Park centralny - Page 3
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Sob 3 Wrz - 16:58
First topic message reminder :

Park centralny


Park oblegany jest zwłaszcza na przełomie marca i kwietnia, kiedy zakwitają wszechobecne sakury. Wokół tworzą się wtedy ścieżki o liliowo-różowym kolorze, w powietrzu czuć słodki zapach wiśni, a sceneria nabiera romantycznej atmosfery. Bez względu jednak na porę roku, miejsce to stanowi doskonałe pole do odpoczynku od miejskiego zgiełku. Park wprawdzie został ulokowany w centralnej części Fukkatsu, jednak jego rozległość sprzyja wyciszeniu, a zadbane trawniki, czyste, zawsze wyremontowane ławki i regularnie opróżniane śmietniki cieszą oko nawet najbardziej zaawansowanych pedantów. Terenami zielonymi pieczołowicie zajmują się ogrodnicy, których zadaniem jest dbanie o przejrzystość sadzawek, odpowiednio przystrzyżoną trawę czy odpowiednią ilość barwnych kwiatów. W parku znajdzie się również kilka niewielkich budek z lodami lub napojami.

Haraedo

Kiyama Ira Samuru

Wto 27 Wrz - 23:37
Wściekłość malowała się na kredowej twarzy zmarszczonymi brwiami oraz drżeniem powieki, zaciskała dłonie w pięści oraz zmuszała do przyśpieszenia kroku. Szedł więc tuż za Jino, ze wzrokiem wbitym w drobną sylwetkę nastolatki; gdyby tylko miał ciało, mogłaby poczuć jego oddech na karku, parzący jak gniew wzbierający pod jego skórą, zamieniający wnętrzności w rozżarzone węgle.
"Cześć, Ira."
Znajomy głos stał się kojącym balsamem dla poparzonej duszy. Zatrzymał się wpół kroku, rzucając Hayato zaskoczone spojrzenie, podczas gdy głowa pękała mu od miliona pytań - dlaczego mnie widzisz? Również nie żyjesz? Od kiedy? Jak to się stało? Czemu nosisz babskie ubranie? Więc jednak jesteś pedałem? Co tutaj robisz? Ostatecznie jednak nie zdobył się na wypowiedzenie żadnego z nich. Nie miał czasu, bowiem jego uwaga w całości była skupiona na siostrze oraz jej towarzyszkach, szczególnie tej jednej odzianej w sukienkę (Enma), która wydawała mu się bardzo podejrzana. Skinął więc tylko głową w stronę Hayato i ruszył za młodzieżą.
Jino — wychrypiał tuż nad uchem siostry — JINO, WRACAJ KURWA DO DOMU, ROZUMIESZ?
Głos drżał na granicy załamania. Wiedział, że dziewczyna nie jest w stanie go usłyszeć, a mimo to kontynuował, w naiwnej nadziei, że ktoś jest w stanie go dostrzec, tak jak mężczyzna spotkany na dachu budynku, że przekaże jej wiadomość od Iry, że nakłoni najmłodszą Kiyamę do powrotu do rodzinnej posiadłość.
MYŚLISZ, ŻE WŁÓCZĄC SIĘ NOCAMI ROBISZ OJCU I TEJ JEGO PINDZIE NA ZŁOŚĆ? NIE, JINO, JEGO OBCHODZI TYLKO, CZY BĘDZIE MIAŁ SIĘ CZYM POCHWALIĆ. NIE JESTEŚMY W JEGO OCZACH DZIEĆMI, TYLKO OZDOBAMI, ROZUMIESZ? DYPLOMAMI NA ŚCIANACH, KTÓRE DUMNIE PREZENTUJE. DLATEGO BŁAGAM CIĘ, JINO, NIE PRÓBUJ NIKOMU NICZEGO UDOWADNIAĆ. WRACAJ DO DOMU.
Przygryzł wargę, lecz nie czuł bólu; przynajmniej nie fizycznego. Ten już dawno stał się dla niego pojęciem abstrakcyjnym. Nagle jednak coś się stało; niebieskowłosa przyjaciółka siostry wyciągnęła nóż, a Ira w atawistycznym odruchu zapragnął objąć Jino i ją do siebie przyciągnąć - niestety, zamiast tego jego niematerialne ramiona przeszyły jej ciało, a on niczego nie poczuł.
Na szczęście dziewczęta poradziły sobie same, a on nie mógł wyzbyć się uznania dla dziewczyny w żółtej bluzie. Nadal jednak rozpierała go złość - uważał, że Jino powinna mieć więcej oleju w głowie niż on.
Dobrze — rzucił, wciąż krocząc za nastolatkami — Bardzo dobrze. Wracaj do domu, Jino.

@Yu Jino @Akiyama Toshiko @Saga-Genji Hayate @Seiwa-Genji Enma
Kiyama Ira Samuru
Hecate Shirshu Black

