Pozbawione jakiegokolwiek oświetlenia, ciemne, wilgotne i pełne brudu. Ciągną się pod całym miastem, skręcając, rozwidlając i plącząc niczym setki węży. Niektóre z nich zawaliły się podczas trzęsienia ziemi, inne zalała częściowo woda, przez jeszcze inne przemykają stworzenia o wiele mniej przyjazne od zwykłych szczurów. Do tuneli nie zapuszcza się nikt o zdrowych zmysłach i czystym sumieniu - bywają miejscem nielegalnych wymian, a czasem kryjówką dla uciekających przed prawem. Od lat krążą plotki, że ci, którzy się tu zapuszczą, już nie wracają lub powracają, jednak nie tacy sami, jak wcześniej. Prawdą natomiast jest, że łatwo o zgubienie się w tych czeluściach.
2-5 - postać wpada do zastałej, zatęchłej wody. Teraz ma przemoczone buty i niezbyt przyjemnie pachnie.
6 - postać napotyka bardzo nieprzyjaźnie nastawione yōkai (lub grupę zbirów), które tylko czekało na ofiarę; interwencja MG.
— Tobie też dobry wieczór, Warui, przynajmniej już mogę mieć pewność, że ta wyprawa będzie pechowa — rzucił, mając wrażenie, że ich aury rezonują ze sobą i przyciągają każdej maści kłopoty, tak żeby była jakaś równowaga we wszechświecie za czyjeś szczęśliwe duo. — Ale i tak miło ciebie widzieć i wiedzieć, że nie tylko ja nie uznaję ciemnych tuneli z czającym się w nich potencjalnym potworem albo mordercą za najprzyjemniejsze miejsce do przebywania w aktualnym momencie.
Zaczynał się odrobinę za bardzo rozgadywać, ale obecność Ye Liana nieco go przystopowała przed dłuższym słowotokiem. Zaskoczenie połączone z odrobinę niepewności zdawało się zepchnąć jego obawy na nieco dalszy plan (a może wpływ na to miał Shin'ya i jego zachowanie), był też pewien, że trzymanie się osobno raczej nie było najlepszym pomysłem.
— Myślę, że to zapewne nie jest najlepszy moment na zapytanie przeze mnie, co tutaj robisz i od kiedy jesteś w mieście, ale patrząc się na twoją dłoń pragnę poinformować, że mam plastry i bandaże — Chociaż u innych tego typu zdanie mogłoby zabrzmieć oskarżająco, tak w głosie Blotki nie dało się usłyszeć nawet nuty pretensji, a raczej... specyficznego rodzaju zmieszanie, i powodem nie był jego niedawny lęk przed ciemnością. — A sprawdzają się lepiej, niż chusteczki.
Dołączył się do nadrabiania odległości między towarzyszami, chociaż przebiegające szczury niespecjalnie napawały go zachwytem. Z resztą jak na razie nie był specjalnie ucieszony tą wyprawą, więc postanowił zająć swój mózg myśleniem i wyszukiwaniem powiązań. Jakichkolwiek.
— Chrobotanie, dźwięki, zaskakująco duża ciągnąca się pajęczyna... nie zdziwiłbym się, gdyby Shiba miał rację. — A jemu samemu niestety na razie kompletnie nic nie przychodziło do głowy, więc mógł się co najwyżej zgadzać. — Jeżeli zachowują się jak zwykłe pajęczyny, to zrobi się przez chwilę jasno, ale jeżeli są mocniejsze, to może być nieco gorzej po podpaleniu ich w tunelu z często nieprzewidywalnym obiegiem powietrza. Można najpierw spróbować coś przykleić, bez dotykania samej sieci i zobaczyć, czy zrywa się coś tak samo łatwo, jak zwykłą pajęczynę. Przy okazji będziemy wiedzieć, czy trzeba bardzo mocno się starać, by tego nie dotknąć.
Chociaż akurat jemu do tego testu brakło kilka centymetrów...
@Hasegawa Jirō @Warui Shin'ya @Ye Lian @Ejiri Carei
Rzut na egzorcyzmy: 19+10 = porażka, nie ma tak dobrze
Warui Shin'ya, Ye Lian, Hasegawa Jirō, Munehira Aoi, Ejiri Carei and Shiba Ookami szaleją za tym postem.
— Nic mi nie będzie — odpowiada, rzuca sucho, gdzie słowa grzęzną na moment na chropowatości gardła. Odchrząkuje ponownie, gnąc się nieznacznie ku zimnie palców, ku ich kojącemu gestowi, ku tej chwilowej, mentalnej rozpuście, którą Aoi począł ją karmić coraz częściej. Nie zmienia to jednak w jej oczach wyjątkowości tych gestów, po pod nimi topnieje, niezależnie od tego, jak rzadko czy nie są jej ofiarowywane.
Rozluźnia się na te kilka chwil, nim nosa nie zaatakuje zapach, którego nie idzie jej z początku rozpoznać. Nie idzie, bo ze śmiercią spotkała się tylko raz, osobiście. Gdy stanęła po drugiej stronie szpitalnej sali, za szybą, by z boku oglądać jak ta pochylała się nad dogorywającym ciałem; nad rozpłataną twarzą, nad raną, która przeistoczyła się z czasem w ziejącą bliznę, za skrzepami której zamknięte są wszystkie jej demony. I ta, na moment, daje o sobie znać, bólem przyszywa od dna policzka ku linii włosów; przysiąc by mogła, ze i te przy swej nasadzie poczęły siwieć.
Nie zna tego zapachu, bo jej nie dotknął. Nie tym wtedy wypełniały się rzeżące płuca, niczym innym, aniżeli metalicznością krwi i ortodoksją szpitalnej chemii, dlatego nie łączy go ze śmiercią. Z początku.
Stoi w drzwiach jeszcze moment, gdy reszta już wypełniła ciasnotę pomieszczenia. Dłoń jej opiera się na framudze drzwi, latarka w dłoni rozświetla stertę szmat. Szczęka znów zaciśnięta, w gardle gula.
— Kto, Aoi. Człowiek — poprawia go krótko, choć bez karcącego tonu. Nie dodaje nic więcej, zanim nie zbliży się do ciała, ku lepkości tkanek, smród których wkradał się już w kąciki oczu. Kolejna fala dreszczy przeszła ciało, kolejny raz dłoń na gardle powstrzymała torsję; szybko przeszła na oddychanie ustami.
Kurtka chłopca znów ułożona zostaje na jego ramieniu, bo choć pewna jest, że ślady krwi przecinające biel materiału niezbyt by mu przeszkadzały, tak z czystego szacunku nie chce jej narażać. Nie potrzebuje jej zresztą, bo budujący się w klatce piersiowej ścisk doszedł już ku twarzy, ku wypiekom ułożonym na skórze, a serce tylko zacieklej ów krew pompuje.
— Yoshida będzie mi musiał nieźle za dzisiaj dopłacić — mruczy pod zmarszczonym nosem, choć prośbom chłopca nie oponuje nijak bardziej. Tyle dobrego, że niezadowolenia wykrzywiającego jej twarz nie jest w stanie dostrzec.
W zębach jej ląduje latarka, niesforne kosmyki ujarzmione są za uszami, gdy dłonią sięga ku leżącej nieopodal części połamanej, przez nią zresztą, miotły. By i za jej sprawą, a nie gołą dłonią, pomóc sobie w wypatrzeniu czegoś, co naprowadzi ich na cokolwiek więcej, aniżeli zwłoki schowane w ciemnych kątach podziemia. Nie pierwsze zresztą i z pewnością nie ostatnie.
— Nic, Aoi. Zresztą... Ech. Nie ma to znaczenia — podnosi się, prosta już staje koło niego, ręce krzyżując na piersi — Musiało pójść dalej. Przed czymkolwiek się chował — wygląda więc ku rozpostartym drzwiom i choć głupota coraz gęściej pokrywa spojrzenie, tak w swoim pierwszym kroku w ich stronę jeszcze nie jest w stanie jej wypatrzeć. Jeszcze.
— Zaraz wrócę —
I za słowami tymi znika w ciemności korytarza, na nowo daje się objąć lepkości niewiadomej, wpada w nią głębiej, świadomie zanurza. Nawet jeśli tak złudnie podobna do tej, która objęła umysł, gdy dusza z ciała została wyrwana, brnie w dalej, w to bagno. Bo znaleźć chce mapę, rozpiskę, cokolwiek, co poprowadzi ich sprawniej po labiryncie, albo trafi na kolejne drzwi, odpowiedź na chociaż jedno z ciągle rodzących się pytań. Sunęła dłonią po jednej ze ścian, drogę przed sobą rozświetlając latarką. Nie przeszła zresztą daleko, nie na tyle, by żadne z jej towarzyszy, a zwłaszcza Munehira, nie mogli jej usłyszeć.
