Jeszcze kilka lat temu to miejsce próbowało za wszelką cenę utrzymać się na powierzchni użyteczności, nieubłaganie wciągane przez Nanashi w poczet swojego terenu. Klientów zaczynało ubywać, a właściciele sklepów zaczęli wypowiadać swoje umowy i zamykali sklepy jeden po drugim, aż w końcu centrum całkowicie opustoszało. Jakimś cudem budynek, mimo kusząco przeszklonego dachu, nie padł ofiarą wandali, niszczejąc głównie przez warunki atmosferyczne, czas i wdzierającą się do środka przyrodę. Parter zajęty jest w dużej mierze przez niedziałającą już fontannę, choć nadal wypełnioną przez wodę wpadającą tu z przeciekającego dachu, sporych rozmiarów kręgielnię oraz kilka pomniejszych sklepów, w większości zamkniętych przez opuszczone kraty. Na piętro prowadzą niedziałające już ruchome schody, choć niewielu się tam zapuszcza ze względu na ogromne ilości gołębi, które przejęły we władanie całą część gastronomiczną.
Wyszedł więc ze sklepu z lustrami nieco bardziej na widok i zaczął ich szukać wzrokiem. Lewo nic, na wsprost dziura przez którą widzi pięta niżej, a na prawo... Dwie odległe zblizające się sylwatki. Jiro poznał od razu, dlatego zaczął machać łapą na przywitanie niczym szczeniaczek ogonem gdy się cieszył. - Hej, tu jestem! - No i do tego też szczekał jak piesek. Taki na sterydach. I może mutacjach genetycznych rodem z czarnobyla czy innego fallouta.
Cóż, ważne to żeby być widocznym żeby go przypadkiem nie przegapili w tym... Opuszczonym centrum handlowym. Ta... Zdecydowanie nie dało się go przegapić. No chyba że naprawdę by się postarali żeby to zrobić. Przynajmniej jeśli chodziło o Jiro. Młoda nie do końca widziała duchy z tego co się zorientował. Dlatego też przyszli w to miejsce, gdzie w godzinę duchów powinien ujawnić się jej w lustrze.
@Akiyama Toshiko @Hasegawa Jirō
#a2006d
Może nawet sam nie wierzył w swoje własne słowa, w duchu musząc przyznać Toshiko rację. Blok był stary, sypał się w oczach, nawet w momencie, w którym go zajmowali miał już na sobie ostrzegawczą tabliczkę o zagrożeniu zawaleniem. Choć Jiro nigdy nie przypuszczał, że to faktycznie nastąpi, naiwnie wierząc, że chociaż w tej kwestii los się do nich uśmiechnie.
Stracili nie tylko dom, ale i większość swoich marnych, bo marnych, ale zawsze swoich rzeczy. Hasegawa jeszcze nie podjął się przeszukiwania ruin, odkładając to na czas, gdy rany zagoją się na tyle, że będzie można zignorować ból, który wywoływały.
I tak bym cię nie zostawiła.
Odpowiedziało jej tylko spojrzenie, bez cienia uśmiechu - może ze zmęczenia, które dawało się we znaki im obojgu, a może zwyczajnie trudno było go dojrzeć pod założoną na pysk maseczką.
– Duchami... – powtórzył, jakby rad, że jego szczeniaczek użył właśnie tego słowa – Na bank chodziło o nerki. Idę o zakład, że miałem iść na pierwszy ogień, ale zobaczyli, że wybrakowany, pomyśleli, że wszyscy inni też i dlatego nas wypuścili.
Prowadził Toshiko do jednego z wcześniej upatrzonych sklepów. Wymóg postawiony przed potrzebnym im pomieszczeniem był naprawdę prosty - musiało posiadać lustro. Na szczęście w centrum handlowym, co drugi sklep spełniał ten warunek, na wypadek gdyby z miejscem docelowym im nie wyszło.
Głos Shiby przywołał jego wzrok w kierunku potężnej sylwetki. Nie odmachał mu, powstrzymując się w ostatniej chwili. Dzieciak jeszcze go nie widział. Nie chciał żeby pomyślała, że stary ześwirował od uderzenia w głowę, machając do pustego korytarza. W zamkniętym pomieszczeniu psi yokai wydawał się jeszcze większy i Jiro zawahał się. Miał miniaturkę oddać pod ochronę temu bydlakowi?
Wprowadził Toshiko do pomieszczenia pełnego luster, mijanego Shibę obdarzając widmowym poklepaniem po boczku, gdy tylko upewnił się, że córka tego nie widzi. Nie sądził, że duch to jakkolwiek poczuł, ale przecież liczył się gest.
Większość luster nie była potłuczona, a szkło, które powinno walać się w tym pomieszczeniu niemal tonami, nie pozostawiając ani grama wolnego miejsca, odgarnięte było pod ściany. Gdzieniegdzie stały niewielkie świeczki, w najróżniejszych stadiach zużycia, podpowiadając Razaro do czego mogło być wykorzystywane to miejsce.
Odpalił kilka z nich zapalniczką, by nieco rozproszyć mrok, a następnie od jednej ze świeczek odpalił papierosa. Tylko jako yurei mógł tak nonszalancko igrać z takim miejscem.
– Mam coś dla ciebie, oczywiście poza bojowym zadaniem, dla którego cię tu przyprowadziłem – żart wypadł wybitnie nerwowo, zwłaszcza w połączeniu ze zbyt szybko palonym papierosem, więc Hasegawa przestał nawet próbować.
Wyciągnął z kieszeni czarny różaniec złożony z połyskliwych onyksowych koralików i rozplątał go szybko, bo ten oczywiście zdążył zacząć żyć własnym życiem jak każde zostawione w kieszeni słuchawki. Nie podał go Toshiko tylko od razu założył na jej nadgarstek, oplątując go tyle razy, by mieć pewność, że na pewno go nie zgubi.
Nie spojrzał na Shibę, nie chcąc by ten wyczytał w jego oczach, że prezent nie był ochroną przed obcymi yokai, ale przede wszystkim przed nim, gdyby coś miało pójść nie tak.
– Jeżeli go zgubisz, albo zniszczysz, albo cokolwiek się z nim stanie, to masz mi od razu o tym powiedzieć, okay? Zdobędę ci nowy.
Nie bawił się w wyjaśnienia, rozsiadając się za to na ziemi, tuż przy największym skupisku luster i poklepał podłogę tuż obok siebie w celu przywabienia szczenięcia. Nie wiedział ile jeszcze zostało do ushimitsu, ale podejrzewał, że dzielą ich już tylko minuty. Dłonią, w której nadal trzymał papierosa, wskazał Toshiko lustra - kierunek, w którym powinna patrzeć.
Shiba Ookami ubóstwia ten post.
– Na szczęście. Jestem dość przywiązana do swojej nereczki. Lewej i prawej – rzuciła siląc się na żart, żeby chociaż resztką sił chwycić się jakiejś pozytywnej emocji, nie poddać obrzydliwej szarości realnego życia. A może była to po prostu zwykła, nerwowa reakcja na katastrofę budowlaną i wleczenie się po nocy do ruin centrum handlowego. Kojarzyła je, w końcu czasem zdarzało się tu pójść psim patrolem albo we wcześniejszych latach bawić. Nikt przecież nie zabroni sierotom włóczenia się po niebezpiecznych miejscach, zwłaszcza w Nanashi. Byli szczurami, o które nikt nie dbał, a co najwyżej czasem dokarmiał jak gołębie, dzięki czemu utrzymywały się przy życiu, ale dalej nie były zbyt użyteczne.
Całkiem nieświadoma obecności ducha, przez chwilę patrzyła prosto przez niego, przyglądając się ciemnościom oblepiającym ścianę lokalu. Zdecydowanie nie przyszli tu na zakupy, a szabrować też nie było co – na upartego z ruin dało się jeszcze wyciągnąć jakieś materiały budowlane, ale były łatwiejsze sposoby na znalezienie ich. I przede wszystkim mniejszy wymóg zużycia własnej energii na wyskrobywanie jakichś cegieł ze ściany. Obróciła głowę w innym kierunku, starając się wyłapać ewentualne zagrożenie zanim te ich zaskoczy. Blask zapalanych świec rozgonił otaczającą ich czerń, ale zmęczona i w środku nocy, bez okularów, po epickiej ucieczce ze zgliszczy nie miała takich zdolności percepcyjnych, jakie chciałaby mieć.
