Jeszcze kilka lat temu to miejsce próbowało za wszelką cenę utrzymać się na powierzchni użyteczności, nieubłaganie wciągane przez Nanashi w poczet swojego terenu. Klientów zaczynało ubywać, a właściciele sklepów zaczęli wypowiadać swoje umowy i zamykali sklepy jeden po drugim, aż w końcu centrum całkowicie opustoszało. Jakimś cudem budynek, mimo kusząco przeszklonego dachu, nie padł ofiarą wandali, niszczejąc głównie przez warunki atmosferyczne, czas i wdzierającą się do środka przyrodę. Parter zajęty jest w dużej mierze przez niedziałającą już fontannę, choć nadal wypełnioną przez wodę wpadającą tu z przeciekającego dachu, sporych rozmiarów kręgielnię oraz kilka pomniejszych sklepów, w większości zamkniętych przez opuszczone kraty. Na piętro prowadzą niedziałające już ruchome schody, choć niewielu się tam zapuszcza ze względu na ogromne ilości gołębi, które przejęły we władanie całą część gastronomiczną.
Hayato planował tę sesję zdjęciową od dobrych paru dni. Wszystko wydawało się iść wręcz perfekcyjnie. Shey była niemalże w idealnej formie, a jej ciało jak zwykle inspirowało go tak bardzo, że aż nie mógł się oprzeć temu, aby umieścić ją na nadchodzących zdjęciach. Specjalnie pod nią wybrał nawet scenerię, na którą składała się ciemna uliczka z bardzo drogim, oczywiście skradzionym, samochodem. Jak udało mu się ukraść taką brykę? A no prawda była taka, że nie udało, jednakże nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo może wpłynąć na mężczyznę wizja, że jego żona otrzyma zdjęcie z nim w roli główniej… kiedy jakaś uliczna kurwa robi mu laskę. Tak czy siak plan był niemalże idealny. Shey, kij baseballowy, drogie auto i świetne, uliczne oświetlenie, które było w stanie dodać pikanterii całej tej sesji.
Zaczęło się niewinnie. Siostra przygotowała do tej sesji kilka swoich kompletów ubrań. Niektóre z nich pokazywały więcej bądź mniej, prawda jednak była taka, że we wszystkich wyglądała niemalże jak bogini… chociaż lepszym stwierdzeniem byłoby tutaj demonica. Prawdziwą naturę białowłosej dostrzec można było dopiero kiedy wzięła do ręki kij baseballowy i wykonała nim pierwszy zamach. Odpryski lakieru i wgięcia metalu idealnie komponowały się z resztą zdjęcia, a grymas na twarzy Shey dodawał jej prawdziwego zwierzęcego pazura. Nie było szans na to, aby ta noc w jakikolwiek sposób została spierdolona… Do momentu aż Hayato usłyszał ciche kroki, których dźwięk roznosił się po uliczce.
Jak się okazało właścicielem wytwarzanych dźwięków był Ye Lian, który znalazł się w tej lokacji z tylko sobie znanych powodów. Może został ściągnięty tu dźwiękiem niszczonego auta? A może po prostu zauważył Shey i chciał się jej lepiej przyjrzeć? Żadna z tych rzeczy nie obchodziła Hayato, który w tym momencie miał tylko jedną myśl – „Ktoś nas kurwa wystawił.”. Wykorzystał on fakt, że mężczyzna zajęty był obserwowaniem Sheyi i udał się za niego. Kiedy już znalazł się wystarczająco blisko, uderzył nieznajomego pięścią w potylicę i „odciął mu zasilanie”. Później pozostało już tylko zająć się ciałem. „Ciałem?” Powiedział w głowie Hayato. „Będziemy musieli go poćwiartować jak chuj.”
Shey była niezadowolona z zaistniałej sytuacji. Mówiła wielokrotnie Hayato, aby zostawili tego nieszczęśliwca na ziemi i po prostu sobie poszli. Panika w głowie białowłosego jednak nie pozwoliła mu na to, aby podjąć to ryzyko. Pomimo ogromnej niechęci udało mu się namówić siostrę, aby zabrali gościa do pobliskiego centrum handlowego i tam się nim „zajęli”.
Droga nie należała do najcięższych, pomimo tego że mieli ze sobą nadprogramowy bagaż. W końcu jednak udało im się znaleźć w piwnicy centrum handlowego. Nie potrzeba było wiele czasu, aby znaleźli jakieś lampy, a także masywne, fryzjerskie krzesło. Zdobycie metalowej żyłki było tylko kwestią czasu. Po zaledwie kilkunastu minutach Ye Lian znajdował się przywiązany do krzesła. Jego ubranie zostało na ciele, ale nie omieszkano dokładnie do przeszukać. Mężczyzna mógł zacząć odzyskiwać przytomność, słysząc rozmowę dwóch obcych mu osób:
- Co z nim robimy S? Może po prostu odetnijmy mu głowę, a resztę ciała poćwiartujmy? Zostawimy go tutaj i po jakimś tygodniu nie zostaną nawet kości. – Lazurowe oczy przeskakiwały między kobietą, a związanym mężczyzną. – Mówię Ci, on nie może stąd wyjść. To zbyt niebezpieczne, widział Cię. Co jeśli jest z policji? Wysprzęgli nas, a wtedy wszystko się zawali. Nie mogę pozwolić żeby stała Ci się krzywda. – Chłopak ewidentnie próbował wyjaśnić swoje zachowanie, a także planowane ruchy.
Miała na sobie czarne, wysoko wycięte na biodrach body, obcisłe spodnie, duże buty na traktorach, a na górze czarną, pufiastą kurtkę. Umalowała się trochę niedbale, jak zwykle zresztą. Nie przywiązywała do tego zbytniej wagi. Nie musiała i bez tego często się za nią oglądano. Hayato chciał porobić zdjęcia. Jak zwykle nie trzeba jej było prosić. Nie odmówiłaby mu. Mimo, że nie lubiła być w centrum uwagi. Zamierzał je potem sprzedać, więc powód był wystarczająco dobry. Była szczerze ciekawa, czy rzeczywiście uda mu się na nich zbić sporą sumkę.
