Jedna ze starych fabryk cukierniczych znajdująca się w porcie, zamknięta przed kilkoma laty po wielkiej aferze w związku z przestrzeganiem (a raczej ich brakiem) zasad sanepidowskich, w ostatnich miesiącach przeżywa drugą młodość. Tydzień za tygodniem, po wykupieniu przez młodych i kreatywnych państwa Satō, miejsce zaczęło ożywać i przyciągać coraz to nowszych artystów przedstawiających własne instalacje - często wyłącznie przez jeden lub dwa dni. Zbierają się tutaj tłumy, kiedy na następny dzień wszystko zdaje się znikać jakby nic nigdy nie zjawiło się na miejscu.
Wokół magazynu powstało wiele legend - trudno jest dostrzec momenty rozkładania instalacji czy to, kiedy właściwie są one zbierane. Dużym znakiem zapytania również zdają się zarobki na podobnej działalności, z racji że większość instalacji jest dostępnych za darmo dla każdego chętnego, zjawiającego się przy jednym z dwóch par obszernych drzwi, które zamykają się kiedy tylko wszyscy goście zamkną się w środku.
Nikt również do końca nie wie kiedy, ani dokładnie jaka instalacja pojawi się następna w tym miejscu - młode małżeństwo stara się utrzymać wszystko w jak najściślejszej tajemnicy, co wśród młodzieży jest uznawane jako udany chwyt marketingowy, mający na celu zbudowanie zainteresowania i fascynacji tym miejscem. Sama tematyka pojawiających się tutaj instalacji jest różnorodna - co budzi często wiele kontrowersji wśród odwiedzających i tych, którzy jedynie słyszeli o wystawach. Jedne są niezwykle infantylne, kiedy inne poruszają kontrowersyjne i odważne tematyki - masowych morderstw, gore czy różnorodnych erotyków.
Spanikowana własną niemocą, przeklęła się w myślach. Niepewna co czeka po drugiej stronie, o ile druga strona w ogóle istnieje. Czy miała tam zostać na zawsze? A może śniła i za chwilę miała obudzić się z tego lepkiego, mrożącego koszmaru. Próby przebudzenia okazywały się bezskuteczne. Nie śniła. Pędzona ciekawością i nudą poszła na tę dziwaczną wystawę, bez cienia podejrzeń. Czego mogła spodziewać się po tym cholernym mieście? A może umierała, tym razem na dobre.
Nie pamiętała, co — jeśli w ogóle — widziała pomiędzy ani jak długo trwała jej lustrzana podróż.
Tremo wypchnęło ją wprost w ramiona nieznajomego. Jego silny chwyt przytrzymał ją w ryzach, nie pozwalając na upadek. Pierwszym odruchem były oględziny ubrań i włosów. Okazały się suche, choć miała wrażenie, że została właśnie wyłowiona z jeziora. Uczucie chłodu zniknęło. Rozejrzała się wokół, jednak nie dostrzegła ani jednej znajomej twarzy. Mogła przysiąc, że Aomine był tuż za nią, kiedy lustro zaczęło ją wciągać.
— Czy ja właśnie... wyszłam z lustra? — zapytała, choć odpowiedź nie była potrzebna. Jak niedorzecznie to brzmiało! Przeżyła, była cała, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Ale nie potrafiła znaleźć wytłumaczenia. Coś podpowiadało jej, że wszelkie poszukiwania i tak były bezsensowne. — Nic, dzięki. — dodała, przypominając sobie o pytaniu jegomościa w masce. Skinęła w podziękowaniu głową, robiąc krok w tył.
Fioletowe światło prześwietliło pomieszczenie w poszukiwaniu... no właśnie, czego szukała? Mnogość luster i nieskończona czerń mąciła w głowie. Postanowiła wstrzymać się z dotykaniem luster, przynajmniej na chwilę. Co jeśli następnym razem wyląduje po drugiej stronie zupełnie sama? Jeśli nie będzie potrafiła wrócić... Grymas zmartwienia wpełzł na bladą twarz Kyoko, ramiona skrzyżowała na piersi.
Z zamyślenia wyrwał ją głos kolejnego nieznajomego, a potem melodia dochodząca... zewsząd. Nie mogła znaleźć jej źródła. Dzwonki odbijał się echem w głowie Nakadai. Położyła dłonie na uszach, chcąc sprawdzić, czy może to tylko jej wyobraźnia płata jej dziwne figle. Cholera.
— Ktoś wczytywał się w ulotkę? I listę atrakcji...? — zapytała zgromadzonych. Próbowała brzmieć pogodnie, ale głos jej się załamał. Nieprzyjemne uczucie niepokoju kotliło się w żołądku.
@Sugiyama Nobuo
@Yōzei-Genji Noriaki
@Aomine Toshiro
Mistrz Gry ubóstwia ten post.
Był w świetnym humorze - to prawda.
Wszystko w nim wrzało jak wlana w rozżarzony do czerwoności gar woda, jednak w sekundę raptownie ucichło. Uspokoiło się, podobnie do zmarszczonej bulgotem tafli, gdy odetnie się jedyne źródło gorąca - ogień palnika. Ustała wtedy nerwowość i rozbawienie; cała szeroka gama narwaństwa poruszająca jego kończynami i rozświetlająca ślepia od wewnątrz. Dłoń Shina płasko przylgnęła do powierzchni lustra; pod opuszkami czuł zimno, charakterystyczne, śliskie i lodowate, jakby dotykał kry albo wynurzonego ze śniegu węża - przebijało się nawet mimo założonych, materiałowych rękawiczek, czernią okrywających skórę jego rąk. Wzrok, cały czas świdrujący Enmę, zaszedł mgłą - spoważniał na tyle, że przestał pasować do jego natury; charakteru. Do reprezentacji cech, które zwykle go określały.
Chłopak przekrzywił nieco głowę; w stronę dotykanego szkła, nasłuchując czegoś zbyt cichego, zbyt kruchego dla gwarnego otoczenia. Wyglądał jak ktoś, kto próbuje się skupić na plenerze, ale gdyby rzeczywiście interesowało go tło, szukałby kontaktu po drugiej stronie, skąd dobiegały niekończący się monolog prezenterki, muzyka i pszczele rozmowy obecnych gości. Zamiast tego zgiął kark ku własnemu odbiciu; rude kosmyki i daszek czapki rzuciły cień na twarz, a on sam zamarł w milczeniu; tylko palec wskazujący zaczął się bezgłośnie poruszać, wystukując nieznany rytm na zwierciadle.
- Mhm? - mruknięcie wyrwało się z gardła; niskie i na granicy słuchu, ale stojący nieopodal Enma być może był w stanie wychwycić rozdrażnioną reakcję. - Dobra. - Jakby jego yurei nie był do końca zdecydowany; jeszcze się wahał, może chcąc wyciągnąć o wiele więcej niż życie mu podsuwało pod nos. Tym dziwniej, że nie zareagował na nagłe potknięcie Minamoto. Zwykle działał jak przewrażliwiona matka, która kątem oka zawsze obserwuje swoją niezdarną pociechę.
Dziedzic klanu musiał mieć przecież obstawę.
Musiał być chroniony za wszelką cenę. Szanowany, uwielbiany, z respektem od tłumów. Przez myśl Shina przemknęło, że to cud, że tym razem zgodził się gdzieś wyjść. Łaskawie uległ namowom pod wpływem chwili, nie decydując się na zastosowanie jednego ze swoich kamuflaży.
Zęby zgrzytnęły pod maską; naprawdę, cholerny z niego szczęściarz.
Z opóźnieniem wyciągnął przed siebie ramię. Ręką chciał zamortyzować upadek Enmy - a przynajmniej takie można byłoby mieć wrażenie, gdyby nie zrobił tego zdecydowanie po czasie. Palce Waruiego dotknęły miejsca tuż nad łokciem Seiwy; mocno, jak wcześniej, gdy szukał go w tłumie i przyciągnął mocno do siebie w obawie, że go zgubi wśród nieznanych sylwetek.
- Uważaj - upomniał ostrzegawczo, a potem nagle użył siły, z zamiarem popchnięcia go mocniej do przodu; w szkło lustra. - Bo kurwa nie trafiłeś.
Mistrz Gry ubóstwia ten post.
Może właśnie dlatego nie był w stanie dostrzec lęku, który przejął towarzysza. Ani tym, że kobieta — którą nie znał — brzmiała nieco inaczej niż w dniu balu. Zawsze to wszystko mogło mu się tylko wydawać, tworząc pewien obraz w głowie, z którym łatwiej było mu żyć. Mógł nie ignorować swojej podświadomości i czasami zainteresować się nieco bardziej, kiedy przeczucie informowało go o tym, że z tym miejscem jest coś nie tak. Lepiej było wmówić sobie, że to taka część atrakcji — ostatecznie ani przed jednym, ani przed drugą nie mógł zdradzić o istnieniu świata, który dla większości był nieosiągalny.
— No właśnie, tylko lustra, więc nie musisz się aż tak wczuwać — odpowiada ostrzegawczo, nie będąc w pełni ufny słowom, które opuściły kobietę. Ivar potrafił być speszony przy płci żeńskiej, jednak Rajkę już kojarzył, więc to uczucie koniec końców zawsze mijało — Chcesz nas nastraszyć? — pyta, unosząc lekko kącik do góry, chcąc potraktować to jako formę żartu z jej strony. Tak dla przetestowania, aby móc sprawdzić jej reakcję.
W ten czuje pociągnięcie, co zmusza go do odwrócenia od niej wzroku. Spogląda na Keita, na pierwszy rzut oka nie mogąc dostrzec w nim zalążek lęku, który starał się zdławić wraz z kilkoma przełknięciami. Dopiero po chwili, gdy chłodny błękit przemierzył jego sylwetkę, na jego twarzy zauważył pewnego rodzaju przerażenie? Nie spodziewał się takiej reakcji po nim, zwykle uchodził za tego silnego i mało łamliwego. Przynajmniej w ostatnim czasie mocno dał mu to odczuć, że to Ivar zwykle bywa tym słabym, choć prawdą mogło to nie być.
— Z pracy, parę osób zaczęło o tym magazynie dyskutować i o ich wystawach. Zaciekawiło mnie to, więc chciałem sprawdzić — tłumaczy, kusząc się na to, aby wolną dłoń położyć mu na ramieniu, nie odwracając od niego spojrzenia — Wiesz, może to część atrakcji. Taki nawiedzony dom. Mogą chcieć nas nastraszyć. Jak się boisz to możemy wyjść, na pewno nas wyprowadzą. Co Ty na to? Rajka? — proponuje, odwracając się w jej kierunku, aby zobaczyć co na ten temat myśli kobieta. Nie jest świadom tego, że lęk Gotō może byś spowodowany czymś zupełnie innym, co tylko budzi jego jeszcze większe obawy. Ivar natomiast zbyt naiwny, zapominając jakie Fukkatsu było naprawdę — w szczególności ta dzielnica — nie bierze pod uwagę sytuacji, w której faktycznie mogło wydarzyć się coś złego.