– W środku nocy to tylko stary najebany może dawać bojowe zadania. A pomiędzy spadającymi pustakami nie widziałam żadnych latających butelek ryżowego szczocha alkopodobnego. – Rzuciła w kierunku Hasegawy badawcze spojrzenie, lekko mrużąc oczy w chwili, w której sięgał do kieszeni. Poddała się zabiegowi wkładania na rękę dziwnych koralików na sznurku, patrząc na nie przez cały czas. Onyksowa powierzchnia odbijała oddalone płomyki świec, stanowiąc niemałą zagadkę dla Toshiko.
– To… oh. Ładne. Dziękuję. – Przesunęła palcami po koralikach, jakby chciała odgadnąć, dlaczego miałaby od razu informować o pogorszonym stanie tego… no właśnie. Czego? Bransoletki? Pewnie zamontowane tam było jakieś śledzące ustrojstwo, albo monitorujące jej stan zdrowia na podstawie kontaktu ze skórą. Tata momentami wydawał się jej być nieco zbyt opiekuńczy. – A ja… nic dla ciebie nie mam… – wymamrotała, opuszczając głowę, zsuwając niżej rękaw, żeby zakryć to, co przed chwilą dostała i lekko przesuwając butem po posadzce, w geście niejako zawstydzenia. Nie umiała dostawać prezentów. Zawsze ogarniało ją dziwne uczucie, że powinna się odwdzięczyć i na ogół rewanżowała się albo od razu, albo w ciągu najbliższych paru dni. Choćby miała to być jakaś drobna rzecz zrobiona własnoręcznie, niespodziewana dostawa kubełka z kurczakami albo wykonanie standardowej domowej pracy bez przypominania parę razy. Dostawanie czegoś za nic było po prostu… osobliwe. Odstające od otoczenia, w którym się wychowywała. Jakby krył się za tym jakiś podstęp, jakby brak zapłaty za otrzymaną rzecz miał oznaczać wiszenie komuś przysługi.
– Co to za zadanie? Chcesz zwinąć stąd lustra? Bo to chyba nie te same co mieli w magazynie. Te co nie lubiły być dotykane… – Wzdłuż kręgosłupa przebiegł jej dreszcz na wspomnienie dziwnych wydarzeń. Usiadła obok ojca, a raczej klęknęła, a potem przysiadła na piętach, wcześniej upewniając się, że nie wbije sobie tym samym żadnego kawałka szkła w nogę. Jeszcze bardziej zsunęła rękawy bluzy, kryjąc pod nimi prawie całe dłonie. Było chłodno, ciemno i patrzyła bez sensu na stare lustro odbijające ich dwójkę.
@Hasegawa Jirō @Shiba Ookami
Shiba Ookami ubóstwia ten post.
Kilka sekund wystarczyło mu na rozeznanie się w tym że dziewczyna ewidentnie nie widziała duchów. I szczerze miał nadzieję że jej nie wystraszy. Z drugiej strony wystraszyć ją bardziej niż sam fakt istnienia duchów mógłby być fakt jak wielkim bydlakiem był. Prawdopodobnie gdyby zaczął gadać że jego bliźniak to minotaur, to sporo osób byłoby skłonne w to uwierzyć. No może tylko pomijając fakt że bliżej było mu do psa czy tam wilka niż byczka. Jiro w sumie też nie zareagował kiedy Shibi machał do niego z dystansu, ale domyślał się że to dlatego że Hasegawa nie chciał tłumaczyć czemu się tak nagle gimnastykuje. Samego poklepania też nie poczuł, ale widział. A to znaczyło więcej niż
Usadowił się przed lustrem patrząc jak Jiro odpala świeczki oraz fajka od nich. Już miał rzucić że palenie zabija, ale jakoś się powstrzymał. Nie dlatego że Jiro zdechł w pożarze czego Shibi nie wiedział, a dlatego że i tak już był martwy. Fajki też go raczej szybko nie wykończą. No i najważniejsza rzecz... Nie uzyskałby odpowiedzi.
