Jedna ze starych fabryk cukierniczych znajdująca się w porcie, zamknięta przed kilkoma laty po wielkiej aferze w związku z przestrzeganiem (a raczej ich brakiem) zasad sanepidowskich, w ostatnich miesiącach przeżywa drugą młodość. Tydzień za tygodniem, po wykupieniu przez młodych i kreatywnych państwa Satō, miejsce zaczęło ożywać i przyciągać coraz to nowszych artystów przedstawiających własne instalacje - często wyłącznie przez jeden lub dwa dni. Zbierają się tutaj tłumy, kiedy na następny dzień wszystko zdaje się znikać jakby nic nigdy nie zjawiło się na miejscu.
Wokół magazynu powstało wiele legend - trudno jest dostrzec momenty rozkładania instalacji czy to, kiedy właściwie są one zbierane. Dużym znakiem zapytania również zdają się zarobki na podobnej działalności, z racji że większość instalacji jest dostępnych za darmo dla każdego chętnego, zjawiającego się przy jednym z dwóch par obszernych drzwi, które zamykają się kiedy tylko wszyscy goście zamkną się w środku.
Nikt również do końca nie wie kiedy, ani dokładnie jaka instalacja pojawi się następna w tym miejscu - młode małżeństwo stara się utrzymać wszystko w jak najściślejszej tajemnicy, co wśród młodzieży jest uznawane jako udany chwyt marketingowy, mający na celu zbudowanie zainteresowania i fascynacji tym miejscem. Sama tematyka pojawiających się tutaj instalacji jest różnorodna - co budzi często wiele kontrowersji wśród odwiedzających i tych, którzy jedynie słyszeli o wystawach. Jedne są niezwykle infantylne, kiedy inne poruszają kontrowersyjne i odważne tematyki - masowych morderstw, gore czy różnorodnych erotyków.
Głowa przekręciła się machinalnie; przemknęła przez nią wizja, że to mógł być atak na Seiwę. Irracjonalny scenariusz szybko jednak rozmył się sprzed oczu z równą łatwością z jaką znika rozwiana dłonią para znad pełnego zupy garnka. Wzrok padł na Enmę, by zaraz potem ześlizgnąć się na szczątki latarki - prowodyrki hałasu.
Warui dopiero przypomniał sobie, że cały ten czas trzyma w dłoniach własny egzemplarz - nie używał go jednak od momentu walki z yokai. Blask urządzenia wciąż kłębił się wewnątrz sprzętu, ale miał jakąkolwiek moc sprawczą? Czy poza tym, co udało się tam stworzyć, zdziałałby latarką coś jeszcze?
Może to za jej pomocą powinien rozglądać się po suficie i ścianach? Czy nie tak odkrywano obecność duchów, zmor i zjaw? Głupią wersją UV?
Shin w pierwszym odruchu chciał zawrócić, podejść do Enmy i zapytać co robi; albo raczej dlaczego. Szybko zreflektował się jednak, przypominając, że już poprzednim razem został zbyty milczeniem. Wybrał więc tunel - masakryczną czerń, której pozwolił się pochłonąć w całości na tak długo, aż za plecami głosy pozostałych nie ucichły do szeptów.
Dopiero wtedy, obracając w dłoni rozgrzaną od skóry latarkę wcisnął kciukiem klawisz i odpalił światło. Różowym błyskiem przetoczył po podłodze, ścianach i suficie, wciąż naiwnie sądząc, że da to jakiś znak. Jednocześnie kierował się w stronę Hasegawy, nawet mimo uczucia bycia blokowanym; i kiedy wydawało mu się, że jest blisko, uniósł wolną rękę do ust i głośnej rzucił w przestrzeń:
- HASE! - nazwisko Jiro było jak smak cierpkiego soku, ale mimo tego pierś Waru nabrała objętości przy kolejnym wdechu. Wraz z wydechem przebił przestrzeń donośniejszym: JESTEŚ TU?
Nie był pewien czy odgłos kroków należał tylko do niego; gdy przystawał, dźwięk niósł się echem jeszcze kilka chwil, równie dobrze mogąc nakładać się na chód będącego w pobliżu Hasegawy. Dałby sobie jednak ramię uciąć, że wcześniej zasłyszany ton odpowiednio przypasował do twarzy.
Nigdy nie pomyliłby go z nikim innym.
