Była godzina dziewiąta rano w poniedziałek. Dwa czarne wany podjechały pod dom Howensów przywożąc na miejsce siedmioro uczestników programu. Dom otaczał prawie trzymetrowy, kamienny mur, przez który nie byliście w stanie niczego dostrzec.
- Postawiliśmy ten mur specjalnie na potrzeby programu! - powiedział z uśmiechem Charlie Benett, niemal dumnie, jakby dokonał czegoś niesamowitego, producent stacji telewizyjnej TTV. Był to dość niski mężczyzna, nieco przysadzisty o grubym wąsie, którego moda przeminęła chyba z dziesięć lat temu. Był lipiec, temperatura pomimo porannej pory zaczynała doskwierać. Było chyba z trzydzieści stopni w cieniu, a przecież nie było nawet południa.
- Przez czternaście dni będziecie odcięci zupełnie od świata. Zero kontaktu z rodzinami, przyjaciółmi, z nami. W zamrażalce i lodówce macie zapasy jedzenia na czternaście dni, a woda w kranie jest zdatna do picia. To co? - klasnął w dłonie, uśmiechając się promiennie spoglądając na każdego z was po kolei.
- To do zobaczenia! - pomachał wam, kiedy przekraczaliście metalowe drzwi, które bardziej przypominały zabezpieczenie, jakie stosuje się przy różnego rodzaju sejfach, aniżeli domach. Z drugiej strony ich grubość i ciche skrzypnięcie, gdy zamykały się za wami dodawały jedynie klimatu. Po chwili mogliście usłyszeć metalowy odgłos łańcucha, a na koniec pstryknięcie kłódki.
Staliście w siódemkę przed staro wyglądającym domem, w którym już na pierwszy rzut oka nikt nie mieszkał od paru dobrych lat. Trawa dookoła sięgała niemalże łydek i jeżeli kiedykolwiek była tutaj jakaś ścieżka - już dawno zniknęła pod naporem chwastów i gąszczy. Ciemna cegła domu straszyła wyblakłym kolorem, a w wielu miejscach odpadał tynk, z kolei na dachu mogliście dostrzec brak paru dachówek. Do starych, odrapanych i drewnianych drzwi prowadziły trzy schodki zbudowane z drewna, a każdy stawiany krok na nich niósł ze sobą dziwnie brzmiące skrzypienia, jakby w każdej chwili miały się zarwać.
Po wejściu do domu od razu w wasze nozdrza uderzył zapach stęchlizny oraz gęsty zaduch. Brudne i zakurzone podłogi od lat nie widziały szczotki i mydła, tak samo ściany, w których rogach znajdowały się grube pajęczyny. Tapety w blade kwiaty w wielu miejscach odpadały grubymi warstwami, a wszystko dookoła, zaiste, wyglądało gorzej od przysłowiowych "spartańskich warunków". A wy mieliście tu spędzić czternaście długich dni i nocy.
-------
Mapy:
- Spoiler:
- Termin na odpisy: 04.05 23:59
Nie obowiązują kolejki. Możecie pisać ile potrzebujecie. Jeżeli będziecie potrzebowali interwencji MG przed upływem terminu - oznaczcie mnie.
Z niektórymi z was mogę czasami prowadzić mini fabułę na pw, by nie psuć rozrywki innym.
@Ejiri Carei @Hasegawa Izaya @Yakushimaru Seiya @Shiba Ookami @Warui Shin'ya @Isei Yoshiro @Saga-Genji Momoka
Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Shiba Ookami, Itou Alaesha, Matsumoto Hiroshi and Saga-Genji Momoka szaleją za tym postem.
Samo zamartwianie się zdawało się nie mieć dla Yoshiro specjalnego sensu. Według jego życiowej filozofii problem należało rozkładać na części pierwsze i przygotować plan, który będzie mu przeciwdziałał lub nie zaprzątać sobie głowy na zapas. Racjonowanie jedzenia trzeba było za chwilę przedyskutować w grupie, a zdatność spożycia dokładnie sprawdzać i wyeliminować produkty, które wzbudzają jakiekolwiek wątpliwości. Yoshiro rozwiązywał stawiane przed nim wyzwania na bieżąco, a oddawanie się niepokojowi jeszcze nigdy nie podpowiedziało mu żadnej konstruktywnej odpowiedzi.
Informację o reszcie grupy, a raczej braku tej informacji przyjął ze skinieniem głową. Co oni wszyscy robili tam na górze? — Jakieś nietypowe to wygłuszenie. Dom jest pusty, niemal bez mebli, a my siebie nawet nie słyszymy między piętrami. — Niemniej już po chwili uwagę obu mężczyzn przyciągnęła dopiero co odsłonięta dziura w ścianie. Choć wydawała się z początku czymś potencjalnie ciekawym, to Yoshiro w końcu nie zauważył w niej niczego specjalnego. Z pewnością dwóch facetów nie było potrzebnych do samych oględzin. Jego towarzysz zabrał się już za dokładne sprawdzanie, co może kryć rzeczony otwór, więc Isei naturalnie zaczął rozglądać się za czymś nowym do zrobienia. Nie potrafił długo pozostawać w bezruchu, nie robiąc zupełnie nic. Czarnowłosy miał dużo racji — czym oni się zajmą przez te dwa tygodnie? Miał nadzieję, że organizatorzy po prostu nie zanudzą ich wszystkich na śmierć.
— Gdyby był tam pokój, to chociaż mielibyśmy coś do roboty. — Na ukryty pokój się jednak nie zanosiło, bo i trzonek miotły szybko zatrzymał się z głuchym stuknięciem wewnątrz otworu. Być może z braku ciekawszych rozrywek Yoshiro nie tyle, co by wysprzątał całą tę ruderę, a nawet wyremontował do stanu używalności. Gdyby tylko miał materiały i narzędzia... Ale cóż, nie miał ich i mógł tylko westchnąć w duchu.
Uśmiechnął się na poruszony temat horrorów — w sumie czemu nie. Sam jakoś często filmów z tego gatunku nie oglądał, ale również od nich nie stronił.
— Tak, te przestrzenie to koszmar każdego amerykańskiego domu. Najczęściej jednak pomiędzy ścianami lęgnął się szczury, a nie zjawy. W sumie nie wiem co gorsze. Jeszcze jakiś horror kojarzy Ci się z tym miejscem? — Zapytał, bo bardzo możliwe, że organizatorzy będą korzystali ze znanych z filmów zabiegów na wzbudzanie emocji w uczestnikach.
Na moment jego uwagę przyciągnął stojący w kącie zegar. Piękne urządzenie, drewniane, z pewnością antyk. Szkoda, że tak zaniedbany. Isei rzeczoznawcą wprawdzie nie był, jednak zaczął się zastanawiać nad wiekiem tego zegara i jego historią. Naprawdę szkoda, że taka rzecz stała zaniedbana i porzucona. Wskazówki stanęły na 3:15, jednak zegar był nakręcany. Yoshiro otworzył przeszklone drzwiczki, kryjące za sobą nieruchome wahadło. Na dnie zegarowej skrzyni, pod kłębem kurzu, leżał nawet klucz do nakręcania mechanizmu. Wziął go do ręki i włożył w mały otwór u dołu tarczy zegara. Przekręcił kilkukrotnie i ruszył wahadłem, w wyniku czego mechanizm zegara mógł na nowo ożyć lub zamilknąć w wiecznej ciszy.
— Nie kojarzę zakazu niszczenia tej rudery, więc śmiało. Aczkolwiek rąk do środka bym raczej nie w... — odpowiadał stojąc wciąż odwrócony do zegara, jednak nie dokończył ze względu na głośne tąpnięcie z piętra. Być może Isei zignorowałby ten fakt, gdyby nie to, że zaraz potem dobiegły go dźwięki jakiegoś większego poruszenia — jakby pisków i krzyków? Ciężko było dokładnie stwierdzić, ponieważ dźwięki nie niosły się najlepiej po tej starej, acz najwyraźniej solidnie wykonanej u podstaw budowli. Chciał już pójść sprawdzić, co się dzieje na górze, jednak gdy odwrócił się, zobaczył czarnowłosego nurkującego ramieniem w otworze. Nie było więc sensu kończyć poprzedniego zdania. Niemniej z otworu w ścianie udało się wyciągnąć znalezisko. Być może coś interesującego. W końcu na górze chyba nie mogło wydarzyć się nic niesamowitego, prawda?
— Masz coś ciekawego?
@Yakushimaru Seiya
Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Shiba Ookami, Yakushimaru Seiya, Hasegawa Izaya and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
#a2006d
Warui Shin'ya, Yakushimaru Seiya, Itou Alaesha, Hasegawa Izaya and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
- Uwierzę, jak Ci siniak zejdzie. - No kto tu się martwi? No oczywiście, że Izaya się martwi! Chociaż, przez nagłą zmianę targetu z rudego kolegi na losowy dźwięk, przez moment wyparowała mu z głowy myśl, że Warui nie powinien się szybko poruszać. Chyba. No, już trudno, pociągnął go za sobą i ewidentnie sprowadził na niego kolejne nieszczęście.
Przerzucił oczyma z pudeł na Shin'ye i znów z powrotem na pudła, gdy wypadł tłusty szczur. Serducho Hasegawy zabiło szybciej na widok poczwary. Trochę się wystraszył. Może nie bał się szczurów, czy ogólnie gryzoni, ale nagły jumpscare wywołał u okularnika krótki krzyk w postaci "łaa!" i momentalną chęć cofnięcia się w tył, aby uniknąć grubego oponenta.
Momentalnie zaczął żałować, że usłyszał to skrobanie.
Kopnął pudło, puścił Warui'ego i wylądował na ziemi. Nie odczuł, że został odepchnięty w drugą stronę. Od razu chciał się przesunąć w tył, szurając tyłkiem o podłogę. Przede wszystkim, obawiał się ugryzienia. Już przed wejściem do tego domu było można się domyśleć, że coś tu żyje, ale inną kwestią jest to, czy to to jakieś choróbsko nie przenosi. Wścieklizna to jedna z ostatnich chorób, na którą Izaya chciałby umrzeć, a zanim na to zadupie przyjedzie karetka... A, właśnie. Ha, ha. Przecież nie mają telefonów. Pozostaje nadzieja, że łóżko jest miękkie. Może będzie mu dane wygodnie umrzeć.
Ale nie. Rudy wybawca będzie też wybawcą Izayi z opresji. Chyba za to powinien mu rączki całować. Nie do końca wychwycił, co właśnie Waru łapał. Sam gwałtowny ruch dostrzegł kątem oka. Teraz pytanie, czy obezwładni przeciwnika i czy jemu samemu nic się znów nie stanie. W innym przypadku, Izaya będzie miał wyrzuty sumienia. W końcu, to on go zaciągnął do pudeł.
Rzut: Zręczność - Porażka (60-20=40)
@Isei Yoshiro @Yakushimaru Seiya @Ejiri Carei @Warui Shin'ya @Saga-Genji Momoka @Shiba Ookami @Mistrz Gry
Warui Shin'ya, Shiba Ookami, Yakushimaru Seiya, Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
Wystarczyło na moment wsunąć dłoń w dziurę, by Seiya odczuł na swojej skórze kurz i brud, jaki zalęgł się w środku. Gdy jego palce musnęły papier, miał wrażenie, że na jego dłoni spoczęło coś jeszcze; nieokiełznany chłód, podobny do zimowego podmuchu o poranku; albo "pocałunek trupa", jak to mawiali. Nieprzyjemne uczucie równie szybko zniknęło, co się pojawiło, a tajemnicza kartka została wyciągnięta bez jakiegokolwiek problemu. Jednakże napis, jaki na niej spoczywał, mógł pozostawić po sobie niesmak bądź rozczarowanie. Na pożółkłej od czasu powierzchni, rdzawym i zaschniętym kolorem widniało jedno, proste słowo: Uciekaj.
W tym samym czasie Isei próbował nakręcić stary zegar. Niestety, kluczyk nawet nie drgnął, jakby jakaś niewidzialna blokada unieruchomiła go w miejscu po wsadzeniu. Wahadło nie ruszyło się nawet o milimetr, i zegar wciąż pozostawał niewzruszony. i wtem usłyszeliście głośny huk dochodzący z piętra wyżej. Jakby coś naprawdę ciężkiego zwaliło się na drewniane deski, dając wrażenie, że całym domem się zatrzęsło a drobinki piasku posypały się na wasze głowy niczym popiół.
Wystraszony szczur wyskoczył w waszą stronę, mknąć ku swej pierwszej ofierze. Shin'ya pospiesznie szukał czegokolwiek do obrony czy też nawet i ataku, ale ulane stworzenie okazało się szybsze. Nim zabandażowane palce sięgnęły po pierwszą lepszą rzecz (którą okazała się jakaś książka), zwierzę zdołało wgryźć się boleśnie w przedramię rudowłosego. Odruch bezwarunkowy był wskazany, i gdy ten zamachnął się ramieniem, by zrzucić z siebie agresywne stworzenie, nie przewidział jednego: że szczur poleci wprost na Hasegawę. Tego samego, którego odepchnął, by go ochronić. Czarna bestia opadła miękko na twarzy niższego chłopaka, wgryzając się w jego nos i pozostawiając po sobie krwawe ślady. Dopiero po chwili puścił, odbił się i głośno opadł na deski podłogi, pospiesznie uciekając w stronę kartonów, gdzie zniknął pomiędzy nimi, pozostawiając za sobą dwie, pogryzione ofiary. Wszystko działo się na tyle szybko, że nim Ejiri powędrowała wzrokiem w stronę chłopaków, sama otworzyła szkatułkę. Kiedy tylko wieczko uchyliło się i zaprezentowało skrywany skarb w postaci złożonego w kwadrat zdjęcia, nieświadoma dziewczyna wypuściła coś jeszcze. Czarny jak noc pająk wybiegł pospiesznie ze swej dotychczasowej pułapki, i wystraszony ugryzł ją w śnieżnobiały palec, pozostawiając po sobie dwa, czerwone punkciki. Ból był krótki, jakby została ukłuta dwiema szpilkami, choć wstręt z pewnością pozostanie na dłużej.
Pulsujący ból w okolicach tyłka nie przeszkodził Shibie wdrapać się po szczeblach na strych. Te, o dziwo, wytrzymały jego ciężar. Mężczyzna pojawił się na górze w idealnym momencie, by oglądać spektakularną walkę ze szczurem, dziewczynę stojącą nieruchomo i wpatrującą się w suknię ślubną oraz drugą uczestniczkę, która z kolei została ofiarą pająka. Nim jednak mógł coś powiedzieć poczuł, że drabina zaczyna niebezpiecznie skrzypieć.
--------------------------------
— Termin na odpisy: 28.05 23:59
Nie obowiązują kolejki. Możecie pisać ile potrzebujecie. Jeżeli będziecie potrzebowali interwencji MG przed upływem terminu — oznaczcie mnie.
Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Shiba Ookami, Hasegawa Izaya and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.
Postanowił dać już spokój zegarowi i wiedziony ciekawością podszedł do czarnowłosego. Zajrzał nad jego ramieniem na pomięty papier, na którym widniało jedno słowo. Słowo to wywołało w Yoshiro odruchowe parsknięcie — nawet nie śmiech, a raczej wyraz lekkiego zażenowania.
— Chcą nas przestraszyć czymś takim?
Nie zdążył jednak powiedzieć niczego więcej, ponieważ hałasy z góry wcale nie ustawały, a (chyba kolejne) tąpnięcie poruszyło dawno skruszałym tynkiem, opadając na dwie czarne czupryny.
— Nie no, pójdę zobaczyć, co oni tam robią. — Zaczął się na poważnie zastanawiać, co mogło być powodem całego poruszenia i czy przypadkiem organizatorzy nie rozpoczęli prezentacji jakichś sztuczek na pozostałych uczestnikach. Było ich tam kilka osób, powinni sobie poradzić przez chwilę sami, prawda? Znając prawidła horrorów, najpierw pozbywano się pojedynczych osób odłączonych od grupy, tymczasem dwóch czarnowłosych miało się w jak najlepszym zdrowiu.
— Jeszcze za chwilę się okaże, że sami zostaniemy w programie. — Tym razem parsknął w rozbawieniu, kierując się schodami do góry.
@Yakushimaru Seiya
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei, Shiba Ookami, Yakushimaru Seiya, Hasegawa Izaya and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
— Amityville — rzucił po chwili, przesuwając paznokciami po własnym karku. — Ale tylko przez tematykę wielokrotnego morderstwa. Ale to, że ktoś może nas obserwować ze ściany jest chyba kurwa bardziej prawdopodobne od tego, że komuś z nas odjebie i zacznie zarzynać wszystkich dookoła, bo zostanie opętany przez duchy — skwitował ten pomysł krótkim parsknięciem, bo nie sposób było nie uważać tego za absurd. Inną sprawą było to, że taka kolej rzeczy na pewno byłaby znacznie ciekawsza niż przesiadywanie przez dwa tygodnie w domu, w którym nic się nie działo.
Niezależnie od przestrogi, i tak zamierzał wyjąć z dziury kartkę papieru. Póki co była to pierwsza rzecz, którą udało mu się znaleźć w ograbionym z większości mebli salonie. Choć powiew na ręce był wyczuwalny (i na pewno dziwny z perspektywy upału, który panował na zewnątrz), Seiya potraktował go raczej jak efekt przeciągu. Nie znali całej konstrukcji budynku, więc gdzieś tam mogła być przestrzeń, do której czarnowłosy nie miał okazji się dostać. Dużo bardziej niż na niewygodnym odczuciu, skupił się na tym, co udało mu się wyciągnąć z otworu. Zaciekawienie, które z początku wpisało się w ostre rysy jego twarzy, szybko ustąpiło miejsca zrezygnowaniu. Trudno było mu uwierzyć, że ktoś zadał sobie trud, by wywiercić dziurę wielkości ręki w ścianie i jeszcze zakryć ją tapetą tylko po to, by umieścić tam coś tak sztampowego.
— Cliché — skomentował, unosząc rękę, w której trzymał kartkę, by wyeksponować ją przed drugim chłopakiem. Rdzawy napis mógł wyglądać upiornie i w pierwszym odczuciu od razu przywoływać skojarzenia ze starą, zakrzepłą już krwią, ale nie sądził, by była prawdziwa. Drugi chłopak zapewne nie miał okazji, by dokładniej przyjrzeć się krótkiemu napisowi, bo gdy nagle huknęło, Yakushimaru machinalnie opuścił rękę, jednocześnie podrywając barki wyżej, jakby to miało pomóc mu w osłonieniu głowy przed sufitem, który chyba za moment miał zwalić im się na głowę. Na szczęście skończyło się na niewielkich drobinkach, które osiadły na jego włosach. Od razu otrzepał je ręką, nie przejmując się doprowadzeniem ich do nieładu.
— Zajebiście szybka selekcja naturalna — odpowiedział na słowa towarzysza, jakby nie robił sobie za wiele z faktu, że cała reszta mogła borykać się z realnym zagrożeniem. Nie był zadowolony z tego, że byli tu ledwie kilkanaście minut, a ktoś już usiłował pozbawić ich jedynego dachu nad głową. Kłóciło się to trochę z jego wcześniejszymi chęciami do rozpierdalania ściany, ale przecież koniec końców niczego nie zrobił. Machinalnie zacisnął palce obu rąk, w jednej z pięści mnąc pożółkły kawałek papieru. Cisnąwszy nim o podłogę, ruszył za brunetem po schodach na górę, wodząc wzrokiem po korytarzu. Na pierwszy rzut oka korytarz był czysty, ale zsunięta z klapy drabina, która – jak spodziewał się po wszystkich horrorach, które miał okazję zobaczyć – prowadziła na strych, szybko przykuła jego uwagę, zwłaszcza że na jednym z wyższych szczebli dostrzegł parę wielkich butów, pod ciężarem których stare drewno zaczęło skrzypieć.
— Typie, zaraz to kurwa zarwiesz — skomentował w charakterystycznej dla siebie manierze i wciągnął powietrze przez nos, ale głęboki oddech nie rekompensował irytacji tym całym cholernym zamieszaniem, które miało miejsce na górze. Nieważne, że jeszcze nie miał okazji sprawdzić, co się tam działo i teraz, gdy zauważał wątpliwą wytrzymałość drabiny, nieszczególnie spieszyło mu się do tego, by dołączyć do reszty grupy. — Co wy tam odpierdalacie?
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei, Shiba Ookami, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.
I jeżeli udało mu się ją znaleźć, a nic po drodze mu się nie przydarzyło, natychmiast skierował się z nią z powrotem na górę. Nie był najlepszy w opatrywaniu ran, ale może ktoś inny się na tym zna.
#a2006d
Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Yakushimaru Seiya, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.
Przeklął pod nosem, obracając się do siedzącego na deskach chłopaka. Gryzoń dawno czmychnął pomiędzy pudła i Shinowi przeszło przez myśl, że jeszcze dopadnie to cholerstwo. Zadepcze na fresk.
- Cholera, cholera, żyjesz? - Ranną rękę, dalej uzbrojoną w jakąś totalnie losową książkę, trzymał przy sobie; czuł jak pulsuje w punkcie, w którym ostre zęby naruszyły skórę; drugą dłoń wyciągnął jednak do okularnika. Palce sięgnęły jego żuchwy, aby za nią złapać i unieść twarz wyżej.
Ktoś już szedł po apteczkę.
- Jeżeli nie będzie to przynieś wodę z mydłem! - krzyknął za nim (@Shiba Ookami), chociaż oczy skupione miał na Izayi, do którego znów się zwrócił. - W dziewięciu na dziesięć przypadków nie ma szans, aby zachorować od ugryzienia, jeżeli odpowiednio oczyszczę ci ranę. Najlepsza będzie woda utleniona albo inny środek na bazie spirytusu... - zapauzował i znów rzucił głośno przez ramię: ALBO SPRAWDŹ CZY JEST ALKOHOL! WÓDKA JAKAŚ! - kierując słowa raz jeszcze do wielkoluda (@Shiba Ookami) mając nadzieję, że dotrą do niego te prośby.
Odetchnął, mrużąc mocniej oczy.
- Straszna chała, przepraszam - przeskoczył do Hasegawy. - Chodźmy w jakieś mniej zasyfione miejsce. - Dłoń, którą miał zamiar przytrzymać sobie szczękę kompana, zawisła pomiędzy nimi w ofercie pomocy przy wstawaniu. Kątem oka dostrzegł jednak jakiś ruch i zerknął ku czarnowłosej (@Ejiri Carei).
- W porządku?
Ejiri Carei, Yakushimaru Seiya, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.
W gardle stłumiła przestraszony jęk, a przez zęby ledwie umknął cichy syk - równie zaskoczony co ona sama, bo w tle rozegrała się zupełnie inna scena, głośniejsza, bardziej natarczywa w ataku, bo szczur w tym samym czasie zdążył zębami rozdrapać skórę obu panów. Ejiri przez chwilę zastanawiała się nawet, czy miejsce na górze - nie było jakoś przeklęte, a nieruchoma sylwetka Momoki, była tego wynikiem również. Nieprzyjemna emocja pognała dreszczem przez całą długość kręgosłupa. A dopiero dotarli, ledwie rozpoczęli pierwszy dzień ich dwutygodniowej "przygody".
Przez kilka uderzeń serca, wpatrywała się nieruchomo w dwa małe punkciki na palcu. Pająki bywały jadowite, ale nie miała pojęcia jakie. Skarga na podobną krzywdę, wydawała jej się dziwnie żałosna, tym bardziej w odniesieniu do ran, jakie odnieśli chłopcy. Nawet jeśli chciałaby zareagować, obaj - znowu, zdawali świetnie radzić sobie bez niej. Fakt, że białowłosy pognał po apteczkę, raczej dodawał otuchy, ale - czy taka na miejscu w ogóle była?
Szum na dole i napierające głosy, świadczyły o zebraniu prawdopodobnie już całego ich towarzystwa u wylotu schodków. Poruszyła się niepewnie, robiąc krok w stronę zejścia, ze szkatułką w jednym ręku, z drugą, bladą, otwartą i wciąż wyciągniętym wyżej palcu, na którym widniał nikły ślad ukąszenia. Drobiazg, od którego zrobiło się jej słabo.
O tym, że pytanie było skierowane do niej, zrozumiała jakby po chwili. Uniosła zaskoczony wzrok, stykając się z tym złotym, należącym do Waruia. Najpierw niemo kiwnęła głową, potem dla odmiany pokręciła - Pająk mnie ugryzł - zakończyła cicho, zwijając blade palce. Pytanie, było przecież nie na miejscu. To ona powinna je zadać. Odetchnęła cicho, by wolną ręką, sięgnąć po zwinięte zdjęcie w szkatułce. Skoro i tak ją otworzyła, przynajmniej sprawdzi, co kryło się we wnętrzu.
Warui Shin'ya, Yakushimaru Seiya, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.
Shiba od razu zaoferował pomoc i pospieszył w poszukiwaniu apteczki. Jego ciężkie kroki dało się słyszeć nawet na strychu, kiedy zbiegał po schodach na dół. Niestety, pomimo usilnych starań, nie potrafił odnaleźć tego, co szukał. Zarówno w kuchni, jak i w łazience nie było żadnej apteczki. Nawet plastra czy bandaża. Brakowało również jakiegokolwiek alkoholu, który mógłby posłużyć w roli odkażacza, dlatego był zmuszony postawić na wodę oraz mydło. Mając w głowie słowa rudowłosego, bez większego problemu nabrał do miski (znalezioną w jednej z szafek) ciepłą, acz czystą wodę oraz zgarnął kwadratowe mydło, najpewniej szare.
Cała czwórka w tym czasie zaczęła opuszczać strych, na którym znaleźli więcej szkody, aniżeli pożytku. U podnóży drabiny napotkali dwójkę mężczyzn, która wcześniej pozostała na dole. Nie było jednak zbyt dużo czasu, a przynajmniej nie teraz, na wymianę zbędnych zdań. Najpierw trzeba było zająć się ranami, bez znaczenia czy były to jedynie zadrapania czy też ugryzienie przez pająka.
I tak o to cała siódemka znalazła się w jednym pomieszczeniu - jadalni. Rany zarówno Waru, jak i Izayi, zdążyły już nieco przestać krwawić, ale czerwona skóra dookoła wciąż była bolesna i tkliwa. Nawet ugryzienie po pająku zdawało się być nieprzyjemnym echem, które pozostawiło po sobie pamiątkę w postaci dwóch, czerwonych kropek na palcu. Ejiri wciąż miała w głowie wspomnienie tego, co ujrzała na zdjęciu. I tylko od niej zależało czy podzieli się z innymi swoim znaleziskiem, czy też nie. Tak samo jak Isei i Seiya musieli podjąć decyzję, czy pokażą reszcie znalezioną kartkę, czy raczej nie będą zaprzątać nią sobie głowy.
--------------
Termin: 03:06 29:59
To ostatnia runda przed zapadnięciem nocy, więc postarajcie się zakończy kolejki udaniem się do pokoi.
Chciałam również przeprosić za spóźnienie. Miałam ciężki tydzień i musiałam skupić się na egzaminach (stąd nieobecność .-.), ale jestem już po, więc wracam do was z pełną pompą!
@Warui Shin'ya @Yakushimaru Seiya @Isei Yoshiro @Shiba Ookami @Hasegawa Izaya @Ejiri Carei
Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Shiba Ookami, Yakushimaru Seiya, Matsumoto Hiroshi and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.