Opuszczony magazyn państwa Satō - Page 3
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Pon 5 Gru - 17:45
First topic message reminder :

Opuszczony magazyn państwa Satō


Jedna ze starych fabryk cukierniczych znajdująca się w porcie, zamknięta przed kilkoma laty po wielkiej aferze w związku z przestrzeganiem (a raczej ich brakiem) zasad sanepidowskich, w ostatnich miesiącach przeżywa drugą młodość. Tydzień za tygodniem, po wykupieniu przez młodych i kreatywnych państwa Satō, miejsce zaczęło ożywać i przyciągać coraz to nowszych artystów przedstawiających własne instalacje - często wyłącznie przez jeden lub dwa dni. Zbierają się tutaj tłumy, kiedy na następny dzień wszystko zdaje się znikać jakby nic nigdy nie zjawiło się na miejscu.
Wokół magazynu powstało wiele legend - trudno jest dostrzec momenty rozkładania instalacji czy to, kiedy właściwie są one zbierane. Dużym znakiem zapytania również zdają się zarobki na podobnej działalności, z racji że większość instalacji jest dostępnych za darmo dla każdego chętnego, zjawiającego się przy jednym z dwóch par obszernych drzwi, które zamykają się kiedy tylko wszyscy goście zamkną się w środku.
Nikt również do końca nie wie kiedy, ani dokładnie jaka instalacja pojawi się następna w tym miejscu - młode małżeństwo stara się utrzymać wszystko w jak najściślejszej tajemnicy, co wśród młodzieży jest uznawane jako udany chwyt marketingowy, mający na celu zbudowanie zainteresowania i fascynacji tym miejscem. Sama tematyka pojawiających się tutaj instalacji jest różnorodna - co budzi często wiele kontrowersji wśród odwiedzających i tych, którzy jedynie słyszeli o wystawach. Jedne są niezwykle infantylne, kiedy inne poruszają kontrowersyjne i odważne tematyki - masowych morderstw, gore czy różnorodnych erotyków.



Ostatnio zmieniony przez Haraedo dnia Nie 14 Maj - 19:06, w całości zmieniany 1 raz
Haraedo

Gotō Keita

Czw 8 Gru - 17:49
I niby to zapach atramentu, ale osiadający na języku i wnętrzach policzków daje wrażenie i smaku. Nie przykrywa go nikotyna, którą od tamtego momentu maniakalnie pali. Pierwsza fajka, druga, trzecia, traci rachubę przy kolejnym przydeptywanym pecie. Kurwa. Zdaje mu się, że w gardle wymioty, krztusi się raz po raz, ale konwulsje są fantomowe. Uderzają w ciało obuchowym wyobrażeniem, które wnętrzności wykręca na drugą stronę. Kolejne przekleństwo. Dlatego się spóźnia. Pod czaszką wciąż niby to chrobot stalówki po papierze a na ciele uczucie wilgotnego atramentu. Nieprzyjemne, bo oblepiające go ze wszystkich stron. I ten śmiech, który ze świata tworzy jego dokładną karykaturę. Dosłownie, bo drzewa jakby namalowane, budynek jedynie szkicem niż realną, dotykalną strukturą. Naturalnie, że się do tego nie przyznaje. Stojąc koło Ivara przerażenie chowa głęboko w gardle, gdzie sparaliżowana strachem ślina połykana jest w przemyślanych, głębokich haustach. Czy Hansen tak właśnie się czuje? Z czy bez leków przechodząc przez życie jak tusz przebijający się przez pergamin. Kładzie na nim spojrzenie, w którym pozostałości po przerażeniu i upuściłby jedno, jedno tylko pytanie, ale stopuje je pojawienie się Rajki. A być może nie, być może sam zatrzymuje pędzące pod czaszką myśli, które proszą, by już z tym wszystkim skończył. A daleko za nimi powidok delikatnego jak kaligrafia śmiechu. Po karku pnie się przerażenie a za nim, czego Keita nie widzi, maź pełznąca po podeszwie. Hop, jak małe zwierzątko uczepione nowego żywiciela.
— To tylko lustra przecież — słyszy od niej przy tym uśmiechu urzekającym, bo mającym nutę wyzwania i on by się tego wyzwania podjął; jak dziecku, któremu rzuca się nową zabawkę. Ale wtem za nim głos wyrwany wprost zza głowy, głęboki i przerażający, na moment przenoszący go do Asakury. Palce zaciskają się w pięści, gdy zatrzymuje się w miejscu. To tylko lustra, zdanie jak szamoczący się po mieszkaniu kot skacze pod czaszką, a wtem echem odbija a on zamyka powieki i palec wskazujący oraz kciuk prawej dłoni kieruje ku oczom. Uciska ich wewnętrzne kąciki, jakby to migrenę odganiał, ale jest zbyt naszprycowany opioidami, by ta znikąd wyrosła. Kolejna “kurwa” ciśnie się na usta, ale rozpływa już w gardle z pierwszymi dźwiękami muzyki. Da sobie radę. Zawsze daje. Byle nie panikować. Powieki unoszą się a on tonie w kolorowych barwach otaczających ich luster.
Ivar — łapie go za ramię i ciągnie do siebie, gdy głową ląduje tuż nad męskim ramieniem. — Skąd wiesz o tym miejscu?
  Stara nie rozglądać, jedynie ściska latarkę w ręce, zły i częściowo wystraszony. Słowa kobiety docierają do niego z opóźnieniem, ale mają siłę podobną przetrzymanej fali. Ta zbiera się z kilometra na kilometr i ku sercu dociera przeraźliwsza. Jaką, do kurwy, drugą stronę? Miejsce to jest jak zaproszenie ku zeszłorocznym wydarzeniom. Spogląda ku Rajce, z której twarzy nie znika obca nuta. Zbyt obca, jak na nią a widział jej twarz zaaferowaną, smutną i przykrytą lepką warstwą deszczu. Czy to moment, w którym oszalał? Zaciśnięta szczęka rozluźnia się a język zlizuje z ust posmak nikotyny. Niemożliwe. Przesadza.
  Odkleja się od Ivara i podchodzi do lustra, które wcześniej dotknęła Rajka. Przygląda się mu, ale dłonie wciska w kieszenie, by nie kusiło. By stłamsić tę dziecięcą w sobie potrzebę zabawy. Poza tym, tej już nie ma. Nerwowy ruch ręki wysuwa palce z materiału spodni i kieruje je na kark, na którym opuszki zaciskają się w potrzebie ugruntowania się. Wszystko jest okej. Spogląda ku lustrze, by weń znaleźć swoje zniekształcone odbicie.

