierzałem jej wyprowadzać z tego błędu. Wyszedłem na zewnątrz, sięgnąłem do kieszeni po przybornik palacza, włożyłem papierosa między wargi i spróbował odpalić, niestety pomimo kilkunastu prób płomień nie pojawił się tam, gdzie powinien. Zapalniczkę tez szlag trafił, chyba mnie jakiś duch dla zabawy przeklną.
*Psikus pechowiec.
@Kitamuro Eri
- To jakaś nowość? - zapytała unosząc brwi w lekkim zaskoczeniu i niezrozumieniu. Nie przeszkadzały jej komentarze, plotki czy inne oszczerstwa, które znosiła w końcu od ponad dwudziestu lat - od samej chwili, w której zdecydowała się na podjęcie pracy policjantki, a później wojskowego. W końcu ludzie lubili rozmawiać, a kochali plotkować jeszcze bardziej o samym Tsunami. W końcu byli bandą dziwaków. - To, że w wojsku jest mało kobiet? Albo policji.
Wzruszyła wyłącznie ramionami na jego komentarz. - Nie potwierdzam twoich słów, nie wyprowadzam cię z błędów, skoro wszystko wiesz najlepiej - odpowiedziała znów obojętnie, spokojnie i pewnie. Może z drobnym rozbawieniem. Nie musiała w końcu go wyprowadzać z błędów czy odnosić się na swoje doświadczenie. Możliwe, że należała do wojska dłużej niż chłopiec chodził po świecie oderwany od piersi matki - ale po co miała wchodzić z nim w pyskówki? Nie po to dzisiaj była. Za dużo czasu straciła w życiu na walkę z wiatrakami o własną pozycję, o własne zdanie. Może właśnie to sprawiało, że przynależność do Tsunami była tak uzależniająca i tak jej odpowiadała? Nikt, absolutnie nikt, nie miał prawa jej podważyć - ludzie się bali, niektórzy szeptali, ale była w pewien sposób chroniona. Mogła odmówić wykonania rozkazu, jeśli nie pochodził on od jej dowództwa - mogła sama ułożyć priorytety w akcji.
Nie prowadzili spisu każdego medium - nie było w końcu to nielegalne. Nie prowadzili spisu członków w slumsach, Bezimienne Miasto żyło gdzieś na granicy spychane w mroki pięknie oświetlonego centrum. Fukkatsu było zepsute, do cna. I z każdym dniem psuło jeszcze każdego bardziej. Ale przecież nie mogła na to narzekać - w pewnym sensie akceptowała taki stan rzeczy. Była rządowym psem. Nie policjantką, wojskiem. I to tym najgorszym sortem, który musiał mierzyć się z renomą potworów. Gdzie inni nie domagają, tam Tsunami się pośle.
- Nie studiujesz medycyny? - zapytała z cichym westchnięciem, słysząc jego słowa. Nie przepadała za tym - za takimi smętami, jakby miała się tłumaczyć za to, że ktoś zginął. Nie miała kompleksu bohatera, nie poczuwała się do uratowania każdego, kto tylko się nawinął. To było ponad jej siły, wiedziała o tym, narażając swoje życie za każdym razem, kiedy sięgała po broń. - Powinieneś wiedzieć, że są sytuacje czasem poza kontrolą. A czasem ludzie, którzy nie powinni być na swoim stanowisku. Co nie tłumaczy niczyjej śmierci, bo tego nie da się zadośćuczynić w żaden sposób. Mam jedynie nadzieję, że czas będzie dla ciebie łaskawy. - Czy dla niej samej był? Czy godziła się z tym jak jej mąż zginął? Miała cholerne dziesięć lat na żałobę - długie i bolesne, w których próbowała zapomnieć o wszystkim i rzucić się w wir pracy. Nie chciała o tym myśleć, nie chciała rozpominać - nawet jeśli do dzisiaj jej noga nie stanęła na tamtej plaży. Ocean, nienawidziła go. Za każdym cholernym razem to on był w tle wszystkiego, co życie jej odbierało. Co yokai jej odbierały.
A jednak nie uważała się za świętą. Kiedyś coś w niej pękło - po jednym z egzorcyzmów. Musiała znać powodu duchów, aby być skuteczną; one nie były złe, nie zawsze. Ale czy metody dążenia nie mogły być złe? Za wszelką cenę. Co było dobre, co było złe? Pozwolenie komuś zginąć? Pozwolić komuś egzystować? Oko za oko doprowadzało do ślepoty wśród narodów, a będąc ślepym dostrzega się jeszcze mniej.
Chociaż jak wiele i tak im umykało? Jak wiele...
