Yamazakura to całoroczna atrakcja turystyczna położona na skraju Kolorowej Dzielnicy. Podobnie jak reszta znajdujących się tu przybytków, ożywa dopiero z nastaniem zmroku. To wtedy tysiące świateł oświetla kolejkę górską, melodie kilku karuzel mieszają się ze sobą i gwarem odwiedzających park gości, a diabelski młyn leniwie zaczyna kolejny dzień swojej pracy. Cały teren przepełniony jest ogromem przeróżnych, często tematycznych, zjeżdżalni, torów dla gokartów, karuzel, huśtawek i kolejek. Gdzieniegdzie wśród nich wyrastają budynki skrywające w sobie domy strachów, strzelnice, pokoje zagadek, punkty gastronomiczne czy niewielkie stoiska z upominkami i zabawkami. W okresie zimowym większość atrakcji znajdujących się na świeżym powietrzu jest wyłączona z użytku, ustępując miejsca rozrywce pourywanej w zabudowaniach. Pokój zagadek, który spłonął rok temu nadal jest wyłączony z użytku, ukryty przed wzrokiem wścibskich ogromną drewnianą ścianką z zapowiedzią powstania tu labiryntu. Powietrze w parku przesycone jest charakterystycznym, słodkim zapachem waty cukrowej.
Nie było problemu z dostaniem się do środka. Przywilej pracownika parku rozrywki, możliwość wchodzenia do niego w dowolnym momencie. Dozorca nie stawał na przeszkodzie, dał tylko znać, żebyście odłożyli wszystko na miejsce, jeśli postanowicie skorzystać z zabaw dostępnych na terenie Yamazakury. I tak więc wkroczyliście na pozornie opuszczone ziemie, ciche, nieoświetlone. W powietrzu unosił się standardowy zapach popcornu, słodkiej waty oraz innych przekąsek. Charakterystyczna woń wgryzła się już w podłoże, każdy budynek i najdrobniejszy element, nie była w stanie w pełni zwietrzeć w tak krótkich przedziałach czasowych, jakim były przerwy techniczne pomiędzy zamknięciem a otwarciem parku.
Przechodziliście kolejne metry. Gdzieś po prawej mignęła strzelnica, z lewej karuzela z nieruchomymi aktualnie figurami lisa, żurawia, wielkiej żaby, ryby, psa, wydry oraz czegoś przypominającego połączenie psowatego z lwem. Dla kogoś choć trochę obeznanego z duchowym światem Japonii nie było trudno skojarzyć wizerunku z koma inu, a i reszta stworzeń przy dłuższym zawieszeniu oka miała w sobie coś z innych zwierzęcych yōkai. W jednym miejscu wyraźnie brakowało statuy, dokładnie po przeciwnej stronie hybrydy. Być może zabrano ją na konserwację? Tego na tę chwilę wiedzieć nie mogliście, ale hej! Macie cały park rozrywki tylko dla siebie, czy warto było przejmować się jednym pustym miejscem w jednej z licznych karuzel?
Dzień dobry, Ziemniaczki!
Rozgośćcie się, zaczynamy przygodę.
| Termin: 12.03, 00:40
● Hayate
@Yōzei-Genji Madhuvathi @Hasegawa Jirō
– Mogę ci pokazać gdzie umarłem – rzucił entuzjastycznie, gdy już minęli dozorcę i zyskali pewność, że ten ich nie usłyszy.
Słowa zostały wypowiedziane nawet zbyt entuzjastycznie jak na ich sens, ale Razaro od samego początku wyprawy zachowywał się jak rozradowany szczeniak, już od tego momentu, gdy jeszcze w mieście uparł się, że gdzieś Raję wyciągnie. Ile mogła siedzieć w tym swoim sklepiku i chlać na równie szemranym pięterku. Jeszcze by z tych nudów za dokładnie wyliczyła ile yurei wisi jej hajsu i obiecanego alkoholu, a to tego nie można było dopuścić.
– Pieska ukradli – zareagował natychmiast, gdy zauważył, że brakuje jednej statuy, choć nie wyglądał na przejętego tym faktem.
Pożałował tylko, że nie było go przy tym, gdy cokolwiek z pieskiem się stało, miało miejsce. Zawsze uwielbiał te momenty w pracy, gdy wszyscy przychodzili popatrzeć jak coś się spierdoliło w inny sposób niż zazwyczaj. Taka chwila zbiorowej kontemplacji nad kruchością życia, parkowego sprzętu i własnego zatrudnienia.
@Yōzei-Genji Madhuvathi @Mistrz Gry
Yōzei-Genji Madhuvathi ubóstwia ten post.
Bo z tym właśnie wiązały się wieczory jak te. Gdy przychodził bez celu, czy raczej z celem, który nie wymagał z jej strony poświęceń. Chodź gdzieś, bo zarośniesz w tym sklepie i zaczniesz z zabawkami gadać. Może coś w tym było. Nie kłóciła się, złapała klucze i po prostu wyszła, krążąc za jego rozbrykaną postacią wolnym krokiem, w równie leniwym geście popalając kolejne fajki, jak matka zmęczona zachowaniem nadaktywnego dziecka.
Nie spodziewała się jednak, że celem ich wycieczki, przypadkowym czy nie, jest park rozrywki, od wielu już godzin pusty, czekający jakoby tylko, aż przeskoczą przez płot.
– Po co? Mam ci pomóc ożywić wspomnienia? – pyta, z rozbawieniem obijającym się o słowa. Idzie za nim, rozglądając się na boki, w dłoni resztka piwa w długiej, szklanej butelce. Wyrównuje z nim krok, po chwilowej przerwie, gdy wzrok jej padł na strzelnicę, ale idzie dalej. Może później.
– A poza tym, jesteśmy tu w celu...? – dodaje, zerkając nań kątem oka.
@Hasegawa Jirō @Mistrz Gry
Tajemnica nie była chyba jednak wystarczająco ciekawa albo może po prostu zbyt oczywista dla obojga z was. Wiadomo – była noc, ogrodzenie otaczające park rozrywki nie było aż tak wysokie i nie do pokonania, żeby powstrzymać potencjalnych złodziei przed wdarciem się na teren. Kiedy jednak Raja zadała pytanie o cel waszego przyjścia tutaj, kilkanaście metrów dalej rozległo się głuche łupnięcie, jakby dwa przedmioty uderzyły w siebie z impetem. Kierunkowskaz ułatwiający poruszanie się po lunaparku podpowiadał, że w tamtą stronę znajduje się tor dla samochodzików, jednak z miejsca, w którym staliście, mogliście też podążyć drogą w zupełnie innym kierunku, czyli domu strachów i przeprawy łódką, którą wyjątkowo upodobały sobie zakochane pary. Taki zresztą był motyw przewodni całego spływu ukrytego zarówno w budynku, jak i częściowo pod ziemią.
Od was tylko zależało, gdzie postanowicie się udać. Mieliście kilka opcji, łącznie z zostaniem tutaj lub zawróceniem w kierunku wejścia – tam alejki prowadziły w inne miejsca.
– Nie no, żeby się pochwalić – sprostował tonem, jakby właśnie musiał wyjaśniać jej jakąś oczywistość i był tym nieco zawiedziony.
W końcu śmierć, im więcej czasu od niej minęło, powoli zaczynała stawać się osiągnięciem i ciekawostką niż faktyczną traumą. Zwłaszcza, że ze wzglądu na okoliczności niewiele z niej pamiętał.
Razaro sięgnął po trzymaną przez Raję butelkę piwa, zabierając alkohol z jej dłoni. Bez czekania na pozwolenie dopił resztę, mimo że nieco wygazowaną, ale za to bez żadnego marudzenia. Jak to mawiają w Nanashi - za darmo to i ocet słodki.
– W celu sprawienia, by stado gumowych kutasów nie było twoją jedyną rozrywką – rzucił, pozbywając się jednocześnie butelki w najbliższym koszu i mając nadzieję, że wyeliminował już wszystko, co Raję będzie rozpraszało.
Zauważył spojrzenie rzucone w kierunku strzelnicy, zanotował to w pamięci, ale nie zaproponował jej tego na start. Miał dziwne wrażenie, że z chęcią to jego wzięłaby na cel. Z pomocą na szczęście przyszedł mu łoskot dobiegający ze strony toru.
– Chcesz pojeździć? – spytał, niezrażony ewentualną obecnością innych w zamkniętym parku, ruszając znacząco brwiami w kierunku dziewczyny – Pokaże ci sztuczkę. Jak przypierdolić w inny samochodzik, tak żeby wyleciał z trasy.
Poczekał na decyzję, gotowy zaprowadzić Raję na tor, gdy tylko wyrazi taką chęć. W międzyczasie spojrzał na znak kierujący do poszczególnych atrakcji. Niewielkie symbole tuż przy nazwach szybko pomogły mu zorientować się, jakie słowa tam padły. Znał rozkład parku niemal na pamięć, ale cóż - nazw przeczytać nie potrafił.
– Przeprawa łódką odpada – ostrzegł ją szybko – Raczej zaryłabyś głową o tunel...
@Yōzei-Genji Madhuvathi @Mistrz Gry
Twarz jej znów została zwrócona w stronę Jiro, gdy jedna z brwi wysunęła się wyżej, na czoło. Na skraju ust oparła pomarańczowy filtr, pozostawiając ręce wolne; palce wsunęła w kieszenie spodni, nonszalancko więc odchylona, idąc przed siebie.
– Powiedz po prostu, że mi zazdrościsz. Chciałbyś taką rozrywkę na co dzień - ramieniem zaczepia o to jego, gdy na ustach formuje się niewielki uśmiech. Po chwili i to ramie obejmuje własnym, żeby jej nie uciekał, nieznacznie ciągnąc go w inną stronę.
– Samochodziki? Czy ja Ci wyglądam, jakbym miała dwanaście lat? – spojrzenie kieruje w stronę znaków, gdy oni, na rozstaju dróg, mieli znaleźć zajęcie na najbliższą godzinę – Jeśli boisz się domu strachów, to nie ma się czego wstydzić – dodaje, w zamian ciągnąc go w jego właśnie stronę – Zrobimy Ci terapię szokową.
I mówiąc to, pewnym krokiem rusza w stronę starej atrakcji, ciągnąc za twarzą smugę dymu; bo i to, czy jest nawiedzona, może niekoniecznie zależeć od jej motywu przewodniego. W takiej ruderze coś już by się z nudów zalęgło.
@Hasegawa Jirō @Mistrz Gry
Ale czy na pewno?
Delikatna mgiełka unosząca się nad podłożem nastrajała całkiem mocno na wizytę w domu strachów, choć po tym, co w życiu zobaczyć mogło medium czy yūrei – byle jaka ludzka konstrukcja nie miała chyba takiej siły sprawczej, żeby wywołać prawdziwy lęk. Albo wręcz przeciwnie, ta świadomość, że wyskakujące ze ściany straszydło mogło być prawdziwe, że pod skrzypiącymi deskami czai się demon, stłumiony wrzask z piwnicy to nie nagranie, a rzeczywiście mordowana ofiara, mogły mrozić krew w żyłach.
Kilka minut spokojnej wędrówki doprowadziło was przed budynek stylizowany na mokry sen gotha, ale taki dawno opuszczony i popadnięty w ruinę. Odrobinę niczym dom rodziny Addamsów, ale w wyraźnie mniejszej skali – wchodziło się poprzez żeliwną bramę osadzoną w murku, pozbawione gałęzi drzewo próbowało odstraszać, gdzieś z tyłu dało się dostrzec pojedynczy nagrobek w ogrodzie. Obrazu rozpaczy i nędzy dopełniało oczko wodne otoczone omszałymi kamieniami, zaniedbanymi zaroślami, pokryte rzęsą niemal jak bagnisko.
Jedyne, co odstawało tu nieco od normy, to całkowicie porzucony samochód stojący na skraju alejki. Silnik był zgaszony, ale jeśli zajrzelibyście przez okno, dostrzeglibyście kluczyki pozostawione w stacyjce. Zupełnie jakby jakiś serwisant albo inna osoba z obsługi technicznej pozostawiła pojazd „tylko na chwilę”, ale z myślą w głowie, że benzyna to jednak droga jest i warto sprzętu na chodzie nie zostawiać. Dołączona przyczepka była pusta, nie licząc skrzynki z podstawowymi narzędziami.
Jeśli chcecie sobie pożyczyć samochód, prosiłabym o rzut na prawo jazdy.
| Termin: 24.03, 23:35
● Hayate
@Yōzei-Genji Madhuvathi @Hasegawa Jirō
Nie tylko jemu sprawiło to niewypowiedzianą przyjemność. Jeden z kotów, śpiący w kapturze jego bluzy, od razu zaabsorbował omiatającą go stróżkę dymu, wzmacniając tym samym swój kształt.
– Jedyne czego zazdroszczę z twojego sklepu to te wszystkie smycze. Gdybym do każdej miał jakieś psiątko to żyłbym w raju – westchnął w końcu, niekoniecznie chętnie pozwalając się objąć, rzucając jej spojrzenie pełne wyrzutu i zmieszania.
Godził się na to jedynie do momentu, w którym zyskał pewność, który kierunek został wybrany i zwinnie wyślizgnął się jak kot, niezadowolony z próby pojmania. Nie zwiększył jednak dystansu, nadal trzymając się blisko.
– Nie wygląda strasznie, bardziej... tematycznie? Stawiam twoje dwie fajki na to, że w środku są same wampiry – powiedział z pewnym wahaniem, wpatrując się w otoczenie domu zza żeliwnego ogrodzenia.
Jedynym, co naprawdę napawało go tu niepokojem, było oczko wodne. Nie lubił zbiorników wodnych, w których nie było widać dna. Zawsze miał wrażenie, że są głębsze niż wskazywałaby na to wszelka logika. Nawet nie krył się z tym, by specjalnie zmienić stronę tak, by to Raja szła bliżej bagienka, a nie on.
Szybkie, kontrolne zerknięcie do wnętrza samochodu od razu zarejestrowało obecność kluczyków. Nic we wnętrzu nie podpowiedziało mu do kogo z ekipy może należeć auto.
– Oto i on, samochodzik godny naszej dorosłej Rajki – rzucił, radośnie ignorując głos zdrowego rozsądku, który rozpaczliwie próbował go powstrzymać.
Już od kilku sekund trzymał dłoń na klamce od strony pasażera, ale cichy dźwięk otwieranych drzwi rozległ się dopiero teraz, wraz z podjętą decyzją.
@Yōzei-Genji Madhuvathi @Mistrz Gry
Nachyliła się nieznacznie, garbiąc plecy tak, by tuż nad uchem zawisły słowa:
- Jak chcesz smycz, to wystarczy poprosić.
Po tym nie kontynuowała już kwestii, bardziej zajęta tym, co rosło tuż przed nimi. Starą atrakcją, w ciemnościach trudno stwierdzić, czy faktycznie nadgryzioną zębem czasu, czy zaledwie stylizowaną. Głowa jej wystawała akurat nad ogrodzeniem tak, by widzieć więcej; fakt tylko niedziałającego w pełni oka ukrócał jej tę możliwość. Zmrużyła na moment oczy, bezskutecznie.
Nie zauważyła nawet, gdy Jiro wyślizgnął się spod ramienia, zainteresowany czymś innym. Przez kilka chwil wolała wypatrywać w oknach postaci, których ewentualnie mogliby spodziewać się w środku. Żadna jednak nie przystawiła swojej demonicznej mordy do szyby, przynajmniej dopóki głos w ciemnościach nie przedarł się ku niej, na tyle głośny, by zwróciła w jego stronę głowę. Westchnęła ciężko.
- Serio? - odpowiedziała, podchodząc do auta. Zajrzała do środka, też w końcu dostrzegając kluczyki. Krótkie, wyraźnie zmęczone życiem spojrzenie rzuciła towarzyszowi. Mimo to, mimo tego, jak coraz to bezkrytycznie głupie robiło się to wszystko, po sekundzie siedziała na miejscu kierowcy. Tylko co dalej?
Sprzęgło, kluczyki. Znowu, sprzęgło wciśnięte w podłogę, kluczyk do końca. I nic. Odetchnęła powoli, kątem oka spoglądając na Jiro.
- Jaśniepan mógłby mi chociaż pokazać jak mam auto odpalić - fuknęła krótko, resztę dymu z dopalającego się papierosa wypuszczając przez otwarte drzwi.
rzut na prawo jazdy: 62
@Hasegawa Jirō @Mistrz Gry
Warui Shin'ya ubóstwia ten post.