Siedział więc i grzecznie czekał aż nadejdzie godzina duchów. Niestety nie umarł z zegarkiem w ręku, a ten sklepowy zdecydowanie został już podjebany i opchnięty w lombardzie za puszkę fasoli. Lekko uniósł brew na widok znajomych koralików, jednak nie wnikał głębiej. Mimo wszystko wychodziło na to że Jiro był odpowiedzialny. W końcu chuj wie co mogło się czaić w ruinach centrum. Może nawet legendarne nogi teke teke, które poszukiwały nowego torsu. A przynajmniej tak Ookami myślał. Nie domyślał się że to może być ochrona przed nim. Taka na wszelki wypadek. Nawet jeśli raczej nie będzie potrzebna. Ale prawdopodobnie zrozumiałby niepokój Zrazika po tym jak Shiba na jego oczach wyrwał gigantycznemu pająkowi głowę... i w sumie kończyny też. A potem Eji spaliła nienarodzone dzieci w jajach.
Czas mijał, a siedzący za nimi Ookami powoli stawał się widoczny w odbiciu. Wybiła ta godzina.
@Hasegawa Jirō @Akiyama Toshiko
#a2006d
– Tato… – mruknęła wreszcie, przerywając te dwustronne milczenie. Oparła bok głowy o ramię siedzącego obok mężczyzny, ale zgodnie z misją nie spuszczała wzroku z lustra. – Chodźmy do sierocińca. Możemy tam przenocować, nie wywalą cię przecież. – Mogła nawet wyjechać z wnioskiem formalnym o przyjęcie go w szeregi nieposiadającej rodziny dzieciarni, w końcu nie wszyscy w Kyōken byli dzieciarną i nie wszystkim brakowało bliskich. Przydałby im się jakiś mechanik, inżynier, dodatkowy menel, czy czym się obecnie zajmował Hasegawa. Może spiżarnia by na tym ucierpiała, ale to niewielka cena za to, żeby się nie nabawić przeziębienia od siedzenia w tym syfie. A ojciec na dodatek mógł zyskać wilka od siedzenia na betonie. Nie lubiła psów. Z jednej strony może to traktowanie jak szczeniaczka we wczesnym dzieciństwie, z drugiej alergia, z trzeciej liczne ucieczki przed bezpańskimi kundlami. Albo takimi całkiem pańskimi, ale strzegącymi posesji, na którą wlazła bez zaproszenia z bandą innych młodocianych włóczęgów. Może po prostu za nimi nie przepadała. Chociaż nie była też kociarą, więc to nie opowiadanie się po przeciwnej stronie zwierzęcego konfliktu. Westchnęła ciężko.
– Zimno mi się robi. Co niby jest takiego w tych lustrach poza mną, tobą i… – zmrużyła oczy. – Na wszystkich kami, jakie ono jest ujebane – dopowiedziała wreszcie, próbując zidentyfikować smugi, które majaczyły na powierzchni. – Albo wzrok mi się pogarsza. – Potarła oczy i podniosła się, podchodząc nieco bliżej. Wydawało jej się czy ten rzekomy brud formował się w jakiś ludzki kształt? Przechyliła odrobinę głowę, próbując spojrzeć pod innym kątem, odchyliła się cała w drugą stronę.
– Jirō. O co chodzi z tym lustrem? – W jej głos wkradł się wyraźny niepokój. Smuga wydawała się zmieniać położenie. Nieznacznie, ale zauważalnie. I to raczej nie była wina jej wzroku, bo to rzeczy położone daleko widziała wyraźniej.
@Hasegawa Jirō @Shiba Ookami
Hasegawa Jirō and Seiwa-Genji Kamiko szaleją za tym postem.
– Nie musisz nic dla mnie mieć, zawsze to ty jesteś najlepszym prezentem – nie mógł powstrzymać się od typowej uszczypliwości powtórzonej już chyba z milion razy przy najróżniejszych okazjach, nie dając biednemu dziecku zapomnieć jak bardzo na czternaste urodziny chciał dostać pieska, a dostał właśnie ją.
Przedłużające się oczekiwanie sprawiało, że myśl, by na jutrzejszym polowaniu na alkohol zapolować również na zegarek, zaczynała być coraz wyraźniejsza. W przeciwieństwie do Shiby w lustrze. Jiro miał nadzieję, że duchy stają się bardzo wyraźne, bo w przeciwnym wypadku Tosinka zamiast ewentualnego kontraktu zdobędzie jedynie pewność co do wizyty u okulisty.
Nawet nie zauważył, że cały czas milczał, zostawiając dzieciaka w coraz to większej niepewności. Ściągnął bluzę, gdy tylko poskarżyła się na zimno i zarzucił jej dodatkowy materiał na plecy. Zostawanie w koszulce było mu nie w smak. Po nocy spędzonej w ruinach i tak był wystarczająco przemarznięty, choć nie dawał tego po sobie poznać. Przedramiona od razu pokryły się gęsią skórką, choć o wiele bardziej Hasegawie przeszkadzały odsłonięte blizny.
