Główna sala - Page 3
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

30/10/2022, 19:59
First topic message reminder :

Główna sala


31 października główna sala to spełnienie marzeń wszystkich wielbicieli grozy. Ogromną przestrzeń przemodelowano na pomieszczenie pełne pajęczyn i ciężkich kotar w kolorze płynnego wina, obrazy zamieniono na malunki powykręcanych monstrów i zjaw, a stoły zastawiono potrawami wzorowanymi na częściach ciał, owadach i zwierzętach. Wokół panuje klimatyczny półmrok, mimo zdecydowanie dobrego przepływu prądu - nad głowami zebranych migają dające skąpe światło żarówki ciężkich żyrandoli, resztę ciemności rozganiają zaś liczne świeczki i świecie różnych wielkości.

W rogu gra wynajęta specjalnie na bal orkiestra, której zadaniem jest podsycenie uroku Halloween. Nie szczędzą zatem swoich sił przy odtwarzaniu najpopularniejszych utworów kojarzonych z tym świętem - w repertuarze nie zabraknie choćby Spooky Scary Skeletons Andrew Golda, ale również melodii z kultowych soundtracków kina grozy.

Zabawa rozpoczyna się o godzinie 21:00 - wtedy gargantuicznych rozmiarów wrota uchylają się, wpuszczając tłumy wiedźm, wilkołaków, wampirów i mumii, których stukot obcasów rozprzestrzenia się po pomieszczeniach jak klekot tysięcy kości.  Wśród gości nietrudno wychwycić okiem poprzebieranych na zakrwawionych lekarzy i pielęgniarki kelnerów, lawirujących między ciałami z tacami.



Ostatnio zmieniony przez Haraedo dnia 31/10/2023, 21:06, w całości zmieniany 1 raz
Haraedo

Hasegawa Jirō

4/11/2022, 21:52
  Spojrzał na Ruu z pewnego rodzaju powątpiewaniem. Gdyby były z nim tutaj kocie duszki, na pewno ułożyłyby się w kształt skomplikowanych obliczeń, latających chaotycznie nad jego głową, odzwierciedlając w pełni jego aktualne odczucia.
Tak mądre rzeczy zostawię tobie. Ja nawet nie wiem, czym jest ten cały bezgluten, żeby się o niego wykłócać.
  Postanowienie, by pozostać wiernym swojej wersji planu, szybko zmieniło się w jego realizację. Stroje kelnerów, które bezsprzecznie nasuwały mu wyłącznie nieprzyjemne skojarzenia, wcale niczego nie ułatwiały. Wolał nie mieć bezpośredniego do czynienia z obiektem swojej fobii. Poczekał więc aż jedna z kelnerek zajmie się wykładaniem przyniesionych dobroci na jeden ze stołów i zwinął jej srebrną tacę, gdy ta poświęciła całą uwagę na ostatnie poprawki.
  Nie spodziewał się żadnych protestów, więc początkowe uderzenie w ramię, a następne zaciśnięcie nikczemnych rąk na materiale jego sukienki, wziął za szukającą odwetu kelnerkę. Nie miał zamiaru oddawać żadnej zdobyczy - bo oczywiście chwilę po podprowadzeniu tacy zwinął jeszcze butelkę wina ze stołu. Zmrużył oczy i obejrzał się za siebie, z zaskoczeniem odkrywając, że kleszczem, który się do niego przykleił, był ktoś zupełnie obcy.
  Przeszedł go nieprzyjemny dreszcz, nie tylko dlatego, że obce dłonie dotknęły jego pleców, gdzie skupisko rozległych blizn ukrywających się pod materiałem ubrania było jednym z największych. Nie mógł się tak po prostu wyszarpać, nie chcąc sobie zniszczyć stroju. W końcu musiał go zwrócić w stanie nienaruszonym i udawać, że wcale go nie ukradł na tę jedną noc.
Te, lowelas. Zabieraj łapy z suwaka albo ta taca tak pierdolnie w twój łeb, że zaśpiewasz tango – warknął zachrypniętym głosem, jak na prawdziwą damę w opałach przystało.
  Za kogo ten kleszcz się w ogóle uważał? I co ważniejsze - za kogo się przebrał? Czarno-biały strój, mętne spojrzenie. Ślepy Borsuk jak nic.

@Miyashita Ruuka  @Munehira Aoi




Hasegawa Jirō

Hime Hayami ubóstwia ten post.

Seiwa-Genji Enma

4/11/2022, 23:12
Na krótką chwilę Enma wyglądał na kogoś, kto w pełni stracił zainteresowanie swoim rozmówcą, a zadecydowanie wolał skupić się na w połowie zjedzonej babeczce, którą trzymał w dłoni.
"...kolegów dookoła?"
Dopiero teraz uniósł głowę (w sumie po tym, jak zjadł resztę smakołyku) a na jego wargach pojawił się lekko dryfujący uśmiech. Zgniótł w dłoni papierek, a następnie wsunął go do kieszeni spodni w nadziei, że niebawem odnajdzie kosz na śmieci. Co jak co, ale śmiecenia to on nie lubił. Jasne, mógł trzymać nieład i chaos na swoim własnym podwórku, ale w innym wypadku z wielką chęcią powykręcałby ręce oraz nogi wszelakim śmieciarzom.
- Odpowiedź jest bardzo prosta, Hattori-kun. - zrobił krok do przodu, bezczelnie skracając odległość pomiędzy nimi, choć wciąż nie przekraczał osobistej przestrzeni mężczyzny.
- Stęskniłem się za tobą! Już od momentu, kiedy po raz pierwszy cię ujrzałem, poczułem coś wewnątrz mojej klatki piersiowej! Ptak, który łopotał w niej swymi skrzydłami sprawiał, że za każdym razem kiedy o tobie pomyślałem, podrywał me serce do szalonego bicia! To zapewne twoje brązowe... - zmrużył oczy przyglądając mu się bliżej.
- Srebrne oczy! To one są winowajcami, bo pochwyciły w swe szpony mą umęczoną duszę! - uśmiechnął się szerzej, nic więcej nie dodając. Oboje wiedzieli, że w słowach niższego chłopaka nie było ani krzty prawdy, a jego teatralny ton tylko utwierdzał w przekonaniu, że emocje, jakimi pałał do Hattoriego są po zupełnie innej, przeciwnej stronie.
Nagle Enma wzruszył ramionami odwracając się plecami do niego tylko po to, aby zerknąć na stół i pochwycić zapakowanego w papierek lizaka. Uniósł go pomiędzy palce, jakby zastanawiał się czy zabrać się za otwieranie go, czy jednak wstrzymać się z tą jakże uciążliwą czynnością. Wszakże każdy wiedział, że lizaki to największe szataństwo jeżeli chodzi o ich rozpakowywanie, a ten, kto to wymyślił powinien siedzieć za kratkami i w ramach kary otwierać takie dziwactwo każdego dnia. Po sto sztuk.
- W sumie można powiedzieć, że trafiło akurat na ciebie. Wybrałem cię randomo, więc wybacz, że nie ma tu żadnych ukrytych podtekstów czy też ukrytych zamiarów. Równie dobrze mogło paść na kogoś innego. No cóż, stało się. Widocznie tak miało być. - uśmiechnął się do niego cierpko, wsuwając lizaka do kiszeni.
- Bardziej mnie ciekawi skąd twoja decyzja na to, aby jednak mi towarzyszyć. Wybacz, ale nie wyglądasz na kogoś, kto chętnie wychodzi do ludzi. Ja mam cel nażreć się jak świnia darmowym cukrem, ale ty... - oraz ewentualnie pogonić kilka duchów, ale tego oczywiście nie powiedział na głos. Hattori nie wiedział jak Enma ma na nazwisko, nie wiedział skąd pochodzi i przede wszystkim nie wiedział, że widzi... różne, dziwne rzeczy. I niech tak pozostanie.
- Raczej wyglądasz na kogoś, kto na pytanie czemu nie wychodzi odpowie, że w domu ma wszystkie swoje rzeczy, więc czemu miałby z niego wychodzić. Tak więc? Czym sobie zasłużyłem na twoją obecność tego wieczoru? - uniósł brew w pytaniu, choć czuł podskórnie, że nie otrzyma odpowiedzi. A przynajmniej nie takiej, która go usatysfakcjonuje.

@Hattori Heizō

+ wykonanie zadania za psikusa "wyznaj swoje uczucia"


Główna sala - Page 3 Mrbg22G
Seiwa-Genji Enma
Warui Shin'ya

5/11/2022, 00:46
- O na litość boską, co ty masz na sobie, młodzieńcze! - Echo jej zmartwionych słów poniosło się po wszystkich piętrach kamienicy jak wystrzał z działa marynarki wojennej. Twarz o małych wypukłych oczach stała się nagle dwa razy bardziej zmarszczona, gdy ujrzała schodzącego po stopniach chłopaka. Sądząc po jej minie, zaczęła się wahać, czy pozwolenie mu na wynajem było dobrą opcją.
- Pani Morisue - mruknął pod nosem, drżącymi palcami poprawiając fryzurę. - To taka zabawa tylko.
- Zabawa! - podjęła kobiecina, wyrzucając ręce ku górze. Warui wstrzymał dech w obawie, że cienkie ramiona odpadną z trzaskiem targniętych silnym wiatrem gałązek. - Za moich czasów nie było takich zabaw!
- W Mezozoiku były zabawy?
Huk spadającej na łeb laski jeszcze długo dźwięczał mu w uszach. Pozwolił jednak, by pani Morisue obejrzała go od dołu po sam czubek zmierzwionych, pomarańczowo-czerwonych włosów, które uklepała i ulizała na Adolfa (a które później w szybie cudzego samochodu roztrzepywał na nowo), poprawiła koszulę, wpierw każąc ją definitywnie ściągnąć i przeprać, bo "na wszystkie wojny świata, masz tu jakiś sos, czy dzisiejsza młodzież nie może jeść bez zamknięcia paszczy?", a potem zaszyła jedną z dziur, mającą być najwidoczniej elementem kreacji, ale wedle standardów będącą nie do zniesienia i na koniec dała mu olbrzymi zapas własnoręcznie spreparowanych kanapek w aluminiowej folii, bo "wydawał się jakiś blady, takie blade to tylko trupy na Syberii widywała, a i one miały więcej kolorów, bo przynajmniej dochodziły barwy odleżyn".