Zamachnęła się kijem po raz pierwszy bez problemu rozbijając okno. Zamknęła powieki, kiedy szkło posypało się po siedzeniu kierowcy i jej czarnych butach. Potem od razu przeszła do rozwalania maski auta. W pewnym momencie jednak coś się poruszyło. A raczej ktoś. Kroki. Zwykły dźwięk, a jednak mrożący krew w żyłach. I to był koniec zabawy.
Teraz niosła za nogi nieprzytomnego mężczyznę z niemałą raną na skroni pewnie po upadku na bruk. Słysząc komentarz Hayato spojrzała na niego z chęcią mordu w jasnoszarych oczach.
- No co ty kurwa nie powiesz. Trzeba było go nie nokautować - odwarknęła z niezadowoleniem, jednak posłusznie tarmosiła wciąż żyjące zwłoki. Nie uśmiechało jej się porwanie i uprowadzenie. Pewnie posiadała i tak wystarczająco sporo zarzutów na swoim koncie. Kolejnych jej nie brakowało.
Hayato zajął się wiązaniem ich wspólnego gościa do krzesła. Shey w tym czasie oparła się biodrem o framugę drzwi. Wyciągnęła fajki i odpaliła jedyną. Zaciągnęła się dymem, który w tak znajomy sposób drażnił jej gardło. Przyjemność i ból, idealne połączenie. Już po kilku buchach uspokoiła się lekko. Stała tak jeszcze kilka chwil zwyczajnie paląc sobie papierosa. Nasłuchiwała czy ktoś nich nie śledził, kroków czy rozmów, zagrożenia. Kiedy upewniła się, że byli sami odbiła się od framugi i ruszyła w głąb starego salonu fryzjerskiego. Spojrzała przelotnie na związanego chłopaka o jasnych włosach. Przystojniak. Wokół jego rany na skroni już zaczynały formować się siniaki. Szybko poszło.
Nie mogę pozwolić, żeby stała Ci się krzywda.
W końcu poświęciła całą swoją uwagę Hayato coraz bardziej się denerwując. Nie udało jej się powstrzymać przewrócenia oczami wyrzucając niedopałek pod jego buty.
- Nie jestem dzieckiem, więc przestań mnie jak jedno traktować - syknęła podchodząc do niego bardzo blisko. Zacisnęła dłonie w pięści. Chociaż ich ciała się nie stykały mógł pewnie wyczuć gniew, jaki w niej kipiał. Jego bliskość działała kojąco, tak samo jak papierosy. Trzymała ją w ryzach. Także jej nieograniczoną wściekłość na cały świat. Musiała zadrzeć nos wysoko ku górze, był w końcu od niej znacznie wyższy. Wpatrywała się w niego tym lodowatym spojrzeniem bez wyrazu, który pewnie wystraszyłby wszystkich w Fukkatsu. Z wyjątkiem Hayato.
- Jak by był z policji nie przyszedłby do Nanashi bez broni - zaczęła rzucając krótkie spojrzenie na przywiązanego chłopaka. - Więc grzecznie sobie z nim porozmawiamy - dodała przygryzając policzek od środka jak zwykle, kiedy się denerwowała, czyli praktycznie cały czas.
Zostawiła Hayato w spokoju odwracając się do ich ofiary. Podeszła do związanego blondyna. Nachyliła się nad nim opierając dłonie na jego kolanach. Przekrzywiła lekko głowę, znajdowała się blisko. Może za blisko? Wbiła boleśnie swoje paznokcie tak, żeby poczuł. Śpiąca Królewna powinna się już obudzić.
- Ohayo.
Że ona nie powinna? Że nie mogła chodzić sama po takich miejscach? Nawet jeśli serce podchodziło jej pod gardło, a sama nie była pewna, co dokładnie robiła - coś jej podpowiadało, że będzie w porządku. Co mogło najgorszego się w końcu stać?
Nie, nie odpowiadała sobie na to pytanie, znając aż za dużo możliwych odpowiedzi. Czy to nie tak zaczynało się dużo tragicznych spraw kryminalnych? Zaginięć i śmierci? Czasem porwań? Tych, które mówiły o przypadku czy znalezieniu się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie?
Chociaż przecież ta galeria nie była aż tak głęboko osadzona w Nanashi - była gdzieś na pograniczu z Karafuruną, więc co tak złego mogłoby się stać? Nawet jeśli jej decyzja była dość spontaniczna o wyjściu tutaj...
Naciągnęła mocniej czapkę, chowając pod nią, i pod szalikiem i pod swoim płaszczem jasne pukle włosów, jakby to w jakikolwiek sposób miało jej pomóc. Wiedziała, że nie powinna - a jednak chciała! Chciała iść... gdzieś. Może to szum Karafuruny dzisiaj jej przeszkadzał? Chociaż zazwyczaj go lubiła - tak stanowczo szukała pewnego rodzaju odpoczynku od całego gwaru. A może innego doświadczenia? Czegoś, co bardziej by jej zmroziło krew w żyłach? Nabawiło gęsiej skórki? Sama nie była pewna, może to po prostu dreszczyk emocji, który wiązał się z tym, jak często, jak na siebie, w ostatnim czasie wychodziła do bardziej... nietypowych miejsc? Może to to ją wołało, ta nieznana wcześniej potrzeba fizycznej eksploracji bardziej podejrzanych miejsc.