– Zaczyna się ushimitsu, godzina duchów. Chcę żebyś kogoś zobaczyła.
Ugryzł się w język w ostatniej chwili, powstrzymując się przed zapewnieniem, że to nie będzie mama. Młoda wcale nie tęskniła za nią tak jak on.
Podniósł się z ziemi, by wraz z Toshiko podejść bliżej lustra. Otrzepał spodnie, ale jedyne co osiągnął to uwalenie sobie dłoni wszechobecnym pyłem i kurzem. Wytarł je zrezygnowany o uda, sprawiając, że finalnie liczba syfu wcale się nie zmieniła.
Przyjrzał się tafli lustra, wlepiając spojrzenie w swoje odbicie. Miał nadzieję, że jego odbicie, jakiekolwiek by nie było, utrzyma się raczej w tych żywszych ramach, nie ujawniając jego duchowej formy. Na szczęście twarz zasłonięta maseczką nie zmieniała się w wilczy pysk.
Wystarczy, że jedną popieprzoną rozmowę będzie miał właśnie przed sobą. Dodatkowej mieć nie musi.
Jeden z kocich duszków, dotychczas śpiący w kapturze bluzy, teraz narzuconej na Toshiko, obudził się, przeciągnął i usiadł w kapturze, z zaciekawieniem obracając się w tył, by popatrzeć na Shibę, doprawiając tym samym odbiciu dziewczyny kocie uszka.
– Ale spokojnie, nic ci nie zrobi, nie jest jak te duchy z magazynu.
Spojrzał w kierunku Shiby i wzruszył ramionami. Tak się kończą testy na produkcji. Jak wyostrzyć ducha, nie wiedział, to w końcu nie stary telewizor.
Shiba Ookami ubóstwia ten post.
Śmiech na widok kocich uszek wywołanych przez dymengo kociaka stłumił w zarodku, jednak było widać że ciśnie mu się na usta. No przynajmniej dla Jiro, bo on dopiero zyskiwał na ostrości. - Może trzeba trochę poczekać aż ostrość złapie? lepiej nim nie szarpać, bo się dziadostwo rozleci. - mogli zawsze skorzystać z tego co lustra zostanie, ale nie było to raczej bezpieczne ani sterylne. - O i chyba właśnie je łapie. - Obraz Shiby się wyostrzał, a on sam siedział po turecku czekając na rezultat. Z tego co wyłapał to na jakieś duchy się natknęła i to chyba na niezbyt przyjazne. - Obiecuję, będę grzeczny - Nie był typem które bije innych bez zastanowienia. No, przynajmniej już nie. W czasach liceum i uniwerka był z niego istny diabeł. Co dziwne przez jego wybryki często czyjeś auto kończyło w tragicznym stanie.
Ufał też że Jiro będzie wiedział jak poprowadzić ją do podpisania kontraktu. Doskonale pamiętał ze wymaga to zranienia się w tym samym momencie, ale pozostawało pytanie czym. Bo jeśli użyje jakiegoś starego gwoździa, to jak chuj młodej wda się zakażenie. On sam za to mógł się zranić bardzo szybko.
@Hasegawa Jirō @Akiyama Toshiko
#a2006d
Opatuliła się bluzą ojca, zatapiając w materiale. Zrobiło jej się cieplej, ale teraz doszło zmartwienie, że Hasegawa się przeziębi. W jej przypadku zapalenie płuc nie było tak złą wizją jak u dorosłego Nanashianina. Nad nią jeszcze ktoś mógł się zlitować, ale jego traktowali już jako pełnoprawnego podczłowieka. Przerażało ją, że do osiągnięcia pełnoletniości nie zostało jej już tak dużo czasu i któregoś dnia sama nagle stanie się obywatelem piątej kategorii.
– Więc… one istnieją? – Przechyliła lekko głowę, zerkając na tatę. Słyszała opowiadania, ale zawsze brała je za historyjki do straszenia dzieci. Zresztą, całą mitologię miała za typowe ludzkie tłumaczenie sobie dziwnych zjawisk i wpajanie zasad postępowania. Jak chociażby „nie włócz się po ruinach, bo dopadną cię bubaki”.
