Apartament 77 - Page 3
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Yōzei-Genji Naksu

Nie 4 Cze - 17:24
First topic message reminder :

Apartament 77


Duży apartament, opis dodam później

Yōzei-Genji Naksu

Saga-Genji Shizuru

Czw 27 Lip - 1:20


 Poruszył w niej dwoma palcami, gdy się o niego oparła, powoli, ale głęboko; jeden raz, drugi i kolejny, w międzyczasie dokładając kolejny palec. Wolną ręką podtrzymywał ją w pasie, kiedy po chwili dostrzegł, jak lekko drżą jej nogi. Jako że była taka malutka, zaraz po zakończeniu pocałunku i wyprostowaniu się nieco, wtulił nos w jej wilgotne włosy, jeszcze raz chłonąc jej zapach z każdym nabraniem powietrza w płuca. Naparł na jej łechtaczkę aż kolana nie drgnęły jej ponownie i wycofał dłoń całkiem — póki co — widząc, że w innym wypadku nie ruszą się z miejsca, mimo wyrażonej przez nią ku temu aprobaty. Uśmiechnął się lekko w dziwnym przypływie czułości w związku z tym faktem; lubił w końcu widzieć efekty swoich poczynań w zachowaniu dziewczyny, co zawsze bezbłędnie mu serwowała.
 Poszedł za nią, a raczej — został zaprowadzony. Uniósł brwi na kota, który najwidoczniej musiał cały ten czas czatować pod drzwiami (dobrze, że w ogóle je zamknęli) i czekać, aż wyjdą. Niestety na przyszłe minuty nie było w planach zabawy z Puszkiem, co każdy byłby w stanie wywnioskować z pośpiesznego kroku Naksune. Podniecenie Shizuru też stawało się coraz bardziej naglące, gdy poczuł, że sam nie może się doczekać, kiedy dotrą do wspomnianego łóżka.
 Znajomy wystrój sypialni kobiety przywoływał trochę wspomnień — oczywiście tych dobrych, jak i tych złych, jako że właśnie w niej miały miejsce ich najsłodsze momenty, tak samo jak najgorsze potyczki. Tym razem, na szczęście, zapowiadało się, że przydarzy się im coś bliżej tego pierwszego wariantu. Z drugiej zaś strony mógł tylko zgadywać, co przyniesie im poranek, gdy ich umysły uspokoją się w wyniku braku intensywnych bodźców.
 Nie odpowiedział jej słowami, aczkolwiek podążył za jej gestem, opadając na miękką, kosztowną pościel. Zdążył przesunąć się w głąb łóżka, opierając się o poduszki, których ilość wymuszała wręcz wygodę na spoczywającej na nich osobie. Takim sposobem znalazł się w półleżącej pozycji, z której miał idealny widok na swoją piękną narzeczoną, teraz skąpaną w subtelnym świetle LEDowych żarówek. Zignorował swoją protezę, którą pewnie powinien już zdjąć; później się tym zajmie — jak już spokojnie będą układać się do snu. Teraz malowały się przed nim okoliczności, które były bardziej palące w swojej pilności, mianowicie — Naksu z powrotem blisko niego, tam gdzie powinna być.
 Przesunął mocno dłońmi po jej udach, obserwując przez chwilę, jak skóra i mięśnie ustępują pod jego naciskiem. Uniósł wzrok i ręce wyżej, na jej piersi, pieszcząc przez chwilę delikatne krągłości. Gdy natomiast znalazł się wreszcie wewnątrz niej, również nie mógł powstrzymać przeciągłego jęku zadowolenia. Odruchowo wręcz wypchnął biodra do góry, zatapiając się automatycznie głębiej. Spojrzał na jej zarumienioną twarz, ponownie wychwytując desperację, ale interpretując ją źle, wyłącznie jako pośpiech w celu osiągnięcia spełnienia; nic więcej, pomimo swojej przebiegłości, mimo dedukcji… nie spodziewał się, że…
 Podniósł się trochę i podciągnął tak, by bardziej siedzieć niż leżeć. Prawdopodobnie zachwiał tym trochę Naksu, lecz nie miała się czym martwić — nie pozwoliłby na to, by spadła. Wygłodniałe spojrzenie ulokował w orzechowych oczach dziewczyny, choć trwało to tylko parę sekund, nim złapał lekko w zęby jeden z jej sterczących sutków i zassał się na dłuższy moment. Karmił ją pocałunkami tu i ówdzie, gdy kołysała się na nim, głodna, i dopiero gdy ponownie pocałował ją w usta, rzekł nisko prosto w jej wargi:
 — Rób co chcesz.



Apartament 77 - Page 3 ZOI1pU1
Saga-Genji Shizuru

Warui Shin'ya and Yōzei-Genji Naksu szaleją za tym postem.

Yōzei-Genji Naksu

Pią 28 Lip - 15:19
Opierając o niego ciężar zmęczonego ciała drżała lekko, i gdyby jej nie podtrzymał na pewno skończyłaby ponownie kruchymi kolanami na kafelkach. Wtulając nos w jego nagi tors oddychała głośno, bo długo wyczekiwane pieszczoty sprawnie uniemożliwiły jej cokolwiek innego. Stojąc tak, zdana całkowicie na jego łaskę, bezpieczna w jego ramionach, z myślami krążącymi jedynie wokół jego dłoni bawiącej się lepkością wnętrza. Gdyby sam nie przestał, nie byłaby w stanie ruszyć z miejsca. Na szczęście Shizuru jak zawsze panował nad sytuacją. Dawał jej tyle samo, ile zabierał. W tych momentach, kiedy kładła go plecami na swoim własnym łóżku; kiedy leżał przed nią nagi i tak cholernie piękny. Wtedy wiedziała, że na ten krótki moment upojnej nocy należał do niej. Poświęcał jej całą uwagę; sprawiał, że czuła się wyjątkowa. I na tę chwilę, obserwując głód w jego miodowych tęczówkach, była warta odrobinę więcej.  Nie miała wątpliwości, że w taki sam sposób; z takiej samej perspektywy, obserwował inne kobiety. Nie była o nie zazdrosna, przynajmniej nie oficjalnie, bo przecież miał do tego prawo.