- Cholera jasna, odezwij się. - Własny szept wydawał się teraz idiotyczny; może przez to, że mimo nawoływań nikt mu nie odpowiadał, a towarzyszący korytarzowi mrok sprawiał wrażenie, jakby poruszał się w miejscu. Zamarł w połowie następnego ruchu, wsłuchując się w ciszę.
Należał do ludzi lubiących ciszę, ale ta, która panowała w tym pomieszczeniu wydawała się jakaś inna, obca. Gdy zerknął przez ramię napotkanego wcześniej mężczyzny już nie było. Jego małego stworzenia też nie. Rozpłynęli się w ciemnościach, pozostawiając po sobie złowrogą pustkę, której nic nie było w stanie wypełnić. Wiedział, że nie pozostało mu nic innego niż mknąć dalej przed siebie – nogi przyspieszyły mu same, jakby w obawie, że coś może go dogonić. Nie chciał przecież rozmyć się w ciemnościach. Nikt nie usłyszałby nawet krzyku. Bo gdzie się podziali wszyscy?
Mrugnął ślepiami zaledwie kilka razy – kiedy oczy rozwarł szeroko nie spodziewał się tego, co zobaczy.
Światło latarki próbowało się przebić przez dym, który zdawał się rozprzestrzeniać po całym pomieszczeniu. Ciemne kłęby otulały sylwetkę biegacza. Nie zatrzymywał się, bo nie było po co. Jeśli by to zrobił, to prawdopodobnie pogubiłby się w nicości. Dlatego też tak mocno zaciskał pięść na swojej jedynej nadziei – tym cholernym źródle światła, które wydawało się słabnąć z każdą chwilę. Czyli czasu było coraz mniej.
Wokół taniec rozpoczęły cieniste sylwetki – nie widział ich wcześniej albo celowo ignorował, bo nie chciał widzieć. Wydawało mu się, że każdy napięty mięsień jest gotowy do ucieczki. Znacznie szybszej i gwałtownej.
Tak też się stało. Znowu przyspieszył, jakby umknięcie cieniom było możliwe jedynie w taki sposób. Nie próbował oświetlać ich latarką. Zależało mu na każdej sekundzie, nie chciał tracić więcej czasu. Musiał jedynie podążać za liną, być może prowadzącą w błogie zapomnienie.
Nie zwracał uwagi na sylwetkę, która szła wprost na niego, choć niewątpliwie wyłapał ją kątem oka. Wgapiony był raczej we własne stopy i srebrną nić.
Może to ta Ariadny, prowadząca do wyjścia z tego przeklętego labiryntu.
Dziwił się sam sobie, że w tym całym poplątaniu potrafił odnaleźć w sobie reszty optymizmu. Może udawanego – w takim razie perfekcyjnie wychodziło mu oszukiwanie samego siebie.
Warui Shin'ya ubóstwia ten post.
Zrobiło jej się zimno. I niedobrze. Ale ciało pozostawało jak sparaliżowane, spięte, nieruchomo utrzymując ją w przyklęku. Z emocją, której nie umiała ukryć, spojrzała i na Keitę, którego imię dopiero co poznała, jakby to w jego twarzy chciała znaleźć... odpowiedź? odbicie własnej plątaniny uczuć? A może, po prostu ludzkiej reakcji? Potwierdzenia, że...jeśli zbierane pod powieką łzy puszczą, nie zostanie zignorowana?
Niemal podskoczyła, gdy skupiona zbyt mocno na dostrzeżonych obrazach i własnej emocji, nie dostrzegła zbliżającej się obecności Rycerza. Nagły, niezapowiedziany dotyk witała kłuciem strachu, i spięciem w którym ciało gotowało się do przyjęcia ataku. Ale plama przerażenia rozproszył się, gdy zrozumiała, czyja dłoń ją oplotła opiekuńczo. Wyrwana ze szpon zagarniającej ją przeszłości, przełknęła ślinę, nim odpowiedziała - Przepraszam, wystraszyłam się trochę - przyznała cicho, odwracając wzrok ku swojemu Opiekunowi. Podciągnęła wargi, by ułożyły się w lekki uśmiech i zamrugała pospiesznie, czując, jak piekące od soli łzy, kołyszą się w kącikach, nieproszone. Nie była nawet pewna, co właściwie było ich przyczyną. Być może - wszystko, co do tej pory się wydarzyło i coś brzydko próbowało kruszyć (naiwną?) nadzieję, której tak rozpaczliwie się wciąż trzymała. kropla jak groch, uderzyła o wiech dłoni. którą poruszyła niespokojnie, zgarniając z czoła leżącej kobiety, niesforny, przyklejony do skroni kosmyk, jakby gest dodać miał jej otuchy. Na kolejne słowa, po prostu skinęła głową, pozwalając Kin'u, by pomógł jej wstać - Dziękuję - szepnęła i odetchnęła cicho, ścierając wilgoć z policzków. Nie tu. Nie teraz. Miała wrażenie przez moment, że nogi stały się jak z waty, ale stać w miejscu nie mogła. I nie chciała - Zabierz nas.