Rzut na dedukcję: 44.

@Ivar Hansen  @Yōzei-Genji Madhuvathi


Opuszczony magazyn państwa Satō - Page 3 AjTOsbT
Gotō Keita

Mistrz Gry and Yōzei-Genji Madhuvathi szaleją za tym postem.

Sugiyama Nobuo

Pią 9 Gru - 21:33
Był słabym człowiekiem – ludzka ciekawość wzięła nad nim górę, pokonała go z niebywałą łatwością. Jego dłoń niby sterowana nićmi marionetkarza została nakierowana na taflę lustra – jakby nie miał nad nią kontroli. Po zetknięciu się z własnym odbiciem poczuł niewyobrażalny chłód, który błyskawicznie rozszedł się po całej długości kończyny. Czuł, że jego dłoń zatapia się w nim jak w jeziorze albo raczej bagnie, w którym wszystko z łatwością grzęźnie. Złapał się wolną ręką w okolicy łokcia, próbując wyswobodzić sparaliżowane palce silnie ciągnąc. Na próżno, dziwna, mroźna galareta nie chciała odpuścić.
    W jego oczach mogło pojawić się coś, co wkrótce miało przeobrazić się w prawdziwą panikę. Zastanawiał się czy powinien sobie upierdolić rękę czy wejść do lustra w całości i przekonać się dokąd prowadzi przejście. O ile to w ogóle był portal.
    Westchnął ciężko, na chwilę przymykając oczy w nadziei, że to tylko głupio sen, przywidzenie albo dziwny rodzaj anomalii, którą na pewno dało się jakoś logicznie wytłumaczyć. I właśnie w tym momencie lustro wypluło jakąś dziewczynę. Gdy wleciała prosto w niego, udało mu się wyswobodzić rękę. Naturalnie spróbował ją złapać, żeby nie potknęła się i nie wylądowała na ziemi.
    — Nic ci nie jest? — zapytał od razu, wciąż nie dowierzając temu, co się właśnie wydarzyło. Posłał jej wymuszony, aczkolwiek przyjazny uśmiech. I nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo jego uwagę skupił na sobie dźwięk dzwoneczków, który echem odbijał się w jego głowie. Nie miał zamiaru już z własnej woli dotykać jakiegokolwiek lustra.

Sugiyama Nobuo

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Akiyama Toshiko

Sob 10 Gru - 3:08
 Zaśmiała się cicho przez ten całkiem miły dla serduszka gest poprawienia czapki, choć i tak zaraz sama musiała zrobić to ponownie, kiedy lekko zsunęła jej się na oczy. Uśmiechnęła się ciepło, zupełnie tak, jak córka do rodzica – z tym specyficznym rodzajem miłości, poczuciem bezpieczeństwa i bez wątpienia wdzięczności.
 – Wiesz przecież, że dla mnie wystarczającym prezentem będzie choćby chwila twojego czasu, tato – stwierdziła. Jasne, cieszyła się zawsze, kiedy coś dostawała, nawet jeśli chodziło o tak przyziemną rzecz jak nowe skarpetki. Wiadomo, że nie udawała radości ani nie wybrzydzała, bo i nie miała na co. Jej rozumowanie było proste: coś jest lepsze od niczego, a jeśli wiązało się to z wymianą starego na nowe, to tym bardziej.
 – Moja sierść to teraz tak bardziej jakby połączyć twoje światło z moim… – rzuciła, śledząc promień ojca swoim własnym przez krótką chwilę. Rozważała chwilowy powrót do naturalnej barwy włosów ze względu na potrzebę zaoszczędzenia trochę grosza – zwłaszcza tuż przed świętami. Było kilka osób, dla których chciała przygotować jakieś podarki, a jednak nie wszystko dało się zrobić z rzeczy znalezionych gdzieś po kątach, ruinach czy innych niepilnowanych zakamarkach.
 – Wene… co do…? – Zanim zdążyła kontynuować wypowiedź kierowaną do Jiro, znalazła się w zaskakującej sytuacji, której nie potrafiła pojąć swoim nastoletnim rozumkiem. Gdzie podział się ten wietrzyk, dźwięki dzwonków, skąd ta woda i co to było za chlupanie? – Jaka faza, o cie chuj – wydusiła, patrząc na… odbicie? Siebie? Nie wykonywała jednak ruchów, które działy się po drugiej stronie lustra, tam, gdzie jeszcze przed chwilą się znajdowała. Nasmarowali zwierciadła jakimiś psychodelikami, które wyjątkowo szybko przenikały przez skórę i zaraz wszystkich, którzy pokusili się o dotknięcie przedmiotów na wystawie pozbawią nerek czy innych organów, które pójdą na czarny rynek?
 Poniekąd kusiło ją oddanie się temu osobliwemu stanowi, zbadanie co jest dalej, w mroku, albo podejście do zupełnie innego szkiełka niż te, przy którym stała „po tamtej stronie”. To była ciekawość, nieświadomość tego, co dokładnie działo się aktualnie wokół niej. Z innej strony ta nagła pustka nieco ją przerażała. Gdzie podziało się wszystko, co odczuwała, co takiego mogło kryć się w mroku i odpowiadać za dźwięki nie tak daleko od niej? Nie bała się ciemności, ani tym bardziej samotności, ale rozsądek na tę chwilę walczył z drugim wewnętrznym wilkiem odpowiadającym za głupotę, nawoływanie do przygody i niewątpliwie również zguby. Dlatego też nie zamierzała iść gdzieś i gubić się w mroku, a znów dotknąć tego samego lustra, tym razem wychodziło na to, że od przeciwnej strony. A może tak jej się tylko wydawało? Może ona tam nadal była w tym magazynie, ale właśnie przeżywała trip życia, który znów zostanie przerwany przez groźnego ojca i jego wyrzuty, że coś miała i się nie podzieliła? Tylko tym razem serio niczego nie brała. Od rana była w domu, nie natknęła się na nikogo z ekipy heheszków, nie ruszała nic podejrzanego. Winne mogło być jedynie lustro albo coś, co rozpylili w powietrzu. Coś w bańkach mydlanych, których dotknęła? A może to ta gęsta mgła snująca się po podłodze? No bo przecież tafle zwierciadeł nie mogły być teleportami do innego wymiaru… prawda?
Akiyama Toshiko

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Aomine Toshiro

Sob 10 Gru - 11:12
Ktoś tu robił wykład z historii i pierwszych luster myślałem, że to będzie bardziej zabawne miejsce, ale to chyba niespełnione oczekiwania dziecięcej fantazji. No nic nie mogłem zrobić, musiałem mimowolnie słuchać tych wynurzeń, podczas gdy przyglądałem się lustrom. Zastanawiała mnie jedna kwestia, skoro na początku mówili, żeby nie dotykać luster, to czemu teraz podsuwali ludziom podprogowo przekaz sugerujący, że to przejście?
Ktoś tutaj bardzo mocno chciał zachęcić ludzi do dotykania zwierciadeł, ale nie ze mną te numery. Nie dam się tak łatwo zmanipulować i nie podziała na mnie ta odwrócona psychologia. Nie wiedzieć czemu cały czas miałem przeczucie, jakby ktoś mnie obserwował z ukrycia i liczył, że prędzej czy później wpadnę w pajęczą sieć.
Zobaczyłem znajomą twarz, była to Nakadai, z którą już kilka razy się przypadkiem przeciąłem w różnych miejasch. Czy to był chichot losu, czy może uśmiech to dopiero czas pokaże. Prawie zawsze na naszych spotknaich drażniliśmy albo droczyliśmy, chociaż głównym prowokatorem tych małych incydentów zawsze była ona. Przez chwilę zawiesiłem wzrok na niej i zastanawiałem się, czy podejść i zagadać, skoro i tak byliśmy po tej stronie razem, ale dostrzegłem, jak stało się coś dziwnego, zaczęła zatapiać się w lustrze, jakby to była zwykła kurtyna wodna.
Podszedłem szybszym krokiem do tego miejsca, w którym zniknęła, a w głowie mi dudniły słowa, której wcześniej usłyszałem, „są portalem na drugą  nieznaną stronę?” Miałem nadzieje, że to po prostu jakiś performance i nadnaturalna strona naszego świata nie była zamieszana w ten gabinet luster. Nim zdążyłem dotrzeć do zwierciadła wypadła z niego inna kobieta była inaczej ubrana więc nie mogła być to Kyoko. Wzrok w końcu padł na jej twarz i była to Carei, studentka, którą poznałem tamtego dnia na dachu. 

