Stary plac zabaw - Page 2
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Wto 14 Mar - 20:13
First topic message reminder :

Stary plac zabaw


Stosunkowo skromny plac zabaw ulokowany za osiedlami mieszkalnymi Karafuruny, który postawiono na początku lat dwutysięcznych w niewielkim, osiedlowym parku. Zainwestowano wówczas w nową zjeżdżalnię, kilka huśtawek, karuzelę, piaskownicę i specjalne drabinki. Na początku plac zabaw cieszył się znacznie większym zainteresowaniem niż obecnie, stąd miasto nie wkłada większego wysiłku w jego renowację. Od rurek drabinek do wspinania czy huśtawek stale odchodzą kawałki farby, a odsłonięty metal zdążył już porządnie zardzewieć. W czasach, gdy technologia kompletnie zawładnęła światem, a dzieci częściej spotyka się pochylone nad nowiutkimi tabletami, rzadko kiedy za dnia spotyka się tutaj matki z dziećmi. Mimo wszystko zdarzają się te nieliczne przypadki, którym jeszcze zależy na tym, by ci najmłodsi zażywali trochę ruchu na świeżym powietrzu. Znacznie częściej widuje się tu nastolatków, którzy późnymi wieczorami celowo zwlekają z powrotem do domu. Plac ukryty pomiędzy drzewami jest dość dyskretnym miejscem, które pozwala na swobodne popalanie papierosów, picie alkoholu i zażywanie wszystkiego, co niedozwolone. To im zawdzięcza się niezbyt ładne dekoracje w postaci graffiti na zjeżdżalni czy drewnianych podestach do wspinaczki, a także wyżłobione ostrymi przedmiotami napisy w ławkach w korze pobliskich drzew – te wulgarne i te, którymi koniecznie trzeba było zakomunikować mieszkańcom, że Jun czy inny Haku „tu był”.

Haraedo

Naiya Kō

Pią 22 Wrz - 13:28
Ah. Piątek wieczór, blaski neonów i pina colada. Klimat porwał dzisiaj biednego Naiyę tak szybko, że zupełnie nie miał czasu się przebierać i tak jak go pan bóg stworzył (nie dosłownie) wyszedł na miasto, w swoich klasycznych ubraniach, bez peruki i w jedynie wyszykowanej twarzy. Sam już zapewne nie był pewien, z jakiego klubu wyszedł, aby zaczerpnąć "świeżego powietrza". Tak naprawdę czuł już rosnące napięcie układu nerwowego po siedmiu kawach, które dziś wypił, mimo zaleceń, by ograniczyć kofeinę do zera absolutnego. Cisza i spokój na zewnątrz w jego lekko zaszumionej głowie, przebodźcowanej od nadmiaru hałasów z których właśnie uciekł, zdawały się kusić wizją ukojenia napiętych zmysłów.
Tak zupełnym przypadkiem znalazł się tutaj. Opustoszały, słabo oświetlony, stary plac zabaw pobudzał odległe, zamglone wspomnienia. W podobnych miejscach pił pierwsze piwo, spędzając szaloną noc ucieknąwszy z domu, choć całe szczęście nie pamiętał już, co się działo wcześniej czy później i nie chciał do tego wracać. Przerywając tą falę nostalgii złapał głęboki oddech, po czym lekkim krokiem ruszył w stronę opdrapanej huśtawki, obierając sobie za cel jedno z dwóch dostępnych miejsc. Zanim usiadł, nauczony przykrym doświadczeniem sprawdził kilka razy, czy huśtawka się pod nim przypadkiem nie zarwie. Nieufnie oparł część swojego ciężaru na długich nogach, gdy łańcuch zatrzeszczał kilka razy, po czym wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i sporą metalową zapalniczkę z grafiką z grzybkiem.
Gdy dym beztrosko wypełniał jego płuca, pomagając mu w utrzymaniu spokoju, trwał tak, rozmyślając, co robić dalej tego wieczora.


Oh my, just look at those eyes - Pretty like a girl, oh boy
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite

Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
Naiya Kō
Hasegawa Izaya

Pią 22 Wrz - 14:27
18 września
  Okularnik był w drodze do domu, dzierżąc dumnie plastikową siatkę z mrożonym kurczakiem, sosem sojowym i piwem bezalkoholowym. Miał w planach przygotować sobie teriyaki, a piwo to tak dla smaku. Przez ramię miał przeciągnięty futerał z aparatem. W uszy miał wetknięte słuchawki bezprzewodowe, słuchając sobie Freaks. Choć to stary utwór, to ciągle biegał mu po głowie ostatnimi czasy. Zwyczajnie wszedł i wyjść z głowy nie chce.
  Dziś nie był szczególnie udany dzień. Nic ciekawego nie znalazł, a tylko szkód narobił. Prawie ktoś na niego motorem wjechał, a w reakcji odskoczył do tyłu i wpadł na jakąś babcię. Ta, z kolei poleciała na grunt i złamała rękę. Trochę głupio wyszło. Izaya zauważył, że ostatnio jakiś pech go prześladuje. Raz aparat mu się zwiesza i nie chce działać, co go irytuje. Teraz wypadek powoduje. Co będzie następne? Dostanie kosę między żebra?
  Chcąc skrócić sobie drogę do domu zdecydował przejść przez stary plac zabaw. Spodziewał się, że akurat tutaj może na kogoś trafić. Wiedział w końcu, czego może się spodziewać po "Kolorowej Dzielnicy" miasta. Może to jest ta kolejna sytuacja, kiedy świat na niego napluje, wprowadzając go w niefortunny zbieg wydarzeń? Oby nie.
  Mógł się uspokoić, gdy nie zauważył, ani nie usłyszał żadnej dziko wydzierającej się pijanej duszy. Przynajmniej tyle dobrego. Jedyne co mu się rzuciło w oczy, to jakiś chłopczyna. Po jego nogach, mógł stwierdzić, że to gigant jakiś. Oczy Izayi zaświeciły z ekscytacji, gdy zobaczył, że ów osobnik papierosy ma. Sam ze złości i z zirytowania dzisiejszym dniem mógłby sobie zakurzyć.
  Szybka ocena sytuacji, chłopak wysoki, ale chudy. Niewyglądający na kogoś niebezpiecznego. Ma makijaż, chyba? Mniejsza o to. Wystarczy podejść i grzecznie spytać o papieroska, a następnie udać się w swoją stronę. Tak więc też zrobił.
  Wyciągnął jedną słuchawkę z ucha. Podszedł zachowując bezpieczny dystans, choć sam nie był pewien, jaką długość ramienia ma ten wielkolud i czy przypadkiem go nie złapie, aby dać mu w pysk. Zawsze jest jakieś ryzyko.
  - Uh, cześć. Masz może jak papierosem poczęstować? - Uśmiechnął się głupawo, robiąc z siebie roztrzepanego jegomościa zapominającego o swoich fajkach. Oczywiście, liczył na to, że dostanie papierosa z góry. W końcu, mało kto odmawia osobnikowi, który niczym pijaczka nie przypomina i nie capi jak obora, chyba, że jest kompletną sknerą. Sam za młodu częstował szlugami, głównie młode osoby, albo te w swoim wieku. Te młodsze tylko dlatego, gdy miał na kim zawiesić oko. Może tego nie przyzna, ale niektórzy młodzi są ładni i nadający się do uwiecznienia na zdjęciach. W końcu, nie będą wiecznie młodzi.