- Nie liczę długów, nie mam dziesięciu lat - rzuciła spokojnie, po tym powoli ruszając za chłopakiem do wyjścia ze sklepu. Zachowała od niego odległość na dwa kroki, nie miała zamiaru mu się narzucać - wystarczyło jej przypilnowanie, że chłopak nie będzie się kręcił w określonym regionie. Jeśli nie będzie chciał ruszyć do domu, sama go tam zaciągnie. Nie miała ochoty marnować na niego sił wojska, po raz kolejny. Jeśli nie chciał działać po dobroci, sama go doprowadzi do porządku. Nienawidziła pracować z cywilami, którzy nie chcieli wykonywać prostych poleceń i marnowali jeszcze więcej jej sił.
Słysząc charakterystyczny dźwięk zapalniczki, uniosła wzrok na niego. Patrzyła przez dłuższą chwilę jak dzieciak się męczy z zapalniczką, w końcu jednak wyciągając własną. Sama myśl o zapaleniu obudziła w niej głód nikotynowy. Zaraz sama wyciągnęła swoją metalową papierośnicę po babce, wkładając jednego papierosa w usta, a po tym podchodząc do dzieciaka. W jej dłoni została wyłącznie zapalniczka, kiedy papierośnica znalazła się z powrotem w kieszeni jej munduru.
Podsunęła dzieciakowi płomień, później sobie samej odpalając.
- Nie ma za co. Nie mów mi, że mieszkasz na zachód stąd - powiedziała z cichą nadzieją w głosie.
@Aomine Toshiro
- Hmmm. A jest inaczej? Nie, żebym mówił, że płeć musi cokolwiek definiować, ale chyba taka była prawda?... Nie musisz, nawet nie oczekuje tego od Ciebie... - Bo pewnie i tak byłoby to bardzo obiektywne, już widzę jak pies na smyczy gryzie swojego Pana, rękę, która go karmi i pozwala na zabawy.
- No studiuje i co, to zmienia?... Nie uczę się, żeby wyleczyć raka czy znaleźć lek na ból świata. To jest po prostu ścieżka do mojego celu. - Nie rozumiałem, do czego piła, chyba nie miała na myśli, że to taki sam przypadek. Liczyłem się z tym, że nie każdemu zdołam pomóc, ale nie miałem powołania zbawiać świat. Co innego oni, którzy mieli chronić i służyć, skoro godzili się na straty, to już na starcie nie powinni próbować prowadzić swojej narracji o ochronie cywili. To właśnie dlatego to mnie tak irytowało, że chcieli być nieskazitelni, kiedy mieli burd pod pazurami.
- Ja sobie doskonale zdaje z tego sprawę, ale logika nie idzie w parze z emocjami i całą resztą, która uderza w Ciebie po takim wydarzeniu.- Można było długo prowadzić ten dialog w tej materii, ale to i tak niczego nie zmieniało, pogodziłem się z utratą rodziców. Nigdy nie zapomnę tego, że
ich morderca dalej jest na wolności, bo tak wspaniała jednostka Tsunami dalej nie wie, kto to zrobił.
Im bardziej zbliżał się koniec tego dnia, tym czułem coraz większą irytację, tak jakby wszystko było przeciwko mnie i jeszcze miałem przyzwoitkę, która nie rozumiała, że nie chce jej blisko siebie. Skorzystałem z jej zapalniczki, ale nie zrobiłem tego z wielką chęcią, po prostu nie miałem wyboru. Los były małym dzieciakiem z wielkim szkłem powiększającym, a ja mrówką, która tylko próbowała przetrwać, podczas opiekania promieniami słonecznymi.
- Bardziej południe niż zachód, ale to też nie jest do końca prawda. - Odpowiedziałem krótko i przeszedłem do karmienia swojego przyszłego raka.
Zaciągnąłem się głęboko i przez dłuższą chwilę trzymałem dym w płucach, aby poskromić, negatywne emocje, które we mnie wzbierały. W końcu wypuściłem dużą chmurę dymu i spojrzałem na kobietę, z jednej strony chciałem się jej pozbyć i najszybciej byłoby wrócić do domu, ale nie zamierzałem dać się zwariować i grać jak mi każe.
Dlatego postanowiłem zabrać ją na spacer i sprawdzić, kiedy sobie da siana. Musiałem po drodze odebrać paczkę, kupić coś w sklepie nocnym i inne sprawunki. Nie zamierzałem się spieszyć, noc jeszcze była młoda. Podszedłem do śmietnika, do którego chciałem wyrzucić popsutą zapalniczkę, ale wtedy z jego czeluści wyskoczył przestraszony kot, który mocno wbił się szponami w moje przedramię i zaczął swój morderczy atak na moją jeansową kurtkę, był naprawdę mocno zdeterminowany, nawet przez materiał poczułem jego ostre pazury. Nic poważnego mi się nie stało, ale od tego wierzgania przewróciłem się na tyłek, a rękaw był całkowicie zniszczony.