- Nic CI nie jest Ejiri- san? Jak tu trafiłaś? - Kucnąłem przy niej i wyciągnąłem pomocną dłoń, aby mogła wstać. Czułem straszną konsternację i dezorientacje, nie wiedziałem, co właśnie miało tu miejsce.  Może to były po prostu obrotowe drzwi czy inne ustrojstwo, a nie sprawa duchów, demonów i przeklętych przedmiotów. Wyciągnąłem szybko telefon i spróbowałem zadzwonić do koleżanki z pracy, ale nie było tutaj nigdzie sygnału, wyprostowałem ramie ku górze, ale to nie pomogło.
- Nie działa. - Powiedziałem pod nosem, odrobinę zrezygnowany.  Gdy stała na nogach, przeniosłem swój wzrok na lustro, pierwsze co to uderzyłem latarką delikatnie o tafle, aby sprawdzić, jak się zachowa tajemniczy portal, a następnie wyjąłem zapaliczką i płomienie sprawdziłem, czy jest przeciąg przy ramie. To mogłoby wskazywać, że za lustrem jest przejście. Po wszystkim dłonią zmierzałem w kierunku lustra, ale zatrzymałem ją kilka centymetrów przed taflą, nie wiedziałem, co tu jeszcze może się zdarzyć, ale najgorszym wypadku zaryzykuje i przekonam się na własne skórze.

Czerwone światło latarki.
Ekwipunek: Paczka papierosów, zapalniczka nouname, telefon, portfel.

@Nakadai Kyoko  @Ejiri Carei


Ostatnio zmieniony przez Aomine Toshiro dnia Nie 11 Gru - 11:58, w całości zmieniany 1 raz
Aomine Toshiro

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Yōzei-Genji Noriaki

Sob 10 Gru - 13:35
Im bardziej parł przed siebie tym bardziej odnosił wrażenie, że zmierza donikąd. Ścieżka przed nim zdawała się nie kończyć, nie mieć odnóg. Nie widział żadnych drzwi wyjściowych, czy chociażby ewakuacyjnych. Kołyszące się w powietrzu lustra zdawały się poruszać odbijając światła latarek gości we wszystkich możliwych kierunkach. Wietrzne dzwonki dodawały temu wszystkiemu jakiegoś mistycyzmu - nie mógł temu zaprzeczyć, nawet jakby chciał. Nie zmieniało to jednak jego odczucia, że nie powinien tu przychodzić. Sztuka, nowoczesny performance, głód abstrakcyjnych wrażeń... To wszystko nie było czymś co potrafiło go zauroczyć. Co on sobie myślał, wynajdując sobie taką atrakcje pod wpływem impulsu? Wychowywany był nie po to by dostrzegać piękno, a by twardo stąpać po ziemi i nie zapomnieć co jest jego obowiązkiem.
Spojrzał w lustro znajdujące się przed sobą. Uniósł brew słuchając mimowolnie głosu kobiety. Co mógł znaleźć po drugiej stronie...? W pierwszej chwili dostrzegł skrzywionego w niezadowoleniu mężczyznę. Dobrze skrojony garnitur i drogi płaszcz dodawał mu powagi i kilka dodatkowych lat. Kojarzył mu się trochę śmiesznie w otoczeniu mnogich luster błyskających odbijanym światłem kolorowych latarek w tym tej fioletowej, trzymanej przez niego. Wzruszył ramionami i ruszył dalej.
Rozglądając się od niechcenia ostatecznie zwrócił większą uwagę na kobietę przed nim, która nie wydawała się obca - niska, znajoma sylwetka zaprzątnęła mu głowę. Dopiero jednak gdy dostrzegł jej profil spoglądający na lustro udało mu się przypisać twarz do osoby. Uniósł jednak brwi wyżej w zaskoczeniu widząc, jak kobieta dosłownie zapadła się w cienkiej tafli lustra. Chwilę później to samo spotkało prawie mężczyznę przed nim - z tą różnicą, że tu akurat z lustra momentalnie wyskoczyła dodatkowa osoba. Noriaki nie spanikował ani nie miał w sobie żadnego zrywu adrenaliny co do tego by rzucić się na ratunek lub w impulsie zacząć uciekać. Czuł śliski oddech niepokoju na karku oraz nieprzyjemne niezrozumienie sytuacji jednak, starając zachować zdrowy rozsądek, w pierwszej kolejności zwiększył dystans o krok od otaczających go luster, a potem podszedł bliżej tego w którym zniknęła Carei. Oświetlił zwierciadło latarką starając się dostrzec czy były to jakieś drzwi ukryte w iluzji optycznej choć czuł podskórnie, że nie w tym był problem... Zmrużył powieki rozglądając się wokół po pomieszczeniu, po wiszących lustrach by ostatecznie odwrócić się do dwójki gości przed - dziwnie zachowującej się dziewczynki i rozkojarzonego(?) mężczyzny (@SUGIYAMA NOBUO). Oświetlił ich światłem latarki by lepiej ich widzieć w półmroku pomieszczenia - Wszystko... w porządku...?
Yōzei-Genji Noriaki

