Dyskoteka Collision Space - Page 6
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Sob 3 Wrz - 22:26
First topic message reminder :

Dyskoteka Collision Space


Stara fabryka puszkowanej zupy pomidorowej zyskała nowe życie, kiedy para młodych ludzi zainwestowała wszystkie swoje oszczędności w wykupienie i odnowienie wnętrza. Z pustej, nudnej przestrzeni wykreowali oni największą w dzielnicy Karafurana Chiku dyskotekownię. Wystrój wnętrza może nie prezentuje się elegancki, jednak to tłumy ściągające tu w każdy weekend w celu zabawy sprawiły, że da się tu poczuć jak w domu – każdy dodał coś od siebie, dzięki czemu powstał wielki, artystyczny projekt pod nazwą Collision Space. Wysokie sufity i otwarta przestrzeń byłej hali fabrycznej sprawiają, że nagłośnienie daje tu niesamowity efekt wielokrotnie powtórzonego echa, charakterystyczny już dla klubu, który szybko zaskarbił sobie sympatię tłumów.

Raz w tygodniu odbywają się tu również koncerty, podczas których można oglądać gwiazdę wieczoru z loży VIP-owskiej na balkonie ponad sceną. Dla klientów, którzy sypną trochę kasą czekają również stosy jedzenia w stylu fast-food oraz proste, acz bogate w alkohol drinki.

Haraedo

Haraedo

Nie 15 Wrz - 14:36
ZAKOŃCZENIE WĄTKU

W wyniku długiej stagnacji jednego z graczy wątek zostaje odgórnie zakończony, a lokacja zwolniona do użytku nowych fabuł. W razie chęci kontynuowania gry, zapraszamy do rozegrania dalszej akcji w retrospekcjach.
Haraedo
Hecate Black

Nie 15 Wrz - 23:50
2 maja; po północy


  Nie przychodziła tu zbyt często, nie do końca czując klimat Collisiona; znacznie bardziej przemawiał do niej taki Ghost czy Lizzy's w których bywała dość często, ale tutaj... Po jakimkolwiek kątem nie patrzyła na to miejsce, wydawało jej się dziwne, jakby pulsujące energią, która niekoniecznie chciała Black w środku. Wiedziała doskonale co to oznacza i wiedziała jeszcze lepiej, że powinna wyjść w momencie w którym tylko przeczucie poruszyło instynktem. Tym razem postanowiła jednak uparcie tkwić w miejscu i choć doskonale zdawała sobie sprawę jak głupio postępowała, to nie zamierzała niczego z tym robić.

  To był zły dzień nie tylko pod względem wyboru klubu; obie ręce noszące ślady kontraktów pulsowały żywym ogniem, jakoby płomienie lizały każdy centymetr żył do środka. Może to samo w sobie nie byłoby takie złe, gdyby nie wykraczająca poza normę skala migreny — dziewczyna była wręcz pewna, że dudnienie które słyszała w uszach było wytworem skaczącego w piersi serca i łomotania wewnątrz czaszki, a nie podkręconych na maksa głośników i bijącej z nich muzyki.

  Westchnęła bezgłośnie, zakładając zbłąkany kosmyk rudych włosów za uchu. Siedziała sama od dłuższego czasu, już w pierwszych chwilach 'zabawy' nudząc się każdym towarzystwem które postanowiło do niej podejść, czy to kobietami czy mężczyznami. Odsyłała każdego z kwitkiem, tego dnia nie odnajdując w sobie siły ani nawet chęci na socjalizację czy ucieranie komukolwiek nosa zadziornym uśmiechem i przepełnionym gracją ruchem bioder. Dopiła ukochane negroni jednym łykiem, uśmiechając się pod nosem, gdy tylko złoty trunek spłynął w dół przełyku — chociaż on w niczym się nie zmienił, wciąż smakował tak samo dobrze.

  — Hej mała, wpadłaś mi w oko — usłyszała nagle, wyczuwając za sobą czyjąś obecność jeszcze nim zrobiła więcej niż dwa kroki od stolika. — Widziałem jak spławiałaś frajerów, ale teraz przyszedł prawdziwy mężczyzna, może zatańczymy? — Co do chuja, pomyślała sobie wówczas, niemal wywracając oczami na ten marny tekst. Sama często nimi rzucała, choć głównie dla zabawy i śmiechu; każdy był cheesy i trochę głupiutki, ale nawet one nie okazały się aż tak żenujące jak słowa, które właśnie wypowiedziano w jej kierunku. Wykrzywiła więc usta w przepraszającym uśmiechu i uniosła obie ręce ku górze.

  — My apologies I don't speak gibberish — doparła, płynnie przeskakując na ojczysty język, celowo używając do tego nieco szybszego i bardziej zaakcentowanego tonu głosu, coby nieznajomy z pewnością nie zrozumiał co mówił. I tak by tego nie rozszyfrował, nikt w tym cholernym kraju nie mówił po angielsku. Może poza Ye Lianem, ale on też nie był ojczystym japończykiem, więc w sumie nie zaliczał się do statystyk. Dostrzegła zresztą zdezorientowanie z jakim spojrzał na nią nieznajomy mężczyzna. Zgadła. Nie miał pojęcia o czym mówił.

