Yamazakura to całoroczna atrakcja turystyczna położona na skraju Kolorowej Dzielnicy. Podobnie jak reszta znajdujących się tu przybytków, ożywa dopiero z nastaniem zmroku. To wtedy tysiące świateł oświetla kolejkę górską, melodie kilku karuzel mieszają się ze sobą i gwarem odwiedzających park gości, a diabelski młyn leniwie zaczyna kolejny dzień swojej pracy. Cały teren przepełniony jest ogromem przeróżnych, często tematycznych, zjeżdżalni, torów dla gokartów, karuzel, huśtawek i kolejek. Gdzieniegdzie wśród nich wyrastają budynki skrywające w sobie domy strachów, strzelnice, pokoje zagadek, punkty gastronomiczne czy niewielkie stoiska z upominkami i zabawkami. W okresie zimowym większość atrakcji znajdujących się na świeżym powietrzu jest wyłączona z użytku, ustępując miejsca rozrywce pourywanej w zabudowaniach. Pokój zagadek, który spłonął rok temu nadal jest wyłączony z użytku, ukryty przed wzrokiem wścibskich ogromną drewnianą ścianką z zapowiedzią powstania tu labiryntu. Powietrze w parku przesycone jest charakterystycznym, słodkim zapachem waty cukrowej.
Średnio wygodny fotel nie był dopasowany do takiego wzrostu kierowcy, jaki prezentowała Raja. Ktokolwiek jeździł pojazdem wcześniej, na pewno był niższy – dało się to wywnioskować także po ustawieniu lusterka wstecznego. Te, jak było wiadomo, zawsze musi być ustawione perfekcyjne i poprawione przy każdej zmianie osoby prowadzącej. Czy będzie walka o to, kto zarządza radyjkiem? Tego z pozostawionego samopas auta nikt na szczęście nie ukradł i była duża szansa, że nawet działa.
Po przekręceniu kluczyka nic specjalnego się nie zadziało. Nie rozbrzmiał warkot silnika, obiecujący pomruk pozwalający na ruszenie do przodu albo chociaż stoczenie się powoli w tył. Wozidło stało uparcie, ale jeśli tylko Jirō rzucił okiem, mógł z łatwością stwierdzić, że to nie tylko wina braku doświadczenia Madhuvathi. Strzałka pokazująca poziom paliwa była w niskim położeniu – co więcej nagle drgnęła gwałtownie i znalazła się teraz na tak niskiej wartości, że pojazd nie odpaliłby zapewne nawet na rezerwie. Ze strony, po której znajdował się wlew do baku, znienacka wyskoczył całkiem spory, czarny kształt i pomknął w mrok, podczas swojego biegu wyraźnie kołysząc się na boki. Zgodnie z kierunkiem jego poruszania się oraz według planu parku znajdującego się w głowie yūrei, celem mógł być jeden z magazynów.
| Termin: 01.04, 22:00
| Prawo jazdy: 1/3
Siła: 0/9
● Hayate
@Yōzei-Genji Madhuvathi @Hasegawa Jirō
Rozsiadł się wygodnie na miejscu pasażera, przekonany, że zaraz czeka ich darmowa przejażdżka, a znając Raję, będzie to doświadczenie porównywalne z kolejką górską. Już chciał nawet sięgnąć po pas, gdy jednak nie rozległ się upragniony dźwięk odpalania silnika.
– Może cię nie zaakceptował jako swojego kierowcy, one wyczuwają strach.
Przechylił się w stronę dziewczyny, chcąc samemu przekręcić kluczyk, jakby nie wierząc, że ta jest w stanie tak prostą czynność zrobić poprawnie. Sam nie przejmował się wydmuchaniem dymu za okno, więc widoczność w aucie malała w zastraszającym tempie. Nim jednak sięgnął do kluczyka, zauważył nagły ruch wskaźnika paliwa.
Jakim cudem resztka benzyny wyparowała im dokładnie w tym momencie? Biednemu zawsze wiatr w oczy i chuj w dupę.
Tknięty nagłym przeczuciem, wychylił łeb przez otwarte okno, by namierzyć wzrokiem wlew paliwa. Oczywiście wybrał do tego okno Rajki, zupełnie niewzruszony faktem, że odbiera tym dziewczynie i tak ograniczoną przestrzeń. Jak kot, który musi się koniecznie gdzieś wcisnąć, bo fizyka zupełnie go nie interesuje.
– Złodzieju zasrany zajebany! – wydarł się za uciekającym cieniem, z niezłą wprawą jak na kogoś z papierosem w ustach.
Wysiadł z auta, tym razem już na szczęście od strony pasażera i obszedł pojazd dookoła. Spróbował go nawet pchnąć, wpadając na genialny pomysł, by zafundować dziewczynie naukę jazdy bez benzyny, ale złom nawet nie drgnął. Wolał nie pytać czy wrzuciła na luz, bo to najpewniej skończyłoby się kłótnią o czyjąś wagę.
– Spierdolił do magazynów – powiedział w końcu, choć ton jego głosu nie wskazywał, by miało to być czysto informacyjne – Zaraz odda nam to paliwo w zębach, o ile jakieś mu zostaną.
Ruszył za podejrzanym cieniem, dając towarzyszce wybór czy woli iść z nim czy poczekać w samochodzie i pooswajać się z nieruchomym autem. Nie wyrzucił dopalającego się filtra od papierosa, pozwalając by ten nadal się tlił, wydzielając dym. Cztery biegnące obok kocięta skwapliwie z tego korzystały, stając się coraz bardziej widoczne.
rzut na siłę: 26
@Yōzei-Genji Madhuvathi @Mistrz Gry
– Co za... – nie dokończyła, Jiro ją po prostu wyręczył. Zepchnęła go z siebie, może z obawy, że fajką mieloną w ustach zaraz dostanie w twarz, może dlatego, że tak niezgrabnie oparł się na jej nogach, że odezwały się starcze bóle stawów; nie miało to znaczenia. Wygramoliła się z samochodu, bo wyjściem to nie było ze pewnością, zbyt blisko czubek jej głowy przemknął pod framugą drzwi, na której wsparła się, wypatrując stworzenia. To zniknęło gdzieś w magazynach, wraz z jej krótkim, niezadowolonym cmoknięciem. Zasadniczym plusem tego wszystkiego, tego, że w tak irracjonalnych sytuacjach często towarzyszył jej właśnie Jiro, było to, że nie musiała mu mówić, co ma robić. Tak jak i on nie musiał jej namawiać do podejmowania głupich decyzji, bo i te, niewykorzystywane miesiącami, zbierały się w mięśniach, byleby puścić ją biegiem jak psa myśliwskiego, ku ciemnicy nieznanego terenu. I to też się właśnie stało, gdy szybkim krokiem wyminęła niższą sylwetkę, samej zaraz znikając za drzwiami.
Chciała się tylko przejechać. Czy to tak wiele? Zrobienie prawa jazdy faktycznie i tak było zbyt drogie.
@Hasegawa Jirō @Mistrz Gry
sorcia, że tak późno ;;
Kształt był zaskakująco szybki, ale ścieżka jego poruszania się prowadziła wyraźnie w stronę magazynu. Złodziej pewnie chciał dorobić się szybko kosztem parku rozrywki, podprowadzając jeszcze coś z jego terenu i możliwe, że nie był świadom podążającej jego tropem bandy – groza w postaci Hasegawy, Yōzei-Genji i dymowych kociąt deptała mu po piętach, aż nie napotkała przeszkody. Zamknięte na cztery spusty wrota.
Z wnętrza magazynu rozległ się dźwięk upadającego wiadra, puszki lub innego metalowego pojemnika. Zaraz po nim nastąpiło niewyraźne mamrotanie, tłumione przez ściany oraz drzwi. Sprawca musiał być w środku, choć jak się tam dostał? Któreś z małych, położonych wysoko okienek? A może wejście było otwarte i teraz zostało zabarykadowane od środka?
| Termin: 10.05, 19:00
| Prawo jazdy: 1/3
Siła: 1/9
Możecie spróbować we dwoje wyważyć drzwi – wtedy do wyniku osoby, która rzuci na siłę druga, dodajcie połowę rzutu pierwszej osoby.
● Hayate
@Yōzei-Genji Madhuvathi @Hasegawa Jirō
W pierwszym odruchu Hasegawa po prostu szarpnął za drzwi żeby je otworzyć, tak jak robił to już niemal tysiące razy odkąd go tutaj zatrudniono. Nie spodziewał się oporu. Był niemal pewien, że to właśnie przez nie przeszedł intruz, nie biorąc pod uwagę innych dróg. Zupełnie jakby miał klapki na oczach, nakierowujące go na ten jeden jedyny cel, nie pozwalając się rozpraszać szczegółami. Zabarykadowane drzwi nie mogły ich przecież powstrzymać.
Tylko jedno, porozumiewawcze spojrzenie posłał Rajce, nie musząc jednak nic wyjaśniać.
Odsunął się tylko na krok, choć nie miało to nic wspólnego z zawahaniem się. W kopnięcie drzwi włożył już o wiele więcej siły, nie przejmując się ewentualnymi uszkodzeniami ani mienia ani siebie. Podobnie jak nie przejął się hukiem, który wywołało spotkanie podeszwy jego buta z przeszkodą, w ciszy zamkniętego parku brzmiącym o wiele głośniej.
– Zobaczymy czy z połamanymi łapami dalej będzie tak chętnie kraść – warknął, gdy w końcu wnętrze magazynu stanęło przed nimi otworem.
Słyszał upadający metalowy pojemnik, a później i mamrotanie. Przez ułamek sekundy przeszło mu przez myśl, że złodziej może nie być sam. Omiótł wnętrze magazynu szybkim spojrzeniem, próbując jednocześnie zlokalizować jak najbliżej siebie jakieś narzędzia bądź element konstrukcyjny, który będzie na tyle wygodny, by mógł stanowić broń.
@Yōzei-Genji Madhuvathi @Mistrz Gry
Minęła ledwie chwila, jeszcze żadne z was porządnie nie zdążyło postawić stopy w środku, a coś znów mignęło w przepastnym wnętrzu magazynu. Najbardziej wysunięty do przodu Jiro stał się ofiarą nagłego ataku stworzenia, które wyskoczyło na niego z zaskoczenia i przewróciło na podłogę.
– Czego tu? Po co tu? – wycharczała istota przytrzymując yūrei swoją masą. Przypominało to stereotypową teściową – albo wiedźmę. Długi nochal z kurzajkami, ostre zębiska, mnóstwo cienkich, potarganych włosów w kolorze kruczej czerni. Mordę miała białą jak księżyc, podbródek wysunięty. Ubrana prawie całkowicie na czarno, z wyjątkiem różnobarwnego pasa owiniętego nieco ponad biodrami, trzymającego wydatne brzuszysko. – Idźta se stont – burknęła, owiewając Hasegawę wonią podejrzanie zalatującą zapachem benzyny.
| Termin: 12.05, 20:00
| Prawo jazdy: 1/3
Siła: 2/9
Próba zrzucenia z siebie yōkai wymagać będzie rzutu na siłę.
● Hayate
@Yōzei-Genji Madhuvathi @Hasegawa Jirō
Hasegawa Jirō ubóstwia ten post.
Cała pewność siebie uciekła gwałtownie, jak powietrze z płuc, gdy Jiro powalony ciężarem demona, upadł na plecy. Wzięcie kolejnego oddechu również okazało się niemożliwe, bo potwór nie miał zamiaru odpuścić, nic nie robiąc sobie z prób zrzucenia cielska z yurei.
Mimo że Hasegawa nie miał nigdy okazji zdobyć osobistej teściowej, patrząc teraz na oblicze pochylającej się nad nim wiedźmy, w pełni mógł pojąć tę grozę. Nie był nawet w stanie stwierdzić czego w niej obawiał się najbardziej. Czy tego, że jej ostre zębiska rozorają mu aortę? Jej przepotężnej masy, która za chwilę najpewniej połamie mu żebra, czy też jej szpiczastego podbródka, którym spokojnie mogła mu zrobić lobotomię?
– Raja... – wydusił w końcu z siebie, wiedząc, że sam się potwora nie pozbędzie.
Koty cofnęły się w mieszaninie przerażenia i dezorientacji, nie wiedząc co mają robić. Po raz pierwszy zostały postawione w sytuacji, gdy ich przewodnik był unieruchomiony i nie mogły mu pomóc w tym, w czym były najlepsze - w ucieczce.
@Yōzei-Genji Madhuvathi @Mistrz Gry
– Kocięta dymne! Zwierzaki bardzo płynne. – Odsunęła się, zgarbiona tak, że szponiastymi łapskami niemalże mogła dotknąć ziemi. Zaraz jednak upiorny uśmiech zmył się z jej twarzy, gdy za kocimi duszkami stanął dziwny pies przypominający odrobinę lwa. Zupełnie jak ten brakujący element karuzeli widzianej na samym początku. Komainu pochylił łeb, delikatnie obwąchując najbliższego kota, wyprostował się i spoglądając na demonicę wydał z siebie krótki, gniewny pomruk.
– A by cię piekła wszystkie! – zaskrzeczała niezadowolona baba, na co odpowiedział jej ostrzegawczy warkot. Psowaty odsunął się odrobinę od wejścia, pozwalając yōkai bezpiecznie przejść – paskuda wyminęła go po wyraźnym łuku, a następnie czmychnęła gdzieś, nie zabierając nic z magazynu. Być może po prostu nie znalazła tego, czego szukała, albo obawiała się drugiej istoty.
Komainu obrzucił jeszcze krótkim spojrzeniem yūrei po czym sam zawrócił, ruszając spokojnym krokiem w stronę swojego posterunku. Dumna postawa mogła wskazywać na to, że właśnie wykonał swoje zadanie.
Wątek zakończony.
@Hasegawa Jirō zalicza 1 fabułę do umiejętności siła fizyczna.
Otrzymujesz również 40PF.
● Hayate
Hasegawa Jirō ubóstwia ten post.
- Co by tu... - rzuciłby tylko pod nosem, kiedy znalazłby się na terenie festynu, rozglądając się dookoła za swego rodzaju mapą. Z początku przystanął przy jakiejś scenie, oglądając swego rodzaju jakieś przedstawienie. Te jednak szybko znudziło ciemnowłosego, toteż ruszył w stronę bardziej interaktywnych atrakcji, które nie znużyłyby go w większym stopniu. Wspomnienia z wybuchowych snów niekoniecznie przypadły mu do gustu, a nader ekspresyjna pobudka w środku festiwalu zagwarantowałaby mu pół minuty sławy twitterowej. Duży pluszowy kot wydawał się ciekawą nagrodą, jednak w aktualnym stanie powątpiewał w swoją koordynacje, czy jakiekolwiek nieposiadanie dwóch lewych rąk i nóg. Nie sądził też, aby Asami ucieszyła się z kilku dodatkowych rybek w ich mieszkaniu. Tym bardziej, że sam Ruuka raczej niekoniecznie pamiętałby o tym, aby się nimi zajmować. Te zresztą i tak nie miały nader długiego żywota. - Och - rzucił tylko do siebie dostrzegając wielką pandę, która była nagrodą w czymś równie łatwym, co upierdliwym. Strzelanie w grach nie było takie trudne, a na komisariacie widział niejedną osobę, która sprawiała, że owa atrakcja wydawała się wyjątkowo łatwa. Odstawił więc kawę na bok, próbując skupić się na zadaniu i... pudłując więcej razy, aniżeli ustawa przewiduje. Za pierwszym razem trafił ledwie dwa razy. Później powtórzył swój wynik, aby wraz z wzrastającą irytacją spudłować wszystkie swoje strzały, aby w geście sfrustrowanego człowieka zamachnąć się bronią i zrzucić na ziemię resztki swojego kawopodobnego napoju, spoglądając przy tym na dwa kolorowe boa, które przyszło mu wygrać. Tylko... co miałby z nimi niby zrobić? Mimo to, raczej nie wypadało mu się poddać. Przynajmniej, aż uda mu się zdobyć chociaż mniejszego z misiów.
Po znalezieniu się na miejscu wpierw musiała się przygotować na przedzieranie przez tłumy. Już miasto przepełniały mniejsze i większe grupy poprzebieranej młodzieży, dzieci i dorosłych, domyślała się więc co zastanie w miejscu wypełnionym stoiskami z grami i jedzeniem. Przed wejściem na teren parku zajęła więc miejsce na pobliskiej ławeczce, niespiesznie dobywając z połów materiału ubrania paczkę papierosów. Jednym pstryknięciem w spód wydobyła jednego z nich, zaraz łapiąc go między wargi. Krótkie pstryknięcie zapalniczki później zaciągała się już dymem, wydmuchując go po kilku sekundach wraz z głębokim westchnieniem. Tkwiące w uszach słuchawki nieprzerwanie odcinały czarownicę od ucieszonych krzyków otoczenia. Po dopaleniu cygara upchnęła je jednak do kieszeni wraz z zapalniczką i papierowym opakowaniem.
Czystym przypadkiem znalazła się koło Shateki i jeszcze czystszym przypadkiem w moment później rzucała do celu. Nie wygrała co prawda żadnej z większych nagród, lecz wyglądała na bardzo ukontentowaną patrząc na bibułkową różę, którą dostała do rąk od miłego sprzedawcy.
@Miyashita Ruuka
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |