眠そう悪夢のコーナー AKUMU NO KŌNĀ - Page 11
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Mistrz Gry

Nie 24 Wrz - 7:25
First topic message reminder :

Jiro


Wygoda to przywilej nielicznych, jednak to od standardów danych osób zależy jej próg. Dla Jiro kanapa na której leżał była rajem. Stara i ujebana w czterdziestu różnych plamach, ale własna i nic poza nim oraz Karmelkiem się w niej nie zalęgło. Skubaniec własną dziurę wygryzł. Znowu leżałeś w mieszkaniu zupełnie jakby powódź nigdy nie nastała i była jedynie paskudnym snem. Mimo wszystko cokolwiek poprzedniej nocy wypiłeś, musiało być na tyle mocne że położyłeś się w mieszkaniu a nie na dachu czy w piwnicy. Muliło Cię i szczerze to jebnąłbyś się jeszcze na drugi boczek. Wtem nadszedł... Brzuch zasygnalizował głód burczeniem, które zapewne usłyszałby nawet pewien Minamoto bez aparatów słuchowych. Coś Ci z tyłu głowy mówiło że Tosia ogarnęła od znajomego kubełek kurczaczków, a ty w Kaeru zrobiłeś mały podbój. Trzeba żreć póki jest! Jeśli odchyliłeś głowę na bok, widziałeś lodówkę. Ponętną i nęcącą swoją zawartością. Jej drzwiczki były lekko uchylone, a z niej samej wydobywało się delikatne złociste światło. Zupełnie jakby krzyczała "Ach weź mnie, całą, bejba!"
Nie była daleko. Wystarczyło do niej wstać i złapać pierwszą lepszą rzecz do wszamania, bądź... Wszystko jak leci.

Enma

O dziwo twojego snu nie zakłóciły dziś żadne koszmary. Można by wręcz rzecz że spałeś jak ululane przez mamuśkę niemowlę. Co innego że obudziłeś się - jak z resztą mogłeś się domyślić detektywie - w środku nocy, ponieważ... Było ciemno. Niepokojący mógł być dla ciebie fakt, że lampka przy której zawsze się kładłeś była zgaszona i pomimo jakichkolwiek prób zapalenia, nie dało się tego faktu zmienić. Telefon również rył rozładowany, więc jedyne światło jakie dochodziło do twojego mieszkania, to te rzucane przez księżyc, który usilnie starał się przebić przez chmury, które delikatnie przysłaniały nocne niebo. Samo miasto wydawało się za oknem nie żyć. Brak świateł i cisza jak makiem zasiał. Mimo wszystko byłeś jednak silnym Senkensha. Zdolnym do wyczucia że coś jest nie tak. Do wyczucia obecności w swoim mieszkaniu. I tym razem zdecydowanie nie była to siostra z Happy Mealem bądź składnikami na śniadanie. Chociaż... Możliwe że była, ale to raczej nie był ten typ aury. Ten był mniej złowrogi.
Tak czy inaczej jego obecność w sypialni była słaba. Smród nieproszonego gościa dobiegał z salonu.

Carei


Twój dzień od samego poranka zapowiadał się świetnie i zdecydowanie na nic złego się nie zapowiadało. Piękne czyste niebo, słoneczna pogoda i cudowny widok z okna. Obecnie siedziałaś przed szkicownikiem i przelewałaś ten piękny widok na niego. Każdy szczegół, każdy liść, każdy kwiat... Nawet pszczoły i motylki, które na tych drugich ochoczo przysiadały. Tak detaliczny rysunek zajął ci niemal całe południe, przez co powoli ogarniało cię zmęczenie. Zaczęło się od pojedynczego ziewnięcia. Potem dopiero poczułaś opór na całym ciele. Zupełnie jakby to stało się znacznie słabsze. Czy była to najwyższa pora aby położyć się do spania? Chociaż na dziesięć minut? Zanim jednak cokolwiek zrobiłaś poczułaś dłoń na swoim ramieniu i głos nadchodzący z tego samego kierunku. - Panienko Ejiri. Panienko Ejiri.. - Sam głos był Ci bliski i znajomy. Brzmiał jak nie kto inny, tylko Jiro. Z tą różnicą że brzmiał grzecznie, spokojnie, delikatnie... Jak dobrze wychowany chłopak z dobrego domu. Jednak kiedy spojrzałaś w jego kierunku, nikogo nie dostrzegłaś. W pokoju byłaś sama, a uczucie dłoni na ramieniu nie znikało.

Warui


Kac. To pierwsza rzecz jaka uderza cię jeszcze przed otworzeniem oczu. Po ich otworzeniu możesz dostrzec sufit własnego mieszkania oraz wyczuć unoszącą się w powietrzu ostrą woń alkoholu. Nie pamiętasz nic co się wydarzyło poprzedniego dnia, co wskazywało jednogłośnie na to że zabawa musiała być przednia. Kiedy się w łóżku obracasz na boczek drugi, dostrzegasz Yelonka w koronkowej bieliźnie oraz kilka butelek po różnych akloholach na stoliczku. Gdybyś siebie nie znał pomyślałbyś że obrabowaliście monopolowy.
Jeśli skusiło cię wstać i spojrzeć przez okna bądź by chociaż założyć jakiekolwiek ubrania, mogłeś dostrzec że nadal była noc, którą rozświetlał jedynie księżyc. Wszystko też wskazywało na to że nie było prądu w całej dzielnicy, a twój telefon nie działał. Do tego był zbity. Chyba nie naprułeś się do tego stopnia by włączać tryb samolotowy i rzucać nim z dachu krzycząc "Transformacja, dziwko"? Nie, raczej nie. W końcu nie byłeś z Hasegawów.

Seiya


Sen był przyjemny i zdecydowanie jeden z lepszych. Śniło Ci się że ochoczo lejesz Bakina po ryju za to co zrobił. Prawdopdoobnie by się na tym nie skończyło i sen leciałby dalej w najlepsze gdyby nie twój własny cholerny telefon. Dzwonił przez kilka chwil, a kiedy w końcu nie odebrałeś... Nieznany numer zostawił wiadomość głosową. - Dzień dobry. Sakuya wdał się w jakąś bójkę i szybko kazał mi zadzwonić pod ten numer. - Wiadomość nagrlał jakiś nieznany Ci, ale widocznie zestresowany chłopaczyna mniej więcej w wieku twojego młodszego brata. Głos miał nieco ochrypły i oddychał szybko. Jeśli spojrzałeś na zegarek, mogłeś łatwo dostrzec że jeszcze kilka minut i wybije szesnasta. Wtedy nie było już wielu lekcji, a uczniowie głównie zajmowali się obowiązkami, bądź uczęszczali na spotkania kół zainteresowań. Nie było też wielu nauczycieli na miejscu, więc dla łobuzów była to okazja idealna by dorwać jakiś słaby cel. Daleko do szkoły Sakuyi nie było. Kilka minut metrem bądź autobusem i będziesz na miejscu.

Itou


Twoja pobudka zdecydowanie nie należała do przyjemnych. Jeszcze zanim otworzyłaś oczy mogłaś z łatwością stwierdzić kilka faktów. Po pierwsze do twoich nozdrzy docierał nieprzyjemny, metaliczny zapach krwi. Po drugie, leżałaś w nienaturalnej pozycji i coś mocno uwierało twoje kostki i nadgarstek prawej ręki. Po trzecie i najgorze, wszędzie poniżej twojej szyi czułaś wilgoć. W twojej podświadomości więc zrodziło się pytanie. Czy na pewno chcę otwierać oczy? Jeśli w końcu się na to zdecydowałaś, mogłaś dostrzec że leżałaś w wannie. Wannie pełnej krwi. Przykuta do rur kajdanami na łańcuchach. Ruszając nogami i wolną ręką mogłaś stwierdzić że na jej dnie z pewnością znajdują się jakieś bliżej niezidentyfikowane przedmioty. Jeśli zaś rozejrzałaś się po pomieszczeniu w którym Cię zamknięto, to mogłaś stwierdzić że przypominało ono piwnicę bądź kotłownię. Nie było wielkie. Mniej więcej pięć na pięć metrów. Drzwi do niego zdecydowanie były zakluczone i wykonane z grubej stali. Ściany za to już nieco mniej mogły się pochwalić. W wielu miejscach powstały zacieki i rozwijał się grzyb. Masz zdecydowane szczęście że nie jesteś ranna, bo zarazki czaiły się tu na każdym kroku. W prawej części pomieszczenia znajdował się stół a nad nim szyb wentylacyjny, jednak nie byłaś obecnie w stanie przyjrzeć się co się na nim znajduje.