  Podkreślił to zresztą chwilę później bardzo niezadowoloną miną.

  — Słuchaj no, nie pogrywaj sobie ze mną.... — ostrzegł. Trafił na zły dzień, bo gdy się nie marszczył z irytacji, to nawet nie wyglądał aż tak źle. Może nawet by z nim zatańczyła gdyby zamiast pierdolenia głupot tylko się uśmiechał. Wyciągał już ku niej rękę, gdy zmrużyła znacznie ślepia; neon przemykających nad ich głowami lamp podkreślił jaskrawy koloryt jednego z jej oczu. Mężczyzn musiał wyczuć zmianę nie tylko gęstości otoczenia ale i temperatury, bo czoło spotniało mu niespodziewanie z niewyjaśnionego stresu.

  — Don't make me drop a house on you — rzuciła jeszcze tylko na odchodnym, wymijając go bez kolejnych zbędnych komentarzy. W czasie gdy on zbierał się w sobie, Black zdążyła już wyjść na zewnątrz i odpalić papierosa; szary kłąb dymu uniósł się w chłodne, nocne powietrze. Zajęta używką nie zwróciła uwagi na dyszącego z wściekłości faceta, który przepychał się rękoma między ludźmi. Wyraźnie kogoś szukał.

  Gdyby skupiła się na ludziach a nie papierosie, to być może by zauważyła, że to jej tak zajadle szukał. Chyba źle znosił odmowę.

ubiór;
czarne trampki ponad kostkę
@Yōzei-Genji Kyouki



Dyskoteka Collision Space - Page 6 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black
Yōzei-Genji Kyouki

Sob 5 Paź - 14:37
 Starał się nie prowadzić łowów tam, gdzie sam pracował, zgodnie z zasadą powiedzenia dotyczącego własnego gniazda. W klubie, który ochraniał, ani nadmiernie nie wyżywał się na przypadkowych klientach – nie chciał przecież zaszkodzić interesom – ani też za bardzo nie wyrywał panienek na jakieś jednorazowe przygody. Tu do życia przywoływana była kolejna zasada, która mówiła o wojowaniu pewną częścią swojego ciała w miejscu mieszkania i pracowania. Nawet gość pozornie bez zasad jakieś jednak miał, choć potrzebował naprawdę mocno pilnować się, żeby ich przestrzegać. Traktował je raczej jako wyzwanie dnia codziennego niż faktyczne reguły, bo te nagminnie i bez zastanowienia łamał jak ręce i nogi niepoprawnych amantów.
 Ochroniarskie instynkty włączały mu się nawet na obcym terenie. Znaczy się, Collision Space nie był mu aż tak przesadnie obcy – kiedyś tu nawet przez chwilę zabawił jako bramkarz, ale to było zanim zaczął stosować pierwszą z zasad. Okazywało się, że jeśli regularnie po problematycznych gości przyjeżdża karetka, to szefuńcio nie do końca jest zadowolony. Znał więc część personelu, lokację samą w sobie i przychodził tu w różnym celu, ale już w formie klienta. Miejsce podobało mu się głównie za sprawą bardzo wysoko ulokowanego sufitu i nawet w drzwiach nie musiał się schylać, żeby nie przydzwonić czołem o framugę. Istną zmorą jego wzrostu była konieczność dopasowywania swoich gabarytów do przejść przystosowanych dla kurdupli. No cóż, mógł po prostu nie być mutantem w kraju krasnali ogrodowych.
 Bycie niczym Tokyo Tower miało jednak zalety. Kyouki mógł patrzeć ponad morzem głów szalejącym na parkiecie, widząc zarówno zagrożenia, jak i cele, dla których to on będzie niebawem zagrożeniem. Z alkoholem i jakąś dodatkową substancją krążącą w żyłach, miał ochotę wyszukać jakiś problematyczny element i wyżyć się, wyładowując energię na swój sposób. Nosiło go już za bardzo, dłonie wręcz swędziały i był gotowy porwać przypadkowego gościa, który nikomu nie zawinił, żeby go oklepać. Na całe szczęście nie musiał, bo w skryte za ciemnymi okularami oczy wpadła jedna mała rybka, która już powoli zaczynała krwawić w oceanie, przyciągając uwagę rekina.
 Obserwował nieznajomego próbującego coś zagadać do całkiem ładnej rudowłosej zajętej swoim drinkiem. Znał ten typ. Leszcze myślące, że coś ugrają, kiedy kobieta wyraźnie daje odmowne sygnały. Potem nie mogą pogodzić się z porażką i faktem, że ich ponoć niezawodny sposób, który wyczytali w sieci, nie działa, że ich wspaniałe zasłyszane w żartach kolegów teksty nie odniosły skutków. Uciekają się do podstępu – tabletka dodana do kieliszka, próba wykorzystania przewagi swojej siły, żeby przymusić dziewczynę w ciemnej alejce, do której ją wloką, kiedy tylko opuści pełny ludzi budynek.
 Mógł chyba przewidzieć, że ruszy chwilę za nią. Urażona męska duma niewątpliwie potrzebowała tu sprawiedliwości i zadośćuczynienia. Niefortunnie jednak w tych przepychankach między tłumem, postanowił też przepchnąć się przez udającego brak zainteresowania albinosa, co tylko dodało oliwy do ognia. Kyouki odwrócił się na pięcie, ruszając w ślad za swoją sardynką. Uśmieszek zadrgał na jego wargach, wyobraźnia już malowała obrazy tego, w co zaraz zmieni się ten wieczór. Chciał widzieć krew. Dużo krwi.
 W chwili, w której nieznajomy znalazł się przy samych drzwiach wyjściowych, Yōzei gwałtownie kopnął go w dolny odcinek pleców, tym samym w impetem wypychając na chodnik. Z miną niewiniątka i rękami uniesionymi w uspokajającym geście obrócił się do ochroniarza pilnującego porządku przed przybytkiem. Znali się. Przynajmniej na tyle, żeby bramkarz wiedział, że nie ma sensu teraz interweniować, jeśli nie chciało się oberwać rykoszetem. Jedyne co mógł zrobić to udawać, że nie widzi zajścia, które formalnie nie toczyło się już na terenie dyskoteki, albo wezwać policję. Prawilna mordeczka z drugiej opcji korzystać raczej nie powinna, a nawet jeśli, to białowłosy miał parę minut na zabawę.
 Nie pozwolił leszczowi na odzyskanie równowagi i skojarzenie faktów. Odwrócił się do niego, złapał za chabety i rzucił w kierunku ściany, gdzie dopadł go i przycisnął mu przedramię do szyi, przyduszając zaskoczonego obrotem spraw knypka.
 – Co chciałeś jej zrobić, hm? – warknął. Nie planował go jednak przesłuchiwać, a od razu obić, niezależnie od linii jego obrony, argumentacji czy nawet jakby twierdził, że chciał iść do domu. Chwytając go za fraki uniósł lekko, wciąż dociskając do ściany, a po chwili cisnął nim o chodnik. Nie czekał aż się zbierze. Wbił mu boleśnie kolano w brzuch, drugie opierając o podłoże i zwinąwszy palce w pięści, wystosował kilka ciosów w twarz. W ruchach odznaczała się wściekłość, jednak mina albinosa mogła konfundować. Uśmiechał się, ale w jakiś niepokojący sposób.