Szybkie, zaniepokojone, choć natychmiast ukryte za rozbawionym błyskiem spojrzenie na czytającego w myślach Nobuo wróciło do tuszka. Jiro przecież wcale nie zacisnął dłoni na jednym ze znajdujących się w kieszeni kamyczków, chcąc nagrodzić demona za przyniesioną nić. Wcale a wcale, nic a nic. Odpuścił, powstrzymany dosłownie w ostatniej chwili.
Ufnie, może nieco naiwnie podążał za prowadzącym ich w nieznane tuszkiem. Co jakiś czas oglądał się na drugiego towarzysza, pilnując czy nadal z nimi jest. Nie, żeby miał inny wybór, podobnie zresztą co on sam. Zdani na łaskę i niełaskę tej małej plamki.
– Na szczęście jesteśmy przyjaciółmi – rzucił do tuszka, chcąc mu przypomnieć, mając też cichą nadzieję, że stworzonko usłyszy to tyle razy, że na stałe zakoduje to sobie w tym płynnym łebku.
Uwagę o byciu duchem przemilczał, choć jej nie zignorował. Tuszek wydawał się być mądrzejszy niż na takiego wyglądał. Nie prezentował się głupio, ale należało spojrzeć prawdzie w oczy — ile mądrości mogło kryć się w tak niewielkim ciałku. Teoretycznie niewiele. Zdawał się jednak wiedzieć sporo, najpewniej też nie kłamał w sprawie przywrócenia Toshiko do stanu odfoszonego.
– Więc od teraz nazywasz się Venom – powiedział, korzystając z okazji, gdy demon próbował się na niego przymilnie wspiąć i szybko pogłaskał go po grzbieciku, nie przejmując się ewentualnym pobrudzeniem - tak czy siak już chyba cały był upierdolony tuszem.
Nie dane mu było nawet zawahać się przed ruszeniem w podziemia, bo dwójka jego towarzyszy wpełzła tam bez żadnego zawahania i ta przedłużająca się samotność przekonała go niemal od razu. Wolał ruszyć w dół, cokolwiek tam na niego czekało, niż zostać tu sam. Dobrze, że przynajmniej kierowali się zgodnie z nicią.
– Wiesz jak najłatwiej sprawdzić, czy ktoś jest tuszkiem, czy tuszką? Dajesz im wodę. Jak się napiła to tuszka, a jak się napił to tuszek.
Wytrzymał dokładnie trzy sekundy. Trzy piekielnie długie sekundy zerkania na demona czy załapał, by w końcu parsknąć hamowanym wcześniej śmiechem z własnego, jakże wybitnego, żartu.
Mina zrzedła mu dopiero gdy dotarła do niego atmosfera panująca w podziemiach. Wszechobecny dym, dla kogoś, kto umarł właśnie przez niego, nie stanowił dobrego znaku. W pierwszym odruchu Jiro chciał się cofnąć, wrócić na górę. Wiedział jednak, że to nie byłoby żadne rozwiązanie. Zauważywszy, że jego wcześniejszy towarzysz przyspieszył, sam postanowił zrobić to samo - nie tylko żeby spróbować go dogonić, ale i jak najszybciej wydostać się z tego piekielnego pomieszczenia.
Pomimo maski na twarzy, naciągnął bluzę na usta i nos, by zasłonić je przed dymem, zupełnie jak wtedy gdy poruszał się po wypełniającym się dymem magazynie, najpewniej kilka minut przed swoją śmiercią.
– Nie zgub się, Venom. Musimy wyjść z tego dymu, natychmiast.
Całe szczęście, że srebrna nić była w miarę widoczna i wyznaczała im trasę, bo bez niej chyba całkowicie straciłby tu orientację. Niebieskawe światło latarki padło prosto na twarz zmierzającej do nich sylwetki. W sekundę Jiro tego pożałował, jednak promień nie wrócił do oświetlania drogi przed nimi.
– WARUI ZAWRACAJ!
