To jedno z miejsc w typie convenience store - sklep pełen wszystkich tych produktów, o których myśli dzieciak chcący zostać dorosłym z portfelem wypchanym pieniędzmi. Półki wyłożone masą najróżniejszych słodyczy, słonych przekąsek, obiadowych dań czekających jedynie na odgrzanie przy jednej z oferowanych przez lokal mikrofalówek czy całej palecie różnej kategorii zupek insant. Prócz tego nie zabraknie również przygotowywanego na miejscu świeżego pieczywa oraz parujących i pachnących fast foodów. Nic dziwnego, że ów sklep jest punktem przesiadek nie tylko młodzieży, ale i znacznej części dorosłych. Odmienne osobistości przychodzą tu z różnych powodów - raz zaspokoić głód, raz spotkać sąsiadkę z mieszkania obok celem zamienienia z nią kilka słów, a raz by posiedzieć na ławce przed sklepem z miską ciepłego ramenu w dłoni i popatrzeć na ulicę przed sobą.
— Mam coś na twarzy? — mruknęła w końcu, unosząc lekko brew i nachylając się w stronę niższego mężczyzny, na co ten pokręcił przecząco głową i spuścił spojrzenie. Zmrużyła oczy i odsunęła się, wzruszając barkami. — A już się bałam. — skwitowała luźno, wracając spojrzeniem na telefon. W kontaktach mignęło "Raja", a ostatnią wiadomością jaką jej wysłała było zdjęcie przypadkowo spotkanego kota. Cóż, nie muszą pisać tylko o sprośnych rzeczach, nie? Po chwili kobieta westchnęła i wcisnęła telefon do kieszeni, przejeżdżając wzrokiem po paczkach papierosów nad głową chłopaka. Hm. Nie paliła zbyt często, praktycznie w ogóle, ale teraz odczuła jakiś rodzaj głodu. Najwyraźniej musiała się odstresować po dzisiejszym zleceniu. — Hm, poproszę jeszcze te niebieskie. — i tu wskazała ruchem głowy na upragnione papierosy, a gdy przyszedł moment płatności, Furu bez większego problemu dała prawie odliczoną ilość gotówki, spakowała część produktów do plecaka i powolnym krokiem opuściła sklepik. W jej dłoniach została paczka papierosów i kanapka. Z cichym westchnięciem usiadła na ławkę tuż przy całodobowym i oparła się plecami o ścianę, odchylając przy tym głowę. Po chwili odpakowała kanapkę, biorąc z niej sporego kęsa, a gdy zostało po niej ledwo opakowanie, zapaliła papierosa. Pochyliła się opierając łokciami o kolana i zaciągnęła się gryzącym dymem. Podczas wypuszczania dymu, kątem oka dojrzała znajomą sylwetkę, a gdy ta zbliżyła się wystarczająco blisko, parsknęła pod nosem i uniosła się, ponownie opierając o sklep.
— Shin. — mruknęła, chcąc zwrócić uwagę mężczyzny. — Nie spodziewałam się ciebie tutaj. Wracasz z roboty, czy coś? — zagadnęła gdy mężczyzna przystanął i zaciągnęła się po raz kolejny, wypuszczając chmurę dymu w stronę stojącego mężczyzny z lekko zadziornym uśmieszkiem.
@Seiwa-Genji Shin
- Tak jakbyś trafiła w sedno. - Powiedział spokojnym tonem. Podszedł nieco bliżej ławki, na której siedziała dziewczyna. Pochylił się lekko do przodu, żeby spojrzeć jej prosto w oczy.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że to niezdrowe, nie? - Poprawił okulary lewą ręką i uśmiechnął się w taki lekko niepokojący sposób. Uśmiech, który prezentował czarnowłosy zazwyczaj wprowadzał ludzi w zaniepokojenie, oczywiście nie robił tego specjalnie, ot wyraz jego twarzy nie zaskarbiał sobie zaufania z bliżej mu nieznanego powodu.
- Przypuszczam, że wiesz, ja też wiem... - Usiadł na ławce obok dziewczyny, oczywiście zachował odrobinę dystansu.
- Skoro wiemy, to możesz mnie poczęstować, miałem kupić paczkę ale skoro wpadliśmy na siebie to cię poopalam - Puścił jej oczko. Kątem oka dostrzegł opakowanie po kanapce, zaburczało mu w brzuchu. Drobiowy złocisty kotlet, ostry makaron... Pokręcił głową.
- Przepraszam, jeszcze nic dzisiaj nie jadłem.
— Nie wyczaruje ci znikąd obiadu, skarbie. — westchnęła cynicznie, opierając łokieć o nogę, po chwili kładąc twarz na dłoni by spod przymrużonych, szaroniebieskich oczu przyglądać się siedzącemu obok mężczyźnie. — W szpitalu nie masz żadnych automatów? Stołówki, by coś tam zjeść na jakiejś przerwie? Czy raczej pracujesz tam jak robocik, który w oczach przełożonych, hm, nie potrzebuje czegoś tak bezsensownego jak jedzenie?
@Seiwa-Genji Shin
Podniósł paczkę papierosów, która wylądowała mu na kolanach. Otworzył ją i wyciągnął jednego fajka, przez chwilę rolował go w palcach po czym włożył go do ust. Sięgnął do prawej kieszeni marynarki i wyciągnął z niej swoją złotą zapalniczkę benzynową. Odpalił papierosa i zaciągnął się nim dość głęboko, chwilę trzymał dym w płucach, po czym wypuścił kilka kółeczek ustami.
- Co do jedzenia, to nie oczekuję, że mi coś wyczarujesz tu i teraz. Mam już plan na kolację, może nie jakiś wybitnie wystawny, ale mam.
Oddał jej paczkę papierosów i wstał powoli. Papieros, którego można by przysiąc dopiero odpalił, właśnie się kończył. Niedopałek wylądował na ziemi i dość szybko został przydeptany.
- Jak masz ochotę, to możesz skrytykować moje wybory żywieniowe. Albo coś mi dorzucić do koszyka. - Rzucił uśmiechając się ponownie, po czym ruszył w kierunku sklepu. Gdy tylko przestąpił próg, poczuł zapach smażonego kurczaka, ramenu instant i oczywiście jakiejś chemii. Pierwszy w kolejce oczywiście był bardzo ostry makaron, który Shin kochał, dotarcie do półki z ramenem instant nie potrwało zbyt długo. Odnalazł charakterystyczne okrągłe opakowanie w czarno czerwonym kolorze i maskotką wyglądającą jak kurczak ziejący ogniem. Kiedy jeszcze był na studiach ludzie jedli to jako wyzwanie, jak dla niego było po prostu smaczne, łączyło w sobie słodki, ostry i słony smak. Opakowanie wylądowało w koszyku. Mentalna lista mówiła dalej o jajkach, szczypiorku, kimchi i gotowym kotlecie. Kolejne dwie rzeczy zostały sprawnie odnalezione w lodówkach i dołożone do koszyka. Aby przełamać monotonnie zostało wybrane białe kimchi, pełne imbiru i daikonu, słodko kwaśne, jak w sam raz aby przeczyścić paletę między kęsami ostrego makaronu. No i do kasy, gdzie wybrany zostanie drobiowy kotlet w panierce z sezamem. Oczywiście w koszyku jakimś dziwnym trafem znalazł się czteropak Asahi i dwie paczki papierosów.
— A co? Ile wybitych łokci, kostek i barków dzisiaj nastawiałeś? — dopytała, wciskając ręce do kieszeni luźnej, szarej bluzy, obserwując jak mężczyzna wstaje i w mgnieniu oka kończy swojego papierosa. Rasowy palacz. Schowała oddaną paczkę na później, również się podnosząc gdy dostała jakże zachęcające "zaproszenie" do wspólnych zakupów. Nic jednak nic to nie odpowiedziała. Jedynie ruszyła w ciszy za mężczyzną, przyglądając mu się przez ramię co takiego wrzuca do zgarniętego przy wejściu koszyka. Makaron, ramen instant, jajka, szczypiorek, gotowy kotlet, kimchi... dwie paczki papierosów i kotlet z z sezamem. Furu uniosło lekko brew, jednak nijak skomentowała jego kulinarne wybory. Obróciła się i na moment zniknęła w jednej z alejek, wracając z niej z czymś w dłoni. Po chwili ustała za mężczyzną, delikatnie muskając jego bark tylko po to by dorzucić do jego zakupów mały, czekoladowy batonik. Oczywiście dla niej, bo dla kogo innego? Gdy Shin możliwie na nią zerknął, posłała mu niewinny uśmieszek i wzruszyła barkami. — Powiedziałeś, ze mogę coś dorzucić, więc dzięki. — gdy przyszedł czas płatności za całość, niebieskooka chwyciła batonik i od razu go otworzyła, robiąc parę kroków w tył, jakby czekając na wychodzącego ze sklepu mężczyznę. Po chwili automatyczne drzwi ponownie się otworzyły, a Furu luźnym krokiem, stawiając duże kroki, opuściła całodobowy. — Samotny ramen po wyczerpującej pracy? Trochę żałosne. — skwitowała, biorąc kęs batonika.
— Kupowania gotowych kurczaków nawet nie będę komentować.
@Seiwa-Genji Shin
Shin oczywiście nie miał nic przeciwko batonikowi, który pojawił się pomiędzy jego zakupami. Dobrał jeszcze do tego wszystkiego materiałową torbę na zakupy, chyba piątą w tym miesiącu. Jakoś tak zawsze je kupował a później zostawały w domu. Zapłacił za zakupy kartą i ruszył za Furuko.
- Tak jeszcze ty mnie dobijaj, myślałem raczej o krytykowaniu jedzenia, a nie mnie. - Powiedział lekko zrezygnowanym tonem, nie był zły sam się w końcu podstawił.
- A widzisz, gotowego kurczaka będę bronił. Może nie jest dobrze doprawiony, ale smażą jej na miejscu więc nie ma tragedii. Jako dodatek do makaronu będzie ok. Kiedyś zrobię Ci całe to danie od podstaw, nie śmiałbym podać ci gotowców. - Powiedział wracając do nieco bardziej radosnego tonu wypowiedzi.
Powietrze na zewnątrz było chłodne, przed czarnowłosym jeszcze spory kawałek do domu, mimo pogody miał ochotę na spacer. Był zmęczony ale przechadzki były naprawdę odprężające, można było przestać myśleć o czymkolwiek i skupić się po prostu na krokach.
- Masz na dzisiaj jakieś plany? Może piwo i spacer? - Dlaczego właściwie zadał te pytania? Powinien wracać do domu i się wyspać. Furuko w swoim nietypowym sposobie bycia, sprawiała że miał ochotę spędzić z nią nieco więcej czasu. Jakoś nigdy nie był w stanie tego pojąć, odkąd zajmował się nią w szpitalu odczuwał wewnętrzną potrzebę do wprowadzenia uśmiechu na jej twarz. Byli rodziną, o rodzinę należy dbać, nawet jeżeli niektórych członków uważa się za "czarne owce" to nie powód aby traktować ich gorzej. Tak przynajmniej myślał Shin. Wyciągnął z pomiędzy zakupów paczkę papierosów, odfoliował ją i zapalił kolejnego tego wieczora śmierdziucha.
- Normalnie złamałaś mi serce tym tekstem o samotnym ramenie... Kiedyś ci się za to odgryzę. - Przeczesał włosy dłonią i zaśmiał się w taki ciepły sposób. Teraz będzie mu to wierciło dziurę w boku, rzeczywiście był samotny. Łatwiej to przerodzić w żarty niż przyznać rację. Najpierw studia i odizolowanie od rodziny, teraz nawał pracy, kiedy niby miał zawierać znajomości? To właśnie odpowiedź na moje pytanie, czemu chcę spędzić z nią więcej czasu. Pomyślał i pokręcił głową z lekkim niedowierzaniem, do jak głębokich rzeczy można dojść pod sklepem całodobowym.
— Trzymam za słowo. — mruknęła, kończąc batonika. Sprawnie zgniotła papierek i wcisnęła go głęboko do kieszeni. Nigdzie w pobliżu nie było żadnego śmietnika, dlatego postanowiła się nieco wstrzymać; gdy przejdą kawałek dalej, jakiś powinien się znaleźć. Na propozycję spaceru i wspólnego piwa, Japonka uśmiechnęła się nieznacznie i poprawiła okulary, które nieznacznie zsunęły jej się z zabliźnionego grzbietu nosa. Czy miała plany? Oprócz tych, które zakładały powrót do domu i sen, to nie. Nie była też jakoś specjalnie umęczona powoli mijającym dniem. Swoje odbębniła, jutro otwierała restauracje o późniejszej godzinie więc po szybkiej kalkulacji stwierdziła, że może potowarzysz mężczyźnie. Tym bardziej gdy w ofercie znajduje się piwo.
— Jakbym mogła odmówić piwa. — rzuciła wesoło, po chwili dodając. — Niech ci będzie, dzisiaj nie będziesz żałosnym, samotnym siorbaczem ramenu. Przynajmniej przez jakiś czas. — i po tych słowach, Shin dostał lekkiego kuksańca w bok, skwitowanego śmiechem ledwo o centymetr niższej od niego kobiety. Wyciągnęła telefon szybko przejeżdżając wzrokiem po powiadomieniach, a gdy nie zauważyła w nich niczego ciekawego, ponownie zablokowała telefon i wrzuciła go do kieszeni, poprawiając bluzę. — Gdzie chcesz pić? — rzuciła, idąc obok niego z rękami w kieszeni. Stawiała duże, niezbyt kobiece kroki, była nieznacznie odchylona do tyłu, a jej chaotycznie podcięte, czarne włosy delikatnie podskakiwały gdy poruszała głową. Przydługa grzywka poniekąd zasłaniała jej już oczy przypominając o sobie, że czas najwyższy ją podciąć; jak tak dalej pójdzie, Furuko siłą rzeczy oślepnie przez... własne lenistwo i włosy.
@Seiwa-Genji Shin
- Zapomniałaś dodać starym. - Uśmiechnął się i dostał kuksańca. Zrobił dramatyczną minę i zatoczył się lekko na bok, co najmniej jakby go ktoś postrzelił. Szybko wrócił do normalnej postawy i wsadził papierosa do ust, gdy miał już wolną rękę wyciągnął z siatki puszkę Asahi i podał ją czarnowłosej. Nie zapomniał także o sobie, otworzył piwo i zatrzymał się na kilka sekund. Dopalił papierosa, rzucił go na ziemię i wziął łyka piwa.
- Oto piękno i przekleństwo naszego państwa, możemy pić gdzie nam się podoba. Szczerze mówiąc, to nie tak, że gdzieś chcę iść, mam po prostu ochotę na spacer. - Wzruszył ramionami, nie bardzo mając pomysł na cel owej podróży. Szczęście w nieszczęściu, jego brzuszek dał o sobie znowu znać.
- Możemy przejść się kawałek w stronę Asakury, tak czy siak muszę trafić do domu. - Shin coś sobie przypomniał, do niedawna mieszkał przecież w posiadłości rodzinnej. Dopiero jakiś czas temu kupił dom, niby nic wielkiego ale Furuko chyba tam jeszcze nie była. Przynajmniej nie przypominał sobie, żeby zamawiał coś właśnie tam.
- A widzisz, jeszcze ci się nie chwaliłem. Kupiłem dom w Asakurze. - Mówił takim tonem, jakby sam sobie do końca nie wierzył, kto by wpadł na to, że Shin wyrwie się z rodzinnej posiadłości. Oczywiście nie zrobił tego w pełni samodzielnie, ojciec musiał mu trochę pomóc, pensja rezydenta w szpitalu nie pozwoliłaby mu na taki zakup. Wziął kolejny łyk piwa.
- Jakbyś kiedyś miała fantazję albo potrzebę to możesz mnie odwiedzić, ba jeżeli nie straszny Ci tak długi spacer to możemy pójść do mnie. - Druga część wypowiedzi oczywiście była bardziej żartem niż serio. Czarnowłosy nie spodziewał się, że Furuko będzie chętna na niespodziewaną wizytę w jego domu. Tak w zasadzie cała ta propozycja, zaczęła mu się po chwili wydawać dziwna.
Szybkie, drobne zakupy, zanim wróci do akademiku. Nie były one zbyt proste, patrząc po ilości książek, które przytulała do piersi w drugiej dłoni. Cztery, grube tomy będące różnych wymiarów i różnej grubości, trzymały się przy blondynce wyłącznie na słowo honoru.
Zakupy, jakieś napoje, przekąski, szczoteczka do zębów, zawahała się jeszcze, widząc wystawkę z breloczkami. Seria o robocie i misiu... Uśmiechnęła się, zaraz zgarniając po jednym z serii. Zabawki, jedna drewniana głucho zastukała, upadając na swój bardziej pluszowy odpowiednik, kiedy obie znalazły się na kasie.
Poprawiła zieloną torbę na ramieniu, kiedy jej wszystkie zakupy się już w niej znalazły. Odgarnęła po chwili kosmyk starannie ułożony włosów z policzka. Wiatr delikatnie mocniej zawiał, czasem jej to przeszkadzało - szczególnie w takich chwilach jak ta, kiedy tak naprawdę nie miała dłoni do pomocy sobie.
Nie powinna marnować czasu, powinna wrócić do akademika i zająć się nauką - tłumaczeniem materiałów, które dostali na termin. Co prawda miała wciąż dużo czasu do terminu, ale im szybciej by się tym zajęła, tym lepiej...
Chociaż zawahała się na widok jednej z kawiarenek tuż przy całodobowym sklepie. Zanim zdążyła pomyśleć czy podjąć świadomą decyzję, jej kroki ruszyły w stronę drzwi. Znalazła się w środku tylko dzięki automatycznych drzwiach, a zapas kawy był tak przyjemny i kojący, że zaraz sama poczuła się jak w jednej z kawiarni nieopodal centrum miasta, jej ukrytego skarbu zaledwie ulicę oddalonego od Tivoli. Ile razy, kiedy światła świąteczne były już włączone w parku rozrywek, chowała się tam w piwnicznej kawiarni, otulona w sweter i czytająca książkę. Była pewna, że to była jedna z najlepszych kawiarni w całej Kopenhadze...
Prędko zajęła miejsce w kolejce, dostrzegając że w miejscu pozostał tylko jeden wolny stolik, a kiedy przyszła jej kolej, z uśmiechem złożyła zamówienie.
- Oh, tak, tak, poproszę na miejscu... - powiedziała z uśmiechem. - Orzechową latte, tak, tak, i... oh, tak, serniczek z truskawką - poprosiła zaraz, nieco na oślep, sięgając do swojej kieszeni po telefon, aby móc aplikacją zapłacić za zakupy.
Nie wiedziała, nie miała pojęcia, że w trakcie tych kilku minut między płaceniem w sklepie, a płaceniem tutaj w kawiarni, padła ofiarą zwykłej złośliwości hackerskiej - a może wirusowej? Nawet nie znałaby przyczyny tego, co zaczęło się dziać i dlaczego z jej telefonu została wylogowana z każdej aplikacji. Z pewnością, gdyby jej współlokatorka znalazła się obok niej, prędko spojrzałaby na powiadomienia wyskakujące na telefonie i rozwiązała sytuację w dziesięć minut - Tohan za to, wszystko zignorowała, próbując sprawdzić, aby aplikacja zadziałała tak jak powinna. Bo powinna działać! Nie wyskoczyło jej powiadomienie, że została wylogowana! Wszystko wyglądało, jakby powinno działać..
Uśmiechnęła się przepraszająco zaraz do ekspedientki, próbując zapłacić jeszcze raz. Kolejne przysunięcie telefonu, kolejna próba. Włączenie, wyłączenie. Czas mijał, a Helenie zdawało się, że wydłuża tę kolejkę niepotrzebnie o kolejne minuty, nawet jeśli kiedy się obróciła, mężczyzna za nią nie zdawał się mieć nic przeciwko, był jakby nieco obojętny? Uśmiechnęła się do niego przepraszająco.
Kasjerka znów zresetowała transakcję, czekając aż Herena za nią zapłaci - a ta podjęła kolejną, nieudaną próbę.
- P-przepraszam! Zaraz wyciągnę kartę - powiedziała, chowając telefon do kieszeni - a raczej pudłując, bo telefon zaraz znalazł się na ziemi z cichym trzaskiem. Ta w panice spróbowała się po niego schylić, czując że wypadają jej książki, które mocniej chwyciła - ale chwytając je mocniej, zahaczyła torbą z zakupami o jedną z wystawek przy kasie, zrzucając plakietkę z ceną.
- Prze-przepraszam bardzo! - znów dodała, na razie decydując się na porzucenie pomysłu z podniesieniem telefonu, który spróbowała wyłącznie nogą przysunąć do siebie, aby nikt przypadkiem na niego nie nadepnął, po tym dłonią starając się sięgnąć do kieszeni w kurtce, w której powinna mieć kartę płatniczą - a która była przygnieciona ciężkimi książkami, dla których odłożenia Herena na ten moment nawet nie widziała miejsca. A może nawet o tym nie pomyślała, że mogłaby ułatwić całą sprawę zarówno sobie, jak i innym, gdyby spróbowała je położyć na moment na blacie?
@Nagai Blotka Kōji
Nagai Blotka Kōji ubóstwia ten post.