Apartament 124 - Page 4
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Nie 30 Paź - 2:15
First topic message reminder :

Apartament 124


Opis.

Haraedo

Yōzei-Genji Naksu

Wto 19 Wrz - 11:44
Kiedy odwrócił się do niej tyłem ruszając korytarzem jęknęła męczeńsko taksując spojrzeniem jego idealnie wyrzeźbione plecy.

- Pokazujesz mi się specjalnie z każdej strony? - rzuciła wiedząc, że takie docinki go krępowały. W jej tonie nie było jednak sarkazmu, a szczere rozbawienie. I pozwoliła nacieszyć sobie wzrok jeszcze krótką chwilę, odwracając go w ostatniej chwili zanim na nią spojrzał. Musiała nieźle się pilnować, żeby przypadkiem nie zaślinić sobie całej brody. Naksu kurwa ogarnij się żałosna babo - karcąc się w myślach, odchrząknęła głośniej przygryzając policzek od środka. Przybrała najbardziej niewzruszoną minę na jaką było ją stać z nadzieją, że nie zauważy jakie wrażenie na nie wywierał, bo zwyczajnie nie była ślepa a on pociągał fizycznie pewnie nie jedną osobę. Przynajmniej tak sobie tłumaczyła.

Oczywiście totalnie nieświadomie, była kompletnie nieumiejętna w ukrywaniu swoich uczuć, które odbijały się w jej orzechowych tęczówkach. Mógł z nich czytać niczym z otwartej książki. Była jedynie głupią kretynką, która o tył nie wiedziała.

Siedząc na miękkiej kanapie rozłożyła długie nogi w bok. Oparła się skronià o wystający zagłówek wzdychając ciężej. Ogarnęło ją nagłe zmęczenie, ale wciąż zamierzała dokończyć ten pieprzony odcinek, bo niewiedza nie pozwalała
jej normalnie funkcjonować. Wcale nie chodziło przecież o to, że po prostu nie chciała siedzieć sama. Tylko o serial. I tak wiedziała, że prześpi na tej kanapie do rana. Pewnie wbrew woli Enmy. Nie spodziewała się jednak, żeby miał na tyle entuzjazmu, aby siłą się jej pozbywać. Zazwyczaj wyglądał na wiecznie znudzonego i niezainteresowanego. Czasami zastanawiała się czy był to wyuczony mechanizm, który wypracował przez lata nieciekawych doświadczeń. Był w końcu tym cholernym dziedzicem. Wielkim dzieckiem, w którym pokładano tak ogromne nadzieje. Tak wiele od niego wymagano pomimo młodego wieku. I nie mogła zaprzeczyć,bo rzeczywiście był wyjątkowy, jednak wciąż był tylko odrobinę wyrośniętym nastolatkiem, który w oczach klanu miał zbawić cały świat. Czy on też był uwiązany na smyczy z diamentową obrożą tak jak ona? Miał rządzić, a ona i tak nie spodziewała się, żeby starszyzna kiedykolwiek oddała mu chociażby namiastkę kontroli. Był na nich skazany czego mu nie zazdrościła. Nie były to tematy, o których widziała wiele i sporo po prostu sobie dopowiadała, a jednak wciąż czuła do Enmy rodzaj cichej sympatii, o której pewnie nie wiedział. Nie było jej go żal. Nie patrzyła na niego z litością, a jedynie cichym zrozumieniem.

Słysząc jego pytanie zacisnęła usta w cienką linię pociągając lekko nosem. Shizuru. To zawsze musiał być Shizuru. W końcu była zaledwie dodatkiem do jego osoby. Śliczną narzeczoną, którą ratował przed wiecznie rozczarowanymi rodzicami. Aranżowane małżeństwo z wieloma korzyściami dla Yozei. Już od dawna widziała, że bez niego nie istniała. Była nikim. Nieporadną dziewczyną, która niszcząc samą siebie przysparzała kłopotów innym. Ładna buzia, na którą można było popatrzeć. Idealne ciało, warte jednej upojnej nocy i ten cholerny urok osobisty, który przykuwał oko i przyciągał. Bezwartościowa, bo nic więcej sobą nie prezentowała. Nie przeszkadzało jej to i wcale nie próbowała tego zmienić. Dawno przyzwyczaiła się do tego kim była. Nie miała nikomu nic za zle. Nie czuła się ani zazdrosna ani nieszczęśliwa. Pragnęła nie czuć nic a jednak wciąż czuła tak wiele. Jej uczucia do Shizuru były skomplikowane i to z wzajemnością. I chociaż coraz bardziej się przed sobą otwierali w jej głowie zawsze widniało jakieś ale.

- Nie wiem. Pewnie pracuje - burknęła wpychając sobie do buzi całą dłoń popcornu, żeby zajeść niesmak odpowiedzi. - Co u ciebie? Wygladasz na zmęczonego - rzuciła odpalając netflixa i szukając odpowiedniego serialu w liście obejrzanych.

Seiwa-Genji Enma. Nie znali się od dziś, a wciąż nie za dobrze. Widzieli się wielokrotnie, jednak miała wrażenie, że dopiero od ostatniego czasu ich znajomość zaczęła bardziej się rozwijać. Nie łączył ich jedynie Shizuru. Nie wiedziała czy patrzyła na Enmę inaczej, bo był jedną z nielicznych osób wiedzących co jej się przytrafiło; bo pomógł jej wtedy i pomagał zawsze; czy może odkąd pomyliła jego mieszkanie ze swoim i po jednej z wielkich imprez trzymał jej włosy, kiedy rzygając do jego kibla łkając głośno. Była to jedna z tych nocy, kiedy niewiele kontaktowała mieszając alkohol z twardymi narkotykami. Shizuru nie gniewał się następnego dnia co tylko utwierdziło ją, że Enma zachował to dla siebie. Tak czy tak obydwa zdarzenia były wystarczająco traumatyczne i obydwa zbliżyły ją do niego. Ufała mu.

- Dzięki - mruknęła z uniesioną brwią lustrując dystans, jaki ich dzielił. Podsunęła miskę z popcornem na środek kanapy między nimi. - Wiesz. Nie zrobię ci krzywdy - skomentowała żartobliwie, bo jak zawsze nie potrafiła trzymać języka za zębami. Wcisnęła play jak gdyby nigdy nic. Sięgnęła po koc, chociaż nie było jej zimno. Położyła go na swoich kolanach tuląc do siebie jego część tak jak by pewnie teraz trzymała Puszka, gdyby była u siebie. Wiedziała, że pewnie spał a i tak ukłucie niepokoju przeszyło jej nie(?) istniejącą dusze na wskroś. Nienawidziła zostawiać go samego.

@Seiwa-Genji Enma
Yōzei-Genji Naksu

Seiwa-Genji Enma and Saga-Genji Shizuru szaleją za tym postem.

Seiwa-Genji Enma

Sob 14 Paź - 21:45
Serial sam w sobie go nie interesował. Enma bardzo rzadko kiedy sięgał po dłuższe serie, bo bardzo często tracił zainteresowanie. A i nie miał też na tyle czasu, aby móc pozwolić sobie na codzienne przesiadywanie przed ekranem czy to ekranu telewizora czy komputera. To, co aktualnie działo się na ekranie wywoływało w nim nowe fale zmęczenia i senności, zwłaszcza, że nie miał bladego pojęcia kim są dane postacie i co właściwie się dzieje. Znaczy się, mniej więcej kojarzył niektóre twarze i sam rdzeń historii również. Ciężko było nie, skoro serial zdobył tak wielką popularność na świecie. Ale nie zagłębiał się w to, dlatego też już po chwili powieki lekko opadły, sprawiając wrażenie, że Enma lada moment uśnie.
Były to jednak pozory i ci co go znali doskonale wiedzieli, że chłopak nie potrafił usnąć, kiedy ktoś inny znajdował się w tym samym pomieszczeniu co on. Podświadomość brutalnie utrzymywała go na powierzchni bezsenności, gdy każdy szmer obcego ciała drgał nerwami jego organizmu.
Nie potrafił nikomu na tyle zaufać, aby w pełni oddać się w objęcia boga snu, tym samym pozostając zupełnie bezbronnym. Upośledzenie jednego z najbardziej potrzebnych zmysłów odciskało swe piętno praktycznie w każdym aspekcie jego życia codziennego. Do tego dochodziły inne traumy, co w efekcie końcowym skutecznie alienowały go od społeczeństwa jako takiego.
Słysząc jej odpowiedź na powrót uchylił powieki, delikatnie przekręcając głowę w jej stronę, by móc uważnie przyjrzeć się jej profilowi. Znaczenie słów samych w sobie nie było ważne a ton, w jakim je wypowiedziała. Jak i nagłe spięcie mięśni oraz wyraźny grymas niezadowolenia, który ułożył się cieniem na twarzy, która jeszcze parę chwil wcześniej wyrażała rozbawienie.
Enma doskonale znał relacje, jaka łączyła dziewczynę z Shizu. Już pomijając kontrakt, który zawarli w jakże dramatycznej, wręcz zdesperowanej chwili.
Dziewczyna nawet nie zdawała sobie sprawy, że momentami można było z niej czytać jak z otwartej książki dla przedszkolaków. Westchnął bezdźwięcznie i poprawił ciało na narożniku, podpierając skroń na dłoni, nie spuszczając swojego spojrzenia z kobiecej twarzy nawet na chwile.
- Co się stało? Pokłóciliście się? - zapytał bezpośrednio, nawet nie zamierzając bawić się w jakieś idiotyczne podchody. Uważał, że były w tym momencie najmniej potrzebne, a i sam Enma miał również takt walca drogowego. Nie potrafił obchodzić się z ludźmi, dlatego też wybierał bezpośredniość, nawet jeżeli ta czasami aż prosiła się o uciszenie.
Zręcznie zignorował jej pytanie, bo właściwie nie miał co jej opowiadać. Znaczy się, miał, i to sporo. Ale to były rzeczy, których uszy Naksu nie powinny usłyszeć.
- Wiesz, że możesz mi powiedzieć. - dodał po chwili mając nadzieję, że dziewczyna zdawała sobie z tego sprawę. Skoro był jedną z pierwszych osób, które dowiedziały się o idiotycznym ruchu Naksu, jakim było jej samobójstwo, o pochopności kontraktu oraz innych rzeczach - to już raczej nic go nie zaskoczy.
- I WIEM, że nic mi nie zrobisz. - kącik ust ugiął się pod praktycznie nic nie znaczącym uśmiechem. - Nie dałabyś rady.

@Yōzei-Genji Naksu


Apartament 124 - Page 4 Mrbg22G
Seiwa-Genji Enma

Saga-Genji Shizuru ubóstwia ten post.

Yōzei-Genji Naksu

Czw 2 Lis - 13:30
Serial sam w sobie nie interesował także jej. Chociaż przyszła tutaj pod jego pretekstem, tak naprawdę mogła dokończyć go też u siebie. Poprosić o nowe hasło, założyć konto, za które Shizuru i tak by zapłacił. Nie chodziło o jakiś głupi serial, a o towarzystwo. Wiedziała, że Enma wolał pobyć sam, a jednak samolubnie wepchnęła swoje cztery litery na jego głowę. Tylko dlatego, że to ona potrzebowała towarzystwa. Wmawiała sobie, że dla niego tak też było lepiej. W końcu nie musiał zawsze siedzieć sam. A jednak doskonale zdawała sobie sprawę, że nie była dobrym towarzystwem. Zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby spędzał czas z kimś mniej popsutym. Więc czemu jeszcze jej nie wyrzucił? Czemu jej pomagał, chociaż nie miał takiego obowiązku. Nie musiał się nią zajmować z powinności tak jak Shizuru, a jednak wciąż to robił. Momentami chciała go o to zapytać. Szybko gryzła się wtedy w język bojąc się, że mógłby po prostu przestać.

Wyglądał tak spokojnie. Wiedziała, że nie spał a jednak z zamkniętymi oczami i nie tak przerażająco pustym wyrazem twarzy przypominał na powrót tylko młodego chłopaka. Zmęczonego życiem, a jednak wciąż tak niewinnego. Nie łudziła się, że Enma był niewinny. Nie miał do tego prawa będąc świętym dziedzicem spaczonego rodu. Tak bardzo pragnęła, żeby miał w życiu chociaż trochę normalności. Nie wiedziała nawet, czy on sam tego chciał.

Słysząc jego pytanie zasępiła się widocznie. Czy była aż tak oczywista? Westchnęła wciskając plecy mocniej w oparcie kanapy i otuliła się szczelniej miękkim kocem. Jak by miało to jakoś pomóc jej w odpowiedzi. Pokręciła przecząco głową. Westchnęła raz jeszcze spoglądając na niego wielkimi orzechowymi tęczówkami, które od zawsze ją zdradzały.

- Nie jakoś oficjalnie - odpowiedziała w końcu wzruszając lekko smukłym ramionami. - Jest okey. Po prostu - krótka pauza. - Po prostu on chyba myślał, że po tym wszystkim będzie inaczej. Że coś się zmieni - kontynuowała cicho szukając w chłodnym spojrzeniu Enmy chociaż cienia zrozumienia. Jej sposób bycia nie był nikomu obcy. Wieczne imprezy, wieczne szlajanie się nocami, wieczne autodestrukcyjne gówno. Była niczym dachowy kot ciągle szukający nowych wrażeń. Z początku po t y m zdarzeniu trochę się uspokoiła. Przynajmniej z zewnątrz. W środku wciąż pozostała tą samą zagubioną dziewczynką, której nie dało się tak łatwo pomóc. Której nie dało się naprawić, a samobójstwo niczego nie zmieniło. Wszystko powoli wracało do normy, a w tym także i ona. Może tylko sobie wyobrażała? - Chyba myślał, że ja się zmienię.

Zamilkła maltretując policzek od środka. Nieświadomie wykręcała dłonie w przeróżne strony wyłamując przy tym palce.

- Wiem, dziękuje - dodała cichutko chyba myśląc, że jej nie dosłyszy. Była mu wdzięczna. Gdzieś ulotniła się ta dziecięca radość, chociaż wciąż podjadała popcorn. Tym razem w mniejszych ilościach. Jednym ruchem sięgnęła gumki rozpuszczając wciąż wilgotne włosy, żeby mogły trochę przeschnąć. Pachniały brzoskwiniami, jak ona cała, kręcąc i wyginając się w przeróżne strony. Różowa farba zdążyła się już wypłukać zostawiajac je w naturalnym, jasno rudym odcieniu.

- Czasami zastanawiam się czemu wybrali mu mnie na narzeczoną. Czemu nie jakąś słodką dziewczynkę z politycznie usytuowanej, bogatej rodziny. Przecież to nie ma sensu. Może jeszcze zmienią zdanie - myślała na głos, bo mówienie prawdy przy Enmie przychodziło jej tak cholernie łatwo. Może właśnie dlatego, że miał emocjonalność betonu? Każdy w rodzinie wiedział, że jej zaręczyny z Shizuru były zaaranżowane. Już dawno, a jednak nikt nigdy nie wysilił się jej wytłumaczyć dlaczego. Może stary przegrał jakąś partyjkę w pokera? Przynajmniej byłoby ciekawie.

Słysząc jego słowa roześmiała się beztrosko, bo nawet ten pusty uśmiech potrafił poprawić jej humor. Oczywiście, że miał rację. A jego rozbrajająca pewność siebie nie była bezpodstawna. Sama pamiętała jak zmuszano ją do morderczych treningów Yozei, które zazwyczaj kończyły się jej płaczem i histerią. Nie nadawała się. Była zbyt słaba fizycznie, a co dopiero psychicznie. Na pewno nie została taką córką jaką sobie wymarzyli. Enma był inny. Pasował do swojej roli. Zimny i wyszkolony. Ona jednak widziała w nim tę łagodność, której chyba sam nie dostrzegał. Może dopowiadała sobie więcej. Kto wie.

- O ty! Nie lekceważ mnie - rzuciła z udawanym urazem, chociaż wesoły uśmiech nie opuszczał jej pełnych ust. Nie musiał się przy niej obawiać. Czy było w tym coś chociaż odrobinę konfrontującego? Chwyciła misę z popcornem krzyżując nogi w kolanach i położyła ją pomiędzy nimi. Wzięła garść popcornu i perfidnie zaczęła nim rzucać w głowę Enmy. Jeden popcorn po drugim. - Czekaj może trafię w oko!

@Seiwa-Genji Enma
Yōzei-Genji Naksu

Seiwa-Genji Enma and Saga-Genji Shizuru szaleją za tym postem.

Seiwa-Genji Enma

Sob 4 Lis - 18:37
Wciąż pamiętał dzień, w którym dowiedział się o samobójstwie dziewczyny. Kiedy przybył na miejsce, zastał zmartwionego Shizuru i wystraszoną Naksu. Ale nawet beznadziejność sytuacji nie powstrzymała Enmę przed wybuchem pełnym złości. Spoliczkował ją, choć nigdy wcześniej nie podniósł na nią ręki. A potem krzyczał, aż Shizuru musiał wyszarpać chłopaka za ubrania na zewnątrz.
Nigdy nie żałował swojego postępowania. Był wtedy zły na nią. Wściekły. Za to, jakiej głupoty się dopuściła. Przecież miała tyle możliwości, tyle dróg, które mogła obrać, a mimo to pokusiła się o tę najprostszą i jednocześnie najgorszą. Domyślał, że mogło być jej ciężko, ale przecież mogła przyjść z tym do niego. Pomógłby jej. Nie zostawiłby jej samej z tym wszystkim. W porównaniu do niego, Naksu miała o wiele większy wybór jak ukształtować swoje życie. A teraz? Teraz była zmuszona raz na dwa tygodnie spotkać się z Seiwa-Genji Masashim, a następnie raz w miesiącu przechodzić oczyszczający rytuał ze złej energii co z pewnością nie było przyjemne dla niej.
I tak cud, że jego dziadek nie postanowił dokonać obrzędu egzorcyzmów na niej.
Ale Enma był wtedy również wściekły na samego siebie. A może właśnie przede wszystkim na siebie. Bo nie zauważył problemów, z jakimi Naksu się zmagała. Nie zauważył momentu, w którym była na skraju. Być może nie doszłoby do tego, gdyby wcześniej zwracał na nią większą uwagę. Dlatego też aktualnie wykazywał momentami wręcz nadopiekuńcze zachowania w stosunku do niej, niczym starszy brat.
- Tylko okej? - uniósł pytająco jedną brew ku górze, dając jej tym samym do zrozumienia, że nie da się tak łatwo spławić. Znali się zbyt długo, a ich więź była na tyle mocna, aby Enma mógł odpuścić. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, o oparł się wygodniej, uparcie wpatrując w jasnowłosą, wyraźnie oczekując na dalsze wyjaśnienia.
- Rzadko kiedy to robią, tylko w naprawdę ekstremalnych sytuacjach. W twoim przypadku... no cóż. Zabiłaś się, Naksu. Dziadek wie o tym i założę się, że aktualnie szukają nowej narzeczonej dla Shizu. Pamiętaj jednak, że nawet jeżeli mu ją znajdą to nie oznacza, że od razu będzie musiał się żenić. Spójrz na mnie. Mam narzeczoną od prawie dziesięciu lat a nadal nie mam żony. - uśmiechnął się, choć oboje wiedzieli, że to nie był zabawny temat. Prawa, jakie planowały w klanie były jasne i trzeba było ich przestrzegać. Enma nienawidził tego cholernego przymuszania do małżeństw. Nie od dziś wiadomo, że gdy obejmie władze w klanie to z pewnością zmieni to przeklęte prawo.
Ale póki co musiał się do niego dostosować. On, Naksu i cała reszta.
- Wiesz.... czasami coś nam się wydaje, coś zakładamy za pewnik, by koniec końców okazało się to jednym, wielkim nieporozumieniem. Próbowałaś z nim rozmawiać? W sensie, z Shizuru? Może to nie jest kwestia tego, że liczył na twoją zmianę a po prostu się martwi. O ciebie i o to, co dalej. On, ja... wszyscy się martwimy. - spojrzał uważniej na dziewczynę, a atmosfera dookoła nich zdawała się zaskakująco ciężka. Enma uniósł wolną dłoń i wsunął je w ciemne kosmyki, chcąc je przeczesać.
- Twój kot nie jest taki młody. W każdej chwili może zachorować i będzie trzeba go uśpić. Albo nie domkniesz drzwi, a on wyślizgnie się prowadzony ciekawością i tragedia gotowa. Twoja egzystencja na tym świecie w pełni opiera się na tym zwierzęciu. Dlatego martwimy się. Oczywiście nie odbieraj tego jako złorzeczenie. Ale... Czy zastanawiałaś się już nad tym, co dalej? Nad planem B? Rozmawiałaś już na ten temat z Shizuru?
Bo ze mną nie.
A czas najwyższy zdjąć kolorowe klapki z oczu i spojrzeć prawdzie w oczy.
Los Naksu był niezwykle kruchy i z każdym kolejnym upływem pojawiały się nowe rysy na nim.

@Yōzei-Genji Naksu


Apartament 124 - Page 4 Mrbg22G
Seiwa-Genji Enma
Yōzei-Genji Naksu

Sro 29 Lis - 14:24
Niewiele pamiętała z tamtej nocy. Wszystko zlewało się w jeden chaos łez, krzyków i bólu. Patrząc teraz wstecz powinna była wszystko bardziej przemyśleć. Lepiej zorganizować. Jak mogła zapomnieć o Puszku? W tym wszystkim kiedy myślała tylko o spokoju. Ciemnym, nieznanym, owianym zimnem trupiego ciała. Upragniony spokój. Bez tych zagmatwanych myśli, nieustannych szeptów, które słyszała tylko ona. Wracając jednak pamięcią do tamtej nocy nie zmieniłaby swojego wyboru. I ten fakt chyba przerażał ją najbardziej. Była taka słaba. Zbyt słaba. A ten świat zwyczajnie zbyt trudny. Nie przyszła jednak do Enmy, żeby użalać się nad sobą. Miała wystarczająco wiele czasu na przemyślenia, gdy siedziała zamknięta w mieszkaniu kilka pięter niżej. Sama ze sobą. Sama z przytłaczającą odpowiedzialnością zawodu jaki przysporzyła swoim bliskim. Cierpienia jakie zafundowała Shizuru.

