Aoi – Vance
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Vance Whitelaw

Nie 28 Maj - 23:02
Vance

Aoi – Vance ZDDSNzY
04/04/2037 15:48
Aoi – Vance ZDDSNzY

Vance DZWONI DO CIEBIE

odbierzodrzuć

ODEBRANO

Szybko. Na kogo tak czekałeś, Munehira? — w głosie słychać było rozbawienie, które stopniowo niknęło wraz z kolejnymi słowami; zastąpione już bardziej rzeczowym tonem. I czymś na kształt ledwo słyszalnej troski. — Chciałem upewnić się, że wszystko w porządku. Nie żebym uważał spacery po brudnych tunelach za oznakę dobrego samopoczucia. Powinienem się martwić, że cię tam wczoraj widziałem? — Pauza. Krótka, prawie niedająca czasu na jakąkolwiek odpowiedź. — Albo raczej tym, z kim cię tam widziałem? Skąd te niskie progi? — brzmiał na kogoś szczerze zaciekawionego tym dziwnym wyborem. Nie znali się na tyle dobrze, by mógł znaleźć sens w korelacji tamtej dwójki. Liczył na nagły przypływ oświecenia.



@Munehira Aoi
Vance Whitelaw

Seiwa-Genji Enma and Munehira Aoi szaleją za tym postem.

Munehira Aoi

Nie 28 Maj - 23:43
Aoi

Aoi – Vance ZDDSNzY

Aoi – Vance ZDDSNzY

POŁACZENIE Z: Aoi
00:21


Najpierw krótki pomruk, zmieniający się płynnie w rozbawione westchnienie. — Mam w jakiejś konkretnej kolejności odpowiadać na pytania? — Rozwleczony głos, chociaż zaokrągla się w pytanie, drga na granicy płaskiego zniechęcenia. — Skąd ta niezatarta pewność, że to mnie widziałeś? — Pytanie w zamian za pytanie, choć ton głosu zostaje lekkim, wewnątrz zaczyna budować się niepewność, rodząca się w jedynie krótkiej, pobieżnej analizie słów mężczyzny. Trybiki powoli zaczynają zaskakiwać; powoli, chociaż bardzo znamiennie. — I cóż to w ogóle za okazja, że aż Ty musiałeś się tam pojawić? — Wolniej, łagodniej, na wydechu. Bo w głowie rozgryza już kolejną odpowiedź. — Vance... brzmisz na kogoś, kto sam może odpowiedzieć sobie na większość tych pytań. Ta retoryczność jest nudna i męcząca — każde kolejne słowo staje się co raz to wyraźniejsze, choć trzymane nadal w tej samej oktawie; poważniejsze, ucinające krótko swoje początkowe swobodne wejście w konwersację.





Aoi – Vance 0YAOCnr
Munehira Aoi

Seiwa-Genji Enma and Vance Whitelaw szaleją za tym postem.

Vance Whitelaw

Pon 29 Maj - 0:51
Vance

Aoi – Vance ZDDSNzY
Aoi – Vance ZDDSNzY

POŁĄCZENIE Z: Vance
00:43

W słuchawce rozległ się krótki śmiech. — Kolejność jest dowolna — odpowiedział z cierpliwą uprzejmością. Nie zraziła go ta wpisana między słowa uwaga, nawet jeśli faktycznie powinien rozpocząć rozmowę od przyjemniejszych – czy raczej bardziej pospolitych i nudnych – kwestii. — Sądzisz, że mógłbym cię z kimś pomylić? — Odbił piłeczkę. Najwidoczniej zaczynała mu się podobać gra w pytania, bo uśmiech wpisywał się już w sam ton jego głosu. — To — zawiesił na chwilę głos — bardzo dobre pytanie — dokończył ze słyszalnym rozbawieniem. Oczywiście od samego początku uważał, że cała ta historia była jedną wielką komedią. — Długa historia. W wyniku niefortunnych zdarzeń znalazło się tam coś, co należało do mnie — wyjaśnił. W tle rozległ się charakterystyczny dźwięk odpalanej zapalniczki. — Większość to nie wszystkie pytania. Zapomnijmy o tych retorycznych i pozostańmy przy tych, na które jeszcze nie znam odpowiedzi. Bo chyba dla niego nie pracujesz? — Cisza. Odgłos wciąganego i wypuszczanego ustami dymu. — A tak. Jeśli nie chcesz być jedynym odpowiadającym, jestem do twojej dyspozycji. Potraktuj to jak grę. Może dowiesz się paru ciekawych rzeczy.



@Munehira Aoi
Vance Whitelaw

Seiwa-Genji Enma and Munehira Aoi szaleją za tym postem.

Munehira Aoi

Pon 29 Maj - 2:12
Aoi

Aoi – Vance ZDDSNzY

Aoi – Vance ZDDSNzY

POŁACZENIE Z: Aoi
01:15


Myślisz, że nie byłoby to możliwe? Pewnie było ciemno i późno... — Odbicie kolejnym przeciągłym pytaniem. Głos z każdym słowem opadał o pół tonu, nim ponownie rozbrzmiał po krótkiej pauzie z ożywieniem: — Może lepiej będzie, jeżeli uznamy, że to nie byłem ja, bo musiałbym poczuć się urażonym, że nawet się nie przywitałeś — kiedy przez słuchawkę przedziera się pstryknięcie zapalniczki i głęboki wdech, od strony Aoiego niknie w mikrofon głuchy dźwięk opadającej, uchylanej ramy okna. Głupi odruch, kiedy umysł skupiony jest zbyt silnie na ważeniu każdego słowa, pozwalając ciału działać w nawyku. Przecież go przy nim nie ma. Ten papieros, jego dym jest zbyt daleko. — Coś, co należało do ciebie — powtarza za nim w pomruku zastanowienia, kiedy materac łóżka wita ciało z miękkim szelestem pościeli i poduszek. — To coś, musiało raczej uciec od ciebie, jeżeli zdecydowało się na skończenie w Haiiro — smog, fabryczne tchnienie niosące się w powietrzu, nie tkało raczej skojarzenia okolicy, w której to urocze coś chciałoby przebywać dobrowolnie. Aoi doskonale wiedział, po co się tam wybrał. Po co zebrali się tam inni. Jaki udział w tym spędzie mógł mieć Vance, czy raczej element, za którym tam trafił? Powoli. Po kolei. — Pracuje? — Na wskroś rozbawione, krótkie, pełnie niedowierzania pytanie brzęczy w rodzącym się perlistym śmiechu. — Naprawdę przeszło Ci to przez myśl? Niedobrze. Ale spokojnie, tym razem wytłumaczę to tym, że mnie nie znasz, a nie tym, że tak nisko mnie cenisz — głęboki wdech rozluźniający struny głosowe, przywracając ton znów ku temu nieco poważniejszemu, choć nadal posiadającemu tę iskrę zadziornej uwagi w tle. — Współpracujemy. Choć nie. To złe słowo... bardziej można nazwać to barterem — ot, wydaje się to tak skrajnie prostym, kiedy po prawdzie nie jest takim ani trochę. Poruszenie się ciała, przesunięcia go wyżej ku wezgłowiu łóżka wybudza krótki gardłowy pomruk niezadowolenia. Kostka chociaż nieskręcona, nadal przeszkadza i kąsa rwącym dyskomfortem. Potraktuj to jak grę. Wężowy uśmiech wślizgnął się nieśpiesznie na wargi wybrzmiewając między kolejnymi słowami: — Z przyjemnością. Skąd to nagłe zainteresowanie akurat nim?





Aoi – Vance 0YAOCnr
Munehira Aoi

Seiwa-Genji Enma and Vance Whitelaw szaleją za tym postem.

Vance Whitelaw

Pon 29 Maj - 14:40
Vance

Aoi – Vance ZDDSNzY
Aoi – Vance ZDDSNzY

POŁĄCZENIE Z: Vance
01:52

Może — przyznał, zawieszając na chwilę głos. — A może było wyjątkowo wcześnie. I jasno — dokończył z zaczepnym przekąsem. Skąd mógł wiedzieć, skoro go tam nie było? — Jestem pewien, że byłbyś bardziej urażony, gdybym przerwał twoją rozmowę przez telefon. Oczywiście, jeśli to na pewno byłeś ty. Nie będę miał nic przeciwko, jeśli zechcesz odświeżyć mi pamięć, gdy znajdziesz trochę czasu. Luźna propozycja wystarczy czy życzysz sobie specjalne zaproszenie? — pytanie opuściło usta bez śladu skrępowania. Może nie widział niczego złego w spotykaniu się z prawie obcymi osobami; może po prostu był do tego przyzwyczajony. Ale nie tak rodziły się znajomości? Tam, gdzie jedni czekali na zaproszenie, drudzy spełniali rolę inicjatorów. Ta druga rola zdecydowanie bardziej przywarła do Whitelawa. Zaraz śmiech wypełnił chwilową ciszę w słuchawce, jakby wzmiankę o ucieczce uznał za żart. Ponowne zaciągnięcie się dymem; upuszczony oddech, ciągnący za sobą kolejne pytanie: — Myślisz, że jestem taki straszny? — zrobił pauzę. Pytanie było proste, więc uznał, że wystarczy dać Aoiemu czas na krótkie „tak” lub „nie”. — Spokojnie. Gwarantuję, że moja własność jest wyjątkowo statyczna — przed ostatnim słowem zawahał się chwilę, jakby szukał w głowie właściwego określenia. Takiego, z którego sam byłby zadowolony. — W tym rzecz, Munehira – była to ostatnia rzecz, która przeszła mi przez myśl. Nie wątpię, że byłbyś wyjątkowo ekskluzywnym pracownikiem w jego małej kolekcji, ale oczywiście to do ciebie nie pasuje. Wolałem się upewnić. Barter, mówisz. Chcesz- — ostatnia sylaba brzmiała inaczej. Była przyjemniejsza, choć wydawało się, że barwa głosu mężczyzny nie uległa żadnej większej zmianie. Umilkł jednak, kwitując to krótkim parsknięciem upuszczonym przez nos. — Co jest przedmiotem wymiany? — poprawił się, bo najwidoczniej wcześniejsza forma przestała mu odpowiadać. — Oczywiście nie będę wnikał w wielkie tajemnice służbowe. — Tym razem dał mu wybór, choć przecież doskonale wiedział, że mógł pozbawić go tego wyboru w każdej chwili, jeśli tylko by się postarał. — Wszystko w porządku? — Pomruk nie umknął jego uwadze, ale kolejne pytanie skutecznie ją odwróciło: — Skąd przypuszczenie, że interesuję się akurat nim? — choć brzmiał na zaskoczonego, nie potrafił uciszyć tej subtelnie zadziornej nuty. Coraz bardziej podobało mu się przerzucanie pytaniami. — Interesuje mnie twój dobór towarzystwa. Wróć. Żeby rozwiać wątpliwości – to ty mnie interesujesz. Wracając jednak do towarzystwa, martwiło mnie to, bo trafiłem na dość ciekawą lekturę. Jestem całkiem dobry w czytaniu do poduszki, skoro już się położyłeś. Ale nie wiem, czy jesteś gotowy na koszmary. — Krótka pauza. — Ach, jeszcze jedno. Nie możesz spytać, skąd ją mam.



@Munehira Aoi
Vance Whitelaw

Seiwa-Genji Enma, Munehira Aoi and Hyeon Yuushin szaleją za tym postem.

Munehira Aoi

Pon 29 Maj - 19:45
Aoi

Aoi – Vance ZDDSNzY

Aoi – Vance ZDDSNzY

POŁĄCZENIE Z: Aoi
02:31


Słowo za słowem, zagłębia się powoli pod czaszkę. Dziwny dyskomfort, ten rodzący się od wewnątrz, niespecjalnie przyjemne uczucie zakłopotania rozciąga się pod splotem słonecznym. Nie pozwala sobie jednak na milczenie, tylko chwyta ciasno rzucone mu pytanie. — Zdecydowanie specjalnie zaproszenie, liczę na Twoją kreatywność i szczerą chęć sumiennej pracy nad poprawą pamięci — ociera się o wargi, chociaż Aoi bliski jest stwierdzeniu, że nie chce tego. Że żadna siła nie wytarga go na spotkanie. A jednak. Pomimo gnieżdżącej się w piersi niechęci, do ludzi ogólnie, wszystkich, bez wyjątku, gardło zaczyna z wolna wysychać. — Może — bo zawsze jest jeszcze trzecia opcja. Wcale nie wybrzmiewająca niepewnością. Rozbawione, lekkie, rzucone w słuchawkę od niechcenia. Mógł mieć jedynie przeczucia, ale te zawiodły go już wielokrotnie i to w zbyt ważnych kwestiach; a ta jest jedną z tych, którym będzie musiał się lepiej „przyjrzeć”, z bliska, odczuć na sobie, aby zawyrokować. Milczy. Cisza kładąca się na język ciąży, trwa jeszcze chwilę po usłyszeniu pytania, po zapewnieniu, po tym, jak i jego głos na moment traci się. Jak dużo wie? Układ był prosty, masz ciało, masz życie; odwdzięczasz się odbieraniem go tym, których ja wskażę. Najbardziej patetyczny barter, życiem. Udziela mu się jednak atmosfera, jaką mężczyzna buduje od samego początku ich rozmowy. Rozluźnia się delikatnie pomimo pulsującej w trzewiach chwiejności. Krótki śmiech, usadowiony nisko przy przeponie odzywa się, zanim Munehira podejmie ponownie, lawirując: — Z jednej strony to najcenniejszy towar, jaki można posiadać, z drugiej, dla większości skrajnie miałki i nijaki, zbyt przytłaczający, trudny, przynoszący jedynie rozgoryczenie — układa zdanie w łagodnym tonie, perliście zaokrąglając w półszepcie każde kolejne słowo, jakie ociera się o twarde podniebienie. I zapewne pozostałby w tej pewności siebie, gdyby nie kolejne pytania. Te atakują z zaskoczenia. Wspinają się po żebrach mozolnie, kiedy w słuch wślizguje się zgłoska za zgłoską. — Tak — cisza. Pośpieszne, niestabilne „tak". "Ty, twój". Powolne przełknięcie śliny, guli ciszy, która narosła w gardzieli. — Czyli mam założyć, że o mnie wiesz już dostatecznie dużo, zaspokoiłeś swoją ciekawość w tej kwestii i albo lub martwiąc się o moje bezpieczeństwo, poznajesz teraz powolutku wszystkie osoby, które są blisko mnie? — Początkowo zdanie nabierało tempa niezmiernie powoli, każde słowo artykułował z rozmysłem, rytmicznie, aby z jego trwaniem, rozkręcało się i zyskiwało na prędkości, wpadając pod sam koniec w rozbawione westchnienie rozpoczynające szczery śmiech. — Jeżeli to zwykłe, ludzkie przejęcie się moim losem, bardzo mi to schlebia, Vance. Natomiast jeżeli to brak wiary w to, że jestem w stanie zagwarantować sobie bezpieczeństwo... czekam na przeprosiny — rozbawienie ginie już w połowie zdania przeradzając się w twardy, choć dziwnie, wręcz gadzio zaczepny ton. — Nie mogę zapytać, skąd, ale za to mogę zapytać jak, a więc, w jaki magiczny sposób trafiłeś na tę jakże zajmującą lekturę? — Odzywa się, zanim w krótkim pomruku przejdzie do kolejnej kwestii. — Zamieniam się w słuch w takim razie, może Ci się poszczęści, zasnę w trakcie i ominie Cię kolejna runda — dawno nieodczuwana forma lęku osiadła na tył czaszki, coś, co automatycznie chciało przyśpieszyć oddech, bo krew tłoczona mocniejszymi uderzeniami serca, byłaby w stanie rozerwać delikatną fakturę żył.





Aoi – Vance 0YAOCnr
Munehira Aoi

Seiwa-Genji Enma and Vance Whitelaw szaleją za tym postem.

Vance Whitelaw

Wto 30 Maj - 1:39
Vance

Aoi – Vance ZDDSNzY
Aoi – Vance ZDDSNzY

POŁĄCZENIE Z: Vance
03:11

Odważna opcja — stwierdził. Nie od razu spieszył mu z wyjaśnieniami. Cisza, choćby dwu- czy trzysekundowa, miała na celu zbudowanie napięcia. Choć co mogło być niebezpiecznego w oficjalnym zaproszeniu? — Gdy już zdobywam się na kreatywność, nie przyjmuję odmowy. Oczywiście nie umniejsza to staraniom, więc daj mi czas. — Nie padło żadne „proszę”, ale prośba wpisała się już pomiędzy wiersze; subtelnie wpisana w artykułowane sylaby. Oboje musieli zdawać sobie sprawę, że kreatywne rzeczy wymagały czasu. — To całkiem urocze — skomentował. Nie było w tym żadnej złośliwości. Choć co uroczego mogło być w tym, że ktoś uważał go za strasznego? I chwilę później to on odpowiedział mu ciszą. Trudno było powiedzieć, czy odpowiedź na zadane pytanie nie była dla niego satysfakcjonująca, czy może po prostu zastanawiał się nad tym, co chciał mu przekazać, posługując się tym dziwnym szyfrem. Nie podlegało jednak wątpliwości to, że musiał docenić, że jakąkolwiek odpowiedź dostał. — Zagadka na miarę Sfinksa. A co ty o nim sądzisz? Myślisz, że ten towar był wart waszego układu czy też widzisz w nim rozgoryczenie? — zagadnął szczerze zainteresowany; wręcz zaangażowany. Jakby spodziewał się, że dalsze odpowiedzi rzucą więcej światła na sprawę.
Nie zaoferowałbym gry w pytania, gdybym wiedział o tobie dostatecznie dużo. Właściwie wiem wyjątkowo niewiele i masz pełną władzę nad tym, kiedy i czym się ze mną podzielisz. Powiedzmy, że to przywilej osób, które darzę sympatią. Poza tym — z rozchylonych zaczątkiem zdania ust wydobył się krótki śmiech — sprawdziłem tylko jego. Widzisz, trochę znam się na ludziach. Chociaż znam to może za dużo powiedziane. Zdarza mi się co do nich mylić, ale staram się ufać złym przeczuciom i na ich podstawie najpierw upewnić się, czy miałem rację — wyjaśnił spokojnie, bo doskonale rozumiał, że po tym deszczu informacji, jego rozmówca mógł wyolbrzymić wagę tych spraw. Wraz z kolejnymi słowami, na języku ścieli się już lisie rozbawienie: — Nie wątpię, że sobie radzisz. Tym samym mogę wywinąć się od przeprosin. Miałem jednak wystarczająco dużo dowodów na to, że nie obracasz się w najbezpieczniejszym towarzystwie, stąd ludzkie przejęcie — zacytował go z dziwną pobłażliwością, jakby to nie do końca oddawało jego intencje. Czasem dobrze było założyć najgorsze, a w takich sytuacjach radził sobie najlepiej. Jak. Kto by pomyślał, że go podejdzie? — Sprytnie. Muszę bardziej uważać — zauważył, chociaż słyszalna swoboda temu przeczyła. W tle coś stuknęło, jak naczynie odkładane na blat. — Odpowiedź jest całkiem prosta. Była to magia pieniądza. Pewnie nie muszę wprowadzać cię w jej szczegóły. Byłoby trudniej, gdyby twój kolega był szarą myszką społeczności. Łatwo je przeoczyć. Właściwie nikt się nimi nie interesuje. Gorzej jest ze szczurami. Zabawne, bo gdyby nie ty, w życiu bym na to nie trafił — w tonie głosu mężczyzny usłyszeć można było zamyślenie. Chyba właśnie usadowił się na fotelu, bo w słuchawce rozbrzmiał dźwięk charakterystyczny dla ciała, osuwającego się na miękkim siedzisku. — Jeśli zaśniesz, wrócimy do tego innym razem. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, Aoi? — Położył nacisk na wypowiadanym imieniu, bo przecież smakował go po raz pierwszy, gdy pozwolił sobie popłynąć z nurtem lekkiej rozmowy. Mógł być bardzo dobrym aktorem, ale nie dało się ukryć, że w tej kwestii dał odczuć Munehirze, że zależało mu na jego opinii. Odchrząknął znacząco, jak ktoś, kto szykuje się do długiej przemowy. — Daj znać, jeśli będziesz miał dość. Wystarczy „stop”. Cytuję — i tak głosem niewzruszonego lektora zaczął dzielić się z nim treścią screenów. Czytane słowa nijak nie pasowały do głosu Whitelawa, ale najwidoczniej widział i słyszał w swoim życiu wystarczająco dużo, by rynsztokowa mowa nie robiła na nim wrażenia. — Słuchaj, bo czas na mój ulubiony fragment — wtrącił, bo znał zasady dbania o to, by rozmówca nie zapomniał o pełnym skupieniu, nawet jeśli już teraz więdły mu uszy. — „Uległych suk nie lubię opisywać. Są jakieś granice. Ale za to lubię się z nimi pieprzyć, więc przestań już pierdolić i przyjeżdżaj.” — Cmoknął pod nosem. — Zawsze jest taki sfrustrowany? Nie chcę wiedzieć, ile osób już zmusił do tego pieprzenia. — Pauza. — Niepokoi mnie to milczenie. Mam czytać dalej?



@Munehira Aoi
Vance Whitelaw

Seiwa-Genji Enma, Munehira Aoi and Hyeon Yuushin szaleją za tym postem.

Munehira Aoi

Wto 30 Maj - 3:42
Aoi

Aoi – Vance ZDDSNzY

Aoi – Vance ZDDSNzY

POŁĄCZENIE Z: Aoi
05:51


Zatrzymanie oddechu, aby spowolnić serce i pozwolić słuchowi zakotwiczyć się na głosie rozmówcy. Kolejno na ciszy. Uśmiech, ten wdziera się na wargi i w linie strun głosowych szarpiąc nimi subtelnie. — Muszę Cię ostrzec, żebyś nigdy tak nie mówił, bo teraz mam ochotę odmówić z czystej ciekawości — w kościach już czuje, że to ostatnie podrygi rozbawienia podczas tej rozmowy, że już za chwilę umysł zatnie się na rodzącej się niewygodzie. Krótkie westchnienie, jedno z tych, które pojawia się przed trudnymi i niejednoznacznymi odpowiedziami, kiedy za plecami zimna ściana a przed twarzą nieznane ginące w ciemności. Niepewność. — Przede wszystkim to towar, który w każdym przypadku posiada skazy, nie jest idealny, więc rozgoryczenie pojawia się tak czy siak, kiedy jeszcze go posiadamy, albo tuż przed jego utratą... lub jego oddaniem. Tacy też się zdarzają. Kiedy zauważamy to, jak bardzo jest wybrakowany a jak ogromne ma dla nas znaczenie — rytmika niby znudzona, choć między zgłoskami skupione zmysły są w stanie wyłapać pewne zachwianie, warstwę cieniutkiego niczym kurz smutku. — Dla mnie nie ma jednorodnej odpowiedzi. Czy jest wart tego układu? Zdecydowanie. Choć nasz... nie, może trochę inaczej, nazwijmy to, nasza umowa biznesowa mam nadzieję, że zakończy się w najbliższym czasie. Cóż, powiedzmy, że mam ochotę wybrać się na nieco dłuższy urlop — wypuszczone ciężkie powietrze, odbija się w echu krótkiego rozbawienia. Smuga tylko, szybko gasnąc w powadze. Nieważne jak wielkim zaufaniem darzył Yoshidę. Nieistotne jak bardzo był do niego przywiązany. Aoi doskonale wie, dlaczego jeszcze tutaj jest. Tak samo świetnie zdając sobie sprawę z tego, dlaczego chce odejść.
Nie miał zamiaru wchodzić mu w słowo, nie miał zamiaru przerywać, ale nie miał również zamiaru odpowiadać. Słuchał z uwagą godną drapieżnika. Choć sam nie był w stanie już rozróżnić, czy stan czuwania, w jaki przeszedł, gotowości na atak, bardziej przypomina łowcę czy może już ofiarę. Nie miał powodów, aby mu nie ufać; ale nie miał też powodów, aby obdarzyć go zaufaniem. Stał pomiędzy wszystkiego, a zarazem niczego, w pustce, na samym jej środku; próżnia, jaka nie dawała żadnych wskazówek.
Zimne, gęste milczenie. Jedynie szelest rozgarnianej pościel i cichy szum przesuwanych drzwi siąknie w słuchawkę.
Krótki śmiech, który stara się zatuszować subtelnym westchnieniem, zbyt głośnym, może i przypadkowym stuknięciem grubym szkłem o kamienną powierzchnię, zapewne kuchennego blatu. — Zabawne, bo wiesz, wszystkie szczury ciągnie do kanałów — pierwsze ugryzienie. Jadowitość tonu przewijająca się przez wystylizowaną łagodność. Ich trójka była tam razem. Tuż za ostatnim słowem, krótki brzdęk odkorkowywanej karafki, mizerny stukot szkła o szkło, kiedy Munehira przyzwyczajony do życia w mroku, szyjką naczynia odnalazł rant szklanki.
Aoi. Emfaza opadająca na imię wwierciła się w sam środek żołądka mężczyzny. Łyk, płytki, niewielki, choć zakończony krótkim wydechem typowym dla oczyszczenia tchawicy z oparu cięższego alkoholu. Co się z nim działo? Dlaczego nie mógł się w pełni uspokoić, a emocje nawarstwiały się jedynie, mocniej wciskając się w czaszkę, tłocząc się tam i napierając na siebie nerwowo. Przyjemnie nieprzyjemne ciepło zaczęło kąsać kark.
Nie — miękkie, przyciszone, tak niepodobne w tonie i brzmieniu do wcześniejszych słów, które spięły się i najeżyły przecież tak nagle.
Między tym, co słyszał, a tym, co znał, z każdą kolejną mijająca sekundą i każdym padającym słowem, tak monotonnym i beznamiętnym pomimo ciężaru treści — budowała się coraz większa przepaść. Rzeczywistość naginała się, aby po chwili rozdwoić, roztroić się, pierzchnąć nagle niczym mrówki spod uniesionego kamienia.
Dwa łyki następujące jeden po drugim i zbyt powolna, napięta próba odłożenia szkła w ciszy. Stukot mocny, zimny tak jak i bezgłos, który panował wokół, wisząc nieprzyjemnie lepką otoczką poirytowania. Ciepło rozlewające się w krtani, lizało wrażenia nie tylko cielesne, ale też te duchowe. Ciężkie uderzenie świadomości zawsze najpierw opada pod sercem, zanim uderzy do głowy falą śmiechu. Rozbawienia tak bardzo nie na miejscu. Tego, w którym nie da się doszukać wesołości. Nerwowość bliższa reakcjom hieny. Niedowierzanie tlące się w krtani, aby po momencie zawiązać ją na supeł. Cisza. Gwałtowna. Westchnienie. — Nie, możesz już przestać, to wystarczające — głos, który wypada spomiędzy warg, jemu samemu zdaje się dziwny i przytłumiony. W czaszce już odzywa się pierwsze zawodzenie. Lęk. Ale przecież dla niego jest inny. Docenia go, prawda? Ceni. Opiekuje się. Szanuje. Dba. Zależy mu. Przecież to powtarzał. Że boi się go stracić. Nie wie, nawet kiedy dłoń zaciska się mocniej na szklance, a zgrzyt szkła ciągniętego przez kamień rozdziera ciszę. Ale przecież też wie, jak szybko wszystko się zmienia. Jak oni się zmieniają. Odchodzą. Krzywdzą, rodząc pustkę lub ranią, zanim jeszcze pierzchną jak tchórze. Cisza... cisza... cisza... To musi być kłamstwo. Powinien wierzyć, że nim jest. Powinien mieć stuprocentową pewność, że to tylko bełkot. Nie ma. Już miał — wielokrotnie, dawniej — więc teraz pozostaje wysoki pisk w uszach.
Gwałtowna cisza; również ta w głowie.
Wierzysz w życie po śmierci? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym może? — Dwa pytania zadane z niesamowitą lekkością. Jakby jeszcze przed chwilą ołów gniewu nie dusił milczeniem.





Aoi – Vance 0YAOCnr
Munehira Aoi

Seiwa-Genji Enma, Minoru Yoshida, Vance Whitelaw and Hyeon Yuushin szaleją za tym postem.

Vance Whitelaw

Wto 30 Maj - 22:04
Vance

Aoi – Vance ZDDSNzY
Aoi – Vance ZDDSNzY

POŁĄCZENIE Z: Vance
07:38

Buntownik. Podoba mi się — stwierdził z udzielającym mu się uśmiechem, ale ten był bardziej zadziorny. Nie złamała go perspektywa dodatkowego wyzwania, jakby zdążył przygotować się na każdą możliwość. — Dasz mi taryfę ulgową i wymażesz z głowy to, co przed chwilą powiedziałem? Zresztą mogę już teraz zaspokoić twoją ciekawość. Odmówisz raz, spróbuję innym razem. Jestem cierpliwy. Na szczęście nienachalnie cierpliwy. Nie myślałeś chyba, że zrobię ci krzywdę albo że wytargam cię z mieszkania siłą? — Parsknął pod nosem; i może tam, po drugiej stronie słuchawki, pokręcił nawet głową. Choć to wcale nie było tak niedorzeczne, bo może było w nim coś niepokojącego – coś przez co „może” był taki straszny.
W ciszy wsłuchiwał się w kolejne słowa białowłosego. Była to cisza absolutna, bo po drugiej stronie nie rozbrzmiał nawet szelest. Ale przecież cały czas tam był, nie chciał mu przerywać, spijał z jego tonu każde zawahanie i każdą rozbrzmiewającą inaczej nutę. Nie interesowała go przecież tylko ładna okładka. Milczał jeszcze przez chwilę, może nadal sklejał kropki, a może potrzebował jeszcze tych kilku sekund, bo już wszystko rozumiał. — Munehira — spokojny ton głosu krył w sobie jakiś zalążek upomnienia; jak mała szpilka wbijał się w podświadomość, ale drobne ukłucie wystarczyło, by połączone z tym jednym miejscem ośrodki, przeszły w stan gotowości. Bo tak zaczynało się zdanie, gdy nie miało się do powiedzenia czegoś dobrego. Złego też nie. Raczej prawdziwego, bo to prawda kuła najbardziej. — brzmisz, jakbyś zamierzał pożegnać się z życiem. Ale oczywiście możesz opowiedzieć mi więcej o swoim urlopie, żebym nie miał żadnych wątpliwości. Nie obrażę się, jeśli tym razem się pomylę. Jak długi będzie? — Pytanie było pułapką, ale przecież nawet tego nie ukrywał. Dał Aoiemu odczuć, że zamierzał przycisnąć go do ściany, w najlepsze udając, że jego barwne przemówienie na temat towaru nadal było dla niego tajemnicą albo przestało być tak interesujące, gdy wyczuł, że coś było nie tak.
Wcześniejsza czujność nie została uśpiona, ale śmiech, który zawtórował kolejnym słowom rozmówcy, był swobodny i równie rozbawiony. — Masz rację. Dlatego stałem przed wejściem, czekając aż z nich wypełzną. Całe szczęście, że cię tam nie było, prawda? — Jego ton nie był jadowity. Nie widział powodu, by aż tak mu się odwdzięczać w odwecie za tak lekkie, nieświadome ugryzienie. Ledwo obnażył swoje kły, bo przecież też je miał, ale zamiast irytacji, w każdej wypowiadanej sylabie rozbrzmiewały pierwsze oznaki podekscytowania. — Czy teraz ja powinienem domagać się przeprosin? Skoro już wiesz, że nie mam wiele wspólnego z kanałami, jestem pewien, że znajdziesz na mnie ładniejsze określenie — dodał luźno, wyczuwalnie nie przywiązując wagi ani do kwestii przeprosin, ani do tego, czy jego perspektywa się zmieniła. Zresztą miał teraz zupełnie nowy powód do zadowolenia, gdy w jego uchu rozgościło się przyjemnie ciche „Nie”. — To dobrze. Lubię z tobą rozmawiać — przyznał bez ogródek. Biorąc pod uwagę, że od kilku minut kontynuował rozmowę nieznudzony, było to dość wiarygodne wyznanie. Jakby nie patrzeć, od zakończenia konwersacji dzielił ich tylko jeden przycisk.
Spełnił jego prośbę i skończył czytać, choć żałował, że nie dotarł do etapu groźby. Przyłączył się do jego milczenia, jakby ta chwila wytchnienia też była niezbędnym elementem ich konwersacji. Wykorzystał ten czas na zwilżenie gardła łykiem napoju; w międzyczasie w słuchawce znów rozległo się stuknięcie podobne wcześniejszemu. Kolejne pytanie. Chwila ciszy. Ulatujący przez nos, głośniejszy wydech, ścielący się w ostatniej sekundzie ciszy pomiędzy nimi. Bo już był świadomy tego, że do powiedzenia miał wiele.
Ciekawe pytanie. Kiedyś uważałem, że wiara w nie jest przywilejem osób uduchowionych. Stałem raczej po stronie tych, którzy uważali, że po śmierci nic już nie ma, ale może to przez całą tę kościelną otoczkę. Istny pożeracz mózgu. Ale muszę przyznać, że udało im się zbudować niezły biznes, jak na książkę z tak kiepską fabułą. W każdym razie tak, zastanawiałem się nad tym. Gdy teraz o tym myślę, częściowo nadal mam rację, bo oczywiście to logiczne, że nie ma żadnego lepszego miejsca, do którego wesoło odchodzisz z myślą, że spełniłeś swój obywatelski obowiązek odmawiając wieczorną modlitwę. — Zamilkł na chwilę, poprawiając się na fotelu, jakby było to konieczne, by przejść do sedna całej sprawy. — Co do kwestii samego życia po śmierci – musiałem zmienić zdanie. Gdyby nie istniało, nie rozmawialibyśmy teraz, prawda? — znaczący ton uwieńczył jego krótki monolog. Jednak przerwa pomiędzy jednym a drugim zdaniem była zbyt krótka, by dać Munehirze czas na wyjaśnienia: — Moja kolej. Wasza umowa biznesowa — wrócił do poprzedniej kwestii z przyjemnie wplatającym się w ton rozbawieniem. — Co takiego dajesz mu w zamian za to cenne życie?



@Munehira Aoi
Vance Whitelaw

Seiwa-Genji Enma, Munehira Aoi and Hyeon Yuushin szaleją za tym postem.

Munehira Aoi

Sro 31 Maj - 1:30
Aoi

Aoi – Vance ZDDSNzY

Aoi – Vance ZDDSNzY

POŁĄCZENIE Z: Aoi
09:29


Pomruk rozbawienia uciekł razem z krótkim westchnieniem spomiędzy rozciągniętych w uśmiechu warg. — Dlaczego uważasz, że moje może jest oznaką strachu? — Pauza, kiedy pytanie w wystylizowanym, przesadnym ubolewaniu łasi się do mikrofonu. Jakby faktycznie poczuł się dogłębnie urażony. Obłuda. Głęboka i wyczuwalna w każdym pojedynczym słowie. Pauza; tak drastycznie krótka, bo zaraz to głos rozbrzmiewa ponownie w lekkiej perlistości i pełnej swobodzie. — Możesz próbować. Do skutku. Z chęcią zobaczę tego efekty. Choć nie... wróć, poczuję, to lepsze określenie. Tylko uważaj, bo za chwilę uznam, że to zaproszenie do kolejnej gry. Już nie w pytania, a w polowanie — wewnętrznie poczucie stawiania siebie w pozycji łowcy jedynie urastało. Przyzwyczajony do tlącego się wrażenia niepewności, w odpowiedzi, zamiast wycofać się, zaczynał rozkosznie kąsać. Zaczepnie. Jak szczenie podgryzające dłoń. Zabawa, ot, przecież to tylko urocza zabawa. Wystarczyło otworzyć szczęki i zaczekać aż coś między nie wpadnie.
Munehira. Nazwisko nagle zaczyna ciążyć, kiedy umysł działa w ten specyficzny sposób. Napręża się i nachyla ku wrażeniu odcięcia od przeszłości. Zakleszcza się więc wokół wirującego w głosie uszczypnięcia, jakie zdaje się, że powinno sprowadzić go do pionu. Nakierować w inną stronę. Zmienić tor myślenia. Umniejszyć. Ale czemu? Emocjom? Odczuciom? Delikatna reprymenda, której nie potrafi rozgryźć, której nie jest w stanie jeszcze zaakceptować. Dlatego łagodnie podejmuje: — O wiele bardziej podoba mi się, kiedy zwracasz się do mnie po imieniu. To po pierwsze. Po drugie,  z chęcią więcej opowiem Ci o nim, kiedy się spotkamy. Kto wie, może mój plan spodoba Ci się na tyle, że sam będziesz chciał nieco odpocząćodpoczynek; idea tak odległa, kiedy trzewiami wykręca ciągły głód. Utajony, bo przez ton głosu nie przebija się nawet najdrobniejsze zachwianie.
Iskra, której potrzebował. — Wiedziałeś, że w tunelach żyją nie tylko szczury? Często ukrywają się tam też bezpańskie psy. Czekają na swój moment. Zbierają siłę. Odpoczywają w ciemności — chociaż między słowami wybrzmiewa bezemocjonalna powaga, w zaokrągleniu zgłosek kryje się pewna niejasność, metafora czy raczej aluzja, która niesie się na linii miodnej artykulacji.  — Nie lubię przepraszać, ale czasami wystarczy mnie ładnie poprosić, żebym przemyślał tę kwestię. Plus, jeżeli chodzi o określenie... — przeciąga końcówkę zdania, zawieszając nieznacznie głos. — Myślę, że znajdziemy odpowiednie.
"To dobrze. Lubię z tobą rozmawiać"; grzęźnie w umyśle. Wspina się ciepłem na krawędź małżowin uszu. Nieprzywykły. Gardło zaciska się. Nie odpowie.
Wsłuchuje się w każde pojedyncze słowo, delektuje się nimi, chociaż te uderzają różnie. Odbijają się od zbudowanego wokół muru. Ten jednak obleczony w kolczasty drut, posiada niewielki przesmyk, przez który mężczyźnie udaje się przedrzeć. Pasmo, o którym inni nie chcą wiedzieć, pod które, chociaż podchodzą sporadycznie, cofają się wystraszeni konsekwencji. Lepsze miejsce.
Szkło ponownie brzęczy, ale zaraz po sekundowym szklistym jęknięciu, w słuchawce rozbrzmiewa miękkie stęknięcie materiału, poduszek siedziska, które uginają się, okalają opadające ciało. Rozbawienie wspina się przez klatkę żeber, muska mostek, wypełniając płuca mrowieniem. Zgrzyt psich zębisk rozbrzmiewa między ścianami czaszki, mieląc miałką masę rozsądku i racjonalności. Zbyt dużo. Psychika zaczyna się bronić w jedyny sposób, jaki zna, jaki uważa za słuszny, tonąc między majakiem, znajdując rozkoszne ukojenie w sapliwym oddechu przeniknionych animalistyczną żądzą gardzieli. — Doceniam, że potrafisz zmienić zdanie. To ważna cecha. Nie być zatwardziałym we własnych przekonaniach. Bardzo duży plus, Vance — podsumowuje najpierw mozolnym tonem, aby po chwili podjąć ponownie w radosnym westchnieniu, które przeradza się w śpiewną łagodność. Wraca na grunt, którym żyje, który jest jego. Który jest nim. Nawet jeżeli jawnie został obdarty z ludzkiej powłoki, otoczki, którą budował wokół siebie skrupulatnie; było mu już to teraz bardziej niż obojętne. — Widzisz, od zarania dziejów panuje bardzo prosta zasada. Życie za życie. Czasami, jedno życie jest warte więcej niż inne. Moje, cóż... — śmiech mości się przyjemnie, zanim w eterze osiądą kolejne słowa: — nic nie poradzę, że mam na nie duży apetyt, a on pozwala mi z tego korzystać, kiedy podsuwa mi te mało istotne — przerywa na krótką chwilę, aby sięgnąć wargami szklanki. Kiedy przez przełyk niknie kolejny niewielki łyk, podejmuje ponownie, z niesamowitą lekkością, jakby rozmowa dotyczyła tematów mało istotnych, small talk, a nie przyznawanie się do tego, że jeden z nich, już dawno gryzie piach. — Zgodnie z zasadami, których o dziwo jeszcze się trzymam, czas na moje pytanie. Skąd o nas wiesz? Za mało w Tobie sceptycyzmu, abym uwierzył, że jestem dla Ciebie pierwszym. Lubię szczerość. Ta bywa bardzo pociągająca.






Aoi – Vance 0YAOCnr
Munehira Aoi

Vance Whitelaw ubóstwia ten post.

Sponsored content
maj 2038 roku