@Naiya Kō
Hasegawa Izaya
Naiya Kō

Pią 22 Wrz - 16:44
Naiya zdążył ledwie na sekundę zmrużyć oczy, unosząc głowę i wczuwając się z pełną pasją w wydychany dym, gdy powoli otwierając szereg wytuszowanych rzęs ujrzał drobną postać, która z chwili na chwile stawała się dla niego coraz wyraźniejsza.  
Nim pojawił się dostatecznie blisko, by było to dziwne, zmierzył go wzrokiem od góry do dołu. Huh... oczy Nayi również zabłyszczały, zauważając, że jegomość o miłym dla jego oczu outficie zbliża się w jego kierunku, ale zabił ten odruch momentalnie, nie chcąc wyglądać na jakiegoś psychopatę. Już wystarczająco przerażał obcych ludzi swoimi rozmiarami, których sam sobie nie wybierał. Nie da się jednak powiedzieć, że go nie kusiło, patrząc na drobnego chlopaka. W dzielnicy, w której działy się różne nieprzewidywalne rzeczy niejednokrotnie miał ochotę przyprawić kogoś o mikrozawał dla czystej satysfakcji, jednak dziś miał wyjątkowo dobry humor. Choć może i nie miał planów, by sprzedać dziś komuś kosę, to szczerze powiedziawszy być może zdrowsza byłaby dla nieznajomego kosa w żebra niż zdobycie zainteresowania Naiyi.
Biorąc kolejnego bucha przyłożył całą chudą dłoń eksponując długie, ciemnoczerwony manicure do twarzy, spod której posłał mu lekki, przyjazny uśmiech.
   - Nie rozmawiam z nieznajomymi. - powiedział błyskawicznie wyjmując otwartą paczkę mentolowych papierosów. - Naiya Kō. - Zaśmiał się niewinnie, dając do zrozumienia że od teraz bez zbędnych konwenansów mogą być już znajomymi i wycelował paczką prosto w przybyłego chłopaka. Gdzieś wewnętrznie zakłuła Kō obawa, że ów obcy zorientuje się, że chciał wyludzić jego personalia w ten sposób. Nie miał złych zamiarów, ale mogłoby to być dziwne, bo kto wie czego jeszcze mógł chcieć absurdalnie wysoki nieznajomy nocą na jakimś opuszczonym placu zabaw w Karafuruna Chiku? Imię matki? Grupę krwi? Liczbę nerek?
- Hejka, usiądziesz? - Zagaił skiniając głową w stronę huśtawki obok. - Może nie wyglądam, ale nie gryzę. - Chyba. Zależy. Tak też z resztą powiedziawszy założył nogę na nogę, dalej się uśmiechając. Z jakiegoś powodu jego lęk jak na razie nie eksalował, ale było to dość typowe dla Naiyi że mimo możliwego ryzyka, rzadko bał się nieznajomych bardziej od ludzi, którzy byli wystarczająco blisko jego serca, żeby mieli je na wyciągnięcie ręki, gdy zachce im się mu zaszkodzić. Nieraz był blisko ściągnięcia na siebie w ten sposób kłopotów, lecz w swym nieświadomym dążeniu do autodestrukcji niczego się nie nauczył. Teraz umiał obwiniać już tylko retrogradację marsa czy merkurego.
   - Jesteś fotografem? - Zapytał zerkając na jego aparat.
@Hasegawa Izaya


Oh my, just look at those eyes - Pretty like a girl, oh boy
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite

Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
Naiya Kō

Hasegawa Izaya ubóstwia ten post.

Hasegawa Izaya

Pią 22 Wrz - 18:17
Odetchnął z ulgą. Dobrze, dostał papieroska, po którego zaraz sięgnął i w ramach podziękowania skinął głową z uśmiechem. Wydało mu się tylko z lekka dziwne, że tak szybko zmienił zdanie z "nie rozmawiam z nieznajomymi" do przedstawienia się, ale uznał to za żarcik. Odszukał w kieszeni zapalniczki. To jest jedyna rzecz, którą posiadał przy sobie. W końcu, zapalniczki są całkiem uniwersalne. Piwo można nią otworzyć, chociażby. Nie żeby właśnie przyznał się do picia podczas pracy, bo takie sytuacje nie mają miejsca.
  - Hasegawa Izaya. - Nie widział w tym nic złego, aby się przedstawić. Skoro już dostał papierosa, to czemu miałby być niemiły dla swojego rozmówcy? W końcu, Izaya nie jest taką paskudą, aby być opryskliwym zaraz po tym, gdy dostanie tego co chce. Ujął filtr wargami i odpalił fajkę. Może na początku zapalniczka nie chciała współpracować, ale w końcu się udało.
  Zerknął momentalnie na wskazaną huśtawkę. Wzruszył lekko ramionami. Czemu by nie? Najwyżej wróci do domu nieco później, co skończy się mniejszą ilością godzin snu. A trudno, i tak się najprawdopodobniej dziś nie wyśpi. Dzień jak co dzień, a leki tylko i wyłącznie utrudniają normalne funkcjonowanie.
  Wszak wieczór był piękny i przekonujący, aby zatrzymać się na dłużej. Trudno, że chłodniej jest przez, w końcu wrzesień taki jest. Za moment będzie zima, znów wiosna, lato. Ach, ta monotonia jest czasem taka nudna. Mógłby jakiś wulkan wybuchnąć, to byłoby nieco ciekawiej, nie tylko w samej Japonii ale i na świecie.
  Położył plastikową siatkę zaraz przy metalowym stelażu, aby zaraz po chwili usiąść na wolnej huśtawce. Uniósł głowę do góry i zaciągnął się papierosem. To jest dopiero wspaniały smak. Niby obrzydliwy, ale jednak potrafi perfekcyjnie ukoić nerwy. Cała otoczka tej dzielnicy nadawała tej wspaniałej chwili lepszej atmosfery. Neony, część miasta przeznaczona do zabaw. W oddali można usłyszeć wydzierających się ludzi w akompaniamencie hucznej muzyki. A plac zabaw? Stary taki, kawałek dalej od centrum zabaw, a jednak co nieco można usłyszeć.
  Spojrzał na Naiye i podniósł brwi. Nie na co dzień się go pytają o zawód, tak więc też na buźce okularnika wymalowało się zaskoczenie. Zazwyczaj myślał, że inni postrzegają go jako turystę, biegającego z aparatem, robiącego zdjęcia wszystkiemu co popadnie, a tu miła odmiana.
  - Poniekąd tak. - Kiwnął głową, wypuszczając dym z ust. - Jestem dziennikarzem i robię zdjęcia do gazet, do artykułów internetowych. Oczywiście, gdy tylko natrafię na coś intrygującego. - Uśmiechnął się. Jednym uderzeniem palca o filtr strącił kiep z papierosa.
  - Powiedzmy, że robienie zdjęć to moje małe hobby, ale nie jestem profesjonalistą. - Ale niesamowicie by chciał. Cóż, los taki jest, że nie zawsze daje to, czego się chce i Izaya dobrze o tym wiedział. W tym przypadku jednak ten paskudny los nakierował go tutaj i dostał to, czego wyjątkowo potrzebował. Taką prozaiczną rzecz, ale jednak zawsze coś satysfakcjonującego.
  - A może Ty wiesz czy coś tutaj się ciekawego zadziało ostatnio? - W końcu odważył się sam zadać pytanie swojemu rozmówcy. - Oczywiście, jeśli tutaj mieszkasz. Choć, nawet jeśli jesteś z poza Karafuruny Chiku, to może znasz inne smaczki z drugiego końca miasta? - Tylko uroczym uśmiechem mógł mu zapłacić za wszelakie informacje. Fizycznej gotówki przy sobie nie miał, a w siatce leżał jedynie kurczak, sos sojowy i bezalkoholowe piwo. To raczej byłaby marna zapłata, chyba, że Kō jest kolejnym bezdomnym, na którego Hasegawa się natyka. Jakby to był kolejny taki jegomość, to w pewnym sensie uznałby, że jest jakimś magnesem na takowe jednostki.

@Naiya Kō
Hasegawa Izaya
Naiya Kō

Pią 22 Wrz - 20:57
Cóż. Dla nieco spaczonej logiki Kō nie było takiej zasady, dla której ktoś miałby być dla niego miły lub nie. Miał te swoje dziwactwo, którego skutków nie do końca zauważał. Paranoiczne myśli zawsze wpływały gdzieś tam na jego umysł, a że rzadko o nich z kimś rozmawiał, nie miał w zwyczaju przyłapywać się na swoich własnych błędnych domysłach, jakby wychodził z założenia, że każdy może mieć obawy podobne do niego, tylko nie mówić o nich głośno, conajmniej jakby było to jakieś powszechne tabu. Tego się bał, choć nie dawał po sobie poznać.
- Izaya... - Wyrwało mu się, gdy próbował uzmysłowić sobie, czy na pewno zapamięta. - Ładnie. - Dodał, być może nie do końca na miejscu, ale nie przejmował się tym zbytnio, próbując załagodzić to uprzejmym uśmiechem.
Nie był świadomy, że właśnie mógł przeszkodzić koledze w harmonogramie snu czy dnia. Tym bardziej nie pomyślał o tym, żeby o to zapytać, gdy zaczęła kiełkować w nim dziecinna wręcz ekscytacja. A może Kō po prostu był trochę ignorantem, tak bardzo żył chwilą, że zapomniał, że inni ludzie mają jakieś życie i problemy? Zapewne oba. Doprawdy, ten wieczór był bardzo przyjemny, jakby niezbyt bezpieczne środowisko tej okolicy odeszło na ten moment w zapomnienie. Nie chodzi nawet o to, że był do niego już w większości przyzwyczajony. Noce wczesnej jesieni po prostu mają w sobie to coś, coś z lekka mrocznego ale i magicznego, przywracającego miłe wspomnienia które dawały takie uczucia, które rzadko pojawiały się w innej sytuacji na jawie. Niby zwykły plac zabaw otoczony przez ciemność zabarwioną kolorowymi światłami, ale wart wszelkiego ryzyka, wart wszystkiego, by znajdować się tu i teraz, z dymiącym papierkiem w ręku.
Pociągając z owego papierka, otworzył oczy szerzej, gdy ze stanu wyczkiewania wyrwała go odpowiedź Hasegawy.
- N-Naprawdę?! - Był szczerze zdziwiony i jego ciekawskość zaczęła rosnąć w siłę. Musiał wyładować jakoś część tej energii i zupełnie zapominając, że swoimi gabarytami mógłby przeważyć huśtawkę, zmienił pozycję zakładając kostkę jednej nogi na kolano drugiej i wsparł się na nich rękami, obracając się trochę bardziej w stronę Izayi. Przyrdzewiały łańcuch znowu mocno zaskrzypiał. - To możliwe, że skądś cię znam? To znaczy... twoje artykuły? - Tym razem nie opanował błysku w oczach, w końcu sam nie był znany poza jakąś tam niszą, rzadko zdarzało mu się spotykać ludzi o tak oryginalnych zawodach.
- Hmm. W sumie, czemu nie? Coś cię zatrzymuje? - Spojrzał mu w oczy, być może nieco zbyt nahalnie, jakby próbował wyczytać coś z jego potencjalnej reakcji. Zaraz potem, dla lekkiego rozładowania, odezwał się znowu, poł żartem, poł serio. - Jakbyś szukał modeli... - cmoknął i zadzierając delikatnie głowę w górę, przystawił dloń do ucha, robiąc z niej symbol telefonu.
Na pytanie Izayi już całkowicie jednak go odkleiło. W końcu Naiya był największym plotkarzem i drama queen, jakiego znał. - Oh my godd, kocham takie pytania! ... Um... - Podniósł głos z podekscytowania, brzmiąc bardziej gejowo niż dotychczas, jednocześnie podnosząc nieco ręce i zaciskając je w pięści. Po chwili jednak emocje nieco opadły i zdał sobie sprawę, że w zasadzie to ostatnie dwa tygodnie był na zwolnieniu chorobowym pod groźbą odesłania do szpitala psychiatrycznego, podczas którego nie wyściubił aż do dziś nosa z mieszkania. Puścił dłonie i niezręcznie zaśmiał się przewracając niesforny kosmyk zielonych włosów w palcach lewej ręki, zdając sobie sprawę, że nie do końca ma co odpowiedzieć. Tak to by chociaż miał może jakieś plotki z pracy... praca, tak! To jest plan, w końcu kontynuował w tym czasie swoją pracę internetową, w której dowiadywał się czasem różnych rzeczy od osób, od których dostawał o wiele szersze opisy grzechów, niż klecha od bogobojnych wiernych na spowiedzi.
- Taaak, mieszkam tu od paru lat. - Całe szczęście nie był bezdomny i choć pewnie mało do tego brakowało w jego życiu, to gdyby usłyszał o takim podejrzeniu, pewnie wstałby jak na hejnał i popędził do pierwszego lepszego sklepu drogeryjnego, żeby zmienić perfumy. - Wiesz co... Próbuję sobie przypomnieć... Aha, wiem - Zabłysnęło mu w głowie zielone światełko, choć nie był do końca pewny, czy jest to informacja, o której chce usłyszeć dziennikarz, ale zawsze było to dla niego widowiskowe wyjście z sytuacji. - Zgłosił się do mnie jakiś dziwny klient. Pewna uczennica z centrum. Prosiła o rozkład partnerski, taki ogólny ogląd na relację, plany i zamiary drugiej strony. Coś mi się nie zgadzało, później prosiła o rytuał odcięcia. Zrobiłem jej go, ale z ciekawości napisałem jej, że potrzebuję zdjęć ich obu. - Przyłożył palec do dolnej powieki, żartobliwie podkreślając fakt, że niczego takiego nie potrzebował i zrobił to celowo. W trakcie zupełnie zapomniał, że być może robi słabe pierwsze wrażenie przyznając się, że robi jakieś dziwne czary, ale to nie to było teraz dla niego ważne. Później na chwilę ucichł, gdy intensywnie zaczął szukać czegoś w telefonie. Po chwili berceremonialnie wystawił ekran w stronę Izayi, wskazując palcem na dwa zdjęcia, które się tam znajdowały. - Znalazłem ich w internecie... Czaisz, że ten dziadek jest jej nauczycielem?? -