Nauczona swoim własnym wypadkiem i skręconą kostką, stawiała kroki znacznie ostrożniej, kiedy ruszała w kierunku opuszczonej galerii, podejrzliwie rozglądajac się dookoła. Czy nikt jej nie śledził, nikt jej nie widział - w końcu spotkała po drodze kilka sylwetek, które spoglądały na nią bardziej podejrzliwie niż powinni. A może tylko jej się wydawało? Może to były jej urojenia? Nie mogła tego określić, ale znacznie przyśpieszyła kroku, kiedy miała wrażenie, że ktoś ją śledził... Śledził? Może tylko jej złudzenie? Może te kroki za nią...
Serce mocniej zaczynało dudnić w jej piersi, kiedy znów skręciła, zaraz widząc budynek, który ją interesował, a o którym tylko czytała od niektórych w sieci. Kolejny skręt, teraz była niemalże pewna już, że ktoś ją śledził, kiedy te kroki nie ustępowały. Była pewna, że je słyszała za sobą, była pewna, że...
Zaraz przeszła przez barierkę, która była zupełnie zrujnowana, a kiedyś chroniła dostępu na parking. Ukryła się za jedną z kolumn, czekając chwilę. Pięć, dziesięć minut...
Widziała tę dziwną sylwetkę, która przez moment jakby była zmieszana, ale prędko ruszyła dalej - dopiero wtedy cicho odetchnęła, ruszając powoli wgłąb parkingu. Skoro już tutaj się znalazła...
Zerknęła jeszcze na swój telefon z uśmiechem, na moment jakby zupełnie spokojniejsza. Wysłała szybko wiadomość do Shii, że dzisiaj może wrócić trochę później do pokoju i żeby się nie martwił, a po tym już skupiła się na tym, co mogła zobaczyć dookoła na podziemnym parkingu - a nie było tego zbyt wiele przez wszechogarniający mrok. Trochę światła wpadało ze znajdujących się tuż nad ziemią otworów, ale tym bardziej przez porę i mrok panujący na zewnątrz, niewiele można było zobaczyć.
Zaraz więc załączyła latarkę w telefonie, chcąc znaleźć przejście na wyższe piętra galerii.
Zdjęła również w końcu swoją czapkę, rozpinając nieco płaszcz, bo chowane pod warstwami włosy zaczęły niewygodnie zawadzać przy ruchach. W jednej dłoni z telefonem, drugą poprawiając swoją prezencję, kiedy tylko dojrzała poblisko zaparkowany samochód, przez głowę nawet jej nie przyszło, że ktoś mógłby być w środku. Co prawda auto stanowczo nie wyglądało na porzucone, co już samo w sobie powinno zapalić w jej głowie lampkę alarmową, ale bez najmniejszej myśli podeszła na moment do jednego z lusterek, chcąc poprawić swoje włosy i znaleźć, gdzie dokładnie jeden z kosmyków zaczepił się o ozdobny guzik na jej zapiętym swetrze pod bordowym płaszczem. Z westchnięciem na moment odłożył telefon na dach samochodu, chcąc zdjąć szalik, żeby zaraz znaleźć winowajce, który tak ciągnął ją za włosy.
@Shogo Tomomi
Shogo Tomomi ubóstwia ten post.
W ciszy, z wciąż odpalonym papierosem w ustach, wysiadł. Przez moment śledził ciemność, oddzielając stałe obiekty otoczenia, od tego, co nie pasowało do znajomego mu krajobrazu. Sylwetka. Błysk złota włosów mignął mu przed oczami, wywołując niemałe zainteresowanie. Widok nieczęsty w zastałych okolicznościach kraju. Tym jednak co wywołało jego dodatkowe zainteresowanie, był jeszcze jeden cień, kluczący z tyłu i najwyraźniej, śledzący ofiarę. Zdecydowanie bardziej zwinny, zapewne tutejszy. Niekoniecznie przyjazny nastawiony do ściganego celu. I coś podkusiło go, by mignięciem, zaznaczyć swoją obecność. Kimkolwiek był, tymczasowo znalazł się na zasiedziałym przez niego terenie i musiał się liczyć z konsekwencjami. Jego zysk, jeśli nieznajomy zapędził się aż tutaj. Kilka uderzeń serca, błysku niemal kocich źrenic i pełgającego żaru z papierosa wystarczyło, by zostać dostrzeżonym i przegonić obcego. Co najmniej tymczasowo. Shogo pozostało sprawdzić, kim był cel, który obrał sobie znikający już cień.
Wrócił do auta tą samą drogą, by w końcu móc przyjrzeć się kobiecie, która kryła się za jednym z filarów. I to jej jasne włosy, chociaż wsunięte pod nakryciem, tak zwracały uwagę. A blask wyciągniętej komórki wyraźniej rozświetlił równie jasne rysy i podobne błękitom, źrenice. Mimowolne, nieco zbyt pewne wygięcie ust zakołysało się i zniknęło. Spod przyciemnionych szyb łatwiej było wychwycić więcej. Musiał przyznać, że była śliczna, urodą wciąż dziewczęcą. Niewinną. Naiwną? Dziewczyna, niemal beztrosko podążyła w jego stronę, szybko znajdując się tuż obok. Niemal zagwizdał z uznaniem, powstrzymując rozbawienie, gdy nieznajoma, urządziła sobie z szyby jego auta - lusterko.
Nie śpieszył się, z typową dla siebie przyjemnością, obserwując kolejne gesty. Było coś przyjemnego w widoku złota, które rozsypało się lekko, uwolnione spod czapki. A gdy nachyliła się nad szybą, prawdopodobnie szukając punktu zaczepienia, jednego z pasm, wolnym gestem przesunął opuszkiem palca po szybie, jakby obrysowywał linię rozchylonych od chłodu warg i skupionych na zadaniu źrenic. Kolejnym krótkim gestem, opuścił szybę - Może pomóc? - odezwał się cicho, bez najmniejszych śladów drgającego pod skórą rozbawienia, niemal z mruczeniem, jakby uprzejma oferta była w tym miejscu i w okolicznościach, najnormalniejszą rzecz na świecie. I musiała go usłyszeć jeszcze zanim szklana granica, całkowicie odsłoniła czujne oblicze czarnowłosego kierowcy. Kusiło go, by pokonać dzielącą ich odległość i sięgnąć złotego pukla, które cienkimi nitkami, okręciło się przy guziku, niedaleko dekoltu. Równie jednak świadomy był, że pośpiech mógł zagrać na jego niekorzyść, płosząc, jak wystraszoną łanię na polowaniu. A skoro już miał chwilę czasu, zdecydował skorzystać z nieoczekiwanego, zdecydowanie uroczego prezentu, jaki zaserwował mu początek grudnia.
| Strój: czarny, dopasowany półgolf, skórzana kurtka, równie czarne, wojskowe spodnie i wiązane za łydkę buty. Rękawiczki bez palców (typowe dla zawodowych kierowców).