@Hecate Black
Rzut: walka wręcz - sukces (96)
Ubiór + czarne trapery
Yōzei-Genji Kyouki
Hecate Black

Nie 6 Paź - 15:05
  Po wyjściu na papierosa nie przejmowała się już jakoś specjalnie tym co miało miejsce wewnątrz klubu. Sama zabawa również jakoś nieszczególnie chodziła jej po głowie, choć nie była pewna czy myśl wypierała kołacząca się w obrębach czaszki migrena czy może kiepska impreza sama w sobie. Klimat Collision jak najbardziej jej odpowiadał, przypominał wszystkie te rustykalne miejsca które odwiedzała w rodzinnej Ameryce, był wyładowany neonami co do których również miała wielką słabość. Tej nocy nie bawiła się jednak jakoś szczególnie dobrze i nie potrafiła do końca określić co było przyczyną. Cóż, zapewne klątwa kotłująca się po organizmie od dłuższego czasu i utrudniająca wszelkie najprostsze czynności. Alkohol, nawet jeśli działał na nią znacznie wolniej niż na całą resztę planety, to jakoś nawet radził sobie z objawami, odkładając je na dalszy plan.

  Uwagę Black zwrócił dopiero głuchy plask uderzającego o bruk ciała. Leniwie wydmuchując dym z papierosa obróciła wzrok w tamtym kierunku, z drobnym zaskoczeniem rozpoznając brudną teraz od kurzu twarz. Rozmawiała z nim przecież ledwie przed chwilą. Choć w sumie określenie tej wymiany zdań "rozmową" było sporym nadwyrężeniem. Było więc coś satysfakcjonującego w obserwowaniu, jak wysoki — była zaskoczona jego wzrostem, ludzi tak postawnych widziała jak do tej pory jedynie za granicą — albinos przyciskał go do ściany.

  — Co z tobą nie tak facet? Chciałem tylko pogadać! — krzyczał wściekle bruneta, choć impet z jakim lądował na różnych powierzchniach znacznie ukrócił mu animuszu, pozwalając zwątpieniu wkraść się we wściekłość z jaką wykrzykiwał słowa. Widać było, że nie został stworzony do walki, a jedyne momenty w jakich podnosił rękę musiały odnosić się do słabszych kobiet. Przytłaczająca aura i wystosowywane niezachwianie ciosy z jakimi przyszło mu się dziś spotkać musiały mu skutecznie uświadomić w jak kiepskiej sytuacji się znalazł. Wbite w brzuch kolano sprawiło że zwinął się wpół w nagłej konwulsji, jedynie dzięki ciasno przyciśniętej do ust ręce nie zwracając na chodnik całego wypitego tej nocy alkoholu. Nie miał zresztą zbyt wiele czasu na kontratak czy choćby pozbieranie się do kupy, by opadające na twarz ciosy wybijały z głowy wszystkie myśli, zostawiając w niej miejsce jedynie na przeczucie o instynktownej uciecze. Bo na takiego właśnie wyglądał — na zbyt pewnego siebie frajera, który coś do powiedzenia ma tylko otoczony kumplami lub wobec kobiet niezdolnych do walki. Black przejrzała go na wylot w momencie w którym po raz pierwszy otworzył do niej pysk. Teraz więc, póki jeszcze w oddali nie rozbrzmiewały policyjne syreny a ochroniarze tkwili w miejscu, obserwowała jak twarz czarnowłosego mężczyzny z każdym kolejnym ciosem pokrywa się wypływającą z nosa i rozciętej wargi krwią. Próbował nawet się bronić, bo w pewnym momencie zamachnął się nieudolnie ręką i szarpnął ciałem, chcąc wyswobodzić je spod uścisku albinosa.

