Pozbawione jakiegokolwiek oświetlenia, ciemne, wilgotne i pełne brudu. Ciągną się pod całym miastem, skręcając, rozwidlając i plącząc niczym setki węży. Niektóre z nich zawaliły się podczas trzęsienia ziemi, inne zalała częściowo woda, przez jeszcze inne przemykają stworzenia o wiele mniej przyjazne od zwykłych szczurów. Do tuneli nie zapuszcza się nikt o zdrowych zmysłach i czystym sumieniu - bywają miejscem nielegalnych wymian, a czasem kryjówką dla uciekających przed prawem. Od lat krążą plotki, że ci, którzy się tu zapuszczą, już nie wracają lub powracają, jednak nie tacy sami, jak wcześniej. Prawdą natomiast jest, że łatwo o zgubienie się w tych czeluściach.
2-5 - postać wpada do zastałej, zatęchłej wody. Teraz ma przemoczone buty i niezbyt przyjemnie pachnie.
6 - postać napotyka bardzo nieprzyjaźnie nastawione yōkai (lub grupę zbirów), które tylko czekało na ofiarę; interwencja MG.
W momencie, gdy nogi pająka skrzywiły się, kuląc ciasno do siebie, Ye Lian wyprostował sylwetkę, spoglądając przez padające wokół okruchy ognia na wielką masywną ogoniastą formę Shiby — chyba po raz pierwszy odkąd tu przybył, zrobił to tak ostentacyjnie; jakby widział go w końcu naprawdę, a nie przez mętną zasłonę uprzedzeń. Świat duchów dawno zamknął w swojej przeszłości, klucz do tej przeklętej pieczary wyrzuci do głębokiego stawu i nie zamierzał nigdy po niego nurkować. Od dzieciństwa podążał ramię w ramię ze śmiercią. Czuł się niemal tak, jakby zarzucał na siebie płaszcz nietykalności za każdym razem, gdy wchodził do ciemnego lasu. Wydawało mu się, że mieli ze sobą umowę: on i przechera. On pozwalał jej podążać swoimi śladami, a ona dawała mu spokój. Ich stosunki były bliskie, ale nie wykraczające poza zdrową tolerancyjność. Pewnego dnia jednak zamieniły się w sprawę oczywistą. Pakty zawierane ze zmarłymi, nigdy nie należały do najuczciwszych deklaracji.
— Dobra robota — odezwał się po długiej ciszy; ton popłynął w eter, choć pierwotnie miał trafić do znajdującego się w pobliżu Shiby, w którego wysforowywał stalowe tęczówki. — Wydawał się nie być na to gotowy. Właściwie ja też.
Obejrzał się za siebie i zacisnął ekwipunek wiedziony nadzieją i podgryzającym stresem. Chciał mieć tę pewność, iż Warui i towarzysząca mu dziewczyna wybiegli na zewnątrz; że są bezpieczni. Ale nagle zakuło go w samej czaszce. Obraz niewiarygodnie jasny i przejrzysty. On wie, szept omiótł uszy i jedyne na co było go stać, to na rozmasowanie skroni i zasugerowanie odwrotu.
Zaczął się cofać, czując, jak torba obija się o biodro. Oświetlał drogę powrotną, dodając sobie płonnej otuchy, że dla żadnego z nich nie było już za późno.
Warui Shin'ya, Nagai Blotka Kōji and Ejiri Carei szaleją za tym postem.
Yurei przekrzywił głowę z zastanowieniem, zerkając na niewidomego mężczyznę i trawiąc jego słowa, sprzeczne z tym co do tej pory słyszał od innych umarlaków. Jak to tak ryzykować i obijać swój klucz dostępu do świata żywych? Co gdyby go poniosło aż zanadto, sprowadzając dostawcę energii na tamten świat?
- Martwy kontrahent to nieprzydatny kontrahent... - Zauważył Kiryuu w miarę cicho, bardziej do siebie niż kogokolwiek. Chwilowo stracił zainteresowanie nastolatkami i ich znaleziskiem bo oto pojawiło się nowe, o wiele bardziej zajmujące.
Touya przyjrzał się badawczym wzrokiem nowo objawionej zjawie, doszukując się u ducha śladów po ewentualnych obrażeniach, które mogłyby go wiązać ze śmiercią i tym samym dać wskazówkę, ze padł ofiarą mordercy, czy też yokai.
