Park oblegany jest zwłaszcza na przełomie marca i kwietnia, kiedy zakwitają wszechobecne sakury. Wokół tworzą się wtedy ścieżki o liliowo-różowym kolorze, w powietrzu czuć słodki zapach wiśni, a sceneria nabiera romantycznej atmosfery. Bez względu jednak na porę roku, miejsce to stanowi doskonałe pole do odpoczynku od miejskiego zgiełku. Park wprawdzie został ulokowany w centralnej części Fukkatsu, jednak jego rozległość sprzyja wyciszeniu, a zadbane trawniki, czyste, zawsze wyremontowane ławki i regularnie opróżniane śmietniki cieszą oko nawet najbardziej zaawansowanych pedantów. Terenami zielonymi pieczołowicie zajmują się ogrodnicy, których zadaniem jest dbanie o przejrzystość sadzawek, odpowiednio przystrzyżoną trawę czy odpowiednią ilość barwnych kwiatów. W parku znajdzie się również kilka niewielkich budek z lodami lub napojami.
- Gdzie się podziewa twój senkensha?
To było dobre pytanie, na które sam chciałby znać odpowiedź; stałoby się tak, gdyby połączenie, które ledwo nawiązał, nie zostało brutalnie przerwane. Wzrok rudowłosego stał się ostrzejszy, kiedy głos Enmy zniknął jak przerwana nożem nić. Jakby na potwierdzenie swoich przeczuć Warui odsunął telefon od ucha i spojrzał na wyświetlacz; coś było nie tak.
- Powinieneś do niego wrócić.
- Nie - uciął natychmiast, wstukując szybką wiadomość i wrzucając komórkę na dawne miejsce; do tylnej kieszeni spodni. Spojrzeniem od razu odszukał to, co pochłaniało tutejszych - a przynajmniej miejsce, gdzie jeszcze niedawno znajdowało się, jak zakładał, yokai. Ale zamiast głowy widział jedynie czarną, pulsującą kopułę.
Bez Minamoto był bezużyteczny, ale prawdę mówiąc, nawet z nim u boku nie zdałby się na zbyt wiele. Nie miał wiedzy przypisywanej egzorcystom, nie miał też mocy, która umożliwiłaby mu bezpośrednią konfrontację. Z tyłu głowy słyszał ostrzeżenie, aby się nie zbliżać; odwrócić na pięcie i odejść. Prędzej czy później zjawi się tu Tsunami...
... ale do tego momentu może ucierpieć więcej przechodniów. Już teraz jest głośno o tajemniczych zaginięciach, choć nie wszystkie kropki łączyły mu się w pełen obrazek.
Dotychczas znikali jedynie mężczyźni. A dzisiejsze monstrum pożerało wszystkich.
- Ośmielę się stwierdzić, że nie wygląda to dobrze.
Miyazaki wyrwała go ze stuporu. Nie patrzył na nią, ale na twarzy pojawił się rozbawiony uśmiech.
- Ośmielę się stwierdzić, że masz rację. Do diabła, muszę to zbadać - przyznanie się do tego sporo go kosztowało; czuł się jak niesforny nastolatek, który próbuje zasłużyć na nagrodę od nauczyciela, ale jednocześnie właśnie zamierza zwiać z jego wykładów. Matko boska, nie widział jej tyle miesięcy, a teraz na wierzch jego priorytetów wysunęła się przepotężnie wielka bariera?
Zaczerpnął tchu.
- To mógł być zwykły seryjny morderca. Ale nie. Po co. - Słyszał jak zegar tyka. Nie zakodował niczego szczególnego; prócz nienaturalnie niskiej temperatury, od której czuł przebiegające wzdłuż ciała dreszcze. Nic konkretnego mu to nie mówiło, dlatego uznał, że czas najwyższy działać.
Zwłaszcza, że w okolicy było dziecko.
Ta myśl go zawahała; zdążył zrobić dwa kroki, a potem zatrzymać się, jakby ton nieznajomej zadziałał jak pociągnięcie za smycz. Obrócił głowę, natrafiając na widok jasnowłosej dziewczynki.
A potem od razu spojrzał na Tsukiko.
- To robota dla ciebie. Ja zobaczę czy wielka bariera z pulsującego obsydianu coś mi powie.
Wiedział, że Miyazaki go nie zostawi. Nie chodziło o prywatne pobudki; chodziło o naturę, dla której przygarniała wszystkie zbłąkane dusze i opiekowała się nimi - tak długo, jak długo tego wymagały. Teraz też nie będzie w stanie wycofać się z problemu; jeżeli nie wejdzie w bezpośrednią walkę z tym czymś to spróbuje innych sztuczek.
Ale były tu inne problemy, którymi trzeba się było zająć.
- Bądź ostrożna. - Z tymi słowami wreszcie odbiegł od kobiety, zostawiając ją i Koyone w tyle.
Dźwięk kroków przycichł jednak szybko, gdy tylko Warui wszedł między drzewa, zbliżając się do bariery. Był ciekaw, czy podejście do niej wywoła jakiś efekt; czy odczuje jeszcze niższy poziom temperatury albo jakąś nienaturalną obecność. Był nawet skory dotknąć powierzchni kopuły, jeżeli okaże się, że nie znajdzie wcześniej żadnej istotnej poszlaki.
Miyazaki Żałość Tsukiko ubóstwia ten post.
Madhuvathi, Jiro, Yoshida
Drzwi skrzypnęły, jakby do samego końca chciały stawiać opór. Wasza trójka, choć z lekką obawą, bez wahania przekroczyła próg w nadziei, że to wasza droga ucieczki z tego dziwnego i przeklętego miejsca. Kiedy tylko znaleźliście się po drugiej stronie, drzwi samoistnie zatrzasnęły się za wami i od razu pokryły grubą warstwą lodu, tym samym odcinając wam drogę powrotną.
Znaleźliście się.... na lodowym oraz śnieżnym pustkowiu. Dookoła panowała noc a silny wiatr niosący ze sobą burzę śnieżną poruszał gwałtownie waszymi ubraniami. Zdawało się, że jest jeszcze zimniej niż przed chwilą, a każdy oddech niósł ze sobą ból, który wypełniał wasze płuca. Z racji panującej dookoła śnieżycy wasze pole widzenia było ograniczone, aczkolwiek byliście w stanie dostrzec w oddali zarys jakby gór oraz słabo migoczące światło, które niczym wyciągnięta dłoń w waszą stronę zachęcała do udania się w tamtą stronę.
Od teraz każde z was będzie rzucało przed każdym postem kostką na wytrzymałość. Każdy z was ma teraz 20 punktów "życia". Za każde niepowodzenie w rzutach będzie odejmowany jeden punkt. Im mniej punktów - tym zimniej wam będzie a perspektywa zamarznięcia będzie stawała się coraz bardziej realna.
Karura, Tsukiko
Nikt nie był w stanie udzielić jednoznacznej odpowiedzi małemu duchowi, który zdawał się pozostać bezradny w zaistniałej sytuacji. Zresztą, żadne z was tak po prawdzie nie miało pomysłu na to, co dalej. Może lepiej zawrócić i udać się w swoją stronę? Albo powiadomić Tsunami? Bądź podjąć walkę z tym... no właśnie. Właściwie czym?
Tsukiko wciąż próbowała dostrzec cokolwiek, niestety, ciemność jaka panowała w parku skutecznie jej to utrudniała i kobieta nie była w stanie ujrzeć niczego, co mogłoby ewentualnie jej pomóc poradzić sobie ze sporym problemem.
I gdy sytuacja wydawała się bez wyjścia, obie usłyszałyście cichy płacz, dochodzący ponad waszymi głowami. Karura jako pierwsza dostrzegła blade, kobiece ciało przyczepione do szczytu kopuły, aczkolwiek to Tsukiko zrozumiała, że obca kobieta nie tyle co była przyczepiona, co stanowiła całość z czarnym bytem. Kopuła była jej "głową".
Enma, Hayate
Zostaliście we dwójkę pośród panującej dookoła ciemności. I ciszy. Ciszy, która wdzierała się w wasze komórki jakby chciała wywołać w was szaleństwo. Nim jednak zdołaliście zrobić kolejny krok bądź podjąć jakąkolwiek decyzję, ciszę przerwały szepty. Nie dwa, nie trzy, a setki szeptów. Tysiące. Otaczały was z każdej strony, wyciągały niewidzialne macki w waszą stronę jakby pragnęły was rozszarpać. Dopiero po chwili dostrzegliście, jak z mroku wylewają się blade, powykręcane w makabryczny sposób ludzkie ciała. A raczej to, co z nich pozostało. Szepty przemieniły się w agonalne jęki pełne bólu i cierpienia. Nienaturalne istoty prosto z najczarniejszych koszmarów z każdą kolejną chwilą zbliżały się coraz bardziej w waszą stronę, otaczały, niczym predatorzy swoje ofiary.
Shin'ya
W przypływie swej odwagi, może i głupoty, postanowiłeś postawić wszystko na jedną kartę i zbliżyć niezwykle blisko do dziwnego bytu. Nie znalazłszy nic dziwnego na pierwszy rzut oka, o ile tak można było powiedzieć w sytuacji, gdzie na środku parku w samym centrum miasta właśnie pulsowała czarna kopuła, która to kilka chwil wcześniej pożarła kilka osób, wyciągnąłeś dłoń, by jej dotknąć. Opuszki palców musnęły yokai, które okazało się zaskakująco miękkie, wręcz aksamitne oraz przede wszystkim ciepłe. Żywe.
Nim jednak zdołałeś przyswoić wszystkie informacje, mała część kopuły rozsunęła się niczym szeroko otwarty pysk z zamiarem pożarcia twojej osoby.
Ruuka
Nikt nie zwrócił na ciebie uwagi, kiedy oddaliłeś się od reszty, praktycznie znikając pomiędzy drzewami. I choć była to idealna okazja na ucieczkę, to jednak ciekawość okazała się zbyt silna. Na tyle silna, że z powodzeniem użył mocy na dziwnym yokai.
Dalsze informacje uzyskasz na pw c:
----
Kolejka jest obojętna, możecie pisać po poście, dwóch, trzech, ile tylko chcecie. Jednakże termin na ostatni post to godz. 19:59 w piątek 14.10
Bardzo proszę, by to tego czasu każdy podjął jakąś decyzję co robi. Post z waszymi ostatecznymi decyzjami powinien być ostateczny.
Powodzenia!
Hasegawa Jirō ubóstwia ten post.
Mimo to dość szybko okazało się, iż pozorna harmonia, jaka zawładnęła metropolią, nie była wcale wyrazem zrelaksowania, a jedynie ciszą przed burzą, gdzie zdawało się, że całe miasto zamiera, jakby brało długi, głęboki oddech w pełnym napięcia oczekiwaniu.
Służbowy interkom niespodziewanie przerwał ich niemal-sielankę krótkim komunikatem, wzywającym ich prosto do parku znajdującego się w centrum miasta, zdawkowo informując ich o zlokalizowanym tam yokai. Przebywająca najbliżej miejsca zdarzenia para nie zastanawiała się więc długo nim wyruszyła do wskazanego obszaru.
Do celu dotarli niewiele później. Widok, jaki ukazał się jej oczom z pewnością był jednym z dziwniejszych, jakie krótkowłosa miała okazję zobaczyć, mimo kilku lat spędzonych w Tsunami. Ogromna, czarna kopuła zajmowała sporą część placu, skutecznie chroniąc jego centrum przed wścibskim wzrokiem osób postronnych. Zatrzymała się kilkanaście metrów od granicy yokai.
— Jasna cholera. — Gwizdnęła z uznaniem, przyglądając się rozmiarom rozciągającego się przed nimi bytu. Pozostawało jej jedynie cieszyć się, że wpadła na pomysł zabrania ze sobą swojego Kanabō — mimo początkowo zdawałoby się niepotrzebnego targania go przez miasto, solidny kij zdolny do zadania obrażeń stworzeniom nadprzyrodzonym mógł okazać się za chwilę całkiem przydatnym narzędziem.
— Widziałeś kiedyś coś podobnego? — zwróciła się do swojego kompana, kciukiem wolnej ręki wskazując ciemny, pulsujący obiekt, który póki co nie zmieniał swojego położenia.
— Spróbuję się przez to przebić — oświadczyła nagle, impulsywnie poprawiając chwyt na broni i położywszy obydwie dłonie na pałce, uniosła Kanabo w górę z zamiarem uderzenia w dziwną masę.
Warui Shin'ya ubóstwia ten post.
Nie oczekując od kobiety odpowiedzi odważył się wejść jako pierwszy. Momentalnie od chwili przekroczenia drzwi odczuł jeszcze gorszy chłód niż ten, który królował wcześniej. Otaczająca ciemność i śnieżyca — mógł spodziewać się tego. Drzwi bezpowrotnie zatrzasnęły się za nimi, przez co pozostało im iść wyłącznie przed siebie. Z czasem mogli dojrzeć zachęcające promienie, choć Minoru ucząc się na błędach, nie ufał sympatycznemu światłu. Mimo to nie mieli zbyt dużego wyboru oraz zawsze istniała nadzieja na to, że na końcu tunelu kryło się coś znacznie lepszego. A z pewnością dużo mniej zimnego.
— Raczej mądrym będzie pójście w tamtą stronę — rzucił z lekka przymarzniętym, kiwając głową w kierunku jakiegoś światła. Nie oczekiwał potwierdzenia, ani tym bardziej słów sprzeciwu. Myślał, że w tej sytuacji nie będzie chętnych do wykłócania się nad jego wyborem.
Zauważył również, że pozostali pożarci nie poszli za nimi. Zastanawiające to było, że zdecydowali się odłączyć od i tak już niewielkiej grupy. Nie kojarzył znikąd chłopaka w sukience, ale jego głos i sama obecność powodowały wyraźne rozdrażnienie. W dodatku ten monolog, który walną bez większego sensu... Po co skoro ani nic konstruktywnego nie wniósł, ani nie pomógł?
— Rajka, znam Cię kurwa od kilku chwil, ale zacznę poważnie zastanawiać się nad Twoimi wyborami.
Yōzei-Genji Madhuvathi ubóstwia ten post.
Natychmiast, bez chwili wahania, odwrócił się na pięcie, jak kot, który zdał sobie sprawę z faktu, że wymknięcie się z cieplutkiego domu prosto na deszcz nie było wcale takim genialnym pomysłem jak mu się wydawało. Podeszwa jednego z butów z impetem uderzyła prosto w drzwi, ale najwyraźniej Razaro zapomniał, że te skute lodem nie są tak łatwe w wyważeniu ich kopnięciem jak większość drzwi w Nanashi - przeżartych przez czas, korniki i wilgoć.
Posłał Rajce pełne wyrzutu spojrzenie, naciągając kaptur bluzy na głowę, by zapewnić sobie choć trochę więcej ciepła. Na całe szczęście uśmiech Hayate - identyczny z tym, który widniał na połowie plakatów w razarowej melinie - który wyłapał przed przekroczeniem drzwi nadal rozgrzewał jego serce. W innym przypadku Jirō już skręciłby się w precel z zimna. Potarł gwałtownie policzki schowane za materiałem maseczki.
| Rzut kostką: siła fizyczna (+10) (powodzenie) |
Ten dzień miał być jednym z tych, które nie zapadały w pamięć na dłużej – ot kolejny patrol, taki sam jak wszystkie inne. Całe postrzeganie zwiadu zmieniło jednak nagłe wezwanie. Nobuo nie spodziewał się, że gdy w końcu dotrą do centrum ich oczom ukaże się coś, co zaburzy dotychczasowy spokój. Wielka, hebanowa kopuła zalewała plac swoją czarnością – ten sam, który za dnia był okupowany przez mieszkańców...
Odetchnął ciężej, mentalnie przygotowując się na najgorsze – miał tylko nadzieję, że na skwerze nie było nikogo, gdy pojawiło się to coś. Zdecydowanie spokojniej by spał, gdyby obyło się bez ofiar.
Wytężył wzrok – im bliżej podchodzili, tym więcej szczegółów wydawało się rysować przed oczyma. Z bliska czarna materia wyglądała jeszcze bardziej monumentalnie, czuł się przy niej małym, nic nie znaczącym punktem. Pocieszał się jedynie faktem, że nie był sam i że ewentualny strach lub niepokój mógł dzielić z Yago.
„Widziałeś kiedyś coś podobnego?”
Słowa koleżanki wyrwały go z zamyślenia.
— Tak, widziałem — skłamał, chcąc najbardziej okłamać samego siebie. Jakby wmówienie samemu sobie, że widziało się większe i straszniejsze rzeczy miało go utwierdzić w przekonaniu, że nie jest tak źle...
Na kolejne słowa partnerki skinął głową. Ustawił się za nią, postępując za nią krok w krok. Skupił wzrok na jej broni, gdy uniosła ją z zamiarem zamachnięcia się i uderzenia kopuły. Był gotowy by przyciągnąć dziewczynę w swoją stronę, gdyby okazało się, że potwór próbuje ją wessać lub pożreć.
Spojrzała z równym wyrzutem w stronę dwóch mężczyzn widząc, że sprezentowali jej dokładnie to samo. Jakby miała być cholernym jasnowidzem. To, że próbowała nauczyć się stawiać tarota nie znaczyło jednocześnie, że ma jakieś magiczne zdolności. Typowi faceci. Najlepiej wszystko spierdolić na babę.
Spojrzenie wbiła w postać wyższą, marszcząc przy okazji twarz. I w wyrazie zimna, i zdenerwowania jednocześnie - Spierdalaj - cóż za elokwentna wypowiedź! Pełna wigoru, kwiecista, żywa jak ona w tej mroźnej krainie.
- Było się, kurwa, wypowiedzieć dziesięć sekund temu, teraz możesz sobie skakać - dodała, w ostatniej chwili odsuwając się na bok, gdy przed jej nosem pojawił się Jiro. Mogłaby przysiąc, że ten zdecydował się w końcu dorosnąć i przestał dawać tak sobą pomiatać, ale nie! Wyżył się jedynie na drzwiach, nie na niej, które o dziwo, za którymś razem, puściły. Jakie to jest wszystko głupie...
Uniosła brwi, trudno stwierdzić, czy w bardziej zdziwionym, czy pełnym podziwu wyrazie.
- Fiu fiu - gwizdnęła aż, stojąc zaledwie kilka kroków dalej. Podeszła do Razaroo, nachylając się lekko przy okazji, by zrównać się z nim głowami - Kto by pomyślał, że masz w sobie tyle nieposkromionej siły. Jestem dumna - sięgnęła, by popatać go po głowie. Wyjątkowo lekceważący gest z jej strony, tak mogłoby się wydawać, ale naprawdę chciała go pochwalić. Nie sądziła, że tak głupi pomysł przyniesie coś więcej niż obitą nogę. Nawet puściła go pierwszego, chwilę później podążając jego śladem, zmarzniętego Norishige ciągnąc za sobą.
Starał się znaleźć coś, co pomogłoby mu określić czuły punkt kopuły, ale ani wzrok, ani słuch nie wychwyciły niczego konkretnego. Było wprawdzie zdecydowanie zbyt chłodno, ale nie dawało to szczególnych informacji. Warui, przechadzając się wzdłuż pulsującej, czarnej powierzchni, poprawił jedynie bluzę, zapinając ją pod szyję. Pod butem chrzęściły mu kamyki i sporadycznie leżące pod drzewami gałązki; nie starał się być już cicho. Irytacja brała górę, bo wiedział, że nie dostrzega jakiegoś logicznego wyjścia z sytuacji i powoli docierała do niego świadomość, że to nie kwestia jego umiejętności szukania, a wiedzy.
Nie orientował się w yokai tak, jak powinien - choć już cztery lata temu życie skutecznie go zweryfikowało, nie palił się do łatania luk w swoich informacjach. A przecież cały czas napotykał przeciwników, którzy różnili się od siebie diametralnie, ale mieli tę samą wadę - logiczny element układanki, który nadawał obrazowi sensu; słaby punkt, w który należy celować, aby pożegnać problem.
Gdzie, do licha, był ten przeklęty fragment?
Brwi Shin'yi ściągnęły się ku sobie. Czym mogła być kobieta? Odnajdowano ciała martwych mężczyzn - więc mściła się na nich? Trudna miłość, odrzucenie, wykorzystanie? Śmierć? Skąd reporterka miała poufne dane? To ona była yokai? Warui zatrzymał się, wpatrując w ebonitową powierzchnię, mrużąc ślepia, jakby chciał przebić się przez nieskończoną czerń i dojrzeć to, co znajduje się w środku. Odczuwalny chłód mógł mieć jakiś związek z jej śmiercią? Z momentem, który ją jakoś ukształtował? Czy te dwie sprawy w ogóle się ze sobą łączyły, czy wszyscy skupili się na szeptach z parku, gdy prawdziwy morderca wykonywał kolejny krok ze swojej śmiertelnej listy?
Chłopak wyciągnął rękę przed siebie, ale choć myśli galopowały mu jak stado spłoszonych mustangów, nagle wszystkie uleciały; bariera poruszyła się i rozwarła. Przypominający paszczę otwór wprawił go w natychmiastowy unik; za późno.
Nastąpiła chwilowa ciemność, gdy pysk się na nim zatrzasnął.
- Nie radzę - rzuciłby tylko w stronę kobiety, która najwyraźniej próbowała zaszarżować w stronę kopuły. Po krótkim odchrząknięciu, spojrzałby tylko w stronę ciemnej masy, aby wskazać dłonią jej górną część. - Yokai jest na górze. W środku są zjedzone osoby - dopowiedziałby tylko, mając nadzieje, że uda mu się uniknąć większego kontaktu z potencjalnymi jednostkami gotowymi wyegzorcyzmować go, czy jemu podobne byty. Pytaniem było tylko to - czy ci mieli jakąś drabinę.
@FUSHIMA JUBILEE YAGO @SUGIYAMA NOBUO