To tylko potoczna nazwa dla najwyższego drzewa w Fukkatsu, zwanego "Na mo naki ki", Bezimiennym Drzewem. W japońskiej religii shintō przyroda jest symbolem czystości; to miejsce kontaktu z bóstwami i duchami. Niektórzy wciąż wierzą, że po drzewach bogowie schodzą z niebios na ziemię.
Cedr osiągnął wysokość ponad trzydziestu dwóch metrów, z obwodem pnia wynoszącym ponad osiemnaście. Co do jego wieku, zdania są podzielone. Część specjalistów z dziedziny dendrometrii uważa, że może sięgać nawet 7000 lat - podobnie jak sławny Jōmon Sugi z wyspy Yakushima. Inni natomiast przypisują mu maksymalnie 3000. Bez względu jednak na liczby, drzewo to cieszy się szczególnymi względami tutejszej społeczności. Stanowi jeden z niewielu punktów nawiązujących do natury, co samo w sobie wywołuje zaskoczenie u wszystkich obcych. Nie można dziwić się ich reakcjom, gdy przemierzając bezkresne meandry szarych, brudnych, betonowych uliczek nagle natrafiają na miejsce z odrobiną barw. Stare korzenie wyrastają spomiędzy zniszczonego, "połamanego" bruku, a gałęzie pną się ku górze, obrośnięte soczystą zielenią, sprawdzając się idealnie jako zadaszenie podczas upalnych, letnich dni. Wiele złego można powiedzieć o mieszkańcach Nanashi, ale z całą pewnością nie zaliczają się do osób, które nie potrafią zadbać o to święte drzewo. Starsze pokolenie szepcze zresztą historie o bogach, których stopy kładą się na gałęziach cedru, rozkwitając liście na wiosnę. Ile w tym prawdy - ciężko stwierdzić.
Dopóki jednak kleszcz był uczepiony desperacko ramienia Shirshu, mógł zwyczajnie iść po drugiej jej stronie, traktując wiedźmę jako tarczę. Problem pojawił się dopiero, gdy cesarzątko rękę puściło i zagrodziło mu drogę. Posłał swojej medium rozczarowane spojrzenie. Adoptowała to niech pilnuje żeby mu pod nogi nie wchodził.
– Też mam miękką sierść – oburzył się nagle, jakby z całego tego słowotoku, mimo że ten zawierał nawet groźby skierowane w jego stronę, wyłapał tylko i wyłącznie to jedno – I przestań mi włazić pod nogi, bo ważysz tyle, że jeszcze chwila, a cię jedną ręką wypierdolę za ten mur. Przynajmniej zobaczysz co tam jest, bo widać, że maleństwu dorośli nie chcą tego zdradzić.
Spróbował wyminąć młodego, by znowu móc znaleźć się u boku Shirshu. Bał się, że będzie to porównywalne do omijania ruchomej przeszkody, bo zwykle tym kończyło się jakiekolwiek spotkanie z poruszającymi się o własnych siłach dzieciakami. Na szczęście z opresji wybawiły go turlające się ziemniaki, choć one też z dziwnym zamiłowaniem przez chwilę robiły wszystko, by nabić mu na nogach kolejne siniaki.
– Oby chciały pokazać wyjście – mruknął, chcąc nie chcąc ruszając za gromadką.
Przywołał swoje koty krótkim pspsps, a jedna z dymnych kul zmaterializowała mu się w kapturze, usadawiając się tak, by móc położyć łeb na jego ramieniu. Nawet nie musiał wiedzieć który to z psotników. Miejscówka ukochana przez najgrubszego z ferajny Kokosa.
– Poważnie, tylko po to płakałeś na pół Nanashi żeby ktoś za tobą pobiegał za ziemniakami? – spytał, wlokąc się za pozostałą dwójką, bez większego entuzjazmu przejawianego pojawieniem się niewielkich yokai.
@Hecate Shirshu Black @Mistrz Gry
Już sam fakt jego niezrozumienia i niewiedzy na temat tego, co dokładnie działo się na terenie Japonii pokazywało, że wcale nie był w kręgu tych, którzy mieli jakąkolwiek moc sprawczą - a fakt, że nie wiedział co miało miejsce, irytował go również samego.
