Punkt widokowy na miasto - Page 5
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Pią 26 Sie - 23:54
First topic message reminder :

Punkt widokowy na miasto


Wąska klatka schodowa i dwadzieścia par wspinających się na przemian schodów prowadzą na dach jednego z najwyższych budynków w mieście. Oficjalnie punkt widokowy funkcjonuje wyłącznie od wczesnych godzin porannych do zmierzchu i można wtedy zaoszczędzić sobie trudu korzystając za niewielką opłatą z szybkiej windy, lecz po godzinach wrota prowadzące na odpowiednie schody nie są wcale zamknięte. Sam dach jest odpowiednio zabezpieczony, choć w historii wieżowca są już odnotowane niechlubne, samobójcze skoki z jego szczytu. Aby spaść trzeba się jednak o to postarać, bo w innym wypadku pechowców wyłapią rozłożone dookoła sieci. Widok z tego miejsca zapiera dech w piersiach, szczególnie po zmroku, a kiedy w mieście mają odbyć się pokazy fajerwerków, miejsce oblegane jest przez otoczone aurą zauroczenia pary, które piknikują na betonie oglądając panoramę zza barierek.

Haraedo

Raikatsuji Yuzuha

Nie 7 Kwi - 21:36
Czy był z siebie zadowolony, że naraził (nie)znajomego na konfrontacje z oprychem, który chciał go okraść?
Możliwe.
Choć w jego przypadku ciężko było mówić o pozytywnych emocjach. Prawda była jednak taka, że priorytetem dla jasnowłosego było jego własne bezpieczeństwo. I choć sam z pewnością nie pogardziłby porządną szarpaniną (która notabene mogłaby skończyć się krwawo), tak dzisiaj nie miał ochoty na wysiłek. A że nadarzyła się okazja na podanie pałeczki, byłby idiotą gdyby z tego nie skorzystał.
Nie biegł, choć jego kroki były dość szybkie. Pokonywał zdecydowanie więcej drogi niż zazwyczaj, poruszając się przy tym z zaskakującą gracją, jakby właściwie nic nie ważył. Zatrzymał się dopiero po jakimś czasie, gdy jego uwagę przykuła samotna jaszczurka wylegująca się na chodniku. Ostrożnie zmniejszył dystans między nimi, i przykucnąwszy sięgnął po telefon, aby wykonać serie zdjęć.
Gdy wykonał ostatnie kliknięcie, małe zwierzę dostrzegło pochylającego się nad nią chłopaka i bez jakiegokolwiek zastanowienia pobiegła w kierunku trawy, w której zniknęła po zaledwie sekundzie. Z płuc jasnowłosego wydarło się westchnięcie pełne żalu, a jego uwaga ponownie została rozproszona nawałnicą niezwiązanych ze sobą myśli.
Podniósł się na nogi i już miał zrobić pierwszy krok przed siebie, gdy dosłyszał zza sobą odgłos ciężkich butów. Z wyraźnym znudzeniem wymalowanym na twarzy spojrzał za siebie i jakże było wielkie jego zaskoczenie, gdy odnalazł go ten, którego chciał widzieć najmniej. Nawet pozwolił sobie na ledwo widoczne skrzywienie na ustach, jakby właśnie tym gestem miał powstrzymać nadciągające kłopoty.
Chciał coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły w gardle, a wargi ścisnęły się tak mocno, że powstała na ustach wąska linia. Mężczyzna nie wyglądał na poobijanego, a wiec nie dostał wpierdolu.
Czyli tamten drugi go dostał.
Zaskakujące.
Ale i nawet interesujące.
Blade spojrzenie miało już powędrować niżej, na knykcie, jednakże zamiast nich pierwsze co ujrzał to pomiętolona paczka papierosów wyciągnięta w jego stronę.
Kolejne skrzywienie. Kaname też palił, choć bardziej się z tym krył.
Yuzuha uniósł bladą dłoń i uderzył lekko w wyciągniętą rękę mężczyzny. Nie na tyle mocno, aby jakoś szczególnie to odczuł, ale też nie na tyle słabo, by nie wytrącić z jego uchwytu paczki papierosów, która poleciała tuż obok na chodnik.
- Nie pal tego świństwa. Śmierdzi i ci szkodzi. - odezwał się głosem o zaskakująco przyjemnej dla ucha barwie. - A, no tak. Ty nie rozumiesz naszego języka. Spróbujmy jeszcze raz. Nie. Pal. Tego. Świństwa. - powtórzył, tym razem akcentując niemal każde wypowiedziane przez siebie słowo. Jakby mówił do dziecka. Albo kogoś, kto ma problemy mentalne. Ale zdecydowanie tak nie powinno się mówić do obcokrajowca, który praktycznie nic a nie nie znał języka.
Ale Yuzuha nie mógł tego wiedzieć.
Chyba że...?
Zresztą, nieważne. Nieznajomy i tak koniec końców pewnie go nie zrozumiał.
- A właśnie! - ożywił się, gdy pewna odległa myśl przemknęła przez jego umysł. Bez zastanowienia i przede wszystkim poszanowania cudzej przestrzeni osobistej, złapał za materiał ubrania mężczyzny i zadarł ją ku górze. Tak samo, jak wtedy w warsztacie.
- Zagoiła się? - zapytał, szukając wzrokiem miejsca, gdzie ostatnio widział dziurę. Znalazł. Zaklejoną plastrem, gojącą się. Nie było już krwi ani jej brudu.
- Dalej boli? - dodał po chwili, wyciągając drugą dłoń w tamtą stronę.

@Sullivan Black



„Strach. Nie ma nic wspanialszego. Uwielbiam na niego patrzeć, uwielbiam wdychać jego zapach.
A już najbardziej lubię go słuchać. Lubię też jego smak.”


Punkt widokowy na miasto - Page 5 2Ml7
Raikatsuji Yuzuha
Sullivan Black

Czw 6 Cze - 18:35
  Zaznaczyć, że był zły, to mało powiedziane. Mimo iż twarz pozostawała stosunkowo rozluźniona, to we wnętrzu powoli zaczynało wrzeć — niemal czuł jak trzewa gotują się od środka trawione nieokiełznaną temperaturą irytacji. Może nie byłoby tak źle, może nie musiałby się tak pieklić, ale oczywiście nie mógł mieć dnia spokoju. Dłoń z której wytrącono paczkę cygarów stuliła się w pięść; skóra niemal go wtedy zapiekła, czuł jak tkanka swędzi od ciosu tłumionego jedynie dzięki potężnej sile woli. Zmrużył jednak ślepia — lód jego tęczówek kruszył się wyraźnie podkreślany neonowym światłem pobliskiego baru, widać było buzującą w błękicie irytację.
  Nijak nie skomentował kłapania ozorem, które zaserwował mu chłopak. Nie strzępił własnego język, bo to i tak mijałoby się z celem i tak by się przecież nie zrozumieli. Nieważne czy mówiłby normalnym tempem, czy bawił w jakieś gierki, tak jak jego rozmówca teraz. Nie poruszył się nawet gdy ten niespodziewanie sięgnął ubrudzonej (cudzą) krwią koszulki, podwijając ją wyżej, odsłaniając oklejoną cienką warstwą opatrunku ranę po nożu sprzed jakiegoś czasu. Zareagował dopiero gdy tamten postanowił wepchnąć łapę tam gdzie nie powinien.
  Black złapał za kierowany ku własnemu brzuchowi nadgarstek, ściskając go znacznie w pętli palców — nie na tyle mocno by zrobić mu krzywdę, lecz jednocześnie z wystarczającą siłą by dać mu znak, że nie powinien wyskakiwać z rękoma gdzie dusza zapragnie, jeśli nie chciał ich stracić. Nie omieszkał również dmuchnąć nieznajomemu kłębem dymu pełnego nikotyny, którą najwyraźniej tak bardzo gardził.
  Odsunął od siebie cudze ręce. Doszedł do wniosku, że skoro tak się sprawy mają, to nic tu po nim. Sięgnął za to po leżącą na ziemi paczkę papierosów i powędrował do stojącego niedaleko barierki wiaduktu automatu z napojami. Przyglądał mu się przez chwilę rozważając opcje — musiał poczynić jakieś postępy w nauce japońskiego, bo nie wyciągał telefonu żeby przetłumaczyć napisy pod guzikami. Ostatecznie postawił na "mrożoną" kawę w drobnej puszce, za którą zapłacił zbliżając komórkę w odpowiednie miejsce.
Ani na moment nie wyciągnął papierosa z ust, a gdy skończył jednego, sięgnął po następnego. Przecież śmierdziało i szkodziło, a więc i odstraszało, prawda?
  Coś jednak chyba zrozumiał. Więcej nawet, bo zaraz się odezwał. I to nie w swoim rodowitym języku.
  — Co u twojej dziewczyny?
Sullivan Black
Raikatsuji Yuzuha

Sob 20 Lip - 22:53
Nie przepadał za mężczyzną.
Przynajmniej tak mu się wydawało, bo neutralność wymieszaną z obojętnością barwiło jeszcze inne odczucie, którego nie znał, a które z pewnością z łatwością można było ulokować między kartkami negatywności. Było jak kropla oleju dodana do szklanki pełnej wody. Nic nie znacząca skaza, której po wypiciu człowiek nawet nie poczuje, ale z drugiej strony była tam. Widoczna i irytująca.
Westchnął, tracąc zainteresowanie jego osobą. Zakładał, że najpewniej więcej na niego nie wpadnie, przecież Fukkatsu nie było małą wioską. Jasne, do największych metropolii zdecydowanie nie należało, aczkolwiek to nie tak, że każdy każdego tutaj znał.
A jednak widzisz go już drugi raz. Przypadkiem.
Szarą myśl zmielił w gardle z wyraźnym niezadowoleniem, jakby jakaś niewidzialna ość ugrzęzła w krtani, i za cholerę nie chciała odpuścić. Stalowe spojrzenie utknęło w plecach obcokrajowca. Wwiercało się w jego szczupłą sylwetkę i miażdżyło, a w głowie chłopaka kotłowało się tysiące myśli. Jakby na to nie spojrzeć, byli tutaj zupełnie sami. Dookoła cisza i spokój, i powoli zapadał zmrok. Ponadto był obcokrajowcem, więc nie sądził, aby ktoś tak na dobrą sprawę zaczął go szukać.
Nie, nie możesz.
Wydaje się silny. I twardy. Ale przecież nawet najsilniejsi uginali karku przed ostrzem noża.
Obiecałeś.
"Pamiętasz jak to się robi, Yuzuha? Powoli, pod pierwszą warstwę skóry wsuwasz ostrze. Musisz uważać, aby jej nie przerwać-"
Wyprostował ciało, napiął mięśnie, wolnym ruchem wsunął dłoń do kieszeni spodni, na której dnie spoczywał chłodny metal. Opuszki palców musnęły jego powierzchnię-
OBIECAŁEŚ.
Zamarł w pół kroku słysząc jego słowa. No proszę, a jednak potrafił komunikować się w języku japońskim. Mimochodem zmarszczył brwi, jednak wyciągnął pustą dłoń z kieszeni. Czemu więc udawał, że jest inaczej?
- To moja siostra. - odparł w końcu po dłuższej chwili milczenia. Z jednej strony kusiło podjęcie chorej gry. Udawanie i naginanie rzeczywistości. Nie chciał zdradzać prawdy, zwłaszcza przed nieznajomym. Z drugiej zaś strony doskonale wiedział, że gdyby Shii-nee dowiedziała się o tym, z pewnością nie byłaby zadowolona.
A on nie chciał, by jego siostra nie była zadowolona.
Nie ona.
- Czemu pytasz. - przechylił głowę lekko w bok, a popielate włosy rozsypały się po szczupłym, wręcz kościstym ramieniu.
Właśnie. Czemu ona w ogóle go interesowała? Chyba nie sądził, że-
- Nie zbliżysz się do niej. - dodał nagle, a jego głos zdawał się ulec dobrej zmianie, choć nadal pozostawał ten sam. Cichy i bezbarwny, jak kropla słonej wody.
Tak, zdecydowanie za nim nie przepadał.

@Sullivan Black



„Strach. Nie ma nic wspanialszego. Uwielbiam na niego patrzeć, uwielbiam wdychać jego zapach.
A już najbardziej lubię go słuchać. Lubię też jego smak.”


Punkt widokowy na miasto - Page 5 2Ml7
Raikatsuji Yuzuha
Sullivan Black

Sro 21 Sie - 19:12
  Przysiadł na ławeczce tuż obok automatu; nie chował telefonu, w razie potrzeby trzymając go z włączonym tłumaczem, którym wciąż jeszcze czasem musiał się posługiwać, jeśli chciał się upewnić, że poprawnie coś wypowiadał. Nauka języków nigdy nie sprawiała większych problemów ani jemu, ani jego siostrze, niemniej jednak japoński nie należał do najprościej skonstruowanych, a wolał uniknąć niepotrzebnych gaf.

  — To moja siostra.

  Cmoknął ze zrozumieniem, kiwając przy tym głową, jakby wiele sytuacji się w niej nagle rozjaśniło. Roześmiał się zresztą w duchu, bo przypominając sobie sposób w jaki chłopak patrzył na czarnowłosą dziewczynę bardzo przypominał mu sposób w jaki sam spoglądał na swoją. Może jednak, wbrew pierwszym założeniom, coś ich jednak łączyło. Obsesja. Maniakalna wręcz fiksacja dostrzegalna właśnie w lśnieniu oczu, gdy patrzyły na nią.

  Zaraz parsknął jednak śmiechem. Słowa Yuzuhy musiały bardzo go rozbawić.

  — Ciekawy wniosek, ale nie zamierzam. Mam własną dziewczynę, nie potrzebuję drugiej — machnął lekceważąco ręką, jakby opcja zbliżania się do bliskiej chłopaka nigdy nawet nie przeszła mu przez myśl. — Pytam z grzeczności, w końcu uratowała mi trzewia przed wypadnięciem na chodnik. Ty zresztą też, więc, cóż, dzięki — Nawet jeśli brzmiał szczerze, to nie wyglądał na kogoś kto czuł się w obowiązku jakkolwiek się odwdzięczać. Jeśli kiedyś nadarzy się okazja która i jemu będzie sprzyjać, to czemu nie? Nie był jednak dobrym samarytaninem skorym uginać przed kimś karku tylko dlatego, że dzięki pomocnej dłoni nie wykrwawił się w jakiejś szemranej uliczce. To był ich wybór, cóż bardziej Shimaury, że postanowili wezwać karetkę. O nic ich nie prosił. Gdzieś w międzyczasie zerknął na ekran telefonu, upewniając się czy aby na pewno ubrał wszystko w takie słowa jak powinien.

  — Skąd ta obronna postawa, hm? — Zaczepności błyszczącej w wilczych ślepiach o odcieniu arktycznego lodowca nie dało się pomylić z niczym innym. Sprawiał wówczas wrażenie jakby doszedł do pewnych wniosków które wydały mu się najbardziej prawdopodobne. Sam zapewne reagowałby bardzo podobnie gdyby ktoś obcy próbował zbliżyć się do jego własnej siostry, choć uzewnętrzniłby się w nieco innym stylu.

@Raikatsuji Yuzuha
Sullivan Black

Raikatsuji Yuzuha ubóstwia ten post.

Raikatsuji Yuzuha

Sob 14 Wrz - 21:06
Przykucnął w pewnej odległości od mężczyzny, przenosząc swą uwagę na sznur mrówek, które dzielnie wędrowały przed siebie. I choć zdawał się zupełnie pochłonięty aktualnym znaleziskiem, to wbrew wszystkiemu wsłuchiwał się w melodyjne słowa okraszone zagranicznym akcentem. Bladoszare spojrzenie przeskakiwało to z jednego stworzenia, to na drugie, podziwiając ich hart ducha oraz zdyscyplinowanie. Nawet, jeżeli na ich drodze pojawiła się przeszkoda w postaci kamienia czy też samotnej gałązki, to wciąż potrafiły utrzymać szyk. Doprawdy, niesamowite stworzenia. Pod każdym względem niema idealne. Tak bardzo dalekie od ludzi i ich chaotyczności.
- To, że masz własną dziewczynę nie oznacza, że możesz nie chcieć mieć drugiej. Niektórzy bywają niezwykle zachłanni. Chcą jak najwięcej, nawet na krótką chwilę. Kierują się popędami i innymi zwierzęcymi zachciankami. - odparł mu po dłużącej się chwili, wciąż nie spoglądając w jego stronę. Wyciągnął dłoń i położył ją na ziemi, pomiędzy mrówkami, tworząc wielki mur zastanawiając się, w jaki sposób poradzą sobie z tym problemem.
Obejdą?
A może przeforsują się przez nią?
- A tobie daleko do świętej osoby. - dopiero teraz uniósł głowę i odszukał jego spojrzenie. Zdawał się lustrować go, jakby chciał odczytać z niego wszystkie skłębione emocje. Trwało to jednak zbyt krótko, by można było wychwycić prawdziwe intencje skryte za chłodną warstwą obojętności, jaka spoczywała na jasnowłosym.
- Nie dziękuj mi. Zrobiłem to tylko dlatego, że ona mnie o to poprosiła. Zresztą, nie byłeś umierający. Cięcie nie było śmiertelne. - dodał cichym pomrukiem pod nosem. Czy mężczyzna mu uwierzy czy też nie - nie było już sprawą Yuzuhy. Jakby nie było, podstawowe pojęcie na temat medycy już miał. Było to wymagane w jego zawodzie i widział w swym życiu wystarczająco dużo. Nie tylko za drzwiami prosektorium. Lalkarz nauczył go wielu przydatnych rzeczy, w tym również fakt, jak ciąć, by nie zabić od razu. Jak dźgać, pod jakim kątem i w jakie miejsca, by bolało i krwawiło, ale nie odebrało życia.
Takich lekcji nigdy się nie zapominało.
Zresztą, sam z nich nawet korzystał. Czy to pod czujnym wzrokiem dawnego opiekuna, czy już po tym, jak opuścił ściany zakładu psychiatrycznego.
Podniósł się i strzepał z dłoni kilka mrówek czując znużenie obserwacją małych owadów. Słysząc pytanie ciemnowłosego, przechylił głowę nieznacznie w bok, jakby do końca nie rozumiejąc, czemu padło akurat coś takiego. Coś, co w oczach Raikatsuji'ego było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie.
- Przecież to normalne. Jestem jej bratem. A bracia bronią swoich sióstr. Wy nie bronicie swoich tam, skąd pochodzisz? Dziwny jesteś. - usta wykrzywiły się w cieniu grymasu dochodząc do wniosku, że chyba dobrze, że urodził się poza granicami Japonii.
Obcokrajowcy byli naprawdę jacyś dziwni.

@Sullivan Black



„Strach. Nie ma nic wspanialszego. Uwielbiam na niego patrzeć, uwielbiam wdychać jego zapach.
A już najbardziej lubię go słuchać. Lubię też jego smak.”


Punkt widokowy na miasto - Page 5 2Ml7
Raikatsuji Yuzuha

Seijun Nen and Fenrys Umbra szaleją za tym postem.

Sponsored content
maj 2038 roku