Niecałe trzy i pół godziny później guz nad prawą skronią stał się wyczuwalny i bolesny przy dotyku, ale nie miało to żadnego znaczenia. Warui niemal zapomniał o incydencie na klatce schodowej. Obecnie chciał, aby myśli krążyły wokół nadchodzącej imprezy. Już teraz słyszał przytłumione dźwięki muzyki, śmiechów i wrzasków - pełna paleta wszystkich gam, które jak raz wydawały mu się dziwnie nie na miejscu. Koncentrował się na tym, ale uwaga i tak odbijała w innym kierunku. Była tu. Była tu. Była. Bezustannie drapał palcami wnętrze dłoni; niedelikatnie, ale też nie na tyle mocno, by zostało coś poza zaczerwieniem. Pomysł, aby po roku rozłąki na poważnie spotkać się w gęstej zupie poprzebieranych za potwory ludzi wydawał mu się doskonały na samym początku, ale gdy teraz zbliżali się do uchylonych wrót, lekko w to zwątpił.
Oczywiście, kochał zabawy.
Tylko nie wtedy, gdy miał tyle osobistych pytań do kogoś, kogo pokracznie, ale dumnie jak na nastolatka przystało prowadził schodami w kierunku wejścia. Miyazaki się zresztą postarała. Kiedy zapraszał ją na wydarzenie, nie miał wielkich oczekiwań, ale wyprowadzona zgoda od razu podbiła wartość samego balu. Zwłaszcza, że Tsukiko zaoferowała wykonanie strojów.
- Wyglądasz fenomenalnie! - rzucił swobodnie, sam zaskoczony tym, jak beztrosko brzmi jego ton. Akurat opierał dłoń o górujące nad nimi skrzydło drzwi, by popchnąć je w głąb i przepuścić towarzyszkę. Kiedy przechodziła obok, nie spuścił z niej oka nawet na moment. Uśmiechnął się za to promiennie, podnosząc wyżej głowę i schodząc do konspiracyjnego szeptu: - Ja zresztą też. Nikt mnie nie pozna.
Pierwotnie planował owinąć się bandażem, bo to jedyne co zalegało w jego zagraconym mieszkaniu... ale to, co stworzyła Miyazaki było zdecydowanie lepsze. Podziwiał się wszędzie; w szybach witryn, w oczach zezowatej pani Morisue, w naczyniach niesionych przez kelnera... Gdy jeden z pracowników śmignął z tacą wypełnioną alkoholami, Shin'ya sięgnął machinalnie po dwa z nich. Krwisty płyn w środku obmył ścianki cienkiego szkła, gdy zamaszystym ruchem podał jedną z porcji kobiecie.
- Od razu ostrzegam, że w ocenie od jeden do dziesięć moja umiejętność tańczenia wzrasta drastycznie wraz z procentami.
Poza tym, bądźmy szczerzy: taniec nie jest głupi, nawet jeżeli wielu uważa, że tak. Prawda jest jednak taka, że nic co pozwala kogoś dotknąć bez słuchania o protokołach i strefie osobistej nie może być idiotyczne.

@Miyazaki Żałość Tsukiko


従順な


Warui Shin'ya

Miyazaki Żałość Tsukiko ubóstwia ten post.

Miyazaki Żałość Tsukiko

5/11/2022, 18:37
Żałość przez chwilę patrzyła się tępo w lustro, zastanawiając się, czy aby na pewno powinna iść na cały ten bal. Cały dzień czuła się dziwnie, mając ponownie swoje ciało. Działające mięśnie, ścięgna i stawy, drżenie skóry od chłodu, chrupot zastygłych kości... prawie zdążyła zapomnieć, jak to jest być realnym. Być człowiekiem.
  Właśnie to częściowo wzbudzało w niej pewien lęk, bo po śmierci swojego medium czuła się, jakby jej dusza była rozdarta na kawałki i coraz częściej miała wrażenie, że człowieczeństwo ucieka jej przez palce. Nie w sensie fizycznym, a mentalnym. Wiedziała już, że czasem traci nad sobą kontrolę i zamienia się w ogara tropiącego zwierzynę. Obsesja bez litości właziła do snów ludzi, męcząc ich, by wyciągnąć potrzebne informacje.
  Och tak. To zawsze w niej siedziało. Ta odrobina mroku, a także okrucieństwa, która w końcu przebiła się przez żelazne kraty samokontroli. Empatia potrafiła mieć dwa oblicza. Czujesz emocje innych. Potrafisz się z tym utożsamić. Rozumiesz ich motywacje. Możesz je przeżywać, bądź poznawczo po prostu obserwować, nie pozwalając, by zawładnęły twoimi emocjami. Natomiast gdy do empatii dodasz odrobinę ciemnej strony... zmienia się ona w słowa tnące jak szkło, a także sieć plecioną przez pająka, by zdobyć czyjś umysł.
  Wzdrygnęła się i wbiła paznokcie w umywalkę, biorąc kilka głębokich wdechów. Wciąż jest sobą. Przynajmniej częściowo. Stłuczone lustro wypacza widok, ale jak się dobrze przyjrzy, to dalej jest w stanie ujrzeć klarowny obraz. Musiała wziąć się w garść. Spiąć mięśnie, a potem rozluźnić. Osadzić swoją świadomość w kościach. Zaakceptować krew płynącą w żyłach i powietrze w płucach. Obiecała, że przyjdzie. Nie mogła o tym zapomnieć, nie dzisiaj.
— Wiesz, że jest ryzyko, że spotkamy dzisiaj wiele znajomych twarzy, a pamięć nie będzie w stanie ich przywołać — szepnęła cicho Miyazaki. — Rok nieobecności to dużo, ale jeżeli dzisiaj w tłumie spadnie Ci maska...
— Ja pamiętam — syknęła wściekle Tsukiko, rozdrażniona jak zawsze. — Wszystkich, którzy mają wobec mnie dług.
  Zgodnie ze swoim ostatnim zwyczajem Żałość zignorowała te omamy. O ile były omamami. Nikt nie prowadził badań na nieszczęśliwych duszach, czy ich wciąż dotyczyła schizofrenia. Czy yūrei, które straciło część siebie jest w stanie wrócić do ludzkiego pojęcia normy? Nieważne. Nie dzisiaj. Dzisiaj miała pewne zobowiązanie.
  Do żółtych za sprawą soczewek oczu powróciło życie. Dokonała ostatnich poprawek w makijażu, chociaż jej zapasy były ograniczone. Nie była w tym miejscu odkąd straciła medium, i ta świadomość również ją drażniła. Odepchnęła jednak nachalne myśli, i spojrzała po raz ostatni w lustro, zmuszając się, by nadać sobie zwyczajowo łagodną mimikę. Delikatny uśmiech, niezachwiany niczym spokój, wyrozumiałość. Gdzieś w źrenicach czaiła się odrobina mroku, ale na Halloween to nikogo nie powinno dziwić. Była gotowa.


