Była godzina dziewiąta rano w poniedziałek. Dwa czarne wany podjechały pod dom Howensów przywożąc na miejsce siedmioro uczestników programu. Dom otaczał prawie trzymetrowy, kamienny mur, przez który nie byliście w stanie niczego dostrzec.
- Postawiliśmy ten mur specjalnie na potrzeby programu! - powiedział z uśmiechem Charlie Benett, niemal dumnie, jakby dokonał czegoś niesamowitego, producent stacji telewizyjnej TTV. Był to dość niski mężczyzna, nieco przysadzisty o grubym wąsie, którego moda przeminęła chyba z dziesięć lat temu. Był lipiec, temperatura pomimo porannej pory zaczynała doskwierać. Było chyba z trzydzieści stopni w cieniu, a przecież nie było nawet południa.
- Przez czternaście dni będziecie odcięci zupełnie od świata. Zero kontaktu z rodzinami, przyjaciółmi, z nami. W zamrażalce i lodówce macie zapasy jedzenia na czternaście dni, a woda w kranie jest zdatna do picia. To co? - klasnął w dłonie, uśmiechając się promiennie spoglądając na każdego z was po kolei.
- To do zobaczenia! - pomachał wam, kiedy przekraczaliście metalowe drzwi, które bardziej przypominały zabezpieczenie, jakie stosuje się przy różnego rodzaju sejfach, aniżeli domach. Z drugiej strony ich grubość i ciche skrzypnięcie, gdy zamykały się za wami dodawały jedynie klimatu. Po chwili mogliście usłyszeć metalowy odgłos łańcucha, a na koniec pstryknięcie kłódki.
Staliście w siódemkę przed staro wyglądającym domem, w którym już na pierwszy rzut oka nikt nie mieszkał od paru dobrych lat. Trawa dookoła sięgała niemalże łydek i jeżeli kiedykolwiek była tutaj jakaś ścieżka - już dawno zniknęła pod naporem chwastów i gąszczy. Ciemna cegła domu straszyła wyblakłym kolorem, a w wielu miejscach odpadał tynk, z kolei na dachu mogliście dostrzec brak paru dachówek. Do starych, odrapanych i drewnianych drzwi prowadziły trzy schodki zbudowane z drewna, a każdy stawiany krok na nich niósł ze sobą dziwnie brzmiące skrzypienia, jakby w każdej chwili miały się zarwać.
Po wejściu do domu od razu w wasze nozdrza uderzył zapach stęchlizny oraz gęsty zaduch. Brudne i zakurzone podłogi od lat nie widziały szczotki i mydła, tak samo ściany, w których rogach znajdowały się grube pajęczyny. Tapety w blade kwiaty w wielu miejscach odpadały grubymi warstwami, a wszystko dookoła, zaiste, wyglądało gorzej od przysłowiowych "spartańskich warunków". A wy mieliście tu spędzić czternaście długich dni i nocy.
-------
Mapy:
- Spoiler:
- Termin na odpisy: 04.05 23:59
Nie obowiązują kolejki. Możecie pisać ile potrzebujecie. Jeżeli będziecie potrzebowali interwencji MG przed upływem terminu - oznaczcie mnie.
Z niektórymi z was mogę czasami prowadzić mini fabułę na pw, by nie psuć rozrywki innym.
@Ejiri Carei @Hasegawa Izaya @Yakushimaru Seiya @Shiba Ookami @Warui Shin'ya @Isei Yoshiro @Saga-Genji Momoka
Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Shiba Ookami, Itou Alaesha, Matsumoto Hiroshi and Saga-Genji Momoka szaleją za tym postem.
— Będziemy musieli jakoś racjonować żywność. Mimo wszystko bym się nie martwił na zapas. To, co zje ten facet, pewnie się wyrówna kalorycznie z porcjami dziewczyn. Zresztą, chyba nikt tutaj nie przyszedł jeść. — Isei przynajmniej miał taką nadzieję, odpowiadając chłopakowi.