Nie miał żadnej pewności, że to ich droga jest tą właściwą, a zjawa właśnie nie ucieka przed pożarem. Zjawa, bo Hasegawa nie wierzył w przypadki. Nie wierzył, że ten Warui jest prawdziwy. Nie chciał jednak, by duch tutaj został, tak jak nie zostawił kotów.
– Nie prowadzisz nas prosto w ogień, prawda? – rzucił w przestrzeń, choć bez żadnych wątpliwości słowa skierowane były do Venoma, tym razem głosem, w którym zaczynał pojawiać się niepokój.
@Sugiyama Nobuo @Warui Shin'ya
Warui Shin'ya and Ejiri Carei szaleją za tym postem.
Leki rozpuszczają się w pod językiem, wpierw wpuszczają w mięśnie, by finalnie witkami cienkimi jak najdelikatniejsze żyły wbić do krwiobiegu. Jest lepiej, dużo lepiej. Myśli niczym pianka gładkie i przyjemne, do ugłaskania, w klatce spokój i kości nagle ptasie. Wypełnione niczym więcej a powietrzem.
— Po prostu stąd chodźmy — mówi, gdy wstając, spokojniejszym spojrzeniem i patrząc ku młodszemu dziewczęciu, obejmuje i ciało Rajki. Jak małego szczeniaka układa ją w swoich ramionach, mości jak nikogo innego a znaleziony nad rzeką skarb. Mimo to, mimo czułości wpisanej w gesty, oczy pozostają puste.
Himura Akira ubóstwia ten post.
Uniosła głowę, żeby spojrzeć na Raję. Potem przesunęła wzrokiem na drugą widoczną w pomieszczeniu osobę, cały czas oświetlając nić. Głos ojca poniekąd ją uspokajał, dawał nadzieję, że wyciągnie ją z tej beznadziejnej sytuacji. Nawet, jeśli nadzieja mogła być złudna, to wciąż tam była, dodając minimum otuchy. Nowe dźwięki dochodzące do jej uszu zwróciły jej uwagę. Zamrugała i powróciła wzrokiem do kobiety, tym razem koncentrując się na jej dłoni. Czy ona też dotknęła lustra i znalazła się w tym dziwnym miejscu, a teraz ktoś do niej szedł z misją ratunkową?
Z braku innej możliwości – nie chciała samotnie podążyć w nieznane śladem tajemniczej nici – przysunęła się bliżej ich męskiego towarzysza, zerkając z lekkim zainteresowaniem na to, co robił. Zniszczenie latarki absolutnie nic jej nie mówiło, swoją jednak trzymała cały czas w pogotowiu, kierując jej promień przez chwilę na fragment, który trzymał nieznajomy. Poprawiła tylko chwyt na ściskanym w dłoni przedmiocie i zgasiła światło, zezwalając na zerwanie tego jednostronnego połączenia.
– Mogę jakoś pomóc? – spytała cicho. Ta bezczynność stawała się dla niej zbyt przytłaczająca. Zapewne najlepiej by pomogła po prostu nie przeszkadzając, ale siedzenie w kącie i czekanie na nie wiadomo co wzmocniłoby jedynie jej niepokój.
@Seiwa-Genji Enma
Ejiri Carei, Keita Gotō, Ivar Hansen
Znaleźliście się na parkingu - nieco dalej od samego magazynu, w którym wszystko miało miejsce, ale jednocześnie czuliście się wdzięczni za sam fakt, że ominęło was całe zamieszanie i interwencja wojska. Nikt zdawał się wami nie przejmować, nie na tyle aby zadawać wam jakiegokolwiek pytania - raczej zostaliście uznani za zwykłych przechodniów.
Mieliście przy sobie wciąż latarki, ale ciało Rajki trzymało w dłoniach dodatkowo pudełko z miedzianym lustrem. Zdawało się również, że dziewczyna powoli zaczynała się przebudzać, już we własnym ciele.
Nie byliście pewni czy wasz przewodnik przeszedł z wami do tego miejsca, bo nie byliście w stanie dostrzec go nigdzie dookoła - zamiast tego, raczej usłyszeliście śmiechy i rechoty, mając pewność, że coś niekoniecznie przyjaznego czaiło się na was w cieniach uliczek - coś, co mogło stanowczo czaić się na was, jeśli postawilibyście zły krok.
Byliście również światkiem jak biała smuga zjawia się u boku Ejiri, ocierając o jej nogę i przyjmując postać lisa.