@Hasegawa Izaya


Oh my, just look at those eyes - Pretty like a girl, oh boy
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite

Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
Naiya Kō

Hasegawa Izaya ubóstwia ten post.

Hasegawa Izaya

Nie 24 Wrz - 15:03
  Nie skomentował w żaden sposób słów Naiyi odnośnie swojego ładnego imienia. Sam szczególnie za nim nie przepadał, wszak imię Izaya jest połączeniem biblijnego proroka Izajasza oraz "tego, co ogląda tłum". To drugie ma większe pokrycie z rzeczywistością Hasegawy. Obserwowanie ludzi z boku to fajna rzecz. Można się skupić na dramatach innych, niż swoich własnych. Ba! Gapienie się na nich jak sroka w gnat jest o wiele przyjemniejsze niż oglądanie wyreżyserowanych seriali, które zwykle są zbyt przewidywalne.
  Uniósł brwi do góry, a na jego buźce pojawiło się nagłe zainteresowanie. Przez krótki moment analizował słowa giganta, nie wierząc szczerze w co właśnie usłyszał. Czyżby przypadkowo odnalazł osobnika, który sam zaproponował bycie modelem? Zwykle każdy odmawia, każdy się boi, czy ma też zbereźne myśli w głowie. Izaya jeśli nawet nie jest profesjonalistą, to stara się zachowywać jak  rasowy profesjonalista. Dotykać - nie dotknie. Głupich czy prowokujących tekstów nie rzuca. Nie będzie również nalegał na cokolwiek co nie jest komfortowe dla modela.
  - Podyktuj mój numer i się dogadamy. - Wyciągnął telefon z kieszeni płaszcza. - Oczywiście, tylko, jeśli chcesz. Ja do niczego nie zmuszam. Także jeśli potrzebujesz zdjęć dla swojego widzimisię czy prywatnego użytku, to w porządku. Umiem co nieco jeśli chodzi o obrabianie zdjęć. - Trzeba sobie zrobić dobrą reklamę. Już dopisał imię i nazwisko do kontaktu. - O ile, będziesz w stanie wytrzymać moje narzekanie, że światło mi nie pasuje, czy sceneria. - Dodał z lekkim rozbawieniem. Brzmi to zabawnie, ale taki jest Drobny ruch słońca i zmiana położenia cienia potrafiły wyprowadzić Hasegawę z równowagi i zaburzyć jego wizję zdjęcia idealnego. Dobrze, że te zdjęcia, które cyka do gazet nie muszą znów być takie idealne i przesycone artyzmem. Dalej poniekąd to go gryzie, ale trzeba było się przemóc. W innym przypadku cały czas łaziłby zirytowany z problemem na skupieniu się na rzeczach istotnych.
  Na pierwszy rzut oka nie widział w Kō plotkary. Ocenił książkę po okładce i podejrzewał, że to zwykła szara jednostka nie wyróżniająca się niczym niesamowitym. Powinien już wcześniej to zrozumieć, gdy sam zechciał być modelem. Prawdopodobnie Naiya ma coś więcej do zaoferowania niż swoja kolorowa i ekscentryczna osobowość. Aż zaczęło go to zastanawiać, co tam jeszcze ma w zanadrzu. Zdecydowanie, to nie jest jednowymiarowa osobowość, tylko ktoś godny większej uwagi.
  Wypuścił dym z ust słuchając jego opowieści. Nie przerywał mu, w końcu pełna kulturka musiała zostać zachowana. Dwukolorowe oczy pozostały wlepione w buźkę wielkoluda. Pozostał z odprężonym, pogodnym wyrazem twarzy. W końcu, gdy papieros został wypalony praktycznie do filtra, rzucił go w piach przed sobą i przydeptał butem, by chwilę później wyciągnąć listek leków, wycisnąć jedną tabletkę i połknąć. Tyle razy już to robił, że wody do popicia nie potrzebował.
  - Rozkład partnerski? - A to nowość. - Jesteś wróżbitą lub kimś takim? - Wcześniej nie spotkał się twarzą w twarz z osobistością parającą się podobnymi rzeczami. Takich to tylko w internecie napotykał i co nieco rozumiał z tego wachlarza szarlatańskich sztuczek, ale sam w życiu nigdy nie skorzystał z takiej usługi. Nie widział potrzeby i nie wierzył w takie rzeczy. Taki niedowiarek z niego jest, ale może wypadałoby kiedyś spróbować i sprawdzić, czy to będzie miało faktyczne pokrycie w rzeczywistości? - Ile bierzesz za taką usługę? - Pytanie z pełną powagą i tak więc liczył na fachową odpowiedź. Możliwe, że to będzie doświadczenie, którym będzie warto się podzielić w artykułach. Opcjonalnie przeprowadzi wywiad z domniemanym wróżbitą.
  - O proszę. - Spojrzał na zdjęcie. Trzeba się zmusić do zapamiętania tej buźki, aby zrobić większy research, a nuż okaże się, że ten dziadek jest kontrowersyjną personą. - Orientujesz się, gdzie może uczy? - Spytał z zawadiackim uśmieszkiem. Jeśli to osobistość ucząca na uniwersytecie, to znajdzie sobie małego informatora. Już i tak zna jedną osobistość, która tam uczęszcza. Nakłonienie jej do wyjawienia pewnych smaczków będzie tylko i wyłącznie kwestią czasu. Zweryfikuje czy jest to indywiduum godne uwagi.