- W pewnym sensie - Na usta Touyi wypełzł lisi uśmieszek, kiedy yurei dopatrywał się okazji do uzyskania tego po co właściwie tu przyszedł. Nowych trupów i chaosu. - Próbuję te oto dziewczęta zwieść na manowce, najlepiej w paszczę śmierci. Widziałeś gdzieś może jakiegoś mordercę albo inna bestię, której można by to zlecić? - Widmo nonszalancko złożyło ramiona na piersi, patrząc na nieznajomego z wyczekiwaniem. Chłopak nie wyglądał na praworządnego obywatela, wiec być może pokusi się o udział w podobnym przedsięwzięciu.
- Czyżby coś zeżarło twoją wycieczkę? - Zagadnął jeszcze, niby od niechcenia, mając problem z ustaleniem co mogło być powodem śmierci obecnego yureia. Bo na pewno nie dolegała mu starość...
#pisanenakolanieprzepraszam
@Munehira Aoi @Kakita Mari @Seiwa-Genji Kamiko
Munehira Aoi, Ejiri Carei and Kakita Mari szaleją za tym postem.
- To świetnie! Oby była gdzieś niedaleko…ale wątpię, że trzyma się blisko miejsca, gdzie leżą zwłoki jej przyjaciółki - którą najprawdopodobniej zamordowała, gdy ta chciała jej pomóc. Rządza zemsty musiała solidnie stłamsić w Onryo wszystkie pozostałości po osobie, którą była Takahashi Chie - Mam jeszcze w plecaku fasolki, które dostałam wcześniej od przyjaciółki - dodała, przypominając sobie o tym fakcie, by zaraz ponownie zwrócić uwagę na wyłaniająca się teraz z wody postać. Kto to był, poznała jednak dopiero po głosie. O wilku mowa.
- Kami! - uśmiechnęła się rozpromieniona, jakby nie miała w okolicy żadnego trupa - Cieszę się, że nic ci nie jest! Ale co się stało? Czemu byłaś w wodzie? - zmarszczyła brwi nagle zmartwiona, próbując przyjrzeć się trochę lepiej przyjaciółce. Nie zauważyła żadnych widocznych obrażeń, przynajmniej w tym słabym świetle. Wyglądało na to, że jest jedynie przemoczona do suchej nitki. Niestety Mari nie miała przy sobie nic pomocnego w takiej sytuacji, a wątpiła, że skorzystanie z koców leżących przy zwłokach dziewczyny na górze to dobry pomysł.
- Hm? Ah, tak. Kamiko, to jest Aoi, przyłączyłam się do jego grupy! Aoi, to jest Kamiko, moja przyjaciółka! Jest bardzo mądra, więc na pewno nam pomoże - zapewniła, przedstawiając sobie dwójkę.
- Tak, wszystko…dobrze. Znaleźliśmy zwłoki dziewczyny w składziku, jak pójdziesz po drabince w górę to sama zobaczysz - jakby to nie było już oczywiste po tym smrodzie rozkładającego się ciała. Jak zostanie tu kilka minut dłużej to pewnie zwymiotuje drugi raz - Miała przy sobie rzeczy potrzebne do egzorcyzmu i notatnik. Pisała, że chciała odesłać ducha swojej przyjaciółki w zaświaty… zresztą, sama poczytaj - podała jej notatnik do rąk, bo i tak sama pewnie nic więcej z niego nie wyciągnie.
Rozglądała się jeszcze po kanale, ale z zawiedzeniem musiała przyznać, że już nie zauważyła nic ciekawego.
- Myślę, że spędziliśmy tutaj wystarczająco dużo czasu, co? Chodźmy dalej. Chodnik prowadzi w lewo - rzuciła propozycją, zbytnio już nie czekając na pozytywny tudzież negatywny odzew. Pragnienie kontynuowania przeprawy chciało ją prowadzić praktycznie za rączkę przez tajemnicze korytarze tunelu.
@Munehira Aoi @Touya Kiryuu @Seiwa-Genji Kamiko
Nieudany rzut na wzrok, klinka dam klaterr
Warui Shin'ya, Munehira Aoi, Ejiri Carei and Touya Kiryuu szaleją za tym postem.
Naprawdę był tak paniczny?
Poprawiając chwyt na rękojeści scyzoryku zdał sobie sprawę z obecności Ye Liana niemal fizycznie, choć dzielił ich dobry metr odległości; dziwnie było, gdy uświadomił sobie, że walczyli właściwie ramię przy ramieniu, choć nie tak dawno obydwoje traktowali się jak porcelana, której nie można tknąć, bo pęknie w palcach.
