First topic message reminder :
Theodore Lucas Hearth
17 lat || 175cm wzrostu || Szatyn || Brązowe oczy
Na pierwszy rzut oka, Theodore wygląda na spokojną i poważną osobę. Zaczesane do tyłu włosy, wyprasowana koszula i wiecznie neutralny wyraz twarzy. W szkole względnie ignoruje życie towarzyskie by przerwy spędzać w bibliotece, z nosem w książce. Poza nią zajmuje się swoim rodzeństwem, sprzątając dom bądź gotując obiad przed powrotem rodziców z pracy. Każdą propozycję wyjścia na miasto ignoruje względem licznych obowiązków.
No, chyba, że propozycja pada od Felixa, jego przyjaciela dla którego zawsze znajdzie dobrą chwilę. To właśnie przy nim na świat wychodzi prawdziwy Theodore - pogodna, beztroska gaduła z ogromnymi pokładami energii. Znika koszula względem wygodnych koszulek z nadrukami i znoszonej bluzy, włosy tańczą swobodnie na wietrze, za to na wierzch wychodzą ambitne marzenia. Ponieważ młody Hearth o niczym nie marzy tak mocno jak studia pisarskie i doświadczenie ich w iście filmowym stylu. W akademiku, na tanim żarciu i pracą dorywczą gdzie zdecydowanie zbyt mało płacą.
— Najstarszy z piątki rodzeństwa, urodzony 16 Kwietnia. Poza nim jest jeszcze Hannah (15 lat), Jamie (11 lat) oraz bliźniaczki Yvonne i Trish (5 lat). Całą czwórką zajmuje się wprawnie odkąd tylko pamięta, czerpiąc dumę z bycia odpowiedzialnym, starszym bratem. Swoją troskliwość często przenosi również na przyjaciela.
— Amerykanin z krwi i kości, od paru pokoleń. Gdyby go naszło, zapewne mógłby wygrzebać jakieś ciekawe korzenie ale nie widzi w tym sensu. Mimo wszystko wyrobił sobie z czasem i zupełnie przypadkiem brytyjski akcent przez swoją obsesję zespołem Bastille.
— Nie lubi polegać na innych, dążąc do tego by być samowystarczalnym. Między innymi z tego właśnie powodu czuje się bardzo niekomfortowo za każdym razem gdy Felix próbuje za niego zapłacić. A jeśli już się na to zgodzi, namiętnie zapewnia, że zwróci całą kwotę.
— Raz popełnił błąd i zwinął ojcu papierosa by zaspokoić swą nastoletnią ciekawość. Tyle wystarczyło by wyrobił sobie nikotynowy nałóg który ciężko mu zaspokoić ze względu na swój wiek.
— Nie lubi gdy ktoś zdrabnia jego imię. Pozwala na to tylko rodzeństwu i Felixowi. O drugim imieniu już nie mówiąc i tylko przyjacielowi pozwala go używać, z przymrużeniem oka.
— Nie kryje się jakoś specjalnie ze swoją orientacją odkąd doszedł do wniosku, że jest gejem. Choć z drugiej strony nie ogłasza tego przy każdej możliwej okazji.
Felix "Say" Sawyer
18 lat || szare oczy || jasny blond || 188cm wzrostu || drobny percing na ciele || tatuaż na przedramieniu
Life is like a box of chocolates.
You never know what you’re going to get.
Felix nie przejmuje się opinią publiczną. Jest bardzo pewną siebie osobą, lubiąca korzystać z życia pełnymi garściami. Organizacja u niego to podstawa i choć ma tendencję do wplątywania siebie w różne kłopoty, zawsze wychodzi z tego cało. Spokojny ekstrawertyk, który zawsze musi coś zobaczyć, coś zwiedzić i czegoś doświadczyć, przez co na wiele sobie pozwala, znający przy tym zdrowy rozsądek. Ma wielu znajomych, ale jedynym prawdziwym przyjacielem jest Theo, z którym trzyma się odkąd tylko pamięta. Troska przyjaciela bardzo często przekłada się na jego cięty charakter i uczciwie przy nim łagodnieje. Uwielbia widzieć Theo w prawdziwiej naturze, ponieważ wtedy jest w stanie wyciągnąć z niego jak najwięcej. Lubi też spokojną aurę przyjaciela, którą na co dzień otacza go w szkole, czując przy tym nieopisany spokój ducha.
✦ Ma młodszą siostrę w wieku 15 lat;
✦ Jest leworęczny;
✦ Regularnie farbuje włosy;
✦ Jest wielozadaniowy i nie ma problemu z podzielnością uwagi;
✦ Jest mieszanego pochodzenia. Po prababce, która wyszła za Amerykanina posiada azjatyckie rysy twarzy i urodę podobnie jak jego siostra;
✦ Ma fioła na punkcie nauki i przyszłościowo chciałby zostać naukowcem, który odkryje bakterię pożerającą plastik (zakładając, że w ich rzeczywistości nie została ona jeszcze odkryta);
✦ W tygodniu chodzi na treningi aikido, dodatkowo należy do szkolnej drużyny koszykowej, choć często zdarza mu się spóźniać na treningi ze względu na poświęcony czas, który oddaje nauce;
✦ W soboty chodzi do szkółki muzycznej, rozwijając swój talent wobec skrzypiec. Dodatkowo gra na gitarze elektrycznej oraz akustycznej. Ze śpiewem również radzi sobie nie najgorzej;
✦ Rok później rozpoczął naukę, w związku z czym rocznikowo jest starszy w klasie od pozostałych;
✦ Muzyka od zawsze go relaksuje. Jest to jego hobby, którego nie chciałby nigdy porzucić;
✦ Ma trochę wymagających, ale kochających rodziców. Również mu i siostrze dają wolną rękę do podejmowanych decyzji, uważając że człowiek inaczej nie nauczy się życia, nie podejmując złych lub dobrych wyborów. Często dają im rady, ale to od nich zależy, którą drogą tak naprawdę pójdą. Dzięki temu Felix z niczym nie kryje się i mówi im praktycznie o wszystkim;
✦ Czasami nie widzi świata poza swoim przyjacielem i jest w stanie dla niego zrobić bardzo wiele;
✦ Lubi stroić się, dbać o siebie i o swój komfort życia. Już teraz trzyma się wyznaczonych diet, regularnie ćwiczy, a także nie wstydzi się użyć kremu żeby zadbać o swoją cerę;
✦ Poza swoim przyjacielem bardzo lubi spędzać czas ze swoją siostrą, dzieląc z nią zainteresowania w stronę muzyki, gier na konsolę, PC czy VR oraz komiksów;
✦ Lubi social media, w związku z czym prowadzi Instagrama, na którym ma kilka tysięcy obserwujących. Jego siostra natomiast jest zagorzałą tik-tokerką, bawiąc się w cosplay, mając przy tym całkiem dobre powodzenie.
Theodore Lucas Hearth
17 lat || 175cm wzrostu || Szatyn || Brązowe oczy
Na pierwszy rzut oka, Theodore wygląda na spokojną i poważną osobę. Zaczesane do tyłu włosy, wyprasowana koszula i wiecznie neutralny wyraz twarzy. W szkole względnie ignoruje życie towarzyskie by przerwy spędzać w bibliotece, z nosem w książce. Poza nią zajmuje się swoim rodzeństwem, sprzątając dom bądź gotując obiad przed powrotem rodziców z pracy. Każdą propozycję wyjścia na miasto ignoruje względem licznych obowiązków.
No, chyba, że propozycja pada od Felixa, jego przyjaciela dla którego zawsze znajdzie dobrą chwilę. To właśnie przy nim na świat wychodzi prawdziwy Theodore - pogodna, beztroska gaduła z ogromnymi pokładami energii. Znika koszula względem wygodnych koszulek z nadrukami i znoszonej bluzy, włosy tańczą swobodnie na wietrze, za to na wierzch wychodzą ambitne marzenia. Ponieważ młody Hearth o niczym nie marzy tak mocno jak studia pisarskie i doświadczenie ich w iście filmowym stylu. W akademiku, na tanim żarciu i pracą dorywczą gdzie zdecydowanie zbyt mało płacą.
— Najstarszy z piątki rodzeństwa, urodzony 16 Kwietnia. Poza nim jest jeszcze Hannah (15 lat), Jamie (11 lat) oraz bliźniaczki Yvonne i Trish (5 lat). Całą czwórką zajmuje się wprawnie odkąd tylko pamięta, czerpiąc dumę z bycia odpowiedzialnym, starszym bratem. Swoją troskliwość często przenosi również na przyjaciela.
— Amerykanin z krwi i kości, od paru pokoleń. Gdyby go naszło, zapewne mógłby wygrzebać jakieś ciekawe korzenie ale nie widzi w tym sensu. Mimo wszystko wyrobił sobie z czasem i zupełnie przypadkiem brytyjski akcent przez swoją obsesję zespołem Bastille.
— Nie lubi polegać na innych, dążąc do tego by być samowystarczalnym. Między innymi z tego właśnie powodu czuje się bardzo niekomfortowo za każdym razem gdy Felix próbuje za niego zapłacić. A jeśli już się na to zgodzi, namiętnie zapewnia, że zwróci całą kwotę.
— Raz popełnił błąd i zwinął ojcu papierosa by zaspokoić swą nastoletnią ciekawość. Tyle wystarczyło by wyrobił sobie nikotynowy nałóg który ciężko mu zaspokoić ze względu na swój wiek.
— Nie lubi gdy ktoś zdrabnia jego imię. Pozwala na to tylko rodzeństwu i Felixowi. O drugim imieniu już nie mówiąc i tylko przyjacielowi pozwala go używać, z przymrużeniem oka.
— Nie kryje się jakoś specjalnie ze swoją orientacją odkąd doszedł do wniosku, że jest gejem. Choć z drugiej strony nie ogłasza tego przy każdej możliwej okazji.
Felix "Say" Sawyer
18 lat || szare oczy || jasny blond || 188cm wzrostu || drobny percing na ciele || tatuaż na przedramieniu
Life is like a box of chocolates.
You never know what you’re going to get.
Felix nie przejmuje się opinią publiczną. Jest bardzo pewną siebie osobą, lubiąca korzystać z życia pełnymi garściami. Organizacja u niego to podstawa i choć ma tendencję do wplątywania siebie w różne kłopoty, zawsze wychodzi z tego cało. Spokojny ekstrawertyk, który zawsze musi coś zobaczyć, coś zwiedzić i czegoś doświadczyć, przez co na wiele sobie pozwala, znający przy tym zdrowy rozsądek. Ma wielu znajomych, ale jedynym prawdziwym przyjacielem jest Theo, z którym trzyma się odkąd tylko pamięta. Troska przyjaciela bardzo często przekłada się na jego cięty charakter i uczciwie przy nim łagodnieje. Uwielbia widzieć Theo w prawdziwiej naturze, ponieważ wtedy jest w stanie wyciągnąć z niego jak najwięcej. Lubi też spokojną aurę przyjaciela, którą na co dzień otacza go w szkole, czując przy tym nieopisany spokój ducha.
✦ Ma młodszą siostrę w wieku 15 lat;
✦ Jest leworęczny;
✦ Regularnie farbuje włosy;
✦ Jest wielozadaniowy i nie ma problemu z podzielnością uwagi;
✦ Jest mieszanego pochodzenia. Po prababce, która wyszła za Amerykanina posiada azjatyckie rysy twarzy i urodę podobnie jak jego siostra;
✦ Ma fioła na punkcie nauki i przyszłościowo chciałby zostać naukowcem, który odkryje bakterię pożerającą plastik (zakładając, że w ich rzeczywistości nie została ona jeszcze odkryta);
✦ W tygodniu chodzi na treningi aikido, dodatkowo należy do szkolnej drużyny koszykowej, choć często zdarza mu się spóźniać na treningi ze względu na poświęcony czas, który oddaje nauce;
✦ W soboty chodzi do szkółki muzycznej, rozwijając swój talent wobec skrzypiec. Dodatkowo gra na gitarze elektrycznej oraz akustycznej. Ze śpiewem również radzi sobie nie najgorzej;
✦ Rok później rozpoczął naukę, w związku z czym rocznikowo jest starszy w klasie od pozostałych;
✦ Muzyka od zawsze go relaksuje. Jest to jego hobby, którego nie chciałby nigdy porzucić;
✦ Ma trochę wymagających, ale kochających rodziców. Również mu i siostrze dają wolną rękę do podejmowanych decyzji, uważając że człowiek inaczej nie nauczy się życia, nie podejmując złych lub dobrych wyborów. Często dają im rady, ale to od nich zależy, którą drogą tak naprawdę pójdą. Dzięki temu Felix z niczym nie kryje się i mówi im praktycznie o wszystkim;
✦ Czasami nie widzi świata poza swoim przyjacielem i jest w stanie dla niego zrobić bardzo wiele;
✦ Lubi stroić się, dbać o siebie i o swój komfort życia. Już teraz trzyma się wyznaczonych diet, regularnie ćwiczy, a także nie wstydzi się użyć kremu żeby zadbać o swoją cerę;
✦ Poza swoim przyjacielem bardzo lubi spędzać czas ze swoją siostrą, dzieląc z nią zainteresowania w stronę muzyki, gier na konsolę, PC czy VR oraz komiksów;
✦ Lubi social media, w związku z czym prowadzi Instagrama, na którym ma kilka tysięcy obserwujących. Jego siostra natomiast jest zagorzałą tik-tokerką, bawiąc się w cosplay, mając przy tym całkiem dobre powodzenie.
W tych okolicznościach ciężko jest przełożyć sprawę na później, nawet o odrobinę. Mieszkali wspólnie w wynajętym domku, a Felix nie miał ochoty płaszczyć się przed kimkolwiek, aby na jedną noc lub do końca wyjazdu móc zamienić się pokojami. Wiedział, że dopiero wtedy plotka rozeszłaby się po całości po wycieczce, by później przedarła się do mur szkolnych, a to wolałby sobie darować. Theodore raz będzie musiał wyjść ze swojego introwertycznego komfortu i zmierzyć się z własnymi lękami. Dla jasnowłosego również nie była to prosta sytuacja.
Spoglądając mu prosto w oczy, a raczej próbując to zrobić, nie wierzył słowom, które wymierzył w jego stronę. Słaby ton głosu natychmiastowo zdradził jego brak pewności siebie, podczas gdy na twarzy Felixa dało się zauważyć zwykłe zakłopotanie. Nie czuł się winny sytuacji, nie uważał też, aby Theodore również był jakkolwiek temu winien, więc nie rozumiał, skąd to zachowanie i przeprosiny, kierujące się pod jego adresem. Naprawdę nie chciał, że musiał teraz za to przepraszać, dosłownie płaszcząc się przed nim? To ani trochę nie było w stylu osoby, którą na co dzień znał. Przykro mu się na to wszystko patrzyło, ale w żaden nie zamierzał kopać leżącego.
Westchnął głęboko, drapiąc się z lekkim niesmakiem po karku i wcale nie czuł niesmak sytuacją sprzed chwili, a zachowaniem, które Theo po prostu musiał mu zaprezentować. Z jednej strony to rozumiał, zależało mu, ale z drugiej znał go od podszewki i wiedział, że Felix zwykle bywał zakłopotany w takich sytuacjach. Powoli miał odczucie tego, że gdyby nie on, do niczego nie doszłoby.
— Możesz przestać? Gdybym tego nie chciał, to bym przerwał. Do niczego siebie nie zmuszałem — wychrypiał, może trochę speszony własnymi słowami i śmiałym przyznaniem się do czegoś takiego przed przyjacielem, ale nie potrafił go okłamywać. Naprawdę czuł przyjemność z ich bliskości.
Westchnął po raz kolejny, spoglądając uważniej na chłopaka. Felix może nie żałował tej chwili, ale trzeźwy Theo sprawiał zupełnie inne wrażenie, mimo że nie tak dawno chętnie robił mu dobrze i to samymi ustami. Cholera jasna.
— Jak mamy siebie obwiniać, to wina jest równa. W końcu to ja pierwszy... — zagryzł wargę, tylko na chwilę odwracając wzrok na bok, czerwieniąc się na samą myśl o tym, że to Theo pierwszy go dotknął po nagim trzonie — To przeze mnie doszło do tej sytuacji — wzruszył ramionami, wiedząc dobrze, że gdyby nie zaczęli oglądać razem tego pornosa, nie byłoby całej rozmowy i ich przekomarzania się.
— Czemu mam tak myśleć? Wiesz, że właśnie teraz robisz wszystko, abym tak myślał — zauważył, ostatecznie wsuwając kieszenie do dresowych spodni, obserwując go i to, jak mocno spięty jest. Szczególnie w momencie kiedy schował twarz we własnych dłoniach. Felix nie wiedział, co mógłby powiedzieć więcej, aby nie móc go jakkolwiek zranić. Nie spodziewał się, że do tego wszystkiego podejdzie w taki lękliwy sposób. Również martwił się tym, że może to odbić się na ich przyjaźni, ale nigdy nie pomyślał, aby przepraszać i to jeszcze w taki sposób.
— Żałujesz tego? — spytał prosto z mostu, nie słuchając dalszego wywodu. Nie interesował go tekst o tym, że jak potrzebuje przestrzeni to mu ją da — o tym wiedział i bez tego. Przyjaźnili się naprawdę długo, aby sobie nie mówić o takich oczywistościach. Również nie miał ochoty słuchać kolejnych przeprosin z jego ust, które i tak niewiele zmienią.
Spoglądając mu prosto w oczy, a raczej próbując to zrobić, nie wierzył słowom, które wymierzył w jego stronę. Słaby ton głosu natychmiastowo zdradził jego brak pewności siebie, podczas gdy na twarzy Felixa dało się zauważyć zwykłe zakłopotanie. Nie czuł się winny sytuacji, nie uważał też, aby Theodore również był jakkolwiek temu winien, więc nie rozumiał, skąd to zachowanie i przeprosiny, kierujące się pod jego adresem. Naprawdę nie chciał, że musiał teraz za to przepraszać, dosłownie płaszcząc się przed nim? To ani trochę nie było w stylu osoby, którą na co dzień znał. Przykro mu się na to wszystko patrzyło, ale w żaden nie zamierzał kopać leżącego.
Westchnął głęboko, drapiąc się z lekkim niesmakiem po karku i wcale nie czuł niesmak sytuacją sprzed chwili, a zachowaniem, które Theo po prostu musiał mu zaprezentować. Z jednej strony to rozumiał, zależało mu, ale z drugiej znał go od podszewki i wiedział, że Felix zwykle bywał zakłopotany w takich sytuacjach. Powoli miał odczucie tego, że gdyby nie on, do niczego nie doszłoby.
— Możesz przestać? Gdybym tego nie chciał, to bym przerwał. Do niczego siebie nie zmuszałem — wychrypiał, może trochę speszony własnymi słowami i śmiałym przyznaniem się do czegoś takiego przed przyjacielem, ale nie potrafił go okłamywać. Naprawdę czuł przyjemność z ich bliskości.
Westchnął po raz kolejny, spoglądając uważniej na chłopaka. Felix może nie żałował tej chwili, ale trzeźwy Theo sprawiał zupełnie inne wrażenie, mimo że nie tak dawno chętnie robił mu dobrze i to samymi ustami. Cholera jasna.
— Jak mamy siebie obwiniać, to wina jest równa. W końcu to ja pierwszy... — zagryzł wargę, tylko na chwilę odwracając wzrok na bok, czerwieniąc się na samą myśl o tym, że to Theo pierwszy go dotknął po nagim trzonie — To przeze mnie doszło do tej sytuacji — wzruszył ramionami, wiedząc dobrze, że gdyby nie zaczęli oglądać razem tego pornosa, nie byłoby całej rozmowy i ich przekomarzania się.
— Czemu mam tak myśleć? Wiesz, że właśnie teraz robisz wszystko, abym tak myślał — zauważył, ostatecznie wsuwając kieszenie do dresowych spodni, obserwując go i to, jak mocno spięty jest. Szczególnie w momencie kiedy schował twarz we własnych dłoniach. Felix nie wiedział, co mógłby powiedzieć więcej, aby nie móc go jakkolwiek zranić. Nie spodziewał się, że do tego wszystkiego podejdzie w taki lękliwy sposób. Również martwił się tym, że może to odbić się na ich przyjaźni, ale nigdy nie pomyślał, aby przepraszać i to jeszcze w taki sposób.
— Żałujesz tego? — spytał prosto z mostu, nie słuchając dalszego wywodu. Nie interesował go tekst o tym, że jak potrzebuje przestrzeni to mu ją da — o tym wiedział i bez tego. Przyjaźnili się naprawdę długo, aby sobie nie mówić o takich oczywistościach. Również nie miał ochoty słuchać kolejnych przeprosin z jego ust, które i tak niewiele zmienią.
Ciężko było określić co takiego działo się w głowie Theodore'a by wywołać aż tak gwałtowną i nerwową reakcję. On sam miałby problem by sprecyzować powód zwłaszcza, że było tak wiele możliwości. Gdy jeszcze dochodził do wniosków względem własnej orientacji naczytał się wielu historii z życia innych. Nie brakowało w nich wspomnień o potraconych bliskich znajomych. Temu nie pasowało, tamten czuł się często podrywany i było przez to niezręcznie. Przez to, nawet jeśli już na samym początku stwierdził, że nie będzie kryć się z tak kluczową częścią siebie, nim wypowiedział prawdę na głos przed kimś innym niż własnym odbiciem, musiał oswoić się z myślą, że po drodze może stracić przyjaciela. Do tego dochodziło stwierdzenie blondyna, że faceci go nie kręcą pomimo pocałkunków jakie dzielił na imprezach. W tym brak doświadczenia i ogólne problemy z kontaktami międzyludzkimi samego Hearth'a i wychodził idealny przepis na kłębek nerwów. A wszystko zdawało się sprowadzać do jednego wniosku — jedną, pijacką decyzją przekreślił ich przyjaźń.
Dlatego ulga jaką poczuł po zabraniu głosu przez Sawyera była ogromna. Pełno było w tym reprymendy oraz niezręczności a i tak już lepiej niż to czego się spodziewał. Do tego informacja, że Felixowi się spodobało i przy okazji zapewnienie, że świadomie i chętnie zgadzał się na wszystko co miało miejsce. Uspokoiło to nieco szatyna, pozwalając uspokoić oddech i stanąć pewniej na nogach.
— Obwiniać? O czym ty... — pomiędzy brwiami pojawiła się pionowa zmarszczka nim zrozumiał do czego nawiązuje przyjaciel. Wtedy spojrzał na niego z chwilowym niedowierzaniem. Przecież to on wyjechał z tą głupią zaczepką i wyzwaniem zamiast jak normalny człowiek przejść do łazienki by poradzić sobie ze swoim problemem a rozmowę zostawić na lepszą okazję. Nie miał jednak okazji by to wytknąć ponieważ następne zdanie przyjął niczym kubeł zimnej wody na głowę. Poczerwieniał speszony odkrywając, że swoimi tłumaczeniem osiągnał zupełnie inny cel niż zamierzał. — Nie wiem, Felix. Nieczęsto słyszy się o hetero facetach którzy pozytywnie reagują na zbyt dużo uwagi ze strony geja.
Tu wypadałoby wziąć pod uwagę, że prawie wszystko co wiedział pochodziło z internetu a ten potrafił zakłamywać fakty jak i wylobrzymiać pewne aspekty jeśli było się zbyt nieostrożnym w doborze stron.
— I to nie tak, że nagle oczekuje od ciebie niewiadomo jakiego zachowania ale... Jeszcze kilka godzin temu za nic nie spodziewałbym się, że my... No... Wiesz — powiedział, nerwowo zaczesując palcami splątane kosmyki do tyłu. Dodatkowo spuścił wzrok przy pytaniu jakie padło. Czy żałował? Zamyślił się nad odpowiedzią, powoli podnosząc wzrok na szare oczy. Nie potrafił odpowiedziec w żaden inny sposób jak czystą szczerością.
— Nie, nie żałuję — odpowiedział, bez cienia zawahania chociaż i z cieniem zaskoczenia. Było to szczególnie wyraźne przy tym jak pełne właśnie tego były jego poprzednie słowa i wytłumaczenia. Poliki chłopaka nabrały nieco więcej koloru przez wnioski do jakich doszedł. — Miałbym czego żałować tylko jeśli nasza przyjaźć się przez to rozpadnie — ściszył stopniowo głos, głównie przez to jak zawstydzające było następne wyznanie — Bo nawet tak cholernie przyjemne doświadczenie na pierwszy raz nie byłoby warte stracenia przyjaciela. Naprawdę nie chce stracić tego co mamy przez jedną, nieprzemyślaną decyzję.
Dlatego ulga jaką poczuł po zabraniu głosu przez Sawyera była ogromna. Pełno było w tym reprymendy oraz niezręczności a i tak już lepiej niż to czego się spodziewał. Do tego informacja, że Felixowi się spodobało i przy okazji zapewnienie, że świadomie i chętnie zgadzał się na wszystko co miało miejsce. Uspokoiło to nieco szatyna, pozwalając uspokoić oddech i stanąć pewniej na nogach.
— Obwiniać? O czym ty... — pomiędzy brwiami pojawiła się pionowa zmarszczka nim zrozumiał do czego nawiązuje przyjaciel. Wtedy spojrzał na niego z chwilowym niedowierzaniem. Przecież to on wyjechał z tą głupią zaczepką i wyzwaniem zamiast jak normalny człowiek przejść do łazienki by poradzić sobie ze swoim problemem a rozmowę zostawić na lepszą okazję. Nie miał jednak okazji by to wytknąć ponieważ następne zdanie przyjął niczym kubeł zimnej wody na głowę. Poczerwieniał speszony odkrywając, że swoimi tłumaczeniem osiągnał zupełnie inny cel niż zamierzał. — Nie wiem, Felix. Nieczęsto słyszy się o hetero facetach którzy pozytywnie reagują na zbyt dużo uwagi ze strony geja.
Tu wypadałoby wziąć pod uwagę, że prawie wszystko co wiedział pochodziło z internetu a ten potrafił zakłamywać fakty jak i wylobrzymiać pewne aspekty jeśli było się zbyt nieostrożnym w doborze stron.
— I to nie tak, że nagle oczekuje od ciebie niewiadomo jakiego zachowania ale... Jeszcze kilka godzin temu za nic nie spodziewałbym się, że my... No... Wiesz — powiedział, nerwowo zaczesując palcami splątane kosmyki do tyłu. Dodatkowo spuścił wzrok przy pytaniu jakie padło. Czy żałował? Zamyślił się nad odpowiedzią, powoli podnosząc wzrok na szare oczy. Nie potrafił odpowiedziec w żaden inny sposób jak czystą szczerością.
— Nie, nie żałuję — odpowiedział, bez cienia zawahania chociaż i z cieniem zaskoczenia. Było to szczególnie wyraźne przy tym jak pełne właśnie tego były jego poprzednie słowa i wytłumaczenia. Poliki chłopaka nabrały nieco więcej koloru przez wnioski do jakich doszedł. — Miałbym czego żałować tylko jeśli nasza przyjaźć się przez to rozpadnie — ściszył stopniowo głos, głównie przez to jak zawstydzające było następne wyznanie — Bo nawet tak cholernie przyjemne doświadczenie na pierwszy raz nie byłoby warte stracenia przyjaciela. Naprawdę nie chce stracić tego co mamy przez jedną, nieprzemyślaną decyzję.
Umysł nastolatka bywał chaotyczny. Potrafił uwierzyć w byle jaką pierdołę wyczytaną w Internecie, jak i bardzo łatwo ulec wszelkim słabościom. To był etap, w którym uczyło się życiowych błędów, starając się wyciągnąć z tego jakąś lekcję na przyszłość. Ani Felix, ani Theo nie byli świadomi tego, jakie konsekwencje mogą nosić za sobą taki głupi wyskok. Niby wyobrażało się przeróżne scenariusze, od zerwania znajomości na zawsze, po najłagodniejszą reakcję na świecie. Mimo wszystko mózg zawsze machinalnie podsycał te najczarniejsze myśli, nawet jak nie były one ani trochę logiczne.
Chłopak wiedział, że od zawsze posiadali wyjątkową relację. Rzadko kiedy kłócili się, a kiedy dochodziło do nieporozumień, potrafili to sobie wyjaśnić. Ta sytuacja stawiała ich w nieco innym świetle, ponieważ żaden z nich nie kłócił się o nic, ani tym bardziej nie była to głupia sprzeczka. Ciężko jest ugryźć taki temat na tyle dobrze, aby nie zranić jednej i drugiej strony. Felix możliwe, że podszedł do tego zbyt agresywnie, ale właśnie tak w tym momencie zareagował na reakcję przyjaciela, może dlatego, że podświadomie nie chciał usłyszeć, że to był błąd, czy żałuje albo uważał to za winę któregokolwiek. Sam nie wiedział kiedy zaczął intepretować jego słowa w ten sposób, zamiast przyjąć zwykłe przeprosiny. Z drugiej strony wciąż uważał, że te słowa były tu nie na miejscu.
— Nieważne, myślałem, że... — machnął na to ręką, wzdychając już któryś raz z kolei, samemu czując niemałą ulgę odpowiedzią ciemnowłosego, jak i ogólną reakcją. Zmarszczka między brwiami może i była przekomiczna, ale raczej to nie był moment, aby śmiać się z takich rzeczy.
Tym bardziej, że nie wiedział jak odpowiedzieć Theodore na jego słowa. Miał rację, nie na co dzień hetero facet reaguje w taki sposób na uwagę ze strony geja, choć dobrze wiedział, że gdyby to był ktoś inny, Felix nie pozwoliłby siebie dotknąć w ten sposób. Nie umiał się z tego wytłumaczyć, bo nie do końca rozumiał swojej reakcji i musiałby sprawdzić, czy z kimś innym reagowałby równie mocno jak przy Theo.
— Wiem. Nie umiem tego wyjaśnić... — przyznał się szczerze, spoglądając na niego trochę zagubiony, przegryzając dolną wargę. Może to właśnie on w tym momencie potrzebował jakiegoś oparcia? Dla Theo to było coś naturalnego, że spodobał mu się dotyk mężczyzny — w końcu mógł doświadczyć coś, co od dłuższego czasu sobie wyobrażał. Felix natomiast nie był przygotowany na to, że w ogóle będzie mu się to podobać. W zasadzie rzeczywiście chciał jedynie zwalić mu po przyjacielsku i to wszystko.
— Ja też nie — przyznał, może odrobinę za chłodno, ale sam nie spodziewał się po sobie, że będzie zdolny do czegoś takiego, szczególnie w stosunku do niego. Co go podkusiło, nawet jeśli był odrobinę bardziej wstawiony? Jak chwilę temu nie mógł irracjonalnie myśleć, a teraz czuł się trzeźwy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej?
Do płuc nabrał głębokiego oddechu, robiąc dłuższą przerwę po wypowiedzi chłopaka. Bardzo cenił sobie jego szczerość i po raz drugi odczuł ulgę, kiedy przyznał się i nie zamierzał w żaden sposób owijać w bawełnę. Wypuścił powietrze nosem, chwilę na niego tak spoglądając. Ostatecznie uniósł lewą dłoń do góry, a wskazującym palcem przycisnął zmarszczkę na jego czole która mu została, rozmasowując ją okrągłym ruchem.
— To dobrze, też tego nie żałuję — wyznał, unosząc wargi w lekkim uśmiechu, chcąc w ten sposób rozluźnić nieco atmosferę. Absolutnie nie uśmiechnął się kolejnym wyznaniem przyjaciela — To prawda — przyznał mu racę, zabierając od niego dłoń, żeby luzem wesprzeć się o framugę — Zbyt mocno Ciebie sobie cenię, aby z takiego powodu przekreślać coś, co budowaliśmy od lat. Nie? — rzucił, a opierając głowę, spojrzał się na niego bokiem, aby móc wyciągnąć w jego stronę rękę i zmierzwić mu włosy.
— Martwiłem się, że będę musiał spać na kanapie— zażartował, aczkolwiek jeżeli rzeczywiście rozmowa potoczyłaby się inaczej, musiałby zrezygnować ze snu u boku Theodore. Nie wiedziałby, czy w ogóle mógłby wtedy spać.
— To co? Ogarniamy się i do łóżka? Już wyobrażam sobie tą Twoją pobudkę rano... — uśmiechnął się złośliwie do niego, ponieważ jak Felix potrafił obudzić się rano rześki i nawet wyspany po krótkim śnie, tak Theo dobrze przy tym wszystkim nie wypadał.
Chłopak wiedział, że od zawsze posiadali wyjątkową relację. Rzadko kiedy kłócili się, a kiedy dochodziło do nieporozumień, potrafili to sobie wyjaśnić. Ta sytuacja stawiała ich w nieco innym świetle, ponieważ żaden z nich nie kłócił się o nic, ani tym bardziej nie była to głupia sprzeczka. Ciężko jest ugryźć taki temat na tyle dobrze, aby nie zranić jednej i drugiej strony. Felix możliwe, że podszedł do tego zbyt agresywnie, ale właśnie tak w tym momencie zareagował na reakcję przyjaciela, może dlatego, że podświadomie nie chciał usłyszeć, że to był błąd, czy żałuje albo uważał to za winę któregokolwiek. Sam nie wiedział kiedy zaczął intepretować jego słowa w ten sposób, zamiast przyjąć zwykłe przeprosiny. Z drugiej strony wciąż uważał, że te słowa były tu nie na miejscu.
— Nieważne, myślałem, że... — machnął na to ręką, wzdychając już któryś raz z kolei, samemu czując niemałą ulgę odpowiedzią ciemnowłosego, jak i ogólną reakcją. Zmarszczka między brwiami może i była przekomiczna, ale raczej to nie był moment, aby śmiać się z takich rzeczy.
Tym bardziej, że nie wiedział jak odpowiedzieć Theodore na jego słowa. Miał rację, nie na co dzień hetero facet reaguje w taki sposób na uwagę ze strony geja, choć dobrze wiedział, że gdyby to był ktoś inny, Felix nie pozwoliłby siebie dotknąć w ten sposób. Nie umiał się z tego wytłumaczyć, bo nie do końca rozumiał swojej reakcji i musiałby sprawdzić, czy z kimś innym reagowałby równie mocno jak przy Theo.
— Wiem. Nie umiem tego wyjaśnić... — przyznał się szczerze, spoglądając na niego trochę zagubiony, przegryzając dolną wargę. Może to właśnie on w tym momencie potrzebował jakiegoś oparcia? Dla Theo to było coś naturalnego, że spodobał mu się dotyk mężczyzny — w końcu mógł doświadczyć coś, co od dłuższego czasu sobie wyobrażał. Felix natomiast nie był przygotowany na to, że w ogóle będzie mu się to podobać. W zasadzie rzeczywiście chciał jedynie zwalić mu po przyjacielsku i to wszystko.
— Ja też nie — przyznał, może odrobinę za chłodno, ale sam nie spodziewał się po sobie, że będzie zdolny do czegoś takiego, szczególnie w stosunku do niego. Co go podkusiło, nawet jeśli był odrobinę bardziej wstawiony? Jak chwilę temu nie mógł irracjonalnie myśleć, a teraz czuł się trzeźwy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej?
Do płuc nabrał głębokiego oddechu, robiąc dłuższą przerwę po wypowiedzi chłopaka. Bardzo cenił sobie jego szczerość i po raz drugi odczuł ulgę, kiedy przyznał się i nie zamierzał w żaden sposób owijać w bawełnę. Wypuścił powietrze nosem, chwilę na niego tak spoglądając. Ostatecznie uniósł lewą dłoń do góry, a wskazującym palcem przycisnął zmarszczkę na jego czole która mu została, rozmasowując ją okrągłym ruchem.
— To dobrze, też tego nie żałuję — wyznał, unosząc wargi w lekkim uśmiechu, chcąc w ten sposób rozluźnić nieco atmosferę. Absolutnie nie uśmiechnął się kolejnym wyznaniem przyjaciela — To prawda — przyznał mu racę, zabierając od niego dłoń, żeby luzem wesprzeć się o framugę — Zbyt mocno Ciebie sobie cenię, aby z takiego powodu przekreślać coś, co budowaliśmy od lat. Nie? — rzucił, a opierając głowę, spojrzał się na niego bokiem, aby móc wyciągnąć w jego stronę rękę i zmierzwić mu włosy.
— Martwiłem się, że będę musiał spać na kanapie— zażartował, aczkolwiek jeżeli rzeczywiście rozmowa potoczyłaby się inaczej, musiałby zrezygnować ze snu u boku Theodore. Nie wiedziałby, czy w ogóle mógłby wtedy spać.
— To co? Ogarniamy się i do łóżka? Już wyobrażam sobie tą Twoją pobudkę rano... — uśmiechnął się złośliwie do niego, ponieważ jak Felix potrafił obudzić się rano rześki i nawet wyspany po krótkim śnie, tak Theo dobrze przy tym wszystkim nie wypadał.
Niezależnie od tego co działo się w życiu Theodore'a i planów jakie miał w danym momencie, zawsze było w nim miejsce dla Sawyera. Odkąd lata temu któryś z nich wypadł z sugestią złożenia sobie obietnicy — już nawet nie pamiętał kto tak naprawdę był pomysłodawcą — byli nieodłączną częścią siebie nawzajem. Głupia obietnica szczeniaków a trzymali się jej kurczowo, jakby przy jej złamaniu miało stać się coś okropnego.
Always.
Na zawsze. Często to powtarzali, wznawiając obietnice i upominając się nawzajem. Tylko co jeśli to ich 'na zawsze' stało właśnie pod znakiem zapytania? Pod wpływem chwili zrobili coś z czego ciężko jest wrócić i możliwe, że ta jedna noc będzie wisieć nad nimi przez resztę życia. Rozmowa jaką właśnie prowadzili mogła zmienić wszystko lub uratować to co budowali przez lata. Przynajmniej tak to wyglądało w głowie Hearth'a, napędzone emocjami i strachem względem tego co teraz. Aż zaczynało mu się robić niedobrze.
Uciekł nerwowo wzrokiem na boki. Gdy jeden z nich był w kiepskim stanie, drugi potrafił sprowadzić go na ziemie pchnięciem w odpowiednią stronę. Po raz pierwszy obaj byli równie zagubieniu w sytuacji, niepewni każdego kolejnego kroku. Widzał jak Felix bije się z własnymi myślami, starając wyciągnąć wnioski z tego co miało miejsce. Szatynowi łatwo było pogodzić się z własną orientacją, był nawet zadowolony ponieważ w końcu mógł przestać zastanawiać się co było z nim nie tak, skoro nie kręciły go dziewczyny tak jak równieśników. A Felix? Pewnie oświadczał, że woli kobiety a mężczyźni go w żadnym stopniu nie interesują. Tylko po to by podniecić się bliskością przyjaciela i prawie dojść mu w ustach.
— Nie musisz — wtrącił się cicho, chcąc go jakoś wesprzeć pomimo własnej niepewności. Tłumaczenia nie były tu konieczne a na pewno nie wypadało się określać przed przemyśleniem wszystkiego. Na spokojnie, bez ciężaru sytuacji wiszącej nad ich głowami. — W sensie, wyjaśniać. A już na pewno nie teraz.
Sam nie potrafiłby dać żadnego wyjaśnienia. Dlaczego w ogóle myśl, że nie wiedział jak smakuje pocałunek blondyna tak go zabolał, na tyle by wyskoczyć z tak głupią i nie na miejscu propozycją? Nigdy wcześniej o tym nie myślał. Nawet raz nie spojrzał na Sawyera jako potencjalnego partnera, na dłużej bądź noc lub dwie. Średnio pasował też do tego co Theodore uważał za swój typ chłopaka. Żadnych podstaw na wyjaśnienie własnego zachowania. Miał przeogromną nadzieję, że to nie świadczyło o tym jaki był po alkoholu — łatwy i gotów dobrać do pierwszej osoby pod ręką.
Z tych rozmyśleń został wyrwany przez ciepły dotyk na swoim czole pod którym pojedyncza zmarszczka natychmiastowo zniknęła. Uniósł wzrok na dłoń stojącego naprzeciw mężczyzny a później prosto na niego. Odetchnął z wyraźną ulgą słysząc, że i Felix niczego nie żałuje, na jego uśmiech odpowiadając lekkim uniesieniem kącików ust. Gest pogłębił się tylko przy kontynuowanej wypowiedzi.
— Zdecydowanie — zgodził się z delikatnym skinieniem głowy. Tak naprawdę uważał, że na tym świecie nie było nic wartego zepsucia ich przyjaźni. Plany na przyszłość mógł stale zmieniać, jak to typowy nastolatek, a i tak był w nich jeden stały element.
— Nie wygłupiaj się. Wiesz, że przy mnie zawsze będzie dla ciebie miejsce. Always — odpowiedział, ciesząc z tego jak popłynęła rozmowa. Wszystko było między nimi w porządku skoro szarooki rzucał lekkimi żartami. Może nawet uda mu się złapać trochę snu przed przymusem na rozpoczęcie dnia. Zwłaszcza, że ten zapowiadał się znów na pełen wrażeń. — Wypuść mnie już z tej łazienki, co?
Hearth zaczął już doprowadzać się do porządku więc po wejściu do pokoju był prawie gotowy do wyłożenia się na materacu. Potrzebował zaledwie pięciu minut by przebrać się w coś wygodniejszego i położyć wygodnie z polikiem przyciśniętym do poduszki. Od razu zaczął odczuwać zmęczenie, pogłębione tylko napiętymi chwilami w drzwiach łazienki. Ale nie mógł jeszcze zasnąć. Wpierw potrzebował poczuć jak materac sąsiedniego łóżka ugina się pod ciężarem ciała Say'a. W ramach potwierdzenia, że wszystko jest wystarczająco w porządku by mogli odpocząć obok siebie, jak gdyby nigdy nic i wcale nie bolało go gardło od dławienia się na twardym przyrodzeniu przyjaciela.
Always.
Na zawsze. Często to powtarzali, wznawiając obietnice i upominając się nawzajem. Tylko co jeśli to ich 'na zawsze' stało właśnie pod znakiem zapytania? Pod wpływem chwili zrobili coś z czego ciężko jest wrócić i możliwe, że ta jedna noc będzie wisieć nad nimi przez resztę życia. Rozmowa jaką właśnie prowadzili mogła zmienić wszystko lub uratować to co budowali przez lata. Przynajmniej tak to wyglądało w głowie Hearth'a, napędzone emocjami i strachem względem tego co teraz. Aż zaczynało mu się robić niedobrze.
Uciekł nerwowo wzrokiem na boki. Gdy jeden z nich był w kiepskim stanie, drugi potrafił sprowadzić go na ziemie pchnięciem w odpowiednią stronę. Po raz pierwszy obaj byli równie zagubieniu w sytuacji, niepewni każdego kolejnego kroku. Widzał jak Felix bije się z własnymi myślami, starając wyciągnąć wnioski z tego co miało miejsce. Szatynowi łatwo było pogodzić się z własną orientacją, był nawet zadowolony ponieważ w końcu mógł przestać zastanawiać się co było z nim nie tak, skoro nie kręciły go dziewczyny tak jak równieśników. A Felix? Pewnie oświadczał, że woli kobiety a mężczyźni go w żadnym stopniu nie interesują. Tylko po to by podniecić się bliskością przyjaciela i prawie dojść mu w ustach.
— Nie musisz — wtrącił się cicho, chcąc go jakoś wesprzeć pomimo własnej niepewności. Tłumaczenia nie były tu konieczne a na pewno nie wypadało się określać przed przemyśleniem wszystkiego. Na spokojnie, bez ciężaru sytuacji wiszącej nad ich głowami. — W sensie, wyjaśniać. A już na pewno nie teraz.
Sam nie potrafiłby dać żadnego wyjaśnienia. Dlaczego w ogóle myśl, że nie wiedział jak smakuje pocałunek blondyna tak go zabolał, na tyle by wyskoczyć z tak głupią i nie na miejscu propozycją? Nigdy wcześniej o tym nie myślał. Nawet raz nie spojrzał na Sawyera jako potencjalnego partnera, na dłużej bądź noc lub dwie. Średnio pasował też do tego co Theodore uważał za swój typ chłopaka. Żadnych podstaw na wyjaśnienie własnego zachowania. Miał przeogromną nadzieję, że to nie świadczyło o tym jaki był po alkoholu — łatwy i gotów dobrać do pierwszej osoby pod ręką.
Z tych rozmyśleń został wyrwany przez ciepły dotyk na swoim czole pod którym pojedyncza zmarszczka natychmiastowo zniknęła. Uniósł wzrok na dłoń stojącego naprzeciw mężczyzny a później prosto na niego. Odetchnął z wyraźną ulgą słysząc, że i Felix niczego nie żałuje, na jego uśmiech odpowiadając lekkim uniesieniem kącików ust. Gest pogłębił się tylko przy kontynuowanej wypowiedzi.
— Zdecydowanie — zgodził się z delikatnym skinieniem głowy. Tak naprawdę uważał, że na tym świecie nie było nic wartego zepsucia ich przyjaźni. Plany na przyszłość mógł stale zmieniać, jak to typowy nastolatek, a i tak był w nich jeden stały element.
— Nie wygłupiaj się. Wiesz, że przy mnie zawsze będzie dla ciebie miejsce. Always — odpowiedział, ciesząc z tego jak popłynęła rozmowa. Wszystko było między nimi w porządku skoro szarooki rzucał lekkimi żartami. Może nawet uda mu się złapać trochę snu przed przymusem na rozpoczęcie dnia. Zwłaszcza, że ten zapowiadał się znów na pełen wrażeń. — Wypuść mnie już z tej łazienki, co?
Hearth zaczął już doprowadzać się do porządku więc po wejściu do pokoju był prawie gotowy do wyłożenia się na materacu. Potrzebował zaledwie pięciu minut by przebrać się w coś wygodniejszego i położyć wygodnie z polikiem przyciśniętym do poduszki. Od razu zaczął odczuwać zmęczenie, pogłębione tylko napiętymi chwilami w drzwiach łazienki. Ale nie mógł jeszcze zasnąć. Wpierw potrzebował poczuć jak materac sąsiedniego łóżka ugina się pod ciężarem ciała Say'a. W ramach potwierdzenia, że wszystko jest wystarczająco w porządku by mogli odpocząć obok siebie, jak gdyby nigdy nic i wcale nie bolało go gardło od dławienia się na twardym przyrodzeniu przyjaciela.
Felix w tym wszystkim widział coś więcej niż samą obietnicę, której trzymał się kurczowo. Podejrzewał, że nawet bez niej ich przyjaźń mogła przetrwać próbę czasu, chociaż w powietrzu czuł pewien dreszczyk na samą myśl o niej. O tym, że sobie coś przyrzekli oraz razem biorą te słowa na poważnie, w żaden sposób ich nie bagatelizując. Niedługo będą iść na studia, a do ich myśli ciągle powracają to jedno proste sformułowanie.
Na zawsze razem.
Coraz częściej nie czuł się w obowiązku upominać się o nie, doskonale zdając sobie sprawę z łączącej ich więzi. Bardziej wspominał to proste zdanie, czując niemałą dumę, że na podstawie czegoś takiego zbudowali tak ogromną więź. Nie wiedział do końca jaki wobec tego Theo miał stosunek, ale znając go, pewnie kurczowo trzymał się ich, stawiając wszystko na jedną kartę. W takiej sytuacji sam zacząłby rozważać rzucone przez któregoś słowa. Jednak nie chciał wierzyć w to, że nie będą sobie wstanie poradzić z czymś takim jak ten długi wieczór — razem umieli rozmawiać i przegadywać naprawdę sporo swoich problemów, więc skąd ten przesadzony lęk przed utratą kogoś bliskiego?
— Jasne, jakoś sobie z tym poradzę — rzucił, może trochę mało przekonująco, ale prawdą było, że Felix prędzej czy później będzie musiał stanąć przed konsekwencjami swojego czynu.
Felix nie czuł się z tym źle, że doszło do czegoś takiego, aczkolwiek nie znał prawdziwych intencji Theo, dlaczego w ogóle to zaproponował. Jasnowłosy myślał, że po prostu alkohol swoje zrobił, w dodatku chciał popróbować z kimś zaufanym. Jak na filmach, gdzie to dziewczyny uczyły się francuskiego pocałunku — możliwe, że właśnie Theo chciał tez nauczyć się czegoś więcej... Tak przynajmniej tłumaczył to sobie Say, ponieważ na ten moment nie znał innego, logicznego powodu, dla którego chciałby to zrobić. Póki co nie myślał też o tym, jak łatwo zgodził się na coś takiego i jak szybko zamiast wyłącznego dotyku, doszły do tego także pocałunki i wiele więcej.
— No tak, jak mógłbym zapomnieć — przyznał, gdzie humor wyraźnie poprawił mu się, ale przez ogólne zmęczenie nie było tego po nim widać. Ostatecznie sam przeżył silny orgazm, po którym powoli dopadała go senność i ogólne zmęczenie. Na jego kolejne słowa rzucił coś pokroju "dobra już dobra" i odsunął się z progu, aby zrobić mu przejście. Tym samym on skorzystał z łazienki, aby ogarnąć siebie tuż po Theo i wrócić do sypialni, ubrany w samą bieliznę. Zdecydowanie było za gorąco, aby spać w piżamie, a nie pomyślał nawet, że po tym co razem zrobili, wypada mu być tak rozebranym. Padł na łóżko, wykładając się po całej długości, czując przyjemną miękkość poduszki, która idealnie ułożyła się w jego profil.
— O rany, jak dobrze... — mruknął już sennie pod nosem, nie wiedząc nawet, czy przyjaciel już śpi czy jednak wytrwale na niego czekał — Mm, dobranoc — dodał już przy zamkniętych oczach i nie wiedział nawet kiedy odpłynął już całkowicie. Ani tym bardziej nie wiedział, w którym momencie przybliżył się do Theo na tyle, aby czuć przy sobie jego bijące ciepło.
Na zawsze razem.
Coraz częściej nie czuł się w obowiązku upominać się o nie, doskonale zdając sobie sprawę z łączącej ich więzi. Bardziej wspominał to proste zdanie, czując niemałą dumę, że na podstawie czegoś takiego zbudowali tak ogromną więź. Nie wiedział do końca jaki wobec tego Theo miał stosunek, ale znając go, pewnie kurczowo trzymał się ich, stawiając wszystko na jedną kartę. W takiej sytuacji sam zacząłby rozważać rzucone przez któregoś słowa. Jednak nie chciał wierzyć w to, że nie będą sobie wstanie poradzić z czymś takim jak ten długi wieczór — razem umieli rozmawiać i przegadywać naprawdę sporo swoich problemów, więc skąd ten przesadzony lęk przed utratą kogoś bliskiego?
— Jasne, jakoś sobie z tym poradzę — rzucił, może trochę mało przekonująco, ale prawdą było, że Felix prędzej czy później będzie musiał stanąć przed konsekwencjami swojego czynu.
Felix nie czuł się z tym źle, że doszło do czegoś takiego, aczkolwiek nie znał prawdziwych intencji Theo, dlaczego w ogóle to zaproponował. Jasnowłosy myślał, że po prostu alkohol swoje zrobił, w dodatku chciał popróbować z kimś zaufanym. Jak na filmach, gdzie to dziewczyny uczyły się francuskiego pocałunku — możliwe, że właśnie Theo chciał tez nauczyć się czegoś więcej... Tak przynajmniej tłumaczył to sobie Say, ponieważ na ten moment nie znał innego, logicznego powodu, dla którego chciałby to zrobić. Póki co nie myślał też o tym, jak łatwo zgodził się na coś takiego i jak szybko zamiast wyłącznego dotyku, doszły do tego także pocałunki i wiele więcej.
— No tak, jak mógłbym zapomnieć — przyznał, gdzie humor wyraźnie poprawił mu się, ale przez ogólne zmęczenie nie było tego po nim widać. Ostatecznie sam przeżył silny orgazm, po którym powoli dopadała go senność i ogólne zmęczenie. Na jego kolejne słowa rzucił coś pokroju "dobra już dobra" i odsunął się z progu, aby zrobić mu przejście. Tym samym on skorzystał z łazienki, aby ogarnąć siebie tuż po Theo i wrócić do sypialni, ubrany w samą bieliznę. Zdecydowanie było za gorąco, aby spać w piżamie, a nie pomyślał nawet, że po tym co razem zrobili, wypada mu być tak rozebranym. Padł na łóżko, wykładając się po całej długości, czując przyjemną miękkość poduszki, która idealnie ułożyła się w jego profil.
— O rany, jak dobrze... — mruknął już sennie pod nosem, nie wiedząc nawet, czy przyjaciel już śpi czy jednak wytrwale na niego czekał — Mm, dobranoc — dodał już przy zamkniętych oczach i nie wiedział nawet kiedy odpłynął już całkowicie. Ani tym bardziej nie wiedział, w którym momencie przybliżył się do Theo na tyle, aby czuć przy sobie jego bijące ciepło.
_________________________________________
_________________________________________
_________________________________________
Ten jeden wieczór sprawił, że obaj mieli naprawdę wiele do przemyślenia. Przyjaciele nie kończyli przecież w swoich ramionach, dochodząc od wzajemnego dotyku w normalnych okolicznościach. Na pewno nie mogło się to zakończyć bez jakichś konsekwencji które miały dopiero nadejść. Zwłaszcza z punktu widzenia Felixa z niespodziewanymi powodami by kwestionować własną orientację a szatyn z własnego doświadczenia wiedział, że potrafiło być to momentami ciężkie. A przecież on od początku czuł, że coś mu się nie zgadzało.
Zacisnął powieki i wcisnął mocniej twarz w poduszkę. Chaotyczne myśli ponownie zaczęły cisnąć się na powierzchnie. Skupił się więc na ich niedawnej rozmowie i zapewnieniach, że wszystko było między nimi w porządku więc nie miał czym się przejmować. Blondyn twierdził również, że sobie poradzi więc powinien mu w tym zaufać zamiast ginąć w dzikich teoriach. W tym zamyśleniu zorientował się o powrocie Sawyera dopiero przy ugięciu sąsiedniego materaca. Skupił na nim swój wzrok w ciemności, uśmiechając lekko.
— Dobranoc, śpij dobrze — powiedział cicho, mogąc w końcu samemu odetchnąć, chociaż na tę chwilę. Szybko odkrył, że tej nocy nie dane będzie mu się wyspać i to nie tylko ze względu na późną godzinę i wczesną pobudkę. Jak już zasypiał to płytko by i tak wybudzić się przy najcichszym hałasie lub gwałtowniejszym ruchu. Zupełnie poddał się gdy do tego wszystkiego doszły również drażniące promienie słońca i nawet grzejące ciało u boku. Wręcz rozpraszało bardziej więc po prostu podniósł się ostrożnie tak by nie obudzić przyjaciela i przeszedł do salonu.
Zacisnął zęby zmęczony, nie mając nawet co ze sobą zrobić. Śniadanie odpadało skoro miało na nich niedługo czekać na stołówce a na ciepłe napoje było zbyt gorąco nawet o takiej godzinie. Koniec końców postanowił posprzątać bałagan z poprzedniego dnia, zaczynając od rzeczy zostawionych pod drzwiami, przenosząc prezenty urodzinowe oraz ciuchy do sypialni pilnując by być cicho. A później zostało mu wziąć się za tę nieszczęsną kanapę. Na szczęście nie znalazł na niej żadnych plam i ominęło go szorowanie materiału z zaschniętego nasienia. W innym wypadku wstyd by go chyba pożarł w całości.
Pozwolił by to ustawione na telefonie budziki wybudziły Felixa ze snu, witając go z krzesła przy małym stole gdy tylko wysunął głowę zza drzwi. Po tym sprawnie i szybko wyszykowali się na nadchodzący dzień by udać na śniadanie. Niby ustalili, że wszystko jest w porządku a mimo tego… między nimi wisiało jakieś dziwne napięcie. Chociaż może to po prostu Theodore sobie to wszystko wyobrażał przez własną niepewność i niewyspanie? Niezależnie od odpowiedzi nie miał ochoty na wycieczkę do pobliskiego skansenu etnograficznego z dodatkiem obiektów zabytkowych powiązanych z okolicą. Powinien, uważając takie miejsca ale niestety brakowało mu na to humoru i nastawienia.
— Ależ gorąco — pożalił się podczas przechadzania pomiędzy niewielkimi budynkami ilustrującymi zmiany w architekturze. Miał ogromną nadzieję, że sklepik przy zaplanowanym miejscu na przerwę miał coś chłodnego.
Udało mu się ponieważ po dotarciu do tego punktu wycieczki odnalazł lodówkę z zimnymi napojami a zaraz obok zamrażalnik ze słodkimi łakociami. Nawet się dwa razy nie zastanawiał i złapał za butelkę wody z samego końca i cytrynowego loda na patyku.
— Idę znaleźć jakieś miejsce w cieniu — rzucił do Sawyera po zapłaceniu, dając radę złapać ławkę zasłoniętą przed intensywnymi promieniami słońca przez gałęzie drzewa. Butelkę z wodą odstawił na razie na bok, najpierw dopierając się do foliowego opakowania. Z błogim westchnieniem zaczął jeść orzeźwiający przysmak, przymykając z zadowoleniem powieki.
Widząc znajomą, jasną czuprynę pomachał wyciągniętą nad głowę ręką by złapać uwagę szarych oczu. Cholera, czy aby na pewno tylko mu się wydawało? Felix wyglądał jakby fizycznie był z nimi, na ziemi podczas gdy myślami błądził wszędzie tylko nie tu. Trochę go to martwiło ale na razie uznał to po prostu za potrzebę przemyślenia ostatnich dwudziestu czterech godzin. Postanowił więc go nie zaczepiać i w ciszy siedział z lodem w ustach, starając odgonić zmęczenie. Odpłynął nieco, z delikatnie odchyloną głową i wzrokiem utkwionym w błękitne niebo. Czuł się jakby ktoś sypnął mu piachem w podkrążone oczy.
Ocknął się dopiero czując chłód na dłoni. Wysunął zjedzony do połowy sorbet z ust i spojrzał w dół. Przy temperaturze i nieuwadze Hearth’a zamrożony, owocowy sok szybko zaczął się topić i spływać po patyczku aż do palców. Skrzywił się i niewiele o tym myśląc przysunął dłoń pod wargi by językiem zacząć zbierać wilgotne, cytrynowe ślady z palców nim zaczną przysychać i się lepić. Na koniec wylizał również dokładnie pozostałego na patyczku loda od spodu by zebrać roztopione krople czekające tylko by zacząć skapywać mu znów na rękę.
Zacisnął powieki i wcisnął mocniej twarz w poduszkę. Chaotyczne myśli ponownie zaczęły cisnąć się na powierzchnie. Skupił się więc na ich niedawnej rozmowie i zapewnieniach, że wszystko było między nimi w porządku więc nie miał czym się przejmować. Blondyn twierdził również, że sobie poradzi więc powinien mu w tym zaufać zamiast ginąć w dzikich teoriach. W tym zamyśleniu zorientował się o powrocie Sawyera dopiero przy ugięciu sąsiedniego materaca. Skupił na nim swój wzrok w ciemności, uśmiechając lekko.
— Dobranoc, śpij dobrze — powiedział cicho, mogąc w końcu samemu odetchnąć, chociaż na tę chwilę. Szybko odkrył, że tej nocy nie dane będzie mu się wyspać i to nie tylko ze względu na późną godzinę i wczesną pobudkę. Jak już zasypiał to płytko by i tak wybudzić się przy najcichszym hałasie lub gwałtowniejszym ruchu. Zupełnie poddał się gdy do tego wszystkiego doszły również drażniące promienie słońca i nawet grzejące ciało u boku. Wręcz rozpraszało bardziej więc po prostu podniósł się ostrożnie tak by nie obudzić przyjaciela i przeszedł do salonu.
Zacisnął zęby zmęczony, nie mając nawet co ze sobą zrobić. Śniadanie odpadało skoro miało na nich niedługo czekać na stołówce a na ciepłe napoje było zbyt gorąco nawet o takiej godzinie. Koniec końców postanowił posprzątać bałagan z poprzedniego dnia, zaczynając od rzeczy zostawionych pod drzwiami, przenosząc prezenty urodzinowe oraz ciuchy do sypialni pilnując by być cicho. A później zostało mu wziąć się za tę nieszczęsną kanapę. Na szczęście nie znalazł na niej żadnych plam i ominęło go szorowanie materiału z zaschniętego nasienia. W innym wypadku wstyd by go chyba pożarł w całości.
Pozwolił by to ustawione na telefonie budziki wybudziły Felixa ze snu, witając go z krzesła przy małym stole gdy tylko wysunął głowę zza drzwi. Po tym sprawnie i szybko wyszykowali się na nadchodzący dzień by udać na śniadanie. Niby ustalili, że wszystko jest w porządku a mimo tego… między nimi wisiało jakieś dziwne napięcie. Chociaż może to po prostu Theodore sobie to wszystko wyobrażał przez własną niepewność i niewyspanie? Niezależnie od odpowiedzi nie miał ochoty na wycieczkę do pobliskiego skansenu etnograficznego z dodatkiem obiektów zabytkowych powiązanych z okolicą. Powinien, uważając takie miejsca ale niestety brakowało mu na to humoru i nastawienia.
— Ależ gorąco — pożalił się podczas przechadzania pomiędzy niewielkimi budynkami ilustrującymi zmiany w architekturze. Miał ogromną nadzieję, że sklepik przy zaplanowanym miejscu na przerwę miał coś chłodnego.
Udało mu się ponieważ po dotarciu do tego punktu wycieczki odnalazł lodówkę z zimnymi napojami a zaraz obok zamrażalnik ze słodkimi łakociami. Nawet się dwa razy nie zastanawiał i złapał za butelkę wody z samego końca i cytrynowego loda na patyku.
— Idę znaleźć jakieś miejsce w cieniu — rzucił do Sawyera po zapłaceniu, dając radę złapać ławkę zasłoniętą przed intensywnymi promieniami słońca przez gałęzie drzewa. Butelkę z wodą odstawił na razie na bok, najpierw dopierając się do foliowego opakowania. Z błogim westchnieniem zaczął jeść orzeźwiający przysmak, przymykając z zadowoleniem powieki.
Widząc znajomą, jasną czuprynę pomachał wyciągniętą nad głowę ręką by złapać uwagę szarych oczu. Cholera, czy aby na pewno tylko mu się wydawało? Felix wyglądał jakby fizycznie był z nimi, na ziemi podczas gdy myślami błądził wszędzie tylko nie tu. Trochę go to martwiło ale na razie uznał to po prostu za potrzebę przemyślenia ostatnich dwudziestu czterech godzin. Postanowił więc go nie zaczepiać i w ciszy siedział z lodem w ustach, starając odgonić zmęczenie. Odpłynął nieco, z delikatnie odchyloną głową i wzrokiem utkwionym w błękitne niebo. Czuł się jakby ktoś sypnął mu piachem w podkrążone oczy.
Ocknął się dopiero czując chłód na dłoni. Wysunął zjedzony do połowy sorbet z ust i spojrzał w dół. Przy temperaturze i nieuwadze Hearth’a zamrożony, owocowy sok szybko zaczął się topić i spływać po patyczku aż do palców. Skrzywił się i niewiele o tym myśląc przysunął dłoń pod wargi by językiem zacząć zbierać wilgotne, cytrynowe ślady z palców nim zaczną przysychać i się lepić. Na koniec wylizał również dokładnie pozostałego na patyczku loda od spodu by zebrać roztopione krople czekające tylko by zacząć skapywać mu znów na rękę.
Hattori Heizō gardzi postem aż przykro.
Felix odpłynął. Nie miał siły na to, aby poddać się chaotycznym myślom, które jedynie przygnębią jego nastrój. Mimo ucieszenia się z takiego rozwiązania, wiedział że następnego dnia dopadnie go kac moralny i pogrąży się w swoim umyśle, który będzie chciał mu pleść figle różnego rodzaju. Dlatego dobrze będzie najpierw odpocząć, aby później móc stawić czoła konsekwencjom, które go czekały.
Chłopak nie miał problemu ze snem, dlatego nie wybudzał się w nocy. Czasami tylko coś głośniej powiedział przez sen i może szamotał się w łóżku nieco bardziej niż zwykle, wskazując to na intensywne sny. Nie obudził się nawet, kiedy Theodore podniósł się z łóżka, ani kiedy krzątał się po salonie i ogólnie po ich domku, chcąc zając sobie jakoś czas. Kiedy wybudzony budzikami w końcu wstał, widząc wysprzątany salon i ciemnowłosego na krześle domyślił się, że nie spał za wiele. O dziwo nie pytał o szczegóły, rzucając krótkie "cześć", wyjątkowo zaspane lub po prostu bez głębszego entuzjazmu, z którym zwykle wybudzał się Felix.
Po wyszykowaniu, udali się na śniadanie, a po nim wprost do autokaru na wycieczkę. Jedna z ostatnich z pobytu w tym miejscu. Chcąc zachować jak najlepsze wspomnienia, a także porobić milion zdjęć z udziałem Theo do nowego albumu, Felix nie czuł się na siłach oraz chęciach, aby je robić. Cały czas wydawał się być nieobecny i mimo, że starał się być ciałem cały czas, tak myślami i duszą uciekał zupełnie gdzie indziej. Możliwe, że tylko trochę starał się zrozumieć to, co zaszło w nocy.
Say kupił sobie tylko coś chłodnego do picia mając chwilę przerwy. Skinął do przyjaciela, kiedy wspomniał o miejscu w cieniu. Powiedział, że za chwilę do niego dołączy, ale kiedy wyszedł, nieszczególnie silił się przed tym, aby znaleźć Theodore ukrytego w cieniu. Kątem oka widział, że siedział na ławce — mimo to wolał zostać zagadany przez dwie koleżanki, które chciały pochwalić się zrobionymi zdjęciami. Wiedziały, że Felix prowadzi Instagrama z wieloma obserwującymi, gdzie wstawiał bardzo ładnie wyretuszowane i porobione zdjęcia, więc miały silną potrzebę przedyskutować je z nim. Również zauważyły, że nic nie wstawił odkąd tylko wyruszyli na wycieczkę, co Felix jedynie skomentował, że nie miał na to ochoty i potrzebuje odciąć się na dzień od mediów. W tym samym czasie zauważył również jak Theo zaczął machać ręką w jego stronę. Siłą rzeczy podniósł wzrok na niego, nie reagując na jego zaczepkę jakoś szczególnie. Ani nie uśmiechnął się, ani mu nie odmachał. Mimo to nie odwrócił od niego spojrzenia, a z pewnością powinien to zrobić. Widząc scenę z lodem niczym z filmików, porumienił lekko, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. Czemu tak zareagował?
Głos dziewczyn odwrócił nieco jego uwagę, a po chwili i tak je zostawił, kierując się do przyjaciela. Ostatecznie nie umiał ignorować go w nieskończoność i podświadomie brakowało mu go przy swoim boku — jak pomyśleć, zwykle zachowywali się niczym papużki nierozłączki. Na zawsze razem, powiadali.
— Nie zrobiliśmy sobie żadnego zdjęcia — rzucił trochę cicho, trochę mrukliwie, siadając obok niego na ławce, jednocześnie otwierając butelkę z wodą. W sumie dziś rozmowa z Theo nie szła mu najlepiej, odzywał się kiedy głównie musiał, ale w podróży milczał i go nie zagadywał jakoś szczególnie. Zauważył to dopiero teraz, zdając sobie sprawę, że to przez niego w głównej mierze nie zrobili sobie jeszcze żadnej, wspólnej pamiątki. Miał jednak wrażenie, że Theodore nie miał na nią ochotę tak samo jak Felix. A może to tylko jego wyobraźnia?
Chłopak nie miał problemu ze snem, dlatego nie wybudzał się w nocy. Czasami tylko coś głośniej powiedział przez sen i może szamotał się w łóżku nieco bardziej niż zwykle, wskazując to na intensywne sny. Nie obudził się nawet, kiedy Theodore podniósł się z łóżka, ani kiedy krzątał się po salonie i ogólnie po ich domku, chcąc zając sobie jakoś czas. Kiedy wybudzony budzikami w końcu wstał, widząc wysprzątany salon i ciemnowłosego na krześle domyślił się, że nie spał za wiele. O dziwo nie pytał o szczegóły, rzucając krótkie "cześć", wyjątkowo zaspane lub po prostu bez głębszego entuzjazmu, z którym zwykle wybudzał się Felix.
Po wyszykowaniu, udali się na śniadanie, a po nim wprost do autokaru na wycieczkę. Jedna z ostatnich z pobytu w tym miejscu. Chcąc zachować jak najlepsze wspomnienia, a także porobić milion zdjęć z udziałem Theo do nowego albumu, Felix nie czuł się na siłach oraz chęciach, aby je robić. Cały czas wydawał się być nieobecny i mimo, że starał się być ciałem cały czas, tak myślami i duszą uciekał zupełnie gdzie indziej. Możliwe, że tylko trochę starał się zrozumieć to, co zaszło w nocy.
Say kupił sobie tylko coś chłodnego do picia mając chwilę przerwy. Skinął do przyjaciela, kiedy wspomniał o miejscu w cieniu. Powiedział, że za chwilę do niego dołączy, ale kiedy wyszedł, nieszczególnie silił się przed tym, aby znaleźć Theodore ukrytego w cieniu. Kątem oka widział, że siedział na ławce — mimo to wolał zostać zagadany przez dwie koleżanki, które chciały pochwalić się zrobionymi zdjęciami. Wiedziały, że Felix prowadzi Instagrama z wieloma obserwującymi, gdzie wstawiał bardzo ładnie wyretuszowane i porobione zdjęcia, więc miały silną potrzebę przedyskutować je z nim. Również zauważyły, że nic nie wstawił odkąd tylko wyruszyli na wycieczkę, co Felix jedynie skomentował, że nie miał na to ochoty i potrzebuje odciąć się na dzień od mediów. W tym samym czasie zauważył również jak Theo zaczął machać ręką w jego stronę. Siłą rzeczy podniósł wzrok na niego, nie reagując na jego zaczepkę jakoś szczególnie. Ani nie uśmiechnął się, ani mu nie odmachał. Mimo to nie odwrócił od niego spojrzenia, a z pewnością powinien to zrobić. Widząc scenę z lodem niczym z filmików, porumienił lekko, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. Czemu tak zareagował?
Głos dziewczyn odwrócił nieco jego uwagę, a po chwili i tak je zostawił, kierując się do przyjaciela. Ostatecznie nie umiał ignorować go w nieskończoność i podświadomie brakowało mu go przy swoim boku — jak pomyśleć, zwykle zachowywali się niczym papużki nierozłączki. Na zawsze razem, powiadali.
— Nie zrobiliśmy sobie żadnego zdjęcia — rzucił trochę cicho, trochę mrukliwie, siadając obok niego na ławce, jednocześnie otwierając butelkę z wodą. W sumie dziś rozmowa z Theo nie szła mu najlepiej, odzywał się kiedy głównie musiał, ale w podróży milczał i go nie zagadywał jakoś szczególnie. Zauważył to dopiero teraz, zdając sobie sprawę, że to przez niego w głównej mierze nie zrobili sobie jeszcze żadnej, wspólnej pamiątki. Miał jednak wrażenie, że Theodore nie miał na nią ochotę tak samo jak Felix. A może to tylko jego wyobraźnia?
Łatwo było powiedzieć, że nic się nie stało i wszystko jest jak najbardziej w porządku zaraz po. Nim zdążyło się przetworzyć wszystkie wydarzenia a ich waga opadła na ramion a w pełni swojej siły. Równie łatwo było w to uwierzyć i rozpocząć dzień z nastawieniem, że wszystko będzie jak zawsze, jak gdyby nigdy nic.
Felix miał wyraźny problem by przetrawić to co miało miejsce poprzedniego dnia. Możliwe nawet, że męczyło go nie to co zrobił z przyjacielem a konkretniej realizacja tego co mogło to oznaczać. Nagły, niespodziewany pociąg względem mężczyzny i to tej konkretnej osoby, dający wiele powodów dla kwestionowania własnej orientacji — tak kluczowej części samego siebie, wpływającej na wiele aspektów życia. Z samego rana nie było jeszcze tego widać. Braku entuzjazmu i chęci na rozmowę mógł zawdzięczać brak snu bo przecież poszli spać dość późno. Możliwe, że wynikające z tego zmęczenie sprawiło, że Theodore z opóźnieniem zauważył zmiany w typowym dla blondyna sposobie życia.
Żadnych zdjęć na pamiątkę, zaczepek, żartów czy też po prostu drobnych uwag względem tego co oglądali. A przynajmniej względem Hearth’a bo siedząc już na ławce dostrzegł, że Felix dał wciągnąć się w rozmowę przez innych uczestników wycieczki. Nawet brak reakcji przy próbie szatyna na zwrócenie na siebie uwagi. Zazwyczaj dostałby choćby delikatne skinienie głową w małym ‘widzę, zaraz przyjdę’ albo gest dłoni mówiący ‘teraz nie mogę’. Po prostu coś a przez ten brak czegokolwiek chłopaka ścisnęło nieprzyjemnie w żołądku. Nic więc dziwnego, że przez zmartwienie względem Sawyera odpłynął myślami gdzieś daleko. Czyżby decyzja o daniu mu przestrzeni była tą złą?
Mając już u boku Say’a na parę sekund spojrzał na ziemię pod nogami, ściągając delikatnie brwi. Nie było gwarancji, że podjął właśnie dobrą decyzję ale wyglądało na to, że teraz była jego pora na bycie podporą i wsparciem dla przyjaciela. Spojrzał na niego, siląc się na lekki, pogodny uśmiech i trącił blondyna lekko w bok łokciem.
— To trzeba będzie to nadrobić — stwierdził, sięgając po leżącą obok ławki torbę. Zaczął zgryzać z drewnianego patyczka resztę zamrożonego soku, w pierwszej kolejności wyjmując paczkę chusteczek higienicznych. Pierwszym co zrobił było wylanie odrobiny zimnej wody na dłonie by je przepłukać — wrażenie, że lepią mu się palce było zbyt drażniące — by po osuszeniu ich odnaleźć telefon. W porównaniu do Sawyera był kiepskim fotografem ale najwyraźniej dzisiaj to jemu trafiła się ta rola. Odblokował więc telefon i kliknął w ikonkę aparatu, ustawiając go na przednie zdjęcia.
— Chodź, później zrobimy też jedno przy tej tablicy w pobliżu wejścia — zadecydował, wyciągając rękę i przesuwając się bliżej tak by obaj znaleźli się w kadrze. Nieco się stresował. Siedzący obok chłopak nie wyglądał na jakoś szczególnie chętnego na zdjęcia a bliskość między nimi niosła ryzyko pogorszenia jego samopoczucia. Mimo wszystko, nim wcisnął przycisk na boku by zrobić im zdjęcie, uniósł dłoń by palcami ścisnąć z wyczuciem poliki Felixa. Dzięki temu ich pierwsze selfie uwieczniło szarookiego z dziwnym dzióbkiem i rozbawionego, nawet jeśli wciąż odrobinę spiętego szatyna.
— Moglibyśmy też przejść tam — zasugerował, wskazując znajdującą się w pobliżu wystawkę zrobioną specjalnie pod pamiątkowe fotki. Między innymi wymalowane na ścianie tła oraz cienkie, wolnostojące panele przedstawiające przykładowe ubrania sprzed lat z wycięciami na twarz. — Z twoimi umiejętnościami mogłoby fajnie wyjść, co o tym myślisz?
Zdążył już wypuścić twarz przyjaciela spomiędzy palców. W zamian przekręcił się odrobinę, unosząc głowę by móc na niego spojrzeć. Wyszukiwał wszelkich znaków na to czy jego pomysł podszedł mu i dał radę ściągnąć odlatujący daleko stąd umysł młodego mężczyzny na ziemię.
Felix miał wyraźny problem by przetrawić to co miało miejsce poprzedniego dnia. Możliwe nawet, że męczyło go nie to co zrobił z przyjacielem a konkretniej realizacja tego co mogło to oznaczać. Nagły, niespodziewany pociąg względem mężczyzny i to tej konkretnej osoby, dający wiele powodów dla kwestionowania własnej orientacji — tak kluczowej części samego siebie, wpływającej na wiele aspektów życia. Z samego rana nie było jeszcze tego widać. Braku entuzjazmu i chęci na rozmowę mógł zawdzięczać brak snu bo przecież poszli spać dość późno. Możliwe, że wynikające z tego zmęczenie sprawiło, że Theodore z opóźnieniem zauważył zmiany w typowym dla blondyna sposobie życia.
Żadnych zdjęć na pamiątkę, zaczepek, żartów czy też po prostu drobnych uwag względem tego co oglądali. A przynajmniej względem Hearth’a bo siedząc już na ławce dostrzegł, że Felix dał wciągnąć się w rozmowę przez innych uczestników wycieczki. Nawet brak reakcji przy próbie szatyna na zwrócenie na siebie uwagi. Zazwyczaj dostałby choćby delikatne skinienie głową w małym ‘widzę, zaraz przyjdę’ albo gest dłoni mówiący ‘teraz nie mogę’. Po prostu coś a przez ten brak czegokolwiek chłopaka ścisnęło nieprzyjemnie w żołądku. Nic więc dziwnego, że przez zmartwienie względem Sawyera odpłynął myślami gdzieś daleko. Czyżby decyzja o daniu mu przestrzeni była tą złą?
Mając już u boku Say’a na parę sekund spojrzał na ziemię pod nogami, ściągając delikatnie brwi. Nie było gwarancji, że podjął właśnie dobrą decyzję ale wyglądało na to, że teraz była jego pora na bycie podporą i wsparciem dla przyjaciela. Spojrzał na niego, siląc się na lekki, pogodny uśmiech i trącił blondyna lekko w bok łokciem.
— To trzeba będzie to nadrobić — stwierdził, sięgając po leżącą obok ławki torbę. Zaczął zgryzać z drewnianego patyczka resztę zamrożonego soku, w pierwszej kolejności wyjmując paczkę chusteczek higienicznych. Pierwszym co zrobił było wylanie odrobiny zimnej wody na dłonie by je przepłukać — wrażenie, że lepią mu się palce było zbyt drażniące — by po osuszeniu ich odnaleźć telefon. W porównaniu do Sawyera był kiepskim fotografem ale najwyraźniej dzisiaj to jemu trafiła się ta rola. Odblokował więc telefon i kliknął w ikonkę aparatu, ustawiając go na przednie zdjęcia.
— Chodź, później zrobimy też jedno przy tej tablicy w pobliżu wejścia — zadecydował, wyciągając rękę i przesuwając się bliżej tak by obaj znaleźli się w kadrze. Nieco się stresował. Siedzący obok chłopak nie wyglądał na jakoś szczególnie chętnego na zdjęcia a bliskość między nimi niosła ryzyko pogorszenia jego samopoczucia. Mimo wszystko, nim wcisnął przycisk na boku by zrobić im zdjęcie, uniósł dłoń by palcami ścisnąć z wyczuciem poliki Felixa. Dzięki temu ich pierwsze selfie uwieczniło szarookiego z dziwnym dzióbkiem i rozbawionego, nawet jeśli wciąż odrobinę spiętego szatyna.
— Moglibyśmy też przejść tam — zasugerował, wskazując znajdującą się w pobliżu wystawkę zrobioną specjalnie pod pamiątkowe fotki. Między innymi wymalowane na ścianie tła oraz cienkie, wolnostojące panele przedstawiające przykładowe ubrania sprzed lat z wycięciami na twarz. — Z twoimi umiejętnościami mogłoby fajnie wyjść, co o tym myślisz?
Zdążył już wypuścić twarz przyjaciela spomiędzy palców. W zamian przekręcił się odrobinę, unosząc głowę by móc na niego spojrzeć. Wyszukiwał wszelkich znaków na to czy jego pomysł podszedł mu i dał radę ściągnąć odlatujący daleko stąd umysł młodego mężczyzny na ziemię.
Nie do końca rozumiał, co go trapiło. Najrozsądniejszym byłoby to przegadać ze specjalistą, ale nawet nie miał w sobie na tyle odwagi, aby zagadać rodziców z problemem, który go gnębi. Nie wiedział jak taką rozmowę zacząć, mimo że jego rodzice byli naprawdę w porządku i zawsze mógł na nich polegać. Dlatego też zwykle nie miał przed nimi za wiele tajemnic i mówił im co tylko chciał powiedzieć. Ostatecznie każdy nastolatek miewa swoje sekrety przed rodzicami, tak właśnie Felix będzie miał pierwszy, w którym głupio byłoby mu przyznać się przed siostrą czy rodzicami, że z Theo po pijaku trochę poszaleli.
Z drugiej strony nawet jakby po powrocie udał się po pomoc, to wciąż pozostaje kwestia teraźniejszości — na chwilę obecną nie nadawał się za bardzo do życia, co mogło być niecodziennym widokiem. Dało zauważyć się, że koledzy i koleżanki zaczęli na ich temat mówić, zakładając, że zwyczajnie mogli się pokłócić — zapewne o coś istotnego, skoro Felix cały czas zdawał się być nieobecny. Tymczasem wewnętrznie czuł lekkie przygnębienie i przeokropny ścisk w żołądku, który w ogóle nie chciał go puścić.
Podniósł bardziej żywo głowę, gdy Theodore rzucił o nadrabianiu zdjęć. W sumie to naturalne, że będzie chciał go w jakimś stopniu pocieszyć, ale nie zakładał, że faktycznie to zrobi. Myślał, że jest w podobnym stanie, co on sam, przez co nie mógł za bardzo na niego liczyć, ani tym bardziej ciemnowłosy na Felixa. Mimo to zapatrzył się na resztkę lodu, by spojrzenie przesunąć na jego skupioną twarz. Łapiąc się na tym, że patrzy na niego zbyt intensywnie, odwrócił wzrok, łapiąc się za butelkę wody, aby móc się w końcu napić. Z początku wzruszył ramionami, nie będąc przekonany do tego pomysłu, ale Theo nie próżnował, tylko działał. Może właśnie dlatego Felix nie zdążył jakkolwiek zareagować na ściskające go palce — brutalnie został odsunięty od butelki wody, a z dziubka pociekła stróżka wody nim przełknął ogromny łyk. W tym samym czasie zostało zrobione ich pierwsze zdjęcie, tak na pamiątkę, aby Felix zapamiętał tą chwilę po wsze czasy. Nic więc dziwnego, że po przełknięciu wody, jasnowłosy cicho parsknął pod nosem, wzdychając z niemałą ulgą. Czyżby jednak wszystko było dobrze, a on jedynie myślał o bóg wie czym?
— Pokaż mi to, co zrobiłeś, a nie — rzucił, przestając słuchać go jakoś w połowie. Zarzucił mu ramię przez szyję, nie obawiając się przybliżyć do niego tak jak zawsze.
— Możemy zrobić, chociaż nie wiem jak moje dzisiejsze umiejętności — skrzywił się lekko i mimo, że wciąż był trochę spięty, wsparł głowę o jego ramię, na chwilę przymykając oczy.
Czy właśnie w taki sposób zachowują się przyjaciele?
Odsunął się nagle, chowając butelkę wody do głębokiej kieszeni swoich spodenek i wstał z ławki. Przeciągnął się leniwie, jakby nigdy nic i spojrzał na Theo, chowając dłonie do kieszeni spodni.
— To co, idziemy?
Dzisiejszy dzień był sporym wyzwaniem i to nie tylko ze względu na wewnętrzne rozterki dwójki przyjaciół. Theodore był niewyspany, zgrzany i zestresowany wiszącym w powietrzu napięciem. Najgorsze w tym wszystkim było to, że ciężko było określić na ile ową atmosferę sobie wyobrażał a na ile rzeczywiście miała ona miejsce. Do tego, na przestrzeni ostatnich dwudziestu czterech godzin, ich role zdawały się zamienić. Nagle to szatyn stał się tym śmiałym, pewnym siebie pomysłodawcą ciągnącym Sawyera za sobą. Za to teraz głównie blondyn potrzebował wsparcia i ściągnięcia z powrotem na ziemię — obowiązek który spoczął na ramionach Hearth’a.
Sam wciąż starał się pojąć wszystko co miało miejsce. Swoje motywacje, emocje i tok myślenia który pchnął go ku zainicjowaniu głębszej bliskości. Całkiem prawdopodobnym było, że jeszcze nie był gotowym by stawić temu czoła i pogrążyć w szczegółowych rozmyślaniach. A nawet jeśli, obecnie tłumaczył sobie to czym innym. Felix o wiele gorzej to wszystko znosił, wyraźnie potrzebując jakiegoś wsparcia, podpory która pomoże zmierzyć się z niewygodnymi myślami aż te ułożą się w sensowną całość. Sugestia z porobieniem zdjęć okazała się chyba dobrym wyborem, pomimo zbyt szybkiego pociągnięcia chłopaka próbującego ugasić pragnienie. Atmosfera rozluźniła się nieco a przynajmniej na chwilę ponieważ objęty ramieniem Theodore speszył się nieco. Po raz pierwszy w okresie całej ich znajomości. A przecież nie raz już spali razem w jednym łóżku, ciasno przytuleni, nie mając problemu z taką przyjacielską bliskością jak objęcia czy inne czułe gesty. Na szczęście dystans między nimi szybko się zwiększył dzięki czemu odetchnął w duchu.
— Ah, wymyślasz — stwierdził, sprzedając mu lekką sójkę w bok nim podjął się drogi we wskazane wcześniej miejsce. Wcisnął blondynowi telefon w dłonie, zaskakująco chętnie biorąc aktywny udział w narobieniu tylu zdjęć na ile ich naszło, zupełnie ignorując dyskomfort narastający z każdym kolejnym pstryknięciem. Poprawa humoru Say’a w zupełności to wynagradzała, nawet jeśli nie wrócił on w pełni do normy. Nawet przy nadejściu końca wycieczki Felix wciąż wydawał się nosić w sobie odczuwalną nerwowość która najwyraźniej mogła odejść jedynie z czasem.
W drodze powrotnej, Theo postanowił wesprzeć się o zimną szybę zamiast ciepłe ramie siedzącego obok kumpla. Trochę porozmawiali, pożartowali ale coś wciąż między nimi się nie kleiło. Chociaż tu ponownie pojawiało się pytanie ile z tego sobie wyobrażał.
Droga dłużyła się niesamowicie i w odczuciu szatyna całe wieki minęły nim dotarli pod szkołę by rozejść się w swoje strony. Podobnie było z dniami dzielącymi powrót i imprezę urodzinową w luksusowej willi. Szykującego się na nią chłopaka zżerały nerwy a żołądek zaciskał się nieprzyjemnie. Z pięć razy zmienił pomysł na ubiór by i tak zostać zatrzymanym na wyjściu przez młodszą siostrę.
— Chyba sobie żartujesz, serio tak chcesz iść?— spytała z niesmakiem, blokując bratu drogę do drzwi. — Idziesz na osiemnastkę a nie obiad u dziadków.
— Nie widzę w czym problem — odburknął, krzywiąc się lekko nim został pociągnięty z powrotem w głąb mieszkania pomimo protestów. Hannah zaciągnęła go prosto do pokoju na piętrze, tam kierując prosto do szafy. Jej najnowszą fazą była stylizacja więc nie potrafiła sobie odpuścić.
— Jeszcze mi podziękujesz, zobaczysz. Jeju, muszę zaciągnąć cię na zakupy — stwierdziła, przegrzebując półki z ubraniami najstarszego syna. Theodore’owi zostały rzucone wąskie, ciemnoszare spodnie jeansowe i czarna koszula z przykazaniem by się przebrał. Zrobił to niechętnie a Hannah nawet po tym wywróciła oczami.
— Jesteś niemożliwy. Nic dziwnego, że wciąż nikogo nie masz — powiedziała zrezygnowana. Dwa ostatnie guziki koszuli zostały rozpięte a rękawy podwinięte nim w ruch poszły kosmetyki. Kolejne, głośniejsze protesty zdały się na nic gdy i reszta rodzeństwa podłapała pomysły upartej nastolatki, czemu rodzice przyglądali się z rozbawieniem. Przez to wszystko na miejsce dotarł nieco spóźniony ponieważ wypuszczony został dopiero po przystaniu na delikatne podkreślenie oczu czarną kredką oraz ‘stylowe zmierzenie włosów’.
— Rozluźnij się trochę i baw dobrze — pożegnała go matka, wyganiając z samochodu. Jeśli wcześniej był zdenerwowany tak teraz pożerał go stres. Zawsze tak było przy podobnych okazjach gdzie ilość ludzi była nie do zliczenia na palcach jednej dłoni. Czuł się głupio i nieswojo a mimo tego pokonał drogę pod drzwi i zadzwonił, choć wnioskując go głośnej muzyce i głosach gości, coś czuł, że będzie musiał sam wpuścić się do środka.
Sam wciąż starał się pojąć wszystko co miało miejsce. Swoje motywacje, emocje i tok myślenia który pchnął go ku zainicjowaniu głębszej bliskości. Całkiem prawdopodobnym było, że jeszcze nie był gotowym by stawić temu czoła i pogrążyć w szczegółowych rozmyślaniach. A nawet jeśli, obecnie tłumaczył sobie to czym innym. Felix o wiele gorzej to wszystko znosił, wyraźnie potrzebując jakiegoś wsparcia, podpory która pomoże zmierzyć się z niewygodnymi myślami aż te ułożą się w sensowną całość. Sugestia z porobieniem zdjęć okazała się chyba dobrym wyborem, pomimo zbyt szybkiego pociągnięcia chłopaka próbującego ugasić pragnienie. Atmosfera rozluźniła się nieco a przynajmniej na chwilę ponieważ objęty ramieniem Theodore speszył się nieco. Po raz pierwszy w okresie całej ich znajomości. A przecież nie raz już spali razem w jednym łóżku, ciasno przytuleni, nie mając problemu z taką przyjacielską bliskością jak objęcia czy inne czułe gesty. Na szczęście dystans między nimi szybko się zwiększył dzięki czemu odetchnął w duchu.
— Ah, wymyślasz — stwierdził, sprzedając mu lekką sójkę w bok nim podjął się drogi we wskazane wcześniej miejsce. Wcisnął blondynowi telefon w dłonie, zaskakująco chętnie biorąc aktywny udział w narobieniu tylu zdjęć na ile ich naszło, zupełnie ignorując dyskomfort narastający z każdym kolejnym pstryknięciem. Poprawa humoru Say’a w zupełności to wynagradzała, nawet jeśli nie wrócił on w pełni do normy. Nawet przy nadejściu końca wycieczki Felix wciąż wydawał się nosić w sobie odczuwalną nerwowość która najwyraźniej mogła odejść jedynie z czasem.
W drodze powrotnej, Theo postanowił wesprzeć się o zimną szybę zamiast ciepłe ramie siedzącego obok kumpla. Trochę porozmawiali, pożartowali ale coś wciąż między nimi się nie kleiło. Chociaż tu ponownie pojawiało się pytanie ile z tego sobie wyobrażał.
Droga dłużyła się niesamowicie i w odczuciu szatyna całe wieki minęły nim dotarli pod szkołę by rozejść się w swoje strony. Podobnie było z dniami dzielącymi powrót i imprezę urodzinową w luksusowej willi. Szykującego się na nią chłopaka zżerały nerwy a żołądek zaciskał się nieprzyjemnie. Z pięć razy zmienił pomysł na ubiór by i tak zostać zatrzymanym na wyjściu przez młodszą siostrę.
— Chyba sobie żartujesz, serio tak chcesz iść?— spytała z niesmakiem, blokując bratu drogę do drzwi. — Idziesz na osiemnastkę a nie obiad u dziadków.
— Nie widzę w czym problem — odburknął, krzywiąc się lekko nim został pociągnięty z powrotem w głąb mieszkania pomimo protestów. Hannah zaciągnęła go prosto do pokoju na piętrze, tam kierując prosto do szafy. Jej najnowszą fazą była stylizacja więc nie potrafiła sobie odpuścić.
— Jeszcze mi podziękujesz, zobaczysz. Jeju, muszę zaciągnąć cię na zakupy — stwierdziła, przegrzebując półki z ubraniami najstarszego syna. Theodore’owi zostały rzucone wąskie, ciemnoszare spodnie jeansowe i czarna koszula z przykazaniem by się przebrał. Zrobił to niechętnie a Hannah nawet po tym wywróciła oczami.
— Jesteś niemożliwy. Nic dziwnego, że wciąż nikogo nie masz — powiedziała zrezygnowana. Dwa ostatnie guziki koszuli zostały rozpięte a rękawy podwinięte nim w ruch poszły kosmetyki. Kolejne, głośniejsze protesty zdały się na nic gdy i reszta rodzeństwa podłapała pomysły upartej nastolatki, czemu rodzice przyglądali się z rozbawieniem. Przez to wszystko na miejsce dotarł nieco spóźniony ponieważ wypuszczony został dopiero po przystaniu na delikatne podkreślenie oczu czarną kredką oraz ‘stylowe zmierzenie włosów’.
— Rozluźnij się trochę i baw dobrze — pożegnała go matka, wyganiając z samochodu. Jeśli wcześniej był zdenerwowany tak teraz pożerał go stres. Zawsze tak było przy podobnych okazjach gdzie ilość ludzi była nie do zliczenia na palcach jednej dłoni. Czuł się głupio i nieswojo a mimo tego pokonał drogę pod drzwi i zadzwonił, choć wnioskując go głośnej muzyce i głosach gości, coś czuł, że będzie musiał sam wpuścić się do środka.
maj 2038 roku