  — Niech ktoś wezwie policję! — krzyknął ktoś, chyba jakaś młoda dziewczyna. Black zerknęła krótko w jej kierunku, oceniając na ile trzeźwo doszła do tej konkluzji. Ochroniarze wciąż stali nieruchomo, coś musiało być więc na rzeczy. Nikt zresztą nie sięgnął po żaden telefon, nie wykręcił numeru awaryjnego. Wszyscy ci, którzy przebywali akurat na zewnątrz patrzyli jak zahipnotyzowani jak ciemnowłosy z zakrwawioną twarzą w nagłym zastrzyku adrenaliny zwija palce w pięść i kieruje ją na tkwiący na twarzy przeciwnika uśmiech. Ktoś zaraz wybiegł z klubu, chyba znajomy obijanego mężczyzny bądź po prostu prawy obywatel, bo chwycił albinosa za ramię, próbując odwlec go w tył.

@Yōzei-Genji Kyouki



Dyskoteka Collision Space - Page 6 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black
Yōzei-Genji Kyouki

Wto 8 Paź - 17:26
 W dniach wolnych od pracy musiał sobie niestety sam wyszukiwać rozrywkę, a zamiast jak normalny człowiek rozsiąść się na kanapie swojej klitki, włączyć telewizor, uruchomić jedną z subskrybowanych platform streamingowych i po prostu zająć się pochłanianiem jakiegoś serialu, wolał po raz kolejny popaść w konflikt z prawem. Gdyby nie napatoczył się ten wątpliwej jakości przeciwnik, jakim był jakiś klubowy patafian zaczepiający wstawione kobiety, próbując żerować na ich upojeniu i chwilowej łatwości, najpewniej zadowoliłby się jakimś wandalizmem. Jemu nie robiło większej różnicy co zostanie zniszczone – każda forma destrukcji była tą idealną. Choć w przypadku ludzi było ciekawiej. Zawsze mogli oddać, skamleć o litość, czystym przypadkiem skończyć w takim stanie, że przyjeżdżająca po nich karetka mogła już tylko zawieźć ich do kostnicy.
 – Ale ta pani niekoniecznie chyba chciała gadać z tobą – warknął do krzykacza. Żaden był z niego przeciwnik. Mierne chuchro, które próbując się bronić tylko wszystko pogarszało. Nie był warty splunięcia, zawracania sobie głowy, tracenia energii. Byle śmieć, który najpewniej już po drugim wylądowaniu na chodniku zrozumiał przekaz i wcale nie potrzebował kolejnych ciosów. Dzisiejszego wieczoru nie powinien zaczepiać żadnej panny, może nawet przez kilka następnych nocy też przemyśli swoje życiowe wybory. Kyouki nie miał jednak nic ciekawszego do roboty, a nawet po takim padalcu czułby wystarczającą satysfakcję, po której mógłby wrócić do mieszkania z chwilowym zadowoleniem, żądzą krwi zaspokojoną na co najmniej kilkanaście godzin.
 – Trochę mniej agresji, skarbie, kiedy ruszasz za uciekającą damą. – Uśmiech psychopaty towarzyszył mu w chwili, gdy uniósł rękę blokując wyprowadzony cios. Koleś był żałosny zarówno w próbach podrywu, jak i przy późniejszym bronieniu resztek swojego honoru – o ile w ogóle jeszcze jakieś posiadał. Można by powiedzieć, że podobnie jak nieszczęsny oklepywany amant zdolny jedynie do wykorzystywania swojej siły przeciwko kobietom, tak i Yōzei w tej chwili wręcz znęcał się nad słabszym. Różnica była jednak w tym, że przynajmniej żaden z nich nie miał teraz przewagi płci.
 Odchylił głowę w uniku i złapał mknącą w jego stronę pięść. Wygiął rękę nieznajomego do tego stopnia, że usłyszał ciche trzaśnięcie w jego nadgarstku. Dźwięk niemal zagłuszała jakaś głupia pizda nawołująca do wzywania policji. Jebana konfidentka, która sama sobie rączek nie pobrudzi sięgnięciem po telefon, co? W takich sytuacjach mało kto chciał na dobrą sprawę przerywać przedstawienie – większość jedynie przyglądała się, zastanawiała, o co poszło, jak potoczy się starcie. Albinos nie wyciągał też broni, woląc zostawić wszystko sile własnych mięśni. W razie jakby miały się pojawić służby porządkowe, miał o wiele czystsze konto i ułatwienie przy wykręcaniu się od odpowiedzialności. Argumenty nie zawsze trafiały do mundurowych, czasem nie pomagało nawet zasłonienie się nazwiskiem, choć te niewątpliwie potrafiło ułatwić sprawę – nawet jeśli go nienawidził. Badania wykazywały, że jest pod wpływem, zazwyczaj drugi uczestnik awantury też, co najwyżej mogło się skończyć nocowaniem w areszcie do wytrzeźwienia. Czasem też sprawdzali, że oprócz alkoholu we krwi pływało mu pół tablicy Mendelejewa, a ostatecznie rozchodziło się po kościach. Nie spotkał jeszcze nikogo na tyle głupiego, żeby wnosił oskarżenie. Może studziło ich zapał wspomnienie klanu Minamoto i bali się, że typ, który ich obił, będzie miał mur z najlepszych prawników w kraju, albo że w ogóle ujdzie mu na sucho. Nie wyprowadzał ich z błędu, że nigdy nie zniżyłby się do zasięgnięcia pomocy kogoś z rodziny.
 Nagły dotyk na ramieniu wywołał w nim gwałtowne spięcie się, poruszenie głową w wyraźnym tiku. Ktokolwiek chciał, żeby przestał skupiać się na leżącym, krwawiącym frajerze, dopiął swego przynajmniej na chwilę. Pokryta czerwienią dłoń zacisnęła się na obcym nadgarstku ciągnącym go do tyłu, przeniósł ciężar swojego ciała tak, by po pociągnięciu ręki jednocześnie nogą podciąć nogi tego drugiego, wytrącając go z równowagi i również sprowadzając do parteru jednym zgrabnym półobrotem w przykucu.
 – Nie wpierdalaj się, bo też oberwiesz – rzucił zachowując na wargach obłąkańczy uśmiech. Poprawił ciemne okulary, w których odbijały się neonowe światła wszechobecnych w Karafurunie szyldów, znaków i reklam. Podniósł się, wyprostował stając nad tym bardziej obitym. Miał nadzieję, że jego kolega też zrozumiał przekaz. Kyouki zwykł ostrzegać tylko raz, o ile w ogóle miał kaprys to robić.

@Hecate Black

Rzut: walka wręcz — sukces (68)
Yōzei-Genji Kyouki
Hecate Black

Wto 8 Paź - 18:16
  Facet przytulony do podłogi zaczynał powoli tracić przytomność, widać to było między innymi po tym, jak oczy wywijały się na drugą stronę, pozostawiając widoczną jedynie znaczną część białek. Po nieco dłuższej analizie od razu widać było, że nie został stworzony do walk — jego dłonie nie nosiły znamion jakiegokolwiek życiowego trudu, a więc do brudnej roboty musiał wysługiwać się innymi. Spotkania z rzeczywistością, takie jak to dzisiejsze, musiały być podwójnie bolesne, nie tylko pod względem fizyczności ale i utraconej dumy, wszak obraz jego obitej mordy obserwowały właśnie wszystkie te dziewczyny, które zagadywał od rozpoczęcia imprezy i którym zapewne naopowiadał wielu niestworzonych historyjek o tym jak wpływowy i potężny nie był. Problem pojawiał się w momencie gdy ów potęga rozlewała się po bruku w postaci szkarłatnej smugi umykającej przez rozbity nos. Musiał stracić wolę walki po drugim zablokowanym z łatwością ciosie, bo trzeciej próby już nie podjął. Z drugiej strony mogła to być również kwestia utraconej przytomności.

  — Jaki masz problem typie?! — krzyczał ktoś w tłumie, jeden z tych wszystkich szaraków którzy byli jak każdy mały piesek — ujadali bardzo głośno póki wielkiego wilczura trzymano wciąż na uwięzi smyczy. Black patrząc na to wszystko z ubocza nie mogła powstrzymać uśmiechu błądzącego po pełnych ustach. Nie wątpiła, że gdyby tylko białowłosy postąpił krok ku krzykaczowi, to ten umknąłby czym prędzej bądź tym głośniej nawoływał tłum do dalszego skandowania, w końcu tylko do tego się nadawał — do strzępienia ryja.

  Mężczyzna, który próbował odciągnąć albinosa w tył nie wydawał się aż tak płochliwy. Stał twardo w miejscu z plecami dumnie wyprostowanymi i dłońmi stulonymi w pięści w gotowości. Patrzył na "przeciwnika" jako obrońca tych słabszych — gdzieś z tyłu głowy rodziło się pytanie, czy gdyby miał świadomość co do zamiarów nieprzytomnego frajera wobec dziewczyn dookoła, to czy broniłby go równie dzielnie? Ciężko było powiedzieć. Jedno pozostawało jednak jednak bez wątpliwości — nie spodobał mu się użyty przez Yozeia ton. Nie czekał już na nic, nie potrzebował też wsłuchiwania się w coraz głośniejsze krzyki tłumu. Pięść nadeszła nagle i szybko, znacznie szybciej niż można było się tego spodziewać po facecie o głowę niższym od albinosa.