Powoli docierało do niego również to, że Ye Lian zareagował tak nieadekwatnie do sytuacji.
I że sam nie sprawiał wrażenia zbyt przejętego wizją napotkania kolosalnej poczwary. Czy nie powinien stanąć jak wryty, przytłoczony tworzonymi dookoła pytajnikami? Nie powinien krzyknąć czegoś filmowego, jak: "co to kurwa ma być?!" albo "to jakieś żarty? Śnię, tak?!"?
Cholera, powinien.
Zapomniał się w wirze akcji, podobnie jak niemal zapomniał, że warto brać nogi za pas.
Cofnął się pokracznie, przyciskając do siebie kocie opary, z twarzą, która tylko niemożliwym wysiłkiem silnej woli nie skierowała się frontem do Ejiri.
Dziewczyna dalej tkwiła mu z tyłu głowy, w postaci niedającej się zignorować drzazgi, do której wracał obsesyjnie przy byle okazji. Słyszał ją jednak wyraźnie; drżący oddech, szelest przerzucanych przez nią przedmiotów w torbie, strzyk towarzyszący ponownemu odpaleniu zapalniczki.
Wszystko to nieoczekiwanie zagłuszył nadbiegający towarzysz - nieznajomy, który przyciągnął wzrok Shina jakby źrenice okazały się rzuconymi w nieładzie opiłkami, w które ktoś cisnął odpowiadający im magnes. Warui zrobił miejsce na atak; rozległo się parę tupnięć, a potem już rzeczywisty bieg, kiedy chłopak okręcił się na pięcie i ruszył w ślad za Ejiri, Ye Lianem - i tak aż nie dobiegł do Hasegawy.
Widok bełkoczącego nad Kojim mężczyzny wprawił go w większe osłupienie niż obraz pokonywanego, dwumetrowego yōkai. W pierwszym odruchu zniknęły kroki - bo nogi Shina równie dobrze mógł zalać szybkoschnący cement. Zatrzymał się raptownie, krzywiąc usta pod maską i tocząc przesadnie rozbieganym spojrzeniem po nieruchomej sylwetce pechowca.
Chciał mimo wszystko podejść, ale to, co miało miejsce moment później, raz jeszcze go unieruchomiło. Zdążył jedynie zgiąć się, by odstawić na ziemię zgrubłego kota, ale palce nie oderwały się od mglistej sierści. Widok był abstrakcyjny - dziura jak w filmach sci-fi, nagły upadek z wysokości, nieoczekiwany zwrot akcji, niczym w kadrach kiepskiej produkcji. Spod daszka czapki łypały na to wszystko lśniące w niedowierzaniu oczy. Mógł jedynie cieszyć się z tego, że Seiwa, zamiast przypatrzeć otoczeniu dokładniej, ruszył z tylko sobie znanego powodu ku czemuś, na co Warui nie zwracał już uwagi. Wysforował naprzód, dopadając do Hasegawy. Zwalił się tuż obok niego na kolana, rękę, nie wiedzieć czemu, kierując wpierw na czoło Kojiego, a później, też bez powodu, uderzając z plaśnięciem w jego policzek. Przez odkrytą część oblicza przemykało zbyt wiele, zbyt kolidujących ze sobą emocji, jakby sam nie mógł się zdecydować, czy czuje satysfakcję, dalszy strach, złość, czy jeszcze coś innego.
Albo wszystko jednocześnie, bo nieoczekiwanie skupił się na śladzie ugryzienia - wciąż krwawiących punktach wyłaniających się spomiędzy naderwanego materiału ubrania.
- To działa jak prawdziwy jad? - Wymamrotane pytanie ledwo dało się zarejestrować. - Trzeba surowicy, nie? - Potwierdzenia szukał wpierw w Hasegawie, ale zaraz potem obrócił się, by znaleźć Ye Liana. Stał dalej, ale blisko wystarczająco, by nie wrzeszczeć na pół tuneli; nie ściągnąć uwagi Seiwy toczącego walkę gdzieś w tle. - Hej... tu nie jest za gorąco? Czy on nie powinien być opatrzony? Coś zaciskowego? - podsunął prędko, dalej wgapiając się uparcie w twarz blondyna... a potem opuszczając spojrzenie na trzymaną przez niego torbę. - Jest tam coś przydatnego, coś co... Toksyna się nie może rozprzestrzenić bardziej. I trzeba go wynieść gdzieś, gdzie jest chłodniej, żeby krew nie płynęła zbyt wartko, a już na pewno najlepiej do szpitala i...
