Schody do Niebios - Page 3
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Sob 3 Wrz 2022 - 14:30
First topic message reminder :

Schody do Niebios


To tylko potoczna nazwa dla najwyższego drzewa w Fukkatsu, zwanego "Na mo naki ki", Bezimiennym Drzewem. W japońskiej religii shintō przyroda jest symbolem czystości; to miejsce kontaktu z bóstwami i duchami. Niektórzy wciąż wierzą, że po drzewach bogowie schodzą z niebios na ziemię.

Cedr osiągnął wysokość ponad trzydziestu dwóch metrów, z obwodem pnia wynoszącym ponad osiemnaście. Co do jego wieku, zdania są podzielone. Część specjalistów z dziedziny dendrometrii uważa, że może sięgać nawet 7000 lat - podobnie jak sławny Jōmon Sugi z wyspy Yakushima. Inni natomiast przypisują mu maksymalnie 3000. Bez względu jednak na liczby, drzewo to cieszy się szczególnymi względami tutejszej społeczności. Stanowi jeden z niewielu punktów nawiązujących do natury, co samo w sobie wywołuje zaskoczenie u wszystkich obcych. Nie można dziwić się ich reakcjom, gdy przemierzając bezkresne meandry szarych, brudnych, betonowych uliczek nagle natrafiają na miejsce z odrobiną barw. Stare korzenie wyrastają spomiędzy zniszczonego, "połamanego" bruku, a gałęzie pną się ku górze, obrośnięte soczystą zielenią, sprawdzając się idealnie jako zadaszenie podczas upalnych, letnich dni. Wiele złego można powiedzieć o mieszkańcach Nanashi, ale z całą pewnością nie zaliczają się do osób, które nie potrafią zadbać o to święte drzewo. Starsze pokolenie szepcze zresztą historie o bogach, których stopy kładą się na gałęziach cedru, rozkwitając liście na wiosnę. Ile w tym prawdy - ciężko stwierdzić.

Haraedo

Hasegawa Jirō

Pią 16 Gru 2022 - 23:58
  Pakowanie się prosto w zakrwawioną paszczę tunelu, którego poprzedni goście najwyraźniej nie przeżyli tego spaceru ani trochę nie brzmiało jak dobry pomysł. Nawet pomimo tego dziwnego, irracjonalnego uczucia, że wszystko jednak będzie dobrze. Jiro czuł jakby ktoś próbował stępić tym wszystkie jego zmysły i pozostałości racjonalnego myślenia. Nawet obejrzał się za siebie, rozważając powrót przez mur do zdecydowanie jaśniejszej i bezpieczniejszej scenerii.
  Posłał Shirshu niezbyt zadowolone spojrzenie, gdy odkrył, że droga powrotna została odcięta. Nie skomentował jednak brodzenia po kostki w zabarwionej krwią wodzie. Woda musiała się tu jakoś dostawać, a to znaczyło, że przed nimi musi znajdować się jakakolwiek namiastka wyjścia.
  Nie ufał yokai na tyle, by bezkrytycznie przyjąć decyzję ich najmniejszego towarzysza, by to Shirshu szła pierwsza. Zresztą sama reakcja stworzenia utwierdziła go w przekonaniu, że wcale nie byli tu tacy bezpieczni jak im się wydawało.
  Do samej jaskini wszedł pierwszy, nadal trzymając Shirshu za rękę, ale prowadząc dziewczynę pół kroku za sobą, tak na wszelki wypadek. Wszystko podpowiadało mu, że za tunelem powinni znaleźć zwłoki, które swoją juchą wymalowały te wszystkie ściany. Gorzej, że wraz ze zwłokami powinni znaleźć to, co poprzednich gości zwłokami uczyniło.
  W pomieszczeniu nie widział jednak ani wyjścia z tych katakumb ani niczego innego, co pomogłoby im stąd wyjść. Usłyszał za to dobrze znany mu płacz, na którego dźwięk od razu brew drgnęła mu w nerwowym tiku. Miał nadzieję, że fazę smarkania w rękaw mieli już za sobą.
  – Nie mam pojęcia co się tu dzieje – westchnął w kierunku Shirshu – I popierdoli mnie tutaj, jeżeli zaraz się tego nie dowiem.
  Powoli, z widocznym żalem i wyraźnym ociąganiem się wypuścił dłoń wiedźmy ze swojej, do ostatniego ułamka sekundy przeciągając dotyk, by chociaż opuszkami palców móc czuć jej ciepło. Dopiero wtedy oderwał wzrok od medium i ruszył w stronę płaczącego dzieciaka. Nie można powiedzieć, że miał wprawę w postępowaniu z dzieciakami, bo jego własna córka, nawet w wieku cesarzątka nie była takim mazgajem.
  Spojrzał na zamkniętą jaskinię i westchnął ciężko - dzieciak mógłby wziąć z niej przykład i też się zamknąć.
  – Koniec przedstawienia – warknął, kucając przed dzieciakiem – Zwabiłeś nas tutaj tym swoim wyciem, chcieliśmy ci pomóc, a ty latasz jak kot z pęcherzem zamiast powiedzieć czego chcesz. Wypuść nas stąd albo zaraz dam ci prawdziwy powód do płaczu.

 @Hecate Shirshu Black @Mistrz Gry




Hasegawa Jirō
Hecate Black

Sob 17 Gru 2022 - 19:05
 Jeśli ktoś kiedykolwiek pomyślał, że brodzenie w krwi będzie przeszkadzało pannie Black, to był w dużym błędzie. Wychowała się na opowieściach o babkach i prababkach, które palono żywcem na stosach, które wrzucano do jezior obciążone kamieniami, które przygniatano głazami i które zamykano w więzieniach tylko bo ty, by zgniły tam na śmierć. Mieszkała w samym środku Kinigami otoczona topielcami, wisielcami i całą resztą cholerstwa, które normalnym członkom społeczeństwa namieszałaby w głowie raz na dobre. Brodzenie po kostki w bagiennej mazi nie było dla niej przeszkodą, więc i drobny strumyk krwi nie cofał śniadania z żołądka.
 Czując delikatne pchnięcia spojrzała w dół; dokładnie w miejsce w którym stał mały ziemniakopodobny yokai. Przez moment mu się przyglądała, aż w końcu delikatnie zgięła się w pół i podniosła duszka na ręce. Może w ten sposób nie będzie taki przestraszony, a i emitujące z niego światło będzie miała dzięki temu bliżej siebie. Jiro już się o nic nie potknie.
 Gdy yurei w końcu przystanął, Shirshu wychyliła się zza jego ramienia, postanawiając stanąć równo z nim. Pomieszczenie w którym się znaleźli było znacznie większe niż korytarz, którym szli i znacznie bardziej niż on zalane szkarłatną juchą.
 – W zamierzchłych czasach posiadano wiele zastosowań dla krwi – odezwała się nagle, palcami ścierając szkarłat z najbliższego skrawka ściany. Roztarła ciecz w palcach, przyglądając jej się dłuższą chwilę, jakby chciała sprawdzić czy to, co osiadło na jej skórze rzeczywiście płynęło wcześniej czyimiś żyłami. – Delphine LaLaurie szukała wielu sposobów by uzyskać trwale młody wygląd, by twarz mieć zawsze nietkniętą czasem. Próbowała licznych specyfików, lecz spośród tysięcy tylko jeden okazał się skuteczniejszy od reszty – mruknęła nieco niżej; ciężko było stwierdzić, czy mówiła do Jiro, czy może do płaczącego dziecka, wobec którego utraciła wszelkie ślady sympatii. – Do pobierania świeżej krwi podobno używała tych, których zniewoliła i torturowała. Smarowała nią twarz, szyję, wszystko, co uznawała za potrzebne.
 Gdy kończyła mówić, dwubarwne ślepia lśniły od blasku wyłapywanego ze świecącego yokai. Oczy miała lekko zmrużone, a jeden z kącików ust uniesiony w nierównej parodii uśmiechu. Skoro jednak Jiro zajął się cesarzątkiem, to i ona postanowiła coś uczynić, znajdując zainteresowanie w rozsianych nad nimi czerwonych linkach. Dłonią ubrudzoną szkarłatem pochwyciła jedną z nich, wpierw delikatnie przemykając opuszką palca wzdłuż niej, później rozglądając się za wspólnym źródłem, z którego każda z nich mogła wychodzić.
 Po chwili namysłu pociągnęła lekko za tą, którą akurat dzierżyła w dłoni.

@Hasegawa Jirō  @Mistrz Gry



Schody do Niebios - Page 3 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black
Mistrz Gry

Pon 19 Gru 2022 - 3:52
Yōkai zdawał się bardziej niż zadowolony z faktu, że został podniesiony. Wysunął swój lampion na kijku przed kobietę, oświetlając jej drogę, choć w głównej mierze widoczna była po prostu zabarwiona droga - zupełnie jakby korytarz ani nie próbował was skrzywdzić, ani nie utrudniał drogi. Prowadził was, zapewniając również słuchowiska walki i krzyków, dźwięki pękającego w ogniu drewna, a gdzie indziej jeszcze chlupotu wody jakby dziesiątki mężczyzn w uzbrojeniu przebiegało przez nie. Ale wszystkie dźwięki, które słyszeliście były jakby za ciężką kurtyną - wytłumione, delikatnie gdzieś tam dalej niż tutaj. Trzeba było rzeczywiście się skupić, aby wszystkie jeden po jednym wyłapać i rozróżnić.
Cesarz jednak zdawał się nie reagować na was, kiedy znaleźliście się w środku. Groźby Jirō na niewiele się zdały, kiedy ten podniósł się, wciąż zapłakany i wbiegł do bali, niknąć całkowicie - a za nim zniknął również i płacz.
Przez moment wydawało ci się, Jirō, że z bali nagle zaczęło wypływać znacznie więcej wody - nawet pokrywka zdawała się na niej unieść do góry, na tyle aby można było swobodnie włożyć pod nią palce i unieść lub nawet spróbować zrzucić na ziemię.
Niesione przez Shirshu yōkai zdawało się być nader ostrożne. Mogłaś poczuć jak łapie twoje przedramię, jakby chciało cię powstrzymać przed dotknięciem dwukolorowych nici rozwieszonych po całej jaskini, które delikatnie ją oświetlały. Kiedy tylko zostały dotknięte przez wiedźmę z Kinigami, nieco zaszeleściły, a samo stworzenie trzymane na rękach, skuliło się jeszcze mocniej, zabierając lampion jak najdalej od nici, jakby w obawie, że jego rzecz zaraz zostanie zabrana.
- Nie śmierdzicie jak zdrajcy... - usłyszeliście ochrypły, najwyraźniej nieco starszy głos, który dochodził do was gdzieś z góry, ale dość prędko się przemieszczał. - Czego tutaj szukacie? - zapytał głos znacznie ostrzej. - Widzę, że mój przyjaciel cię polubił... - dodał głos ciszej, a kartoflana główka poruszyła prędko twierdząco jakby chciała potwierdzić te słowa.
- A ty tam nie grzeb - ostrzegła w kierunku stojącego bliżej bali Jirō.
Mogliście w końcu zobaczyć jak zza zasłony nici wychyla się powoli postać niskiej, i wyraźnie starszej kobiety. Babuleńka miała zupełnie białe włosy, ubrana była w barwne i ozdobne kimono, pochylona i pomarszczona, wydawała się być całkiem niegroźna - nie bardziej niż niektóre babcie mieszkające w samym Fukkatsu.

| Termin na odpis upływa o 22:00 22 grudnia.
- Kyou

@Hecate Shirshu Black  @Hasegawa Jirō
Mistrz Gry
Hecate Black

Sro 21 Gru 2022 - 17:55
 Zmarszczyła brwi, gdy cesarzątko purchlątko uciekło w kierunku bali i w niej zwyczajnie zniknęło. To po co ich tu w ogóle prowadził? Po co cała ta farsa? Zaczynała żałować swojej decyzji o spacerze. Znacznie mądrzej byłoby po prostu pójść do Jiro i posiedzieć u niego w domku, albo zaprosić go do Kinigami i wypić herbatę w salonie przed telewizorem.
 Kątem oka zerknęła na skulone w swoich ramionach yokai. Widziała, jak próbował odwieść ją od pomysłu ciągnięcia za nici, lecz było już za późno; jego drobne łapki nie zdążył w porę pociągnąć za rękaw ubrania wiedźmy. Obserwowała go dłuższą chwilę, by zaraz cofnąć wolną rękę i przesunąć opuszkami po kamiennej głowie małego duszka. Miała nadzieję, że ten drobny gest pozwoli mu nieco się uspokoić.
Wtedy też coś lub ktoś postanowiło przerwać ich milczenie. Wiedźma odbijała wzrokiem z jednej lokacji do drugiej, cały czas podążając za źródłem dźwięku. Na takie demony znała bardzo dobre zaklęcie.
Won do piekła, kurwo wściekła.
 – Bo nimi nie jesteśmy – odezwała się jako pierwsza, poprawiając delikatny uchwyt na abura sumashi, nie chcąc, by spadł lub by coś mu się stało. – Przyprowadził nas tu młody cesarz, który z kolei pobiegł za nimi – Krótkim skinieniem wskazała towarzyszącego jej yokai. Cały czas mówiła tym samym spokojnym tonem, zachowując przy tym rozluźnioną postawę. Nie obawiała się duchów, wszak nie od dziś traktowała je jak nieodłączną cześć swojego życia.
 – Cóż, ja również polubiłam twojego przyjaciela. To dobry towarzysz podróży – przyznała. Nie minęła dłuższa chwila, gdy z ciemności wyłoniła się podstarzała sylwetka kobiety. Shirshu ani drgnęła z miejsca, rzucając jedynie krótkie spojrzenie Jiro, jakby chciała mu tym przekazać, by przyszedł bliżej niej.
 – Chłopiec płakał i chcieliśmy mu pomóc, a teraz szukamy jedynie wyjścia.

@Hasegawa Jirō @Mistrz Gry



Schody do Niebios - Page 3 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black
Mistrz Gry

Sob 31 Gru 2022 - 10:14
Staruszka zdawała się jakby uspokojona, choć stanowczo nie na twoje zapewnienie o tym, że nie jesteście zdrajcami.
- Czuć... Chociaż ty nie pachniesz jak stąd. On tak... Ugh... Slumsami - stwierdziła zniesmaczona, wyraźnie się krzywiąc kiedy spoglądała na Jiro. Po tym jednak znacznie się rozpromieniła. Uśmiechnęła łagodniej niczym dobra babcia, choć w jej postaci wciąż dało się wyczuć dziwną, złowrogą aurę - nic nadzwyczajnego, jednak było warto pamiętać, aby zupełnie nie lekceważyć babusienki.
- Och, mój wnuk dobrze zna się z yokai gór... Zaskakujące, wolał zawsze ich towarzystwo od ludzi - stwierdziła kobieta, zaraz skinąwszy głową. - Ah, tak, tak... Są doskonałymi towarzyszami, wiernymi choć lękliwymi... Ahhh, boją się mnie od tylu lat już... Trochę szkoda, szkoda to to wielka... Ale ten cię bardzo polubił - przyznała kobieta tonem, jakby chciała zacząć snuć głębszą opowieść. Zaczęła się przesuwać powoli po jaskini, w kierunku bali z wodą, przy której przystanęła.
Abura-sumashi wtulił się w twoją dłoń, Shirshu, wyraźnie odnajdując przy tobie ogromny spokój. Zaraz jednak spróbował wskazać ci lampionem jedną ze ścian.
- Płakał..? Ah.. to ten czas... Oh, nie musisz się martwić nim, naprawdę. To dobry chłopiec, ale porozmawiam z nim, żeby już nie płakał - odezwała się znów staruszka, stojąc przy bali i układając dłonie na pokrywie studzienki. Zupełnie jakby wypływająca woda, ani sama pokrywa nie ważyły nic, naparła na nie i domknęła. Wszystko ustało na chwilę, choć odgłos odbijającej się cieczy o drewniane wieko był wyraźny - podobnie jak dziwny cichy płacz i jakby prośba o pomoc, głosu który był wam doskonale znany.
- Wyjście jest za wami. Zaopiekujesz się moim przyjacielem? Są urocze, a olej wyrobiony przez nie ma sobie równych... - zwróciła się kobieta ciebie, odwracając do niej z łagodnym i miłym uśmiechem.
Sieć nici na jednej ze ścian jaskini się rozwarła - ukazując proste przejście. Mogliście dostrzec Nanashi, tę samą uliczkę w której znaleźliście młodego cesarza, i z której zabrał was do pałacowych ogrodów. Kobieta zdawała się nie chcieć wam przeszkadzać, jeśli podjęliście próbę wyjścia z jaskini.
Yokai przesunął proszącym spojrzeniem po was obojgu, jakby bardzo chciał się znaleźć już poza tym miejscem - wciąż drżał, szukając schronienia. Gdyby nie fakt, że wtulał się już maksymalnie jak mógł w ciało swojej nowej przyjaciółki, prawdopodobnie próbowałby jeszcze mocniej.

| Przepraszam za opóźnienia. Mam nadzieję, że okres świąteczny spędziliście miło! Zgodnie z prośbą gracza, pomijam turę Jiro, nie ma to jednak żadnych konsekwencji i możesz śmiało odpisywać w kolejnej.

Termin mija o 22:00 4 stycznia, abyście w razie potrzeby mogli wyleczyć kaca.

Jeśli zdecydujecie się wyjść z jaskini, możesz zaznaczyć na końcu posta opuszczenie tematu, kontynuować wątek tutaj lub mogę was wyprowadzić w następnym poście.

- Kyou

@Hecate Shirshu Black  @Hasegawa Jirō
Mistrz Gry
Hasegawa Jirō

Wto 3 Sty 2023 - 0:09
  Nie rozumiał, co się tu działo. Czuł jakby błądził zupełnie po omacku, a wszystko za co próbowałby się zabrać było z góry skazane nie tylko na porażkę, ale i irracjonalną niechęć ze strony każdego ducha jakiego napotkali. Na strofowanie go przez staruszkę odpowiedział jedynie rozdrażnionym westchnięciem.
  Przywołany przez Shirshu samym spojrzeniem, znalazł się tuż obok niej, czując, że ona też nie ufa kolejnemu duchowi. Mimo że te lepiły się do niej niczym kocie kłaki do landrynki upuszczonej na dywan.
  Wyjście jest za wami.
  Jeszcze nigdy tak szybko nie zareagował na czyjeś słowa, mało sobie karku nie skręcając przy gwałtownym obejrzeniu się za siebie. Starucha faktycznie miała rację, Jiro od razu rozpoznał dzielnicę, z której tu przybyli. Skinął głową na rudzielca, dając jej znak, że tym razem nie wygląda to jak kolejna sztuczka tutejszych zjaw.
  – Spadamy stąd – mruknął dziewczynie prosto do ucha, jakby bojąc się, że ta spróbuje tu zostać i pociągnął ją delikatnie za rękaw, jak dzieciak.
  Spojrzenia Razaro i ziemniaczkowego yokai spotkały się na moment i yurei z zaskoczeniem odkrył, że w końcu ktoś nie patrzy tu na niego z niechęcią. Przygryzł wargę pod maseczką chirurgiczną, ulegając stworkowi i jeszcze natarczywiej pociągnął Shirshu w kierunku wyjścia.
  – Zostałaś przegłosowana, wychodzimy stąd.

@Hecate Shirshu Black @Mistrz Gry




Hasegawa Jirō
Hecate Black

Wto 3 Sty 2023 - 18:47
 Obserwowała bacznie wszystko dookoła siebie, coraz bardziej tracąc przy tym poczucie sensu. Skupiła się więc na Jiro i jego mimice oraz wypowiadanych przez kobietę słowach. Raz tylko spojrzała na trzymanego w rękach abura sumashi, gdy nieznajoma kobieta wspomniała o jego naturze. Musiała przyznać jej rację. To konkretne stworzonko było nad wyraz przyjazne i nie chciałaby musieć zostawiać go w miejscu, w którym wcale być nie chciał.
 – Zaopiekuję – obiecała, nie mając nic więcej do dodania. Chciała już wrócić do Kinigami, pokazać nowemu towarzyszowi jego nowym dom i przedstawić mu sąsiadów oraz okolice, powiedzieć gdzie nie powinien spacerować i na jakie miejsca uważać. Na szczęście taka opcja dość szybko się pojawiła.
 – Dobrze, chodźmy – odparła, czując któreś z kolei pociągnięcie za rękaw. Uległa namowom ich obojga, choć gdzieś z tyłu głowy wciąż przemykało kilka pytań, na które chciała poznać odpowiedzi. Tym razem dała jednak spokój i posłuchała Jiro.

z/t x2



Schody do Niebios - Page 3 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black
Mistrz Gry

Sob 14 Sty 2023 - 5:37
Opuściliście jaskinię, po której nie było śladu, kiedy tylko znaleźliście się w tak dobrze znajomym Nanashi. Nie było również śladu po płaczącym cesarzątku, który jeszcze kilka dłuższych chwil temu przeszkodził w waszym spokojnym spacerze. Wszystko wydawało się być takie, jakie powinno - bez płaczu, bez yokai chcącego was zwodzić i oprowadzać po ogrodach pałacu, który niczym nie przypominał slumsów Fukkatsu.
Byliście pewni, że coś za wami zostało - jakiś sekret, którego nie chcieliście zgłębiać, a który budził niepokój u stworzenia, które teraz przysypiało na rękach Shirshu, i które od dzisiejszej nocy chciało podążać za swoją nową przyjaciółką, aż do puszczy, w której wiedźma żyła.
W najbliższej przyszłości nie dotrze do was ani płacz cesarzątka, ani nie dostrzeżecie jego sylwetki przy mijanych bramach Torii, zupełnie jakby o wszystko zadbała staruszka, co do której mogliście być przekonani, że mieliście słuszne niepokojące wrażenie.

| Przepraszam za opóźnienia, czekałam na ustalenia.

Dziękuję za wzięcie udziału w misji! Oboje możecie zgłosić się po PF zgodnie z opisem w temacie. Dodatkowo Shirshu, podąża za tobą nowy towarzysz, który w przyszłości może zostać twoim chowańcem i uzyskasz dostęp do jego umiejętności i rozwoju, jeśli uiścisz zgodną z tematem o shikigami opłatę 500PF.

- Kyou

@Hecate Shirshu Black  @Hasegawa Jirō
Mistrz Gry
Anais

Wto 30 Lip 2024 - 21:27
13/04/2038, godz. 09:00


Ludzie chodzili tu i tam, zajęci swoimi sprawami. Pędzili tak, że mało kto, byłby w stanie, chociaż na chwilę przystanąć, by przyjrzeć się temu, co właściwie wyprawia się przy drzewie, które rzekomo dla wielu jest symbolem czegoś tam. Anais słyszała sporo na temat tego drzewa, czy to od okolicznych dorosłych, czy od tych, co ją przeganiali, gdy ponownie próbowała się na nie wdrapać. Chociaż od nich leciały prawie same niemiłe epitety. Nie rozumiała, co im przeszkadzało, że sobie tam wejdzie. Pewnie i tak faktycznie nie przejmowali się tym, że spadnie i coś sobie zrobi, a jedynie chcieli się na kimś wyżyć lub ukazać swoją wyższość. Bo są dorośli, to z automatu oznacza, że są mądrzejsi i wiedzą lepiej, niż taka gówniara, jaką była Anais. Dziś jednak nie planowała broić niczego, tak przysięgała sobie, gdy otworzyła swoje oczy, dzisiejszego ranka.
Poranna rutyna minęła jej dziś najzwyczajniej dość żwawo. Umyła ząbki z resztki pasty, którą ktoś kiedyś zostawił w publicznej toalecie na dworcu specjalnie dla niej; Włosami jakoś specjalnie się nie przejmowała. Wczoraj przecież oblała je wodą ze źródełka, co oznaczało, iż są już czyste. Nawet bandaż, który zgrabnie owinęła w miejscach, gdzie miała najwięcej blizn, jakoś nie specjalnie był dziś waleczny. Rewię mody zakończyła na założeniu zbyt długiej bluzy, która dla niej jest niczym sukienka. Dodatkowo wcale nie zapomniała o majtkach. Raz kolejny nie popełni tego błędu. I w takim oto „perfekcyjnym” stanie wybrała się na kolejną przygodę. Byłby to prawie idealny poranek, gdyby jeszcze miała co zjeść. Okoliczni sprzedawcy bardzo dobrze już ją znają i są jakoś bardziej czuli na, to gdy pojawia się w ich sklepie. Nawet jeśli stara się poruszać tak niezauważalnie i cicho jak tylko to możliwe to odsetek sukcesów, do porażek w wynoszeniu jedzenia, jest raczej na korzyść sprzedawcy. Nawet jeśli początkowo przymykał oczy na jej drobne kradzieże, bo przecież szkoda karcić dziecko, zwłaszcza takie, które mieszka na ulicy. To niestety z czasem, każde dobre serce musi powiedzieć dość.
W momencie, gdy swoim skocznym krokiem dotarła do tego dziwnego wielkiego drzewa, początkowo chodziła, wokół niego, nucąc tekst jakieś rymowanki, który gdzieś kiedyś usłyszała. Było to co prawda lekko pokraczne recytowanie, bo zapomniała połowy tekstu, ale tam, gdzie mogła, dodała coś od siebie i jakoś to brzmiało; a raczej ona tak twierdziła. Jako dziecko z niestwierdzonym ADHD, to było logiczne, że nie usiedzi grzecznie zbyt długo, a ze swoich porannych obietnic zrobi tylko chwilowe zaćmienie umysłu i zacznie robić to, przez co pewnie ponownie będzie miała kłopoty. Całe szczęście znała okolicę niczym własną kieszeń i wygrywała każdą zabawę w ganianego, nawet gdy byli w to włączeni starsi mieszkańcy nanshi.
Rozmyślała więc nad kolejnym swoim krokiem, uciszając co jakiś czas protesty swojego żołądka, który to domagał się coraz głośniej jedzenia. I kiedy miała już coś do niego powiedzieć, jej bystre oczka dostrzegły coś ciekawego; coś na tyle ciekawego, że nawet głód przy tym był niczym niemy krzyk. Mniej więcej rozpoznawała ludzi znajdujących się w tym miejscu. Nie w sensie, że ich znała, lecz dobrze mogła określić, kto nie pasuje do tego miejsca i stanowczo w nim nie mieszka. Zabłądził, a może kogoś szuka? Była ciekawska, a ciekawość u niej zawsze wygrywa z rozsądkiem. Ruszyła powolnym krokiem za nim, śledząc go przez drobny moment. Po czym, gdy przystanął, wysunęła się głową zza jego pleców. - dlaczego się zatrzymaliśmy? Tutaj nie ma nic ciekawego, powinniśmy chyba iść dalej – Okrążyła go, obracając się piruetami z wyciągniętymi rękami wzdłuż ciała. Przez chwile było słychać coś na wzór „łiiii”, by w następnej chwili straciła równowagę i wpadła na chłopaka. - ałć, patrzysz ty, jak chodzisz? – poprawiła swój kaptur oraz upewniła się, że bandaż na jej mordce, znajduje się na swoim miejscu. Nadal, leżąc na chłopaku, bo są przecież rzeczy ważne i ważniejsze. - nic mi nie jest, wszystko jest na swoim miejscu. Nie musisz się przejmować, a i przyjmuje przeprosiny. – spod białego materiału, mógł dostrzec lekki uśmiech, a chwilę później zmniejszenie ciężaru na sobie, gdy ta wreszcie z niego zlazła. Wyciągając następnie do niego rękę, by pomóc mu wstać; była grzeczną dziewczynką, pomagała innym nawet, wtedy gdy to ich wina. - skoro nic mi nie jest, to powiesz mi wreszcie, czego tu szukamy i dlaczego się zatrzymaliśmy? – zachowani Anais mówiło jedno. Jest pojebana i brakuje jej chyba kilku trybików w głowie, bo nikt o zdrowych zmysłach tak się nie zachowuje.

@Umemiya Eiji
Anais

Matsumoto Hiroshi and Umemiya Eiji szaleją za tym postem.

Umemiya Eiji

Sro 31 Lip 2024 - 2:10
Pragnę czegoś nowego - pragnę możliwości odkrycia nietypowych rzeczy, co, jak się okazuje, nie jest zbyt trudne w tak dużym mieście. Smog, wszędobylski hałas, chmury dymu unoszące się nieustannie - niczym fala, która chce mnie wciągnąć pod wodę, a ja, no cóż, nie chcę się jej dać. Zamykam oczy, gdy podróżuję autobusem, trzymając prawą dłoń w kieszeni, a lewą na torbie z najpotrzebniejszymi obecnie rzeczami. Nie żebym chciał gdzieś nocować, ale zawsze butelka z wodą czy jakiś baton się przyda na dłuższe wyprawy, aby nie wchodzić do znacznie droższych sklepów. Co prawda rzucam jeszcze okiem na onigiri, które biorę w ilości trzech sztuk, gdyby głód chciał bardziej skupić na sobie uwagę. Stać mnie? Stać. Ale szkoda byłoby do kolejnego dnia wypłaty żyć o suchym ryżu. Życie jest zawsze kolorowe, gdy można je odpowiednio doprawić najróżniejszymi kolorami. Gdy nie jest smętne, melancholijne, a przede wszystkim nużące.

Niezwykłe drzewo zdobiące dzielnicę Nanashi przykuwa moją uwagę już od dłuższego czasu. Umiejętności korzystania z telefonu powracają skutecznie do łask, już nie jest mi tak trudno trafiać w odpowiednie ikonki, a i umysł zdecydowanie się klaruje. Może to jakaś pamięć mięśniowa, a może coś innego - nie mam bladego pojęcia. Liczy się to, iż korzystanie z map, mimo iż trochę problematyczne, nie jest tak straszne, jak to było na początku. Co się z tym wiąże, mogę pozwiedzać nieco miejsc przed powrotem do pracy w następnym miesiącu, a takim staje się Na mo naki ki.

Wysiadam na odpowiednim przystanku, rozglądając się po zdecydowanie biedniejszych budynkach Fukkatsu. Widok ten nie należy do najprzyjemniejszych i wcale nie chodzi tutaj o to, iż stanowił on antagonistę co do reszty miasta. Chodzi mi przede wszystkim o nierówności wynikające chociażby z tego, kto gdzie się urodził. Widząc te dysproporcje, ciężko jest mi się przestawić. Zwyczajnie zaczynam współczuć, a empatia z łatwością rozprasza się po otoczeniu, ciężko mi ją "wyłączyć", jakkolwiek by to nie brzmiało. Droga ta nie jest mi do końca znana, ale wiem, iż wybrałem ją samodzielnie i w zgodzie z tym, co podpowiada mi serce.

Dlatego, gdy udaje mi się dostać do Bezimiennego Drzewa, zachwycam się nim niemal od razu. Uczucie to jest tak nietypowe i tak przyjemne, że nie bez powodu chwytam za drobny notatnik, który udało mi się kupić w sklepie za niewielką ilość yenów, aby następnie zacząć zbierać informacje. Wedle źródeł internetowych - które staram się porównać z posiadaną obecnie wiedzą - ten cedr posiada pewnego rodzaju rozbieżność co do wieku. Jak to się mówi, zdania ekspertów są podzielone - jedni przypisują mu około siedem tysięcy lat, inni "jedynie" trzy tysiące. Gdybym tylko miał metr, to zapewne udałoby mi się odpowiednio zmierzyć, ale jest zdecydowanie jeden problem: to narzędzie musiałoby być bardzo długie. Jeszcze musiałbym tylko znaleźć odpowiednią formułę do obliczenia dla tego gatunku; naprawdę szkoda byłoby specjalnie ścinać tak ogromną roślinę dla rozwiązania sporu naukowców.

W Internecie znajduję informację o wysokości tego drzewa wynoszącej ponad trzydzieści dwa metry. Porównując to z innymi źródłami, biorę pod uwagę to, iż cedr może w niektórych przypadkach dorosnąć nawet do sześćdziesięciu metrów, co jest na pewno imponującym wynikiem. Co więcej, bardziej jest natywny dla innych części świata, niekoniecznie Azji. Odkładam na chwilę telefon i notuję intrygujące mnie rzeczy, uśmiechając się lekko i leniwie pod nosem. Długopis szura po kartce z notatnika, pozostawiając po sobie znaki; może i nie są równe. Może i są krzywe. Może i ciężko jest mi trzymać ten przedmiot, ale się nie poddaję. Chcę nauczyć się pisać lewą ręką, nawet jeżeli miałoby się to wiązać z bólem nadgarstka lub innymi nieprzyjemnościami.

Nie zamierzam się poddać.

Tylko który to będzie dokładnie gatunek? Nie mam pojęcia, a i ciężko byłoby mi sięgnąć po którąś z gałęzi, nie przykuwając na sobie uważnego wzroku tutejszych mieszkańców, dlatego nawet nie podejmuję się tego ryzyka.

Krążę spokojnie wokół drzewa, myśląc nad jego innymi zastosowaniami. Olejki eteryczne istnieją; szybko pragnę sprawdzić w wyszukiwarce ich zastosowanie, jak i skład, wierząc w to, iż stanowił on alternatywę do leczenia ran. Długo jednak się tym nie cieszę, gdy telefon o mało co nie ląduje na ziemi, przeżywam mini-zawał, a do tego słyszę głos kompletnie mi nieznany i - biorąc pod uwagę miejsce - poniekąd niepokojący.

- P-Proszę...? - pytam się, ale zanim uzyskuję możliwość odwrócenia się, staję się dosłownie słońcem, wokół którego krążą w zadowoleniu planety. Jedną z nich jest dziewczyna, której kompletnie nie kojarzę, a która to biega wokół mnie z piruetami, pobudzając ostrzegawczo czerwoną lampkę pod kopułą czaszki do zapalenia. - C-Czekaj, przystań na chwilę, bo się... - wywalisz. Nie, coś jest ewidentnie nie tak; myślę, ale zanim cokolwiek udaje mi się zrobić i przeanalizować, spotykam się z twardym gruntem. Ze sporą siłą ta uderza we mnie bez chwili zastanowienia nad tym, do czego mogą doprowadzić jej czyny, a ja jedynie - w akcie ochrony głowy przed potencjalnym uszkodzeniem - zakrywam ją łokciami, modląc się w duchu, iż poza zwykłym upadkiem do niczego innego nie dojdzie.

I tak oto leżę, z mocno naruszoną prywatną przestrzenią, przez co czuję się tak, jakbym chciał co najmniej uciec. Niezależnie od tego, jak staram się samego siebie uspokoić, jest mi ciężko podejść do tego jako do zwykłego wypadku bez obrażeń. Dziewczyna jest lekka, to prawda i chwała bóstwom, bo pewnie moje żebra od razu by się złamały pod większym ciężarem (skądże, przecież aż tak źle nie może być, prawda?), wysyłając sygnały bólowe poprzez i tak już nadszarpane nerwy; naruszone poprzednimi sytuacjami.

- J-Ja? - patrzę pierwsze w niebo, które wydaje się być tak beztroskie, jak ta dziwna i niepokojąca jednocześnie sytuacja; z myślenia o drzewie i jego niezwykłości myślę o tym, jak nietypowa osoba postanowiła mnie zaczepić. Dopiero potem, gdy ta nie decyduje się ze mnie zejść od razu, zauważam, iż ma na sobie bandaże. Wszelkiej ilości i wszelkiego rodzaju, z niewiadomych przyczyn. Niepokoi mnie to: na cosplay mi to nie wygląda. Okej, może znam tylko parę postaci anime, ale bez przesady; a może się mylę? Nie mam bladego pojęcia, czując raz po raz naruszanie przestrzeni prywatnej.

Cóż za nieprzyjemne uczucie; bez problemu moja twarz okrywa się rumieńcem. Jest mi wstyd, jest mi niespecjalnie dobrze w tej sytuacji.

- To dobrze, że nic ci nie jest, n-naprawdę... - cóż za dziwne spotkanie. Cóż za dziwna osoba. Jestem jednak uprzejmy, bo naprawdę ciężko jest nadwyrężyć moją cierpliwość, chyba że jest to człowiek, który wchodzi mi do mieszkania i postanawia przygwoździć do ściany. Zastanawiam się, skąd wzięła się u mnie aż tak silna zmiana charakteru w tamtej chwili i strach przejmuje kontrolę nad tym, co nieodkryte. Przeprosiny? To nie ja powinienem przeprosić. Jeszcze gdybym chodził z telefonem przy oczach, to na pewno byłaby moja wina, ale... Coś mi bardzo nie pasuje w zachowaniu nieznajomej. Co więcej, nie wiem, jak mam się wobec niech zachować, ale podejrzewam, że zwrócenie uwagi niewiele by tutaj dało i wniosło. Te bandaże, ten ubiór, ta zbyt duża bluza, to wszystko... jest tak do siebie niepasujące.

Całe szczęście, mogę oddychać w pełni i bez poczucia, iż siedzi na mnie coś o niekoniecznie sporej wadze, ale nadal istniejącej. Właśnie... ta waga. Nie wydaje mi się ona być zbyt duża jak na osobę, której bardziej się przyglądam. Bez najmniejszego trudu zauważam znaczące niedożywienie, jakie to normalnie wymagałoby hospitalizacji. I budzi to we mnie znaczący niepokój.

- Ach, dam sobie r-rady... - mówię, nie chcąc wykorzystać jej do podniesienia się. Co jak co, ale bałbym się o to, czy przypadkiem nie zrobi sobie wtedy krzywdy. - Czego tutaj szukamy? - podnoszę spojrzenie ciemnych obrączek źrenic. Kobieta... nie, nastolatka, zachowuje się bardzo specyficznie. Może jest na coś chora? Nie mam bladego pojęcia, ale lampka nadal się żarzy ognistą czerwienią. - Wystarczy spojrzeć na to drzewo. Nie jest takie zwykłe, jak mogłoby n-nam się wydawać... - no właśnie, notatki! Zbieram biedny notes z ziemi wraz z długopisem, aby następnie schować te rzeczy do torby. - Może zatrzymaliśmy się po to, aby nie biec z tłumem i odpocząć. - wzruszam lekko ramionami; przynajmniej taka jest moja wizja. Nie wiem, co jednak siedzi pod kopułą czaszki zielonowłosej, lecz mam pewność, iż zapewne coś innego. - Jak się w ogóle nazywasz? - otrzepuję się z brudu i kurzu, który zdobił miejsce, na które to upadłem, ażeby podnieść się i tym samym przyjrzeć jej uważnie.

Kim jesteś?

@Anais


nozomi

見つかって無くして わからないままで fate somehow brings me hope inside my heart
Umemiya Eiji

Matsumoto Hiroshi and Anais szaleją za tym postem.

Sponsored content
maj 2038 roku