Shey
Ciężki dzień, co? Budzisz się dziewczyno za kierownicą auta w jednej z uliczek Karafuny Chiku. A przynajmniej domyślasz się że w tej dzielnicy jesteś. Tak jak zazwyczaj nocą tętniła życiem, tak dziś pozostawała martwa. Na ulicach były pustki, a wszelkie światła zgaszone. Wyglądało na to że nie było prądu. Twój telefon jeśli postanowiłaś sprawdzić mówił to samo. Był całkowicie rozładowany. Tak samo z resztą jak akumulator auta którym jechałaś. Chyba ktoś zapomniał wyłączyć radio, kiedy poszedł w kimę...
Niezbyt kojarzysz czyje to auto ani co w ogóle w nim robisz. Twoja siędząca na siedzeniu obok przyjaciółka cytrynówka za to może wiedzieć na ten temat nieco więcej. Rozglądając się po aucie dostrzegasz kilka drobiazgów. Jak na przykład rozwalone miejsce na kluczyk z którego dyndały kable oraz otwarty schowek w którym było kilka klamotów. Zapalniczka, fajki, dezodorant... Bibeloty. A skoro o nich mowa, to pod lusterkiem zwisały dwie pluszowe różowe kostki. Kac był odczuwalny i nieco bolał cię łeb. Nie pomagał też zbytnio ten dziwny, oddalony szum, którego głośność powoli narastała.

Shirshu

Łóżko na którym spałaś wydawało się być wyjątkowo twarde, a wręcz wykonane z drewna. Poduszka zaś była jak worek wypchany słomą. Kiedy otworzyłaś piękne oczęta spostrzegłaś że chyba nie jesteś już w Kinigami. Byłaś zamknięta w celi, a leżałaś na drewnianej pryczce. Poduszką faktycznie zaś był worek siana. Jednak cela do współczesności miała jeszcze dalej niż Nanashi do statusu porządnej dzielnicy. Kraty były stalowe, ale domek sam w sobie drewniany i zdecydowanie staroświecki. Po elektryczności nie było nawet śladu. Kinkiety zamiast elektrycznych lamp oraz gdzie nie gdzie rozpalone świece. Nie miałaś na sobie swoich standardowych ciuchów, a więzienne łachmany będące tak naprawdę niczym więcej jak zbiorem pozszywanych ze sobą zużytych szmat.
Przy twojej pryczce rodem z siedemnastego wieku stał czysty nocnik i talerz z gotowanym pasternakiem oraz czerstwym chlebem. Jeśli zechciałaś, mogłaś się na spokojnie rozejrzeć co jest poza celą i jeśli się na to zdecydowałaś to poza stolikiem na którym leżały jakieś papiery i książka. Zdecydowanie ciekawszy był obiekt ulokowany przy drzwiach wyjściowych. Malutki piesek, a na jego szyi wisiał klucz. Drzemał sobie słodko ignorując krzyki podjudzonych ludzi jakie rozlegały się na zewnątrz.

Izaya

Budzący się w nietypowym miejscu Hasegawa. Ktoś zaskoczony? Jeszcze zanim otworzyłeś oczy do twoich uszu docierają niezliczone rozmowy wielu ludzi. O pierdołach takich jak sytuacja w pracy bądź film który chciałeś obejrzeć, a ktoś ochoczo go opowiada nie pomijając spoilerów i szczegółów. Kiedy już oczęta misiaczku otworzyłeś, to spostrzegłeś że jesteś w metrze zajmując miejsce obok jakiejś staruchy która spała oparta o ciebie śliniąc się potwornie. Na domiar złego cały wagon był wypełniony okropnym zapachem zgniłego sera i gotowanych skarpet. Co tu robiłeś? Prawdopodobnie łyknąłeś nie tę tabletkę zanim jeszcze wsiadłeś do metra i cię ścięło. Teraz metro zatrzymało się na kolejnym przystanku i drzwi do wolności przed metrowymi świrami stały otworem. Zwłaszcza że zaczynała cię boleć głowa oraz poznasz całą fabułę kolejnego już filmu. Twoja podświadomość - bądź piguła - praktycznie sama cię nosiła skłaniając do wstania i ruszenia w stronę wyjścia z pojazdu.

Kisara

Ding dong. To zegar z kukułką - prezent od jednego z pacjentów - wybił kolejną godzinę w twoim gabinecie. Tym razem skutecznie cię obudził. Obyła równo druga w nocy. Trochę późno gołąbeczku zważywszy na to że nadal siedzisz w swoim miejscu pracy. W szpitalu. Odziany w kitel. Kiedy podniosłeś głowę z biurka, początkowo nic nie widziałeś. Ale to tylko dlatego że jakaś kartka przykleiła Ci się do czoła. Po jej odgarnięciu z czoła i okazjonalnemu wyjrzeniu przez okno mogłeś dostrzec że prawdopodobnie w mieście nie ma prądu. Poza szpitalem który pracował na zapasowych generatorach właśnie na takie wypadki. Praktycznie nic cię nie trzymało w tym miejscu o tej porze. Wystarczyło zabrać rzeczy, wyjść, zamknąć gabinet i ruszyć do domu.
Jeśli tak uczyniłeś, mogłeś zauważyć nienaturalną pustkę na korytarzach i jeszcze dziwniejszą ciszę. Poza tym światło na korytarzach szwankuje, a w powietrzu unosiła się nietypowa dla tego miejsca woń słodkiej wanilii, ostrego chili i... rozkładu?

Sakuya
Śpisz i jest Ci przyjemnie i ciepło. I w sumie byłoby wspaniale gdyby nie komary uporczywie latające nad uchem i nieco twarde podłoże. Ziemiste. Po otworzeniu oczu dostrzegasz że nie leżysz w swoim łóżku, a gdzieś na ścieżce w lesie. Tuż pod drogowskazem wskazującym drogę do miasta. Co to robiłeś? Nie miałeś zielonego pojęcia, ale nie musiałeś być geniuszem żeby wiedzieć że coś ewidentnie było nie tak. Zwłaszcza że byłeś wciśnięty w jednoczęściową piżamę owieczki, która na domiar złego była utytłana krwią. I to o dziwo o naprawdę silnej woni. Niebo pokrywały chmury przez które księżyc ledwie się przebijał dając Ci nędzną namiastkę światła. Chociaż lepsze to niż próba poruszania się w absolutnej ciemności. Jeśli chciałeś sprawdzić godzinę bądź poświecić sobie telefonem, niestety nie miałeś wolnych dłoni do wyjęcia ich. Przyklejone były do dwóch nieco ciężkich pistoletów. Nie wiesz jakiego kleju użyto, ale zdecydowanie nie było to gówno za 20 yenów.

Aoi

Budzisz się... W sumie to sam nie masz pojęcia gdzie. Tupiąc nóżkami po ziemi z całą pewnością możesz stwierdzić że podłoże jest z kostki, a ty siedzisz na ławce do której najwyraźniej jesteś przykuty łancuchem. Niestety w poszukiwaniu patyczka który Ci służył za przewodnika na pełen etat od czasu pamiętnej rozłąki z pieskiem, nie trafiłeś na nic. Patyczka albo nie było, albo znajdował się poza twoim zasięgiem. Całkiem niedaleko słyszałeś szum płynącej wody, a w twojej kieszeni wściekle zawibrował telefon. - Masz nieodsłuchaną wiadomość od: Vance - I jak na zawołanie twój telefon zaczął ją odtwarzać. -Myślałem o tym i to nie wyjdzie. Jednak jestem Hetero. - To to tyle. Można by powiedzieć że to koniec, ale kiedy tylko odtwarzanie dobiegło końca, telefon kontynuował. -Masz nowe powiadomienia od: Bank Współdzielczy i Zakład Ubezpieczeń Społecznych. - Już wiesz... Że twój koszmar się zaczął.

--------------------------------------------------------------------------------------------

Dziękuję wszystkim za wzięcie udziału w wydarzeniu. Każdy z was zaczyna osobno i w miarę postępów zaczniecie się łączyć w coraz większe grupki.
Liczę że każdy będzie się dobrze bawić
Czas na odpis 26.09.2023, 22:00
Shibi
[/size]

@Hasegawa Jirō @Seiwa-Genji Enma @Ejiri Carei @Warui Shin'ya @Yakushimaru Seiya @Itou Alaesha @Amakasu Shey @Hecate Shirshu Black @Hasegawa Izaya @Satō Kisara @Yakushimaru Sakuya @Munehira Aoi
Mistrz Gry

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Hecate Black, Hasegawa Jirō, Munehira Aoi, Ejiri Carei, Satō Kisara and szaleją za tym postem.


Itou Alaesha

Czw 7 Gru - 15:33
Ponownie pomyślała, że wszystko dookoła nie miało sensu. Powódź, ścieki, burza, Oni i jej ucieczka przed nim. Słowa czarnowłosego dotyczące chłopaka na pontonie. Nie wspominając o wannie wypełnionej ludźmi zmierzającej w ich kierunku. Nastolatek z zielonymi włosami wydawał się zupełnie skołowany i chyba mimo wszystko niegroźny. Nie odpowiedział na jej pytanie - może był w szoku? Cóż, mimo wszystko wypadało stąd zwiewać i to czym prędzej.

- Nie sądzisz, że dzisiaj nic nie ma sensu? - powiedziała trochę do siebie, a trochę do swojego towarzysza, wlepiając się ze zdumieniem w nadpływającą wannę. Ogarniało ją coraz większe poczucie derealizacji.

Słysząc westchnienie czarnowłosego, zrobiła krok w jego kierunku. Chciała, żeby tylko on mógł ją usłyszeć. Spojrzała mu prosto w oczy, nie pozwalając na to, aby mógł uniknąć jej wzroku.
- Wiem, ale nie mamy teraz czasu na rezygnację i wahania. Uwierz mi, musimy się wziąć w garść i stąd spierdalać. Chwilę potem złapał ją za ramię, tylko po to, by je puścić. Niezbyt rozumiała, co miał na myśli. Zachęcał ją do wejścia do pontonu, czy może popychał? Trudno było go zrozumieć. Jego emocje lawirowały między wściekłością a rezygnacją, przypominając wychylające się wskazówki metronomu. Wciąż nie wiedziała, czy jest do niej przychylnie nastawiony, czy może wręcz przeciwnie, niemniej przyjęła gest przytrzymania pontonu za dobry omen. Skorzystała z niego, wdzięczna, że nie musi ponownie wchodzić głębiej do lodowatej wody. Rzuciła jeszcze spojrzeniem za siebie i kiwnęła ręką na niedawno wyłowionego chłopaka. Chyba miał się już trochę lepiej.

Stojąc na pontonie, mogła się lepiej przyjrzeć ekipie z wanny. Było tam dwóch mężczyzn i dziewczyna. Itou odniosła wrażenie, że los również ich dzisiaj nie oszczędzał. Skinęła w ich kierunku głową – co jak co, ale wszyscy tu obecni byli dla siebie pewnego rodzaju towarzyszami niedoli. Minęła nastolatka, który zdawał się być myślami zupełnie gdzie indziej. Ewidentnie czarnowłosy go znał i postanowiła, póki co, pozostawić tę sprawę między nimi. Usiadła na zimnej i wilgotnej gumie. Skuliła się i objęła kolana ramionami, wciąż jednak dzierżąc w dłoni swój zdobyczny łom. Było jej naprawdę zimno. Miała nadzieję, że jak tylko uda im się stąd odpłynąć, to los, który jednak dzisiaj czuwał nad jej życiem, pozwoli jej znaleźć coś ciepłego i suchego do okrycia. Alaesha poczuła się skrajnie wyczerpana. Cały ten szalony dzień walczyła o życie, a dookoła niej byli sami nieznajomi. Choć mimo wszystko cieszyła się, że już nie ucieka samotnie przez kanały. Położyła głowę na swoich kolanach i poczuła, jak bardzo chciałaby mieć przy sobie choć jedną przyjazną duszę. Od razu na myśl przyszła jej Ejiri. Nawet nie wiedziała, czy wszystko u niej dobrze... miała nadzieję, że jest bezpieczna. Czuła jak energia z niej ulatuje, choć to jeszcze nie był koniec. W zasadzie nie wiedziała, skąd pojawił się ten smutek – nie było to do niej podobne, nie w takiej sytuacji. Coś jakby wysysało z niej energię... Karmiło się... nią samą.

Z zamyślenia wyrwał ją grzmot dochodzący z tunelu. Oni.


@Yakushimaru Seiya  @Hasegawa Izaya  @Yakushimaru Sakuya  @Hasegawa Jirō  @Warui Shin'ya  @Hecate Shirshu Black
Itou Alaesha

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Hecate Black, Hasegawa Jirō, Ejiri Carei, Arihyoshi Hotaru, Satō Kisara and szaleją za tym postem.

Satō Kisara

Czw 7 Gru - 23:49
 Przez moment wydawało mu się, że widzi przed oczami tylko ciemność, jakby był zawieszony w czasoprzestrzeni. Nie odczuł zatem ani wstrząsów spowodowanych przez wzburzone umi nyōbō, ani nie zauważył porażającego jedną z nich piorunu. Dopiero gdy usłyszał strzępki zdań wypowiadanych przez Carei oraz krzyk obcego chłopaka, uświadomił sobie, że musiał stracić przytomność na parę minut. Walka o życie musiała kosztować go więcej, niż sam się spodziewał. Na odczucie chłodnych ust na rozpalonym czole łzy popłynęły mu ponownie z kącików oczu. Czułość w tej sytuacji była wręcz nie do zniesienia - jakim prawem Kisara mógł wciąż jej doświadczać, kiedy Aoi… kiedy Aoi… - mimo że był za nią niezmiennie wdzięczny Carei. Kurtka pomogła mu zachować także trochę swojego ciepła, które bez niej uciekało w zawrotnym tempie przez przemoczone do ostatniej nitki ubrania. W kontraście krew, która sączyła się leniwie z jego wielu ran po ugryzieniach i zadrapaniach, była gorąca sama w sobie. Spróbował skupić się na określeniu, jak poważny jest jego stan, ale nie umiał przedrzeć się przez pulsujący ból szalejący w czaszce. Nie był w stanie stwierdzić też, gdzie boli go najbardziej.
 - Sprawdź, czy… wilk - zaczął, choć prawdopodobnie Ejiri nie miała pojęcia, o jakiego wilka mogło mu chodzić - nie przegryzł mi tętnicy. - Zmrużył oczy, gdy zakręciło mu się w głowie, ale zmusił się od razu do rozwarcia powiek. Nie mógł pozwolić sobie na kolejne omdlenie. Przełknął kilka razy, zanim mógł kontynuować. - Szyja, uda… zgięcia w łokciach. Jeśli tak, to zawiąż czymś. Czymkolwiek. Mocno.
 Od ich krzyku dzwoniło mu w uszach, ale nie miał siły nawet tego komentować. Na słowo „apteczka” przypomniało mu się wnet, że przecież… miał jedną i nawet parę innych rzeczy, które wrzucił do torby, którą przewiesił przez ramię po poszukiwaniach w karetce. Był jednak tak przejęty swoją potyczką ze zwierzęciem i walką z żywiołem, że zupełnie zapomniał o jej istnieniu. To jest, jeśli w trakcie wszystkiego torba nie zsunęła się w wodne odmęty, ani cała jej zawartość doszczętnie nie zamokła. Gdy stres powoli wytracał się z jego organizmu, próbował trochę unieść się, wpierw na łokcie, a potem oprzeć głowę o brzeg pontonu. Wolną dłonią - tą, w której nie trzymał prowizorycznej tarczy - zaczął oklepywać swoje boki w poszukiwaniu torby.
 Była! Ale nawet taka drobna czynność na nowo pozbawiła go energii.
 - W torbie powinna być dalej apteczka… ale nie mam pojęcia, w jakim stanie teraz może być - zakomunikował cicho, co pewnie usłyszały głównie Carei i Shey. Niestety nie był w stanie mówić na tyle głośno, by być zrozumiałym dla chłopaka.
 Choć przypuszczał, że to nie do Kisary kierował swoje słowa, Satō także zmusił się do zastanowienia się. - Ja… czuję - wydukał, wierząc, że w razie czego, dziewczęta powtórzą jego słowa głośniej. Przed chwilą nałykał się wody, więc to może nie pragnienie odczuwał, ale ból - on był bardzo wyraźnie obecny. Zaczął dumać nad wszystkim innym, co do tej pory go spotkało… i jak dziwne to, w istocie, wszystko było. Zakaszlał, pozbywając się resztek wody z płuc, a potem spróbował mówić. - Wcześniej, zanim mnie tu wyrzuciło, byłem w pracy. W szpitalu. Teraz jak o tym pomyślę… budynek był całkowicie pusty. To nigdy się nie zdarza. - Zawsze jakiś pacjent leżał w szpitalnej sali czy też można było spotkać lekarza na nocnej zmianie, tak samo jak pielęgniarki. Dym również był dziwactwem, jak i spotkanie Kurou, ale do tych kwestii nadnaturalnych zdążył wreszcie przywyknąć - paradoksalnie wydały mu się bardziej prawdopodobne od opustoszałej placówki zdrowotnej. Zagryzł wargę. - To nie wydaje się… prawdziwe. - Gdy Ichigo wtargnęła do jego snu, wszystko wydawało się takie rzeczywiste, dopóki nie przestało - dopóki się nie obudził. Może jeśli faktycznie nie znajdowali się w rzeczywistości, to Aoi tak naprawdę nic się nie stało…?

W torbie: standardowo wyposażona apteczka, glukometr, komplet rękawiczek jednorazowych, maseczki ochronne, szyny oraz nożyczki. Część przedmiotów została wykorzystana do opatrzenia Sakuyi wcześniej.




   
   

     WAS IT JUST A DREAM?
   

   

     AM I IN TOO DEEP?
   

Satō Kisara

Seiwa-Genji Enma, Hecate Black, Ejiri Carei, Orville Lacenaire, Yakushimaru Seiya, Itou Alaesha and Hasegawa Izaya szaleją za tym postem.

Hecate Black

Pią 8 Gru - 13:21
  Obleżienie przez kocie duszki uniosło kąciki ust w bezwiednym uśmiechu. Siedzący tuż obok pies, cały czas wsparty bokiem o jej bok, siedzący na ramieniu ognik, czarne kociątka zebrane dookoła. Brakowało tylko Jiro rozwalonego z głową na udzie i obrazek byłby całkiem sielankowy. Problem w tym, że Hasegawa wzburzony zbezczeszczeniem kapitańskiego tytułu zwalił się na drugiego yurei, a dookoła panowała scena tak abstrakcyjna, że o relaksie nie było mowy. W zasadzie to w moment później kolejne zmęczone westchnienie uformowało wargi w grymas.
  Jakby dotychczasowych wrażeń nie było mało, w oddali pojawiła się kolejna grupa, choć w odróżnieniu od ich wanny posiadali coś, co rzeczywiście miało prawo pływać po jeziorach i rzekach. Problem w tym, że wraz z nimi dotychczasowe w miarę spokojne otoczenie zmieniło się w istny chaos przepełniony wieloma pytaniami i żadnymi odpowiedziami. Na widok wystających w oddali sylwetek ręce opadły jej do samej ziemi, zaś mina zrzedła w znacznym stopniu. Nim obróciła twarz do dziobu "łodzi", kątem oka przyuważyła przystojną twarz. Szkoda tylko, że nie było czasu dłużej się jej przyjrzeć.
  — Bullshit — wymsknęło się spomiędzy ust.
  Sięgnęła zaraz dłonią do ognika, czekając aż te spełznie z ramienia. Przyjrzała mu się uważniej, zastanawiając nad ewentualnymi opcjami. Spotkała go już na samym początku w sytuacji równie absurdalnej co ta teraz. Stał się wtedy towarzyszem, który nie tylko oferował ciepło (zarówno to metaforyczne jak i fizyczne) ale i pomógł jej w ucieczce przed deptającym po piętach mrokiem.
  — Może ty będziesz nam w stanie jakoś pomóc? Tak jak zrobiłeś to wcześniej — mruknęła, zniżając głos niemal do szeptu.

| Rzut - porażka, jak zwykle
@Yakushimaru Seiya  @Hasegawa Izaya  @Yakushimaru Sakuya  @Hasegawa Jirō  @Warui Shin'ya  @Itou Alaesha



眠そう悪夢のコーナー AKUMU NO KŌNĀ - Page 11 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei, Yakushimaru Seiya, Itou Alaesha, Hasegawa Izaya and Yakushimaru Sanari szaleją za tym postem.

Amakasu Shey

Nie 10 Gru - 22:37
Większość drogi wiosłowała w ciszy. Skoro Enma miał jakiś plan zdecydowała się poprowadzić ich falami mętnej wody wedle jego kierunków. Sama nie miała konkretnych pomysłów wiec wolała zdać się na kogokolwiek. Widziała w jak opłakanym stanie znajdował się Kisara. Zacisnęła usta w cienka linie starając się jak najbardziej przyspieszyć. Zaciskała dłonie mocno na wiośle nawet nie czując zmęczenia. Była zbyt zdruzgotana, zbyt pochłonięta własnymi myślami. Tym co się wydarzyło wcześniej. Chociaż nigdy nie była gadułą, teraz wydawała się wyjątkowo milcząca.

- Kisara coś czuje! - Odkrzyknęła Enmie słysząc cichutki gasnący głos Kisi. - Kurwa musimy mu pomóc - dodała wkurzając się beznadziejnością sytuacji. Chociaż z pozory nic więcej im nie zagrażało nie czuła die bezpiecznie. Wciąż czujna w pełnym skupieniu. Dopiero obecność Eji działał na nią kojąco. Spokojniej.

Nie widząc czy reszta dosłyszała słabe słowa Kisary, sięgnęła po torbę i podała ją przyjaciółce. Spojrzała na nią twardo kładąc słoń na jej szczupłym kolanie. Ścisnęła je mocno próbując dodać jej otuchy. Zaraz potem wróciła do wiosłowania.

- Chyba w torbie jest apteczka. Eji spróbujesz jeszcze raz? - Zapytała wciąż wiosłując w kierunku wskazanym przez Enmę. Jeśli nie rzuciła wiosło i sama spróbowała odszukać apteczkę. Widząc, że Kisia mogła ich poprowadzić jak użyć wszystkich rzeczy z apteczki mieli większe szanse. Ostatnio, gdy próbowała zatamować krwawienie z rany postrzałowe jej brat wykrwawił się jej na rękach. Wierzyła, że Eji mogła poradzić sobie lepiej.
Amakasu Shey

Ejiri Carei, Satō Kisara and Yakushimaru Seiya szaleją za tym postem.

Mistrz Gry

Nie 17 Gru - 5:52
Wszyscy


Burza unosząca się nad Asakurą zaczęła słabnąć, a chmury wrzechogarniającego mroku który wcześniej widzieli Shirshu, Kisara i Waru, zaczęły przykrywać pozostałość burzy. Zaraz po tym przykryła księżyc pozbywając was tym ostatniego źródła naturalnego światła. Świat wokół was zaczął tonąć w mroku. Gęstym i nieprzeniknionym. Latarki zaczynały wariować, a światło słabnąć. Coś się zmieniło, coś zniknęło. I to co się stało zdecydowanie nie było dobre.
W oddali nad rezydencją Minamoto, została wystrzelona flara.


Enma, Carei, Kisara, Shey


W międzyczasie jednak Enma miał chwilę żeby sprawdzić telefon. Obydwie wiadomości wysłał. Od dziadka nie było żadnego odezwu. Jendak Seiwa mógł dostrzec powiadomienia od innej osoby. Nieodebrane połączenie i parę wiadomości sms od jego młodszej siostry. Połączenie i pierwsza wiadomość czasowo mniej więcej wskazywały na kilka chwil przed tym jak się obudziłeś. Treść sms - "Szybko oddzwoń. Dzieje się coś dziwnego." następne wiadomości nadeszły zaledwie kilkanaście minut temu. "Wszystkim odbiło i zaczęli rzucać się sobie do gardeł. Dosłownie." "Nie mogę nigdzie znaleźć dziadka. Obudź się w końcu i rusz się - proszę - tu."
Enma sprowadził słuszne spostrzeżenie, jednak Kisara szybko je odrzuciła. Z drugiej strony może to oddziaływało tylko na Seiwę? W końcu już wcześniej miewał małe omamy.
W torbie rzeczywiście była apteczka i chociaż troszkę zużyta z zawartością, to nadal można było ją wykorzystać do opatrzenia Kisary. To i obecność wykwalikowanego lekarza zdecydowanie mogła Eji pomóc z opatrywaniem rany. Wilk cudem ominął tętnicę. Carei mogła podjąć kolejną próbę.
Kolejną dziwną rzeczą którą wychwyciła Kiś był fakt że nawet po utracie krwi, nadal im tu nie odpłynęła na dłużej. Z drugiej strony krwawienie nie było obfite, a jej ocena mogła być zaburzona przez mnogość ostatnich wydarzeń.
A jeśli potrzebowali zapasów medycznych, to znali przecież położenie pewnego szpitala z którego uciekła Eji. W obecnej sytuacji jednak mogło nie być to naprostrze. Do uszu każdego z was z mroku zaczęły nadbiegać niezrozumałe szepty. Nawet do Enmy, który w końcu nie powinien poprawnie słyszeć. Zupełnie jakby sączyło się wprost do jego umysłu. Nieprzyjemną aurę, która zaczęła się pojawiać po zniknięciu burzy i księżyca, zaczynało odczuwać każde z was.
Jeśli zdecydowaliście się popłynąć do rezydencji Minamoto, przeprawa była względnie bezpieczna tak długo jak trzymaliście przy sobie źródło światła w postaci latarni. Jedyne które nie wariowało w miarę zbliżania się mrocznej mgły. Przed wejściem do rezydencji Enma dostrzedł coś, co mogło wzbudzić w nim conajmniej złe przeczucia. Kamienni strażnicy byli roztrzaskani.

Eji, rzucając na medycynę i stosując się do Kisary wskazówek, możesz dodać do swojego wyniku jej punkty medycyny (autorytet:+45)

Yakusie, Itou, Hasegawy, Sziszu, Waruj


Jednak na chwilę obecną to u was działo się najwięcej. Pomijając kwestię tego co się wydarzyło przed chwilą z niebem, niebezpieczeństwo wręcz was otaczało. I zaiste spierdalanie było najlepszą opcją dla was wszystkich. Shirshu poprosiła ognika, który ją ocalił z prywatnego koszmaru, by ich poprowadził ku wyjściu. Po chwili zaczął latać w tę i we w tę rozglądając się po okolicy. W końcu kiedy powrócił wyglądał na pewnego że wie w którą stronę zmierzać... Przynajmniej to mogli stwierdzić Ci którzy go widzieli i posiadali przynajmniej podstawową wiedzę o duchach. Inaczej był to tylko lewitujący, niebieski, ognisty blob. Ruszyliście i dobrze się stało. Chwilę potem oni wypadł z tunelu i nie mogąc wyhamować, wpadł z impetem do wody. W przeciwieństwie do Teke, która bo wyłonieniu się z tunelu, wykonała istny tokyo drift za pomocą rąk, dzięki czemu nie porwały ją głębiny. Mimo wszystko czekał was widok nie tyle straszny, co groteskowy. Teke po zorientowaniu się w sytuacji wskoczyła na Oniego i energicznie machała palcem w waszym kierunku. A on... Zaczął płynąć i szło mu to zadziwiająco dobrze. Zbliżali się coraz bardziej i wtedy też cebula Jiro przestała płakać. Tak jak sołtys nakazał, wzięła się w garść wskoczywszy na brzeg wanny zasalutowała i wyskoczyła w kierunku goniących was Yokai. Nagle zaczęła się świecić i... eksplodowała. Z błyskiem i hukiem, oraz mocą która  wypchnęła i ponton i oddalającą się wannę daleko w przód. Budynki w alejce między którymi wybuchła zaczęły się na siebie walić całkowicie odcinając drogę. Dymne koty zasalutowały w szeregu bohaterskiej cebuli. Jej poświęcenie nie zostanie zapomniane przez najbliższe pięć minut. W brzuszku Jiro rozległo się głośne burczenie. W końcu ostatecznie niczego z lodówki nie zjadł wtedy. Płomyk dalej was kierował. Byliście już w centrum. Nieopodal miejsca przez które przepłynął wcześniej Sakuya. Przeplywając przy jednym z apartamentowców, coś spadło na Seia. Kapeć. Po chwili jednak okazał się być wyjątkowo agresywnym przedstawicielem swojego gatunku. Wyposażony był w oczy oraz paszczę zębów z którymi rzucił się na starszego z braci. Przypadek że dosłownie kilka chwil wcześniej pomyślał o Klapku i go teraz spotyka? Itou zaś zauważyła coś specyficznego i miała pełną rację. To miejsce wydawało się zrobić wszystko by ich osłabić. Wysysać siły. Wprawić w jakiegokolwiek rodzaju brak komfortu. Do uszu każdego z was zaczęły dobiegać niezrozumiałe szepty. Warui słyszał już identyczne w swoim "apartamencie". Mgła czarna jak smoła zdawała się sunąć powoli po wodzie w waszym kierunku. Im bliżej była, tym wyraźniejsze szepty się stawały. Każdy słyszał co innego. To co dręczyło go najbardziej. Martwy kochanek, martwa siostra i przyjaciółka, martwa rodzina i bliscy sąsiedzi... Ognik zareagował natychmiast mocno wzmacniając dawane przez siebie światło. Mgła się wycofała, a on prowadził dalej.
Po wpłynięciu do Asakury każdego z was przebiegł dziwny dreszcz. Coś was tu nie chciało. Płomyk prowadził was jednak dalej. Na poboczach zalanych ulic widzieliście różne zjawiska. Tak nienaturalne i nieprawdziwe, a jednak brudzące strach. Izaya dostrzegał gigantyczne pająki, Jiro kobiety z żywymi włosami, Sakuya gigantyczne wilki z jarzącymi się oczyma, Shin cztery czające się skupiska mgły starające przebić przez światło ognika. W ciemności każde z was usłyszało krzyk -Zostaw mnie!. Itou, Jiro i Warui rozpoznali go jako Carei. Sei i Sakuya  usłyszeli Sanariego. Izaya dosłyszał Enmę. Hecate... Sulliego. Ale on przecież spłonął, prawda? Krzyk dobiegał z mgły. Tej nienaturalnej, śmierdzącej trupem mgły.
Jeśli którekolwiek chciało skręcić, ognik mocno protestował i ciągnął was dalej. W oddali dostrzegaliście już cel podróży. Rezydencję minamoto, przy której był już zaparkowany ponton i z którego wychodziły jakieś sylwetki.

Sei. Mortal Combat z kapciem jak u Yakusi na wigili. Rzut k100 na dowolny rodzaj ataku. Wynik powyżej 70 oznacza fatality który możesz opisać. Każdy może dołączyć do napierdalanki ze swoimi kośćmi.

----------------------------------------------
Termin na odpis graczy: 19.12.2023 23;59;59
Nie przewiduję przedłużeń.
Shiba


@Amakasu Shey  @Hecate Shirshu Black  @Satō Kisara  @Itou Alaesha  @Yakushimaru Sakuya  @Seiwa-Genji Enma  @Ejiri Carei  @Warui Shin'ya  @Hasegawa Izaya  @Yakushimaru Seiya  @Hasegawa Jirō  @Munehira Aoi
Mistrz Gry

Warui Shin'ya, Satō Kisara, Yakushimaru Seiya, Itou Alaesha and Hasegawa Izaya szaleją za tym postem.

Yakushimaru Seiya

Nie 17 Gru - 14:33
Za chuja nie ma — przyznał czarnowłosej rację, ale to nijak przyczyniło się do zaakceptowania sytuacji, w której się znaleźli. Nie dano im żadnego wyboru i zaczynał odnosić wrażenie, że ciąg zdarzeń, w którym brali udział, usiłował zapędzić ich w konkretny punkt. Przez krótką chwilę Yakushimaru nabrał ochoty na to, by wyjść wszystkiemu na przekór, bo wydawało się, że mimo otaczających ich niebezpieczeństw wciąż zmierzali ku paszczy lwa. A może chodziło właśnie o to, by nie działać po myśli kogoś lub czegoś, co zgotowało dla nich taki los.
  Mięśnie chłopaka spięły się, gdy wyraźnie spoglądał ku tunelowi ponad ramieniem kobiety. Wydawało się, że był równie gotowy do zaatakowania co wtedy, gdy ujrzał ją pierwszy raz zakrwawioną z łomem w ręce, ale tym razem to nie jej chciał się postawić, a przerośniętemu Oniemu, którego głośna obecność najwidoczniej zaczynała działać mu na nerwy, co dało się wyczytać z jego napiętej twarzy i oczu, które jeszcze chwytając ledwo przebijający się przez chmury blask księżyca, błyszczały rozdrażnieniem.
  Syknął pod nosem, najwidoczniej niezadowolony z faktu, że wszyscy byli zgodni co do tego, że ucieczka była jedynym rozwiązaniem. Chwytając za wiosła, które – mimo dobrej woli Sakuyi – i tak wręcz wyszarpnął z chłopięcych rąk, zanurzył je w wodzie i pierwszym mocnym ruchem odbił od brzegu, w tle już wychwytując głośny plusk wody, który nie pozostawiał wiele dla wyobraźni; było pewne, że wpadło do niej coś dużego, ale ciemność, która nagle gęsto otuliła całe miasto, sprawiła, że nawet nie zawracał sobie głowy tym, by obejrzeć się za siebie. Wiosłował tam, gdzie jeszcze przed zaciemnieniem dostrzegł drogę ucieczki; ku flarze, która na moment rozjaśniła niebo. Później zdał się na ognik, za którym zdecydowała się podążyć grupa ludzi w wannie.
  — Skąd mamy wiedzieć, że to nie jest jakaś jebana pułapka? — rzucił nagle, skąd mogli go usłyszeć jedynie jego brat i czarnowłosa, która najdłużej ze wszystkich towarzyszyła mu w całym tym pierdolniku. Pytanie miało jednak dość retoryczny wydźwięk, bo Seiya miał na uwadze to, że coś zrobić musieli. Stanie w miejscu było równie niekorzystne, co zmierzanie w nieznane, a na nic zdawało się zamykanie oczu i otwieranie ich na nowo, by sprawdzić, czy przy kolejnym mrugnięciu katastroficzny pejzaż na powrót przemieni się w znajomy widok miasta nocą.
  Poczuł uderzenie na ramieniu, a później coś, co na niego spadło zsunęło się na jego uda. Najpierw spróbował strącić to ręką, ale okazało się, że przedmiot, który na niego upadł, wcale nie był tylko przedmiotem. Drobne ząbki uczepiły się jego ręki, a czarnowłosy syknął i odruchowo wycofał ją do tyłu, nie mogąc nawet przyjrzeć się dokładniej temu, w jakim stanie była jego pokaleczona skóra. Domyślił się jednak, że to, co właśnie rzuciło się ku niemu, nie było imponujących rozmiarów. Słaby blask ognika zdradził jedynie nietypowy zarys sylwetki i gdy tylko mgliście skojarzył go ze swoją wcześniejszą myślą, nie był w stanie uniknąć zalewającej go fali zrezygnowania.
  — To chyba kurwa jakiś żart — warknął i odruchowo zamachnął się uchwytem wiosła, odpychając od siebie drobne yokai. To nieszczęśliwie wylądowało na brzegu pontonu tuż obok Sakuyi, ale wbrew wcześniejszej urazie Sei natychmiast wykonał drugie uderzenie. Biorąc mocny zamach, z całej siły trzasnął klapek, by posłać go do wody i z impetem zanurzył pióro wiosła w wodzie, by przy nagłym wzburzeniu wody sandał nie mógł z łatwością wrócić na ponton. — Mały skurwiel — prychnął i przytrzymawszy trzon zdrową ręką, potrząsnął tą skaleczoną, jakby to miało pomóc w pozbyciu się piekącego uczucia. Chętnie zanurzyłby dłoń w zimnej wodzie, ale był przekonany, że była słona. — Myślicie, że to coś — tylko co? — reaguje na nasze myśli? Pomyślicie, że mnie pojebało, ale dosłownie przed momentem przyszedł mi na myśl Bakezōri i nagle mieliśmy go kurwa na pokładzie. O chuj tu chodzi? — podzielił się tym z nimi tylko dlatego, że może nie był tu jedyną osobą, która doświadczyła czegoś podobnego i może było to ważne, choćby ze względu na to, by wszyscy dookoła nagle przestali kurwa myśleć o czymś, co mogłoby im zaszkodzić. Uważał to za absurd, ale co w tej sytuacji nim nie było? No właśnie.
  „Zostaw mnie!”
  Yakushimaru wyprostował się gwałtownie i rozejrzał na boki, nie będąc pewnym, skąd dobiegł znajomy głos. Mgła, która ciągnęła się za nimi, rozciągała się na szerokim obszarze. W gruncie rzeczy Seiya nie był już nawet pewny, czy się nie przesłyszał.
  — Sanari?
  Jeszcze tego tu kurwa brakowało.
  Z ukosa mimowolnie spojrzał ku najmłodszemu z rodzeństwa, chcąc upewnić się, że na jego twarzy też pojawiła się jakaś reakcja, która podpowiedziałaby mu, że jednak z jego słuchem (i głową) wszystko było w porządku. Wtedy ponad jego głową dostrzegł zarys wychodzących na brzeg postaci, ale znajdowali się w jeszcze zbyt dużej odległości, by nawet przy zmrużonych powiekach był w stanie rozpoznać kogokolwiek z czteroosobowej grupy.

Daruję sobie oznaczanie. Za dużo tego.
Rzut na walkę wręcz: 70 – sukces, ale bez fatality.
Yakushimaru Seiya

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei, Itou Alaesha and Yakushimaru Sanari szaleją za tym postem.

Seiwa-Genji Enma

Wto 19 Gru - 1:42
Przesunął pospiesznie spojrzeniem po ekranie telefonu komórkowego, a na twarzy wyrósł grymas niezadowolenia. Wsunął urządzenie na powrót do kieszeni bluzy, chcąc przetrawić to, co przeczytał. Ale nim pojedyncze myśli zdołały opleść jego umysł niczym pajęcze nicie, uwagę chłopaka przykuło otoczenie, w którym się znaleźli. Asakura? Minamoto? Ale jak, kiedy? Przykucnął w pontonie, wsuwając palce pomiędzy mokre od wody ciemne kosmyki, próbując wszystko poukładać w swojej głowie, ale miał wrażenie, że zdobyte informacje były jak puzzle, których nie potrafił złożyć w jeden obraz. Westchnął, czując narastającą beznadziejność i bezradność sytuacji. Wzrok przeniósł wpierw na nieznajomego (nieznajomą?), potem na Carei, by ostatecznie skupić się na Shey, jakby to w niej chciał dostrzec odpowiedź.
Ta jednak nigdy nie miała nadejść.
- DOSTAŁEM BARDZO DZIWNĄ WIADOMOŚĆ OD SIOSTRY. NIE MA ONA SENSU. - w końcu odezwał się, stukając palcem o zgięte kolano. - WYDAJE SIĘ, ŻE JEST W POSIADŁOŚCI, CHOCIAŻ TO NIEMOŻLIWE, BO JUŻ DAWNO WYPROWADZIŁA SIĘ Z DOMU. A WIADOMOŚĆ JEST Z SAMEGO POCZĄTKU NOCY. NIE MAM POJĘCIA O CO CHODZI. PONADTO BRZMI TAK, JAKBY CZŁONKOWIE KLANU ATAKOWALI SIEBIE NAWZAJEM. CIĘŻKO MI UWIERZYĆ, ŻE NIE MA TAM NIKOGO, KTO CHOCIAŻ PROWIZORYCZNIE OPANOWAŁBY SYTUACJĘ. - to wszystko nie trzymało się kupy. Jasne, nie każdy członek klanu był wykwalifikowanym egzorcystą, ale z pewnością ci, co byli, nie należeli do jakiś szaraków nie mających pojęcia na tematy yokai. Starszyzna, jego dziadek, cała rodzina Yozei... właśnie. Gdzie w tym wszystkim był dziadek? Człowiek, który swobodnie mógł kroczyć wśród parady Nurarihyona powinien z łatwością ocenić sytuację i zająć się Asakurą. Zaginął? Nie, to niemożliwe. Coś tu nie grało. I śmierdziało.
Do tego głosy, choć bardziej pasuje tutaj stwierdzenie, że szepty, które zdawały się dochodzić z głębi jego umysłu.
Podniósł się, poprawiając zawieszoną katanę u boku, gotowy do wyskoczenia z pontonu.
- WASZ KOLEGA.... CZY TAM KOLEŻANKA NIE JEST W STANIE SIĘ PORUSZAĆ. LEPIEJ JAK ZOSTANIE W PONTONIE. EJIRI, TY TEŻ ZOSTAŃ I ZAJMIJ SIĘ NIM. NIĄ. DOBRZE? - posłał jej sztywny uśmiech, który miał na celu dodać otuchy i pogratulować dobrej roboty, jaką odwalała do tej pory opiekując się nieznajomym. Nieznajomą.
- SHEY. TY TEŻ ZOSTAŃ. - odszukał spojrzenie jasnowłosej, niemo dając jej do zrozumienia, że teraz na jej parkach spoczywała ochrona ich małej grupy. Zdawał sobie sprawę, że zrzuca na nią naprawdę spore wyzwanie, ale też wierzył w jej umiejętności. Plus był taki, że oprócz katany nie zamierzał zabrać ze sobą niczego więcej, zostawiając cały ekwipunek do ich dyspozycji. - LATARNIĘ TEŻ WAM ZOSTAWIAM. - wskazał brodą na halloweenową latarnię, która wciąż dawała lekką poświatę.
A potem wyskoczył z pontonu, by ruszyć biegiem w stronę rezydencji.

@Amakasu Shey @Satō Kisara @Ejiri Carei


眠そう悪夢のコーナー AKUMU NO KŌNĀ - Page 11 Mrbg22G
Seiwa-Genji Enma

Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Satō Kisara and Yakushimaru Seiya szaleją za tym postem.

Warui Shin'ya

Wto 19 Gru - 2:36
Natłok wydarzeń materializował się niewidzialnym ciężarem na jego barkach, które stopniowo z normalnie ułożonych opadały w zrezygnowanym geście; był nie tylko skacowany po przelanych litrach alkoholu, ale również przeładowany kłopotami. Niezrozumiałymi i abstrakcyjnymi. Wyjaśnień szukał w towarzyszach; w pobrużdżonej twarzy Hasegawy i w obróconym obliczu Black. O ile pierwszy zachowywał się stosunkowo normalnie, rudowłosa zdawała się odcięta od reszty. Prawie że niechętna. Sam na dobrą sprawę nie wiedział czym przejmuje się bardziej - siedzeniem w zgnieceniu w wannie, która jakimś cudem utrzymuje się na wodzie, obrażeniami Hasegawy, własną paranoją czy jednak humorem Hecate. Gdzieś wewnątrz siebie walczył, aby zapytać czy wszystko w porządku, ale przecież, do cholery, wiedział, że nie. Wokół grzmiała burza, ciągle coś pluskało, pojawili się nowi ludzie - obcy, wymagający stałego nadzoru, nawet jeżeli starał się nie zdradzać wzbierającej w trzewiach paniki. Uśmiechnął się nawet do ciemnowłosej kobiety, ale wątpił, że to zauważyła. Zamykała już swoją postawę, kuliła się na powierzchni pontonu, więc uwaga Shina umknęła z powrotem na Jiro. Tylko na sekundę, jakby szukał potwierdzenia, że może zacząć operować wiosłem - wpierw je odebrać czy znaleźć własne, ale wciąż.
Zdążył jednak tylko przemknąć spojrzeniem po sylwetce yurei, nim z jego kieszeni nie wyskoczyła cebula. Salut, który po tym nastąpił, a następnie iście japoński wyczyn kamikaze przymrużył powieki Waruiego; poraził go ten wybuch, skulił odrobinę w swojej nagłości. Nie dał rady nawet nawiązać do tego tematu, bo nagła fala po eksplozji rzuciła ich w kierunku, na szczęście, sugerowanym przez towarzysza Black.
Shin niemal natychmiast złapał się akrylowego brzegu wanny i poprawił swoją pozycję; nie chciał ani wypaść z łodzi, ani ze swojej nowej roli.
Rzucało nimi na prawo i lewo, więc gdzieś po drodze zgarnął losowy przedmiot; plastikową część jakiejś obudowy, stosunkowo płaską rzecz, którą dało się odepchnąć od tafli, wykierować, a w miarę możliwości nadać żwawszego tempa. Zwolnił dopiero wtedy, gdy mgła kompletnie zdominowała otoczenie. Ciemności napawały go irracjonalnym lękiem, niepewnością, od której zaciskał zęby. Rysy szczęki natychmiast mu stężały i zdawało się, że wbił wzrok w punkt przed nosem, nie pozwalając sobie, aby koncentracja umykała na boki - być może ze świadomością, że starczy choćby tyle, aby całościowo ulec gnieżdżącemu w trzewiach strachowi. Nie pomagały szepty w głowach, wpierw wyraźne, później zniekształcone, zlewające się ze sobą, mącące spokój jak biały szum. Iskra nadziei pojawiła się dopiero, gdy ognik wynawigował ich jakoś do Asakury.
Seiwa... - natychmiastowa myśl, która przemknęła przez otępiony umysł, wtoczyła w mięśnie ramion odrobinę nowych sił. Enma powinien być w rezydencji Minamoto - z pewnością wybudził się bądź został wybudzony we własnym łóżku; członkowie rodziny uwijali się, aby zweryfikować tajemnicze wydarzenia i było to na tyle prawdopodobne, że wręcz pokrzepiające. Czy nie byłoby sensownym uznać, że to wszystko jest wynikiem buntu jakichś yokai?
ZOSTAW MNIE! - ten rozkaz dalej odbijał się echem w uszach Shin'yi, rezonował wewnątrz czaszki, był jednak jednocześnie powodem, dla którego przy braku jakiegokolwiek zahamowania był w stanie wyskoczyć z wanny po dotarciu na brzeg i z sekatorem w dłoni ruszyć natychmiast w stronę siedziby klanu nabierając już tchu, aby wydrzeć się na poł placówki.


従順な
Warui Shin'ya

Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Ejiri Carei, Satō Kisara and Yakushimaru Seiya szaleją za tym postem.

Hecate Black

Wto 19 Gru - 19:39
  Wszystko co działo się dookoła uważała za jeden wielki fever dream. Abstrakcja wydarzeń sięgnęła skali tak wielkiej, że zaczynała się zastanawiać, czy aby na pewno nie dostała halucynacji po źle sporządzonym w barze drinku; może użyli przeterminowanych składników, a może ktoś jej czegoś dosypał, gdy akurat nie patrzyła? Wolała na razie się nad tym nie zastanawiać.
  Zamiast tego poświęciła uwagę trzymanemu w dłoni ognikowi. Przyglądała mu się dłuższa chwilę dopóki ten nie wyrwał naprzód, wyraźnie rozglądając sie na boki. A więc jednak, poprzedni raz, gdy wyprowadził ją z ciemności nie był przypadkowy, dobrze wiedział gdzie iść by wyrwać się z łap mroku.
  Uwagę wzroku przykuła dotychczas płacząca cebula. Bóg jeden wiedział skąd ten nagły napad odwagi, ale podziałał, bo fala uderzeniowa eksplozji okazała się tak silna, że zarówno ponton jak i wanna popruły niezatrzymanie naprzód. Ręce dziewczyny opadły wówczas do samej ziemi i nawet gdyby chciała skomentować sytuację w jakikolwiek sposób, to i tak nie odnalazłaby odpowiednich słów. Poddała się więc już na starcie, zamiast tego sięgając dłonią twarzy, coby zetrzeć z niej zmęczony wyraz pojedynczym przesunięciem opuszków po powiekach. I gdy już myślała, że gorzej być nie może, uszy zaatakował głos tak znajomy, że jego dźwięk posłał wzdłuż kręgosłupa strzał prądu o tak wielkim natężeniu, że myślała, że znów umarła, tylko tym razem na dobre. Ślepia samoistnie się rozszerzyły, szukając dookoła źródła zapisanego na kartach pamięci tonu, już nawet przypisywała mu twarz oraz całą resztę sylwetki — tej samej, której widok jeszcze nie tak dawno temu prześladował jej wizję. Nie zapomniała, jak ogień śmiało lizał odsłoniętą skórę, jak potraktowane temperaturą gałki wylewają się z oczodołów paskudnie lepką masą, jak swąd nie do pomylenia z niczym innym drażnił nozdrza. Poczuła wówczas jak płuca kurczą się niekontrolowanie, jak dłonie zaciskają się w pięści a oddech grzęźnie w przełyku uniemożliwiając nabranie kolejnej porcji powietrza. Nic dziwnego, że znalazła się nagle na samym przodzie łodzi, niedaleko lecącego ognika. Wypatrywała źródła dźwięku, szukała wśród mroku znajomej postaci, choć bez skutku. To nie strach wykrzywiał twarz dziewczyny gdy zaglądała w mrok, lecz determinacja — była gotowa wypruć między czerń byleby tylko złapać brata za ramię i odciągnąć do bezpieczeństwa. Widziała, że pomysł był irracjonalny, Sullivana nie miało prawa tu być, a mimo tego mięśnie działały bez udziału mózgu.
  Dopiero widok zaprzyjaźnionego medium w oddali ocucił ją na tyle, by zwróciła twarz ku jego biegnącej sylwetce.
  — Enma! — krzyknęła więc, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.



眠そう悪夢のコーナー AKUMU NO KŌNĀ - Page 11 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black

Warui Shin'ya, Chishiya Yue and Yakushimaru Seiya szaleją za tym postem.

Itou Alaesha

Wto 19 Gru - 20:45
Alaesha przyjęła z ulgą moment, gdy czarnowłosy odbił od brzegu. Zdecydowanie chciała znaleźć się jak najdalej swojego demonicznego oprawcy. Niestety samo przebywanie na wodzie nie gwarantowało im bezpieczeństwa. Oni wpadł z impetem do rwącej, powodziowej rzeki. Natomiast zaraz za nim z tunelu wybiegła... onryō. Gdyby Itou na ten widok nie podskoczyło serce do gardła, to być może właśnie teraz przecierałaby sobie oczy ze zdziwienia. Onryō — zdaje się, że była to Teke Teke, ponieważ wydawała z siebie przedziwny dźwięk — wskoczyła na grzbiet oniego. Pokazała w ich kierunku, a on potulnie wykonał rozkaz, płynąc w stronę pontonu.

W chwilę potem wydarzyło się coś jeszcze dziwniejszego. Z wanny, koło której teraz płynęli, wyskoczyła za burtę niewielka postać. Tego stworzenia już Alaesha nie potrafiła zidentyfikować — nie było jej znane z żadnej legend czy bestiariusza. Niemniej akt, zdawałoby się bohaterski, zatrzymał przynajmniej na chwilę ścigające ich demony.

Dopiero po nabraniu większej odległości od  ich niedoszłych oprawców, Itou oderwała wzrok od wody i rozejrzała się dookoła. Zastała ich noc, dziwnie szybko, jak na tę porę. Nad ich głowami unosił się błękitny ognik, za którym podążała ekipa z wanny i najwyraźniej również ich ponton.

Na słowa swojego towarzysza wypluła z siebie garstkę niepoukładanych myśli — Nie wiem, może to i jest pułapka... Choć w takim wypadku dziwnym jest, że wciąż w ogóle żyjemy. To miejsce, a raczej ta sytuacja jakby, jakby... żerowała na nas i zaczynam nabierać pewności, że nie jest realna. Wierzę w świat duchów, ale... ale, do jasnej cholery, przed chwilą zaatakowały nas dwa mityczne, krwiożercze demony. Rzeczywistość tak nie działa. Chyba... Przynajmniej moja dotychczas nie działała w taki sposób!

Nie był to jednak koniec niebywałych wydarzeń i fantastycznych „zwierząt” — których wcale nie trzeba było szukać, ponieważ to one znajdowały ich. Chwilę po ich rozmowie, czarnowłosego coś zaatakowało. Alaesha chwyciła łom i zerwała się na równe nogi w próbie interwencji, jednak po chwili opętany przedmiot oberwał siarczyście z wiosła i zakończył swój żywot w odmętach brudnej wody. Niestety poderwanie się na bujającym i stosunkowo miękkim pontonie, nie było najlepszym pomysłem. Itou straciła równowagę, lądując na czworakach.
Dlaczego myślałeś akurat o bakezōri?! Ale cóż, to by wiele wyjaśniało. Obawiam się tylko, że teraz będzie nam trudno powstrzymać nasze umysły od natrętnych myśli... —  Jakby na potwierdzenie jej słów usłyszała w swojej głowie szept. Wciąż będąc na klęczkach, zaczęła skręcać się z niemal fizycznego bólu, gdy paskudne słowa rozbrzmiewały w jej głowie. Nigdy nie będziesz szczęśliwa! Nigdy nie zaznasz spokojnego życia! To oczywiste, że do niczego się nie nadajesz — kogo chcesz oszukać? Chyba sobie kpisz, że osiągniesz sukces, zajmując się tymi... tymi swoimi bazgrołami! Usłyszała pełen nienawiści głos nikogo innego, jak swojej zmarłej matki. Nie miało to jednak sensu, ponieważ matka nigdy nie powiedziała niczego podobnego — choćby nawet tak myślała.

Szepty powoli zaczęły cichnąć i dotarło do niej, że mrok rozświetliła aura lewitującego nad nimi ognika. Gdy w końcu Alaeshy udało się usiąść, złożyła obie ręce i w podzięce kiwnęła w jego stronę — miała nadzieję, że ten byt odbierze jej pełne wdzięczności intencje.

Wtem usłyszała krzyk. Tak bardzo znajomy głos przyjaciółki, o której dopiero co niedawno myślała. Być może ich zbiorowe urojenie potrafiło wysłuchać zarówno tych cieplejszych myśli?
Eji?! Ejiri, czy to ty?! — krzyknęła ile sił w płucach, wypuszczając przy tym kłąb pary, jakby na zewnątrz było niezwykle zimno.

Zanim jednak usłyszała jakąkolwiek ewentualną odpowiedź, zobaczyła, że dobijają do brzegu, gdzie dostrzegła kilka ludzkich sylwetek.
Itou Alaesha

Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Chishiya Yue and Yakushimaru Seiya szaleją za tym postem.

Sponsored content
maj 2038 roku