Yoshiro sprzątną większość zastanego syfu — bo inaczej nie dało się tego nazwać — i stwierdził, że wystarczy. Zaczął łapać go kaszel, jednak jadalnia wyglądała zdecydowanie lepiej. Gdy pozostali uczestnicy wrócą z obchodu po innych pomieszczeniach, będzie przynajmniej gdzie usiąść. W tym momencie zdecydowanie więcej światła wpadało przez okna, a na stole można było przynajmniej położyć cokolwiek bez obawy, że kurz zagnie wokół tego czasoprzestrzeń i pochłonie niczym czarna dziura. Wraz z kurzem zgarnął też masę innych śmieci, które wymiótł z domu przez barierkę przy schodach wyjściowych, jednak tak, aby nikt nie mógł się o nie potknąć przy samym schodzeniu ze stopni. Zdecydowanie nie chciał zostawiać tej roboty na barkach dziewcząt, niezależnie od tego, jak „wyglądał” z miotłą w dłoniach. Byłoby to najzupełniej nie fair, szczególnie że zmiatanie brudu z wysokich powierzchni było raczej robotą dla faceta, a nie dla niewysokich kobiet. W domu rodzinnym mieszkał przede wszystkim z kobietami, gdzie babka, matka i siostra nauczyły go szacunku nie tylko dla ich sprzątania, ale też tego, że jest takim samym członkiem zespołu co i one. Wynikały z tego oczywiste obowiązki, obejmujące przez niektórych uważane za „damskie” powinności.
— Mhm, zapewne zmieniali wnętrze. Gdyby było oryginalne, to z pewnością pokoje by się od siebie różniły. — Isei puszczał mimo uszu przekleństwa lecące od czarnowłosego — najwyraźniej taki już miał styl. — Prawda, przydałoby nam się tutaj jakieś zajęcie. Aczkolwiek samo niepozabijanie się i tak już uznam za sukces. — Yoshiro otrzepał dłonie po skończonej pracy, a później podszedł do zlewu w aneksie kuchennym, by je porządnie obmyć. Słowa wielkoluda potwierdziły się — woda rzeczywiście po chwili zrobiła się przyjemnie ciepła, a i wydawała się jak najbardziej czysta. Zaczął się zastanawiać, cóż porabiała ekipa, która poszła na piętro. Słyszał dziwne hałasy i postukiwania, najwyraźniej jednak belki, z których zbudowany był strop, dosyć nieźle oddzielały i wygłuszały piętra.
— Widzisz cokolwiek, co dzieje się na górze? — Rzucił do swojego aktualnego towarzysza.
Odsłonięta spod skrawka tapety dziura przykuła uwagę Yoshiro. Ciekawe czy tapeta była oryginalna, czy może organizatorzy specjalnie nakleili sztucznie postarzały materiał na drewnianą boazerię? Isei nie miał zamiaru tak po prostu wkładać ręki do dziury, więc jedynie z lekkim dystansem spojrzał przez otwór. Dziura była podobnie zakurzona, jak i wszystko inne tutaj, więc niewiele było widać. Yoshiro ostukał pięścią ścianę dookoła otworu. Wydawało mu się, że brzmi pusto.
— Myślisz, że może tam być jakieś ukryte pomieszczenie? — Poświęcił jeszcze chwilę na oględziny otworu, jednak na razie nic wielkiego nie odkrył. Zainteresował go natomiast stary, nakręcany zegar, który stał w samym kącie jadalni. Poszedł w jego kierunku, aby mu się lepiej przyjrzeć.
----
@Seiwa-Genji Enma Poproszę więcej info / rzut kostką w kwestii zegara w jadalni.
@Saga-Genji Momoka @Ejiri Carei @Hasegawa Izaya @Warui Shin'ya @Yakushimaru Seiya @Shiba Ookami
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei, Yakushimaru Seiya, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi and Saga-Genji Momoka szaleją za tym postem.
Może rzeczywiście lepiej, aby usiadł sobie na chwilę?
Spoglądając na Hasegawę (@Hasegawa Izaya) dorwało go niejasne wrażenie, że jeden głupi incydent, którego był niechybnym, chociaż marnym bohaterem, jednak zaniepokoił chłopaka. W uniesionej odrobinę brwi kryło się zaczepne pytanie, czy naprawdę martwi się o niego aż tak bardzo. Nic jednak nie wypowiedział; zmrużyły się natomiast powieki, w kącikach zarysowały zmarszczki. Choć pół twarzy zasłaniał materiał maseczki, dało się zorientować, że usta rozszerzył w rozbawionym uśmiechu.
Mina zmieniła się dopiero w nowym towarzystwie. W topaz ślepi wkradło się ponowne zaintrygowanie, o wiele poważniejsze niż w kontekście Hasegawy. Być może ze względu na aurę jaką emanowała Ejiri (@Ejiri Carei), sama jej obecność wprawiała go w rodzaj irracjonalnego roztargnienia, jakby non stop musiał poprawiać rozwichrzone włosy albo sprawdzać czy narzucona na tors koszulka jest pognieciona. Pozwolił więc jej na cokolwiek, co miała zamiar zrobić nie tylko dlatego, że zgodę otrzymałaby tak czy inaczej. Głównym prowodyrem posłuszeństwa były jednak zacięcia, jakieś zblokowane zastawki w mózgu na pół sekundy zamierały, stopując zębatki, by zaraz pozwolić im na dalszą pracę. Było wtedy za późno; mógł jedynie ugiąć mocniej kark, oprzeć zranione miejsce o chłodną, kobiecą dłoń. Przy temperaturze jej organizmu powątpiewał, że lód faktycznie by mu się jeszcze przydał, ale ugryzł się w język, by nie wchodzić w żadne słowne utarczki.
- Dziękuję.
- Polecam się. - Ściągnął łopatki, ponownie górując nad dziewczyną. - Ktoś musi użyć głowy przy rozwiązywaniu problemów.
Nie zakładał natomiast, że niektóre problemy mogły wykraczać poza jego możliwości; gdyby rozdrażnić wielkoluda, nagle zmaterializowanego na piętrze, miałby uszczuplone szanse w konfrontacji. Mężczyzna (@Shiba Ookami) nie sprawiał na razie wrażenia negatywnie nastawionego; nie miał też tendencji do rozstawiania pozostałych uczestników po kątach, co w pierwszym odruchu dało się mu zarzucić. Ze względu na wiek mógł się poczuwać; tymczasem nie tylko nie bawił się w ojcowskie powinności, ale właściwie zdawał się całkiem dopasowany mentalnie.
Shin'ya wszedł chwilę przed kolosem, natychmiastowo, gdy tylko wdrapał się po drabinie, kładąc dłoń na ramieniu Hasegawy.
- Trochę kręci mi się we łbie - szept wyjaśnień co do stałego naruszanie osobistej przestrzeni chłopaka zdawał się nie wpływać na dziwną, mroczną obecność zalegającą w kątach tego miejsca. Abstrakcyjny, lodowaty dotyk na karku w niczym nie przypominał przyjemnego chłodu filigranowej dłoni, która nie tak dawno muskała obity punkt nad brwią. Mroczki sprzed nosa wprawdzie zniknęły, błędnik przestał tak szaleć, ale pulsowanie nie ustało; przypominało o idiotycznym wypadku, o nierzetelności, przede wszystkim o fakcie, że oberwał czymś zwyczajnie ciężkim. Oczywiście, powinien posłuchać i jednej, i drugiej mądrości - usiąść na tyłku, odsapnąć chwilę, wetknąć czerep do zamrażalnika. Do dalszego buszowania popchnęła go jednak szczeniacka ciekawość.
Nie chciał zostać w tyle tylko dlatego, że do pewnego stopnia był nieuważny.
Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.
— Może i nie. Ale kurwa, mamy siedzieć tutaj przez dwa tygodnie, a na razie nie wygląda na to, by było tu cokolwiek do robienia. — Przemknął wzrokiem po brudnym salonie, z którego prawdopodobnie wytargano większość mebli. W starych, amerykańskich domach często rozstawiano pod ścianami różnego rodzaju komody, a w salonie trzymano kanapy – często równie tandetne, co kwiecista tapeta na ścianie. Domyślał się, rzecz jasna, że po krwawej masakrze trzeba było pozbyć się brudnych mebli, ale jakoś trudno było mu sobie wyobrazić to, że wyglądało tu aż tak źle.