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Nakadai Kyoko

Sob 10 Gru - 16:06
Wszechogarniające, żgające zimno. Śliska, lecz zwarta substancja, która jak ruchome piaski powoli i konsekwentnie wciągała ją do tafli jeszcze przed chwilą lustra. Druga dłoń zacisnęła się na rękojeści latarki, szukając w niej ratunku. Wykonała kilka bezwładnych, słabych wymachów. Miała wrażenie, że jej nozdrza, płuca i usta wypełniają się dziwną, zgęstniałą cieczą, uniemożliwiając oddychanie czy mówienie. Bez szans, zdezerterowała, pozwalając wciągnąć się do środka.
Spanikowana własną niemocą, przeklęła się w myślach. Niepewna co czeka po drugiej stronie, o ile druga strona w ogóle istnieje. Czy miała tam zostać na zawsze? A może śniła i za chwilę miała obudzić się z tego lepkiego, mrożącego koszmaru. Próby przebudzenia okazywały się bezskuteczne. Nie śniła. Pędzona ciekawością i nudą poszła na tę dziwaczną wystawę, bez cienia podejrzeń. Czego mogła spodziewać się po tym cholernym mieście? A może umierała, tym razem na dobre.
Nie pamiętała, co — jeśli w ogóle — widziała pomiędzy ani jak długo trwała jej lustrzana podróż.
Tremo wypchnęło ją wprost w ramiona nieznajomego. Jego silny chwyt przytrzymał ją w ryzach, nie pozwalając na upadek. Pierwszym odruchem były oględziny ubrań i włosów. Okazały się suche, choć miała wrażenie, że została właśnie wyłowiona z jeziora. Uczucie chłodu zniknęło. Rozejrzała się wokół, jednak nie dostrzegła ani jednej znajomej twarzy. Mogła przysiąc, że Aomine był tuż za nią, kiedy lustro zaczęło ją wciągać. I nie kiwnął ani palcem, hmpf. Gdzie się podział? Wlepiła pełen niedowierzania wzrok w niebieskie ślepia mężczyzny.
Czy ja właśnie... wyszłam z lustra? — zapytała, choć odpowiedź nie była potrzebna. Jak niedorzecznie to brzmiało! Przeżyła, była cała, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Ale nie potrafiła znaleźć wytłumaczenia. Coś podpowiadało jej, że wszelkie poszukiwania i tak były bezsensowne. — Nic, dzięki. — dodała, przypominając sobie o pytaniu jegomościa w masce. Skinęła w podziękowaniu głową, robiąc krok w tył.
Fioletowe światło prześwietliło pomieszczenie w poszukiwaniu... no właśnie, czego szukała? Mnogość luster i nieskończona czerń mąciła w głowie. Postanowiła wstrzymać się z dotykaniem luster, przynajmniej na chwilę. Co jeśli następnym razem wyląduje po drugiej stronie zupełnie sama? Jeśli nie będzie potrafiła wrócić... Grymas zmartwienia wpełzł na bladą twarz Kyoko, ramiona skrzyżowała na piersi.
Z zamyślenia wyrwał ją głos kolejnego nieznajomego, a potem melodia dochodząca... zewsząd. Nie mogła znaleźć jej źródła. Dzwonki odbijał się echem w głowie Nakadai. Położyła dłonie na uszach, chcąc sprawdzić, czy może to tylko jej wyobraźnia płata jej dziwne figle. Cholera.
Ktoś wczytywał się w ulotkę? I listę atrakcji...? — zapytała zgromadzonych. Próbowała brzmieć pogodnie, ale głos jej się załamał. Nieprzyjemne uczucie niepokoju kotliło się w żołądku.

@Sugiyama Nobuo
@Yōzei-Genji Noriaki
@Aomine Toshiro


you dangle on the leash of your own longing;
your need grows teeth

Nakadai Kyoko

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Warui Shin'ya

Sob 10 Gru - 18:39
rzut (26) - niepowodzenie

Był w świetnym humorze - to prawda.
Wszystko w nim wrzało jak wlana w rozżarzony do czerwoności gar woda, jednak w sekundę raptownie ucichło. Uspokoiło się, podobnie do zmarszczonej bulgotem tafli, gdy odetnie się jedyne źródło gorąca - ogień palnika. Ustała wtedy nerwowość i rozbawienie; cała szeroka gama narwaństwa poruszająca jego kończynami i rozświetlająca ślepia od wewnątrz. Dłoń Shina płasko przylgnęła do powierzchni lustra; pod opuszkami czuł zimno, charakterystyczne, śliskie i lodowate, jakby dotykał kry albo wynurzonego ze śniegu węża - przebijało się nawet mimo założonych, materiałowych rękawiczek, czernią okrywających skórę jego rąk. Wzrok, cały czas świdrujący Enmę, zaszedł mgłą - spoważniał na tyle, że przestał pasować do jego natury; charakteru. Do reprezentacji cech, które zwykle go określały.
Chłopak przekrzywił nieco głowę; w stronę dotykanego szkła, nasłuchując czegoś zbyt cichego, zbyt kruchego dla gwarnego otoczenia. Wyglądał jak ktoś, kto próbuje się skupić na plenerze, ale gdyby rzeczywiście interesowało go tło, szukałby kontaktu po drugiej stronie, skąd dobiegały niekończący się monolog prezenterki, muzyka i pszczele rozmowy obecnych gości. Zamiast tego zgiął kark ku własnemu odbiciu; rude kosmyki i daszek czapki rzuciły cień na twarz, a on sam zamarł w milczeniu; tylko palec wskazujący zaczął się bezgłośnie poruszać, wystukując nieznany rytm na zwierciadle.
- Mhm? - mruknięcie wyrwało się z gardła; niskie i na granicy słuchu, ale stojący nieopodal Enma być może był w stanie wychwycić rozdrażnioną reakcję. - Dobra. - Jakby jego yurei nie był do końca zdecydowany; jeszcze się wahał, może chcąc wyciągnąć o wiele więcej niż życie mu podsuwało pod nos. Tym dziwniej, że nie zareagował na nagłe potknięcie Minamoto. Zwykle działał jak przewrażliwiona matka, która kątem oka zawsze obserwuje swoją niezdarną pociechę.
Dziedzic klanu musiał mieć przecież obstawę.
Musiał być chroniony za wszelką cenę. Szanowany, uwielbiany, z respektem od tłumów. Przez myśl Shina przemknęło, że to cud, że tym razem zgodził się gdzieś wyjść. Łaskawie uległ namowom pod wpływem chwili, nie decydując się na zastosowanie jednego ze swoich kamuflaży.
Zęby zgrzytnęły pod maską; naprawdę, cholerny z niego szczęściarz.
Z opóźnieniem wyciągnął przed siebie ramię. Ręką chciał zamortyzować upadek Enmy - a przynajmniej takie można byłoby mieć wrażenie, gdyby nie zrobił tego zdecydowanie po czasie. Palce Waruiego dotknęły miejsca tuż nad łokciem Seiwy; mocno, jak wcześniej, gdy szukał go w tłumie i przyciągnął mocno do siebie w obawie, że go zgubi wśród nieznanych sylwetek.
- Uważaj - upomniał ostrzegawczo, a potem nagle użył siły, z zamiarem popchnięcia go mocniej do przodu; w szkło lustra. - Bo kurwa nie trafiłeś.