@Yōzei-Genji Madhuvathi @Keita Gotō
Mistrz Gry and Yōzei-Genji Madhuvathi szaleją za tym postem.
To jedno, błyszczące czernią, zatrzymało ja na dłużej. I to samo zetknęło się z jej dotykiem. Delikatnym jak mniemała. Ledwie muśnięcie opuszka, którym chciała zetrzeć cienką smugę oddechu, jak nieudane maźnięcie pędzlem. Wrażenia, które otrzymała, nie przypominało niczego, co mogłaby nazwać znajomym. Wszystkie zmysły zamarły, sparaliżowane, a jednocześnie wybuchając całą gamą doznań, w których przeraźliwe zimno, mieszało się z piekącym płomieniem. Tonęła i wynurzała się z palącym z brakiem oddechu. Zanurzała się w czerni, która pożerała skórę, lepiła się do ust, słoniła mgłą na powiekach. Mroźny kokon lustra wciągał do środka, czy pochłaniał i duszę, sparaliżowaną niewykrzyczanym strachem?
Czas zdawał się niemiłosiernie wydłużać i przyspieszać w kołyszących się na boki skrajnościach wrażeń. I ta sama gama wypchnęła ją na zewnątrz, chociaż w zupełnie innym miejscu. Wygięła się niemal w łuk, gdy lustro wypluło ją z ciemności. Opadła na kolana, obcierając skórę na twardej podłodze. Podparła się na drżących dłoniach, czując, jakby serce miała zaraz przebić się przez klatkę piersiową. Fala dreszczy rozlała się po całym ciele, jakby dopiero wróciło jej jakiekolwiek czucie. Zdusiła jęk bólu, dopiero po długiej sekundzie orientując się, że nie była sama, a przed sobą miała znajomą sylwetkę. Luźny warkocz opadł na ramię, a Carei uniosła na chłopaka rozkojarzone jeszcze spojrzenie ciemnych jak kawa źrenic - Aomine... - powtórzyła podsuniętą myśl z tożsamością niedawnego niedawnego bohatera jej kłopotów na dachu uniwersytetu. Głos, chociaż cichy, przetkany drżeniem, pociągnął nici właściwej refleksji. Czego właściwie doświadczyła? Jak echo, odbijały się teraz słowa ich gospodyni.
"Może lustra są portalem na drugą stronę... na drugą stronę, której nie dostrzegamy, i której..." ona widziała. I nie tylko ona przecież - N-nie - pokręciła ostrożnie głową i przyjmując z wahaniem oferowaną dłoń, by móc wesprzeć się i stanąć w pionie - Nie wiem... nie rozumiem - zmarszczyła brwi, a uwolnioną dłoń zasłoniła usta, wydychając mgiełkę powietrza - Pochłonęło mnie lustro - stwierdziła w końcu, w tym samym momencie rozumiejąc, jak głupio to brzmiało. A jednak - jak miała to inaczej wytłumaczyć? - Byłam na wystawie... - rozejrzała się ostrożnie, podążając wzrokiem za ramą lustra, z którego wypadła - nadal jestem - stwierdziła, tym razem nurkując dłonią do torby, sprawdzając, czy nic przypadkiem nie zniknęło. Wyciągnęła latarkę. Czy był to tylko głupi pomysł, czy szept intuicji, włączyła światło, kierując jej blask w stronę lustrzanej tafli. Jasny promień w kolorze żółtym, wciąż mógł pomóc zrozumieć, szczegóły obiektu, którego nie próbowała już dotykać. Z dystansem też patrzyła na własne odbicie, czy - cokolwiek pojawiało się w środku. Ale, skupiła się na wychwyceniu, czy błyszcząca ekspozycja charakteryzowała się czymś wyjątkowym. Wiedziała, że potrafiła ująć wzrokiem drobiazgi, które czasem umykały w pośpiechu.
Tylko kątem oka dostrzegła niedaleko, dwie pogrążone w cieniu postaci. Jedna z nich, pochylona nad towarzyszem - zdecydowanie przypominała jej kimś, od kogo tak głupio uciekła podczas Halloween. Zamarła, odwracając spojrzenie. Mogła się mylić. Chociaż krew ponownie zwiększyła bieg krążenia, zwiększając też częstotliwość pulsowania w piersi.
Nie. Nie widział jej. Tak jak ostatnio. Na pewno. A jednak - okłamała się - bo spojrzenie wróciło do dwóch postaci, tknięta czymś innym, niż osobisty wstyd, czy niepokój - Co tam się dzieje? - zapytała niepewna, czy kierowała słowa do siebie, do Aomine, czy może, chcąc zwrócić uwagę na rozgrywającą się przy innym z luster scen.
@Aomine Toshiro @Warui Shin'ya @Seiwa-Genji Enma
| Rzut na percepcję - przyglądam się lustrze + światło latarki
Mistrz Gry ubóstwia ten post.
Wtem, nieopodal, dostrzegła inną postać. Nie tak demoniczną, nie wydającą dziwnych dźwięków. Oczy zmrużone próbują dojrzeć sylwetkę, dziwnie jej znajomą, gdy kątem oka dostrzega odbicie w lustrach nieopodal. Choć odbicie to raczej złe słowo - obraz, przekazywany z drugiej strony, po której sama była jeszcze chwilę temu. Zatrzymuje się w półkroku, z pięścią nadal opartą na lustrze najbliżej. Serce opada do żołądka, gdy w dziecięcej twarzy rozpoznaje Toshiko. Choć styczności nie miała z nią zbyt wiele, ojciec jej, o zgrozo, znany był jej aż za dobrze.
— Toshiko? — podnosi nieznacznie głos, by upewnić się, że dziewczynka ją dosłyszy. Ostatnie spojrzenie rzuca na swoich towarzyszy, Ci jednak tracą na znaczeniu. I tak, zapewne, nie będę w stanie nic wskórać. Są tu same, zdane na siebie. Rusza do niej, brodząc po wodzie, starając nie zruszyć się jej nadmiernie — Hej, jesteś tu z Jiro? — dopytuje, gdy jest wystarczająco blisko — Ja.. ja znam się z twoim ojcem — przypomina sobie, że przecież dziewczynka wcale nie musi jej kojarzyć. Byłoby to zasadniczo do przewidzenia — Nic Ci nie jest?
@Ivar Hansen @Keita Gotō @Akiyama Toshiko
Mistrz Gry and Hasegawa Jirō szaleją za tym postem.
Ślepiami, którym teraz o wiele bliżej było do tych należących do zająca niż człowieka, wpatrywał w zbliżającą się zjawę. Nawet nie zauważył zaciśnięcia się jej dłoni na własnym nadgarstku - nie byłby w stanie uciec nawet gdyby chciał. Jej czarne włosy nie poruszyły się jednak ani na milimetr, nie zmieniły się w haki, by wyfiletować go, jak groziła mu ostatnio.
– Już raz ci zaufałem – syknął w końcu, gdy zjawa wyszeptała swoją propozycję.
Gdyby tylko te słowa padły z ust kogoś innego.
Nie zauważył, by yokai się cofnęła. Ona po prostu zniknęła w jedną chwilę, między mrugnięciami oczu. Przezornie odsunął się od lustra, stawiając krok w tył, nie spuszczając jednak wzroku z odbicia ani światła latarki, jakby łudził się, że dzięki temu dostrzeże czy zjawa nadal się tam czai. Zerknął na Toshiko, chcąc się upewnić czy i ona widziała kobietę, ale dzieciak zajęty był przetrząsaniem kieszeni.
Tyle dobrego, że chociaż własnych.
– Co się stało? Zapomniałaś czegoś? – spytał, gdy desperackie poszukiwania nie ustawały – Zaraz wszystko pogubisz w tym dymie.
Rzucił jeszcze spojrzenie na lustro, którego i ona dotknęła. Z niego też coś wylazło?
– Cokolwiek zaproponują, nie ufamy im, okay?
Oddech powoli się uspokajał w przeciwieństwie do paranoicznych myśli. Rzucona przed chwilą rada brzmiała jak kolejna z pijackich mądrości nieodnosząca się do niczego konkretnego. Razaro położył dłoń na ramieniu Toshiko, by odsunąć ją od luster, jak dzieciaka od ulicy i poprowadzić dalej.
Trwanie w jednym miejscu na nic by się zdało.
@Akiyama Toshiko
Mistrz Gry ubóstwia ten post.
- Shin, widziałeś? - odezwał się nagle mając wrażenie, że w jednej sekundzie zaschło mu w gardle. Dopiero po chwili odwrócił wzrok od hipnotyzującego lustra, chcąc spojrzeć na swojego towarzysza, kiedy usłyszał ciche "mhm?"
W pierwszych chwilach nie pojął co się dzieje, ale podskórnie czuł, że coś ulega zmianie. Źle się poczuł? A może miał zawroty głowy od całej tego przytłaczającej atmosfery?
- Shin? - powtórzył, kiedy nie zdołał skupić na sobie jego uwagi. Wyciągnął dłoń w jego stronę, aby go dotknąć, ale rudowłosy był szybszy zaciskając swoje długie palce dookoła przedramienia Enmy. Ciemnowłosy syknął niemo mając wrażenie, że na jego skórze zacisnęło się żelazne imadło, nie zdając sobie do tej pory sprawy z faktu, że Warui posiada tyle fizycznej siły.
- Co ty- - nie zdołał nic powiedzieć, kiedy jego ciało zostało mocno pchnięte na lustro, które najpewniej zadrżało niebezpiecznie, o ile nie pękło pod wpływem siły. Nie bronił się. Nie oponował ani też nie zamierzał szarpać.
Spojrzał w oczy rudowłosego, a w jego głowie zaczęły wszystkie możliwe lampki bić na alarm. Miał złe przeczucie, które wgryzało się w jego skórę i wpełzało pod nią, szepcząc desperacko "Uciekaj! Musicie stąd iść!".
Nie pamiętał kiedy ostatni raz widział go takiego... takiego innego. Agresywnego. Wściekłego. Nieobliczalnego. Nieobecnego.
Enma nie poznawał Shina.
No właśnie, nie poznawał. To nie był Shin, osoba, z którą Enma zawarł kontrakt. To nie był ten sam Shin, który jeszcze parę chwil temu z wręcz dziecięcą radością kroczył korytarzem wypełnionym krzywymi zwierciadłami. Było w nim coś innego, dziwnego, mrocznego. Być może właśnie to sprawiło, że Enma się powstrzymywał przed wykonaniem jakiegokolwiek ruchu. Przecież się nie bał, więc.. o co chodziło?