Był dumny, widząc przed sobą nieopisany dowód swojej nieograniczonej władzy nad inną osobą? Przesuwając wrażliwą kobiecością po jego długości jęknęła głośno, czując jak mięśnie podbrzusza domagają się więcej. Znacznie więcej. Silny uścisk szorstkich dłoni na udach zabrał jej oddech, jednak to dopiero rozpychające wypełnienie, kiedy wypchnął biodra sprawiło, że w jej głowie zapanował istny chaos. Nie zamykała oczu, nie chcąc przegapić każdej barwy pożądania malującej się na jego przystojnej twarzy. Zachwiana przytrzymała się go mocniej udami, kiedy przybliżył się do niej. Blokując z nim krótko spojrzenie zastanawiała się, czy wszystko rzeczywiście musiało mieć swój koniec. Zachłannie pragnąc już zawsze balansować na granicy rozkoszy, a spełnienia w jego silnych ramionach. Delikatny, a zarazem boleśnie doświadczony uścisk zębów na sterczącej wypukłości mieszał się z całą gamą bodźców, które wygłodniałe ciało mieszało w jedną całość przyjemności. Każdy z kolejnych pocałunków doprowadzał ją coraz bardziej na skraj upragnionego końca, kiedy wpiła się zachłannie w jego usta, oddychając ciężko prosto w jego wargi.

Rób co chcesz jedynie spotęgowało żarzące się podniecenie, a gardłowy ton jego głosu odbił się dreszczem wzdłuż jej kręgosłupa. Oparte o niego ciało przylgnęło szczelnie kobiecymi krągłościami do twardego torsu. Owinięta dłońmi wokół jego szyi, bezwiednie wbiła długie paznokcie w skrawek skóry na odsłoniętym karku. Otworzyła usta, jak gdyby chciała coś powiedzieć, ale falując na nim z każdą kolejną sekundą zbliżając się do upragnionego końca, odbijającego się w coraz silniej zaciśniętych udach, drżącym lekko ciele, była w stanie zaledwie jęczeć jego imię prosto w płatek ucha. I nie hamowała się, głośno dając mu znać jak cholernie było jej dobrze. Karmazyn rozlał się z jej policzków także na szyję i dekolt, kiedy mięśnie podbrzusza zacisnęły się po raz ostatni, samolubnie doprowadzając siebie. Jego? Do tej ostatecznej chwili spełnienia. - Kocham.

Jego? Siebie? Życie? Zbliżenie? Sytuację?

@Saga-Genji Shizuru
Yōzei-Genji Naksu

Warui Shin'ya, Bakin Ryoma and Saga-Genji Shizuru szaleją za tym postem.

Saga-Genji Shizuru

Pon 31 Lip - 2:40
 Składał pocałunki tam, gdzie akurat miał dostęp; gdy już Naksu udało się przełamać jego upartość, był szczodry w ich rozdawaniu, w przeciwieństwie do sytuacji w klubie czy w aucie. Mostek, szyja, ponownie usta, z których łakomie spijał jęki, jakie wydobywały się z jej gardła, jak i swoje imię. Obecność Naksu była intensywna nawet podczas uprawiania seksu, czy może — szczególnie wtedy. Słyszał ją wyraźnie, ale też otoczony był jej kwiatowym zapachem, mógł obserwować i posmakować jej ciało, wszystko zaprezentowane dla niego na tacy. Czuł też, że zbliżała się do końca, kiedy zacisnęła się na nim mocniej i jej poruszanie się stawało się coraz bardziej naglące, podszyte pewną desperacją, która objawiała się chęcią doprowadzenia się do orgazmu za wszelką cenę. Chcąc jej w tym pomóc, umiejscowił dłoń tak, aby z każdym ugięciem kolan mogła otrzeć się o jego palce, korzystając z jeszcze jednego bodźca. Odchylił się także trochę, żeby zdobyć nieco więcej oparcia do wypchnięcia swoich bioder, tym samym spotykając się z nią w połowie pchnięcia.
 Jęknął, odchylając nieco głowę do tyłu. Był tak głęboko. Palcami wolnej dłoni otoczył jej szczupły nadgarstek, lecz nie po to, by ją powstrzymać przed obejmowaniem go, a wręcz przeciwnie — przyciągnął ją do siebie bliżej, aż musiała się na nim położyć. Na ostatnie chwile przejął trochę kontroli i pchnął w nią mocno, aż do momentu, w którym zakleszczone wokół niego nogi zaczęły drżeć intensywnie i Naksu zastygła w swoim spełnieniu. Nie przestał jednak od razu. Wydostał, co prawda, dłoń spomiędzy ich ciał, ale w celu złapania ją za kuszące wgłębienie talii i… dociśnięcia jej ponownie do swoich bioder, wolno raz i drugi, i potem szybciej, goniąc własne podniecenie. Był blisko i chociaż iskra zdziwienia zatliła się w jego umyślnie na pojedyncze, słodkie słowo, na razie cel miał jeden; inny, bardziej karnalny.
 Naksu, teraz rozluźniona, z miękkimi mięśniami, stała się jednocześnie trochę cięższa i nie. Wtulił nos w jej wilgotne, skręcające się gdzieniegdzie włosy, oddychając szybko. Pojawiła się myśl w jego głowie, równie nagła co ryzykowna, żeby skończyć w niej, ale— nie powinien. To byłoby skrajnie nieodpowiedzialne, a przecież nigdy nie rozmawiali o tym, nigdy na poważnie. U Shizuru, stety czy niestety, rozum przeważnie wygrywał potyczkę z niedorzecznymi zachciankami — tak było więc i teraz. Zacisnął mocno dłonie na jej bokach, wbił się w nią jeszcze kilka cudownych razy, po czym uniósł ją zwinnie, prawie w ostatnim momencie, na tyle, by wysunąć się z jej ciepła. Wiązało się to, oczywiście, z pewnym rozczarowaniem. Chociaż doszedł z niskim westchnieniem, brak otulającej go z każdej strony Naksu był dojmujący, umniejszając przyjemność, jaką mógł z ich zbliżenia zaczerpnąć.
 Pospiesznie wypowiedzane „kocham” również nie dawało mu spokoju. Powiedziała to przez przypadek? Takimi słowami nie obdarowywali się często. Może nawet wcale? Nie był pewien — równie dobrze to tylko on mógł być winny ich absencji. Być może analizował to zbyt intensywnie, zamiast po prostu… spróbować przekonać ją, że on ją też. Nie miał pewności jednak, jak to jest kochać i być kochanym, więc nie był przekonany, czy jego gra byłaby w ogóle wiarygodna, przynajmniej w przypadku Naksune. Z drugiej strony dziewczyna zdawała się sama dokonywać wyborów kiedy był w stosunku do niej prawdomówny, a kiedy nie, w zależności co jej bardziej pasowało… Powinno zatem nie mieć znaczenia, co teraz jej odpowie, prawda?. Ponadto, nie umiał zdecydować, co faktycznie byłoby w jego przypadku kłamstwem.
 Spojrzał w orzechowe tęczówki, nadal oddychając głębiej niż zwykle; uspokajając swoje ciało po wysiłku. Nie wiedział, czego nawet szuka w jej spojrzeniu tym razem, ale nagle, w chwili nieoczekiwanej wrażliwości, musiał się upewnić:
 — Mnie?