@Tohan Herena
Nawet jeśli wiedziała, że niekoniecznie to było prawdą - nie w każdym miejscu w Japonii, nie w takim miejscu jakim było Nanashi.
A jednak nie lubiła tego faktu, żeby coś ją miało w taki absurdalny sposób powstrzymywać i zapobiegać, żeby nie mogła samej eksplorować tego, co chciała. A coraz bardziej to lubiła... nie poznawania dziwnych rejonów Fukkatsu tylko przez sam internet, a osobiście.
- Głupi... idiotyczny guzik... - westchnęła pod nosem, mieszając jeszcze kilka przekleństw ni po duńsku, ni japońsku, ni angielsku. Brzmiało to bardziej jak jakiś bełkot, kiedy znów skierowała się do dachu samochodu, odkładając na niego swoją czapkę, jak i szalik. W pierwszej chwili nie zanotowała dźwięku opadającej szyby, ale prędko wycofała się o krok od samochodu, zostawiając swoje rzeczy na dachu, kiedy usłyszała męski głos dobiegający zza drzwi.
Zawahała się, czując w pierwszej chwili niepokój - a w drugiej złość na samą siebie, że nie pomyślała wcześniej o tym, gdzie się zatrzymała.
Mogła zacząć udawać, że nie zna japońskiego - mogła udać niemowę, albo rzucić się do ucieczki. Była gotowa wybiec, była gotowa...
Nie, nie mogła zostawić telefonu, od którego przecież się odsunęła. Już pół biedy szalik czy czapka, za którymi mogłaby tęsknić, ale utrata komórki była zawsze bardziej uciążliwa.
Uśmiechnęła się zaraz nerwowo, cofając się jeszcze pół kroku, jakby chciała zwiększyć dystans między sobą, a samochodem, w obawie, że mężczyzna do niej sięgnie. Tak długo, jak siedział w samochodzie, tak długo nic jej nie groziło, prawda?
Chociaż była zaskoczona częściowo, bo w końcu zazwyczaj Japończycy unikali rozmowy z nią w pierwszej kolejności, zakładając że nie znała języka...
- N-nie, dziękuję, wszystko w porządku, przepraszam, nie widziałam pana, nie chciałam panu przeszkadzać. Wszystko jest w porządku, nie potrzebuję pomocy, ale bardzo dziękuję za troskę - odpowiedziała grzecznie, może nawet zbyt oficjalnie, do tego jeszcze łagodnie się skłaniając, jakby była tutaj wychowana - bo po części tych najważniejszych gestów uczyła się od babki jeszcze za młodu. One już jej zostały, i stanowczo pomagały jej w samym życiu w Japonii teraz, kiedy znalazła się tutaj na studiach.
Powinna się obrócić i pójść? Ale jej telefon. Wzrok powoli z mężczyzny w samochodzie przesunął się na dach, na którym zostawiła swoje rzeczy, jakby analizowała czy jej ręka zdoła po nie sięgnąć bez zmniejszania dystansu, który uznawała za bezpieczny.
- Przepraszam, już zabieram... znaczy się ten szalik i czapkę, jeszcze raz przepraszam że przeszkadzam, to nie było moim zamiarem, już wezmę tylko i zaraz uciekam - zapewniła, dalej starając się uśmiechać łagodnie i przyjaźnie, chociaż wiedziała, że była w tej sytuacji mniejszym zagrożeniem. Zresztą, było widać jej stres i spięcie, tym bardziej, kiedy w końcu zdecydowała się wrócić pół kroku do przodu do samochodu, żeby sięgnąć drżącą dłonią po swoje rzeczy. Po szalik, po czapkę która znajdywała się pod nim i po telefon, który prawie miała w dłoni, a który zsunął się przez rzeczoną czapkę. Już chciała wyciągnąć po niego prędko rękę, kiedy ta druga ją uprzedziła, wciągając do wnętrza samochodu, a ona na moment zamarła, wbijając wzrok w swoją własność, w męskiej dłoni.
- Przepraszam... mogę... mogę prosić z powrotem mój telefon..? - powiedziała cicho, znów zaraz uśmiechając się. Wyciągnęła ostrożnie dłoń do szyby, wciąż jednak nie zmniejszając odległości - jej ręka znalazła się na jakieś pięć centymetrów przed szybą, jakby bojąc się, że bliższa obecność skończy się... czym? Wciągnięciem? Atakiem? Wyśmianiem? Sama nie była pewna, czując niepokój, do którego powoli przywykała, im częściej znajdywała się w podobnych sytuacjach. Jej serce wcale już tak nie dudniło, nie paraliżowało wcale, choć wyciągnięta dłoń łagodnie drżała z niepokoju i oczekiwania.
@Shogo Tomomi
Papierosowy żar gasł powoli, gdy skupiał się na obserwacji. Nie wyjmował jednak białego zwitka, pozostawiając go w kąciku wag. Zastanawiał się, co tez mogła mieć w głowie dziewczyna, która dobrowolnie? pojawiła się w takim miejscu. Jemu samemu nie brakowało pomysłów na kreatywne wykorzystanie opuszczonego parkingu, ale nieznajoma, wręcz prosiła się o kłopoty. Przyciągała wzrok tak przez jasne kolory ubrania, jak i nietypową dla Japończyków urodę. Czy był kłopotem czy nie - zareagował na to nietuzinkowe wołanie. A skoro już pociągnęła go swoją uwagą - nie tak łatwo było się go pozbyć. Jeśli sam tego nie chciał.