Sro 28 Wrz - 1:30
  Skinęła głową w podzięce, wysuwając z paczki jednego papierosa. W przeciwieństwa do jej ducha, który postanowił nie być taki znów subtelny. Spojrzała na niego krótko, lecz zamiast skarcić jedynie się roześmiała. Kim była, by czegokolwiek zabraniać Jiro? Zrzuciłaby dom na każdego, kto ośmieliłby się mu grozić. Sprawy swoich duchów zawsze traktowała poważniej niż życie śmiertelne.
  Zapalniczka wyciągnięta z kieszeni osobliwej sukienki pstryknęła, gdy Black odpalała fajkę. Kłąb szarego dymu na krótką chwilę przesłonił twarze stojących przed nią osób.
  Nawet nie zauważyła kiedy dookoła zebrało się aż tyle osób – ludzie, yurei, medium, bogowie wiedzą kto jeszcze. Gdzieś przewinęło się nawet kilka znajomych twarzy, lecz nim zdążyła choćby obrócić sylwetkę w czyimkolwiek kierunku, danej jednostki już dawno nie było lub zajęła się czymś, w czym Shirshu nie miała zamiaru przeszkadzać. Nie miała problemu ze sporym gronem towarzystwa, lecz nie widziała też sensu w przeszkadzaniu w cudzych rozmowach.
  Gdzie były szepty? Cóż, co do tych z plotek nie miała pewności, niemniej te, które dobrze znała towarzyszyły jej od lat. Umysł wiedźmy rzadko pozostawał cichy; nie zmieniło się to również i tym razem – powoli narastająca kakofonia głosów stopniowo zagłuszała otoczenie.
  Był jednak ktoś, kto stał na tyle blisko, by usłyszała go bez problemów.
  – Każdemu kto jest wyższy ode mnie upierdoliłbym nogi w kolanach.
  – Koniecznie daj znać, gdy już się na to zdecydujesz – Obróciła się ku niemu niespiesznie i ze skrzyżowanymi na piersi rękoma posłała Razaro jeden ze swoich szerokich uśmiechów. – Przydałoby mi się kilka świeżych kości i trochę suszonej skóry... – resztę mruknęła już nieco ciszej, nieco bardziej konspiracyjnie, jakby tylko on był godzien jej słów.
Kolejny kłąb szarego dymu uniósł się w powietrze.
  – Co jednak, gdybym to ja była wyższa od ciebie? Wówczas mi również urwałbyś nogi?

| RZUT: 58 - 20 – fail |
Hecate Shirshu Black
Saga-Genji Hayate

Sro 28 Wrz - 22:09
 Czy spodziewał się zobaczyć dawnego kolegę po fachu? Teraz już sam nie wiedział, co jest bardzo, a co mało prawdopodobne. Niewiele już go dziwiło, a przez to, że dla podbudowania swojego nastroju zagadywał czasem losowe osoby, nawet takie, które go nie widziały, mógłby się przywitać z czystego przyzwyczajenia. Kiyama nie wyglądał jednak jakby był w pełni zdrowia, a skoro zareagował, jednocześnie zignorowany przez trzy panny znajdujące się w pobliżu, wniosek nasuwał się sam.
 W przypadku złotookiej również myślał, że ta znajduje się poza jego światem. Kojarzyła mu się z kimś, kogo nie widział od dawna, ale w momencie, w którym się odwracał, porzucił jakoś tę myśl, uznając to za zbieg okoliczności albo, co byłoby gorsze, początek problemów z pamięcią. Dopiero miał się boleśnie przekonać, że zaciąganie się czyimś zapachem nie przez każdego będzie akceptowane i niektórzy mogą jednak nadal go widzieć. Poleciał niekontrolowanie na ziemię, zupełnie nie spodziewając się tego ataku. Zdążył tylko wystawić jedną rękę, żeby nie zaryć o podłoże twarzą. Był w szoku, do tego stopnia, że nawet gdzieś umknęły mu krzyki Iry, dalsza część rozmowy nastolatek, wydarzenia z parku przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. On. Był. Na. Ziemi. Sponiewierany, wystawiony na potencjalne pośmiewisko. Poniżony. ON!
 Podniósł się powoli, otrzepał ubrania, patrząc gdzieś w dal przed sobą. Nie potrafił tego odpuścić, choć zdecydowanie powinien. Walczył z samym sobą o opanowanie, zdrowy rozsądek podpowiadał, żeby odszedł, póki jeszcze nie stało się nic więcej. Z kim mógł mieć do czynienia? Yūrei albo medium. Co, jeśli był to ktoś z Tsunami? Czy egzorcyzm bolał? Ale właściwie nie zdradzał nikomu swojego celu. Tego jednego błędu nie popełnił – wspominał tylko kiedyś Tsukiko o swoich marzeniach. Niemożliwe, żeby go zdradziła… Pomagała takim jak on.
 Zacisnął pięści i odwrócił się na pięcie, spoglądając na twarz Emmy. Miał ochotę teraz zagrać na jej uczuciach. Wywołać poczucie winy, najgorszy smutek, jaki kiedykolwiek przeżyła, żeby padła na kolana i przepraszała z płaczem. Chciałby patrzeć na nią z góry, kiedy szlocha i żałuje. Zemścić się na swój sposób – niewinny, niedostrzegalny, pozbawiony przemocy, którą się przecież tak brzydził.
 – Ty żmijo przebrzydła… – syknął, z pozoru jeszcze opanowany. – Myślisz, że masz urodę lepszą ode mnie? Manifestujesz wyższość, bo masz fizyczne ciało? A może myślisz, że kieckę piękniejszą od mojej? CZY TY WIESZ ILE TEN JEDWAB KOSZTOWAŁ? – Hayate rzadko unosił głos. Zwykle mówił spokojnym, przyjaznym tonem, nawet, kiedy coś go denerwowało. Teraz jednak wpadał w furię, w swój dramatyzm. – Chcesz być miły, dasz komplement i jeszcze cię potraktują jak… JAK PSA! I to kundla bezpańskiego! Mi kopa?! MI?! MNĄ poniewierać po ziemi?! Ty wiesz w ogóle, kim jestem?! – Rozłożył wachlarz, którym zaczął machać, jakby brakowało mu powietrza z tego oburzenia. W istocie czuł się, jakby było mu trochę słabo. Urażona duma bolała bardzo. Bo co, jeśli ktoś widział, jak ląduje, taki w nieładzie, jak rzucona szmacianka? A jeśli się ubrudził? To nie tak łatwo zadbać o swój wygląd będąc duchem! – W moich żyłach płyniepłynęła, Hayate, przecież jesteś martwycesarska krew! A żeby ci rodzinę najbliższą i przodków do trzech pokoleń yōkai jakiś zeżarł, cholero ty jedna! I… I zobaczysz! Powiem wszystko dziadkowi! – Właściwie to Masashi nie był dosłownie jego dziadkiem, ale w dzieciństwie tak go traktował. Poza tym, jakaś małolata wcale nie musiała wiedzieć. – Życia mieć nie będziesz, franco ty przebrzydła! CHAMSTWO! Rozbój w… W ŚRODEK NOCY! Zmarłych tak traktować! I to po przejściach! Zero szacunku dla dusz udręczonych!
 Nie dało się odgadnąć czy robi z siebie teraz ofiarę i wszystko odgrywa, czy cała ta wyjątkowo hałaśliwa szopka była na serio. Zawsze był niezłym aktorem, który potrafił oszukać co do odczuwanych emocji nawet najbliższych, ale miał też za życia manierę przesadnego dramatyzowania. Jak typowa gwiazda ze zbyt dużym ego i poczuciem własnej wartości oraz wyższości, podsycanych niczym ogień za sprawą wychowania w klanie.
 – I to jeszcze mnie. Gwiazdę – jęknął dramatycznie, a ruchy wachlarza stały się intensywniejsze. – Gdyby moi fani i followersi się dowiedzieli, to by cię żywcem rozszarpali. – Głos miał słabszy niż wcześniej, jak ktoś bliski omdlenia. Jednocześnie trochę mu się załamywał, jakby zaraz miał wybuchnąć płaczem.