Warui Shin'ya

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Ivar Hansen

Sob 10 Gru - 18:56
  Kobieta w żaden sposób nie zareagowała na jego przypadkową sytuację, zatem nie zamierzał drążyć tego tematu. Nie zrobił tego celowo, takie sytuacje przecież potrafiły się wydarzyć. Kobieta również zdawała się mieć na tyle w sobie dystansu, że raczej nie obraziłaby się za przypadkowe dotknięcie jej piersi. Może właśnie dlatego, gdy nie usłyszał od niej żadnych słów pogardy czy zrozumienia, postanowił skupić się na gęstym otoczeniu. Zastanawiające było to, że głos wyraźnie słyszalny, kompletna ciemność spowijała ich otoczenia, a latarkę, którą użył świecąc pierw za siebie, potem przed siebie, nawet nie zdradzała w jakim położeniu teraz byli. Dezorientowało to Ivara, ponieważ jak zwykle orientację przestrzenną miał całkiem niezłą, tak teraz nie czuł się pewny wobec tego, gdzie aktualnie byli i przede wszystkim zmierzali.
  Może właśnie dlatego nie był w stanie dostrzec lęku, który przejął towarzysza. Ani tym, że kobieta — którą nie znał — brzmiała nieco inaczej niż w dniu balu. Zawsze to wszystko mogło mu się tylko wydawać, tworząc pewien obraz w głowie, z którym łatwiej było mu żyć. Mógł nie ignorować swojej podświadomości i czasami zainteresować się nieco bardziej, kiedy przeczucie informowało go o tym, że z tym miejscem jest coś nie tak. Lepiej było wmówić sobie, że to taka część atrakcji — ostatecznie ani przed jednym, ani przed drugą nie mógł zdradzić o istnieniu świata, który dla większości był nieosiągalny.
No właśnie, tylko lustra, więc nie musisz się aż tak wczuwać — odpowiada ostrzegawczo, nie będąc w pełni ufny słowom, które opuściły kobietę. Ivar potrafił być speszony przy płci żeńskiej, jednak Rajkę już kojarzył, więc to uczucie koniec końców zawsze mijało — Chcesz nas nastraszyć? — pyta, unosząc lekko kącik do góry, chcąc potraktować to jako formę żartu z jej strony. Tak dla przetestowania, aby móc sprawdzić jej reakcję.
  W ten czuje pociągnięcie, co zmusza go do odwrócenia od niej wzroku. Spogląda na Keita, na pierwszy rzut oka nie mogąc dostrzec w nim zalążek lęku, który starał się zdławić wraz z kilkoma przełknięciami. Dopiero po chwili, gdy chłodny błękit przemierzył jego sylwetkę, na jego twarzy zauważył pewnego rodzaju przerażenie? Nie spodziewał się takiej reakcji po nim, zwykle uchodził za tego silnego i mało łamliwego. Przynajmniej w ostatnim czasie mocno dał mu to odczuć, że to Ivar zwykle bywa tym słabym, choć prawdą mogło to nie być.
  — Z pracy, parę osób zaczęło o tym magazynie dyskutować i o ich wystawach. Zaciekawiło mnie to, więc chciałem sprawdzić — tłumaczy, kusząc się na to, aby wolną dłoń położyć mu na ramieniu, nie odwracając od niego spojrzenia — Wiesz, może to część atrakcji. Taki nawiedzony dom. Mogą chcieć nas nastraszyć. Jak się boisz to możemy wyjść, na pewno nas wyprowadzą. Co Ty na to? Rajka? — proponuje, odwracając się w jej kierunku, aby zobaczyć co na ten temat myśli kobieta. Nie jest świadom tego, że lęk Gotō może byś spowodowany czymś zupełnie innym, co tylko budzi jego jeszcze większe obawy. Ivar natomiast zbyt naiwny, zapominając jakie Fukkatsu było naprawdę — w szczególności ta dzielnica — nie bierze pod uwagę sytuacji, w której faktycznie mogło wydarzyć się coś złego.