Zmiana tematu wcale nie okazała się łatwiejsza. Wypowiedziane na głos zabiłaś się sprawiło, że skuliła się lekko pod kocem. Jego słowa były ostre. Jak najbardziej prawdziwe, bo szczerość często bolała najbardziej. Nie chciała tego rozgrzebywać. Nie chciała o tym mówić. Wolała zapomnieć. Przynajmniej na krótką chwilę. Właśnie dlatego do niego przyszła. Skinęła lekko głową w zrozumieniu. Nie łudziła się, że Shizuru zostanie z nią na zawsze. Nigdy nie pozwalała sobie na taką samolubność. Wiedziała, że byłoby mu lepiej bez niej. Nie potrafiła ukryć, że zrobiło jej się przykro a jednak uśmiechnęła się lekko, smutno. Chciała po prostu, żeby był szczęśliwy. Jeśli inna kobieta mogła mu to zaoferować sama nigdy nie stanęłaby na jego drodze. Nie postawiłaby siebie przed niego.

- Chciałabym, żeby znaleźli mu kogoś radosnego, kto by go uszczęśliwił. Wiesz takiego nie popsutego. Nie takiego jak ja - odparła cicho wciąż lekko się uśmiechając. Smutno, nienaturalnie. I chociaż wypowiadane słowa pozostały prawdą poczuła do siebie obrzydzenie, bo podświadomie miała nadzieję, że Enma się mylił. A dziadek jeszcze jej nie skreślił.

Twój kot…
Tyle wystarczyło.
Wyprostowała się znacznie fiksując spojrzenie w ekranie telewizora. Jego słowa docierały do niej w zwolnionym tempie. Jak przez mgle mogła rozczytać ich znaczenie. Zacisnęła dłonie mocno na kocu, bo zaczęły niekontrolowanie drżeć. - Puszkowi nic nie będzie - zapewniła powoli i dziwnie spokojnie. Nie pohamowała stłumionego jęku na słowo uśpić, czując falę mdłości szarpiąca jej żołądkiem. Z każdą kolejną sekundą była niemal pewna, że zaraz obrzyga mu kanapę. Emocje okazały się silniejsze od niej. Obsesja, strach i przerażenie. Zerwała się nagle na równe nogi, strącając niechcący misę z popcornem. Spojrzała na Enmę oskarżycielsko. - Nic mu nie będzie! Nie mów takich rzeczy. Nigdy! Nie przy mnie! - Fuknęła drżąc na całym ciele. Wielkie łzy spływały po jej policzkach niekontrolowanie, gdy gestykulowała żywo dłońmi. Zrobiło jej się duszno. Oddychała ciężko, kręciło jej się w głowie. Przetarła spływające łzy, które i tak nie przestawały płynąc. Pociągnęła nosem patrząc na Enmę z wyrzutem. Nie zaprzeczyła. Nie mówiła, że nie miał racji. Wiedziała, że się martwił; że chciał dla niej dobrze. Było to dla niej zwyczajnie za wiele.

Odwróciła się na pięcie dreptając w stronę drzwi. Musiała jak najszybciej sprawdzić co u Puszka. Czy nie wyszedł przez drzwi, czy nie zachorował, czy nie był głodny. Plątały jej się nogi, gdy przystanęła tylko na chwilę.

- Jeśli odejdzie to odejdę razem z nim - wydukała wychodząc na wiotkich nogach jak z waty.

@Seiwa-Genji Enma
Yōzei-Genji Naksu

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Hecate Black

Sro 28 Lut - 0:02
05.03, 2038 roku;
godzina 15:20


  Kilka ostatnich dni nie należało do najprzyjemniejszych. Przeplatane agresywniejszymi niż zazwyczaj migrenami, bezsenności i całą resztą dodatków, których niekoniecznie się spodziewała. Mimo paskudnego samopoczucia szła jednak przez miasto z papierową torebką w dłoni tym razem nie samotnie, bo w towarzystwie siedzącej na ramieniu wrony — rozglądała się ciekawsko w każdym kierunku, wiodła koralikowatymi ślepiami za przechodzącymi obok ludźmi, śledziła trasy wędrujących własnymi ścieżkami kotów i prowadzonych na smyczach psów. Mimo wyraźnego zaciekawienia nie opuszczała właścicielki na krok, co jakiś czas wskakując tylko na rudą głowę bądź obracając się w drugą stronę.
  Znalazłszy się pod budynkiem nie od razu weszła do środka — wpierw usiadła jednej z dostępnych ławeczek, tuż przy miejscu z przeznaczonych dla palących popielniczką. Wrona widząc blask wyciąganej z kieszeni metalowej zippo przekręciła łeb z ciekawością, trzepocząc zaraz skrzydłami. Black zaśmiała się tylko cicho, wyciągając również przygotowany pakuneczek z orzechami; zwierzę zeskoczyło na zaoferowane przedramię, od razu wybierając swoje ulubione kąski i to właśnie od nich zaczęło ucztę. Dzięki drobnemu rozproszeniu dziewczyna mogła w spokoju złapać między wargi jeden z papierosów. Sekundowy syk ogni wystarczył by końcówka zatliła się od wielu odcieni czerwieni i pomarańczy a z ust uleciał drobny kłąb szarego dymu. Zapalniczka zniknęła na powrót w tylnej kieszeni spodni wraz z opakowaniem fajek zaś woreczek z orzechami zniknął w połach bluzy. Black odchyliła się do tyłu, z ciężkim westchnieniem, korzystając z twardego oparcia ławki. Ze wspartą na krawędzi potylicą spojrzała wpierw na wronę przeskakującą z jednego uda na drugie, później na ekran wyłuskanego przed momentem telefonu. Odszukanie pożądanego kontaktu nie trwało długo, wszak widniał na samym szczycie listy. Im dłużej wpatrywała się w imię górujące na liście tym bardziej zastanawiała się nad tym, co działo się z pozostałą resztą — musieli mieć ważny powód, skoro milczeli tak długi czas, prawda? Z drugiej strony on, tak samo jak i oni, miał wiele spraw na głowie; głowa klanu nie mogła mieć lekkiego życia, a mimo tego zawsze znajdował dla niej czas.
  Zmrużyła zaraz ślepia, raz jeszcze zaciągając się nikotyną nim stuknęła w słuchawkę rozpoczynjącą połączenie.
  — Hej, jestem na zewnątrz. Kiedy będziesz?

ubiór;
prosta, rozsuwana czarna bluza z kapturem;
upięcie włosów;
 @Seiwa-Genji Enma  



Apartament 124 - Page 4 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Seiwa-Genji Enma

Sro 13 Mar - 1:22
Miękkie, wręcz kobieco delikatne opuszki musnęły napiętej skóry brzucha, zahaczając o nią idealnie przyciętymi na krótko perłowymi paznokciami. Spojrzał na swoje odbicie w lekko zaparowanej powierzchni łazienkowego lustra, i westchnął ciężko, niemal cierpiętniczo.
Ile to już trwało?
Z dobre dwa tygodnie, może i więcej? Ciężko było określić, ale sporadyczne napady złego samopoczucia podsycane uderzeniami gorąca, niespodziewanymi zawrotami głowy a nawet wymiotami skutecznie odciskało na nim swoje piętno. Skóra wydawała się o wiele bardziej papierowa aniżeli dotychczas, cienie pod oczami sugerowały o nieregularnym śnie, a wieczny grymas na ustach przypominał o ciągłym niezadowoleniu chłopaka. O ile na początku zakładał jakiś cholerny wirus czy inną bakterię, tak problemy z podpisem yurei na jego własnym ciele zaczynały wahać wcześniejsze przypuszczenia. Z Waruiem praktycznie w ogóle nie miał kontaktu. Nie widział go właściwie od kilku miesięcy. Ale skoro kontrakt był wciąż aktualny, to duch radził sobie całkiem nieźle. Niezależny i odseparowany od swojego kontrahenta. Tak, jak Shin'ya sobie tego życzył. Enma nie zamierzał kontaktować się z nim w sprawie dziwnego zaognienia dookoła napisu, jak i pogorszonego stanu zdrowia. Chłopak sam do końca nie wiedział z czym ma do czynienia tak na dobrą sprawę. Mogło to być coś zupełnie niewinnego, coś, czym nie powinien zawracać sobie głowy. Nie było miejsca na zamartwianie się, nie po tym wszystkim, co się wydarzyło w listopadzie.
Już nie.
Zresztą, jeżeli rzeczywiście to wszystko byłoby powiązane z czymś nadnaturalnym, to kto jak kto, ale Enma zamierzał rozwiązać tę sprawę sam. Tak, jak to robił dotychczas. Oczywiście, hipotetycznie zakładając powiązanie.
Sięgnął po ręcznik i zarzucił na mokre włosy, który lepiły się do jego czoła, i leniwie zaczął je wycierać, niespiesznie opuszczając łazienkę. Miał nadzieję, że gorąca kąpiel doda mu energii, ale też jednocześnie zrelaksuje napięte ciało. Bose kroki rozniosły się po pokoju, gdy skierował się w stronę salonu. Już miał usiąść na kanapie, kiedy jego komórka zawibrowała, zwiastując niespodziewaną wiadomość.

-

Zdążył jednie zarzucić na siebie czarny podkoszulek, jednocześnie zakrywając materiałem napis, który znajdował się na żebrach z lewej strony. Enma nie mógł pozwolić sobie na podpisanie kontraktu w miejscu na tyle widocznym, że niechciane spojrzenie zarówno jego klanu, jak i dziadka mogło go dosięgnąć. Niosłoby to ze sobą katastrofalne konsekwencje i Enma nawet nie chciał myśleć o tym, co spotkałoby-
Dzwonek do drzwi przerwał panującą dookoła ciszę. Z przewieszonym ręcznikiem na drobnych ramionach chwycił za klamkę i otworzył drzwi na oścież, chcąc wpuścić do środka nieoczekiwanego gościa.
- Shirshu. - przywitał ją krótko, wpuszczając do środka. Dwubarwne tęczówki chcąc czy też nie, zahaczyły o stworzenie znajdujące się na jej rudawej głowie.
Poważnie...?
- Poważnie...? - powtórzył jak echo swoją myśl, w pierwszej sekundzie mając wrażenie, że ma jakieś przewidzenia. Czy Hecate właśnie przyszła do niego z kurczakiem na głowie?
O panie.
Jednakże więcej komentarzy nie padło z jego ust, choć przełknął je z wyraźnym trudem.
Nie, dzisiaj nie był dobry dzień na takie rozmowy.
- Szczerze powiedziawszy, to twojej osoby chyba najmniej spodziewałem się dzisiaj. - dodał po chwili, prowadząc ją w głąb swojego mieszkania. - Kawa, czarna. Prawda? - kącik ust drgnął, kiedy nie czekając na jej odpowiedź od razu skierował kroki w stronę kuchni.

Ubiór: Szare spodnie dresowe, czarny t-shirt, ręcznik na szyi

@Hecate Shirshu Black


Apartament 124 - Page 4 Mrbg22G
Seiwa-Genji Enma

Hecate Black ubóstwia ten post.

Hecate Black

Sro 13 Mar - 3:28
  Słyszała kroki przechodzących w tle osób. Mimo iż sprawiała wrażenie kompletnie niezainteresowanej otoczeniem, to doskonale wyłapała zmianę tempa stawianych kroków — zwolniły znacznie, najpewniej w momencie, w którym długie, rude kosmyki wpadły w zasięg nieznajomych oczu. Nie dało się jej z nikim pomylić, nosiła zbyt charakterystyczne ślady bycia obcym. Od tłumu odróżniła ją nie tylko zagraniczna uroda, multum ciemnych tatuaży czy niecodzienny ubiór. Roztaczała wokół siebie aurę tajemnicy, jakiegoś mroku, w którego obecności tutejsi mieszkańcy ani myśleli się znaleźć, na pewno nie dobrowolnie. Nie zdziwiła się więc gdy ktoś przystanął żeby się jej przyjrzeć, szepnąć coś za zasłoną dłoni, bo na pewno nie po to by sprawdzić czy żyła, siedziała wszak aż nazbyt nieruchomo.
  Drgnęła niespodziewanie, kierując neonowe ślepia ku dwóm kobietom, obu trochę wiekowym, na pewno, w każdym razie, starszym od niej samej. Wystarczył jeden grymas będący marną parodią drapieżnego uśmiechu, by obie umknęły w popłochu, pozostawiając za sobą jedynie echo stukających obcasów. Wtedy też usłyszała w telefonie odpowiedź, w końcu więc odebrał.

