Apartament nr 19 - Page 3
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Satō Kisara

Sro 5 Kwi - 17:47
First topic message reminder :

Apartament nr 19



 


Rośliny... wszędzie.



Ostatnio zmieniony przez Satō Kisara dnia Czw 6 Kwi - 8:05, w całości zmieniany 16 razy
Satō Kisara

Warui Shin'ya ubóstwia ten post.


Sasaki Hotaru

Pią 14 Kwi - 13:57
Powoli oddychał, słysząc tylko jak chłopak się przemieszcza. W końcu dalej miał palce oplecione wokół głowy, chowając twarz. Raz za razem łapał powietrze, ciągle miał przyśpieszony oddech. Za krótka chwila by mówić o całkowitym uspokojeniu o czym też Kisara zapewne wiedział. Fakt, był w szoku, ale nie było jeszcze aż tak źle by zaczął sobie rwać włosy czy skórę, do tego stanu było jeszcze daleko. Po prostu chciał ukryć zażenowanie. Dlatego kolejny gest go zaskoczył z resztą Kisara chyba lubił zaskakiwać, to zdążył czarnowłosy zauważyć. Spojrzał na niego a w jego dwukolorowych oczach poza zdziwieniem było jeszcze trochę, strachu? Odwrócił głowę dosyć szybko  a jego poliki nieznacznie poróżowiały, albo ciągle był czerwone po ataku, kto wie? - Kiedyś miałem brata.. Jeszcze jakieś 4 lata temu uczęszczaliśmy na uniwerek w Tokyo. Przez machloje Ojca oraz nienawiść pewnych jednostek, wydano na mnie wyrok. Sam nie rozumiem czemu  właśnie ja, skoro to on był tym lepszym synem, w dodatku pierworodnym. Zabójca jednak był bałwanem i nas pomylił. On zginął na miejscu, ja oberwałem rykoszetem. Chociaż powinno być na odwrót. - Wywalił z siebie na jednym wdechu, aby nie zrezygnować. Może mu to pomoże. W końcu nie znał chłopaka, nawet nie wiadomo czy się jeszcze spotkają. Spojrzał znowu na niego i westchnął. - Czasem śni mi się tamten dzień, na cholernym dachu. - Zmierzwił włosy lekko wzdychając a potem mówiąc jeszcze tylko.- Leków może nie, ale szklanka wody powinna pomóc, zaschło mi w gardle. - Podniósł się i chwycił za szklankę. Nieznacznie się zachwiał, ale na szczęście miał pod dupą sofę, więc wylądował na niej. Szklankę zaś udało mu się złapać w ostatnim momencie, dzięki bogu, inaczej pewnie musiałby sporo zapłacić za jej zniszczenie. Nie żeby pieniądze były jakimkolwiek dla niego problemem. - Kurde ledwo, wybacz.. - Mruknął przełykając ślinę, ciągle trzymając ów szklankę w dość dziwnej dla niej pozycji, nie wnikając głębiej.

@Satō Kisara



-Voice-- Voice 2 (Tanjiro)
Apartament nr 19 - Page 3 Jue4p3E
*1*2*3*4*
“What would an ocean be without a monster lurking in the dark? It would be like sleep without dreams.”
Sasaki Hotaru
Satō Kisara

Sob 15 Kwi - 19:54
 Gdy Sasaki odwrócił od niego głowę, Kisara pomyślała przelotnie, że może jednak przesadziła. Być może lepiej było zostawić go samego? Czasami trudno było odgadnąć, kto jakiej pomocy potrzebował w takich sytuacjach, a Kisara nie był specjalistą w dziedzinie psychiatrii czy psychologii. Jak jeszcze kiedyś mógłby poradzić się swojego przyjaciela, który psychiatrą był, teraz… ta opcja nie była dłużej możliwa. Potrząsnął lekko głową, by wyrzucić te myśli ze swojego jeszcze półprzytomnego umysłu.
 Był niemal pewny, że chłopak nie będzie chciał mu nic powiedzieć, zważywszy na swoje nieco płochliwe zachowanie. Zdziwił się zatem, gdy usłyszał jego historię. Mało tego — podczas jej trwania czuł, jak z wolna zaciska mu się gardło, znając bardzo dobrze, jak jest stracić brata i dużo żałować.
 — Tak naprawdę ani on, ani ty nie powinniście być ofiarami błędów waszego ojca — powiedział, gdy po paru chwilach odzyskał zdolność mówienia. Pierwsze słowa wypadły trochę cicho i niewyraźnie, przez co musiał lekko odchrząknąć. — Wiesz, że to był wypadek, prawda?
 Zapatrzył się na zielone pędy rośliny, która pięła się w górę po specjalnie zamontowanych prętach na przeciwległej ścianie. Spoglądał tam tak długo, że obraz przed jego oczami stracił momentalnie na ostrości. Choć historia Hotaru zdecydowanie różniła się od jego, miała też wspólne czynniki.
 — Mój młodszy brat też niedawno został zabity — mruknął, choć nie był pewien, co chciał wnieść tym zdaniem. Nie chciał ani przyćmić wyznania chłopaka, ani umniejszyć jego przeżyć. Informacja ta… po prostu wydostała się spomiędzy jego ust, zupełnie nieproszona. Uświadomił sobie nagle, że już od dawna nie rozmawiał z nikim o Kuro, za każdym razem uciekając od tematu. Jego terapeuta z kolei… Cóż, musiał go zmienić, więc aktualnie nie miał żadnego, który by te informacje jakoś z niego wydobył.
 Drgnął lekko, widząc, że szklanka może spaść na ziemię, lecz skoro sytuacja została opanowana, zaśmiał się krótko, życzliwie, choć, ze względu na swoje ponure myśli, trochę słabo.
 — Spokojnie. To tylko szklanka — powiedział, z powrotem kładąc głowę na swoich przedramionach.