@Yōzei-Genji Madhuvathi @Keita Gotō
Ivar Hansen

Mistrz Gry and Yōzei-Genji Madhuvathi szaleją za tym postem.

Ejiri Carei

Sob 10 Gru - 19:03
Tafle luster skrzyły się, mieniły jak wodne akweny wypełnione...srebrem? Kusiły tajemnicą, nie do końca związaną z opowieścią, którą snuła młodziutka kobieta. Potrafiła nawet zgodzić się z faktem, że niektóre lustra nie lubią być dotykane. Z ludźmi przecież było podobnie, a przecież słyszała od babci zbyt wiele razy, że tam, można było dostrzec fragment duszy. Nie tylko swojej. Dlatego niemo zafascynowana, niezrażona kiczowatością otoczki, przyglądała się kolejnym ekspozycjom. Widziała tam odbicie nie tylko własne. Czasem migały jej sylwetki innych gości. Nie umknęło jej też, że znajomość tożsamości niektórych, rysowała się wyraźniej. Choćby pan Seiwa. Nie planowała jednak niepokoić, przynajmniej, nie bez przyczyny. To lustrzane obręcze nadawały jej kierunek poruszania, zaglądając do kolejnych odbić.
To jedno, błyszczące czernią, zatrzymało ja na dłużej. I to samo zetknęło się z jej dotykiem. Delikatnym jak mniemała. Ledwie muśnięcie opuszka, którym chciała zetrzeć cienką smugę oddechu, jak nieudane maźnięcie pędzlem. Wrażenia, które otrzymała, nie przypominało niczego, co mogłaby nazwać znajomym. Wszystkie zmysły zamarły, sparaliżowane, a jednocześnie wybuchając całą gamą doznań, w których przeraźliwe zimno, mieszało się z piekącym płomieniem. Tonęła i wynurzała się z palącym z brakiem oddechu. Zanurzała się w czerni, która pożerała skórę, lepiła się do ust, słoniła mgłą na powiekach. Mroźny kokon lustra wciągał do środka, czy pochłaniał i duszę, sparaliżowaną niewykrzyczanym strachem?
Czas zdawał się niemiłosiernie wydłużać i przyspieszać w kołyszących się na boki skrajnościach wrażeń. I ta sama gama wypchnęła ją na zewnątrz, chociaż w zupełnie innym miejscu. Wygięła się niemal w łuk, gdy lustro wypluło ją z ciemności. Opadła na kolana, obcierając skórę na twardej podłodze. Podparła się na drżących dłoniach, czując, jakby serce miała zaraz przebić się przez klatkę piersiową. Fala dreszczy rozlała się po całym ciele, jakby dopiero wróciło jej jakiekolwiek czucie. Zdusiła jęk bólu, dopiero po długiej sekundzie orientując się, że nie była sama, a przed sobą miała znajomą sylwetkę. Luźny warkocz opadł na ramię, a Carei uniosła na chłopaka rozkojarzone jeszcze spojrzenie ciemnych jak kawa źrenic - Aomine... - powtórzyła podsuniętą myśl z tożsamością niedawnego niedawnego bohatera jej kłopotów na dachu uniwersytetu. Głos, chociaż cichy, przetkany drżeniem, pociągnął nici właściwej refleksji. Czego właściwie doświadczyła? Jak echo, odbijały się teraz słowa ich gospodyni.
"Może lustra są portalem na drugą stronę... na drugą stronę, której nie dostrzegamy, i której..." ona widziała. I nie tylko ona przecież - N-nie - pokręciła ostrożnie głową i przyjmując z wahaniem oferowaną dłoń, by móc wesprzeć się i stanąć w pionie - Nie wiem... nie rozumiem - zmarszczyła brwi, a uwolnioną dłoń zasłoniła usta, wydychając mgiełkę powietrza - Pochłonęło mnie lustro - stwierdziła w końcu, w tym samym momencie rozumiejąc, jak głupio to brzmiało. A jednak - jak miała to inaczej wytłumaczyć? - Byłam na wystawie... - rozejrzała się ostrożnie, podążając wzrokiem za ramą lustra, z którego wypadła - nadal jestem - stwierdziła, tym razem nurkując dłonią do torby, sprawdzając, czy nic przypadkiem nie zniknęło. Wyciągnęła latarkę. Czy był to tylko głupi pomysł, czy szept intuicji, włączyła światło, kierując jej blask w stronę lustrzanej tafli. Jasny promień w kolorze żółtym, wciąż mógł pomóc zrozumieć, szczegóły obiektu, którego nie próbowała już dotykać. Z dystansem też patrzyła na własne odbicie, czy - cokolwiek pojawiało się w środku. Ale, skupiła się na wychwyceniu, czy błyszcząca ekspozycja charakteryzowała się czymś wyjątkowym. Wiedziała, że potrafiła ująć wzrokiem drobiazgi, które czasem umykały w pośpiechu.
Tylko kątem oka dostrzegła niedaleko, dwie pogrążone w cieniu postaci. Jedna z nich, pochylona nad towarzyszem - zdecydowanie przypominała jej kimś, od kogo   tak głupio uciekła podczas Halloween. Zamarła, odwracając spojrzenie. Mogła się mylić. Chociaż krew ponownie zwiększyła bieg krążenia, zwiększając też częstotliwość pulsowania w piersi.
Nie. Nie widział jej. Tak jak ostatnio. Na pewno. A jednak - okłamała się - bo spojrzenie wróciło do dwóch postaci, tknięta czymś innym, niż osobisty wstyd, czy niepokój - Co tam się dzieje? - zapytała niepewna, czy kierowała słowa do siebie, do Aomine, czy może, chcąc zwrócić uwagę na rozgrywającą się przy innym z luster scen.

