Strona 14 z 14 • 1 ... 8 ... 12, 13, 14
Ye Lian and Hasegawa Jirō szaleją za tym postem.
Xīn'ài
09/04/2038 04:09
Otóż to - lekki przekąs mógł nadłamać frywolność wypowiedzi. Zdradzał, że było pod tym jakieś podszycie, niewidzialna warstwa niby stabilnej struktury, która jednak w pewien sposób odbierała fundamentom niezachwiania.
09/04/2038 04:12
Nie.
Raczej świadczy o kolejnym świetnym żarcie, którego nie załapałeś. To przecież nie było na serio!
09/04/2038 04:35
Gdybym znajdował się na czwartym piętrze, też pewnie nie odhaczyłbym tego zadania na treningu - kiepski żart nie niósł w sobie nawet grama wcześniejszej zaczepnej wesołości. Był raczej czymś wmontowanym; pewnym standardem, który musiał zostać zastosowany, bo tak już działał od podstaw, nawet jeżeli pozbawiono go teraz dodatkowych funkcji. Zniknęła chęć żartów jako takich, ale styl mówienia i towarzysząca mu ironiczna nuta pozostały. Czego więc ktoś, kto nawet w powadze zdawał się więźniem własnych obronnych mechanizmów, mógł się bać?
W słuchawce rozlegał się tylko oddech; spokojny, cichy i miarowy, jakby usnął. Jedynie krótkie odchrząknięcie zasygnalizowało, że wciąż pozostał przytomny. To po nim wreszcie zabrał głos. - Nie wiem, czegoś na pewno. Ciemności? - podsunął pokonany i łatwo było przypasować dźwiękowi otarcia wzruszenie ramion, którymi przesunął po narzucie. - W Nanashi często nie mieliśmy prądu i noce były najgorsze. Moja mama zawsze wtedy płakała, więc ja też zaczynałem. - Zreflektował się nagle: zaznaczam, że już tak nie robię. Sporo się od tego czasu wydarzyło, chociaż zbyt dobrze pamiętam jej opowieści o potworach czających się w mroku. Teraz wiem, że chodziło o ludzi. Była za ładna na slumsy.
09/04/2038 04:36
Może też już mówię od rzeczy. Nie pamiętasz tuneli? Miałeś tam żywy pokaz moich bohaterskich zdolności, ale ja z kolei nie zauważyłem, byś przyniósł pecha. Jak się objawia to twoje wielkie nieszczęście, Ye Lian?
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Otóż to - lekki przekąs mógł nadłamać frywolność wypowiedzi. Zdradzał, że było pod tym jakieś podszycie, niewidzialna warstwa niby stabilnej struktury, która jednak w pewien sposób odbierała fundamentom niezachwiania.
09/04/2038 04:12
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Nie.
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Raczej świadczy o kolejnym świetnym żarcie, którego nie załapałeś. To przecież nie było na serio!
09/04/2038 04:35
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Gdybym znajdował się na czwartym piętrze, też pewnie nie odhaczyłbym tego zadania na treningu - kiepski żart nie niósł w sobie nawet grama wcześniejszej zaczepnej wesołości. Był raczej czymś wmontowanym; pewnym standardem, który musiał zostać zastosowany, bo tak już działał od podstaw, nawet jeżeli pozbawiono go teraz dodatkowych funkcji. Zniknęła chęć żartów jako takich, ale styl mówienia i towarzysząca mu ironiczna nuta pozostały. Czego więc ktoś, kto nawet w powadze zdawał się więźniem własnych obronnych mechanizmów, mógł się bać?
W słuchawce rozlegał się tylko oddech; spokojny, cichy i miarowy, jakby usnął. Jedynie krótkie odchrząknięcie zasygnalizowało, że wciąż pozostał przytomny. To po nim wreszcie zabrał głos. - Nie wiem, czegoś na pewno. Ciemności? - podsunął pokonany i łatwo było przypasować dźwiękowi otarcia wzruszenie ramion, którymi przesunął po narzucie. - W Nanashi często nie mieliśmy prądu i noce były najgorsze. Moja mama zawsze wtedy płakała, więc ja też zaczynałem. - Zreflektował się nagle: zaznaczam, że już tak nie robię. Sporo się od tego czasu wydarzyło, chociaż zbyt dobrze pamiętam jej opowieści o potworach czających się w mroku. Teraz wiem, że chodziło o ludzi. Była za ładna na slumsy.
09/04/2038 04:36
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Może też już mówię od rzeczy. Nie pamiętasz tuneli? Miałeś tam żywy pokaz moich bohaterskich zdolności, ale ja z kolei nie zauważyłem, byś przyniósł pecha. Jak się objawia to twoje wielkie nieszczęście, Ye Lian?