@Seiwa-Genji Enma
Saga-Genji Hayate
Ameyama Koyone Karura

Czw 29 Wrz - 0:20
Szczęśliwie, znalazła się w umiarkowanym tłumie, który skutecznie rozrzedzał zainteresowanie. Część przybyłych już się znała, biorąc pod uwagę ich zażyłość czy wymieniane uwagi, natomiast Karura stała sama jak palec i jakoś niespecjalnie się tym przejmowała. Nigdy nie miała rodzeństwa, więc obojętność ze strony otoczenia była dla niej czymś kojącym, a już na pewno o wiele lepszym niż wyśmiewanie czy atakowanie w dowolny sposób.
Tymczasem towarzystwo w parku najwidoczniej wyczekiwało nadejścia Tej chwili. Wraz z nadejściem północy, zapanowała magiczna cisza. Czyżby to była kolejna legenda, która nie miała żadnego pokrycia w rzeczywistości? A może to były kocie harce, które ktoś omyłkowo wziął za coś większego niż w rzeczywistości? Wiele podobnych do tych myśli kłębiło się w głowie dziewczynki, aż do jej uszu dotarł jakiś hałas. Nerwowo przełknęła ślinę, czując jak wspomnienia jeszcze z czasów życia napłynęły z prędkością światła. Stała jak wryta, nie mogąc się odwrócić. To była jej matka? Nie wiedziała, ale właśnie ją miała przed oczami. Gdyby była żywa, pewnie zwymiotowałaby, ale musiała wziąć się w garść. Przecież to, że była tutaj chyba jedynym dzieckiem, nie oznaczało, że byle płacz sprawi, że będzie przerażona... Zacisnęła małe piąstki, z trudem odwracając wzrok w kierunku krzaków, skąd dobiegał dźwięk.
To nie jest moja matka...
To nie jest moja matka...
To nie jest moja matka...

Powtarzała to jak mantrę w swojej głowie, wracając do rzeczywistości. Było trudno, czuła jak szyja jest na nowo zgniatana, chociaż nie z taką siłą jak wcześniej. Jak wspomnienia ją przygniatają, jak mrożą krew w nieistniejących fizycznie żyłach...
A co jeżeli to ktoś, kto został skrzywdzony jak ona? Ta myśl rozlała się jak ogień w jej wnętrzu, sprawiając że rzuciła się biegiem do krzaków. Nie mogła pozwolić, by ktoś cierpiał jak ona! Nikt (poza oprawcami) nie zasługiwał na takie cierpienie! NIE POZWOLI NA TO!
Nawet jeśli to było najgłupsze, co mogła właśnie zrobić.

Wynik: 74 - Sukces
Ameyama Koyone Karura
Miyashita Ruuka

Czw 29 Wrz - 0:53
Nocna atmosfera została przerwana przez niecodzienne odgłosy. Park nocą był równie głośny, co ulice większych miast. Z jednej strony, niektórzy zrzuciliby winę na dziwne szepty, czy jakieś duchy nawiedzające okolice. Nie to stanowiło jednak największa atrakcje wieczoru. Ciemnowłosy próbował rozejrzeć się po parku, mając zamiar dostrzec coś nowego, niespodziewanego i niecodziennego, jednak cała jego uwaga skupiła się na... stosunkowo głośnej grupce ludzi. Zbiegowisku, które nagle ożyło, jakby było yurei, które zyskało swoje nowe ciało.
- Hum... - mruknął tylko pod nosem, kierując się do jednej z większych grupek. Wszystko po to, aby przyjrzeć się jak jasnowłosy podnosi się z ziemi, aby wszcząć niemałą awanturę. W tle dało się też słyszeć okrzyki innej osoby, jednak w chwili obecnej to zamieszanie wydawało się ciekawszym. W dodatku jeśli doszłoby do rękoczynów komuś mógłby przydać się świadek tego zajścia.


Park centralny - Page 3 3TGCubZ
Miyashita Ruuka
Mistrz Gry

Pią 30 Wrz - 0:56
Szepty

Cisza stawała się wręcz nie do zniesienia. Wielu z was miało wrażenie, że zaczyna słyszeć bicie własnego serca w akompaniamencie nierównych oddechów.
Niektórzy z was z nudów bądź w przerażeniu panującej atmosfery postanowili się nieco oddalić, inni z kolei, głównie ci, co usłyszeli płacz kobiety wybrali jednak przeciwną drogę. Ciężko było przewidzieć czy odruch ten był oznaką odwagi, czy też głupoty. Na pewno jednak podsycany ciekawością. Pierwszymi osobami, i właściwie jedynymi, które dotarły do źródła dźwięku była Madhuvathi oraz towarzyszący jej Yoshida. Kiedy zatrzymali się praktycznie przy samych krzakach, dostrzegli skuloną kobietę kucającą tyłem do nich. Była koścista, co mogli od razu powiedzieć patrząc na kości niemal przebijające szarą, cienką skórę na jej ramionach. Odziana niegdyś w białą, teraz już brudną i potarganą, sukienkę skrywała twarz w dłoniach głośno zaciągając się szlochem. Jej czarne, potargane włosy spływały po jej plecach mieszając się z ziemią i liśćmi. Nie widziała was, nie zwracała na was uwagi, to było poniekąd dobrym znakiem. I zdawało się, że tak już pozostanie do momentu, kiedy pojawiła się nieoczekiwana osoba. Karura, która weszła pewnie pomiędzy zarośla zakłóciła "spokój" kobiety na co ta momentalnie zamilkła.
- Widzicie mnie.... - wydobyła z siebie cichy, chłodny głos. Momentalnie odwróciła samą głowę, patrząc teraz prosto na was czarnymi, pustymi oczodołami, z których wychodziły larwy.
- WIDZICIE MNIE! - zawyła głośno, kiedy jej głowa powiększyła się do ogromnych rozmiarów w chwili, kiedy otworzyła swe usta, aby was połknąć. Niczym rozlana, czarna maź głowa wypadła z krzaków, połykając każdą żywą oraz nieżywą istotę, którą spotkała na swej drodze...



----
Niech każdy z was rzuci k100 w temacie z kostkami na REFLEKS. Z racji, że nie mamy tej umiejętności w spisie, każdy z was bazowo ma 0. Jak wypadnie 1-50, przegrywacie. Jak 51-100, wygrywacie. Niczego nie odejmujecie i nie dodajecie oprócz:
Karura, Madhuvathi i Yoshida - z racji, że jesteście najbliżej macie -10 do rzutów.
Samuru, Toshiko i Jino - z racji, że jesteście najdalej macie +10 do rzutów.

Bo rzuceniu każdy z was może napisać jednego posta o tym, jak odskakuje bądź próbuje. Czas na to macie do 01.10 do godz. 23.59
Jeżeli wszyscy odpiszą szybciej to post MG może pojawić się i jutro wieczorem c: POWODZENIA.

Powodzenia!
Mistrz Gry

Miyazaki Żałość Tsukiko and Hasegawa Jirō szaleją za tym postem.

Warui Shin'ya

Pią 30 Wrz - 2:10
Wynik rzutu (84) - powodzenie. Rezygnuję z sukcesu, jeżeli Miyazaki nie wejdzie rzut.

W chwilach takich jak ta uwydatniało się, jak prostym mechanizmem był. Jedno zadanie naraz - więcej nie potrafił wykonywać, zbytnio się wtedy rozpraszając, angażując się tym samym we wszystko i nic jednocześnie. Kiedy więc lustrował uważnie okolicę; zahaczał o skąpane we mgle drzewa, przypatrywał się ludziom i niewyraźnym zarysom yurei, szacował liczby, oceniał kształty; dopiero w ostatnim momencie zauważył ruch ze strony Miyazaki.
Drgnął niespodziewanie, wykonując pół kroku do tyłu; jej dotyk, choć niewyczuwalny przez to, jak wielka dzieliła ich teraz różnica, wywołał wspomnienie. A ono było równie intensywne i wiarygodne co rzeczywisty gest; zbyt ciepłe, wrażliwe, przede wszystkim - zbyt prywatne. Chłopak zacisnął lekko usta, pytającym spojrzeniem błądząc po obliczu czarnowłosej, ale, choć odruchowo ciało pragnęło się odsunąć na bezpieczną odległość, pozostał w miejscu, chłonąc to, co mu dawała. W pewnych relacjach własna przestrzeń nie miała znaczenia.
- Cieszę się, że jesteś cały.
Pokiwał głową, milcząc. Skrępowany wzrok uciekł na bok, gdzieś w okolicę, w którą niektórzy się kierowali. Chciał powiedzieć jej, że też się cieszy, że ją widzi. Nieważne w jakim wydaniu, bo nie grało roli, jak prezentowała się w formie yurei, ale komplementy nie były jego mocną stroną. Sam nie do końca pojmował swoje zachowanie; jakby wyparowała z niego cała młodzieńcza pewność siebie; wszystkie cechy, które sobą reprezentował przez cztery lata ich znajomości.
Bo co?
Bo zniknęła na parę miesięcy?
Weź się w garść, do diaska.
- Moje żarty byłyby jeszcze gorsze, więc też sobie odpuszczę - rzucił wreszcie w odpowiedzi, nabierając powietrza do płuc. Spotkanie z Tsukiko wytrąciło go z równowagi, ale bądź co bądź przybył tu w konkretnym celu. Zakładał, że plotki wywiodą go w pole, ale może tym razem kryło się w nich coś nadnaturalnego; coś, co powinno zainteresować...
Końcówka parasolki stuknęła go w ramię akurat w chwili, gdy w tylnej kieszeni spodni komórka wpadła w delirium. Sięgnął po mruczący, rozedrgany telefon wyuczonym ruchem i wyciągnął go zamaszyście, nawet nie kryjąc pulpitu.
Nie sądził, że ma do tego powód, ale gdy tylko dostrzegł treść, mimowolnie mina mu zrzedła, a nadgarstek odgiął się na tyle, by przynajmniej w minimalnym stopniu uniemożliwić Miyazuki odczytanie treści. Nie, żeby w ogóle zamierzała nadszarpnąć jego prywatność. Szczerze wątpił, że jej ciekawość wygrałaby z profesjonalizmem.
Odpisał zwięźle, nie szczędząc przekleństw - choć nie wypowiedział ich na głos, nadal mając z tyłu głowy, że Tsukiko stoi tuż obok. Nie zapominając przy okazji, że chce sprawdzić... właśnie. Co konkretnie?
Czemu on niczego nie słyszał?
Wytężył zmysł raz jeszcze, ale nic. Kobiecy płacz? Jedyne, co zarejestrował, to dziewczęcy pisk - i to jakiś czas temu. Powiódł jednak we wskazanym kierunku; ku krzewom. Powinien to sprawdzić, ale Miyazuki się nie myliła.
- Masz rację. Lepiej będzie...
Nie zdążył dokończyć; może przez to, że wreszcie wychwycił dźwięk, a może przez fakt, że to, co kryło się dotychczas w ciemności, wywołało u niego naturalną reakcję.
Chciał uskoczyć.
Nie był egzorcystą, a istota, która nawiedziła park, z całą pewnością nie miała dobrych zamiarów. Potrzebowałby do duetu Enmę, aby sprawdzić się w konfrontacji, a teraz jedyne co mógł zrobić, to ewakuować się na wystarczającą odległość, by nie zostać zaatakowanym.
- Szybko! - szepnął ostro do Miyazuki, podnosząc rękę, jakby chciał ją odgrodzić od rosnącej w oczach zmory; na sekundę nie spuszczał z pola widzenia monstrum, którego szczęki rozwarły się, atakując pierwszą napotkaną osobę. Jak miałby niby ocalić Tsukiko, gdyby sytuacja tego wymagała? - Odbierz, cholera. - Wybrał numer automatycznie; robił to już dziesiątki razy, do momentu, w którym początkowo wymagająca nadzoru czynność stała się formalnością. Przycisnął od razu urządzenie do ucha, a dźwięki z parku zmieszały się z powolnym sygnałem łączenia. Na tym tle jego zdolności były całkowicie nieprzydatne.
Ale znał kogoś, kto powinien poradzić sobie z takim przeciwnikiem.


従順な


Warui Shin'ya

Miyazaki Żałość Tsukiko ubóstwia ten post.

Yōzei-Genji Madhuvathi

Pią 30 Wrz - 18:46
- Zauważyłaś coś? -
Prychnęłaby pod nosem, gdyby nie była tak skupiona. Zabielone oko mogło wydawać się sprawne, bo podobnie jak to zdrowe, biegało po pobliskiej zieleni, szukając źródła dźwięku. Trzymała go cały czas mocno za nadgarstek, może nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak mocno zaciskała palce, wbijając w skórę paznokcie. Nie należała do tchórzliwych, to z pewnością, ale coś napawało ją ogromnym niepokojem. Miała wrażenie, jakby żwir pod nogami miał się nagle zapaść i wciągnąć ją do środka.
Podeszła, powoli, noga za nogą, wyłapując w końcu z której strony dochodził płacz.
Wystające kości na plecach kobiety mogłaby policzyć stojąc kawałek dalej. Żyłki, przebijające się przez papierową skórę również. Na jej widok na moment wszystko zamarło, krzyki zza nimi, obelgi stosunkowo przyjaznego duszka, obecność obcego mężczyzny tuż za nią. Cofnęła się o krok.
- Widzicie mnie.... -
Znów się wzdrygnęła, cofnęła kolejny krok, z jakiejś głupiej maniery nowopoznanego towarzysza chowając za sobą. Nawet jeśli był większy. I to, że na niego wpadła, to jeszcze inna kwestia.
Zresztą, na jaką cholerę i skąd, tak na dobrą sprawę, pojawiło się tam dziecko? Mała dziewczynka. Bo przecież musiała wpaść idealnie w te same krzaki, budząc marę, przy okazji zwracając uwagę na tę wyrośniętą dwójkę. Obejrzała się krótko na Norishige, szukając na jego twarzy jakiejś reakcji, albo sugestii, co mogą zrobić.
Chociaż nie było już czasu na reakcję. Na nic nie było. Ułamek sekundy, zaledwie na tyle, by móc znów spojrzeć na to, co pozostało z płaczącej kobiety. Przed oczami mignęła jej jedynie wielka paszcza, z ust wydarł się zdziwiony bardziej niż cokolwiek dźwięk.
Okropne wrażenie, bycia wessanym w kompletną ciemność. Lepką, mokrą i obrzydliwą. Duszącą, pewnie gryzłaby w oczy, gdyby się je otworzyło, a przynajmniej tak się jej wydawało.

Wynik rzutu - 24 cry  
Yōzei-Genji Madhuvathi
Seiwa-Genji Enma

Pią 30 Wrz - 23:14
Ciało momentalnie stało się napięte, a spojrzenie spoważniało. Zmysły zaczęły działać na wyższych obrotach a mięśnie były gotowe do ataku. Wystarczyło złapać ją za nadgarstek i uderzyć kolanem. Ręka strzeli szybko, bez oporu. Była szczupła, wręcz drobna, kości będą niczym sucha gałązka. Teraz, szybko, bez ostrzeżenia.
- Schowaj to, dziecko. - odezwał się zupełnie porzucając piszczący głos jak i swój tymczasowy kamuflaż. Nie był ani Emmą, ani Enmą. Na te krótkie sekundy stał się dziedzicem Minamoto, którego od dziecka trenowano do sytuacji jak ta. Do zabijania. Nie modlił się do żadnych bogów, ani też nie miał żadnej nadziei, że dziewczyna go posłucha. Czekał niecierpliwie na pierwszy ruch z jej strony, na pierwszy krok, zamachnięcie, pretekst, żeby mógł-
Uciekły.
Spoglądając jak pospiesznie oddalają się od niego, ciało delikatnie zaczęło się rozluźniać, choć nie spuszczał z nich wzroku. Nie mógł wyzbyć się tego paskudnego rozczarowania, które rozlało się wewnątrz jego żołądka. Wewnętrzne pragnienie zamilkło, a on odetchnął przez nos. Rozejrzał się dookoła, a gdy dostrzegł Shin'a w towarzystwie kobiety, gęba niemal opadła mu do samej ziemi. No co za bezczelny-
Na flirty mu się zebrało, tak? On mu jeszcze pokaże. Wyciągnął telefon z kieszeni, przesunął palcem po ekranie odblokowując urządzenie i pospiesznie odnalazł zdjęcie z tą zakazaną gębą, pod którą krył się jego numer telefonu. Kiedy skończył pisać i nacisnął "wyślij", jak na złość praktycznie tuż przy jego uchu rozpoczęło się kolejne trajkotanie. Nożeszkurwa.
- Hah? - uniósł głowę, a na skroni pojawiła się kolejna żyłka pełna irytacji. Miał dość. Za dużo gadania, krzyczenia i wymachiwania scyzorykami jak na jeden wieczór. Enma miał ochotę pieprznąć to wszystko i wrócić do domu. A najchętniej to wyciszyć aparat słuchowy, by pozwolić głębokiej ciszy na pełne otulenie jego zszarganych nerwów.
- Saga-Genji Hayate. - wycedził przez zaciśnięte zęby robiąc krok do przodu, stając na przeciwko ducha.
- Jeżeli za moment nie zamkniesz się, to przysięgam na samą Amaterasu, że wsadzę ci ofudę w dupę a następnie odprawię tak bolesny rytuał, że twoja dusza zostanie rozerwana na kawałki z taką siłą, z jaką cierpiałeś siadając na kiblu po zeżarciu najostrzejszego kebaba w twoim całym życiu. Potem wrócę do na cmentarz w Asakurze i wykopie z grobu twoje zwłoki i rzucę je do dołu pełnego karaluchów, żeby posiłkowały się na twoim truchle. A potem- Co jest. - jest głos utonął w głupiej muzyczce, która wydobyła się z trzymanego przez niego telefonu. Gdy na ekranie wyświetlacza ujrzał imię swojego ducha, przeklął go w duchu na milion razy i przesunął kciukiem na zielonej słuchawce.
- Czego? Jestem zaję- - czarny cień padł na jego twarz, kiedy wielka gęba youkai właśnie pożerała go na przystawkę. Nim telefon się rozłączył, Warui po drugiej stronie mógł usłyszeć krótkie "Kurw-".


Park centralny - Page 3 Mrbg22G
Seiwa-Genji Enma
Hasegawa Jirō

Sob 1 Paź - 0:37
  Wraz z otaczającą ich mgłą zaczynało napływać coś jeszcze - niemal irytujące poczucie zagrożenia, które Jirō z chęcią zrzucił na atmosferę panującą w parku. Polowali na szepczące duchy, najpewniej sami się nakręcali, by skuteczniej wczuć w klimat tych łowów. A przynajmniej chciał w to wierzyć, mimo całego sceptycyzmu, który tak próbował udawać.
  Już otwierał usta, by odpowiedzieć Shirshu, gdy jego ślepia rozszerzyły się gwałtownie. Szybkie, niemal kontrolne zerknięcie w stronę Madhuvathi, spowodowało, że zauważył to, co wypełzło z krzaków. Choć raczej wylało się z nich jak smoła.
  Yōkai.
  Kiedy wszyscy zachowywali się jak bohaterowie i osłaniali przed demonem to, co było dla nich najważniejsze, Razaro zachował się podobnie. Sięgnął do kieszeni po zdobyczne papierosy i wcisnął je Shirshu w dłonie.
Ratuj fajki i wiej – rzucił, uświadamiając sobie, że o wiele łatwiej było to powiedzieć niż uwierzyć w samicze umiejętności ucieczki w stroju, jaki miała na sobie wiedźma.
  W ułamku sekundy wiedźma została otoczona przez koty, które oblepiły ją dymem równie chętnie co kocie kłaki każdą możliwą powierzchnię. Jeden z dymnych kłębków ulokował się nawet na jej głowie, najpewniej gotów, by przejąć dowodzenie nad resztą stada i zapewnić operacji Ratujcie Medium powodzenie.
  Sam Razaro odsunął się gwałtownie w bok i gwizdnął przywołująco na yokai jak na psa, mając nadzieję, że zwabi to bydle w swoją stronę, ściągając je z drogi, na której spotkałoby Shirshu i innych żywych ludzi. Tuż przed spotkaniem z mazią, zasłonił ramieniem twarz, woląc nie ryzykować, że ta obrzydliwość zostanie mu na pysku. Serce biło mu jak oszalałe, ale naiwnie wierzył, że przecież za moment yokai przepełznie przez niego jak byk przez płachtę na corridzie, a on sam otworzy ślepia będąc całkowicie bezpieczny. Razaro przecież był duchem, nie mógł umrzeć drugi raz, prawda? Prawda...?


| Rzut kostką: 40 (brak powodzenia) |




Hasegawa Jirō
Miyazaki Żałość Tsukiko

Sob 1 Paź - 1:16
Wynik rzutu (77) – sukces

Przesunęła odruchowo wzrok w bok, gdy Shin’ya sięgnął po telefon, chociaż Miyazaki… ta spokojna, empatyczna część niej emanowała teraz sprzecznymi uczuciami, które wcześniej nigdy jej nie dręczyły. Co, jeśli wpakował się w kłopoty?. Jedno zerknięcie, a tyle mogłoby rozjaśnić, uspokoić niepokój kłębiący się gdzieś w okolicach klatki piersiowej, że jednak nie poradził sobie przez ostatni rok aż tak dobrze.
  Żałość szybko ściągnęła jej cugle, chociaż szare oczy przez chwilę wpatrywały się intensywnie w lewe ramię Waruiego, jakby faktycznie walczyła z pokusą. Nie podobało jej się to. Własne emocje, z którymi niegdyś radziła sobie bez problemu, teraz stawały się jej wrogiem, gdy nakładały się na siebie w irracjonalny sposób. Była sfrustrowana. Na tyle, że zignorowała pierwsze muśnięcie niepokoju przy kręgosłupie.
  Chciałaby po prostu przesta-…
— E! Pobudka, durna — Obsesja, wiecznie czujna i podejrzliwa, wściekła i głodna, pchnęła z siłą tarana jej porozbijany umysł.
  Ostrość wzroku wróciła, ciało kierowane wieloletnim odruchem wykształconym przy kontaktach z yōkai odruchowo rzuciło się w tył, by wykonać unik. Chciała zacisnąć dłoń na nadgarstku rudowłosego, ale dopiero teraz pociąg ze świadomością boleśnie ją uderzył.
Nie masz ciała, bo niby skąd masz mieć, skoro Twoje medium nie żyje.
  Druga dłoń, w której trzymała parasolkę, w tym samym czasie równie instynktownie sięgnęła do boku, ale tam też natrafiła na nienaturalną pustkę. Katana, która towarzyszyła jej przez lata, wykuta na specjalne zamówienie, z mocą wtłoczoną w nią przez medium i rytuały, by mogła jej używać nawet w formie yūrei... nie było jej.  
— 10 punktów dla Ravenclaw — Drwiący głos Tsukiko drażnił zmęczone zmysły. — Musimy ją znaleźć. Z nią będzie łatwiej rozpruć kpiące usta, przebić niewdzięczne serca i poderżnąć głupie gardła, by zepsuta krew miała się skąd wytoczyć. ZNAJDŹ JĄ.
Zamknij się. Stul pysk.
  Gdyby silne emocje coś zmieniały, to zapewne Shin'ya poczułby teraz palce zaciskające się z siłą imadła na jego nadgarstku, ale po raz pierwszy jej niematerialność do czegoś się przydała. Iskra frustracji wydarła się spod zwykle spokojnego spojrzenia, gdy szare ślepia całkowicie skupiły się na zagrożeniu.
  Nie zdążyła powstrzymać impulsu, który poruszył jej ręką, więc tak. Podczas uniku zamachnęła się parasolką na yōkai. Zupełnie, jakby miała ostrze w dłoni, a nie bezużyteczny przedmiot, który został z nią tylko dlatego, że umarła razem z nim w ręce.
— Czy ty się dobrze czujesz? — Miyazaki i Tsukiko definitywnie wpadły w szok, bo zgadzały się ze sobą dosłownie raz na ruski rok.
  Na szczęście szanse, że trafi, bądź w ogóle wejdzie w zakres ruchu stworzenia były beznadziejnie niskie w tym wypadku, bo to parasolka, głupia, a nie katana.  Łypnęła w stronę rudowłosego chłopaka, badając szybko jego stan, ale chyba z pierwszej rundy wyszli cało. Czas na resztę.
  — Nie wygląda, jakby miała ochotę rozmawiać — Uśmiechnęła się niemrawo, chociaż gniew wywołany bezsilnością wypalał jej trzewia.
  Wiedziała, że w tej sytuacji powinna się wycofać, ale nie potrafiła. Musiała zobaczyć i usłyszeć więcej, by połączyć puzzle... jakie puzzle? Miała ochotę się skrzywić, gdy przez skroń przeszła bolesna iskra, ale udało jej się utrzymać względnie neutralny wyraz twarzy. Słowo względnie było w tym przypadku nader istotne... a sytuacja wyglądała co najmniej fatalnie.
  — Gdzie się podziewa teraz twój senkensha, Shin'ya?  — Zwróciła się do niego, chociaż prawdę powiedziawszy miała nadzieję, że zdecyduje się wycofać. — Powinieneś do niego wrócić.
  Tu nie jest bezpiecznie.
  Nie, żeby on sam tego nie wiedział.


Park centralny - Page 3 Sfq5ql1
Miyazaki Żałość Tsukiko
Hecate Shirshu Black

Sob 1 Paź - 16:16
  Kiedy zrobiło się tak gęsto dookoła? Atmosfera stała się wręcz dusząca, nie była tylko pewna, czy to przez ilość ludzi dookoła, czy może raczej przez wrzawę, która nagle zapanowała w jej umyśle. Raczej przez to drugie, bo nagle w uszach wiedźmy zaczęło aż piszczeć od tych wrzasków. Musiała przymknąć na chwilę oczy, rozmasować grzbiet nosa palcami, bo nie dawała rady. Nie rozumiała tylko skąd to nagłe natężenie.
  – Ratuj fajki i wiej.
  Tylko tyle zdążyła wyłapać otoczenia. Chciała zapytać o co mu chodziło, lecz nim zdążyła to zrobić, yurei już zniknął w paskudnie rozdziawionej paszczy. Zacisnęła usta w wąską linię, a nawiedzające ją głosy jak jeden mąż ucichły. Była zła, bo ktoś ośmielił się tknąć jej ducha. Wiedziała jednak, że działanie bez przemyślenia mogło nie skończyć się najlepiej, więc wzięła sobie radę Jiro do serca i umknęła z drogi pędzącej paszczy.
  Powieka jej zadrżała.
  Wyplątała kociego duszka z czerwonych włosów i położyła go na ramieniu, tam prezentował się lepiej i więcej widział. Przyspieszonym krokiem ruszyła gdzieś na ubocze.