Niezrozumiała sekwencja szeptanych przez jasnowłosą, wyrazów, nie podpowiedziała mu nic konkretnego, ale dziewczęca gestykulacja wyraźniej określała aktualne poczynania. I prawdopodobnie to kolejne fanty układane na dachu samochodu, wpłynęły na odsłonięcie własnej pozycji. Ta, całkiem naturalnie wywołała intuicyjne wycofanie. Rozumiał, w pewien sposób nawet pochwalał zachowanie, charakterystyczne płochliwym łaniom. Zapewne, gdyby w tym momencie odwróciła się i zniknęła - dałby jej spokój (a może i nie). Wolał, by obiekt zainteresowania sam chciał z interakcji. Pogoń za zwierzyną traktował efektywnie w pracy, na wojnie, podczas wypełnianych rozkazów. Nie preferował ich w relacjach z kobietami. A przynajmniej, nie w perspektywie strachu.
- Trochę na to za późno - przekręcił głowę, wciąż prawdopodobnie, nieco pogrążoną w półmroku panującego w aucie - w odróżnieniu od tego śledzącego cię wcześniej cienia, naprawdę mogę pomóc - dodał poważnie, podsuwając przecież bardzo ważną wskazówkę o swojej obecności - to nierozważne włóczyć się samemu po nocy - wysunął dłoń, układając palce na brzegu okna i przez moment leniwie, jak rozbudzony z drzemki kocur, obserwował dziewczęcą reakcję. Wahanie, wahaniem, ale znalazła się bliżej niż przewidywał. Omiótł go obca, miękka wręcz w okazałości - woń. Zdecydowanie coś, co wyróżniało się w otoczeniu i całkiem możliwe, ze to za tym, jak wilki, podążyło jedno ze szczeniąt nanashi - Tsk.. - znowu wymruczał, by z wyuczoną, wojskową wprawą, zwinnie pochwycić telefon, który zsunął się z dachu. Fant, wsunął do środka. Odchylił się na siedzeniu i z jakąś beztroską, uniósł go do góry, potem odkładając na siedzeniu obok - No nie wiem, czy mi się to opłaca. Co będę z tego miał? - w tym samym czasie, chcąc zmusić towarzyszkę do podjęcia decyzji, przekręcił kluczyk w statyjce. Przyjemny w brzmieniu warkot silnika, rozniósł się cichym, dobrotliwym echem, wzmagając w nim zwodniczą chęć pociągnięcia dziewczyny w wytaczaną powoli rozgrywkę. Jak daleko i czy w ogóle dotrzyma mu tempa?
- Potrafisz prowadzić? - zapytał wyraźnie, miękko, na moment wychylając się, w końcu, odsłaniając i własną twarz i szelmowski uśmiech, który zagościł na ustach. Zupełnie nie miał nic wspólnego z tym, który tak nieśmiało witał wargi jasnowłosej.
Warkot silnika zwiększył się, by wciąż stojąc w miejscu, docisnąć gaz i w pół sekundy później, ruszyć do przodu. Tylko po to, by z zamaszystym driftem, piskiem smalonych prędkością opon i nagłą zmianą biegu, okręcić niemal w miejscu całe auto, zatrzymują się po drugiej stronie stojącej dziewczyny. Krótkim gestem trącił klamkę drzwi, otwierając wejście do środka. Wszystko robił z wyczuciem, płynnością charakterystyczną zawodowcom. Popisywał się, odnajdując w tym paskudne wręcz pokłady satysfakcji. Był siebie pewny, arogancki w porywach, ale wiedział, że słusznie.
@Tohan Herena
but you do decide who owns who.
- Mówi pan o sobie? - odpowiedziała od razu, słysząc o nierozważnym chodzeniu po nocy, marszcząc zaraz brwi. Co było w tym nierozważnego? To jakby oskarżać ją zawczasu, zanim cokolwiek się stało, że w ogóle wyszła! I co prawda stanowczo Nanashi nie było właściwym miejscem dla niej, wiedziała jak niebezpiecznie mogło tutaj być - ale tak samo po nocy w Karafuruniu, po której nie bała się aż tak chodzić po zmroku. Więc co to była za różnica?
Chociaż rzeczywiście, miała świadomość, że dzisiaj wyróżniała się nieco za bardzo...
Nie podobała jej się utrata telefonu. Nie, stanowczo lista zysków i strat się nie sumowała, gdyby po prostu straciła w tej chwili telefon. Za dużo danych, za dużo informacji, za dużo własnej pracy, ale i pracy ze studiów miała na tym urządzeniu - może była dość naiwna, podpinając wszystko co tylko mogła pod to urządzenie, dla własnej wygody, ale wyraźnie się wahała, słysząc słowa mężczyzny, a jej wzrok od razu powędrował za urządzeniem, które wylądowało po drugiej stronie samochodu, na miejscu pasażera.
Nie, nie, nie. Powinna się obrócić na pięcie, powinna po prostu wyjść, tym bardziej słysząc jego pytanie. Co z tego miał mieć? Tak brakowało mu pieniędzy? Zagryzła wargę, dalej o tym myśląc. Mogłaby po prostu odkupić telefon, to nie tak że nie było jej na to stać - z drugiej strony, mocno by to nadszarpnęło jej budżet, ale nie bardziej niż nadszarpnęło nerwy próba odzyskania wszystkich danych z telefonu. Na pewno Shii by jej pomogła, może nawet mogłaby poprosić o pomoc Asamiego? Ale wolała chyba uniknąć tłumaczenia się, w jaki w ogóle sposób skończyła w potrzebie pomocy z ich strony...