@Munehira Aoi @Kakita Mari @Sasaki Hotaru
Munehira Aoi ubóstwia ten post.
Jeszcze przez krótki moment zastanawia się nad słowami kobiety, mieląc je między długimi kłami, między białym złotem nasuniętym na zęby. Te zakleszczają się na dolnej wardze intuicyjnie, eksponując swoją, zdawać by się mogło przesadną okazałość. Wie tylko on i Raja, dlaczego zębiska, kły niczym u bestii mają prawo wystawać poza linię zaróżowionych warg. Tyle wystarcza. Tyle oznacza „ważność".
Odsuwa gwałtownym ruchem laskę od ciała, od kołtuna materiału, szmat bardziej niż części tkanin — przepastny uśmiech rozciąga wargi, bo nie potrafi oderwać się od swoich przyzwyczajeń: — Kto, co, obojętne. Jak już martwe to bardziej „co". Mało co z ludzi zostaje po śmierci, wiesz? Takie miałkie nic, bym powiedział. Zależy jak jeszcze kto skończył. Ale kierując się zapachem, to jest bardziej „co" niż nawet... wiesz — ja; chciałby wymówić, ale cofa się w zamyśleniu, wiedząc, że nie tylko bliskość przyjaciółki ma przy sobie. Przejmuje kurtkę, zaciskając na niej gniewnie paliczki, do zbielenia, do kościanej bieli wciskając w sztywną tkaninę palce. Oddech; nabiera go ze stęchlizną pomieszczenia, krzywiąc się przy tym nieznacznie.
— Nie wrócisz, jeżeli przesuniesz się za daleko... dobrze o tym wiemy — rzuca za nią, bo to, co ona uważa za brak znaczenia, dla Aoiego ma gigantyczne. Czystość. Nienaruszenie ciała. Brak śladów. Brak zmaz. Brak śladów Shingetsu, brak Kyokena, brak czegokolwiek. W duszy zaciska się nerwowość, która buduje się razem ze zniknięciem Raji, razem ze świadomością, że teraz może wszystko. Znów jest wolny.
I ta wolność byłaby słodsza, gdyby nie nowy głos. Wcześniej niemożliwy do wyłapania. Nieobecny, nagle rozbijający się w ciszy tunelu. „Tutaj, kretyni".
Czy nikt go nie widział? Czy nikt o nim nie wspominał? Dlaczego go nie wyczuł?
Yurei?
Swój.
— Och, znalazł się łaskawca... — wysyczał w półszepcie, wyciągając nieznacznie do przodu delikatną dłoń obsadzoną drogimi pierścieniami, jakby czekał na przeniknięcie duchowej postaci jałowego yurei przez własną egzystencję. — Gdzie? — Opadło już głośniej ku @Touya Kiryuu, tląc między zgłoskami nutę zniechęcenia i paskudnej pogardy, kiedy Raja znikała w głębi tuneli. — Musisz mi powiedzieć coś więcej. Niestety. — Skroń skłania się ku ramieniu, kiedy pastelowe w swoim błękicie spojrzenie martwo trwa w eterze, zawieszając się na ramionach nicości i pustki, składając sprawnie laskę w dłoniach, ponownie zawieszając ją przy swoim boku. Nie miał wyjścia. Nie było ucieczki przed własną ułomnością.
Touya Kiryuu ubóstwia ten post.
Okazjonalnie trafiali się tacy, którym dane było rejestrować widma na granicy światów, ale i oni zwykli się z tym nie afiszować dla własnego bezpieczeństwa. To też nie oczekując jakiejkolwiek reakcji na swoją wypowiedź, yurei zamarł na moment z głową przy posadzce, próbując ustalić, czy słowa mężczyzny aby na pewno pochodziły od tego, stojącego nieopodal, czy też były wytworem jego własnej, przeżartej zgorzknieniem jaźni. Ten ochłap atencji, ledwie cień uwagi kierowany własnym interesem i tak był dość niespodziewany w tej sytuacji.