  Stukot obcasów ginął wśród olbrzymiej ilości osób. Żałość na co dzień była wysoka, ale to nie powstrzymało ją przed wbiciem się w szpilki, i to wcale nie takie niskie. Krok miała płynny, sylwetkę wyprostowaną, a w oczach pojawiła się odrobina podsyconej rozbawieniem wyższości. Skoro już wymyśliła im stroje, to mogła odrobinę wczuć się w charakter. Dlatego kpiący uśmiech sięgnął żółtych ślepi, gdy mijała Waruiego w drzwiach.
— Zawsze wyglądasz zachwycająco, margrabio, jak przystało na osobę z twoim statusem — rzuciła swobodnie, z lekko gardłowym śmiechem na koniec. — Dlatego masz szczęście dzisiaj mi towarzyszyć.
  Dłoń z imitacją szponów przesunęła się swobodnie po jego ramieniu, gdy zatrzymała go, by móc zapisać się u kamerdynera na zabawę. Skoro już tutaj jest, to postara się przynajmniej czerpać z tego jak najwięcej. Może to pozwoli jej trochę uspokoić psychikę i utrzymać się w pozornie stabilnym stanie. Chociaż z tyłu głowy wciąż drapała ją niespokojna myśl, że Shin'ya prędzej czy później zacznie zadawać niewygodne pytania.
  Odpędziła ją jednak, ponownie koncentrując się na swoim towarzyszu.
— Oh, taki był plan, panie Warui. Będziemy tutaj incognito, wprowadzimy chaos i mrok, po czym wymkniemy się tylnym wyjściem — Może gdyby wiedziała, jak pełna psikus szykowała się noc, to zatrzymałaby te słowa dla siebie. Po chwili wahania zdecydowała się jednak nachylić do ucha rudowłosego młodego mężczyzny. — Dziękuję za to dość niespodziewane zaproszenie, Shin'ya.
  Jeżeli jej rozdarta osobowość chciała cokolwiek powiedzieć, to ich słowa zginęły w jej myślach, które próbowały nadążyć za tłumem ludzi. Bez chwili zawahania pozwoliła sobie wykorzystać przedramię towarzysza, by móc swobodnie iść z nim pod rękę dla lepszego efektu wizualnego. Odebrała od niego kieliszek niespiesznym, niemalże leniwym ruchem, w którym kryła się absurdalnie duża ilość elegancji.
  — Jeśli uważasz, margrabio, że będziesz w stanie poprowadzić mnie w tańcu, to w swojej łasce ci na to pozwolę — Ton był niemalże obojętny, z lekką dozą politowania, jednak zdradzał ją uśmiech w kąciku warg.
  Może to jednak będzie miły wieczór. Miała wrażenie, że po raz pierwszy od dawna jej myśli nie zasnuwała żadna mgła, a wszystkie fizyczne i zmysłowe doznania pozwalały jej zignorować chaos w swoim wnętrzu. Idąc swobodnie chwaliła stroje napotkanych osób, nadając swojemu głosowi pewnej arystokratycznej maniery, co na obcych twarzach wywoływało uśmiechy.
  — Powiedz mi, margrabio, czy zaaranżowałeś nam na dzisiaj jakieś ważne spotkania, czy swobodnie możemy pozwolić sobie na zagłębianie ludzkich zwyczajów. Przykładowo na stołach widzę zadziwiające jedzenie, niemalże jak z naszego terytorium — Może i była trochę za stara na takie zabawy, ale należało jej się za ostatni rok trochę oddechu.
  Na razie nikt znajomy nie rzucił się jej w oczy, ale tłum był spory, więc mogła uspokoić trochę wewnętrzny niepokój. Wiedziała jednak, że w noc taką jak ta ciężko będzie nie spotkać yūrei, którzy nawet nie mając medium mogli w końcu chociaż raz pojawić się wśród żywych.

@Warui Shin'ya


Główna sala - Page 3 Sfq5ql1
Miyazaki Żałość Tsukiko
Ivar Hansen

5/11/2022, 19:44
  Nie spodziewał się, że wzmianka o wyciętym sercu weźmie tak śmiertelnie poważnie. Ivar stopniowo przekonywał się, że żarty tego pokroju nie bawiły Keita. Brał je do siebie, przebijając się przez grubą warstwę znieczulenia. Widział w nim skrzywdzone szczenię i pewną wrażliwość, której dopuścić do siebie nie chciał. Zaczynał także rozumieć, że nie tylko z jego perspektywy w tamtym momencie ich relacja...
  — Czyżby? — nie ustępuje, bo choć z reguły sam nie ciągnie takich tematów, tak widział potrzebę przedyskutowania tematu chociażby na wątpliwość wypowiadanych słów. Mimo surowego tonu, jak i spojrzenia samego w sobie, Ivar rzadko kiedy uginał się przed nim. Chłodno-błękitne spojrzenie w jednej sekundzie przestało się śmiać, tak samo jak jego barwa głosu przeszła na bardziej łagodną, acz zdecydowaną.
  Oczekiwał, że spotka się z brakiem odpowiedzi, a on wtedy nie zamierzał drążyć — przynajmniej nie teraz. Gładko udało im się przejść z tematu na temat i dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że chwalenie się pewnymi marzeniami mogło zostać odebrane nie w taki sposób, w jaki wyobrażał to sobie Hansen. Medycynę kliniczną wcale nie chciał studiować dla bycia chirurgiem czy innym lekarzem. Chciał rozwijać swoje zainteresowanie względem maszyn, jak i protez a swoje dzieła móc nie tylko tworzyć, ale i własnymi rękami je przeszczepić do tkanek. Mógłby pomóc wielu osobom z Nanashi, których nie było stać na takie poważne operacje zupełnie bezinteresownie. Te marzenia może jednak schować do kieszeni, ponieważ nigdy nie odstawi swoich leków, co za tym idzie nigdy nie będzie chciał aby nieistniejąca choroba została wymazana z jego akt.
  — Odkładałem już wcześniej, więc nie zarabiałem. Mówiłem, że zawsze chciałem wyjechać dookoła świata, więc od lat przygotowywałem się na tę podróż — odpowiedział, nie wspominając jednak, że na zapas zrobił kilka protez, na które znalazł się ktoś chętny do kupna. Miał tu pośrednika, który zajmował się sprzedażą jego dzieł, więc poniekąd trochę zarabiał.
  Chciał rzucić, że miał dużo mocniejszą głowę niż myślał, mimo że prawdą to nie było. Ivar miał naprawdę kiepską głowę i zaliczał się do osób pijących bardzo ekonomicznie. Trochę przeważyły tu geny ojca, a trochę pomaga sobie lekami. Nie udało mu się to, ponieważ przed nimi pojawiła się intrygująca go kobieta. Ivar zawsze bywał trochę bardziej onieśmielony obecnością płci przeciwnej i nie umiał powiedzieć z czego dokładnie to wynikało. Z niewieloma miał do czynienia w swoim 35 letnim życiu, więc może to był ten powód?
  Na słowa o nowej znajomości przytakuje głową, nie będąc do końca przekonany do skróconej wersji wydarzeń. Ivara nie było tu długo, ale do głupich nie należał. Może bywał ciut naiwny i tą niby naiwnością często nabierał nie tylko Keita, ale i innych. Czasem swoje zachowanie wygodniej było mu zwalić właśnie na to, ale w sumie nigdy nie musiał się tłumaczyć ze swoich dziwactw. Schizofrenia była wystarczającym argumentem, by wierzyć, że nie był w pełni normalny.
  — Idź, idź — wygonił go, wzdychając cicho kiedy oddalił się od nich. Chłodne spojrzenie przeniósł na całkiem wysoką Azjatkę. Aż ciężko pomyśleć, że mogła mieć rodziców z tego samego pochodzenia. Ivar był mieszańcem, więc miewał szersze spojrzenie na ten temat.
  — Ivar — odpowiedział, kłaniając się w uprzejmym geście, dopiero po chwili zauważając wyciągniętą dłoń. Co kultura, to inne zachowania. Może rzeczywiście nie była z Japonii skoro tak śmiało wyciągnęła do niego rękę? W każdym razie uścisnął ją, pod chirurgiczną maską paląc uśmiech pełen zakłopotania, co dało zauważyć się po uniesionych kącikach oczu.    
Również nie zdążył zadać jej żadnego konkretnego pytania, ponieważ niewiele później pojawił się ktoś jeszcze. Imponujący kapelusz zwrócił jego największą uwagę, aczkolwiek nie wyczuł od niego żadnej specyficznej aury. Zauważył go również z dużym opóźnieniem, zupełnie jakby nie do końca jego zmysły działały tak jak powinny.
  — To prawda — przytaknął mężczyźnie, zgadzając się ze stwierdzeniem, że miło było zobaczyć tych, którzy gdzieś się ostali. Ivar nie miał ich wielu, ale nigdy nie narzekał z tego powodu. Wystarczyło mu mieć tylko kilku. W końcu i tak codziennie walczył ze zmorami, które wyciągały z niego resztki energii.    
  — Ah, Ty też? Ja jestem tu od 2 tygodni, chociaż dalej borykam się ze znalezieniem jakiegoś sensownego mieszkania — odpowiedział, machając przed sobą dłonią i sam nawet nie wiedział, w którym momencie uderzył się nią w twarz (psikus, podkreślenie swojej pechowości). Z pewnością po jego marszczących brwiach dało się zauważyć, że był głęboko zaskoczony tą sytuacją.
  — Wybaczcie, to u mnie normalne — wytłumaczył się gładko, nie wchodząc w większe szczegóły, podając i jemu rękę. Tę samą, którą siebie spoliczkował. Widocznie Japońskie zwyczaje zmieniły się przez te 6 lat i sporo chętnych było tu na witanie się po przez uścisk dłoni. Szybko zauważył, że nie po to sięgnął dłonią, na co mężczyzna odpowiedział już gardłowym śmiechem. Doprawdy Hansen, zawsze od najlepszej strony pokazujesz się innym — Ivar — powtórzył się, ponieważ nie był pewny, czy mężczyzna zdążył dosłyszeć jego imię kiedy zaznajamiał się z... Rajką?
  — Dzięki, naprawdę. Twój też jest niczego sobie, no i... — spojrzał na kobietę, a pod maską poczuł jak lekko rumienią mu się policzki. Czemu przy kobietach zawsze musiał reagować w ten sposób? — Oh, Ty też jesteś naprawdę śliczna — palnął na jednym wydechu — Twój strój! Twój strój jest śliczny — dodał po naprawdę krótkim zastanowieniu, zdając sobie sprawę z tego jak to żałośnie zabrzmiało. O rany, gdzie ten Keita? Czy mógłby już wrócić z tym cholernym alkoholem?
  — My tak. W sensie ja i Kei — odpowiedział, odruchowo nazywając go zdrobniale — A wy? — odbił piłeczkę, w ten sposób chcąc stłumić swoje zawstydzenie, które gdzieś tliło się przez cały ten czas.

@Keita Gotō @Nakamura Kyou  @Yōzei-Genji Madhuvathi
Ivar Hansen
Miyashita Ruuka

5/11/2022, 19:58
Sam nie miał pojęcia, czym dokładniej był cały ten gluten. Orientował się jednak, że od dłuższego czasu była cała wielka moda na wszelkiego rodzaju zdrowe żywności, czy inne duperele i tam często przewijała się kwestia glutenu, czy laktozy. Zupełnie tak, jak weganizm, wegetarianizm, czy masa innych 'izm'ów.
- Daj znać, jak znajdziesz jakieś tace... - powiedziałby tylko w stronę swojego kompana, zamierzając skosztować paru przekąsek, czy jakiegoś soku. Dlatego też powędrowałby w stronę jakiegoś stołu z mini-kanapeczkami, czy innymi rzeczami. Przy okazji oceniłby też stan jedzenia w tym miejscu, co by upolować jak największą - długoterminową wyżerkę na zimowy okres. Następnie wlałby sobie jakiegoś czerwonego soku, który chyba miał robić za jakąś owocową lemoniadę. Co prawda, nie było w nim czuć zbytnio cytryny, ale może zrobili go z jakiś dziwnych, drogich owoców. Dodatkowo jego towarzysz zdążył sobie znaleźć już inne zajęcie, aniżeli bieganie za srebrną zastawą.
- Ekhm... - odchrząknął tylko, podchodząc do duetu w raczej niecodziennym usytuowaniu. Upił solidny łyk swojego napoju, przyglądając się zajściu. - Ładnie razem wyglądacie, ale miałeś chyba znaleźć tacę. Chyba, że potrzeba ci do tego więcej rąk i nieco mniej ubrań, huh?  - dopowiedziałby tylko, patrząc, jak to jakiś mężczyzna uczepił się tyłu stroju pokojówki. Może to jakaś forma gry między tą dwójką i nie powinien im przeszkadzać, jednak z pewnością opóźnianie wszystkiego nie wydawało się najlepszym pomysłem.


Główna sala - Page 3 3TGCubZ
Miyashita Ruuka
Hattori Heizō

5/11/2022, 21:00
Nagła nieplanowana bliskość ani trochę go nie zraziła. Chłopak nieszczególnie wzbudzał odruchu zachęcające do ucieczki – teraz, kiedy stał już nieco bliżej, ta różnica wzrostu pomiędzy nimi, uwydatniła się jeszcze bardziej. Hattori spoglądał na niego, jak na szczeniaka, który zdecydował się na odważny ruch, który przekraczał jego miarę. Chodziło oczywiście o ten kompletnie nieudany podryw. Doskonale wyłapywał teatralność tonu, ale jeśli chciał już bawić się w aktorstwo, to mógł zadbać o lepszy dobór słów. Czarnowłosy miał nadzieję, że nie praktykował tego na co dzień, bo gdyby na kogoś to w ogóle działało, przynajmniej jeden z jego światopoglądów rozpadłby się z hukiem.
    Przyjmował to wszystko z niewzruszonym spokojem.
    — Teraz już rozumiem, gdzie spieszyłeś się za każdym razem po treningu. Zajęcia z poezji same się nie odhaczą — stwierdził, przechylając nieznacznie głowę na bok, by spojrzeć na chłopaka pod zupełnie nowym kątem. Kto by przypuszczał, że taki z niego romantyk? — Rozumiem, że prowadzący pracuje tam od pięćdziesiątego dziewiątego i w jego czasach to się sprawdzało, ale może czas najwyższy na emeryturę.
    W ślad za odwracającym się Enmą, jednak przyjrzał się uważnie zastawionemu stołowi. Wcześniej jeszcze przez chwilę korciło go, by obejrzeć się na tłum, ale teraz towarzystwo kiepsko znanego chłopaka nie było aż takie złe. Hattori najwidoczniej całkiem dobrze radził sobie ze złośliwościami, które nijak wpływały na jego samopoczucie. Właściwie były niczym test odporności psychicznej, choć uważał, że na świecie było już niewiele rzeczy, które faktycznie były w stanie doprowadzić go do granicy.
    Już nie.
    — Wybaczyć? Ulżyło mi — przyznał, sięgając po ciastko w kształcie naprężonego czarnego kota. W ten jakże subtelny sposób zakomunikował Enmie, że ten nie był w jego typie. Może winę za to ponosiły te badziewne podrywy? Nie było sensu się nad tym roztkliwiać, skoro oboje zgadzali się co do tego, że to spotkanie nic nie znaczyło.
    „(…) nie wyglądasz na kogoś, kto chętnie wychodzi do ludzi.”
    W chwilowym zamyśleniu obejrzał ciastko trzymane pomiędzy kciukiem i palcem wskazującym. Ktokolwiek przygotowywał te przysmaki, musiał się nieźle napracować. I chociaż szkoda było niszczyć cudze dzieło, odgryzł kawałek słodyczy. Oczywiście zaczął od głowy, bo tak smakowało najlepiej.
    — Wiesz, to taka sztuczka. Ale nie będę zdradzał ci szczegółów — odpowiedział, uprzednio przełknąwszy niewielki kęs. W przeciwieństwie do swojego towarzysza, nie był aż tak wielkim fanem słodyczy. Zapewne kolejnym punktem zaczepienia mogłaby okazać się chęć spożycia jak największych ilości alkoholu, ale po spędzeniu z nim przynajmniej kilku minut, Enma miałby szansę zauważyć, że jego spojrzenie nawet ukradkiem nie spoglądało na kieliszki. — Uznajmy, że jestem żywym dowodem na to, żeby nie oceniać książki po okładce. Nie mam ukrytych motywów w dotrzymywaniu ci towarzystwa. Czasem to po prostu kwestia… dobrego wychowania — tylko że dobre wychowanie tym razem nie miało nic do rzeczy. — W każdym razie nie odpowiedziałem ci na wiadomość. Nie wiedziałeś, czy się zjawię, a mimo tego- — zatrzymał się na chwilę i wsunął sobie drugą połówkę ciastka do ust, jednocześnie ostentacyjnie zerkając najpierw w prawo, później w lewo, jakby upewniał się, że u boku chłopaka nikogo nie ma — pozostałeś przy tej jednej randomowej opcji. Spokojnie, nikomu nie powiem, że jednak trochę mnie lubisz.
    Wzruszył ramionami, a w jasnych oczach pojawił się dość rzadko spotykany, zadziorny błysk. Rzecz jasna, był rzadki dla kogoś, kto nie miał z Hattorim zbyt wiele wspólnego. I dla kogoś, kto wcześniej nie dawał mu okazji, by trochę się podroczyć. Nie da się ukryć, że ten ledwo dostrzegalny ognik stawał w opozycji do nieco zmęczonego wyrazu twarzy. Sztuczka.

@Seiwa-Genji Enma
Hattori Heizō
Minoru Yoshida
5/11/2022, 21:04
Czując wpadające ciało na siebie, objął je ramieniem. Nie puścił go, spod maski spoglądając prosto na jego twarz. Na ułamek sekundy zauważył ten strach, zupełnie jakby spodziewał się kogoś, kogo nie chciał widzieć. Czy ten osobnik z Tsunami nie daje mu spokoju? Zmarszczył brwi na samą myśl o nim, czując rosnącą i nieuzasadnioną złość.
Zauważając jak sięgał do jego maski, złapał niedelikatnie za jego nadgarstek. Widząc przyjemny dla oka uśmiech, automatycznie uścisk złagodniał, choć wciąż trzymał go silnie za rękę. Mimo to pozwolił mu zajrzeć pod maskę, by ugościć go z całkiem poważnym wyrazem twarzy.
Co robisz — rzucił sucho, nie rozumiejąc czemu musiał zajrzeć pod maskę. Najwyraźniej nie odpowiadało mu bycie zdemaskowanym, więc szybko odgonił wścibskie dłonie Hayami, poprawiając maskę — Cały czas tu byłem. Może gdybyś nie uciekał, zauważyłbym Cię wcześniej. Tak więc, czemu uciekałeś? — dopytał mało subtelnie, chcąc wyciągnąć z niego tą informację na wypadek gdyby musiał komuś sprać twarz, nie pozostając przy tym ani trochę anonimowym. Chociaż maska może trzymać się na tyle, że nikt nie zdoła dojrzeć Minoru twarzy.
To dobrze — przyznał, a sięgając dłonią w jego stronę, chwycił kilka kosmyków włosów, które przelał między palcami. Na stwierdzenie o kopciuszku mimowolnie uśmiechnął się kącikami, czego już mężczyzna nie zauważył — To Ty wyglądasz na zagubionego — zauważył, zabierając od niego rękę, tę samą która chwilę wcześniej go obejmowała. W drugiej przez cały czas trzymał laskę. To właśnie też ta sama ręka została pochwycona przez Hayami. Jak zwykle chaotyczny w swoim działaniu — pierw odpycha go po wspólnie spędzonej nocy i nie odzywa się, by później tego wieczora móc brać go na ładne oczy i subtelny dotyk.
Słyszałem o tym. Jak Ci zależy to możemy zabawić się, ale ja tam nie idę. Możesz wpisać mnie jako Hibari, dobrze? — odparł, biorąc go na niską barwę głosu, delikatnie pocierając wierzch jego dłoni kciukiem. Hayami mógł zauważyć, że chciał użyć pseudonimu, z którego był znany wcześniej — A ja pójdę nam po alkohol. Coś szczególnego sobie życzysz? — dodał, a w tym samym czasie poczuł jak wibruje mu telefon. Po usłyszeniu tego co chciał mężczyzna, wziął go do dłoni i odebrał, oddalając się w kierunku baru.
Minoru, jest źle.  
Z takimi słowami został przywitany od swojego ochroniarza. Idąc w stronę baru szybko zmienił tor swojej drogi, idąc gdzieś na ubocze. Z dala od głośnej muzyki, z daleka od tłumu ludzi. Znajdując skrawek, w którym było mniej osób, czuł jak rośnie mu ciśnienie wraz z każdym usłyszanym zdaniem. Yoshida przy tym wszystkim nie szczędził w słowach.
Pierdolisz, że go nie złapaliście? — cedził między zębami, głośno i wyraźnie zdając sobie sprawy z tego, że maska mogła zagłuszać to i owo — Mnie to kurwa nie obchodzi, rozumiesz? — mówił głośniej i zdecydowanie, słysząc awanturniczy ton głosu, który doprowadzał go do szału — Mam przyjechać i Ci pierdolnąć abyś zrozumiał, że musisz go kurwa złapać? Nie? To w czym masz problem? Ja mam problem? Ja? Słuchaj, sprawę postawiłem jasno. To jest Twój zasrany problem i nie obchodzi mnie jak to zrobisz, ale masz to kurwa zrobić. Nie płacę Ci za bycie posranym pajacem. Czas daję Ci do jutra — tymi subtelnymi i pełen jadu słowami zakończył rozmowę, rozłączając rozmówcę w połowie zdania (psikus, rozpoczęcie kłótnii). Po kilku głębokich oddechach i ochłonięciu z impulsywnych emocji, skierował się w końcu w stronę baru, by po dłuższej chwili przyjść do Hime z tym co chciał.