- Co ja się z tym mam... - Kolejny genialny dar, który przyszedł z widzeniem duchów. Zwierzęta chcą mnie zabić, bo wzbudzam w nich niezrozumiały niepokój i pewnie w ich oczach jestem trupem.
*Psikus pechowiec. Part 2
@Kitamuro Eri
Spotykała się z różnym podejściem - z różnymi ludźmi, w różnych miejscach. Czy była niewdzięczna za to, co miało miejsce? Za to, że wtedy, dwadzieścia lat temu przeżyła? Nie, niekoniecznie. Ale czy była specyficznie... wdzięczna? Może ludziom, którzy naprawdę jej pomogli - może robiła to co robiła, żeby inni nie musieli. Może czuła, że była coś winna jemu? Może poczuwała się do robienia tego, co potrafiła i powolnego dążenia do minimalizowania takich przypadków, nawet jeśli niewiele mogli - jako ludzie, jako jednostka, jako egzorcyści. A może wiedziała, że jej już niewiele było w stanie złamać? Wolałaby, żeby ludzie nie widzieli tego, co było przed nimi ukryte.
I wiedziała o emocjach. One ją samą przytłoczyły, przez nie można było stracić nawet życie. Wiedziała i pamiętała, i może dlaczego intuicyjnie otaczała Randiego opieką? Może właśnie dlatego zgodziła się prowadzić policjanta przez świat tego, czego nie rozumiał? Mimo, że to nie było jej sprawą - tak samo Sorę, tak samo każdego kto by do niej przyszedł. Czasem miała wrażenie, że była słabsza niż chciała przed sobą samą przyznać. Mogłaby go mieć w nosie, zostawić Aomine w spokoju i pozwolić, żeby ktoś inny z jej jednostki zajął się nim, kiedy tylko zjawi się w niewłaściwym miejscu. A jednak łatwiej było zapobiegać niż później leczyć - może to już jej wszystkie instynkty macierzyńskie się przebudzały? Na pewno coś było na rzeczy, skoro za każdym razem nie potrafiła się nie mieszać w takie sprawy. Przyzwyczajenie? A może rzeczywiście jej biologia się odzywała? Choć jakieś dziesięć lat zbyt późno. Może powinna przygarnąć jakiegoś kociaka z ulicy czy innego szczeniaka? Może to by ją odrobinę uspokoiło?
Wzruszyła ramionami, chowając zaraz zapalniczkę do kieszeni. Zaciągnęła się swoim papierosem, zerkając jak młodszy rusza w stronę miejsca tylko sobie znanego. Nie czekała zbyt długo, żeby ruszyć za nim w drogę. Miała czas - miała czas, dopóki nie zostanie wezwana.
Ping.
Dźwięk telefonu, powiadomienie. Zatrzymała papierosa w ustach, zaraz sięgając po telefon. Kolejna aktualizacja miejsca, kolejna aktualizacja sytuacji. Wciąż brak wezwania po pomoc, a jednak teren akcji się znów przesuwał. Tracili grunt pod stopami? Nie, nie potrzebowali jeszcze pomocy - wyprowadzić yokai poza teren, w którym teraz się znajdywali, to prawdopodobnie było ich celem; odciągnięcie od zazwyczaj żyjącej w nocy dzielnicy miasta.
Nie zauważyła w pierwszej chwili, co dokładnie miało miejsce, kiedy odkładała telefon do kieszeni spodni. podniosła wzrok na chłopaka, kiedy usłyszała hałas, niezadowolony syk - kot. Westchnęła, podchodząc do niego i schylając się, zaraz łapiąc zwierzę pewnie na karku, tak aby puścił - niczym matka nieposłuszne kocię, nawet jeśli zwierzak był o wiele starszy. Odrzuciła futrzaka, po tym przesuwając wzrok na dzieciaka i podając mu rękę, aby się podciągnął do wstania.
- Nie zaczepiaj bezdomnych zwierząt, szczególnie jak nie masz żarcia, żeby je przekupić - rzuciła spokojnie, a po tym skinęła głową na drogę. - Prowadź dalej, mam czas - rzuciła, wiedząc że tak długo jak nie zbliżali się do miejsca prowadzonej akcji, mogła poczekać, upewnić się że chłopak znów się nie zawieruszy - że znów się w coś nie wpakuje. Tak, tak było łatwiej i bezpieczniej dla nich wszystkich...
Tym bardziej, że reszta oddalała się bardziej na zachód - im dalej znajdowali się od nich, tym bezpieczniej było dla studenta.
@Aomine Toshiro
|
|