Sklep całodobowy - Page 2
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Pią 26 Sie - 21:39
First topic message reminder :

Sklep całodobowy


To jedno z miejsc w typie convenience store - sklep pełen wszystkich tych produktów, o których myśli dzieciak chcący zostać dorosłym z portfelem wypchanym pieniędzmi. Półki wyłożone masą najróżniejszych słodyczy, słonych przekąsek, obiadowych dań czekających jedynie na odgrzanie przy jednej z oferowanych przez lokal mikrofalówek czy całej palecie różnej kategorii zupek insant. Prócz tego nie zabraknie również przygotowywanego na miejscu świeżego pieczywa oraz parujących i pachnących fast foodów. Nic dziwnego, że ów sklep jest punktem przesiadek nie tylko młodzieży, ale i znacznej części dorosłych. Odmienne osobistości przychodzą tu z różnych powodów - raz zaspokoić głód, raz spotkać sąsiadkę z mieszkania obok celem zamienienia z nią kilka słów, a raz by posiedzieć na ławce przed sklepem z miską ciepłego ramenu w dłoni i popatrzeć na ulicę przed sobą.

Haraedo

Nagai Blotka Kōji

Czw 8 Gru - 16:08
To nie było miejsce, do którego Kōji przeważnie zachodził, ale dzisiejszego dnia gwałtownie przestawił się cały jego grafik. Zarówno pracowniczy, jak i prywatny, w związku z czym zdobył niespodziewaną godzinę stricte dla siebie. Nie opłacało mu się wracać do mieszkania, więc postanowił rozejrzeć się po okolicy, a ostatecznie przetestować jakąś nieznaną sobie kawiarenkę. Kawa zawsze była dobrym wyborem, niezależnie od pory dnia, czy nocy. Z resztą przy jego zaburzonym rytmie biologicznym to i tak nie miało najmniejszego znaczenia, kiedy dokładnie kopnie go mocna dawka kofeiny. Pytanie brzmiało, czy było mu to jakkolwiek potrzebne, skoro i tak nosiło go przez większą część doby...
  Jednak chłodne powietrze nie zachęcało go do pozostania na zewnątrz, więc bez dłuższej zwłoki wstąpił w progi kawiarni, już na wejściu rozpinając guziki czarnego płaszcza. Dzisiejszego dnia postawił na biały golf, kolczyki ze złotymi zdobieniami, nie zdradził też czerwonej kredki, którą typowo użył na dolnych powiekach oczu, do tego czarne spodnie ze srebrnymi zdobieniami i sznurowane buty za kostkę. Poprawił torbę, a następnie rękawy, zastanawiając się, czy tylko chwycić napój na wynos, czy jednak spróbować zaczaić się na jakieś wolne miejsce. Nie spieszyło mu się jakoś szczególnie, a on i jego koordynacja ruchowa plus gorąca kawa plus milion czynników zewnętrznych typu wiatr, potrącający go ludzie... nie, może lepiej niech usiądzie.
  W trakcie tych rozmyślań zajął miejsce w kolejce, zdejmując też w końcu słuchawki, z których dźwięk utworów klasycznych przeplatał się z nutami metalowymi, rockowymi i brzmieniami dzikiej natury. Gatunek muzyczny niespecjalnie go interesował, a raczej to, na ile dana piosenka leżała w gustach jego czasem odrobinę atypowego mózgu. Troszeczkę.
  Przywróciło go to też do rzeczywistości, więc nagle stał się świadomy, że w sumie już dość długo stoi w miejscu, czekając na swoją kolej. Nie, żeby robiło mu to jakąkolwiek różnicę, ale był w stanie wyczuć zdenerwowanie osób za sobą, ciche westchnienia i napięcie. Odruchowo spiął się lekko, uderzyło w niego gorąco i ta chwila wystarczyła, by serce zabiło odrobinę zbyt szybko, a od tego dla jego głupiego pod tym względem mózgu była prosta droga do bezsensownego ataku paniki.
  Nie, nie, nie. Nic się nie dzieje. Chęć, by sięgnąć po tabletkę znajdującą się w torbie była duża, ale i tak już brał lek zdecydowanie zbyt długo, co zaczynało się robić problematyczne. Zagryzł dolną wargę, myśląc przez chwilę intensywnie, przyglądając się dziewczynie przed sobą. Wyglądała na spanikowaną i wcale jej się nie dziwił, a kolejny ciąg zdarzeń był bardzo podobny do sytuacji, które niejednokrotnie przydarzały się jemu...
  A pies to drapał.
  — Dzień Dobry, wie pani co... niech pani dobije do tego zamówienia podwójne ristretto i ja opłacę całość — zwrócił się do baristki, uśmiechając się delikatnie. — Znam się z koleżanką z... uczelni, ale zagapiłem się i dopiero teraz przyjrzałem się jej dokładniej, przepraszam.
  Chwilowa niepewność kasjerki minęła wraz z drugą częścią jego wypowiedzi, chociaż miał wrażenie, że westchnęła delikatnie, ale bez problemu zaczęła wstukiwać kod. Kōji w międzyczasie pochylił się nad nieszczęsną nieznajomą, mając nadzieję, że ta go teraz nagle nie zdemaskuje.
  — Może ci pomogę, co? — Zapytał się wesołym głosem, chociaż z lekko zakłopotanym uśmiechem, od ciepła zaczerwieniła mu się też lekko twarz. — Podniosę książki, będzie ci łatwiej wtedy zgarnąć resztę rzeczy. Człowiek czasem żałuje, że ma tylko dwie ręce.
  Wraz z tymi słowami podniósł cztery grube tomiszcza, na moment kładąc je na blat, by móc samemu opłacić zamówienie. Terminal przyjął płatność bez chwili zawahania, a on sam zgarnął ponownie księgi i odsunął się na bok, robiąc miejsce następnej osobie. Udało mu się jak na razie wszystko zrobić gładko, co było sporym sukcesem, chociaż przewieszona przez ramię torba trzymała się na słowo honoru. Dmuchnął powietrzem z ust w górę, bo kilka niesfornych kosmyków wpadło mu teraz to oczu.
  Dopiero teraz miał okazję faktycznie przyjrzeć się nieznajomej i cóż... chyba już go nawet niespecjalnie dziwiło, że jest wyższa od niego. Zaczynał się powoli przyzwyczajać do faktu, że wszystkie osoby, które napotykał, przewyższały go przynajmniej o dziesięć centymetrów.
  — Chwilę pewnie zajmie przygotowanie zamówienia, może zajmiesz... zajmie pani gdzieś miejsce, a ja tam położę tam te zdobycze? — Jasnoniebieskie ślepia prześlizgnęły się po twarzy nieznajomej, zatrzymując się na jej oczach, głos Blotki był miękki, podszyty czystą sympatią. — Niesienie tego wszystkiego chyba musiało być sporym wyzwaniem, czyż nie? Ja zapewne już bym się zabił po drodze, próbując przetransportować tyle rzeczy naraz, więc jestem pełen podziwu.
  Nawet słowem nie poruszył tematu opłaconego zamówienia. Ot, uznał to za rzecz oczywistą i niepotrzebującą dyskusji, zapominając, że druga strona mogła to różnie odebrać.

@Tohan Herena


Sklep całodobowy - Page 2 I3axZ7I
Nagai Blotka Kōji
Tohan Herena

Pią 9 Gru - 21:40
Początkowo nie zrozumiała, co się zadziało, próbując ze wszystkim samej sobie poradzić, a baristka wcale nie wydawała się podważać słów mężczyzny, tak długo jak sam rachunek miał być opłacony. Tym bardziej, że Herena nawet przez chwilę nie zaoponowała, zbyt zaskoczona i sytuacją.
- T-tak, uczelni - potwierdziła dukając cicho, wbijając wzrok w chłopaka, który zaoferował jej pomoc. Tym bardziej, że wydawał się być... przyjazny? Miły? Chciał jej pomóc? Sama sama się zarumieniła, choć trudno było określić czy z zawstydzenia ogólną sytuacją, czy ze względu na gest i zaoferowaną pomoc ze strony chłopaka, czy jeszcze coś innego. Może jej przyzwyczajona do różnych książek fabularnych głowa już przywołała różne scenariusze z historii, którymi się zaczytywała? Jakby właśnie działo się coś nietypowego, miłego...
- O-ch, przepraszam, ja tak, dziękuję, przepraszam... Tak, są nieco ciężkie, dziękuję - zaraz powiedziała, rozumiejąc że chłopak zaoferował własną pomoc i nawet do końca nie czekał na jej odpowiedź, kiedy zebrał jej książki, głównie dwa słowniki, choć jeden nie tłumaczący na japoński, a stricte niemiecki z angielskiego, a kolejne dwie książki zdawały się być historyczną encyklopedią oraz podręcznym słownikiem słówek technicznych, z którymi sama Tohan wciąż miała problem. Technologia nie była czymś, w czym posiadała duże umiejętności - wręcz przeciwnie, co nawet teraz pokazała, mając problem z zapłaceniem przy kasie przy użyciu właśnie telefonu.
Mając jednak wolne dłonie, prędko zabrała się do dołożenia na właściwe miejsce wystawkę, podniosła telefon i przesunęła się na bok, aby nie blokować tak bardzo miejsca, jeszcze delikatnie się kłaniając w przeprosinach do kasjerki. Mimo europejskiego wyglądu, jej lata przebywania w Japonii za młodu i nauki czerpane od babci, przynosiły efekty w formie lepszego nawyku w niektórych panujących zasadach społecznych. Odruchy, nawyki - może dlatego nie czuła się aż tak wyobcowana? Nawet jeśli zderzała się czasem ze ścianą w kontaktach z innymi w formie tego, że jednak wyglądała inaczej.
- Tohan Herena - powiedziała nagle, słysząc jak zwracał się do niej przez panią, na co poczuła się dziwnie - tym bardziej, że wydawał się być zarówno w okolicach jej wieku, jak i dopiero co jej pomógł. Może to nawyk z Danii, że tak prędko wolała przechodzić na nazwisko, a najchętniej po imieniu? - I.. t-tak, poproszę, dziękuję.... Tamten stolik? - zaproponowała zaraz czując kolejną falę gorąca, kiedy na dłuższy moment ich spojrzenie się spotkało. Prędko je odwróciła. Cóż, byli podobni - co było rzadko spotykane w Fukkatsu, a jeszcze rzadziej gdyby znaleźli się w mniejszej metropolii.  
Przejęła książki od chłopaka i układając je na blacie stolika, i zaraz odłożyła również torbę na oparcie ramienia krzesła. - I... dziękuję... Heh... tak, są trochę ciężkie. Z tym się trochę wiąże mój kierunek, nie mieli wersji elektronicznych, wolałabym czytać na czytniku, albo na laptopie, bo to zawsze mniej dźwigania, ale nie zawsze jest taka opcja, a nie wszystkie książki digitalizują też, szczególnie jeśli to są jakieś bardzo specjalistyczne, albo historyczne. Ze słownikami jest łatwiej, ale chciała sprawdzić też poprawność tłumaczeń czy mogę zaufać temu wydaniu, bo słyszałam trochę negatywnych opinii o tym nowszym, które było dostępne, takie rzeczy się zdarzają czasem, szczególnie w zależności od języka i... - mówiła, orientując się dopiero po chwili, że sama wpadła w słowotok, zalewając wciąż nieznajomego milionem niepotrzebnych informacji.
Zaraz usiadła przy stoliku, zdejmując z siebie płaszcz. Było ciepło, stanowczo za ciepło. A może to po prostu jej stres?
- U-usiądziesz też? Dziękuję... za tę kawę... przepraszam, nie wiem co się stało z moim telefonem, chwilę temu płaciłam w sklepie obok i wszystko działało, a teraz już nie chciało, i nie jestem pewna... - rzucił, zerkając w kierunku baristy, który pracował jeszcze nad zamówieniami przed tymi ichsiejszymi. Po tym znów spojrzała na blondyna. - Chyba... chyba zamówiłeś przeze mnie na miejscu tutaj, przepraszam... A.. też studiujesz na Fukkatsu? - zapytała znów zagadując, nie będąc pewną na ile chłopak zmyślił historię pod pretekstem, a na ile rzeczywiście mógł ją kojarzyć gdzieś z uczelni. Może studiował na innym kierunku? Czasem nie kojarzyła wszystkich studentów, tym bardziej jeśli studiowali oni bardziej przyrodnicze czy techniczne kierunki. - Przepraszam, nie kojarzę cię z korytarza. Nie studiujesz raczej języków żadnych? Ja jestem na japonistyce, tam mamy dużo zagranicznych, no wiesz, Europejczyków czy Amerykan, ale trochę mniej Japończyków, chociaż to nie tak, że to moje pierwsze zderzenie z kulturą tutaj czy językiem, bo moja mama pochodzi z Japonii, dużo też tutaj odwiedzałam i... - kolejny słowotok, który sobie uświadomiła, wbijając zaraz wzrok w blat stołu. - Przepraszam... czasem za dużo mówię - powiedziała, zaraz wypuszczając nieco nerwowy śmiech, choć równie łagodny i przyjazny. Wyraźnie wszystkie emocje stresu sytuacją sprzed chwili dopiero z niej schodziły.

@Nagai Blotka Kōji


Sklep całodobowy - Page 2 Dq3ChDC
Tohan Herena

Nagai Blotka Kōji ubóstwia ten post.

Huo Lianhua

Pon 9 Sty - 2:26
Rozumiał czemu Kai nie mógł dziś zrobić zakupów albo mu z nimi pomóc, naprawdę rozumiał. Normalnie nawet nie miałby z tym większego problemu... gdyby nie to, że nie zauważył ile niezbędnych rzeczy im się skończyło w tym samym czasie. I gdyby nie zgrało się w najgorszy możliwy sposób ze zmianą rozkładu produktów w sklepie. Już na wejściu Lianhua miał ochotę uderzyć głową w ścianę z całej siły. Przy odrobinie szczęścia straciłby przytomność do czasu, aż Kai będzie wracał do domu. Może i by to faktycznie zrobił, ale nie przepadał za robieniem scen w miejscach publicznych. Ugh.

Niechętnie ruszył wgłąb sklepu, szukając znajomych log i kolorów, lecz te zdawały się skakać i zlewać ze sobą przed jego oczami, choć miał dobry wzrok. Niektóre przedmioty były zwyczajnie niemożliwe do określenia tak po prostu, bez umiejętności czytania. Wahał się brać cokolwiek do rąk w celu zbadania tego bliżej, jeśli nie planował przedmiotu włożyć natychmiast do koszyka – starczyły mu nieufne spojrzenia niektórych nadgorliwych pracowników sklepu. Ostatnie czego chciał to zostać wyrzuconym w trakcie zakupów. Nie umiał nawet kraść, ach!

Podszedł do jednej z półek i podniósł dłoń do swojej brody, mrużąc intensywnie oczy. Dziwne opakowanie wyglądało znajomo, ale zmiany miejsc zawsze wprowadzały zamęt w jego głowie. Nigdy nie miał pewności czy to nie było coś zupełnie innego, tylko o bardzo podobnym wyglądzie. Najgorsze w tym wszystkim było to, że to dopiero początek koszmaru – musiał modlić się wszelkich bytów wyższych o to, by nie przekroczyć sumy posiadanych pieniędzy. Westchnął ciężko, rozdrażniony, patrząc w kolorowy pojemnik z płynem jakby ten co najmniej zamordował mu matkę. To płyn do naczyń czy jakieś inne dziadostwo...? Wydawał się znajomy, ale nie miał nawet rysunku talerzy ani nic.

@Ejiri Carei
Huo Lianhua
Ejiri Carei

Sob 21 Sty - 22:39
Nie lubiła tak dużych, pełnych zazwyczaj licznie schodzących się ludzi. Tłumy wywoływały w niej niekontrolowane dreszcze, szczególnie wtedy, gdy ktoś przypadkiem, czy też nie otarł się o jej ciało. Reakcja była silniejsza, gdy to męski dotyk sięgał jej skóry. Jeśli mogła, korzystała z dobrodziejstw maleńkich sklepików, często osiedlowych. Ale tych minusem był ograniczony asortyment, tak jak kocią karmę. Jiro, był wyjątkowo wybredny, jeśli chodziło tak o suchy, jak i mokry asortyment, stąd sklepy jak ten, którego próg z wahaniem przekroczyła, powinien był posiadać jej cel.
Mimowolnie przygryzła wargę, rozglądając się u wejścia i szukając najmniej zajmującą uwagę innych stoisk. Przycisnęła do siebie torbę, traktując jej materię, jak swoistą tarczę na ewentualne zetknięcia. Poprawiła długi warkocz zaplecionych włosów, który wysunął się zza szerokiego szala, który częściowo przysłaniał zaróżowione od chłodu policzki. Pewniej, wsunęła się w jedną z alejek, która mimo oczekiwań, nie miała wiele wspólnego z z kotami. Chyba, że planowała kiedyś wyprać kocura w pralce, razem z kolorowa pościelą. Odetchnęła, wymijając pochyloną sylwetkę starszej kobiety, która natarczywie, odsuwała kolejne butelki czegoś, co prawdopodobnie z różnych względów jej nie odpowiadało. Dalej, u niemal wylotu do kolejnego przejścia, dostrzegła kogoś, czyja sylwetka wydawał się nasuwać skojarzenie znajomości. Nie była jednak pewna, czy skupiony na - prawdopodobnie - rozczytywaniu barwnych etykiet, mignął jej może na uczelni, czy widziała go w towarzystwie znajomych. Kai. Prawdopodobieństwo było największe. Bez potrzeby, nie miała jednak powodu zaczepiać chłopaka.
Ruszyła drugą stroną, nie chcąc przypadkiem przeszkodzić w intensywnym, jak dostrzegła wyborze. I dokładnie w momencie, gdy zrównała się z nieznajomym, czyjaś dłoń sięgnęła jej ramienia barku - Te, Panienko, patrz gdzie idziesz - cierpki, męski ton postawnego jegomościa, sprawił, że odskoczyła jak oparzona, tylko po to, by wpaść na znajomego-nieznajomego - P-przepraszam - wydusiła tylko, przez krótki moment czując się jak w klatce, zawieszona przed dwoma sylwetkami, nie będąc nawet pewną, kogo powinna była przepraszać  pierwszej kolejności. Gorąc wstąpił na policzki, a serce załomotało. Miała przed sobą mężczyznę w sile wieku, gromiący ją z góry nieprzyjemnie-brzydkim spojrzeniem, który wywoływał w niej dreszcze, a za sobą, chłopaka-od Kaia. Palce zacisnęła na torebce, którą złapała przed sobą - Powinnaś mi to wynagrodzić - dodał nieznajomy, który sprawiał, że czuła coraz silniej narastającą panikę. Czy ona rzeczywiście go potrąciła? Spojrzenie, które przesunął po jej sylwetce, mówiło, że było w tym coś więcej. Bardzo więcej i bardzo nieprzyjemnego - P-przepraszam, już sobie idę - odezwała się, cofając, niemal intuicyjnie, chcąc znaleźć się bliżej młodszego chłopaka.

@Huo Lianhua
Ejiri Carei
Huo Lianhua

Sob 18 Lut - 17:35
 Ledwo zwrócił uwagę na głosy stłumione dźwiękami sklepu, zbyt przejęty toczącą się w jego umyśle bitwie. Był bliski poddania się, bo nie chciał marnować pieniędzy na coś, co nie było im w ogóle potrzebne, lub kosztowało więcej niż typowe kupowane przez nich produkty. Mogli przetrwać trochę czasu bez niektórych specyfików – Hua w szczególności, przyzwyczajony do gorszych warunków niż kilkudniowy brak płynu do naczyń lub proszku do prania. Zrezygnowany przesunął dłonią po tyle szyi, wzdychając.

 Gotów był ruszyć dalej, pozostawiając za sobą dział, gdy nagle ktoś wpadł prosto w jego plecy. Zaskoczony zachwiał się lekko, ale jego ciało instynktownie złapało równowagę. Do jego uszu dotarł głos, który był dziwnie znajomy, choć trudno mu było dokładnie określić. Zawsze miał problemy z rozpoznawaniem ludzi po głosie. Odwrócił głowę, by wreszcie zobaczyć co się za nim działo – i choć nie był najmądrzejszy, lata doświadczenia nauczyły go szybko rozpoznawać sytuacje, w których oprawca próbował wyrządzić krzywdę swojej ofierze. Nawet gdyby nie skojarzył dziewczyny, bez wahania stanąłby w jej obronie. Niektóre rzeczy były zbyt mocno zakorzenione w jego umyśle, by był w stanie je zignorować.
 – O, cześć... Hina! Czekałem na ciebie, tso tak długo ci dzeszło? – Obok aktorstwa nawet nie stał, ale nie brakło mu pewności siebie idącej w parze z niemal nieistniejącym instynktem samozachowawczym. – Nie dzapomniałaś chyba o tym, że obietsałaś Asamiemu pomóc mi dziś dz dzakupami – dodał półżartem.

 Zaraz po tym spojrzał między nią a mężczyzną. Przesunął się w bok i położył niedbale wolną dłoń na ramieniu prawdopodobnej-znajomej-Ka'a, by móc w razie czego odsunąć ją za siebie. Lianhua był w stanie przyjąć na siebie trochę ciosów bez zbyt poważnych konsekwencji, a sklep posiadał ochronę. Oczywiście, ochrona mogła nie zareagować na czas(lub w ogóle), ale zawsze mógł dać dziewczynie trochę czasu na zmycie się w bezpieczne miejsce.
 – Przep'aszam, nie dosłyszałem o tso chodzi. – Zsunął koszyk na zdjęcie łokcia i postukał się palcem w ucho. – P'oblemy dze słuchem. Możesz potórzyć? – zapytał, unosząc brwi.
 Część ludzi odpuszczała, gdy na drodze stawał ktoś zbliżony do ich rozmiarów, ale mimo to wolał być domyślnie mentalnie przygotowany na dostanie w zęby. Wtedy przynajmniej nie miał szans na bycie zaskoczonym i wytrąconym z równowagi.
Huo Lianhua
Nagai Blotka Kōji

Czw 9 Mar - 15:46
Nie dało się zaprzeczyć, że lekko nieporadna dwójka wywołała krótkotrwałe zamieszanie, ale na szczęście sytuacja zaczęła się uspokajać, jak tylko odeszli od kasy. Co prawda Blotka sprawiał wrażenie, jakby stracił trochę na pewności siebie w kwestii przeniesienia wszystkiego na miejsce, ale dopóki był w stanie się przemieszczać, dopóty wolał robić dobrą minę do złej gry. To tylko kilka tomiszczy i jego torba, plus odrobina motywacji, by całego swojego dotychczasowego wizerunku normlanej jednostki nie zaprzepaścić.
  — Nie ma problemu — powiedział, gdy bezpiecznie udało mu się przetransportować wszystko w pobliże wskazanego stolika. — Grunt, że udało się znaleźć wolne miejsce.
  Odciążony z pakunków Blotka poprawił znajdującą się już na skraju zaliczenia upadku torbę, i odgarnął włosy z czoła, chociaż naelektryzowane kosmyki stworzyły teraz jeszcze większy nieład. Miał nadzieję, że chociaż wygląda to na celowy i artystyczny zabieg (chociaż wcale tak nie było) zamiast totalnej katastrofy.
  Kawiarnia była gwarna, ale Kōji nie wydawał się mieć problemu, by skupiać swoją uwagę na Herenie (a przynajmniej nie było to zauważalne), a nadążanie za tempem wypowiadanych słów faktycznie nie było dla niego trudnym zadaniem. Wydawało się wręcz, że im szybciej i więcej nieznajoma mówiła, tym bardziej jasnoniebieskie oczy Blotki były skoncentrowane na jej twarzy. Dostrzegał teraz więcej szczegółów jej wyglądu, zauważając w końcu nietypowe jak na Azjatkę rysy twarzy. Nie, by to jakkolwiek zmieniało jego nastawienie, raczej dawało temat do rozmowy.
  — Ah, tak, podręczniki i wymagana literatura na studiach. Historia stara na świat, nic się pod tym względem nie zmienia. — Nie wyglądał, jakby w ogóle w jakikolwiek sposób zwrócił uwagę na jej słowotok, zapewne dlatego, że sam również postrzegał długie (i szybkie) wypowiedzi jako dość normalne. Dla niego. Gorzej dla otoczenia. — Dobrze, że przynajmniej artykuł naukowe są łatwo dostępne na specjalnych platformach, wtedy tylko wystarczy mieć odpowiednio zaangażowaną uczelnię i można bez problemów aktualizować wiedzę. Bądź poszerzać. Albo sprawdzać, ile ze współczesnych podręczników jest branych pod uwagę w teoriach do współczesnych badań.
  Zawahał się na sekundę i zerknął na zegarek (bo już zdążył zapomnieć, że wstąpił tu, bo miał chwilę wolnego i że chciał spróbować usiąść, żeby nie doprowadzić do katastrofy, bo torba, płaszcz i kawa w jednym to złe połączenie), po czym uśmiechnął się nieznacznie.
  — Skoro pozwalasz, to skorzystam. I absolutnie się nie przejmuj sprawą. — Spokojnie przewiesił płaszcz przez krzesło, i zajął swoje miejsce, w końcu mogąc rozluźnić spięte barki. Sytuacja opanowana. — Technologia lubi czasem płatać figle, tym bardziej, gdy człowiekowi się spieszy. A i tak planowałem usiąść i wypić w spokoju kawę.
  Podwinął rękawy golfu, odsłaniając blade przedramiona, w oczy mogły się też teraz rzucić pierścionki na obydwu dłoniach. Czarne, niektóre imitujące splecione węże, inne z oszlifowanymi kamieniami. Przypominał trochę kolorowego ptaka, i była to prawdopodobnie jedna z niewielu rzeczy, którą się nie przejmował.
  — Ahh, odnośnie tego studiowania... — Na jego ustach pojawił się lekko zakłopotany uśmiech, uciekł też na chwilę spojrzeniem w bok. — To akurat zmyśliłem, bo nie chciałem wprowadzać większego zamieszania. Skończyłem studiować już... ze trzy lata temu. Bioinżynierię.
  A nawet dwa kierunki, ale o tym już wspominał zdecydowanie rzadziej. Natomiast widząc zakłopotanie dziewczyny uśmiechnął się z delikatnym współczuciem, bo doskonale ją rozumiał. W gruncie rzeczy lepiej, niż by chciał.
  — Nie przepraszaj. Sam jestem gadułą zdecydowanie częściej, niż powinienem. A takie zderzenie różnych ludzi z różnych miejsc na studiach musi być dość ciekawe. Osobiście nigdy nie miałem do czynienia z kierunkami nastawionymi na języki, i właśnie sobie uświadomiłem, że chyba się nie przedstawiłem. — Ponownie można było zauważyć lekkie zmieszczenie na jego twarzy. —  Nagai Kōji. I jak się teraz czujesz z nieustannym byciem w Japonii, a także skąd pierwotnie jesteś? Osobiście rzadko kiedy miewam okazję być za granicą i też języki obce, w szczególności specjalistyczne, nie stanowią mojej mocnej strony.
  Akurat teraz w pomieszczeniu zrobiło się nieco spokojniej (bo przecież nie mogło wcześniej), więc zewnętrzne bodźce coraz mniej rozpraszały uwagę mężczyzny. Minęło trochę czasu, odkąd zdarzyło mu się randomowo wskoczyć w rozmowę z kimś całkowicie obcym, ale jego towarzyska natura niespecjalnie miała coś przeciwko, tym bardziej, że Herena wyglądała na sympatyczną, ciekawą osobę. A Blotka praktycznie nigdy nie zakładał, że ludzie mogą mieć złe intencje (co bywało problematyczne), więc nastawiał się raczej na spokojną, przyjazną konwersację.

@Tohan Herena


Sklep całodobowy - Page 2 I3axZ7I
Nagai Blotka Kōji
Haraedo

Czw 1 Cze - 22:32
ZAKOŃCZENIE WĄTKU

W wyniku długiej stagnacji oraz zmiany kwartału wątek zostaje odgórnie zakończony, a lokacja zwolniona do użytku nowych fabuł. W razie chęci kontynuowania gry, zapraszamy do rozegrania dalszej akcji w retrospekcjach.
Haraedo
Hasegawa Jirō

Czw 24 Sie - 23:28
22.08.2037, godzina 19:02

  Upał, nawet pomimo późnej godziny, nie zelżał na tyle, by wywabić na żer okolicznych mieszkańców. Jedynie pojedyncze jednostki, najpewniej bardziej z przymusu niż chęci, przemykały ulicą w pobliżu sklepu. Zbyt mało osób, by jakikolwiek zysk z próby wyżebrania żarcia stał się opłacalny, a jednocześnie zbyt dużo świadków, by przypuścić szturm na kontener tuż obok sklepu.
  Jiro zgrzytnął zębami z rozdrażnieniem, zaciągając się papierosem. Aktualna pogoda wcale nie zachęcała, by terroryzować własne płuca gorącym dymem, ale jak mówiło stare nanasziańskie przysłowie - znalezionemu petowi w filtr się nie zagląda, czy jakoś tak. Nawet ściana sklepu, o którą się opierał, mimo znajdowania się w cieniu już od kilku godzin, przysłonięta przez zadaszenie tuż nad wejściem, nie dawała żadnego poczucia chłodu.
  Beznadziejności całej sytuacji dodawał jedynie fakt, że nie miał nawet jak sprawdzić czy noszona maseczka, aktualnie zsunięta na podbródek, by nie przeszkadzała w paleniu, nie zostawiła mu na pysku opalonego śladu.
  Wzrok zareagował na nagły ruch i Hasegawa natychmiast utkwił spojrzenie w zbliżającej się sylwetce. W końcu ktoś zmierzający do sklepu, nie tylko przechodzący obok. Kolejna taka okazja mogła się zbyt szybko nie powtórzyć. Zwłaszcza, że po zlustrowaniem sylwetki wzrokiem, Jiro od razu przyczepił nieznajomemu etykietę łatwej ofiary.
  Wystarczył tylko jeden krok, by zagrodzić owieczce wejście do sklepu, pomimo że czujnik ruchu zareagował i od razu rozsunął drzwi na boki.
  – Gdzie się pcha? – spytał, o dziwo bez cienia agresji, mimowolnie wydmuchując papierosowy dym w kierunku rozmówcy – Opłata za wejście obowiązuje. Płatne przy wyjściu, drobne albo jedzenie.
  Zawsze istniała szansa, że klient po prostu zawróci i wybierze inny sklep, ale Razaro wierzył, że być może w tym przypadku desperacja lub pośpiech były tak silne, że ten jednak się ugnie i na odchodne da mu coś, byle tylko Jiro się odpierdolił.
  Nie czekając na żadne potwierdzenie, usłużnie usunął się z drogi, przepuszczając młodszego.
  – Tylko lepiej kurwa nie zapomnij – mruknął już ciszej, ponownie sięgając po papierosa.





Hasegawa Jirō

Warui Shin'ya, Ye Lian, Ejiri Carei and Hasegawa Izaya szaleją za tym postem.

Hasegawa Izaya

Pią 25 Sie - 1:14
  - O-Oczywiście, Panie kierowniku. - Przez zaskoczenie Izaya tylko tyle był w stanie wydukać.
  Miał tylko wpaść na moment do sklepu po hot-doga, coś do picia - w końcu należało mu się po ciężkim dniu w pracy - a spotkał rasowego patusa na swojej drodze. Mógł się tego właściwie spodziewać, w końcu takie indywidua dość często przesiadują pod takimi sklepami najczęściej z jakimś napojem wysokoprocentowym. Wcześniej tego tu nie widział, a kilkanaście razy odwiedzał ten przybytek. Może takie typki mają swoje zmiany, jak w pracy? W takim razie ten musi mieć nocną zmianę. Ewentualnie kończy swoją popołudniową. A, cholera go tam wie.
  Miał mu wziąć coś do jedzenia albo dać drobne, tak? Drobne z góry odpadały. Nie miał fizycznie gotówki, a swojej karty płatniczej przecież mu nie odda. Jeszcze nie oszalał.
  Dwie butelki wody? Nie, jedną wziął dla siebie. Dla tego strasznego gościa zgarnął dużego energetyka. Może przyda się mu więcej energii do terroryzowania ludzi? W każdym razie, energetyk jest droższy niż woda. Będzie mniejsza szansa zostanie znokautowanym publicznie.
  Jak już sobie miał wziąć hot-doga to i jemu też weźmie. Zje coś na ciepło, a najedzony chuligan to szczęśliwy chuligan, prawda? Tylko znowu, hierarchia musi być. Należy pokazać silniejszemu, że jest ważniejszy. Sobie samemu wziął małego, a dla niego zabrał dużego. Ale pojawił się kolejny problem! Jaki niby sos będzie temu chłopu odpowiadał? Ostatecznie zabrał jakiś ostry pochodny od ketchupu. No trudno.
  Elegancko za wszystko zapłacił. Hot-dogi trzymał w rękach osobno, a napoje oba przyciśnięte do jego żeber utrzymywane przez łokieć i przedramię.
  Po wyjściu ze sklepu rozejrzał się za ów Panem kierownikiem. Podszedł do niego i wyciągnął rękę którą trzymał dużego hot-doga z ostrym sosem. Zaraz później miał mu do przekazania energetyka.
  - Mam nadzieję, że tyle wystarczy. - Teraz pozostaje pytanie, czy da Hasegawie spokój, czy będzie chciał coś jeszcze.

@Hasegawa Jirō
Hasegawa Izaya

Warui Shin'ya and Hasegawa Jirō szaleją za tym postem.

Hasegawa Jirō

Wto 29 Sie - 18:51
  Niedopałek papierosa jednym pstryknięciem został posłany gdzieś w bok, prosto na ulicę i pastwę kocich duchów, które zaraz otoczyły dymne znalezisko. Jiro patrzył na to tylko przez chwilę, nadal nie wiedząc, co one widziały w każdej fajce, którą wyrzucił, bo właśnie ta chwila obserwacji wystarczyła, by zauważyć, że dwa z nich już się sadziły, by o nią walczyć. Hasegawa wzruszył ramionami. Przynajmniej ich nie aportowały.
  Nie zdążył nawet na powrót nasunąć maski na twarz, pobijając tym samym rekord pozwalania komuś obcemu gapić się na jego poszatkowaną przez blizny mordę. Okularnik niesamowicie szybko uwinął się z zakupami i być może byłby nawet w stanie wymknąć się cichcem zanim Jiro, by sobie przypomniał o jedzonkowym podatku.
  A mimo to podszedł do niego i przyniósł żarcie. Może bał się, że ten puści się za nim w pogoń jak głodny pies.
  – O, myślałem, że wybierzesz onigiri – powiedział ze szczerym zaskoczeniem, nie mając zamiaru jednak marudzić i od razu odbierając hot-doga, jakby w obawie, że jego darczyńca się rozmyśli i zabierze mu jedzenie niczym pomarańczę.
  Od razu zatopił kły w jedzeniu, nie wiedząc czy większe zagrożenie w udławieniu się stanowi ogromny kęs czy napływająca do pyska hektolitrami ślina. Podanego mu energetyka schował w milczeniu, a raczej w akompaniamencie odgłosów przeżuwania, do bocznej kieszeni spodni i bezczelnie zabrał też wodę, nie sądząc, że spotka się z jakąkolwiek reakcją.
  Zdążył przełknąć żarcie, uciszając tym samym domagający się czegokolwiek żołądek, który od rana zdążył już przyrosnąć do kręgosłupa.
  – Dobry z ciebie szczeniak – pochwalił go, nie szczędząc mu protekcjonalnego patnięcia po głowie, któremu poziomem czułości bliżej było do sprawdzania czy arbuz jest dojrzały niż do faktycznej pochwały – Wystarczy? Jeżeli czujesz niedobory czynienia dobra to wiesz, oto jestem.





Hasegawa Jirō

Warui Shin'ya, Yōzei-Genji Setsurō and Hasegawa Izaya szaleją za tym postem.

Sponsored content
maj 2038 roku