Wygoda to przywilej nielicznych, jednak to od standardów danych osób zależy jej próg. Dla Jiro kanapa na której leżał była rajem. Stara i ujebana w czterdziestu różnych plamach, ale własna i nic poza nim oraz Karmelkiem się w niej nie zalęgło. Skubaniec własną dziurę wygryzł. Znowu leżałeś w mieszkaniu zupełnie jakby powódź nigdy nie nastała i była jedynie paskudnym snem. Mimo wszystko cokolwiek poprzedniej nocy wypiłeś, musiało być na tyle mocne że położyłeś się w mieszkaniu a nie na dachu czy w piwnicy. Muliło Cię i szczerze to jebnąłbyś się jeszcze na drugi boczek. Wtem nadszedł... Brzuch zasygnalizował głód burczeniem, które zapewne usłyszałby nawet pewien Minamoto bez aparatów słuchowych. Coś Ci z tyłu głowy mówiło że Tosia ogarnęła od znajomego kubełek kurczaczków, a ty w Kaeru zrobiłeś mały podbój. Trzeba żreć póki jest! Jeśli odchyliłeś głowę na bok, widziałeś lodówkę. Ponętną i nęcącą swoją zawartością. Jej drzwiczki były lekko uchylone, a z niej samej wydobywało się delikatne złociste światło. Zupełnie jakby krzyczała "Ach weź mnie, całą, bejba!"
Nie była daleko. Wystarczyło do niej wstać i złapać pierwszą lepszą rzecz do wszamania, bądź... Wszystko jak leci.
O dziwo twojego snu nie zakłóciły dziś żadne koszmary. Można by wręcz rzecz że spałeś jak ululane przez mamuśkę niemowlę. Co innego że obudziłeś się - jak z resztą mogłeś się domyślić detektywie - w środku nocy, ponieważ... Było ciemno. Niepokojący mógł być dla ciebie fakt, że lampka przy której zawsze się kładłeś była zgaszona i pomimo jakichkolwiek prób zapalenia, nie dało się tego faktu zmienić. Telefon również rył rozładowany, więc jedyne światło jakie dochodziło do twojego mieszkania, to te rzucane przez księżyc, który usilnie starał się przebić przez chmury, które delikatnie przysłaniały nocne niebo. Samo miasto wydawało się za oknem nie żyć. Brak świateł i cisza jak makiem zasiał. Mimo wszystko byłeś jednak silnym Senkensha. Zdolnym do wyczucia że coś jest nie tak. Do wyczucia obecności w swoim mieszkaniu. I tym razem zdecydowanie nie była to siostra z Happy Mealem bądź składnikami na śniadanie. Chociaż... Możliwe że była, ale to raczej nie był ten typ aury. Ten był mniej złowrogi.
Tak czy inaczej jego obecność w sypialni była słaba. Smród nieproszonego gościa dobiegał z salonu.
Twój dzień od samego poranka zapowiadał się świetnie i zdecydowanie na nic złego się nie zapowiadało. Piękne czyste niebo, słoneczna pogoda i cudowny widok z okna. Obecnie siedziałaś przed szkicownikiem i przelewałaś ten piękny widok na niego. Każdy szczegół, każdy liść, każdy kwiat... Nawet pszczoły i motylki, które na tych drugich ochoczo przysiadały. Tak detaliczny rysunek zajął ci niemal całe południe, przez co powoli ogarniało cię zmęczenie. Zaczęło się od pojedynczego ziewnięcia. Potem dopiero poczułaś opór na całym ciele. Zupełnie jakby to stało się znacznie słabsze. Czy była to najwyższa pora aby położyć się do spania? Chociaż na dziesięć minut? Zanim jednak cokolwiek zrobiłaś poczułaś dłoń na swoim ramieniu i głos nadchodzący z tego samego kierunku. - Panienko Ejiri. Panienko Ejiri.. - Sam głos był Ci bliski i znajomy. Brzmiał jak nie kto inny, tylko Jiro. Z tą różnicą że brzmiał grzecznie, spokojnie, delikatnie... Jak dobrze wychowany chłopak z dobrego domu. Jednak kiedy spojrzałaś w jego kierunku, nikogo nie dostrzegłaś. W pokoju byłaś sama, a uczucie dłoni na ramieniu nie znikało.
Kac. To pierwsza rzecz jaka uderza cię jeszcze przed otworzeniem oczu. Po ich otworzeniu możesz dostrzec sufit własnego mieszkania oraz wyczuć unoszącą się w powietrzu ostrą woń alkoholu. Nie pamiętasz nic co się wydarzyło poprzedniego dnia, co wskazywało jednogłośnie na to że zabawa musiała być przednia. Kiedy się w łóżku obracasz na boczek drugi, dostrzegasz Yelonka w koronkowej bieliźnie oraz kilka butelek po różnych akloholach na stoliczku. Gdybyś siebie nie znał pomyślałbyś że obrabowaliście monopolowy.
Jeśli skusiło cię wstać i spojrzeć przez okna bądź by chociaż założyć jakiekolwiek ubrania, mogłeś dostrzec że nadal była noc, którą rozświetlał jedynie księżyc. Wszystko też wskazywało na to że nie było prądu w całej dzielnicy, a twój telefon nie działał. Do tego był zbity. Chyba nie naprułeś się do tego stopnia by włączać tryb samolotowy i rzucać nim z dachu krzycząc "Transformacja, dziwko"? Nie, raczej nie. W końcu nie byłeś z Hasegawów.
Sen był przyjemny i zdecydowanie jeden z lepszych. Śniło Ci się że ochoczo lejesz Bakina po ryju za to co zrobił. Prawdopdoobnie by się na tym nie skończyło i sen leciałby dalej w najlepsze gdyby nie twój własny cholerny telefon. Dzwonił przez kilka chwil, a kiedy w końcu nie odebrałeś... Nieznany numer zostawił wiadomość głosową. - Dzień dobry. Sakuya wdał się w jakąś bójkę i szybko kazał mi zadzwonić pod ten numer. - Wiadomość nagrlał jakiś nieznany Ci, ale widocznie zestresowany chłopaczyna mniej więcej w wieku twojego młodszego brata. Głos miał nieco ochrypły i oddychał szybko. Jeśli spojrzałeś na zegarek, mogłeś łatwo dostrzec że jeszcze kilka minut i wybije szesnasta. Wtedy nie było już wielu lekcji, a uczniowie głównie zajmowali się obowiązkami, bądź uczęszczali na spotkania kół zainteresowań. Nie było też wielu nauczycieli na miejscu, więc dla łobuzów była to okazja idealna by dorwać jakiś słaby cel. Daleko do szkoły Sakuyi nie było. Kilka minut metrem bądź autobusem i będziesz na miejscu.
Twoja pobudka zdecydowanie nie należała do przyjemnych. Jeszcze zanim otworzyłaś oczy mogłaś z łatwością stwierdzić kilka faktów. Po pierwsze do twoich nozdrzy docierał nieprzyjemny, metaliczny zapach krwi. Po drugie, leżałaś w nienaturalnej pozycji i coś mocno uwierało twoje kostki i nadgarstek prawej ręki. Po trzecie i najgorze, wszędzie poniżej twojej szyi czułaś wilgoć. W twojej podświadomości więc zrodziło się pytanie. Czy na pewno chcę otwierać oczy? Jeśli w końcu się na to zdecydowałaś, mogłaś dostrzec że leżałaś w wannie. Wannie pełnej krwi. Przykuta do rur kajdanami na łańcuchach. Ruszając nogami i wolną ręką mogłaś stwierdzić że na jej dnie z pewnością znajdują się jakieś bliżej niezidentyfikowane przedmioty. Jeśli zaś rozejrzałaś się po pomieszczeniu w którym Cię zamknięto, to mogłaś stwierdzić że przypominało ono piwnicę bądź kotłownię. Nie było wielkie. Mniej więcej pięć na pięć metrów. Drzwi do niego zdecydowanie były zakluczone i wykonane z grubej stali. Ściany za to już nieco mniej mogły się pochwalić. W wielu miejscach powstały zacieki i rozwijał się grzyb. Masz zdecydowane szczęście że nie jesteś ranna, bo zarazki czaiły się tu na każdym kroku. W prawej części pomieszczenia znajdował się stół a nad nim szyb wentylacyjny, jednak nie byłaś obecnie w stanie przyjrzeć się co się na nim znajduje.
Niezbyt kojarzysz czyje to auto ani co w ogóle w nim robisz. Twoja siędząca na siedzeniu obok przyjaciółka cytrynówka za to może wiedzieć na ten temat nieco więcej. Rozglądając się po aucie dostrzegasz kilka drobiazgów. Jak na przykład rozwalone miejsce na kluczyk z którego dyndały kable oraz otwarty schowek w którym było kilka klamotów. Zapalniczka, fajki, dezodorant... Bibeloty. A skoro o nich mowa, to pod lusterkiem zwisały dwie pluszowe różowe kostki. Kac był odczuwalny i nieco bolał cię łeb. Nie pomagał też zbytnio ten dziwny, oddalony szum, którego głośność powoli narastała.
Łóżko na którym spałaś wydawało się być wyjątkowo twarde, a wręcz wykonane z drewna. Poduszka zaś była jak worek wypchany słomą. Kiedy otworzyłaś piękne oczęta spostrzegłaś że chyba nie jesteś już w Kinigami. Byłaś zamknięta w celi, a leżałaś na drewnianej pryczce. Poduszką faktycznie zaś był worek siana. Jednak cela do współczesności miała jeszcze dalej niż Nanashi do statusu porządnej dzielnicy. Kraty były stalowe, ale domek sam w sobie drewniany i zdecydowanie staroświecki. Po elektryczności nie było nawet śladu. Kinkiety zamiast elektrycznych lamp oraz gdzie nie gdzie rozpalone świece. Nie miałaś na sobie swoich standardowych ciuchów, a więzienne łachmany będące tak naprawdę niczym więcej jak zbiorem pozszywanych ze sobą zużytych szmat.
Przy twojej pryczce rodem z siedemnastego wieku stał czysty nocnik i talerz z gotowanym pasternakiem oraz czerstwym chlebem. Jeśli zechciałaś, mogłaś się na spokojnie rozejrzeć co jest poza celą i jeśli się na to zdecydowałaś to poza stolikiem na którym leżały jakieś papiery i książka. Zdecydowanie ciekawszy był obiekt ulokowany przy drzwiach wyjściowych. Malutki piesek, a na jego szyi wisiał klucz. Drzemał sobie słodko ignorując krzyki podjudzonych ludzi jakie rozlegały się na zewnątrz.
Budzący się w nietypowym miejscu Hasegawa. Ktoś zaskoczony? Jeszcze zanim otworzyłeś oczy do twoich uszu docierają niezliczone rozmowy wielu ludzi. O pierdołach takich jak sytuacja w pracy bądź film który chciałeś obejrzeć, a ktoś ochoczo go opowiada nie pomijając spoilerów i szczegółów. Kiedy już oczęta misiaczku otworzyłeś, to spostrzegłeś że jesteś w metrze zajmując miejsce obok jakiejś staruchy która spała oparta o ciebie śliniąc się potwornie. Na domiar złego cały wagon był wypełniony okropnym zapachem zgniłego sera i gotowanych skarpet. Co tu robiłeś? Prawdopodobnie łyknąłeś nie tę tabletkę zanim jeszcze wsiadłeś do metra i cię ścięło. Teraz metro zatrzymało się na kolejnym przystanku i drzwi do wolności przed metrowymi świrami stały otworem. Zwłaszcza że zaczynała cię boleć głowa oraz poznasz całą fabułę kolejnego już filmu. Twoja podświadomość - bądź piguła - praktycznie sama cię nosiła skłaniając do wstania i ruszenia w stronę wyjścia z pojazdu.
Ding dong. To zegar z kukułką - prezent od jednego z pacjentów - wybił kolejną godzinę w twoim gabinecie. Tym razem skutecznie cię obudził. Obyła równo druga w nocy. Trochę późno gołąbeczku zważywszy na to że nadal siedzisz w swoim miejscu pracy. W szpitalu. Odziany w kitel. Kiedy podniosłeś głowę z biurka, początkowo nic nie widziałeś. Ale to tylko dlatego że jakaś kartka przykleiła Ci się do czoła. Po jej odgarnięciu z czoła i okazjonalnemu wyjrzeniu przez okno mogłeś dostrzec że prawdopodobnie w mieście nie ma prądu. Poza szpitalem który pracował na zapasowych generatorach właśnie na takie wypadki. Praktycznie nic cię nie trzymało w tym miejscu o tej porze. Wystarczyło zabrać rzeczy, wyjść, zamknąć gabinet i ruszyć do domu.
Jeśli tak uczyniłeś, mogłeś zauważyć nienaturalną pustkę na korytarzach i jeszcze dziwniejszą ciszę. Poza tym światło na korytarzach szwankuje, a w powietrzu unosiła się nietypowa dla tego miejsca woń słodkiej wanilii, ostrego chili i... rozkładu?
Budzisz się... W sumie to sam nie masz pojęcia gdzie. Tupiąc nóżkami po ziemi z całą pewnością możesz stwierdzić że podłoże jest z kostki, a ty siedzisz na ławce do której najwyraźniej jesteś przykuty łancuchem. Niestety w poszukiwaniu patyczka który Ci służył za przewodnika na pełen etat od czasu pamiętnej rozłąki z pieskiem, nie trafiłeś na nic. Patyczka albo nie było, albo znajdował się poza twoim zasięgiem. Całkiem niedaleko słyszałeś szum płynącej wody, a w twojej kieszeni wściekle zawibrował telefon. - Masz nieodsłuchaną wiadomość od: Vance - I jak na zawołanie twój telefon zaczął ją odtwarzać. -Myślałem o tym i to nie wyjdzie. Jednak jestem Hetero. - To to tyle. Można by powiedzieć że to koniec, ale kiedy tylko odtwarzanie dobiegło końca, telefon kontynuował. -Masz nowe powiadomienia od: Bank Współdzielczy i Zakład Ubezpieczeń Społecznych. - Już wiesz... Że twój koszmar się zaczął.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuję wszystkim za wzięcie udziału w wydarzeniu. Każdy z was zaczyna osobno i w miarę postępów zaczniecie się łączyć w coraz większe grupki.
Liczę że każdy będzie się dobrze bawić
Czas na odpis 26.09.2023, 22:00
● Shibi[/size]
@Hasegawa Jirō @Seiwa-Genji Enma @Ejiri Carei @Warui Shin'ya @Yakushimaru Seiya @Itou Alaesha @Amakasu Shey @Hecate Shirshu Black @Hasegawa Izaya @Satō Kisara @Yakushimaru Sakuya @Munehira Aoi
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Hecate Black, Hasegawa Jirō, Munehira Aoi, Ejiri Carei, Satō Kisara and szaleją za tym postem.
Przeszukanie karetki było zdecydowanie jedną z najlepszych decyzji jakich Kisara mogła się podjąć. W końcu Sakuya był nieco ranny, a ona przecież nie nosiła apteczki w kieszeniach. NIektóre rzeczy w niej rzucały się w oczy znacznie lepiej od innych. Te inne za to wydawały się być gdzie nie gdzie naupychane. Przynajmniej jeśli chodziło o tę jedną karetkę. Nadal było kilka innych, ale w sumie miałaś już to co było ci potrzebne żeby chłopaka opatrzyć, co z twoją wiedzą, umiejętnościami i przede wszystkim doświadczeniem było zaledwie formalnością. W jego udzie tkwił wbity kawałek drewna. Niezbyt duży, ale jednak wystarczający do tego by sprawić ból przy poruszaniu się. Zajęło Ci to trochę czasu, a Sakuyi sporo bólu. W końcu nie miałaś tego szczęścia żeby znaleźć środki przeciwbólowe bądź jakiekolwiek prochy, które mogłabyś podać młodemu. Jendak najdziwniejszą rzeczą była cisza dobiegająca od Aoiego. Stał "wpatrzony" w drzwi szpitala, a dziwna ciemność zdawała się przemykać przy oknach. Krok pierwszy. Krok drugi. Ciało ślepca kroczyło samo w stronę budynku kiedy ty zajmowałaś się rannym chłopakiem. Kiedy skończyłaś, mogliście dostrzec tylko jak Aoi naciska klamkę szpitala. Ciemna, pachnąca trupem mgła wystrzeliła przez nie uszkadzając ściany budynku krusząc je, a mężczyznę który otworzył drzwi pochłonęła w całości. Nie rzuciła się jednak na was natychmiast. Szalała niszcząc budynek od zewnątrz, a im więcej go niszczyła, tym więcej się jej pojawiało. Kiedy było jej zaś dostatecznie dużo, zaczynała szaleć w powietrzu nad wami wzmagając mało przyjemny wicher. W końcu mgła miotnęła jedną z karetek. Pojazd przeleciał tuż nad waszymi głowami uderzając w kamienny mur szpitala znacznie poszerzając bramę wjazdową. Problemem było jednak też to że woda zaczynała się już wdzierać również do was. W dość zastraszającym tempie. W całym tym nieszczęściu i tragedii pojawiło się światełko w tunelu. Z rzuconej karetki - tej której nie ruszałaś Kisaro - wypadł ponton ratowniczy. Nie było chyba innej opcji niż na niego wsiąść i ruszyć gdzieś daleko stąd.
Ty Saku mimo że nie dostrzegałeś mgły, czułeś na sobie wzrok zwierzęcia z którym płynąłeś. Nie rzucało się na ciebie, jednak na pewno patrzało nieufnie. W końcu zawyło, a kilkaset metrów dalej wycie odpowiedziało. Coś z tyłu głowy mówiło Ci że idą po ciebie. Zarówno ten cichy głos z tyłu głowy napędzany strachem, jak i dreszcz przebiegający po plecach. Pistolety pozostały niewzruszone. Trzymały się twoich zaciśniętych pięści, ale jeśli się przyjrzałeś, to nie dostrzegałeś żadnego kleju. Wicher się wzmógł, a karetka przeleciała Ci nad głową. Nie był to najlepszy moment na pytanie samego siebie na co się te gnaty trzymały. Wody przybywało coraz więcej, a wilcze wycie zdawało się zbliżać coraz bardziej. Chociaż najgorsza była chyba mgła która postanowiła ponownie sunąć w waszym kierunku, a której ty nie widziałeś. W przeciwieństwie do ciebie Kisaro. Wraz z mgłą powróciły szepty i wołania. Do ich puli dołączył głos Aoiego po którym nie było już śladu.
Pływanie pontonem może nie było czymś wygodnym w taką pogodę, ale niezbyt mieliście inne opcje. Kiedy obejrzałaś się Kisaro na szpital, widziałaś już tylko ruinę. Po chmurze nie było śladu. Płyneliście kilka ładnych chwil zanim dopadło was coś innego. Zbliżaliście się do tunelu którym zazwyczaj jechało się do skrzyżowania prowadzącego do dzielnicy portowej bądź w głąb centrum. Było ciemno, a wy wizieliście tylko kontury swoje i pontonu. Chociaż to Pani lekarzowa widziała więcej niż chłopak. W cieniu coś się czaiło. Sylwetka przypominająca wilczą. Dwa czerwone ślepia rozbłysły w ciemności, a warczenie niosło się echem. To coś skoczyło ku wam i dopiero w tym momencie Saku był w stanie dostrzec pojawiający się z nikąd wilczy kształt. Zielonowłosego uratowała tylko fala, która podbiła ponton obracając go przez co wilczy pocisk trafił... Kisarę. Wpadłaś do wody wraz z tym czymś. Szarpało Ci ubranie i ewidentnie próbowało zagryźć pod wodą. Jednak kiedy prąd porwał Cię poza tunel, a księżycowe światło padło na wilka. Ten ponownie stracił na wyraźności i wyskoczył w mrok.
Zostaliście rozdzieleni.
Sakuya. Tym razem miałeś wiosło i ponton, ale mroczna sylwetka wilka porwała twoją wybawczynię. Osobę, która opatrzyła twoje rany. Znowu byłeś sam. Wypłynąłeś z tunelu, jednak Kisary nie było ani śladu. W przeciwienstwie do czerwonych ślepi w cieniach pomiędzy budynkami. Już wiedziałeś że nie był to przypadek. Ogary polowały na ciebie. Płynięcie przed siebie w końcu sprawiło że dotarłeś do dzielnicy portowej, gdzie prąd zniósł ponton ku jednej z niżej położonych alejek. Po następnych kilkunastu metrach dostrzegłeś grupkę ludzi. Twojego brata, nieznajomą kobietę i jakiegoś chłopaka którego wyławiali. W cieniu nadal czaiły się czerwone ślepia, ale z dobrych rzeczy... Pistolety odpadły kiedy tylko do nich podpłynąłeś. Teraz trzymanie wiosła było o wiele łatwiejsze.
Kisaro. Wilk Cię opuścił, jednak to prąd trzymał cię w objęciach i prowadził przez miasto. Nieco cię przy tym podtapiając. Prawdopodobnie szukałaś czegoś czego mogłabyś się złapać by powstrzymać tę szaloną podróż. Na twoje nieszczeście nie było wielu takich rzeczy, do których byś sięgała. Musiałabyś najpierw podpłynąć, a przy prądzie nie było to łatwe. W końcu woda zaczęła zmieniać zabarwienie, a prąd tracić na mocy. Przybierała szkarłatny kolor, a jej smak... Zaczynał być metaliczny. Był to smak krwi. Rozwodnionej co prawda, ale jednak. W wodzie pływały również jakieś pół nagie kobiety, ale to co wbiło Ci się w uszy najbardziej to krzyk ENMY który powoli zaczynał sobie zdzierać gardło od tego nieustannego wrzeszczenia. Nie musiałeś się skupiać by zrozumieć co krzyczy. Sam pewnie by siebie zrozumiał z odległości. Udało Ci się wspiąć na jeden z Samochodów. Byłaś na widoku. Mogli po ciebie podpłynąć, chociaż nie było im zbyt po drodze. Z całą pewnością wszyscy się widzieliście. Problemem było to że wodne kobiety też was widziały.
Ulegliście rozdzieleniu do innych grup w wyniku rezygnacji Aoi. Musiałem też was nieco ponaglić, by całość mogła szybciej dobiec końca.
Kisiu. W razie czego możesz płynąć do nich wpław, ale wtedy zastosuj się do mechaniki swojej nowej grypy.
Ocena Seiwy była trafna. Wodne kobiety skorzystały z okazji i urządziły sobie w tym miejscu małe żerowisko w które tak ochoczo wpłynęliście. Innej drogi jednak za bardzo nie było. Musieliście się przedrzeć przez to miejsce by ruszyć do Asakury. Alternatywą było opłynięcie na około, ale czy mieliście na to czas w momencie gdy rozgrywała się tu istna apokalipsa? Mieliście przepłynąć szybko, jednak ENMA wykrzyczał swoje zamiary zapominając że w przeciwieństwie do niego Umi nyōbō nie były głuche. Poza tym nie były Yokai pozbawionymi rozumu. Raczej niezbyt pozytywnie widziały możliwość że trójka potencjalnych towarzyszy do dręczenia i w końcu zjedzenia miała im bezczelnie uciec. -Pobawcie się z nami miąska... - Szept dochodził z krwistej wody. Przypominał głos zwyczajnej, młodej dziewczyny, jednak to co wyskorzyło ku wam zdecydowanie jej nie przypominało. No, nie całkowicie. Rybie części nie umknęły uwadze nikogo z was, jednak maszkara leciała ku ENMIE który miał już wyjęty do połowy miecz. Prawdopodobnie skończyłaby jak Teke Teke kilka miesięcy temu, jednak Umi nyōbō wykazała się trzeźwością umysłu. Kiedy twój miecz miał ją przeciąć, nie minęła nawet sekunda w momencie kiedy cała jej sylwetka stała się przeźroczysta. Katana nie była bronią Tsunami. Przeniknęła więc przez powietrze, a rybna kobieta ponownie wpadła do wody. Po chwili poczuliście uderzenie w ponton od dołu. Zdecydowanie mieliście na nie branie. Moglibyście w sumie szybko stąd odpłynąć, gdyby nie mały szczegół nieopodal. Ktoś się wspiął na auto i była to Kisara. Żeby pod nią popłynąć musielibyście nieco zawrócić ryzykując walkę z baborybami. Pytanie tylko czy chcecie to zrobić?
Z dobrych więści za to... Shey i Eji nie dostrzegły wśród zwłok żadnej znajomej mordki.
Jeśli zdecydujecie się popłynąć po Kisarę, każdy z pontonowiczów musi rzucić kością k100. Wynik powyżej 50 oznacza że Umi nyōbō postanawia was zaatakować. Wtedy proszę o rzut na percepcję wzrok/słuch bądź zręczność by zdecydować o inicjatywie. Powyżej 50 osoba atakuje pierwsza. Poniżej 51 robi to Umi nyōbō. Jeśli atakujecie, rzućcie k100 na umkę zależną od rodzaju ataku (nie rzucamy na broń palną przy biciu pięścią). Jeśli Umi atakuje pierwsza, rzućcie k100 na zręczność. Fail oznacza ranę dla osoby rzucającej. Zdobyte przez was przedmioty mogą zostać użyte do zapewnienia konkretnych efektów. Lista poniżej. UŻYĆ MOŻNA TYLKO JEDNEGO PRZEDMIOTU W JEDNYM POŚCIE POD GROŹBĄ SMUTNEJ MINKI
- Spoiler:
- Itemki i efekty:
Metalową pokrywę od kosza - gwarantowane zablokowanie ataku rybnej baby i ochronienie siebie, bądź osoby obok. Jednorazowa.
policyjna pałka Tsunami - Gwarantowane trafienie Umi nyōbō. Jednorazowa, ponieważ jest już uszkodzona i łamie się po porządnym uderzeniu. Dostajecie +10 do inicjatywy i uników
Działającą latarka - +15 do rzutu na percepcję(wzrok)
Paralizator - Po trafieniu Umi, zostaje ona sparaliżowana. Każde z was dostaje +20 do rzutów na unik i atak, ponieważ jedna rybka tańczy w wodzie brekdensy. Po użyciu, musicie odczekać kolejkę zanim użyjecie go ponownie.
pistolet z racą - Rozświetla ciemności dając każdemu z was +10 do rzutu na percepcję(wzrok). Jednorazowy. Chyba że wpadną wam gdzieś dodatkowe race. Może sprowadzić pomoc.
Petardy - Robią huk. +5 do rzutu na atak (jeśli rzucicie Uni do pyska) LUB +5 na inicjatywę (jeśli rzucicie gdzieś daleko dla odwrócenia uwagi). 5 użyć ogólnie. można użyć kilku petard na raz dla lepszego efektu.
Maseczki chirurgiczne i nożyczki - Czy jestem piękna?
O tyle dobrze że Izia nie należał do ciężkich osób. Wciągnięcie go do was nie stanowiło praktycznie żadnego problemu. O tyle dobrze że zdecydowaliście się mu pomóc zamiast drzeć ze sobą koty, bo mógłby się chłopaczyna utopić. Samemu Izayi wzrok zaczynał wracać. Chociaż to i tak dobrze po tak bliskim spotkaniu z błyskawicą i przeżyciu by o tym opowiedzieć. Tyle czy ktokolwiek uwierzyłby w to że miejska legenda jest prawdziwa i się na ciebie uwzięła? A może w gigantyczne pająki, których nigdy wcześniej w życiu nie widziałeś?
Domysły Itou były słuszne. Mało prawdopodobne żeby kanał wypływał wprost na ulicę. Nawet jeśli znajdywali się w jakoś nisko położonej alejce, to i tak ciężko wytłumaczyć było czemu tunel urywał sie w tym miejscu. Sen? Możliwe. Problem w tym że kiedy tylko o tym pomyślałaś, z tunelu wydobył się ryk tak potężny, że wibracje poczuliście niemalże w ciałach. Izaya nic nie usłyszał, ale zdecydowanie odczuł to jak zadrżało podłoże. Itou i Yakushimaru za to mogli dosłyszeć jak coraz głośniejsze stają się potężne kroki w akompaniamencie jekiegoś ciężkiego obiektu ciągniętego po ziemi. Prawdopodobnie maczugi albo bogowie wiedzą czego. Mieliście kilka minut zanim będziecie mogli to coś ujrzeć. Może lepiej stąd pryskać? Problem w tym że podnosząca się woda w tym momencie naprawdę utrudniała już przejście bokiem, który widzieliście wcześniej. Można było skakać po autach, ale tylko samobójca mógłby robić coś takiego gdy coś ewidentnie próbuje ich dorwać. Wtem zobaczyliście wybawienie w postaci pontonu oraz siedziącego na nim zielonowłosego chłopaka w niedorzecznym stroju owcy. Bekonem pachniał z kilku metrów, jednak to co mogło was zaniepokoić to pistolety w jego dłoniach. No i to że widocznie był ranny i opatrzony. Sei nie miał problemów z rozpoznaniem brata. Prawdziwym problemem był niezrozumiały szept z tyłu głowy. "Zabij". A słyszał go tylko starszy Yakushimaru. Nie czuł jednak tego przerażającego uczucia braku kontroli nad swoim ciałem. Tylko co jeśli to nagle znowu się stanie? I ważniejsze pytanie... Czy ten Sakuya to ten sam psychol, który zmasakrował szkołę? Pistolety w końcu ma, prawda?
Kiedy tylko Shirshu wyszła z łódzi wannowej, psiak w piewszym momencie chciał wyskoczyć za nią. Jendak do tego mimo wszystko potrzebował pomocy Jiro. Kiedy tylko ją otrzymał, natychmiast pobiegł do Black starając się dotrzymać jej kroku. Co jak co, ale psiątko było wierne. Znalezienie odpowiednich ubrań oczywiście nie było żadnym problemem. Waru znalazł nawet kilka przydatnych - mniej lub bardziej - przedmiotów. Ciężko było stwierdzić czy zalany pistolet działał, ale trzeba było mieć nadzieję że właśnie tak było.
Shirshu za to musiała przejrzeć kilka półek, kiedy pies za to niuchał w poszukiwaniu skarbów i badając okolicę. Przyniósł ci pod nogi jakieś skarpety, bo oczywiście to była pierwsza rzecz na którą zwrócił uwagę. Chwilę póżniej do zestawu dołączyła ręka manekina i... paczka fajek. W pół wykończona, ale wydawały się być zdatne do zajarania. Były cienkie. Zapalniczki Ci już nie przyniósł. Zamiast tego... Tym razem nogę manekina. Wyglądało na to że psiątko lubiło się bawić w poszukiwanie skarbów. Szkoda tylko że podłoga sklepu nie nadawała się do rozkopania, by mógł schować swoje znaleziska. Jednak nie oponował jeśli chciałaś zabrać któreś z nich.
Jiro za to powinien być wdzięczny sobie samemu i jego instynktowi Janusza, który kazał podjebać buty. Prawie odrazu po wejściu do kwiaciarni wlazł w gwoździa, który został powstrzyman przez podeszwę. W samej kwiaciarni nic przydatnego mu się w oczy nie rzuciło. Z resztą tak samo żadne zwłoki. Możliwe że Sory nie było w środku kiedy wydarzył się kataklizm. Twoje rany za to chociaż bohatersko nabyte, były płytkie i można było je łatwo opatrzeć nawet nie posiadając rozległej wiedzy medycznej. Porzucone przez kompanów, a przygarnięte przez ciebie warzywko schowało się w twojej kieszeni. Ryczało dalej w niebogłosy, a w powietrzu unosił się drażniący zapach cebuli.
Jeśli po wszystkim Waru postanowił na prośbę sołtysa sprawdzić inne pomieszczenia, nie znalazł żadnych zwłok. Była to w sumie pocieszająca myśl, prawda?
Mogliście ruszać dalej swoją prowizoryczną łodzią w niezmienionym squadzie. Płynąc tak w końcu docieracie do rozwidlenia. Musieliście szybko zdecydować w którą stronę skręcić. Lewa czy prawa?
Wybaczcie, że u was mało akcji. Niedługo będzie jej więcej. Możecie rzucić kostką na orient. przestrzenną. Z pozytywnym wynikiem proszę przyjść do mnie, to powiem wam gdzie was poprowadzą ścieżki. Proszę żebyście podkreślili w poście którą z nich wybieracie.
-----------------------------------------------------------------------
Z przykrością ogłaszam, że na prośbę graczki, Aoi został wycofany z eventu. Stąd też delikatne opóźnienie, za które muszę was przeprosić. To co się z nim stało dokładnie dowiecie się na koniec wydarzenia. Kisara i Sakuya zostali przydzieleni do innych grup.
Czas na odpis do 16.11 do końca doby. (ale bądźmy szczerzy że możecie pisać póki odpisu nie dam, a jak trzeba przedłużyć to pisać mi na dc)
Jak czegoś potrzebujecie, to też pytać.
● Shibi
@Yakushimaru Sakuya @Itou Alaesha @Ejiri Carei @Hasegawa Jirō @Seiwa-Genji Enma @Warui Shin'ya @Satō Kisara @Hasegawa Izaya @Hecate Shirshu Black @Amakasu Shey @Yakushimaru Seiya @Munehira Aoi
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Hecate Black, Satō Kisara, Yakushimaru Seiya, Itou Alaesha and Yakushimaru Sanari szaleją za tym postem.
„Pomocy!”
Chyba wszyscy kurwa jej potrzebowali. Ledwo zdążył skończyć zdanie, a czarnowłosa już pakowała się do wody. Nie do końca o to mu chodziło i już spodziewał się, że lada chwila woda porwie ich dwójkę. Musiało być bardzo blisko, gdy nieznajoma postanowiła przyjąć na barki dodatkowy ciężar, a woda nieubłaganie uderzała o ich ciała, jakby chciała zmusić ją do puszczenia bezpiecznej przystani. Jego reakcja nie była wynikiem poganiającego krzyku, bo już moment przed nim postąpił o pierwszy krok naprzód. Woda sięgała mu do pasa, a jej temperatura była daleka od przyjemnej. Bez przyzwolenia chwycił kobietę za ramię, zaciskając palce wystarczająco mocno, by nie wyślizgnęła mu się z palców, gdy ciągnął ją w stronę płycizny. Dopiero wtedy zauważył, że betonowy brzeg sekunda po sekundzie zaczynał znikać im z oczu.
Ale może mieli jeszcze chwilę?
— Kurwa. Jesteś w stanie biec? — spytał mężczyzny, gdy ich dwójka już znalazła się na bezpiecznym gruncie. Wyglądało na to, że nie zamierzał czekać na odpowiedź, bo był czy nie był w stanie – kolejny powód do ucieczki zbliżał się do nich bardzo ciężkimi krokami. — Spierdalamy stąd — polecił, ruszając naprzód. Woda na początku jedynie chlupotała pod podeszwami butów, ale w zastraszającym tempie sięgnęła kostek. Wyglądało to tak, jakby każda kolejna fala sprawiała, że woda pięła się coraz wyżej, jak głodna bestia chcąca pożreć wszystko na swojej drodze.
Nagle się zatrzymał. Widok pontonu automatycznie powinien skłonić go do próby ściągnięcia na siebie uwagi, bo wszystko wskazywało na to, że zaczynał być ich ostatnią nadzieją. Tymczasem stał, jak wryty, wpatrując się w ten jeden punkt.
— No kurwa nie wierzę — wymruczał pod nosem, czując jak wzbierają w nim sprzeczne emocje. Trudno było jednak przeoczyć widok kurczowo zaciśniętych pięści, gdy w parze z powracającą wściekłością – Zabij – nie był w stanie uwierzyć własnym oczom, a teraz też własnej głowie, która była przekonana, że Sakuya był trupem od co najmniej kilkunastu minut. Czy to możliwe, że wrócił tak szybko? Może wcale go nie zabił? Ta myśl przynosiła jednocześnie ulgę i nie, bo widok broni w rękach sprawiał, że zaczynał żałować, że go nie dobił. Wciąż jednak nie potrafił pozbyć się wrażenia, że coś tu ewidentnie nie grało. Młodszy Yakushimaru na pontonie wyglądał inaczej od tego, którego zastał w szkole. A mimo tego, gdy przyszło co do czego, usłyszał własny głos, który docierał do niego, jak zza cienkiej ściany: — Uważajcie. Ten skurwiel rozstrzelał pół szkoły.
Na pewno?
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Hecate Black, Shogo Tomomi, Shiba Ookami, Satō Kisara and Itou Alaesha szaleją za tym postem.
Warui pół chwili później brodził już po kostki w wodzie innego pomieszczenia. Omiatał wnętrze spojrzeniem tylko pobieżnie, ale zwłok wbrew wszystkiemu niełatwo było skryć. Sam dobrze o tym wiedział; Hasegawa zresztą też i być może to było powodem, dla którego posłał go na misję sondującą. Opierając palce o drzwi szafki szarpnął jeszcze, zaglądając do środka. Prócz paru spuchłych od wilgoci kartonów upchniętych pod pustymi wieszakami nie było tam niczego wartego uwagi.
- Czysto - zakomunikował, otrzepując dłonie z niewidzialnego pyłu. Nerwowy odruch świadczył o opadającym poziomie adrenaliny. Jak wcześniej był bombardowany natłokiem myśli, teraz wszystkie obawy skraplały się i spływały po nim prosto w mętną ciecz. Pozostawało lekkie otępienie, podsycane jedynie denerwującą pulsacją. Chyba właśnie kac popchnął go w kierunku zgrzewki butelek z wodą, z której wyłuskał jedną, aby pociągnąć haust.
Nie zdążył dobrze przełknąć, jak oczy, aż do teraz bezcelowo krążące wzdłuż szyby witryny, nagle rozwarły się szerzej. Kaszlnął w nadgarstek, krztusząc się tylko pół sekundy, nim nie ulokował całej koncentracji w Jiro.
- Już wiem gdzie jesteśmy. - Hasegawa również musiał wiedzieć skoro bezproblemowo dotarł do wyznaczonego przez siebie celu, ale Shin'ya najwidoczniej potrzebował poczuć się tak samo pewnie w kwestii nawigacji. Przedzierając się przez gęstą, brudną wodę dotarł bliżej towarzysza, po drodze ściągając sekator z półki; podświadomie wolał mieć przy sobie coś, co mogło posłużyć za broń. Niósł więc w jednej dłoni narzędzie tortur każdego krzewu, w drugiej chlupotała mineralna w plastikowej butelce. Jej niezamkniętą szyjką wskazał okno, ulewając kilka nieskażonych kropel. - Płynąc na prawo dotarlibyśmy do centrum handlowego. - Kataklizm był stosunkowo świeżym problemem, ale Shin dopiero w tej sekundzie zdał sobie sprawę, że nie znał skali kataklizmu. Zalało wyłącznie część Karafuruny i Nanashi? Ale jeżeli potop przemknął ulicami dzielnicy, w której mieszkał, i zagnał go aż do slumsów, to gdzie miał swoje źródło? Musiał przepłynąć przez centrum z Haiiro, być może sięgnął też Asakury. Dobrze byłoby się dostać do rezydencji Minamoto. Dalej nie wiedział w jakiej sytuacji znajduje się Seiwa, ale nawet chcąc go odnaleźć jak najprędzej, wydawało się całkiem rozsądnym, aby zaopatrzyć się w coś więcej niż pordzewiały sekator i pół litra wody. - Z drugiej strony pewnie cała hołota skieruje się właśnie tam.
Seiwa-Genji Enma, Hecate Black, Hasegawa Jirō, Shogo Tomomi, Yakushimaru Seiya, Itou Alaesha and Yakushimaru Sanari szaleją za tym postem.
— Nazwę cię... — zamyśliła się na moment, obserwując każdą zmianę w barwie sierści kudłatego towarzysza. — Corvus. Kiedyś urośniesz duży i silny, nikt cię więcej nie skrzywdzi, obiecuję.
Nadawanie imienia psu napotkanego w tak absurdalnym scenariuszu prawdopodobnie mijało się z jakimkolwiek celem, ale nie chciała o tym myśleć. Zamiast tego wyprostowała plecy, powracając do swoich ludzkich towarzyszy, cały czas z psim towarzyszem u boku. Brakowało jej Stolasa, wskazałby jej właściwą drogą, tak, jak zawsze to robił.
— Nie mam żadnych obiekcji — wtrąciła tylko, gdy tamtych dwoje decydowało o kierunku dalszej podróży. Zmrużone ślepia wiedźmy nie wypatrywały niczego konkretnego, za główny punkt obserwacji obierając kosmate uszy wiernego przyjaciela. Raz czy dwa upewniła się, że ognik wciąż tkwił na teraz okrytym ciepłym odzieniem ramieniu przy okazji kilka razy zerkając ku cienistym kotom Jiro. W końcu wyciągnęła dłoń również ku nim, oferując darmowe głaski.
| Kostka 95 - 20 = 75 - sukces
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Hasegawa Jirō, Vance Whitelaw, Shogo Tomomi, Satō Kisara and Itou Alaesha szaleją za tym postem.
– Ładna kokardka, jak na prezencie – skomentował nieujarzmione farfocle odstające z supła, który najpewniej miał utrzymać bandaż na swoim miejscu.
Brak profesjonalizmu u rudego sprawił, że yurei nie musiał obawiać się, że znowu zostanie posłany na tamten świat, tym razem przy pomocy jakiegoś podejrzanego sprzętu z apteczki. Zwykły opatrunek nie wyzwalał zagrożenia w postaci jego alergii.
Starał się skupić na oderwaniu od siebie demonicznej cebulki, która zanosząc się wniebogłosy, najwyraźniej musiała wpełznąć mu do kieszeni, choć był pewny, że porzucił ją przed kwiaciarnią. W tle nadal wyłapywał odgłosy przeszukiwania zaplecza, choć gdy trzasnęły drzwiczki od szafki zbladł odrobinę, święcie przekonany, że Warui upchnął w niej ewentualne zwłoki.
– Przestań się mazać – warknął do płaczącej cebulki i odstawił ją na ladę, tuż obok apteczki, której zawartość ostrożnie zaczął przetrząsać – Zmężniej, zapuść szczypior jak lew grzywę.
Przywołał do siebie powracającego dzieciaka, nie komentując jego najnowszego olśnienia, gryząc się boleśnie w język, by nie spytać go, czy zorientował się już, że są w kwiaciarni. Przytrzymał podbródek ich nowego nawigatora, by umożliwić sobie w miarę równe naklejenie mu na ranę opatrunku. Dla pewności jeszcze poklepał go dłonią po policzku żeby plaster mocniej przyległ do skóry.
– Zaszyjmy się gdzieś, poczekajmy aż ludzie ograbią centrum handlowe i wtedy ich pozabijajmy, kiedy będą osłabieni walką między sobą i sami przyniosą nam pod nos najlepsze kąski – powiedział, pakując do apteczki wszystkie rozrzucone rzeczy i zabierając ją razem z bronią i kocykiem jako swoje najnowsze zdobycze, zadziwiająco szybko przechodząc nad kataklizmem do porządku dziennego, odpalając w sobie tryb karalucha, którego jedynym zadaniem było teraz przetrwać, nieważne co działo się dookoła.
Wychodząc z kwiaciarni zauważył resztę ferajny siedzącą już w łódce, gotowych do drogi, rozwalonych wygodnie w ich wannie, zajmujących najlepsze miejsca. Brew drgnęła mu w nerwowym tiku. Kocim duszkom brakowało już tylko plecaczków na wielką wyprawę. Oblazły jego medium jak ślimaki.
– Kto pierwszy w łodzi, ten wiosłuje. Ja nie mogę, jestem ranny. Ledwo chodzę... – obraził się, opierając się gwałtownie o rudego, porzucając jednak pomysł teatralnego mdlenia; każdy z nich miał zajęte dłonie, a nie chciał wylądować niespodziewanie w wodzie – Poza tym, do kurwy nędzy, jestem kapitanem. Nie będę wiosłować.
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Satō Kisara, Yakushimaru Seiya and Itou Alaesha szaleją za tym postem.
Był tylko mały jeden problem i to nie były chwilowe problemy z odzyskaniem samego wzrokiem. W tym szalonym nurcie wody stracił okulary. No to pięknie, będzie ślepym szczurem i prawdopodobnie pierwszą osobą do odstrzelenia przez swoją wadę wzroku w razie nagłej ucieczki. Albo się zgubi. Raczej jego bohaterowie nie będą tak skłonni ciągnąć go za rękę krok po kroku i chuchać na niego, aby sobie nic nie zrobił - to oczywiste i na to nawet się nie nastawiał. Ludzie są samolubni i stawiają samych siebie na pierwszym miejscu. Sam, postąpiłby tak samo. Nie narażałby się dla innych, nieznajomych dla siebie osób.
Pokiwał głową na zadane pytanie swojego wybawiciela. Nie do końca słyszał o co chodzi, choć sugerując się tymi nagłymi wibracjami, które odczuł, można było łatwo wywnioskować o co chodzi. Trzeba uciekać jak najdalej. Odkaszliwując złapał się za poharatany bok. Biec może, ale jakim kosztem? Już wcześniej bolało, a jak znów adrenalina weźmie w górę to nie powinien być aż tak wielki problem. Wystarczy tylko poczekać na coś niesamowicie stresującego.
Woda, ta podnosząca się woda wystarczająco szargała nerwy Hasegawy. Będzie mógł dopisać do swojej listy fobii wodę po tym dniu. Przynajmniej, jeśli chodzi o wodę w otwartych przestrzeniach, a nie wodę z kranu, dla sprecyzowania. Zdecydowanie nie chciał ponownego spotkania z tym żywiołem, tak jak i z duchem podziemnego metra. Teraz pytanie co z dwóch jest gorsze. Tak naprawdę, to wolałby kolejny raz przeżyć pierwsze spotkanie z swoim domniemanym bratem.
Grzecznie podążył za dwiema plamami - bo inaczej nie mógł określić swoich wybawicieli - aż do momentu, gdy ta wyższa plama się zatrzymała, a on za nim. Rozejrzał się niespokojnie, jakby coś zaraz miałoby się stać. Dostrzegł kolejny kleks, który zdecydowanie nie była czymś zwyczajnym w obecnym położeniu. Łódka jakaś? Tratwa? O pontonie nie pomyślał. A, no i to dziwne ubarwienie nieznajomej - znajomej - postaci. Biało-zielony. Gdzieś mu ten zielony odcień dzwonił, ale nie wiedział w którym kościele. Kompletnie wyparł z pamięci poznanie dzieciaka i krótką rozmowę - o ile można nazwać to rozmową.
Gdyby nie słowa wysokiego kleksa - nie przejąłby się wcale. Izaya w tej chwili miał kolejny element dziwot z dnia dzisiejszego. Duch, jakieś szalone pioruny, woda oraz jakiś wariat z gnatami... Ale zaraz, była strzelanina w szkole? Zmysł dziennikarza mógłby wziąć w górę, aby wykazać ogromną chęć zbliżenia się do kata i poproszenia go o wywiad. Nie na to pora. Najpierw trzeba przeżyć. Po wyjściu ze szpitala będzie mógł się tematem zająć.
Pozostaje jedno pytanie. Czy tylko w tym kawałku miasta zaczął się Armagedon? Czy w innych dzielnicach jest spokojnie? Oby to była chwila nie do wyjaśnienia, a wszystko wróci do normy.
@Yakushimaru Seiya @Itou Alaesha
Seiwa-Genji Enma, Satō Kisara, Yakushimaru Seiya and Itou Alaesha szaleją za tym postem.
- AOI! - wrzasnął, zrywając się na równe nogi. - Nie! Tam jest nie…! - Próbował go ostrzec, jeszcze w jakiś sposób zatrzymać, ale było już za późno. Przygotowywał się do szaleńczego biegu w tamtym kierunku, lecz mgła nie czekała - pochłonęła białowłosego, jakby od początku tylko do niej należał. Kisarze zrobiło się niedobrze; czuł, jak żołądek podchodzi mu pod sam przełyk. Czy to przez to, że się na chwilę zawahał? Przestraszył się mgły, pamiętając, jak goniła go po korytarzu, nie chciał mieć już z nią żadnej styczności. Ale… Ale powinien pomóc Aoi, prawda? Jeśli żarłoczny dym był tym, czego odór wydawał, można było go porównać jedynie do samej śmierci. Czy w takim razie Aoi…? Ścisnęło mu się serce i czuł, jak po policzkach spływają mu łzy. Szok sprawił, że płacz pozostał zupełnie bezgłośny. ale niesamowicie ciężko było mu zebrać myśli. Czy to działo się naprawdę? Czy był to tylko wyjątkowo brutalny koszmar?
Podczas gdy Kisara trwała w stuporze, mgła zdążyła do nich dotrzeć. Dopiero to sprawiło, że poruszyła się niespokojnie, znów tknięta podobną paniką jak wcześniej. Spojrzała w górę, gdzie była już tak blisko, że być może - gdyby tylko się odważyła - dotknęłaby ją ręką. Wtem musiała skulić się szybko, gdy coś - pojazd?! Karetka! - przemknęła nad jej głową z hukiem. Nie to jednak było najgorsze. Powróciły te przerażające głosy, mrożący krew w żyłach szept Kurou i także… o nie, także Aoiego. Jak w amoku wpierw dostała się na ponton, a potem ledwo wiedziała, co się z nią dzieje. Czuła, jak bardzo oderwana jest umysłem od swojego ciała, nie mogąc przetworzyć informacji, że właśnie Aoi umarł. Ponton posuwał się do przodu, gdzieś w mrok, a Kisara była zupełnie nieresponsywna.
Przez pewien czas nie czuł… nic. Później jednak - ból. Był tak intensywny, że nie pozostało mu nic innego, jak wrócić do swojego ciała - czy tego chciał, czy nie. Nie miał siły, żeby się bronić. Powoli stawało się mu być wszystko jedno. Zęby przebijające się przez skórę niesamowicie bolały, a prąd wody nie dawał jej wiele szans na to, by przeciwstawić się dzikiemu, rozszalałemu zwierzęciu. Gdy go zabrakło, ledwo to zauważył, choć pieczenie i tępe pulsowanie w miejscach ugryzień pozostało. Kiedy zapach krwi dostał się do jego nozdrzy, a karmazynowa woda dostała się do jego ust, Kisara był niemal pewien, że sam umiera - że to on się wykrwawia. Z zamkniętymi oczami i wiotkim ciałem nie dostrzegł dziwacznych kobiet, lecz męski głos do niego dotarł.
Skoro jeszcze ktoś tu był, może wciąż żył? Ostatkiem sił wystawił ręce na boki w nadziei, że będzie w stanie czegoś się złapać. „Cokolwiek wyskoczy (...). Nie mamy z nimi najmniejszych szans.” Przełknął ślinę i jednocześnie solidną porcję krwawej, ohydnej wody. Nudności, ciągle targające jego ciałem, teraz stały się jeszcze bardziej doskwierające. CO wyskoczy? Z CZYM nie mają szans? Kto…?
Zatrzymał się nagle na otwartych drzwiach auta. Ulga przepłynęła przez całe jego ciało. Drżącymi kończynami wspiął się na dach samochodu, dysząc i krztusząc się cieczą. Gdy omal nie wykaszlał swoich płuc, był w stanie rozejrzeć się za usłyszanymi nieopodal głosami. Jego niespokojny wzrok dotarł na sylwetkę chłopaka - to pewnie ta osoba, którą było słychać najwyraźniej, a potem...
- Carei! Shey! - krzyknął słabo; głos załamał mu się w połowie. - Wszystko w porządku? Nic wam nie jest?! Jak się t-tu... - Nawet one tu były? Irracjonalna myśl, że zobaczy kolejną bliską mu osobę wchodzącą w objęcia śmierci, była przytłaczająca i sprawiła, że wzrok rozmazał mu się przez kolejny strumień łez. Wtedy powoli zdawał sobie też sprawę, że odpowiedzialne za tak gęsto skondensowaną w wodzie krew musiały być istoty, które złowrogo pływały między nim a pontonem.
Był wycieńczony i ranny. Leżał, podtrzymując się ostatkami sił na dachu auta. Ponadto przerażenie związało mu gardło na pewien czas - nawet nie myślał, by próbować wskoczyć do wody. Wolał… wolał już tu zostać; niech się dzieje co chce. Pożałował także, że zwrócił na siebie uwagę Carei. Jej szansą na przetrwanie - i szansą innych na pokładzie pontonu - była ucieczka stąd i to jak najszybciej!
- Płyńcie dalej! - wrzasnął resztkami sił. Więcej słów nie chciało do niego przyjść, gdy zmęczony osunął się na metalową powierzchnię. Nie stracił przytomności - choć było blisko.
WAS IT JUST A DREAM?
AM I IN TOO DEEP?
Seiwa-Genji Enma, Shogo Tomomi, Shiba Ookami and Yakushimaru Seiya szaleją za tym postem.
Na słowa Enmy odwróciła się w stronę Yokai. Nie był to pierwszy raz, gdy widziała demony na własne oczy. W końcu borykała się z ich widokiem od dzieciaka. Mimo wszystko za każdym razem napawały ją czystym obrzydzeniem. Stanie na pontonie nie było łatwe, więc przykucnęła lekko na nogach próbując zachować równowagę. Wpadniecie do wody nie wchodziło w grę. W końcu nie dałaby rady płynąć.
I wtedy zobaczyła znajomą twarz.
- Kisara! - Odkrzyknęła na jego widok chwytając za wiosło. Z początku nie zamierzała narażać Carei, ale wiedziała, że przyjaciółka nie zostawiłaby Kisary na pastwę demonów. Musieli działać szybko, jeśli w ogóle mieli mieć jakieś szanse. Spojrzała pytająco na Eji i jeśli ona podzielała jej zdanie zaczęła wiosłować w tamtą stronę. - Trzymajcie się będę sterować - dodała. Spodziewała się protestów Enmy, chociaż może to właśnie on chciał trochę powalczyć? Pokazać im swoje umiejętności?
Demony póki co ją zignorowały, więc wiosłowała ile sił próbując jak najszybciej dotrzeć do Kisi.
Wynik rzutu: 21 klik
@Satō Kisara @Ejiri Carei @Seiwa-Genji Enma
Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei, Satō Kisara, Yakushimaru Seiya and Itou Alaesha szaleją za tym postem.
- Nie podchodźcie bliżej - rzucił tylko nieco głośniej, mając na uwadze zbliżającą się grupkę osób, która równie dobrze mogła mieć Matkę Teresę, co samego Seiye. O ile to rzeczywiście był on. Być może sam zielonowłosy niekoniecznie miał zamiar ufać jakimś obcym-potencjalnie znajomym twarzom. Mimo to, już jednego kogoś porwały wilcze szczęki i poniosły z nurtem powodziowej rzeki. Sam z kolei zamierzał uważać na to, czy z wody lub jakiejś zacienionej okolicy nie wyskakiwała kolejna bestia z krwiożerczymi szczękami. Tylko po to, aby od razu zdzielić zagrożenie wiosłem przez łeb lub w ostateczności odepchnąć się nim od celu w bezpieczniejsze miejsce byle nie wypaść za własną burtę.
Seiwa-Genji Enma, Yakushimaru Seiya and Itou Alaesha szaleją za tym postem.
Już miał rzucić polecenie do Shey, aby jak najszybciej odpłynęli, kiedy kątem oka dostrzegł samotną sylwetkę na dachu jednego z samochodów. Szczerze powiedziawszy Seiwie daleko było do rycerza w lśniącej zbroi i zamierzał pozostawić ów osobę na pastwę losu. Może to i okrutne, ale wykorzystał to jako szansę na swobodne odpłynięcie, kiedy nieszczęśnik stałby się ich mięsem armatnim. Bez znaczenia co zarówno Ejiri jak i Shey pomyślałyby w tej sytuacji, ale ich bezpieczeństwo było o wiele ważniejsze niż jakiegoś mieszkańca Fukkatsu, którego nie znał.
Wystarczyło jednak jedno spojrzenie w stronę dziewczyn aby zrozumieć, ku jego zgrozie - znały tego osobnika. Enma zaklął pod nosem bardzo brzydko zdając sobie sprawę, że muszą zrezygnować ze swojego pierwotnego planu. Przykucnął w pontonie w momencie, w którym Shey ruszyła w kierunku samochodu.
Położył dłoń na drobnym ramieniu ciemnowłosej, chcąc tym samym skierować jej uwagę na siebie.
- EJIRI. WPATRUJ SIĘ W WODĘ, ALE NIE ZBLIŻAJ SIĘ DO KRAWĘDZI PONTONU. MASZ PARALIZATOR, PRAWDA? JAK TYLKO COŚ UJRZYSZ - NIE WAHAJ SIĘ GO UŻYĆ. PRĄD I WODA TO PASKUDNE POŁĄCZENIE. PONTON JEST GUMOWY, WIĘC NIC NAM NIE POWINNO GROZIĆ. - poinstruował dziewczynę mając nadzieję, że żadna wodna paskudna nie wciągnie jej w odmęty.
Następnie odwrócił się do osobnika na dachu, czekając, aż podpłyną na tyle blisko, aby mógł chwycić truchło za ubranie. Palce zacisnęły się na materiale, a następnie zaparł się i pociągnął mocniej kobietę(?) do środka pontonu, nie zważając czy może zrobić mu krzywdę czy nie. Zadrapania i siniaki były najmniejszym ich problemem. Najważniejsze, aby przeżyli.
- SHEY. MUSZĘ SKIEROWAĆ SIĘ DO KARAFURUNY CHIKU. JEST TAM KTOŚ, KOGO MUSZĘ ZNALEŹĆ. - krzyknął do jasnowłosej mając nadzieję, że dziewczyna wie jak tam trafić. Potem spojrzał na ciało w pontonie.
- ŻYJESZ? JAK TAK TO WSTAWAJ. DODATKOWA PARA RĄK SIĘ PRZYDA.
Wynik rzutu - 5 (nie atakują)
@Satō Kisara @Ejiri Carei @Amakasu Shey
Ejiri Carei, Yakushimaru Seiya, Itou Alaesha and Yakushimaru Sanari szaleją za tym postem.
|
|