@Yōzei-Genji Kyouki



Dyskoteka Collision Space - Page 6 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black
Yōzei-Genji Kyouki

Wto 8 Paź - 19:09
 Nie zamierzał wyżywać się na zwłokach. Może nawet odrobinę żałował, że koleś nie wytrzymał z odpłynięciem trochę dłużej – miał ochotę złapać go za zmierzwione kudły i podciągnąć do kobiety, którą widział przez chwilę pod ścianą. Jeśli była tam nadal i nie odeszła zniesmaczona, zmusiłby małego gnojka do przeprosin, może nawet do obiecania, że więcej czegoś takiego nie zrobi. Były to raczej obietnice, których typ nie spełni, ale wystarczająco satysfakcjonujące na ten wieczór. Niestety już mu omdlewał, wybierając stanie się jednością z chłodnym chodnikiem, więc obicie parszywego ryja, rozcięta warga i być może złamany nos będą jedyną karą, którą zmuszony zostanie ponieść. Szkoda. Godność mogła ucierpieć bardziej od klęczenia i błagania o wybaczenie kobietę, dla której próbował być niemiły.
 Nawet byłby już skłonny odpuścić, bo od stanięcia nad ofiarą nie wykonał żadnego ataku, ale kogoś najwyraźniej swędziały dziąsła. I nie było to jedynie jakieś skryte w tłumie szczekadełko, w którego stronę obrócił głowę. Niezmienny wyraz twarzy mógł dać złudne wrażenie, że jest bardzo zadowolony z siebie, że wcale w jego żyłach nie płonie właśnie furia gotowa pchnąć ręce do dalszych czynów. Potrafił się opanować, ale nie zawsze chciał. Czasem po prostu czynił wyjątkowo złe rzeczy aż mu się nie znudziło, nie opadł z sił, albo w zasięgu wzroku już nie było czego niszczyć, kogo krzywdzić. Nie potrafił dokładnie zlokalizować źródła krzyku. Skryty za okularami wzrok prześlizgiwał się po wianuszku ludzi.
 Halucynacje przyszły znienacka, jak zawsze. Opuszczona luźno wzdłuż nogi dłoń zadrżała nieznacznie w tiku, którego nie był w stanie opanować. W jego umyśle cała ta linia ludzi leżała w istnym morzu krwi, masa pięknych zwłok, istna instalacja artystyczna, której był autorem. Nieważne, że nic nie zrobili. Patrzyli. Wydzierali się. Chciałby, żeby zamilkli na wieki. Wszyscy, każdy razem i z osobna. Od tych, którzy byli po prostu przypadkowymi, grzecznymi ofiarami, po tych najbardziej pyskatych. Ci przed śmiercią mieli zapewnioną najlepszą rozrywkę. Wyrwane żywcem paznokcie, wyłupione oczy, ucięte uszy i języki. Dławili się własną krwią, śpiewając ostatnią pieśń, a potem nieruchomieli.
 Zbyt późno wrócił do rzeczywistości, w której jedynym krwawiącym elementem był ten, który już poddał się z dzisiejszą walką. Pięść jedynie zamajaczyła mu przed twarzą, ułamek sekundy później trafiając celu. Nie miał jak się przed tym obronić. Kompletnie nieprzygotowany na cios albinos cofnął się o krok czy dwa, starając się zachować równowagę. Siła ataku sprawiła, że jego głowa odchyliła się najpierw w tył, a po chwili pochyliła w przód, gdy zachwiawszy się przyłożył wierzch dłoni do bolącego nosa. Okulary zsunęły się i z lekkim kliknięciem uderzyły o szary bruk. Uśmiech Kyoukiego przez chwilę zmalał, zmienił się wręcz w zdziwienie, że gościu postanowił jednak fikać mimo wyraźnego ostrzeżenia, żeby tego nie robił.
 Powoli uniósł głowę. Przeraźliwe, lodowo błękitne tęczówki nieruchomo spoglądały na nową ofiarę. Próżno było w nich szukać jakiegokolwiek człowieczeństwa, panowała w nich wyłącznie żądza mordu otoczona pustką braku duszy. Okalające oczy rzęsy były jak szadź pokrywająca wszystko w wyjątkowo mroźny, zimowy dzień. Źrenice nienaturalnie rozszerzone, najwyraźniej za sprawą jakiejś nielegalnej używki, wypychały ten panujący w ślepiach psychopaty lód, robiąc miejsce dla czerni. Pierwszy szok zaczął zmieniać się w śmiech. Najpierw kilka krótkich chichotów, a później cała seria wyraźnie wskazująca na to, że pod sufitem już dawno nie było równo. W jego dłoni pojawił się nóż wyciągnięty powolnym gestem. Od stalowej powierzchni odbiły się kolorowe światła dzielnicy. Wolna dłoń znów drgnęła w tiku. Zlizał własną krew, która z nosa spłynęła na wargi. Był gotów pociąć tego kozaka na plasterki. A mógł posłuchać, odsunąć się kiedy jeszcze miał czas.

@Hecate Black

Rzut: walka wręcz — porażka (18)
Yōzei-Genji Kyouki
Hecate Black

Wto 8 Paź - 19:50
  Jeszcze nim ciosa wylądował na twarzy białowłosego agresora, Black darowała sobie dalsze oglądanie zajścia. Przemykała przez wypływający z wnętrza Collision tłum niczym zwinna kotka; mimo tłocznych ciał wybiegających zuchwale na zewnątrz byleby tylko załapać się na przedstawienie wydawała się nie mieć z żadnym z nich fizycznego kontaktu, całkiem jakby jakaś niewidoczna bariera surrealizmu oddzielała ją od tłumu. Znalazłszy się wewnątrz zaczynała nabierać wrażenia, że ludzie krzyczący poza granicami budynku zaczynali sięgać już tych decybeli, które przebijały głośność muzyki. W środku wciąż ktoś jeszcze był, przy barze i podeście dj'a dało się ich dostrzec nawet całkiem sporo. Albo więc nie byli zainteresowani bójką albo jeszcze nie sięgnęły ich wieści o jej zajściu. Dziewczyna była skłonna wierzyć raczej w tę drugą wersję.