Nie zdążył odpowiedzieć Jiro - a może raczej nie chciał? Pogrążony zupełnie w pogoni za stworzeniami, które widział - i które zdawał się rozpoznawać bez większych problemów. Zupełnie jakby zmienił się w tej chwili, kiedy biegł za nimi, zupełnie ignorując etykiety i zasady, bardziej przypominając małe dziecko, którym przecież był. Szczególnie, kiedy zaraz pośród krzaków padł na kolana - ale nie z niezdarności, a po to, aby przedostać się przez niewielkie przejście w murze.
Cesarz Antoku prędko znalazł się po drugiej stronie, a choć nie znajdywali się bezpośrednio przy górze - zaraz kiedy dołączyliście do swojego irytującego towarzysza, mogliście się zorientować, że jesteście w korytarzu jaskiń, a ziemniaczane yokai radośnie rozbiegły się po okolicy we wszystkie cztery odnogi korytarza.
- Prędko! Babcia mówiła, że trzeba za nimi iść, bo chcą coś pokazać! Zawsze coś zwiastują, bo są czujne, i choć wyrabiają olej to dlatego właśnie wiedzą o wszystkim dookoła! Bo są z gór i lasów, i słuchają i drzew, i kamieni! - zaraz zawołał z ekscytacją, biegnąc w jeden z korytarzy, nie czekając na żadne z was do dołączenia za nim.
Staliście przed wyborem podążenia za nim - wschodnim korytarzem, lub wybrania jednego z pozostałych: północnego, zachodniego lub południowego. Przy każdym z nich znajdywała się liczba zapisana po lewej stronie wejścia czerwonym tuszem. Nie byliście w stanie dojrzeć tego, co znajdywałoby się w korytarzu, po prostu spoglądając na niego.
Tam, gdzie wbiegł Antoku, znajdywał się numer 3. Obok pozostałych, kolejno przy północnym, zachodnim i południowym znajdywały się liczby: 4, 1 i 2.
Jakby ponaglając waszą decyzję, usłyszeliście dziecięcy śmiech dochodzący na raz ze wszystkich czterech korytarzy: "Pobaw się z nami!"
| Przepraszam za drobną obsuwę, już jestem z wami z powrotem.
Możecie przed podjęciem decyzji i zadeklarowaniu się w poście co do wybranego korytarza, wykonać rzut na dowolny ze zmysłów percepcji. Jeśli się powiedzie, dajcie mi proszę znać i wtedy pojawi się uzupełnienie.
Termin na odpis upływa o 22:00 17 grudnia.
@Hecate Shirshu Black @Hasegawa Jirō
– Może na końcu rzeczywiście znajdziemy kota? – Podzieliła się myślami ze swoim yurei, gdy w końcu zostali sami. Nikt już nie ciągnął jej za rękę jak szmacianej lalki, nikt nie jazgotał tuż obok ucha, wypluwając z siebie stek bzdur, którego w żadnym stopniu nie miała ochoty wysłuchiwać. – Zabierzemy go do Kinigami, z dala od wszelkich dzieci i pokażemy jak się żyje. Będzie wyciągał łapką monety spod automatów u ciebie – Posłała Jiro drobny uśmiech, wyciągając ku niemu rękę, by mógł się jej złapać.
Przyjrzała się uważnie wszystkim korytarzom, lecz po tak długim wystawieniu na rażące słońce, oczy wiedźmy nie zdążyły jeszcze w pełni zgrać się z ciemnościami jaskiniowych korytarzy. Przez chwilę wytężała wzrok, chcąc dojrzeć w nich cokolwiek, lecz próby spełzły na niczym. Westchnęła więc moment później, wolną ręką wygładzając materiał sukienki. Przynajmniej nie musieli już słuchać gróźb o ucinaniu głowy ani wąchać oparów z sandałowca.
– Na razie chodźmy za nim. W razie czego po prostu go tu zostawimy, albo zabierzemy do domu nowe zwłoki – wzruszyła delikatnie ramionami, kierując kroki ku korytarzowi z numerem 3. Jedyne co ją w tym wszystkim zaintrygowało, to te biegające yokai, które ewidentnie szukały uwagi całej ich trójki. Gdyby nie ich obecność, prawdopodobnie zdążyłaby już znudzić się małym cesarzykiem, który niczego tak naprawdę nie wiedział o tym, co się działo nie tylko poza jego zamkiem, ale i w nim, skoro nie wtajemniczono go w realia panującego za murami niebezpieczeństwa.
@Hasegawa Jirō @Mistrz Gry
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
– Z całą pewnością znajdziemy tam kota – zgodził się z całą uprzejmością, nie chcąc jej przypominać, że całe to wyimaginowane kociątko było tylko i wyłącznie jej własnym kłamstwem, w które - jak zaczynał się obawiać - już zdążyła uwierzyć.
Patrzenie jak dzieciak przeciska się przez niewielką dziurę w murze nie wywołało w nim żadnych pozytywnych emocji. W przeciwieństwie do widoku podążającej tą samą drogą Shirshu. Mimo to sam przybrał postać yurei żeby zwyczajnie przeniknąć przez mur, woląc nie ryzykować utknięcia. Widział za dużo filmów dokumentalnych o ludziach, którzy się tak zaklinowali, na przykład w pralkach. Nie chciał podzielić ich losu.
Razaro wrócił do normalnej postaci niemal w tej samej sekundzie, w której zauważył wyciągniętą w jego kierunku rękę. Black już doskonale wiedziała jak przytrzymać go przy sobie i sprawić, by z pustego łba wyparowały ewentualne myśli o rozdzieleniu się. Złapał wyciągniętą dłoń, splatając palce z jej własnymi.
– Wtedy w parku yokai też próbował zmusić nas do wyboru drzwi – powiedział po chwili wahania, nie wiedząc czy powinien się tym z nią podzielić – Wybraliśmy jakieś popierdolone, więc tym razem wybór zostawiam tobie.
Próba dostrzeżenia czegokolwiek w innych korytarzach spełzła na niczym, choć Razaro wpatrywał się w czwarty korytarz tak intensywnie, że mało zeza nie dostał. Wszystkie wyglądały tak samo, nie zachęcały niczym, a sam fakt, że były ponumerowane przyprawiał go tylko o ciarki na plecach.
– Oby to nie były nasze zwłoki – mruknął, słysząc niewróżące nic dobrego nawoływanie i przezornie trochę mocniej ściskając rękę wiedźmy, by ruszyć wraz z nią za cesarzem.
@Hecate Shirshu Black @Mistrz Gry
Jedno z kręcących się u stóp Shirshu yokai, zdawało się wam oświetlać drogę. Delikatnie jaśniejące od niego światło, którego źródła nie do końca widzieliście, pozwalało wam nie potknąć się o własne nogi i powoli podążać śladami młodego cesarza.
Do waszych uszu co rusz dobiegły odgłosy walki, szczęki mieczy czy dziwne przelewanie się wody - szum, pluskot i chlupot, odgłos biegnących tysiąca kroków jakby w deszczową pogodę. Sami zresztą w pewnym momencie usłyszeliście, że wasze buty zaczynają stąpać po wodzie - choć to zmysł węchu mógł w pierwszej chwili was zaalarmować. Odór ryb, czyżbyście znajdywali się w jakiejś jaskini nieopodal wybrzeża? Przy porcie? A może po prostu nieopodal znajdywało się mnóstwo ryb? Było to trudno określić, choć jeśli spróbowaliście spojrzeć w dół, pod własne nogi z myślą, że może jakieś ryby przepłyną wam przy nogach, mogliście dostrzec, że brodziliście nie w wodzie, a we krwi. Nie było jej tak dużo, aby sięgać gdzieś wyżej niż do kostek - zaledwie dwa czy trzy centymetry, choć było to znacznie więcej niż powinno być. Więcej niż kiedykolwiek dostrzegało się w zwyczajnych warunkach.
Na ścianach znajdywały się krwawe ślady - niektóre niewyraźne i rozmazane, inne były rozbryzgami, a jeszcze kolejne bardziej przypominały sylwetki czy odciski dłoni. Większe i mniejsze, choć część z nich wciąż skrywał mrok przez fakt, że niewielki yokai nie sięgał wyżej światłem.
Choć nawet wasz towarzysz zdawał się nie być chętny do dalszej podróży, zaraz chowając się za spódnicą Shirshu i spoglądając niepewnie na kobietę, delikatnie popychając ją dłońmi w łydkę, jakby chciał aby to teraz ona szła przodem, samemu nie mając na tyle odwagi.
Nawet jeśli chcielibyście zawrócić - za waszymi plecami pojawiła się ściana. Mogliście wyłącznie przeć dalej.
Na końcu korytarza, po jeszcze kilkunastominutowej wędrówce, znaleźliście się w jaskini, która była wypełniona święcącymi i cieniutkimi linkami, jakby częściami pajęczej sieci. Nie dostrzegaliście jednak żadnych pająków w okolicy - ani innych owadów. Wciąż brodziliście we krwi, a ta zdawała się wylewać ze stojącej na środku jaskini na piedestale o trzech stopniach, zakrytej solidną drewnianą przykrywką bali. Co rusz mogliście słyszeć pluskot i delikatnie uderzanie fal.
Mogliście również dosłyszeć znajomy płacz, choć teraz był znacznie cichszy i bardziej bezradny. Po drugiej stronie, za balią, siedział wasz mały cesarz, otoczony kilkoma abura sumashi, które zdawały się próbować dotrzymać mu towarzystwa.
| Termin na odpis upływa o 22:00 19 grudnia.
@Hecate Shirshu Black @Hasegawa Jirō
Posłał Shirshu niezbyt zadowolone spojrzenie, gdy odkrył, że droga powrotna została odcięta. Nie skomentował jednak brodzenia po kostki w zabarwionej krwią wodzie. Woda musiała się tu jakoś dostawać, a to znaczyło, że przed nimi musi znajdować się jakakolwiek namiastka wyjścia.
Nie ufał yokai na tyle, by bezkrytycznie przyjąć decyzję ich najmniejszego towarzysza, by to Shirshu szła pierwsza. Zresztą sama reakcja stworzenia utwierdziła go w przekonaniu, że wcale nie byli tu tacy bezpieczni jak im się wydawało.
Do samej jaskini wszedł pierwszy, nadal trzymając Shirshu za rękę, ale prowadząc dziewczynę pół kroku za sobą, tak na wszelki wypadek. Wszystko podpowiadało mu, że za tunelem powinni znaleźć zwłoki, które swoją juchą wymalowały te wszystkie ściany. Gorzej, że wraz ze zwłokami powinni znaleźć to, co poprzednich gości zwłokami uczyniło.
W pomieszczeniu nie widział jednak ani wyjścia z tych katakumb ani niczego innego, co pomogłoby im stąd wyjść. Usłyszał za to dobrze znany mu płacz, na którego dźwięk od razu brew drgnęła mu w nerwowym tiku. Miał nadzieję, że fazę smarkania w rękaw mieli już za sobą.
– Nie mam pojęcia co się tu dzieje – westchnął w kierunku Shirshu – I popierdoli mnie tutaj, jeżeli zaraz się tego nie dowiem.
Powoli, z widocznym żalem i wyraźnym ociąganiem się wypuścił dłoń wiedźmy ze swojej, do ostatniego ułamka sekundy przeciągając dotyk, by chociaż opuszkami palców móc czuć jej ciepło. Dopiero wtedy oderwał wzrok od medium i ruszył w stronę płaczącego dzieciaka. Nie można powiedzieć, że miał wprawę w postępowaniu z dzieciakami, bo jego własna córka, nawet w wieku cesarzątka nie była takim mazgajem.
Spojrzał na zamkniętą jaskinię i westchnął ciężko - dzieciak mógłby wziąć z niej przykład i też się zamknąć.
– Koniec przedstawienia – warknął, kucając przed dzieciakiem – Zwabiłeś nas tutaj tym swoim wyciem, chcieliśmy ci pomóc, a ty latasz jak kot z pęcherzem zamiast powiedzieć czego chcesz. Wypuść nas stąd albo zaraz dam ci prawdziwy powód do płaczu.
@Hecate Shirshu Black @Mistrz Gry
Czując delikatne pchnięcia spojrzała w dół; dokładnie w miejsce w którym stał mały ziemniakopodobny yokai. Przez moment mu się przyglądała, aż w końcu delikatnie zgięła się w pół i podniosła duszka na ręce. Może w ten sposób nie będzie taki przestraszony, a i emitujące z niego światło będzie miała dzięki temu bliżej siebie. Jiro już się o nic nie potknie.
Gdy yurei w końcu przystanął, Shirshu wychyliła się zza jego ramienia, postanawiając stanąć równo z nim. Pomieszczenie w którym się znaleźli było znacznie większe niż korytarz, którym szli i znacznie bardziej niż on zalane szkarłatną juchą.
– W zamierzchłych czasach posiadano wiele zastosowań dla krwi – odezwała się nagle, palcami ścierając szkarłat z najbliższego skrawka ściany. Roztarła ciecz w palcach, przyglądając jej się dłuższą chwilę, jakby chciała sprawdzić czy to, co osiadło na jej skórze rzeczywiście płynęło wcześniej czyimiś żyłami. – Delphine LaLaurie szukała wielu sposobów by uzyskać trwale młody wygląd, by twarz mieć zawsze nietkniętą czasem. Próbowała licznych specyfików, lecz spośród tysięcy tylko jeden okazał się skuteczniejszy od reszty – mruknęła nieco niżej; ciężko było stwierdzić, czy mówiła do Jiro, czy może do płaczącego dziecka, wobec którego utraciła wszelkie ślady sympatii. – Do pobierania świeżej krwi podobno używała tych, których zniewoliła i torturowała. Smarowała nią twarz, szyję, wszystko, co uznawała za potrzebne.
Gdy kończyła mówić, dwubarwne ślepia lśniły od blasku wyłapywanego ze świecącego yokai. Oczy miała lekko zmrużone, a jeden z kącików ust uniesiony w nierównej parodii uśmiechu. Skoro jednak Jiro zajął się cesarzątkiem, to i ona postanowiła coś uczynić, znajdując zainteresowanie w rozsianych nad nimi czerwonych linkach. Dłonią ubrudzoną szkarłatem pochwyciła jedną z nich, wpierw delikatnie przemykając opuszką palca wzdłuż niej, później rozglądając się za wspólnym źródłem, z którego każda z nich mogła wychodzić.
Po chwili namysłu pociągnęła lekko za tą, którą akurat dzierżyła w dłoni.
@Hasegawa Jirō @Mistrz Gry
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Cesarz jednak zdawał się nie reagować na was, kiedy znaleźliście się w środku. Groźby Jirō na niewiele się zdały, kiedy ten podniósł się, wciąż zapłakany i wbiegł do bali, niknąć całkowicie - a za nim zniknął również i płacz.
Przez moment wydawało ci się, Jirō, że z bali nagle zaczęło wypływać znacznie więcej wody - nawet pokrywka zdawała się na niej unieść do góry, na tyle aby można było swobodnie włożyć pod nią palce i unieść lub nawet spróbować zrzucić na ziemię.
Niesione przez Shirshu yōkai zdawało się być nader ostrożne. Mogłaś poczuć jak łapie twoje przedramię, jakby chciało cię powstrzymać przed dotknięciem dwukolorowych nici rozwieszonych po całej jaskini, które delikatnie ją oświetlały. Kiedy tylko zostały dotknięte przez wiedźmę z Kinigami, nieco zaszeleściły, a samo stworzenie trzymane na rękach, skuliło się jeszcze mocniej, zabierając lampion jak najdalej od nici, jakby w obawie, że jego rzecz zaraz zostanie zabrana.
- Nie śmierdzicie jak zdrajcy... - usłyszeliście ochrypły, najwyraźniej nieco starszy głos, który dochodził do was gdzieś z góry, ale dość prędko się przemieszczał. - Czego tutaj szukacie? - zapytał głos znacznie ostrzej. - Widzę, że mój przyjaciel cię polubił... - dodał głos ciszej, a kartoflana główka poruszyła prędko twierdząco jakby chciała potwierdzić te słowa.
- A ty tam nie grzeb - ostrzegła w kierunku stojącego bliżej bali Jirō.
Mogliście w końcu zobaczyć jak zza zasłony nici wychyla się powoli postać niskiej, i wyraźnie starszej kobiety. Babuleńka miała zupełnie białe włosy, ubrana była w barwne i ozdobne kimono, pochylona i pomarszczona, wydawała się być całkiem niegroźna - nie bardziej niż niektóre babcie mieszkające w samym Fukkatsu.
| Termin na odpis upływa o 22:00 22 grudnia.
@Hecate Shirshu Black @Hasegawa Jirō
Kątem oka zerknęła na skulone w swoich ramionach yokai. Widziała, jak próbował odwieść ją od pomysłu ciągnięcia za nici, lecz było już za późno; jego drobne łapki nie zdążył w porę pociągnąć za rękaw ubrania wiedźmy. Obserwowała go dłuższą chwilę, by zaraz cofnąć wolną rękę i przesunąć opuszkami po kamiennej głowie małego duszka. Miała nadzieję, że ten drobny gest pozwoli mu nieco się uspokoić.
Wtedy też coś lub ktoś postanowiło przerwać ich milczenie. Wiedźma odbijała wzrokiem z jednej lokacji do drugiej, cały czas podążając za źródłem dźwięku. Na takie demony znała bardzo dobre zaklęcie.
Won do piekła, kurwo wściekła.
– Bo nimi nie jesteśmy – odezwała się jako pierwsza, poprawiając delikatny uchwyt na abura sumashi, nie chcąc, by spadł lub by coś mu się stało. – Przyprowadził nas tu młody cesarz, który z kolei pobiegł za nimi – Krótkim skinieniem wskazała towarzyszącego jej yokai. Cały czas mówiła tym samym spokojnym tonem, zachowując przy tym rozluźnioną postawę. Nie obawiała się duchów, wszak nie od dziś traktowała je jak nieodłączną cześć swojego życia.
– Cóż, ja również polubiłam twojego przyjaciela. To dobry towarzysz podróży – przyznała. Nie minęła dłuższa chwila, gdy z ciemności wyłoniła się podstarzała sylwetka kobiety. Shirshu ani drgnęła z miejsca, rzucając jedynie krótkie spojrzenie Jiro, jakby chciała mu tym przekazać, by przyszedł bliżej niej.
– Chłopiec płakał i chcieliśmy mu pomóc, a teraz szukamy jedynie wyjścia.
@Hasegawa Jirō @Mistrz Gry
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
- Czuć... Chociaż ty nie pachniesz jak stąd. On tak... Ugh... Slumsami - stwierdziła zniesmaczona, wyraźnie się krzywiąc kiedy spoglądała na Jiro. Po tym jednak znacznie się rozpromieniła. Uśmiechnęła łagodniej niczym dobra babcia, choć w jej postaci wciąż dało się wyczuć dziwną, złowrogą aurę - nic nadzwyczajnego, jednak było warto pamiętać, aby zupełnie nie lekceważyć babusienki.
- Och, mój wnuk dobrze zna się z yokai gór... Zaskakujące, wolał zawsze ich towarzystwo od ludzi - stwierdziła kobieta, zaraz skinąwszy głową. - Ah, tak, tak... Są doskonałymi towarzyszami, wiernymi choć lękliwymi... Ahhh, boją się mnie od tylu lat już... Trochę szkoda, szkoda to to wielka... Ale ten cię bardzo polubił - przyznała kobieta tonem, jakby chciała zacząć snuć głębszą opowieść. Zaczęła się przesuwać powoli po jaskini, w kierunku bali z wodą, przy której przystanęła.
Abura-sumashi wtulił się w twoją dłoń, Shirshu, wyraźnie odnajdując przy tobie ogromny spokój. Zaraz jednak spróbował wskazać ci lampionem jedną ze ścian.
- Płakał..? Ah.. to ten czas... Oh, nie musisz się martwić nim, naprawdę. To dobry chłopiec, ale porozmawiam z nim, żeby już nie płakał - odezwała się znów staruszka, stojąc przy bali i układając dłonie na pokrywie studzienki. Zupełnie jakby wypływająca woda, ani sama pokrywa nie ważyły nic, naparła na nie i domknęła. Wszystko ustało na chwilę, choć odgłos odbijającej się cieczy o drewniane wieko był wyraźny - podobnie jak dziwny cichy płacz i jakby prośba o pomoc, głosu który był wam doskonale znany.
- Wyjście jest za wami. Zaopiekujesz się moim przyjacielem? Są urocze, a olej wyrobiony przez nie ma sobie równych... - zwróciła się kobieta ciebie, odwracając do niej z łagodnym i miłym uśmiechem.
Sieć nici na jednej ze ścian jaskini się rozwarła - ukazując proste przejście. Mogliście dostrzec Nanashi, tę samą uliczkę w której znaleźliście młodego cesarza, i z której zabrał was do pałacowych ogrodów. Kobieta zdawała się nie chcieć wam przeszkadzać, jeśli podjęliście próbę wyjścia z jaskini.
Yokai przesunął proszącym spojrzeniem po was obojgu, jakby bardzo chciał się znaleźć już poza tym miejscem - wciąż drżał, szukając schronienia. Gdyby nie fakt, że wtulał się już maksymalnie jak mógł w ciało swojej nowej przyjaciółki, prawdopodobnie próbowałby jeszcze mocniej.
| Przepraszam za opóźnienia. Mam nadzieję, że okres świąteczny spędziliście miło! Zgodnie z prośbą gracza, pomijam turę Jiro, nie ma to jednak żadnych konsekwencji i możesz śmiało odpisywać w kolejnej.
Termin mija o 22:00 4 stycznia, abyście w razie potrzeby mogli wyleczyć kaca.
Jeśli zdecydujecie się wyjść z jaskini, możesz zaznaczyć na końcu posta opuszczenie tematu, kontynuować wątek tutaj lub mogę was wyprowadzić w następnym poście.
@Hecate Shirshu Black @Hasegawa Jirō