Apartament 77 - Page 3 ZOI1pU1
Saga-Genji Shizuru

Warui Shin'ya, Bakin Ryoma and Yōzei-Genji Naksu szaleją za tym postem.

Yōzei-Genji Naksu

Pon 31 Lip - 13:51
Przejmując kontrolę przypieczętował jej los. Zgrabna figura wygięła się w łuk kładąc się na nim całkowicie, ostatni jęk rozkoszy uciekł przez otwarte, spierzchnięte usta. Nie była cicha, krzycząc jego imię, kiedy budował w niej narastającą przyjemność. Wystarczyło kilka kolejnych razów, kilka otarć nabrzmiałymi, wrażliwymi i wygłodniałymi częściami jej ciała o otwartą dłoń, żeby wszystkie jej mięśnie spięły się po raz ostatni rozlewając promieniującym gorącem spazmów ulgi i spełnienia. Samolubnie dochodząc drżała lekko, opadając na niego bezwładnie, bo zmęczone wszystkim nogi odmówiły posłuszeństwa. Pojedyncze, obce słowo opuściło jej usta nieświadomie między jednym, a drugim ukrywanym oddechem. Nie pasowało i brzmiało nieswojo, zlane między powtarzanym jego imieniem, niczym prawdziwa modlitwa, bo jeśli byłby bogiem ona na pewno zostałaby jego wierną wyznawczynią. I jedyne co była w stanie zrobić, to poddać się jego woli.

Dociśnięta ponownie do jego bioder jęknęła przeciągłe, bo z każdym kolejnym pchnięciem nie budował w niej nowego pożaru. Wręcz przeciwnie, bezwzględnie przedłużał ten poprzedni, skumulowany obecnie do pojedynczych impulsów zaciskających się wokół niego mięśni podbrzusza. I te słodkie tortury były prawie nie do wytrzymania, kiedy w końcu uniesiona lekko w powietrze rzeczywiście przypominała te drobną szmacianą lalkę w jego silnych ramionach. Spróbowała przytrzymać go udami, żeby nie wychodził, co zdało się absolutnie na nic, bo była zbyt słaba by zatrzymać go przy sobie. Shizuru wiedział lepiej, że dwie, trzy tabletki popijane co kilka dni lampką prosecco nie stanowiły żadnego realnego zabezpieczenia. Zbyt nieodpowiedzialna, żeby pomyśleć o innych bardziej konsekwentnych metodach. Uśmiechnęła się błogo, bo wyprany używkami i przyjemnością umysł synchronizował się z przebodźcowanym ciałem. Wyciągnęła dłoń próbując sięgnąć chusteczek znajdujących się na nocnym stoliku. Jęknęła męczeńsko, bo znajdowały się poza jej zasięgiem. Drżącą ręka zawisła w powietrzu i z powrotem wróciła ku jej nagiemu rozłożonemu na miękkich poduszkach ciału. Okrężnymi ruchami roztarła jego lepkie pozostałości po płaskim brzuchu, jak by to miało jakoś pomóc.  Odwróciła się na bok ziewając przeciągłe, bo każdy ruch odbijał się ciężarem ołowiu w zmęczonych mięśniach. Przeciągłe, zaspane  

- Mhmmmm - brzmiało wręcz nierealnie w kontraście do poważności jego pytania. Na wpół przytomne potwierdzenie było jednak jedynym, czego mógł się po niej spodziewać, kiedy ciężkie powieki opadły otulając jej stygnącej ciało kojącą ciemnością. Jeśli chciał czegoś więcej musiał to z niej wydobyć, albo poczekać. Bo przecież nie musieli się spieszyć, mieli cały czas świata, zawsze było przecież jutro.

@Saga-Genji Shizuru
Yōzei-Genji Naksu

Warui Shin'ya, Bakin Ryoma and Saga-Genji Shizuru szaleją za tym postem.

Saga-Genji Shizuru

Pon 31 Lip - 23:12
 Cóż, sam nie wiedział, czego się spodziewał. Naksu już wcześniej była przecież półprzytomna, a absolutne resztki energii przeznaczyła pewnie właśnie na seks. Zastanowił się, czy warte było wyperswadowanie od niej bardziej konstruktywnej odpowiedzi, szybko jednak zdecydował się nie robić tego. Co miałby zrobić z faktem, że go kochała, gdyby to okazało się prawdą? Czy to w ogóle coś zmieniało w tym konkretnym momencie? Lepiej dać jej odpocząć, skoro z chwilą zakończenia ich zbliżenia od razu opadła z sił. Tak było logicznie. Miał jednak niemiłe wrażenie, że sam siebie próbuje do tego przekonać, racjonalizując sytuację, zamiast zwyczajnie iść wraz z impulsem i wyłuskać z Naksu odpowiedź.
 Spoglądał na nią nawet kiedy się z niego zsunęła, a jej nieudane próby sięgnięcia po chusteczki skwitował krótkim uśmiechem. Jego zmęczenie również dawało o sobie znać, jeszcze dotkliwiej niż wcześniej. Czuł, jakby poduszki miały całkiem go pochłonąć w głąb łóżka i nigdy już nie wypuścić na powierzchnię. Wiedział jednak, że tym razem — jeśli nie chciał spać w bałaganie, który zrobili — była jego kolej, by doprowadzić ich do porządku. Na samą myśl miał ochotę westchnąć z taką samą męczeńską aurą jak przed chwilą jego narzeczona.
 — Naksu? — mruknął, odwracając się do niej; plecy kobiety przy jego torsie, jej pośladki przy jego biodrach. Odpowiedziało mu tylko kolejny zaspany, bliżej niezidentyfikowany odgłos. Zaśmiał się cicho, bo brzmiała komicznie, choć nieziemsko nie chciało mu się wstawać. — Mhmm, rozumiem.
 Odgarnął różowe włosy z karku, by tam ją przelotnie pocałować. Widać było, jak na jej ramieniu przez skórę przebiegł lekki dreszcz.
 — Zaszczycisz mnie chociaż buziakiem, księżniczko? — spytał z żartobliwą nutą w głosie.
 Po kilku momentach odwrócił się w drugą stronę i wstał z łóżka — jak nie teraz, to nie wstałby już wcale. Całe szczęście, że jednak zdecydował się nie ściągać wcześniej protezy. Wilgoć na jego podbrzuszu stała się już zimna i tym samym zaczynała sprawiać nieprzyjemne wrażenie. Obszedł duże łóżko, by znaleźć się przy nocnym stoliku, z którego wcześniej Naksu próbowała daremnie pozyskać chusteczki. Sięgnął po nie i przekonał się, że są nawilżone i pachną łagodnie aloesem. Otarł wpierw siebie, by pozbyć się dyskomfortu, po czym usiadł obok Naksu, łagodnie popchnął ją tak, by znów ułożyła się na plecach, i zabrał się za opanowywanie jej stanu.
 Nie mógł powstrzymać się w trakcie przed przejechaniem palcami po raz ostatni po jej kobiecości; chyba tylko po to, by zobaczyć jej reakcję. Trwało to tylko sekundy — w końcu nie miał już zamiaru kontynuować. Gdy wreszcie nic nie lepiło się do jej ciała, odłożyć zużyte chusteczki na nocną szafkę i po krótkim „zaraz przyjdę” wyszedł z pokoju.
 Wrócił z dużą szklanką wody w jednej dłoni, podczas gdy w drugiej niósł jeszcze większą butelkę i blister tabletek przeciwbólowych. Puszek z kolei tylko czekał aż wreszcie otworzą się drzwi, by przemknąć między kostkami Shizuru do wnętrza pokoju. Gdyby któryś z ich kotów nie plątał mu się pod nogami niemal codziennie, możliwe, że by się potknął o pokaźne ciałko zwierzęcia, nic takiego jednak nie nastąpiło. Wszystko dzięki doświadczeniu. Puszek od razu wskoczył na łóżko. Miękki materac ugiął się pod nim, gdy maszerował wprost na Naksu, na którą też wkrótce bezceremonialnie wlazł, zapewne lekko drapiąc przy tym jej odsłoniętą, delikatną skórę pazurami — nieco stępionymi, ale jednak.
 Przynajmniej Shizuru teraz nie musiał jej budzić, jeśli zdążyła zasnąć.
 — Wypij to, proszę. Woda — rozkazał, tonem nie zostawiając miejsca do (bardzo) prawdopodobnych obiekcji. Podał jej szklankę, a resztę odłożył na stolik. Dopiero potem, już łagodniej, dodał z troską: — Żeby rano tak nie bolała cię głowa.



Apartament 77 - Page 3 ZOI1pU1
Saga-Genji Shizuru

Warui Shin'ya, Bakin Ryoma and Yōzei-Genji Naksu szaleją za tym postem.

Yōzei-Genji Naksu

Wto 1 Sie - 8:10
Jego dotyk przeszył elektryzującym impulsem rozluźnione całkowicie mięśnie, kiedy szorstkość palców przejechała po nabrzmiałej, najbardziej wrażliwej części jej ciała. Jej wiotkie uda uniosły się lekko jakby w odruchu ich zaciśnięcia, oddech ugrzązł w wysuszonym na wiór gardle tylko po to, żeby zaraz znowu się rozluźnić wraz z chłodem spowodowanym zabrana dłonią i zbolałym westchnieniem. Potrzebowała, żeby przerwał tak samo jak nie chciała, żeby przestał.

- Powycierasz mnie?- poprosiła grzecznie nie wiedząc nawet, że taki był jego plan od samego początku. Przyjmowała jego troskę z dziwnym spokojem. Wiedziała, że by jej tak nie zostawił. Dbał w końcu o swoją własność. Nie raz została wyrzucona w podobnym stanie na bruk. Kiedy emocje opadły, a seks został jedynie wspomnieniem unoszącym się dusznością w powietrzu, nie była już nic więcej warta. Niepotrzebna. Zużyta laleczka, którą nikt więcej nie miał ochoty się bawić. Z Shizuru było oczywiście inaczej. W ten swój pokręcony, trochę chłodny sposób. Nie potrafiła go docenić, przynajmniej nie otwarcie. Sposób w jaki się z nią obchodził był tak skrajnie różny. Mógł traktować ją jak najdroższą kochankę tylko po to, żeby przy kolejnym spotkaniu byli dla siebie całkiem obcy. Mimo wszystko tak bardzo jak dawał potrafił też odbierać. Nie raz trzymając ją na zimny dystans. Bezwzględnie na wyciągnięcie swojej dłoni. Potrafił po nią sięgnąć, kiedy mu pasowało, a jednak nie dawał jej możliwości dobrowolnego sięgnięcia po samego siebie. Czasami zastanawiała się czy robił to nieświadomie. Były to te skomplikowane momenty ich relacji, które dawały jej powody do kwestionowania wszystkiego co ich łączyło. Przynajmniej z początku. Z czasem przyzwyczaiła się do bycia potrzebną i chcianą tylko połowicznie. Musiała przyznać, że taki układ był okropnie wygodny. Nie było w nim miejsca na wysokie oczekiwania i wielki zawód. Nauczyła się odpowiadać tym samym okupując własne życie innymi przyjemnościami. Takimi, które sprawiały, że czuła się żywa tym samym niszcząc siebie i swoje zdrowie. Brak poszanowania do własnego ciała towarzyszył jej od dawna. A może zwyczajnie od zawsze taka już była i Shizuru nie miał z tym nic wspólnego? Chociaż potrafił ją przejrzeć w każdym innym względzie i w każdej innej sytuacji, akurat w tej kwestii pozostawał ślepo nieświadomy. A może zwyczajnie specjalnie ignorował jej wstyd do siebie? W końcu dla niej było to czymś absolutnie normalnym, więc czemu on miałby uważać inaczej. Jej własny strach, jej własne demony i niepewności sprawiały, że lgnęła ku niemu jeszcze bardziej. W potrzebie tego bezpieczeństwa, które potrafiły dać tylko jego kontrolujące każdy jej ruch raniona. Tym samym nie była mu wierna, bo potrzeba oddania się w czyjeś obce, obleśne łapy tylko po to, żeby udowodnić sobie jakim dnem naprawdę była, również silnie ją kontrolowała. Rozdartej najłatwiej było się po prostu znieczulić używkami i zapomnieć o problemie. Mogła też zapomnieć na zawsze. Zawsze istniało to jedno, ostateczne wyjście z sytuacji. Tchórzostwo.

