Theodore Lucas Hearth
17 lat || 175cm wzrostu || Szatyn || Brązowe oczy
Na pierwszy rzut oka, Theodore wygląda na spokojną i poważną osobę. Zaczesane do tyłu włosy, wyprasowana koszula i wiecznie neutralny wyraz twarzy. W szkole względnie ignoruje życie towarzyskie by przerwy spędzać w bibliotece, z nosem w książce. Poza nią zajmuje się swoim rodzeństwem, sprzątając dom bądź gotując obiad przed powrotem rodziców z pracy. Każdą propozycję wyjścia na miasto ignoruje względem licznych obowiązków.
No, chyba, że propozycja pada od Felixa, jego przyjaciela dla którego zawsze znajdzie dobrą chwilę. To właśnie przy nim na świat wychodzi prawdziwy Theodore - pogodna, beztroska gaduła z ogromnymi pokładami energii. Znika koszula względem wygodnych koszulek z nadrukami i znoszonej bluzy, włosy tańczą swobodnie na wietrze, za to na wierzch wychodzą ambitne marzenia. Ponieważ młody Hearth o niczym nie marzy tak mocno jak studia pisarskie i doświadczenie ich w iście filmowym stylu. W akademiku, na tanim żarciu i pracą dorywczą gdzie zdecydowanie zbyt mało płacą.
— Najstarszy z piątki rodzeństwa, urodzony 16 Kwietnia. Poza nim jest jeszcze Hannah (15 lat), Jamie (11 lat) oraz bliźniaczki Yvonne i Trish (5 lat). Całą czwórką zajmuje się wprawnie odkąd tylko pamięta, czerpiąc dumę z bycia odpowiedzialnym, starszym bratem. Swoją troskliwość często przenosi również na przyjaciela.
— Amerykanin z krwi i kości, od paru pokoleń. Gdyby go naszło, zapewne mógłby wygrzebać jakieś ciekawe korzenie ale nie widzi w tym sensu. Mimo wszystko wyrobił sobie z czasem i zupełnie przypadkiem brytyjski akcent przez swoją obsesję zespołem Bastille.
— Nie lubi polegać na innych, dążąc do tego by być samowystarczalnym. Między innymi z tego właśnie powodu czuje się bardzo niekomfortowo za każdym razem gdy Felix próbuje za niego zapłacić. A jeśli już się na to zgodzi, namiętnie zapewnia, że zwróci całą kwotę.
— Raz popełnił błąd i zwinął ojcu papierosa by zaspokoić swą nastoletnią ciekawość. Tyle wystarczyło by wyrobił sobie nikotynowy nałóg który ciężko mu zaspokoić ze względu na swój wiek.
— Nie lubi gdy ktoś zdrabnia jego imię. Pozwala na to tylko rodzeństwu i Felixowi. O drugim imieniu już nie mówiąc i tylko przyjacielowi pozwala go używać, z przymrużeniem oka.
— Nie kryje się jakoś specjalnie ze swoją orientacją odkąd doszedł do wniosku, że jest gejem. Choć z drugiej strony nie ogłasza tego przy każdej możliwej okazji.
Felix "Say" Sawyer
18 lat || szare oczy || jasny blond || 188cm wzrostu || drobny percing na ciele || tatuaż na przedramieniu
Life is like a box of chocolates.
You never know what you’re going to get.
Felix nie przejmuje się opinią publiczną. Jest bardzo pewną siebie osobą, lubiąca korzystać z życia pełnymi garściami. Organizacja u niego to podstawa i choć ma tendencję do wplątywania siebie w różne kłopoty, zawsze wychodzi z tego cało. Spokojny ekstrawertyk, który zawsze musi coś zobaczyć, coś zwiedzić i czegoś doświadczyć, przez co na wiele sobie pozwala, znający przy tym zdrowy rozsądek. Ma wielu znajomych, ale jedynym prawdziwym przyjacielem jest Theo, z którym trzyma się odkąd tylko pamięta. Troska przyjaciela bardzo często przekłada się na jego cięty charakter i uczciwie przy nim łagodnieje. Uwielbia widzieć Theo w prawdziwiej naturze, ponieważ wtedy jest w stanie wyciągnąć z niego jak najwięcej. Lubi też spokojną aurę przyjaciela, którą na co dzień otacza go w szkole, czując przy tym nieopisany spokój ducha.
✦ Ma młodszą siostrę w wieku 15 lat;
✦ Jest leworęczny;
✦ Regularnie farbuje włosy;
✦ Jest wielozadaniowy i nie ma problemu z podzielnością uwagi;
✦ Jest mieszanego pochodzenia. Po prababce, która wyszła za Amerykanina posiada azjatyckie rysy twarzy i urodę podobnie jak jego siostra;
✦ Ma fioła na punkcie nauki i przyszłościowo chciałby zostać naukowcem, który odkryje bakterię pożerającą plastik (zakładając, że w ich rzeczywistości nie została ona jeszcze odkryta);
✦ W tygodniu chodzi na treningi aikido, dodatkowo należy do szkolnej drużyny koszykowej, choć często zdarza mu się spóźniać na treningi ze względu na poświęcony czas, który oddaje nauce;
✦ W soboty chodzi do szkółki muzycznej, rozwijając swój talent wobec skrzypiec. Dodatkowo gra na gitarze elektrycznej oraz akustycznej. Ze śpiewem również radzi sobie nie najgorzej;
✦ Rok później rozpoczął naukę, w związku z czym rocznikowo jest starszy w klasie od pozostałych;
✦ Muzyka od zawsze go relaksuje. Jest to jego hobby, którego nie chciałby nigdy porzucić;
✦ Ma trochę wymagających, ale kochających rodziców. Również mu i siostrze dają wolną rękę do podejmowanych decyzji, uważając że człowiek inaczej nie nauczy się życia, nie podejmując złych lub dobrych wyborów. Często dają im rady, ale to od nich zależy, którą drogą tak naprawdę pójdą. Dzięki temu Felix z niczym nie kryje się i mówi im praktycznie o wszystkim;
✦ Czasami nie widzi świata poza swoim przyjacielem i jest w stanie dla niego zrobić bardzo wiele;
✦ Lubi stroić się, dbać o siebie i o swój komfort życia. Już teraz trzyma się wyznaczonych diet, regularnie ćwiczy, a także nie wstydzi się użyć kremu żeby zadbać o swoją cerę;
✦ Poza swoim przyjacielem bardzo lubi spędzać czas ze swoją siostrą, dzieląc z nią zainteresowania w stronę muzyki, gier na konsolę, PC czy VR oraz komiksów;
✦ Lubi social media, w związku z czym prowadzi Instagrama, na którym ma kilka tysięcy obserwujących. Jego siostra natomiast jest zagorzałą tik-tokerką, bawiąc się w cosplay, mając przy tym całkiem dobre powodzenie.
Praca to chyba ostatnie czego potrzebował na swojej długiej liście obowiązków. W wakacje zawsze ich trochę dochodziło. Bliźniaczki wymagały prawie nieustannego nadzoru, Jamie był niemal wiecznie znudzony a Hanny ktoś musiał przypilnować, by nie wpakowała się w poważne kłopoty podczas swojego nastoletniego buntu. Za to godziny pracy rodziców pozostały bez zmian, więc Theodore miał ręce pełne roboty.
Mimo wszystko znalazł w swoim napiętym grafiku czas by na pół etatu stać przy kasie w pobliskim sklepie. Niestety ucierpiał na tym Felix, ale przecież mu to zrekompensuje! Pracował by opłacić wycieczkę jaka miała się odbyć pod koniec wakacji, by uczniowie przed rozpoczęciem ostatniego roku mogli trochę zaszaleć. Odrobina beztroskiej zabawy przed stresem związanym z egzaminami i wyborem uczelni. Rodziców nie chciał prosić, zawsze było mu głupio. Za to Felixowi absolutnie nie miał zamiaru pozwalać na pokrycie zapłaty, nie ważne ile razy oferował. Nawet gdy zawodził, że dostaje za mało uwagi w ciągu tygodnia. Kończyło się to zwykle na lekkim pacnięciu w głowę zwiniętą gazetą którą akurat odkładał na odpowiednią półkę.
W dniu wyjazdu Theodore był wykończony. Trish zawodziła pół nocy a przecież gdy płakała jedna z bliźniaczek to druga szybko dołączała do drugiej w akcie solidarności. Szatyn zajęcie się nimi wziął na siebie, z argumentem, że przecież będzie mógł odespać w autokarze. Przy jego zorganizowaniu nie stanowiło to najmniejszego problemu. Był w pełni spakowany, z walizką stojącą blisko drzwi, wraz z plecakiem wypchanym drobiazgami przeznaczonymi do urozmaicenia prawie sześciogodzinnej podróży.
Bliźniaczki uspokoiły się dopiero koło drugiej nad ranem co pozostawiało najstarszemu Hearth'owi jakieś trzy godziny snu. Wykorzystał każdą cenną sekundę, wciąż wstając wystarczająco wcześnie by przygotować śniadanie dla reszty rodziny. Nieco mniej skomplikowane zadanie niż zwykle skoro tym razem miał do pomocy babcie. Kochana przyjechała w odwiedziny by zastąpić w obowiązkach najstarszego wnuka.
— Baw się dobrze — kobieta poklepała go po poliku w czułym geście. Pożegnał się po kolei ze wszystkimi by wyjść tuż za ojcem, chętnie korzystając z oferty podwiezienia pod szkołę skąd miał zabrać wszystkich autokar.
Na miejscu przystanął w pobliżu miejsca zbiórki, siadając na walize, wsparty plecami o mur otaczający parking. Był wcześnie, dzięki czemu mógł pozwolić sobie na odrobinę relaksu ze słuchawkami w uszach. Tego dnia nie zawracał sobie głowy ubiorem stawiając na wygodę. Czarne, luźne spodnie w stylu cargo, koszulka z logo ulubionego zespołu i znoszona, ciemnozielona bluza na suwak. Wyjątkowo nawet włosów nie ułożył, pozwalając ciemnym kosmykom opadać wolno miękkimi falami na czoło.
Mimo wszystko znalazł w swoim napiętym grafiku czas by na pół etatu stać przy kasie w pobliskim sklepie. Niestety ucierpiał na tym Felix, ale przecież mu to zrekompensuje! Pracował by opłacić wycieczkę jaka miała się odbyć pod koniec wakacji, by uczniowie przed rozpoczęciem ostatniego roku mogli trochę zaszaleć. Odrobina beztroskiej zabawy przed stresem związanym z egzaminami i wyborem uczelni. Rodziców nie chciał prosić, zawsze było mu głupio. Za to Felixowi absolutnie nie miał zamiaru pozwalać na pokrycie zapłaty, nie ważne ile razy oferował. Nawet gdy zawodził, że dostaje za mało uwagi w ciągu tygodnia. Kończyło się to zwykle na lekkim pacnięciu w głowę zwiniętą gazetą którą akurat odkładał na odpowiednią półkę.
W dniu wyjazdu Theodore był wykończony. Trish zawodziła pół nocy a przecież gdy płakała jedna z bliźniaczek to druga szybko dołączała do drugiej w akcie solidarności. Szatyn zajęcie się nimi wziął na siebie, z argumentem, że przecież będzie mógł odespać w autokarze. Przy jego zorganizowaniu nie stanowiło to najmniejszego problemu. Był w pełni spakowany, z walizką stojącą blisko drzwi, wraz z plecakiem wypchanym drobiazgami przeznaczonymi do urozmaicenia prawie sześciogodzinnej podróży.
Bliźniaczki uspokoiły się dopiero koło drugiej nad ranem co pozostawiało najstarszemu Hearth'owi jakieś trzy godziny snu. Wykorzystał każdą cenną sekundę, wciąż wstając wystarczająco wcześnie by przygotować śniadanie dla reszty rodziny. Nieco mniej skomplikowane zadanie niż zwykle skoro tym razem miał do pomocy babcie. Kochana przyjechała w odwiedziny by zastąpić w obowiązkach najstarszego wnuka.
— Baw się dobrze — kobieta poklepała go po poliku w czułym geście. Pożegnał się po kolei ze wszystkimi by wyjść tuż za ojcem, chętnie korzystając z oferty podwiezienia pod szkołę skąd miał zabrać wszystkich autokar.
Na miejscu przystanął w pobliżu miejsca zbiórki, siadając na walize, wsparty plecami o mur otaczający parking. Był wcześnie, dzięki czemu mógł pozwolić sobie na odrobinę relaksu ze słuchawkami w uszach. Tego dnia nie zawracał sobie głowy ubiorem stawiając na wygodę. Czarne, luźne spodnie w stylu cargo, koszulka z logo ulubionego zespołu i znoszona, ciemnozielona bluza na suwak. Wyjątkowo nawet włosów nie ułożył, pozwalając ciemnym kosmykom opadać wolno miękkimi falami na czoło.
__________________________________________________
__________________________________________________
__________________________________________________
Pierwsze w życiu wakacje, które miał spędzić bez obecności swojego przyjaciela. Pomimo tego, że Felix miał tonę zajęć, które bez najmniejszego problemu pochłonęły mu cały wolny czas, to brak u boku Luci'ego powodował dyskomfort, którego nie lubił.
O rany, ile on musiał wycierpieć przez ten cały okres, w którym go nie było na rzecz pracy dorywczej, którą robił na pół etatu. I co prawda wieczory zwykle stawały się chwilą, w której wspólnie mogli coś porobić, to dla młodzieńca było to niewystarczające, chorobliwie pragnąc większej uwagi ze strony przyjaciela.
Ostatecznie nadszedł czas wyjazdów — Felix, jak co roku z rodziną zawsze wyprawiał się na drugi koniec świata na dobre 3 tygodnie, czasami i dłużej, z dala od jakiejkolwiek cywilizacji, zwiedzając to nowe i coraz ciekawsze miejsca na ziemi. Zawsze brakowało mu przy tym Theodore'a, ale miał świadomość tego, że ten prędzej zaszlachtuje się niż pozwoli za siebie zapłacić. Przynajmniej nie miał wpływu na pamiątki, które mu kupował, starannie dobierając pod zainteresowania chłopaka. Nigdy nie było to byle co i zawsze coś znaczyły, czy to w kontekście ich długoletniej przyjaźni czy bogatej kultury związaną z miejscem.
Jego wyjazdy zawsze wypadały na ostatni miesiąc wakacji. Tym razem za zgodą rodziców udało mu się wrócić dużo wcześniej na rzecz wspólnej wycieczki z klasą, która zaplanowała im szkoła. Ostatni tydzień wakacji miał spędzić z Theo oraz innymi rówieśnikami, w ten sposób żegnając się z sielanką oraz przygotowując się powoli pod egzaminy, które ich czekały w związku ze zbliżającym się końcem szkoły.
Bolał go fakt, że przez swój wyjazd oraz samą wycieczkę nie mógł standardowo przywieźć chłopaka swoim autem. Po dokładnym spakowaniu się musiał użyć niezawodnego środka transportu jakim był Uber. W taki sposób pojawił się pod szkołą, trochę cały czas zaspany ze względu na nagłą zmianę strefy czasowej, do której przyzwyczajać się będzie przez najbliższe, klika dni. Przecierając wciąż zaspane oczy, rozejrzał się po parkingu, bardzo szybko dostrzegając znajomą sylwetkę. Mimowolnie uśmiechnął się do siebie kącikiem ust i odrobinę bardziej żwawym krokiem zaczął zmierzać w jego kierunku, ciągnąc za sobą potężną walizkę. Aż ciężko stwierdzić, co mógł naładować tam Felix. Widząc to, że miał w uszach słuchawki, podszedł do niego na tyle blisko, aby bez ceremonialnie wokół szyi objąć go ramieniem, nagle i niespodziewanie przyciągając go do siebie. Cielesność w ich przypadku nie była im obca i do wzajemnego dotyku dochodziło dużo częściej niż w przypadku innych przyjaźni typowo męsko-męskich. Felix nigdy nie widział w tym problemu, a Theo również nie wyrażał żadnego sprzeciwu wobec wylewności przyjaciela. W tym samym czasie mógł go uderzyć charakterystyczny zapach perfum chłopaka, na tyle przyjemny i dopasowany, że nie drażnił po oczach.
— Mmm, jak zawsze przed czasem. Ale widzę, że drzemka może Ci się przydać — zagaił na początek, pociągając go za nos tuż przed tym jak z ucha wyciągnął jedną ze słuchawek. Nie ukrywał, że chciał zobaczyć na zaspanej buzi entuzjazm spowodowany obecnością Felixa. Po oczach starszego dało się zauważyć, że mu ogniki już tańczyły z samej radości na widok Theodore'a.
Ubiór do kliknięcia.
W obecnym stanie Theodore nie potrzebował wiele by zacząć przysypiać. Niezbyt odpowiedzialne, biorąc pod uwagę gdzie właśnie siedział i zapewne w ogóle by sobie na to nie pozwolił gdyby nie blondyn na którego czekał. Wiedział, że Sawyer pojawi się lada moment i bez wątpienia upewni się, że tyłek przyjaciela wyląduje w autokarze. Czego się nie spodziewał to tak gwałtownego wybudzenia ze swojej małej drzemki bo naprawdę zaczął odpływać.
Zamachnął dziko rękami dla złapania równowagi, na koniec po prostu wczepiając palce lewej dłoni w materiał na plecach Felixa. Wyraźnie zdezorientowany i zaspany podniósł głowę, w spowolnieniu przetwarzając sytuację jaka miała właśnie miejsce. Zamrugał parę razy by odgonić resztki snu spod powiek, a wtedy oczy rozbłysły mu w zrozumieniu i co ważniejsze, szczerym zadowoleniu na widok znajomego oblicza.
— Zdecydowanie — zgodził się, poprawiając przekrzywione na nosie okulary typowym dla siebie gestem - pchnięciem w mostek środkowym palcem by te ułożyły się odpowiednio. Oparł się ciężko o bok przyjaciela, przysłaniając usta wierzchem dłoni by stłumić szerokie ziewnięcie.
— Bliźniaczki wzajemnie się nakręcały przez połowę nocy. One zawsze mają zajebiste wyczucie — wyjaśnił bez cienia złości na tę nieprzewidzianą sytuację. Na rodzeństwo nigdy nie potrafił się złościć, nawet gdy kończył przez nich na nieprzespanej nocy bądź pokrzyżowanym planom. — Tak w ogóle to nie przestają o ciebie pytać. Jamie też się domaga zabawy z, cytuję "ulubionym wujkiem bo jesteś nudny, Theo".
Nie było co ukrywać, cała rodzina Hearth'ów uwielbiała Felixa, nie ograniczało się to tylko do Theodore'a. Niechętnie odlepił się od boku chłopaka, prostując na swojej walizce. Odpiął słuchawki by wprawnym ruchem zwinąć je i upchnąć wraz z telefonem do plecaka. Po drodze spojrzał jeszcze tylko na godzinę, chcąc zorientować się ile mają czasu.
— Jak wam minął wyjazd?— spytał, nie mając jeszcze ku temu okazji. Jak zawsze padła oferta by i on pojechał z Sawyerami na wakacje. I jak zawsze, odmówił, tłumacząc się obowiązkami względem rodziny. Tak naprawdę kusiło go niesamowicie ale nie przełknąłby wyrażenia zgody by rodzina Felixa za niego płaciła. Więc w zamian za każdym razem z wielkimi oczami wysłuchiwał historii o niesamowitych miejsach jakie odwiedzali, wyobrażając sobie, że któregoś dnia pojadą tam razem. - Twoje posty jak zwykle robiły niesamowite wrażenie. Ten zachód wyglądał jak ujęcie z filmu.
Zamachnął dziko rękami dla złapania równowagi, na koniec po prostu wczepiając palce lewej dłoni w materiał na plecach Felixa. Wyraźnie zdezorientowany i zaspany podniósł głowę, w spowolnieniu przetwarzając sytuację jaka miała właśnie miejsce. Zamrugał parę razy by odgonić resztki snu spod powiek, a wtedy oczy rozbłysły mu w zrozumieniu i co ważniejsze, szczerym zadowoleniu na widok znajomego oblicza.
— Zdecydowanie — zgodził się, poprawiając przekrzywione na nosie okulary typowym dla siebie gestem - pchnięciem w mostek środkowym palcem by te ułożyły się odpowiednio. Oparł się ciężko o bok przyjaciela, przysłaniając usta wierzchem dłoni by stłumić szerokie ziewnięcie.
— Bliźniaczki wzajemnie się nakręcały przez połowę nocy. One zawsze mają zajebiste wyczucie — wyjaśnił bez cienia złości na tę nieprzewidzianą sytuację. Na rodzeństwo nigdy nie potrafił się złościć, nawet gdy kończył przez nich na nieprzespanej nocy bądź pokrzyżowanym planom. — Tak w ogóle to nie przestają o ciebie pytać. Jamie też się domaga zabawy z, cytuję "ulubionym wujkiem bo jesteś nudny, Theo".
Nie było co ukrywać, cała rodzina Hearth'ów uwielbiała Felixa, nie ograniczało się to tylko do Theodore'a. Niechętnie odlepił się od boku chłopaka, prostując na swojej walizce. Odpiął słuchawki by wprawnym ruchem zwinąć je i upchnąć wraz z telefonem do plecaka. Po drodze spojrzał jeszcze tylko na godzinę, chcąc zorientować się ile mają czasu.
— Jak wam minął wyjazd?— spytał, nie mając jeszcze ku temu okazji. Jak zawsze padła oferta by i on pojechał z Sawyerami na wakacje. I jak zawsze, odmówił, tłumacząc się obowiązkami względem rodziny. Tak naprawdę kusiło go niesamowicie ale nie przełknąłby wyrażenia zgody by rodzina Felixa za niego płaciła. Więc w zamian za każdym razem z wielkimi oczami wysłuchiwał historii o niesamowitych miejsach jakie odwiedzali, wyobrażając sobie, że któregoś dnia pojadą tam razem. - Twoje posty jak zwykle robiły niesamowite wrażenie. Ten zachód wyglądał jak ujęcie z filmu.
Całe szczęście w samą porę pojawił się Say, który swoją obecnością uchronił go przed ewentualną kradzieżą lub innymi nieprzyjemnościami, dzięki czemu nikt nie musiał brać odpowiedzialności za jego krótką drzemkę. Czasem podziwiał ludzi za to, że potrafią zasnąć w każdy miejscu. Felix miał z tym niemały problem, ale ogólnie nie miał problemów ze spaniem. Po prostu jego organizm pod tym względem robił się wybredny i jak szkolna ławka jeszcze jakoś ujdzie do krótkich drzemek, to z ławką na korytarzu czy w miejscu publicznym może być już ciężko.
Może rzeczywiście mógł bardziej delikatniej postąpić zważywszy na jego stan, ale z drugiej strony czuł jak wewnętrznie energia go wręcz rozpierała na sam widok przyjaciela. Ciężko jest zaprzeczyć, ale przez ten czas rozłąki zdążył się porządnie stęsknić. Co prawda kiedy mógł to telefonował do niego na kamerce, ale wciąż jest to tylko namiastka tego, co miał na co dzień. Nic więc dziwnego, że wybuchł krótkim śmiechem na widok chaotycznych rąk, które z desperacją starały się znaleźć równowagę, pomimo tego że młody mężczyzna stabilnie podtrzymywał chłopaka. Spojrzał się na niego, a kiedy tylko do zaspanego umysłu dotarła krótka informacja o obecności Felixa, śmiało się do niego wyszczerzył widząc jarzące się iskry zadowolenia w jego oczach.
— W autokarze sobie odeśpimy — zakomunikował krótko, przytakując na swoje słowa głową. Nie był to głupi pomysł, szczególnie kiedy zdążył poinformować go o mało przyjemnej nocy z bliźniaczkami. Say słysząc noc pełną intrygi ze strony sióstr wykrzywił się nieznacznie, podzielając ból w stosunku do niewystarczającej ilości snu.
— Chyba jak to dzieci. Zauważyły walizkę i wiedziały, że ich ukochany brat zostawi je aż na cały tydzień! Skandal — powiedział z lekką uszczypliwością, szczypiąc go w polik zanim postanowił się całkowicie odsunąć od niego. A szkoda — Luci stanowił za idealną podpórkę. Słysząc jednak wzmiankę o nim samym, uśmiechnął się pod nosem, wiedząc jaką rozrywkę potrafił im dostarczyć. Uroki bycia ekstrawertykiem — nie męczysz się zbyt szybko obecnością innych ludzi.
Chociaż nie uznałby, że jego przyjaciel jest nudny. Po prostu nie znają go od tej strony, od której poznał go Felix.
— Mogą być pewne, że ich ulubiony wujcio niebawem do nich wpadnie. Ale to po powrocie. Teraz najwyższa pora abym odbił sobie całe wakacje. Jak to wszystko zmieścimy w jeden tydzień? — zaczepił go, zakładając ręce na piersi skoro Theo nie przejawiał już chęci wsparcia się na nim.
Wiedział, że jego rodzina go uwielbia — tak samo było z jego rodzicami, bo siostra nieustannie przejawiała delikatną zazdrość względem Heartha. A przecież miała już te 15 lat. Kiedy ona z tego wyrośnie?
— Było niesamowicie. Ja wróciłem dziś w nocy, rodzina została jeszcze na tydzień. Klasycznie przez pierwsze dni trochę ubolewali to, że Ciebie z nami nie było. Mama do tej pory nie może zrozumieć Twojej niechęci do wyjazdów — odparł, uśmiechając się do chłopaka. Za każdym razem musiał się tłumaczyć z jego nieobecności! Czasem miał wrażenie, że rodzicielka traktowała Theo jak swoje trzecie dziecko, które trzeba było rozpieszczać drogimi prezentami jak własne — No i w ogóle nie udało mi się opalić — dodał rozbawiony, kątem oka dostrzegł kolejne pojawiające się osoby, którym machinalnie pomachał w formie krótkiego przywitania.
— Mogę więcej opowiedzieć Ci w trakcie drogi. Pokażę zdjęcia z ukrytego planu zrobione przez siostrę czy rodziców, jak i te, których nie dawałem do relacji na Insta — odpowiedział, poruszając przy tym zabawnie brwiami, przy okazji ruszając jednym z kolczyków, który zrobił sobie z początkiem tego lata — Prawda? Trochę namęczyłem się aby złapać takie ujęcie, ale było w sumie warto. Trochę siostra mi pomogła, ona ma dryg do robienia zdjęć — przyznał ze słyszalnym zadowoleniem, cały ten czas utrzymując z Lucasem kontakt wzrokowy. Co prawda patrzył na niego trochę z góry, ale do tego zdążył się raczej już przyzwyczaić. Zawsze uchodził za tego wyższego w ich towarzystwie, chociaż był chwilowy moment w high school gdzie byli tego samego wzrostu.
— A Ty pojechałeś chociaż na ten weekend do tego Aqua parku? — dopytał, ponieważ wiedział, że większość tego czasu zajmowały go obowiązki w domu lub praca.
Może rzeczywiście mógł bardziej delikatniej postąpić zważywszy na jego stan, ale z drugiej strony czuł jak wewnętrznie energia go wręcz rozpierała na sam widok przyjaciela. Ciężko jest zaprzeczyć, ale przez ten czas rozłąki zdążył się porządnie stęsknić. Co prawda kiedy mógł to telefonował do niego na kamerce, ale wciąż jest to tylko namiastka tego, co miał na co dzień. Nic więc dziwnego, że wybuchł krótkim śmiechem na widok chaotycznych rąk, które z desperacją starały się znaleźć równowagę, pomimo tego że młody mężczyzna stabilnie podtrzymywał chłopaka. Spojrzał się na niego, a kiedy tylko do zaspanego umysłu dotarła krótka informacja o obecności Felixa, śmiało się do niego wyszczerzył widząc jarzące się iskry zadowolenia w jego oczach.
— W autokarze sobie odeśpimy — zakomunikował krótko, przytakując na swoje słowa głową. Nie był to głupi pomysł, szczególnie kiedy zdążył poinformować go o mało przyjemnej nocy z bliźniaczkami. Say słysząc noc pełną intrygi ze strony sióstr wykrzywił się nieznacznie, podzielając ból w stosunku do niewystarczającej ilości snu.
— Chyba jak to dzieci. Zauważyły walizkę i wiedziały, że ich ukochany brat zostawi je aż na cały tydzień! Skandal — powiedział z lekką uszczypliwością, szczypiąc go w polik zanim postanowił się całkowicie odsunąć od niego. A szkoda — Luci stanowił za idealną podpórkę. Słysząc jednak wzmiankę o nim samym, uśmiechnął się pod nosem, wiedząc jaką rozrywkę potrafił im dostarczyć. Uroki bycia ekstrawertykiem — nie męczysz się zbyt szybko obecnością innych ludzi.
Chociaż nie uznałby, że jego przyjaciel jest nudny. Po prostu nie znają go od tej strony, od której poznał go Felix.
— Mogą być pewne, że ich ulubiony wujcio niebawem do nich wpadnie. Ale to po powrocie. Teraz najwyższa pora abym odbił sobie całe wakacje. Jak to wszystko zmieścimy w jeden tydzień? — zaczepił go, zakładając ręce na piersi skoro Theo nie przejawiał już chęci wsparcia się na nim.
Wiedział, że jego rodzina go uwielbia — tak samo było z jego rodzicami, bo siostra nieustannie przejawiała delikatną zazdrość względem Heartha. A przecież miała już te 15 lat. Kiedy ona z tego wyrośnie?
— Było niesamowicie. Ja wróciłem dziś w nocy, rodzina została jeszcze na tydzień. Klasycznie przez pierwsze dni trochę ubolewali to, że Ciebie z nami nie było. Mama do tej pory nie może zrozumieć Twojej niechęci do wyjazdów — odparł, uśmiechając się do chłopaka. Za każdym razem musiał się tłumaczyć z jego nieobecności! Czasem miał wrażenie, że rodzicielka traktowała Theo jak swoje trzecie dziecko, które trzeba było rozpieszczać drogimi prezentami jak własne — No i w ogóle nie udało mi się opalić — dodał rozbawiony, kątem oka dostrzegł kolejne pojawiające się osoby, którym machinalnie pomachał w formie krótkiego przywitania.
— Mogę więcej opowiedzieć Ci w trakcie drogi. Pokażę zdjęcia z ukrytego planu zrobione przez siostrę czy rodziców, jak i te, których nie dawałem do relacji na Insta — odpowiedział, poruszając przy tym zabawnie brwiami, przy okazji ruszając jednym z kolczyków, który zrobił sobie z początkiem tego lata — Prawda? Trochę namęczyłem się aby złapać takie ujęcie, ale było w sumie warto. Trochę siostra mi pomogła, ona ma dryg do robienia zdjęć — przyznał ze słyszalnym zadowoleniem, cały ten czas utrzymując z Lucasem kontakt wzrokowy. Co prawda patrzył na niego trochę z góry, ale do tego zdążył się raczej już przyzwyczaić. Zawsze uchodził za tego wyższego w ich towarzystwie, chociaż był chwilowy moment w high school gdzie byli tego samego wzrostu.
— A Ty pojechałeś chociaż na ten weekend do tego Aqua parku? — dopytał, ponieważ wiedział, że większość tego czasu zajmowały go obowiązki w domu lub praca.
Ciepły tors przyjaciela kusił do zrobienia sobie z niego poduszki i poddania się chęci odespania nocy. Ale nie, jeszcze nie bo jeśli ulegnie to Felix naprawdę będzie musiał go zanieść. Niezbyt praktyczne rozwiązanie gdy do odjazdu zostało im jakieś piętnaście, góra dwadzieścia minut. Wytrzyma. Zwłaszcza, że blondyn miał naprawdę wygodne ramię z którego Theodore często robił sobie poduszkę.
— Coś w tym chyba jest — przytaknął, mając świetne potwierdzenie na tę teorię. Obie po zaśnięciu uczepiły się mocno starszego brata. Dobre pół godziny zajęło mu wyplątanie się bez obudzenia którejść z sióstr. - Całe szczęście z rana skupiły się na wizycie babci i nie próbowały siłą mnie zatrzymać.
Podniósł się ze swojego prowizorycznego siedzenia, stwierdzając, że wypadałoby trochę rozruszać zmęczone ciało przed drogą. Nie mógł przecież od razu odlecieć, mieli co nadrabiać jak zawsze po wakacjach Sawyerów. Tym bardziej, że Felix miał talent do opowiadania o swoich przygodach z rodzinnych wyjazdów.
— Damy radę, nie dramatyzuj — zaśmiał się, sprzedając mu pstryczka w nos. Wykorzystają każdy moment, to było gwarantowane. On sam stęsknił się za rozgadanym i nieco narwanym przyjacielem. Rozmowy z kamerką może były regularne ale były średnim zastąpieniem dla spotkań twarzą w twarz. Zostawiały po sobie pewien niedosyt przez który Theodore z niecierpliwością wyczekiwał tej wycieczki.
Przygryzł lekko wargę na wspomnienie o pani Sawyer i jego własnej, rzekomej niechęci do wyjazdów. Chętnie by do nich kiedyś dołączył ale tylko i wyłącznie na swój koszt. Czyli na pewno nie w najbliższym czasie, ciężko było mu uzbierać na czas wystarczającą kwotę na szkolną wycieczkę. Na wakacje w stylu Sawyerów musiałby zbierać z calutki rok i jeszcze trochę. Ale kiedyś, po skończeniu szkoły da radę. Na pewno, był ku temu naprawdę zdeterminowany.
— Dla ciebie to po prostu niemożliwe, czas się z tym pogodzić, Say — dogryzł Felixowi z rozbawieniem. Nawet nie potrafił sobie wyobrazić chłopaka z opalenizną, nawet taką delikatną. Prędzej czerwonego niczym rak i jęczącego, że mu skóra schodzi z niewygodnych miejsc. Było to zabawne, zwłaszcza, że sam nie miał problemów z opaleniem się gdy naszła go na to ochota.
— Felix, ty mi zdecydowanie opowiesz, o wszystkim i ze szczegółami. A doprawisz zdjęciami, zwłaszcza tymi które nigdy nie powinny ujrzeć światła dnia. Wiesz, takimi które twoja kochana siostra zrobiła ci jak akurat napychałeś się lokalnymi przysmakami — zadecydował z pogodnym uśmiechem. O tak, czekał na to niecierpliwie. Był to swego rodzaju rytuał po dłuższej rozłące. Pierwszego dnia opowiadali sobie wzajemnie na czym spędzili czas by nieobecność drugiego nie była aż tak odczuwalna. Tak w razie jakby ktoś miał wątpliwości względem tego jak blisko siebie byli.
— Oczywiście, inaczej dzisiaj dostałbyś trupa dostarczonego osobiście przez Jamiego i bliźniaczki. Pojechaliśmy w sobotę. Tak się wymęczyli, że prawie całą niedzielę spędziliśmy na kanapie oglądając filmy, objadając się popcornem - odpowiedział, schylając się po plecack i rączkę walizki. — Ostrzegam, czekają cię conajmniej dwa seanse drugiej Krainy Lodu. Chodź, chyba zaczynają już wpuszczać.
Skinął głową w kierunku autokaru. Przy nim rzeczywiście zaczęło się robić trochę zamieszania a Theodore chciał zgarnąć dobre miejsca. By przypadkiem nie zostało im siedzenie z alejką po środku.
— Coś w tym chyba jest — przytaknął, mając świetne potwierdzenie na tę teorię. Obie po zaśnięciu uczepiły się mocno starszego brata. Dobre pół godziny zajęło mu wyplątanie się bez obudzenia którejść z sióstr. - Całe szczęście z rana skupiły się na wizycie babci i nie próbowały siłą mnie zatrzymać.
Podniósł się ze swojego prowizorycznego siedzenia, stwierdzając, że wypadałoby trochę rozruszać zmęczone ciało przed drogą. Nie mógł przecież od razu odlecieć, mieli co nadrabiać jak zawsze po wakacjach Sawyerów. Tym bardziej, że Felix miał talent do opowiadania o swoich przygodach z rodzinnych wyjazdów.
— Damy radę, nie dramatyzuj — zaśmiał się, sprzedając mu pstryczka w nos. Wykorzystają każdy moment, to było gwarantowane. On sam stęsknił się za rozgadanym i nieco narwanym przyjacielem. Rozmowy z kamerką może były regularne ale były średnim zastąpieniem dla spotkań twarzą w twarz. Zostawiały po sobie pewien niedosyt przez który Theodore z niecierpliwością wyczekiwał tej wycieczki.
Przygryzł lekko wargę na wspomnienie o pani Sawyer i jego własnej, rzekomej niechęci do wyjazdów. Chętnie by do nich kiedyś dołączył ale tylko i wyłącznie na swój koszt. Czyli na pewno nie w najbliższym czasie, ciężko było mu uzbierać na czas wystarczającą kwotę na szkolną wycieczkę. Na wakacje w stylu Sawyerów musiałby zbierać z calutki rok i jeszcze trochę. Ale kiedyś, po skończeniu szkoły da radę. Na pewno, był ku temu naprawdę zdeterminowany.
— Dla ciebie to po prostu niemożliwe, czas się z tym pogodzić, Say — dogryzł Felixowi z rozbawieniem. Nawet nie potrafił sobie wyobrazić chłopaka z opalenizną, nawet taką delikatną. Prędzej czerwonego niczym rak i jęczącego, że mu skóra schodzi z niewygodnych miejsc. Było to zabawne, zwłaszcza, że sam nie miał problemów z opaleniem się gdy naszła go na to ochota.
— Felix, ty mi zdecydowanie opowiesz, o wszystkim i ze szczegółami. A doprawisz zdjęciami, zwłaszcza tymi które nigdy nie powinny ujrzeć światła dnia. Wiesz, takimi które twoja kochana siostra zrobiła ci jak akurat napychałeś się lokalnymi przysmakami — zadecydował z pogodnym uśmiechem. O tak, czekał na to niecierpliwie. Był to swego rodzaju rytuał po dłuższej rozłące. Pierwszego dnia opowiadali sobie wzajemnie na czym spędzili czas by nieobecność drugiego nie była aż tak odczuwalna. Tak w razie jakby ktoś miał wątpliwości względem tego jak blisko siebie byli.
— Oczywiście, inaczej dzisiaj dostałbyś trupa dostarczonego osobiście przez Jamiego i bliźniaczki. Pojechaliśmy w sobotę. Tak się wymęczyli, że prawie całą niedzielę spędziliśmy na kanapie oglądając filmy, objadając się popcornem - odpowiedział, schylając się po plecack i rączkę walizki. — Ostrzegam, czekają cię conajmniej dwa seanse drugiej Krainy Lodu. Chodź, chyba zaczynają już wpuszczać.
Skinął głową w kierunku autokaru. Przy nim rzeczywiście zaczęło się robić trochę zamieszania a Theodore chciał zgarnąć dobre miejsca. By przypadkiem nie zostało im siedzenie z alejką po środku.
Niezbyt praktyczne, ale osiągalne — Felix bez problemu zaniósłby chłopaka do autokaru, co najwyżej na swój temat usłyszeliby parę plotek, ale i nawet bez tego ciągle słyszą, jaką to zakochaną parą nie są. Błąd. Byli przyjaciółmi z krwi i kości. Głupią przysięgę, którą sobie złożyli oboje wzięli głęboko do serca i prawdopodobnie jeden oraz drugi nadinterpretuje znaczenie młodzieńczych słów. I choć wiedział, że Theo jakiś czas temu przyznał się otwarcie do swojego homoseksualizmu, tak Felix nigdy nie kwestionował swojej seksualności, uważając siebie za heteroseksualnego mężczyznę, z możliwymi pociągami do bycia biromantycznym. Po prostu wiedział, że gdyby trafił na tego jedynego zamiast na tą jedyną, potrafiłby stworzyć romantyczny związek z mężczyzną, ale bez cielesnych uciech poza drobnym dotykiem czy pocałunkami. Podświadomie czuł pewien dyskomfort na samą myśl o tym, widząc siebie w łóżku z mężczyzną.
W każdym razie ramię mężczyzny zawsze było, jest i będzie ogólnodostępne dla Theodore, co żałowała cała gamma dziewczyn, która zawsze pragnęła usiąść z Felixem chociaż na jednej wycieczce. Doskonale wiedziały, że jest to marzenie ściętej głowy, bowiem póki przyjaciel nie zachoruje z dnia na dzień z 40 stopniową gorączką, miejsce obok niego będzie zarezerwowane zawsze dla Theo.
— Miło w sumie, że przyjechała Ci pomóc — nawiązał, trochę do wiadomości na Messengerze, ponieważ może chłopak był rzadziej dostępny na socialach przez wyjazd, to mimo wszystko w miarę możliwości musiał chociaż raz dziennie zamienić smal talk z Lucasem oraz dowiedzieć się o drobnych nowinkach z dnia codziennego.
— Jak to mam nie dramatyzować? Zostawiłeś mnie na cały czas, który mogliśmy razem spędzić! — w tym samym momencie włączyła mu się teatralne drama queen, a przy jego głębokim głosie musiało to wyglądać naprawdę przekomicznie. Czasem miał wrażenie, że jego aura grozy i niepokoju została wykreowana tylko i wyłącznie przez samą barwę głosu. Chociaż na pstryczka w nos zmarszczył go zabawnie, jednocześnie psując cały dramatyzm, który wokół siebie wybudował.
Wiedział, że prędzej czy później uda mu się go wyciągnąć na jakąś wycieczkę, chociaż na mniejszą i to na koszt Say'a. Chłopak potrafił być cierpliwy, ale tej cierpliwości też nie miał w nieskończoność. Chciał również, aby i Theodore miał niezapomniane wspomnienia, oczywiście z nim w roli głównej, bo inaczej sobie tego nie wyobrażał. Felix czasami też robił mu różne niespodzianki, zawsze znajdując na nie jakąś okazję. Zwykle starał się nie szaleć ze względu na moralność chłopaka, ale raz na jakiś czas zdarzało mu się rozpieścić go aż nazbyt. Wtedy z pokorą przyjmował uderzenie gazety — wszystko za cenę jego szczęścia i uśmiechu.
— Weeź, chociaż raz chciałbym być opalony. Ciekawi mnie, czy z opalenizną wyglądałbym równie przystojnie co teraz — odparł, może nieco zbyt pewny siebie, ale nie dało się go wziąć w tej chwili za narcyza. Chłopak potrafił być samoświadomy, więc widział w sobie wiele wad, jak i zalet. Po genach, widząc jego rodziców, siebie samego oraz siostrę ludzkość zawsze będzie kategoryzował ich jako tych "ładnych i bogatych", nieważne ile w życiu tak naprawdę narobili się, aby zdobyć te pieniądze. Jego rodzice potrafią ich rozpieszczać i w sumie nie ukrywa, że kiedy o coś poprosi, po prostu to dostaje. Z drugiej strony często odpłaca im to swoim zaangażowaniem, opieką nad siostrą czy zrobieniem głupich zakupów do domu skoro potrafi prowadzić, a większość dzieciaków ma z tym problem. Był pracowity i również nie lubił dostawać coś za nic. Dlatego przez te wszystkie lata rozumiał podejście Theodore względem opłacenia nawet tego jednego wyjazdu i choć sobie marudził na brak jego obecności, to nigdy nie naciskał jakoś mocno na wspólne wyjazdy na drugi koniec świata. Starał się go podejść, owszem, ale równie szybko odpuszczał żeby go nie zamęczyć.
— Oj taak — odparł i po chwili zaśmiał się sam do siebie, przejeżdżając dłonią po twarzy w lekkim zażenowaniu — Amelia zrobiła mi takie jedno zdjęcie, że... będę musiał Ci je pokazać dopiero jak dotrzemy do domków — kontynuował swoją wypowiedź, drapiąc się delikatnie po karku. Na samo wspomnienie o ukrytej sesji zdjęciowej, a nawet krótkim filmiku, robił się lekko czerwony ze wstydu. A przecież on tylko sobie śpiewał! Może trochę pijany, ale wciąż! — A to już swoją droga. Chociaż, kurdee. Kuchnie to mieli zajebistą, nie powiem. Nic mnie tak nie bierze za włos jak dobrze zrobione jedzenie — zaśmiał się, przeczesując przy tym garstkę swoich włosów. Po prostu od żołądka aż do samego serca, jak to powiadają a przecież nie ma nic lepszego od dobrej kuchni. Prawda?
Ale to racja, że przez cały ten czas rozłąki nie potrafili odstąpić siebie na krok, paplając po wsze czasy. A mówią, że to kobiety nie zamykają buzi, tymczasem Felix jest żywym dowodem na to, że jeśli naprawdę tego chciałby, mógł przegadać każdą inną dziewczynę opowiastkami i historiami, których miał całą gammę. Całe szczęście nie zależało mu być w centrum uwagi innych, w związku z tym wszelakie historie opowiadał swojemu przyjacielowi, ponieważ tylko na jego uwadze zależało mu najbardziej.
— Całe szczęście. Nic nie wspomniałeś o tym wczoraj to przez chwilę myślałem, że sobie odpuściłeś — odetchnął z niemałą ulga. Doskonale zdawał sobie sprawę jak to chłopak potrafił się przepracowywać jak mu na czymś zależało, a jeśli brakowałoby mu do kwoty, wiedział że ostatni wolny weekend przed wyjazdem zamiast poświęcić na relaks i odpoczynek, aby móc oczyścić duszę przed wycieczką, to poszedłby ten ostatni raz do pracy — Ale nie, zdecydowanie wolę Cię w żywej wersji. Z trupa nie byłoby żadnego pożytku, ale dałbym sobie jakoś radę — zażartował sobie, mierzwiąc mu włosy. W końcu na zawsze razem, nie? — O rany. Będę musiał znowu z nimi śpiewać? Chociaż nie wiem, czy mój tempr głosu nadaje się do śpiewu wraz z Elsą — zaśmiał się, ponieważ wyobrażenia mogą być różne i budzić wątpliwość, to wbrew pozorom całkiem nieźle radził sobie z modulacją głosu i potrafił zaśpiewać to tak, aby brzmiało to dobrze w jego oryginalnym wydaniu.
Skinął krótko głową na jego drugie słowa, biorąc się za swoją torbę i walizkę, zmierzając w kierunku autokaru. Kiedy wrzucili bagaże we wskazane miejsce, Felix łapiąc za dłoń przyjaciela, wytorował im prostą drogę do autokaru, tak aby rzeczywiście zająć sobie najlepsze miejsca. Jego wzrost i basowe mówienie "przepraszam" miał swój niepowtarzalny dar. W taki sposób usiedli najbardziej z tyłu, jak najdalej od wścibskich uszu i chętnych oczu. Póki co nie miał ochoty na towarzystwo innych, co wyraźnie dawał znać swoją całą postawą.
— Chcesz przy oknie czy przy korytarzu? — spytał się, kiedy dotarli do wypatrzonego miejsca. Mu osobiście było wszystko jedno gdzie usiądzie, dlatego w tej sytuacji pozostawił wolny wybór przyjacielowi.
W każdym razie ramię mężczyzny zawsze było, jest i będzie ogólnodostępne dla Theodore, co żałowała cała gamma dziewczyn, która zawsze pragnęła usiąść z Felixem chociaż na jednej wycieczce. Doskonale wiedziały, że jest to marzenie ściętej głowy, bowiem póki przyjaciel nie zachoruje z dnia na dzień z 40 stopniową gorączką, miejsce obok niego będzie zarezerwowane zawsze dla Theo.
— Miło w sumie, że przyjechała Ci pomóc — nawiązał, trochę do wiadomości na Messengerze, ponieważ może chłopak był rzadziej dostępny na socialach przez wyjazd, to mimo wszystko w miarę możliwości musiał chociaż raz dziennie zamienić smal talk z Lucasem oraz dowiedzieć się o drobnych nowinkach z dnia codziennego.
— Jak to mam nie dramatyzować? Zostawiłeś mnie na cały czas, który mogliśmy razem spędzić! — w tym samym momencie włączyła mu się teatralne drama queen, a przy jego głębokim głosie musiało to wyglądać naprawdę przekomicznie. Czasem miał wrażenie, że jego aura grozy i niepokoju została wykreowana tylko i wyłącznie przez samą barwę głosu. Chociaż na pstryczka w nos zmarszczył go zabawnie, jednocześnie psując cały dramatyzm, który wokół siebie wybudował.
Wiedział, że prędzej czy później uda mu się go wyciągnąć na jakąś wycieczkę, chociaż na mniejszą i to na koszt Say'a. Chłopak potrafił być cierpliwy, ale tej cierpliwości też nie miał w nieskończoność. Chciał również, aby i Theodore miał niezapomniane wspomnienia, oczywiście z nim w roli głównej, bo inaczej sobie tego nie wyobrażał. Felix czasami też robił mu różne niespodzianki, zawsze znajdując na nie jakąś okazję. Zwykle starał się nie szaleć ze względu na moralność chłopaka, ale raz na jakiś czas zdarzało mu się rozpieścić go aż nazbyt. Wtedy z pokorą przyjmował uderzenie gazety — wszystko za cenę jego szczęścia i uśmiechu.
— Weeź, chociaż raz chciałbym być opalony. Ciekawi mnie, czy z opalenizną wyglądałbym równie przystojnie co teraz — odparł, może nieco zbyt pewny siebie, ale nie dało się go wziąć w tej chwili za narcyza. Chłopak potrafił być samoświadomy, więc widział w sobie wiele wad, jak i zalet. Po genach, widząc jego rodziców, siebie samego oraz siostrę ludzkość zawsze będzie kategoryzował ich jako tych "ładnych i bogatych", nieważne ile w życiu tak naprawdę narobili się, aby zdobyć te pieniądze. Jego rodzice potrafią ich rozpieszczać i w sumie nie ukrywa, że kiedy o coś poprosi, po prostu to dostaje. Z drugiej strony często odpłaca im to swoim zaangażowaniem, opieką nad siostrą czy zrobieniem głupich zakupów do domu skoro potrafi prowadzić, a większość dzieciaków ma z tym problem. Był pracowity i również nie lubił dostawać coś za nic. Dlatego przez te wszystkie lata rozumiał podejście Theodore względem opłacenia nawet tego jednego wyjazdu i choć sobie marudził na brak jego obecności, to nigdy nie naciskał jakoś mocno na wspólne wyjazdy na drugi koniec świata. Starał się go podejść, owszem, ale równie szybko odpuszczał żeby go nie zamęczyć.
— Oj taak — odparł i po chwili zaśmiał się sam do siebie, przejeżdżając dłonią po twarzy w lekkim zażenowaniu — Amelia zrobiła mi takie jedno zdjęcie, że... będę musiał Ci je pokazać dopiero jak dotrzemy do domków — kontynuował swoją wypowiedź, drapiąc się delikatnie po karku. Na samo wspomnienie o ukrytej sesji zdjęciowej, a nawet krótkim filmiku, robił się lekko czerwony ze wstydu. A przecież on tylko sobie śpiewał! Może trochę pijany, ale wciąż! — A to już swoją droga. Chociaż, kurdee. Kuchnie to mieli zajebistą, nie powiem. Nic mnie tak nie bierze za włos jak dobrze zrobione jedzenie — zaśmiał się, przeczesując przy tym garstkę swoich włosów. Po prostu od żołądka aż do samego serca, jak to powiadają a przecież nie ma nic lepszego od dobrej kuchni. Prawda?
Ale to racja, że przez cały ten czas rozłąki nie potrafili odstąpić siebie na krok, paplając po wsze czasy. A mówią, że to kobiety nie zamykają buzi, tymczasem Felix jest żywym dowodem na to, że jeśli naprawdę tego chciałby, mógł przegadać każdą inną dziewczynę opowiastkami i historiami, których miał całą gammę. Całe szczęście nie zależało mu być w centrum uwagi innych, w związku z tym wszelakie historie opowiadał swojemu przyjacielowi, ponieważ tylko na jego uwadze zależało mu najbardziej.
— Całe szczęście. Nic nie wspomniałeś o tym wczoraj to przez chwilę myślałem, że sobie odpuściłeś — odetchnął z niemałą ulga. Doskonale zdawał sobie sprawę jak to chłopak potrafił się przepracowywać jak mu na czymś zależało, a jeśli brakowałoby mu do kwoty, wiedział że ostatni wolny weekend przed wyjazdem zamiast poświęcić na relaks i odpoczynek, aby móc oczyścić duszę przed wycieczką, to poszedłby ten ostatni raz do pracy — Ale nie, zdecydowanie wolę Cię w żywej wersji. Z trupa nie byłoby żadnego pożytku, ale dałbym sobie jakoś radę — zażartował sobie, mierzwiąc mu włosy. W końcu na zawsze razem, nie? — O rany. Będę musiał znowu z nimi śpiewać? Chociaż nie wiem, czy mój tempr głosu nadaje się do śpiewu wraz z Elsą — zaśmiał się, ponieważ wyobrażenia mogą być różne i budzić wątpliwość, to wbrew pozorom całkiem nieźle radził sobie z modulacją głosu i potrafił zaśpiewać to tak, aby brzmiało to dobrze w jego oryginalnym wydaniu.
Skinął krótko głową na jego drugie słowa, biorąc się za swoją torbę i walizkę, zmierzając w kierunku autokaru. Kiedy wrzucili bagaże we wskazane miejsce, Felix łapiąc za dłoń przyjaciela, wytorował im prostą drogę do autokaru, tak aby rzeczywiście zająć sobie najlepsze miejsca. Jego wzrost i basowe mówienie "przepraszam" miał swój niepowtarzalny dar. W taki sposób usiedli najbardziej z tyłu, jak najdalej od wścibskich uszu i chętnych oczu. Póki co nie miał ochoty na towarzystwo innych, co wyraźnie dawał znać swoją całą postawą.
— Chcesz przy oknie czy przy korytarzu? — spytał się, kiedy dotarli do wypatrzonego miejsca. Mu osobiście było wszystko jedno gdzie usiądzie, dlatego w tej sytuacji pozostawił wolny wybór przyjacielowi.
Mistrz dramatu, inaczej nie dało się tego określić. Podparł się wolnym ramieniem o biodro, wbijając przenikliwe spojrzenie w blondyna. Mierzył go przez chwilę wzrokiem, z uniesioną brwią i powagą na twarzy. Można by pomyśleć, że lada moment nawtyka stojącemu naprzeciw chłopakowi. By się nie wydurniał i nie przesadzał skoro wciąz spędzali razem czas, po prostu nieco mniej. Każdego innego właśnie to by spotkało. Tylko, że Felix nie był każdym innym. Byli we dwójkę nierozłączną parą przyjaciół i Theodore'a skręcało równie mocno podczas pracy. Wpatrzony ze znudzeniem w półki, myślami błądząc po parku gdzie zazwyczaj spędzali wolne popołudnia.
— Wiem, ale ci to zrekompensuje!— powaga ustąpiła wyrazowi pełnemu skruszenia. Bo przecież przed nimi cały tydzień tylko we dwóch, ha! Błogie siedem dni bez obowiązków, bez rodzeństwa i rodziców. Kochał ich bez granic co nie przeszkadzało w chęci na chwilę swobody. -Już zapowiedziałem wszystkim, że przez ten tydzień nie odbieram żadnych telefonów i wiadomości.
Niemały wysiłek. Najstarszy Hearth najzwyczajniej nie potrafił już nie martwić się o resztę. Bujna wyobraźnia już podsuwała mu na myśl ponure scenariusze zaczynające się właśnie od nieodebranego telefonu. Całe szczęście miał u boku Sawyera, osobę potrafiącą jak nikt uspokoić go i pomóc w odciągnięciu myśli od niewygodnych tematów. Będzie dobrze, przy blondynie zawsze było. A jeśli nie było, to we dwóch potrafili wszystkiemu zaradzić.
— Co najwyżej przez niecały miesiąc będziesz miał spokój od mdlejących na twój widok dziewczyn. Chociaż wątpię by cokolwiek ci pod tym względem zaszkodziło — zaśmiał się, sprzedając chłopakowi sójkę w bok. Musiałby być chyba ślepym by nie zauważyć, że z Sawyera jest naprawdę niezłe ciacho. Zwłaszcza z tym jego niskim głosem którego pozazdrościł mu niejeden równieśnik. Nawet jeśli nie widział go w ten sposób pomimo swojego pociągu do mężczyzn. To by było chyba jak lecenie na własnego brata albo jakiegoś kuzyna.
— Czekam niecierpliwie. Ufam też, że nie brakuje zdjęć tych zajebistych dań, niczym z okładki pisma kulinarnego — podsunął, wiedząc, że owszem, nie będzie ich brakować. Naprawdę chłonął każdy element tych wycieczek, nawet jeśli go tam nie było. Na swój sposób doświadczał ich na razie przez Felixa, podsycając własną ciekawość. Motywowało go to do nauki. Dobre oceny oznaczały stypendium, prowadzące na studia co z kolei stawiało szatyna bliżej dobrej pracy. Wtedy cały świat będzie stać przed nim... nimi otworem. Zamiast aqua parków będą baseny bez krawędzi na wieżowcach i gorące źródła w środku zimy. Okej, być może nieco się zapędzał snując takie plany. Z drugiej strony, kto mu zabroni?
— Zawsze możesz wcielić się w Kristoffa w tej dziwnej scene z łosiami. Oszaleją z zachwytu — za to Theodore padnie z tłumionego przy tym widoku śmiechu. Bo nie było wątpliwości, że jeśli do tego dojdzie, Sawyer pójdzie na całość z tym swoimi pociągiem do dramaturgi. Rozbawiony tą wizją w głowie nawet nie pomyślałby zaprotestować przed pociągnięciem prosto w tłum uczniów, szybko schodzącymi z drogi blodyna. Pamiętał jeszcze tylko by złapać plecak nim został on wrzucony do luku bagażowego.
— Okno — zadecydował od razu, bez zwlekania zajmując wybrane miejsce. Podobał mu się ten kącik. Był wręcz idealny zwłaszcza po zajęciu miejsca przez przyjaciela. Wtedy Theodore złożył dzielący ich miesjca podłokietnik, skopnął buty ze stóp by podciągnąć pod siebie nogi i oparł się wygodnie o wyższego chłopaka. Idealny materiał na napędzenie kolejnej serii plotek które tak naprawdę mało go obchodziły. Wiedzieli we dwóch na czym stoją, czuli się w swoim towarzystwie komfortowo a inni niech gadają co chcą.
— Śmiało, opowiadaj. Będzie to taka moja bajka przed snem — naciągnął jeszcze kaptur na głowę, będąc w pełnej gotowości do słuchania. Przynajmniej do momentu w którym przyjemny głos uśpi go na najbliższe kilka godzin.
— Wiem, ale ci to zrekompensuje!— powaga ustąpiła wyrazowi pełnemu skruszenia. Bo przecież przed nimi cały tydzień tylko we dwóch, ha! Błogie siedem dni bez obowiązków, bez rodzeństwa i rodziców. Kochał ich bez granic co nie przeszkadzało w chęci na chwilę swobody. -Już zapowiedziałem wszystkim, że przez ten tydzień nie odbieram żadnych telefonów i wiadomości.
Niemały wysiłek. Najstarszy Hearth najzwyczajniej nie potrafił już nie martwić się o resztę. Bujna wyobraźnia już podsuwała mu na myśl ponure scenariusze zaczynające się właśnie od nieodebranego telefonu. Całe szczęście miał u boku Sawyera, osobę potrafiącą jak nikt uspokoić go i pomóc w odciągnięciu myśli od niewygodnych tematów. Będzie dobrze, przy blondynie zawsze było. A jeśli nie było, to we dwóch potrafili wszystkiemu zaradzić.
— Co najwyżej przez niecały miesiąc będziesz miał spokój od mdlejących na twój widok dziewczyn. Chociaż wątpię by cokolwiek ci pod tym względem zaszkodziło — zaśmiał się, sprzedając chłopakowi sójkę w bok. Musiałby być chyba ślepym by nie zauważyć, że z Sawyera jest naprawdę niezłe ciacho. Zwłaszcza z tym jego niskim głosem którego pozazdrościł mu niejeden równieśnik. Nawet jeśli nie widział go w ten sposób pomimo swojego pociągu do mężczyzn. To by było chyba jak lecenie na własnego brata albo jakiegoś kuzyna.
— Czekam niecierpliwie. Ufam też, że nie brakuje zdjęć tych zajebistych dań, niczym z okładki pisma kulinarnego — podsunął, wiedząc, że owszem, nie będzie ich brakować. Naprawdę chłonął każdy element tych wycieczek, nawet jeśli go tam nie było. Na swój sposób doświadczał ich na razie przez Felixa, podsycając własną ciekawość. Motywowało go to do nauki. Dobre oceny oznaczały stypendium, prowadzące na studia co z kolei stawiało szatyna bliżej dobrej pracy. Wtedy cały świat będzie stać przed nim... nimi otworem. Zamiast aqua parków będą baseny bez krawędzi na wieżowcach i gorące źródła w środku zimy. Okej, być może nieco się zapędzał snując takie plany. Z drugiej strony, kto mu zabroni?
— Zawsze możesz wcielić się w Kristoffa w tej dziwnej scene z łosiami. Oszaleją z zachwytu — za to Theodore padnie z tłumionego przy tym widoku śmiechu. Bo nie było wątpliwości, że jeśli do tego dojdzie, Sawyer pójdzie na całość z tym swoimi pociągiem do dramaturgi. Rozbawiony tą wizją w głowie nawet nie pomyślałby zaprotestować przed pociągnięciem prosto w tłum uczniów, szybko schodzącymi z drogi blodyna. Pamiętał jeszcze tylko by złapać plecak nim został on wrzucony do luku bagażowego.
— Okno — zadecydował od razu, bez zwlekania zajmując wybrane miejsce. Podobał mu się ten kącik. Był wręcz idealny zwłaszcza po zajęciu miejsca przez przyjaciela. Wtedy Theodore złożył dzielący ich miesjca podłokietnik, skopnął buty ze stóp by podciągnąć pod siebie nogi i oparł się wygodnie o wyższego chłopaka. Idealny materiał na napędzenie kolejnej serii plotek które tak naprawdę mało go obchodziły. Wiedzieli we dwóch na czym stoją, czuli się w swoim towarzystwie komfortowo a inni niech gadają co chcą.
— Śmiało, opowiadaj. Będzie to taka moja bajka przed snem — naciągnął jeszcze kaptur na głowę, będąc w pełnej gotowości do słuchania. Przynajmniej do momentu w którym przyjemny głos uśpi go na najbliższe kilka godzin.
— Będziesz musiał, inaczej Ci nie odpuszczę — zagroził żartobliwie, unosząc przy tym kącik ust. Felix potrafił być naprawdę upierdliwy, znając słabe punkty przyjaciela. Czasami podstępem je wykorzystywał, byleby wyszło po myśli młodzieńca.
Mimo wszystko wierzył w obietnicę przyjaciela, wiedząc że nie rzucał słów na wiatr. Poniekąd właśnie dlatego całe wakacje urabiał się po same łokcie, aby móc wyrwać się od wszelakich obowiązków na dłużej niż jeden wieczór czy nieco dłuższy weekend w domu Sawyerów. A nawet i tam, pomimo potężnej willi, zawsze byli rodzice czy siostra, którzy trochę poprzeszkadzają swoją obecnością chłopakom. To też nie tak, że robili bóbr wie co, ale komfort prywatności stawała się miłą wizją o tym, że mogli rozmawiać o czymś chcieli i jak chcieli.
— O, proszę bardzo. Pamiętaj, że jak coś będzie poważnego się dziać, to będą dzwonić i do mnie, hm? — uśmiechnął się do niego pokrzepiająco, doskonale zdając sobie sprawę ze scenariuszach, które mógł budować sobie chłopak. Miał bujną wyobraźnię i nawet jeśli części wyobrażeń była bardziej niż nierealna, to umysł lubił pleść różne figle i siłą rzeczy Theodore chcąc nie chcąc zaczynał się przejmować byle czym. Dodatkowo nie da się ukryć, że Felix pomimo swojej burzliwej natury, w kryzysowej sytuacji potrafił mieć łeb na karku, o czym zdążył udowodnić niejednokrotnie. W takich chwilach rzadko kiedy poddaje się emocjom, starając się myśleć w miarę możliwości racjonalnie.
— Przesadzasz — wywrócił oczami, słysząc komentarz w stronę szerzy dziewczyn, która chociaż trochę podkochiwała się w Feliksie. Zawsze w szkole jest taki jeden uczeń, który nie dość, że ma urodę, to w dodatku jest wygadany. Pech chciał, że to właśnie młodzieniec stał się tą osobą, która skrada serca nie tylko dziewczynom, ale niekiedy i chłopakom. Dobry kumpel, uroczy chłopak. Jest również rzesza zazdrośników, przed którymi siłą rzeczy musi się bronić, ale ludzie, jak i nauczyciele lubią aurę, którą na co dzień roztacza w szkole. Theo przy tym wszystkim również nie odstaje. Ze względu na skryty charakter ma wrażenie, że celowo nie pozwala do siebie zbliżyć kogoś więcej niż Felix lub na dłużej. Ze swojej perspektywy uważa go za przystojnego oraz posiada swój niepowtarzalny urok, dzięki któremu ludzie lubią być w jego towarzystwie. Może gdyby wybór chłopaka nie był ograniczony wyłącznie do własnej płci, Theodore miałby całkiem niezłe powodzenie?
— W Tobie dziewczyny też się podkochują. Co z tą, która pod koniec wakacji wyznała Ci miłość? — odbił piłeczkę, szturchając go łokciem w bok. Chciał mu dokuczyć, ponieważ wiedział, że kobiety nie miały żadnych szans z Theo.
— Nie brakuje — skomentował krótko, przy okazji komunikując, że zdecydowanie miał masę zdjęć, które mu pokaże, a jeszcze więcej opowiastek, które kryły się za niektórymi sesjami. Przynajmniej w taki sposób mógł mu dostarczyć chociaż cienia smaku tego, co w przyszłości chciałby mu pokazać — A, i w domu mam dla Ciebie pamiątkę. Jak wrócimy z wycieczki to ją dostaniesz — dodał z lekkim uśmiechem na ustkach. Lubił sprawiać mu różnego rodzaju upominki i w sumie nie mógł doczekać się jego reakcji na to, co kupił tym razem. Ale obawiał się, że może nie przetrwać kolejnej podróży, więc nie brał pamiątki ze sobą.
— Kristoff — pokręcił rozbawiony głową, nie komentując tego jakoś szczególnie. Całe szczęście nie miał większego problemu z różnymi wygłupami, co czyniło go dobrym wujkiem Felixem. Chociaż za krainą Lodu jakoś nieszczególnie przepadał to dla rodzeństwa przyjaciela jest w stanie poświęcić się na chwilę.
Niewiele później znaleźli się w autokarze. Podświadomie wiedział, że chłopak wybierze miejsce przy oknie, na co młodzieniec kiwnął głową i dając torbę na podłogę, rozsiadł się na fotelu w wygodnym rozkroku. Już po chwili czuł na ramieniu głowę Theo, przez co mimowolnie uśmiechnął się. Dobrze wiedzieć, ze po miesiącu rozłąki absolutnie nic się nie zmieniło.
— Zanim Ci zacznę opowiadać uśmiechnij się proszę ładnie albo pokaż środkowy palec, jak wolisz — odparł żartobliwie, a z kieszeni spodni wyciągnął telefon żeby po chwili zrobić sobie z nim pamiątkowe selfi. Nie mógł sobie odpuścić chociaż na moment — koniec końców musiał uzupełniać swój album z przyjacielem w roli głównej.
A niewiele później zaczął opowiadać. Na tyle cicho, aby spokojnym, głębokim głosem dotrzeć do czeluści jego duszy i umysłu, nikogo więcej. Póki Theodore był przytomny, od czasu do czasu pokazywał mu zdjęcia, mówiąc o różnych, mniej lub bardziej śmiesznych sytuacjach, opowiadając o lokalnym jedzeniu czy kulturze. Po niedługim czasie czuł jak ciężar na ramieniu stał się bardziej luźny, a oddech Luci'ego bardziej płytki. Po zerknięciu na niego, uśmiechnął się do siebie, obejmując go ramieniem. Zasną. Dlatego też wziął słuchawki najdelikatniej jak tylko potrafił, wtykając je sobie do uszu. Po włączeniu odpowiedniej playlisty na Spotify, wsparł polik o jego głowę, samemu przymykając oczy. Niewiele później i on odszedł do krainy Morfeusza.
Całą drogę przespali. Widać, że zmiana strefy czasowej, jak i niezbyt przychylna noc Theodore sprawiła, że oboje teraz musieli zregenerować siły. Uzupełniając się swoją energią, drzemali sobie w najlepsze i nawet zdjęcia, które zostały zrobione z ukrycia przez niektóre koleżanki nie spowodowały u któregokolwiek chwilowego wybudzenia się. W taki sposób Say'a wybudziła młoda wychowawczyni, która koordynowała całą wycieczką, informując ich, że dotarli na czas.
— Luci, jesteśmy już — odezwał się zachrypnięty głos Felixa, delikatnie wybudzając przyjaciela z głębokiego snu, tym razem nie chcąc go niespodziewanie zaskoczyć. Przez cały ten czas czuł jego ciężar na sobie. Musiał być cholernie wymęczony, gorzej od niego skoro tak trudno dało się go wybudzić.
Mimo wszystko wierzył w obietnicę przyjaciela, wiedząc że nie rzucał słów na wiatr. Poniekąd właśnie dlatego całe wakacje urabiał się po same łokcie, aby móc wyrwać się od wszelakich obowiązków na dłużej niż jeden wieczór czy nieco dłuższy weekend w domu Sawyerów. A nawet i tam, pomimo potężnej willi, zawsze byli rodzice czy siostra, którzy trochę poprzeszkadzają swoją obecnością chłopakom. To też nie tak, że robili bóbr wie co, ale komfort prywatności stawała się miłą wizją o tym, że mogli rozmawiać o czymś chcieli i jak chcieli.
— O, proszę bardzo. Pamiętaj, że jak coś będzie poważnego się dziać, to będą dzwonić i do mnie, hm? — uśmiechnął się do niego pokrzepiająco, doskonale zdając sobie sprawę ze scenariuszach, które mógł budować sobie chłopak. Miał bujną wyobraźnię i nawet jeśli części wyobrażeń była bardziej niż nierealna, to umysł lubił pleść różne figle i siłą rzeczy Theodore chcąc nie chcąc zaczynał się przejmować byle czym. Dodatkowo nie da się ukryć, że Felix pomimo swojej burzliwej natury, w kryzysowej sytuacji potrafił mieć łeb na karku, o czym zdążył udowodnić niejednokrotnie. W takich chwilach rzadko kiedy poddaje się emocjom, starając się myśleć w miarę możliwości racjonalnie.
— Przesadzasz — wywrócił oczami, słysząc komentarz w stronę szerzy dziewczyn, która chociaż trochę podkochiwała się w Feliksie. Zawsze w szkole jest taki jeden uczeń, który nie dość, że ma urodę, to w dodatku jest wygadany. Pech chciał, że to właśnie młodzieniec stał się tą osobą, która skrada serca nie tylko dziewczynom, ale niekiedy i chłopakom. Dobry kumpel, uroczy chłopak. Jest również rzesza zazdrośników, przed którymi siłą rzeczy musi się bronić, ale ludzie, jak i nauczyciele lubią aurę, którą na co dzień roztacza w szkole. Theo przy tym wszystkim również nie odstaje. Ze względu na skryty charakter ma wrażenie, że celowo nie pozwala do siebie zbliżyć kogoś więcej niż Felix lub na dłużej. Ze swojej perspektywy uważa go za przystojnego oraz posiada swój niepowtarzalny urok, dzięki któremu ludzie lubią być w jego towarzystwie. Może gdyby wybór chłopaka nie był ograniczony wyłącznie do własnej płci, Theodore miałby całkiem niezłe powodzenie?
— W Tobie dziewczyny też się podkochują. Co z tą, która pod koniec wakacji wyznała Ci miłość? — odbił piłeczkę, szturchając go łokciem w bok. Chciał mu dokuczyć, ponieważ wiedział, że kobiety nie miały żadnych szans z Theo.
— Nie brakuje — skomentował krótko, przy okazji komunikując, że zdecydowanie miał masę zdjęć, które mu pokaże, a jeszcze więcej opowiastek, które kryły się za niektórymi sesjami. Przynajmniej w taki sposób mógł mu dostarczyć chociaż cienia smaku tego, co w przyszłości chciałby mu pokazać — A, i w domu mam dla Ciebie pamiątkę. Jak wrócimy z wycieczki to ją dostaniesz — dodał z lekkim uśmiechem na ustkach. Lubił sprawiać mu różnego rodzaju upominki i w sumie nie mógł doczekać się jego reakcji na to, co kupił tym razem. Ale obawiał się, że może nie przetrwać kolejnej podróży, więc nie brał pamiątki ze sobą.
— Kristoff — pokręcił rozbawiony głową, nie komentując tego jakoś szczególnie. Całe szczęście nie miał większego problemu z różnymi wygłupami, co czyniło go dobrym wujkiem Felixem. Chociaż za krainą Lodu jakoś nieszczególnie przepadał to dla rodzeństwa przyjaciela jest w stanie poświęcić się na chwilę.
Niewiele później znaleźli się w autokarze. Podświadomie wiedział, że chłopak wybierze miejsce przy oknie, na co młodzieniec kiwnął głową i dając torbę na podłogę, rozsiadł się na fotelu w wygodnym rozkroku. Już po chwili czuł na ramieniu głowę Theo, przez co mimowolnie uśmiechnął się. Dobrze wiedzieć, ze po miesiącu rozłąki absolutnie nic się nie zmieniło.
— Zanim Ci zacznę opowiadać uśmiechnij się proszę ładnie albo pokaż środkowy palec, jak wolisz — odparł żartobliwie, a z kieszeni spodni wyciągnął telefon żeby po chwili zrobić sobie z nim pamiątkowe selfi. Nie mógł sobie odpuścić chociaż na moment — koniec końców musiał uzupełniać swój album z przyjacielem w roli głównej.
A niewiele później zaczął opowiadać. Na tyle cicho, aby spokojnym, głębokim głosem dotrzeć do czeluści jego duszy i umysłu, nikogo więcej. Póki Theodore był przytomny, od czasu do czasu pokazywał mu zdjęcia, mówiąc o różnych, mniej lub bardziej śmiesznych sytuacjach, opowiadając o lokalnym jedzeniu czy kulturze. Po niedługim czasie czuł jak ciężar na ramieniu stał się bardziej luźny, a oddech Luci'ego bardziej płytki. Po zerknięciu na niego, uśmiechnął się do siebie, obejmując go ramieniem. Zasną. Dlatego też wziął słuchawki najdelikatniej jak tylko potrafił, wtykając je sobie do uszu. Po włączeniu odpowiedniej playlisty na Spotify, wsparł polik o jego głowę, samemu przymykając oczy. Niewiele później i on odszedł do krainy Morfeusza.
_________________________________________
_________________________________________
_________________________________________
Całą drogę przespali. Widać, że zmiana strefy czasowej, jak i niezbyt przychylna noc Theodore sprawiła, że oboje teraz musieli zregenerować siły. Uzupełniając się swoją energią, drzemali sobie w najlepsze i nawet zdjęcia, które zostały zrobione z ukrycia przez niektóre koleżanki nie spowodowały u któregokolwiek chwilowego wybudzenia się. W taki sposób Say'a wybudziła młoda wychowawczyni, która koordynowała całą wycieczką, informując ich, że dotarli na czas.
— Luci, jesteśmy już — odezwał się zachrypnięty głos Felixa, delikatnie wybudzając przyjaciela z głębokiego snu, tym razem nie chcąc go niespodziewanie zaskoczyć. Przez cały ten czas czuł jego ciężar na sobie. Musiał być cholernie wymęczony, gorzej od niego skoro tak trudno dało się go wybudzić.
Blondyn miał rację. Każdy ważny członek rodziny Hearth miał wpisany w telefon numer ich nieoficjalnego, szóstego dziecka bądź brata, w zależności o kim mowa. I jeśli w ogóle posiadali telefon. Była to zdecydowanie kojąca myśl dzięki której Theodore nie będzie wisieć cały czas przy telefonie, obsesyjnie sprawdzając ekran za nieodebranymi połączeniami i wiadomościami. Był niesamowicie wdzięczny za takiego przyjaciela co chwiliwo odbiło się na zazwyczaj poważnym obliczu.
— Nawet tego nie skomentuje — wywrócił oczami, wyczuwając tę podstępną dogryzkę ze strony Felixa. Cóż, jemu też trafiały się strzępki zainteresowania, nie każda kobieta leciała na ten sam typ. Trafiały się i takie wolące okularników nie radzących sobie za dobrze w tłumie. Nie szło tego ukryć, szatyn był prawie zupełnym przeciwieństwem Sawyera, od koloru włosów poprzez charakter aż po samą orientację. Może właśnie dlatego tak świetnie się dopełniali? Dwie strony medalu, bez jednego drugi nie miał prawa bytu.
— Oh? Powiesz mi chociaż czy będziesz trzymać w niepewności do powrotu?— spytał krocząc już długą alejką na koniec autokaru. Na samym początku nawet prezenty było mu głupio przyjmować, z wiedzą, że nie bardzo jest w stanie się odwdzięczyć. Z upływem czasu przyzwyczaił się, uznając to za drobny kompromis z obu stron. Felix nie nalegał na wyjazdy a Theodore cierpliwie wyczekiwał upominku, z wyznaczonym już miejscem w pokoju. Bo oczywiście przyjaciel dorobił się specjalnej półki pełnej pamiątek z poprzednich wyjazdów chłopaka, tak długo jak się na niej mieściły. W sumie to skłamałby mówiąc, że nie czeka z niecierpliwością, ciekaw co blondyn wymyślił, zawsze idealnie trafiając w gust Hearth'a.
Siedząc wygodnie na miejscu, wspartym o wygodną poduszkę w ludzkim kształcie był gotów zasnąć, wsłuchany w przyjemny, głęboki głos. Więc na aparat spojrzał jednym okiem, unosząc niedbale zaciśniętą w pięść dłoń. Wystawił w stronę urządzenia środkowy palec, jakby zrobiło mu coś gwarantującego tak oschłe traktowanie. Śmieszny kontrast dla wręcz szczenięcej radości drugiego chłopaka. Charakterystyczny dźwięk robionego zdjęcia później Theodore znów leżał wygodnie, z ramionami skrzyżowanymi na piersi i uniesionym wzrokiem.
— Może być?— spytał z cieniem rozbawienia na twarzy. Podobnych zdjęć mieli całą masę, wraz z takimi gdzie role się odwracały lub obaj byli głupio wyszczerzeni. Poza ich dwójką najbardziej cieszyło to chyba babcię Hearth'a skoro nie brakowało jej dzięki temu zdjęć wnuka który zazwyczaj namiętnie unikał zdjęć.
Theodore nie potrafił nawet określić w którym momencie zasnął. Gdzieś pomiędzy zdjęciem talerza z apetyczną i niewątpliwie drogą przystawką a historią o wygłupach między rodzeństwem odpłynął. Sny miał pełne własnych przygód w nieznanych dotąd sobie miejscach. Żal było się z nich budzić i między innymi właśnie dlatego wybudzenie go zajęło parę minut.
— To już?— mruknął zaspany, przecierając klejące się oczy. Ta podróż zdecydowanie minęła za szybko. Wciąz chciało mu się spać a plecak był pełen nieruszonych rozrywek i przekąsek jakie dla nich przygotował. Będą na wieczór, po tak długiej drzemce, gdy już się w pełni rozbudzą, nieszybko znów zasną. Pozbierał się z ociąganiem, poprawiając przekrzywione okulary na nosie. Swoją gotowość do drogi oznajmił skinięciem głowy i krótkim "prowadź". Jawnie wykorzystywał przy tym siłę przebicia blondyna jakiego sam nie miał. On był w ich układzie tą częścią z łatwością znikającą w tłumie.
— I to szybko, zanim rozdadzą wszystkie dwójki — pogonił, zdeterminowany by na ten tydzień nie musieli zawracać sobie głowy nikim innym. To był tydzień dla nich, bez przeszkód i intruzów skoro tego nie brakowało na codzień. Choćby klucz musiał wyrwać z czyichś zimnych łap. A prawie musiał, udało im się złapać ostatni klucz do pokoju dwuosobowego, tuż przed czających się na ten cenny przedmiot dziewczyn z ich klasy. Dopiero wtedy pozwolił im na spokojnie odebrać walizki spod autokaru, od niecierpliwie poganiającego uczniów kierowcy.
— Nawet tego nie skomentuje — wywrócił oczami, wyczuwając tę podstępną dogryzkę ze strony Felixa. Cóż, jemu też trafiały się strzępki zainteresowania, nie każda kobieta leciała na ten sam typ. Trafiały się i takie wolące okularników nie radzących sobie za dobrze w tłumie. Nie szło tego ukryć, szatyn był prawie zupełnym przeciwieństwem Sawyera, od koloru włosów poprzez charakter aż po samą orientację. Może właśnie dlatego tak świetnie się dopełniali? Dwie strony medalu, bez jednego drugi nie miał prawa bytu.
— Oh? Powiesz mi chociaż czy będziesz trzymać w niepewności do powrotu?— spytał krocząc już długą alejką na koniec autokaru. Na samym początku nawet prezenty było mu głupio przyjmować, z wiedzą, że nie bardzo jest w stanie się odwdzięczyć. Z upływem czasu przyzwyczaił się, uznając to za drobny kompromis z obu stron. Felix nie nalegał na wyjazdy a Theodore cierpliwie wyczekiwał upominku, z wyznaczonym już miejscem w pokoju. Bo oczywiście przyjaciel dorobił się specjalnej półki pełnej pamiątek z poprzednich wyjazdów chłopaka, tak długo jak się na niej mieściły. W sumie to skłamałby mówiąc, że nie czeka z niecierpliwością, ciekaw co blondyn wymyślił, zawsze idealnie trafiając w gust Hearth'a.
Siedząc wygodnie na miejscu, wspartym o wygodną poduszkę w ludzkim kształcie był gotów zasnąć, wsłuchany w przyjemny, głęboki głos. Więc na aparat spojrzał jednym okiem, unosząc niedbale zaciśniętą w pięść dłoń. Wystawił w stronę urządzenia środkowy palec, jakby zrobiło mu coś gwarantującego tak oschłe traktowanie. Śmieszny kontrast dla wręcz szczenięcej radości drugiego chłopaka. Charakterystyczny dźwięk robionego zdjęcia później Theodore znów leżał wygodnie, z ramionami skrzyżowanymi na piersi i uniesionym wzrokiem.
— Może być?— spytał z cieniem rozbawienia na twarzy. Podobnych zdjęć mieli całą masę, wraz z takimi gdzie role się odwracały lub obaj byli głupio wyszczerzeni. Poza ich dwójką najbardziej cieszyło to chyba babcię Hearth'a skoro nie brakowało jej dzięki temu zdjęć wnuka który zazwyczaj namiętnie unikał zdjęć.
Theodore nie potrafił nawet określić w którym momencie zasnął. Gdzieś pomiędzy zdjęciem talerza z apetyczną i niewątpliwie drogą przystawką a historią o wygłupach między rodzeństwem odpłynął. Sny miał pełne własnych przygód w nieznanych dotąd sobie miejscach. Żal było się z nich budzić i między innymi właśnie dlatego wybudzenie go zajęło parę minut.
— To już?— mruknął zaspany, przecierając klejące się oczy. Ta podróż zdecydowanie minęła za szybko. Wciąz chciało mu się spać a plecak był pełen nieruszonych rozrywek i przekąsek jakie dla nich przygotował. Będą na wieczór, po tak długiej drzemce, gdy już się w pełni rozbudzą, nieszybko znów zasną. Pozbierał się z ociąganiem, poprawiając przekrzywione okulary na nosie. Swoją gotowość do drogi oznajmił skinięciem głowy i krótkim "prowadź". Jawnie wykorzystywał przy tym siłę przebicia blondyna jakiego sam nie miał. On był w ich układzie tą częścią z łatwością znikającą w tłumie.
— I to szybko, zanim rozdadzą wszystkie dwójki — pogonił, zdeterminowany by na ten tydzień nie musieli zawracać sobie głowy nikim innym. To był tydzień dla nich, bez przeszkód i intruzów skoro tego nie brakowało na codzień. Choćby klucz musiał wyrwać z czyichś zimnych łap. A prawie musiał, udało im się złapać ostatni klucz do pokoju dwuosobowego, tuż przed czających się na ten cenny przedmiot dziewczyn z ich klasy. Dopiero wtedy pozwolił im na spokojnie odebrać walizki spod autokaru, od niecierpliwie poganiającego uczniów kierowcy.
maj 2038 roku