— Jeśli ten rudy chuj nadal będzie się krzywo patrzył, to niczego ci nie obiecam — mruknął pod nosem bardziej do siebie niż do drugiego czarnowłosego, gdy powoli przechadzał się po otwartej przestrzeni holu i jadalni. Słysząc jego pytanie, machinalnie przystanął i zadarł głowę, by wlepić wzrok w jakiś punkt na ścianie ponad balustradą na piętrze. Chwilę nasłuchiwał w milczeniu, by zaraz zaprzeczyć powolnym ruchem głowy. — Prawdę mówiąc, to kurwa ledwo ich słyszę. Pewnie siedzą w jakimś dalszym pokoju — stwierdził, nieszczególnie przejęty tym, że na moment miał względny spokój. Towarzyszący mu chłopak koniec końców wydawał się dość nieproblematyczny i przynajmniej szybko dotarło do niego, że powinien trzymać ręce przy sobie. Zdarzało się, że niektórzy sądzili, że Yakushimaru tylko „tak gadał”, a ostrzeżenia płynące z jego ust były jedynie pustymi słowami. Szybko jednak uświadamiał im, że nie miał żadnych oporów, gdy chodziło o złamanie komuś nosa.
Ściągnął brwi, gdy zerwany kawałek tapety odsłonił przed nim kawałek otworu w ścianie. Gdy tylko rzuciła mu się w oczy dziura, natychmiast oderwał większy płat.
— A to co do chuja? — rzucił nagle, opuszką palca przesuwając po brzegu otworu w ścianie. Był za duży na to, by być pamiątką po wystrzelonym naboju, a nie było żadnego powodu, dla którego ktokolwiek miałby robić w ścianie coś, co i tak zamierzał zakryć tapetą. — Nie wiem — odpowiedział, pochylając się nieznacznie, by zajrzeć do środka. Na razie sprawdzał jedynie, czy coś znajdowało się po drugiej stronie. — Mam nadzieję, że to pokój. Naoglądałem się kurwa za dużo horrorów — zaczął, gdy ni z tego, ni z owego na moment oddalił się od ściany tylko po to, by zgarnąć odstawioną przez nieznajomego miotłę. Nic jednak nie wskazywało na to, by Seiya miał zamiar poprawić po nim sprzątanie i dotrzeć do kilku pomiętych kłębków kurzu. — Był nawet taki jeden, w którym jakiś zjeb przemieszczał się w ścianach. Pewnie sprawy miałyby się inaczej, gdyby kurwa projektowano domy bez tych niepotrzebnych przestrzeni, ale wiadomo. Dla dreszczyku emocji musieli zafundować ludziom jeszcze jedną kurwa traumę — dzieląc się kolejnym wywodem, wsunął trzonek miotły do otworu w ścianie. W pierwszej kolejności chciał sprawdzić, jak szeroka była przestrzeń za wylotem. Może faktycznie za ścianą znajdowało się jakieś ciemne pomieszczenie? Później ustawił miotłę pod kątem, by sięgnąć nią niżej i poruszył nią na boki, jakby sprawdzał, czy w ten sposób natrafi na jakąś przeszkodę.
— Nie mówili nic na temat tego, że nie możemy tu niczego rozpierdalać?
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.
Mrużyła więc oczy, przysuwając wierzch dłoni do ust, jakby drobnością palców byłą w stanie zasłonić dostęp do lepkiego kurzu. Zastanawiała się, ile czasu jej zajmie, nim ciągnące się - niby fantazyjne ozdoby - pajęczyny, stworzą na jej włosach nietypowy welon. Właściwie, jeśli wziąć pod uwagę suknię na manekinie - wpasowałaby się w krajobraz idealnie. Ale - roli panny młodej jeszcze nie grała. I nie czuła potrzeby, by przymierzać jej formę akurat - w nawiedzonym - zgodnie z tym co słyszeli - domu. Ocenę samej kreacji, pozostawiła Momoce. Coś z jednej strony szeptało, ze powinna była zostać u jej boku, ze być może - powinny były trzymać się razem, ale nie tak łatwo było zatrzymać ją w miejscu, gdy obsesyjnie wręcz nadwrażliwy zmysł, szukał kolejnych okazji do zebrania doświadczenia. Wzrok przeskakiwał więc z rozsypanych na poddaszu elementów, jak rozrzuconych puzzli, by finalnie, z błądzącego cienia na zakrytym lustrze, zawiesić uwagę na niedużej, posrebrzonej (chyba nie tylko kurzem i starością) szkatułce. I nawet jeśli sama tak niedawno przestrzegała drugą dziewczynę przed pochopnością, tak podążyła za instynktem, który zalała ciekawość.