Zmarszczył brwi.
Co jeszcze było w tych przeklętych kampaniach w "Pandemic: Iberia"?
Krążące po ciele nieprzytomnego palce zatrzymały się gdzieś w okolicy szyi - być może tam, gdzie jeszcze przed momentem sprawdzał puls Hasegawa. Ten zanik charakterystycznego dudnienia spowodował lekkie, impulsywne drgnięcie ramion u yurei.
Rudowłosy obrócił głowę, znów kumulując uwagę na ofierze.
- Nie ma pulsu? - Schrypł mu głos, gdy raz jeszcze, tym razem mocniej, wcisnął opuszki w skórę, przypadkiem kopiując wcześniejszy ruch Jiro. - Do diabła, resuscytacja go przecież urżnie do końca.
medycyna (77) - sukces;
Ye Lian, Hasegawa Jirō, Nagai Blotka Kōji, Ejiri Carei, Vance Whitelaw and Kakita Mari szaleją za tym postem.
-I nawzajem. - Rzucił do Yelonka, kiedy ten pochwalił ich wspólne działania - Zazwyczaj nikt nie jest. - No może poza samym Shibom, który akurat po sobie wie czego ma się spodziewać.
Póki jego moc działała przymieżył się do wyrwania przerośniętemu pająkowi w pierwszej kolejności głowy, a następnie odnóży. Tych, które go raniły. W sumie skoro zranił Blotkę i mógł dotknąć Shibę, to może dałoby radę przerobić to na jakąś a la broń do ranienia duchów? Może nie taką na miarę Tsunami, ale jakiś prosty nóż czy dzidę z naturalnego surowca? Pytanie tylko czy utrzyma to wszystko w dłoniach? Kończyny może jeszcze, ale głowy nie mógł być w żadnym wypadku pewien... Korciło też spróbować zeżreć to coś, ale na pewno nie przy ludziach. Bo szanse na jakikolwiek kontrakt spadną mu do zera.
W międzyczasie zauważył upadek Enmy prosto na Jiro i ich prawie zwłoki. Skąd on właściwie spadł? Obejrzał się i... Spadła też Teke Teke? Ha! Mówił że to ona i miał rację. Nic tylko mu medal dać. Albo przynajmniej głaski po głowie... Jak już dostanie ciało oczywiście. Obserwował również po cichu jak Minamoto odcina głowę Onryo. Nie ma bata żeby tą ją zabiło, ale przynajmniej mają trochę czasu na ogarnięcie jej przeszłości by móc ją wyegzorcyzmować.
Jego moc jeszcze się trzymała... Przez te kilka chwil więc mogli oglądać jego zmienioną sylwetkę, zanim zmiany wyparują.
Rzut: siła fizyczna - fail
#a2006d
Warui Shin'ya, Ye Lian and Nagai Blotka Kōji szaleją za tym postem.
Nie czekała dłużej, widząc, jak kolejne sylwetki odrywają się z miejsca Warui i jasnowłosy, wymykając płonącej aurze, wbiegają w zwężenie, w którym sama już wstała i nie tak lekko jakby chciała, bez wdzięku, chwiejnie - pobiegła, niemal czując jak ta dusza na ramieniu wierci się by wyrwać się dalej. Nie była tylko pewna, czy przed siebie, czy jednak już gdzieś wyżej. Szum kroków za nią i zduszony oddech biegu, przypominał jej jednak o tym gdzie dokładnie była i co było aktualnie celem - wyjść z tuneli. Nie zastanawiała się, co właściwie miałaby zrobić potem, ale zatrzymała się gwałtownie dopiero, gdy dostrzegła zebrane na ziemi sylwetki. Przez chwilę zamarło jej serce, rozpoznając Jiro i wciąż nieprzytomne? ciało Blotki. I już, tak jak wyprzedzający ją Waru, chciała podbiec od razu, oferując pomoc - ale to sylwetka w tle, zamroziła jej kroki - Enma - słowa, wołanie bardziej popłynęły z ust, nim zakryła je dłonią w panice. Wydawał się jednak skupiny na czymś, co - nim zdążyła przyjrzeć się dokładnie, zakończyło swój żywot. Błysk katany odbił się jakoś jaśniej, zupełnie jakby widziała go w jaśniejących przez moment, znajomym spojrzeniu.