   
   

     WAS IT JUST A DREAM?
   

   

     AM I IN TOO DEEP?
   

Satō Kisara
Sasaki Hotaru

Sob 15 Kwi - 20:39
Nieco zdziwiła go reakcja Kisary na jego słowa. Jeszcze bardziej zdziwiło go, że był w stanie to powiedzieć. Do tej pory z nikim o tym nie rozmawiał nie miał okazji się wygadać. Z rodziną nie mógł, niby jak. Oni cierpieli też na swój spokój. Sasaki więc został sam ze swoimi uczuciami, od lat się obwiniając. Widząc chłopaka w takim stanie od razu niemal pożałował, już chciał wstać, przeprosić za narzucanie się i wyjść, mimo iż mieli środek nocy. Słysząc niejako słowa pociechy spuścił wzrok, on tak nie uważał. W końcu mógł zareagować a nie stać wtedy jak kamień. Nawet jeśli nie wiedział co się szykuje, Zawsze była jakaś opcja.- Ja mogłem zareagować, powinienem, wtedy by się tak nie skończyło. Wiem, że to była moja wina, ojca tam nie było z nami.. W Biały dzień w szkole. Do dzisiaj gdy widzę czerwone, mam wrażenie, że widzę kawałki jego..- Chciał dodać "Mózgu", jednak sobie darował i wysłuchał co ten ma mu do powiedzenia. Kisarze bowiem też rzuciło się na zwierzenia, co tym bardziej go szokowało. Tym bardziej, że wyznanie chłopaka było krótkie, nie wiedział więc co w jego wypadku się wydarzył. Położył dłoń na jego plecach i delikatnie poklepał. Zwykle nie silił się na takie gesty, skoro jednak już wprowadził go w taki stan.- Domyślam się więc jak się czujesz, nawet nie wiedząc co się dokładnie stało. - Skierował wzrok w te same miejsce co i długowłosy, Spoglądając na piękne roślinki. W końcu też odchylił się do przodu i odstawił nieszczęsną szklankę i splótł dłonie ze sobą, łokcie opierając na kolanach. Sam nie wiedział co więcej powiedzieć. W pewien sposób rodzina go zostawiła z tym samego, dziwne było to, że jakoś się trzymał. Może gdyby tylko miał więcej uczuć w sobie, więcej ciepłych emocji przytulił by Kisarę i o wszystko zapytał, nawet jeśli nie byłoby to najlepszym pomysłem. - Od tamtego czasu mam wrażenie jakbym był chodzącą nakręcaną lalką.. - Przełknął ślinę by znowu omieść wzrokiem sylwetkę Kisary. - Też tak masz? - Zapytał lekko przechylając głowę. Mimo, że wiele razy próbował zmienić swoje podejście, nigdy nie przynosiło to żadnego skutku. Nigdy nic się nie zmieniło.. - Słaby jestem w te klocki, mało wiem o ludziach nawet po tylu latach studiowania.. Nie umiem pocieszać ani nic. - Jego dwukolorowe oczy przepełnione były przeróżnymi emocjami. Chciał jednak coś zrobić i nawet nie wiedział kiedy pociągnął Sato za koszulę, jedno z ramion oplatając wokół niego by przyciągnąć i przytulić, ale niezbyt nachalnie, po prostu stanowczo. Samą dłonią zaś pogładził jego włosy. Mimo, że jego serce biło dalej, nie było takie same jak przed wszystkim. Czuł się jak na krawędzi, jednak trzymał się jej niezależnie co by się działo.