- Jest bezpieczny - rozległo się cicho i łagodnie, wyraźnie wychodzące od tajemniczej istoty, która po wszystkim rozpłynęła się w powietrzu.
Sugiyama Nobuo, Warui Shin'ya, Akiyama Toshiko, Hasegawa Jirō
- Nie piję. Jem - powiedział jakby to było najbardziej oczywistą rzeczą, wyraźnie nie rozumiejąc rozbawienia u yurei. Ale nie przejmował się tym za bardzo.
Stworzenie zdawało się ruszyć przed siebie bez większych problemów, nie robiąc sobie wiele ze słów samego Jiro. W tym miejscu, również zdawał się być coraz to większy i większy - kiedy mijał samego Waru, tuszek wydawał się wzrostem przewyższać rudowłosego. Wyraźnie za czymś gonił.
- Znalazłem!! Dziecko, ciało... tutaj biega... biega biega! I coś w niej siedzi! - mogliście usłyszeć, kiedy powoli pod waszymi stopami zaczęły pojawiać się ciemne plamy. Jiro mogłeś być pewny, że są one pozostałością po Venomie - a przynajmniej miałeś nadzieję, kiedy czułeś wraz z Waru jak tracicie grunt pod nogami i powoli zaczynacie spadać w samą czerń. W pewnej chwili przestaliście dostrzegać nawet samych siebie.
Obudziliście się na parkingu, otoczeni mundurowymi - ktoś udzielił wam pierwszej pomocy, kiedy byliście nieprzytomni, ale w tej chwili nikt bardziej nie zwracał na was uwagi. Jiro mogłeś dostrzec nieopodal powoli przebudzającą się Toshiko, ale również i całego czarnego kota wygodnie spoczywającego na twoich kolanach. Kocur leniwie otworzył jedno z oczu.
Smaczne siedziało w niej... ale wciąż czekam na moją nagrodę, Jiro rozległo się w twojej głowie od Venoma. Chociaż w twoich kieszeniach nie pozostał ani jeden koralik, prędko zorientowałeś się, że wciąż masz przy sobie latarkę, w której znaczeniu wciąż za bardzo się nie orientowałeś.
Toshiko, po przebudzeniu się, nie tylko znajdywałaś się nieopodal taty, ale również posiadałaś w kieszeni swoją latarkę. Czułaś się dziwnie nieswojo, obco we własnej skórze, jakby ktoś inny ją nosił - co częściowo, wcale nie było dalekie od prawdy. Jeśli zbliżyłaś się do ojca, czarny kot również się do ciebie przymilił, jakby był z czegoś zadowolony.
Waru mogłeś dostrzec jak sporo cieni i maskarad, również tych z którymi miałeś do czynienia jeszcze u boku Rajki i Enmy, powoli uciekają i rozpływają się w cieniach. Prędko mogłeś zrozumieć, że coś niedobrego się wydarzyło - ale miałeś pewność, że w twojej kieszeni spoczywa nowy, interesujący przedmiot, który tworzył skuteczne bariery przeciwko yokai.
Dym był coraz to gęstszy, a sylwetki, które dostrzegał Nobuo coraz bardziej zdawały się do niego zbliżać. Jego towarzysze, choć był pewny że gdzieś w tym miejscu musieli się znajdywać, nie byli dostrzegalni. Świat dookoła robił się coraz ciemniejszy, zdawał się zanikać zupełnie, kiedy ciemne sylwetki mimo prób ucieczki, coraz bardziej się zbliżały. W końcu nastała zupełna ciemność.
Nobuo obudziłeś się na parkingu, a dookoła znajdywały się mniej lub bardziej znajome ci twarze - nie tylko osób, z którymi wchodziłeś wspólnie do samego magazynu, ale również wojskowych oraz członków Tsunami. Po spisaniu od ciebie zeznań, również dowiedziałeś się, że za wszystkim stała nasilona aktywność dużej ilości dusz szukających zemsty na Minamoto - a to, co udało ci się zebrać z samej wycieczki było latarką z fragmentem ośmiobocznego lustra w środku, jednej z regali japońskich, które zaginęły lata wcześniej, a które były niegdyś użyte do wywabienia z jaskini samej Amaterasu.
Nikt z Tsunami nie starał ci się odebrać przedmiotu, który wszyscy zgodnie uznali, że może mieć doskonały użytek w rękach medyka - szczególnie, że światło zdawało się tworzyć wytrzymałą barierę przeciwko yokai.
Dowiedziałeś się również, że wielu z zawistnych dusz udało się uciec z miejsca, kiedy jedno z luster pękło - chociaż sam nie mogłeś być pewny czy miało to miejsce zanim wszedłeś do korytarza wraz z Jiro, czy przed.
Akiyama Toshiko, Yōzei-Genji Madhuvathi, Seiwa-Genji Enma,
W momencie roztrzaskania latarki, całe pomieszczenie zaczęło się nieznacznie trząść. Nie było to niczym alarmującym w pierwszej chwili - nie przeszkadzało w odnalezieniu miedzianego fragmentu lustra - bo w tej stało się jasnym dla Enmy, że prawdopodobnie we wszystkich latarkach znajdywały się właśnie fragmenty ośmiobocznego lustra. Zniszczone, na myśl przywodziło, że ktoś chciał się upewnić, aby nie zostało odnalezione w jednym kawałku. Znając legendę związaną z Amaterasu, i faktem że lustro było przez wieki zaginioną regali, trudno było mieć pewność, gdzie znajdywało się przez tyle czasu - i czy nie miało przypadkiem związku z czymś, co miało miejsce po drugiej stronie. Obecność zniszczonego lustra, wyraźnie mogła przywodzić na myśl, że ktoś starał się zabezpieczyć przed użyciem przedmiot blisko powiązany z główną boginią Japonii.
W kolejnej chwili jednak coś zaczęło się dziać w samym pomieszczeniu - trzęsienie wydawało się być coraz silniejsze z każdą chwilą, bez opcji na ucieczkę - bo i dokąd? Gdyby nie jasna lisia poświata, prędko zjawiająca się u boku Enmy i wyciągająca go zaraz za sobą, jakby chcąc wyprowadzić do bezpieczeństwa, wszystko mogłoby przybrać brzydki obrót.
Podróż była szybka, a wszystkie obrazy zupełnie się mieszały ze sobą. Cienie, barwy, dźwięki zlewały się w jedno aż do momentu, w którym lis niemalże wyskoczył ze ściany budynku, ciągnąc członka klanu Minamoto za rękaw za sobą. Nieopodal dalej znajdywało się Tsunami oraz inni wojskowi, wyraźnie zabezpieczający osoby znajdujące się w samym gabinecie luster. Nikt zdawał się nie dostrzec ani lisa, ani Enmy, ale co ważniejsze - fragment lustra wciąż tkwił w jego dłoni. A lis prędko pobiegł w kierunku oddalonych magazynów, znikając pomiędzy nimi.
Toshiko choć chciałaś pomóc, dostrzegłaś prędko, że twoja dłoń staje się coraz bardziej przezroczysta - zupełnie jakbyś zaczynała zanikać. Nie byłaś nawet pewna czy twój głos wydobył się, czy jednak pozostał jedynie echem w twojej głowie. Dostrzegłaś również, że Raja wydaje się znikać podobnie do ciebie. Dodatkowo trzęsienie w samym pomieszczeniu zdawało się coraz bardziej nasilać. W kolejnej chwili, zamiast pomieszczenia, widziałyście ciemność - a jeszcze chwilę później, parking przed magazynem, w którym chcieliście spędzać dzisiejszy wieczór na dobrej zabawie.
[/b]
Dziękuję za udział w wydarzeniu!
Wszyscy oprócz Aomine oraz Enmy zatrzymali swoje latarki - część z was poznała do czego służą, część z was jeszcze o tym nie wie. Od strony mechanicznej, będziecie mieli możliwość późniejszego dowolnego rozwoju latarki - w sposób, w który będziecie chcieli, za konsultacją z wybranym MG i ustaleniem z nim wymogów.
Enma posiadasz przy sobie fragment lustra, który będzie działał niczym bariera przed yokai - choć nie będziesz mieć nad tą barierą takiej kontroli, jaką miałaś przy latarce. Jeśli chcesz, możesz napisać dowolnego posta w tym, jak umieszczasz fragment w dowolnym przedmiocie - może to jednak wpłynąć na działanie bariery.
Poza przedmiotem:
Jiro, Toshiko, Nobuo, Ejiri, Enma, Warui, Keita otrzymują po 320 PF
Ivar, Raja, Noriaki po 290 PF
Aomine, Kyoko po 260 PF
Dodatkowo za Jiro pod postacią kota będzie podążał Venom. Ale uważaj - zdarza mu się kraść biżuterię i ozdoby stworzone z jadeitu, i niekoniecznie w tej kwestii się ciebie słucha lub dzieli się łupem.
Możecie potraktować ten post jako z/t, a możecie dowolnie kontynuować wątek w tym temacie.
@Hasegawa Jirō @Akiyama Toshiko @Sugiyama Nobuo @Ejiri Carei @Aomine Toshiro @Seiwa-Genji Enma @Warui Shin'ya @Gotō Keita @Yōzei-Genji Madhuvathi @Nakadai Kyoko @Ivar Hansen @Yōzei-Genji Noriaki
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Hasegawa Jirō, Yōzei-Genji Noriaki and Ejiri Carei szaleją za tym postem.
Przewodnik zniknął. Zupełnie, jakby go wcale nie było. Carei miała obok siebie dwóch mężczyzn i przytomniejącą kobietę. Zdają się być blisko, zajmują sobą. Tylko ona jakoś cały czas z boku. Czy się narzuciła obecnością? Czy los skleił ich ścieżki przypadkiem? Powietrze wcale nie jest rześkie. Niepokój kłuje pierś, szczypie skórę tak, jak ptasie pazury. Ale ptaków nie ma, były za to cienie gdzieś w oddaleni, rozmywające się w powietrzu, jak te sny, co udawały, że nimi nie są. Odchodzi krok i dwa, zaglądając dalej, w stronę wejścia na wystawę, by dostrzec tłum krzątający. I wtedy światło na moment wraca. Te, co ukształtowało się przy nodze jak kot, ale kotem nie było. Lista sylwetka otula kostkę i Eji mimowolnie pochyliła się. Ale ciepło rozmywa się wraz z głosem i pewnością, że Enma był bezpieczny. Nie miała powodów nie wierzyć i jeden z cieni, co zalegał na sercu - ciężki rozprasza się, umyka, dodając animuszu. A mimo to, żal jątrzy się w jego miejsce. Znowu się minęli - Cieszę się... że mogłam Cię poznać, Keita - dłonie zaplotła za sobą, gdy odszukała wzroku męskiego i z lekkim dygnięciem, odwróciła się, by zniknąć mu - i jego przyjaciołom - z widzenia.
Chciała wrócić do mieszkania, wiec krok ma spieszny, jakoś spięty, jakby za sobą ciągnęła cały płaszcz ostatnich doświadczeń. W dłoniach, jak talizman, zaciska się latarka. I tę - wrzuciła do torebki, nie do końca rozumiejąc, co właściwie z nią miała uczynić. Tłumek za parkingiem rozpływa się, ale - wśród nich dostrzegła jedną, zbyt charakterystyczną, by obdarzyć obojętnością. Zatrzymała się w miejscu, obserwując postać o włosach krzykliwie gorących. I podobnie, ich odbicie ciepła urosło na policzkach. Możliwe, ze powinna była ruszyć biegiem, zostawić całą przestrzeń za sobą. Zapomnieć, być może udawać - że wcale jej tu nie było, ale gdy nieznajomy - sam, bez towarzystwa Enmy, rusza - ona robi to samo.
Działała trochę jak w amoku, impulsie, co rozjarzył się gniewem, który - wydawało się - zdążył przecież zgasnąć. I nie powiedziała nic - bo co mogłaby? Narażając się na śmieszność, wytykając jej naiwność i niezrozumienie. Moze i tak było - ale smukłe palce drgają, a wnętrze dłoni dziwnie zalewa się ciepłem, gdy w końcu trafia przed chłopaka. Oczy w rozszerzonej perspektywie, śledzą te, należące do nieznajomego. Gniew kipiał, malując i wargi rozchyleniem i czerwienią gorętszą. Wspięła się na palce u stóp, uniosła dłoń i wciąż więżąc spojrzenie ciemne w tych obcych - uderzyła. Warkocz, na wpół już rozpleciony, zakołysał się na ramieniu. Ciemne, wysunięte nici czerni zafalowały, niemal kopiując gest. Palce wyginają się, gdy styka się z policzkiem, wciąż zakrytym pod maseczką. Dłoń pali, piecze, jakby to ją ktoś uderzył, a może to i wstyd zmieszał się z gniewem. Nie chciała nic mówić, ani pytać, ani słuchać. Opadła na pięty, zrobiła krok w tył i z dłonią wciąż uniesioną, zamarła - czekając na reakcję, może na karę - To była moja sprawa - po raz pierwszy i ostatni odezwała się, by w końcu odwrócić. Kiełkujące łzy - niewidomego pochodzenia, wytarła palącą uderzeniem dłonią, nim pokonały granicę powiek. Teraz mogła zniknąć z miejsca zbrodni.
zt
@Warui Shin'ya @Seiwa-Genji Enma @Gotō Keita
Warui Shin'ya ubóstwia ten post.
Zaczęła szybciej oddychać patrząc na rozmywającą się dłoń. Poruszyła palcami odkrywając, że wciąż je czuje, ale jednocześnie z każdą chwilą znikały coraz bardziej. Z trudem odciągnęła wzrok od przezroczystej kończyny i spojrzała na Raję, szukając w niej jakiejś pomocy, ale nie będąc w stanie nawet wykrztusić z siebie jakiegokolwiek zawołania. Tym bardziej ją wcięło na widok takiego samego zjawiska u towarzyszki niedoli.
Nim zdążyła się pogodzić ze śmiercią, pojawiła się ciemność, która wybawiła ją od dalszych myśli.
Poczuła, że znowu może otworzyć oczy. Pod sobą miała coś twardego i zimnego, szorstkiego po przejechaniu dłonią. Rozchyliła powieki odkrywając, że jest na parkingu. Wpierw jej uwagę zwróciła duża ilość mundurowych. Czy jej teoria bycia podtrutą narkotykami się sprawdziła? Przejechała wierzchem dłoni po oku, pocierając je lekko. Dziwnie się czuła, ciężko było jej zmusić ciało do działania. Wszystko zdawało się być takie niewygodne, jakby założyła ubrania po kimś – tyle tylko, że te ubranie było jej własną skórą. Cokolwiek jej podali, impreza musiała być naprawdę gruba.
Wreszcie zauważyła Jirō. Podniosła się z trudem, zachwiała, ale nie dbając o próbę zachowania równowagi, podbiegła do niego i bez słowa wcisnęła mu się w ramiona, obejmując go w pasie i wtulając twarz w jego klatkę piersiową. Po krótkiej chwili dało się dosłyszeć lekkie szlochnięcie.
– Tato, wracajmy do domu – wyszeptała pociągając nosem, głos łamał się jej lekko. – I nie zostawiaj mnie już, proszę. – Poczuła jak mokra kropla wypływa jej z kącika oka i zsuwa się gdzieś po policzku, ostatecznie wsiąkając w ubranie ojca. Była śpiąca, zmęczona i nie miała pojęcia, czego była przed chwilą świadkiem. Nie zwracała nawet uwagi na przymilającego się kota, choć normalnie z przyjemnością zajęłaby się głaskaniem go, aż ten by się nie znudził i kocim sposobem po prostu nie odszedł.
@Hasegawa Jirō
Hasegawa Jirō ubóstwia ten post.
Hasegawa do dzisiejszego dnia był niemal pewny, że niematerialny świat demonów nie był w stanie w żaden sposób wpłynąć na osoby, które go zwyczajnie nie zauważały. Może to zwykła ignorancja, a może ślepa wiara w bezpieczeństwo córki. Nawet głębsze odetchnięcie nie sprawiło, że rozrywające klatkę piersiową szaleńcze łomotanie serca uspokoiło się choć trochę.
– Już dobrze, maleństwo.
Nie wiedział czy kolejne przygładzenie jej włosów miało uspokoić bardziej Toshiko czy jego samego. Zapewnić go, że jego chude szczenię jest całe i zdrowe, nie licząc przerażenia. Schował trzymaną w dłoni latarkę do kieszeni, odnajdując w niej zagubiony zielony talizman, który natychmiast rzucił kotu. Nie chciał zostawiać go bez niczego, nie po tym co dla nich zrobił.
Zwierzątko rzuciło się łapczywie na nagrodę, gryząc ją jak najlepszy przysmak. Razaro poczekał na niego, pilnując by demon nie został w tyle czy się zgubił. Zamierzał go zabrać do domu, czymkolwiek był. Zupełnie jakby przed chwilą nie ostrzegł sam siebie, by przed jemu podobnymi bronić nieświadomą zagrożenia Toshiko.
Podniósł swoje młode jakby nadal miało jakieś sześć lat, a nie szesnaście i zmył się z parkingu, zanim ktokolwiek ich zaczepił. W ostatniej chwili zdążył tylko zauważyć jak Warui obrywa w twarz. Prychnął rozbawiony, uznając to za wisienkę na torcie całej tej wyprawy.
[ z tematu razem z @Akiyama Toshiko ]
Akiyama Toshiko ubóstwia ten post.