  Podeszła wpierw do sekcji serwującej alkohol, dość szybko odbierając od zdziwionego jej zadowolonym uśmiechem barmana szklankę z whisky. Nie od razu umoczyła usta, wpierw wirując przez znacznie już pustszy parkiet z gracją baletnicy; ruch podbijający falę czerwonych włosów w powietrze nadał im ognistej płynności, czegoś nienaturalnego dodatkowo podkreślanego neonowymi barwami padającymi z licznych lamp. Nie sądziła, by na ten moment ktokolwiek zwracał na nią uwagę, a nawet gdyby, to była już w swoim świecie. W świecie w którym niewidoczne dłonie o skórze utkanej mrokiem biły intensywne brawa, gdy palce wiedźmy zahaczyły o dźwignię alarmu przeciwpożarowego.

  Kaskady zimnej wody poleciały nie tylko na parkiet klubu ale i najbliższy teren zewnętrzny; napięcie wygenerowane w rurach sprawiło, że mało kto pozostał w suchej postaci, zabezpieczenia nikogo nie oszczędziły. Muzyka długo jeszcze dudniła w głośnikach, choć teraz już bez dodatków serwowanych przez ambitnego dj'a. Black z oczyma pełnymi satysfakcji oglądała jak ostatnie niedobitki uiciekają na zewnątrz, z pełnym impetem wpadając w zgromadzoną przed wejściem widownię. Chaos nie potrzebował wcale dużo by zapanować na dobre. Teraz już nie wiadomo kto z kim się bił i dlaczego, ludzie wpadali na siebie na każdym kroku, upadali i wstawali by biec w popłochu dalej.

  Nie zważała na to jak wilgotne kosmyki przylgnęły do czarnej sukienki, przyzdabiając ją w ogniste ornamenty. Jednym ruchem zgarnęła grzywkę w tył, tą samą dłonią po chwili łapiąc za napięty nadgarstek, który jeszcze kilka chwil temu wbijał nos nieznajomego w głąb jego czaszki. Posłała mu porozumiewawcze mrugnięcie i krótki uśmiech, odciągając z dala od rozszalałego, teraz już bardziej spanikowanego niż wściekłego tłumu gdzieś na bok, w jedną z ciemniejących uliczek.

@Yōzei-Genji Kyouki



Dyskoteka Collision Space - Page 6 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black
Yōzei-Genji Kyouki

Pon 21 Paź - 21:09
 Widział jak bohater zaczął tracić rezon w obliczu wizji bycia dźgniętym przez wyraźnie niestabilnego psychicznie typa, który dopiero co obił bogu ducha winnego i raczej chuchrowatego gnojka. Kyouki przechylił głowę w urywanym tiku, obrócił nóż między palcami, wyraźnie obierając jak najlepszą pozycję do ataku. W jego głowie ofiara już krwawiła z kilku nowych, uroczych otworów w ciele. Wizja powoli wykrwawiającego się prosiaczka nakładała się delikatną warstwą na rzeczywistość, w której przyszła ofiara własnych głupich decyzji jeszcze była cała i nieznacznie rozglądała się na boki. Pewnie szukał pomocy wśród gapiów. Albo już szukał drogi ucieczki. W końcu obijanie się na pięści to jedno, a oberwanie nożem między żebra to drugie.
 Albinos już miał ruszyć do ataku, gdy nagle na samej granicy wzroku rozegrało się jakieś intensywne zamieszanie. Co prawda nie od razu rozproszył swoją uwagę, nie chcąc dawać niedoszłym (jeszcze) plasterkom okazji do niespodziewanego ataku w nagłym przypływie intensywniejszej głupoty, ani tym bardziej pozwalając mu się wymknąć bokiem. Wreszcie jednak obrócił głowę w kierunku wejścia do klubu, skąd wypadały kolejne nic nie znaczące sylwetki. Mokre, jakby w toaletach doszło do awarii stulecia. Znowu jakiś yokai czy kiblowy yurei znudziły się byciem grzecznymi i siały chaos? Dopiero po chwili dotarł do niego dźwięk alarmu. A to oznaczało, że oprócz potykającego się o własne nogi motłochu, być może zawołanej w trakcie walki policji, zaraz jeszcze na miejscu zmaterializuje się cały zastęp strażacki. Najpewniej stawią się tu w mniej niż pięć minut, miał więc idealną okazję do pryśnięcia bez obaw o ogon, który potem podkabluje go mundurowym.
 Pomiędzy morzem potykających się ciał pojawiło się jedno lawirujące z gracją, jakby w tańcu. Obserwował przez chwilę nieznajomą kobietą, nawet nie zauważając, że jego oponent skorzystał z okazji i prysnął, zabierając ze sobą nieprzytomnego kolegę, by tłum go nie rozdeptał, znacznie pogarszając jego stan. Ogniste włosy miss mokrej sukienki niemalże hipnotyzowały, zajmowały większość jego uwagi. W chaosie, który dział się dookoła, była niczym szalejąca pożoga.
 Stracił gdzieś kilka sekund. Być może zapodziały się w wyobrażeniach, jak cały ten burdel naprawdę staje w ogniu, którego zraszacze nie są w stanie stłumić. Wilgotna dłoń dotykająca nadgarstka sprowadziła go trochę na ziemię – spojrzał w dół na kobietę o dwubarwnych tęczówkach. Nie stawiał oporu, po prostu dał się pokierować, wbijając w nią wzrok i poświęcając całą uwagę. Dobrze, że skupiła ją na sobie w całości – Yōzei byłby gotów odwinąć się jeszcze nożem w losowego uciekającego klubowicza i nie potrzebował do tego ani powodu, ani zachęty. Zamiast tego, jego agresywne zapędy zaczęły powoli się rozmywać, a im dalej od panicznych krzyków, tym bardziej sam się uspokajał.
 Wreszcie wyrwał rękę z jej uścisku i zatrzymał się. Obrócił leniwie nóż w palcach i schował niebezpieczne ostrze. Tego wieczoru nie dane mu było znów posmakować krwi, w przeciwieństwie do pięści, które pokryte były czerwienią. Większość nie należała do Kyoukiego, ale czuł, że ma pozdzieraną skórę na kostkach. W dodatku wargi wciąż zalewała leniwie spływająca z nosa krew. Oparł się plecami o ścianę i pochylił nieco głowę. To nie był jego pierwszy i nie ostatni uraz tego typu. Przyłożył palce do nosa, wziął głębszy wdech i gwałtownie poruszył dłońmi, nastawiając to, co ambitny obrońca uciśnionych postanowił mu przestawić. Ból skwitował niezadowolonym warknięciem.