@Satō Kisara



-Voice-- Voice 2 (Tanjiro)
Apartament nr 19 - Page 3 Jue4p3E
*1*2*3*4*
“What would an ocean be without a monster lurking in the dark? It would be like sleep without dreams.”
Sasaki Hotaru

Satō Kisara ubóstwia ten post.

Satō Kisara

Wto 18 Kwi - 20:53
 Wysłuchał go uważnie, palcami przebierając frędzle, które były częścią koca, jaki spoczywał na kanapie. Materiał był miły w dotyku i jego miękkie odczucie na skórze pomagało mu się nieco skupić. Pokręcił lekko głową na jego słowa.
 — Tak niestety ludzkie ciało reaguje, gdy jest w dużym szoku i kiedy jest przerażone — powiedział. Ile razy miał styczność z ofiarami przeróżnych wypadków i ich bliskimi, którzy przez własną panikę nie mogli pomóc poszkodowanym… — Winę przede wszystkim ponosi sprawca, a nie ty.
 Domyślał się, jakie kawałki części ciała mógł widzieć Sasaki podczas morderstwa jego brata, zdecydowanie współczując mu tego widoku. Zanim Kisara przyzwyczaił się do widoku najobrzydliwszych scen z sali operacyjnej, miał całkiem trudny czas, w którym musiał przeciwstawiać się mdłościom i chęci ucieczki. Dopiero po jakimś czasie zobojętniał, popadając w rutynę, w której obraz krwi i narządów wewnętrznych był na porządku dziennym.
 Wątpiła, że go przekona do swoich racji, ale istniała szansa, że Hotaru nie usłyszał od nikogo takich słów nigdy, tak też sądziła, że warto było spróbować. Drgnęła, zdziwiona, na dotyk, którego się nie spodziewała — Sasaki początkowo wydawał się jej osobą, która raczej trzymała dystans.
 — Nakręcaną lalkę… Hm, chyba faktycznie coś w tym jest. — Po okresie absolutnej rozpaczy przyszło otępienie. — Na pewno nic nie wydaje się, żeby miało być takie samo.
 — Och — mruknął, gdy chłopak poszedł jeszcze o krok dalej i go przytulił. Przez chwilę odwzajemniał uścisk, by po momencie także klepnąć go łagodnie po głowie. Zaśmiał się cicho, odsunąwszy się nieco w następnej minucie. — To nic. Nie sądzę, że cokolwiek faktycznie by mnie pocieszyło po jego stracie. Myślę zresztą, że pewnie to rozumiesz.
 Na dobrą sprawę żadne słowa, gesty i czyny innych osób nie były w stanie poprawić jego sytuacji — bo niby jak by miały? Były jedynie dokładnie tym i niczym więcej: słowami, gestami i czynami. Nie zmieniały rzeczywistości.




   
   

     WAS IT JUST A DREAM?
   

   

     AM I IN TOO DEEP?
   

Satō Kisara
Sasaki Hotaru

Pią 21 Kwi - 17:26
Wysłuchał co ma do powiedzenia, jego nowy kolega nie oponował. W zasadzie o medycynie nic nie wiedział. Nigdy też nie miał zamiaru w nią jakoś wnikać. Przechylił więc tylko lekko głowę słuchając jego słów. Na pewno widział więcej takich przypadków oraz znał powody pojawiania się czegoś takiego. Sasaki nie, chociaż powiedziano mu, ze coś takiego może się mu przytrafiać. Może powinien zaufać? Nie miał jednak przekonania, że to nie była do końca jego wina. W końcu gdyby tylko stali w innych miejscach. Rozmyślanie jednak na tym niczego nie zmieni, nie zwróci to jego bratu życia, ani jemu spokoju w sercu, prawda?
Raczej możliwe, że całkowicie zmieni jego zdanie na ten temat, na pewno nie od razu. Zaś fakt, że nigdy takich słów nie słyszał, większego znaczenia też raczej nie miał. Nie jest to rzecz, która zniknie po jednym spotkaniu, czy paru słowach. Za bardzo wryło się to w jego osobę. Przynajmniej nie czuł się osamotniony ze swoim uczuciem, bo Kisara poniekąd potwierdziła, chociaż wynikało, że to było nieco inne odczucie. Wciąż jednak podobne. - Może i wyglądam na dupka, nie zawsze nim jestem.- Stwierdził widząc w oczach Kisary zdziwienie. Pokiwał głową, siadając już normalnie, w końcu naruszanie przestrzeni osobistej bez pozwolenia to zły pomysł, ale akurat w tamtym momencie było silniejsze od niego.- Faktycznie, masz rację. Nic nie sprawi, że poczujesz się lepiej. W końcu każdy kto odchodzi zabiera ze sobą jakąś naszą część. Mniejszą czy większą, ale tak już jest. - Nie wiedział, czy oni też w jakikolwiek sposób odczuwają cierpienie, smutek, ból czy żal. Czy w ogóle mieli świadomość? Nie znał się na duchowych sprawach. Dla niego śmierć to był koniec, potem już ziała tylko pustka. Nie każdy jednak widział to w ten sam sposób. Czarnowłosy spojrzał na zegarek na dłoni. Godzina demonów, właśnie wybiła 3 nad ranem.. Nie, żeby w takie rzeczy wierzył. - Wiesz to chyba czas bym poszedł do siebie, już i tak za bardzo na trułem Ci czasu i humoru. Jest trzecia nad ranem a Ty zapewne musisz się wyspać do pracy. - Powiedział spokojnie i podniósł swój tyłek z kanapy by rozejrzeć się za płaszczem. - Gdybyś potrzebował jakieś porady prawnej bądź kryminalistycznej, służę pomocą. Znajdziesz mnie na 10 piętrze. - Spojrzał na niego ruszając w kierunku drzwi.