W wolną dłoń chwyciła brzeg spódnicy, zawijając jej fragment na koniuszek palca, by z kieszonki, wysunąć materiałową chusteczkę. Rozwinęła krańce, układając na dłoni i tak przygotowana, pokonała dzielący ja dystans, raz tylko obracając się na obu panów, dla ewentualnej pewności, że będą wiedzieli gdzie jest, jakby przypadkiem... zniknęła.
Pochyliła się z zawahaniem, przykucające przy stercie pudeł, między którymi znajdowała się szkatułka z perłami. Czy przyszytymi? Owiniętą w chusteczkę dłonią, sięgnęła po znaleziony skarb - To, zdecydowanie rzeczy, pozostawione po właścicielach - obróciła znalezisko, chcąc rzeczywiście zerknąć do zawartości - albo bardzo realistyczne rekwizyty - zakończyła z uznaniem. Łatwiej było wczuć się w odgrywaną rolę, w przyjęte cele dla postaci - jeśli sceneria odzwierciedlała ich istotę. To, co widziała do tej pory robiło wrażenie. I wciąż odczuwała wędrujące po skórze ciarki - nie sądzę, żeby ktoś z własnej woli pozostawił takie pamiątki... - drgała, gdy usłyszała ciężki zgrzyt kroków i odwracając z uwagą spojrzenie, dostrzegła wychylające się, równie ciężkie ciało białowłosego. Nie do końca rozumiejąc, skąd pomysł na tak drastyczne sposoby poruszania w pionie. Kusiło ją nawet wskazać schody - drabinę, bo być może przy takiej posturze nie zauważył ich? Nie była pewna. Tak, jak tego, czemu chciał tłoczyć się z nimi w tak ciasnym pomieszczeniu. I co właściwie działo się z pozostałymi?
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Yakushimaru Seiya, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.
Ale co jak co! Hasegawa szczerze się przestraszył o los i życie Warui'a. Czy to też miałby być pan przeklinający, czy jedna z dziewczyn, to nie ma znaczenia. Życie ma się jedno, nie? A takie coś, to mogłoby go zabić jeszcze. Izaya odczuł, że jego martwienie się o rudzielca to nie to samo, co ewentualny strach Ejiri. No, tak, w końcu ta dziewczyna jest atrakcyjna. Może to dlatego. W zasadzie, pewnie sam zareagowałby podobnie.
Słowa Warui'ego skomentował pokręceniem głowy. Oby nie było kolejnych takich akcji, bo wyjdzie z tego programu jako najbardziej uszkodzony uczestnik. W sumie, trochę śmiesznie by było, jakby wszyscy byli cali i zdrowi, a ten wyjechałby na wózku. Byłoby widać, kto tu się najbardziej narażał na wszystko.
Chcąc nie chcąc usłyszał co się zbliża przez trzeszczące schody. Gigant i ewidentnie najstarszy z całej ekipy wybrał chyba - według Izayi - ciekawsze towarzystwo. Witamy w gronie eksploratorów. Cokolwiek robiła pozostała dwójka na parterze, na pewno na pięterku mogła się rozkręcić niezła impreza. Z duchami. Z pająkami... Normalnie świetnie się zapowiada.
Izaya wbił się w kolejkę, aby wspiąć się na strych. Stanął kawałek od wejścia, aby w razie nagłego ataku paniki czy strachu nie cofnąć się do tyłu i spaść na dół. Wtedy by sobie jeszcze nogę złamał i może... Może mógłby liczyć na odrobinę atencji ze strony pań. W sumie, czy warto dla takiej chwili bycia w centrum uwagi? Raczej nie.
Krótkie rozejrzenie się i jakoś nic szczególnego w oko Izayi nie wpadło. Głównie dlatego, że dość prędko poczuł rękę na swoim ramieniu. Błyskawicznie osadził ślepia na poszkodowanym rudzielcu. Złapał go za rękę, którą jeszcze moment trzymał na ramieniu okularnika i przełożył sobie ją nad ramię, aby Warui mógł się bezproblemowo oprzeć. Przez ten cały czas nie puścił ręki Shin'yi. Tak dla pewności, mając przed oczami niespełnione wizje przyszłości jak rudzielec odbywa bolesne spotkanie z podłogą.
- Słuchaj no, jeśli chcesz to możemy zaraz nawet na zewnątrz wyjść, żebyś sobie pooddychał świeżym powietrzem, a nie kurzem. - A przy okazji sam Izaya pewnie sobie zapali. - Jeśli byś się dalej fatalnie czuł to... - Urwał, gdy doszły do uszu Izayi jakieś szmery? Nie, bardziej szuranie czy może skrobanie. Rozejrzał się za bliżej niezidentyfikowanymi dźwiękami. - Słyszycie to? Coś drapie o pudła. - Pierwszą myślą było: czy to kot? Niemożliwe, żeby tutaj kot przeżył sam sobie bez jedzenia i picia. Chyba. Albo to jakiś gryzoń, czy inny szkodnik.
Niekoniecznie zwracając na ludzi dookoła, pociągnął Warui'ego za sobą, aby zbliżyć się do źródła dźwięku. Jeśli coś wyskoczy, to nie tylko na niego. Na rudzielca sprowadzi kolejne nieszczęście w gratisie.
Rzut: Percepcja; słuch - 94-20=74
@Ejiri Carei @Warui Shin'ya @Yakushimaru Seiya @Isei Yoshiro @Saga-Genji Momoka @Shiba Ookami @Mistrz Gry
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei, Matsumoto Hiroshi, Isei Yoshiro and Seijun Nen szaleją za tym postem.
Został więc pod wejściem na strych i czekał aż reszta z niego wróci. Duchy może im w tym domostwie nie groziły, bo takowe nawet nie istniały, ale stan w jakim się znajdował? W tym tempie Shiba powinien rozstawić się do snu w ogrodzie. Bo przynajmniej tam ma pewność że nic się pod nim nie zarwie. Naprawdę. Ekipa programu powinna nieco te miejsce odrestaurować do ich użytku. Zwłaszcza że ile mieli tu wysiedzieć? 14 dni? Do tego bez elektroniki. Więc jeśli nie zdechną od zawalenia się budowli, to z nudów. - Widzicie tam coś ciekawego? - No bo niestety przez ściany nie widział. Chociaż taka zdolność mogłaby się okazać przydatna w jego zawodzie. No, jak wróci z wymuszonego urlopu.
Rzut: FAIL
#a2006d
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.
Dziura wyraźnie zaintrygowała jedyną dwójkę, która postanowiła pozostać na dole. Isei spróbował dojrzeć cokolwiek, aczkolwiek jak mógł się tego spodziewać - powitała go jedynie wylewająca się na zewnątrz czerń. Jeżeli rzeczywiście po drugiej znajdował się jakiś ukryty pokój, to musiało tam być tak ciemno, jakby ściany były wylane z betonu, a nie pozbijane z drewna. Mężczyzna szybko też utracił większe zainteresowanie znaleziskiem, a jego uwagę przykuł stary, nie działający zegar znajdujący się w kącie. Na pierwszy rzut oka nie wyróżniał się niczym nadzwyczajnym na tle innych antyków, jakie miał okazję ujrzeć w swym życiu. Ot, zakurzony antyk, którego godzina zatrzymała się na trzeciej piętnaście. Być może właśnie o tej godzinie doszło do słynnej tragedii?
Seiya z kolei wykazał większe zainteresowanie dziurą. Tak jak w przypadku Isei'a, twój wzrok w żadnym stopniu nie był w stanie dostrzec czegokolwiek, nawet zarysu konturów ewentualnie jakiś przedmiotów. Pomysł z trzonkiem miotły okazał się dość trafiony, bo dzięki temu mogłeś ustalić szerokość dziury, która sięgała na jakieś dziesięć centymetrów w głąb i pięć w dół oraz górę. Miotła wyraźnie zaczęła po chwili stawiać opór, a uderzenie o niewidzialną nawierzchnię uświadomiło cię, że masz do czynienia z drewnem. To, co jednak przykuło twoją uwagę to dziwny szelest, jakby papieru.
Szkatułka, którą podniosła Ejiri, wydawała się dość ciężka, co wyraźnie świadczyło o tym, że w środku coś musiało się znajdować. Przy bliższym spojrzeniu okazało się, że przedmiot był wykonany ręcznie, z przyszytymi złotą nicią perłami. Było to coś na tyle unikatowe, czego normalnie w sklepie znaleźć nie można było. Wieczko nie było przyblokowane żadną małą kłódką, ani też żadnym skomplikowanym zamkiem. Wystarczyło nacisnąć mały, srebrny (choć teraz już wytarty przez czas) przycisk, by otworzyć pudełko.
Momoka w tym samym czasie walczyła sama ze sobą, spoglądając z pożądaniem na broszkę, ale ostatecznie udało jej się wygrać. Odwróciła się i z ciężkim sercem zerwała kontakt wzrokowy ze świecidełkiem, choć opuszki wciąż ją świerzbiły przed dotknięciem biżuterii i chęcią poczucia jej ciężkości w dłoni.
Zawroty głowy Waruia powoli ustawały, a huczenie znikało. Oczywiście siniak z pewnością pozostanie przez najbliższe kilka dni, ale nie wyglądało na to, aby odniósł jakieś poważniejsze obrażenia. Choć przy wstrząśnieniu mózgu różnie to bywało i czasami lepiej było odpocząć, a nie wytężać wzrok w dojrzeniu czegokolwiek. Być może nawet niczego tutaj nie było. Nie było mu jednak dane odsapnąć, gdyż Izaya bez namysłu pociągnął za sobą w stronę pudeł. Kiedy ciemnowłosy nachylał się w ich stronę, żeby odsunąć jedno z nich, do waszych uszu dobiegł niespodziewany huk. Izaya podskoczył, nieświadomie kopiąc jedno z pudeł, zza którego wyskoczył sporej wielkości, spasiony szczur. Prosto na waszą dwójkę.
Pomysł Shiby wydawał się z początku dość logiczny, choć w momencie, w którym zaczął się podnosić trzymając desek, bardzo szybko doszło do niego, jak sporej wielkości błąd popełnił. Spróchniała deska nie wytrzymała nacisku akurat w tym jednym miejscu, przez co załamała się a mężczyzna stracił balans i runął na ziemię. Chyba tylko dzięki swej wielkości upadek nie okazał się tragiczny w skutkach, a jedynie... bolesny. O czym jego tyłek oraz krzyż będą pamiętać przez najbliższe kilka dni.
----------------------
Warui i Izaya: Musicie rzucić na zręczność przed atakiem szczura Jak wam się nie uda - zostaniecie ugryzieni
Termin: 22.05 godz. 23:59
Nie obowiązuje kolejka. Do końca terminu możecie pisać ile chcecie.
Jeżeli chcecie się rozejrzeć/więcej informacji - możecie mnie otagować.
@Ejiri Carei @Saga-Genji Momoka @Isei Yoshiro @Yakushimaru Seiya @Warui Shin'ya @Hasegawa Izaya @Shiba Ookami
Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.
- Już jest lepiej - zapewnił na jego propozycję, z ramieniem przerzuconym przez kark przechylając się bliżej ciemnowłosego. Dłoń wisząca gdzieś na wysokości jego obojczyków uniosła się do szczęki Hasegawy, łapiąc ją lekko z zamiarem ściśnięcia i wymuszenia dzióbka, ale ledwo zdążył go tknąć opuszkami. - A kto tu się... - martwi zniknęło w nagłym huknięciu.
Shin sam nie wiedział co planował zrobić; działy się co najmniej trzy ważne rzeczy w tym samym ułamku czasowym. Raz - z dołu dobiegł grzmiący głos najstarszego z uczestników; odpowiedź utknęła mu jednak w połowie przełyku, przyhamowana zaskoczeniem. Dwa - kątem oka doglądał obydwu uczestniczek; tego, jak jedna zapalczywie szkicowała suknię ślubną, a druga szperała pomiędzy kartonami, najwidoczniej wyłapując jakąś znaczącą pamiątkę. Wreszcie trzy - głośny pisk dopasowany do obrazu tłustego, dzikiego zwierzęcia, nieoczekiwany kopniak ze strony towarzysza i wreszcie własny krzywy krok, po którym puścił Hasegawę sam nie mając pojęcia po co, odpychając go w bok, poza
jak mu się zdawało
trajektorię skoku gryzonia.
Intuicyjnie wyciągnął rękę w głupiej obronności, choć zdawał sobie sprawę, że jedyną tarczą, jaką dysponował, jest żywe mięso; ale w skroni zalęgła się myśl, że musi złapać za coś (karnisz; starą lampę; za to, co ma w kieszeni, po co już sięgnął długimi, obandażowanymi palcami) i wycelować w szczura.
Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei, Hasegawa Izaya and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.
- wszystko w porządku..? - zaczęła, niemal unosząc się do pionu, z wciąż dociskaną do piersi szkatułką. Głos białowłosego, zupełnie nieprzejęty, wyraźnie świadczył o względnie nieproblemowym locie. Odetchnęła ponownie, zerkając na poczynania skradających? się w kierunku pudeł chłopaków, ale finalnie, sama zdecydowała się na otwarcie szkatuły. Jeśli - w ogóle mogła to zrobić. Pozostawiona zawartość, mogła coś więcej opowiedzieć o dawnych lokatorach. I być może wskazać kierunek dla obecności całej siódemki w tym ponurym przybytku.
Czasem, zdarzało jej się oglądać i nagrania z escape roomów. Odpowiedzi, zawsze kryły się wokół nich. Nie była jednak przekonana, do tego - co było ich celem. Możliwe, że w pierwszej kolejności, powinni się spotkać, ustalić między sobą pomysły, a potem wybrać się na eksplorację, może nawet podzielić na grupy, ale - ciekawość i zwykła, może kobieca natura, gnała ją dalej. Także ku wiszącym w (zatęchłym) powietrzu relacjom. Ciekawiła ją obecność pozostałych - Ciekawe... czym kierowali się organizatorzy, wybierając akurat nas do programu.. - spróbowała jeszcze raz, zaczepić rozmową, ale w tym samym momencie dostrzegła ruch i coś tłusto-brzydkie wychyliło się spomiędzy stert - och! - I nawet jeśli szczur zdecydowanie miał za daleko - do niej, niemal potknęła się, cofając się o krok. Może i nie bała się gryzoni, ale coś obrzydliwego kojarzyło jej się z obecnością tych stworzeń na strychu. Czym właściwie się żywiły?
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Hasegawa Izaya and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.
Czarnowłosy odstawił miotłę pod ścianę, przez moment po prostu „modląc się” nad niecodziennym schowkiem. Pakowanie rąk do zakurzonych miejsc w ścianie niekoniecznie znajdowało się w jego top dziesięć rzeczy, których chciał spróbować w życiu, ale kto nie ryzykował, ten nie pił szampana (swoją drogą chętnie by się czegoś napił, ale nie wyglądało na to, by organizatorzy uwzględnili coś mocniejszego w zapasach na dwa tygodnie). Wreszcie sięgnął w głąb dziury, robiąc to bez większego pośpiechu. Starał się ująć kawałek papieru i zakleszczyć go pomiędzy palcem wskazującym i środkowym. Dało się zauważyć, że przez ten cały czas starał się raczej unikać bezpośredniego kontaktu z brzegami ściany, choć chwilę natrudził się z dosięgnięciem swojej zdobyczy. Gdy kartka znów zaszeleściła – tym razem pod naporem jego palców – wysunął rękę z otworu, robiąc to równie powoli, by nie uszkodzić papieru, który przecież mógł leżeć tam już od kilku dekad. Miał nadzieję, że mimo wszystko było to coś ważnego, choć nikt nie mówił, że poza przetrwaniem tu czternastu dni mieli do rozwiązania jakąkolwiek zagadkę.
— No ciekawe co my tu kurwa mamy — wymruczał pod nosem, gdy zaczął przyglądać się temu, co właśnie znajdowało się w jego rękach, by zapoznać się z ewentualną treścią notatek.
Ejiri Carei and Hasegawa Izaya szaleją za tym postem.