Chciał odjechać? Zawahała się. - Mogę go odkupić - wyrzuciła z siebie prędko na wdechu, jakby w obawie, że ten zaraz odjedzie i że jej czas na ofertę się kończył. Im dłużej ręce nieznajomego nie wychylały się bezpośrednio do niej - tym bardziej się uspokajała, ale jednocześnie budziła się w niej ciekawość co do samego samochodu. Może błędnie, może niekoniecznie był to dobry odruch, ale jej poziom czujności znacznie zaczynał maleć. Wciąż nie była tak rozluźniona jak przy kontaktach ze znajomym - ale nawet po jej doborze słów można było odczuć, że przestawała się bać aż tak bardzo.
- Nie, nie umiem... - odpowiedziała z cichym pytaniem w głosie, nie rozumiejąc dlaczego padło. Równie na jej twarzy wymalowało się jeszcze większe zaskoczenie widokiem twarzy mężczyzny - może nawet nieco się uspokoiła? Nie wyglądał... groźnie? Nie w taki sposób, jak mogłaby się spodziewać. Zaraz też jej wzrok znów wrócił na telefon, który zaraz jej odjechał.
Cofnęła dłoń jakby w obawie, gdzie samochód się znajdzie. Serce jej zabiło mocniej, słysząc ten pisk, nie będąc nawet pewną, co miała na ten temat myśleć. Z nerwów, ze stresu, że zaraz straci telefon? Tak, to na pewno była reakcja na to, nie ciche zainteresowanie samym samochodem i tym jak szybko ten znalazł się po jej drugiej stronie. Może to był skok dopaminy - podobny do tego, który odczuwała, kiedy maszyna w kasynie wypluwała decyzję o wygranej lub przegranej. Nie tak, żeby miała jakikolwiek problem z podobnymi grami hazardowymi, po prostu to uczucie ekscytacji było przyjemne. Może za bardzo jej się oczy zaświeciły na prędkość, na obrót samochodu - przypominało to przejażdżkę na rollercoasterze, ale mniej ograniczoną w samym kierunku.
Może po prostu miała szczęście do... spotykania pasjonatów takich miejsc? Pusty parking wydawał się idealnym miejscem dla kogoś, kto wyraźnie lubił szybką jazdę... Może było to nietypowe hobby, ale na pewno było odpowiedzialniejszym oddawanie się mu w pustym parkingu galerii niż gdzieś na drogach, prawda? Nie chciała sobie usprawiedliwiać przed samą sobą tego, dlaczego jej kroki po krótkim zawahaniu rzeczywiście zbliżyły się do samochodu. Ostatnim razem w takim miejscu skręciła i kostkę - i choć nie ufała początkowo spotkanemu mężczyźnie, przecież jej pomógł... Był medykiem...
Zawahała się jeszcze na moment, znów rzucając uważne spojrzenie na twarz kierowcy, jakby chciała wyczytać jakąkolwiek pułapkę. Nie powinna mu ufać, nie powinna wsiadać z nieznajomymi do samochodu, prawda? Wiedziała o tym, to było jej powtarzane.
Ale z drugiej strony, gdyby chciał wyrządzić jej krzywdę, już by to zrobił, prawda? Nie czekałby, nie próbował jej zagadać ani zdradzać swojej obecności - wręcz przeciwnie, poczekałby na jej nieuwagę, wykorzystał to że go nie zauważyła początkowo!
A może tylko próbowała dalej to sobie usprawiedliwić, kiedy drzwi samochodu się zamknęły, a ona siedziała w fotelu z szalikiem, czapką i telefonem na swoich kolanach, chociaż bardziej jej wzrok wbity był na drogę. Powinna zapiąć pas? Może chciał po prostu porozmawiać? W końcu nie było mowy o żadnej wycieczce... Nie było nawet mowy o tym, że ruszy samochodem - a już na pewno nie o tym, że tak szybko jak jechał jeszcze kilka sekund temu, popisując się. Tak, na pewno to robił - mogła to powiedzieć i po jego uśmiechu, i po tym jak podjechał, jak otworzył drzwi. A ona na to po prostu pozwalała, żeby mógł się dalej popisywać, nawet przez moment nie chcąc się przyznać przed samą sobą, a co dopiero na głos, że oczekiwała usłyszenia podobnego pisku opon, ale tym razem znajdując się w środku samochodu.
- Więc po prostu tu... jeździsz? - zapytała, czując jak gardło się jej zacisnęło. Zerknęła nerwowo w stronę drzwi samochodu - powinna wysiąść, powinna po prostu wybiec, prawda? Wiedziała, że tak, a jednak nie wykonała ruchu w kierunku klamki.
@Shogo Tomomi
- Oczywiście - bez zająknięcia, nie zdziwiony odbitą perspektywą. Chociaż było w tym coś przykrego, zbyt wiele kobiet próbowało na każdym planie być silną i niezależną. Lubił kobiecy pazur charakteru, ale w przesycie, po prostu go to męczyło. Zapewne daleko mu było do praworządnej oceny cudzych zachowań, ale - kobieca natura interesowała go wystarczająco mocno, by potrafić celnie wskazać, jakie elementy czyniły je pociągające. A próby kopiowania męskich cech, do takich nie należały - możesz spotkać wtedy nierozważne młode damy, które wyraźnie szukają kłopotów - jeśli wcześniej kąciki warg drgały ku górze, teraz zamarły w suchym stwierdzeniu faktów. Każdy, kto nie znał nanashi i nie miał wystarczające zaplecza doświadczenia, narażał się na nieprzyjemności. I znowu, stwierdzał po prostu faktu. Podsunięta wskazówka na przyszłość. Chociaż, jeśli dziewczyna znalazła się w takim miejscu, albo nie miała świadomości grożącego jej niebezpieczeństwa, albo, naiwnie wierzyła w....cuda? Czy cokolwiek ją tu prowadziło.