/ Nie wiem czy chcesz ciągnąć to dalej, jeśli tak to zwyczajnie go zatrzymaj w poście jak nie to skończymy w naśtpnym poście i kiedyś znowu się można ugadać.

@Satō Kisara



-Voice-- Voice 2 (Tanjiro)
Apartament nr 19 - Page 3 Jue4p3E
*1*2*3*4*
“What would an ocean be without a monster lurking in the dark? It would be like sleep without dreams.”
Sasaki Hotaru
Satō Kisara

Sro 26 Kwi - 17:05
 Wyprostował nogi w momencie, gdy poczuł, jak rozchodzą się po nich igiełki odrętwienia. Chociaż przytulenie było niespodziewane, nie mógł powiedzieć, że nieprzyjemne — Kisara zdecydowanie lubił dotyk innych osób; mógł przynieść mu ukojenie, takie jakie pojawiło się i w tym momencie, ale też był punktem zaczepienia, dzięki któremu mógł zapomnieć o swoich zmartwieniach.
 Uniósł brew na jego następne słowa.
 — Nie powiedziałbym, że wyglądasz na dupka — odparł, kręcąc głową. Nie to wywołało u niego lekkie zdziwienie.
 Zamyślił się chwilowo na temat tego, co mówił chłopak. Faktycznie czuł się tak, jakby ktoś usunął z jego serca znaczący kawałek i w dodatku nie zrobił tego łagodnie, jak precyzyjnym i ostrym skalpelem, a zamiast tego odciął tępym, zardzewiałym nożem, pozostawiając ohydną i poszarpaną ranę w wyniku tego okrutnego działania. Wpadł w iście melancholijny nastrój, więc i zmęczenie od razu powróciło do niego z otwartą, łakomą paszczą.
 Dopiero gdy chłopak odezwał się ponownie, Kisara powrócił do niego swoim spojrzeniem i uwagą. Nie zarejestrował od razu, co się działo, ale automatycznie wstał z podłogi, kiedy Sasaki podniósł się z sofy. Zamrugał kilka razy, aż w końcu powrócił do rzeczywistości.
 — Och, jasne, jeśli chcesz — powiedział. Faktycznie było bardzo późno i musiał następnego dnia iść do pracy. Pewnie położyłby się spać znowu za parę minut, nie było więc sensu trzymać nadal biednego Hotaru w uwięzi. Gdy przypomniał sobie także, jak ruszać swoimi kończynami, podszedł do wieszaków, by podać chłopakowi jego płaszcz z powrotem. — Dziękuję ci. Idź i wyśpij się. Jeśli będziesz kiedyś potrzebował tych leków nasennych w związku z koszmarami, też daj znać. W końcu już wiesz, gdzie mieszkam.
 Zaśmiał się lekko. W międzyczasie odblokował drzwi wejściowe, żeby go wypuścić.
 — Do zobaczenia — rzekł, jednocześnie żegnając go poprzez uniesienie jednej dłoni.
 Gdy ten zniknął w korytarzu, Kisara upewniła się, że wszystko dokładnie zamknęła. Przez moment wpatrywała się w drzwi, po czym, westchnąwszy, udała się prosto do łóżka.

Koniec wątku.

@Sasaki Hotaru



   
   

     WAS IT JUST A DREAM?
   

   

     AM I IN TOO DEEP?
   