@Hecate Black
Yōzei-Genji Kyouki

Hecate Black ubóstwia ten post.

Hecate Black

Nie 27 Paź - 10:42
  Nie oponowała w żaden sposób, gdy wyrywał rękę; zatrzymała się w tym samym czasie co on, dając mu chwilę na to, co potrzebował akurat zrobić — czy to zaczerpnąć oddech, uspokoić się czy, jak się później okazało, nastawić nos. Całemu procesowi w którym kości przeskakiwały z powrotem na swoje miejsce przyglądała się z wyraźną fascynacją. Albinos wydawał się tą czynnością tak niewzruszony jakby przyszło mu to robić nie pierwszy raz i tak też zapewne było. Ktoś o zdrowych zmysłach przyglądałby się tej zakrwawionej twarzy z niepokojem i dystansem, lecz Black stała jak stała z dłońmi splecionymi za plecami, z jednym biodrem wypchniętym nieco na bok i wyraźnymi iskrami buzującymi w kolorowych oczach, które nie traciły intensywnej barwy nawet mimo półmroku uliczki w której się zatrzymali.

  W końcu postąpiła krok naprzód, zbliżając się bez cienia obaw do człowieka, który w krwawej dłoni jeszcze przed momentem dzierżył nóź. Dłoń wciąż mokra od wody z systemów przeciwpożarowych uniosła się niespiesznie w górę; tatuaże pokrywające odsłoniętą skórę wydawały się wręcz przemieszczać w panującej dookoła ciemności rozpraszanej tylko wątłym światłem stojącej kawałek dalej latarni. Chłód dłoni przywarł wpierw do obcego policzka, by zaraz zjechać nieco niżej, na wyraźnie zarysowaną szczękę; dziewczyna opuszkiem kciuka starła zgromadzoną na podbródku krew, pozbywając się jej nadmiaru nim ta zdąży stężeć.

  — Let me take a look — odezwała się kilka sekund później, dość nieświadomie wciąż operując rodzimym językiem. Nie mając pod ręką tak naprawdę nic poza paczką cygarów upchniętą w drobniutką kieszonkę sukienki nie pozostało jej nic innego, jak sięgnąć do rąbka ubrania przy wytatuowanych udach i urwać niewielki jej kawałek; nawet się przy tym nie skrzywiła, a w sumie powinna, bo bardzo lubiła tę konkretną kieckę. Dźwięk rwanego materiału był przez chwilę jedynym co docierało do uszu. Dopiero kilka dłuższych chwil później w tle rozbrzmiały wyjące syreny wozów strażackich, ale dziewczyna wydawała się nimi kompletnie niewzruszona. Przytknęła wilgotny od wody materiał do pokiereszowanego nosa nieznajomego, poświęcając mu tak naprawdę pełnię uwagi i dokładając starań, by nie sprawić mu przy tym żadnego dodatkowego bólu. Pozostawała w trackie tej czynności całkowicie skupiona, a jednak drobny, niepasujący do sytuacji uśmiech stale błądził po miękkich wargach.

  — Mogę? — dopytała po chwili, wyciągając rękę w wyraźnej sugestii, by podał jej dłoń. Musiało wydawać się to dość komiczne zważając choćby na to, że nie spytała o żadne pozwolenie za pierwszym razem.

@Yōzei-Genji Kyouki



Dyskoteka Collision Space - Page 6 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black
Sponsored content
maj 2038 roku