Była godzina dziewiąta rano w poniedziałek. Dwa czarne wany podjechały pod dom Howensów przywożąc na miejsce siedmioro uczestników programu. Dom otaczał prawie trzymetrowy, kamienny mur, przez który nie byliście w stanie niczego dostrzec.
- Postawiliśmy ten mur specjalnie na potrzeby programu! - powiedział z uśmiechem Charlie Benett, niemal dumnie, jakby dokonał czegoś niesamowitego, producent stacji telewizyjnej TTV. Był to dość niski mężczyzna, nieco przysadzisty o grubym wąsie, którego moda przeminęła chyba z dziesięć lat temu. Był lipiec, temperatura pomimo porannej pory zaczynała doskwierać. Było chyba z trzydzieści stopni w cieniu, a przecież nie było nawet południa.
- Przez czternaście dni będziecie odcięci zupełnie od świata. Zero kontaktu z rodzinami, przyjaciółmi, z nami. W zamrażalce i lodówce macie zapasy jedzenia na czternaście dni, a woda w kranie jest zdatna do picia. To co? - klasnął w dłonie, uśmiechając się promiennie spoglądając na każdego z was po kolei.
- To do zobaczenia! - pomachał wam, kiedy przekraczaliście metalowe drzwi, które bardziej przypominały zabezpieczenie, jakie stosuje się przy różnego rodzaju sejfach, aniżeli domach. Z drugiej strony ich grubość i ciche skrzypnięcie, gdy zamykały się za wami dodawały jedynie klimatu. Po chwili mogliście usłyszeć metalowy odgłos łańcucha, a na koniec pstryknięcie kłódki.
Staliście w siódemkę przed staro wyglądającym domem, w którym już na pierwszy rzut oka nikt nie mieszkał od paru dobrych lat. Trawa dookoła sięgała niemalże łydek i jeżeli kiedykolwiek była tutaj jakaś ścieżka - już dawno zniknęła pod naporem chwastów i gąszczy. Ciemna cegła domu straszyła wyblakłym kolorem, a w wielu miejscach odpadał tynk, z kolei na dachu mogliście dostrzec brak paru dachówek. Do starych, odrapanych i drewnianych drzwi prowadziły trzy schodki zbudowane z drewna, a każdy stawiany krok na nich niósł ze sobą dziwnie brzmiące skrzypienia, jakby w każdej chwili miały się zarwać.
Po wejściu do domu od razu w wasze nozdrza uderzył zapach stęchlizny oraz gęsty zaduch. Brudne i zakurzone podłogi od lat nie widziały szczotki i mydła, tak samo ściany, w których rogach znajdowały się grube pajęczyny. Tapety w blade kwiaty w wielu miejscach odpadały grubymi warstwami, a wszystko dookoła, zaiste, wyglądało gorzej od przysłowiowych "spartańskich warunków". A wy mieliście tu spędzić czternaście długich dni i nocy.
-------
Mapy:
- Spoiler:
- Termin na odpisy: 04.05 23:59
Nie obowiązują kolejki. Możecie pisać ile potrzebujecie. Jeżeli będziecie potrzebowali interwencji MG przed upływem terminu - oznaczcie mnie.
Z niektórymi z was mogę czasami prowadzić mini fabułę na pw, by nie psuć rozrywki innym.
@Ejiri Carei @Hasegawa Izaya @Yakushimaru Seiya @Shiba Ookami @Warui Shin'ya @Isei Yoshiro @Saga-Genji Momoka
Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Shiba Ookami, Itou Alaesha, Matsumoto Hiroshi and Saga-Genji Momoka szaleją za tym postem.
- A co Ty tu robisz, Waruś? - Hasegawa wybełkotał, przecierając uporczywie oczy. Shin'ya mógł nie zrozumieć co tam miauczał, a sam Izaya nie będzie tego pamiętał za parę minut.
Pierwsze chwile po przebudzeniu w życiu okularnika były takie same. Siedział w łóżku jeszcze dobre pół godziny, przeglądał co się dzieje w internecie na telefonie. Próbował się wybudzić najlepiej tylko mógł. A, jeszcze zwykle popijał cokolwiek miał pod ręką. Niestety nie było czasu na takie rzeczy, ani takich możliwości. Izaya niewiele zakodował co Shin'ya mówił, ale wyłapał słowo klucz jakim jest "zbiórka".
- Po co jakaś zbiórka w nocy... - Ziewnął, rozdziawiając się najszerzej jak mógł. - Daj mi jeszcze pięć minut, co..? - W końcu skierował kolorowe ślepka na rudzielca, próbując go ubłagać samym wzrokiem.
Chyba dalsze spanie nie wchodziło w rachubę. A przynajmniej tak pomyślał, gdy dłużej wpatrywał się w buźkę rudego kolegi.
- No dobrze, wstaję, już, wstaję. - Ziewnął kolejny raz i podniósł okulary z szafeczki obok łóżka, aby zaraz później założyć je na nos. - Stało się coś? Umarł ktoś? - Rzucił bez większego namysłu. W końcu, nie wiedział co się wyrabia w innych partiach budynku.
Izaya wstał z łóżka, gibając się lekko, jakby zaraz miał z powrotem wylądować na łóżku. Nie stało się tak jednak i w pełni złapał równowagę po kilku sekundach. Westchnął cicho i wsunął dwa palce pod okulary, aby raz jeszcze przetrzeć oczy.
Zdecydowanie potrzebował kawy do życia. W zasadzie, nie był jeszcze świadom, że został ściągnięty na nogi w środku nocy.
@Warui Shin'ya
Warui Shin'ya, Shiba Ookami, Yakushimaru Seiya, Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
W pokoju z ciałem dziewczyny został tylko Isei i Seiya. I choć ten drugi bez problemu odnalazł małą kamerę upchniętą w kąt pokoju, to na ten moment nie mógł określić czy jest w ogóle włączona, czy też nie. Jednakże nawet jeżeli wciąż rejestrowałaby to, co się działo w pokoju, to w tym momencie nie mieli fizycznej możliwości sprawdzenia nagrania. Wszakże organizatorzy już na samym początku poinformowali, że dopiero po upływie dwóch tygodni zbiorą materiał żeby obejrzeć go po raz pierwszy.
W tym samym czasie Shiba próbował pocieszyć zrozpaczoną i zapewne wystraszoną Ejiri. Jej palec przypominał barwą dojrzałą śliwkę, ale to, co dziewczyna zdołała zauważyć to fakt, że ból jakby zelżał, a każda następna, upływającą sekundą przynosiła jej ulgę. Jedynie te białe wypustki przywodziły na myśl jedną z tych zakaźnych chorób, o których czytało się w książkach z biologii w szkole.
Do jadalni wkroczył Warui, za którym szedł wciąż zaspany Izaya, najwidoczniej wciąż nieświadomy sytuacji, w jakiej się znaleźli. Na początku Shin'ya miał problemy z dobudzeniem ciemnowłosego, jednakże perspektywy wylania na niego zimnego kubła wody podziałała zaskakująco dobrze, bo nim zdołał się ruszyć, niższy mężczyzna wreszcie otworzył oczy.
I tak o to cała trójka znalazła się w jadalni. Brakowało Seiyi i Iseia, ale Shiba niemal wparował z drzwiami do pokoju dziewcząt, tym samym zakłócając ich rozmowę na temat planów co do dalszego działania z ciałem Momoki, a jego ciężkie kroki roznosiły się po całym domostwie.
Termin: 23.06 23:59
@Warui Shin'ya @Yakushimaru Seiya @Isei Yoshiro @Shiba Ookami @Hasegawa Izaya @Ejiri Carei
Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Shiba Ookami, Itou Alaesha, Hasegawa Izaya and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
— Jeśli to sprawka kogoś stąd, to nikt dziś kurwa nie pójdzie do swojego pokoju — stwierdził, gdy postąpił o dwa kroki bliżej odnalezionej kamery. Wiedział, że nowsze modele nie miały wmontowanej diody, która świadczyłaby o tym, że urządzenie było aktywne, dlatego nie czekał na charakterystyczne czerwone światełko. Zamachał ręką, po czym otwartą ręką wskazał na ułożone na łóżku ciało, choć tak wymowne wskazanie organizatorom ich obecnego problemu może nie było konieczne. — Przyślijcie tu gliny. To nie są jebane ćwiczenia — polecenie uwieńczył zrezygnowanym syknięciem upuszczonym przez zaciśnięte zęby. Skoro brali udział w programie, na pewno rejestrowano nie tylko każdy ich ruch, ale też każde słowo.
— Trochę chujowa ta reżyseria, nie sądzisz? — mruknął i na krótką chwilę zgarbił się ponuro. Gdy odwrócił się przodem do chłopaka, mimowolnie wlepił wzrok w zwłoki na łóżku. W tym momencie Yakushimaru mógł tylko dziękować za to, że wiecznie gotująca mu się w żyłach krew, powstrzymywała go przed bardziej ludzkimi odruchami. Wolał skupić się na tym, co w tym momencie go wkurwiało, a nie na tym, co powinno przyprawić go o mdłości albo panikę. — Sam już nie wiem. Odcięli nas od świata, więc kamery to chyba jedyny sposób, żeby kurwa wzywać pomoc. Ale nie sprawdziliśmy wszystkich pokoi. Może w którymś jest jakiś stary telefon. Nie żebym sobie robił sobie kurwa nadzieję, że przedpotopowy złom zadziała. — Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, wbijając palce w spięte mięśnie ramion. Brak rękawów sprawiał, że uścisk jego własnych rąk wyglądał na bolesny, ale Seiya zdawał się nie zwracać na to uwagi.
— Ta, właśnie o to mi chodzi — rzucił, jakby to miało rozwiać wątpliwości drugiego chłopaka. Oczywiście, że myślał o pochowaniu dziewczyny; nie widział innej opcji. Wyciągnięcie z lodówki zapasów tylko po to, by upchnąć tam trupa było raczej absurdalne. Jej i tak już nic nie mogło pomóc, a oni potrzebowali świeżego żarcia, nawet jeśli w tym momencie Yakushimaru czuł się tak, jakby skradziono mu apetyt na przyszły miesiąc. — Słuchaj. Mi też się to kurwa średnio podoba, ale musimy pogrzebać ją w ziemi. Nie mówię, że mamy to zrobić od razu, ale jeśli do południa nikt się tu nie zjawi, to ja to pierdolę. — Wzruszył ramionami, krzyżując dość wymowne spojrzenie ze wzrokiem nieznajomego. To, że był gotów to zrobić, było więcej niż pewne. Dla czarnowłosego był to ten rodzaj sytuacji, w której uczucia rodziny musiały zejść na dalszy plan. — No przecież i tak będziemy wiedzieć, w którym miejscu leży zakopana. To nie kurwa cmentarz – nie będą potrzebowali zgody na jebaną ekshumację. W piwnicy może jest chłodno, ale to nadal nie cholerna zamrażarka. Jeśli nie chcesz mi pomóc, to chociaż w coś ją owiń, a ja poszukam jakiejś łopaty. Może ktoś inny zgłosi się kurwa na wolon- — uciął w połowie zdania, gdy ktoś naparł na klamkę. Mimowolnie ściągnął brwi, przenosząc wzrok na przerośniętego mężczyznę (@Shiba Ookami). Wyraz malujący się na jego twarzy świadczył o tym, że nie był zadowolony z tej nagłej wizyty.
— Może byś kurwa zapukał? — zwrócił mu uwagę. Może nie był wzorem uprzejmości, ale nie sądził, że będzie musiał udzielać komuś lekcji kultury. — Nie. Podstawili nam jebane zwłoki — uprzedził odpowiedź, choć nie zabrzmiał przekonująco. — Liczymy, że do południa tu kogoś przyślą, a jeśli nie... — zawiesił głos, a przemknąwszy wzrokiem po Momoce, zabrnął nim w kierunku okna. — Jakieś pytania?
@Isei Yoshiro
Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Shiba Ookami and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
Nie odpowiedział też nic konkretnego na ocenę reżyserii ich wspaniałego show. To, że była beznadziejna, było oczywiste. Twórcy programu prawdopodobnie już zasłużyli na nagrodę pokroju Złotej Maliny. Chyba że reżyseria była jednak w rzeczywistości aż tak genialna, a oni wszyscy dali się ponieść fantazji. Na tę myśl ponownie spojrzał na Momokę. Niestety jej pobladłe ciało szybko ściągnęło go na ziemię.
— Dobrze by było przeszukać dom w poszukiwaniu telefonu, zanim przeniesiemy dziewczynę. My nie mamy bezpośredniego dostępu do elektryczności, ale są tutaj kamery i działają lodówki. Może znajdzie się również telefon na wypadek awaryjnej sytuacji. — Odparł Isei, rzeczywiście mając w zamiarze poszukać jakiegoś aparatu po wyjściu z tego przeklętego pokoju.
Yoshiro wstał z podłogi i oparł się plecami o jakąś rozklekotaną i skrzypiącą szafkę. Chciał już odpowiedzieć na słowa chłopaka, gdy do pokoju wpadł inny z uczestników. Po kilku zdaniach wymienionych między biało i czarnowłosym, sam odpowiedział na zadane mu od wejścia pytanie.
— Apteczkę mam, ale w zasadzie jest bezużyteczna. Przynajmniej pod względem leków, które podmieniono na przeterminowane. Wątpię, aby czysty plaster mógł jakkolwiek poprawić jej sytuację. Aż tak źle z tym palcem? — Yoshiro odpowiedział ze spokojem na pytanie nowoprzybyłego, niemniej w jego głosie rozbrzmiała nuta złości. Przypomniało mu się, jak jeszcze przed pójściem spać był wkurzony na manipulowanie przy zabranych przez niego przedmiotach. Sprawdził wtedy drugą rzecz, leżącą na dnie plecaka, z którą wszystko było w porządku. Zastanawiał się, jak wyglądała sytuacja z przedmiotami innych uczestników i czy ktokolwiek je sprawdzał po sytuacji z apteczką.
— Słuchaj, tylko ty byłeś na dole w piwnicy. Jaka tam jest temperatura? I czy widziałeś cokolwiek, w co moglibyśmy owinąć ciało? Worek, folię? — Zwrócił się do dryblasa. — Jeśli nie, to skorzystamy najzwyczajniej z prześcieradła. Na razie poszukałbym telefonu. Jeśli go nie będzie, to odniósłbym ją do piwnicy. Dajmy mimo wszystko organizatorom chwilę na ewentualną reakcję. Nie chce mi się wierzyć, że nie oglądają tego materiału na żywo. Jeśli jednak nikt nie przyjedzie, to chyba nie pozostaje nam inne wyjście, jak pogrzebać dziewczynę na zewnątrz domu. — Odezwał się już do wszystkich zebranych w pokoju.
— Nadal nie wiem, jak się do was zwracać. Ja jestem Yoshiro. — Zakończył wypowiedź, aby rozwiać wątpliwości dotyczące imion, które nie zdążyły jeszcze paść. Byli tu w końcu zaledwie od kilkunastu godzin.
@Shiba Ookami @Yakushimaru Seiya
Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Shiba Ookami, Yakushimaru Seiya and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
Załzawione spojrzenie przeniosła na białowłosego, gdy zaprzeczył jej słowom. Nie odnalazła jednak w tym ukojenia, brak wiary przeciskał się przez tony, a próba przekręcenia w żart, dociskały piętno rozdzierające serce .
- To nie był straszak - pokręciła głową, czując jak pętla na krtani zaciska się znowu mocniej, grożąc kolejną falą łez - To tak nie działa - spróbowała oderwać uwagę od napływających obrazów i mdłości i... bólu w ręku - nie da się zastąpić skrajnej emocji, drugą - mogła udawać, zmusić ciało by przejęło nową rolę, wrócić do gry, jak wypchnięta nagle, aktorka na scenę. Była nią przecież. Albo, chciała wierzyć, że jeszcze mogła nią być. W obliczu tragedii, nie potrafiła zmusić się jednak, by zapomnieć, z czym się mierzyła i zająć się czymś miłym. I to dla odmiany, kruszyło się kiełkującą złością. A chociaż starszy mężczyzna nie wydawał się w pracy w słowach pocieszenia, przygotowana herbata i bijące od niej ciepło, rzeczywiście dawały dziwną - w całym tym szaleństwie - ulgę.
Za późno zorientowała, ze rzucone niemal w przelocie słowa były do niej - C-co...? Nie...proszę - ale już go nie było, a echo ciężkich kroków poniosło się po skrzypiącym domostwie - nie zostawiaj mnie samej - dokończyła cicho, już do siebie, kuląc ramiona i zwijając rękę przy brzuchu. Druga, którą wciąż - dla odmiany - odsuwała, nie chcąc urazić bardziej, zdawała się w końcu nie pulsować bólem tak mocno jak wcześniej. To jednak co pojawiało się wyżej na przedramieniu, niepokoiło w równym stopniu.
Przymknęła powieki, gdy zakołysała się na siedzisku i drgnęła z przestrachem, gdy usłyszała kroki z góry. Dwie męskie sylwetki, obie znajome, znalazły się w jadalni. Warui prowadził zaspanego Izaye, który w najmniejszym stopniu nie wydawał się przejęty. Czy wiedział co się wydarzyło? Sama narobiła takiego wrzasku, że nie myślała, by ktokolwiek był wstanie go przespać. Krzyczała, bo wtedy - tam - to przerażenie wydarło z przepony głos. Nikt w obliczu śmierci nie mógł być obojętny.
Co mieli w głowach organizatorzy, wysyłając ich tutaj?
W zduszonym milczeniu powitała dwójkę, mrugając rzęsami, byle nie dać szansy nowej fali łkania na aplauz. Nawet jeśli chciała się odezwać, mieszanka ciągnącego się strachu, wstydu i płaczliwego zmęczenia, dusiło wyrazy, blokując na języku. I nawet teraz, gdy nie była w jadalni już sama, czuła się paskudnie opuszczona. I nawet nie miała za to winić nikogo. Była tu przecież z własnego wyboru.
I to, przerażało ją jeszcze bardziej.
Warui Shin'ya, Shiba Ookami, Yakushimaru Seiya, Matsumoto Hiroshi and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.
Nie był pewien; wpierw chciał powiedzieć, że nie, że dla zabawy zrywa go na równe nogi w środku nocy. Sarkazm utknął jednak za zębami, uformował się w lepką, rozpychającą gulę, blokując przełyk. Z trudnem przełknął go dopiero na następne pytanie. Czy ktoś umarł?
- To tylko głupi żart - wymamrotał, łapiąc chłopaka pod ramię, jakby w obawie, że ten jednak rzuci się z powrotem na łóżko, odwróci do niego plecami i rozpocznie kolejną serię niskich chrapnięć. Shin jak na głupi żart był śmiertelnie wręcz poważny. Potrzebował przede wszystkim usłyszeć od pozostałych to samo zapewnienie: na górze odegrała się dobrze zainicjowana scena, to wszystko. Przestraszenie jednej z uczestniczek to zabieg dla zwiększenia oglądalności. Brzmiałoby to sensownie, a jednak debaty w pomieszczeniu z trupem wciąż trwały. Co tak długo ich w takim razie zajmowało? Czy byli podstawionymi aktorami? A może z niedowierzaniem obserwowali autentyczność charakteryzacji i na tym schodziło im tyle czasu?
Mimo wmawiania sobie, że to jedyne słuszne wnioski, schodząc po stopniach zerknął w stronę drzwi do pokoju dziewczyn. Hasegawa wydawał mu się nagle dziwnie ciepły pod palcami; trzymał go wciąż za biceps, jak rodzic, który prowadzi do kuchni niesforne dziecko, aby "porozmawiać przy stole jak dorosły z dorosłym". W rzeczywistości potrzebował potwierdzenia, że okularnik wciąż funkcjonuje jak należy. Na wypadek, gdyby śmierć Momoki okazała się prawdą.
- Ejiri. - Dźwięk nazwiska czarnowłosej przedarł się przez ciszę parteru. Dostrzegł przygotowaną herbatę; nad naczyniem wciąż buchały ciepłe opary. Widać było jednak roztrzęsienie dziewczyny, ale przede wszystkim fakt, że była tu sama. - Gdzie Shiba? - Miał się nią zająć; wyrwał się do tego. Można przypuszczać, że zostawił ją tylko na moment. Szukał ciepłego koca. Leków na uspokojenie. Shin'ya skrzywił się jednak mimowolnie, przypadkiem mocniej chwytając Hasegawę.
- Jak się czujesz? - Może szukał już jakiegokolwiek tematu, o który można zahaczyć, byle nie myśleć o tym, co się dzieje i jak można to usprawiedliwić. Koncentracja, z oczywistych powodów, uciekła mu do wystawionego palca. Kiedy znajdował się już z Izayą blisko stolika, wypuścił z uchwytu chłopaka i pochylił się odrobinę nad blatem, szukając w dziewczynie łączności. - Daleko mi do lekarza, ale pracuję w szpitalu. - Wyciągnął dłoń, śródręczem do góry. Knykcie niemal zetknęły się z płaską powierzchnią mebla, kiedy zatrzymał paliczki w niewielkiej odległości od odpowiedników Ejiri. - Mogę zobaczyć?
Ejiri Carei, Shiba Ookami, Yakushimaru Seiya, Matsumoto Hiroshi and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.
-Złe wieści. Okazuje się że większość leków jest przeterminowana. Wody utlenionej możemy nadal użyć i liczyć na cud. - Odparł schodząc z powrotem do Eji. Wru się już nią zajmował, przy czym odetchnął z ulgą. On lekarzem nie był. I w sumie dobrze. Eji nadal była roztrzęsiona z tego co widział, dlatego postanowił nie mówić przy niej że dziewczyna naprawdę umarła. To mogło być za dużo dla jej psychiki. Położył mu apteczkę na stole, a sam poszedł mu zrobić herbatę. Rudy był, to coś od życia mu się należało.
#a2006d
Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Yakushimaru Seiya, Matsumoto Hiroshi and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.
Nim do salonu powrócił Shiba, tym razem niosąc apteczkę, Warui zdążył już rzucić wzrokiem na opuchnięty palec dziewczyny. Jego fioletowa barwa o wyraźne nabrzmienie przypominało śliwkę, albo opasłego kleszcza, który zdołał się już nażreć i lada moment miał odpaść. Skóra była wyraźnie napięta, jak balon, ale jednocześnie dziwnie delikatna w dotyku, trochę śliska, jak lekko wilgotna powierzchnia. Jednakże nie tylko palec stanowił problem, ale również białe krostki wielkości główki szpilki, które były rozsypane po niemal całej długości jej przedramienia, chociaż nie było ich zbyt wiele. Mężczyzna naliczył z pięć, może sześć.
Minęło kilka kolejnych sekund, a na dół zeszła pozostała dwójka chłopaków, a z ich twarzy ciężko było cokolwiek wyczytać.
Wreszcie wszyscy się zebrali, i choć Izaya zdążył ponownie zasnąć, tym razem siedząc na krześle, z głową przechyloną w bok, to cała reszta wydawała się na tyle rozbudzona, że snu starczyło im na kolejne dni. Dookoła zapadła cisza, a gęsta atmosfera wtłaczała się gęstą masą w nozdrza. Każdy czekał na.... właściwie cokolwiek. Przyjazd karetki, policji i organizatorów. Albo na to, że Momoka nagle wyskoczy zza rogu krzycząc wesoło "Żarcik!". Albo że to wszystko to tylko jeden koszmar, z którego lada moment się wybudzą.
Ale póki co nikt nie przyjechał. Nikt nie wyskoczył zza rogu. I nikt się nie obudził.
A potem, niespodziewanie, do waszych uszu dobiegł dźwięk kukułki, która rozbrzmiała na cały dom oznajmiając pełną godzinę.
Kuku
Serca niektórych zabiły niekontrolowanie, inni zachowali kamienną twarz.
Kuku
Ale dopiero dźwięk wyraźnych kroków tuż nad waszymi głowami skutecznie poruszył wszystkimi.
Kuku
Ktoś właśnie przechadzał się korytarzem na piętrze.
Nie byliście tu sami.
Termin: 30.06 23:59
Waru: informacje odnośnie palca Eji otrzymasz na pw (sukces w rzucie)
@Warui Shin'ya @Yakushimaru Seiya @Isei Yoshiro @Shiba Ookami @Hasegawa Izaya @Ejiri Carei
Warui Shin'ya, Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
— Dzięki za info, Ookami. W takim razie owiniemy ją w prześcieradło i za chwilę też zejdziemy na dół. Trzeba powiedzieć reszcie. — Kiwnął głową w kierunku Yakushimaru, mając nadzieję, że pomoże mu zakryć ciało. Nie miał serca zostawić jej tak po prostu na widoku. Niezależnie od tego, czy mężczyzna mu pomógł, ciało Momoki okryła szarość spłowiałego i sztywnego prześcieradła. Po wszystkim Isei wyszedł z pokoju, zamknął za sobą drzwi i zszedł do jadalni.
Usiadł przy stole, gdzie znajdowali się już wszyscy. Z chęcią nie powiedziałby nic, jednak patrzyli na niego niejako wyczekująco. Okłamać też by ich nie mógł.
— Momoka nie żyje. — Odczekał chwilę na ewentualne reakcje uczestników, które mogły się pojawić na tę informację. — Sprawdziłem puls na nadgarstku, na szyi. Szukałem oznak oddechu, jej źrenice nie reagują na światło. Kark wyglądał na skręcony, więc są naprawdę małe szanse, że mogłem się pomylić w ocenie. Na razie owinęliśmy jej ciało w prześcieradło.
Usłyszał odgłos kroków na piętrze. Usłyszeli je wszyscy — właśnie, wszyscy znajdowali się w jadalni. Nie brakowało nikogo poza Momoką. Wiedział jednak, że była martwa, więc co najmniej nie powinny to być jej kroki. Isei wstał po cichu od stołu, tak aby nie zagłuszyć wciąż rozbrzmiewających kroków. Przyłożył palec do ust, pokazując innym, aby zachowali się przez chwilę cicho. Poszedł do swojego pokoju, będącego naprzeciwko salonu, a z torby wyciągnął taktyczną maczetę. Otworzył pokrowiec, sprawdzając że na szczęście dalej było z nią wszystko w porządku. Schował ją z powrotem do pokrowca, który następnie przypiął do pasa. Nie wiedział, czy reaguje nad wyraz, czy może właśnie, jak najbardziej adekwatnie do sytuacji. W końcu mieli na planie martwego uczestnika i to nie wiadomo, z jakiego powodu. Nie chciał przestraszyć innych, dlatego pozostawił „broń” zamkniętą. Choć narzędzie to miało mu raczej służyć do odrąbania gałęzi na wypadek konieczności rozpalenia ogniska lub podobnych aktywności. Wyszedł z pokoju i po cichu zaczął wchodzić po schodach, a z piętra wciąż dobiegał dźwięk kroków.
@Ejiri Carei @Warui Shin'ya @Yakushimaru Seiya @Hasegawa Izaya @Shiba Ookami
Warui Shin'ya, Ejiri Carei and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
Uchyliła przymknięte powieki, gdy dwie sylwetki weszły do jadalni i drgnęła, gdy jej nazwisko zabrzmiało w powietrzu. Potrzebowała chwili, by unieść i utrzymać spojrzenie na dwóch tarczach opalizującego złota męskich źrenic. Chciała unieść ramiona, jakby ze wzruszeniem, ale zamiast tego z ust uleciało najpierw ciche, zmęczone westchnienie - Poszedł na górę - odezwała się krótko, próbując - nieskutecznie urwać się z wiązania spojrzeń, jakie nałożył na nią Warui.
— Jak się czujesz? —
Wciągnęła powietrze, ponownie walcząc z łzawą falą, która tym jednym pytaniem, zdecydowała się zaatakować Carei. Zacisnęła usta i rozchyliła usta, finalnie unosząc wierzch niezranionej ręki do oczu. Serce przyspieszyło, jakby zapomniało, że jeszcze przed chwilą toczyło się pustym nieistnieniem.
- Nie wiem - wydusiła w końcu, przełykając zebrane powietrze i zrezygnowana, wysunęła zwiniętą do tej pory rękę. Mdły grymas przemknął przez twarz. Nawet jeśli ból zelżał, przedramię przypominało widokiem wstęp do jednego z tych absurdalnych horrorów z apokalipsą zombie w tle. A ona, miała być pierwszym, zakażonym - Jeśli cię to nie brzydzi - szeptliwy ton, brzmiał miękko, niemal żałośnie, zupełnie niepodobnie do wcześniejszej linii, jaką pokazała mu na górze. Przysunęła dłoń bliżej, by zatrzymać się nad wysuniętym, męskim odpowiednikiem. Nie dotykając go jednak, ale odwracając głowę tak, samej odnaleźć skupiony wzrok i niemo zapytać.
Umrę?
Do pomieszczenia po kolei wracali kolejni uczestnicy ich niecodziennego reality. Wzmianka Shiby, że apteczka posiadała w sobie przeterminowaną zawartość, zabrzmiała w jakiś szyderczy sposób. Jednak nie pochodziło od samego białowłosego, a pochodziło z samego miejsca, w którym byli. Czy decydując się na uczestnictwo skazali się na coś strasznego?
Wbijające się przez wciąż zabrudzone okna światło, w jakiś sposób przypominało, że ciemność mu ustępowała. Do jadalni, weszło dwóch pozostałych mężczyzn. Mimowolnie wpatrywała się w obu i chociaż nie zadała pytania, odpowiedź przyszła prędko.
Momoka nie żyje.
Czy nie tych słów użyła sama wcześniej?
Przygryzła usta, nie chcąc, by nadwyrężona dziś płaczliwość, rozlała się na nowo, nawet jeśli ignorowała kilka sunących po policzkach kropel, nie wydała z siebie żadnego dźwięku.
Prawie podskoczyła, na dźwięk zegarowej kukułki. Z niedowierzaniem wpatrując się w tarczę wybijającej poranną godzinę?
A potem kroki.
- Kto... - urwała, gdy Isei gestem nakazał milczenie. Ale czy właśnie, nie powinni mówić dalej, by nie dać poznać, że usłyszeli intruza? Mimo to zwarła usta. Chłopak musiał mieć plan, prawda?
Warui Shin'ya, Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.