W pierwszym odruchu kusiło zamilknąć, odpyskować bez ładu i składu, pozostawiając śledczego z niczym. Może jedynie z frustracją spowodowaną myślą, że ktoś wie więcej. Byłaby to całkiem naturalna reakcja ze strony Kiryuu, zwłaszcza ważąc na nieco rozkazujący ton ze strony jasnowłosego. Całe egoistyczne jestestwo ducha prosiło się o oddalenie z miejsca zdarzenia, pozwalając im dalej błądzić w ciemnościach... Ciekawość jednak była silniejsza a w połączeniu z brakami możliwości jakie dawało żywe, materialne ciało, stawała się solidnym argumentem, by swoją niewyparzoną gębę otworzyć ponownie.
- Niektórzy ludzie są jak szczury... - Odezwał się Kiryuu ponownie, nonszalanckim, znudzonym tonem, nie odrywając wzroku od fragmentu żelastwa. - ... nie potrzebują drzwi. Ani mebli pośrodku burdelu. - Dodał już nieco głośniej, prostując się by spojrzeć w te zamglone oczy, o ironio człowieka, który najsprawniej poruszał się w tych naznaczonych brudem i zbrodnią tunelach.
Mimo to, odcięcie od zmysłów, zarówno Kiryuu jak i ucieleśnionego yureia było sporą przeszkodą, żeby nawet skory do pomocy duch mógł w makabrycznych kalamburach przekazać co też miał na myśli. W pokrywę nie zastuka, palcem jej nie wskaże.
- Zawezwij swój Taran, zanim zdążymy umrzeć po raz kolejny. - Rozbawienie wkradło się w ton głosu a usta Touyi wykrzywiły się w cwanym uśmiechu, kiedy uświadomił sobie, że przecież u boku mężczyzny była jeszcze przed chwilą mocarna dziewoja, której nie straszne były zaryglowane drzwi. Z kupą zatęchłego paździerza najpewniej również by sobie poradziła, pozwalając im na kontynuowanie zabawy.
@Munehira Aoi
Munehira Aoi ubóstwia ten post.
Chciałby odpowiedzieć, że ludzie to zawsze szczury; nie tylko jeżeli chodzi o ucieczkę, nie tylko, kiedy chodzi o pędzenie swoich żyć w znoju i barłogu, ale w swojej naturze płochej i fałszywej. Zbić się w grupę, bo w niej są silniejsi, kiedy w pojedynkę mogą jedynie szczerzyć zębiska. Nie mówi jednak nic. Nie może. Otacza się ludźmi. Są w tym razem, a więc i oni są grupą. Śmieszy go to, drapie pod splotem słonecznym, bo obroża zaciska się znów na szyi, bo znów musi trwać pod maską i dopasować się, chociaż tym zmęczony już jest najmocniej. Fałszem. Kiedy krótkie westchnienie umyka spomiędzy warg, odzywa się ponownie: — Och, akurat ona jest do tego potrzebna? — Jedna z brwi wędruje nieco wyżej pod falę popielatych pukli, wyginając się w drobny łuk na gładkim czole. — Uznajmy, że na ten moment będę dla Ciebie strunami głosowymi, a ty moimi oczami, hmm? Jeżeli opiszesz mi wszystko, ja powiem reszcie. Dajmy szansę wykazać się też innym. — Chce wiedzieć więcej z czystej ciekawości, czy może chce oddzielić nowy głos od egzystencji przyjaciółki, jakby mógł się spodziewać, że ten jest tutaj z jej powodu. Nieufność — ta określa całą egzystencję Aoiego. Zbyt długo żył między innymi duszami, zbyt dużo czasu spędził w zawieszeniu między światami, aby odrzucić od siebie ot, tak, przyzwyczajenia budowane przez lata.
W chwili ciszy kieruje jednak swoje kroki na próg drzwi, zapierając się na framudze ramieniem. Oddech. Łagodny i spokojny koi umysł, aby wsłuchać mógł się w przestrzeń, za szmerem Raji w gardle tunelu, za wszystkim, co może dać mu wskazówkę, co robi kobieta, gdzie zmierza, czy coś za nią już nie mknie, trąc brzuchem po ziemi.
Touya Kiryuu ubóstwia ten post.
Nieznajomy najwyraźniej miał nie mniej makabryczne poczucie humoru, bo nie dość, że go nie zganił za podobne przyrównania, to wydawał się nimi niezrażony. Widmo skrzyżowało ramiona na piersi przez moment smakując tę propozycję, tę ofertę niezgodną z jego kodeksem wyjątkowo-nie-honorowym... ale wizja dalszej wycieczki, znaczona światłem cudzych latarek była zbyt kusząca, żeby śledczemu odmówić.
- Param się destrukcją, tylko chwilowo nie mam warunków... - Odparł nieco szyderczo na wspomnienie kobiety, która mogłaby ich wyręczyć w brudnej robocie. Nic innego nie kołatało się teraz po czaszce Touyi, rozpatrując istnienie nieznajomej tylko w kwestiach praktycznych. Może gdyby nie gnili w zatęchłych podziemiach potrafiłby docenić jej walory estetyczne, ale póki co się na to nie zapowiadało, w każdym razie nie przy tak żałosnym oświetleniu.
- Wykazać... Mięso armatnie zawsze w cenie, co? - Usta yureia wykrzywiły się w paskudnym, pogardliwym uśmiechu, a wzrok przesunął po pozostałych osobach w pomieszczeniu. Czy może raczej ich sylwetkach. Póki co dali się poznać jako głośni i dość naiwni w swoim rozumowaniu, a przynajmniej takie wnioski wysunął Touya, słuchając ich dotychczasowych pokrzykiwań i dialogów. Ostatecznie wywrócił oczyma, ledwo dosłyszalnym westchnieniem godząc się na umowę zaproponowaną przez mężczyznę.
- Po mojej lewej... a twojej prawej figuruje smętny zbitek paździerza, zwany potocznie szafką. I to nie on jest problemem, tylko to, co skrywa. Nie wiem do końca czym jest żelastwo przy podłodze, ale najpewniej jest ciężkie i przytwierdzone. Obstawiam właz, ale mogę się mylić. Wystaje tylko fragment. - Wyrzucił z siebie cierpko, nie kryjąc poirytowania własnymi możliwościami, czy raczej ich brakiem. Pozostało liczyć, że przynajmniej połowa towarzystwa jest dość bystra i odważna, by wziąć pod uwagę jego znalezisko i ruszyć akcję tego - póki co - nędznego thrillera.
Korzystając z braku jazgotania pozostałych śledczych, Kiryuu ponownie przykucnął nad tajemniczym włazem, by z poziomu podłogi wytężyć słuch i być może wyłapać coś, ponad echo kroków osób pałętających się po pomieszczeniu. Czy się mylił i mieli do czynienia z kolejnym, porzuconym bezładnie gratem, czy też może rzeczywiście znaleźli inne, mniej cywilizowane wyjście?
@Munehira Aoi
Munehira Aoi ubóstwia ten post.
Shiba dobrze rozpoznał to, co kryło się w mroku. Pajęcze yōkai, jeśli miałoby założyć w tym miejscu swoje leże, nie posiadałoby żadnych naturalnych wrogów przeszkadzających mu w rozwijaniu się, a, być może, również dalszym rośnięciu – zarówno w rozmiary, jak i siłę. Im dalej się poruszaliście, tym bardziej dostępne stawały się mleczne nici, gęściej pokrywające zarówno sufit, jak i ściany. Zwłaszcza do tych ostatnich łatwiej było się dostać z każdym kolejnym metrem. Podpalenie ich stało się realną możliwością, podobnie jak pomysł z przyklejeniem czegoś – były teraz na wyciągnięcie ręki kogoś odrobinę wyższego.
Coś przypominającego tupanie pazurami połączone ze skrobaniem betonu dobiegało z tunelu przed wami. Nie byłoby to może jeszcze takie złe, gdyby nie skojarzenie faktów. Jeśli faktycznie był to pająk, musiał być gigantyczny, a chrobot narastał z każdą chwilą. Cokolwiek mieszkało w mroku, właśnie zbliżało się dość szybko i chyba nawet agresywnie, sądząc po tempie kolejnych tupnięć. Możliwe, że były to ostatnie chwile na taktyczny odwrót lub przygotowanie się do kontaktu z nieznaną istotą.
Istniała też druga rzecz. Po pajęczynach zaczęły przebiegać małe pajączki, jak świeżo wyrojone. Było ich mrowie, ale nie atakowały. Co więcej – oświetlane twoją latarką umykały na boki, byleby znaleźć się poza zasięgiem jej światła.
____________________
Warui Shin'ya – wykonaj rzut na pokonanie nyktofobii (powodzenie: 51 i w górę).
Sukces zwolni cię z konieczności powtórzenia rzutu na dwie kolejne tury. Porażka (4 z kolei) zacznie mieć negatywne skutki.
Nagai Blotka Kōji – udaje ci się chwilowo pokonać lęk. (1/2)
Wszyscy – zasięg komórek zaczął słabnąć; połączenia mogą się zrywać, a SMSy docierać z opóźnieniem.
To nie śliskość nawierzchni zaczęła stanowić tu problem, nawet nie wilgotne ściany czy zapach towarzyszący pomieszczeniu, w którym idealnie zacząłby rozwijać się grzyb. Enma miał więcej szczęścia od siostry – stąpał ostrożnie, bliżej ściany, po stabilniejszym, twardszym gruncie. Dzięki temu uniknął podzielenia jej losu. Młoda Seiwa mogła tylko poczuć jak podłoże zaczyna jej się osuwać pod stopami; najpierw zrobiło się dziwnie miękkie, potem tylko bardziej niestabilne i nagle runęła w dół.
Upadek nie był bolesny, ale wyjątkowo mokry. Pod korytarzem, którym szliście, płynęła jakaś podziemna rzeka – może niekoniecznie występująca tu od samego początku istnienia tunelu, ale teraz już dość głęboka i wartka, płynąca w kierunku, z którego nadeszliście. Ziemia przy wyrwie osypywała się jeszcze przez chwilę, mącąc ciecz kilka metrów niżej.
Wasze latarki nagle zaczęły migotać, jakby słabła w nich bateria i na powrót otrzymywała pełnię potrzebnej mocy. Trwało to tylko kilka sekund, ale wyglądało dość niepokojąco. Dźwięki otoczenia były zagłuszane pluskiem wody, w której wylądowała Kamiko, dlatego nasłuchiwanie mogłoby być teraz znacznie utrudnione.
____________________
Seiwa-Genji Kamiko – wykonaj rzut na zręczność czy trzymane źródło światła nie wypada ci z rąk oraz rzut na pływanie określający czy uda ci się od razu unieść ponad powierzchnię wody i nie zostać porwaną przez nurt.
Oboje – zasięg komórek zaczął słabnąć; połączenia mogą się zrywać, a SMSy docierać z opóźnieniem.
– Jest nas… – echo zagłuszyło kolejną część zdania. Męski głos numer jeden podjął właśnie dalszą część rozmowy. – …szans… znajdziemy… Tak--shi. – Padła część nazwiska, która mogła ci zadźwięczeć w pamięci, jeśli przejrzałeś listę nazwisk osób zaginionych, przesłaną ci przed wyruszeniem na tę wyprawę. Takabayashi, Takahashi albo Takanishi. Dwie z tych trzech pojawiły się tam na bank i dotyczyły dziewcząt.
– Mamy czekać… – inny głos, tak samo zaczynający się zniekształcać stał się nie do rozszyfrowania, zwłaszcza, że osoba i tak mówiła dość bełkotliwie.
Światło zamigotało znowu, jakby ktoś przeszedł obok ogniska i na moment zakrył jego blask, nastąpiły też oddalające się kroki i kolejne słowa, niknące w oddali. Ktoś musiał odejść ze swojego posterunku, rozbrzmiało czyjeś mamrotanie.
Stąd ciężko było usłyszeć cokolwiek konkretnego, a na pewno nie dało się sprawdzić, kto i w jakiej ilości znajduje się w dalszej części tunelu. Można było zaryzykować podejście albo wycofać się, póki jeszcze nie groziło to zdradzeniem swojej pozycji.
____________________
Podejście bliżej wymaga rzucenia na cichość. Możesz też spróbować jeszcze raz z aktualnej pozycji cokolwiek usłyszeć, ale mając dodatkowe -5 do rzutu.
Cuchnące truchło na tę chwilę było waszym największym zmartwieniem. Prawdę powiedziawszy, ciężko stwierdzić czy jeszcze kiedykolwiek woń trupa będzie się dało wywabić z tych betonowych ścian, a im dłużej przebywaliście w środku, tym bardziej mogliście odnieść wrażenie, że i wy przesiąkacie tym odorem. Pewnie jeszcze kilka dni po wyjściu stąd, będziecie mogli z dokładnością przypomnieć sobie wątpliwie miłą atmosferę panującą w schowku.
Barłóg po rozkopaniu odsłonił ciało – gnijące, stanowiące źródło nieprzyjemnego zapachu. Co prawda nie oblazły go żadne robale, ale wyraźnie było widać, że leży tu już od bardzo długiego czasu. Była to dziewczyna, ubrana w szkolny mundurek, o dość długich, czarnych włosach. Rozległa plama zbrązowiałej, zaschniętej krwi naprowadzała wzrok na jej prawą rękę, niemal odrąbaną. Była prowizorycznie owinięta, jakby ktoś jednak próbował w jakikolwiek sposób ją opatrzeć i zatamować upływ krwi. Sądząc po stanie pacjenta – niekoniecznie się to udało.
Raja z kolei nie natknęła się na inne drzwi. Korytarz ciągnął się prosto i z jednej strony był peron stacji technicznej, którą weszliście, a w drugą po pewnym czasie docierało się do innego tunelu. Wąski pas otoczonego betonem przejścia stanowił jednocześnie swego rodzaju drogę ewakuacyjną lub awaryjne dojście do dalszej części plątaniny podziemnych korytarzy. Nigdzie nie było mapy, a przynajmniej nie w ciemnościach, którymi przyszło wam iść.
Niedaleko ciała leżał przewrócony regał. Pomiędzy paroma przewróconymi pojemnikami, które najwyraźniej musiały wcześniej stać na półkach, w świetle latarki błysnął metal. Gdzieś tam pod meblem znajdował się właz, koło którego właśnie znajdował się ślepiec pozornie gadający z samym sobą.
Nieznajomy odpuścił, na twoje odchodne rzucając tylko jakimś wymamrotanym komentarzem, którego nie było ci dane zrozumieć. Po wcześniejszym nastawieniu dało się jednak wydedukować bez specjalnego zastanawiania się, że najpewniej była to jakaś chamska lub wredna odzywka pod twoim adresem. Do rękoczynów jednak nie doszło, na szczęście dla twojej twarzy i pięści chłopaka.
Twoja ręka przeniknęła przez jej głowę, co nie powinno wcale dziwić – ty od niedawna w pełni znajdowałeś się w wymiarze żywych, ona zaś tkwiła w świecie za zasłoną śmierci, pozbawiona fizyczności i w efekcie możliwości podejmowania interakcji innych niż rozmowa. Dopiero na dźwięk słowa Onryo uniosła gwałtownie łepetynę i rozejrzała się.
– Gdzie? Gdzie ona? Przyszła tu? Wróciła po mnie? – W jej głosie rozbrzmiewało przerażenie. Spojrzenie ducha prześliznęło się po zgromadzonych, a zatrzymało dopiero na tobie. Otarła oczy z łez, jakby zawstydzona, że ktoś je może dostrzec.
– T-ty… mnie widzisz? I słyszysz?
Była ubrana w szkolny mundurek, teraz, patrząc z bliska zauważalne było więcej szczegółów. Prawą rękę na wysokości łokcia miała niemal uciętą, co mogłoby rzucać jakiekolwiek światło na sposób jej śmierci. Widmowa postać nie pozwalała co prawda na dokładne określanie kolorów, ale włosy miała dość ciemne, z kolei sam ubiór wskazywał raczej na jakąś szkołę publiczną. Nie sprzeciwiała się pójściu w kierunku wyjścia z tuneli, ale zawahała się w tamtej okolicy, zatrzymując na parę sekund.
____________________
Termin: 12.05, godz. 18:00
Wybaczcie spóźnienie, od teraz obiecuję już regularne odpisy!
● Hayate
Seiwa-Genji Enma, Hasegawa Jirō, Sugiyama Nobuo, Munehira Aoi, Nagai Blotka Kōji and Touya Kiryuu szaleją za tym postem.
- Kamiko! - krzyknął, przywierając plecami do mokrej ściany jednocześnie czując, jak coś zimnego rozlewa się po jego żołądku. Skierował światło latarki w dół, chcąc dostrzec siostrę. Woda. Plus odległość w dół nie wydawała się na tyle duża, aby upadek mógł okazać się śmiertelny. Problem był jednak taki, że jeżeli uderzyła głową i straciła przytomność, to nie miała najmniejszych szans. Utonęłaby w parę chwil. A kto jak kto, ale Enma.... nie uratowałby jej. Nie tylko ze względu na paraliżujących strach przed wodą, ale brak umiejętności w pływaniu.
- Kamiko! - ponownie krzyknął, próbując się zbliżyć do dziury, stawiając ostrożnie kroki, aby przypadkiem nie ześlizgnąć się i samemu nie zlecieć na dół. Przykucnął, próbując rozłożyć ciężar swojego ciała i wychylił głowę, chcąc dostrzec siostrę.
- Cholera, hej, KAMI! - ponownie wezwał jej imię, a tym razem można było wyczuć w nim nutę przerażenia. Cholera jasna. Dlatego nie chciał, aby tutaj szła. Nie chciał, aby się narażała. Był głupi, że jej uległ. Powinien być bardziej asertywny i zabrać ją siłą do domu.
Postukał latarką kilka razy w otwartą dłoń, kiedy ta zaczęła migać. Na dodatek jeszcze baterie zaczynały siadać. Z drugiej strony przed wyjściem upewnił się, że są nowe i naładowane. Chyba że...
Uniósł głowę, ale nie dostrzegł niczego niepokojącego.
Czyżby los był aż tak perfidny, że nie tylko zgotował im niespodziankę w postaci pułapki, ale właśnie teraz, w tym momencie, postanowił postawić im na drodze yokai?
@Seiwa-Genji Kamiko
Rana na lewej dłoni - opatrzona.
Do tego pobrudzony błotkiem :c
Wynurzyła się szybko za nic mając nurt próbujący ją porwać i wyrwać latarkę z ręki. -Żyję, żyję. Nic mi nie jest. - Latarką przyświeciła sobie otoczenie, chociaż ta zaczynała mrugać... A to z kolei oznaczało, że coś tu się czaiło... Ale zaraz... Czy przypadkiem ten duży duch nie mówił że światła w okolicy wariowały? Maszkara widmo była blisko. - Latarki zamigotały. Coś się święci. - Ba, była prawie pewna co takiego. Spróbowała się zbliżyć bliżej w kierunku ściany i wypatrzyć jakąś opcję wydostania się z powrotem na górę. No chyba, że w podziemnej rzece żył jakiś życzliwy Yokai, który postanowi ją odstawić i może przy okazji wysuszyć. Chociaż w tak szczęśliwe zbiegi okoliczności nawet ona nie wierzyła.
@Seiwa-Genji Enma
Rzuty: obydwa sukces
Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.
Żyła.
Nie zmieniało to jednak faktu, że naraził ją na niebezpieczeństwo i że zostali rozdzieleni. Tym bardziej, że w okolicy grasował jakiś byt. Pytanie pozostawało: gdzie? Na górze? Czy na dole, u Kami?
- Uderzyłaś się w głowę? Nie skręciłaś nogi? Jak się czujesz? Opisz mi sytuację. Co widzisz? - zapytał, gdyż sam nie mógł nic dostrzec. Bez znaczenia gdzie próbował - u siebie, ale również i u niej. Nic. Pustka i ciemność.
- Kami, nie mam jak cię wciągnąć na górę. Podłoże jest rozmiękłe i grozi zawaleniem w każdym momencie. Nie stój pod dziurą, żeby błoto na ciebie nie spadło. - poinstruował ją, intensywnie myśląc, co powinno zrobić w tym momencie.
Źle. Bardzo źle. Nie miał możliwości wciągnięcia jej na górę, a przecież nie zostawi jej w tej dziurze. Zwłaszcza w wodzie. Kto wie co mogło się tam czaić. Teraz, jak jej nie widział i nie mógł w żaden sposób jej ochronić, czuł, w jak bardzo patowej sytuacji się znaleźli. I jak bardzo zawiódł jako facet, następca klanu i przede wszystkim - jako starszy brat.
- Woda płynie w stronę wyjścia, nie? Posłuchaj mnie, Kami. Nie możesz tutaj zostać. Nawet jak wezwę pomoc, to nie wiem kiedy przyjadą. Skoro jest prąd, to woda musi mieć gdzieś ujście. Nie mam możliwości wrócić, dziura jest za długa. Słuchaj mnie uważnie. Pamiętasz, co mi obiecałaś, prawda? Masz się mnie słuchać. Idź w stronę prądu. Zawróć. Jeżeli za długo pozostaniesz w wodzie, to twój organizm zostanie wychłodzony. Rozumiesz?
@Seiwa-Genji Kamiko
Rana na lewej dłoni - opatrzona.
Do tego pobrudzony błotkiem :c
Rzut na percepcję - żal, nie wszedł, potężny fail