Serce łomotało już na tak wiele sposobów, że nie miała pojęcia, przed którym lękiem miała się bronić. Znowu zrobiło jej się niedobrze, ból, wcale nie związany z żadną raną, wierzgnął. Zagryzła wargi. Jeśli coś właśnie pokonał, musiało być to źródło całego zamieszania w tunelach - teke-teke - rzuciła na drżącym wydechu, nie mogąc jednak zmusić język, by powiedziało coś więcej. Wina wdzierała jej się na barki, kuła w piersi. Oskarżenie.
W zwolnieniu jednak, wzrok w końcu oderwała od Enmy, by wychwycić słowa Waruia i na nim oprzeć rozkojarzone spojrzenie - mam... chustkę. Lnianą - bolało ją gardło, od zaciskającej się krtani, gorzko przełknęła ślinę, wsuwając - kolejny dziś raz - palce do torby, odnajdując zwinięty w kostkę materiał. Być może już ktoś miał coś lepszego, ale Carei czułą się paskudnie ściśnięta w sobie, by zachować się inaczej. Chciała pomóc.
Telefon. Zasięgu jednak brak.
Warui Shin'ya, Ye Lian, Nagai Blotka Kōji and Kakita Mari szaleją za tym postem.
Przyjrzała się mężczyźnie któremu właśnie była przedstawiana. Oczywiście że mu - zgodnie z radą brata - nie ufała, ale skoro Mari nadal była cała to może nie było aż tak źle. Zwłaszcza że chyba nie wpadli jeszcze na żadnego ducha. Może poza tymi które sobie wesoło gaworzyły w tle, a Kamiko zręcznie ignorowała ich istnienie jak to miała w zwyczaju.
Skupiła się więc na Aoim i Kakicie. - Dzień dobry miło mi pana poznać. Dziękuję że wziął pan Mari pod opiekę. - Miła już była z wychowania, a czasem takie zachowanie też pomagało uniknąć nieprzyjemnych sytuacji. - Rzeczy do egzorcyzmu? Jakąś świętą wodę albo magiczne sole? Mogłabym zobaczyć? - Troszeczkę rżnęła głupa, ale Enma sam mówił żeby nie popisywała się z wiedzą. Zwłaszcza że nie było teraz na to miejsca w obliczu nieznajomych i nieco oddalonego Yurei, które mogło uznać ją za zagrożenie gdyby okazało się że Kamiko umie w egzorcyzmy. - Serio? No dobra, pokaż ten dziennik. - Zaczęła czytać i chyba tylko jej nieposkromiona siła woli powstrzymała ją od uśmiechu. Imię i cel egzystencji miała podane jak na tacy. Wystarczyło jeszcze znaleźć tę widmową mendę i odesłać ją w zaświaty. Jak najdalej od świata materialnego. -Tak, chodźmy stąd. Kto wie na co tu jeszcze trafimy.
Rzut na egzorcyzmy: powodzenie
Kakita Mari ubóstwia ten post.
Nagai pozostawał nieprzytomny. Chroniąca go bariera Shiby zadbała o to, żeby cios wyprowadzony przez Shina nie zrobił mu większej krzywdy, ale też nie przepuściła bodźców bólowych, co nie pomogło przy próbie ocucenia go. Z drugiej strony dzięki temu rana na jego boku jakby krwawiła mniej niż powinna, a tętno utrzymało się na stabilnym poziomie, nie pozwalając jadowi rozprzestrzenić się na tyle szybko, by spowodować jakieś uszkodzenia wewnątrz ciała Blotki. Warui mimo wszystko poprzez swoje badanie mógł zauważyć, że ugryziony żyje, koloryt jego skóry nie odbiegał od normy, a poza spięciem mięśni wskazującym na paraliż i płytkim oddechem wszystko było w miarę w porządku. Puls był, ale spowolniony. Gdzieś tam z tyłu głowy pojawił się głos mówiący, że nic mu nie będzie, wszystko będzie w porządku, a najlepiej to byłoby go wynieść z tego ciemnego, brudnego tunelu. Może wezwać jakąś bardziej wykwalifikowaną pomoc medyczną, spróbować go jeszcze ochlapać wodą? Albo ten pocałunek jak w bajkach budzone były księżniczki?
Było pewne, że pozbyliście się jednego z zagrożeń czających się w tunelu. Albo przynajmniej jego fizycznej powłoki, bo z tymi demonicznymi pomiotami nigdy nie było wiadomo, czy zaraz nie wrócą. Drugie zagrożenie leżało po drugiej stronie tunelu, tak samo pozbawione głowy i bardzo powoli zbierające po tym swoją energię. Pozostawała jeszcze kwestia chłopaka, którego coś zmiotło ze stacji długie minuty temu. Czy jeszcze żył? Czy to możliwe, że pająk zawlókł go do swojego leża?
Ze strony ciemności na moment zaświeciło intensywniejszym złotem, kiedy osobliwa bariera zagęściła się w jednym miejscu i wypuściła z siebie falę, zupełnie jak po uderzeniu kamieniem w powierzchnię nieruchomego jeziora.
– Nie powinien być opatrzony? – Inny głos, który wydawał się całkiem znany, ale jednocześnie tak nieuchwytnie odległa była persona, do której należał. Tu pod drzewem na kocu było znacznie lepiej. Nikogo nie trzeba było opatrywać, było jasno, przyjemnie, jedna z chmurkowych owieczek przyszła nawet bliżej, po drugiej stronie dumnie kroczyła sarna.
– No tu jedynym głosssem, który powinieneśśś sssłyszeć, jestem chyba ja. Może ewentualnie jessszcze pan nasz łassskawca i zbawca.
Nie było odpowiedzi ze strony yūrei, ale gdyby był to świadomy sen, już dałoby się wpłynąć na jego elementy albo zmusić do obudzenia się. Tymczasem nic się nie zmieniało. Wszystko pozostawało tak samo kusząco przyjemne, przyciągające, zniechęcające do zwracania uwagi na ciemność. W niej nie było nic interesującego, a w dodatku była ciemna. Kto by tam lubił takie klimaty.
Chociaż te złotawe błyszczenie wydawało się nie pasować, jakby pochodziło skądś indziej. Na dodatek powoli zaczynało słabnąć i zanikać, a czarna nicość wypuściła ciemną smugę przypominającą dym, która zaczęła się wić blisko krawędzi z soczyście zieloną trawą.
____________________
Warui Shin'ya – znów zaczynasz odczuwać dyskomfort związany z przebywaniem w ciemności.
Nagai Blotka Kōji – wykonaj rzut na egzorcyzmy; w przypadku powodzenia wyślę ci dodatkową informację na PW.
Wszyscy – w chwili, w której głowa teke-teke przestała się toczyć, latarki zaczęły świecić normalnie, a zasięg telefonów nagle wrócił do normy.
Jeśli Kamiko otrzymałaby przedmioty zgarnięte przez Munehirę, nawet na chwilę, do wglądu, świecę mogłaby rozpoznać jako typową, jednorazową formę ochrony, a w soli z kolei dało się wyczuć nikłą aurę wskazującą na pobłogosławienie w świątyni – jeszcze się nadawała do odprawienia obrzędu, ale jej moc dość wyraźnie zdążyła już osłabnąć przez lata.
Yūrei znudzony swoim niebytem obrzucił krótkim zerknięciem dziewczyny, jakby je oceniając. Uśmiechnął się odrobinę szyderczo, wsunął dłonie w kieszenie bluzy.
– Jeśli dobrze pamiętam rozkład tych wszystkich korytarzy, to gdzieś na górze był taki gigantyczny pająk. Ciekawe jak wysoko by piszczały na jego widok. – Duch był raczej pokrewną duszą dla Kiryuu. W ramach odskoczni od snucia się poza ciałem też byłby skłonny zaciągnąć gdzieś kogoś dla własnej rozrywki, nawet jeśli ofiara mogła skończyć znacznie gorzej niż po prostu zagubiona w podziemnej sieci tuneli. – Idąc dalej wreszcie dojdziecie do wyjścia niedaleko plaży.
Yūrei odezwał się na tyle głośno, żeby jego słowa dotarły też do stojących dalej dziewczyn oraz towarzyszącego im mężczyzny. Nie był właściwie pewien czy go słyszą, w końcu osoby pozbawione ciała wyjątkowo łatwo się ignorowało. Podobno czasem nawet i widzący potrafili niektórych nie dostrzec.
– Nie, sam jestem swoją wycieczką. Czasem bywam przewodnikiem, kiedy indziej podsyłam nieświadome żarcie mieszkańcom podziemi. Sam wiesz jak jest, nie samym zawodzeniem jak to zły los go dotknął duch egzystuje.
Istniała szansa, żeby prześliznąć się obok tego pojedynczego typka, który miał nóż, ale droga w jego stronę nie była zbyt interesująca – prowadziła na powierzchnię, prawdopodobnie w innym rejonie Haiiro, którego nie zaczęły okupować żartujące dzieciaki tworzące pseudo protest. Choć nieznajomy nie zagradzał drogi w kierunku tuneli, już sama informacja o kimś, kto mógł zacząć strzelać na sam widok obcej osoby był raczej odstręczający. Zawrócenie było najbezpieczniejszą opcją, ale bez wątpienia mogła pozostawiać trochę niedosytu lub poczucia straconego czasu.
Wyprawa tą odnogą tunelu nie była jednak bezowocna. Jakaś grupa poszukiwała dziewczyny zaginionej od kilku lat, której dane osobowe pokrywały się z nazwiskiem widniejącym na oficjalnej liście. Dlaczego byli uzbrojeni i na tak pozornie prostą wyprawę wyruszyli sześcioosobową grupą? Brzmiało to co najmniej jakby spodziewali się spotkać coś lub kogoś niebezpiecznego, co będzie stawiało im opór. Wierzyli, że jeszcze żyła i została porwana, a może to ona miała stanowić zagrożenie?
Powrotna droga była spokojna, ale w głowie mogło pojawić się kilka nowych pytań pozostających bez odpowiedzi.
Yūrei rozglądało się z lekkim zaciekawieniem po pomieszczeniu, jakby próbując odkryć, kto tędy przechodził i kiedy. Dopiero, gdy stanęła nad krawędzią włazu i zerknęła w dół, dostrzegła światła latarek i odetchnęła bezgłośnie. Zaraz po tym wróciła jednak do Ruuki, splotła palce i delikatnie kiwając się z pięt na palce zerkała, co robi.
Dość szybko przyszła wiadomość zwrotna. Pierwsza była pytaniem, gdzie Miyashita się podział, czy wszystko jest w porządku i w nic się nie wpakował. Druga natomiast dotarła po kolejnych dwóch minutach. Sprawa była załatwiona, a do smsa dołączone zostało potwierdzenie złożenia zawiadomienia.
– Dziękuję ci – odezwała się Aiko uśmiechając się i skłoniła głowę w delikatnym ukłonie. – Mogę teraz odejść w spokoju. – Poczuła się wolna. Prostując plecy ułożyła jeszcze palce w serduszko, zanikając coraz bardziej, aż zniknęła całkowicie i jedynym śladem po jej istnieniu zostało ciało, do którego pewnie za jakiś czas wysłany zostanie patrol policji.
____________________
Termin: 26.05, godz. 17:00 (bo w czwartek nie dam rady odpisać ;-; )
Jeśli ktoś ma ochotę, może już zakończyć event – w następnej kolejce przyznam punkty. Dla chętnych pozostawiam jeszcze dwa mini zadania: odszukanie zaginionego Ryoko oraz wzięcie udziału w egzorcyzmie, który ostatecznie pozbędzie się problemu teke-teke.
Osoby zainteresowane zakończeniem na tym etapie proszę o informację na PW (do Hayate albo Yosuke) lub discordzie.
● Hayate
Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Hasegawa Jirō, Munehira Aoi, Nagai Blotka Kōji, Ejiri Carei, Seiwa-Genji Kamiko and Kakita Mari szaleją za tym postem.
Prawdę powiedziawszy doskonale wiedział, że w bezpośrednim starciu z kobietą nie miał najmniejszych szans. Rozpoznał ją od razu, choć do tej pory nigdy nie było mu dane jej zobaczyć. Koniecznie musiał powiadomić o tym dziadka, bo chyba tylko on będzie wiedział co robić. Co prawda nie zaatakowała go a jedynie przeniosła w inne miejsce, ale z drugiej strony... kurwa, NIE POWINNO JEJ TU BYĆ. Enma miał złe przeczucia. Oj cholernie złe.
Odwrócił wzrok od sufitu w chwili, kiedy ujrzał...
- Shin- - w jego głosie zabrzmiało zaskoczenie, ale szybko umarło widząc, jak ten nawet nie obdarzając go dłuższym spojrzeniem skupił się na innych osobach, których Enma niekoniecznie znał. Nie rozpoznał go...?
Wiesz, że cię rozpoznał~
Ciemnowłosy zacisnął mocniej usta w wąską linię, czując, jak lodowate dłonie ściskają jego żołądek. Sam fakt, że Warui jednak tutaj był-
"Przynajmniej Warui'a tu nie ma i jest bezpieczny"
-był jak solidny cios w gębę. A gdy tamten go zignorował, jakby w ogóle się nie znali, było niczym kopnięcie w brzuch. Było mu niedobrze.
Wsunął ostrze do pochwy i schylił się po latarkę. Drżał...? Palce zacisnęły się mocniej na przedmiocie, chcąc ukryć tym samym nagłą słabość.
To pewnie ze zmęczenia, naiwnie powtarzał w głowie, choć podświadomie wiedział, że była to nieprawda.
Wiesz, czemu cię zignorował.
Wiedział.
Los jednak nie chciał mu dać nawet chwili wytchnienia, kiedy jego oczom ukazała się inna znajoma sylwetka, która na moment odebrała mu resztki oddechu.
Dlaczego...?
Dlaczego ONA tu była?
Przecież był gotowy poświęć ich relację, stać się w jej oczach antagonistą, wolał, aby go znienawidziła, tylko po to, aby była bezpieczna. Aby ją ochronić przed niebezpieczeństwem. Dlaczego więc wciąż tu była...?
"Przynajmniej Eji jest już bezpieczna"
Chciał podbiec do niej, złapać ją za ramiona i potrząsnąć. Wykrzyczeć, że nie powinno jej tu być. Że "zgubił" już Kamiko i nie może dopuścić, aby i jej coś się stało.
Ale nie ruszył się.
Coś w nim pękło.
Na twarz wpłynęła maska obojętności, a oczy zerwały kontakt z sylwetką dziewczyny. Najpierw Shin'ya. Teraz Carei. Miał wrażenie, że stoją po jego obu stronach i na zmianę trzaskają go po pysku. Zawiodłeś. Oczywiście, że zawiódł. Nie udało mu się jej ochronić i zabezpieczyć przed narażeniem na niebezpieczeństwo. Zawsze zawodził. Zawsze.
Złapał za materiał bluzy i jednym ruchem ściągnął ją z siebie, zostając jedynie w koszulce z krótkim rękawem. Chłód momentalnie oplótł go swoimi mackami. Nienawidził zimna. Przykucnął i położył materiał na ziemi, a następnie chwycił głowę yokai i delikatnie ułożył ją na bluzie, w którą ją zapakował. Związany pakunek podniósł przedramieniem, a w dłoni zacisnął latarkę, oświetlając dalszą część tunelu. Do rytuału wystarczyła jej głowa. To ona była najważniejsza.
Był sam. Planował od samego początku działać w pojedynkę. Tak, tak powinno być. Od zawsze. Wyciągnął telefon z kiszeni spodni, i kiedy ujrzał, że jest zasięg, przesunął palcem po ekranie odszukując swoją siostrę, do której wystukał wiadomość.
Wziął głębszy wdech i ruszył przed siebie, w stronę ciemnego tunelu. Nie odwrócił się, choć pokusa wodziła go za nos. Najważniejsze, że pozbawił głowy realnego zagrożenia. Byli bezpieczni. Przynajmniej teraz. Im bliżej wyjścia, tym lepiej dla nich.
A on pójdzie skończyć to, co zaczął.
Po drodze minął jednak szczątki czegoś, co wyglądało jak... gigantyczny, ale kurwa bydle, pająk. Na sam widok Enma poczuł, jak wzdłuż jego kręgosłupa przechodzi nieprzyjemny dreszcz. Nienawidził pająków. I choć stworzenie wydawało się martwe... to Enma wiedział, że to wciąż tylko jego cielesna powłoka.
Bo w naturze nie było takich bestii.
Westchnął, skręcając w stronę pająka i delikatnie odłożył obok zawiniętą w materiał głowę teke-teke.
- Wymaga egzorcyzmu. - powiedział cicho, przyglądając się zwłokom. Było to słabe yokai i teoretycznie mógł je zostawić.
Mógł.
Ale nie chciał. Nie miał nastroju. Przykucnął przy pająku i dotknął dłonią jego truchło.
Wystarczy krótki rytuał. Pentagram, który zaraz nakreśli, jego krew i modlitwa. Ot, gotowe.
Z drugiej strony... teke-teke była ważniejsza. Była bardziej niebezpieczna.
Odsunął się od pająka i podniósł zawiniątko.
Tak, pająk poczeka.
Ponownie skierował kroki w stronę mroku.
EDYT POSTU ZA ZGODĄ MG.
Rana na lewej dłoni - opatrzona.
Płytka rana cięta na prawym policzku
Do tego pobrudzony błotkiem :c
Rzut na egzorcyzmy - sukces 78 + 10
Ejiri Carei ubóstwia ten post.