Moment oderwania od zalegającej opuszczeniem ciszy i zderzenie z szumek silnika, zmieszał się z jego własnym, niemal miękko brzmiącym śmiechem, gdy prędkość szarpnęła rzeczywistością - Odkupić? - odezwał się, gdy koła zakręciły, a on oplatał pacami jednej dłoni krągłości obleczonej skórą kierownicy - to nie ten typ negocjacji, dziecino. Nie interesują mnie twoje pieniądze - przechylił głowę, w niemal pieszczotliwym geście, zapraszając jasnowłosą do środka.
- Da się to naprawić - zawyrokował, unosząc brwi w kilkusekundowym zawieszeniu, śledząc linię kobiecego spojrzenia. Przypominała mu kogoś. Kogoś dawno znajomego. Zapomnianego. Zagubionego. Ale, samą próbę, przeszła bezbłędnie, podejmując decyzję, za którą,, miały się mienić kolejne. W jego własnych ślepiach za to, błysnęło coś więcej niż zainteresowanie. Adrenalina, wywołana samą jazdą, zawsze aktywowała w nim pokłady nieznużonej energii. A ta, nadawała jego postaci niecodziennej aury. Niekoniecznie związanej z jego duchową bytowością. Znalazła się tuż obok, na siedzeniu, z kompletem fantów, które potencjalnie mógł jeszcze wykorzystać - Nie - po prostu, i nie - tylko, ale jeżdżę - spojrzenie pełne skupienia, całkowicie zignorowało pasażerkę, tym razem, ścigając granice samego parkingu. Śledząc linię filarów, odszukując punkty newralgiczne w przestrzeni, które miały odbić się na kolejnych manewrach. Wiedział, że umiejętność prowadzenia, nawet w stopniu doskonałym, byłaby niczym bez właściwej orientacji w terenie. Ta, pozwalała odnaleźć rozwiązanie nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Dlaczego? Znajomość okolicy, biegła poruszanie się pomiędzy uliczkami, znajomość ich rozlokowania, ułożenia i także perspektywy, układała ścieżkę do celu, nawet w najbardziej spektakularnych ucieczkach. Albo - wyścigach.
- Na pierwszy raz, polecam się zapiąć. Inaczej zaboli - kącik ust zakołysał się bardziej bezczelnie, jakby nie tylko samą jazdę w jej oczywistym znaczeniu, miał na myśli. Oferował tych kilka sekund dziewczynie na podjęcie jeszcze jeden decyzji. Potem, z płynnym przejściem zmienił bieg i wyrwał do przodu, dociskając gaz całkiem do podłogi. Przed sobą mieli prostą linię pustej, parkingowej drogi. Przynajmniej, przez chwilę, bo gdy tylko na horyzoncie, niebezpiecznie szybko zbliżył się zmurszały filar, skręcił w lewo, omijając przeszkodę i już lokalizując kolejną, by tym razem z równym przejściem biegów, szerokim driftem zakręcić wokół betonowego usypiska. Pisk opon poniósł się daleko, szydząc echem z ewentualnych, bardziej czujnych słuchaczy. I przyśpieszył znowu, prostując kierownicę w pieszczotliwym geście, jakby właśnie mierzył się z wypukłością kobiecej skóry. Raz jeszcze, obrót, pisk, zmiana biegów i całkowitego ustawienia karoserii, względem początkowego ustawienia, by w końcu, w szybkim rozliczeniu możliwości - zahamować.
Przechylił głowę z rozluźnieniem, które kazało mu zerknąć na towarzyszkę, dopiero teraz szukając jakichkolwiek objawów zadowolenia. Lub jego braku - Pierwsza, darmowa lekcja teorii za tobą - raczej o takich, nie czytało się w podręcznikach.
@Tohan Herena
Nie odezwała się jednak na jego słowa, bo... wiedziała, że szukała kłopotów. A może uświadomiła sobie to dopiero teraz? Może nie miała już się czego chwycić we własnym przekonaniu, że cały świat obracał się przeciwko niej, kiedy jej klątwa dochodziła do głosu? Może bała się, że jeśli nie zacznie działać w jakikolwiek sposób to inni będą tylko ponosić jej skutki?
Wciąż ją zastanawiało czy gdyby tam wtedy z Haru, czy gdyby ona znalazła się w tej grupie to czy wszystko skończyłoby się tak jak się skończyło? Czy może jednak wszyscy by przeżyli? Tylko dlatego, że tam była..?
Nie była pewna, nie wiedziała, ale jednocześnie nie chciała trwać w tej niepewności. Chciała... chociaż spróbować działać w jakikolwiek sposób. Nawet jeśli nieumiejętny, nawet jeśli mogła ryzykować momentami zbyt wiele - naprawdę coraz częściej jej się wydawało, że jej klątwa sprowadza na wszystkich dookoła nieszczęścia, jej zapewniajac względne bezpieczeństwo.
Zmarszczyła brwi na jego słowa. Właśnie stawała przed bardzo istotnym zagadnieniem - jak wiele był dla niej warty telefon, na którym znajdywało się stanowczo więcej informacji niż by chciała. Shii czy Kai znali się dużo lepiej na tym całym sprzęcie niż ona, na odzyskiwaniu danych i tym wszystkim. Ona wiedziała wyłącznie, że coś takiego było stresujące i uciążliwe, i nie chciała przez to przechodzić.
Nawet jeśli wszystkie jej odruchy kazały jej teraz zawrócić. Czuła stres i zdenerwowanie, czuła się niepewnie. Ale siedząc w fotelu, było już za późno.
Zresztą, chyba nie musiała już myśleć wcale o negocjacjach, skoro miała telefon z powrotem, prawda?