@Naiya Kō
Hasegawa Izaya
Naiya Kō

Wto 26 Wrz - 0:15
Naiya nie tylko zaproponował Hasegawie bycie jego modelem, a nawet miał nawet już kilka doświadczeń z obiektywem do tej pory. Co prawda to zawsze on proponował w cichej nadziei, że ktoś się nim w końcu zainteresuje, ale po pierwszej rozmowie rekrutacyjnej przy przebieraniu się kończył odrzucany, wystawiony na bruk z tą swoją nawiną nadzieją, bo nie był idealny. To, że wciąż się nie zraził i próbował od nowa nie było jednak tylko kwestią jego wybujałego ego. Ojciec zniszczył jego duszę i ciało, sprawił, że głęboko w podświadomości Kō czuł się wręcz brudny, skażony i przekreślony, a skreślanie jego nazwiska z listy chętnych tylko pogłębiało to skręcające wnętrzności uczucie. Coś w jego charakterze było jednak takiego, że wciąż rzucał się w ten wir samozniszczenia, jakby chciał dążac do niemożliwego wreszcie zdusić te uczucie przegrania. Jakby wierzył, że tylko odbicie na siłę możliwości, które mu odebrano, mogło ukoić jego żal i to go napędzało do dalszego działania i rywalizacji z całym światem. Strasznie brzmiała dlań wizja porzucenia tej nadziei, tworzyła emocje równie negatywne co śmierć najbliższej osoby. Nie poradziłby sobie z tym, wolał przeżywać pomniejsze koszmary i potem nie wylewać za kołnierz, żeby tylko uciec od tej bezsilności, jaką produkuje choćby myśl, żeby sobie raz na zawsze sobie odpuścić.
I wtedy on, chłopak którego spotkał dzisiaj pierwszy raz w życiu, odpowiedział pozytywnie na tą propozycję.
Tym razem na kilka sekund go to zmroziło. Serce Kō przeszyło jakieś dziwne ciepło, gdy szeroko otworzył oczy wpatrując się w Izayę ze zdziwieniem. Z początku nic nie mówił, patrząc jak wyciąga telefon, nie chcąc zabrzmieć jak dzieciak kipiący z ekscytacji, który właśnie się w nim obudził. Schował tylko twarz dłoniach z rozmarzonym uśmiechem. Tak właśnie wyglądał Kō zadowolony, ale i pozbawiony wszelkiego muru obronnego czy granic. Hasegawa nie wyglądał na kogoś, kto chciałby to wykorzystać, tymbardziej Kō wiedział już, że skrycie będzie miał u niego emocjonalny dług.
- J-jasne, już podaję - Prawie wypadł mu telefon gdy próbował uspokoić trzęsące się dłonie, albo przynajmniej ukryć ten fakt, z raczej marnym skutkiem. - Nie chcę się chwalić - tak naprawdę to chciał - ale mam trochę follower'sów. Intuicja mówi mi, że z Twoją pomocą liczby mi wzrosną. - Mrugnął porozumiewawczo i szybko odwrócił głowę szukając numeru w zapisanych notatkach, jakoś nigdy nie miał do tego głowy, by zapamiętać tak długie rzędy cyfr. Ani żeby powiedzieć, o jaki portal mu chodzi. - Oh, chyba będę musiał. - Zaznaczył żart lekkim zaśmianiem się, gdy w końcu znalazł tą ginącą w każdej ważnej chwili notatkę i podyktował mu w końcu numer.
Co do tekstów, Naiyi zaś nie bylo to nigdy w zupełności pewne, czy coś mu nie strzeli do głowy i nie zacznie zachowywać się w opór nieprofesjonalnie. Ale przecież nie powie o tym w tym momencie, żeby z góry wzięto go za dziwaka. Kō z resztą lubił w niektórych przypadkach powoli badać i sprawdzać ludzkie granice, żeby stopniowo wprowadzać do znajomości prawdziwego siebie, osiągając finisz w momencie, w którym złamie je wszystkie, o ile będzie to możliwe. Wiadomo, nie zawsze się da. Dobrze wiedział jednak, że czasem po prostu sam za dużo nie myślał nad swoim zachowaniem, narzucał się ludziom i wywoływał spięcia. W tym wypadku jednak, tak jakoś... było dziwnie inaczej. Odczuwał rzadką dlań potrzebę, by trzymać tą swoją impulsywność i obsesyjność na wodzy. Z jakiegoś powodu atmosfera, jaka tworzyła się w towarzystwie Izayi zdawała się wyciągać z wielolkoluda te lepsze cechy. Chłopak zdawał mu się jakiś taki kruchy, o wiele bardziej stabilny od narwanego Kō, a jednocześnie nie czuł się przy tym oceniany. Podświadomie doceniał ten safe space, którego większość ludzi nie potrafiła mu zaoferować, więc nie chciał go za bardzo burzyć.
Jedni mają zdolności obserwatora z talentem do znajdowania interesujących faktów, inni naturę węża wślizgującego się do czyjegoś życia niepostrzeżenie, żeby poznać jakiekolwiek informacje bez żadnego większego powodu. Naiya zdecydowanie był tym drugim, ot jego mózg przyzwyczaił się, by rejestrować każdy szmer i zwykle nie miał oporów rzucać tym dalej w świat. Dziś już może nie zawsze był taki czujny, jak kiedyś. Ale wciąż zadawał za dużo pytań.
Gdy zauważył, jak Izaya połyka tabletkę bez popicia, coś się w nim zagotowało. Nie okazał tego, ale no kurde no, jak to tak. Normalnie jakby był polakiem przebranym za japończyka, nie mógł wytrzymać tego, co ktoś inny robi ze swoim życiem i obudził się w nim jakiś głęboko ukryty instynkt macierzyński. Tak poza tym... czy on skądś kojarzył te tabletki? Z resztą, to bez znaczenia.
- E-ej, mogłeś mówić, ja... ten, poszedłbym do sklepu, znaczy mogę pójść ci po coś do picia. - wycedził i powstał wówczas, on, wielkolud, pokazując jak wysoko może sięgnąć, jednocześnie rzucając swojego niedopałka w piach. Postawił ręce na biodrach wymownie, całym sobą dając znać, że rwie się i zaraz to zapewnie zrobi, niezależnie, jaką odpowiedź dostanie.
- Ah, tak... - jego buta nieco opadła, gdy Izaya zapytał o jego profesję. - Tarocistą i rytualistą. Magiem. Wróżką. Jak zwał tak zwał. - Powiedział już zupełnie spokojnie, udając, że drapie się po potylicy. Na pytanie o cenę znowu go zamurowało, gdy patrząc w oczy Izayi odnalazł zupełną powagę. Chyba jeszcze nigdy nikt poza ludźmi w klubach żądnymi zabawy go o to nie pytał na żywo. Może dlatego, że nie każdemu się z tym zdradzał. Poza tym... nie wyglądał mu na kogoś, kto byłby tym potencjalnie zainteresowany, najwyraźniej się pomylił. W sumie na plus, ciekawość to dobra cecha.
Pogłowił się przez chwilę i skrzyżował ręce mrużac lekko oczy, udając niewzruszonego. - Świetnie trafiłeś, księżyc jest tego wieczoru w trygonie do Wenus - wskazał delikatnie palcem w górę, jakby conajmniej te dwa ciała niebieskie było cokolwiek widać przez drzewa i wysokie budynki naokoło. - I dlatego, jest za darmo. - Oczywiście łgał jak z nut, bo wymyślił to na poczekaniu. Głupio było mu się zupełnie szczerze przyznać, że tylko Izaya ma dziś za darmo, a ten trygon choć był akurat prawdziwy, to tak naprawdę nic szczególnie ważnego nie znaczył. Trzymał się nadziei, że Izaya nic o takich tajnikach astrologii nie wie, bo inaczej znaczyłoby to, że wyszedł na kłamliwego idiotę. - Jest coś, o co chciałbyś zapytać kart? - Tym razem spojrzał nań poważniej, co kontrastowało z całym jego wcześniejszym zachowaniem i wciąż żarzącym się błyskiem w oczach.
- Cała akcja ma miejsce na uniwersytecie Fukkatsu, z tego, co się orientuję. - Odpowiedział, wracając na telefonie do profili owej dwójki. - Tak, to tam, na 100%. Chyba, że dziewczynie wpadło do głowy pozować przy obcej szkole z niewiadomych przyczyn. - Wydedukował i wzruszył ramionami, wciąż się niespokojnie rozglądając, w poszukiwaniu jakiegoś małego marketu. Tak, dalej go to męczyło.

@Hasegawa Izaya
@Hasegawa Jirō


Oh my, just look at those eyes - Pretty like a girl, oh boy
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite

Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
Naiya Kō

Hasegawa Izaya ubóstwia ten post.

Hasegawa Izaya

Czw 28 Wrz - 1:18
  Jeśli Hasegawa miał go uszczęśliwić swoim profesjonalizmem, to czemu nie? Zawsze jakiś dodatkowy uczynek na karcie, nawet jeśli to jest drobnostka. Może po śmierci bogowie wybaczą mu agnostycyzm i przepuszczą go przez bramy niebios tylko dlatego, że był dobrym człowiekiem. Tylko w takich rozważaniach pozostaje pytanie, ile Izaya ma takich uczynków na liście? Zdecydowanie, nie za dużo. Z resztą, nieważne. I tak najprawdopodobniej zaświaty jak i piekło nie istnieją. Według Hasegawy to koncept stworzony przez ludzi dla ludzi. Aby zmusić wszystkich do bycia "dobrymi" w ogólnie przyjętych zasadach wymyślonych przez kogoś. Zawsze ktoś stoi wyżej i reszta ma się słuchać, to naturalna kolej rzeczy i tylko wybitne jednostki nadają się na takich liderów. Tak samo jest w przypadku tych "złych" ludzi wyznających satanizm, czy inne "złe" bóstwo, choć w ich ideologii widział znacznie więcej sensu i nieco pokrywa się z jego filozofią życiową. Może i nie przyzna tego, ale wyznawanie satanizmu laveyańskiego wydaje mu się całkiem kuszące.
  Izaya zaśmiał się w duszy jak zobaczył reakcję Naiyi. Chyba tego się nie spodziewał, że okularnik przyjmie jego propozycję z taką lekkością. Taki właściwie już był. Średnio go przejmowało cokolwiek - co mogło go czynić bardzo naiwnego. Dopóki nic nie wyjdzie poza strefę profesjonalizmu, nie miał żadnych obaw. Z resztą, już wiedział gdzie zaproponuje sesję zdjęciową. Na pewno w miejscu publicznym. W razie czego, jedna albo druga strona będzie mogła zwiać gdzie pieprz rośnie, choć Izaya ma nadzieję, że tak to się nie skończy.
  - Wierzę, że będę mógł Ci w tym pomóc. - Cierpliwie odczekał, aż Naiya podyktuje cyferki. Po tym jak zapisał jego numer, wysłał mu SMS'a z kropką, aby Kō również miał numer Hasegawy. Nie będzie wtedy nieporozumień, nie będzie paniki, że jakiś obcy numer pisze.
  Izaya uniósł jedną brew w zdziwieniu na reakcję Naiyi, gdy połknął tabletkę, tak o. Jawne zaskoczenie wymieszane z rozbawieniem wymalowało się na buźce dziennikarza. Pozwolił sobie na krótki śmiech. Nie przypominał sobie, kiedy ostatnio słyszał podobne troskliwe słowa. Udławić się - nie udławi, o to nie trzeba się martwić. Z resztą, to już kwestia przyzwyczajenia. Nie zawsze ma przy sobie wodę czy sok do popicia tabletek, więc to było do przewidzenia, że kiedyś nie będzie niczego potrzebować do pochłonięcia pigułek.
  - Siadaj, siadaj. - Pokręcił głową nonszalancko. Przy okazji mógł zobaczyć dokąd głową sięga ten gigant. Trochę żal mu się go zrobiło, biedny musi haczyć o każde drzwi łepetynką. - Nie ma co się mną przejmować, naprawdę. Już tyle tabletek połknąłem w życiu, że to żaden problem. Przywykłem. - To dość dziwne uczucie, aby zapewniać kogokolwiek, że jest wszystko w porządku. Już wcześniej miał podobne sytuacje. Głównie, gdy zdarzyło mu się wypić więcej niż trzeba, ale uczucia wtedy są kompletnie inne. Niestety jest parę rzeczy wywiniętych podczas stanu nietrzeźwości, których mógł żałować do dziś i przy okazji przepraszać osoby w nie zamieszane. Plus jest taki, że nikt go wtedy nie traktuje na poważnie. To jest jeden wielki plus chlania, można powiedzieć wszystko i nikt nie weźmie tego za pewnik. Wszystkie czyny i słowa są wtedy nic nie warte, nic nie znaczą, prawda? Chociaż to jest jakąś opcją wyszumienia się, będąc głupim pedałem, co się z szafy boi wyjść.
  Coś tak czuł, że Naiya będzie kręcić, aby nie podać ceny za swoją usługę wróżenia. Nie do końca rozumiał dlaczego, ale postanowił się nie kłócić w tej kwestii. Skoro tak mówi, skoro księżyc ma na to wpływ - no dobrze. Sam się na takich rzeczach nie znał, tak więc wolał tylko i wyłącznie uśmiechnąć się uroczo, udając, że jak najbardziej wszystko rozumie. Osobiście nie kojarzył, aby ktokolwiek robił cokolwiek za darmo, ale wydaje się, że trafił na "wielki" wyjątek od reguły.
  - Hmm. Chciałbym sprawdzić, czy los mi może sprzyjać w kwestiach związkowych. - To głupia rzecz, ale zawsze coś. - Czy kiedykolwiek trafię na odpowiednią osobę, o. I ewentualnie jakiś ogólny opis tej osoby? - W tej chwili poczuł się jak debil. Naprawdę, nie wiedział o co dokładnie spytać, a to była właściwie pierwsza i przyziemna rzecz, jaka mu przyszła do głowy. Siedząc w internecie najczęściej natykał się na dziewczyny chwalące się, że im coś tam wyszło super z kart jeśli chodzi o związek. W tej chwili miał szansę podpytać domniemanego specjalistę w tym temacie i dowiedzieć się więcej, niż siedzieć i gmerać po różnych stronkach co z czym się je. Z swojego doświadczenia wiedział, że i tak prawdopodobnie osiemdziesiąt procent to byłyby czyste głupoty nijak pokrywające się z prawdą.
  Izaya pokiwał głową i ponownie wziął telefon do ręki. Wypadałoby zapisać sobie te istotne informacje na później, aby mu nie zaginęły. Z chęcią zweryfikuje wszystko i może doszuka się jeszcze ciekawszych rzeczy, idąc tym płytkim tropem. Nie spodziewał się jednak czegoś szokującego, choć, kto wie? Może ten chłopak ma jakiegoś nosa do większych skandali, niż Izaya przypuszczał.

@Naiya Kō
Hasegawa Izaya

Naiya Kō ubóstwia ten post.

Naiya Kō

Nie 1 Paź - 19:31
Hasegawa zrobił nieświadomie kolejny dobry uczynek będący na plus wspomnianym bogom, uchraniając Kou od ataku zintensyfikowanej paranoi, gdyby siedział spokojnie w swojej kawalerce i nagle dostał telefon z nieokreślonego numeru. Niby nic, ale na jego koncie było kilka zalanych procentami nocy i grupa nieprzewidywalnych, jednorazowych ludzi, z którymi bywał w barach i nigdy nie wiadomo, czego mogli od niego chcieć. Sam wcielał się wówczas w coś na kształt złego ducha, zaspokajającego wszystkie najciemniejsze pragnienia swojej nadwyrężonej psyche a potem na ironię bał się, że coś z tych wybryków przypomni o sobie w prawdziwym życiu, zakłócając jego codzienność. Prawda była taka, że Kou było conajmniej dwóch, nawet jeśli nie zdradzał oznak rozdwojenia jaźni.
Nie czekając długo spojrzał kilka razy to na Izayę, to na swój telefon, myśląc, czy zapisać go w kontaktach po imieniu i nazwisku. Na jego ustach pojawił się podejrzany uśmieszek. A może nie? Bingo. W ten sposób Izaya został w jego kontaktach umieszczony jako emoji kotka z dwoma różnymi ślepiami i aparatem w łapkach. Aww, teraz Kou na pewno nie uzna, że to ktoś równie zły jak on sam do niego dzwoni. No nic, tylko odebrać od takiego kociaka.
Na prośbę, by znów usiąść, w ogóle nie zareagował. Patrzył dalej na Hasegawę ze swojej perspektywy zbliżonej do satelity, nie mogąc kryć dłużej rozczulenia na twarzy. Zdało mu się, że musiał nikt o niego szczególnie nie dbać, skoro musiał łykać tyle tabletek w swoim życiu a nawet nikt go nie zmusił do zadbania o swój uklad pokarmowy. Poczuł, że utożsamia się z nim w jakiś niewypowiedziany sposób, co tylko jeszcze bardziej stawiało go w poczuciu obowiązku, aby coś z tym zrobić. Sam też był na ogół samotny. Rodzinę usunął ze swojego życia. Miał niby grupę ludzi, którzy dzielili się z nim informacjami o sobie i innych, oraz sporo płytkich znajomości, ale rzadko wpuszczał kogoś do swojego wnętrza, by później nie wyszło na jaw, jaki jest tak naprawdę zepsuty. Zawsze musiał umieć sam o siebie zadbać i wychodziło mu to raczej skutecznie, ale samemu zdarzało mu się ignorować swoje zdrowie. Jeżeli już kogoś polubił, to nie da się zaprzeczyć, że miał potrzebę zadbania o innych. A o tym, że całego życia Izayi i tak nie zmieni choćby nie wiadomo, jak się uparł, nie myślał wcale. "Przywykłem." W głowie Kou powstała tylko jedna myśl - A ja nie! Normalnie zapewne by to wypowiedział na głos i już dawno bez krępacji wcisnął Izayi butelkę napoju z jakąś groźbą w gratisie, ale ugryzł się w język i jedynie przełknął nieco głośniej ślinę. Nie chciał Hasegawy odstraszyć lub znieważyć, gdyż sam był dla niego miły, a w głowie Naiyi między troską a agresją była tak cienka granica, że jako dziecko mało nie zadusił każdej kochanej przez siebie osoby czy zwierzątka, wylewając nań swoją miłość. - Ale, Hasegawa... - Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale uciął, bo w sumie sam nie wiedział, co. Co mu da, jeżeli wygłosi moralniaka, jakie to niezdrowe dla układu pokarmowego, czy że może doprowadzić do problemów w przyszłości? Nie mógł być pewien, ale w większości przypadków w takich sytuacjach efekt byłby odwrotny od zamierzonego. Po prostu przy pierwszej lepszej okazji mu coś wciśnie, tak chyba będzie lepiej. Westchnął.
Zdziwiło go trochę, że Izaya wybrał sobie tak standardowy rodzaj pytania. Co to za gierki? Może za dużo sobie domyślał, ale odniósł wrażenie, że Hasegawa musiał być tajemniczą personą, skoro nie pytał o tematy związane z tym, co się dzieje aktualnie w jego życiu, tylko co się może stać. Cóż, dla Kō i jego kart to nawet lepiej, że pytał o sprawy miłosne, bo to jeden z głównych tematów na które odpowiadały i łatwiej było taki rozkład odczytać, niż gdyby pytał czysto teoretycznie, kiedy jakiś jego rodzic wróci z mlekiem, na przykład. To pobudziło na nowo jego ciekawość i zacisnął dłonie z emocji. - Oczywiście, słońce. - Uśmiechnął się promiennie. - Karty powiedzą wszystko, co chcesz na ten temat wiedzieć. Tylko wiesz... - Sciszył nieco ton glosu, przykładając dłoń do ust, jakby zastanawiał się, nieco zakłopotany. - Nie mam ich ze sobą. Jeżeli chcesz, chodźmy do mnie. Oczywiście nie zmuszam, ale tam mam absolutnie wszystko, co potrzebne, by wróżba była jak najdokładniejsza. - Rozlożył ręce, jakby pokazywał, że nic na to nie poradzi, zupełnie jakby nie było innej drogi, by sesja tarota doszła do skutku. Jednocześnie patrzył uważnie na Izayę. Chciał się upewnić, czy będzie musiał go namawiać, by za nim poszedł. Nie każdy mógłby chcieć tak blisko spoufalać się z ledwie poznanym człowiekiem, zwłaszcza takim, jak Naiya. Ale tak łatwo nie odpuści, musi tylko stwarzać jakieś pozory. - Mógłbyś wtedy pytać o co chcesz, cokolwiek jeszcze przyjdzie ci do głowy. Jest weekend, a ja mam czas. A jeżeli dowiem się jeszcze czegoś ciekawego z wielkiego świata, to też się odezwę. - Mrugnął niewinnie jednym okiem.