@Hime Hayami


Główna sala - Page 3 EHjauEm
Minoru Yoshida
Nakadai Kyoko

5/11/2022, 21:13
Miss Latarni. Na jej usta wkradł się rozbawiony uśmieszek. Chociaż wiedziała, że to zwykła uprzejmność i koleżeńskie żarty, jej łase na komplementy ego wchłonęło każdą literkę, nie pomijając ani jednej kropki na "i"! Ciężko pozbyć się starych nawyków. Dopóki jednak nikomu bardziej nie przeszkadzają...
Była wdzięczna za nieokazanie jej większej uwagi po tym niefortunnym wypadku. Miłe słowa, miłymi słowami, ich nigdy za wiele, ale w tak dramatycznym przypadku mogłaby się jeszcze rozkleić i chcieć wrócić do domu. O zgrozo, cieszyła się, że Mamoru tak dobrze umie się z nią obchodzić! Nawet jeśli robił to zupełnie nieświadomie. A może jednak dorwał w łapy jakąś instrukcję obsługi, którą potajemnie studiował? Nieważne. Najważniejsze, że działało.
Kyoko również objęła towarzysza w pasie. Ciężar jego ręki był kojący, dodatkowo nieumyślnie stał się jej osobistym grzejniczkiem. Tak to jest jak się chce dupskiem poświecić.
Nie ma się co przejmować. Rzeczywiście, co ma być to będzie. Gorszej wtopy nie powinna dzisiaj zaliczyć. Chyba. Jednakowoż zdecydowała się na znacznie bardziej pozytywne podejście towarzysza.
Ej, wstrzymaj się z tymi prognozami. Chcę się przed wszystkimi pochwalić przystojnym partnernem. Chociaż jakaś blizna czy zaschnięta krew mogłaby być całkiem seksiii. A ile realizmu dodawałaby kostiumowi... — wychyliła się przed siebie, by móc mu się przyjrzeć. Tak, zdecydowanie. Wyglądałby tak bardziej... drapieżnie i dziko, hihi.
Eureka, pomyślała, sięgając po butelkę drogiego, jak na jej oko przynajmniej, czerwonego wina. Uwolniła się z objęcia i spełniła honory. Z zadowoleniem podała Mamoru kieliszek napełniony zdecydowanie bardziej niż wymagała tego etykieta. Wzniosła swój napój na znak toastu i na raz wypiła połowę zawartości. Przypomniała sobie smak siary, którą raczyła się przed imprezą. Cholerne burżuje.
Mmm... Butelka kosztuje prawdopodobnie ćwierć mojej pensji. — a może powinna przypadkiem zabrać jedną do domu? Rozejrzała się po sali raz jeszcze. Okej, trochę się pomyliła. Impreza była sztywna. Większość gości nadal trzeźwa, muzyka trochę nie w jej guście. Czy właśnie wkręcili się w jakiś bankiet dla fanów chodzenia z kijem w dupie? Nie to, że by się tu nie odnalazła. Po prostu bardzo tego nie chciała. Wyzerowała kieliszek, polewając sobie kolejną lampję. — Kojarzysz kogoś znajomego? — zapytała z ciekawości, sama nie dostrzegając znanych twarzy. Miała ochotę trochę rozkręcić imprezę, a zrobienie tego w większej grupie było znacznie łatwiejsze. Chociaż takie spędzanie czasu sam na sam z blondasem też jej bardzo odpowiadał.
Wiesz, zawsze marzyło mi się, żeby zostać poproszoną do tańca na jakimś wystawnym balu... — zagaiła z niewinnym uśmieszkiem na twarzy. Była ciekawa, czy Mamoru zdoła się tak dla niej poświęcić. Czy może obśmieje ją za dziecinne pomysły. A może okaże się zawodowym tancerzem? O ile dobrze pamięta, nie miała chyba okazji oglądać go w akcji. Mogła też nie pamiętać, znając jej brak umiaru do jakichkolwiek substacji. A skoro o substancjach mowa... — Masz może coś...? — potarła się po nosie, gestem sugerując co ma na myśli. No bo nie będzie przy wszystkich prosić go o narkotyki. No naprawdę wystawna dama, taka taktowna.


@Tokugawa Mamoru


you dangle on the leash of your own longing;
your need grows teeth

Nakadai Kyoko
Gotō Keita

5/11/2022, 21:28
  Barman realizuje zamówienie z zadziwiającą prędkością. W jego dłoniach szejker — jeden, drugi, trzeci, zza siebie ściągane alkohole, twarz marmurowa, choć raz na jakiś czas pociągnięta uśmiechem. Sztucznym, ale pięknym na tyle, by wpasować się w szanowaną klientelę. Pasuje też — ten uśmiech — do całej obwoluty. Baru obszernego, ciosanego w drewnie. Zdobionych mini-balustrad znaczących początek i koniec kontuaru. Keita zauważa, że alkoholowa sekcja ciągnie się i za miejscem personalnych zamówień. Za obrotowymi, szklanymi drzwiami kuchnia, z której jak nuty ulewają się dźwięki przygotowywanych przystawek i rozlewanego wina. To wynoszone jest na złotych, szerokich tacach ulokowanych za rozcapierzonych palcach kelnerów. Przez ich przedramiona przewieszone aksamitne szmatki, na twarzach maski w kształtach odzwierzęcych. Nie wszyscy podzielają tę samą grację, co barmani. Niektórzy z obsługi potykają się o własne nogi, ale zrazu szybko prostują. Jakby w etykiecie ujęte były mankamenty, by pokazać, że kelnerzy to też ludzie.
— Nie wezmę się ze wszystkim. Czy można podejść z drinkami tam? — pyta barmana o równo ściętej brodzie i wąsach fikuśnie wywiniętych; mężczyzna przytakuje i uśmiecha się sztucznym uśmiechem.
  Keita nabiera powietrza i obraca się ku swojej grupie, która zyskała nowego członka. Postać w szerokim kapeluszu i niby kryzie, choć w zasadzie to kołnierz? Nie jest w stanie dookreślić nic więcej, bo wybija go z rytmu coś innego. Kiedy barman wysuwa do niego pytanie (Ile tego prosecco?) on patrzy, jak Ivar robi z siebie społeczną łajzę. Zawsze go to dziwiło. Ten dysonans pomiędzy jego pewnością siebie a brakiem tejże cechy w kontaktach towarzyskich. Keita kręci głową z rozbawieniem i na powtórzone pytanie odpowiada żwawo, że:
— Wszystko jedno.
  Drinki na złotej tacy mkną ku znajomym. Kelner należy do tych sprawniejszych, bo przed nim niemal kłusuje jak łania. Mierzy go wzrokiem ciekawskim, może i nieodpowiednim, bo zatrzymującym się na wąskich biodrach. Nim jednak przetrawi widok na konkretne myśli odwróci głowę i stanie jak prawdziwy służbista. Powieki w zdziwieniu uniesione, usta rozwarte, choć po chwili zamknięte na bezdechu. Widzi to dziecię w długich włosach i rozbawionym uśmiechu, kiedy na swych nóżkach jak szpilki gna przez tłum i w nim też baluje tak, jak balowała przez całe ludzkie życie. Widać, że jest w swoim żywiole, ale brak jej ciału charakterystycznej powłoki, która — w zasadzie — powłoką nie jest. Tor Keity zmienia się, bo widząc Yuri bardziej fizyczną niż zawsze zostaje wybity z balowego rytmu.
  Podchodzi do jej smukłych pleców. W porywczości obejmuje ją ramieniem  i mówi:
— Śliczne różki, panienko Chie — Spogląda ku jej towarzyszowi, który zaangażowany jest w interakcję z dwójką innych ludzi; idealnie.
  Wykorzystując powstałe zaaferowanie zostawia na skroni dziewczęcia krótkiego całusa, niby to w geście przywitania, gdy tuż nad uchem dodaje:
— Jak to możliwe? — To mówiąc zaciska dłoń na jej przedramieniu nie wierząc, że w końcu pochwycił jej ciało we własne. — Co się zmieniło?
  Puszcza jej sylwetkę i prostuje się, marszczy brwi i w kontraście do jej szerokiego uśmiechu przekrzywia głowę ku prawemu barkowi. Cholera, ona naprawdę stoi na własnych nogach, w stroju bez skazy, z tą samą co zawsze naiwnością i urzekającą przecież cnotliwością. Kręci głową w kolejnym niedowierzaniu. Dodałby coś, ale wraca ku niej ta postać nieszczęsna o czarno-białych włosach, ku której patrzy wyczekująco, oczy uwieszając na tych objętych białą mgłą (@Munehira Aoi). Uśmiecha się a jest to uśmiech tamtego barmana. Sztuczny i wyczekujący.
— Załatw panience krwawą mary — zaczyna z głosem sympatycznym, acz po pochyleniu się w stronę chłopaka dodając już mniej przychylnie: — A jak się jej coś stanie to potraktuję nazwę tego drinka bardzo dosłownie. *
  Uśmiecha się po raz kolejny. Znad ramienia nienznajomego dostrzega zwróconą ku niemu zdezorientowaną twarz Rajki. Prostuje ciało i rusza ku swemu wcześniejszemu celowi. Przychodząc ku nim jest już rozluźniony, choć odbierając zamówiony dla siebie alkohol wcześniejszy szok przełyka wraz z pierwszym haustem wódki.
— Widziałem, że Ivar pokazał się z najlepszej strony, co? — pyta upajając się gorzkim posmakiem na języku; odwraca głowę ku czwartej, nieznanej mu osobie i kiwając głową dodaje: — Keita jestem.