Teraz jednak umysł pozostawał błogo pusty. Z ufnym spojrzeniem w końcu otworzyła powieki napotykając te ulubione, miodowe tęczówki. Uśmiechnęła się nieśmiało. Nie chciała, żeby wychodził, ale jej ruchy zdawały się zbyt wolne, żeby zaprotestować. Nim się obejrzała zniknął za drzwiami wychodząc na korytarz. W jego zastępstwie miękki materac ugiął się lekko pod całkiem ciężkim, jak na kota, ciałkiem. Przeciągłe miauczenie wiecznie potrzebującego uwagi Puszka zakłóciło jej spokój. Burknęła coś niezadowolona, kiedy stał na niej czterema łapkami wbijając się w jej klatkę piersiową.
- Puszuś!- Skarciła go, jednak już po chwili drżące dłonie objęły miękkie futerko tuląc go do siebie. W proteście wyprostował łapki zapierając się. Siłowali się tak przez krótka chwilę i w końcu Puszek zszedł z niej wywracając się brzuchem do góry tuż obok jej ramienia i bawiąc się długimi, wciąż mokrymi i splątanymi, włosami.

Przyjęła wodę i lekarstwo bez marudzenia. Tak naprawdę mógłby jej dać absolutnie wszystko, a i tak by nie protestowała. Westchnęła unosząc ciężkie ciało na drżących łokciach.
- Jutro i tak umrę - przyznała niechętnie niby nie chcący zatrzymując spojrzenie na idealnie wyrzeźbionych mięśniach jego brzucha, układających się w literę V niżej tam gdzie … - Zostaniesz ze mną do rana? - Zapytała oddając mu pustą szklankę i klepiąc dłonią miejsce koło siebie. Zdecydowanie pasowało jej zasypianie w jego ramionach. Nie miałaby mu jednak za złe, gdyby zdecydował odejść. Może potrzebował trochę przestrzeni. W końcu po części zmusiła go dzisiaj do całego zbliżenia, samolubnie niczego nie żałując. Zmęczona, ale trzeźwiejąca wiedziała lepiej niż kontynuować ich rozmowę narażając się tym samym na niepotrzebną kłótnię. Nie powstrzymała jednak cichego pytania. - Gniewasz się?

@Saga-Genji Shizuru
Yōzei-Genji Naksu

Warui Shin'ya, Bakin Ryoma and Saga-Genji Shizuru szaleją za tym postem.