Ye Lian ubóstwia ten post.
Liàn'ài
09/04/2038 04:45
Wysłuchiwał chłopaka z grzecznością, wyraźnym szacunkiem, który — nie wiadomo w jakim stopniu — mógł być podbity potęgującym zmęczeniem. Pamiętał tunele. Był ciekawy czy przyzna się do słabości, którą dostrzegł w mroku; którą poczuł w ściśle zaciskających się na nim palcach. A więc był z nim szczery. Musiał pogładzić nadgarstek, ten sam, po którym kiedyś przebiegł ten wstydliwy, nastoletni dotyk; telefon wychwytywał każde przesunięcie opuszek. — Życie w Nanashi musiało być dla ciebie trudne — podjął ponuro. — Pewnie mi nie uwierzysz, ale nie wiedziałem. Niewiele się o tym mówiło. W każdym razie Ichiru nigdy o tym nie wspomniał. — Odchrząknął. W gardle zebrała się nieznośna chrypa. — Miał do ciebie szacunek. Kajitani traktowali cię, jak własnego syna, brata, niezależnie od przeszłości, która się za tobą ciągła. Pasowałeś do nich. Nie zapomnę, kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy. — Wilgotny dźwięk, poruszających się warg sprawił, że kolejne słowa wypowiedziane przez Ye Liana zmiękły, nabrały mniej szarych barw. — Wybiegałeś na podwórko z podciągniętymi rękawami czarnej kurtki, z zadrapaniami na przedramionach i knykciach nieudolnie zaklejonymi plastrami, ze wzrokiem tak ostrym... — czyżby pisarzowi zabrakło słów? — Nigdy nie sądziłem, że wzrok trzynastolatka mógł ciąć jak lód. Nie znosiłeś mnie. Od samego początku. Nastoletni bunt nie pozwalał ci nawet na zajęcia miejsca obok mnie, przy nakrytym stole. — Wygodniej podparł policzek o poszewkę. — Dlaczego?
09/04/2038 04:48
W głośniku zapadła kilkunastu sekundowa cisza. — Jak się objawia? — pauza. Brzmiał tylko szeleszczący oddech, świadczący o jego bliskości. — A więc sądzisz, że moje towarzystwo jest bezpieczne?
— Mógłbym mieć do ciebie prośbę?
Warui Shin'ya ubóstwia ten post.
Xīn'ài
09/04/2038 04:56
Wierzę - skwitowanie było krótkie; rzeczowe, jakby chciał mu się wciąć w poprzednią wiadomość, choć przecież została nagrana dobrych kilka minut temu, a ich rozmowy nie były prowadzone w rzeczywistym czasie. Nie było w tym jednak nadgorliwości. Prędzej brak przemyślenia - najwidoczniej go nie potrzebował, skoro przytaknięcie było tak oczywiste. - Ichiru niewiele o tym wiedział. - Raczej nie dopytywał, zdawało się rozbrzmiewać, choć Shin'ya tym razem ubrał to w lepsze, bo mniej pretensjonalne słowa. Zapadła kilkusekundowa cisza, po której nieoczekiwanie parsknął. Jeszcze chwilę słychać było tylko dźwięk targa; może ocierał policzkiem o poduszkę, gdy z niedowierzaniem kręcił głową? - Nie mógłbyś choć raz przestać go tak wychwalać? Nie miał do mnie szacunku i nie traktował mnie jak brata. Byłem problemem. Nie pasowałem mu do obrazka. - Sarkastyczną wesołość uwieńczył poddańczym westchnieniem. - Lubił, kiedy wszystko szło po jego myśli. Dlatego nie chciałem usiąść obok ciebie. - Bo tego wymagał Ichiru. Jego żołnierskie maniery i zasady savoir-vivre. Albo zwyczajnie jego widzimisię. - Uległem tylko ze względu na ciotkę, Ye Lian, ale to stare czasy. Teraz wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni i to prędzej ty miałbyś problem siąść w tym samym pokoju, co ja. Nie mówiąc o jednym stole albo krzesło przy krześle. I co to za prośba, panie niebezpieczny?
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Wierzę - skwitowanie było krótkie; rzeczowe, jakby chciał mu się wciąć w poprzednią wiadomość, choć przecież została nagrana dobrych kilka minut temu, a ich rozmowy nie były prowadzone w rzeczywistym czasie. Nie było w tym jednak nadgorliwości. Prędzej brak przemyślenia - najwidoczniej go nie potrzebował, skoro przytaknięcie było tak oczywiste. - Ichiru niewiele o tym wiedział. - Raczej nie dopytywał, zdawało się rozbrzmiewać, choć Shin'ya tym razem ubrał to w lepsze, bo mniej pretensjonalne słowa. Zapadła kilkusekundowa cisza, po której nieoczekiwanie parsknął. Jeszcze chwilę słychać było tylko dźwięk targa; może ocierał policzkiem o poduszkę, gdy z niedowierzaniem kręcił głową? - Nie mógłbyś choć raz przestać go tak wychwalać? Nie miał do mnie szacunku i nie traktował mnie jak brata. Byłem problemem. Nie pasowałem mu do obrazka. - Sarkastyczną wesołość uwieńczył poddańczym westchnieniem. - Lubił, kiedy wszystko szło po jego myśli. Dlatego nie chciałem usiąść obok ciebie. - Bo tego wymagał Ichiru. Jego żołnierskie maniery i zasady savoir-vivre. Albo zwyczajnie jego widzimisię. - Uległem tylko ze względu na ciotkę, Ye Lian, ale to stare czasy. Teraz wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni i to prędzej ty miałbyś problem siąść w tym samym pokoju, co ja. Nie mówiąc o jednym stole albo krzesło przy krześle. I co to za prośba, panie niebezpieczny?
Ye Lian ubóstwia ten post.
Liàn'ài
09/04/2038 05:01
— Dobrze. Oczywiście — w głosie Ye Liana nie dało się wyczuć zdezorientowania, ale naprawdę tam tkwiło — w końcu podważono zapisany w jego wspomnieniach obraz istotnej przeszłości. Czy naprawdę cały czas łykał tabletki placebo, zamiast zwykłym leków? Niezręczność wibrowała w ciszy, nie pozwolił jej dostać się jednak do słów: — Nie, Shin'ya. Nie miałbym z tym problemu. — Miałby, bo przecież bez przerwy miewał wrażenie, że ludzie czytali z niego jak z otwartej księgi; dostrzegali jego zmieszanie, niepewność, rozkojarzenie, prawda? — Gdyby tylko było to dla mnie przeszkodą, nie zdecydowałbym się pokazać z tobą w tamtej herbaciarni.
09/04/2038 05:03
Usłyszał krótkie parsknięcie — delikatnie wydmuchiwane powietrze, które mógł śmiało określić jako zalążek do uniesienia kącików wąskich ust. Potem zapadała pauza. Głośnik wypełnił się pustką minimalistycznie umeblowanego mieszkania. Odetchnął ciężko. — Masz ochotę mi coś opowiedzieć? Nie gwarantuję, że wytrwam. Mam wrażenie, że zmęczenie przyciska mi gałki oczne do czaszki, ale mógłbyś... — zawiesił głos, jakby doszedł do wniosku, że ta prośba może wydawać się dziwna — po prostu mówić. Jakkolwiek kuriozalnie to nie brzmi, cisza jest dziś dla mnie nie do zniesienia. Ciężko tu zasnąć.
Warui Shin'ya ubóstwia ten post.
Xīn'ài
09/04/2038 05:05
Ale pamiętasz, że wywaliłeś mnie na drugą stronę, a gdy tylko pojawili się nowi goście, nieoczekiwanie dostałeś bardzo teatralnego ataku osłabienia?
Wydawałeś się cały czas spięty.
09/04/2038 05:09
Śmiech.
- Tego się nie spodziewałem. Tylko ostrzegam - zapauzował, dając mu czas, by przyswoić sobie warunek - jestem kiepski w opowiadaniu historii. Daj mi chwilę.
09/04/2038 05:12
Kiedy ponownie się odezwał, po drugiej stronie dało się wyczuć większą gamę powagi; zabrakło typowego rozweselenia i zaczepności, a ton, zwykle szybki i chaotyczny, nabrał leniwszego tempa.
- Kiedy jeszcze mieszkałem w Nanashi, znałem chyba każdy możliwy kąt slumsów. Przechadzałem się tam od świtu po najpóźniejszy wieczór - sporo czasu przeznaczałem na przesuwanie własnych granic. Domyślam się, że wiesz, że w pewnym punkcie ulice zaczynają dziczeć. Domy dawno straciły mieszkańców, budynki się zapadły, wnętrza splądrowano. Dzielnicę stopniowo pochłania przyroda, wszędzie są kwiaty, drzewa przebijające dachy, zmurszałe ściany. Dla dzieciaka takie tereny to raj. Może być bohaterem albo złoczyńcą, dzikim zwierzęciem, potworem, kapitanem statku. Przychodziłem tam i badałem pojedyncze, dawno opustoszałe lokale i kamienice, bawiłem się.
09/04/2038 05:13
Najlepiej było o poranku, na wschód słońca. Na dachu starej pralni, jeżeli udało ci się wdrapać w odpowiednim momencie, przez korony drzew przebijało się słońce i wszystko w nim tonęło. Wyglądało prawie tak, jakby cały świat był stworzony ze złota.
09/04/2038 05:14
Swego czasu przychodziłem tam non stop. Byłem wtedy królem i miałem skarbiec wypełniony złotym lasem. Takie tam, pomysły siedmiolatka. Aż pewnego razu zauważyłem dziwny cień w plamie jasności. Nie miał źródła, ale wtedy uznałem, że to jakaś gra świateł. Kiedy tam zszedłem, niczego nie znalazłem, więc czym innym mogło być?
09/04/2038 05:15
Ale następnego dnia znów to zobaczyłem. Siedziałem na skraju dachu i czekałem na wschód słońca. Nudziłem się, ciskając kamieniami w rozstawione na ziemi puszki. Szlifowałem boską celność, ale kiedy pojawiły się promienie i ujrzałem ten dziwny cień, nie miałem już ochoty na rolę perfekcyjnego miotacza. Przyciągał mnie do siebie w jakiś abstrakcyjny sposób. Nikogo poza mną tam nie było, jak zawsze, ale nagle poczułem się obserwowany. Starałem się dojrzeć wśród gałęzi coś, co mogłoby rzucać taką plamę, ale nic mi nie pasowało.
Kolejnego poranka wróciłem z genialnym pomysłem. Znów wspiąłem się na dach, poczekałem na wschód i ten cień. Nie myliłem się - zobaczyłem go. Tym razem byłem przygotowany. Chciałem zmienić perspektywę i rozgryźć pierwowzór, więc cisnąłem tam kamieniem, który poprzedniego wieczoru pomalowałem na czerwono. Trafiłem. Wspominałem, że byłbym boskim miotaczem?
09/04/2038 05:16
Kiedy tam zszedłem, niczego nie było. Oczywiście poza kamieniem, który rzeczywiście leżał w miejscu, w którym go cisnąłem, ale na złotej ziemi pozostał jedynie jeden cień - ten ruchliwy, mój. Rozglądałem się jeszcze po okolicy - odetchnął w słuchawkę na samo wspomnienie - ale jak się domyślasz: nie znalazłem wytłumaczenia na to dzikie zjawisko. - Sekunda zawahania, dwie. Jakby się nad czymś zawahał, dokonywał kalkulacji pomiędzy licznymi wyborami. Wreszcie musiał rozchylić usta; nabrać powietrza: Wiesz, że mogę po prostu do ciebie przyjechać, jeżeli nie potrafisz zasnąć?
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Ale pamiętasz, że wywaliłeś mnie na drugą stronę, a gdy tylko pojawili się nowi goście, nieoczekiwanie dostałeś bardzo teatralnego ataku osłabienia?
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Wydawałeś się cały czas spięty.
09/04/2038 05:09
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Śmiech.
- Tego się nie spodziewałem. Tylko ostrzegam - zapauzował, dając mu czas, by przyswoić sobie warunek - jestem kiepski w opowiadaniu historii. Daj mi chwilę.
09/04/2038 05:12
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Kiedy ponownie się odezwał, po drugiej stronie dało się wyczuć większą gamę powagi; zabrakło typowego rozweselenia i zaczepności, a ton, zwykle szybki i chaotyczny, nabrał leniwszego tempa.
- Kiedy jeszcze mieszkałem w Nanashi, znałem chyba każdy możliwy kąt slumsów. Przechadzałem się tam od świtu po najpóźniejszy wieczór - sporo czasu przeznaczałem na przesuwanie własnych granic. Domyślam się, że wiesz, że w pewnym punkcie ulice zaczynają dziczeć. Domy dawno straciły mieszkańców, budynki się zapadły, wnętrza splądrowano. Dzielnicę stopniowo pochłania przyroda, wszędzie są kwiaty, drzewa przebijające dachy, zmurszałe ściany. Dla dzieciaka takie tereny to raj. Może być bohaterem albo złoczyńcą, dzikim zwierzęciem, potworem, kapitanem statku. Przychodziłem tam i badałem pojedyncze, dawno opustoszałe lokale i kamienice, bawiłem się.
09/04/2038 05:13
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Najlepiej było o poranku, na wschód słońca. Na dachu starej pralni, jeżeli udało ci się wdrapać w odpowiednim momencie, przez korony drzew przebijało się słońce i wszystko w nim tonęło. Wyglądało prawie tak, jakby cały świat był stworzony ze złota.
09/04/2038 05:14
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Swego czasu przychodziłem tam non stop. Byłem wtedy królem i miałem skarbiec wypełniony złotym lasem. Takie tam, pomysły siedmiolatka. Aż pewnego razu zauważyłem dziwny cień w plamie jasności. Nie miał źródła, ale wtedy uznałem, że to jakaś gra świateł. Kiedy tam zszedłem, niczego nie znalazłem, więc czym innym mogło być?
09/04/2038 05:15
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Ale następnego dnia znów to zobaczyłem. Siedziałem na skraju dachu i czekałem na wschód słońca. Nudziłem się, ciskając kamieniami w rozstawione na ziemi puszki. Szlifowałem boską celność, ale kiedy pojawiły się promienie i ujrzałem ten dziwny cień, nie miałem już ochoty na rolę perfekcyjnego miotacza. Przyciągał mnie do siebie w jakiś abstrakcyjny sposób. Nikogo poza mną tam nie było, jak zawsze, ale nagle poczułem się obserwowany. Starałem się dojrzeć wśród gałęzi coś, co mogłoby rzucać taką plamę, ale nic mi nie pasowało.
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Kolejnego poranka wróciłem z genialnym pomysłem. Znów wspiąłem się na dach, poczekałem na wschód i ten cień. Nie myliłem się - zobaczyłem go. Tym razem byłem przygotowany. Chciałem zmienić perspektywę i rozgryźć pierwowzór, więc cisnąłem tam kamieniem, który poprzedniego wieczoru pomalowałem na czerwono. Trafiłem. Wspominałem, że byłbym boskim miotaczem?
09/04/2038 05:16
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Kiedy tam zszedłem, niczego nie było. Oczywiście poza kamieniem, który rzeczywiście leżał w miejscu, w którym go cisnąłem, ale na złotej ziemi pozostał jedynie jeden cień - ten ruchliwy, mój. Rozglądałem się jeszcze po okolicy - odetchnął w słuchawkę na samo wspomnienie - ale jak się domyślasz: nie znalazłem wytłumaczenia na to dzikie zjawisko. - Sekunda zawahania, dwie. Jakby się nad czymś zawahał, dokonywał kalkulacji pomiędzy licznymi wyborami. Wreszcie musiał rozchylić usta; nabrać powietrza: Wiesz, że mogę po prostu do ciebie przyjechać, jeżeli nie potrafisz zasnąć?
Ye Lian ubóstwia ten post.
Liàn'ài
09/04/2038 05:18
— Mógłbyś, ale wtedy nie dowiem się, co stało się dalej, boski miotaczu. Poza tym świetnie ci idzie — głos w nagraniu wydawał się zmęczony i przysypany. Jakby mężczyzna z całych sił walczył z przytomnością; niczym chłopiec, któremu matka opowiada cudowną baję, który chce tak bardzo poznać ciąg dalszy, iż gotów jest zarwać noc. W jego przypadku jednak było odwrotnie. Choroba nie pozwalała mu zasnąć, a brzęczący na głośnikach głos Shin'yi miał zadziałać niczym kompres na rozgrzane od gorączki czoło. — Jaki kształt miał ten cień? — zapytał, angażując się w historię. Próbował wyobrazić sobie świat widziany oczami rudego chłopca; tego samego znajdującego się teraz kilometry od niego — a który przecież na jedno potaknięcie, mógł zając miejsce w tym samym łóżku.
Warui Shin'ya ubóstwia ten post.
Xīn'ài
09/04/2038 05:19
Kształt? - zastanowił się, z pewnością unosząc wzrok, sięgając w najwyższe sfery pamięci, przy których musiał oglądać jasne niebo, złote chmury i przedzierające się pomiędzy rozszumiałymi liśćmi refleksy. - Może... jak pionek? Taki do gry w szachy? Ale przekreślony. - Odchrząknął zalegającą w krtani chrypę, być może robiąc to również po to, by wyłapać dla siebie moment do namyślenia. - Coś w tym stylu.
09/04/2038 05:21
Wkrótce zresztą o nim zapomniałem. Nie był niczym aż tak istotnym, żeby zatrzymać dzieciaka na dłużej. Nie mogłem rozgryźć zagadki, więc ją zostawiłem, przerzucając się na kolejną zabawę. Poza tym to nie tak, że miałem nielimitowaną ilość czasu, aby biegać po dzikich terenach przy Nanashi. Bywało przecież, że zostawałem w domu z mamą albo robiłem coś w zupełnie innych miejscach dzielnicy. Minął jakiś czas, nim ponownie znalazłem się na szczycie pralni, znów oglądałem wschód i znów zwróciłem uwagę na cień. - Po drugiej stronie nagrania zaległa cisza, przerywana jedynie praktycznie niemożliwym do wychwycenia dźwiękiem oddechu. - Był taki sam, ale dalej. Możesz się śmiać, ale wtedy naprawdę miałem świetnego cela. Trafiłem w samo sedno. Później nic już nie ruszałem. Spory, czerwony kawał jakiejś skały dalej odcinał się na trawie tam, gdzie go zostawiłem, ale tym razem, zamiast znajdować się na środku plamy, był na jej obrzeżu. Jakby to coś, co rzucało cień, przesunęło się trochę w bok. Uznałem, że ktoś potrącił kamień. Zrobiło to zwierzę albo może jakiś człowiek, który się tam zawieruszył. Z budynków nie było czego kraść, ale to nie przeszkadzało jakimś trepom szukać szczęścia.
09/04/2038 05:23
Głęboki wdech.
- Więc przekopałem tam ziemię. Odgarnąłem liście, gałęzie, całe leśne runo i przewaliłem dość spory okrąg gleby. Nie pokrywał się idealnie z kształtem i rozmiarem cienia, bo nie mogłem tego nadzorować na bieżąco, ale nie miało to znaczenia. Mniej więcej, kiedy znajdowałem się rano na dachu, widziałem jak to na siebie nachodzi. Zależało mi po prostu na tym, aby stworzyć w miarę trwały znak, którego nie da się tak po prostu przełożyć. Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, dlaczego tak mi na tym zależało. Potrafiłem puścić to w niepamięć, a potem znów angażowałem się, aby poradzić sobie z rozwiązaniem.
09/04/2038 05:25
Po paru tygodniach mogłem przynajmniej uznać, że coś się zmieniło. Wcześniej cień nachodził na przekopaną - i ciągle przekopywaną, żeby odświeżyć całość - ziemię, ale minął jakiś czas i już w ogóle się nie stykał. Miałem pewność, że się poruszył. Że to jego źródło, czymkolwiek by było, faktycznie zmieniało punkt docelowy.
09/04/2038 05:27
Wpadłem w jakąś obsesję na punkcie sprawdzania tego cienia. Odbijał w bok, w kierunku starych budynków. Nie było tam już nic konkretnego, większość się zapadła do wewnątrz, zostały dosłownie wyszczerbione ściany, dwie na krzyż, wszystko zdominowane przez chwasty i krzewy. Las był tam młody, ale drzewa wystarczająco wysokie, aby założyć, że nie rosły od wczoraj. Wiesz, co mam na myśli? - Nie mógł liczyć na odpowiedź, ale najwidoczniej czuł się tak, jakby cały czas podtrzymywał z nią rozmowę. Leżeli obok siebie, z zamkniętymi oczami, i analizowali starą historię sprzed piętnastu lat. Gdyby poruszył ręką, dotknąłby przypadkiem nadgarstka Ye Liana. - Będąc tam zdajesz sobie sprawę z tego, że ktoś tu kiedyś mieszkał, ale wydarzyło się "coś" i każda z osób po prostu zostawiła swoje domostwa, uciekła albo w inny sposób zniknęła. To może jakieś czasy przed drugą wojną światową, a może jeszcze dalsze. Przepędzono ich stamtąd albo sami uznali, że nie chcą mieć styczności z tym miejscem.
09/04/2038 05:28
Nie wiem, czy cień prowadził dokładnie tam. Może nie. Może wszystko tylko sobie wymyśliłem, bo chciałem przeżyć fajną przygodę. A może faktycznie ktoś chciał mi coś pokazać albo... - znów się zawiesił, znów dało radę wyobrazić sobie, jak zaciska usta w charakterystyczny, nieco marudny sposób kogoś, kto nie chce, ale został zmuszony, aby powiedzieć dalszą część. - Kiedyś, to znaczy, już jako uczeń liceum, należałem do klubu zjawisk paranormalnych. Nie wierzyłem w te bzdety, ale nasz wychowawca utrzymywał, że musimy zapisać się przynajmniej do jednej sekcji, więc wybrałem byle co. Nieczęsto mnie uświadczali na spotkaniach, bo strasznie trajkotali o każdej najgłupszej legendzie. Wtedy nie dało się tego słuchać. Krążyli wokół szkolnych historyjek, oczywiście, ale pewnego razu coś mnie podkusiło i zacząłem przekopywać w Internecie informacje na temat tego, co mogło wydarzyć się na krańcu Nanashi. Przewaliłem się przez dziesiątki artykułów, ale niczego konkretnego nie znalazłem. Poza jakiś lichym opisem trzęsienia ziemi i bombardowania w czterdziestym piątym.
09/04/2038 05:29
Wtedy nie miało to dla mnie znaczenia, ale teraz? Zastanawiam się, czy ktoś... - nie, nie ktoś - czy coś - poprawił się - co kiedyś było kimś, a kiedy ja to spotkałem, stanowiło jedynie marny cień tej osoby, nie chciało mnie gdzieś zaprowadzić, czegoś pokazać. Czułem się obserwowany i zrzucałem to na karb jakiejś dziecięcej, zbyt wybujałej wyobraźni, ale kto wie jak było w rzeczywistości? Jakby się nad tym zastanowić, kształt całkiem przypominał człowieka uciętego wpół. I może czymś przebitego? Może podczas bombardowania albo trzęsienia osunęła się jakaś konstrukcja i kogoś tam uwięziło?
09/04/2038 05:30
Cholera - nagłe parsknięcie. - Posłuchaj, mam jeszcze kilka innych opowieści i wcale nie są na temat wyimaginowanego ducha, który stara mi się coś przekazać. Ale przyznaj, że sam chcesz wiedzieć, czy to jakaś paranormalna sprawa. Może moglibyśmy... to znaczy kiedyś, jak się wyśpisz i będziesz rześki, wiadomo...
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Kształt? - zastanowił się, z pewnością unosząc wzrok, sięgając w najwyższe sfery pamięci, przy których musiał oglądać jasne niebo, złote chmury i przedzierające się pomiędzy rozszumiałymi liśćmi refleksy. - Może... jak pionek? Taki do gry w szachy? Ale przekreślony. - Odchrząknął zalegającą w krtani chrypę, być może robiąc to również po to, by wyłapać dla siebie moment do namyślenia. - Coś w tym stylu.
09/04/2038 05:21
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Wkrótce zresztą o nim zapomniałem. Nie był niczym aż tak istotnym, żeby zatrzymać dzieciaka na dłużej. Nie mogłem rozgryźć zagadki, więc ją zostawiłem, przerzucając się na kolejną zabawę. Poza tym to nie tak, że miałem nielimitowaną ilość czasu, aby biegać po dzikich terenach przy Nanashi. Bywało przecież, że zostawałem w domu z mamą albo robiłem coś w zupełnie innych miejscach dzielnicy. Minął jakiś czas, nim ponownie znalazłem się na szczycie pralni, znów oglądałem wschód i znów zwróciłem uwagę na cień. - Po drugiej stronie nagrania zaległa cisza, przerywana jedynie praktycznie niemożliwym do wychwycenia dźwiękiem oddechu. - Był taki sam, ale dalej. Możesz się śmiać, ale wtedy naprawdę miałem świetnego cela. Trafiłem w samo sedno. Później nic już nie ruszałem. Spory, czerwony kawał jakiejś skały dalej odcinał się na trawie tam, gdzie go zostawiłem, ale tym razem, zamiast znajdować się na środku plamy, był na jej obrzeżu. Jakby to coś, co rzucało cień, przesunęło się trochę w bok. Uznałem, że ktoś potrącił kamień. Zrobiło to zwierzę albo może jakiś człowiek, który się tam zawieruszył. Z budynków nie było czego kraść, ale to nie przeszkadzało jakimś trepom szukać szczęścia.
09/04/2038 05:23
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Głęboki wdech.
- Więc przekopałem tam ziemię. Odgarnąłem liście, gałęzie, całe leśne runo i przewaliłem dość spory okrąg gleby. Nie pokrywał się idealnie z kształtem i rozmiarem cienia, bo nie mogłem tego nadzorować na bieżąco, ale nie miało to znaczenia. Mniej więcej, kiedy znajdowałem się rano na dachu, widziałem jak to na siebie nachodzi. Zależało mi po prostu na tym, aby stworzyć w miarę trwały znak, którego nie da się tak po prostu przełożyć. Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, dlaczego tak mi na tym zależało. Potrafiłem puścić to w niepamięć, a potem znów angażowałem się, aby poradzić sobie z rozwiązaniem.
09/04/2038 05:25
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Po paru tygodniach mogłem przynajmniej uznać, że coś się zmieniło. Wcześniej cień nachodził na przekopaną - i ciągle przekopywaną, żeby odświeżyć całość - ziemię, ale minął jakiś czas i już w ogóle się nie stykał. Miałem pewność, że się poruszył. Że to jego źródło, czymkolwiek by było, faktycznie zmieniało punkt docelowy.
09/04/2038 05:27
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Wpadłem w jakąś obsesję na punkcie sprawdzania tego cienia. Odbijał w bok, w kierunku starych budynków. Nie było tam już nic konkretnego, większość się zapadła do wewnątrz, zostały dosłownie wyszczerbione ściany, dwie na krzyż, wszystko zdominowane przez chwasty i krzewy. Las był tam młody, ale drzewa wystarczająco wysokie, aby założyć, że nie rosły od wczoraj. Wiesz, co mam na myśli? - Nie mógł liczyć na odpowiedź, ale najwidoczniej czuł się tak, jakby cały czas podtrzymywał z nią rozmowę. Leżeli obok siebie, z zamkniętymi oczami, i analizowali starą historię sprzed piętnastu lat. Gdyby poruszył ręką, dotknąłby przypadkiem nadgarstka Ye Liana. - Będąc tam zdajesz sobie sprawę z tego, że ktoś tu kiedyś mieszkał, ale wydarzyło się "coś" i każda z osób po prostu zostawiła swoje domostwa, uciekła albo w inny sposób zniknęła. To może jakieś czasy przed drugą wojną światową, a może jeszcze dalsze. Przepędzono ich stamtąd albo sami uznali, że nie chcą mieć styczności z tym miejscem.
09/04/2038 05:28
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Nie wiem, czy cień prowadził dokładnie tam. Może nie. Może wszystko tylko sobie wymyśliłem, bo chciałem przeżyć fajną przygodę. A może faktycznie ktoś chciał mi coś pokazać albo... - znów się zawiesił, znów dało radę wyobrazić sobie, jak zaciska usta w charakterystyczny, nieco marudny sposób kogoś, kto nie chce, ale został zmuszony, aby powiedzieć dalszą część. - Kiedyś, to znaczy, już jako uczeń liceum, należałem do klubu zjawisk paranormalnych. Nie wierzyłem w te bzdety, ale nasz wychowawca utrzymywał, że musimy zapisać się przynajmniej do jednej sekcji, więc wybrałem byle co. Nieczęsto mnie uświadczali na spotkaniach, bo strasznie trajkotali o każdej najgłupszej legendzie. Wtedy nie dało się tego słuchać. Krążyli wokół szkolnych historyjek, oczywiście, ale pewnego razu coś mnie podkusiło i zacząłem przekopywać w Internecie informacje na temat tego, co mogło wydarzyć się na krańcu Nanashi. Przewaliłem się przez dziesiątki artykułów, ale niczego konkretnego nie znalazłem. Poza jakiś lichym opisem trzęsienia ziemi i bombardowania w czterdziestym piątym.
09/04/2038 05:29
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Wtedy nie miało to dla mnie znaczenia, ale teraz? Zastanawiam się, czy ktoś... - nie, nie ktoś - czy coś - poprawił się - co kiedyś było kimś, a kiedy ja to spotkałem, stanowiło jedynie marny cień tej osoby, nie chciało mnie gdzieś zaprowadzić, czegoś pokazać. Czułem się obserwowany i zrzucałem to na karb jakiejś dziecięcej, zbyt wybujałej wyobraźni, ale kto wie jak było w rzeczywistości? Jakby się nad tym zastanowić, kształt całkiem przypominał człowieka uciętego wpół. I może czymś przebitego? Może podczas bombardowania albo trzęsienia osunęła się jakaś konstrukcja i kogoś tam uwięziło?
09/04/2038 05:30
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA OD: Xīn'ài
Cholera - nagłe parsknięcie. - Posłuchaj, mam jeszcze kilka innych opowieści i wcale nie są na temat wyimaginowanego ducha, który stara mi się coś przekazać. Ale przyznaj, że sam chcesz wiedzieć, czy to jakaś paranormalna sprawa. Może moglibyśmy... to znaczy kiedyś, jak się wyśpisz i będziesz rześki, wiadomo...
Ye Lian and Fenrys Umbra szaleją za tym postem.
Liàn'ài
09/04/2038 05:30
— Pójdę z tobą — wyszeptał. Nagrał się niemal automatycznie, jakby prowadzili rozmowę telefoniczną, a on postanowił złamać swoją zasadę i wejść chłopakowi w słowo; jakby palec wskazujący, który dotychczas spoczywał swobodnie na poduszce, zadrgał na sam dźwięk słów brzmiących w półsennym amoku. — Pojadę z tobą do Nanashi — ciągnął lakonicznie. — Pokażesz mi dach tej starej pralni. Może uda mi się na nią wspiąć — przełknął głośno ślinę — jak już wyzdrowieje. Możemy tam wtedy zostać. Poczekać do zachodu. Promienie są wtedy intensywniejsze. — Mają twój kolor włosów. Pisarz wydawał trwać w półśnie. Ledwo składał zdania i nie ze względu na trawiący go ból gardła i chrypę, ale opatulający upragniony letarg. Pewnie z tego powodu usta miał blisko głośnika i było go jakkolwiek słychać. Zwłaszcza świszczący oddech; zwłaszcza wypowiedziane słabo ostatnie zdanie: — Chciałbym, abyś po prostu ze mną został. Leżał obok.
Ōgimachi-Genji Nozara ubóstwia ten post.
Strona 14 z 14 • 1 ... 8 ... 12, 13, 14
maj 2038 roku