* Realizacja Psikusa — chęć wywołania kłótni;

@Ivar Hansen @Yōzei-Genji Madhuvathi  @Nakamura Kyou  @Yuri Chie


Ostatnio zmieniony przez Keita Gotō dnia 6/11/2022, 12:16, w całości zmieniany 1 raz
Gotō Keita

Yuri Chie ubóstwia ten post.

Hime Hayami

5/11/2022, 23:07
Poczuł uchwycenie nadgarstka szybciej, niż zdołał je złapać spojrzeniem. Najpierw uniósł brwi, w dosyć zdziwionym geście, jakoby właśnie po nim nie spodziewał się takich agresywnych ruchów. Po chwili dopiero, gdy w reakcji na uśmiech uścisk zelżał, uśmiechnął się jeszcze szerzej, zębami łapiąc delikatnie za dolną wargę w subtelnym, aczkolwiek zwycięskim wyrazie. Działa. Działa tak samo, jak zawsze.
Chciałem zobaczyć Ciebie, nie twoją maskę, Yoshida — odpowiedział miękko, nadal stojąc tuż obok, za blisko. Mówił dosyć cicho, tak, tylko żeby on go usłyszał.
Czemu uciekałeś?
Poczuł gulę w gardle, choć po twarzy nie dałoby się tego poznać. Przełknął ślinę, próbując zniwelować wkurwiające uczucie, choć na ustach nadal gościł uśmiech. Delikatny, z akompaniamentem flirtu odbijającym się gdzieś w jasnych oczach.
Myślałem, że spotkałem pewnego kolegę z Tsunami. Okazało się jedynie, że to niefortunnie przebrany gość —  westchnął, jakby w ogóle zmęczony tym, że musi tłumaczyć taką oczywistą oczywistość —A wolałbym go tutaj nie widzieć. Nie dogadaliśmy się ostatnio — zerknął znów, z dołu, powoli falując długimi rzęsami, gdy te rzucały cień na przyróżowione policzki. W reakcji na dłoń, która zaczepiła o kilka frywolnych kosmyków, przytulił do niej na moment twarz, przymykając oczy. Trwało do zaledwie chwilę, krótką, acz znaczącą, gdy wielkie oczy znów spoczęły na masce Minoru.
Dobrze — odparł, nie czując potrzeby, by akurat teraz się z nim nie zgodzić. Nie miał też ochoty naciągać struny, bo i ta była bliska pęknięcia. W reakcji na pytanie o alkohol przylgnął do niego, stając na palcach, by dłonie oprzeć na ramionach i ustami zaczepić o ucho.
To co zawsze — mruknął, zostawiając na szyi jeszcze mały pocałunek, skoro nie dane było mu go złożyć na policzku. Podwójna wódka z wodą gazowaną i plasterkiem cytryny. Nic się przez te sześć lat nie zmieniło.
Ruszył w stronę lokaja, który zajmował się zbieraniem zapisów, po drodze upewniając się jedynie, by nie wpaść na Heizo. Ostatnim razem znajdował się gdzieś przy stole z deserami i modlił się, że to akurat nie zdążyło się zmienić. Obejrzał się jeszcze za sobą, raz, sprawdzając, gdzie zniknął jego partner. Nie namierzył go.
Niezbyt tym przejęty trafił w końcu do listy, zapisując zgrabnym ruchem, jedno pod drugim, Hime i Hibari. Uniósł tylko kącik ust, zauważając zbieżność inicjału, po chwili przypominając sobie o innej. Zrzedła mu mina.
Wrócił prędkim krokiem na swoje miejsce, po drodze znów spojrzeniem szukając Minoru. Jeden kąt - nie ma. Bar? Nie ma. A obiecał, że tam będzie. Zmarszczył brwi, przeciskając się przez ludzi. Dopiero po chwili, gdzieś w oddali usłyszał jego zdenerwowany głos. Chciał jedynie sprawdzić, czy nie kłóci się z innym gościem, co wcale by go zresztą nie zdziwiło - nie było tak. Na szczęście. Odetchnął ciężko, ale wrócił posłusznie na swoje miejsce, opierając się ramieniem o jedną z kolumn. Zerknął na telefon, porozglądał się, dopóki ten nie wrócił z alkoholem.
Podziękował, przejmując szklankę. O dziwo, nie zajął się w pierwszej kolejności jej zawartością, w zamian znów na niego spoglądając. Wkurwiało go, że nie widział jego twarzy, a przede wszystkim tego, co się na niej malowało. Nie chciał wyjść na kogoś, kto podsłuchuje, ale siłą rzeczy...
Wszystko w porządku? Kłóciłeś się z kimś — napomknął, dopiero wtedy łapiąc słomkę w zęby. Zimny trunek przyjemnie rozlał się po gardle, z charakterystycznym, gryzącym posmakiem biegającym gdzieś po języku.

@Minoru Yoshida


Ostatnio zmieniony przez Hime Hayami dnia 12/11/2022, 14:48, w całości zmieniany 1 raz


Główna sala - Page 3 Urb97L4
I was given a heart before I was given a mind
A thirst for pleasure and war, a hunger we keep inside
Hime Hayami
Saga-Genji Hayate

5/11/2022, 23:36
 Bywał tu za życia, to i po śmierci nie zamierzał rezygnować. Mógł to już chyba powoli zacząć nazywać tradycją, a te, jako członek klanu Minamoto, powinien szanować. Przed utknięciem na wieki jako duch, dokładał swoje cegiełki na wszelkich charytatywnych akcjach, a że kontakt z rodziną miał nadal dobry (grunt to nie wywoływać im koszmarów!) – nie potrzebował zakradać się na teren rezydencji w podstępny sposób i „na krzywy ryj”.
 Kostium również nie był problemem. Miał te szczęście, że lubił przygotowywać wszystko zawczasu i wciąż utrzymywał kontakt z niektórymi współpracownikami z kręgu kulisów aktorstwa – charakteryzatorami, kostiumografami, czasem nawiedzał jedną ze swoich ulubionych fryzjerek. Takie „dręczenie” dawnych znajomych, którzy wierzyli w istnienie wszelkich nieludzkich stworzeń, miało swoje plusy. Choćby to, że wciąż istniało jego smocze przebranie, które miał wdziać dwa lata temu.
 Na bal wbił praktycznie jak do siebie. Wręcz promieniował typową dla niego radością oraz pewnością – znał ten teren dość dobrze. Może nie jak własną kieszeń, może nadal miał w sobie tyle taktu, żeby jednak zachowywać i czuć się jak gość, ale ogólna atmosfera nie była mu wcale obca. Uwielbiał tłumy, gwar, a bale dawały mu jakieś drugie życie. Właściwie to teraz wręcz dosłownie. Tyle razy myślał, co zrobi, kiedy tylko dostanie ciało i zawsze sprowadzało się to do porządnej kąpieli. Tymczasem wyszykował się na imprezę i wdział coś, co mogło wydawać się dość ciężkie oraz mało poręczne podczas tańca. Wystarczyło jednak wiedzieć, jak obchodzić się z długim ogonem, żeby ten nie zaplątał się, gdzie nie powinien.
 – Panowie, ale po co ta agresja? – odezwał się, zjawiając niczym wyrzut wątroby sumienia po suto zakrapianym balecie obok dwóch pokojówek i… och, czy to była Cruella we własnej majestatycznej, demonicznej osobie? – Wasze stroje są przecudowne… Te falbanki, ta fryzura. Czerń i biel chyba nigdy nie wyjdą z mody.
 Upił łyk z trzymanego kieliszka. Przechylił nieco ukryty pod kapturem łeb, zielone, gadzie ślepia utkwione zostały w mężczyźnie, którego pamiętał ze wspólnego utknięcia w paszczy jakiegoś paszczura. Zmrużył nieco oczy i uśmiechnął się tajemniczo.
 – Jak wam trzeba jakiegoś ustronnego miejsca, to wiem, gdzie można takie znaleźć – dodał znacznie ciszej. W końcu nigdy nie wiadomo – niektórych takie groźby mogły jarać.

@Munehira Aoi, @Miyashita Ruuka, @Hasegawa Jirō

Psikus - okazanie uczucia (zachwyt)
Saga-Genji Hayate
Munehira Aoi

6/11/2022, 00:45
  Czego się w sumie spodziewał? Między duszeniem się własną śliną a szokiem wywołanym przebywaniem w nowym miejscu, które nie było w żaden sposób przystosowane do osób o jego... predyspozycjach, niczego. No właśnie, niczego. Warknięcie, które usłyszał, podniosło mu przez to ciśnienie w tempie rozpędzonego czterolatka na widok paczki cukierków. Od zera do świńskiego truchtu w mniej niż sekundę. Głos mężczyzny był czymś, co pojawiło się znikąd, a jednak wywołane jego zachowaniem. Ale jakim zachowaniem! Walczył o przetrwanie. Będąc przecież martwym, jednak o tym fakcie zapomniał. Zapomniał też o tym, że ludzie nie muszą zawsze zachowywać się pod jego dyktando i tak, jak on kreował to sobie w głowie. Chwila. Głos mężczyzny? Palce rozluźniły się na moment na materiale kreacji, której rąbek, co najlepsze, prawdopodobnie sukni, otarł się o jego udo.  I zapewne na tym jego szok by się skończył i cofnąłby całkowicie dłoń, ale posłyszenie kolejnego głosu ponowiło spięcie mięśni. Graba znów nerwowo złapała za materiał.
  - Jedyne tango, jakie usłyszysz to te na swoim gro...* - warknął, ale zatrzymał nagle jadowity sap, łapiąc się wolną dłonią za gardło, nie tylko przez to, że ledwo co odzyskał oddech i paliło jak cholera, ale też przez to, że... czy właśnie został posądzony o molestowanie i rozbieranie nieznajomego w miejscu publicznym? Dynamicznym ruchem głowy zwrócił mętne spojrzenie w kierunku, z którego dobiegał drugi, o wszyscy bogowie zmiłujcie się, głos i to kolejnego mężczyzny. Skóra rękawiczki zatrzeszczała zaciśnięta na plecach nieznajomego, zanim całkowicie wypuściła płótno. - ... jeszcze jedno słowo więcej... - zachrypiał, kciukiem rozmasowując delikatnie krtań - ... a jeden z drugim zobaczycie najpierw gwiazdy, a potem permanentną ciemność.
  Nie widział, to fakt niezaprzeczalny; więc też nie wiedział, czy jego rozmówcy to karki, szafy dwa na dwa. Jedyne co zdążył wyłapać, to to, że plecy i ramię, z którymi się zderzył, były sporo masywniejsze i dużo szersze od jego własnych. Ale czy powstrzymało go to od zareagowania w sposób dla siebie całkowicie naturalny? Gdzie tam. Grozi się wszystkim niezależnie od postury albo nikomu.
  I już miało być dobrze. Już miał grzecznie odejść. Ale nie. Kolejny głos. - No nie, chyba sobie wszyscy już jaja robicie... - burknął ciężko. Czy miałby coś przeciwko ustronnemu miejscu? Nie. Ale nie w takim zestawieniu. Nie w tej chwili. Nie z kimś, kto przed momentem groził mu bliskim, pierwszostopniowym spotkaniem z tacą. I nie było istotne, że wyczuł pod swoją dłonią linię mięśni, które w normalnej sytuacji może zadziałałyby na niego inaczej.
  Ten zapach... ( @Saga-Genji Hayate )
  Szok musiał najpierw opaść, żeby pojawiła się trzeźwość umysłu. Więc kiedy pierwszy, łagodny, a przede wszystkim bezbolesny oddech przeszedł przez układ oddechowy, Aoi poprawił rękawiczki na swoich dłoniach. Słodkie nuty zapachowe, które przyniósł ze sobą nieznajomy, zadziałały niczym relanium. Dekompresja. - Przepraszam - niech wszyscy żyjący i martwi klękają, bo przeprosiny nie są czymś, co przechodziło mu z łatwością - nie widzę, więc czasami obijam się o innych - dodał pośpiesznie, nienawidząc faktu, że musiał tłumaczyć się z własnej niepełnosprawności, ciągle przypominając sobie, że odstawał od społeczeństwa, był inny, nie taki, jak większość; w postaci yurei nie miało to znaczenia, ale teraz, o zgrozo, obijał się fizycznie o inne fizyczności, barki, kolana, plecy i tylko czekał, aż faktycznie dostanie w mordę za to, że... że jest, jaki jest i istnieje. Kusząca perspektywa, na swój sposób, ale nie na wstępie, kiedy dopiero pojawił się na balu z Yuri. No właśnie, Yuri! Przypominając sobie o swojej towarzyszce, której dłoń wypuścił chwilę temu, pozwolił zmartwieniu osiąść ciężko na twarzy. - Świetnie się z wami rozmawia, a Ty... - i subtelnie skierował dłoń w kierunku Hayate, nie dotykając go jednak, a jedynie wskazując, jako że puste, wyblakłe tęczówki, spoglądały gdzieś obok, świdrując przestrzeń - pachniesz tak, że zostałbym tutaj chwilę dłużej... - dotykając na krótki moment ramienia mężczyzny, na którego wpadł, przeciągając przez nie łagodnie palcami, jak gdyby wcale przed chwilą nie istniało między nimi napięcie i możliwość mordobicia, zwrócił się na pięcie. Obie dłonie poprawiły futro, które przez dynamiczny ruch zsunęło się z pleców i zawisło w zagłębieniach łokci i ostrożnie wycofał się o te kilka drobnych kroków w miejsce, w którym rozstał się z dziewczyną.
  I w mordę z tym całym spokojem, który zagościł w zszarganym umyśle Munehiry. 
  Załatw; jakby był kamerdynerem, jakby obcy mógł go rozstawiać ot, tak po kątach. Kolejne słowa, wypowiedziane już twardszym głosem, jedynie uświadomiły mu, że tego wieczoru faktycznie straci nad sobą panowanie.
  - Tak, tylko z naszej dwójki, to nie ja będę go spijał - odparł z najszczerszym uśmiechem, pozwalając, aby jego głos wypełnił się łagodnym rozbawieniem; a kiedy tylko wyczuł, że ciało obcego mężczyzny oddala się, sięgnął ku Yuri, odnajdując jej ramię. - Daj mi jeszcze dwie sekundy, a ktoś straci zęby. Albo zyska kilka dodatkowych, ale wbitych w szyję... Kto to był? - zakończył pytaniem, które po równo było wypełnione zmartwieniem i ciekawością. - Chce znać wszystkie szczegóły... - dodał, rozluźniając się, kiedy delikatnie splótł palce z jej wątłymi paliczkami, ruszając miarowym krokiem z miejsca. Potrzebował alkoholu. I ciszy. Ale przede wszystkim alkoholu.
  Nęcony zapachem słodkości, który dochodził do niego z niewielkiej odległości, skręcił tam niczym pies gończy, który pochwycił woń zdobyczy. Zatrzymał się, wolną dłonią odnajdując brzeg stołu, na którym jak domniemywał, znajdywały się łakocie. - Yuri... czy możesz sięgnąć po coś, co ma w sobie jakieś zawrotne ilości alkoholu, które zmyją niesmak tego, w czym przed chwilą brałem udział? - odezwał się do swojej towarzyszki, posyłając jej czuły uśmiech, mając nadzieję, że ta, wykaże się wystarczającą wyrozumiałością i nie będzie próbowała pociągnąć tego tematu.
  Plecy Aoi wyprostowały się, kiedy ten nabrał głęboki wdech, subtelnie odchylając głowę do tyłu. Razem z tym oddechem, przez nos, wprost do serca przedarł się szaleńczo znajomy zapach.
  Jushi...
  Marszcząc brwi, błędne, zamglone spojrzenie skierował za wstęgą zapachu, za którym tęsknie wył przez ostatnie cztery lata. To nie mogła być prawda. Nie teraz. Nie tutaj.
  - Widzę, że znowu na siebie wpadamy... - głos, który docierał do niego z prawej strony, perfidnie znajomy, dosłownie wwiercał się w czaszkę. To on nią pachniał. Aoi wcale nie chciał się wcinać w pogawędkę, jaką  @Seiwa-Genji Enma właśnie z kimś sobie radośnie ucinał. Ten jednak nie dawał mu wyboru. Dlatego też skierował swoje słowa bezpośrednio do "znajomego". - Znaczy... nie widzę, ale czuję - dodał pośpiesznie, pozwalając jednemu z kącików ust unieść się zadziornie ku górze.

@Yuri Chie  @Keita Gotō  @Miyashita Ruuka  @Hasegawa Jirō

* psikus za awanturę.


Ostatnio zmieniony przez Munehira Aoi dnia 6/11/2022, 00:55, w całości zmieniany 1 raz


Główna sala - Page 3 0YAOCnr
Munehira Aoi

Hasegawa Jirō ubóstwia ten post.

Hecate Shirshu Black

6/11/2022, 00:53
@Ye Lian

 – Czymże jest życie bez drobnego dreszczyku emocji? – odparła, w ten sposób komentując jego wypowiedź o swoim miejscu zamieszkania. Nie bez powodu wybrała tak odległe i oddalone od ludzi miejsce. Mimo swego dość otwartego i raczej przyjaznego podejścia miewała problemy z nawiązywaniem znajomości czy podejmowanie prostych, nic nie znaczących rozmów. Nie zwykła plotkować o sąsiadach czy dumać nad pogodą, więc nie mogłaby znudzić rozmówcy, jednakże dobór tematów między którymi lawirowała bywał dość osobliwy, toteż mało kto nadążał za tokiem myślenia Black. – Powinieneś mnie odwiedzić. Dawno nie gościłeś w moim skromnych progach, a przydałaby mi się drobna pomoc przy nowych roślinach. Podobno praca w ogrodzie bardzo relaksuje, a wyglądasz jakbyś tego właśnie potrzebował.
 Przytknęła szkło kieliszka do bladych ust; zapach wina dotarł do nosa dość prędko, na co wiedźma westchnęła cicho. Ile to minęło, odkąd ostatnio spędzała czas ze znajomym? Obecne spotkanie nie należało co prawda do grona tych, które preferowała, aczkolwiek postanowiła nie narzekać. Liczyło się jedynie to, że nadarzyła się okazja do rozmowy z kimś, kogo dawno nie widziała.
 – Mnie zaś zastanawia czemu uważasz, że nie jesteś dla mnie dobrym towarzystwem? – zapytała, przekrzywiając nieco głowę. Stolas w tym samym momencie zakrakał donośnie, jakby próbował tym zgodzić się z właścicielką. – Nie jestem wybredna, mój drogi. Poza tym lubię cię, lubię twoją osobowość, twój sposób bycia, twoją historię. Nie chciałam żebyś w to święto siedział sam, stąd propozycja wyjścia na bal. Nie musimy z nikim więcej rozmawiać, wystarczy, że będziemy razem, czyż nie?
 – Black, nie miałaś przed chwilą pełnego kieliszka?
 – Popatrz, wyjście na balkon – Dotknęła dłonią policzka i wciągnęła teatralnie powietrze, jakoby kompletnie zamknięta na pytanie, które przed sekundą jej zadał. Może go nie dosłyszała, a może nie chciała go dosłyszeć? – Może wyjdziemy zapalić? Świeże powietrze dobrze nam zrobi, a Stolas będzie mógł rozprostować skrzydła. Przy okazji możemy zwinąć jakąś przekąskę, przyznaję, że jestem trochę głodna – zaśmiała się pod nosem, a kruk zawtórował jej entuzjastycznie. Czyżby był w stanie zrozumieć cześć wypowiadanych przez Black słów? Wszystko na to wskazywało.



Główna sala - Page 3 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Shirshu Black
Warui Shin'ya

6/11/2022, 01:59
Stukot jej wysokich obcasów równie dobrze mógł uderzać nie o parkiet, a jego skroń. Czuł się tak, jakby każdy postawiony przez kobietę krok był jednocześnie uderzeniem w ciężkie drzwi, za którymi zatrzasnął setki pytań, pretensji i historii, którymi chciał się podzielić. W swojej nastoletniej wierze sądził, że ma wszelkie prawo stanąć choćby na środku sali i zbombardować towarzyszkę zagadnieniami, na które miał prawo dostać odpowiedzi tu i teraz. Ale te same ukryte w świadomości drzwi przytrzymywała silna ręka jego męskiej osobowości. Nie tylko nie wypadało naskakiwać na Miyazaki w tłumie nieznajomych ludzi, co w ogóle nie powinien robić afery, gdy sam wystosował zaproszenie na bal. "Baw się" - nakazał sobie stanowczo, a gdy usłyszał aktorski ton głosu Tsukiko wpierw na jego twarzy pojawił się cień zaskoczenia, ale szybko przeszedł w rozbawienie, a potem wystudiowaną powagę.
- Wasza Wysokość... - podjął uroczyście, wyciągając dłoń w stronę kobiety, czując przy tym jak w gardle narasta idiotyczny chichot; stłumił go jednak wraz z przełknięciem śliny, prostując plecy, ujmując jej palce w rękę i prężąc pierś z masą błyszczących się medali i odznak. - To prawdziwy zaszczyt.
Może gdyby nie był tak zapatrzony w swoją partnerkę, rozpoznałby w stojącej nieopodal postaci znajome rysy; oblicze, którego znał każdy detal, oczy, których spojrzenia szukał uparcie w młodzieńczych latach, a które nigdy nie patrzyły w jego kierunku, w zamian koncentrując się na osobie, której nie dało się doścignąć. Może dobrze, że wąski umysł był w stanie koncentrować się tylko na jednej personie jednocześnie? Gdyby przypadkiem rozejrzał się po otoczeniu i gdyby wyłapał skrawek jego twarzy istniał cień szansy, że zespoliłby ten obraz z obrazem ze wspomnień - tyle razy patrzył na te wykrzywione w obojętnym wyrazie usta, tyle długich godzin jazdy, kiedy Ichiro siadał za kółkiem i wciskał gaz do dechy, patrzył na linię szczęki jego najlepszego przyjaciela, że nawet noszona maska nie ukryłaby prawdziwej tożsamości. Warui był jednak pochłonięty tym co tu-i-teraz.
A tu i teraz dłoń o długich szponach dotknęła jego ramienia wywołując dziwne dreszcze. Na litość boską. Kobiety jej pokroju nigdy nie zapominały z kim mają do czynienia i choć widział w oczach Miyazaki błyszczące ogniki wesołości, gdzieś na dnie jej wzroku dostrzegał głęboki cień. Gdy mówiła o zrobieniu chaosu nie do końca pojmował czy akurat w tym momencie żartowała. Uśmiechnął się jednak; rzadki widok, w którym nie ukrywał się pod materiałem jednorazowej maseczki początkowo wprawił go w dyskomfort, ale teraz niemal zapomniał, że Tsukiko - i wszyscy wkoło - są w stanie dostrzec jego mimikę.
Lekko zaostrzone kły ukazały się światu, gdy Shin'ya rozchylił usta w uśmiechu.
- Chciałem ci sprawić przyjemność - przyznał lekko, ale choć ton miał w sobie beztroską nutę, ciężko sprecyzować na ile rudowłosy trzymał się roli, a na ile uzewnętrznił. Skrzące się mimo soczewek spojrzenie krążyło po profilu towarzyszki, chłonąc elementy jej starannie wykonanego makijażu, dodatków wpiętych we włosy; biżuterii. Ruszył wraz z nią w głąb sali, co jakiś tylko czas sprawdzając czy idą w dobrym kierunku.
Po prostu nie w filar.
I trochę, mimo wszystko, w stronę suto zastawionych stołów, nie parkietu.
Trzymany w dłoni kieliszek był póki co jego linią obrony - przecież nie będzie wyginał się pod żyrandolem z winem w ręce - ale Warui lepiej niż ktokolwiek wiedział, że alkohol kiedyś się skończy, a argument w stylu: "jeszcze nawet nie wznieśliśmy toastu za oszałamiającą urodę, mądrość et cetera et cetera et cetera waszej królewskiej mości" też ma termin ważności.
- Powiedz mi, margrabio... - Miyazaki mówiła z wprawą, jakby codziennie wcielała się w obojętną, arogancką damę. Nie potrafił przy tym zachować pełnej beznamiętności, dlatego kącik ust dalej mu się unosił, a brwi lekko marszczyły pod naporem rozbawienia.
- Pozwolę sobie przypomnieć, Wasza Najupadlejsza Mość, że nie przybyliśmy tu dla zabawy. Obowiązki władczyni dogoniły cię i tutaj, pani - wraz z tymi słowami, przekierował ją między roztańczoną parą wiedźm i denszącym między nimi wilkołakiem z łapami trzy razy większymi niż sztuczny łeb. Pazury cięły powietrze jakby walczył o wydostanie się z głębin. Warui skrzywił się z lekkim obrzydzeniem, jednak prędko przywołał w sobie stosowną apatyczność.
Ciężko był margrabią w dzisiejszych czasach.
Wymagało to mnóstwa poświęceń, zwłaszcza wtedy, gdy wesołość niemal rozdzierała mu pierś. Miał ochotę wybuchnąć śmiechem, ale równie na serio wziął sobie do serca odegranie podjętej roli - przynajmniej na razie. Zwłaszcza, że w gęstym zbiorowisku ludzi wyhaczył coś znajomego.
Znajomy ton. Znajomy styl wypowiedzi.
Wreszcie - znajomą sylwetkę, odruchy.
Bingo.
Niewiele myśląc poprowadził Miyazaki meandrami ludzkich ciał, ich rąk i nóg, starając się przy okazji, aby nikt jej nie uderzył miotłą, berłem albo harpunem, a przy tym dał sobie wyjątkowo za punkt honoru, aby też nie dostać żadnym rekwizytem.
- Och - udał zaskoczonego, ale wpełzający na wargi uśmieszek zniszczył jakąkolwiek wiarygodność. Shin'ya wypadł miękko z tłumu gości kłębiących się przy stole, wpadając prosto na @Seiwa-Genji Enma.
Z oddali wyglądało jakby Minamoto był sam, ale teraz rudowłosy dostrzegł stojących tuż obok towarzyszy.
Nie puszczając Miyazaki, spojrzał wpierw na @Hattori Heizō, na którym zawiesił się na pół sekundy za długo, a potem szybko przerzucił się na @Munehira Aoi. Tym razem drżenie w jego głosie zdradzało tłumione rozbawienie.
- Panowie - przywitał się ceremonialnie, wzrok ostatecznie zatrzymując na Enmie. - Kocie - dodał zaraz równie pompatycznie, unosząc brew. - Wspaniały bal.
Nawet nie wiedział jak bardzo się mylił.


従順な


Warui Shin'ya

Miyazaki Żałość Tsukiko ubóstwia ten post.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku