Pozbawione jakiegokolwiek oświetlenia, ciemne, wilgotne i pełne brudu. Ciągną się pod całym miastem, skręcając, rozwidlając i plącząc niczym setki węży. Niektóre z nich zawaliły się podczas trzęsienia ziemi, inne zalała częściowo woda, przez jeszcze inne przemykają stworzenia o wiele mniej przyjazne od zwykłych szczurów. Do tuneli nie zapuszcza się nikt o zdrowych zmysłach i czystym sumieniu - bywają miejscem nielegalnych wymian, a czasem kryjówką dla uciekających przed prawem. Od lat krążą plotki, że ci, którzy się tu zapuszczą, już nie wracają lub powracają, jednak nie tacy sami, jak wcześniej. Prawdą natomiast jest, że łatwo o zgubienie się w tych czeluściach.
2-5 - postać wpada do zastałej, zatęchłej wody. Teraz ma przemoczone buty i niezbyt przyjemnie pachnie.
6 - postać napotyka bardzo nieprzyjaźnie nastawione yōkai (lub grupę zbirów), które tylko czekało na ofiarę; interwencja MG.
Szczerze to chętnie spróbowałaby znaleźć jego telefon poprzez aplikację znajdź swoje dziecko, ale pytaniem było czy miał włączoną lokalizację w telefonie. Bo jak nie... to kiepsko i mogła kierować się jedynie tym ze powinien być gdzieś na górze i właśnie ściął Teke łeb.
Munehira Aoi ubóstwia ten post.
Tymczasem reszta zajomowała się Blotką, którego pajęczak potężnie ranił. Miał nadzieję że chłopak żyje i się z tego wyliże. Zwłaszcza że Jiro wydawał się tym wyjątkowo poruszony. Później z nim jeszcze o tym pogada. Z Ejiri z resztą też. Ale to po tym jak już na dobre pozbędą się zagrożeń.
Egzorcyzmy: puwudzenie
#a2006d
Warui Shin'ya ubóstwia ten post.
- Tak, do zobaczenia, mam nadzieję. Miłej zabawy z zestawem małego Egzorcysty - rzuciła na pożegnanie, gdy jasnowłosy mężczyzna odchodził w stronę drabinki. Już zaczynało jej brakować tego poczucia bezpieczeństwa, jaki zapewniała jej obecność Aoiego, chociaż nie mogła dojść do wniosku, dlaczego. Praktycznie obcy człowiek, a mogłaby słuchać się go jak posłuszny szczeniak, czekający tylko na jakąś pochwałę lub odrobinę uwagi od swojego opiekuna. Jakieś cholerne czary albo może ma w sobie tyle charyzmy, nie była pewna. Możliwe, że to ona ma jakieś głębokie problemy, które wymagałyby rozpakowania. Znaczy, wiadomo.
- Chodźmy, chodźmy - zaaprobowała zadowolona, nadal nie mając ochoty być w tym miejscu chwili dłużej - Ciekawe, czy reszta osób znalazła coś ciekawego. Ty też przyszłaś z kimś, prawda? Z bratem? - zapytała, idąc już przed siebie. Gdy zaczęły oddalać się znacznie od włazu, narysowała na ścianie szybko strzałeczkę, jakby jednak miała potrzebę się stąd ulotnić. Nawet dobry plan, jeśli nie straci swojej latarki. Na razie nie ma co się przejmować jeszcze nieistniejącymi utrudnieniami.
- Może uda nam się znaleźć tego zaginionego chłopaka…Ryoko? Nie wiem co go tam napadło, ale jest zawsze szansa, że, er, uciekł i się gdzieś schował.
@Munehira Aoi @Seiwa-Genji Kamiko @Touya Kiryuu
Warui Shin'ya and Munehira Aoi szaleją za tym postem.
Nobuo powrócił na powierzchnię w bezpieczny sposób, nie ryzykując konfliktu z nieznaną grupą. Wydawać by się mogło, że stracił trochę czasu na samotnej wędrówce, ale wyniósł z zapomnianych korytarzy informacje na temat zaginionej przed laty Takahashi Chie – była tu i ktoś jej poszukiwał. Ktokolwiek to był, przyszedł uzbrojony i gotowy do walki. Czy ich celem mieli być inni ludzie, a może przewidywali problemy wyciągnięte prosto z duchowego wymiaru?
Aoi nie miał większego problemu z trafieniem do punktu startowego całej wyprawy. Wystarczyło podążać swoimi śladami, odwrócić trasę i każdy zakręt, badać drogę przed sobą. W jego kieszeniach spoczywały przedmioty mogące przydać się w przyszłości – o ile duch chciałby wykorzystać coś, czego używało się w walce z takimi, jak on.
Raja oraz Sasaki ostatecznie również wylądowali na zewnątrz, mogąc w końcu odetchnąć głębiej powietrzem nienasyconym nieprzyjemną wonią zgnilizny bijącą od martwego, rozkładającego się ciała. Gryzący w gardło smog dzielnicy portowej nagle okazał się bardziej znośny niż to, na co część poszukiwaczy przygód natknęła się tam w dole.
Kiryuu otrzymał propozycję zwiedzenia części okolicznych tuneli. Nieznajomy duch chciał mu pokazać ciekawe miejsca, w które w przyszłości yūrei mógł zwabić ku swojej uciesze. W pakiecie była wcale nie nudna historia powstania niektórych części podziemi oraz ostrzeżenie, gdzie nawet tacy, jak oni, nie powinni się zapuszczać dla własnego bezpieczeństwa. Na koniec został odeskortowany na powierzchnię innym wyjściem.
Ruuka zmył się nim przyjechały jakiekolwiek służby, zręcznie wymijając innych opuszczających podziemne tunele, pozostając poza ich wzrokiem. Najpierw wtopił się pomiędzy innych studentów czy licealistów, którzy jeszcze mieli odwagę i chęci siedzieć w tym miejscu, a później po prostu zniknął, nie przyciągając niczyjej uwagi.
Blotka miał zarówno pecha jak i szczęście. Wyniesiony na zewnątrz przez Hasegawę i asystującego mu Ye Liana trafił prosto pod opiekę Whitelawa. Wciąż był nieprzytomny i pogrążony w sielankowej wizji, prowadząc dyskusję o uroczych jeżach z własnym, odpowiadającym mu jak człowiek wężem. Wirująca w miejscu ciemność w pewnym momencie sama się rozproszyła i nie został po niej żaden ślad, tak jak po wcześniejszym złotawym pobłyskiwaniu. Czasem do tej osobliwej krainy pełnej szczęścia przebijały się głosy – krótkie urywki zdań. Chociaż bestia z tunelu wybrała go na swoją pierwszą ofiarę, przynajmniej miał obok siebie kogoś, kto nie zostawił go tam na pastwę losu.
Kamiko i Kakita w pierwszej kolejności natknęły się na Shina oraz Carei udających się w głąb tunelu, z którego niedawno jeszcze uciekali. Pozostawiona na środku przejścia świeca ochronna wciąż się paliła. Niepozorny przedmiot powstrzymał gigantycznego pająka, którego cielsko nadal leżało nieopodal – teraz zmasakrowane, nadpalone, rozczłonkowane i przynajmniej chwilowo niegroźne. Wszędzie były widoczne ślady sadzy i drobnego popiołu po spalonych kartkach oraz grubych, lepkich pajęczynach. Tych drugich nie zostało wiele, większość z nich uległa zniszczeniu, a z nią maleńcy mieszkańcy.
Enma w towarzystwie Shiby po dłużących się metrach wędrówki wreszcie dotarli do rozwidlenia. Ogień musiał dotrzeć aż tutaj, ale nie pożarł wszystkich sieci. Tam, gdzie istniały przerwy pomiędzy utkanymi kokonami i polepionymi ścianami płomienie naturalną koleją rzeczy musiały się zatrzymać, przez co dobrze można było rozpoznać miejsce stanowiące leże pajęczego yōkai.
____________________
Termin: 28.05, godz. 21:00
@Warui Shin'ya – dzięki powodzeniu w rzucie na nyktofobię do końca tego wydarzenia nie musisz już ponawiać rzutu.
Kontynuują: @Warui Shin'ya @Ye Lian @Hasegawa Jirō @Shiba Ookami @Seiwa-Genji Enma @Seiwa-Genji Kamiko @Ejiri Carei @Kakita Mari
Osoby, które zakończyły event:
@Sugiyama Nobuo – 305 PF oraz zaliczenie 1 fabuły do umiejętności cichość
@Miyashita Ruuka – 305 PF
@Nagai Blotka Kōji – 305 PF oraz zaliczenie 1 fabuły do umiejętności egzorcyzmy | stan fizyczny: postać budzi się dopiero 05.04; przez następne 3 fabuły odczuwa lekki ból i zawroty głowy, rana po ugryzieniu (lewy bok) nie jest wielka i groźna dla zdrowia, ale również pobolewa przez ten czas
@Munehira Aoi – 320 PF oraz zaliczenie 1 fabuły do umiejętności percepcja - słuch | zdobyte przedmioty: świeca ochronna (jej zapalenie daje ochronę przed wszelakimi yūrei oraz yōkai na czas 2 postów), mały woreczek poświęconej soli (+10 do rzutu kostką na egzorcyzmy)
@Touya Kiryuu – 300 PF oraz zaliczenie 1 fabuły do umiejętności percepcja - wzrok
@Yōzei-Genji Madhuvathi – 170 PF
@Sasaki Hotaru – 180 PF
Punkty przyznawałam na podstawie: ilości napisanych postów (5 PF za sztukę), odpisywaniu w danych kolejkach (10PF za kolejkę), za wejście do tunelu (50PF) i wykonanie zadania (120 PF – w przypadku Rajki i Sasakiego pomniejszone o połowę w związku z opuszczeniem 5 z 9 kolejek).
Jeśli macie jakieś uwagi – piszcie śmiało
● Hayate
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Hasegawa Jirō, Sugiyama Nobuo, Nagai Blotka Kōji, Touya Kiryuu and szaleją za tym postem.
- Zamierzasz to zostawić sobie jak breloczek? - rzucił kąśliwie, pozwalając sobie na ledwo widoczny uśmiech, choć chciał wierzyć, że jego nowy towarzysz zdaje sobie sprawę z faktu, że nie może tego zatrzymać.
Kiedy dotarli do leża pajęczaka, Enma poczuł niekontrolowany przepływ dreszczy. Ależ on nienawidził pająków. I innych tego typu ustrojstw. Powoli rozejrzał się dookoła, ale nie dostrzegł niczego ani ciekawego, ani tym bardziej niebezpiecznego.
- Dobra. Tu wystarczy. - odpowiedział, kładąc głowę na ziemi i rozwiązał bluzę, którą delikatnie wysunął spod yokai, a następnie zawiązał sobie materiał dookoła bioder. Nie był na tyle zdesperowany, aby na powrót ją zakładać, wolał już marznąć, ale jednocześnie nie chciał jej zostawiać i śmiecić.
- Znam. - odpowiedział na wcześniej zadane przez mężczyznę pytanie, kiedy kucnął przy szczątkach teke teke. Yokai było dość silne, dlatego też Enma bez namysłu ściągnął już i tak brudny bandaż, z lewej dłoni odsłaniając świeżo zasklepioną ranę. Wyciągnął sztylet i przyłożył jego ostrze do wnętrza ręki, ponownie otwierając przecięcie - tym razem nieco głębiej, pozwalając aby krew spłynęła pomiędzy jego palcami. Odłożył broń obok siebie i nie czekając dłużej zaczął pospiesznie nakreślać pentagram na brudnej ziemi własną krwią, a następnie na środku ułożył głowę kobiety.
- Dobra. Odsuń się nieco jak możesz. - wymamrotał cicho, kładąc palce lewej dłoni na głowie, a następnie uniósł obie dłonie układając je w pieczęć, by rozpocząć Kuji.
Najpierw zaczęło się od cichego mamrotania, zlepek niezrozumiałych słów, które wreszcie zaczęły układać się w krótkie zdania.
- Niech światło Amaterasu spłynie na twoją duszę i poprowadzi do Kakuriyo. Twój czas zemsty dobiega końca i nie musisz więcej mścić się na mężczyznach za to, co cię spotkało. Zapomnij o pociągu, o bólu, który towarzyszył ci podczas śmierci, o zemście na pijanych chłopakach z metra. Jesteś wolna, Takahashi Chie. Rin. Kyō. Tō. Sha. Kai. Jin. Retsu. Zai. Zen. Kō - kiedy ostatnie słowo padło z jego ust, a palce złożyły się w odpowiednią pieczęć, głowa yokai zapłonęła ogniem. Trwało to zaledwie krótką chwilę, gdy po yokai został jedynie popiół.
- Gotowe. - mruknął czując lekki zawrót głowy i jak kilka kropel potu spływa po jego karku. Strząsnął krew z lewej dłoni porzucając pomysł na ponowne użycie brudnego bandaża.
- Czas na pająka. - dodał po chwili, przenosząc wzrok na yurei.
Rana na lewej dłoni - pogłębiona, krwawi
Płytka rana cięta na prawym policzku
Do tego pobrudzony błotkiem :c
Rzut na percepcje (wzrok) - 30, brak sukcesu
Kakita Mari ubóstwia ten post.
— Shin'ya, o czym ty mówisz? — głos Ye Liana był opanowany; równie precyzyjny co chłodny, zahaczył ostrożnie o każde wypowiadane słowo. Przemycona w tonacje reprymenda trzasnęła w echu gnającym do głębin. Chciał aby zabrzmiała dobitniej, ale nie pozwolił jej na przesadne ujawnienie — zawarł usta, głównie z powodu wpajanej mu od dzieciństwa kurtuazyjności.
— Ejiri. Na pewno wpadnę na Seiwę, ale żeby tam znów pójść, potrzebuję lepszego światła.
Coś mu się stało — niezaprzeczalnie. Miał wrażenie, że cały świat szarpnął do przodu, a on niezmiennie trwał w bezruchu; nic nie mógł na to poradzić. Przyszło mu jedynie przypatrywać się, jak rozkręcony do niewyobrażalnej prędkości zaczyna się niebezpiecznie kołysać i drżeć, jak wysypują się z niego wszystkie zbierane na przestrzeni lat rzeczy, jak giną i zatracają się na wieczność. Całe szczęście, że mrok skrywał słabości, nie chciał, aby ktokolwiek je dostrzegł. Szczupłe palce uniosły obudowę telefonu o parę centymetrów wyżej, a błysk latarki omiótł znajdujące się obok siebie twarze, jakby mężczyzna chciał się upewnić, że zwracają się do niego żywi ludzie, a nie koszmary, którym wynajął pokój w potarganym umyśle.
— a Pan... pójdzie z nami?
Patrzał na dziewczynę w milczeniu, światło zahaczyło o delikatnie spętane ze sobą palce i nie wiedzieć czemu zwrócił na to szczególną uwagę. Nie sądził, aby mógł przekonać ich do odwrotu. Dziewczyna zdawała się pewna, jej stopy same spoczęły na zbrukanej kurzem posadzce.
— Zawróćcie.
Rozległ się szelest ubrań i krok, sugerujący ruch ku ciemnościom.
— Shin'ya.
Spróbował raz jeszcze. Tym razem bardziej uparcie. Chciał zwrócić na siebie jego uwagę, uprzytomnić mu, że to, co robił, było bezmyślne; chciał, aby na niego spojrzał i zrozumiał, że nie znajdują się w domu strachów, że zawieszone nad ich głowami pajęczyny nie są rekwizytami, a w leżącym — chwilowo spacyfikowanym pająku — nie krył się spocony aktor, który marzył o wyjściu z tego absurdalnie monstrualnego kostiumu. Jeszcze chwilę temu, ktoś mógł stracić życie. Czy to nie świadczyło o tym, że nie byli przygotowani? Że jedynie przesuwali się nierozważnie w mrok? Ale zamiast powiedzieć to wszystko, stać było go jedynie na milczenie, zamknął w sobie tysiące słów. Nie powiedział już nic więcej. Po prostu w tamtej chwili — w ostatnim zdolnym do wypowiedzenia słowie — coś w nim pękło i zwyczajnie przyrósł do ziemi, nie mogąc zrobić żadnego kroku. Gdyby nie interwencja Jiro, może i zostałby tam na zawsze.
Trawiony przez wzbudzającą niesmak wściekłość, wydawał się iść sztywnym, szablonowym krokiem, trzymając się ostatnich lin samokontroli. Co jakiś czas błyskał w otaczające ściany, upewniając się, że są bezpieczni, przy czym skrupulatnie ignorował kąśliwe uwagi Jiro — nie mając nawet nastroju ich komentować. Całą drogę powrotną starał się skupić swoje myśli na celu — na wyprowadzeniu Botki; na sposobach mogących przyspieszyć regenerację. Pełen przeklętych obaw spoglądał w kierunku jego oblicza, jakby upewniał się, że wciąż oddycha. Dłoń Ye Liana zebrała zarzucone na czoło pogięte kosmyki włosów i zbadała temperaturę skóry. Chciał się upewnić czy wystąpiła gorączka. Może ta informacja zawęziłaby poszukiwanie rozwiązania.
— On jest tą pomocą?
Mężczyzna przeniósł wzrok na zaparkowany drogi samochód i znajdującego się w pobliżu mężczyznę, który w porównaniu do niego mógł poszczycić się jakąkolwiek klasą. Dotychczas zapomniał, że wartościowy, jasny płaszcz przesiąknięty zapachem wyselekcjonowanych perfum obsiadł sypki spopielony pył, że obkleiły go cienkie nitki pajęczyn, że lewe ramię zdobił ślad po zaschniętej krwi.
— Najwidoczniej — odpowiedział oszczędnie, nie dostrzegając w czekającym nieznajomym przejęcia. Nie było też nikogo, kto miał się zająć poszkodowanym. Zamiast jednak podejmować dalszą kontemplację, pragnął jak najszybciej udzielić chłopakowi pomocy. Szedł razem z Jiro. Mógł odgonić niechciane myśli, ale nie wstyd przed własną prezentacją. Przecież zawsze przejawiał najwyższą elegancję. — Czy mógłbyś otworzyć drzwi? Trzeba go posadzić.
Naprzeciwko wyszła jasna twarz, przypudrowana cienką warstwą kurzu, w której przejrzystością mieniły się jedynie szklane, szare oczy. Zderzenie ich tęczówek zainicjowało delikatne drgnięcie źrenicy; cios, ale i egoistyczne pragnienie, aby nie pozbawiał go tej uwagi.
— Jak na kogoś, kto tak pieczołowicie śledzi bliskich, nie wydaje się pan zmartwiony, Panie Whitelaw.
Dziwne przeczucia nie pozwalały na nieuwagę.
Warui Shin'ya, Hasegawa Jirō, Nagai Blotka Kōji, Ejiri Carei and Vance Whitelaw szaleją za tym postem.
Pilnuj Carei. - Przestroga, po której kiwnął głową; poruszył się daszek czapki, opadając i unosząc, wyłaniając na nowo parę skupionych ślepi.
Shin’ya. - Ostrzeżenie.
Spiął się, zamykając drobną dłoń dziewczyny w szorstkiej klatce własnych palców, przygarniając ją bliżej siebie stanowczym, choć mało agresywnym ruchem człowieka, który potrzebuje niewielkiego dystansu, aby móc kogoś otoczyć protekcją. W głowie dalej jednak rozbrzmiewał chłód tonów, wpływających w umysł jak lodowaty wicher. Początek nawyku był jak niewidzialna nić - każdorazowe powtórzenie czynności wzmacniało ją, dodawało nowe włókna, przemieniało w grubszy i bardziej zwarty odpowiednik, wreszcie w linę grubości pięści, której splotu nie dało się już rozerwać. Całymi latami udawało mu się szlifować nieposłuszeństwo - wobec ciotki i przyszywanego brata, nauczycieli, znajomych z licealnej klasy, wreszcie wobec samego Ye Liana, na którego zwrócił ostrzegawcze spojrzenie, krzyżujące z szarym odpowiednikiem jak przy zwarciu bitewnych mieczy.
- Zawróćcie.
Od telefonicznego światła przymrużyły się napuchnięte zmęczeniem powieki; źrenice wciąż jednak nieruchomo przypatrywały się mężczyźnie; jego ledwo dostrzegalnej przez jaskrawość bieli mrocznej sylwetce. Targało nim paranoiczne rozdarcie - chciał równie silnie chwycić Ye Liana za ramię i odepchnąć od siebie, żeby wreszcie się od niego odwalił, co jednak odpuścić i ulec jego namowie, bo to oznaczałoby wyrwanie się z ciemnego gardła tunelu. Mógłby nabrać haustu orzeźwiającego, nocnego powietrza. Przecież przede wszystkim pragnął dostrzec jasne latarnie i zaskoczone, normalne twarze zgromadzonych wokół nastolatków. Hamowało go wyłącznie poczucie lojalności wobec Hasegawy. Nawet jeżeli nie zbudowali swojej relacji na szczególnie stabilnej glebie i wciąż, dzień za dniem, nadłamywali podłoże mostu, jaki połączył ich światy, irracjonalne przywiązanie i potrzeba dociągnięcia zadania do końca ostatecznie zaważyły na decyzji.
Poza tym nie chciał się tłumaczyć. Nie teraz.
- Przestań zachowywać się jakbym miał dwanaście lat - wycedził w stronę nieruchomego, gwieździstego punktu bieli, rażącego w oczy jak fizyczne igły. - To wkurzające.
Obrzydliwe, pomyślał, w machinalnym odruchu, dzięki któremu poczuł się o wiele spokojniej. Sensowniej było uznać Ye Liana za irytujący element, którego pozbycie wreszcie zrzuci z barków część problemów. Lepiej, że się rozdzielają. Że Hasegawa, w chaotycznej próbie uratowania nieprzytomnego przyjaciela, pociągnął za sobą tą cholerną personifikację przeszłości.
Warui jeszcze moment trzymał wzrok w miejscu, z którego zniknął Ye. Przysłuchiwał się echu postępujących po sobie kroków, odbijanych od ścian tuneli rykoszetem zwielokrotnionych dzięków. Zmarszczył brwi, czego na szczęście nie dało się dostrzec w ciemnej otoczce.
Pozbawieni z Carei dodatkowych źródeł oświetlenia, zostali sami przy coraz gęściejszemu mrokowi.
- Nic ci się nie stanie - zapewnił nagle, silniej ją przy tym chwytając; na ułamek sekundy, w czymś zakrawającym o ułomną próbę dodania otuchy. Przywołał w pamięci natychmiast słowa byłego współpracownika, nie do końca wiedząc, czy niosły w sobie groźbę, czy jednak pełne zaufanie przy powierzeniu kolejnej ważnej dla Jiro jednostki, cokolwiek to jednak było, wykrzesało z Shina resztki jeszcze niezdechłego w agonii dżentelmeństwa.
Koniec końców odetchnął, wyciskając z płuc nadmiar nagromadzonego stresu, i ruszył trasą, którą dopiero co uciekali. Popłoch, jaki temu towarzyszył, nie pozwolił na odpowiednie rozeznanie się w sytuacji. W międzyczasie wyślizgnął znaczoną bliznami dłoń spomiędzy filigranowych paliczków dziewczyny, sięgając zaraz do kieszeni, w której wciąż spoczywał scyzoryk. Zabezpieczona broń nadal była ciepła od jego własnej temperatury, przejętej przez rzecz w chwili walki i zbyt brutalnego ściskania za rękojeść. Dodawała jednak podświadomej otuchy, bo choć wątpliwe, by dało się nią wykonać finalny atak wobec jakiegokolwiek yōkai, była przynajmniej czymkolwiek, co trzymało psychikę w ryzach.
Z drugiej strony poprawił uścisk na podręcznej latarce, której wiązka światła omiatała ściany i drogę. Rozglądał się, świecąc po otoczeniu, szukając nie tylko pozostawionych szczątków gargantuicznego pająka, ale przy okazji czegoś, co naprowadziłoby go na...
- … tego zaginionego chłopaka...
Cudzy głos wyrwał go ze stuporu. Nawet nie zakodował momentu, w którym wysunął na powrót rękę z odmętów bluzy i przygniatającym ciężarem oparł na barku Ejiri. Zsunął objęcie zaraz na jej ramię, dotykiem świadczącym o nerwowej zaborczości, jakby zazdrość trzymała go nawet w chwili, w której niematerialne niebezpieczeństwo mogłoby mu odebrać towarzyszkę.
Ale potem usłyszał...
- Kamiko? - wyrwane spomiędzy ust pytanie prawie go zatrzymało. Stracił pół kroku, ciężko stwierdzić czy uderzony zaskoczeniem, czy zdenerwowaniem. Wahał się krótko, ale i tak nie było czasu na ciągłe zastanawianie nad poprawnością wyborów. Zsuwając więc palce z Ejiri, nie była w żadnym zagrożeniu, wystąpił kawałek do tyłu, aby zmniejszyć odległość do nastoletniej Seiwy. I jej kompanki. Rzucił spojrzeniem przez ramię, słysząc już, jak ich doganiają. - Spotkałaś brata?
Byli o rzut beretem od świecy ochronnej, od której tkanka yūrei nieco się spinała; z pewnością moc przedmiotu nie działała na niego w równym stopniu jak wobec yōkai, ale wciąż wyzwalała podskórne mrowienie. Znajdowali się więc blisko.
Szukając swoją pożalsięboże latarką truchła pająka, jednocześnie nasłuchiwał, czy gdzieś w okolicy nie wyłapie Enmy. Kierował się w tę stronę, musiał być więc w pobliżu. Jakby na samo wspomnienie przyspieszył kroku.
percepcja - wzrok (92) - sukces;
@Seiwa-Genji Enma @Kakita Mari
@Ejiri Carei @Seiwa-Genji Kamiko
Ye Lian, Nagai Blotka Kōji, Ejiri Carei and Kakita Mari szaleją za tym postem.
Zgodnie z prośbą stał z boku i patrzył jak Teke Teke zostaje wypędzona z ich świata. W końcu przyszła pora na pająka, którego głowę położył na ziemii. I już w sumie miał się przymierzać do wygnania gdy pojawiła się przed nim ta jedna chrzaniona przeszkoda, przez co chwilę później wyglądał jakby dostał laga mózgu. - Wyręczyłbyś mnie. Muszę przyznać że bez ciała egzorcyzmuje się wyjątkowo niełatwo. - I tak. Wyglądał na zażenowanego. Tak mógł się nadal na dobre pozbyć tego pająka w pewien sposób, ale zdecydowanie nieprzyjemny. Bo oznaczałoby to, że musiałby chujka w całości pożreć. Przynajmniej tak mówiła Yokaiowa logika. Czekając więc jak Enma uwinie się z pajęczakiem, zaczął się rozglądać po kokonach. W sumie nigdzie nie widzieli tego zaginiętego dzieciaka. Nie zdziwiłby się gdyby pająk zawinął go w kokon żeby mieć go na później.
Rzut na egzorcyzmy: 35
#a2006d
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma and Ejiri Carei szaleją za tym postem.
@Kakita Mari @Ejiri Carei @Warui Shin'ya
Ezgorcyzmy: 22 - nie wiem czy mogę wygnać pająka bez głowy
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei and Kakita Mari szaleją za tym postem.
Zmęczenie, wpijało się w ramiona, malowała powieki cieniem, ale ciało pewniej zbliżyło się do rudowłosego. Zaskoczona nawet sama sobą, chociaż zakładała ledwie uchwycenie rękawa męskiej kurtki, splotła palce z tymi większymi, silniejszymi, dając się zamknąć w bezpiecznej uwięzi. Na chwilę. Świadoma jeszcze bardziej, napięcia, jakie wzrosło, gdy jasnowłosy odpowiedział. Zawróćcie. Zabolało. Ciepło wlało się na język, ale cień, który zakołysał się w jasności źrenic, dedykowany był już komuś innemu. Warui.
Pociągnięta bliżej, nie zaprotestowała, ale miała wrażenie, że jest ledwie kruchą przeszkodą pomiędzy dwoma, warczącymi na siebie wilkami. Nie rozumiała, co łączyło ich ze sobą, ale powietrze zdawało się drżeć, gdy krzyżowali ze sobą iskrzące złotem i błękitem szarości tęczówki. I nie odezwała się tylko dlatego, że każdy jej wyraz byłoby wtrąceniem niepotrzebnym. Przynajmniej - tu i teraz. I nawet gdy odwrócili się, wnikając w objęcia ciemności, chociaż sylwetki towarzyszy dawno zniknęły za jednym z zakrętów tuneli, czuła na plecach dreszcz, zatrzymujący się dopiero na na cieple zamykającym jej dłoń.
- Wolałabym, żebyś powiedział, że nic nam się nie stanie - odezwała się cicho, z ramieniem wciąć przytkniętym tego męskiego. Uniosła wzrok na krótko, obejmując zarys profilu, zwinięte na szyi kosmki i te wymykające się z uwięzi czapki. Spojrzenie jednak gnało przed wszystkim przed siebie, i do góry, pamiętając, że pajęczyny, chociaż w większości objęte ogniem i spopielone, wciąż mogły nieść ślady... obcej bytności. Rozluźnioną dłoń i pozbawioną ciepła, skuliła, najpierw rozcierając lekko, potem, chowając w rękawie. Dziwnie osamotniona.
Szum głosów wymógł zwolnienie kroku i nagłe spięcie, witając z zaskoczeniem protekcyjny gest. Cofnęła się o krok, dłonią lądując gdzieś przy boku chłopaka, wpijając zaciśnięte paliczki w materiał ubrania. Odetchnęła równie szybko, kierując w stronę nadchodzących - światło latarki. Nie poruszyła się jednak, wbijając paznokcie we wnętrze wolnej ręki.
- On i towarzysze - odezwała się w końcu, przyglądając i drugiej sylwetce. Nie poruszyła się jednak z miejsca - Głowę... wziął jeden z nas - przekręciła profil, zerkając za siebie - zdaje się, że poszedł za... - w głosie zafalował smutek - Twoim bratem - przygryzła wargę - zakładamy, że może... ten yokai jest też przyczyną zaginięcia chłopaka, co pierwszy wszedł do tunelu - sama nie miała wielkiego pojęcia o zwyczajach tych stworzeń. Mogła wnioskować po pajęczej naturze, że ciało wciąż mogła tkwić gdzieś głębiej w leżu. Ale z z konkluzji na tę chwilę - tyle. Ruszyła, za chłopakiem, nie chcąc finalnie - zostać samej w ciemnościach. I chociaż cisnęło jej się na usta by na nią zaczekał, przygryzła tylko wargę, gasząc niezwerbalizowaną prośbę. Nie mogła go opóźniać.
| Rzut na percepcję - wzrok - krytyk pech
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Hasegawa Jirō and Kakita Mari szaleją za tym postem.