Sięgnęła ręką do swojej głowy, kiedy w odbiciu zamajaczył jej kształt kociego ucha. Nie była jednak w stanie go dotknąć, choć dokładnie widziała, że jej palce przechodzą przez te osobliwe zjawisko.
– …grzeczny? – rozejrzała się próbując zlokalizować źródło nieznanego jej głosu. Zdezorientowana przysunęła się automatycznie do Jiro i oplotła palcami o jego ramię, jakby szukając ochrony kogoś większego.
@Hasegawa Jirō @Shiba Ookami
Hasegawa Jirō ubóstwia ten post.
Faktu że go zobaczy się spodziewał, ale tego że usłyszy? Nie, ani trochę. To prawda że w godzinę duchów mogły się one objawiać między innymi w odbiciach, ale dźwięk nie przechodził tak często. Albo zasłona w tym miejscu musiała być chujowa albo... A, nie. Zaraz. To Nanashi. Jak zna życie to nawet zasłona między światami postanowiła stąd chyżo spierdalać. Było to zdecydowanie lepsze wytłumaczenie niż żadne. Delikatnie się oddalił, żeby serio w lustrze dało się dostrzec jego twarz, a nie klatę. -Ochujuzłoty, tu łapie dźwięk. - Tak, był zdziwiony i zdecydowanie to ukazał. Spróbował się jednak ogarnąć. Nie wiedział nieco jak się zachować, ale starał się być taki jaki obiecał. Grzeczny i miły. No chyba że pojawi się inny Yokai któremu mógłby urwać łeb razem z kręgosłupem. - Shiba Ookami, miło poznać. - Do tego delikatnie uniósł rękę w geście przywitania. Delikatnie zerknął na Jiro, który miał być koordynatorem tego procesu, który tu zachodził. Bo sam przecież nie wstanie i nie krzyknie do niej 'Daj mi ciało!". Bo mogłoby to zostać bardzo źle odebrane.
@Hasegawa Jirō @Akiyama Toshiko
#a2006d
Sprawianie pozorów, tylko to mu pozostało.
– Właśnie dlatego chciałem żebyś je najpierw zobaczyła. Wiesz, żebyś nie pomyślała, że zwariowałem.
Wylądowanie w zakładzie psychiatrycznym przytulonym przez kaftan bezpieczeństwa ani tym bardziej powrót do szpitala, by porządniej zajęto się jego raną na głowie, w ogóle nie wchodziły w grę. Chyba że wylądują tam razem, bo Toshiko stwierdzi, że cokolwiek odbiło ojcu, może być dziedziczne.
– Wcześniej byłem pewien, że nic ci z ich strony nie grozi. Magazyn trochę to zweryfikował, więc... – miał brzmieć jak ktoś, kto wie co robi, ale jego głos zwalniał, zdradzając wahanie; już nawet nie patrzył w lustro, kontrolując odbicie Shiby, a przeniósł spojrzenie na córkę, chcąc wybadać jej reakcję – Więc w myśl zasady, że zawsze znajdzie się większa ryba, znalazłem yurei, który mógłby cię ochronić żeby sytuacja się nie powtórzyła.
Przygarnął szczeniaka bliżej, gdy tylko wyczuł jej niepewność. Próbował do całego nocnego przedsięwzięcia podejść jak najdelikatniej i jednocześnie nie obwiniać samego siebie za narażanie Toshiko na wszelkie negatywne emocje, jakie mogły wyniknąć z tego spotkania. Pozostało mu mieć tylko nadzieję, że to pierwsze wychodziło mu o wiele lepiej niż to drugie.
– Aktualnie myk jest taki, że Shibę możesz zobaczyć wyłącznie w lustrze, póki trwa godzina duchów, później zniknie. Jeżeli jednak zdecydowałabyś się zawiązać z nim kontrakt, będzie mógł dzięki tobie zostać w świecie żywych. Minusem jest to, że będziesz widziała świat duchów na co dzień.
Minusów w mniemaniu Jiro było oczywiście o wiele więcej, cała rozwijająca się w nieskończoność lista, ale właśnie ten jeden, stanie się częścią Kakuriyo, było jedynym, na który nie mógłby nic zaradzić.
– Cały ten pomysł to oczywiście tylko propozycja, wybór należy do ciebie.