- Znaczy, kiedyś wujka samochodem prowadziłam, ale gdzieś w polu, no i kierownica była po drugiej stronie, ale to było już dawno... - I nikt jej od tamtej pory nie chciał ponownie posadzić za kółkiem, kiedy niespełna kilka tygodni po tej nauce, zresztą również jej kuzynostwa, jej wujek rzeczywiście zginął w wypadku samochodowym. Nie było jej nawet wtedy w Kopenhadze, nie było jej przy nim - podobno prowadził po pijaku, wracał z ciotką z jakiejś imprezy, na której się pokłócili. Wina nie spadła na warunki, na niego, na ciotkę - spadła na nią, jakby ona przepowiedziała jego śmierć, bo pozwolił jej wtedy prowadzić. Może dlatego nigdy nie zapisała się na żadne kursy? Nawet nie spróbowała się nauczyć jeździć...
Nie była pewna, jak miała inaczej to odebrać - w końcu to było po prostu jeżdżenie, tego była niemalże pewna. Szybkie? Wyczynowe? Może wyczynowe wyobrażała sobie... nieco inaczej? Może zazwyczaj widziała w tym wszystkim motocykle? Bardziej jakieś wydmy, a raczej bardziej od wydm górki? Może quady czy rowery, może czasem bardziej skateparki niż rzeczywiste wielkie samochody? Te utożsamiała raczej... po prostu z przedostawaniem się z miejsca na miejsce.
Zerknęła na jego skupienie na twarzy, przez moment nie będąc pewną, czego ma się spodziewać. Tym bardziej po jego słowach, kiedy w pierwszej chwili ich nie zrozumiała - jakby się zamyśliła, jakby jeszcze raz analizowała sytuację, w której się znajdywała, i ledwo zdołała zapiąc pas, chociaż ten zdążył ją zatrzymać, kiedy poleciała pierw wprzód, wpatrując się z przerażeniem przed siebie. Nie rozumiała, nie wiedziała co się działo, nie zauważyła nawet kiedy zarówno telefon, jak i czapka wraz z szalikiem poleciały z jej nóg do przodu, bo nie zdążyła ich przytrzymać.
Nie rozumiała dokładnie, co się stało, co się działo - nie rozumiała w ogóle, kiedy serce jej podskoczyło do gardła, na widok filara między jej twarzą, a maską samochodu. Nawet gdyby chciała zawołać "uważaj" lub wydać z siebie jakikolwiek odgłos w odruchu przestraszenia czy chęci zmiany położenia, nie była w stanie. Jej głos utknął w gardle z przerażenia, z dziwnej... Ekscytacji? Kiedy nie była pewna co się działo, a działo się tak wiele! Jakby nagle to nie ona była rozemocjonowanym szczeniakiem wprowadzającym dookoła chaos, a to chaos zaczynał tworzyć się wokół niej. Nie wiedziała czy chciała w podobnej manierze minąć kolejny słupek, czy poczuć kolejny gwałtowny skręt. Czuła się jakby patrzyła na zmieniające się cyferki w maszynie, jakby oczekiwała na komunikat o wygranej lub przegranej, ale wszystkie odczucia były jeszcze silniejsze na raz. Nawet nie zauważyła kiedy jej dłoń znalazła się na chwytaku tuż nad głową, jakby chciała bardziej się opierać prędkości, z którą jechali. Druga wciąż znajdywała się na pasku, nawet nieświadoma, że ten był już zapięty, jakby próbowała go na wszelki wypadek zatrzymać w miejscu.
Kolejne przyspieszenie, kolejne minięcie słupka, kolejne... Nie, nie było kolejnego przyśpieszenia, kiedy się zatrzymali, czego w pierwszej chwili nie zanotowała. Nawet jeśli na jej twarzy wciąż było wyraźne przerażenie ze zmieszaniem, zarówno rumieniec jak i oczy wskazywały na ekscytację. Czekała w ciszy, jakby zaraz miała się zacząć druga tura kolejki na rollercoasterze.
- C-co..? - zapytała jakby wyrwana z jakiegoś transu, nie rozumiejąc do końca. Dopiero się uspokajała, dopiero zaczynała panować nad drżeniem dłoni, które w końcu puściły to czegokolwiek próbowały się złapać i opadły na jej kolana, a ona oparła się plecami w wygodnym fotelu. Przez moment nawet jej myśli nie pędziły tak jak to zawsze robią, może dlatego miała taki problem ze skupieniem się i zrozumieniem, o czym mówił mężczyzna...
- Teorii? - zapytała znów, powoli będąc w stanie zapanować nad zestresowanym oddechem. Powoli adrenalina z niej schodziła, powoli ta cisza w myślach przestawała...
- To nie była teoria, teorię się wykłada! Co to była za teoria, że jak jest przeszkoda to się jej unika! Teorią byłoby pokazywanie jak się tego unika, a nie pokazanie, że się da, bo to to nie teoria, a prezentacja umiejętności! Tak się nie nauczę jak się tak prowadzi, ani teorii. Jak kręcić tym i jaki i kiedy nadepnąć tam, to nawet nie teoria była! - zaczęła do tego jeszcze gestykulować to wskazując na niewidzialną kierownicę przed sobą, a po tym na pedały, orientując się dopiero teraz, że jej rzeczy znalazły się na podłodze. Schyliła się zaraz po nie, odpinając na moment pas. - Ani na co uważać, ani jak to rozplanować... Widziałam, że to planujesz, więc nawet mi nie wmówisz, że nie! Albo po prostu za dobrze znasz ten parking... Ale i tak to było... - urwała, a może dopowiedziała tak, że trudno było zrozumieć co dokładnie mówiła, próbując znów sięgnąć po swój telefon. Było naprawdę zaskoczeniem, w jak dobrym stanie jeszcze był, patrząc po tym jak Herena nieostrożnie się z nim posługiwała - i domyślając się, jak wiele upadków musiał już mieć na swojej służbie.
Ale na pewno można było stwierdzić, że Tohan się rozluźniła, może nawet bardziej niż powinna, wnioskując po łatwości z jaką się oddawała znowu swojemu słowotokowi.
@Shogo Tomomi