  Zmierzyła go spojrzeniem, gdy jej otwierał; uwadze nie umknął ani ręcznik, ani materiał koszulki przylegający do ciała w ten bardzo charakterystyczny sposób gdy skóra wciąż pozostawała wilgotna, ani tym bardziej wciąż ciężkie od wody kosmyki.
  — Shirshu.
  — We własnej osobie — odparła, postanawiając dygnąć mu przy tym lekko, z gracją jakiejś wyssanej ze starych bajek księżniczki. Wybrane dziś buty na obcasie sprawiały, że zrobiła się jeszcze wyższa od niego niż zwykle, ale to nie dlatego, a ze względu na kulturę osobistą zdjęła je uprzejmie przed wejściem w głąb mieszkania. Zauważyła jego spojrzenie dlatego zaraz dodała: — Ivory Enma, Enma Ivory. Myślę, że się polubicie. Spokojnie, jest grzeczna, nie sprawi ci kłopotów.
  Poszła za nim dalej, prosto do kuchni w której i tak zawsze przecież spędzali większość czasu właśnie tam. Nim zajęła miejsce przy stole, ustawiła na nim papierową torebkę, którą cały czas trzymała w dłoniach; pakunek opadł miękko na blat, nie wydając przy tym żadnego odgłosu, który pozwoliłby na określenie zawartości. Black w tym czasie wsparła podbródek na stulonych w pięść palcach; pytanie o kawę skomentowała jedynie krótkim skinieniem głowy.
  — Przeszkadzam ci? Zawsze mogę przyjść w inny dzień — Zmęczone spojrzenie omiotło otoczenie, doszukując się nim jakichkolwiek zmian od ostatniego razu, gdy przesiadywała na tym samym zresztą krześle. To nie było w jej stylu, tak szybko odpuszczać, darować sobie kilku zaczepnych słów, które w normalnych okolicznościach opuściłyby usta w towarzystwie figlarnego uśmiechu. Tym razem niczego nie powiedziała, wszelkie komentarze o przygotowanych (brał pewnie prysznic, a wątpiła, by zmierzał udać się do snu) do ewentualnej ranki przełykaj wraz z gorzkim posmakiem pozostałości po lekach przeciwbólowych jakie zażyła po drodze. — Przyniosłam twoje ulubione ciasto. Dzisiaj pieczone, pewnie zdążyło już wystarczająco ostygnąć.
  Wrona — tak jak zapewniła Black — nie odstępowała dziewczyny na krok. Rozglądała się co prawda ciekawsko po nowym otoczeniu, prawdopodobnie najwięcej zainteresowania pokładając w tych bardziej błyszczących przedmiotach niemniej nie schodziła z zajmowanego przez siebie ramienia. Raz tylko przeskoczyła na drugie, lecz bardziej dla wygody, bo odnajdując tam wygodę zamarła w niemal całkowitym bezruchu.
  — Jak się ostatnio czujesz?

@Seiwa-Genji Enma



Apartament 124 - Page 4 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Seiwa-Genji Enma

Sob 23 Mar - 20:41
- Nie, nie przeszkadzasz. Właściwie nie miałem dzisiaj żadnych konkretnych planów. - odparł, kiedy na blacie stołu, tuż przed kobietą, pojawił się niebieski kubek w arbuzy z parującym napojem. Ciasto również pokroił, choć szczerze powiedziawszy ostatnio nie miał apetytu, a na samą myśl o jedzeniu czuł, jak żołądek zaciska się w zbuntowanym geście.
Zajął miejsce na przeciwko niej, samemu sięgając po własny kubek z kawą. Chociaż bardziej pasowało określenie mleka z dodatkiem kawy, bo Enma nienawidził gorzkiego posmaku czarnego napoju bogów. Starał się nie zwracać większej uwagi na pierzastego przyjaciela dziewczyny, chociażby przez grzeczność oraz szacunek do niej, ale mimo usilnych starań wzrok od czasu do czasu wędrował na kobiece ramiona. Właściwie, jak się nad tym zastanowić, to odkąd pamiętał Hecate zawsze była w otoczeniu zwierząt. Czy to tych mniejszych, czy też większych. Pierzastych, albo pełzających. Pod tym względem przypominała mu Ejiri, która również wydzielała specyficzną aurę przyjazną innym stworzeniom.
Zupełne przeciwieństwo jego samego.
I choć Enma lubił zwierzęta, to te zbytnio za nim nie przepadały. A być może wmówił sobie to, próbując usprawiedliwić przeświadczenie o odrzuceniu przez świat. Życie w tej cholernej bańce każdego dnia było coraz bardziej trudne. Coraz mocniej naciskało na klatkę piersiową, i odbierało drogocenne hausty powietrza. Był zmęczony walką o każdy oddech.
Uniósł kubek i upił łyk gorącej kawy, w końcu odrywając spojrzenie od ptaka, by na powrót przenieść swą uwagę na ognistowłosą. Słysząc jej nietypowe pytanie mimo wszystko zmarszczył delikatnie brwi, gdy naczynie dotknęło drewnianego blatu.
Jak się czuł?
Chujowo. Dosłownie.
Czuł, jak jego ciało powoli wysiada umęczone dziwnymi objawami, które przypisywał na początku chorobie. Rozpada się od środka a napis na skórze pali żywym ogniem. Złe samopoczucie nie było niczym złym tak na dobrą sprawę. Raczej czymś naturalnym, co właściwie może dotknąć każdego, bez wyjątku. Ale nagłe pytanie Shirshu na temat jego zdrowia wybiło go nieco z rytmu. Aż tak źle wyglądał? Aż tak było po nim widać, że coś jest nie tak?
Chyba że-
- Dobrze. - kłamstwo zbyt łatwo prześlizgnęło się przez jego wargi i opadło miękko, formując się w krótką odpowiedź. Nie wiedział czy takiej odpowiedzi spodziewała się kobieta, ale już wcześniej postanowił sobie, że sprawą swojego zdrowia zajmie się sam. Że nie będzie nikogo w to angażował, tym bardziej, że zaczynał podejrzewać iż odpowiedzialne za to wszystko jest zupełnie coś innego. O wiele bardziej sakralnego, mrocznego. A im mniej osób wiedziało na temat ewentualnej klątwy - tym lepiej.
Nie zamierzał pozwolić sobie na to, aby nieświadomie wciągnąć kobietę na tę gorszą i brzydszą stronę nadrzeczywistego świata.
- Czemu pytasz? - dodał po chwili, siląc się na słaby uśmiech.
Grał pozorami.
Przecież nic złego się nie działo, więc o co chodzi?