@Hasegawa Izaya


Oh my, just look at those eyes - Pretty like a girl, oh boy
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite

Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
Naiya Kō

Hasegawa Izaya ubóstwia ten post.

Hasegawa Izaya

Czw 5 Paź - 18:03
  Odrobinę zaczął się obawiać o tą "satelitę" wiszącą nad nim. Może nie tak kompletnie nad Izayą, ale Nayia jest wystarczająco wysoki, aby bez problemu zasłonić nieprzyjemne promienie słońca rażące oczy. W obecnej chwili nie musiał robić za taki pseudo-parasol. A w przyszłości? Cóż, Hasegawa by nie narzekał, gdyby miał taką ochronę przed słońcem. Sam cień Kō byłby tylko przyjemnym dodatkiem.
  Naprawdę nie rozumiał o co chodzi i dlaczego miałby popijać tabletki wodą. Już tyle ich wciągnął za życia, że szczerze zapomniał o jakichkolwiek ewentualnych problemach zdrowotnych. Bardzo możliwe, że już tam gdzieś w jego flaczkach coś się rodzi. Nawet jeśli by się czegoś faktycznie nabawił - nie przejąłby się tym szczególnie. To negatywna cecha Izayi, czy byłby przeziębiony, czy umierający i tak do pracy by poszedł. Świadomość, że opuściłby się w swoich obowiązkach przez mały urlop czy chorobowe biegała mu po głowie każdego ranka, gdy rozważał czy w ogóle warto wychodzić z domu. Wystarczyłby mu jeden dzień, a więcej by go świat nie zobaczył. Nie ma większego wyboru. Jeden taki wybryk pociągnąłby sznur nieprzyjemności i rodzice odcięliby go od pieniędzy i przestaliby fundować mu mieszkanie. Niby sam mógłby sobie opłacić wszystko, ale po co? Skoro ma opcję mieszkać za darmo, a jedynym warunkiem jest posiadanie stałej pracy, to czemu miałby to rzucić w cholerę? Izaya o wiele bardziej cenił sobie swoje wygodne życie, niż swoje własne zdrowie.
  Wolał nie ciągnąć tego i nie zapewniać Naiyę, że wszystko jest w porządku. Nie miałoby to większego sensu. Miał swój okres, gdy biegał na terapię i do psychiatrów. Gadanie w kółko, że wszystko jest w porządku zwykle przynosiło odwrotny efekt. Głównie dlatego, że każdego lekarza miał po znajomości. Każda osoba dbająca o zdrowie Hasegawy była zaznajomiona z jego rodzicami, tak więc też z ostrożności nie do końca ufali jego słowom. Poza tym, kto by niby uwierzył słowom niedoszłego samobójcy, który pragnął podążyć drogą swojego przyjaciela?
  Sam nie zastanawiał się długo nad swoim pytaniem, co można spytać karty. Nie pomyślał, że wypadałoby spytać o to, co się aktualnie dzieje, tylko o przyszłość, jakby miał do czynienia z jasnowidzem. Gdyby Naiya wytknąłby to Izayi, pewnie zmieniłby formę zapytania. Pewnie byłoby mu trochę głupio, że na temacie się kompletnie nie zna. Zwykle, gdy się za coś brał, był oblatany w każdym zagadnieniu. Stety bądź niestety trafił losowo na tego tutaj człowieka zajmującego się tą specjalnością. Później będzie opłakiwał swoją niekompetencję w braku znajomości tej dziedziny.
  Izaya zastanowił się nad propozycją wyższego kolegi. Zaproszenie do domu? Mógł się domyślić, że Naiya nie ma kart przy sobie. Aczkolwiek samo zaproszenie wydało mu się z lekka nie na miejscu. Zbyt krótko się znają, aby jeden drugiemu do domu się pchał. Zdecydowanie wolałby poznać Kō lepiej, aby oboje mogli się spotkać w bardziej kameralnym miejscu.
  - Dzisiaj niestety nie mogę. Jest już późno, a ja jeszcze muszę kota nakarmić. Frotka pewnie za mną tęskni. - Uśmiechnął się na wspomnienie o kotce. Zawsze jakieś wytłumaczenie, choć nie wyrzucał z głowy opcji spotkania się z wielkoludem ponownie. - Masz mój numer, możemy się dogadać na spotkanie. Na pewno Ci nie odpuszczę sesji zdjęciowej.
  Wstał z huśtawki i się rozciągnął do góry. Naprawdę, powinien już być w drodze do domu. Niby weekend jest, lecz to nie zmienia faktu, że jutro pewnie będzie siedział nad tekstami do przeredagowania. Taki lekki pracoholik, lecz nie chciał odkładać swoich obowiązków na później. Wyjdzie jeszcze z formy i będzie źle.
  Podniósł siatkę z swoimi zakupami z ziemi i spojrzał się na Naiye z przyjaznym uśmiechem.
  - A, jak coś, to pisz śmiało. Postaram się odpisać jak najszybciej mogę. Zwykle i tak siedzę na telefonie, więc mało rzeczy mi umyka.

@Naiya Kō
Hasegawa Izaya
Sponsored content
maj 2038 roku