To NIE jest Shin'ya!
- Co do chuja, Shin? - warknął, a jego usta wykrzywiły się w grymasie.
- Nie, nie jesteś Shin'yą. Kim to chuja jesteś i czego chcesz od mojego ducha? - warknął, a w jego złoty oczach pojawił się ognik wściekłości. Wyciągnął dłoń, by złapać go za nadgarstek.
- Nie wiem co kombinujesz, ale zostaw go. - dodał, choć to wszystko były raczej czystymi przypuszczeniami. Nie było opcji, aby Warui w jednej sekundzie zmienił swoje nastawienie i zaatakował go bez przyczyny. Więc co? Opętanie? Możliwe. Ale kiedy? Przez co? Dla-- Enma uchylił szerzej powieki zdając sobie sprawę, że Warui dotykał lustra parę chwil wcześniej. Tego samego, którego wcześniej Enm dotknął i które zafalowało. Tego samego, które znów dotykał...
- Niech do szlag. - warknął zamierzając odskoczyć od przedmiotu jednocześnie nie chcąc puścić rudowłosego. Musiał jakoś sprawić, aby jego Shin'ya wrócił.
- Shin, opamiętaj się, do cholery jasnej. - syknął i zacisnąwszy pięść, chciał jakkolwiek siłą odpowiedzieć na agresję Warui'a i sprowadzić go z powrotem. Szybko jednak zdał sobie sprawę, że pod tym względem był o wiele słabszy od niego. Pozostała mu jedynie rozmowa.
- Dotknięcie lustra - 4
Próba fizycznej interwencji - fail (39-20) D|
@Warui Shin'ya
Warui Shin'ya and Mistrz Gry szaleją za tym postem.
Wszyscy
Dźwięki nie ustępowały, a u waszych stóp było tylko coraz więcej i więcej mgły, coraz to gęstszej. Światła migotały z różnych kierunków, choć zdawało się, że wszystko stawało się powoli bardziej zdławione, pozwalając lśnić głównie światłu waszych własnych latarek. Kobiety powoli, choć może momentami wręcz niezauważalnie, przemieszczały się dalej po pomieszczeniu. Wszyscy byli pewni, że pomieszczenie jakby się ruszało - powoli i minimalnie. A może ruch był perfekcyjnie dopasowany do waszego chodu?
- ... Inni wierzą, że w zbiornikach wodnych zamknięte są dusze, śmierć przez utopienie jest najniebezpieczniejszą. Dusza na zawsze zamknięta w toni, poluje na żywych… a wiedzieliście, że za lustra kiedyś służyły misy z wodą? Przeglądanie się w ich odbiciu było popularną praktyką. Możliwe, że to stąd wzięło się przekonanie o tym, że w lustrach potrafią być zaklęte dusze… - głos po obu stronach wydał się być nagle przerwany krótkim i ostrym rechotem. Może był to cały czas plan ekspozycji? A może kobiety były tak doskonałymi aktorkami, że nawet na moment nie wyszły ze swojej roli, kontynuując opowieści? - Stąd również można odnaleźć historie o kryjących się w lustrze stworzeniach, o tym że między pierwszą, a trzecią w nocy, można najłatwiej skontaktować się ze zmarłymi właśnie przy pomocy luster… chociaż to wszystko naturalnie tylko bajki. Nie istnieje nic takiego jak duchy, nieprawdaż?
Aomine Toshiro, Ejiri Carei, Seiwa-Genji Enma, Warui Shin'ya, Keita Gotō, Ivar Hansen
- Może odrobinę… wychodzi mi? - rzuciła znów zupełnie lekko, jakby to wszystko było tylko i wyłącznie jej żartem. Nawet się zaśmiała, chociaż głos Rajki brzmiał… jakby obco. Jej śmiech dziwnie brzmiał i dziwnie pasował w ustach, jej ruchy były sztywne, jakby była zasiedziała - a może po prostu wciąż zmarznięta?
W dwóch krokach kobieta znalazła się przy swoich towarzyszach, a dokładniej tuż za Keitą, zaraz narzucając mu ramię na bark. Mężczyzna nie mógł dostrzec niczego w lustrze, ani w ramie - wszystko wydawało się być… zwyczajnie. Lustro, których było mnóstwo w tym miejscu, nieco brudne i z wyraźnym śladem po dotknięciu przez jego znajomą. Odbicie, choć zniekształcone, wydawało się być na miejscu. Nic nie czaiło się w nim, nic nie spoglądało. Choć może im dłużej stało się naprzeciwko, tym wrażenie bycia obserwowanym rosło? To było jedyną różnicą.
- Nic tam nie ma, widzisz? Nie masz czego się bać - powiedziała, po tym odwracając wzrok w stronę Ivara. - Wyjść? Możemy już teraz jeśli się nudzicie… Na pewno gdzieś jest wyjście, nie trzeba nikogo informować o tym, co nam zrobią jak wyjdziemy? - rzuciła, wzruszając ramionami. Po tym znów przeniosła wzrok na Gotō, łapiąc jego dłoń, którą wyciągnął z kieszeni i ułożył na karku. Złapała go w obie dłonie, ciągnąc.
- Chodź, zaraz znajdziemy wyjście… tam mi mignęło coś, pewnie ewakuacyjne, a jak ewakuacyjne to musi być otwarte - powiedziała w konspiracyjnym szepcie, zaraz przesuwając wzrok na Hansena, wyciągając do niego po tym jedna z dłoni, jakby chciała, żeby ją złapał. - Chodźcie.
Światło latarki skierowane na lustro przez Ejiri zdawało się nie ukazywać niczego - sama odbijająca powierzchnia również niczym się nie charakteryzowała. Wydawało się, że nie było żadnych śladów czy zadrapań wskazujących na jej wypadnięcie z lustra - kilka drobinek kurzu osadzonych gdzieś w kącie, odrobina plamek sugerujących niedokładne czyszczenie, ale żadnych dziwnych mechanicznych uszkodzeń. Barwna rama wyglądała na już nieco podstarzałą, i wyraźnie odmalowywaną na szybko, jakby w ten sposób miała się lepiej wpasowywać w ogólnoprzyjętą tematykę tego miejsca. Żłobienia nie były niczym wyjątkowym w ramie - ot zwykły prostokąt, trzy rowy i tyle. Niczym wielkim to się nie wyróżniało.
Towarzyszący dziewczynie Aomine również niczego początkowo nie dostrzegł - a po zapalniczkę nie zdążył nawet sięgnąć, kiedy po uderzeniu latarki w ułamku sekundy wyleciał na niego ptaszor o ciemnych piórach, za złością atakując pazurami i wyrywając latarkę, oraz próbując ranić. Ze wrzaskiem i skrzekiem roznoszącym się na całą salę, po tym przeleciał nad jego głową lądując na jednej z ram, uważnie i wrogo przyglądając się studentowi medycyny. Sprawne oko senkenshy mogło z łatwością dostrzec, że wrona posiadała trzy odnóża.
Cichy szept aprobaty rozległ się gdzieś z tyłu głowy Shin’yi, kiedy tylko popchnął swojego kontrahenta w stronę lustra; jakby coś go właśnie chwaliło. Kiedy tylko jednak jego medium dotknęło tafli lustra, delikatne cienie zaczęły wypełzać od podłogi, wciąż zakrytej przez coraz to gęstszą na podłodze mgłę. Może dlatego Enma nie był świadomy co na niego czekało - co się powoli do niego zbliżało, tworząc niewyczuwalne pętle wokół jego nóg, pnąc się powoli w górę.
Padające słowa miały bardziej niż szansę dotrzeć do Waruiego, choć nie był w stanie zadziałać przeciwko temu, na co żer rzucił swojego dzisiejszego towarzysza. Ręka przyszłej głowy klanu Minamoto, kiedy podniesiona w desperackiej próbie przywrócenia yurei do porządku, zamarzła w powietrzu. Enma mógł zorientować się w tej chwili, że coś go trzymało - i trzymało blisko lustra, aby w następnej chwili wciągnąć go do środka.
Już po chwili cichy szept aprobaty słyszany przez Waruiego zmienił się we wściekły skrzek złości.
- Niekompetentny durrrniu! - rozległo się warkot, co podobnie do krzyku wrony, mógł usłyszeć każdy zdolny do widzenia zmarłych. - On miał zostać na zewnątrz! Wepchnąłeś go całego!
Hasegawa Jirō, Sugiyama Nobuo, Nakadai Kyoko, Yōzei-Genji Noriaki
Dziwny skrzek wrony dobiegł do waszych uszu, jakby gdzieś z oddali - a po chwili usłyszeliście kolejny, dziwny warkot przepełniony złością i nienawiścią:
- Niekompetentny durrrniu! On miał zostać na zewnątrz! Wepchnąłeś go całego!
Chociaż czy to w ogóle zwróciło waszą uwagę?
Choć intuicja podpowiadała z pewnością dobry odruch, Noriaki nie dostrzegł niczego nietypowego w samym lustrze. Światło odbiło się w kilku kierunkach, jakby to miało trudne do dostrzeżenia pęknięcia - ale wszystko przecież wpisywało się w samo założenie tego miejsca. Czy nie na tym mieli się skupiać? Obserwacji pięknych feerii barw, po to również posiadali przy sobie latarki…
Chociaż czujnemu ochroniarzowi wcale nie uciekło uwadze, że w pomieszczeniu stało się jakby jeszcze ciemniej niż przed chwilą. Niektóre ze światełek znacznie przygasły, a on skupiony na parze przed nim, w pierwszej chwili mógł nie dosłyszeć, a tym bardziej nie dostrzec jak jedno z luster za jego plecami się wysuwa, pozostawiając odkryte proste drzwi.
Oślizgłe uczucie za to wciąż towarzyszyło Kyoko oraz Nobuo. Jakby coś siedziało na waszej skórze, przykleiło się i nie chciało puścić - ale wasz wzrok niczego nie ukazywał, wasz dotyk niczego nie zrzucał. Może to wciąż odczucie po lustrze? Po tym dziwnym i nietypowym przejściu? Choć kiedy tylko podnieśliście wzrok na Noriakiego, oboje mogliście dostrzec jakiś dziwny ruch za jego plecami. Do waszych uszu po chwili dotarł dźwięk otwieranego zamka i cichy skrzyp drzwi. Nikt, kto nie był w stanie dostrzec duchów, zdawał się nie reagować na to, co działo się w pomieszczeniu - wszyscy byli bardziej zaaferowani opowieścią hostessy i barwnymi światełkami.
- Pssss… - usłyszeliście cichy syk, wyraźnie dochodzący zza uchylonych drzwi, który już po chwili jeszcze bardziej się nasilił, zmieniając bardziej w szum liści na wietrze. Czuliście jakby coś was wołało, a może raczej wzywało?
Zjawa zawahała się tylko przez moment, wbijając niezadowolone spojrzenie w Jirō. Na moment zdawała się czegoś nasłuchiwać jakby z głębi lustra, a jej wargi rozwarły się w szerokim uśmiechu, kiedy znikała w lustrze. Ostatnie, co usłyszałeś, było cicho wyszeptane, przemieniające się na końcu w rechot: Toshiko…
Niezależnie od tego co mogło to oznaczać - widziałeś swoją córkę tutaj obok, nawet jeśli wydawało się, że zachowywała się nieco bardziej… dziwnie. Wiek buntu?
Tym bardziej, kiedy zmarszczyła brwi i prędko odtrąciła twoją dłoń, odsuwając się na krok od ciebie.
- Wszystko, kiedy to się kończy? Szukamy wyjścia? - zapytała znacznie bardziej oschle, jakby zupełnie nie zainteresowana rozmową z ojcem, pomimo wcześniejszej ekscytacji. Nie przejęła się też wcale zawartością własnych kieszeni, poza wyjęciem noża sprężynowego, który teraz pochwyciła pewniej w dłoni, jakby miał się jej niedługo przydać.
Nastolatka postąpiła zaraz dwa kroki, w kierunku trójki, która była świadkiem otwieranych drzwi, obracając się jeszcze na Hasegawe.
- Wyjście, idziesz?
Akiyama Toshiko, Yōzei-Genji Madhuvathi, Seiwa-Genji Enma
Keita nie dosłyszał twojego głosu, choć mogłaś być pewna, że nie do końca ufał tej innej Raji, która pozostała obok twoich towarzyszy. Uderzenia w szybę w niczym nie pomagają - jedynie wzmagają drwiące rechoty dookoła, które jakby napawają się twoim widokiem.
Enma poczułeś się jakbyś wpadał do wody. Uderzenie o chłodną taflę czegoś, co mogło być rzeką czy jeziorem - zmiana ciśnienia w uszach, wrażenie jakby woda przemoczyła całe ubranie, ciążąc i ciągnąc jedynie w dół, a do tego rozbryzg dookoła. Wszystkie dźwięki zdawały się docierać gdzieś zza grubej ściany, ale trwało to tylko przez chwilę, chociaż do twoich uszu dotarło:
- Jaka faza, o cię chuj
Upadek na suchej podłodze - ubrania zdawały się być nietknięte, a wszystko znajdowało się wciąż w kieszeniach. Nie byłeś przemoczony, nawet pomimo chwilowego wrażenia, że tonąłeś - Enma znalazłeś się po drugiej stronie lustra, słysząc dziwny zirytowany syk ze plecami. Mimo otaczających cię cieni, miałeś wręcz pewność, że nic ci nie zagraża - miałeś pewność, że boją się do ciebie podejść.
Zaraz do twoich uszu znów dotarły kolejne słowa, tym razem te wypowiadane przez Raję.
Toshiko i Raja, dosłyszałyście łomot uderzającego ciała o posadzkę - i prędko zauważyłyście, że nie jesteście jedynymi ofiarami tego, co miało miejsce. Byłyście w stanie dostrzec i dosłyszeć wszystko, co miało miejsce tam po drugiej stronie - ale nie byłyście w stanie na to wpłynąć. Tak samo jak mogłyście zauważyć coś dziwnego - wasze kroki nie były tak ciężkie, wasz oddech nie był tak głośny, wasza obecność w tym miejscu zdawała się nie przerażać cieniów dookoła tak jak obecność Enmy. Jeśli spróbowałyście go dotknąć, prędko orientowałyście się, że nie mogłyście tego zrobić - w przeciwieństwie do was, on znalazł się tutaj w pełni jako człowiek, nie pozostawiając swojego ciała w gabinecie luster.
Dziękuję za sprawne i piękne odpisy! Termin na wysłanie posta upływa o godzinie 14:00 15 grudnia. Dla sprawności moich odpisów potrzebuję momentu na podkurowanie zaziębienia - ale też mam nadzieję, że przedłużony termin przysłuży się w szczególności naszym nieobeckującym graczom.
Jeśli wszystkie posty pojawią się przed terminem, naturalnie możecie spodziewać się szybciej i posta z mojej strony.
Jeśli zdecydujecie się (po raz kolejny) dotknąć lustra, proszę o wykonanie rzutu k6 w odpowiednim temacie i zalinkowanie go na koniec posta. Z rzutu zwolnieni są TYLKO Rajka, Toshiko oraz Enma.
Aomine możesz wykonać rzut na zręczność przy karze -30 (brak umiejętności oraz brak rzutu k6 po próbie dotknięcia lustra) do rzutu. W wypadku porażki lub niewykonania rzutu, tracisz latarkę.
Keita możesz ponowić rzut na dedukcję. Aby uzyskać sukces, wystarczy że do swojego wyniku dorzucisz 7 oczek - uwzględniając karę za brak umiejętności, musisz wyrzucić tym razem minimum 27 oczek na k100.
Dla lepszego rozeznania również możecie zapoznać się z przygotowanymi mapkami poniżej określającymi mniej więcej waszej położenie. Pytajnikami są oznaczone obecne z wami ciała Toshiko oraz Raji.
W razie pytań - zapraszam w wiadomości prywatnej na konto Mistrza Gry.
@Hasegawa Jirō @Akiyama Toshiko @Sugiyama Nobuo @Ejiri Carei @Aomine Toshiro @Seiwa-Genji Enma @Warui Shin'ya @Keita Gotō @Yōzei-Genji Madhuvathi @Nakadai Kyoko @Ivar Hansen @Yōzei-Genji Noriaki
Hasegawa Jirō ubóstwia ten post.
A sam agresor przysiad na ramie lustra i spoglądał na mnie spode łba. Straciłem lampkę, ale miałem pewność, że ptak wyleciał bezpośrednio z lustra, dalsze sprawdzanie nie miało sensu. To wraz ze słowami koleżanki, upewniły mnie w moim założeniu. Zwierciadła nie były zwykłe i ktoś tu się bardzo natrudził, żeby to wszystko przygotować, tylko w jakim celu? Wzrok skierowałem na, trójnogą wrone, nie był to zwykły ptak, a prawdopodobnie Yatagarasu. Usłyszałem wołające pytanie Carei, ale nie bardzo miałem, jak jej teraz pomóc, gdy na głowie miałem byt z innego świata.
- Jestem trochę zajęty Eijri-san, lepiej nie dotykaj więcej luster. - Głos miałem delikatnie zrezygnowany, nie obchodził mnie za bardzo los innych uczestników w tym momencie. Pierwszeństwo mieli moi znajomi, Carei była w tym momencie bezpieczna, wygląda na to, że jak długo nie wejdziesz w interakcje z lustrem, nic Ci nie grozi. Tak jakby tylko mógł reagować na działa z zewnątrz i nie mógł samodzielnie oddziaływać na świat zewnętrzny. Zrobiłem niewielki krok w kierunku wrony, i wzrokiem utkwiłem w jej łypiącym oku, chciałem coś sprawdzić. Mimo że była wrogo nastawiona w stosunku do mnie, warto było sprawdzić, czy istnieje możliwość dogadania się, a nuż może coś ugram.
- Skończ z tą wrogością i porozmawiajmy. - Nie za bardzo lubiłem wchodzić w interakcje z duchami, bóstwami, yokaiami i innymi duchowymi stworzeniami, ale z braku laku, stałem trochę pod ścianą. Wyciągnąłem ramie przed siebie, aby ptak mógł na nim usiąść. Jego sprawa czy zechce skorzystać z tego miejsca.
- Nie chciałem mącić twojego spokoju, musiałem sprawdzić, czy się nie mylę... Szukam kogoś, kto zniknął w tym lustrze, chcesz się dogadać Yatagarasu, czy tylko będziesz spoglądać złowrogo?.. Jeżeli nie to nie wchodź mi w drogę. - Mówiłem lekko ściszonym głosem, nie chciałem, żeby zaraz wszyscy słyszeli, że mówię do czegoś, czego większość osób nie widzi. Jeżeli wrona nie zamierzała udzielić mi odpowiedzi, po prostu podszedłem do tego samego lustra, które chwile wcześniej stuknąłem latarką i krwawiąca dłonią dotknąłem tafli, aby wejść do niego, czy tam przejść przez nie. Musiałem znaleźć Kyoko, a ostatnie incydenty wcale nie nastawiały mnie pozytywnie do lustrzanego świata.
Ekwipunek: Paczka papierosów, zapalniczka nouname, telefon, portfel.
Utrzymanie latarki porażka.(30-30=0)
Macanko lustra, krwawiącą dłonią.(4)
@Ejiri Carei
Mistrz Gry ubóstwia ten post.
Nawet nie miał tutaj nikogo, komu mógłby o tym powiedzieć, kto mógłby uspokoić ewentualne podejrzenia. To miało być przecież całkiem zwyczajne wyjście. Może zawsze się to tak miało kończyć, gdy yurei zaczynali udawać żywych?
Spojrzał w kierunku Toshiko, której jeszcze przed chwilą w jego mniemaniu groziła harionago. Z jednej strony wcale go nie dziwiło zachowanie córki. Sam najchętniej wyszedłby stąd jak najszybciej, ale ona przecież nie mogła niczego zauważyć. Nie widziała demonów i duchów. Szybkie, kontrolne zerknięcie w stronę luster odpowiedziało mu równie zaniepokojonym spojrzeniem jego własnego odbicia.
Zignorował odpyskowanie, podchodząc bliżej córki, jakby bez szemrania miał zamiar podążyć z nią. Będąc tuż obok wyciągnął rękę po trzymany przez nią nóż i zwyczajnie jej go zabrał.
– Chyba cię pojebało – syknął, zamykając broń i wrzucając ją sobie do kieszeni – Nie ma biegania z tym po ciemku.
Wywali się, zrobi sobie krzywdę albo nawet gorzej - skroi kogoś w tej ciemności, a on nie zauważy i nie będzie mógł wysępić należnej mu części. Aż poczuł, że zrobiło mu się gorąco na samą myśl o takiej tragedii.
– Nie idę. Chcesz wracać, wracaj sama. Na piechotę – powiedział ze wzruszeniem ramion, unosząc dłoń i żegnając ją niczym papież swoich poddanych – Jak ci dupsko zmarznie to się przestaniesz tak na mnie stroszyć.
Wsunął dłoń do kieszeni upewniając się, że nóż nadal w niej jest, patrząc wyczekująco na Toshiko, ani myśląc ruszyć się w kierunku drzwi. Światło latarki kierował na pokrytą dymem podłogę, po której po chwili zwinnie przepłynęły niewielkie dymne kocie uszka, niczym małe rekiny.
Mistrz Gry ubóstwia ten post.