@Hecate Shirshu Black


Apartament 124 - Page 4 Mrbg22G
Seiwa-Genji Enma
Hecate Black

Czw 6 Cze - 18:32
  Podbródek trzymała wsparty na stulonej w pięść dłoni. Uważne spojrzenie zarówno tych kolorowych jak i w pełni czarnych — zwierzęcych — oczu nie spełzało z postaci Enmy nawet na moment; wydawać by się mogło, że dziewczyna obserwowała go nawet mając zamknięte oczy podczas mrugania, wrażenie było aż tak intensywne.
  — Dobrze.
  Jedna z brwi uniosła się ku górze w wyraźnym powątpiewaniu. Miała minimum dwa powody by mu nie wierzyć, lecz postanowiła na razie odłożyć konfrontację na bok, nic nie mówić ani nie wszczynać rozmowy, która mogłaby skończyć się kłótnią. Dwa argumenty to wciąż za mało by mieć stuprocentową pewność, byłoby głupio zaczynać bitwę której nie dałoby się wygrać.
  Ostatecznie znów westchnęła, przymykając oczy na dłuższą chwilę, dając im kilkanaście sekund na odpoczynek. Znów źle spała, widać to było na pierwszy rzut oka już po głębokich cieniach na skórze, których postanowiła nie przykrywać żadnym makijażem; same białka również nosiły znamiona czerwonych siateczek przekrwienia, całkiem jakby stała nieprzerwanie na nogach od kilku długich nocy.
  W końcu westchnęła, chwytając w palce ucho kubka.
  — Mam już minimum dwa potwierdzone przypadki senkenshy, którzy gorzej się ostatnio czują. Początkowo myślałam, że po prostu dopadło mnie zmęczenie, ale to nie to. Coś jest nie tak z kontraktami, Enma. Duchy też nie mają się najlepiej — wytłumaczyła, przywołując w pamięci wszystko co powiedzieli jej Ye Lian oraz Akari. Im dłużej się nad tym wszystkim zastanawiała, tym więcej mocy zyskało pulsowanie w skroniach, a akurat tego nie potrzebowała w większych ilościach. Pod czaszką łomotało jak w dzwonnicy — nieustannie i na tyle głośno, że nerwy wykraczały poza granicę cierpliwości, tym samym doprowadzając mięśnie do spięć, do stulonej dłoni w pięści. Nic dziwnego, że po kilkunastu bardzo długich sekundach wstała od stołu, od razu komunikując kierunek swojej drogi krótkim skinieniem głowy. Wyjście na balkon od dawna nie wyglądało tak kusząco jak w tamtej właśnie chwili; drzwi wręcz nawoływały, byleby tylko je otworzyć — mogłaby przysiąc, że słyszała bardzo subtelne poszeptywanie. Nie dało się rozróżnić żadnego ze słów, ciężko było więc powiedzieć czy był to japoński, angielski czy jeszcze jakiś inny. Niezaprzeczalnie jednak coś słyszała, przez co, po krótkiej chwili, miała ochotę się zaśmiać, bo jeszcze tylko tego jej brakowało.
  — Czuję się jakbym piła nieustannie od połowy miesiąca i w końcu dopadły mnie rezultaty i potężny kac — pokręciła głową, tuż przed uchyleniem wyjścia dotykając jeszcze skroni zimnymi opuszkami palców. Opierając już przedramiona na barierce odetchnęła z ulgą, bo chłód panujący na zewnątrz rzeczywiście zadziałał kojąco. Wzrok mimowolnie opadł w dół tych wszystkich pięter które minęły, by dostać się do Enmy. Przez dłuższą chwilę patrzyła na drogę tuż pod sobą; nagły podmuch poderwał jej czerwone włosy do tańca i pomyślała sobie wówczas, że podobnie musiałaby prezentować się plama na chodniku.
  Zapalniczka pstryknęła dwie sekundy później, a dziewczęcą twarz przesłonił kłąb dymu.
  Powieka zadrżała jej delikatnie, acz niekontrolowanie. Pomyślała wówczas, że chyba przesadziła ostatnio z kawą, skoro mięśnie poruszały się same z siebie.

@Seiwa-Genji Enma



Apartament 124 - Page 4 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black

Mamoritai Akari ubóstwia ten post.

Sponsored content
maj 2038 roku