@Aomine Toshiro   @Warui Shin'ya   @Seiwa-Genji Enma


| Rzut na percepcję - przyglądam się lustrze + światło latarki


Opuszczony magazyn państwa Satō - Page 3 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Yōzei-Genji Madhuvathi

Sob 10 Gru - 19:41
Pierdolnąć się w łeb, to powinna była zrobić, zamiast pchać łapy tam, gdzie nie ich miejsce. Wszystkie zmysły, te najlepiej działające, jak wyłączone, tylko szwankujący wzrok i słuch, który, choć w teorii działał w pełni, przebodźcowany został nagle i bez zapowiedzi, dźwiękami dochodzącymi zewsząd, śmiechem i szeptem. Szybkim ruchem obejrzała się za siebie, dopatrując się w ciemności źródła pogardliwych pomruków, i choć to gdzieś z pewnością się znajdowało, nie odważyła się dojrzeć go z pomocą latarki. Na kilka sekund, jak w transie, zmroziło ją kompletnie, do tego stopnia, że nie dała sobie nawet możliwości zareagować na to, co miało chwilę wcześniej. Na słowa Keity, zachowanie Ivara, które samo w sobie powinno wybić ją z rytmu. Jednakże, co z tego, gdy w obliczu sytuacji, w którą wpakowała się sama, nie miało to żadnego znaczenia? Przenosi spojrzenie na to, co widoczne było lepiej, jaśniej, dokładniej, na siebie samą w teorii, choć kompletnie nierozpoznawalną. Ruchy były inne, zbyt skoczne, fałszywe. Najgorsze było jednak w tym wszystkim to, że towarzysze jej nie zdawali być się nadmiernie wzruszeni. Ivar, z pewnością, Keita, choć wyczuć mógł, tak najwyraźniej postanowił zignorować przeczucie. Był tak blisko, mogła spojrzeć w jego oczy, gdy jego własne dopatrywały się czegoś w lustrzanej powierzchni — Keita? — z ust ucieka zestresowany głos, dziw, że nie ugrzązł gdzieś na poziomie gardła. Powtarza jego imię, głośniej, gdy nie widzi reakcji, żadnej. Nie słyszał jej, nie widział zaklętej w przeklętym zwierciadle. Pięść nerwowo, kompletnie bezkrytycznie, uderza w taflę, z nadzieją, że może chociaż usłyszy. Kolejny raz, jeden, drugi, bez względu na to, czy szkło ulegnie pod naciskiem, czy nie. Druga dłoń, nerwowo, sięga tylnej kieszeni, w której skryta jest niewielka latarka, światłem której próbuje zwrócić ich uwagę.
Wtem, nieopodal, dostrzegła inną postać. Nie tak demoniczną, nie wydającą dziwnych dźwięków. Oczy zmrużone próbują dojrzeć sylwetkę, dziwnie jej znajomą, gdy kątem oka dostrzega odbicie w lustrach nieopodal. Choć odbicie to raczej złe słowo - obraz, przekazywany z drugiej strony, po której sama była jeszcze chwilę temu. Zatrzymuje się w półkroku, z pięścią nadal opartą na lustrze najbliżej. Serce opada do żołądka, gdy w dziecięcej twarzy rozpoznaje Toshiko. Choć styczności nie miała z nią zbyt wiele, ojciec jej, o zgrozo, znany był jej aż za dobrze.
Toshiko? — podnosi nieznacznie głos, by upewnić się, że dziewczynka ją dosłyszy. Ostatnie spojrzenie rzuca na swoich towarzyszy, Ci jednak tracą na znaczeniu. I tak, zapewne, nie będę w stanie nic wskórać. Są tu same, zdane na siebie. Rusza do niej, brodząc po wodzie, starając nie zruszyć się jej nadmiernie — Hej, jesteś tu z Jiro? — dopytuje, gdy jest wystarczająco blisko — Ja.. ja znam się z twoim ojcem — przypomina sobie, że przecież dziewczynka wcale nie musi jej kojarzyć. Byłoby to zasadniczo do przewidzenia — Nic Ci nie jest?

@Ivar Hansen @Keita Gotō @Akiyama Toshiko



The Mother Of Harlots And Abominations Of The Earth
Yōzei-Genji Madhuvathi

Mistrz Gry and Hasegawa Jirō szaleją za tym postem.

Sponsored content
maj 2038 roku