Satō Kisara
Satō Kisara

Pią 30 Cze - 23:19
28.04.2037 r.
03:10

 Serce w więzieniu z kości żeber trzepotało mu z prędkością skrzydeł kolibra. Początkowo wydawało mu się, że dłoń, której się przygląda, należała do kogoś zupełnie innego; jakby była oderwana od jego ciała. Działo się to za sprawą tego, iż teraz, w przeciwieństwie do wcześniejszego ukłucia bólu, rana nie była odczuwalna. Fakt, że to otępienie wkradało się do jego umysłu, oszukując bezkarnie zmysły, tylko potęgował odczucie paniki, które z wolna łapało go za gardło. W tym stanie był zupełnie bezużyteczny — mimo że cięcie na wnętrzu jego dłoni było dość płytkie i przecież opatrywał tego typu zranienia już nieraz, teraz to doświadczenie budowane latami wcale ani nie podsuwało mu rozwiązania tak błahego problemu, ani nie pozwoliło spojrzeć na sprawę z chłodnym obiektywizmem.
 „Co się dzieje?” Nie zdążył nawet odpowiedzieć, gdy żadne słowo nie zdołało na czas przecisnąć się przez sklejoną krtań, zanim nie usłyszał kolejnych słów, które, dla miłej odmiany, wywołały u niego ulgę; zdołały trochę rozluźnić nagle spięte w kamień mięśnie. Kisara wziął pierwszy uspokajający oddech, następnie drugi i trzeci, a jak nawet to nie pomogło, próbował całą siłą woli zogniskować uwagę na brzmieniu głosu Ye Liana.
 — Tak, to krew — wychrypiał w końcu w odpowiedzi do telefonu, który jakimś cudem nadal znajdował się w jego drugiej dłoni. Skupienie się na potrzebie wyartykułowania tych kilku słów, wyrwało go nieco z amoku, dzięki czemu mógł wreszcie rozejrzeć się dokładniej po swojej sypialni.
 Bo to nie krew, tak naprawdę, wyprowadziła ją z równowagi. Gdy zerknęła bowiem — wcześniej jedynie przelotem — na stojącą obok szafkę nocną, dostrzegła, że leży na niej jedna jedyna rzecz, której nie miała prawo tam być — różowo-czerwona spinka z główką w kształcie truskawki, która przypominała trochę taką, jaką czasem spotkać można we włosach dziecka.
 Wzięła kolejny świszczący wdech do płuc. Spojrzała ponownie na ekran komórki, śledząc przez moment, jak mężczyzna pokonuje kolejne piętra wartkim krokiem. Nie miała siły nawet na wypowiedzenie żartu, który wątle pojawił się na przodzie jej umysłu, że Ye Lian, wow, pędzisz do mnie jak na ratunek królewnie uwięzionej w wieży. Wątek ten zatrzymał się przy niej jedynie na sekundę i prędko został zastąpiony przez inny.
 Ichigo… naprawdę tu była. Już— już wyszła. Chyba. Ale była. Jej spinka—
 Przetarł oczy i spojrzał ponownie na szafkę. Akcesorium nadal tam było.
Jakim cudem?
 „…anie mi otworzyć?”
 — Tak — odparł machinalnie. Chciał zobaczyć go osobiście, więc musiał, prawda? Choć czuł się niezwykle słabo, jakby coś wyssało z niego całą energię życiową, zaczął powoli zwlekać się z łóżka. Zatrzymał się jednak, jak usłyszał dwa prawie bliźniacze dźwięki, choć jeden wybrzmiał z pewnym opóźnieniem, właściwym połączeniu telefonicznemu — zgrzyt otwieranych drzwi. Żołądek ścisnął się mu jeszcze bardziej; był stuprocentowo pewien, że przed snem zamykał je na klucz.
 — W-Wszedłeś, prawda? — zwrócił się jeszcze do telefonu; do widocznej na ekranie linii szczęki blondyna, jego zdziwionego wyrazu twarzy, jak zwykle oszczędnego w ekspresyjności. — Jestem dalej w sypialni.
 Przełknęła ślinę, próbując jakoś… pojąć sytuację, która ją spotkała.
 — Proszę, chodź tu do mnie — praktycznie wyszeptała ostatnie słowa, odkładając urządzenie na łóżko, choć kompletnie zapominając się rozłączyć.




   
   

     WAS IT JUST A DREAM?
   

   

     AM I IN TOO DEEP?
   

Satō Kisara

Warui Shin'ya, Ye Lian, Amakasu Shey and Kurō Satō szaleją za tym postem.

Ye Lian

Nie 23 Lip - 20:44
Początkowo nie dostrzegł w objawiającej się przestrzeni żadnych zarysów, mogących utwierdzić w przekonaniu, iż stanął na granicy znanego mieszkania. Pod stopami — obutymi w eleganckie, czyste podeszwy — rozciągała się jaskrawa smuga; przesuwała się wolno po podłożu, rozszerzając swój kąt na niemal całą szerokość drzwi. Jasność świateł docierających z korytarza odkryła w pierwszej kolejności pustą kanapę, na której odznaczały się przekrzywione poduszki, później zahaczyła o wysokie okno i ścianę przyozdobioną półkami (o zawartości nieznanej nawet jemu).

Do pomieszczenia zwabił go głos — niewyraźny, słaby i zduszony, jak gdyby wydobywał się z wnętrza przepełnionej obawami głowy aniżeli z ciemnicy rozpościerającej osmolone ramiona. Nie zawahał się, kiedy zamykające się drzwi — z namacalnym, delikatnym trzaskiem — zarzuciły na oczy mroczną kotarę. Przemierzył całą długość salonu. Wzrok zaczynał się adaptować, równie subtelnie co gnieżdżąca się w głowie niepewność czekającego ponurego scenariusza; lęk przed kolejnym spóźnieniem napawała mężczyznę lodowatą grozą.

— Proszę, chodź tu do mnie.

Kisara mógł usłyszeć dźwięk pokonywanych metrów; kroki Ye Liana wydawały się stanowcze, choć niesłychane ciche, jakby poruszał się po podłodze wyłożonej watą. Pogłos ustał w momencie, gdy ciemna sylwetka wyłoniła się zza ściany, a jej krystaliczne, niezgłębioną ciszą spojrzenie omiotło podnoszącego się z pościeli mężczyznę. Ye Lian jawił się w tym brutalnym mroku niczym niebezpieczny obserwator, pobudzony chorym, przeżartym obawą głosem — twarz okalał głęboki cień, a oczy zdawały się jedynym jasnym punktem na nieruchomym, sztywnym licu; były jak surowy, poszczerbiony kwarc.

Przybliżył się — dłoń wsunęła telefon komórkowy do tylnej kieszeni spodni; druga ściskała jasny przedmiot w cienkich palcach.

Bez słowa usiadł na skraju łóżka, a towarzyszący mu zapach żelu do kąpieli i płynu do prania roztoczył się wokół Ye Liana niczym osobliwa aura. Wpatrzony w zaspane oblicze Kisary był poważny i powściągliwy — twarz w żaden sposób nie ujawniła ucisku gniecionych organów i niesmaku stresu szczypiącego język. Zamiast jakiegokolwiek słowa sięgnął po jego dłoń. Ostrożnie, aby nie sprawić mu bólu, zasnął zimne palce wokół nadgarstka i obrócił zranienie, aby dokonać wyraźniejszych oględzin. Mdłe światło, które zapalił podczas ich rozmowy, wystarczyło, aby określić, że rana była niegroźna, choć z pewnością głęboka i dotkliwa. Spięte ramiona mężczyzny obniżyły się, spuszczone z nagromadzonych emocji, a nieruchome oczy przetoczyły się ponownie na jasną twarz, łowiąc w absolutnym turkusie odpowiedzi na niezadane pytania.

Wyprostuj, proszę palce — słowa, pomimo iż nacechowane rozkazem, były delikatne i sztywne jak ramy, ograniczające obraz. Zamilknął. W ciszy przetarł spływającą po nadgarstku krew, sięgając źródła; tknął ranę świeżą chusteczką i ucisnął. Z nozdrzy dobiegł delikatny świst powietrza. — Czy w którymś miejscu odczuwasz szczególny ból?

Rzadko znajdował się w podobnej sytuacji — na granicy poplątanych myśli, ściskając ciasno obcą dłoń, dając drugiej osobie namiastkę poczucia bezpieczeństwa. Już dawno zdał sobie sprawę, że nie jest w stanie być niczyim wsparciem; że wszystkie znajomości jakie zawiązał w swoim życiu posiadały identyczny schemat, nieustannie powtarzający.

Miał podejrzenia, ale takie na ogół nie umykały z wyważonych ust — z nich wydobywały się informacje poparte logiką, a myśli, które zajmowały umysł, dawno zmieniły kurs, pędząc w zakątki odległych baśni. Nie wiedział, jak powinien zacząć, utykając w impasie. Pozwalał mówić ciszy, dłoni powoli odkrywającej przeczyszczoną rysę.

Nigdy nie zostawiałeś otwartych drzwi — skomentował ostrożnie znaną oczywistość, poddając otwartej wątpliwości.

Ye Lian

Warui Shin'ya, Amakasu Shey, Satō Kisara, Saga-Genji Shizuru and Yōzei-Genji Naksu szaleją za tym postem.

Satō Kisara

Nie 24 Wrz - 0:12
 Dreszcze przebiegły po kręgosłupie Kisary, gdy stał się w pełni świadomy obecności drugiego człowieka w mieszkaniu. Wiedział dzięki rozmowie przez telefon, że to z pewnością Ye Lian, aczkolwiek świadomość tego nie do końca stłumiła lęku związanego z tak pozornie nieprawdopodobną opcją, że niedawno był tu ktoś inny — i to nie byle kto, a Ichigo, jego zmarła dawno temu przyjaciółka. Kisara nie mógł tego pojąć. Fukai nawet przez chwilę nie była ogłoszona jako „zaginiona”; jej ciało zostało znalezione bardzo szybko, ale nawet mimo tego był to jedynie początek śledztwa. Jednakże to, co nie ulegało wątpliwości, była jej śmierć.
 Z pewnością to nie była ona.
 W spowitym półmrokiem pokoju na podłodze pojawił się świetlisty wielokąt, gdy otworzyły się drzwi do jego pokoju i do środka wślizgnął się mężczyzna. Kisara nie próbował się uśmiechać. Nie czuł potrzeby, by w obecności przyjaciela, który dobrze go znał, próbować utrzymywać pozoru dobrego humoru czy też bagatelizować swoje obecnie mroczne odczucia. Jego oblicze wyzbyte zwyczajowej wesołości przedstawiało się jednak niepokojąco — szczególnie gdy oczy, ponoć zwierciadło duszy, wydawały się nieobecne, jakby myśli za nimi skryte powędrowały poza rzeczywisty wymiar. To dopiero delikatny dotyk chłodnych palców sprowadził go z powrotem; obręcz z ich uścisku wokół nadgarstka sprawiła, że spojrzał po raz pierwszy tej nocy w srebrzyste oczy blondyna. Strwożony wyraz twarzy Ye Liana wywołał uścisk w jego brzuchu, bowiem uświadomił sobie nagle, że istotnie wyrwał go w środku nocy z łóżka, poniekąd przywołał do siebie i teraz zmusza go do pomocy mu, mimo że sam Satō doskonale byłby w stanie poradzić sobie z taką niewielką raną.
 Wykonał polecenie, by chociaż posłuszeństwem nieco mu się odpłacić, krzywiąc się lekko, gdy delikatne miejsce dostało zewnętrzny bodziec. Zanim odpowiedział, musiał przełknąć ślinę. Z wyrazistością poczuł także, jak bardzo jest spragniony.
 — Nic mnie nie boli — mruknął od razu, choć zreflektował się po sekundzie — to znaczy nic, oprócz teraz dłoni. Jest mi po prostu bardzo słabo… i jestem bardzo zdezorientowany. — Z potrzeby bliskości przysunął się jeszcze do Ye Liana, by z wolna oprzeć przechylającą się z wycieńczenia głowę o jego ramię. Wtulił policzek w materiał koszulki, jaką mężczyzna miał na sobie, i znajomy zapach wpłynął na jego samopoczucie, wyciszając nieco rozpierzchłe myśli. — Nie mam pojęcia, co się stało.
 Zagryzł wargę na kolejne jego zdanie. Już nie mógł spojrzeć mu w oczy z powodu obecnej pozycji, lecz wciąż miał dostateczny widok na szafkę nocną i spoczywający na niej przedmiot, którego obecności nie potrafił w żaden sposób wyjaśnić.
 — Nie, to prawda — odparł po chwili, opierając w końcu cały ciężar na blondynie. Ciężko było mu utrzymać się w pionie o własnych siłach i miał nadzieję, że nie powoduje swoim zerowym dystansem dyskomfortu u Ye Liana. — Wydaje mi się, że ktoś tu niedawno był. — Wciągnął powietrze do płuc. Parł do przodu, wiedząc dobrze, że w milczeniu nie dojdą do żadnego wniosku, nawet jeśli scenariusz rodzący się w umyśle Kisary był co najmniej absurdalny. Po chwili ciszy, napędzony nową myślą, kontynuował. — A’Lian, czy też widzisz spinkę tam na szafce? — Wydech. — Jeżeli tak— jeśli tak, to myślę, że to ktoś, kto znał Ichigo. — Obrócił trochę głowę tak, by móc zerknąć na twarz mężczyzny z dołu. — Bo, skoro nie żyje już od tak dawna, to nie mogła być ona, prawda?





   
   

     WAS IT JUST A DREAM?
   

   

     AM I IN TOO DEEP?
   

Satō Kisara

Warui Shin'ya and Ye Lian szaleją za tym postem.

Ye Lian

Czw 23 Lis - 21:45
Opadające — na posadzone obok siebie sylwetki — delikatne światło lampki nocnej konturowało twarze, wyróżniało każde zagięcie na ubraniach, na samej pogniecionej i odrzuconej kołdrze; w obliczu tej mdlej jasności wszystkie niewypowiedziane słowa nabierały wydźwięku. Nie były jedynie uwiezionymi myślami zamkniętymi wewnątrz czaszki. Były zrozumieniem — palcami utrzymującymi niewielką wagę rozgrzanej, wiotkiej dłoni, wsparciem dźwigającym przytkniętą do ramienia głowę, lekkim zapachem będącym okładem na rozgorączkowane myśli.

Nie skomentował. Nie od razu. W powietrzu pojawiła się szpilka ostrożności, którą Satō nie mógł z pewnością pomylić z niczym innym; mógł być jej pewien, nawet gdy opadająca na oczy ciemność przymkniętych powiek uniemożliwiała mu dostrzeżenie tego zapobiegawczego zawieszenia na statecznej twarzy. Mężczyzna go przecież znał. Mógł wywnioskować to po ciszy — jakby każdy niewypowiedziany przez Ye Liana dźwięk miał swoje osobiste tłumaczenie; jakby wystarczyła wibracja piersi mieszcząca w płuca większą podaż tlenu, poluźniający ucisk na miejscu podkreślonym bólem.

Nie wiedział, skąd wzięło się to dziwne uczucie, ale przekroczenie progu jego mieszkania, przywołało wspomnienia, którym niegdyś nie pozwolił się rozwinąć, na które naszło go swojego rodzaju odrętwienie — jakby utknął w dniu, w którym odebrał im jakąkolwiek szansę na przyszłość. I choć otrzymał wtedy zrozumienie ze strony Satō, nie mógł pozbyć się wrażenia, że zabrał jedynie jego czas, że przecież mógł zdać sobie sprawę z finału w momencie spotkania w tamtym klubie. Desperacja. Nie. Zagubienie?

Nadzieja.

Ale dlaczego wszyscy musieli za nią płacić?

Chciałbyś się czegoś napić?

Wyrywające się z ciszy słowa były niemal obce, a jednak tak złudnie bliskie, zwłaszcza gdy dźwięki przemykały pomiędzy pojedynczymi smolistymi, poplątanymi kosmykami włosów. Bliskość, jaką ich połączyła (nawet jeśli daleka od jakiejkolwiek intymności) trącała czymś, co kiedyś przecież było ciepłym latem.

Mężczyzna obrócił głowę i zogniskował wzrok na otwartej dłoni. Z wyczuciem i charakteryzującą go delikatnością odsunął skrawek materiału, aby upewnić się, że bruzdę nie zbroczy świeża krew. Podrażnienie zaczynało robić się opuchnięte, pudrowy karmazyn rzucał cień bólu, z pewnością przez jakiś czas pozostanie mu słaba blizna. Wyciągnął z kieszeni bandaż i gazę. Zdążył wziąć je przed wyjściem z mieszkania, ponieważ nie był pewny, z czym będzie mieć do czynienia na miejscu. Podejrzewał też, że przybycie z gotowym ekwipunkiem zaoszczędzi czasu w poszukiwaniu potrzebnych rzeczy w mieszkaniu Kisary, który mógł już dawno zmienić położenie medykamentów. Przytrzymując kciukiem kwadrat opatrunku, drugą dłonią wolno owijał skórę. Raz za razem. Przemykający przez nieruchome tęczówki Ye Liana refleks żarówki, dodawał scenie niepokojącej baśniowości.

Bo, skoro nie żyje już od tak dawna, to nie mogła być ona, prawda?

Nie wiedział, jak powinien mu to wytłumaczyć. Przypuszczenia niósł ze sobą wraz z pokonywanymi stopniami schodów, a teraz te same siedziały obok niego — po drugiej stornie i wbijały palce w wolne ramię. Ye Lian spoglądnął kontrolnie na przerzucone czarnymi włosami oblicze. Dotyk pozwalał mu zachować sztywność myśli — dostarczał przytomności i wszelkiej gotowości. Zawiązał flegmatycznie, acz zręcznie dwa powstałe krańce bandaża.

Ty mi powiedz Kisara. Nie mogłaby? — Grafit oczu sięgał gdzieś w toń półmroku. Łopatki spięły się, powodując, że materiał koszulki Ye Liana zmarszczył się przy koniuszku nosa Satō. — Wydaje mi się, że znasz odpowiedź, ale boisz się przypisać jej dźwięk. Nie powinieneś też obawiać się mojego osądu. Czy na co dzień nie mówimy wystarczająco wiele głupot, nie zastanawiając się chociaż przez sekundę o ich konsekwencjach?

Zamilkł, aby po chwili dodać przyciszonym tonem — wydawało się kompletnie nie na temat:

Zwróciłeś może ostatnio uwagę na kręcącą się przy apartamentowcu kobietę? Zawsze w tej samej czerwonej sukience, o ciemnych włosach sięgających ramion? Wydaje się zawsze na kogoś czekać, jakby jej partner miał lada moment zjechać windą, wyjść przez główne drzwi i pochwycić ją za rękę. Przedawkowali — usta wypełnił szept przemykającego powietrza — dwa lata temu.

Ye Lian

Raikatsuji Shiimaura, Ejiri Carei and Satō Kisara szaleją za tym postem.

Sponsored content
maj 2038 roku