| RZUT: 84 – sukces |
Hecate Shirshu Black
Ameyama Koyone Karura

Sob 1 Paź - 19:27
Nie spodziewała się takiej reakcji. Może powinna była nieco delikatniej podejść do nieznajomej, ale czuła, że musi! Nie mogła zostawić jej samej, nie kiedy cierpiała i płakała. Niestety, nie przewidziała tego dość osobliwego ataku. Niewiele myśląc, odskoczyła na swoich białych nóżkach, kiedy tylko jej paszcza zaczęła się nienaturalnie powiększać... Interesująca właściwość, nie sądziła, że mogłaby mieć taką moc. Nie miała jednak czasu, żeby się nad tym głębiej zastanowić. Tutaj trzeba było wiać jak najdalej! Chociaż uniknęła tego ataku, kto wie co mogło tej kobiecie strzelić do łba, a Karura nie chciała znowu umierać! Delikatnie mówiąc była ponownie przerażona. Niezła huśtawka emocji i nastrojów się zapowiadała, a przecież to był dopiero początek tej pięknej nocy.
- Ale... Ale ja chciałam Ci tylko pomóc! - Krzyknęła, pełnym histerii i przerażenia głosem, biegnąc dalej. Dopiero teraz dotarło do niej jak wygląda kobieta. Te larwy wychodzące z oczodołów... Chyba los potraktował ją doprawdy łaskawie, skoro ma jedynie ślady od duszenia, które i tak skrywa pod chokerem. Naprawdę miała sporo szczęścia, ale znając życie zaraz się ono wyczerpie i wtedy będzie miała spory problem. Co jak co, ale bycie kruchym dzieckiem nigdy nie pomagało.

Wynik: 68 - Sukces
Ameyama Koyone Karura
Akiyama Toshiko

Sob 1 Paź - 21:49
 Nie zaatakowałaby pierwsza, zgodnie z zasadami. Nawet przed wstąpieniem do grupy zawsze czekała na pierwszy ruch przeciwnika, woląc, żeby całe zajście obyło się za każdym razem z jak najmniejszym użyciem przemocy. Nie było sensu marnować energii na darmo, aczkolwiek wolała pokazać, że jest uzbrojona. Dziewczyna, która do nich podeszła, może faktycznie była tylko zdenerwowana, wystraszona i szukała towarzystwa, przy którym poczuje się bezpieczniej, ale jej obecność podnosiła Toshiko poziom stresu. Jak każda osoba, której nie znała. Tym gorzej, że teraz w parku nie wiadomo było, czego się spodziewać.
 Zmrużyła oczy. Ni to groźnie i wyzywająco, ni to podejrzliwie. Chyba miała trochę racji w swoich odruchach, bo głos w ogóle nie pasował do postaci, która przed nią stała. Zasadzka, przypadek? Nie roztrząsała tego. W tej chwili liczyło się tylko to, żeby obronić Jino. Niebieskowłosa może i nie miała wiele siły, ale potrafiła zarówno uciekać, jak i walczyć, choć tego drugiego jej drobna sylwetka nie zdradzała. Bywała zajadła jak pies, którego paszcza pojawiała się w symbolu Kyōken.
 Na całe szczęście nim doszło do czegokolwiek, towarzyszka zdołała ją odciągnąć i choć Aki chwilę patrzyła jeszcze w tył, zaraz odwróciła wzrok, woląc jednak spojrzeć pod własne nogi. Dopiero, gdy się zatrzymały, złożyła nóż i znów ukryła go w kieszeni bluzy. Niepozorny przedmiot przydawał się w wielu sytuacjach, nie tylko takich, jak ta sprzed chwili.
 – Ja to chyba zamieszkam w jakichś krzakach pod twoim domem, żeby pilnować, czy na pewno się trzymasz tego postanowienia. – Położyła dłoń na plecach przyjaciółki i upewniła się, że jest w stanie normalnie oddychać i nie będzie trzeba zaraz wzywać po nią pogotowia. Wyprostowała się, rozejrzała. Było chłodno, mgliście i jakoś tak... chaotycznie.
 – Istna zbieranina dziwaków. Kierunek: dom byłby chyba dobr... O ja! Sto jenów! – Urwanie w połowie zdania z tak błahego powodu jak jakieś drobniaki walające się po ziemi mogło być wybaczone chyba tylko komuś mieszkającemu w Nanashi. Akiyama niemal w podskokach pokonała dystans dzielący ją od monety pobłyskującej przy samej krawędzi ścieżki, podnosząc ją niczym wytrenowana w zbieraniu błyskotek sroka. – To teraz serio możemy iść na herbatę – zaśmiała się, zupełnie nieświadoma faktu, że właśnie przed chwilą uniknęła jakiegoś paskudztwa, które pochłaniało każdego kto żyw i nie tylko.

Rzut: Udany (72)

@Yu Jino
Akiyama Toshiko
Miyashita Ruuka

Sob 1 Paź - 22:02
Szczęśliwi czasu nie liczą. Niestety, minuty ciemnowłosego dłużyły się niemiłosiernie. Kiedy ten znalazł w końcu jakieś zajęcie na kolejną noc nie-życia, awanturujący się duet zdawał się... przestać? Część małej grupki poszła w swoją stronę, a pozostałe osoby nie miały nazbyt czasu na sprzeczki. Jęki i wrzaski stanowiły swego rodzaju przedstawienie, jednak to nie one były największą niecodziennością dzisiejszej nocy.
- Em... - zacząłby tylko, jakby mając zamiar ostrzec pobliskie osoby, jednak niekoniecznie było to skuteczne. Nieco lepiej poszło mu uniknięcie pożarcia, kiedy to przy odskakiwaniu, wylądował na czterech literach, próbując rozeznać się w tym, co tak właściwie się stało. I w sumie to... skąd w ogóle to tutaj się pojawiło?

| RZUT: 74 – sukces |


Park centralny - Page 3 3TGCubZ
Miyashita Ruuka
Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku