Pozbawione jakiegokolwiek oświetlenia, ciemne, wilgotne i pełne brudu. Ciągną się pod całym miastem, skręcając, rozwidlając i plącząc niczym setki węży. Niektóre z nich zawaliły się podczas trzęsienia ziemi, inne zalała częściowo woda, przez jeszcze inne przemykają stworzenia o wiele mniej przyjazne od zwykłych szczurów. Do tuneli nie zapuszcza się nikt o zdrowych zmysłach i czystym sumieniu - bywają miejscem nielegalnych wymian, a czasem kryjówką dla uciekających przed prawem. Od lat krążą plotki, że ci, którzy się tu zapuszczą, już nie wracają lub powracają, jednak nie tacy sami, jak wcześniej. Prawdą natomiast jest, że łatwo o zgubienie się w tych czeluściach.
2-5 - postać wpada do zastałej, zatęchłej wody. Teraz ma przemoczone buty i niezbyt przyjemnie pachnie.
6 - postać napotyka bardzo nieprzyjaźnie nastawione yōkai (lub grupę zbirów), które tylko czekało na ofiarę; interwencja MG.
Poruszał się spokojnie i miarowo, przywykły do grobowej ciemności, ale też do wąskiego gardła przejścia. Przylgnięty bardziej ku ścianie, raz za razem zebrał na siebie pojedyncze pajęczyny, zaraz to strząsając obrzydzenie ruchem ramion. Krótkim dreszczem, który wspinał się przez grzbiet. — Brud, smród i ubóstwo... — wycedził przez zęby, palcami prawej dłoni przecierając twarz, starając się odnaleźć ni to zabłąkany kosmyk, ni to warstwę kurzu, czy wić pajęczyny. Wszystko było tak cholernie ujebane. Tak paskudnie nieprzyjemne. Wdech i szybki wydech, bo korpus zatrzymał się delikatnie na plecach Mari, nie popychając jej, a jedynie na krótki moment przylegając ku niej. Długie palce przesunęły się mimowolnie przez dziewczęce ramię, kiedy pochyliwszy nieznacznie twarz ku krzywiźnie małżowiny, Aoi wyszeptał dźwięcznie: — musisz mi wybaczyć... — i wcale nie chodziło mu o to naruszenie kruchej przestrzeni osobistej, która w tych warunkach była tak silnie wątpliwa, a o to, że już po sekundzie wysunął się przed nią, jak i przed Hotaru. Sunął do przodu, niewzruszony ciemnością, a jedynie nasłuchując dźwięków uciekających spod szurającą przez skórę ścianę. Inna faktura. Nowa. Złapana w intensywności umysłu i intrygująca, pobudzająca i ożywiająca neurony. Miękkość paliczków odnalazła klamkę, jej zardzewiały chłód, który docisnął w dół, sprawdzając, czy drzwi ustąpią. Dotyk nie trwał długo, bo w fali kolejnego obrzydzenia wycofał paliczki, ocierając jeden o drugi, strzepując całe świństwo nagromadzone na przedmiocie przez ostatnią zapewne dekadę, jak i nie dłużej. — Raju... — Rozniosło się w miękkiej ciszy, kiedy Munehira zaparł się nonszalancko ramieniem na tafli drzwi. — Czy byłabyś tak miła i spróbowała je... nie wiem... tak na przykład wywalić z zawiasów? — Pada pytanie, a razem za nim zawinięcie się ust w dzióbek. — Chyba, że ktoś z pozostałych posiada jakieś fantastyczne, mityczne zdolności jak nasza koleżanka Onryo i chciałby się nimi pochwalić... Albo może sama Onryo byłaby łaskawa pomóc. — Kpina dzierga się w wydechu, kiedy ciało odrywa się od wrót, a zawinięte palce w pięść, mocniejszym uderzeniem knykci, kilkukrotnie spotykają się z nimi, wystukując jakiś chaotyczny rytm. To też nie trwa długo, bo w echu uderzeń, Aoi przykłada ucho do gładkości drzwi, próbując wyłapać czy jakikolwiek szmer, dźwięk czy sapnięcie dotrze do niego zza przeszkody.
Kakita Mari ubóstwia ten post.
Warui Shin'ya, Ye Lian, Hasegawa Jirō, Ejiri Carei and Kakita Mari szaleją za tym postem.
Bardzo szybko za to i bardzo blisko, poznała właściciela ciepłej tonacji, która mimo braku wcześniejszego widoku, drgała echem, przywołując słowa do świadomości. Oderwana bardzo skutecznie uwaga, kazała jej niemal intuicyjnie, objąć postać niemal tak drobną, jak jej własną, chociaż gest, był jednocześnie próbą pomocy chłopakowi, jak i własnej równowadze. Źrenice rozszerzyły się w zderzeniu z nagłą bliskością, ale zaczerwienione policzki, nie miały prawa podnieść się nawet o ton. Zamrugała tylko, strząsając kilka ostatnich kropel, uwieszonych rzęs jak małe kryształki.
Pokręciła głową, czując ciepło podobne, do tego, które dostrzegała u jasnowłosego, nie umiała odpowiedzieć właściwie. Pieklący się ból rozchodził się przez pierś z każdym pospiesznym uderzeniem, ale cierpienie wynikało przede wszystkim z faktu - kto powiedział jej to, co powiedział - Nie wiem, czy to tak działa - przełamała w końcu zduszony głos, nie chcąc zapętlić się w pęczniejącym w gardle żalu, tym bardziej teraz, w towarzystwie. I z początkiem zdania - którego chcąc, nie chcąc, finalnie i tak się właśnie podejmowała - Oni przynajmniej mają podstawy, żeby coś rzeczywiście zrobić - zerknęła na dwie, zwaliste sylwetki, tę należącą do brata i drugą, większą, wciąż duszną - Shiby. A skoro nieznajomy wspominał o obu - znaczyło, że też widział duchy. I było w tym - po raz jeden z pierwszych, coś naturalnego. Nie była sama - po prostu... nie chciałabym być dla was ciężarem - zakończyła ciszej, mniej pewnie, zapewne bardziej żałośnie.
- Oh... - wyprostowała się i samej dygnęła z szacunkiem przywitania - Ejiri Carei - przedstawiła się, ściszając jednak delikatny ton głosu, nie chcąc, by jej głos poniósł się za daleko. By ktoś więcej usłyszał o jej obecności. Skoro już została zatrzymana, uciekanie byłoby w jakiś sposób brzydką obelgą. Także, wobec jej własnej woli.
Przekroczenie progu ciemności, nie było czymś trudnym. Spotykała podobną w swoich snach. Witała i oczami szeroko otwartymi, budzona w środku nocy. Nie bała się ciemności. Bala się tego, co mogło się w niej czaić. I dlatego, palce łatwo odnalazły ramię Jiro, nie chcąc zgubić obecności. W drugiej, odpalona latarka w kolorze fioletu, ślizgała się przez ściany mijanego korytarza. Mimowolnie też, obejrzała się za siebie, chcąc upewnić się, kto powędrował ścieżką, którą kilka przecież osób podążało. Dwie postaci. Światło na moment więc przesunęło się w tył, bardzie w dół, nie chcąc oślepić potencjalnych wędrujących z nimi. Przynajmniej, nie z grona ludzi - Ktoś z nami jeszcze idzie - słowa skierowała do brata. Pamiętała przecież ogień rudych pasm i dziewczęcą dłoń, obijającą się o męskie udo. Wygięła a potem zagryzając kącik warg. Głupie myśli przychodziły niepotrzebnie. Skupiła się więc na tym co potrafiła - obserwacji. Artystyczna domena jej natury pozwalała na chwytanie szczegółów, które ograniczone zmysły liznąć mogły czasem tylko ulotnie. A nawet wzrok, powoli przyzwy6czajany do ciemności, zdawał się kreślić więcej i więcej tego, co chroniło się pod przykrywą ciemności i kurzu. Była czujna, na to co ją otaczało. I co byc może ich obserwowało.
| Udany rzut na percepcję.
@Hasegawa Jirō @Shiba Ookami @Nagai Blotka Kōji @Warui Shin'ya @Ye Lian
Warui Shin'ya, Ye Lian, Hasegawa Jirō, Munehira Aoi and Nagai Blotka Kōji szaleją za tym postem.
Światło latarki często przerzucał ze ściany na ścianę, jakby w poszukiwaniu czegoś, najlepiej którejś z licznych odnóg systemu tuneli. Jak najszybsze odłączenie się od reszty uważał za priorytet – przecież doskonale wiedział, że wkrótce ktoś zacznie deptać mu po piętach, a do tego nie chciał doprowadzić. Od samego początku postawił na samotną wędrówkę, żeby niepotrzebnie nie narażać tych, którzy pojawili się przed podziemiami nieświadomi niebezpieczeństwa, które mogą napotkać.
Nie zatrzymał się nawet na chwilę, kiedy napotkał rozwidlenie. Bez większego namysłu skręcił w prawo. Nie znał dokładnie rozkładu tuneli, ale nie chciał też spędzić cennego czasu na rozmyślaniach o tym, w którą stronę się udać. Głównie dlatego, że jego zdaniem coś takiego nie miało sensu, bo i tak nie posiadał wiedzy, która pozwoliłaby mu na podjęcie najlepszej decyzji. Chciał po prostu iść przed siebie.
Ye Lian ubóstwia ten post.
Zdążył zapomnieć, że starczyło kilka rychlejszych ruchów, aby dołączyć do reszty grupy - jeszcze do niedawna z całą nieskazitelnością słyszał znajome głosy. Hasegawy. Ejiri. Tej dwójki zwłaszcza, choć wśród zgromadzonych wyłowił jeszcze jeden, dopasowany do czerwonego wykrzyknika migającego gdzieś na skraju percepcji. Gdyby nie skupiał się tak bardzo na irracjonalnym uczuciu osaczenia, być może dałby radę zarejestrować chwilę, gdy fioletowe światło latarki obróciło się nieco w jego własną stronę - jakby w formie zaproszenia albo przynajmniej przypomnienia, że są tuż obok. Czekają.
Ale nie dostrzegał tego, nagle zwalniając odrobinę, gdy w plamie jasności wychwycił coś, co przyćmiło wszystkie pozostałe bodźce otoczenia. W uszach buchnęło od nagłego szumu - równie dobrze mógł włożyć głowę pod ostry strumień wody. Reakcja na widok wpierw zmroziła krew w żyłach, a potem nagle ją zagotowała; do stopnia, od którego zamarł, wgapiony w jeden punkt.
Co to, do licha, było?
I tak zawężone powieki zmrużyły się jeszcze bardziej, gdy starał się, w całej swojej niespokojności, przypasować to, co widzi, do czegoś, co nie byłoby tak makabryczne jak wszystkie ewentualności, które hurtem napływały do głowy. Dla ponownego upewnienia się osunął światło o metr, rozgonił mrok z zakurzonych torów. Wszystkie informacje wskazywały na to, że od dawna...
(Nikt-)
Wrzask stłumiony tylko zbyt gwałtownym cofnięciem i uderzeniem plecami o wilgotną powierzchnię ściany odbił się od korytarza słabnąc z każdym metrem - do Ye Liana z pewnością dotarł jednak wszystkimi decybelami, ubarwionymi niespodziewanym, brutalnie agresywnym dotykiem na ręce.
Palce Shina machinalnie złapały za pierwszą lepszą rzecz w zasięgu, zakleszczając się na celu (smukłej dłoni Ye) z ułomnością wystraszonego trzylatka. Drżenie nadgarstka mężczyzny równie dobrze mogło zostać zrzucone na wdepnięcie mokrą stopą w kontakt, ale w obecnym położeniu ciężko mówić o prądzie.
Przekleństwo jakie prześliznęło się zaraz potem przez zęby również przeznaczył wyłącznie dla Ye Liana. Padło stonowanym, warkliwym szeptem, gdy w nerwowym odruchu przyciągnął się bliżej blondyna, zaglądając przez ciemność w opozycyjnie spokojne oblicze.
Ledwo go widział w tej egipskiej czerni, a jednak, o ile zwykle przeszkadzał mu brak wyławianych z obrazu detali, tym razem był zadowolony - bo z całą pewnością łatwo byłoby dostrzec, że sam pobladł o trzy karnacje.
- Nie strasz mnie - cedząc te słowa mocniej zwarł rękę na ręce blondyna, ale zaraz potem raptownie ją puścił; tak silnie, jakby poczuł zbyt przejmujący chłód, ale choć mogło to wyglądać na wynik wściekłości, prędko okazało się czymś innym. Latarkę nakierował na wnętrze uniesionej dłoni, dostrzegając na niej niewielką ilość krwi; krwi, której źródło odnalazł, przenosząc światło na jasne knykcie Ye. - Co ci się, kurwa, stało? Przez jeżyny się przedzierałeś, byle tylko doprowadzić mnie do zawału? Nie kłopocz się. Sceneria świetnie to robi za ciebie.
Ucichł nagle, spinając się na przypomnienie o wcześniej odnalezionym śladzie. Nasłuchiwał w niepasującym do siebie milczeniu, potrzebując chwili komicznie długiej, by wreszcie wskazać oświetleniem na ścianę, odkrywając miejsce, które wcześniej go zdekoncentrowało.
- Widzisz to? - konspiracyjny szept, jakiego użył, drżał w posadach mimo rzekomo pewnego głosu. - Tak zapewne prezentuje się teraz moja godność po tym, jak wrzasnąłem na pół podziemia.
Choć nie dało się tego dostrzec, wyczucie po tonie nie stanowiło problemów - Warui skrzywił się na świeże wspomnienie zbyt gwałtownej reakcji. Nie potrafił jednak przyznać się, że powietrze wypełniające tunele zaczęło być niewystarczające; że w płucach coś osiadło, jakiś trujący osad, który uniemożliwiał swobodne oddychanie. Dłoń, ta sama, którą przed chwilą w panice chwycił za towarzysza, oparła się teraz o jego bark - nieświadomie wcierając krew w beż eleganckiego płaszcza. Skoro już tu przyszedł, mógł się do czegoś przydać.
Ye Lian and Ejiri Carei szaleją za tym postem.
Rzut:dedukcja- Fail
@Munehira Aoi @Touya Kiryuu @Yōzei-Genji Madhuvathi @Kakita Mari
Munehira Aoi ubóstwia ten post.
- Miałam zabrać Fluorescencyjny spray, ale nie zdążyłam go ogarnąć. - Niestety. Przygotowywała się w przed dzień wyprawy, a niektóre rzeczy ciężej było dostać niż inne. Ze stoickim spokojem patrzyła jak jej kochany braciszek się tnie by krwią oznaczyć drogie. Poetyckie, kurde. W większości na jej twarzy pozostawała pokerowa twarz, tylko jej brew drgała w rytmie "a ci jebnę". - Przygotowałeś się, co? - Autentycznie chciała teraz wyjąć kij i zacząć go nim napieprzać po łbie żeby wbić mu rozumu do głowy. Ale widocznie jako rodzeństwo współdzielili tą lekkomyślność w różnym stopniu. - Naprawdę nie wziąłeś ze sobą nawet czegokolwiek do opatrzenia ran? - Słowa mimo że spokojne, to mogłbyby zamrozić gdyby nadać im moc równą inkantacjom. Wyjęła apteczkę z torby, otworzyła i wyjęła z niej potrzebne rzeczy. Bezlitośnie chwyciła rękę Enmy, najpierw zwilżyła ranę wodą i chlupła na ranę spirytusem. Następnie przyłożyła do rany gazę i owinęła bandażem. Dziadek im obydwu prawdopodobnie da epickie upomnienie i ochrzan. Kiedy skończyła, schowała apteczkę z powrotem do torby i westchnęła z niedowierzaniem.
Enma prowadził i oświetlał drogę. Ona zaś próbowała wyłapać coś uchem. Jakikolwiek niepokojący dźwięk ostrzegający przed niebezpieczeństwem. Oprócz Teke-Teke czaić się mogły tu inne demoniczne monstra. Kiedyś słyszała o tunelowych duchach, które wciagają swoje ofiary w ściany, a te dołączały do ich grona. Uch... Co jak co, ale wolała całkowicie ich uniknąć. Jednak wyglądało na to że nic szczególnego chyba nie słyszała. Niestety. - Więc co masz zamiar dokładnie zrobić jak na nią wpadniemy? - Rzuciła do brata. Ot tak wypowiedzenie jej imienia oraz przyczyn przez które została w świecie żywych nie zda się na wiele, jeśli ta przypuści szarżę. Unieruchomienie jej inkantacją też było jakąś opcją, jednak nie wiedziała czy obydwoje są w posiadaniu konkretnie takiej. Zimne światła chyba też wiele by nie dały.
@Seiwa-Genji Enma
Rzut: percepcja, słuch \ fail
Seiwa-Genji Enma and Munehira Aoi szaleją za tym postem.
Spojrzał na zabandażowaną dłoń, jakby chciał sprawdzić czy dziewczyna sprawiła się w roli pielęgniarki, choć w rzeczywistości oceniał na ile będzie mógł trzymać w niej broń.
Bez problemu.
- Dzięki. - odparł, idąc coraz głębiej w tunel. Enma próbował dopatrzyć cokolwiek w ciemnościach rozświetlanych niskim blaskiem latarki, bo na uszkodzony słuch i tak nie miał co liczyć, mimo że wspomagał się aparatami. Niestety, jego oczy nie potrafiły wyłapać niczego, co mogłoby jakkolwiek przykuć jego uwagę, nie mówiąc o jakiejkolwiek podpowiedzi.
- Hm? - spojrzał na idącą obok dziewczynę, po czym wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Szczerze powiedziawszy bardziej mnie martwi coś innego. Na przestrzeni kilku miesięcy mieliśmy do czynienia z różnymi yokai. Nie dziwi cię, że właśnie na przestrzeni tak krótkiego czasu tak wiele się wydarzyło? - zapytał wychodząc na prowadzenie. Nie czekając na jej odpowiedź, kontynuował:
- Jest cholernie szybka, więc ucieczka na nic się nie zda. Zapewne podejmiemy walkę i spróbujemy wykonać egzorcyzm. Najłatwiej, jakby zaczęła zadawać pytania i zagadki. Znając na nie odpowiedź można na spokojnie ją odstraszyć. A tak się składa, że je znam. - lewy kącik ust drgnął, jakby chciał się uśmiechnąć, jednakże ostatecznie pozostał w miejscu.
- Po prostu nie rób nic na własną rękę, Kami.
@Seiwa-Genji Kamiko
rzut na percepcje (wzrok) - 26
Rana na lewej dłoni - opatrzona.
Munehira Aoi ubóstwia ten post.
Z tego też względu nie pognała za nim, gdy dłonie ich zostały rozsupłane, nawet jeśli ręka, z przyzwyczajenia już, w pierwszej chwili sięgnęła za chłopcem. Szybko wróciła na swoje miejsce, gdy płuca wypełniły się stęchlizną, wilgocią grasującą w kątach, atakując nozdrza. Oko jej, to zakryte mgłą, przymknięte było odkąd zeszli na dół, bo i ono nie mogłoby się zdać na zbyt wiele; stała więc tak na skraju pełni zmysłów, między obcymi jej ludźmi, a chłopcem, który jak strzała, pognał przed siebie. Ruszyła w jego stronę, przemykając między pozostałą dwójką dopiero, gdy po ścianach, tym miękkim tonem, tak niepodobnym żadnemu innemu, odbiło się jej imię. Bo nauczyła się już, że jeśli potrzebuje pomocy, to poprosi. Czy, raczej, na to miała nadzieję.
— Odsuń się, proszę — odpowiada cicho, gdy ten przylega do drzwi. Sięga jeszcze tylko ku jasnym puklom, by spomiędzy nich wyciągnąć zagubioną pajęczynę, skrzącą się świetle latarki, a gdy staje w bezpiecznej odległości, w ramiona jego składa kurtkę, jego własną zresztą, bo i bieli materiału nie chciała zniszczyć na chropowatej powierzchni — I potrzymaj.
Spojrzenie jej skupia się wiec na niedostępnych im drzwiach, kątem oka lustrując jeszcze rozciągająca się z boku ciemność. Ale, czy w zaistniałej sytuacji, uda im się znaleźć coś więcej? Poza ślepym końcem. Ramię jej przyciska drugie, gdy rozciąga barki, ciężki oddech umyka nosem, gdy prostuje plecy.
Do wyważenia ma trzy podejścia; dwa pierwsze ramieniem, a gdy zęby jej zgrzytają boleśnie w rytm zamka, przeżarte wilgocią drzwi do końca już wybija uderzeniem nogą. Rozchylają się na oścież, z ciężkim uderzeniem zatrzymują na ścianie, w powietrze wzbijając kłąb kurzu.
— Zapraszam — usta zasłania dłonią, gdy ucieka z nich kaszel, tę zaraz przenosząc na obolałe ramię, by rozmasować punkt styku, który na tym precedensie ucierpiał najbardziej — Panowie przodem — pochyla się jeszcze nieznacznie, przepuszczając przed sobą Hotaru.
@Munehira Aoi @Sasaki Hotaru
Hasegawa Jirō and Munehira Aoi szaleją za tym postem.
Szła za wcześniej wściekłym panem, swoją latarką oświetlając drogę. Ścieżka nie wydawała się jej jakaś skomplikowana, ale co jakiś czas zaznaczała wyciągniętym z plecaka markerem drogę, jakby dając znać “byłam tu”. Pokusa żeby wykorzystać marker do mniej potrzebnych celów była jednak zbyt wielka. Sam spacer w poszukiwaniu mordercy jednak był za nudny. Zwolniła nieznacznie, nadal oświetlając drogę, a drugą dzierżącą marker dłonią zaczęła rysować po drodze dodatkowo infantylne wzory. Gdy wpadła na świetny pomysł wyrysowania swojego imienia, na ścianie zdążyła wypisać “Mar”, zanim prawie nie podskoczyła w miejscu, czując za sobą czyjąś obecność. Drgnęła niczym dziecko nakryte na robieniu czegoś złego przez dorosłego, ale na szczęście obeszło się z jej strony bez wydania z siebie żadnego dźwięku.
Przepuściła białowłosego mężczyznę, automatycznie kończąc swoje wybryki, żeby zaraz móc przyspieszyć i próbować dorównać mu kroku bez potknięcia się o jakiś swobodnie leżący gruz.
- Tajne drzwi? - wyrwało jej się, gdy również dostrzegła ich pierwszą przeszkodę. Drzwi się nie otworzyły, oczywiście. Podeszła bliżej, by przyjrzeć się dokładniej. Zamek był na tyle zardziewiały, że nawet scyzorykiem nic nie poradzi pewnie. Ale tak je zignorować to nie wypada.
Słysząc prośbę skierowaną do kobiety, Raji, jak usłyszała, również zwróciła na nią całą swoją uwagę.
- Naprawdę dałabyś radę?! - zapytała podekscytowana, aż jej się pewnie oczy zaświeciły. Jak zawsze, przechodziła w kontaktach z innymi od razu na „ty”, tak już podświadomie. Formalności nigdy nie weszły jej w krew. Niewychowana. Ciekawe czemu.
- Coś słyszysz? - zapytała, gdy zobaczyła jak mężczyzna przykłada ucho do drzwi. Sama próbowała coś usłyszeć, ale bezskutecznie. - Wyważenie drzwi to świetny pomysł, ale z drugiej strony to…hałas zwróci na nas uwagę, nie? Chyba, że coś już czyha za drzwiami
Plan zniszczenia drzwi pozostał i już za chwilę obserwowała jak kobieta swoją siłą powala niewinne drzwi.
-Wow, dzięki! - dodała jeszcze, zanim nie pognała przez przejście zaraz po pozostałych. No, może jednak nic nie czekało dosłownie pod drzwiami. A może się bawi w chowanego? A to się w końcu dowiedzą.
Nieudany rzut na słuch - 17
@Munehira Aoi @Sasaki Hotaru @Yōzei-Genji Madhuvathi
Warui Shin'ya and Munehira Aoi szaleją za tym postem.