Saga-Genji Shizuru

Pią 4 Sie - 1:56
 Reakcja jej ciała na bodziec, który zdawał się być o jednym za dużo, zagrzał jeszcze na moment krew w jego żyłach. Gładka, teraz jeszcze delikatniejsza skóra pod jego palcami nadal była trochę wilgotna. Odepchnął od siebie przemożną ochotę rozsunięcia jej nóg po raz wtóry i wyłuskanie z niej jeszcze jednego spełnienia. Taki był właśnie wpływ dziewczyny na jego samokontrolę; przekraczanie nawet własnych granic było bardziej kuszące w jej obecności niż w jakimkolwiek innym. Nadszedł jednak czas na spoczynek, a jutro też był dzień.
 Widząc, jak kocur wgniata w kobietę cały swój ciężar przy pomocy czterech łap — teraz pewnie czterech punktów będących źródłem bólu — Shizuru pokręcił głową z lekkim rozbawieniem i czekał cierpliwie, aż Naksu będzie w stanie trochę się podnieść z leżącej pozycji. Omiótł jeszcze raz spojrzeniem jej wygięte ciało, nadal ciesząc oczy jego widokiem, choć już, naturalnie, nie z takim palącym ogniem jak przed i w trakcie ich zbliżenia. Gdy wykonała jego prośbę, a Shizuru usłyszał jej słowa, nacisnął żartobliwie palcem jej nos jak guzik od pilota.
 — Dzięki temu może trochę mniej będziesz umierać — odparł, odkładając szklankę na stolik. Woda w butelce czekała na swoją kolej, gdy kobietę nieuchronnie w końcu złapie dojmujące pragnienie. Szklane naczynie przypomniało mu niespodziewanie o zapomnianej, pewnie nawet nie w połowie opróżnionej butelce z winem w łazience; nieważne. Zaczął się podnosić, by znów obejść łóżko i wrócić na swoją stronę. — Od samego początku miałem zamiar zostać — zapewnił ją. Zatrzymał się na moment u stóp łóżka, zastanawiając się, czy znaleźć im jakieś ubrania albo chociaż bieliznę. Zerknął w stronę Naksu praktycznie z pytaniem na języku, ale ostatecznie domyślił się, jakie będzie jej życzenie i po prostu zakończyć swój króciutki spacer, siadając na materacu.
 Zaczął codzienną czynność pozbywania się protezy na czas spania, kiedy dotarła do niego jeszcze jedna fraza. Nie odparł od razu, szczerze zastanawiając się nad swoimi uczuciami. Gniewał się? Shizuru rzadko odczuwał tego typu surowy gniew, który był w stanie całkowicie omotać osobę, która go doświadczała, jednak, jako że Naksu już była niejednokrotnie świadkiem jego złości, nie był zdziwiony jej ciekawością. Czy może raczej zmartwieniem. Cała ona — skonsternowana jego reakcją, ale nadal robiąca każdą rzecz, którą mogła wywołać właśnie tę negatywną.
 Uwolnił kolano z idealnie dopasowanego leja i ostrożnie odłożył konstrukcję na podłogę. Teraz, niestety, do wszystkiego, co wymagałoby wstania z łóżka, będzie musiała zmusić się Naksu. Jaka szkoda.
 — Nie — rzekł, wchodząc pod kołdrę. Puszek, rzecz jasna, ani drgnął, by jakoś mu to ułatwić. Tak jak się spodziewał, kot będzie spał z nimi. Ułożył się na boku, przodem do niej, i spoglądał na jej profil w półświetle pokoju. — Chociaż zależy, o co dokładnie pytasz. Nie znoszę tego skurwysyna. Gdyby nie ty… — Nie musiał ani kończyć, ani precyzować, o kogo mu chodzi. Shizuru przeklinał bardzo rzadko, ale w przypadku tego mężczyzny przychodziło mu to zaskakująco łatwo. Nie chciał jednak alarmować różowowłosej, w końcu była to zaledwie iskra nienawiści, wtedy w klubie, gdy o nim wspomniała, i zgasła w przeciągu sekund. Dodał więc bez zwłoki — Ale to była przelotna złość, Naksu. Nie gniewam się o to. — Kolejna kwestia. — Jeśli chodzi o seks... Kochanie się z tobą to żadna trudność, skarbie — powiedział najłagodniej jak umiał. Gdyby naprawdę nie chciał, nie dałby się jej przekonać. To było tak proste. — Bardziej jest mi przykro, że brałaś, znowu, a mówiłaś, że nie będziesz więcej. — Przeniósł na parę sekund wejrzenie na jasne futro Puszka, po którym przesunął wkrótce dłonią, na co kotek zamruczał wyraźnie i głośno. Pogrążył się z myślach na jakiś czas. Tak właśnie zachowywali się uzależnieni, nieprawdaż? Składali obietnice, które były nic niewarte, jeśli w zasięgu pojawiał się obiekt ich zadurzenia. Wrócił do szmaragdowo-brunatnych tęczówek. — Zależy mi. Na twoim zdrowiu; na tym, jak się czujesz. Na tobie. — Przenikliwy błysk w topazowych oczach. — Wydaje się, że mi nawet bardziej, niż tobie samej.




Apartament 77 - Page 3 ZOI1pU1
Saga-Genji Shizuru

Warui Shin'ya, Chishiya Yue and Bakin Ryoma szaleją za tym postem.

Yōzei-Genji Naksu

Sob 5 Sie - 17:52
Zdecydowanie nie pytała o Sorę. Wszystkimi siłami własnej woli próbowała nie rozpamiętywać tej żenującej chwili w klubie. Przynajmniej do tego momentu wspomnienia zostały stłumione przez inne, silniejsze, bodźce. Dojima Sora był rakiem w jej i tak już zepsutym życiu i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Mimo to nie potrafiła go sobie odpuścić. Może dlatego, że sama tak bardzo lubiła się niszczyć, a on zwyczajnie jej to ułatwiał? Szybko odgoniła od siebie przytłaczające myśli, bo nawet samo myślenie o nim sprawiało, że chciało jej się śmiać i płakać jednocześnie, a w towarzystwie Shizuru wszystko stawało się wyraźniejsze. Miała cichą nadzieje, że rano nie będzie pamiętała o tych kilku słowach, których miał nie usłyszeć. Nie chciała się kłócić, wiec ze skruchą nie skomentowała jego słów, chociaż gorzkie „gdyby nie ja to co” cisnęło jej się na usta. Wiedziała, że spierdoliła już dzisiaj wystarczająco, a jednak nie było jej przykro. Rzadko kiedy miewała wyrzuty sumienia tłumacząc sobie, że przecież nic go z nią nie trzymało. Mógł odejść a ona nie próbowałaby go nawet zatrzymać. W końcu zrobiły tym sobie zwyczajnie przysługę.

Uniosła figlarnie jedną brew spoglądając na czysty miód przed sobą. Specjalnie wygięła zgrabne plecy w lekki łuk przeciągając się niczym zaspana kotka. Wyciągnęła ręce wyprostowane za głową, kolana lekko zgięła.. Była pewna swojego piękna, swojego ciała. Nie przeszkadzało to jednak w obrzydzeniu do samej siebie.
- Co ty nie powiesz - skomentowała jednak wesołość w jej głosie pokrywała się z szerokim uśmiechem zadowolenia. Lubiła ten stan, kiedy całe pragnienie opadało i pozostawało tylko czyste szczęście pomieszane ze spełnieniem. Cieszyła się, że mogła dzielić te momenty właśnie z nim. Było to chyba najbardziej naturalne uczucie, jakie potrafiła docenić. Odwróciła się na brzuch wypinając lekko zgrabny tyłek. Ot tak, żeby mógł sobie pooglądać.

Używki niby nic dla niej nie znaczyły. Oczywiście lubiła ten stan, kiedy wszystko przestawało mieć znaczenie; kiedy mogła poddać się wszechogarniającej obojętności pokrywającej szczelną powłoką kalejdoskop emocji, których na co dzień nie potrafiła się wyzbyć. Jasne, obiecywała za każdym razem, że był to ostatni raz. Alkohol jednak rozmiękczał postanowienie, a przecież piła zdecydowanie częściej niż rzadziej. Wolała, kiedy impreza trwała, a leczenie kaca kolejnym drinkiem jedynie w tym pomagało. Na trzeźwo miała problemy z asertywnością, a pijana nie potrafiła odmawiać praktycznie wcale, robiąc rzeczy, których wspomnień nawet najcięższe używki nie potrafiły wymazać. Zdawała sobie doskonale sprawę, że ich nie trawił. Przeżywali te dyskusje już wiele razy, kiedy zbywała całą poważność sprawy wzruszeniem ramion przyjmując jego niezadowolenie i zawód tak idealnie widoczny w jego oczach. Zawsze obiecywała, ale często nie dotrzymywała słowa.

- Ten jeden raz - kłamstwo, o którym obydwoje doskonale wiedzieli. Nie było sensu się tego nawet wypierać. - Chciałam trochę wytrzeźwieć zanim przyszedłeś - wyjaśniła, bo w tym momencie naprawdę tak uważała tym samym wiedząc, że nie był to ani pierwszy ani ostatni raz. On pewnie też doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Niektórych przyzwyczajeń nie dało się już zmienić. Pomysł pójścia na odwyk nigdy nie pojawił się w jej głowie. Nie widziała problemu, więc czemu miałaby chcieć go rozwiązać? Tak było zwyczajnie łatwiej. Miała nadzieję, że Shizuru tym razem jej odpuści, bo nie było to ani miejsce ani czas na tak poważne rozmowy. Grając trochę na jego sumieniu ziewnęła głośno i przymykając na kilka dłuższych chwil ciężkie powieki. Nie było w tym nic trudnego, była naprawdę zmęczona.

Poważność ich rozmowy zaczęła ją przytłaczać. Może dlatego, że powoli trzeźwiała. Westchnęła zrezygnowana przykrywając swoją dłonią jego dłoń, która głaskała obecnie mięciutkie futerko Puszka. Splotła ich palce razem wpatrując się w śliczne dłonie. Nie patrzyła na niego.
- Nic mi przecież nie jest - odpowiedziała silniej niż wewnętrze się czuła. Nie chciała kontynuować tej rozmowy. Nie chciała słyszeć jego kolejnych slow, chociaż cieszyła się, że w końcu chociaż odrobine się przed nią uzewnętrznił. - Możesz mnie następnym razem ukarać, sir - dodała z cichym śmiechem próbując rozładować gęstą atmosferę. W końcu uniosła na niego zaspane tęczówki przyglądając mu się kilka dłuższych chwil spod długich rzęs. Przybliżyła się do Shizuru tym samym przesuwając trochę niezadowolonego Puszka między nimi, który po króciutkiej chwili przyjął z zadowoleniem otaczające ciepło z każdej ze stron. Ten to miał się dobrze. Była gotowa zasnąć u boku swojego mężczyzny.

@Saga-Genji Shizuru
Yōzei-Genji Naksu

Warui Shin'ya, Bakin Ryoma and Saga-Genji Shizuru szaleją za tym postem.

Saga-Genji Shizuru

Wto 8 Sie - 21:54
 Śledził złotym wzrokiem krzywiznę jej wygiętych pleców, nie pomijając wcale piersi, które dzięki tej zmysłowej czynności wyeksponowała jedynie bardziej. W połączeniu z jej słowami nie nie mogło uchodzić to za nic innego niż prowokację, na którą uśmiechnął się nonszalancko. Naksu była bardzo świadoma swojej broni, jaką był jej wdzięk. Oparł głowę o zgiętą w łokciu rękę, pod gdy wzdłuż jego ciała pobiegł łagodny dreszcz — pozostałości podniecenia, wciąż podrzegane poczynaniami jego bezwstydnej narzeczonej. Powstrzymał się od dotykania jej ponownie, choć perspektywa wydarzeń po tym możliwych zdecydowanie kusiła do działania.
 Zdecydowanie nie był to „jeden raz”, ale gdyby to kolejny raz wytknął, Naksu by po prostu znowu zaprzeczyła — tak to się już odbywało, nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz. Kolejne słowa tylko pogorszyły sprawę; przestał się uśmiechać i zmrużył oczy, zbierając w sobie cierpliwość, której przecież miał w sobie całe połacie, a której wybitnie w tym momencie potrzebował.
 — To, że bym tego nie zobaczył na własne oczy, nic nie zmienia — odpowiedział cicho, spokojnie, chociaż widział, że ucieka już od niego umysłem. Zawsze odbierał z pewnym bólem to, gdy zaczynała się od niego dystansować, a co miało miejsce niemal za każdym razem, gdy podejmował próby rozmowy w tych ciężkich obszarach. Wydawało się, że jedynym sposobem, by nie chciała pierzchnąć od Shizuru w popłochu, było granie zgodnie z jej zasadami, to jest — udawać, że wszystko jest w porządku.
 Jej dłoń była miękka i nie stanowiła prawie żadnego ciężaru, a jednak odczuł go dotkliwie. „Nic mi nie jest”, mówiła, kiedy parę godzin wcześniej otumaniała się niemal do utraty świadomości; kiedy chwiała się przy każdym nieostrożnie stawianym kroku; kiedy pod jej zmęczonymi oczami sinymi kręgami objawiała się jej bezmyślna zabawa. Przygryzł wargę na następne wypowiedziane zdanie — kolejny dowód chęci dezercji. Być może kilkadziesiąt minut wcześniej tego typu słowa osiadłyby między nimi inaczej. Teraz jedynie wypadły dość płasko, Shizuru sprawiał wrażenie niezadowolonego i zranionego jednocześnie. Spojrzał na ich splecione dłonie przeciągle i wypuścił wstrzymane parę sekund powietrze z płuc.
 Nie zatrzymał jej, gdy się zbliżyła. Przygarnął ją do siebie na tyle ciasno, na ile był w stanie, żeby jednocześnie nie zmiażdżyć kotka między nimi, układając jej głowę w zagłębieniu swojego ramienia.
 — Porozmawiaj ze mną czasem, Naksu — rzekł cicho blisko jej ucha w sposób, który sugerował, że nie, nie uważał, że obecna konwersacja była taka, jaka chciał, żeby była, ale tym razem — ponownie — jej odpuszcza. Czy miłość polegała właśnie na tym?
 Po chwili przykrył ją kołdrą i znów przytulił.
 — Rano będę musiał na chwilę wyjść, ale wrócę do ciebie później i pójdziemy na obiad… lub kolację — mruknął jeszcze, zamykając oczy. — Jeśli dalej masz, oczywiście, ochotę.



Apartament 77 - Page 3 ZOI1pU1
Saga-Genji Shizuru

Warui Shin'ya, Amakasu Shey and Bakin Ryoma szaleją za tym postem.

Yōzei-Genji Naksu

Sro 9 Sie - 9:55
Nie skomentowała więcej jego słów. Widziała beznadziejność własnych prób przeistoczenia wszystkiego w nieśmieszny żart. Jak mogła się spodziewać, nieudanych. Nie miała siły dłużej walczyć. Nie potrafiła już dłużej się starać żyć. Każdy dzień, każda kolejna chwila niosła ze sobą jedynie beznadziejność, której nie chciała więcej znosić. Była zmęczona, przepełniona chęcią zaśnięcia bez zbędnej perspektywy przebudzenia się. Była gotowa i zdecydowana, chociaż tak samo zmienna i chaotyczna we własnych postanowieniach. Nie chciała, żeby więcej musiał się denerwować; musiał się martwić. On także przecież tylko na tym skorzysta.

- Mhmm - rzuciła sennie przymykając w końcu ciężkie powieki. Zdecydowanie łatwiej było jej zamknąć oczy niż oglądać jego niezadowolenie. Już raz obudzona, tym razem nie mogła powstrzymać wszechogarniającego odrętwienia zasypiającego, zmęczonego ciała. - Wieczorem trufle.

I kiedy jej umysł w końcu pozwolił sobie odpocząć ostatnie już za późno na rozmowy, kochanie, przemknęło pozwalając jej w końcu zasnąć. Po raz ostatni cieszyła się jego bliskością. Ciepłem i znajomym zapachem.

***

13.05.2037 Późne popołudnie.



Niestety nikt nigdy nie mógł być do końca gotowy.
- Wszystkiego najlepszego, Naksu - rzuciła sama do siebie wykonując jeden krok w przód, tracąc grunt krzesła pod stopami. Jej szczupłe ciało zawisnęło w powietrzu. Dłonie odruchowo powędrowały ku zaciskającej się na szyi pętli.
(Reszta w historii postaci dla chętnych)

Nie wiedziała co się stało. Świat wciąż malował się różnymi odcieniami szarości, kiedy mrugała wielokrotnie próbując przywrócić ostrość widzenia. Ostry wysoki dźwięk w jej uszach powoli ustawał. O co kurwa chodzi? - Zalała ją nagła panika, przebiegająca zziębniętym dreszczem po szczupłych plecach. Jeszcze przed chwilą czuła wszechogarniający spokój. Pogodzona z własnym losem, o którym w końcu sama zadecydowała. Jedna z niewielu decyzji, której nikt inny nie podjął za niej. Nie rodzina, nie Shizuru, nie inni obcy ludzie, których i tak częściej słuchała niż samej siebie. Ta decyzja była tylko i wyłącznie jej własna. I niestety nawet ona nie poskutkowała. Była na tyle beznadziejna, że nie potrafiła się nawet do porządku zabić. Błogie uczucie spokoju zniknęło bezpowrotnie zastąpione czystą agonią. Chyba klęczała na podłodze. Obok czegoś wiszącego, obok przewróconego krzesła i miauczącego głośno Puszka. Zgięła się w pół, kiedy niekontrolowane konwulsje wstrząsnęły wątłym ciałem. Chciało jej się wymiotować, ale pusty żołądek kurczył się jedynie pod wpływem fali stresu wyginającej jej wszystkie kończyny. Każdy jej ruch zachodził o desperację, kiedy gołymi dłońmi próbowała zamieść z podłogi odłamki szkła z rozjebanej butelki po szampanie, żeby Puszek nie poranił sobie łapek.

Nie potrafiła nic robić. Walcząc z bezradnością podeszła do kotka z nastroszonymi futerkiem i sterczącym pionowo w górę ogonem, gnieżdżącymi się pod wiszącymi zwłokami, które już zaczynały stygnąć. Spróbowała wziąć go na ręce. Bez skutku. Pogłaskać. Bez skutku. Nie widział jej, nie słyszał. Wtedy po raz pierwszy zaniosła się głośnym szlochem zdajac sobie sprawę, że już nigdy nie uda jej się go potrzymać. Już nigdy to nie dotknie, już nigdy nie będzie mogła się nim zająć. Nie potrafiła myśleć o niczym innym, bo chory umysł zafiksowal się tylko na tej jednej myśli, odgrywając ją w kółko w głowie niczym zepsutą płytę. Była to odmiana mechanizmu obronnego próbującego ochronić resztki zdrowego rozsądku, którego i tak jej brakowało. Łzy płynęły strumieniami zakazując jej pole widzenia. Nie wiedziała ile czasu tak po prostu stała płacząc na głos, bo nie było się przed kim ukrywać. Nie dopuszczała do siebie tego co zrobiła; tego co się stało. Tego jak bardzo zrani Shizuru, kiedy ją taką znajdzie. Tego co zrobi Sora dowiadując się o tym, że Naksu przestała istnieć. O tym co zrobią sobie nawzajem.

Potem przyszedł strach. Co teraz ją czekało? Podeszła do wielkiego lustra zawieszonego w salonie. Oglądając dokładnie naznaczone zbrodnią ciało. Każdy jeden siniak, każde zadrapanie, przekrwione oczy i zsiniałe z braku tlenu usta. Histeryczny śmiech wyrwał się przypadkowo i w ogóle nie pasował do scenerii. W końcu dostała to na co zasługiwała. Czas płynął dalej, światło słoneczne powoli zmieniło kolor na ciemny pomarańczowy, kiedy w końcu udało jej się usiąść w kącie pod ścianą. Kryła się  przed wszystkimi i przed samą sobą. Jej martwe orzechowe tęczówki śledziły długie, zgrabne nogi wiszące bezwładnie kilka kroków dalej. Uczucie było niewyobrażalnie bolesne, ale nie żałowała tego co zrobiła. Nie żałowała siebie. Myślała jedynie o zwierzątku, które w końcu trochę się uspokoiło i położyło obok przewróconego krzesła. Puszek też czekał, ale czy bał się tak samo?
Yōzei-Genji Naksu

Ye Lian, Munehira Aoi, Bakin Ryoma and Saga-Genji Shizuru szaleją za tym postem.

Sponsored content
maj 2038 roku